Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2014, 20:47   #11
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Banda żądnych zysku łowców przygód dziarsko wmaszerowała w zatęchły mrok kopalni. W grupie, uzbrojeni po zęby i pełni determinacji byli nieśmiertelni. Dziesiątka mniej lub bardziej przypadkowych kamratów reprezentowałaby poważną siłę uderzeniową i powinna czuć się bezpiecznie w jakiejś opuszczonej przez bóstwa dziurze w ziemi, jeśli człowiek zapomniałby że ich poprzednicy liczyli sobie bez mała dwudziestu chłopa, i jedną zdolną czarodziejkę. Ci, którzy wrócili, zmieściliby się w jednej bezczce po kapuście.

Nie peszyło to jednak naszych przedsiębiorczych bohaterów. Od najdurniejszego do najmądrzejszego, matematyka na której bazował cały ten biznes była prosta – pięćset ciężkich, krągłych złociszy do podziału za wykonanie zadania, i mały bonus dla każdego kto powróci. Fortuna w złocie wobec czyichkolwiek standardów, postawiona przeciwko takim trywialnościom jak ich życie i zdrowie. Niebezpieczeństwo jakie towarzyszyło poszukiwanium było dodatkową składną atrakcyjności powierzonej im misji, wszak im mniej ich powróci, tym więcej kruszcu przypadnie na łeb. Było nie było, jedyną trudnością będzie tutaj mieć pewność że przeżyje się samemu, a co do swoich umiejętności przetrwania, choćby kosztem innych, żaden z najemników nie miał wątpliwości.

Do czasu, ma się rozumieć, gdy przed oczyma stanęła im wizja zakopania żywcem pod setkami ton skały jeszcze za nim ich przygoda się na dobre zaczęła. Spłoszeni poszukiwacze zaginionej ekspedycji wystrzelili jak z armaty, zostawiając za sobą ślimaczą ścieżkę pospiesznie opróżnionych pęcherzy. Gnali prosto w żołądek ciemności, sapiąc, potykając się i chyląc czoła przed co niżej postawionymi stemplami. Radosna gonitwa w niepewnym świetle górniczej latarni zakończyła się równie gwałtownie jak się zaczęła – wypełzając z patelni, drużyna wpadła prosto w ogień zagrożenia jeszcze realniejszego niż śmierć poprzez zawalenie się szybu.

Płynne, złowrogie sylwetki zakotłowały się na ścianach i sklepieniu wokół zasapanej biegiem garstki zbrojnych. Pojedyncze ruchy, wyłapane kątem oka z otaczającej ich smolistej czerni, nie pozwalały dokładnie określić natury i liczebności komitetu powitalnego jaki sprezentowała im kopalnia. Nie było natomiast żadnych wątpliwości odnośnie zamiarów tajemniczych stworów – giętkie, oślizgłe odnóża przełamały barierę mroku i wystrzeliły w stronę zdezorientowanych poszukiwaczy przygód. Głodne ślepia błyskały ze wszystkich stron, oceniając wartości odżwycze ich następnego posiłku.

Quinn, smagnięty jedną z macek, padł na wznak i przeturlał się po zimnym, mokrym kamieniu. Lepkie krople krwi popłynęły z rozcięcia na potylicy wąskimi rzeczkami, znajdując ujście za kołnierzem koszuli łotra. Rzezimieszek oparł się plecami o ścianę i potrząsnął nieobecnie baniakiem, próbując ułożyć wirujące mu przed oczami strzępy rozgrywającej się przed nim sceny w logiczną całość. Wyłapał mętnym wzrokiem masywną sylwetkę Borysa i skoczył na równe nogi z kuszą w ręce, opierając się o towarzysza plecami i szukając godnego celu.

Grunaldowi na początku nie szło dużo lepiej. Koło głowy świsnęły mu ciśnięte przez niziołka sztylety, by zniknąć w mroku z brzdękiem stali uderzającej o kamień. Większość kompanów kowala rzuciła się na pomoc damie w opałach, zostawiając go samego z przykrym obowiązkiem wyswobodzenia się. Zęby olbrzyma odnalazły mackę i wpiły się w nią, przebijając gumowatą skórę. Czarna, cuchnąca ciecz eksplodowała w ustach Grunalda, cieknąc mu po brodzie i spływając do gardła, aż się zachłysnął. Gdzieś nad nim zraniony stwór zaskrzeczał przeraźliwie jak wielka ropucha i machnął drugą macką na oślep, owijając ją wokół nadgarstka byłego kowala. Grunald zaczynał czarno widzieć swoją sytuację i czuł jak uginają się pod nim pozbawione cennego tlenu nogi.

Wtem wszędzie dookoła eksplodowało ostre, białe światło, wyrywając obszar wokół grupy z paszczy ciemności. Czar Marcela zadziałał bez zarzutu, ale nie było czasu na składanie sobie samemu gratulacji. Mag, dosłownie rzecz biorąc, rzucił światło na ich obecną sytuację i przeciwników.


Cztery pokraczne stwory zebrały się wokół dzielnych wojaków. Karłowate, o szczupłych ciałach nie większych niż niziołki, ale nieproporcjonalnie długich kończynach, wijących się wokół pobliskich kamieni jakby były pozbawione kości. Jeden, przyczepiony nogami do sufitu, dusił Grunalda; kolejny oplótł Neth z poziomu podłoża; dwa czaiły się na ścianach po przeciwnych stronach drużyny, gotowe do ataku. Złowieszcze, czarne oczy lśniły w magicznym świetle, pokryta czerwonymi żyłkami czarna skóra wydawała się spływać przezroczystą galaretą. Wypełnione ostrymi zębami paszcze kłapały złowrogo, żądne świeżego mięsa.

Nagły napad fotonów zdezorientował stworzenia, przechylając szalę w stronę drużyny. Grunald poczuł jak żelazny uścisk wokół jego byczego karku słabnie, a czucie wraca mu do członków. Nie zastanawiając się, pociągnął potężnie. Muskuły olbrzyma napięły się i oderwały napastującego go potwora od ściany. Mężczyzna zawinął nienaturalnie lekką zdobyczą w powietrzu i pizgnął nią o kamienną podłogę. Przebiegający obok Vilgax zareagował błyskawicznie, wyskakując w powietrze z iście akrobatyczną finezją i lądując piętą okutego buciora, rozmiar jedenaście, na potylicy rozpłaszczonego stwora. Czaszka pękła z mokrym trzaskiem, bryzgając na wszystkie strony odłamkami kości i materią mózgową.

Dwa krasnoludy dopadły do Neth jednocześnie. Dziewczyna zdążyła wyswobodzić się jednak z morderczego uścisku zupełnie samodzielnie. Dźgnięty sztyletem potwór zawył i smagnął łotrzycę pokrytą zadziorami macką, zostawiając jej na plecach kilka długich, płytkich ran. Zaabsorbowany dziewczęciem napastnik dopiero w ostatniej chwili zauważył pędzących w jego stronę toporników. Brzeszczot Yorna ze świstem przeciął powietrze i rozpłatał mackę monstrum, która koziołkując poleciała w powietrze, sikając naokoło posoką. Stwór wrzasnął, ale zanim zdążył odpłacić się pięknym za nadobne, dopadła go dwuręczna siekierezada Agrada, pozbawiając go pozostałej kończyny. Dusiciel spojrzał z powątpiewaniem na kikuty swoich ramion i pisnął cicho, zwracając ku atakującym go wojownikom żałosne spojrzenie wielkich, czarnych ślepi. Cokolwiek chciał w ten sposób osiągnąć, nie przyszło im się dowiedzieć – spomiędzy krasnoludów wyskoczyła żądna krwi Neth i celnym pchnięciem nadziała klatkę piersiową potwora na swój rapier, trafiając prosto w miejsce gdzie humanoidy mają serce. Śmiertelnie ranny dusiciel wydał z siebie nieratykułowany dźwięk, zawinął swoje gibkie, okaleczone ciało wokół ostrza Neth i szczezł z drgawkach.

Trzeci stwór zaszarżował prosto na Quinna, zapewnie nie rozumiejąc zasad na jakiej działa skomplikowany ludzki wynalazek jakim była kusza. Łotr wypuścił powoli powietrze z płuc, czekając na właściwy moment. Zwolniony mechanizm kuszy szczęknął cichutko, posyłając smiercionośny bełt prosto w łeb stwora. Pocisk wleciał mu do otwartej paszczy i przeszedł na wylot, utykając w żuchwie nieszczęśnika. Stworzenie gwałtownie wyhamowało i zapłakało niewyraźnie, owijając swoje macki wokół własnej głowy i błyskawicznie uciekajać wgłąb korytarza.

Ostatni z potworów szybko policzył swoje szanse i doszedł do wniosku że czas spierdalać, ale nie zpustymi rękami. Jego puste spojrzenie powędrowało ku kulącemu się ze strachu gnomowi, oddzielonemu od reszty walczących dystansem kilku susów. Sprężynowate nogi dusiciela wystrzeliły go ku niepozornej ofiary, w jednej sekundzie niwelując dzielącą ich odległość. Danny krzyknął gdy macki sięgnęły celu, rozrywając jego ubranie i skórę. Paskudna, wyszczerzona morda stwora zawisła centymetr od jego twarzy. Gnom przymknął oczy i zmówił szybko pacierz, gotowy na spotkanie ze stwórcą.

Świadkiem scenki okazał się jednak Borys. Ponury oprych nie czuł żadnej potrzeby by pomóc bliźniemiu w tarapatach, miał jednak nieodpartą chęć zabicia czegoś. Natarł na wijących się na kamieniach walczących i celnym uderzeniem tarczy zmiótł dusiciela z gnoma. Stwór zasyczał, jego uzębione kończyny wystrzeliły w stronę brodacza, odbijając się od tarczy i zbroi wojaka. Borys ciął płasko, ale potwór był szybki – zbyt szybki. Wijąc się jak piskorz, uniknął ciosu oprycha, wskoczył mu na ramiona i wgryzł się w ramię mężczyzny, ssąc i mlaskając przy tym jak dziecię u piersi matki. Gross ryknął wściekle i wleciał z bara w pobliską belkę, jedną z wielu podtrzymujących sufit konstrukcji, chcąc zmiażdzyć napastnika między nią a sobą. Drewno pękło pod naporem jego ciała niespodziewanie łatwo, a impet posłał przytulonych do siebie walczących półtora metra do przodu. Stwór plasnął o podłoże, zawył i czmychnął poza obręb świetlnego czaru Marcela, piszcząc i jęcząc. Borys zaklął i zebrał się z podłogi, otrzepując zakurzone portki, niezadowolony z tego że nie przyszło mu wykończyć pokraki. Rzucił okiem w kierunku rozwalonej przez niego belki, nie wydawało się jednak żeby osłabiła ona konstrukcję na tyle by przypieczętować ich los. Nie, coś innego przyciągnęło jego uwagę. W połowie, belka była pęknięta jak pan bóg przykazał – złamanie było gąszczem ostrych jak igły drzazg i zmasakrowanego drewna. Druga połowa natomiast pękła gładko, równo. Borys podszedł bliżej i przejechał kciukiem po krawiędzi drewna. Nie było wątpliwości – ta konkretna belka stropowa nosiła ślady piły. Co się tutaj, do kurwy, wyprawiało?

Obolali i w części ranni, ale żywi poszukiwacze przygód powoli dochodzili do siebie. Pierwsza potyczka w kopalni zakończyła się niekwestionowanym sukcesem, którego nie mogli sobie odmówić z powodu kilku zadrapań. Dudniąca niczym tętno samej ziemi kamienista kanonada przycichła, ustępując miejsca pobitewnej ciszy. Magiczne kule Marcela migotały miarowo, oświetlając ich dalszą ścieżkę. Korytarz przed nimi rozwidlał się – obie odnogi wiodły w nieprzeniknioną ciemność.

Quinn zaklął soczyście i z bladym ryjem oparł się ścianę. Jedna z kul światła zatańczyła mu nad zakrwawionym łbem, rażąc oczy. Łotr zaczął odgoniać ją od siebie machnięciem dłoni, gdy nagle spomiędzy palców opartej o ścianę dłoni coś odbiło blask magicznej pochodni. Oprych zręcznie złapał wkurwiające światełko i przystawił je pod sam kamień, przecierając go rękawem. A potem, metaforycznie rzecz biorąc, puściły mu zwieracze.


W ścianie obok której stał znajdowała się otwarta żyła najprawdziwszego złota jakie widział w swoim smutnym, brzydkim życiu. Prosto od matki natury, lśniąca jak psu jajca, długa łokieć i gruba na trzy palce, wtulona w szary kamień od czasu stworzenia świata. Mięciutkie, przepiękne, bogatego koloru wieczornego słońca, złoto. Ktoś podszedł żeby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, zerknął mu przez ramię i też się zesrał. Zwabiona powabnym zapachem, zbiegła się reszta drużyny, zapominając na chwilę o ranach i bolączkach. Złoty blask oświetlał ich twarze i rozgrzewał ich serca.
 

Ostatnio edytowane przez K.D. : 16-01-2014 o 20:55.
K.D. jest offline  
Stary 16-01-2014, 21:58   #12
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Grunald był wielce rad, że żyje. Gówniany smak krwi maszkary zapewne będzie mu towarzyszyły przez najbliższe godziny, o ile nie dni.
To jednak nie miało znaczenia. Żył, był cały i tylko to się liczyło. W życiu smakował już gorszych rzeczy niż czarna jucha chudej poczwary.
Reszta drużyny też się miała dobrze, nie licząc kilku zadrapań i siniaków. To też uradowało Grunalda i było dobrym znakiem na przyszłość. Grupa przeszła chrzest bojowy w nowych warunkach i dała radę.
- Pierwsze koty za płoty - zawyrokował syn kowala, podnosząc z ziemi swój bojowy młot.

W pewnym momencie zauważył, że Borys przygląda się jednej z belek która w czasie bijatyki została złamana. Grunald nie należał do najbardziej bystrych ludzi na świecie, ale nawet jak na jego prosty rozum coś tu było nie tak.
- Ktoś nas tu chyba w chuj ładuje - mruknął ni to do siebie, ni to do Borysa, który stał obok niego.
Po tych słowach osiłek wstał i nie zamierzając najwyraźniej kontynuować dyskusji ruszył za resztą ekipy, która właśnie zbierała się do dalszej drogi.

Po pewnym czasie droga rozwidliła się. Nie to jednak okazało się najbardziej zwracać uwagę najemników. Quinn znalazł coś na widok czego oczy wszystkich rozbłysły żądzą zysku i chciwości. Taki widok niewielu dane było oglądać. Grunald oczyma wyobraźni widział już wszystko, co będzie mógł kupić choćby za grudkę tego cudnego widoku.
Niewiele myśląc odepchnął wszystkich prawą rękę, po czym chwycił oburącz swój ciężki młot i niewiele myślą przyłożył w ścianę z całej siły.
 

Ostatnio edytowane przez Wojan : 16-01-2014 o 22:03.
Wojan jest offline  
Stary 16-01-2014, 22:25   #13
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Mnich wyzedł ze starcia bez zadrapania. Zimnym wzrokiem popayrzył na ścierwa pokonanego plugastwa. Splunął na najbliższe ciało. Po jego minie nie widać było emocji. Tak, profesjonał. Nie po to spędził lata w klasztorze ucząc się pilnie tego, co Mistrz kazał, by dać się pokonać byle plugastwu. Spojrzał na swoją pochodnię i zdziwił się, bowiem pomimo iż brała udział w powietrznych akrobacjach Vilgaxa nie zgasła. Warto więc było wydać na nią kasę. Po walce schował sztylet do pochwy przy pasie. Westchnął w reakcji na słowa Grunalda. Jako iż wszelką broń miał już schowaną oczyścił holewy butów trąc jedną o drugą. Po krótkiej chwili był gotów do dalszej drogi. Na akcję z belką nie zwtacał uwagi, jednak otwarta żyła złota zaciekawiła go. Nie z chęci zysku ale z urody kształtów jakie przybrała. Natura potrafiła zaskakiwć pięknem. Niestety tępy osiłek zamierzał to zniszczyć.
- Nie! Nie rób tego, na bogów. Chcesz aby nam się strop na głowy zawalił? - zawołał do Grunalda, chcąc go zmityngować. Jeśli osłabił y ścianę uderzeniem strop mógł się zawalić zasypując wyjście.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline  
Stary 17-01-2014, 00:03   #14
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Zasapani, w paru przypadkach okrwawieni i solidnie obici, eksploratorzy ziemskich wnętrzności dochodzili do siebie. Jedni uwagę poświęcili łyskającej zalotnie złotości w skalnej niszy, inni podejrzanie spiłowanej belce podporowej, a inni jeszcze – w osobie Marcela – ostrożnie łypali w ciemność przed nimi.

Świetliste owale bezszelestnie spłynęły w mrok korytarzy, odsłaniając swym spacerem skalno-belkowaną nieciekawość kolejnego szybu. Co jakiś czas, na ile migające coraz dalej od oczu światło pozwalało wyśledzić, w bok odbijały wąskie, ludzkiej roboty odnogi i odgałęzienia, ale w końcu na granicy wzroku, w lewej nitce kopalni, strop poszybował w górę, a ściany rozwarły się wrzaskliwie. Korytarz przechodził w komnatę, czy lepiej byłoby rzec, oprawioną oskardami grotę, która miała imitować pełnoprawne pomieszczenie.

”Suń się chłopcze, daj wejrzeć” – zakomenderował Agrad, który zmiarkował, że nic tu po powierzchniowych ślepiach małolata. – ”Żelastwo. Leżą w kupie narzędzia, jakiś osprzęt. Rozwalone po salce w pośpiechu. Dalej ściany zawadzają, nie zobaczysz”.

”A drugi? Co z drugim?” – zagaił niepewnie Colbert, który w prawej nici szybu widział tylko segmentowaną górniczymi przodkami powtarzalność.

”Oho. Idzie kawał, kawał drogi.” – Duda wyściubił ślepia, na ile tylko potrafił. – ”Daleko hen, zwęża się. Tam chyba skończyli ryć z ciężkim sprzętem, ale i tak coś idzie dalej.”

Czarownik pokiwał głową z uznaniem i powoli, machnięciem palca, zaczął wycofywać świetliste kule z powrotem.
 
Panicz jest offline  
Stary 17-01-2014, 00:50   #15
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Komitet powitalny był naprawdę brzydki, ale też na ich szczęście niezbyt liczny. Cztery pokraki przeciwko dziesięciu najemnikom; starcie dobiegło końca tak nagle, jak się zaczęło. Niektórzy się ździebko poobijali i krwawili nieco, ale obyło się bez strat własnych.

"Dusiciele," przemknęło Marcelowi przez myśl, kiedy przestępował nad którymś zezwłokiem. Jeszcze za studenckich czasów widział rycinę takiego paskudztwa w jednej ze ksiąg, najpewniej na początku edukacji kiedy jeszcze przykładał się do zadań domowych i innych takich. W sumie jego wiedza czy jej brak nie miały teraz żadnego znaczenia, bo trzech dusicieli szpeciło kamienną podłogę, a czwarty dogorywał gdzieś w kącie.

Odkrycie pokładów złota podekscytowało co niektórych i zaraz okrążyli święcący się metal jak hieny padlinę. U młodego Colberta zwyciężył jednak pragmatyzm i uwagę skupił na obu odnogach pogrążonych w ciemności. Z marcelowymi latającymi światełkami i krasnoludzkimi ślepiami wnet wyszło na jaw, jak wyglądały ich opcje jeśli idzie o wybór drogi. Marcel przysiadł sobie oparty o kamienną ścianę i wyłowił z torby pergamin i kałamarz, w które zaopatrzył się tuż przed robotą. W świetle rzucanym przez zawieszony nad głową magiczny owal (pozostałe trzy zostały ulokowane u wylotów korytarzy) zaczął szkicować dotychczas poznany rozkład korytarzy. Kartograf był z niego marny i profesjonalistę przyprawiłby pewnie o palpitacje serca, ale prospekt bonusowych dwustu koron zachęcał do przynajmniej spróbowania.

- Kurwa mać! - Krzyknął zaskoczony Marcel, kiedy Grunald rozpoczął mało finezyjny proces wydobycia złota. - Do resztyś zgłupiał? Łysy mądrze gada, zasypiesz nas żywcem! Chcesz się bawić w górnika, tam o, na końcu lewego korytarza jest graciarnia. Pewnikiem znajdziesz w niej kilof i nie będziesz musiał napiżdżać młotem.

Marcel zrulował i obwiązał wstążką pergamin, zakręcił kałamarz i wytarł pióro. Wszystko na powrót znalazło się w jego torbie, a sam zaklinacz podniósł się i otrzepał z pyłu, którego znacznie przybyło wskutek grunaldowej zabawy w górnika.

- Na prawo nie ma co iść, tam raczej wleziemy w ślepy zaułek. - Zawyrokował Colbert, ale jakoś tak nieśmiało spoglądając na "Dudę", jakby oczekując jego opinii. - W lewo natomiast, jak już wspomniałem, jest wydrążona grota. Pełna różnej maści żelastwa. Proponuję udać się tam.

Marcel powiódł wzrokiem po współpracownikach, odsuwając się poza zasięg pryskających na wszystkie strony kawałków kamiennej ściany. Grunald serio powinien przestać napiżdżać młotem, bo to był kiepski biznesplan na ekspresowe wzbogacenie się.

Huk odbijał się echem od ścian, a kto wie co czaiło się w głębi korytarzy.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 17-01-2014 o 00:54.
Aro jest offline  
Stary 17-01-2014, 19:56   #16
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Neth była rada. Gęba jej śmiała do samej siebie gdy wycierała w szmatę ostrze swojego rapiera. Namiastkę satysfakcji z przelanej juchy przyćmił wkrótce blask inny, choć jeszcze nawet przyjemniejszy.
Korowód gapiów okrążył skalną ścianę poprzecinaną skrzącymi się żyłkami. Neth zaniemówiła. Gały jej z orbit wyszły i w gardle zaschło. Jak się na nią z boku spoglądało można się było zaniepokoić, że zaraz się udusi bo zwyczajnie zapomniała tchu zaczerpnąć.

Grunald przywalił młotem i wszyscy kolektywnie wyskoczyli z pyskówką. Łotrzyca nic nie rzekła ale tylko dlatego, że szok jej na to nie pozwalał. Miast tego podeszła do skały i osunęła się na kolana jakby się co najmniej do modłów szykowała. Wyraz jej twarzy zresztą pozostał natchniony. Takie się spotyka u tych co bogowie w nich swą łaskę tchną albo swoją wolę wyjawiają. Takoż Neth, z oczami maślanymi i wyrazem bezmyślności sięgnęła za kozik i poczęła w żyle kruszcu dłubać z największą starannością i skupieniem.

- Złotko moje ty, ale cię ten skretyniały żłób szorstko potraktował. Młotem na ciebie... Toż ty miałki jesteś, delikatny... - mówiła jakby się zwracała do żywego i całkiem bezbronnego berbecia. - Nie martw się. Neth się tobą zaopiekuje, ty mój skarbku... No już, już...

I dawaj, jak w jakim transie dalej żłobiła ostrzem w kamieniu. Kończyć nie zamierzała zbyt szybko. Rozwidlenie dróg i dalszą podróż miała w absolutnej dupie.
 
liliel jest offline  
Stary 17-01-2014, 21:15   #17
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Wbite w ścianę sztylety pomknęły w stronę niziołka zatrzymując się ledwie kilka cali przed jego wyciągniętą ręką, a następnie niczym tornado zawirowały w powietrzu i ostentacyjnie wylądowały na swoim miejscu w odsłoniętym pasie Eldona. Uwielbiał popisywać się tą sztuczką, a w szczególności w towarzystwie krasnoluda dla którego cały ten cyrk robił się to coraz bardziej irytujący.

Eldon odgarnął włosy z czoła, po czym rzekł w stronę Yorna z szerokim uśmiechem na twarzy. - Widziałeś to, krasnoludzie? Wszystkie rzuciły się do ucieczki na mój widok! - przechwalał się głośno bard podrzucając w powietrzu jeden ze swych ulubionych noży. - Marne to wyzwanie było, nawet nie zdążyłem się spocić. - krasnolud w odpowiedzi tylko burknął coś niezrozumiałego pod nosem.

···

Niziołek usiadł wygodnie na pobliskim kamieniu ze znudzeniem obserwując zmagania reszty drużyny z kawałkiem drogocennej skały. - Żałosne… - skomentował przyglądając się z troską kobiecie, która rozmawiała ze złotem. Czy oni naprawdę chcieli bawić się w górników? - Zaraz zawalą cały strop na nasze głowy. - rzekł niziołek po chwili krępującej ciszy. - A mówisz, że to ja cyrk odwalam! Chodźmy już, nim komuś stanie się tu krzywda... - Eldon chciał wstać, lecz powstrzymała go ciężka ręka krasnoluda.
 
Warlock jest offline  
Stary 17-01-2014, 21:21   #18
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Niezainteresowany znaleziskiem był krasnolud, kompletnie przecząc powszechnie znanej tezie, iż krasnoludy pragną bogactwa i złota ponad wszystko. Liczne najazdy zielonoskórych na jego rodzime strony sprawiały, że obrona punktów wydobycia była konieczna, a to dawało okazję by pozwiedzać i nadziwić się ilości surowca jaki został już wydobyty i nadal czeka spokojnie w kopalniach. Tak malutki i samotnie pozostawiony okaz nie robił na nim najmniejszego wrażenia. Jedynie parsknął na widok Grunalna przymierzającego się do zamachu młotem bojowym. Idiota – pomyślał zasłaniając powierzchnią tarczy siebie i Eldona stojącego obok przed pierwszą salwą odprysków po uderzeniu, odbiły się od metalu z brzdękiem i opadły na ziemie. Światło padające na stworzoną z małych blaszek zbroję Yorna rozpraszało się tańcząc na pobliskich ścianach w postaci niewielkich ogników.

* * *

Szarobrody pokręcił głową i wraz z niziołkiem usiedli na leżących nieopodal większych kamulcach dając odpocząć zmęczonym nogą. Parsknął po raz kolejny, tym razem z powodu łotrzycy przytulonej do ściany. Pokręcił głową.
- Masz brudne stopy Eldon – rzekł jakby z wyrzutem. Wyciągnął sporą pajdę chleba i bukłak wypełniony rumem ówcześnie zdejmując i opierając tarczę o kolana w taki sposób, aby dosłownie w chwilę mogła znaleźć się z powrotem w jego ręce.
 
Tiras Marekul jest offline  
Stary 17-01-2014, 21:30   #19
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
- Pierdzielisz jakbyś pierwszy raz niziołka na oczy widział. - odparł Eldon udając oburzonego. - Mam już dość tego siedzenia na tyłku. Chodź staruszku, zbadamy co się kryje w tunelu przed nami. - nie dawał za wygraną pomimo bycia ignorowanym.
 
Warlock jest offline  
Stary 17-01-2014, 21:32   #20
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Głupiec z młotem nie posłuchał, ale gorączka złota ogarnęła większość drużyny, a jedną osobę przyprowadziła na skraj obłędu. Obłędem bowiem nazwał zacjowanie Neth. Trzeba było temu zatadzić. Spróbował wykopać jej z dłoni sztylet, złapać ją za szmaty jak to się popularnie zwykło mawiać i bez pardonu strzelić ją w pysk. Z liścia. Nie chciał jej bowiem wybojać zębów, a jedynie przywrócić trzeźwośść myślenia. Zło jakie czychało w ciemnościach korytarzy mogło zignorować odgłosy tej krótkiej walki, lecz nie uderzenie młotem o ścianę jakie wykonał ten półgłówek. Tym hałasem powiadomił, ckolwiek się kryło w sztolniach o ich obecności. Wielka nieostrożność mogąca skutkować poważnymi konsekwencjami. Co gorsza zatrzymali się tu i zachowują jakby byli w karczmie. Nikt nie pomyślał o wystawieniu straży toteż po daniu w pysk obłąkanej złotem dziewce ruszył korytarzem w głąb kopalni trzymając pochodnię w ręku. Oddalić się chciał na odległość wzroku. Tak na wszelki wypadek. Gdy dotarł na miejsce stanął i wytężył wszystkie zmysły wypatrując niebezpieczeństwa.

Kostnica

Kostnica
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne

Ostatnio edytowane przez Gargamel : 17-01-2014 o 21:41.
Gargamel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172