|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-01-2014, 20:44 | #41 |
Reputacja: 1 | Wychodząc z kopalni minął tę dziewkę, co go w plecy postrzeliła. Będąc o krok za nią (licząc od środka kopalni) usłyszł rumor, kryki, zgiełk bitewny. Słysząc to tylko wzruszył ramionami. "Niech teraz poszukiwacze złota się wykażą co są warci, choć pewnie nie ruszą tyłków" - pomyślał sobie kontynuując swój marsz. Dotarł do schodów prowadzących na górę. Dopiero tu zdjął koszulę i zaczął ją drzeć w pasy, którymi obwiązał, osłonił zranione miejsce. Dopiero po wykonaniu tych prowizorycznych opatrunków usiadł na ziemi w pozycji medytcyjnej. Musiał, czuł, że musi oczyścić umysł z gniewu i nienawiści, bowiem te nigdy nie powinny być częścią drogi, którą kroczyć powinien mnich. Zamknął oczy i skoncentrował się. Medytował.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |
22-01-2014, 21:24 | #42 |
Reputacja: 1 | Krasnolud wzniósł oczy do sufitu i pokręcił głową. Łysy z kropkami na czole stanowił zagrożenie. No a co się robi z zagrożeniami, ano wali toporem... Przyjdzie więc czas i na to. - No i co? Skończyłaś już? – warknął na Netkę zajętą dłubaniem przy ścianie razem z wielkoludem. Nawet chyba go nie usłyszała. – Ej, mówię do ciebie! - Ty też chcesz szyp w dupsko? – dłubała dalej, a Duda znowu pokręcił głową. Skaranie boskie z tymi babami. Komnata była pierwszym celem, a nuż cosik tam znajdą. Te no... wskazówki jakieś. Instynkt jednak podpowiadał, że coś tu jest nie tak. Przeca kopalnia nie taka stara, by żelastwo walało się przeżarte tak rdzą do imentu. A te odgłosy... Mać ich gamratka... - Uwaga! - rozdarł się ale już było za późno, już kurwie syny zaczęły wyłaził spod ziemi. Błyskawicznie zawinął toporem ale nie w ciosie, no przecież nie da na zatracenie swojej Słomki, a tym bydlakom wystarczy jeno spojrzeć na dobrą stal i ta w rękach ci się w gówno obraca. Podbiegł szybko parę kroków pod ścianę i złapał kawał stempla. Nieporęczne i ciężkie jak cholera, ale drewniane... Netka miała dość duszenia i innych niespodzianek na dziś więc podała tyły i wycofała się w kierunku wejścia do komnaty, by błyskawicznym ruchem dociągnąć cięciwę do policzka i posłać raz za razem dwie strzały w najbliższego bydlaka. Agrad z niejakim zdziwieniem odkrył kątem oka, że rzeczonym bydlakiem nie był łysy z kropkami a opancerzona gąsienica. Bo łysy z kropkami zniknął gdzieś sobie. Może obraził się i poszedł w cholerę? Niewątpliwie na zdrowie mu to wyjdzie. Duda zaś ze stemplem w ręku przyskoczył do swojaka osłaniającego kurduplastego maga. Jakoś tak odruchowo wolał mieć khazada za plecami kiedy przychodziło to napieprzania. Netka i jej łuk dobry jest, ale nie ma to jak chłop z parą w łapie i znający dryg wojskowy. A na takiego mu krasnolud wyglądał. Wyczekał moment kiedy Yorn zaatakował, a przeciwnik ustawił się bokiem, po czym przyskoczył i rycząc zew bojowy wypierniczył z całej siły w tułów, tak by rozgnieść robala na miazgę. Kątem oka po ataku popatrzył na Netkę, która nakładała kolejną strzałę na cięciwę. W razie czego zamierzał galopować jej w sukurs. |
23-01-2014, 13:58 | #43 |
Reputacja: 1 | Krasnolud zachwiał się na ugryzionej nodze. Poczuł przeszywający ból w chwili, gdy kawałek jego łydki zniknął w żuwaczkach stworzenia. Małe krążki spodni od kolczugi posypały się na ziemię i zniknęły w mgnieniu oka zmieniając się w rdzawy proszek, pozostawiając po sobie niewielką dziurę w miejscu ugryzienia. Duda przybył w samą porę rąbiąc przez tułów poczwary. To dało chwilę by Yorn mógł przewiesić przez plecy tarczę i chwycić za mebel stojący obok. Stół wylądował pomiędzy dwoma krasnoludami, a robalem robić za pawęż. Yorn chwycił za boki i przywarł do stwora z impetem w niego uderzając, zapierając się o wgłębienia i leżące kamienie. - Duda! Napierdalaj! – krzyknął, nakazując doskonale znaną każdemu krasnoludowi czynność. Stwór napierał na stół, wywijał kończynami próbując trafić kryjącego się za stołem Yorna, ciągle pchającego, stawiającego opór robalowi. Krasnolud odskakiwał od stołu i doskakiwał unikając ciosów witkami i napierając na spód blatu na przemian, starając się odpychać stwora, a na nawet go przewrócić współpracując z atakującym Agradem. Małe metalowe blaszki napierśnika który w konstrukcji był dość elastyczny, szeleściły przy każdym ruchu. |
23-01-2014, 21:32 | #44 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Amatorzy... - skomentował pod nosem widząc starania krasnoludów. Niziołek wyciągnął komponenty z sakiewki i skoncentrowany zaczął melodyjnym głosem tkać kolejne zaklęcie, które przy odrobinie szczęścia mogło szybko położyć kres całej tej rozróbie. |
24-01-2014, 15:27 | #45 |
Reputacja: 1 | Quinn już uniósł kuszę, by strzelić w największego amatora siania rdzawego zniszczenia, którego pierwszą ofiarą padły dobra doczesne Grunalda, ale zmienił zamiar, gdy trzej kolejni psuje, na szczęście znacznie mniejsi, wyłonili się w pobliżu niego i Borysa. Ponownie skrył się za plecami kompana, wymierzył i strzelił tuż pod jego ramieniem w najbliższego roznosiciela rdzy. - Cofaj siem, pofoli! - rzucił, niewyraźnie z powodu bełtu trzymanego w zębach, oboma rękoma naciągając ponownie cięciwę kuszy.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
25-01-2014, 00:26 | #46 |
Reputacja: 1 | - Oczy! - wydarł się znajdujący nieopodal Neth zaklinacz. - Zamknijcie oczy! Można było pomyśleć, że chłopak oszalał. No bo jak to, walka i zamykać ślepia? Przecież to była głupota, zwłaszcza że insektowate paskudztwa napierały ze wszystkich stron. Pierwsza zrozumiała panna Maelstrom - dokładnie w tym momencie, który Marcel obrał sobie na wciśnięcie się w jej strefę osobistą. Blond chłopak nie zamierzał jednak przepraszać za nieumyślne trącenie łokciem i naruszenie niewidzialnej granicy. Z na wpół przymkniętymi oczami mruczał te magiczne formułki i kreślił w powietrzu znaki, kumulując moc. Małe iskierki zatańczyły na końcach marcelowych palców, zwiastując tęczową feerię barw.
__________________ "Information age is the modern joke." |
29-01-2014, 03:11 | #47 |
Reputacja: 1 | Sytuacja drużyny nie rysowała się w jasnych barwach. Zaatakowani przez przeważające siły rdzewiaczy najemnicy przeszli do defensywy, mając na uwadze zdrowie tak swoje jak i swojego metalowego ekwipunku. Wokół poszukiwaczy przygód zrobiło się nagle gęsto – stwory otoczyły ich tuż po tym jak znaleźli się w komnacie. Potężny atak Grunalda chybił, krzesząc chmurę iskier na wykutej z ciemnego kamienia podłodze. W tym samym czasie Borys stawał na rzęsach broniąc swoje cenne wyposażenie przed smagnięciami rdzawych czułków. Uderzenia nie były wyjątkowo mocne i drewniana tarcza bez problemu przyjmowała na siebie ich impet, ale giętkie, podobne biczom odnóża były diabelnie szybkie i atakowały z niespodziewanych kątów. Wojownik wiedział że długo tego tańca nie wytrzyma – pot płynął mu po czole i gryzł w oczy. Na szczęście flankę grupki osłaniały krasnoludy. Ów górski lud nie grzeszył co prawda nadmiarem wzrostu, słynął za to z praktycznych umysłów i pomysłowych rozwiązań problemów, czego świadkami stały się chroboczące wszędzie rdzewiacze. Dębowy stół okazał się niezłą obroną przed insektoidalnymi agresorami, zwłaszcza poparty muskułami dwóch krzepkich, ciężkozbrojnych brodaczy. Mimo to, odkryte łydki wojowników wkrótce pokryły się siateczką rdzawych nalotów – czułki najmniejszych ze stworów stworzyły pierzasty gąszcz na krawędziach improwizowanego pawęża, szukając w obleczonych w stal wojownikach łatwego kąska, powoli rozgryzając stół pracowitymi szczękami w strzępy. Quinn i Neth posyłali w przeciwników strzałę za strzałą. Lotki furkotały niebezpiecznie blisko uszu i bioder ich towarzyszy, ale na takim dystansie trafienie w któregoś zakrawałoby na umyślne działanie. Wysiłki dwójki łuczników nie przynosiły jednak spodziewanego efektu – jeden ze stworów padł co prawda, przypominając raczej jeża niż pancernika, lecz chityna większych monstrów była zbyt gruba, a one same zbyt szybkie, by im porządnie zaszkodzić. Największy ze stworów wydał z siebie ostrzegawczy skrzek, gotując się do szarży. Wyczuwając właściwy moment, Marcel zogniskował czar i komnata wnet zaiskrzyła się feerią tęczowych barw. Oślepione i zdezorientowane rdzewiacze zaczęły rzucać się i wpadać na siebie, mieląc szczękami i strzelając czułkami na oślep. Mama rdzewiacz zatoczyła się, blokując tłustym odwłokiem wejście do komnaty, stojąc między poszukiwaczami a drogą ucieczki. |
29-01-2014, 18:55 | #48 |
Reputacja: 1 | Grunald był zły, bardzo zły. Nie dość, że musiał walczyć z jakimś przerośniętym robactwem, jeszcze rozumiałby jakiegoś czerwia, czy inne oślizgłe pełzacze, ale nie te zżerające metal pluskwy. To jeszcze jego wypracowany przez lata treningu i praktyki cios chybił celu. Gdy jeden z jego kompanów rzucił zaklęciem, po którym robactwo popadło w oszołomienie i zaczęło się ze sobą zderzać, osiłek zacisnął zęby i przygotował się do kolejne brawurowej akcji. Miał nadzieję, że tym razem będzie miał więcej szczęścia. Uniósł wysoko swój ciężki młot, ale tym razem chwycił za obuch, a nie za trzonek. Zrobił kilka szybkich kroków i wyskoczył w powietrze. Chciał wylądować na największym robalu i wrazić mu trzonek młota zakończony ostrzem, prosto w głowę. Lecąc w powietrzu, Grunald wrzeszczał bojowo: - Na pohybel skurwolom!
__________________ "Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora" "Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie, a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans Ostatnio edytowane przez Wojan : 29-01-2014 o 19:03. |
29-01-2014, 22:09 | #49 |
Reputacja: 1 | Plan taktyczny Borysa okazał się - jak zawsze - świetny. Niestety - jak zawsze - nieudolność czynników zewnętrznych, w postaci kompanów Schwanza, uniemożliwiał jego pełną realizację. Ot na przykład teraz, nie chciało im się wystarczająco szybko strzelać do robactwa. Leniwe świnie! Zawsze musiał wszystko robić sam. - Quinn, spadamy stąd! - Warknął do kusznika, po czym wykorzystując chwilowe zamieszanie wśród stworów, zwyczajnie nadepnął na najmniejszego z nich, rozgniatając go na miazgę. Po tym manewrze, odwrócił do wyjścia z pomieszczenia i zobaczył, że stara matrona zagradza je własnym tyłkiem. Powiedziałby, że chuj jej w dupę, ale w tych okolicznościach mogłoby to zostać źle zrozumiane... Zamiast tego wypuścił z ręki pochodnie i zaszarżował na zagradzającego wejście stwora. Nie uderzał go jednak. Zamiast tego z histerycznym śmiechem i szaleństwem w oczach, z pełnego rozbiegu wbiegł na odwłok i wskoczył na „kark” potwora. - Wiśta! Wiśta, kurwo! Hahahahaha! - Borys trzymał „kark” stwora w żelaznym uścisku a dłoń zacisnął u podstawy jednej z wyjących się macek i „używał” jej jak lejcy. Jednocześnie zdzielił bydlaka przez łeb tarczą. I jeszcze raz dla pewności. I jeszcze raz... Co jak, co, ale podejście do zwierząt to Borys miał znakomite. Żałował teraz, że nie wyposażył się na wyprawę w ostrogi. I kapelusz. Z jakiegoś powodu, wydał mu się w tej sytuacji właściwy. Nie pomy na braki w wyposażeniu, „spiął” wierzchowca piętami, poganiając go do odsunięcia się od wejścia. - Wio!!! Wio!!! - Ostatnio edytowane przez malahaj : 29-01-2014 o 22:11. |
30-01-2014, 19:49 | #50 |
Reputacja: 1 | Stempel był do dupy. Za ciężki jak na taką imprezę. Owszem jak się zaszło od tylca robala to jebudu, po czym zostawała zielona plama i pokręcone nogi z czułkami. Ale już tak od przodu skurwle były za ruchliwe. Duda porzucił więc swoją broń i złapał razem z drugim khazadem za stół. Buciory po których kąpały rdzawniki były na szczęście skórzane, ale nie można powiedzieć żeby to nie wkurzało krasnoluda. Łypnął okiem na Yorna, a kiedy wokół uderzyła kaprawa magia i rozlazła się jak wszy po gaciach, popchnęli górną krawędź stołu szybko tak by spadła na kilku przeciwników, po czym Duda z mściwym uśmieszkiem wskoczył na blat tak by zmiażdżyć to co znalazło się pod spodem. Po chwili zaś wyłamał dwie nogi i z już poręczniejszymi pałami skoczył w wir walki. Słomka nadal bezpiecznie tkwiła przewieszona przez plecy. Widział że strzelcom idzie do dupy, doskoczył więc do Netki by ją wspomóc. Kiedy zaś zobaczył że jeden z kompanów bierze się za ujeżdżanie, wskazał go paluchem. - Ewakuacja. Nie wiadomo ile ich tam jeszcze siedzi pod ziemią! |