Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-08-2014, 15:30   #101
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca wspólna

-
Może byłoby to możliwe, ale utrzymując barierę psioniczną, nie będziemy wiedzieć czy to mech, bo może przyjmować nawet humanoidalną formę, a dzięki pochłoniętym wspomnieniom, może praktycznie doskonale wszystko imitować. To z kolei już jest problematyczne, bo nie będziemy wiedzieć na co dokładnie poluje, tudzież odwrotnie. Półdrow Estel chyba nigdzie się nie wybiera, a wyroku skazującego obecnie nie ma, więc można przynajmniej z tym poczekać i… zebrać odpowiednie środki na zdjęcie połączenia. - Podsumował bezgłośnie Kanciasty.
Eladrince zajęło chwilę, by otrząsnęła się po dość brutalnym podsumowaniu Gariona skąd zdobyć krew.
- To może jednak posłużę za wabik? - podjęła całkiem poważnie. - Mogę sobie rytuał i najważniejsze rzeczy spisać… A skoro lubi nasze wspomnienia… Cóż… zajmie się mną, a wy będziecie mogli go zlokalizować i unieszkodliwić. - Spuściła wzrok by dodać cichutko. - Przynajmniej rok spokoju, to też zawsze coś…
- Ech, chyba sobie żartujesz - uznał Dotian spoglądajac niespokojnie.
Kapłanka westchnęła cichutko i uśmiechnęła się ze smutkiem do mężczyzny.
- Jesteśmy w wielkiej bibliotece może zdołamy tutaj znaleźć jakiś sposób zabezpieczenia się przed ingerencją mchu.
- Wobec tego po prostu szukajmy, Jak nie dzisiaj, to jutro, wreszcie coś wyszukamy, albo znajdziemy kogoś, kto coś nam powie na ten temat - uznał Dotian myśląc, iż wobec ciągłego smutku elfki, moze po prostu przydałoby się trochę alkoholu na lekkie rozluźnienie ciała oraz umysłu.

Estel nie udało się nic znaleźć, ale dzięki poszukiwaniom udało jej się usystematyzować własną wiedzę.
- Nie zatrzymamy go przed jedzeniem… - zatrzasnęła, którąś księgę z kolei. - Ale mogę go spowolnić… - spojrzała na towarzyszy. - Radziłabym spisać co najważniejsze zanim wyruszymy.
- Właściwie chyba dobry pomysł, aczkolwiek może poszukajmy jeszcze jakiegoś adepta psioniki - ponownie zaproponował wojownik.
- Możemy poszukać, pytanie czy nas na niego stać, obietnicami wiele raczej nie wskóramy. Nie musi dotrzeć żywy, jedynie świeży, centaurzyca chyba chce go spreparować i wydestylować z niego wspomnienia, znalazłem gdzieś fragment manuskryptu tutaj, tylko bez opisu jak je wydobyć. Więc trzeba się przed nimc ochronić wystarczająco długo, żeby go ubić, następnie zakonserwować i jak najszybciej udać się do Sigil. Jak już uzgodnimy metodę osłony i zabezpieczenia truchła, musimy znaleźć ten portal zanim ruszymy z powrotem. - Garion przekazał swoje myśli, kapłance pozostawił przemyślenia nad zabezpieczeniem. - Mogę stworzyć krąg ochrony przed tego typu istotami, czy wytrzyma, nie wiem, powinien, czy da radę dopaść nas nie przekraczając kręgu, nie powinien, ale to dziwne miejsce, więc mogą nastąpić zachwiania. - Kontynuował w zamyśleniu Kanciasty, by urwać i zostawić jedynie mentalną ciszę.

- Wszystko co pomaga, jest dobre. Może nie byłoby nas stać na psionika, ale może jakiś chciałby zgarnąć nieco mchu, wszak nie musimy mieć całej zdobyczy. Może również są jakieś specjalne przedmioty, które mogłyby pomóc. Jeśli nie poszukamy, to się nie dowiemy. Ponadto trzeba także spróbować by było dobrać się do niego na odległość, jeśli istnieje taka możliwość. Natomiast cała reszta, cóż, Garion ma rację - westchnął drapiąc się po uchu Dotian, który lepiej sobie radził podczas normalnych starć, niźli jakichś kombinacji.
- Tylko czy będziemy go w stanie zlokalizować z takiej odległości, by nie zdołał się do nas dobrać… To będzie największym problemem. Co do portalu… To może mają tu mapy, w których są takowe zaznaczone? - Estel rozejrzała się z namysłem. - Jesteśmy w końcu w Arvandorze… Więc kto wie?
- Może, popytam, poszukam portalu, ktoś na pewno wie, jak nie nimfy, to duchy, jak nie duchy, to chochliki i tak dalej, bo większość ważnych i wiedzących coś ruesti będzie na wyspie. Rozdzielmy się, jedno do ksiąg, drugie szukać portalu, trzecie psiona. Szybciej pójdzie. Ja mam całą wieczność, ale nie wiem jak wy. - Przekazał spokojnie Garion.
- Mnie tam obojętne, bowiem wprawdzie aż tyle czasu pewnikiem nie mam, ale nie widzę powodu, żeby tych paru dzionków temu spokojnie nie poświęcić - odparł wojownik.
Garion rozejrzał się po swoich towarzyszach, oceniając dokładnie ich umiejętności i możliwości. - Estel, tobie najłatwiej będzie znaleźć i rozmówić się tutaj z psionikiem, Dotianie, myślę że ty dałbyś radę z portalem a ja… ja pogrzebę dalej w księgach. - Rozporządził odłamek, dał im nawet chwilę na zgłoszenie sprzeciwu, ale dość krótką zanim ruszył na polowanie potrzebnych ksiąg. Wykorzystała ją kapłanka, dodając coś, co podziałało zarówno jak bat i marchewka w jednym.
- Powinniście jeszcze coś wiedzieć… - odezwała się zamyślona kapłanka. - Zapomniałam wspomnieć wcześniej… przez to całe zamieszanie. Nie mamy aż tak wiele czasu. W Arvandorze Bogowie mają znaczący wpływ na psychikę śmiertelników. Na tyle znaczący, że po jakimś czasie u każdego boska natura wypiera jego własną. Jak długo to trwa zależy od siły woli danej osoby.
- Więc trzeba nam się śpieszyć.
- Skwitował krótko odłamek i ruszył, nie chcąc marnować ani chwili dłużej.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 12-08-2014 o 20:34. Powód: Końcóweczka
Plomiennoluski jest offline  
Stary 14-08-2014, 18:46   #102
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
O ile Estel i Dotian odczuwali już zmęczenie po wielu godzinach spędzonych nad księgami, przez co i tak nie byliby w stanie wytrzymać dłużej w bibliotece, Garion takich problemów nie miał. Podwodna medytacja zregenerowała go na tyle, że niczym nie niepokojony mógł spokojnie spędzić w czytelni całe dni. Ogrom dostępnego w budynku materiału z całą pewnością to ułatwiał. I tak to księga po księdze, pergamin po pergaminie czarodziej znosił w jedno miejsce wszelkie źródła, które mogłyby mu podpowiedzieć jak najlepiej walczyć z mchem, a co najważniejsze – jak nie dać mu się dobrać do własnych wspomnień. Wspomnienia Kanciastego i tak były już wystarczająco niepełne, by nie chciał tracić dalszych.
Przez kolejne godziny odsiewał bzdury od faktów i udało mu się zdobyć sporo cennej wiedzy. Przede wszystkim mech był szalenie zróżnicowanym organizmem. Głównym szczepem było coś, co księgi nazywały mistrzem umysłu. To właśnie ta odmiana rośliny potrafiła wysysać pamięć swych ofiar z pomocą potężnej psioniki, a co prawdopodobnie najgroźniejsze – potrafiła nawet pożreć wspomnienia o samej sobie. W efekcie ofiara była zupełnie nieświadoma krzywdy, która jej się działa, napaść bowiem na bieżąco znikała z jej mózgu! Każdy mistrz musi jednak mieć swoje sługi, a ich odmian mech miał istne zatrzęsienie. W zależności od tego, jakie myśli udało mu się w swym życiu wchłonąć, potrafił tworzyć własne kopie z umiejętnościami wyżartymi ofiarom. Istniał zatem mech walczący niczym wytrawny wojownik, podstępny jak wyszkolony zabójca, miotający zaklęcia jak czarodziej. Zasadniczo, jeśli daną umiejętność dało się zdobyć poprzez naukę, mech umiał ją skopiować. Talenty bardów, zaklinaczy czy kapłanów były wrodzone, a tym samym niemożliwe do skopiowania (choć same zjedzenie słów pieśni albo zaklęć mogło skutecznie takiego dzierżyciela magii unieszkodliwić). Oprócz sług o tak groźnych i aktywnych zdolnościach, istniały także pasywniejsze odmiany. Szybko rosnące szczepy mogły w mig pokryć całe pole walki, utrudniając poruszanie się ofiarom, lub uzupełniając wypalone, albo wyrąbane części swego mistrza. Utrudnianie ofiarom poruszania się było zresztą dla mistrza umysłu kluczową taktyką, bowiem źródła podawały, iż w przeciwieństwie do swych sług, sam był bardzo, ale to bardzo powolny. Gdyby udało się zachować od niego kilkudziesięciometrowy dystans, nie byłby pewnie w stanie nawiązać niezbędnej dla swych ataków psionicznej więzi. Kiedy jednak już to następowało... Cóż, nic co odnalazł w bibliotece odłamek nie dawało nadziei na całkowite uchronienie się przed pożarciem wspomnień. Mech niepamięci był naturalnym psionikiem. Równie dobrze Garion mógł szukać sposobów na całkowite uchronienie się przed Sztuką. Pisane źródła doradzały jedynie, by obłożyć się magią chroniącą przed czarami zaklinania. Dzięki takim barierom, mech był zmuszony zwalczać zaklęcia obronne, zamiast bezpośrednio atakować umysł. Inną radą było skorzystanie z mikstur chroniących przed psychiczną ingerencją. Jak każda inna mikstura, jej działanie było zasadniczo jednorazowe, ale przynajmniej nie pozwoliłaby na atak z zaskoczenia. Być może psioni posiadaliby lepsze rady, w końcu kto inny mógłby, lecz jak na złość na żadną taką książkę Kanciasty nie natrafił. Ostatecznie fey były raczej istotami magicznymi, to i autorzy ich ksiąg skupiali się na Sztuce, zamiast magii umysłu. Garion musiał w tym zakresie ufać, że kapłanka odnajdzie kogoś, kto był zorientowany w takiej materii.



Przed Estel stało bardzo trudne zadanie. Widziała w swoim życiu wiele różnych istot o rozlicznych talentach. Słyszała pieśni bardów, widziała pierwotny szał barbarzyńców, była świadkiem tanecznego stylu walki Dotiana i spektakularnych zaklęć Gariona. Poznała niziołki, centaury i całą zgraję innych istot. Ale nie psiona. Nie wiedziała o tym, bo i nigdy jej taka wiedza nie była potrzebna, że na większości planów materialnych psionika była rzadkim talentem. Jedynie Athas było światem bogatym w psychiczną energię. Arvandor, Ostępy Fey, czy nawet Toril, w którym swego czasu gościła, nie mogły pochwalić się wieloma magami umysłu. Ha! Nawet sam termin „mag umysłu” był niepoprawny, bowiem psionika z magią miała w gruncie rzeczy niewiele wspólnego. Przez to wszystko Aedd'aine miała problem ze znalezieniem jakiegoś punktu zaczepienia. Jako kapłanka doskonale znała Dwór Seldarine, lecz i to jej specjalnie nie pomagało. Kogo bowiem mógł czcić psion? Corellona? Przecież był bogiem magii, a psionikom czary nie były do niczego potrzebne. Angharradh? Owszem, była boginią mądrości, lecz także płodności zarówno fauny jak i flory. Jakoś to razem do siebie nie pasowało. Garl był przede wszystkim bóstwem gnomów. Erevan, choć Estel miała powody go lubić, nie przywodził na myśl myślicieli. Baervan był bogiem podróżników, Callarduran górników, Sashelas żeglarzy, Shevarash mścicieli, Solonor myśliwych i łuczników a Sehanine księżyca. Któż zostawał? Fenmarel, bóg wyrzutków i Labelas, bóg historii. Żaden z tych wyborów nie jawił się jako specjalnie obiecujący, lecz od czegoś trzeba było zacząć.
Padło na wyznawców Labelasa, ich przynajmniej dało się znaleźć w Faen Verdaya. Miasto samo w sobie było praktycznie księgą o historii fey, znalezienie właściwych wyznawców pośród ruesti nie było dla eladrinki dużym problem, szczególnie że z racji swego pochodzenia cieszyła się należytym szacunkiem i posłuchem wśród ziomków. Tyle tylko, że jeden wyznawca kierował do drugiego, drugi do trzeciego, a ze wszystkich rozmów wyłaniała się nie za ładna całość. Wśród ruesti panowała opinia, że psioni są czymś nienaturalnym. Fakt, że wśród fey posługujących się psioniką były takie istoty jak mech niepamięci albo nocne wiedźmy nie dawały Estel dobrych kontrargumentów. A gdy już padały porównania do łupieżców umysłów, kapłanka była pewna, że trafiła pod zły adres. Z drugiej strony, skoro psionicy byli wśród fey pariasami, to przygarnąć mógł ich jedynie Fenmarel Mestarine. Kłopot w tym, że Estel nie łudziła się, że odnajdzie jego wyznawców na Estairze. Musiałaby przeszukiwać Zielone Wyspy, a to zajęłoby mnóstwo czasu i wcale nie dawało gwarancji sukcesu. W Sigil psionów pewnie było sporo, lecz w raju magicznych istot psionika nie była mile widziana.



Szczerze mówiąc, Dotian nie był zachwycony pomysłem rozdzielania się. Nie chodziło tutaj o to, że nie ufał w swoje możliwości znalezienia portalu. Po prostu coś mu podskórnie nie pasowało w Arvandorze. Czuł się w nim obco, a większość mijanych przez niego na ulicach Faen Verdaya istot to uczucie potęgowało. Nie rozchodziło się o to, że wyglądały jakoś wyjątkowo obco i nienaturalnie. Twinklestar spędził dość czasu w Żywiołowym Chaosie by trudno było go pod takim względem zaskoczyć. Arvandor po prostu sugerował mu, że tutaj nie pasuje. Elfy jak plany długie i szerokie były istotami wyniosłymi. I choć istniały jednostki takie jak Estel, to przypadało na nie przynajmniej trzech eladrinów zadzierających nosa. Fey w swoim raju mową ciała dawały wojownikowi do zrozumienia, że jest poniżej ich zainteresowania. Wrażenie to nie towarzyszyło Dotianowi jedynie na Księżycowej Wyspie, gdzie Wspaniały Gon z otwartymi ramionami przyjąłby każdego sprzymierzeńca. Na pozostałych wyspach jednak... Umarli odnosili się do Aedd'aine ze stosownym kapłance szacunkiem, Garion wzbudzał zainteresowanie, ale Twinklestar czuł się prawie jak powietrze. I jako powietrzu trudno było mu zaciągnąć opinii od przypadkowych przechodni. Na szczęście Faen Verdaya była miastem, a one niezależnie od tego gdzie je zbudowano, zachowywały spójną logikę. W każdym mieście istniał handel, a informacja w Multiwersum była równie dobrym towarem, jak każdy inny. Zamiast liczyć na łaskę kapryśnych ruesti, Dotian wolał zdać się na nieubłagane prawa rynku i liczyć na to, że cena jaką musiałby zapłacić za lokację portalu nie będzie wygórowana.



1

Poszukiwania wojownika przyniosły obiecujące owoce dopiero po wielu godzinach, gdy stanął przed imponującym kramem w sercu metropolii. Ze zdawkowych rad, które udało mu się otrzymać na ulicach wynikało, że sklep zajmował się sprzedażą różnorakich map i podróżniczych akcesoriów. W samym sercu Arvandoru spokojnie można było liczyć, że owe mapy jak i akcesoria nie sprowadzały się jedynie do pergaminów, lin i czekanów. Zresztą zaraz po przekroczeniu progu wszędzie w koło Twinklestar widział dziwaczne rzeźby i przedmioty, których przeznaczenia mógł się jedynie domyślać. Nie, żeby dano mu do namyślania dużo czasu. Zaraz bowiem usłyszał świst i łopotanie malutkich skrzydeł, a przed jego nosem pojawiła się malutka, skrzydlata istotka.



2

- Szuka tu czego, czy tylko przylazł oglądać? - pisnęła zawadiacko wróżka, nie zatrzymując się nawet na chwilę w swym locie. Kręciła się wkoło Dotiana trochę jak irytująca mucha, a jej głosik wyrzucał słowa, które każdy kupiec określiłby jako „marketingowo nietrafione”. - Języka jeszcze w gębie zapomniał, gapi się jeno jak na jakim pokazowisku – i nie przeszkadzał jej fakt, że zwyczajnie nie dawała dojść wojownikowi do słowa. Uspokoił ją dopiero dobiegający z głębi kramu męski, głęboki bas.
- Różyczko, klient nic nie może mówić, bo go zagłuszasz - po prawdzie, to głos wróżki, której imię Twinklestar właśnie poznał, był dość cichy, lecz dziewczę na pewno nadrabiało zapałem.
Donośny bas należał zaś do satyra, który wyłonił się zza półek i wyglądał tak groźnie, że Dotian prawie sięgnął do swych mieczy. Odziany w czarny pancerz z jakiegoś egzotycznego metalu z miejsca przywodził na myśl diabła z najstraszniejszych rycin, którymi kapłani straszyli czasem wiernych na mszach.



3

Wygląd nierzadko bywa zwodniczy i w obejściu satyr okazał się być raczej rozleniwionym capem, niż potworem z koszmarów. Nazywał się Dantes i był przeciwieństwem swej wspólniczki. Grzeczny, cierpliwy i ospały wysłuchał w jakim celu człowiek odwiedził jego przybytek. Poskubał się po brodzie, po czym poprosił Różyczkę, aby przyniosła stosowny pergamin. Kiedy jednak wróżka wróciła, dźwigając z wielkim trudem skórzaną tubę, ani myślała po prostu ją Dotianowi wręczyć.
- Wszystko w tym sklepie, to moje skarby, a ja nie oddam swoich skarbów byle knypkowi - oznajmiła w sposób, który w jej mniemaniu był zapewne groźny. - Skarby wymagają królewskiego wykupu, albo bohaterskich czynów. I jak niby chcesz mi go wynagrodzić? - Dantes tylko przewrócił oczami, ale nie protestował. Targowanie się było obowiązkiem klienta.


_______________________________________________
1 - Dziwny sklep autorstwa e-will
2 - autora nie znam, chętnie poznam
3 - grafika satyra z podręcznika Heroes of the Feywild
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:37.
Zapatashura jest offline  
Stary 19-08-2014, 00:34   #103
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Portal powrotny do Sigil stanowił konieczność. Niewątpliwie gdzieś musiał się znajdować, wszak Sigil nazywano Miastem Bram, właśnie dlatego, że do tego miejsca oraz z tego prowadziło wiele portali. Jednak wiedzieć, że coś istnieje oraz mieć pojęcie gdzie, ponadto jeszcze posiadać klucz, to już inna kwestia. Stąd właśnie poszukiwania. Jego kompani poszli szukać innych części układanki, zaś jemu pozostał portal powrotny. Nie przepadał za tym miejscem, tym bardziej więc chciał zrobić swoje oraz wracać. Trzeba rzec jednak, ze wychodziło to nadzwyczaj średnio. Co prosił o pomoc wskazania kierunku, to otrzymywał obojętne spojrzenie przepełnione dumą. Wreszcie jednak dotarł do sklepiku, albo raczej potężnego sklepu, gdzie powitała ich latająca panna oraz najdziwniejszy ze wszystkich dziwnych satyr.
- Nie oddam … nie oddam … nie oddam byle knypkowi – dźwięczało mu w uszach, więc odpowiedział.
- Słusznie, Latająca Księżniczko – uznał, że pochlebstwo nigdy nie zawadzi, tym bardziej, że pannica naprawdę była ładna. – Knypkowi na pewni nie, ale może oddasz mi. Jeśli cenisz walkę, stoczyłem niejedną bitwę, choćby dopiero co wracam ze starcia, gdzie ubiliśmy nekromantę oraz jego grupę przywołańców. Jeśli wolisz przygodę, to właśnie teraz jesteśmy w jej trakcie, próbując zdobyć coś trudnego, co pewnie nawet dla ciebie mogłoby być niełatwe do uzyskania, albo przynajmniej było niebezpieczne – podpuścił ją lekko. Może dzięki temu nie tylko powie na temat portalu, ale pomoże czymś jeszcze? – Zaś czego szukam, to portalu do Sigil. Oczywiście też porady od dobrego wędrowca na temat mchu, który kradnie wspomnienia. Oczywiście jeśli takiego bym znalazł – dodał teatralnym szeptem.
 
Kelly jest offline  
Stary 19-08-2014, 22:20   #104
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Kanciasty zajął się jedną ze swoich ulubionych rozrywek. Wertowaniem stosów ksiąg w celu rozwiązania konkretnego problemu lub poznania przeciwnika. Informacji miał sporo, w większości ciekawych, tylko że nie nastrajających optymistycznie. Zwierzyna była niebezpieczna, zabójcza, a co więcej potrafiła się powielać w zastraszającym tempie. Nie wspominając już o wykorzystaniu tego, co już zostało wykradzione ofierze czy karmieniu ofiary ułudą wspomnień. Słyszał kiedyś że w niektórych krainach podobną moc mają komary, tylko że te zamiast pamięci wysysały krew. Nigdy nie miał jednak problemów z tymi zadziwiającymi pasożytami. Głównie przez swoją własną budowę.



Oceniał szanse jakie miała ich trójka na ukończenie zadania w jednym kawałku. Bezpośredni atak zdawał się czystym szaleństwem, chociaż ktoś już tego próbował. Z różnym skutkiem, głównie w celach badawczych. Jedynym sposobem faktycznego uszkodzenia całego stworzenia, bo Garion zdecydował się traktować mnogość form jako odnóża i mutacje jednej istoty, nieco podobne do grzybni pniorostów. Setki lub tysiące kapeluszy pokrywające pień a pod nim grzybnia. Mech jednak był porostem. Tak więc musiał się ukrywać na powierzchni, w dowolnej prawie że formie stworzonej z mchu, od małego stworzenia, po nieprzyzwoicie niebezpieczną armię w odcieniach brązu i zieleni. Wątpił żeby były to jedynie mity, nawet jeśli sam mistrz czasem się dzielił i mnożył, tworząc młode osobniki, to jednak na tamtej akurat wyspie, miał odpowiednie warunki, by szybko powrócić do sił, zwłaszcza że zależało mu głównie na wspomnieniach, nie na samej łupinie istot rozumnych.





Za pomocą iluzji próbował nawet przeprowadzić kilka wizualizacji scenariuszy takiego spotkania. Zaczął od zwykłego czekania na stwora w kręgu przeciwko stworom natury. O ile większość odnóży nie byłaby w stanie się przebić, to sam mistrz, lub kilka potężniejszych inkarnacji, najprawdopodobniej naruszyłoby barierę, która zresztą sama w sobie mogła zaprzepaścić poszukiwania. Po ujawnieniu się i wdaniu w walkę, stwór przyzwałby zapewne wszystko do swojej obrony, stawiając trójkę przeciwko ogromowi przeciwnika. Można by co prawda wziąć ze sobą żywą przynętę, ot chociażby kogoś, kto na jakiś czas chciałby zapomnieć o swoim życiu by móc ponownie cieszyć się nowościami dnia codziennego. Inną opcją było wdarcie się na teren prawdopodobnie zamieszkany przez mech, z nałożonymi zaklęciami ochronnymi do tego stopnia, że praktycznie by się pod nimi uginali. To również prowadziło do otwartej walki, minimalizując ich szanse na przetrwanie. Centaurzyca chciała mech, nie wspominała którego rodzaju. Możliwe że zadowoliłaby się którymś z mchowych cieni przeszłości. Wątpił w to jednak, zależało jej zapewne na samym mistrzu, lub przynajmniej jego fragmencie. To zaś oznaczało konieczność użycia ognia w dużej ilości a następnie ekstrakcji tego, co zostanie przed podróżą do Sigil. Słowo ucieczką mogłoby jednak być tutaj bardziej na miejscu. Nie miał pojęcia jak zachowa się reszta mchu przy wyrwaniu lub unicestwieniu mistrza. Ten proces był najmniej zbadany. Wśród badaczy zaś zwykle panowała amnezja.



Pewnych było kilka rzeczy. Potrzebowali transportu na wyspę i do portalu. Jeśli dadzą ją znaleźć, chętnej przynęty, dodatkowo masy zaklęć ochronnych przed wywoływaniem i psioniką. Razić mistrza należało z dala, pasowały więc tutaj śmiercionośne zaklęcia Kanciastego, którymi mógł ciskać z dala i spowalniać, bądź tworzyć bariery. Musiał jedynie podpytać kapłankę czy jest w stanie przyzwać jakichś sojuszników w czasie walki i jak Dotian radzi sobie z łukiem i płonącymi strzałami. Coś do kontrowania odradzających się szczepów. Z drugiej strony zamiast ciskać ogniem, mógł próbować zamrażać całe połacie Mistrza, te nie byłyby ani wyrąbane, ani spalone, a jednak bezużyteczne dla głównego organizmu. Bazując na obecnych informacjach, spróbował zbalansować ichnie szanse dzięki użyciu lodu oraz dodatkowego spowolnienia wobec istoty, a ognia przeciw strażnikom. To mogło mieć jakieś szanse powodzenia. Nikłe, ale jednak. Zaczął odkładać tomiszcza na ich miejsca, co poniektóre głaszcząc czule. Trzeba było teraz przekazać dobre wieści pozostałej dwójce. Mieli jakieś szanse. Kilka do stu, ale jednak.


__________________________________________________ ___
1- Masowa bita, autor nieznany, wydłubane dzięki ciasteczkom google [url=http://www.wallpaperfo.com/stąd[/url]
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 19-08-2014 o 22:24. Powód: Autor grafiki
Plomiennoluski jest offline  
Stary 21-08-2014, 21:42   #105
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Ruch, żywiołowość, wielość otaczających ją barw, a także poczucie bycia na miejscu wprawiły Estel w lepszy nastrój. Tak dawno nie przebywała w rodzinnych stronach, że teraz cieszyła się z samej możliwości wędrowania ulicami Faen Verdaya. Nie oznaczało, to że nie przykładała się do powierzonego jej zadania - wręcz przeciwnie, z nowymi siłami rozpoczęła poszukiwania psionika. Niestety, pomimo dobrych chęci i długiego wypytywania potencjalnych informatorów, nie udało się jej ustalić nic, poza to, że magia umysłu wśród Fey jest raczej nielubiana. To jednak również była jakaś wskazówka, gdyż jeśli psionika tak bardzo nie cieszyła się tutaj popularnością, z pewnością bardzo dobrze rozwinięto metody obrony przed nią. Podejrzewała, że Garion w księgach znajdzie takowe, ale ją bardziej interesowały sposoby kapłańskie. Z tego też powodu skierowała swe kroki w stronę świątyni Angharradh.



Główny budynek świątynny otaczały ogrody, które harmonijnie przenikały w głąb budowli, by tam połączyć się z kamieniem. Choć Aedd’aine doskonale znała architekturę Arvandoru, po tylu latach nieobecności, nie mogła napatrzeć się na ten cudowny kunszt. Wkroczyła do świątyni przepełniona szacunkiem do wszystkich, którzy brali udział w tworzeniu tego piękna i oddała się modlitwie. Obok niej przemykały inne kapłanki, czasami zerkając z dyskretnym zainteresowaniem ale dokończyła modły nie niepokojona. Gdy uniosła się z klęczek ujrzała przed sobą złotowłosą eladrinkę.

Glynneth the Eladrin by SamC-Art on deviantART

Ukłoniła się z szacunkiem rozpoznając przeoryszę tutejszego przybytku - Ieallianę Silvermoon.
- Witajcie Pani.
- Witaj dziecko. Cóż za problem cię trapi, że zwróciłaś się do nas? - odpowiedziała przeorysza.
- Nic się przed tobą nie ukryje, Pani - Estel zmieszana skłoniła się ponownie. - Wierzę jednak, iż dzięki pomocy naszej Pani, uda mi się go rozwiązać… ale przyszłam w innej sprawie.
Iealliana pokiwała spokojnie głową.
- W czym mogę ci pomóc?
- Szukam metod ochrony przed atakiem psionicznym. Znam kilka ale obawiam się, że to z czym będę musiała się zmierzyć, może być zbyt silne, by stosować zwykłe metody.
- Sądzę, że będę ci mogła pomóc, dziecko. - przeorysza odwróciła się i ruszyła w kierunku tyłu świątyni, gdzie zazwyczaj znajdowało się przejście do części mieszkalnych. - Chodź za mną.
__________________________________________________ ______________

Obrazek 1: Elven Village Volume 3 | Meshbox
Obrazek 2: grafika autorstwa SamC-Art Glynneth the Eladrin by SamC-Art on deviantART
 
Blaithinn jest offline  
Stary 23-08-2014, 16:51   #106
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Wróżka najwyraźniej była łasa na komplementy i chytre podpuszczanie Dotiana, bowiem po wysłuchaniu jego słów zmieniła swoje nastawienie diametralnie.
- Wojownik i to w dodatku nie byle jaki -no, to już prawie była pochwała. - I jeszcze poszukiwacz przygód, a ja lubię takich poszukiwaczy. Zawsze ze swoich przygód przynoszą jakieś pamiątki, a pamiątki też lubię – trajkotała, a ciężar trzymanej przez nią tuby powoli ciągnął ją ku podłodze. Gdyby Dantes nie ulitował się nad przyjaciółką i nie zabrał od niej pakunku, biedactwo z pewnością by spadło.
- Dam ci mapę – kontynuowała Różyczka, jakby nigdy nic - ale w zamian chcę ten mech. W jakimś ładnym kształcie, zasuszony, żebym mogła go sobie gdzieś tu postawić.
Najwyraźniej w Planach nastąpiła jakaś moda na magiczne mchy i porosty. A przynajmniej takowa moda się rodziła. Skoro jednak i tak trio poszukiwaczy przygód miało schwytać mech zapomnienia, to podrzucenie jednej zasuszonej sadzonki do sklepu nie stanowiło wielkiego problemu. Szczerze mówiąc zdawało się to być bardzo rozsądną ceną w zamian za lokalizację portalu do Sigil.
- Skoro moja przyjaciółka ustaliła taką ceną, to i ja się zgadzam – pokiwał głową satyr.-Przyniesiesz nam mech wojowniku, a otrzymasz mapę.
- Nie, nie – zaprzeczyła od razu wróżka. - Po co ma czekać? Daj mu po co przyszedł. Z pewnością to honorowy wojownik i nie oszukałby damy, prawda? – skierowała swe pytanie do Twinklestara, który przecież zaprzeczyć nie mógł. Dantes nie wydawał się być zadowolony pomysłem przyjaciółki, ale wątpliwości zostawił dla siebie. Wręczył zatem Dotianowi tubę i życzył udanego dnia.

Wojownik nie zwlekał długo, aby zapoznać się ze swą zdobyczą. Nawet jeżeli nic za nią jeszcze nie zapłacił, to przecież mógł zostać oszukany przez fey dla zwykłego (przynajmniej dla fey) figla. Zaraz po opuszczeniu kramu ostrożnie otworzył skórzany cylinder i wyjął ze środka pergamin. Gdy go rozwinął jego oczom ukazał się... plan. Jakaś dzielnica? Nabazgrany zielonym atramentem 'X' pewnie wskazywał portal, ale jakby Twinklestar nie obracał pergaminu, nic nie sugerowało w jakim mieście się on znajdował.



1

W Faen Verdaya? Może. Albo gdzieś na Dworze Seldarine? Albo którejś z Zielonych Wysp? Niby wojownik dokładnie znał miejsce, w którym znajduje się przejście do Klatki, tylko gdzie do cholery było to miejsce?



Garion był zasadniczo zadowolony z wyniku swoich poszukiwań, prawdopodobnie stał się okolicznym ekspertem w dziedzinie Mchu Niepamięci, ale wciąż nie dawała mu spokoju kwestia uchronienia się przed utratą wspomnień. Aż w końcu wpadł na oczywiste rozwiązanie. Może nie idealne, ale szalenie proste, a jak powszechnie wiadomo, najprostsze rozwiązania to najlepsze rozwiązania. Odłamek spędził w bibliotece cały dzień, a czym innym są biblioteki, jeśli nie składowiskami wspomnień? Może i nie udało mu się znaleźć żadnego sposobu by uchronić się przed psionicznymi mocami mchu, ale przecież mógł bez większego problemu zapisać gdzieś najważniejsze fakty ze swojego życia. Owszem, spisywanie teraz swoich pamiętników byłoby zbyt czasochłonne, ale istniały rytuały, które potrafiły zaklinać wizje i wspomnienia w przedmiotach, był tego pewien. Nie pozostawało nic więcej, niż takowy rytuał przyszykować.



Estel posłusznie szła za przeoryszą. Widok świątyni, odgłos modlitw i śpiewów, słodki, aromatyczny zapach świeczek rozświetlających ołtarze przywołał strumień wspomnień. Lata nauk, twarze dawnych przyjaciół, rady starszych kapłanów. Trudno było się eladrince skupić na tym, co mówiła jej przewodniczka. Pytała o coś, a Aedd'aine odpowiadała odruchowo, nie będąc nawet całkiem pewna, czy mówiła z sensem. Była w Arvandorze już kilka dni, ale spędziła je w takim pędzie, że chyba nawet nie zarejestrowała w pełni tego, że wróciła do domu. W świątyni swej bogini jednak odczuła ten fakt ze zdwojoną siłą.
- Doszły mnie słuchy, że jedna ze służek naszej Pani pomogła odkryć pojawienie się atropala. Nie próżnowałaś od swego powrotu – Iealliana podniosła lekko głos. Najwyraźniej zorientowała się, że Estel jest rozkojarzona, ale taktownie nie zwróciła jej jawnie uwagi. Wystarczyło to jednak, by jej podopieczna skupiła się na zadanym pytaniu i była w stanie odpowiedzieć z sensem.
- Uważam, że powinnaś zostać wynagrodzona za swój wkład w bezpieczeństwo Arvandoru. Wszak twój śmiertelny czas jeszcze się nie skończył i pomoc Wspaniałemu Gonowi nie leży pośród twych obowiązków.
Aedd'aine nie liczyła na nagrody, ale i skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie zainteresowały jej słowa Silvermoon. Ciekawość trzymała jednak na wodzy, wiedząc, że zadawanie zbędnych pytań byłoby widziane jako nieprzystające do jej statusu. Jej rasa była silnie przywiązana do formalnej etykiety, nawet jeśli podróże po planach mogły zmienić zwyczaje samej kapłanki.
Wkrótce do eladrinek dołączyło także parę elfek, jak się zaraz okazało, w celu wzniesienia wspólnych modłów. Estel była w równym stopniu ich uczestniczką, jak ich intencją. Po kilkunastu minutach poczuła, jak obejmuje ją przyjemne ciepło, jakby Angharradh przytuliła ją do swej piersi. Już dawno nie czuła takiego spokoju i pewności siebie, jak w tej chwili. Troski i wątpliwości uleciały z niej jak zły sen. Była tylko obecność bogini i jej łaska. Przeorysza miała jednak dla niej jeszcze jedną niespodziankę. Zaczęła śpiewać, czystym, silnym głosem, tak pięknie, że żadna z pomniejszych kapłanek nie śmiała się przyłączyć. Pieśń doczekała się odpowiedzi, gdy nad ołtarzem zmaterializowała się skrzydlata postać anioła.



2

Srebrzysta istota zdawała się być bardziej światłem, niż czymś materialnym. Jakby złota zbroja trzymała w miejscu promienie wschodzącego słońca i nadawała im humanoidalną formę. Twarz istoty wyrażała spokój, a jej skrzydła uderzały leniwie, raz za razem, o wiele za wolno by móc utrzymać ją w powietrzu, choć anioł nic sobie z tego faktu nie robił unosząc się nad ziemią.
- Skoro czeka cię niebezpieczeństwo dziecko, niechaj on będzie twoim stróżem – powiedziała Ieallian do oniemiałej Estel. -Wierniejszego i lojalniejszego ze świecą szukać. Będzie cię chronić, jak długo chcesz, ale nie opuści Arvandoru – nie trzeba też było dodawać, że nie zrobi niczego, co stałoby w sprzeczności z wolą Angharradh, ale przecież i Estel by czegoś takiego nie zrobiła... raczej.



Poszukiwania sposobów na wypełnienie zlecenia zajęło trójce towarzyszy więcej niż dość czasu, aby ruesti stoczyli swą bitwę z atropalem, a ci którzy ją przetrwali mogli przedstawić swoją wersję. Na Księżycową Wyspę wyruszyło ponad stu świętych: wojowników, czarodziejów i kapłanów, którym towarzyszyły tuziny aniołów. O większości ruesti biorących udział w walce było głośno za ich życia. Jedni wsławili się bitwami, inni wiarą, jeszcze inni brawurą i żądzą przygody. Żaden z nich nie był pośledni w swoim fachu. A mimo to z bitwy wróciło jedynie czterdziestu trzech. Plotki, jakie błyskawicznie rozprzestrzeniły się po planie twierdziły, że wynaturzenie zostało zniszczone, ale zdążyło stworzyć wielki oddział nieumarłych, który to zebrał tak liczne żniwo wśród bohaterskich fey.



3

Atmosfera w Faen Verdaya była ambiwalentna. Z jednej strony ruesti odczuwali radość i dumę ze zwycięstwa, z drugiej opłakiwano śmierć przyjaciół. Część z nich z pewnością się odrodzi, by dalej stać na straży raju stworzonego przez Dwór Seldarine, lecz dla wielu bitwa z atropalem okaże się ostatnią, a ich dusze przepadną w niebycie.
Garion, Dotian i Estel mogli oglądać tę huśtawkę nastrojów kierując się do gospody, gdzie mieli omówić owoce swych prywatnych poszukiwań. Czarodziej układał po raz enty w swej pamięci opracowane taktyki walki, słowa odnalezionego rytuału i informacje o mchu, wojownik niepewnie ściskał tubę wskazującą przejście do Miasta Drzwi, mając nadzieję, że wspólnie z towarzyszami uda mu się odgadnąć jakież to miasto pokazuje zdobyty plan, kapłanka szła pewnie ulicami, nie zważając na spojrzenia mieszkańców zainteresowanych któż to jest tak ważny, aby towarzyszył mu na każdym kroku anioł. Wszyscy oni czuli ekscytację myśląc o zbliżającym się starciu z Mchem Niepamięci, krew pulsowała im raźno w żyłach (no, przynajmniej u tych, którzy posiadali żyły). Aura Arvandoru zaczynała powoli odciskać swe piętno na śmiertelnikach, odzierając ich z cywilizowanej otoczki i wyciągając na zewnątrz bardziej pierwotne instynkty.


_________________________________________
1 - plan miasta pochodzi z podręcznika „City State of the Invincible Overlord„
2 - grafika z podręcznika Monster Manual, 4 ed.
3 - grafika koncepcyjna z gry Guild Wars 2
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:39.
Zapatashura jest offline  
Stary 31-08-2014, 00:02   #107
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
PRACA WSPÓLNA



Estel pewnym krokiem weszła do gospody i uśmiechnęła się na widok towarzyszy.
- Psionika nie znalazłam ale sądzę, że mamy znacznie lepsze wsparcie. - Siadając przy stole wskazała na unoszącą się za nią istotę.
- Może, a co potrafi, ma jakieś wspomnienia, które mogłyby posłużyć jako przynęta? Jeśli Mech będzie w stanie częściowo skopiować jego odpowiednik, to go stworzy i wystawi przeciwko nam, a wtedy mamy kłopoty. Mech można podzielić na kilka różnych typów. - Garion zaczął przekazywać wszystko, co dowiedział się na temat psionicznej rośliny w bibliotece. - Tak więc proponuję ataki z daleka, jak najmocniej skoncentrowane na mistrzu, najlepiej lodowe, żeby nie wypalić go i zostawić jakieś truchło, lub schwytać częściowo żywego. Jeśli będziemy wypalać, to będzie próbował odrosnąć fragmentami rodzajem swojego uzupełnienia. Znalazłem rytuał, który pozwoliłby zakląć wspomnienia w przedmiot, chociaż będzie to drogie, około tysiąca sztuk złota za każdy. Do tego mamy zdaje się dwie mikstury ochrony przed atakami psionicznymi. Pamiętajcie, mech jest w stanie sie praktycznie bez ustanku regenerować w tej czy innej formie. - Zakończył ponuro swój przekaz.
- Ze mną jest tak, że mam mapę z portalem oraz ogólnie, co potrzeba, ale wziąłem na kredyt. Macie, może wy będziecie wiedzieli, gdzie to oraz co to. Przy okazji, ceną było troszeczkę mchu, które mam dać do sklepu po wykonanej misji. Ot tyle - rozłożył przed nimi mapę Dotian zastanawiając się nad cała wyprawą.
 
Kelly jest offline  
Stary 03-09-2014, 00:51   #108
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca wspólna

Garion przyjrzał się uważnie rozłożonemu pergaminowi, lecz zrobił to bardziej z nawyku niż wierząc, że coś rozpozna. Ostatecznie Arvandor nie był mu dobrze znany. Estel z drugiej strony... układ budynków i nazwy uliczek wydały jej się znajome. To musiało być Starhallow, największe miasto na Zielonych Wyspach.
- To chyba w Starhallow, na Zielonych Wyspach - kapłanka rzuciła od niechcenia z lekko zmarszczonym noskiem. - Nie wierzę… Mamy do pomocy anioła, a was to kompletnie nie obchodzi! Powiedzcie im proszę co potraficie - zwróciła się do istoty.
Słowa, które wydał z siebie anioł były same w sobie zupełnie niezrozumiałe, wypowiedziane w kompletnie obcym języku. A jednak ich treść, sens, układały się bez trudu w umysłach Gariona i Dotiana.
-Jestem tu, by bronić tej, którą zwiecie Estel Aedd'aine. Zatrzymać każde ostrze, strzałę, bądź zaklęcie, które miałoby wyrządzić jej krzywdę i zginąć za nią, jeśli taka nastanie konieczność.
- [i]Czy potraficie zatrzymać atak na czyjś umysł?[i] - eladrinka zapytała po chwili ciszy wywołanej wypowiedzą istoty.
-Żadna moc nie prześlizgnie się przez moją gardę - odparła bez wahania istota.
Estel uśmiechnęła się zadowolona.
- Widzicie? Czyli mogę iść przodem z moim stróżem i tak jak proponowałam na początku - odwrócić uwagę mchu.
- Doskonale, byle tylko nie wyssał z pamięci wspomnienia o tym, że ma chronić właśnie ciebie. - Lekko zważył radnosną zapowiedź odłamek. - Skoro ma ciebie chronić w ten sposób, to my z Dotianem możemy wypić po miksturze i dopiero kiedy będzie próbował cię wyssać, zaatakować. Możemy w takim razie wyruszyć jak tylko ulokuję kopię swoich wspomnień w krysztale. Na co jesteś odporny, jakich żywiołów można używać w pobliżu ciebie, by cię nie zranić? - Ostatnie pytanie skierował już bezpośrednio do anioła. Wolał nie ranić go niepotrzebnie, a zdawało się że bedzie atakował wyłącznie zaklęciami obszarowymi. Anioł wydawał się słyszeć pytanie czarodzieja, lecz milczał jak zaklęty. Dopiero eladrinka nakłoniła go do odpowiedzi.
-Moja powłoka jest inna, niż wasze śmiertelne ciało. Trudno jest mnie zranić - cóż, Garion liczył pewnie na bardziej precyzyjne informacje.


- Wobec tego dobrze - uznał Dotian, który dziwił się towarzystwu Estel, ale po prostu niczego nie rzekł. - Wiemy co robić, czyli kiedy?
- Jak tylko znajdziemy transport na wyspę i będę w stanie przelać wspomnienia, najdalej jutro jeśli się uda.- Odpowiedział wojownikowi. - Wy musicie się chyba wyspać.
- Ten rytuał służący przelaniu wspomnień do kryształu, to wszystko przechowuje? - zapytała zaciekawiona kapłanka. Podczas gdy Faeruńczyk, znacznie prostszy charakterem oraz słabszy wyobraźnią, po prostu uznał, że skoro kompani juz się sprawami za mądrymi na niego zajęli, to znaczy że trzeba im zaufać oraz, ze sprawa została ustalona. Jednak pytanie pięknej elfki sprawiło, iż ujrzał rzecz w nieco innym swietle, albo raczej w pewnej mgle. Któż wie, jak mogłoby być. Dlatego, choc planował wstać oraz, zgodnie z sugestią Odłamka, pospać troszkę, to teraz został, żeby wysłuchać jeszcze jej rozmowy z Garionem.
- Teoretycznie tak, w praktyce, nigdy go nie wypróbowałem. - Odparł odłamek, otwartość w tym wypadku wydawała mu się najlepsza.
- To ja chyba zostanę przy ręcznym spisaniu wszystkiego co najważniejsze… - zdecydowała eladrinka. - Przynajmniej będę mogła pominąć, to czego nie chcę pamiętać.
Tymczasem spoglądał na nią wojownik, dumając niepewnie nad postanowieniem Estel.
- Dobrze, pójdę odpocząć - zadecydował wstając, bowiem cóż mógł uczynić jeszcze.
Kapłanka wpatrzyła się we wstającego Dotiana jakby z namysłem ale po chwili zerknęła przez ramię na anioła i westchnęła cichutko.
- A ja spiszę wszystko co potrzeba, łącznie z rytuałami, które mogą nam pomóc. - odparła podnosząc się również.
- W takim razie ja przygotuję rytuał dla siebie, spiszę wskazówki, żeby pamiętac jak go uruchomić, przygotuję przydatne rytuały i zaklęcia, a potem poszukam transportu, myślę że tym razem znajdę go łatwiej. - Miał zamiar po prostu popytać czy ktoś będzie skłonny przewieźć na wyspę Eladrinkę z jej obstawą, w tym aniołem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 06-09-2014, 12:51   #109
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Po wymianie informacji każdy z towarzyszy rozszedł się do swoich zadań. Nie wszystkie były równie wymagające, biorąc pod uwagę, że Dotian najzwyczajniej miał zamiar odpocząć, ale ostatecznie co kto robił ze swym wolnym czasem było jego osobistą sprawą. Estel czekało sporo pisania. Na pierwszy ogień poszedł list, który pisało jej się jakoś tak nienaturalnie. Bo jak często jest się adresatem własnego listu?
Eladrinka przygotowała także całą masę notatek: rytuały, opisy jej ulubionych miejsc, parę wspomnień, które chciała dla siebie zachować za wszelką cenę. W końcu zasnęła nad blatem stołu z piórem w dłoni.

Tymczasem Garion zajmował się teoretyczne tym samym, czyli zachowywaniem swych wspomnień dla potomności w postaci swej własnej osoby, lecz w zdecydowanie mniej tradycyjny sposób. Tam, gdzie Aedd'aine zdała się na papier i atrament, czarodziej wybrał kryształ i magię. A nawet całkiem sporo magii. Jego rozwiązanie było znacznie droższe, ale nie było ograniczone do tego, co dało się zapisać w trakcie jednego wieczora. Kanciasty mógł swobodnie przelewać swe wspomnienia w wiążący je przedmiot – dźwięki, zapachy, wrażenia. Wszystko było takie, jak w jego umyśle. I dokładnie tak jak notatki eladrinki, tak i jego wspomnienia mogły zostać odczytane przez dowolną osobę. Co prawda tylko parę razy nim magia rytuału przestanie działać, lecz to mogło wystarczyć, by cena komponentów się zwróciła, jeśli właściciele Sensorium w Sigil zainteresowaliby się kryształem.



Światło wschodzącego słońca wybudziło Estel i Dotiana ze snu. Każde z nich bez zbędnej zwłoki przystąpiło do swych porannych rytuałów. Tyle tylko, że w przypadku Twinklestara były to rozgrzewka i ćwiczenia, a Aedd'aine naprawdę odprawiała modły i rytuały ku czci swej bogini. Garion jednak, jak każdy odłamek w Multiwersum, nie spał i gdy tylko nadszedł świt skierował raźno swe kroki do portu. Liczył na to, że łatwo będzie mu znaleźć miejsce na statku zmierzającym na Księżycową Wyspę (niewiele istot w Planach poza tanar'ri i baatezu wyprosiłoby anioła), choć kłopoty może sprawić samo znalezienie stosownego statku. Wszak za pierwszym razem trzeba było posiłkować się dobrą wolą przypadkowych rybaków. Jakież zatem było jego zdziwienie, kiedy odkrył jak wiele małych statków odbijało od portu Faen Verdaya ku wczorajszemu polu bitwy. Sam Kanciasty tego nie wiedział, ale nawet w miejscu takim jak Arvandor pobojowiska przyciągały szabrowników. Naturalnie ruesti i przybysze byli mniej zainteresowani materialnymi przedmiotami, a bardziej emocjonalnymi i magicznymi echami pozostałymi po walce, ale podstawy procederu były te same. Rzecz jasna wielu umarłych kierowało się ku wyspie by odnaleźć ciała poległych przyjaciół, albo by złożyć na miejscu modlitwy, ale ostatecznie nie robiło to Garionowi różnicy. Po prostu cieszył się, że znalezienie kapitana, dla którego błogosławiona obecność anioła była wystarczającą zapłatą za miejsce na pokładzie nie zajęła mu więcej niż pół godziny.
Gdy czarodziej wrócił do swych kompanów, ci byli już gotowi. Zjedli śniadanie, aby nie walczyć na głodniaka i szczerze mówiąc czuli jedynie podekscytowanie. Wpływ Arvandoru nie chciał pozwolić na żadne spokojne kontemplacje, czy logiczne planowanie, kiedy czekała kogoś walka. Instynkty po prostu podpowiadały, że wszystko będzie dobrze. A jeśli instynkty się akurat myliły, to trudno – już więcej tego nie zrobią. Garionowi pozostało jedynie przygotować skrzynię, w którą zaopatrzył się jeszcze w Księżycowych Wrotach i mogli ruszać.



Docierając na Księżycową Wyspę, trójka towarzyszy bez trudu mogła dostrzec kilka statków przycumowanych koło brzegu. Z jednej strony ruesti przybyli po ciała poległych w bitwie, inni chcieli tym samym poległym oddać cześć. Wśród fey znajdowały się jednak także istoty, które pierwszacy z miejsca nazwaliby złymi – te z pewnością też już ściągnęły na wyspę by żerować jak sępy na padlinie. Trio mogło jedynie mieć nadzieję, że nie natkną się na nocną wiedźmę, albo innego potwora. Nie, żeby się ich bali, ale po co marnować siły przed prawdziwym polowaniem? Ich statek przycumował nieopodal pozostałych. Wszystkie po tej samej stronie wyspy, z całą pewnością najbliżej pobojowiska. Aedd'aine, Twinklestar i Kanciasty musieli jednak udać się do środka lasu, do źródła strumyka, jak pamiętali ze słów Llariel, czyli z dala od gromadzących się ruesti. Może i dobrze? Towarzystwo anioła wzbudzało wśród umarłych fey spore zainteresowanie, które ani nie ułatwiało polowania, ani unikania kłopotów. Sam fakt, że anioł świecił się jak pochodnia i tak niweczył zasłonę ciemności, którą w przeciwnym wypadku zapewniłyby pozwalające widzieć w mroku magiczne (choć już trochę gnijące) oczy Gariona.



1

Na pierwszy rzut oka Księżycowa Wyspa się nie zmieniła. Dalej było to mroczne miejsce, usłane zeschłą ściółką, przepełnione smrodem gnijących na martwych drzewach liści. Ale atmosfera była jakaś inna... pogrzebowa? Przy ich pierwszej wizycie, trio szybko zostało zaatakowane przez miejscową faunę i florę. Tym razem nic się na nich nie rzucało. Może to przez obecność anioła, ale szczególnie Estel odczuwała, jakby mieszkańcy wyspy chcieli uszanować ofiarę, jaką złożył Wspaniały Gon w walce z atropalem. Jakikolwiek by nie był tego powód, przedzieranie się przez las szło sprawnie i bez komplikacji. Po około godzinie towarzyszom udało się odnaleźć strumyk, a od tego momentu było już z górki. Wszyscy w napięciu kierowali się do źródła, upewniając się, że mają mikstury ochronne pod ręką, dogadując ostatnie szczegóły przygotowanej taktyki, szykując zaklęcia, czy w przypadku Dotiana badając, czy ostrza gładko wychodzą z pochwy.

Estel ze swym niebiańskim strażnikiem szła z przodu, nie dziwne zatem, że ona pierwsza dostrzegła, że las zaczął się poruszać. Najpierw były to subtelne zmiany w szumie zeschłych liści, coś przemknęło w krzakach, lecz okoliczny ruch zaczynał się natężać. Nie było sensu się ukrywać, anioł nawet pomiędzy drzewami zdradzał ich pozycję z daleka. Kapłanka dała zatem swym trzymającym się na dystans towarzyszom znać, by byli gotowi. Chyba w końcu byli u kresu swoich poszukiwań. Mech okazał się dobrze ułożonym gospodarzem. Powitał swych gości bez opieszałości.



2

Wyglądało to, jakby nagle sama ziemia ożyła. Leżące liście uniosły się w górę, a zielona masa do której były przyklejone przyjmowała humanoidalne kształty. Mech odrywał się od pni, pełzł po kamieniach zbierając się w osobne formy. Jedna, druga, trzecia... a potem kolejne.


_____________________
1 - David Arkenstone, "In the Land Of Shadows"
2 - grafika pochodzi z podręcznika "Monster Manual 3", 4 ed.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:46.
Zapatashura jest offline  
Stary 15-09-2014, 19:18   #110
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
PRACA WSPÓLNA


Droga do miejsca przeznaczenia była całkiem udana, poza całą feerią istot na brzegu, kierująć sie wgłąb wyspy, rzadko napotykali cokolwiek bolesnego. Aż do samego końca. Garion odpowiedział na formację przeciwników niemalże delikatnie, lodowym uderzeniem.
Kapłanka przez mniej więcej połowę drogi snuła po cichu modlitwy, które miały ochronić resztę przed mentalnym atakiem, anioł przy jej boku dawał poczucie, iż nie musi się niczym innym przejmować. I tak gdy zostali w końcu zaatakowani bezpośrednio, rzuciła ze stoickim spokojem do świetlistej istoty.
- Osłaniaj mnie - a sama spróbowała zlokalizować miejsce, w którym znajdowało się epicentrum wydarzeń, czyli ich mech.
Zaklęcie Gariona, choć rzucone bardzo szybko, okazało się również bardzo niecelne, mijając mijając wroga o dobrą stopę. Riposta była znacznie skuteczniejsza. Mech, który pojawił się po przeciwnej stronie strumienia odpowiedział swoją własną magią pod postacią magicznych pocisków. Najprostsza bojowa inkantacja jaką znają czarodzieje całego Multiwersum nie wyrządziła ani Kanciastemu, ani Dotianowi żadnej prawdziwej szkody, raczej dała im do zrozumienia, że muszą się liczyć z atakami dystansowymi.
Pewność siebie Estel była nawet uzasadniona. Gdy tylko magiczna roślina zaczęła się do niej zbliżać, anioł zajaśniał oślepiającym blaskiem, które zmusiło wroga do zwolnienia. Mimo to, był od początku tak blisko, że zdołał sięgnąć zarówno kapłanki jak i jej stróża. Atak wymierzony w boską istotę zsunął się po prostu po magicznym pancerzu, gdy anioł bronił eladrinki przez znacznie bardziej podstępnym cięciem wymierzonym przez drugi szczep. Sama Aedd'aine rozglądając się zauważyła jakieś dwa zielone kształty, sunące tuż nad ziemią w kierunku jej towarzyszy.

Dotian wyznawał zasadę koncentracji, czyli eliminowanie wroga po kolei mając skupione siły. Dlatego licząc na to, że mech skupił się na jego kompanach po prostu nie przejmując się zaszarżował na to coś, co najszybciej mógł dosięgnąć.
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172