Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2018, 13:26   #1
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
[D&D 3.5] Kuźnia Gniewu

Dwieście lat temu znakomity krasnoludzki kowal Durgeddin Czarny zbudował Khundrukar, tajemną twierdzę w jaskiniach pod wzgórzem znanym jako Kamienny Kieł. Bezustannie pracując w korytarzach pod górą, klan Durgeddina wykuwał zaczarowaną broń, by użyć jej w zemście przeciw orkom, którzy wypędzili krasnoludów z ich siedzib. Durgeddin i jego zwolennicy już dawno nie żyją, ale forteca krasnoludów wcale nie stoi pusta. W jaskiniach pod Kamiennym Kłem czeka śmiertelne niebezpieczeństwo oraz ukryta zbrojownia Durgeddina pełna niezrównanej broni. O tym właśnie jest ta historia.


Występują: Rynn, Thersos, Drack, Varandel, Erud, Myszołów, Bromir

Legenda o krasnoludzkim kowalu Durgeddinie Czarnym była dobrze znana w okolicy. W każdym z małych, rozproszonych niedaleko Burzowych Rogów miasteczek, przez które przejeżdżaliście, słyszeliście opowieści o wspaniałych skarbach skrytych w dawno zaginionych skarbcach krasnoludów i o bezlitosnej wojnie między nimi a orkami, która toczyła się sto lat temu.

Durgeddin był mistrzem kowalskim, który wykuwał miecze o niezrównanej jakości i sile. Przed stuleciami jego dom zajęli orkowie, toteż poprowadził on pozostałych przy życiu członków swego klanu do nowego miejsca w górach na północy miasta Blasingdell, gdzie w nieodgadnionej głuszy założył małą, ukrytą twierdzę.

Ze swej tajemnej siedziby przez dziesięciolecia mścił się na orkach, aż pewnego dnia wrogowie odkryli fortecę i zaatakowali. Durgeddin i jego bracia zginęli, a zwycięskie hordy zagarnęły wiele bogactw. Mówiło się jednak w okolicy, że najgłębiej i najlepiej ukryte skarbce i zbrojownie ostały się z grabieży i że część niepowtarzalnych ostrzy Durgeddina wciąż czeka w nieprzeniknionych ciemnościach na dłoń śmiałka, który będzie miał tyle szczęścia, by pokonać szalenie niebezpieczne korytarze twierdzy i położyć na nich swe dłonie.


Przybyliście do Blasingdell, małego górniczego miasta leżącego nieopodal Burzowych Rogów, aby sprawdzić, czy jest w tych opowieściach choć ziarno prawdy. Mapa, którą Rynn zwinęła jakiemuś podpitemu śmiałkowi w Minroe, miasteczku leżącym nieopodal Królewskiego Lasu, wskazywała, że stara krasnoludzka twierdza leży dwa dni drogi na północ. Za granicami miasta wznosiły się ciemne, zalesione wzgórza, które idealnie widać było z głównej sali karczmy "Kilof i Hałda", w której gościliście od wczoraj.

Obsługa jak i atmosfera tego wieczoru były wyśmienite. Sala pękała w szwach, co chwilę słychać było głośny śmiech i uderzane o siebie kufle pełne złocistego napoju. Przy rozpalonym kominku, na niewielkim taborecie siedział ludzki bard, śpiewając jakąś piosnkę, jednak nie mógł przebić się przez zgiełk rozmów, a i mało kto zwracał w ogóle na niego uwagę. Pomijając młodego psiaka jakiegoś awanturnika, który wziął wysuniętą nogę barda jak miejsce do oznaczenia, no i oznaczył. A że właściciel pieska wyglądał jak szafa trzydrzwiowa, bard nie rościł pretensji do mokrych spodni i skupił się na kolejnej pieśni.


Znaliście się od niespełna dwóch tygodni, kiedy to los połączył was w Eveningstar i postanowiliście podróżować wspólnie, szukając kolejnych wyzwań, wiedzy, bogactwa. Zajmowaliście stolik pod ścianą, mając doskonały wgląd na wznoszące się za miasteczkiem wzgórza. Gdzieś tam znajdowała się twierdza Durgeddina i mapa miała was do niej zaprowadzić. To był ostatni dzień wśród cywilizacji, dlatego z sympatią powitaliście przyniesioną przez piersiastą, pulchną córkę karczmarza kolację, na którą składały się naleśniki z serem, jajka na twardo i dwa bochny chleba. Opłacone pokoje na piętrze czekały na was i wiedzieliście, że przez kolejne kilka dni nie zaznacie takich przyjemności jak dzisiejszego wieczoru.

 

Ostatnio edytowane przez Carnal Grief : 14-02-2018 o 15:07.
Carnal Grief jest offline  
Stary 14-02-2018, 19:57   #2
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
rpa, gdyż takie właśnie miano nosiła siedząca na ramieniu czarownika sowa, z pretensją spoglądała na swego pana zasypiającego nad kuflem piwa. Wrodzona złośliwość nie pozwoliła przepuścić takiej okazji i pociągnęła tamtego za ucho swoim dziobem. Przebudzenie krasnoluda było niemal natychmiastowe. Złapał się za bolące ucho i warknął do siedzącego mu na ramieniu ptaka:
Jeszcze jeden taki numer, a zrobię z ciebie rosół!
Orpa najwyraźniej miała sobie za nic rzucane w swą stronę groźby, gdyż bezceremonialnie dziobnęła Eruda w czoło, prosto w centralny punkt tatuażu składającego się z poziomych linii okalających uproszczony wizerunek rozwartych sowich oczu i dzioba.
Ty mała… – Czaromiot w odpowiedzi zerwał się i wyciągnął w stronę ptaszyska pokryte tatuażami ręce, lecz nie miał szans go schwytać, gdyż tamto szybciutko wzleciało, by następnie przycupnąć na jednej z belek. Spoglądając z góry pohukiwała w sposób przywodzący na myśl śmiech. Ostatecznie cel został osiągnięty, na krasnolud wrócił do wspólnego biesiadowania.

racając na miejsce poprawił swoją brązowo-szarą szatę oraz skórzaną kryzę spoczywającą na barkach. Pokryta wzorami przypominającymi pióra stanowiła miejsce, gdzie sowia towarzyszka brodatego magika najczęściej przesiadywała. Na strój maga składał się dodatkowo szeroki pas pokryty niewielkimi wycinanymi ornamentami. Przytroczone miał doń liczne sakiewki oraz sztylet służący częściej za nóż, aniżeli broń. Całość dopełniały wystające spod szaty portki oraz dobrej jakości, acz już trochę wysłużone, skórzane buty.

am Erud, jak na krasnoluda przystało, posiadał zadbaną, brodę z wplecionymi weń czerwonymi oraz błękitnymi paciorkami. Czubek głowy miał już praktycznie całkiem łysy, ale na potylicy zostało mu nadal trochę włosów. Włósów, które by białe. Miał już wprawdzie trochę lat na karku, lecz to i tak nie stanowiło wyjaśnienia dla takiej, a nie innej ich barwy. Być może był więc jednym z tak zwanych albinosów, osób, co przyszły na świat wybielone. Z drugiej strony był krasnoludem i magiem, a takiego połączenia nie widywało się często, ba można by rzec, że niemal wcale. To też nie głupim pomysłem wydawał się ten jakoby to właśnie od czarowania tak mu łeb wybielała. Jak było naprawdę wiedział jedynie sam zainteresowany, lecz nie uznawał on, by była to informacją, którą trzeba się dzielić. O wiele żywiej wolał debatować nad sprawami magicznymi, przybyszami, zaklęciami, sferami i innymi takimi rzeczami, które zwykł skrzętnie zapisywać w dzienniku opatrzonym, jak praktycznie wszystko co posiadał, symbolem sowy. Dość niecodzienna maniera, ale lepiej jest nie wnikać w dziwactwa czaromiotów, bowiem gotowi jeszcze zmienić w żabę, albo i co gorszego uczynić.

koro już o dziwactwach wspomniano nie można nie poruszyć kwestii tatuaży, którymi to zdawał się być w całości wymalowany, bowiem miał je i na rękach, i na szyi, jak również na głowie. Z tego co Erud im do tej pory opowiadał miały ponoć skrywać w swych zawiłych liniach magiczne formuły na specjalne okazje. Twierdzenie o tyle niezwykłe, co dość trudne do uwierzenia. Owszem spotykało się różne rzeczy, które czaromioci zaopatrywali w swoją moc. Miecze, zbroje, pierścienie, kije, skarpety, no po prostu wszystko… No właśnie wszystko… Być może rzeczywiście nie były to bujdy, a szczera prawda? O tym to już zapewne będzie im dane się przekonać podczas wyprawy.

 
Zormar jest offline  
Stary 14-02-2018, 20:02   #3
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
W żaden sposób Drack się nie krępował, tylko sięgnął po naleśniki, biorąc w garść od razu trzy. Wgryzł się w nie ze smakiem i głośno mlaskając w krótkim czasie je pochłonął. Popił piwem, zdrowo przechylając kufel, który po chwili był już opróżniony prawie do połowy.
- Uuahh… - przetarł usta przedramieniem i głośno beknął.
Pochylił się do przodu, chwycił jeden z bochenków w łapy i rozerwał go na pół. Zapach świeżego pieczywa jeszcze bardziej pobudził jego apetyt. Wbił się zębami w trzymaną w ręku piętkę, czemu towarzyszyło przyjemne chrupnięcie zarumienionej skórki chleba. Z ewidentnym zadowoleniem wymalowanym na rumianej twarzy zaczął żuć, zabierając się za obieranie ze skorupek, gorących jeszcze jaj.
Ktoś inny mógłby się oparzyć, ale dla wychowanego praktycznie w kuźni krasnoluda nie był to żaden problem.
Drack lubił sobie pojeść to oczywiste. Tym bardziej jednak nie szczędził sobie ciepłej strawy gdy widniała przed nim widmo wielodniowej wyprawa. Takiej, na której nie będzie okazji pozbierać grzybów, lub zastawić wnyków na królika, lub złowić choćby lichej płotki w pobliskim strumyku. Nie wspominając o rozpaleniu ogniska by to wszystko podgrzać.
Wyprawa, na której uwędzone na pergamin mięso zbrzydnie, a suchary stwardnieją do takiego stopnia, że łamać je będzie trzeba za pomocą młota i dłuta.
Był tymi czynnościami zupełnie pochłonięty. Drack nie odzywał się przy tym nie dlatego, że nie wypadało mówić z pełnymi ustami - to mu nigdy nie przeszkadzało - tylko dlatego, że raczej nie był zbyt wielką duszą towarzystwa. Oczywiście daleko mu było do samotnika, ale zwykle raczej trudno mu było przejąć inicjatywę w rozmowie.
Także teraz poświęcał się w zupełności zapychaniem po brzegi swojego żołądka, bacznie obserwując nowe skądinąd towarzystwo.
Był raczej zadowolony z tego, że w grupie znalazło się aż trzech jego pobratymców, sprawiało to, że jakoś można było przełknąć obecność spiczastouchego. Dwoje ludzi trudno było mu w tej chwili jakoś ocenić, rzucający zaklęciami był pewnie jak zwykle mało przydatny, Rynn wydawała się być ogarnięta. Najdziwniejszy był jednak niziołek, który wyglądał, jakby go jakaś samica rosomaka dopiero co z dziupli wypuściła. W niczym to Drackowi nie przeszkadzało, ale łapał się na tym, że w zadumie patrzył na Myszołowa, zastanawiając się ile jeszcze dziwów na świecie czeka by je zobaczyć.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
Stary 14-02-2018, 20:59   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Thersos po raz kolejny obrzucił spojrzeniem klientów "Kilofa i Hałdy", bardziej szukając źródła ewentualnych kłopotów, niż potencjalnych konkurentów czy sojuszników. Miał jednak nadzieję, że wieczór przebiegnie spokojnie. W końcu nie ruszyli na poszukiwanie bójek i awantur, a mitycznego na pozór skarbca.

Jak na razie wszystko wyglądało spokojnie - prócz sporów, jakie Erud prowadził ze swoją sową. Ale to była codzienność, na którą nikt już nie zwracał uwagi.
On za to swą uwagę skupił na jedzeniu. W końcu była to ostatnia (jak przypuszczał) okazja rozkoszowania się domowym jedzeniem. A nawet jeśli nie w pełni domowym, to przynajmniej nie trzeba było za nim biegać po lesie.

A tak swoją drogą, to przed wyruszeniem trzeba będzie zaopatrzyć się w prowiant. O ile w lesie można było coś upolować, to w Tajemnej Twierdzy mogli trafić najwyżej na jakiegoś szczura, a miłośnikiem szczurzyny Thersos nie był. Zdecydowanie wolał naleśniki czy jajka.

Uśmiechem podziekował dziewczynie za dokładkę, do tego dorzucił podziękowania słowne, po czym wrócił do jedzenia. I do rozmyślania o jutrzejszej wyprawie tudzież tych, którzy będą mu podczas tej wyprawy towarzyszyć.
Co do nich miał mieszane uczucia, chociaż wolał z góry nikogo nie oceniać. W ciągu parunastu dni wspólnej wędrówki nie doszło do żadnych poważnych zatargów, ale kto mógł wiedzieć, co będzie dalej? Elf, krasnoludy, niziołek, ludzie... Mieszanka była dość nietypowa, oby nie okazała się wybuchowa.

- Wasze zdrowie - powiedział, podnosząc kubek z winem.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-02-2018, 07:55   #5
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Varandel nad karczemny zgiełk przedkładał wsłuchiwanie się w odgłosy lasu o zmroku, jednak będąc cywilizowanym i zarabiając na chleb włóczeniem się od jednego miejsca do drugiego, musiał siłą rzeczy zgodzić się na pewne ustępstwa. Teraz z grupką niedawno poznanych awanturników wylądował w górniczym miasteczku w Cormyrze, szykując się do wyprawy na Burzowe Rogi, by odnaleźć starą, krasnoludzką fortecę. Nowa przygoda, nowe możliwości i chwile do zapamiętania, bo elf zdecydowanie był kolekcjonerem emocji wszelakich, a bardziej liczyło się dla niego samo wyzwanie, niż odnalezienie skarbów czy innych takich.

Siedział rozwalony na swoim krześle z lewą nogą zarzuconą na wolne krzesło, żeby nikomu postronnemu nie przyszło do głowy, by się przysiadać. Zresztą, leżący przy siedzisku elfa wielki, czarny wilk o przedziwnych, turkusowych oczach, skutecznie odstraszał wszystkich chętnych. Z Haradem, bo tak zwierzę miało na imię, łączyła ich szczególna więź - nie wiedzieć czemu, został odrzucony przez stado i elf przygarnął szczeniaka, gdy ten był już na granicy życia i śmierci. Zajął się nim dobrze, a wilk odpłacił mu lojalnością i przyjaźnią. Zresztą, Varandel również nie był podręcznikowym przedstawicielem swojej rasy. Jasne, jego skóra miała nieco miedziany odcień, jednak oczy były niebieskie, a włosy zupełnie białe, co niemal w ogóle nie zdarzało się wśród jego ludu.

Był wysokim i dużo mocniej zbudowanym mężczyzną, niż inne faeruńskie elfy, nosił się prosto i funkcjonalnie, bez zbędnych upiększeń. Ćwiekowana skórznia najlepszej jakości chroniła korpus i jednocześnie nie ograniczała mobilności, która była dla Varandela bardzo ważna. Na nią podczas złej pogody zwykle narzucał ciemnobrązowy, nieprzemakalny płaszcz z kapturem, a ubioru dopełniały luźne, szare spodnie i wysokie buty. Uzbrojenie elfa stanowił długi miecz, sztylet i finezyjnie wykonany długi łuk. Z dwóch kołczanów pełnych strzał wystawały farbowane na czerwono lotki. Każdy, kto na niego spojrzał, od razu wiedział, czym Kieł Wilka się zajmuje.

Podczas tej dwutygodniowej podróży kompani zdołali go poznać jako wesołego lekkoducha, którego ciężko było wyprowadzić z równowagi, nawet, jeśli któryś z krasnoludów czynił mu jakieś uszczypliwości. Varandel nie przejmował się takimi rzeczami zupełnie, w końcu to świadczyło o nich, a nie o nim. Jako że sam czuł się niejako delikatnym odmieńcem, był tolerancyjny wobec innych ras i zupełnie nie przeszkadzało mu podróżowanie z Myszołowem, a wręcz przeciwnie. Teraz raczył się całkiem niezłym winem, a jutro z rana mieli wyruszyć na Burzowe Rogi. Życie było piękne.

Na toast Thersosa również uniósł szklanicę.
- Nasze zdrowie i za powodzenie jutrzejszej wyprawy - rzucił, po czym wziął dwa łyki wina. - Nie wiem, jak wy, drodzy towarzysze, ale ja już nie mogę wysiedzieć w miejscu. Wizja tego, że jutro ruszymy do tej twierdzy sprawia, że jestem bardzo podekscytowany. Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć i zbadać to miejsce. To, co tam znajdziemy ma dla mnie mniejsze znaczenie. Liczy się przygoda, czyż nie? - Puścił oczko do siedzącej obok Rynn.

Tak. Życie było pięknie.
 
Mroku jest offline  
Stary 15-02-2018, 20:50   #6
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin Shadowdancer dołączył do drużyny, której drogi się spotkały w miasteczku Eveningstar jako ostatni. Nie mniej przez te dwa tygodnie, które już spędzili razem okazał się całkiem przyzwoitym towarzyszem, bardzo honorowym i poważnie traktującym znajomości zawarte na dłużej, a tym bardziej takie znajomości, od których wzajemnie niedługo miało zależeć ich wspólne bezpieczeństwo. Ruszając w poszukiwaniu przygód warto było mieć sprawdzoną i zaufaną drużynę wzajemnie się wspierającą.
obrze zbudowanym mężczyzną, a jednocześnie bardzo zwinnym i sprawnym. Był ciemnowłosy i zdaniem wielu kobiet nawet całkiem przystojny. Zazwyczaj ubierał się na ciemno lub nawet na czarno.

Draugdin był wojownikiem z powołania, z zamiłowania i z dziada pradziada. Posiadał umiejętności kowalskie nabyte dzięki naukom u ojca. Potrafił całkiem dobrze posługiwać się długim łukiem refleksyjnym. Daleko mu było do umiejętności łowców jednak nie wypadał dużo gorzej od nich. Jednak jego głównym atutem była walka na miecze, tym bardziej, że był oburęczny. Potrafił walczyć każdym rodzajem broni białej choć preferował miecze. Nauczył się i doprowadził niemal że do doskonałości styl bliźniaczych mieczy. W walce dwoma orężami na raz był niezrównany.

O twierdzy Durgeddina chodziły legendy i w całych Zapomnianych Krainach nie było chyba osoby, która by ich nie słyszała. Tak więc gdy tylko dowiedział się o możliwości dołączenia do drużyny poszukiwaczy udających się w celu zbadania tych doniesień nie wahał się ani przez chwilę. Tym bardziej, że jednym z celów jego życia było być może kiedyś znalezienie jakiejś magicznej broni, która uzupełniłaby swoimi magicznymi właściwościami jego umiejętności w walce. Być może gdzieś tam w głębinach rzeczywiście pozostał nietknięty przez grabieżców arsenał magicznych mieczy niezrównanej jakości wykutych przez samego Durgeddina Czarnego. Ta myśl rozpalała jego wyobraźnię do czerwoności.

Z zamyślenia nad marzeniem o znalezieniu magicznego ostrza wyrwał go kolejny już dzisiejszego wieczora toast wznoszony w dusznych izbach “Kilofa i Hałdy” tym razem przez jasnowłosego elfa. Uniósł swój puchar ze znakomitym krasnoludzkim piwem i dołączył się do życzeń.

- Zdrowie nas wszystkich.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 16-02-2018 o 11:05.
Draugdin jest offline  
Stary 16-02-2018, 06:55   #7
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Rynn wsuwała naleśniki, jakby nie jadła nic od kilku dni, co było oczywiście nieprawdą, ale pewne przyzwyczajenia ciężko było zostawić za sobą. Zwłaszcza, gdy wychowało się jako siódme z rodzeństwa i z rana dostało jedynie dwie kromki czerstwego chleba, a resztę jedzenia na cały dzień trzeba było skombinować sobie samemu. Dlatego złodziejka za każdym razem jadła szybko, jakby ktoś zaraz miał przyjść i jej to zabrać. W najgorszej dzielnicy Waterdeep nie żyło się jak w bajce.

Nie zwracała na siebie uwagi postronnych, a wielu ludzi traktowało ją z pobłażliwością i nie doceniało, co Rynn skrzętnie wykorzystywała. No bo czy niewysoka, mikra dziewczyna o anielskiej twarzy mogłaby zwędzić pękatą sakiewkę grubego kupca siedzącego z towarzyszami? No przecież, że nie! Kto w ogóle wpadł na ten pomysł! Była tylko biedną, zagubioną młodą kobietą, któremu z wyglądu i buzi bliżej było do dziecka, a jej wielkie oczy i mina zbitego psa roztapiały nawet najbardziej lodowate serce.

Strasznie się cieszyła na zdobytą w Eveningstar mapę prowadzącą do starej fortecy jakiegoś krasnoluda o dziwnym imieniu. Na pewno czekały tam skarby, o której jej się nie śniło i aż robiło jej się przyjemnie na sercu, gdy pomyślała, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już nigdy nie będzie musiała kraść. Wycieczka w tak niebezpieczne miejsce samotnie byłaby głupotą, więc cieszyła się, że ma przy sobie grupę zbrojnych, którzy w razie czego pierwsi pójdą w bój.

Rynn ubrana była jak typowy podróżnik, a ciemne ubranie, które nosiła nie rzucało się w oczy, co w jej "zawodzie" było wręcz esencjonalne. Jedyną ochronę kobiety stanowiła skórzana, łuskowa kurta, dzięki której nie raz i nie dwa wyszła cało z niektórych opresji. Przy pasie dyndał krótki miecz, a o ścianę oparta była kusza samopowtarzalna, która stanowiła główną broń złodziejki. Wypchany po brzegi plecak zawierał przeróżne rzeczy, bez których ciężko byłoby się obejść na szlaku i w sytuacji zagrożenia.

Słysząc wygłaszane toasty, również do nich dołączyła i stuknęła się z kompanami swoim kubkiem wypełnionym piwem.
- Za nas i za powodzenie wyprawy! - rzuciła wesołym, kobiecym głosem.
 
__________________
Every next level of your life will demand a different version of you.
Layla jest offline  
Stary 16-02-2018, 08:41   #8
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Myszołów, takie imię nosił niziołek podejrzliwie obwąchujący naleśnik. Pachniało mu smakowicie, lecz dziwnie, jakoś tak niewłaściwie. W końcu widząc, ze jego towarzysze pochłaniają potrawę z niemałym apetytem, przemógł się i sam również skosztował, głównie po to by nie wyjść na tchórza którego pokonało jedzenie. Przełknął i od razu pokraśniał z zadowolenia, po czym rzucił się na kolejny naleśnik.

Od dwóch tygodni włóczył się z tą pstrokatą kompanią, lecz ciągle miał trudności w rozmowie z co większymi jej przedstawicielami, czuł się po prostu dziwnie niezręcznie rozmawiając z nimi twarzą w krocze. Zresztą jednym z ważniejszych powodów dlaczego trzymał się właśnie tej grupy było stosunkowo duże zagęszczenie brodatego ludu. Krasnoludy Myszołów lubił z wielu powodów, po pierwsze, byli słusznego wzrostu i nie musiał sobie skręcać karku by patrzeć im w oczy. Po drugie byli to pewni towarzysze podróży, wytrzymali i silni jak wojownicy z jego własnego plemienia.

Przekonawszy się już całkowicie do posiłku, Myszołów rozsiadł się wygodniej i pochłaniał jedzenie w ilości znacznie większej niż można by przypuszczać po jego rozmiarach. Odpowiedział na ciekawe spojrzenie krasnoluda skinieniem głowy i cichym głosem rozbrzmiewającym w umyśle Dracka:

~ Dobre, z czego to robią?


 
Googolplex jest offline  
Stary 16-02-2018, 16:50   #9
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację

Zamrugał gwałtownie słysząc pytanie Myszołowa i odpowiedział od razu:
- Połopioł w walefifka wefafy w wowo w kałuwy i w wawiewiew wefa - opluwając przy tym pogryzionym naleśnkiem wszystko przed sobą. Przełknął wreszcie i roześmiał się sięgając po jajka
- To dla ozdoby czy z innego powodu? - zapytał wskazując palcem na czaszki wpięte we włosy druida.

 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
Stary 16-02-2018, 19:43   #10
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Bromir siedział wśród swoich ziomków. Rzucało się w oczy, że był od nich sporo niższy. Wzrok gości przyciągała też jego ogolona na łyso głowa, którą niemal codziennie golił. Okrywał się płaszczem podróżnym, pod którym widać było koszulkę kolczą i inne metalowe utensylia, które tylko obeznany z swym fachem płatnerz potrafił by nazwać, gdyż nieczęsto spotyka się zbroję czterech luster w tych rejonach Ferunu. Dobrze widoczny był na jego płaszczu drewniany symbol Marthammora Duina. Głowę jego otaczały unoszące się kółka z fajkowego dymu. Na oparciu ławy za nim przysiadł mały pokraczny kudłaty pies, wbijając potężne pazur w drewno oparcia.

Bromir na chwilę wyjął z ust fajkę przygładził palcami prawej dłoni dwa warkoczyki splecione obok ust, po czym sięgnął po kufel.
- Zdrowie Wasze w gardło moje. - odpowiedział na toast.
Po czym wygólgał, na jednym wdechu, cały kufel piwa. Odstawił ze stukotem. Gwizdnął by przywołać córkę karczmarza, przechodzącą opodal z tacą wypełnioną kuflami. Ta tylko dała znak głowa, iż słyszała ruszyła ku siedzącym opodal murarzom. W tym czasie krasnolud na powrót włożył fajkę do ust, wypościł kolejne kółka z dymu. Przełamał naleśnik na pół i połowę podał siedzącemu za nim psu.
W końcu karczmareczka, obsłużywszy murarzy, z tacą pod pachą, podeszła do ich stołu. Pochyliła się w pełnej krasie prezentując większy fragment ukrytych w rozchełstanej koszuli piersi. Bromir przygryzają ustnik fajki wypuścił w twarz dziewczyny kolejne kółko dymu, cały czas z fajka w zębach złożył zamówienie.
- Miseczkę miodu. Ogryzek lubi słodkości. - powiedział niewyraźnie, wskazując głową siedzącego na oparciu psa. Potem uśmiechnął się pod wąsem, przypominając sobie jak to kiedyś tłumaczył innemu krasnoludowi dlaczego psa nazwał Ogryzkiem.
~-Ziomku a jak nazwać psa z taką sierścią, jakby wygryzioną? Jak nazwać psa którego po raz pierwszym ujrzałem w czasie treningu skaczącego z jabłonki na młodego rotha i zagryzającego go?~
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172