Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2017, 12:06   #421
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Mieszkańcy witali nowoprzybyłych. Zdecydowanie większość tutaj była przedstawicielami potomków Moradina. Było też kilku ludzi.
-Tam jest wejście do podziemnego przejścia, lecz aby się tam dostać potrzebna wam zgoda trzech oświeconych - krasnoludzkich kapłanów- wyjaśnił Gorn. Palcem wskazał strzeżoną przez parę ciężkozbrojnych brodaczy grotę nieopodal bijącego ze skał strumienia.
-Niektórzy nazywają to miejsce Szumiącą doliną. Jeśli pomiędzy wierchami nie wyje wiatr, to i tak zawsze woda wesoło dźwięczy…- zatrzymał się w końcu -Tam jest gospoda. Niech was posępne miny krasnoludów nie wystraszą. Mieszkańcy tego miejsca są przyjacielską społecznością.- wyjaśnił -Tymczasem muszę wracać na posterunek. Myślę, że poradzicie sobie dalej?- klepnął Dundeina w ramię -Powodzenia! Niech Wszechojciec nad wami czuwa- pobłogosławił ich i odszedł na wschód w kierunku strażnicy. Do zmierzchu pozostało niewiele czasu, a chłodna aura jesiennego wieczoru zachęcała by zakupy odłożyć na następny dzień i zawitać od razu do gospody.
Do zmierzchu pozostało niewiele czasu, a chłodna aura jesiennego wieczoru zachęcała by zakupy odłożyć na następny dzień i zawitać od razu do gospody

Paladynka długo nie opierała się i ostatecznie zdecydowała, że po trasie ma już ochotę tylko wygrzać się przy kominku w gospodzie, popijając coś rozgrzewającego.
- Późno już, pewnie handlarze już szykują się do zamykania swoich sklepów. Lepiej też nie zwlekać za długo z noclegiem, by pokoi starczyło dla nas - powiedziała rycerka i rozglądając się za gospodą.
-Kojące ciepło- Dundein przeczytał nazwę szynku zapisaną w mowie krasnoludów. Kompani skierowali swe kroki prosto do tego miejsca. Wielkie i masywne drzwi przypominały bardziej frontowe wejście do prawdziwej twierdzy, aniżeli gospody ale przynajmniej zapewniały poczucie bezpieczeństwa tym, którzy przebywali w środku.
Budynek sam w sobie był wielki, ale jego wnętrze dostosowane było raczej dla standardów krasnoludzkich i ludzi. Balthazaar musiał czuć się tu mocno przytłoczony i od samego progu musiał się garbić by nie uderzyć głową w piękny srebrny żyrandol. Wnętrze było bardzo przytulne i miłe dla każdego ze zmysłów. Woń świeżo przyrządzonego mięsa unosiła się w powietrzu wymieszana z zapachem pitnego miodu i gorącego piwa. Ciepło buchające z wielkiego kominka zapraszało gości bliżej, i bliżej, a niedźwiedzie skóry na posadzce wokół paleniska były miejscem, gdzie można było rozsiąść się jeszcze wygodniej niż przy ławach.

Gości było dość sporo, a większość z nich stanowiły krasnoludy. Byli tu jednak również i ludzie, choć dla Venory nie miało to większego znaczenia. Za niskim szynkwasem stał tęgi i barczysty krasnolud o wydatnym brzuchu i brodzie sięgającej pasa. Jego łysa czaszka odbijała światło świec, a przyjazny wyraz twarzy nie zniechęcał nikogo. Na ścianach znajdowały się różnorakie eksponaty, ale większość z nich stanowiły skóry zwierząt, głównie wilków. W południowym rogu biesiadnej izby, na drewnianym podeście siedział młody człowiek o czarnej czuprynie, grający na lutni wesołą melodię.
-No, chyba trudno będzie znaleźć całą, wolną ławę dla naszej piątki, ale postaram się coś załatwić!- krzyczał Dundein, by nie dać się zagłuszyć przez gwar panujący w środku.
- A ja załatwię pokoje na noc dla nas - odparła głośno Venora, tak by przynajmniej część jej towarzyszy dosłyszała.
Nie czekając na ich odpowiedź, lawirując między gośćmi czarnowłosa udała się do gospodarza tego przybytku. - Potrzebuję pokoi i jadła dla pięciu osób, w tym jedna z nich może być liczona za dwie - powiedziała paladynka do krasnoluda za ladą i skinęła głową na smoczydło, które nawet w tłumie wyraźnie był widoczny.

-Witamy nowe twarze w naszym małym królestwie!- krzyknął tubalnym tonem -Dzisiaj na kolację przygotowano rybę z rusztu, ciemny chleb oraz kozi ser. Choć nie każdy decyduje się na ser…- zrobił zbulwersowaną minę, jakby tego nie mógł zrozumieć.
-Co do pokoi, to mam trzy. Dwa jedno osobowe i jeden cztero osobowy- szybko wyjaśnił.
Venora uśmiechnęła się, bo większy pokój będzie przyjemniejszy dla smoczydła, dla którego jedynka byłaby klaustrofobiczna.
- Wezmę pokoje i pięć porcji waszej kolacji - powiedziała panna Oakenfold, bo choć sama nie musiała jeść to Balthazaar jadł za dwoje. - I dwa dzbany lepszego wina - dodała.
-Wina? Mamu brandy, mamy piwo i wódkę. Ale win to zbyt wiele nie posiadam… Mało kto tu wino spija panienko- odparł śmiejąc się gromko gospodarz. Brodacz zniknął na kuchni a Venora wejrzała przez ramię. Dundein zgodnie z obietnicą sprawił nieco więcej miejsca przy jednym ze stolików. Część krasnoludów zasiadających pobliskie stoliki spoglądała niepewnie na Balthazaara, ale o dziwo nikt nie zwracał najmniejszej uwagi na milczącą Agness.

-Proszę uprzejmie!- krasnolud zza baru wręczył pannie Oakenfold klucze do pokoi. -Może panienka usiąść. Podam kolację, gdy będzie gotowa.-
- Dziękuję - rzuciła do niego i odeszła od lady. Kiedy stanęła przy stole położyła jeden z kluczy przed Balthazaarem, a drugi przed Agness. - Macie czteroosobowy, a my dwie jedynki - wyjaśniła. - Kolację zaraz podadzą. Dundeinie dziś się hamuj z piciem, ja idę się przebrać - na koniec poklepała swój napierśnik i spojrzała na kobietę. - Choć, pomożesz mi to zdjąć powiedziała do niej i ruszyła do wynajętego pokoju. Czarna kapłanka uniosła pytająco brew. Nie wyglądała jakby szczególnie jej zależało na dobrych relacjach z Venorą, lecz ostatecznie w końcu podniosła się i ruszyła za młodszą rycerką. Wąskie schody z niskimi stopniami doprowadziły je na piętro. Korytarz skręcił w prawo za rogiem i Venora ujrzała ponumerowane drzwi.

-Czego tak właściwie ode mnie oczekujesz?...- spytała niespodziewanie eks Banenitka. Panna Oakenfold nie odpowiedziała jej od razu i najpierw odnalazła właściwe drzwi. Otworzyła je i weszła do środka, gestem ręki dała jej znać by podążyła za nią. Pokoik nie był za wielki, ale też nie sprawiał wrażenia ciasnego, choć w zbroi płytowej trochę niewygodnie było się w nim poruszać. Venora położyła torbę i tarczę na łóżku i zaczęła odpinać miecz od pasa.
- Jeśli myślisz, że mam plan, który mój bóg zdradził mi w sekrecie, to niestety ale muszę cię zawieść - odezwała się w końcu paladynka. - Mam te swoje sny, które podobnie jak i ciebie dręczą mnie od najmłodszych lat, z tą jednak różnicą, że mój dziadek znalazł sposób bym miała od nich spokój aż do tego roku. Jestem też potomkiem niebian i przeszłam ważny dla mojego zakonu rytuał. Okazuje się też, że całkiem sprawnie radzę sobie w rozwiązywaniu trudnych sytuacji... Wielu uważa mnie za tą, która powstrzyma nadejście Tiamat, którzy wierzą, że to o mnie mowa jest w przepowiedni- wyznała szczerze i spojrzała dopiero teraz na Agness. - Szczerze to oczekuję pomocy, w jakiejkolwiek formie - wzruszyła ramionami.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-11-2017, 14:03   #422
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Jak już mówiłam po naszym ostatnim pojedynku - wiem, gdzie znajduje się hełm z Bastionu Rycerza- wzruszyła ramionami.
Venora odłożyła pochwę z mieczem na łóżko i zaczęła rozsupływać naramiennik.
- Daleko to stąd jest? - zapytała wojowniczkę. - No i jeszcze sprawa kultu Bane'a... Pewnie będą chcieli się na tobie zemścić za odejście - dodała, zakładając że odejście z kultu nie kończy się na obrażonych minach rzucanych byłym członkom.
-Podejrzewam, że kiedy już mnie znajdą, spotka mnie cierpienie, którego nawet sobie nie potrafię wyobrazić…- wzięła głęboki wdech, wbijając puste spojrzenie w okno i szarzejące na zewnątrz niebo. -Daleko na południu znajduje się piękne, ciepłe Lśniące Morze. Na jego południowym brzegu jest wybrzeże Tashalar. Są tam dzikie dżungle zamieszkane przez potwory i prymitywne ludy. Właśnie tam utonął okręt Zhentarimów, gdzie ostatnio widziałam hełm- odparła.
- W takim razie dodam ten adres do mojej mapy miejsc do odwiedzenia - odparła paladynka odkładając element pancerza pod łóżko. - A w twojej sytuacji tym bardziej powinnaś zdecydować się na patronat boga, który ma zbrojne zakony, jak chodźby Tyr, Torm, czy mój Helm. Taka opieka będzie najbardziej dla ciebie wskazana - stwierdziła z powagą, ale też i troską w głosie.

Agness zaśmiała się pod nosem -Zhentowie mają swoich szpiegów wszędzie. Żaden zakon mi nie pomoże i chyba nawet cud mnie nie uratuje…- pokręciła głową.
-Potrafię walczyć. Ale wątpię żebym kiedykolwiek przyjęła dogmaty jakiegokolwiek innego boga- wzruszyła ramionami.
Venora pokręciła głową.
- Kultyści oszukali cię, wykorzystali twoje koszmary okłamując cię co do ich znaczenia. Najlepiej będzie jeśli po prostu sama poczytasz o dogmatach wymienionych przeze mnie bogów, bo kapłani czasem bywają nachalni - mrugnęła do niej. - Poza tym jeśli chodzi o Zhentharimów, to myślę, że jedziemy na jednym wozie. Sądzę, że mimo wszystko ja im zdecydowanie bardziej ponaprzykrzałam się w ostatnim czasie. Nie wiem czy wiesz, ale w Ilipur całkiem spore czystki z moimi towarzyszami przeprowadziłam - stwierdziła z rozbawieniem.

-To nie ma znaczenia, czy mnie okłamywali czy nie- odparła stanowczo, ale bez agresywnego tonu. -Ale wierzysz mi na słowo lub nie, lecz wyrządziłam w życiu tyle krzywdy i bólu, że żaden bóg nie przyjąłby mnie pod swoje skrzydła. Choćbym dekadę pokutowała- wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic. -Dobrze wiem, co zrobiłaś Zhentarimom. Gdybym teraz wróciła i tak by mnie powiesili na pierwszym, lepszym drzewie. Zawiodłam i jestem trupem. Bez znaczenia, czy teraz czy za kilka tygodni- jej wzrok spoczął na podłodze -Ale wierzę, że spotkałyśmy się nie przez przypadek. Pomogę ci jak będzie to możliwe…- zagwarantowała.
Venora w milczeniu myślała nad tym co powiedziała Agness, jednocześnie pozbywała się kolejnych elementów zbroi z siebie. Zastanawiała się czy faktycznie można dopuścić się tak strasznej zbrodni, że nawet przy szczerym żałowaniu swoich czynów można było nie zostać przyjętym przez innego boga. Ale w tym temacie chyba wyłącznie doświadczony kapłan znałby odpowiedź.
- Nie ma co się martwić na zapas - stwierdziła w końcu Venora, gdy w pełni oswobodziła się z ciężaru pancerza. - Ja wierzę, że mogę na ciebie liczyć - dodała patrząc w oczy wojowniczki. - Poproszę Lusiana by przerysował twój tatuaż na kartkę i po powrocie do Suzail zaczniemy szukać, który ród nosi taki herb. Myślę, że jeśli ktoś ma o tym wiedzę to będą to Harfiarze - po tym stwierdzeniu panna Oakenfold zastanowiła się, czy Gritta już wróciła czy jednak zdecydowała się na stałe zostać w Ilipur.

-Chcesz mnie przedstawić agentowi harfiarzy?- zaśmiała się szacując konsekwencje takiego czynu -Z resztą nie wiem czy chodzenie po Suzail będzie dobrym pomysłem. Zapewne straże mają niejeden list gończy z moim wizerunkiem…- wzruszyła ramionami.
- Nie, nie będę cię przedstawiać - pokręciła głową Venora. Oczami wyobraźni nawet widziała jak Gritta i Albrecht zareagują na wieść, że ta która porwała małych Oakenfoldów, teraz stoi u boku paladynki. - Po to będzie mi szkic, żebym ciebie nie musiała ciągać do tych, którzy mogą mieć problem z twoją osobą - wyjaśniła jej. - Gdyby nie te twoje tatuaże na twarzy to nikt by nawet na ciebie nie zwrócił uwagi i zwyczajnie byś ze mną weszła przez bramy miasta... - skrzywiła się nieco, przyglądając im. Venora złapała się rękami pod boki i wzruszyła ramionami. W porównaniu do Agness sylwetka Venory miała mniej wydatne walory kobiecości, bardziej drobna i wciąż dziewczęca, ale za to buzia paladynki była znacznie przyjemniejsza do oglądania. - No cóż tyle twojego szczęścia, że i tak całą uwagę nowo napotkanych zawsze ściąga Balthazaar - stwierdziła z rozbawieniem rycerka, lecz zaraz spoważniała. -Czy... Czy kult wie gdzie jest Wzgórze Berethina? - zapytała nagle zmieniając temat.

-Nie- odparła czarna kapłanka, kręcąc głową. -Mieli nadzieję, że w twoim domu znajdę jakieś wskazówki.- dodała chłodno.
- To dobrze - westchnęła paladynka. W tym momencie cieszyła się, że list od Morimonda był bezpieczny w jej celi w świątyni Helma. Inna sprawa, że ona sama nawet znając jego treść i tak nie wiedziała gdzie szukać. - A co twój przełożony wiedział o moim dziadku? - dopytała jeszcze z czystej ciekawości.
-Trochę informacji udało nam się zebrać. Choć większość wiedział sam. W przeszłości starli się kilkukrotnie. Twój dziad raz nawet przegrał i uratowała go boska siła…- zrobiła lekko zdumioną minę. -Ponoć sam avatar Helma zstąpił w oślepiającym blasku, w akompaniamencie anielskich trąb i nakazał mu wstać. Heh…- wzięła głęboki wdech. -Ja to byłam szczęśliwa, kiedy mój kapryśny bóg raczył mi zesłać magię kiedy była mi niezbędna…- uśmiechnęła się pod nosem. -Nie wiem czy twoje zaufanie to wyraz odwagi czy naiwności…- spojrzała Venorze głęboko w oczy.

Na twarzy paladynki pojawiło się zdumienie, kiedy Agness wspomniała o interwencji boga ratującego jej dziadka. Zupełnie jak to miało miejsce później w przypadku jego wnuczki. Venora miała zmieszaną minę. Nagle zaczęła robić sobie rachunek sumienia ile to już razy ona musiała kłopotać swego boga by ją wspomógł.
- Wierzę całym sercem, że gdy porwałaś moich bratanków to właśnie Helm sprawił, że krzywda im się nie stała i odnalazłam ich całych i zdrowych. Bo gdyby coś się im stało... - zamilkła z gniewnym wyrazem twarzy, gdy przypomniały jej się te wszystkie złe myśli jakie miała gdy szukała chłopców. W końcu jednak pokręciła głową i westchnęła przeciągle. - To Helmowi dziękuj, że jestem w stanie ci zaufać. To jego zasługa, że nie mam ku tobie uprzedzeń - odparła nie spuszczając wzroku. - Ale czy to odwaga czy naiwność? No cóż, to chyba głównie od ciebie zależy
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-11-2017, 17:31   #423
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Agness miała spokojny wyraz twarzy. Słuchała słów młodszej dziewczyny z uwagą i powagą, analizując w głowie każde słowo.
-Potrafisz poskładać w sensowną całość, to czego już się dowiedziałaś? Jaki jest w ogóle twój cel? Powstrzymać boga - demona to brzmi dość prosto, ale domyślam się, że nie o pojedynek na miecze będzie chodziło…- uniosła brew.
Venora rozsiadła się na łóżku, opierając plecami o ścianę.
- Sporo tego jest... - zaczęła. - Głównym wrogiem jest kult smoka. Oni szukają sposobu na wybudzenie Tiamat. Ich aktywność na Smoczym Wybrzeżu wzmogła się w ostatnim czasie. Doniesiono mi o stworzeniu kilku drakoliczy w tamtych rejonach... Najwidoczniej też próbowali coś zacząć w Cormyrze, ale udało mi się zabić smoczydło, które prawdopodobnie wszystkim kierowało. Poza tym pewne tajne bractwo walczące z nimi nawet chciało mnie zwerbować i w sumie to oni najwięcej mi powiedzieli o działaniach kultu. Podobno kultyści są blisko znalezienia klucza, a owe bractwo stara się dowiedzieć co, albo kto nim jest by zdobyć je przed nimi i nie dopuścić do ery smoków. - opowiedziała paladynka na tyle składnie na ile potrafiła.

- Ja właśnie wracam po tym jak pomyślnie przeszłam rytuał oczyszczenia, który przechodzą jedynie najznamienitsi rycerze mojego zakonu - dodała, ale nie było w jej słowach wywyższania się, choć odrobina dumy była wyraźna. - Więc chyba nie powinnaś się czuć źle z przegranej ze mną - lekko uśmiechnęła się. - A pomyśleć, że jeszcze na początku wiosny ukrywałam się w kaplicy na cmentarzu by mnie dwa ghule nie zjadły... - Venora sama była pod wrażeniem postępów jakich dokonała w ostatnich miesiącach.
-Wiem co nieco o ruchach kultu smoka. Cholerne sprzedawczyki bez krzty honoru… W naszych szeregach nazywa się ich smoczymi naganiaczami…- zaśmiała się lekko. -Przez ostatnie miesiące nasi ludzie… Znaczy się słudzy Bane’a…- poprawiła się szybko. -Starli się tymi gnidami kilkukrotnie w centralnej części kontynentu. Wiemy, że urośli w siłę na południu. No i wiem o przebudzeniu kilku potężnych, białych jaszczurów daleko w Górach Krańca Świata, w głębi lodowca.-
- Póki ktoś od Zhentów nie stwierdzi, że ukadanie się kultystami Tiamat to dobry pomysł to jakoś to będzie - westchnęła Venora. - Mam nadzieję, że w czasie mojej nieobecności w zakonie, moi mentorzy pomówili z założycielem bractwa walczącego z kultem. Ich wiedza i doświadczenie będzie potrzebne w walce ze smokami i ich pomiotami... - mruknęła i spojrzała na Agness.

- Opowiedz mi o tych swoich snach? Czy masz w nich wrażenie jakby były rzeczywiste niczym jawa? Ja w swoich nawet czuję zapach... Smród siarki i spalenizny... No i ostatnio zaczęłam nawet rozmawiać z tymi którzy pojawiają się w nich. Znaczy rozmawiałam bo ostatnie noce zupełnie przestały mnie nękać koszmary - na koniec miała minę mówiącą, że sama nie rozumie, dlaczego tak się stało.
-Moje sny są bardzo realistyczne. Ale odczucia nie koncentrują się na otoczeniu, czy zapachu. Ja czuję ból istot, które mnie otaczają. Nie potrafię tego opisać, ale to straszne doznanie…- miała zgorzkniałą minę.
Venora skrzywiła się i nawet nie wyobrażała sobie jak okropne to musiało być.
- To musi być okropne… Ja wyłącznie czuję własne emocje, które ma moja osoba z przyszłości... Nie myślałam, że tak będę myśleć, ani że to powiem, ale chciałabym znów je mieć, spróbować dowiedzieć się więcej... A czy twoje sny zdają się mieć jakiś logiczny ciąg wydarzeń? Moje właśnie takie są. Udało mi się dowiedzieć, że dzieją się one prawie dekadę po tym jak Tiamat powróciła. W tym ostatnim ja, ty i niebieskie smoczydło, szykowaliśmy się na spotkanie z jakimś magiem - powiedziała panna Oakenfold i wstała z łóżka. Agness pokręciła głową.
-Po prostu widzę świat po wielkiej zagładzie. Spotykam ocalałych i czuje całe to piekło, którym przesiąkli…- wzięła głęboki wdech i niespodziewanie zbliżyła się do rycerki dotykając jej policzka szczupłą dłonią.

-Jesteś taka piękna, taka młoda… Ale widzę w twoich oczach jak wiele musiałaś przejść by być tu, gdzie jesteś…- czarna kapłanka odwróciła się i podeszła do okna, skąd było widać całe osiedle krasnoludów.
Paladynka poczuła się nieswojo po tym geście, ale nie dała tego po sobie poznać. Powiodła spojrzeniem za Agness.
- Pewnie w większość z tego co przeżyłam, z kim walczyłam i jakie sojusze zawiązywałam nawet byś nie uwierzyła - stwierdziła i skrzyżowała przed sobą ręce. - Całe szczęście jestem paladynem i nie wolno mi kłamać, bo nawet moi bliscy by w to nie dali wiary
Kobieta uśmiechnęła się nieśmiało -Wierzę, wierzę... - odparła całkiem poważnie.
-Wybierasz się do snu?- spytała nieśmiało -Twój kompan, chyba za mną nie przepada…- dodała z rozbawieniem.
- Tak, trzeba się postarać, żeby przestał na ciebie warczeć. Ale nie dziw mu się, ma cholernie trudne zadanie bycia moim ochroniarzem - odpowiedziała Venora. - Tak, chyba pójdę już spać... Ale najpierw odprowadzę cię do reszty, żeby Balthazaar nie pomyślał sobie czegoś nieodpowiedniego czemu wracasz sama - uśmiechnęła się lekko i machnęła do niej ręką. - No i lepiej mi się śpi po winie - dodała i ruszyła do wyjścia z pokoju.

Venora słusznie założyła jak zachowa się smoczydło. Wpierw wyglądał na rozgniewanego, gdy pierwsza w sali pojawiła się Agness, ale widząc paladynkę od razu przybrał obojętny wyraz twarzy. Panna Oakenfold przy okazji zdała sobie sprawę, że coraz lepiej odczytuje mimikę Balthazaara.
Kobiety dosiadły się do stołu i przyłączyły do posiłku. Wina faktycznie nie było, ale zamiast niego Venora dostała całkiem dobry likier, którego jedna szklaneczka sprawiła, że zaczęło rycerce przyjemnie szumieć w głowie. Po drugiej szklance zakręciło jej się w głowie i stwierdziła, że czas najwyższy odpocząć.
Balthazaar zaśmiał się tylko mówiąc coś o słabej głowie, dopił swoje piwo i wstał od stołu oznajmując, że odprowadzi ją do pokoju. Panna Oakenfold nie miała pojęcia co było w likierze, ale czuła się, jakby po czasie uderzał do głowy ze zdwojoną siłą.
- A już chciałam powiedzieć, że jak na krasnoludzki to jest słaby - mruknęła pod nosem, gdy smoczydło prowadziło ją do pokoju. Balthazaar nic nie odpowiedział tylko wyszczerzył zęby śmiejąc się z niej.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-11-2017, 19:25   #424
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
9 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Szumiąca dolina

Nikt nigdy nie podważał pracowitości krzepkiego ludu. Brodaci rzemieślnicy tak samo w Królestwie Wielkiej Rozpadliny, jak i w każdej twierdzy Srebrnych Marchii również tutaj zakasali rękawy do ciężkiej pracy czasem nawet i jeszcze przed świtem. Venora otworzyła oczy, zbudzona dudnieniem z kuźni. Pogoda nie rozpieszczała. Niebo znów było ciemno od burzowych chmur, a wiatr kołysał okiennicami i szumiał między górskimi szczytami. Venora czuła, że czeka ją długi dzień i nie mogła sobie pozwolić nawet na odrobinę lenistwa. Trzeba było zbudzić wszystkich kompanów, zjeść śniadanie i kupić wszystko na drogę. A potem już wystarczyło tylko uzyskać zgodę od trzech krasnoludów by przejść pod górą, skąd idealnie prosta droga do stolicy Comyru.

Paladynka usiadła na łóżku i zaspanym spojrzeniem powiodła po pokoju. Wstała z pościeli nim naszła ją ochota do ponownego położenia się w niej. Półprzytomnie zaczęła ubierać się. Szczęśliwie magiczny pierścień sprawiał, że znacznie szybciej się wysypiała i gdy tylko senność z niej uleciała to poczuła się całkiem rześko. Na razie nie spoglądała w kierunku pancerza i jedynie przytroczyła do pasa Pożogę. Zarzuciła na plecy płaszcz i torbę na ramię. Rzuciła ostatnie spojrzenie na pokój i z niego wyszła. Zamknęła za sobą drzwi na klucz, a następnie przeszła do pokoju obok, który zajmowała Agness i zapukała w nie.
- Wstawaj, czas zrobić zakupy - odezwała się rycerka i nie czekając na jej odpowiedź ruszyła w głąb korytarza. Tam znajdował się pokój zajmowany przez męską część drużyny. Venora zawahała się chwilę czy konieczne jest budzenie ich, ale ostatecznie uznała, że muszą i tak zejść na śniadanie. Zapukała więc głośno w drzwi.
- Pobudka - rzuciła i złapała za klamkę.

Dundein spał na swym łóżku, zwinięty w koc. Lusiana, pod kocem nawet nie było widać, przez smukłe i filigramowe kształty, a Balthazaar siedział na ziemi, opierając się plecami o ścianę. Jego gadzie oko spojrzało w kierunku Venory -No proszę. Mamy tu porannego ptaszka…- skomentował ukazując swoje żółte i wielkie zębiska w imitacji uśmiechu.
-Zaraz dołączymy na dole- oznajmił i potrząsnął łóżkiem Dundeina.
Venora zmrużyła oczy w pytającym tonie.
- Ty spałeś? Na podłodze, a nie w łóżku? - zapytała smoczydło, unosząc brwi.
-Nie…- odparł lekko zmieszany jej dociekliwym pytaniem. Był świadom, że jeśli jego towarzyszka chciała poznać prawdę, potrafiła go dręczyć tak długo aż w końcu jej powie lub mocno się zirytuje.
-Słyszysz kurduplu?!- warknął w stronę śpiącego Lusiana -Ruszaj dupę!-
- Spałeś choć trochę czy całą noc tak siedziałeś? - dopytywała dalej Venora, przyglądając się mu wnikliwie spojrzeniem błękitnych oczu.

-Czemu miałbym niby nie spać? Wypiłem wczoraj więcej tego cholernego, ciemnego piwska niż ty na oczy widziałaś…- pokręcił głową i ruszył w kierunku wyjścia z izby na korytarz ciągle przy tym pochylając głowę, by nie uderzyć w sufit.
Venora przewróciła oczami i ruszyła za smoczydłem.
- Jak ci jedno łóżko było za mało to trzeba było złączyć z tym drugim, a nie spać na deskach - powiedziała do pleców Balthazaara, gdy schodzili po schodach do sali jadalnej.
-Przecież mówię, że spałem normalnie…- burknął i zamilknął, gdy w biesiadnej izbie ujrzał czekającą na nich Agness. -Świetny początek dnia…- skomentował.
- Będziesz się musiał przyzwyczaić do niej, bo trochę czasu z nami spędzi - odparła mu panna Oakenfold. - Masz zapotrzebowanie na jakiś sprzęt? - zapytała zmieniając temat na dużo przyjemniejszy. - Bo skoro jesteśmy u krasnoludów to warto zaopatrzyć się w dobry ekwipunek w ich sklepach
-Znajdę coś dla siebie, nie martw się- odparł siadając na drugim końcu stołu, z dala od czarnej kapłanki. Agness powitała Venorę skinieniem głowy i bladym uśmiechem.
-A gdzie reszta twojej kompanii?- zagadała.
- Już wstają - odparła Venora uśmiechając się do niej przyjaźnie. - Na razie nie ma dla nich pośpiechu, najpierw i tak musimy kupić dla ciebie zbroję, a ja muszę uzupełnić zapasy mikstur - wspominając o nich skrzywiła się, bo wciąż miała w ustach niesmak jak dwa dni temu piła jedną po drugiej.

Śniadanie zjedli w milczeniu, podczas którego Balthazaar i Agness usilnie nie spogladali w swoich kierunkach, skupiając się na jedzeniu. Venora nikogo nie zamierzała zmuszać do lubienia się, więc zwyczajnie ignorowała ich zachowanie. Paladynka głodna nie była i czekając aż wojowniczka skończy posiłek, wypiła jedynie kubek zaparzonych ziół, które ponoć miały sprawić, że przestanie ją boleć głowa.
Gdy talerze zostały opróżnione kobiety od razu udały się do wyjścia z karczmy. Jeszcze nim wyszły na zewnątrz, paladynka dostrzegła jak w sali pojawił się Dundein i Lusian, którzy zasiedli obok smoczydła.

~***~

-To od którego miejsca zaczynamy? Idziemy po prostu do kuźni?- Agness spojrzała kątem oka na Venorę.
-Tak, chodźmy od razu do płatnerza. Zawsze będzie miał czas, żeby wprowadzić drobne poprawki - zgodziła się paladynka rozglądając za kimś kto mógłby im wskazać drogę w odpowiednie miejsce. Na szczęście nie musiała długo szukać, ani nawet pytać. Szyld i rytmiczne dudnienie młota z łatwością doprowadziło Venorę na miejsce. Był to niski, kamienny budynek przeznaczony dla typowego krasnoluda. Brodacz nie zauważył dwóch obserwatorek stojących w progu jego kuźni, gdy akurat nogą tłoczył powietrze do pieca.
Krasnolud miał szerokie barki i wielkie przedramiona. Jego łysiejąca czaszka odbijała jaskrawe płomienie i rozżarzony kawał stali.
-W czym mogę pomóc?!- spytał przyglądając się czerwonemu kawałkowi metalu.


Było tu przyjemnie ciepło i można było się ogrzać po krótkim spacerze po nieprzyjemnym chłodzie jaki panował na zewnątrz. Venora wyprostowała się i mogła puścić poły płaszcza którym szczelnie była opatulona.
- Potrzebuję pancerza, dokładnie to pełnej zbroi płytowej dla mojej towarzyszki - powiedziała rycerka rozglądając się po pracowni, by na koniec skinąć głową na stojącą za jej plecami Agness.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-12-2017, 10:14   #425
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kowal odwrócił się, wycierając pot z czoła. Brodacz uważnie przyjrzał się Agness, mierząc ją od stóp do głów.
-Złota macie dużo?- spytał bez ogródek.
- Płacę złotem i klejnotami. Zależy nam też na czasie - odparła paladynka.
-Mam tu zbroję na wąskiego chłopca… Ale też i na białogłową się nada…- odparł krasnolud. Kowal odłożył ostrze gotowe do kucia i przeszedł drzwiami do chłodnej komnaty na tyłach domu. W ciemnym magazynku znajdowało się trochę skrzyń, oraz wiele eksponatów broni i pancerzy. Krasnolud chwilę przyglądał się skrzyniom, po czym wybrał właściwą i otworzył. W jego dłoniach znalazł się piękny i ciemny napierśnik, nieco podobny do tego, który Agness miała do wczoraj.
-To adamantytowe cacko. Jest lekkie i nie krępuje ruchów jak stal. Mój przyjaciel zaklął w nim runę odporności na kwas. Jeśli spotkacie na swej drodze czarnego smoka, to będzie mógł was cmoknąć… Albo zmiażdżyć ogonem…- wzruszył ramionami. -Ale na pewno nie zaszkodzi wam strumieniem swojej śliny!- zauważył.

-Tyle, że jest wart jakieś dwanaście tysięcy złotych monet.- dodał i uniósł by w bladym świetle z kuźni pokazać kobietom zbroję.
Panna Oakenfold uważnie przyglądała się zbroi, ale poważnie zastanawiała się nad jej zakupem. Naprawdę dużo złota ona kosztowała. Pomijając kolor, który zupełnie nie był w stylu rycerza Helma, który powinien nosić się w jasnych i błyszczących zbrojach, to trochę słyszała o właściwościach materiału, z którego był ten pancerz wykonany. Pomyślała czy było ją stać na zakup tego.
- Na czarne smoki najlepsze są zwoje dezintegracji - stwierdziła czarnowłosa z tajemniczym uśmiechem. - I to jest jedyne co z płytówek masz w naszym rozmiarze? - dopytała.
-Mam jeszcze krytą zbroję z mithrilu. Nikt jej magią nie nasycił, ale możesz pomówić z runotwórcą. Być może będzie w stanie spełnić twoje życzenie.- zaproponował.
Pladynka pokręciła głową.
- Nie, w grę wchodzą wyłącznie pełne płytowe - stwierdziła. - Muszę się zastanowić, wrócimy tu później. Do zobaczenia - skinęła głową na Agness i zamyślona ruszyła do wyjścia.

Krasnolud zrobił naburmuszoną minę, ale odpowiedział skinieniem głowy. Kiedy opuściły kuźnię kobiety poczuły na twarzach zimny i wilgotny wiatr zwiastujący zbliżającą się burzę.
-Mam przy sobie kilka złotych błyskotek, ale nie stać mnie na tak drogą zbroję…- Agness zdawała się pogodzić z tą sytuacją.
Venora cały czas myślami krążyła przy tej zbroi. Mogła ją przecież zakupić dla siebie, a towarzyszce dać elfi pancerz. Problem był jednak taki, że niestety ale panna Oakenfold była przywiązana emocjonalnie do swojej zbroi i myśląc o wymienieniu jej na inną miała irracjonalne odczucie jakby miała zdradzić swojego towarzysza. Nawet zaczynała sobie tłumaczyć, że czarna zbroja może kojarzyć się z czymś złym, a poza tym elfi pancerz stał się już integralną częścią jej wizerunku. Za to adamantytowa zbroja pasowałaby idealnie na Agness, tylko ta cena... Aż tyle złota i klejnotów nie miała w posiadaniu.
Panna Oakenfold dostrzegła nieopodal skrzynię i podeszła do niej. Położyła na niej torbę i zaczęła przeglądać jej zawartość. Z obrzydzeniem na twarzy przesunęła w niej przeklęty przedmiot Malara i wzięła do ręki mały młot, przyjrzała mu i zastanowiła się nad jego wartością. Spojrzała w końcu na towarzyszkę.
- Musimy się jeszcze przejść do innych kuźni. Jeśli nic innego nie będzie to... Wrócimy po tą czarną - stwierdziła i schowała magiczny młot do torby.

Na szczęście dla kobiet w enklawie krasnoludów nie brakowało miejsc, w których można było wydać spore ilości złota na porządnie wykonany sprzęt. Po odwiedzeniu kilku kolejnych pracowni miały ostatecznie w czym wybierać, bo znalazły się w sumie jeszcze cztery pancerze, które pasowałyby na Agness. Mając pełen obraz oferowanego asortymentu znów znalazły się na wietrznym placu i panna Oakenfold zdecydowała, że chwilowo zajmą się szukaniem pozostałych punktów z listy zakupów. Na szczęście nie samymi kuźniami to miasteczko stało, dlatego nie szukały długo sklepu z bogatym asortymentem mikstur oraz magicznych przedmiotów. Panna Oakenfold dokładnie wypytała niziołka będącego właścicielem tego sklepiku o działanie posiadanych przez niego eliksirów nie mogąc się zdecydować, które i w jakich ilościach zakupić, czym doprowadzała do irytacji nie tylko Agness, ale też sprzedawcę. Ostatecznie jednak sterta złotych monet i kilka drogich kamieni zadowoliło niziołka na tyle, że nawet życzył im wszystkiego najlepszego, gdy te wychodziły z jego sklepu.
Paladynka dłonią przytrzymała poły swojego płaszcza, by nie pozwolić, aby zimny wiatr wniknął pod jej ubranie.
- Weźmiemy tą magiczną - powiedziała Venora uznając, że zakup czarnej zbroi po pierwsze jest zbyt kosztowny, a poza tym kolor nie był odpowiedni. Agness spojrzała na czarnowłosą i chyba się ucieszyła, że Venora w końcu podjęła decyzję. Kobiety wróciły do właściwej kuźni i Venora z promiennym uśmiechem nakazała Agness przymierzyć zbroję zanim wyłoży monety na stół.

~***~

Tego dnia Venora dokonała wielu owocnych transakcji. Pancerz dla Agness był inwestycją na przyszłość i jednocześnie dowodem zaufania służki Helma w stosunku do czarnej kapłanki. Panna Oakenfold skreśliła grubą linią przeszłość nowej towarzyszki i przyjęła ją do swej grupy z otwartymi ramionami. Dundein i Lusian nie komentowali tego wyboru, ufając rozsądkowi paladynki. Smoczydło natomiast nie zostawiało suchej nitki na Agness, ale eks Banenitka zdawała się traktować to jak powietrze.
Los chciał, że długo nie musiały czekać na reakcję smoczydła, gdy wyłoniło się z wnętrza magazynku. Niemal bezdźwięczna kolczuga, przysłonięta była szatami oraz nową peleryną. Balthazaar sprawił sobie również i tarczę, choć przypadkowo jej front zdobił symbol stalowej rękawicy. Zakrzywiony miecz z pochwą zawisnął za pasem, by jeszcze łatwiej się go dobywało. Skórzane karwasze i nagolenniki dopełniały nowego wizerunku smoczydła.
-Widzę, że udało się wydać górę złota…- rzucił chłodne spojrzenie na nowy pancerz Agness.
-Znakomity, co?- odparła kąśliwie czarna kapłanka.
-No, teraz jeszcze musisz coś z pomalowanym ryjem zrobić…- syknął i minął kobiety kierując się w kierunku karczmy.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 02-12-2017 o 10:20.
Nefarius jest offline  
Stary 03-12-2017, 00:12   #426
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka powiodła wzrokiem za smoczydłem. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie i do końca nie była pewna czy aby symbol Torma, boga paladyna, był tylko przypadkowo na tarczy Balthazaara. Prawda przecież była taka, że choć tyle już z nią czasu spędził to nadal prawie nic o nim nie wiedziała.
- Może trochę i jest zbyt bezpośredni, ale ma rację, że trzeba by znaleźć sposób na usunięcie tych tatuaży z twarzy - stwierdziła Venora, ale nie wyglądała jakby miała zamiar zmusić towarzyszkę choćby do szorowania twarzy ostrą szczotką z mydłem. - Ale mniejsza o to. W tobołkach mam dla ciebie tarczę, więc wygląda na to, że jesteś już wyekwipowana - powiedziała i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
-Usunięcie tatuażu z twarzy?- zapytała z powagą, po czym skwitowała to śmiechem -Chyba łatwiej będzie jeśli zainwestuję w jakąś magiczną błyskotkę, zmieniającą wygląd- potrząsnęła ramionami.
-Wracam do gospody- przerwał im Balthazaar -Dundein rozmawiał z jednym z kapłanów. Mamy jego zgodę na wejście do podziemi. Trzeba nam zgody jeszcze dwójki- oznajmił.

- To świetna wiadomość - ucieszyła się panna Oakenfold. Zakupy wprowadziły ją w bardzo dobry nastrój i kolejne dobre informacje jeszcze bardziej ją cieszyły. Paladynka spojrzała na wojowniczkę. - Wróć do karczmy i odpocznij - a następnie skierowała wzrok na smoczydło. - Chodź ze mną, pomówimy z pozostałymi kapłanami
Balthazaar spojrzał wymownie na Agness i znów na Venorę.
-Po co? Przecież masz towarzystwo…- odparł szorstko.
Panna Oakenfold zrobiła zdumioną minę na jego zachowanie, ale szybko się opanowała.
- Chodź i nie marudź - powiedziała patrząc na niego wyczekująco. -Bo jeszcze uznam, że jesteś zazdrosny Smoczydło buchnęło parą z nozdrzy i przeciągle zamruczało.
-Gdzie konkretnie chcesz się udać?- zagaiła Agness by zmniejszyć nieco napięcie.
- Dundein wczoraj opowiadał o tych kapłanach, skoro Balthazaarowi powiedział, że jednego już przekonał to wystarczy, że pójdziemy do pozostałych - wzruszyła ramionami Venora. - Jeśli chcesz to możesz iść z nami - dodała do wojowniczki i od razu spojrzała na smoczydło gromiąc je wzrokiem, by powstrzymało się od zgryźliwego komentarza.

-Prowadź zatem- odparł krótko jaszczur, poprawiając sznur służący za pas.
Paladynka chciała jeszcze coś powiedzieć, ale widząc, że smoczydło nie stawia już oporu, Venora odwróciła się na pięcie i ruszyła przodem kierując się do kaplicy jednego z trzech kapłanów.
Szukać długo nie musieli. Jedna z największych kaplic w Szumiącej Dolinie była uświęcona Berronar Czyste Srebro. Na kamiennym łuku, nad wejściem do kaplicy znajdowały się wyryte dwa okręgi, pomalowane na srebrny kolor, by zbliżyć je do oryginalnego wizerunku symbolu bogini. W środku panował zaduch kadzideł, a przed drewnianym posągiem Wielebnej Matki klęczał ciężkozbrojny krasnolud. Srebrna kolczuga była bardzo zadbana i dobrze wyczyszczona, a złote elementy na napierśniku dodawały brodaczowi powagi i dostojności. Gdy tylko usłyszał kroki w progu kaplicy, od razu się podniósł i odwrócił w kierunku gości. Zdziwiła go wizyta ludzi i smoczydła, ale pewnie nie takie rzeczy już widział. Ruda broda kapłana, spleciona w warkocz zafalowała w przeciągu.


-Jestem Dennir syn Klefira duchowny i opiekun kaplicy Berronar Czyste Srebro. Jak mogę wam służyć?- spytał.
Panna Oakenfold przeszła przodem, zbliżając się do kapłana. Pokłoniła się przed nim z szacunkiem.
- Jestem lady Venora Oakenfold, paladyn zakonu Helma w Suzail, a to moi towarzysze. Chcielibyśmy prosić o zgodę na przekroczenie gór waszym podziemnym przejściem - powiedziała od razu przechodząc do sedna.
-Wielu tego pragnie. Dlaczego powinienem się na to zgodzić?- spytał neutralnym tonem.
Venora tak po prawdzie nie była przygotowana na argumentowanie powodu, dla którego wybrali tą trasę. Żałowała trochę, że nie zabrała ze sobą kapłana Moradina.
- Potrzebujemy jak najszybciej wrócić do stolicy Cormyru, bo muszę zdać raport moim przełożonym. Mój przyjaciel Dundein, kapłan Moradina, wspomniał, że tą drogą możemy zaoszczędzić kilka dni podróży. Ja i moi towarzysze potrafimy o siebie zadbać, co więcej nie tak dawno temu przyczyniliśmy się do zniszczenia zła jakie opanowało trasę do Grzmiącego Przesmyku. Liga Nekromantów i wspierające ich wampiry została przez nas wytrzebieni. Mamy więc swój wkład w chronienie tych okolic - powiedziała.

-Rozumiem. Twoje cele są szlachetne, a dokonania godne uznania. Masz zatem błogosławieństwo Berronar oraz pozwolenie Dennira- odparł zwięźle i bez ogródek.
Paladynka była gotowa kontynuować rozmowę, bo nie spodziewała się, że tak szybko i “łatwo” otrzyma zgodę od krasnoluda. Westchnęła ucieszona.
- Bardzo dziękuję - uśmiechnęła się szeroko Venora. Sięgnęła zaraz do sakiewki i wyciągnęła klejnot wart sto złotych monet, przekazując kapłanowi. - Chciałam złożyć ofiarę dla twojej bogini - powiedziała.
-Jestem wdzięczny za twoją ofiarę- odparł krasnolud pokłaniając się Venorze.
-Powinniśmy ruszać dalej…- Balthazaar syknął rycerce na ucho ponaglając ją do dalszej drogi.
Venora spojrzała na smoczydło i pokiwała głową.
- Życzę pomyślności - powiedziała i pokłoniła się z szacunkiem. Jaszczur słusznie prawił, że byli w pośpiechu, więc nie zwlekając więcej machnęła ręką na swoich towarzyszy i ruszyła do wyjścia. Po raz kolejny znaleźli się na placu smaganym zimnym wiatrem.
- Wygląda na to, że mamy już tylko jednego kapłana do przekonania - powiedziała paladynka, rozglądając się po budynkach. - Pamiętasz, który to był? - zapytała Balthazaara.

-Widziałem małą kaplicę Abbathora oraz świątynię Clangeddina, u podnóża gór- odrzekł jaszczur.
- To chodźmy wpierw do Abbathora - stwierdziła Venora, kierując wzrok we wskazanym kierunku. - Cieszy mnie, że zdecydowałeś się na lepszy pancerz - dodała, rzucając w kierunku smoczydła krótkie spojrzenie i ruszyła w drogę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 03-12-2017, 12:36   #427
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kaplica Abbathora była bardzo skromna wbrew pozorom. Na przeciwko wejścia, pod ścianą znajdował się kamienny pomnik wielkiego diamentu, a w pobliżu kręcił się stary krasnolud o siwej brodzie, sięgającej kolan. Zgarbiony starzec nie miał nawet pancerza na sobie. Pomarszczona twarz nie robiła dobrego wrażenia, a Venora miała wrażenie, że to będzie ciężka rozmowa. W końcu miała mieć do czynienia ze sługą krasnoludzkiego boga chciwości i skąpstwa.
-Goście! Oh witajcie, najznamienitsi! Niech was bogowie błogosławią! Co was sprowadza? Co was sprowadza do skromnego sługi Abbathora?- pokłonił się wyjątkowo nisko jak na swoje warunki fizyczne.
Rycerka starała się nie dać po sobie znać, że jest zaskoczona aparycją kapłana i w milczeni poczekała aż ten się wyprostuje. Venora w przeciwieństwie do swoich towarzyszy nie miała na sobie zbroi, będąc ubraną jedynie w codzienne szaty, dodatkowo okryte ciepłym i długim płaszczem. Postronna osoba mogłaby posądzić, że jest ona jakąś handlarką, która w obstawie górujących nad jej sylwetką i groźnie wyglądających wojowników, przybyła do enklawy robić interesy.

- Witaj - w końcu paladynka skinęła głową w geście powitania. - Jestem lady Venora Oakenfold, rycerz zakonu Helma w Suzail - przedstawiła się. - Chciałam prosić o twoją zgodę, której to potrzebujemy by przepuszczono nas przez strzeżone przez wasz lud przejście pod górami - wyjaśniła na prędce powód dla którego zajmuje mu czas.
-Oh tak! Przejście pod górą! Te przeklęte zasady!- naburmuszył się, wyliczając na palcach. -Trzeba chodzić, dopytywać się, prosić inne krasnoludy… Ale nie tu, o nie! Ja cenię twój czas lady Venario… Zgadzam się na wasze przejście. Zgadzam się, albowiem wspaniałomyślny ze mnie mąż. Jedynym warunkiem jaki zmuszony jestem postawić to skromna zapomoga dla kleru Abbathora w wysokości tysiąca złotych monet.- rozłożył ręce w geście bezradności -Czasy są ciężkie, sami wiece a taką kaplicę trudno utrzymać jeśli mało kto tu zagląda… Oh trudne czasy, trudne- pokręcił głową.

Paladynka uniosła brew w zdziwieniu co do ceny jaką zażyczył sobie kapłan.
~ Co mi strzeliło do głowy, żeby w ogóle tu przychodzić? Chyba za bardzo mnie te przepychanki między Balthazaarem i Agness rozproszyły ~ przeszło Venorze przez myśl. Nie miała problemu by wydać taką kwotę lecz zdała sobie sprawę z tego, że wyznawcy boga chciwości nawet jednej monety nie ma ochoty podarować. Rycerka zmarszczyła brwi.
- Zbyt wysoka to jest dla nas cena, tym bardziej, że dotąd nikt nie oczekiwał od nas złota za pozwolenie - odparła w końcu paladynka. - Życzę miłego dnia - po tych słowach odwróciła się i czym prędzej się oddaliła. Stary krasnolud nie ukrywał zdziwienia odmową Venory. Był święcie przekonany, że panna Oakenfold zgodzi się na jego propozycję. Kiedy opuszczali jego kaplicę, nawet ich nie pożegnał. Gniewnym wzrokiem odprowadził na zewnątrz.
-Zdrowo pierdolnięty…- skomentował Balthazaar szturchając lekko Venorę łokciem. -Chociaż z tego co zauważyłem, łatwo ci przychodzi wydawanie złota na głupoty…- dodał zerkając na Agness.

Panna Oakenfold zgromiła wzrokiem smoczydło.
- Ostrzegam cię, jeszcze jeden taki zgryźliwy komentarz w tym temacie, a uleczę ci oko - zagroziła mu rycerka, a jej mina wskazywała, że nie żartuje i tym bardziej nie ma zamiaru tolerować takiego zachowania. Pokręciła głową w niezadowoleniu i ruszyła w kierunku świątyni Clangeddina. Świątynia krasnoludzkiego boga wojen i bitew była największym przybytkiem zaraz po klerze Moradina. Grube i solidne mury oraz żeliwne wrota sprawiały wrażenie jakby Venora miała przed sobą bastion a nie świątynię. Na wrotach znajdowała się płaskorzeźba przedstawiająca dwa, skrzyżowane topory bojowe. Wąskie i strzeliste okna nadawały się również do prowadzenia ostrzału, niczym w najprawdziwszym zamku. Wnętrze było wysokie i dość skromne. Na białych ścianach znajdowały się malowidła wielkich bitew krasnoludów. Zapach kadzidła unosił się już na samym progu. Drewniane ławy pod ścianami były puste, a jedyną osobą znajdującą się w środku był czarnowłosy krasnolud. Kapłan miał na sobie brzęczący pancerz oraz kremową szatę z boskimi symbolami. Zawieszona na plecach tarcza świadczyła o poważnym traktowaniu dogmatów Clangeddina. Krasnolud przerwał modły i uniósł powoli wzrok do góry, po czym spojrzał przez ramię podejrzliwie w kierunku przybyszów.


Dla służki Helma to miejsce było niczym zawitanie do rodzimej świątyni. Venora gestem ręki nakazała towarzyszom poczekać w miejscu, a sama pewnym krokiem zbliżyła się do kapłana. Skinęła głową z szacunkiem na powitanie.
- Jestem lady Venora Oakenfold, paladyn zakonu Helma w Suzail, a to moi towarzysze. Chcielibyśmy prosić o zgodę na przekroczenie gór waszym podziemnym przejściem - przedstawiła siebie i sprawę, z którą do niego przyszła. - Mamy już zgodę kapłana Moradina i Berronar Czyste Srebro, a ciebie chciałabym prosić o ostatnią wymagana zgodę nim zostaniemy przepuszczeni
Krasnolud wstał i wyszedł na przeciw rycerce. Był niski nawet jak na standardy swej rasy, ale uzbrojony po zęby budził respekt i poważanie. Pięknobrody spojrzał za plecy Venory, gdzie czekali jej kompani.
-Rozumiem, że chcecie przedostać się bezpiecznie i szybko na drugą stronę gór… Rozumiem, że w imię zasad przybyłaś prosić o pozwolenie… Nie rozumiem natomiast jakim prawem sprowadziłaś do tego świętego przybytku plugawego sługę zła?- raz jeszcze spojrzał na czekających z tyłu Agness i Balthazaara.

Venora spojrzała przez ramię na swych towarzyszy po czym znów skupiła swoją uwagę na krasnoludzie, zastanawiając się czy ma przed sobą paladyna.
- Tak, była ona kapłanką Bane'a, wielkiego wroga Helma, któremu służę - zaczęła spokojnie. - Ta kobieta z własnej woli pomogła mi kiedy miała okazję zabić mnie. Co więcej w mieście Highmoon znacznie pomogła mi w walce z likantropami. Jak każdy paladyn, nie tylko w moim obowiązku jest niszczyć zło, ale również dawać szansę do nawrócenia się - powiedziała. - Nie zamierzam też nikogo oszukiwać co do tego kto mi towarzyszy, bo to byłoby wyrazem braku szacunku do was
-Ale sprowadzeniem jej do mego domu, nie jest oznaką braku szacunku?- spytał spokojnym, lecz chłodnym tonem.
- A czy zamykanie przed nią bram świątyń dobrych bóstw nie mija się z celem pokuty? Ona musi odnaleźć nowego patrona, który przemówi do jej serca, a gdzie jest lepsze ku temu miejsce niż w samej świątyni? - odparła pogodnym tonem Venora.
-Tu na pewno pokuty nie odnajdzie- rzekł patrząc Venorze głęboko w oczy -Kiedy porzuciła swoją przeklętą wiarę?- spytał brodacz.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 03-12-2017, 19:11   #428
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold westchnęła i odwróciła się w kierunku smoczydła i byłej kultystki.
- Wracajcie do karczmy, Tam się spotkamy - odezwała się Venora, tonem nie dającym miejsca na dyskusję. W milczeniu poczekała, aż jej towarzysze opuszczą budynek i wtedy spojrzała na krasnoluda.

- Przepraszam najmocniej. Zupełnie nie wzięłam pod uwagę, że mogę w ten sposób urazić ciebie. Faktycznie, na twoim miejscu pewnie zareagowałabym dokładnie tak samo - wytłumaczyła się paladynka, z pokorą pochylając głowę. -Ta kobieta... Bóg któremu służyła odwrócił się od niej po tym jak przy naszym kolejnym spotkaniu znów przegrała ze mną walkę. W zamian za oszczędzenie życia nakazałam jej przysiąc, że będzie mi lojalna do końca swoich dni - wyjaśniła. - Jednakże nasze losy są dużo bardziej powiązane niż tylko ta przysięga. Wierzę, że to mój bóg, Helm doprowadził do naszego spotkania, bym jej pomogła... - westchnęła przeciągle. - Jeszcze raz bardzo ciebie przepraszam za moje zachowanie

-I ty wierzysz, że będzie ci wierna i nie wbije noża w plecy, żeby odzyskać przychylność patrona tyranii, plugawego Bane’a?- uniósł brew nie mogąc się nadziwić. - Odeślij ją do diabła to was przepuszczę - powiedział szorstkim tonem mentora i opiekuna.
Rycerka pokręciła głową. Nawet nie miała mu tego za złe, bo tak po prawdzie to nakładając na nią to ultimatum troszczył się o naiwne dziewczę, które jego zdaniem stało tu teraz przed nim. Czasem jej dziewczęca aparycja potrafiła być prawdziwą kulą u nogi.
- Ten rok jest dla mnie wyjątkowo trudny. Los rzuca mi wyzwania w każdej postaci, a mój bóg wymaga ode mnie czynienia rzeczy niemożliwych. Mimo tego, że wciąż mam zaledwie osiemnaście wiosen to stoczyłam już walki z wieloma demonami, stawiałam czoła smokom, a na dalekim Smoczym Wybrzeżu nawet beholderowi, jak i wypędziłam Zhentarimów z miasta Ilipur, w którym teraz, z mojego rozkazu, została tam założona ostoja Helma.- wzięła głęboki wdech i kontynuowała.

-Prowadziłam też wojsko do walki z zalewem goblinów nękających wiele wsi. Ja i moi towarzysze nawet przyczyniliśmy się do uratowania tutejszych okolic przed zalewem nieumarłych. Zabiliśmy tych, którzy zwali się Ligą Nekromantów i posłali hordy zmarłych by zabijały bezbronnych. W moim własnym zakonie zostałam zaatakowana przez chromatyczne smoczydło, które przybyło na grzbiecie czerwonego smoka. Przeciwnik ten był tak pyszny, że zrobił to za dnia, szturmując mury katedry. To było moje drugie spotkanie z tym potworem, pierwsze prawie przypłaciłam życiem, a drugie... Patrzyłam mu prosto w ślepia, gdy wbijałam mu miecz prosto w serce - opowiadała nie odrywając wzroku od oczu krasnoluda. - Sprzymierzając się z morskim smokiem zwycięsko wyszłam z walki z potężnym kapłanem Talosa mieszkającym na wyspie w Toni Yeven. I wreszcie w mieście Highmoon dzięki nam życie zachował tamtejszy druid oskarżony za to, że jego zwierzęcy towarzysz prawie zabił strażników miejskich, a okazał się w tym maczać palce kultysta Malara mający do dyspozycji przeklęty przedmiot dający władzę nad wszystkimi bestiami. I wreszcie moja misja. Helm stawia przede mną niemożliwe do pokonania, ale jest zawsze przy mnie by pomóc mi - mówiła dalej nie dając krasnoludowi wejść jej w słowo, a tę sztukę paladynka posiadała rozmawiając ze swoimi przełożonymi.

- Więc jeśli twój warunek podyktowany jest troską o mnie to proszę zaufaj mi. Ta kobieta, którą chcesz bym porzuciła... Ona sama przejrzała na oczy. Jak uważasz, kto jest bardziej niebezpieczny? Były kultysta porzucony przez swego boga, nad którym pilną pieczę sprawuje ktoś kto pokaże mu nową drogę, czy ten sam kultysta zostawiony samemu sobie?
-Co jesteś w stanie dla niej poświęcić? Jaki masz powód by tak szczerze w nią wierzyć? Nie rozumiem tego.- odparł nieustępliwie.
- Porzuciłam dla niej choćby osobistą urazę, po tym jak porwała moich bratanków i wywiozła za Smocze Morze - odpowiedziała rycerka. - Ale masz rację, jest większy powód dla którego oszczędziłam jej życie zamiast zatopić ostrze mojego miecza w jej trzewiach, jak to robiłam z każdym kto atakował mnie, a później błagał o litość... - mina Venory zrobiła się poważna. - Wielu spośród mojego zakonu wierzy, że jestem wybrańcem Helma, osobą która ma powstrzymać nadejście Ery Smoków, zapobiec przebudzeniu Tiamat i tym samym sprawić by nie nastał koniec naszego świata. Mam sny i koszmary, które naprowadzają mnie na różnie ważne miejsca... i osoby. Oszczędziłam ją, bo gdy miałam zadać ostatni cios rozpoznałam ją, jej znamię. To ona, w moich wizjach o końcu świata, była pozbawiona tego zła, które w niej jeszcze siedzi i stała u mojego boku, jako jeden z najwierniejszych towarzyszy. Ona również ma te koszmary o świecie rządzonym przez złe smoki i teraz rozumie, że nie były one zsyłane przez Bane'a, jak to jej wmawiali kultyści -

-Do prawdy? I jesteś gotowa za nią oddać życie?- spytał unosząc wysoko brew.
- Jestem gotowa dać jej szansę i ponieść konsekwencje jeśli okaże się, że będę tej decyzji żałować - odparła mu bez zawahania.
-Pytam czy przelejesz za nią krew!- krzyknął w końcu zaciskając dłoń w pięść.
Venora miała skonsternowaną minę nie rozumiejąc do czego zmierza krasnolud.
- Krew przelewam wyłącznie by niszczyć zło i chronić słabych - odparła paladynka spokojnym tonem mimo jego krzyków.
-Nie jesteś gotowa do poświęceń w imię tego wyimaginowanego sojuszu. Nie wydam zgody na waszą przeprawę.- odparł spokojnie i odwrócił się w kierunku krasnoludzkiego boga bitew.
Paladynka zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
- Czego ode mnie oczekujesz? Że stoczę z tobą walkę i gdy wygram to wydasz pozwolenie? - powiedziała do niego, nie zrażona tym, że odwrócił się do niej tyłem.
-Na przykład! Jeśli wygrasz udowodnisz, że jesteś świadoma ryzyka jakie podejmujesz wprowadzając służkę tyranii do swojego domu. Jeśli zaś przegrasz, udowodnisz że te twoje opowieści to jakaś brednia!- rzekł łapiąc za topór. Venorze przez głowę przeszła myśl, że krasnolud być może jest szalony, bo na pewno nie zachowuje się normalnie i logicznie.

Venora pokręciła głową z niedowierzaniem w to co słyszy. Ale skoro był on wyznawcą krasnoludzkiego boga wojny, chodź było to bóstwo dobre i praworządne to wyznawca mógł dążyć do bitek by "sprawdzać się" przed swym bogiem.
- Niech tak będzie. Stoczę z tobą pojedynek - zgodziła się. - Gdzie ma odbyć się ta walka?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 04-12-2017, 16:20   #429
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Tu i teraz!- krzyknął, zakręcił toporem młyńca i skoczył w kierunku Venory. Krasnolud nawet nie myślał dać Venorze czas na założenie zbroi. Zaatakował od razu, bez chwili wahania. Jego toporzysko trzykrotnie uderzyło boleśnie. Pierwszy cios pozostawił na udzie krwawiącą bruzdę. Dwa kolejne rycerka sparowała Pożogą, ale odczuła to niezwykle boleśnie na ramionach i barkach.
- Oszalałeś! - krzyknęła zaskoczona i zła zarazem. Odskoczyła w tył i wzniosła modlitwę do Helma. Objawiony czar sprawił, że ostrze Pożogi zalśniło. - To zachowanie niegodne sługi twego boga! - syknęła paladynka i zamachnęła się mieczem w kontrataku.
-Zło też jest szalone!- krzyknął gromko. Jego topór spadł na Venorę tępą stroną odbierając jej dech w piersi i rozbijając głowę drugim ciosem. Krew spłynęła po skroni rycerki, a przed oczami ujrzała mgłę. Zakręciło jej się w głowie, a kiedy odzyskała świadomość ujrzała jak sługa Clangeddina siłuje się z Agness.
Czarna kapłanka gruchnęła potężnie w kolano brodacza, prawie go powalając. Agness ewidentnie stała na drodze między kapłanem a Venorą.

Paladynka oszołomiona po ciosie w głowę próbowała się podnieść z posadzki. Dopiero gdy spojrzała w dół dostrzegła kałużę krwi, która wysączyła się z pulsującej tępym bólem rany na jej nodze. Panna Oakenfold odruchowo przyłożyła dłonie do rany i uleczyła się objawioną mocą. Świat przestał wirować, a ból w znacznym stopniu ustąpił. Agness walczyła nieustępliwie, choć była ranna w kilku miejscach. Krasnolud najwyraźniej nie miał zamiaru dawać taryfy ulgowej żadnemu z przeciwników. Agness skoczyła w bok nacierając buzdyganem na kapłana, ale ten uchylił się na czas, a drugi zamach zwyczajnie sparował toporem. Venora miała czystą drogę do ataku.
I zamierzała skorzystać z niej. Zacisnęła dłoń na rękojeści Pożogi i ruszyła na kapłana, zagryzając zęby z bólu, który czuła w klatce piersiowej. Ostrze jej klingi przeszurało po zbroi kapłana jednak nie wyrządziło mu najmniejszej krzywdy. Krasnolud zarechotał pod nosem zasłonił się tarczą, zgarbił i pochylił przybierając defensywną postawę. Teraz przypominał mały, żelazny bastion. Nie atakował, co pozornie mogło sprawiać wrażenie błędnego zamysłu.
- Wynosimy się stąd! - rzuciła Venora do wojowniczki i odskoczyła od krasnoluda. Wolną ręką objęła się za pierś, starając się zapanować nad bólem jaki ją ogarniał.

Agness spojrzała zdziwionym wzrokiem na Venorę, ale najwyraźniej uznała, że paladynka ma jakiś sprytny plan i usłuchała się. Kobiety powoli wycofały się do wyjścia, opuszczając świątynię i krasnoluda, który tkwił tam nadal w pozycji obronnej.
Venora zwolniła kroku dopiero gdy światynia Clangeddina znalazła się w miarę bezpiecznie daleko za nimi.
- Co za popieprzony typ... - syknęła paladynka, gdy zimne powietrze owiało jej twarz. Chłód przyniósł przynajmniej odrobinę ulgi. Panna Oakenfold złapała się za głowę i oparła o ścianę budynku obok, którego akurat przechodziły i zdusiła w sobie jęk. W głowie jej się nie mieściło takie zachowanie i tak naprawdę nie miała pojęcia co się tam wydarzyło. W głowie jej wciąż huczało po paskudnym ciosie topora, który pozbawił ją przytomności. Przez zmrużone oczy, ze zbolałą miną spojrzała na Agness.
- Zaprowadź mnie do Dundeina... - mruknęła, czując jak coraz bardziej kręci jej się w głowie. Agness skinęła głową, przełożyła ramię Venory przez swój kark i zaprowadziła do gospody, gdzie poza dwójką brodatych handlarzy siedział Dundein z Lusianem i Balthazaarem.

Widząc stan służki Helma smoczydło od razu zerwało się na równe nogi przewracając ławę. Wystarczyło, że zrobił trzy gibkie susy i już znalazł się obok panny Oakenfold.
-Kto ci to zrobił?!- warknął kładąc dłoń na rękojeści miecza, by się upewnić, że wciąż tam jest.
- Gdzie jest Dundein? - syknęła Venora w odpowiedzi, rozglądając się po sali, a gdy go po chwili dostrzegła, nieco się uspokoiła. Wtedy spojrzała na Balthazaara, mając przepraszającą minę. - Kapłan jest jakiś szurnięty... Rzucił się na mnie... Gdyby nie Agness to by mnie tam zatłukł na śmierć... - wydusiła z siebie w końcu i z pomocą wojowniczki usiadła na jednej z ław.
Brodaty kapłan bez namysłu wstał od stołu i przyczłapał do rycerki nadstawiając ucho.
-Co się stało?- spytał zdumiony. -Napadł cię kto? Czekaj trzeba to uleczyć…- Dundein sięgnął po swój święty symbol młota i kowadła, uniósł go ponad głowę i odprawił krótką modlitwę prosząc Wszechojca o interwencję i ukojenie bólu towarzyszki. Krasnolud dotknął brzucha Venory, a ta poczuła jak lecząca moc rozchodzi się przyjemnie po jej ciele.
-Jaki kapłan ci to zrobił?- spytał gdy ujrzał ulgę na twarzy panny Oakenfold.

- Uh... Lepiej mi... - westchnęła paladynka bo czuła się prawie tak samo parszywie jak po oberwaniu piorunem w walce z kapłanem Talosa. Tyle że teraz była pewna, że picie mikstur na nic by się nie zdało, bo prędzej by zwymiotowała. -- Czarnobrody kapłan Clangeddina - odpowiedziała Dundeinowi. - Weszłam z nim w dyskusję, której wynikiem było to, że miałam z nim stoczyć pojedynek w zamian za pozwolenie na przejście... Ale ten szajbus zaatakował mnie bez ostrzeżenia, tak jak stałam... - opowiedziała co się wydarzyło.
-Eh…- westchnął ciężko Dundein. Już nie był zdziwiony i wyglądał jakby wszystko poukładało mu się w całość -Tacy już są słudzy Clangeddina… Zawsze na pierwszej linii frontu, nie pytają ilu jest wrogów tylko gdzie oni są…- pokręcił głową.
-Bronisz go?- warknął Balthazaar.
-Nie, ale staram się zrozumieć- odparł kapłan.
-I co teraz poczniemy?- spytała Agness.
-Możemy odpuścić sobie walkę i ruszyć na około…- zaproponował Dundein. -Ale skoro już tu jesteśmy może uda się to jakoś inaczej rozwiązać… Pomówię z nim- zaproponował.

- Nie zamierzam nawet złamanego miedziaka dać w kaplicy Abbathora, ani wracać do świątyni Clangeddina... - fuknęła rozgoryczona panna Oakenfold, przez którą w głównej mierze przemawiało w tym momencie poczucie niesprawiedliwości i wciąż doskwierający ból. - Dundeinie, jeśli widzisz w tym sens to idź. Ale na pewno nie pozwolę tobie iść do tego świra samemu - zastrzegła od razu. - Jak się nie uda dostać trzeciej zgody to trudno, pójdziemy przez góry ścieżką, którą już znamy... - dodała i skrzywiła się widząc zastygającą krew na rękach i swoim podartym ubraniu. - Ja się muszę doprowadzić do porządku, nie ruszymy wcześniej jak jutro o świcie... - mruknęła wielce niezadowolona tym faktem.
-Usiądź. Napij się wina. Odpocznij. Pójdę z nim pomówić- oznajmił kapłan. -Musisz uzbroić się w cierpliwość.
-Pójdę z nim- wtrącił Balthazaar, bezzwłocznie wychodząc na zewnątrz.
-Smoczydło zbyt cierpliwe nie jest… No cóż. Idę. Trzymaj kciuki- dodał i wybiegł za jaszczuroczłekiem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-12-2017, 22:36   #430
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold, nieco bardziej pewnym krokiem niż jeszcze chwilę temu, ruszyła do gospodarza, prosząc o przygotowanie dla niej łaźni. Krasnolud widząc w jakim stanie jest kobieta bez słowa pokiwał głową. Prosto stamtąd udała się do pokoju, by tam poczekać.
Venora w sumie to liczyła na to, że nic nie wyjdzie z pertraktacji Dundeina i po prostu ruszą w drogę mając w głębokim poważaniu dziwaczne poczucie prawa jakie jej zdaniem wyznawał ten zdradliwy i szalony krasnolud.

Z ulgą powitała widok łóżka. Już miała się na nim położyć, gdy w ostatniej chwili wspomniało jej się, że tylko wysmaruje krwią sobie pościel. Usiadła więc na taborecie, wytarła ręce o spodnie na tyle na ile się dało i zaczęła przeszukiwać torbę w poszukiwaniu nowego kompletu ubrań, bo ten co miała nadawał się na szmaty.
- Znowu się wplątałam w jakąś chorą sytuację... - marudziła pod nosem. - Jak on tak mógł?! To było poniżej godności każdego rycerza! - fukała złorzecząc na czym to świat stoi. - To już kultyści mieli więcej honoru w walce... - syknęła gdy za mocno się wyciągnęła i przeszedł ją po ramionach ból.

Nareszcie rozległo się pukanie do jej drzwi i służka powiadomiła, że woda już jest ciepła wlana do wiader. Venora podziękowała jej i wstała z taboretu, biorąc ze sobą ubranie.


W niewielkim pomieszczeniu, które było na granicy pomiędzy określeniem go małym pokojem, a sporej komórki, na środku podłogi znajdowała się drewniana balia, a w kącie stały wiadra z parującą wodą. Venora ostrożnie ściągnęła z siebie ubranie, odsłaniając posiniaczoną pierś i rzuciła szaty do pustego wiadra, przeznaczonego na brudy. Czarnowłosa wlała gorącą wodę do balii i odczekała aż temperatura zimnej balii sprawi, że woda nieco się ochłodzi. W końcu paladynka mogła zanurzyć się w przyjemnie ciepłej wodzie.
- Jak można się tak zachować? Być tak zaślepionym... - Venora ciągle nie potrafiła przeboleć zachowania krasnoluda. Panna Oakenfold była przekonana, że gdyby nie interwencja wojowniczki to by ją brodacz zatłukł na śmierć. Czarnowłosa myśląc o tej chwili gdy się ocknęła widząc walczącą Agness, przypomniało się jej jak w jej śnie rycerz w czarnej zbroi rzucił się jej na ratunek, gdy czerwony smok miał kłapnąć Venorę swą wielką paszczą...

Paladynka zacisnęła dłoń na swym świętym symbolu. Szczerze wierzyła, że Helm postawił przed nią tą przeszkodę by wykazała się zaradnością. Tak samo wierzyła, że Agness wyzbędzie się zła ze swojego serca, a przybycie pannie Oakenfold na ratunek był kolejnym krokiem na dobrej drodze. Co jak co, ale wojowniczka miała doskonałą okazję na zabicie służki Helma, gdy ledwo żywa Venora słaniała się na nogach w drodze do karczmy. Te przemyślenia tylko utwierdzały rycerkę co do słuszności jej decyzji.

~***~

Odświeżona i przebrana panna Oakenfold oczekiwała powrotu kompanów w sali biesiadnej, gdzie siedziała nad szklanką likieru w towarzystwie Lusiana i Agness oraz butelki pitego przez nich trunku. Wyczekiwanie kompanów w końcu dobiegło końca. W progu pierwszy pojawił się krasnolud, a tuż za nim wkroczyło smoczydło. Venora znała ten wyraz gadziego pyska. Gdyby nie liczne łuski, to zapewne dostrzegłaby pulsujące z nerwów żyłki na skroni czy szyi Balthazaara.
-Nie pochwaliłaś się, że rozchodziło się o nią- burknął zaraz po tym jak się dosiadł. Jego wzrok skierował się na Agness, a kapłanka tylko pokręciła głową, że znów musi słuchać pretensji.
-Nie ważne!- Dundein klepnął potomka smoków w udo -Pomówiłem z nim. Zgodził się dać ci jeszcze jedną szansę na walkę. A skoro tak bardzo wierzysz w intencje Agness- spojrzał na opancerzoną wojowniczkę. -Pozwoli wam walczyć ramię w ramię- dodał z zadowoleniem, bo chyba był to w jego oczach pozytywny efekt jego pertraktacji.
Unikając usilnie spojrzenia smoczydła panna Oakenfold wyprostowała się i zastanawiając się nad propozycją Dundeina przyglądała mu się.
~ Jakby wrogów mi brakowało ~ pomyślała sarkastycznie Venora. Paladynka miała posępną minę, bo nie uśmiechało jej się kolejne spotkanie z kimś kto nie miał honoru w pojedynkach, a tym bardziej do wszczynania nikomu niepotrzebnych walk.

- Nie ma innych boskich sług innych bogów w tej enklawie? Jakiś mniej szalonych? - mruknęła. - W każdym razie musiałbyś wpierw nas uleczyć... - dodała odrobinę schodząc z tonu i spojrzała na pytająco na Agness.
-Bane się ode mnie odwrócił, po tym jak złożyłam ci przysięgę… Ale kilka zaklęć jeszcze mam w zanadrzu… Myślę, że możemy go pokonać- odparła z zadziornym uśmiechem. Balthazaar słysząc to przewrócił oczami i nawet nie skomentował.
-Być może są, ale nie wiem czy ich zdanie będzie się liczyło w sprawie przejścia pod górami- odparł Dundein. -Popytałem o niego. To krasnoludzki obrońca. Potrafi walczyć w postawie defensywnej tak skutecznie, że jest niemal nie do pokonania… Wiem, że zachował się conajmniej dziwnie, ale nie pozwoliłby ci umrzeć. Myślę, że chciał dać ci lekcję pokory. Po za tym miał trochę racji. Nie znasz dnia ani godziny, gdy sługi zła zaatakują. Nikt nie da ci czasu założyć pancerz, czy sięgnąć po tarczę…- dodał brodacz.
- Lekcję chciał mi dać, tak? - Venora pokręciła głową. - Ewidentnie nie słuchał co do niego mówiłam - naburmuszyła się. Skrzyżowała ręce przed sobą i kątem oka przyglądała się wojowniczce, jednocześnie myśląc nad decyzją. Znów pokręciła głową.

- Też mam pewne zaklęcie, które się przyda - stwierdziła w końcu czarnowłosa, co przesądziło o tym co zamierzała zrobić. - Dundeinie, wylecz nas i idę się dozbroić - powiedziała i wstała od stołu. - Jak się nie uda, to do jutra przynajmniej dojdziemy do siebie - dodała i spojrzała na Agness.

Pobieżne ustalenia zostały poczynione i Dundein przystąpił do leczenia ran obu kobiet. Venora była w bardziej bojowym nastawieniu niż zazwyczaj, ale to można było rzucić na wypitą już szklaneczkę krasnoludzkiego likieru. Paladynka sama udała się do zajmowanego przez siebie pokoju i tam ubrała na siebie zbroję.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172