|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-06-2018, 10:47 | #1 |
Reputacja: 1 | [D&D 5e] Klątwa Strahda [18+] Księżna Morwen miała problemy z okolicznymi bandami zbójów, oraz dzikimi zwierzętami niebezpiecznie zbliżającymi się do miasta już od dawna. Kogo by nie wysłała na misję zabezpieczenia terenów w jej prowincji, każdy w końcu wracał poobijany, bądź nie wracał w ogóle. Dlatego też postanowiła w końcu użyć swoich wpływów i rozesłała swoich ludzi, aby odnaleźli ciekawe i wyjątkowe jednostki, które może razem rozwiazałyby tajemnicę, za którą stały wszelkie nieszczęścia na jej włościach. Po wielu tygodniach żmudnych poszukiwań posłańcy księżnej Morwen znaleźli w końcu garstkę wyjątkowych śmiałków. Sama księżna nie liczyła na cuda, lecz i tym razem postanowiła spróbować szczęścia i posłać ich na rozeznanie. Zmotywowała ich wyśmienitą ucztą powitalną, oraz sakwami wypełnionymi brzęczącymi monetami, które mieli otrzymać po rozwiązaniu jej problemu. Po kilku dniach podróży śmiałkowie dotarli do mrocznego lasu, który zdawał się być epicentrum ostatnich napaści i grabieży. Ku ich zdziwieniu, w pobliżu nigdzie nie spotkali niebezpiecznych dzikich zwierząt, ani bandytów. Wieczorem rozbili obóz i upolowali kilka królików na kolację. Nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się chwilę później. Zostali zaatakowani przez zgraję wilkołaków. Bestie bawiły się nimi, pozwalając im przyjąć pozycje obronne. Początkowo próbowali walczyć, ale przytłaczająca przewaga liczebna wroga zepchnęła ich na obrzeża lasu. Kiedy opuścili las, zorientowali się, że wokół zawisła w powietrzu gęsta mgła, a co dziwne, mgła nie pokrywała jedynie jednej ścieżki, jakby zapraszała w tamtym kierunku. Ktokolwiek spróbował iść w innym, mgła natychmiast gęstniała w tym miejscu i nikt nie był na tyle głupi, ani odważny, aby wejść prosto w nią. |
13-06-2018, 15:23 | #2 |
Administrator Reputacja: 1 | Ciemnowłosy półelf obrzucił uważnym spojrzeniem grupkę towarzyszy - pięć osób różnych płci i ras - które wraz z nim dały się namówić księżnej Morwen na wyprawę. Najwyraźniej nie tylko jego skusiło oferowane wynagrodzenie, tudzież sława i splendor, jakie spłynąć miały na tych, co rozwiążą zagadkę tajemniczych zniknięć. Nie mówiąc już o tym, że z pewnością ciekawość też odegrała pewną rolę w podjęciu decyzji. Przynajmniej w jego przypadku. No i znów się okazało, że ciekawość stanowi nie tylko pierwszy stopień do wiedzy... Wpakowali się w niezłe tarapaty, a wszystko wyglądało tak, jakby wilkołaki odgrywały rolę naganki, mającej na celu zagonić zwierzynę wprost pod nogi myśliwego. Pomysł stary jak świat, ale bycie zwierzyną Cahnyrowi nie odpowiadało za grosz. Jednak (przynajmniej na razie) nie potrafił znaleźć wyjścia z tej sytuacji. Doszedł więc do wniosku, że nieznane niebezpieczeństwo nie może być gorsze od kłów wilkołaków. |
14-06-2018, 17:10 | #3 |
Reputacja: 1 | Paladyn poprawił narzuconą wcześniej w biegu zbroję. Podciągał troki, zapiął tam gdzie było niezapięte, podopinał wszystko na swoje miejsce, po czym poprawił włosy.— Chciałbym was pochwalić, moi towarzysze. Widać było umiejętności, doświadczenie i prawdziwą fachowość po was. Walczyć przy was jest przyjemnością. Czy wszyscy są cali i zdrowi? Nikt nie odniósł ran?Nie należał do strachliwych, jednak czarostwo nieco go lękało. Ruszył więc dziarsko przodem, ufny w swoją sprawność i siłę stali. Bycie na przedzie miało jeszcze tę zaletę, że gdyby nawet coś go przestraszyło, większość towarzyszy nie będzie widzieć strachu w jego spojrzeniu. Tymczasem uspokajał oczy widokiem dzikiego lasu i niespotykanej w Zakharze przyrody. |
15-06-2018, 13:13 | #4 |
Administrator Reputacja: 1 | - Długo tu stoicie? - spytał Canhyr. - Gdzie się podziali wasi rodzice? I wszyscy inni? I dlaczego myślicie, że w piwnicy siedzi potwór? - Tata i mama mówili, że jest tam straszny potwór. W nocy czasem słyszymy okropne dźwięki, które wydaje. Nie możemy wrócić do domu, póki tam jest. - Dziewczynka zacisnęła mocniej pięść na fałdzie ubrania brata. - Nie wiemy gdzie jest tata i mama, ale na drugim piętrze jest nasz braciszek, Walter. Jest tak malutki, że sam sobie nie poradzi - pisnął chłopiec i jeszcze bardziej się rozbeczał. Zauważyliście, że mgła stopniowo zbliża się, zostawiając coraz mniej wolnej przestrzeni i gęstnieje, ale nigdy nie pokrywa domu dzieci. Brama do przedsionka domu jest lekko uchylona. Okna w całym budynku są tak zaciemnione, że nic przez nie nie widać.- Ewidentnie te mgła zaprasza nas do wejścia - mruknął niechętnie Canhyr. - A odmawiać jest chyba niegrzecznie - rzekła z ironią Celaena. Były to chyba jej pierwsze słowa od rozpoczęcia podróży. Nie czuła się jeszcze zbyt pewnie wśród nowych towarzyszy. - Spokojnie pójdę tam i zobaczę czy ten potwór tam jest, a jak jest to go przegonimy. - Agust odpowiedział do dzieci. Potem już w kierunku swoich towarzyszy rzucił. - Tak, ktoś się nami bawi, być może się nam nawet przygląda. Nie mamy zbyt wielkiego wyboru jak na razie więc proponuję przynajmniej zrobić niezłe przedstawienie. Pójdę przodem. - A potem widocznie skupił się biorąc głęboki oddech, wyostrzając swoje zmysły. Ostatni raz spojrzał na dzieci, ale nie zobaczył nic niepokojącego. - Schowajcie się gdzieś na razie. - Po czym z młotem w dłoni uchylił drzwi i wszedł do środka. - Ta mgła śmierdzi jak pierdy dżina. Potwór czy nie, jeśli da się zranić, posmakuje mej broni - mruknął Hassan i zacisnął mocniej dłonie na drzewcu glewi podążając za paladynem. Dzieciaki wyglądały na dostatnio odziane, i jeśli ich rodzice byli w niebezpieczeństwie, z pewnością odwdzięczą się za pomoc. W każdym razie zamierzał wesprzeć rycerza w jego wysiłkach. - Idziemy? - Canhyr spojrzał na swą koleżankę po fachu. Pół-elfka westchnęła. - A mamy wybór? Nie zostawimy ich tam przecież samych z potencjalnym potworem, albo potwora z nimi… - odpowiedziała po czym ruszyła w stronę wejścia. - Jeszcze mu zrobią krzywdę… - stwierdził Canhyr, idąc w jej ślady. - Żadni z nas tchórze przecież, a sześciu awanturnikom jedna bestia się chyba nie postawi - mruknęła Mira, przeciskając się na przód. - Zresztą, Hassan ma rację, ta mgła to pewnie jakieś czary, których lepiej unikać. Żelazna brama z zawiasami po jednej stronie i zamkiem po drugiej wypełnia sklepienie kamiennego przedsionka. (obszar 1A) Brama jest otwarta, a jej zardzewiałe zawiasy jęczą przeciągle kiedy ją popychacie, aby otworzyć jeszcze bardziej. Lampy olejne zwisają z sufitu, zawieszone na łańcuchach. Przed wami znajdują się dębowe drzwi, które prowadzą do odrobinę większego przedpokoju (obszar 1B).- No, czyli nasze drogie dzieci chyba mają po prostu wybujałą wyobraźnię - stwierdziła Celaena. - Oprócz tego, że drzwi skrzypią i przydałoby się je naoliwić nie ma tu chyba nic niepokojącego. Chodźmy na górę, zobaczymy czy u góry jest to najmłodsze dziecko, o którym mówił mały Thorn. - Wskazała na zawiłe schody. - To, że nic na razie nie widzimy nie znaczy, że nic tu nie ma - poprawił ją paladyn.- Niemniej racja, dziecko ma pierwszeństwo, potem poszukamy poczwary. Dzieci mówiły że potwór jest w piwnicy, ale ich brat na górze. Najpierw dziecko, potem poszukamy zejścia na dół. Oczy otwarte, nie chcemy żeby coś wyskoczyło nam na plecy. - Po czym szybko ruszył w kierunku schodów by wykorzystać jeszcze chwilę lepszych zmysłów jaka mu pozostał. Hassan postępował za paladynem, z wyciągniętą wysoko glewią. Miał tylko nadzieję, że nie przyjdzie im walczyć na tych schodach, bo jego bronią niespecjalnie można było wymachiwać w tak ciasnym pomieszczeniu. Zamierzał jednak wepchnąć żeleźce w paszczę pierwszego wroga, jaki zechce zaatakować jego, lub kogokolwiek z jego towarzyszy - Jest… cicho. Za cicho jak na potwora mordującego rodzinę. Pewnie gdzieś się czai… - szepnął wojownik stąpając po stopniach schodów. - Ładnie tu - powiedział Canhyr, rozglądając się dokoła. - Prawdziwie sielska atmosfera. Na miejscu potwora zrobiłbym sobie legowisko tutaj. No chyba że ktoś ma alergię na nimfy. |
15-06-2018, 14:07 | #5 |
Reputacja: 1 | - Może ładnie i sielsko, aczkolwiek domy takie jak ten nie kojarzą mi się zbyt dobrze - rzuciła patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem Celaena. Dom zamieszkany przez dużą rodzinę przywodził jej na myśl dom, w którym ojczym i bracia nękali ją przez wiele lat. Dom który doszczętnie spłonął, gdy po raz pierwszy ujawniła się jej moc. Po chwili ocknęła się i powiedziała: - Lepiej chodźmy za nimi do góry, jeśli dzieciak jest u góry to tą wyciągniętą bronią śmiertelnie go przestraszą. - Myślisz, że my wyglądamy bardziej… przyjacielsko? - spytał Canhyr, oglądając Celaenę od stóp do głowy. - Mi zawsze i tak mówiono, że mam unikać nieznajomych, bez względu na to, jak ładnie wyglądają i jak przymilnie do mnie mówią. Wbrew tym słowom ruszył w stronę schodów. - Może i nie wyglądamy, ale nie idziemy do niego z wyciągniętą glewią. - odpowiedziała pół-elfka z lekkim uśmiechem. - Nie wiem czy potwory myślą o tym, czy ich leże jest ładne. Zostawimy tego małego dzieciakom na podwórku? Bo raczej nie zaniesiemy go do walki z tym czymś w piwnicy - powiedziała pół-orczyca. - Może powinniśmy je zabrać za sobą? - zaproponował Canhyr. Zatrzymał się i spojrzał w stronę dziewczyn. - Może lepiej nie zostawiać ich samych? Co prawda do tej pory nic im się nie stało, ale kto wie, co będzie dalej? Ta mgła wydawała się gęstnieć. - Chcesz brać dzieci w miejsce gdzie może być potwór? Proszę, powiedz mi, że nie masz własnych dzieci… - odpowiedziała ze zdziwieniem pół-elfka. - Nic o tym nie wiem, ale kto wie… - Canhyr potarł brodę w udawanym zastanowieniu. - Kto wie… - powtórzył. - Ale nie myślałem o tym, by je zabierać na polowanie na potwora. Ponoć on siedzi w piwnicy, a my idziemy po ich brata. Gdyby je z nami zobaczył, to by był pewien, że mamy przyjacielskie zamiary. Ewentualnie można by je zostawić tutaj, czy na schodach, pod opieką kogoś z nas. Byłyby bezpieczniejsze, niż na dworze. - Hmm… w sumie teraz brzmi to bardziej sensownie. Może chodźmy po nie od razu, zanim pójdziemy do góry po tego najmłodszego? - spytała. Po odpowiednim dobraniu słów pomysł Canhyra wydał się Celaenie zdecydowanie lepszy niż na początku. - Gdyby chciały z nami pójść, pewnie by poszły, ale co nam szkodzi spróbować? - spytała Mira, obracając się na pięcie. - Ja na pewno idę do piwnicy, żadna ze mnie niańka. - Gdy pójdziemy do piwnicy, to będą mogły zostać same w przedpokoju - odparł Canhyr. Rozmowom towarzyszy przysłuchiwał się jednym uchem Dejan, który zaabsorbowany był bardziej rozglądaniem się po domu w nadziei, że znajdzie coś dzięki czemu dowie się więcej o gospodarzach. Obejrzał dokładnie witraże, kominek i obrazy starając się nie pominąć żadnej ozdoby. - Wydają się być zamożni, a zostawili dzieci bez opieki służby? - mruknął do siebie przeszukując kieszenie płaszczów. - Bogaty rodzic nie znaczy troskliwy… - burknęła pół-elfka zbliżając się do drzwi wyjściowych. Po wyjściu z domu podeszła do rodzeństwa. - Czy moglibyście pójść z nami po waszego braciszka? Wolałabym, żeby zobaczył że jesteście z nami i nie musi się nas bać. - Uśmiechnęła się serdecznie do dzieci. - Póki co nie znaleźliśmy w domu żadnego potwora, a nawet jakby jakiś był to z nami jesteście bezpieczni, obiecuję. Dejan nie zauważył niczego szczególnego w witrażach, obrazach, czy kominku. Witraże również przedstawiały wiatrak, a kominek niczym szczególnym się nie wyróżniał. Obrazy przedstawiały niezbyt urodziwych, starych arystokratów z grymasami na twarzach. Lecz kiedy przyjrzał się dekoracjom na drewnianych panelach, pośród radośnie bawiących się nimf i satyrów dostrzegł ledwo zauważalnie wplecione węże i czaszki. W kieszeniach płaszczy znalazł jedynie 4 srebrniaki. Rose pociągnęła ze sobą swojego brata i odstąpiła o krok w tył od półelfki i dwojga towarzyszących jej nowych przyjaciół. - Nie pójdziemy tam, dopóki potwór nie zniknie - odpowiedziała stanowczo. Zauważyliście, że mgła już kompletnie pokryła wszystko, oprócz domu i około 3 metrów kwadratowych przed domem, gdzie stały dzieci. - Ale tu też nie możecie zostać - powiedziała pół-elfka. - Ta mgła jest jakaś dziwna i nie wróży nic dobrego… - Rozglądała się dookoła, ale prawie nic już nie było widać z powodu coraz gęstszej mgły. - Nigdzie nie pójdziemy, dopóki potwór nie zniknie z naszego domu - powtórzyła, zaciskając wargi i tupnęła nogą. Celaena przyłożyła palce do skroni i zaczęła je rozmasowywać. - Czyli… rozumiem, że wolicie tu stać tej gęstej mgle gdzie może na was czaić się dosłownie wszystko, niż wejść pod naszą ochroną do środka? - “Logika dzieci mnie powala” pomyślała po czym zwróciła się do dwójki swych towarzyszy. - Może wy macie jakieś przekonujące racje, żeby te dzieciaki z nami poszły, bo mnie już się kończą opcję. Zresztą Cahnyr to był twój pomysł, żeby zawołać je do domu, także zrób coś łaskawie. Rose przypatrywała się szepczącym dorosłym z daleka, mrużąc oczy. Była uparta i nie zamierzała łatwo dać za wygraną. Jedną nogą stanęła we mgle, nie zauważyła tego, bo stała do niej tyłem, ale nic się nie wydarzyło. - I cierpliwość zapewne też ci się kończy - dorzucił z uśmiechem (ciut krzywym) Cahnyr. - Nie mam doświadczenia… ale na upartego można by je wnieść do środka siłą. Może to w ogóle nie jest wasz dom? - spojrzał podejrzliwie na dziewczynkę. - Może nas po prostu okłamujesz, skoro nie chcesz tam wejść… Dziewczynka założyła ręce na piersi i odwróciła głowę. Chłopiec zaczął znów popłakiwać, i Rose szturchnęła go, aby był cicho. - To JEST nasz dom. Ale jeśli nikt nie pozbędzie się potwora, nie możemy tam wrócić. Wy nie rozumiecie. - To nam wyjaśnij, młoda damo - rzuciła Celaena, która traciła już resztki swej cierpliwości. - Zostawmy je. Najwyżej przyjdą wilkołaki i je zjedzą. Nikt nam nie powie, że nie próbowaliśmy ich ocalić. Miłego dnia, idę odzyskać waszego braciszka. Obym miała komu go oddać - warknęła Mira, wracając się na górę. Rose zaczęła nerwowo dreptać. Przytuliła brata i szepnęła mu do ucha. - Nie bój się, pomogą nam i niedługo wrócimy do domu. Chłopiec przytaknął bez słowa, tuląc się do pluszaka. Pół-elfka widząc pewien lęk w oczach dzieci złagodniała trochę. Przykucnęła przy dzieciach i powiedziała uśmiechając się delikatnie. - Pomożemy, ale jeśli mamy wam pomóc, nie możecie się opierać. Chodźcie do środka, z nami będziecie bezpieczni. Dziewczynka otworzyła lekko usta, jakby miała coś powiedzieć i po chwili zamknęła, wypuszczając z płuc powietrze. Patrzyła prosto w oczy półelfki, jej oczy lekko drżały. - Nie możemy wejść do domu, dopóki potwór nie zniknie - powiedziała, głosem wypranym z jakichkolwiek emocji. - A możesz mi powiedzieć czemu? Może wtedy będzie nam łatwiej wam pomóc. - Celaena starała się mówić spokojnie i uśmiechać się miło, żeby nie zrazić dzieci, ale w środku cała gotowała się z nerwów. - Bo się boimy - powiedziała i cofnęła się znów odrobinkę, niechcący bardziej wchodząc w mgłę. - Z nami nie macie czego, moi drodzy - zapewniała spokojnym głosem pół-elfka. Dziewczynka jakby zignorowała słowa półelfki. Ręce małej się lekko trzęsły. Objęła mocno brata i zamknęła oczy. Celaena spuściła wzrok w ziemię i westchnęła ciężko. - Cóż, widzę, że cię nie przekonam. - Podniosła się z przykuca i zwróciła się do swojego towarzysza. - Chodźmy z powrotem do środka, Cahnyrze. Tracimy tylko czas, a i tak ich nie przekonamy. Lepiej wróćmy pomóc reszcie. - Odwróciła się od dzieci i ruszyła w kierunku wejścia do budynku. - Będziesz kiedyś świetną matką - powiedział Cahnyr, gdy już znaleźli się w przedsionku. - Tyle cierpliwości, i to dla obcych dzieci… - Nic takiego. - Pół-elfka uśmiechnęła się smutno. - Po prostu wiem, jak to jest czuć strach we własnym domu. Żadne dziecko nie powinno znać tego uczucia. Dom powinien kojarzyć się z ostoją i bezpieczeństwem… - Taaa… powinien - odparł, jednak coś w jego głosie sugerowało, że ma pewne wątpliwości, jeśli chodzi o prawdziwość tego stwierdzenia. Kiedy Celaena wraz z towarzyszem przechodziła przez parter, aby dołączyć do reszty, usłyszała głośny dzwoneczek dobiegający z jednego pokoju. - Słyszałeś to?! - Pół-elfka obróciła się gwałtownie w stronę Cahnyra i lustrowała niespokojnie otoczenie wzrokiem. - Gdyby nie to, że dzieci mówiły, że tu nikogo nie ma - odparł - to bym powiedział, że ktoś dzwoni po służbę. Ale ja im tak do końca nie wierzę… Idziemy sprawdzić? Celaena skinęła głową przytakująco. - Tak, sprawdźmy to, a potem wracajmy do reszty. Może znaleźli coś ciekawego. Kuchnia jest czysta i uporządkowana. Jest tu zastawa, naczynia i wszelkie narzędzia kuchenne, należycie poukładane na półkach. Na stole leży deska do krojenia i wałek do ciasta. Jest tu też kamienny piec w kształcie kopuły, w pobliżu wschodniej ściany. Z tyłu pomieszczenia jest spiżarnia wypełniona jedzeniem (chlebem, serem, oraz warzywami). Znajduje się tu również drewniana winda ręczna, służąca do wysyłania nią talerzy z jedzeniem. Widzicie jak sznur w niej porusza się przez chwilę, po czym przestaje. * Celaena spojrzała na windę i spytała. - Myślisz, że ktoś z naszych to uruchomił? - Przeniosła wzrok na Cahnyra. - Myślisz, że lubią eksperymentować? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - To chyba nie świadczy zbyt dobrze o ich rozsądku, bawić się czymś tylko dlatego, że widzieli to pierwszy raz. - Westchnął. - Chodźmy ich odszukać i zabierzmy ich na to polowanie na potwora. - Zasadniczo wszyscy z tej grupy są dla mnie obcymi ludźmi… bądź nieludźmi. - Zaśmiała się lekko. - Także nie wiem czego się po nich spodziewać, po tobie w sumie także. - Uśmiechnęła się i mrugnęła do pół-elfa. - Masz rację, chodźmy po nich. - Panie przodem. - Canhyr uprzejmym gestem zaprosił Celaenę do wyjścia. - Dowiemy się przy okazji, czy to któryś z nich bawił się w wielkiego pana. Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 15-06-2018 o 14:12. |
15-06-2018, 14:13 | #6 |
Reputacja: 1 | Hassan oraz Agust weszli na pierwsze piętro. Niezapalone olejne lampy są przymocowane do ścian tego eleganckiego holu. Nad kominkiem, który był tu jedynym źródłem światła w holu, na końcu pokoju, wisi duży portret podpisany: Gustav, Elisabeth, Rose, Thorn, oraz Walter Durstowie. Na obrazie znajduje się para dorosłych, najpewniej rodziców, a przed nimi Thorn i Rose, których spotkaliście przed domem. Ojciec na obrazie trzyma w ramionach niemowlę, na które matka patrzy z nutą pogardy. Blisko komina, na przeciwko siebie znajdowały się dwie pary drzwi, przy których stały po dwie puste zbroje, jakby strzegące wejść. Każda zbroja trzymała włócznię i ma hełm w kształcie głowy wilka. Drzwi strzeżone przez zbroje ozdobione są płaskorzeźbami, przedstawiającymi tańczących młodzieńców. Czerwone, marmurowe schody prowadzą dalej na wyższe piętro. Czuć lekki powiew zimna z góry. Agust poprawił włosy i przyjrzał się raz jeszcze obrazowi. Dobrze poznał po Herbie że mają do czynienia z rodziną Durstów a podpis pod malowidłem tylko to potwierdzał. Pozostawało znaleźć małego Waltera. Odwrócił się do swego towarzysza. - Sprawdzimy drzwi po kolei, stajemy oboje po obu stronach, ja otwieram i zaglądam do środka, w razie czego wchodząc staram się wejść nieco głębiej żeby zrobić ci miejsce. Zaczniemy od tych małych drzwi najbliżej schodów, potem większe po prawej. - Po czym ustawił się i czekał aż kompan zajmie miejsce. Hassan skinął głową i ruszył bez słowa aby wykonać sugestię paladyna. - Cześć chłopaki. Pomogę wam. - Mira wkroczyła na piętro, podchodząc do wskazanych przez Agusta drzwi. - Wejdę pierwsza - dodała, czekając aż towarzysze się przygotują. Paladyn skrzywił się na nazwanie go chłopakiem, do tej pory nazywali go tak tylko jego dwaj nauczyciele. Nie była to jednak odpowiednia chwila żeby rozstrzygać jakimi uprzejmościami powinni się do siebie zwracać, to mogło poczekać. - Wolałbym pierwszy wchodzić do pomieszczeń. Primo budzę większe zaufanie a secundo, mam wrażenie, że jestem lepiej przygotowany na odpieranie ataku. Nie bierz tego do siebie, widziałem że dobrze walczysz, ale byłbym nieodpowiedzialny gdybym pozwolił na niepotrzebne straty. - Po czym nie czekając na odpowiedź zabrał się za otwieranie drzwi. Ten pokój, w przeciwieństwie do reszty domu, nie był szczególnie udekorowany. Zawierał parę łózek z materacami wypchanymi słomą. Stroje służby zostały powieszone z najwyższą starannością w przylegającym niewielkim pomieszczeniu, które służyło zapewne za garderobę. W pokoju również znajdowała się w rogu winda ręczna a przy niej guzik. Młody Freuhunt wszedł szybko do środka, i rozejrzał się po wnętrzu. Chłopca zdawało się tu nie być, ale wolał jednak poszukać. Jeżeli rodzice musieli uciekać lub się ratować mogli go ukryć. Na przykład w tej windzie. Idąc w kierunku windy sprawdzał zakamarki. Wreszcie pozostała winda i ją sprawdził, gotów nacisnąć przycisk. Agust przeszukał dokładnie pokój, ale nie było w nim zbyt wielu zakamarków. Podłoga błyszczała, tak porządnie była wymyta. Nigdzie nie widać było grama kurzu. NIe znalazł niczego godnego uwagi. Kiedy wcisnął guzik, usłyszeliście głuchy dźwięk dzwoneczka z pierwszego piętra. - Schodzimy na dół to sprawdzić czy najpierw przeszukujemy to piętro? - spytała paladyna. - I niech ci będzie, możesz wchodzić pierwszy, skoro tak się o mnie boisz. Ale nie myśl, że sam zgarniesz całą chwałę, jeśli natkniemy się na coś niebezpiecznego. Paladyn zmierzył ją wzrokiem kiedy zabrał się za podciągniecie windy. - Właśnie takiej lekkomyślności chciałbym uniknąć. Jeśli chcesz się cieszyć chwałą radzę najpierw pomyśleć o przeżyciu, potem o walce. Inaczej można zostać tylko bezimiennym trupem, któremu nikt nie skomponuje Rapsodii. Paladyn pociągnął sznur wewnątrz windy ręcznej, lecz nic interesującego nie wydobył z jej wnętrza. Była zupełnie pusta. - Cóż za hipokryzja! Pragnę ci przypomnieć, że na ciebie nikt nie krzyczy jeśli chowasz się za kimś w walce! Zresztą po to wyruszyłam na poszukiwanie przygód. Aby paść godnie w boju, a nie jako staruszka zemrzeć w fotelu. - Nie jesteś tu sama, pamiętasz? To nie jest tylko twój problem, kiedy padniesz my będziemy musieli cię podnieść. Obecnie, aż nie rozwiążemy tej sprawy w ten czy inny sposób musimy na sobie polegać. - Agust odszedł od windy i popatrzył jej prosto w oczy. - Więc powiedz mi, wolisz zginąć głupią lekkomyślną śmiercią, o której napiszą najwyżej komedię, czy jak wojownik na którym można polegać? - Ja… - Spuściła wzrok, milknąc na dłuższą chwilę. Zarumieniła się ze wstydu i nawet mimowolnie zrobiła krok do tyłu, chcąc uciec z ciasnego pomieszczenia. Jednak powstrzymała się w ostatniej chwili. - Masz rację. Przepraszam… Chyba jestem jednak egoistką. Będę uważać i czekać. Na… Dogodniejsze okoliczności. Albo konieczniejsze… Jeszcze raz przepraszam. - Dobrze, to nie jest nic wstydliwego popełniać błąd lub się mylić, wstydem byłoby uparcie się w błędzie utrzymywać. - Paladyn uśmiechnął się szczerze i położył jej na ramieniu swoją rękę. - Liczę na ciebie, ale ty też możesz liczyć na mnie. Myślę że z tej wyprawy będzie całkiem chwalebna historia. A teraz szukajmy dalej dziecka, zanim potwór się zniecierpliwi. - Powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej, kierując się powoli do wyjścia z pokoju. Hassan, widząc, że pokój był pusty nie wszedł za paladynem, uważając, że jego glewia i ogromna postura będzie zawadą w razie ewentualnej zasadzki. Jednakże stanął już w gotowości przy kolejnych drzwiach, gotów otworzyć je przed rycerzem. Agus miał rację, mówiąc, że jego widok i aparycja może uspokoić kogokolwiek w środku,wojownik w dodatku uważał, że autorytet rycerza mógłby wstrzymać rękę wrogów, o ile oczywiście nie byli jakimiś upiorami z najgłębszych otchłani. Poza tym Hassanowi podobał się egzotyczny wystrój wnętrz, więc w międzyczasie dokładnie obejrzał sobie zbroje oraz zdobienia okalające drzwi, jeszcze dokładniej portret rodziny, przed którym zatrzymał się dłuższą chwilkę, rozumując, że dziecko które budzi w kobiecie taką pogardę musi być szukanym przez nich Walterem. Dzieci nie miały lekko w Zakharze, będąc właściwie własnością swoich rodziców niczym najpodlejszy niewolnik. I kiedy ginęli jego rodzice, i nie został nikt z rodziny, ktoś po prostu przejmował własność. Hassan zastanawiał się, jak do tej sprawy podchodzono tutaj? “Czy jeden dramat nie urodzi kolejnego? Jak zareagują jego nowi towarzysze, jeśli trzeba będzie podjąć jakąś drastyczną decyzję?” Hassan widział już jednak paladyna i półorczycę wychodzącą z pomieszczenia i stojąc w gotowości, sięgnął do kolejnej klamki, niczym odźwierny w haremie, zostawiając dylematy moralne za sobą Hassan przyglądając się malowidłom na drzwiach, zdziwił się, że za pierwszym razem nie zauważył co tak naprawdę dzieje się na nich. Nadzy młodzieńcy wydawali się radośnie tańczyć tylko na pierwszy rzut oka. Po dogłębnym przyjrzeniu się zauważył, że tak naprawdę odganiają od siebie atakujące roje nietoperzy. - Dziwne te domostwo… - mruknął do siebie Hassan zachodząc w głowę o co może chodzić z tymi tajemniczymi rysunkami. Dom sprawiał wrażenie opuszczonego, a jednak dzieciaki opowiadały o ataku potwora - Myślicie, że te dzieci na zewnątrz to są w ogóle ludzie? Nawet nie chciały tu wejść. Mgła nic im nie robiła. No i ten dom… Mam wątpliwości co do tej dwójki - powiedziała Mira. - Ludzie. Widziałem ludzi różnej maści, są kolorowi niczym konie. Na targach niewolników w Huzuz pewnie nie byłyby czymś niezwykłym. Ale dziwne jest co innego… ten dom, jest… mroczny. Dziwne miejsce na wychowywanie dzieci. Po za tym jest opuszczony, nie ma służby. Nie ma śladów napaści, ani odgłosów walki. Widziałem wiele walk, i każda to krew, i bałagan. Tu tego nie ma… - Hassan nerwowo poprawił swoje wąsiska. Główkowanie nie było jego najlepszą stroną, ale swoje wiedział. - No i jak poszukiwania? Przeszukaliście już całe drugie piętro i nie znaleźliście tego dzieciaka? - spytał Canhyr, widząc kompanów kręcących się po holu pierwszego piętra. - Może się rozdzielmy? Dom jest duży.Sprawdzamy po kolei. Wchodzisz ze mną na kolejne piętro? Powiedz tylko tym na dole, by sprawdzili dokładnie parter. - Hassan zaproponował Canhyrowi wycieczkę i wskazał czerwone schody. - Uważam, że najpierw powinniśmy się skupić na odszukaniu chłopca - odpowiedział zaklinacz. - Więc nie rozumiem, czego wy tu szukacie… Zabłądziliście? - spytał, odrobinę podnosząc głos, by go wszyscy usłyszeli. Walter jest piętro wyżej. Zwiedzać będziecie mogli później… - To tracimy czas - Hassan wzruszył ramionami i trzymając glewię oburącz wszedł szybko na schody na następne piętro. - To chodźmy. - pół-elfka spojrzała po towarzyszach i ruszyła za Hassanem. - Z niemowlakiem przynajmniej nie będzie trzeba dyskutować, czy z nami pójdzie czy nie. - Gorzej jeśli się nas przestraszy i zacznie krzyczeć. - Mira zaczęła wchodzić na drugie piętro. - Chociaż może mamy szczęście i mały teraz śpi? - Liczę, że zacznie się drzeć. Lub kwilić i to bardzo głośno..- Hassan miał już w głowie pewien koncept. - Pewnie waży z cetnar, skoro Rose nie zabrała go ze sobą - mruknął Canhyr. - Kolejna dziwna sprawa. - Lubisz, kiedy dzieci płaczą? Jesteś chory - powiedziała Celaena do Hassana krzywiąc się lekko. - I faktycznie dziwne, że Rosie nie zabrała brata. Dziewczynka w jej wieku powinna dać radę udźwignąć niemowlaka. - Łatwo je wtedy znaleźć? - Canhyr zasugerował odpowiedź. - Dokładnie - Hassan uśmiechnął się do Canhyra i popatrzył z politowaniem na Celaenę. - W dodatku mogą do niego przybiec rodzice. Lub sprowadzi potwora. Albo zdecydują słowa, albo stal - wojownik lubił proste rozwiązania, i lekko się zirytował oskarżeniem kobiety. - Jeśli to niemowlak, to ciekawe, czym będziemy go karmić. - Zaklinacz spojrzał najpierw na Celaenę, potem na Mirę. - Na mnie nie patrz, tak się składa, że mleka nie daję. - Celaena obrzuciła zaklinacza krzywym spojrzeniem. - Chodziło mi tylko o to, że kobiety lepiej się na tym znają - wyjaśnił Canhyr z niewinną miną. Wspięliście się na sam szczyt schodów i doszliście do trzeciego piętra. Jest tu mnóstwo kurzu na podłodze i meblach, w przeciwieństwie do niższych pięter, gdzie wszystko wyglądało na wypucowane i nowe. Przy przeciwległej ścianie stoi czarna, wysoka zbroja, pokryta grubą warstwą pajęczyn. Na ścianach wiszą olejne lampy, ale nie palą się. Drewniane ściany pokryte są malowidłami przedstawiającymi leśne krajobrazy, drzewa, spadające liście, małe owady. Na piętrze panuje głucha cisza. - Właściciele tego budynku chyba lubują się w malarstwie. Gdzie nie kopniesz tam obraz. Ale gdzie mały Walter? - spytała pół-elfka. Hassan podszedł szybkim krokiem do drzwi, po prawej stronie, zamierzając wyważyć je zamaszystym kopniakiem. - W takich warunkach trzymać dziecko? - Canhyr był niemile zaskoczony. - Chyba że chcieli o nim zapomnieć albo udawać, że go nie ma. Przecież tu nikogo nie było od wielu dni - dodał, widząc, że na podłodze nie ma żadnych śladów.. - Rodzice na medal, nie ma co… - odparła mu Celaena, rozglądając się po pomieszczeniu. - Nie sądze by nikogo tu nie było przez wiele dni, Na dole nie ma kurzu jakby wyszli dziś rano. Raczej nie spodziewałbym się tu chłopca. Paladyn przyglądał się z niedowierzaniem. Nie dość że poszli na ostatnie piętro nie sprawdziwszy pierwszego choćby na obecność tam ludzi, to zachowanie przejawiali co najmniej skandaliczne. - Mogę wiedzieć co robicie? Bo zdaje mi się że szukamy dziecka a nie oczyszczamy kryjówkę bandytów. Co swoją drogą i tak robi się ostrożniej i bardziej zorganizowane. I chciałbym żebyście nie wypowiadali się o dziecku w taki sposób, jeżeli to taki problem to ja się nim zajmę. Będę miał więcej taktu wobec szlachetnie urodzonego. |
16-06-2018, 09:51 | #7 |
Hungmung Reputacja: 1 | Gdy paladyn wypowiadał ostatnie słowa, głos mu się lekko załamał. Hassan idąc pewnym krokiem w stronę pokoju, z zamiarem kopnięcia drzwi, zatrzymał się. Wszyscy poczuli gęsią skórkę, ponieważ po raz pierwszy w tym domu rozległ się jakikolwiek dźwięk, którego nie wydali oni sami. Czarna zbroja wydała z siebie głośny skrzek i stanęła 2 metry od Hassana. |
16-06-2018, 20:39 | #8 |
Reputacja: 1 | Hassan zapalił pochodnię. |
16-06-2018, 23:53 | #9 |
Reputacja: 1 | W czasie jak reszta drużyny zajęta była liścikiem, Mira poszła po swój toporek. Pokój, w którym znajdowała się Zmora, zawiera małe łóżeczko, przykryte czarnym całunem. Poza tym, znajduje się tu kilka pieluch i nic więcej. - Zapewne pani domu pozbyła się nie tylko Waltera, ale i jego matki - powiedział Cahnyr. - I, zapewne, widzieliśmy skutki jej działalności. Wredna była baba z pani Elisabeth. - Ekhem! - Odchrząknął teatralnie mnich. - Wygląda na to, że te… dzieci z dołu nas oszukały w kwestii ich braciszka. -Tak, to bardzo podejrzane. Niemniej zostało nam do sprawdzenia już tu tylko jedno miejsce.- Odpowiedział Agust wskazując lustro.- Sprawdzę jeszcze balkon i myślę że powinniśmy się tam udać. Strychy mają to do siebie że można w nich znaleźć ciekawe rzeczy. -Powiedział bawiąc się małym pierścieniem. Po czym ruszył otworzyć balkon i przyjrzeć się temu co działo się na zewnątrz. Na zewnątrz zawołał -Rose! Thorne! jesteście tam wciąż? Balkon był bardzo wąski. Gęsta, niemożliwa do przejrzenia mgła pokrywała każdy kawałek terenu oraz powietrza wokół domu. Znajdowała się 30 centymetrów od balkonu. Agust nie usłyszał nawet echa swego głosu. Mira podeszła do kolejnego łóżeczka, odkrywając czarny całun. W środku znajdowało się zawiniątko, w którym zapewne matka trzymała swoje dziecko. Było zupełnie puste. - Ja rozumiem że kobieta mogła być wściekła o zdradę męża, ale żeby krzywdzić bogom ducha winne dziecko? - powiedziała Celaena. - Dzieci często cierpią za błędy rodziców - powiedział Cahnyr. - A ty, Aguście, zapomniałeś chyba o piwnicy. “Dzieci często cierpią za błędy rodziców” pół-elfka powtórzyła w myślach słowa Cahnyra. W sumie ona też całe życie była karana za grzech swojego drowiego ojca. Oderwała się jednak od tej myśli i zwróciła się do innych. - Myślę, że powinniśmy się zająć tym potworem. Może te dzieci okażą się wtedy bardziej śmiałe i dowiemy się od nich czegoś więcej. - Nie, nie zapomniałem, ale bliżej nam do strychu. Wole najpierw tam poszukać wskazówek na temat tego co tu się dzieje.- Odpowiedział paladyn po chwili. - Coś mam wrażenie że potwór w piwnicy może być prawdziwszy niż nam się wydawało, wolę tam nie wchodzić nie wiedząc co się dzieje. Zostało już tylko jedno pomieszczenie żeby się dowiedzieć tu wszystkiego. - Mnie dziwi to, że nie natrafiliśmy na żadne szczątki. Może są w piwnicy? Potwora tym karmili, albo i z dziecka zrobili potwora? - rzuciła pół-orczyca, rozglądając się po pomieszczeniu. -W sypialni nic nie ma. Liczyłem, że pani domu trzyma jakieś bibeloty czy liściki w swojej toaletce. Poza rzeczami osobistymi, listów nie ma. Może sprawdźmy strych?- Hassan wszedł do pomieszczenia ze zrezygnowaną miną. - To co, idziemy na górę? Wszyscy za czy ktoś się boi? - Frehunt zapytał przygotowując pochodnię. "Głupiec", pomyślał Cahnyr, nie skomentował jednak na głos sposobu, w jaki paladyn 'motywował' pozostałych do działania. - To chodźmy, szybciej załatwimy strych, szybciej pójdziemy sprawdzić co kryje piwnica - odpowiedziała pół-elfka. Drużyna weszła schodami na górę. Cały czas trzeba było odgarniać grube pajęczyny sprzed twarzy. Na strychu znajdowały się 4 pary drzwi, z czego jedne (na północnej ścianie) zamknięte były na kłódkę i obwiązane łańcuchami. Nie było tu żadnego źródła światła, oprócz waszej pochodni. - Za każdymi drzwiami jeden potwór, a za tamtymi - najgorszy - rzucił Cahnyr. - Może tak więcej światła? - zaproponował. Mnich ściągnął plecak nurkując w nim ręką. Nie wyciągnął jednak pochodni, a ciężki stalowy łom. - Przekonajmy się co tam jest. - przyłożył narzędzie do zamka powoli go naciągając w nadziei, że mechanizm łatwo ustąpi. Celaena wyciągnęła i zapaliła drugą pochodnię. Hassan również sięgnął do plecaka po swój łom i starał się wepchnąć jeden koniec w oczko łańcucha, blisko kłódki. Przez chwilę czekał z naciskiem, próbując zgrać się z wysiłkami mnicha, po czym wspólnie nacisnęli. - Akhem. A jeśli będzie tam potwór, może ustalmy plan? Chciece powtórkę ze zbroi? -To….go….zabijemy… - Hassan stękał z wysiłku. - Brzmi jak plan… - Skinęła głową orczyca. - Mnie się podoba, ale nie wiem jak reszcie. Już miałam pogadankę o takim wchodzeniu - A słyszałaś powiedzenie “śpiesz się powoli?”. Nie bądźmy narwani. Może niech część z nas przygotuje się na wypadek jakby coś miało na nas wyskoczyć, kiedy drzwi się otworzą pod naciskiem łomu. - rzekła Celaena. - Hyyppp- Hassan czerwieniał z wysiłku, zlewając się ze swoim czerwonym strojem. - Nie krzycz na mnie, półelfko. Ja mówię co myślę, zabić to trzeba. Można pomyśleć jak najwyżej. - Jesteście niemożliwi. Powinniśmy najpierw sprawdzić pozostałe drzwi. Jedne drzwi naraz.-Paladyn nie dowierzał w to co tu się działo. Ale może potrzeba było małego wypadku żeby utemperować kompanów.- Jak coś się stanie to nie mówcie że nie ostrzegałem. - Moja droga, ja przecież nie podnoszę głosu. - powiedziała spokojnie pół-elfka. - Naszykować włócznię, aby poczęstować nią coś po drugiej stronie? - spytała pół-orczyca, odkładając plecak na ziemię, aby jej nie spowalniał i sięgając po rzeczoną broń. Nie wiedzieć czemu, próby Hassana i Dejana długo nie dawały skutku. A to łom się wyślizgnął. A to coś zabolało w łokciu. - Może ktoś zaczarował te drzwi - podsunął uprzejmie Cahnyr. - Nikt z was nie terminował czasem u jakiegoś mechanika? Paladyn stanął teraz obok Canhyra, nie dowierzając że ten będzie tu drugim głosem rozsądku. Powiedział cicho do niego. - Mam co do tego złe przeczucia. Celaena podeszła do paladyna i zaklinacza. - Jak znam nasze szczęście do drzwi w tym domu, to Hassan za chwilę dostanie przytulasa od jakiegoś ducha czy innej zjawy - zażartowała, starając się ukryć swe napięcie i niepewność w oczekiwaniu na to co spotkają za drzwiami. - Podaj więc mi swoją pochodnię. Twoja magia przyda się wtedy bardziej niż mój topór - powiedziała Mira. Pół-elfka chyba po raz pierwszy od początku wyprawy uśmiechnęła się do Miry i podała jej pochodnię. - Możliwe, że masz rację. Trzymaj. Wojowniczka przyjęła pochodnię i podniosła jeden z toporków do drugiej ręki. - Przyniosę z dołu lampę lub dwie - zaproponował Cahnyr, po czym zszedł po schodach piętro niżej. Po chwili usłyszeliście szybkie tuptanie po schodach. Cahnyr przybył dumnie ze swą zdobyczą. Dwoma, pięknymi lampami olejnymi. Postawił je na podłodze, w pewnej odległości od siebie, by oświetlały jak największą powierzchnię. - Że tak zażartuję, jesteś nam światełkiem - zaśmiała się pół-elfka. - Ale nie rozdzielajmy się lepiej, już się przekonaliśmy że tu wszędzie może nas coś zaatakować. - Zgoda. Ale już wyczyściliśmy tamto piętro z potworów - odparł zaklinacz. - A jeśli się odradzają, to nawet w grupie mamy prze...rąbane - dodał. - Myślałam o innych zbrojach, które stały na dole. - odpowiedziała Celaena. - Nie wiadomo czy się nie obudzą czy coś. - Sprawdziłam je przecież, to zwykły metal - wtrąciła się Mira. - W tym domu chyba wszystko może się zdarzyć, więc wcale mnie nie zdziwi jeśli raz sprawdzona rzecz, okaże się inna niż się wydawała. Wolę być ostrożna. - odpowiedziała pół-orczycy zaklinaczka. Drzwi zaskrzypiały. |
17-06-2018, 22:48 | #10 |
Reputacja: 1 |
|