Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2019, 06:39   #41
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację

iedy roztrzęsiona kobieta wreszcie została spacyfikowana, Mukale postąpił krok w kierunku Nephilina. Od początku niczego tu nie był pewien, ale miał poważne przeczucia, że wie, co właśnie zaszło i nawet tutaj, w tym szalonym miejscu nie mogło to pozostać bez konsekwencji. Nie wyglądało to na honorowy pojedynek, zresztą ten jest możliwy tylko między mężami. Wyglądało to na zwykłe, odrażające famadihana. Lecz dopiero, gdy wdowa zaczęła opatrywać szaloną, Mukale nie wytrzymał.
Rozmawiający z Duchami, co robi Han-Ah?! Jeśli pomóc, famada przecież przeżyć! - powiedział na tyle głośno, że inni też mogli go usłyszeć, choć nie zamierzał tego.
Elf przez większą część kłopotliwej sytuacji nie wiedział co robić. Gotów był rozdzielić swymi mocami dziewczyny, gdyby sprawy potoczyły się podobnie do pierwszego wybuchu Zakonnicy, lecz jak zwykle Dzierlatka okazała się niezawodna jako mediatorka. Nawet jeśli nie była w tym przypadku zbyt... subtelna. Spojrzał na golasa pytająco, zastanawiając się co oznacza owe famada.
Wybacz proszę naszą nieznajomość twych zwyczajów, ale możliwe że mylnie oceniasz co tutaj zaszło – odparł bezgłośnie, na wszelki wypadek nawiązując również połączenie telepatyczne z – Zakonnica nie rozpoznała naszej ognistowłosej przyjaciółki w obecnej postaci i mylnie uznała ją za naszego wroga. To niefortunne nieporozumienie. Widocznie pole bitwy nie jest najlepszym miejscem dla niej.
Jeżeli nie radzi sobie na polu walki, co robi pośród wojowników? Zaatakowała inną kobietę z plemienia, przebiegle, niehonorowo, kiedy ta się nie spodziewała. Mimo że przyszła w towarzystwie naszych wojowników. Nie mam wątpliwości, że jest famada, bratobójczynią. Musimy ją zabić, Rozmawiający z Duchami, nie można jej ufać.
To było nieporozumienie. Nikogo nie będziemy zabijać! Wszystko wyjaśni się jak tylko ją uspokoimy. Poza tym jest kapłanką, starającą się pomóc ludziom. Czy chcesz ryzykować ściągnięcie na nas akurat TERAZ gniewu jej boga, zabijając ją tutaj bezbronną?
Argument był trafny, Mukale nie mógł zaprzeczyć. Jednak pragnienie sprawiedliwości nie dawało o sobie zapomnieć.
Masz rację. Nie znam waszych przodków, nie chcę ich rozgniewać, bo jestem tu gościem. Ale famadihana nie może pozostać bez kary, bo rozzuchwali to ją i inne kobiety. Powinniśmy przynajmniej uciąć jej rękę lub wydłubać oko. Proszę, nie ignoruj moich słów, Rozmawiający z Duchami.
Zaufaj mi i uszanuj nasze zwyczaje. Uwierz, że jeśli zrobilibyśmy jej cokolwiek co proponujesz nie spotka się to z niczyją aprobatą.
Zresztą ja sama nie wybaczyłabym sobie, gdyby z mojego powodu stała jej się krzywda… – wtrąciła Cely podchodząc do rozmawiających.
Niecodzienne towarzystwo, niezaznajomiony z lokalnymi obyczajami dzikus, pół-drowka, nieufność, a wszystko to w pięknym krajobrazie krwiożerczych dyń i wymarłej wioski. Pelaios zastanawiał się co jeszcze mogłoby skomplikować tą sytuację. Pociągnął nosem czując smród dobiegający z katakumb i pojął, że pewnie czeka ich jeszcze kilka “niespodzianek”. Jedno wiedział na pewno. Sytuacja pozostawiona sama sobie zaowocuje czyjąś śmiercią. Zamierzał dołożyć wszelkich starań, by nie padło na niego. To zaś mógł uzyskać tylko w jeden sposób… pomagając utrzymać się innym przy życiu.
Podszedł do rozmawiających kładąc dłoń na ramieniu Neffa.
Będziesz tłumaczył?
Mistyk kiwnął głową twierdząco, gotów przesłać przekaz “wodza” telepatycznie.
Zaczynajmy – powiedział po czym spojrzał na Mukale i zwrócił się już bezpośrednio do niego. – Wojowniku.
Diabelstwo przypomniało sobie jak dzikus zwracał się do niego oraz do innych. Określenia których używał oraz wnioski do jakich doszedł wcześniej oraz teraz sugerowały pewną filozofię. Dałby swoje rogi, że w słowniku plemienia zapewne wysoko znajdują się takie słowa jak ‘honor’, ‘własność’, ‘polowanie’, ‘dar’, czy też ‘posłuszeństwo’. Westchnął w duchu podejrzewając że nie będzie łatwo i kontynuował.
Mądrość tkwi w twoich słowach. W istocie nieposłuszeństwo, złe czyny, niehonorowy atak… to powinno się karać i wiedz że w tej krainie ustanowione zostały prawa, które traktują właśnie o takich występkach. Opisują je i dyktują kary. Wiedz że w tej krainie są mędrcy, którzy opiekują się tymi prawami traktując je jak świętość i są wojownicy którzy je egzekwują polując na tych, którzy dopuszczają się nieprawych czynów. Do nich należy ocena czy ktoś zawinił, czy zaszła tylko pomyłka. Oni interpretują prawa i wyznaczają podług nich kary dla tych, którzy zawinili. Wpierw jednak próbują zrozumieć całą sytuację. Bez zrozumienia powodów dla których ktoś dopuścił się złego czynu oraz bez ujrzenia wszystkich szczegółów, wymierzając karę sami mogą dopuścić się do złego czynu skazując kogoś na karę, na którą nie zasłużył. Sam rzeknij, czy nie jest to większy występek? Uczynienie kolejnego zła, w istocie nie czyniąc zadość poprzedniemu? Jeśli chcesz Mukale, wyjawię ci dlaczego doszło do tej napaści. Od ciebie zależy, czy chcesz to zrozumieć.
 
Koime jest offline  
Stary 05-04-2019, 20:47   #42
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
ukale był zadowolony - Wielki Bawół wreszcie przemówił jak wódz. I zdawał się rozumować jak wódz, ale jakiegoś odległego, nieznajomego ludu. Czyli tak, jak było w rzeczywistości.
- Wielki Bawole, mężny wodzu tego plemienia! - przyklęknął. - Nie rozumiem doprawdy tutejszych obyczajów. Być może mądrze czynicie stanowiąc mężów, którzy zamiast wiecu rozstrzygają spory między wami. Jednak o czym tu stanowić? Czy ta famada nie zaatakowała zdradziecko współsiostry? Czego tu dochodzić i co rozumieć? Mów jednak, wodzu, bo sługa twój słucha.
Pelaios spojrzał na klęczącego wojownika i przez moment zastanawiał się, czy tak jak przed kaplicą nie zasugerować mu rozmowy na stojąco, ale zaniechał tego pomysłu.
Usłysz mnie zatem dzielny wojowniku Mutampa - rzekł PelaiosSkóra tej kobiety zmieniła się. Wiedz że stało się to za pomocą magii. Korzystając ze sztuczki, ukryła wcześniej swoje prawdziwe oblicze. To jaką ją widzimy teraz, to jej prawdziwa postać, którą odkryła przed nami w zaufaniu większym niźli kobieta mogłaby okazać odkrywając przed mężczyzną swą nagość. Dla ciebie kolor jej skóry nie przynosi tych samych skojarzeń, jakie przynosi nam, mieszkańcom tej krainy. Wiedz że ten sam kolor skóry charakteryzuje naszych śmiertelnych wrogów mieszkających w krainie zwanej Podmrokiem, znajdującej się głęboko pod ziemią. Wrogów przesiąkniętych złem, okrucieństwem i nienawiścią. Istoty niehonorowe czy to z natury, czy z obyczaju. Istoty które same by z chęcią uderzyły pierwsze nie bacząc na to czy krzywdzą wojownika, kobietę, czy dziecko. Wielu mieszkańców naszej krainy, a także wielu innych krain doświadczyło z ich ręki niegodziwości. Budowany przez długi czas strach i wzajemna niechęć, nieufność oraz świadomość ich haniebnych metod, sprawiła że w obawie o własne bezpieczeństwo, wielu wpierw sięga po oręż, zanim zacznie zadawać pytania. To wojna między plemionami dzielny wojowniku. Wojna która toczy się od wielu, wielu lat. Jeśli pochodzisz z krainy, w której dwaj wrogowie wpierw się witają, zanim staną do honorowego pojedynku, jesteś w istocie pobłogosławiony. Tutaj, walka z drowami, gdyż tak nazywają się istoty, o których mówiłem, bardziej przypomina walkę z tymi potworami na polu. – skinął na drzwi kaplicy – Znasz teraz powód dla którego Sila, kobieta która zaatakowała, zrobiła to gwałtownie i bez ostrzeżenia. Obawa przed tym, że czerwonowłosa kobieta uczyni nam wszystkim krzywdę. Nie wiedziała tego, co wyjawiła przede mną czerwonowłosa, a co sprawiło że nie ujrzałem w niej wroga. To co ujrzałeś nie było siostrzanym atakiem, lecz napaścią na wroga. Prawo wojny nie każe za wykorzystanie zaskoczenia. W oczach mędrców stanowiących zasady, podług których żyjemy, nie było tu winy zasługującej na karę. W moich oczach również. – Pelaios postawił wyraźny nacisk na ostatnie zdanie. – Wiedz jednak że sytuacja jest jeszcze daleka od rozwiązania. W ciele czerwonowłosej w istocie płynie po części krew drowów. Uwierzyłem jednak że nie dzieli z tymi istotami swej natury, ponieważ zaufała mi pokazując swe prawdziwe oblicze. Tej samej wiary nie dzieli jednak Sila, kobieta która zaatakowała. Jestem ciekaw mądrości płynącej z twej krainy Mutampa wojowniku. Co byś w takiej sytuacji zrobił?
Mukale słuchał w skupieniu. Słowa wodza wskazywały na jakiś wysoce zawiły konflikt między nimi a rasą czarnoskórych. Powoli klarował się obraz zgoła inny niż Mutampa podejrzewał.
Nie znam waszych zwyczajów, wodzu. Z tego, co mówi twoje serce, wynika że toczycie odwieczny konflikt, a nienawiść do waszych wrogów jest wielka i cenię to ogromnie. Jeżeli jest, jak mówisz, Wielki Bawole, to kapłanka postąpiła słusznie. Zarazem skoro wódz mój, którego mądrość roztacza się na ten świat, nie potępia Kobiety-Kameleona, i wojownik twój czynić tego nie będzie. Poddaję się twemu osądowi, bo jesteś pierwszym z plemienia, błogosławionym przez Przodków i wyznaczonym, by nam przewodzić. Niech będzie, jak pragniesz. Jeśli zaś raczysz pytać swego sługę, co zrobiliby w tej sytuacji Mutampa, rzeknę, że nie wiem. Wstyd być może przynoszę memu ludowi swoją niewiedzą, lecz wśród nas wróg jest wrogiem, a przyjaciel przyjacielem. Przyjaciółmi moimi są moimi współplemieńcy, a wrogami ci, którzy pragną naszych domostw i naszych kobiet. Nie umiem więc odpowiedzieć tobie. Racz mi wybaczyć. Jednak przez wzgląd na twe słowo nie uczynię żadnej szkody Siliyi. Zważ jednak w swej mądrości, czy jej gwałtowność nie stanowi zagrożenia dla naszego szczepu. Pole bitwy nie jest dobrym miejscem dla kobiet, może należałoby zostawić twoje żony w bezpiecznym miejscu, by nie przeszkadzały w walce z przeklętymi bulwami.
Cealena zrobiła wielkie oczy słysząc ostatnie zdanie wojownika.
Żony!? Jakie żony?! Nie jestem niczyją żoną! – rzuciła oburzona.
Mukale zmarszczył brwi.
Milcz, głupia, gdy mężowie rozmawiają - rzekł ostro zdenerwowany wtrąceniem. Kobiety w tym ludzie były wyjątkowo bezczelne, że też Wielki Bawół to tolerował.
Nie wiem jak to wygląda u ciebie, ale tutaj mężczyzna nie jest ważniejszy niż kobieta, więc zejdź z tonu bo nie jesteś u siebie! Żadna z nas nie jest tu niczyją własnością i jesteśmy tu na równych prawach tak jak ty czy on! – wskazała na stojącego obok Neffa – Po za tym przeszkadzać w walce? A widziałeś ile z tych bulw jak to nazwałeś zmieniłam w popiół?! – Cely wrzasnęła na wojownika oburzona jego niewłaściwym w jej mniemaniu podejściem do kobiet.
Mukale zerwał sie na równe nogi i podszedł szybkim krokiem do Cely. Spojrzał na nią z góry, jego spora klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytm oddechu. Elfka poczuła na swojej twarzy oddech cudzoziemca. Patrzył na nią przez chwilę, a potem jego ręką drgnęła - ale zatrzymał ją w połowie.
Wielki Bawole - spojrzał ponownie na wodza - twoja kobieta podniosła głos na twojego wojownika. Pozwól mi wymierzyć jej karę, by odkupić ten dyshonor.
Nie jestem jego kobietą! Dołączyłam do nich kilka godzin przed tobą z własnej woli. I ostrzegam, nie chcę mieć tu z nikim wrogich stosunków, ani z nikim walczyć, ale podnieś na mnie choć jeden palec, a podsmażę ci tą Mutampiańską dupę! Pelaios weź ogarnij swojego nowego pupila bo za dużo szczeka. Zresztą co ja tu będę dyskutować, idę pomóc Delranowi!– prychnęła głośno oburzona.
Gdy kobieta spróbowała odejść, Mukale chwycił ją mocno za ramię.
Czekaj na sąd wodza, bo zaraz sam wymierzę ci karę! - Trzymał ją mocno, nieco bolało.
Agh… – zaklinaczka stęknęła z bólu. (Ja ci zaraz pokażę góro mięcha) pomyślała.
Nagle z nie wiadomo skąd dało się słyszeć głos.
Wojowniku Mutampa! Puść tę kobietę albo spotka cię kara!
W pierwszej chwili zlękło się serce wojownika. Czyj to głos? Czy to mogli być Przodkowie? Wielki Leopard? Była to jednak tylko chwila. Coś było nie w porządku w tym głosie, do umysłu Mukale wdarło się zwątpienie graniczące z pewnością. Czuł jakby ktoś chciał wmówić mu, że to co usłyszał, pochodzi od Przodków.
Jeszcze raz spróbuj swoich sztuczek, wiedźmo, a…. - Mukale zbliżał się do granic swojej cierpliwości. Normalnie już dawno zdzieliłby w pysk bezczelną, ale to była jednak żona wodza. Potrzebował jego zgody.

eff widząc, że zaczyna dochodzić do rękoczynów zerwał połączenie telepatyczne, pozwalając by jego umysł napełnił ciało elementem mocy. Złapał przedramię, którym Golas ściskał Cely ze, zdumiewająco jak na kogoś jego postury, pewnym uściskiem.
Dosyć już wewnętrznych sporów! – powiedział na głos oraz telepatycznie jedynie do wojownika – Zachowujecie się jak dzieci! Dzierlatka ma już i tak ręce zbyt pełne roboty, by zająć się opatrywaniem kolejnych rannych! Puść ją natychmiast! – czuł że zbliża się kolejny nienaturalny atak gniewu. Zmuszał się do spokoju, by bardziej nie pogorszyć sytuacji.
Kolejne zdanie, wypowiedział już swym zwykłym, spokojnym głosem.
Zdajcie się na jedyny rozsądny głos tutaj i posłuchajcie – urwał na chwilę, jakby wypowiedzenie kolejnego słowa sprawiało mu wielką trudność – Pe… Pelaios’a.
Ten zaś właśnie doświadczał jak niewiele trzeba było, by misternie budowany domek z kart runął od czyjegoś kichnięcia. Sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli, a raczej jak się okazało spod iluzji kontroli. To zaś sprawiło że Pelaios poczuł to wybitnie znienawidzone uczucie którego tak pieczołowicie unikał. Irytacja. Krew w nim zawrzała.
Kurwa! – wybuchnął naturalnym dla diabelstw sposobem – ze wszystkimi fajerwerkami. Głos zadudnił potężnym echem w murach kaplicy, a ziemia zadrżała pod nogami. Oczy błysnęły żywym ogniem.
Kłamstwa, sztuczki, oskarżenia… – wymieniał cedząc każde słowo, podchodząc do pozostałych. Z każdym krokiem ziemia drżała. Gdy kontynuował siła głosu osłabła, ale pozostała gniewna nuta. – Mierzi mnie to. Otaczają nas potwory. Nie tak dawno straciliśmy towarzysza. Wy zaś tracicie czas na urojone niesnaski. Tak bardzo zależy wam na tym, byśmy nie opuścili tej wioski? Mukale – zwrócił się do wojownika unosząc głowę – Jesteś dzielnym wojownikiem, lecz wystarczy ostry język kobiety, by ci puściły nerwy? Celaena – skierował spojrzenie na kobietę patrząc na nią spode łba – Mówiłaś o zaufaniu, lecz wystarczy iskra byś sięgnęła po sztuczki?
Pelaios rzadko kiedy wybuchał, gdy zaś już do tego doszło, nigdy nie trwało to długo. Krew przestawała wrzeć. Oczy gasły stając się na nowo czarnymi węgielkami. Ziemia przestała drżeć, a głos wrócił do normy. Ponownie zwrócił się do Mukale.
Błędnie założyłeś wojowniku, że którakolwiek z tych kobiet jest moją żoną. Każda z nich cieszy się wolnością, a swą sprawność w boju udowodniły niedawno.
Jeśli mamy przeżyć, to musi się skończyć. Nie chcę się przez cały czas oglądać za siebie, nie będąc pewnym czy wciąż stoicie, czy już się zagryźliście. Mało mnie obchodzi kto skąd pochodzi, jaki ma kolor skóry i czy wierzy w tego, czy innego boga. Wszyscy siedzimy w jednym bagnie. Pora odrzucić uprzedzenia i nawyki. Możemy polegać tylko na sobie.
Przeniósł spojrzenie na pozostałych zebranych w kaplicy oceniając nastroje. Wszyscy musieli się wziąć w garść, żeby nie stracić głowy. Dosłownie.
Celaena spuściła wzrok słysząc słowa diablęcia. Miał rację. Chwilę wcześniej mówiła o zaufaniu, a chwilę później użyła magii przeciwko jednemu z towarzyszy. Zdała sobie sprawę, że nawet jeśli nie była to magia mogąca kogoś skrzywdzić, nie powinna tego robić.
Masz rację… nie powinnam się, aż tak rzucać… i używać magii, nie podobało mi się jednak podejście Mukalego do mnie i pozostałych kobiet, mam nadzieję, że po twoich słowach zrozumie, że jest tu trochę inaczej niż u niego. – przeniosła wzrok na dzikiego wojownika – Ciebie też powinnam przeprosić… Nie powinnam winić cię za brak znajomości naszych zwyczajów. Mam nadzieję, jednak, że zrozumiesz, że nie jesteśmy w żadnym stopniu gorsze od ciebie i od teraz będziesz nas traktować jak resztę grupy. Jeśli pozwolicie… To pójdę pomóc Delranowi jak wcześniej planowałam. – postarała się o najbardziej szczery uśmiech na jaki było ją stać w tej nieco frustrującej sytuacji, po czym nic więcej nie mówiąc skierowała kroki w stronę Delrana, chcąc uciec od dalszych dyskusji.
Mukale puścił ramię Cely. Przez chwilę patrzył na wodza, jakby z wyrzutem.
Niech będzie twoja wola, Wielki Bawole - ukłonił się sztywno. – Jednak to, co myślę o tej sprawie, zachowam dla siebie. Jeśli współplemieńcy będą okazywali mi życzliwość i ja im ją okażę, a nawet pójdę za nimi w ogień. Ja szanuję honor twój i twoich wojowników, niech więc oni i… reszta plemienia, również mi go okazują. To jest chyba rzecz szanowana bez względu miejsce, w którym żyjemy.
Zmęczony Neff puścił rękę olbrzyma i ciężko usiadł na podłodze. Głowa mu pękała, od tej ciągłej wymiany myśli. Nie miał siły skupiać się na masowej telepatii, więc ostatnią wypowiedź przetłumaczył już na głos.
Golas mówi, że też przeprasza.
Być może Neff nie docenił znajomości ich języka przez Mukalego, ale cudzoziemiec znał podstawowe zwroty tego języka.
Tłumacz dokładnie, Rozmawiający z Duchami. Niech Wielki Bawół wie, co pragnę mu przekazać.
Hahaha, przyłapałeś mnie – elf zaśmiał się wesoło – Później spełnię twą prośbę. Teraz chodźmy dowiedzieć się gdzie jest Mutampa
Nie! - wojownik podniósł głos. – To że pochodzę z daleka, nie znaczy, że jestem głupcem! Przetłumaczysz teraz, a następnie udamy się to sprawdzić. Jestem ci wdzięczny, Rozmawiający z Duchami, ale chcę, by wódz wiedział, co myślę o tej sprawie,
Ja się nie mogę denerwować – westchnął Pelaios przymykając oczy. Nie musiał wiedzieć co mówi Mukale by rozumieć, że nie wszystko jest w porządku – O co chodzi Neff?
Wojownik Mutampa zgadza się z twoją decyzją, lecz nie pochwala niektórych naszych zwyczajów. Będzie bronił swego honoru i przekonań, jeśli zbytnio przesadzimy. Równocześnie zapewnia, że jeśli będziemy mili, on odpłaci się tym samym – Mistyk przekazał na głos do zebranych, jak i telepatycznie do Golasa. Naprawdę miał już dość bycia traktowanym jak maszyna do łamania szyfrów i nie chciał się bawić w przekazywanie szczegółów.
Pelaios pokiwał głową patrząc to na Neffa, to na Mukalego.
Tak będzie/ – rzekł. – Odpocznijmy teraz… Ugoda jest jak ogórek. Musi się przegryźć, aby nabrała smaku.
Uśmiechnął się słabo przy ostatnich słowach zapożyczonych od przyjaznej gnomiej duszy.

 
Jaracz jest offline  
Stary 07-04-2019, 09:35   #43
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
elran był zmęczony całą tą awanturą. W ogóle tą parszywą sytuacją oraz miejscem, w którym się znaleźli. Najchętniej zapoznałby jakąś porządną flaszkę mocnego trunku i wychylił jednym duszkiem, ale tej nie było. Niczego tutaj nie było. Westchnął i ruszył ku najbliższej stercie śmieci, materiału czy czegokolwiek co zalegało w tej świątyni. W tym samym czasie toczyły się rozmowy, które czasami przechodziły w krzyki albo obrzucanie się epitetami. Nie miał do tego głowy. Krążył więc dalej i przetrząsał metodycznie każdą dziurę. Właściwie to może nie wszystkie i też nie nadzwyczaj dokładnie, ale robił co było w jego mocy zważając na trudne warunki pracy. W pewnej chwili zrobiło się nawet odrobinę spokojniej, a przy nim jakby jaśniej. Podniósł oczy i zobaczył wodospad rudych włosów w blasku świecącej nogi od krzesła. Teraz przynajmniej miał pomoc i trochę światła. Kiedy już skończył się bawić z główną nawą wrócił na chwilę do opustoszałej spiżarni czy czegoś czymkolwiek była ta wieża. Ruszył w tamtą stronę pamiętając co zazwyczaj mają przy sobie zielarze, a właśnie tego chciał Neff. Sprawdzał więc półki i skrzynki. Półelfka natomiast postanowiła rzucić okiem na to i owo.

Nadal miała przed oczami scenę, jak jej biedną klacz pożera nienaturalna roślinność. Przygryzała wargę, a mogła ją zostawić w jakimś bezpieczniejszym miejscu… Stało się i już nic na to raczej nie poradzi. Bolało ją to też o tyle, że miała tam większość swoich rzeczy, a w tym i podróżne posłanie. Jednocześnie więc pomagała łotrzykowi w szukaniu narzędzi dla elfa, jak i sama sprawdzała czy czasami nie wpadnie jej w ręce coś, czym mogła by się okryć. Wielka Matka najwyraźniej wysłuchała tej prośby, bowiem poszukiwania zakończyły się owocnie. Sprzyjała nie tylko jej, gdyż i Delran miał praktycznie wszystko co chciał ich dziwny magik. Celaena pozbierała coś co wyglądało na zasłony albo proporce, które zwyczajowo zwisają w niektórych świątyniach. Sytuacja była jaka była, więc bogini nie powinna mieć za złe tego, że komuś te się przydadzą. Oprócz nich znalazła również małą sakiewkę z kilkoma srebrnymi oraz miedzianymi monetami zaplątaną w materiał. Delran natomiast zebrał kilka pustych sakiewek, dość sporawe, ale lekko zardzewiałe, nożyczki, małe buteleczki mogące pełnić funkcje fiolek oraz kompletny moździerz. Brakowało jedynie czegoś co nadawałoby się do ścinania ziół. Tutaj z pomocą przyszła Hanah, której wpadł w ręce m.in. mały sierp z brązu.

Astine zaoferowała, że przypilnuje Sili, to też ona mogła w spokoju zabrać się za zbadanie ołtarza oraz piedestału. Wprawdzie nie interesowała się nigdy za specjalnie kultem Chauntei, ale im dłużej przyglądała się wyrytym na ołtarzu znakom oraz szukała w pamięci wskazówek, tym wyraźniejsze stawało się dla niej to co musiała zrobić. Płaskorzeźby opowiadały o paru rytuałach, które związane były z porami roku oraz pracami na polach. Jeden na każdą z nich. Najbardziej zainteresował ją zimowy, gdyż zdawał się odnosić do odnowy sił życiowych, wytrwałości oraz oczekiwania na nastanie ciepłych dni. W jej głowie zrodziła się myśl, że może mógłby on pomóc jej w tym co chciała uczynić. Odrobinę rozpromieniona tym odkryciem rzuciła okiem na mównicę. Ta nie była niczym imponującym, wprawdzie górowała lekko nad wszystkim wokół, lecz nie na tyle, by było to jakkolwiek istotne. Ważniejsze było to, co znalazła na jednej z półeczek, a mianowicie dwa małe sierpy, jeden wykonany z brązu, a drugi ze srebra.

W międzyczasie Pelaios z elfem rozprawił się z konfliktem pomiędzy nimi, a ich przymusowym dzikim towarzyszem. Mając chwilę wytchnienia początkowo chciał się po prostu położyć i przespać, ale widząc, że pozostali jeszcze krzątają się to podszedł do skrzyni, którą Hanah wyjęła z barykady. Kiedy tak się jej przyglądał musiał stwierdzić, że był to całkiem spory kawałek drewna. Zabezpieczona solidnie żelaznymi okuciami, z paroma kratowanymi otworami wentylacyjnymi… Chwileczkę, otworami? Diablę coś skojarzyło i raz jeszcze im się przyjrzało. Zbliżył nos, zaciągnął się. Jego płuca wypełniły się pyłem oraz wszędobylskim swądem, lecz nos wyłapał coś jeszcze. Delikatny zapach pergaminu i inkaustu. Wszystko w mig okazało się jasne. Skrzynia na księgi. Wyjął wytrychy i bez większych trudności dobrał się do zamka. Płynnymi ruchami podnosił i przesuwał odpowiednie elementy mechanizmu i po chwili wieko lekko odskoczyło. Kiedy złapał za nie i już miał podnosić pojawiła się Hanah przyglądająca się jego poczynaniom z wyraźnym zainteresowaniem. Przyniosła ze sobą też kawałek drewna świecący jak pochodnia. Wspólnie zerknęli do środka, gdzie znaleźli fałdy błękitnego materiału wypełniające całe wnętrze. Popatrzyli po sobie i ostrożnie, delikatnie unieśli je. Pod nimi zaś znajdowała się spora księga. Grube tomiszcze oprawione w białą skórę i ozdobione bursztynami oraz małymi kamieniami szlachetnymi układającymi się w symbol Wielkiej Matki. Kapłanka powstrzymała Pelaiosa ruchem ręki, jej oczy zastąpił złoty blask i poczęła widzieć w inny sposób. Dostrzegła emanującą ze skrzyni lekką aurę, której kształt pokrywał się z wizją materiału. Tylko on był tutaj jakkolwiek magiczny, a fluktuacje energii temu towarzyszące wskazywały jednoznacznie na ochronny charakter emanacji. Wiedziała też, że przy najbliższej okazji będzie musiała się zapoznać z tym co było w tej księdze.

Nephilin miał pełne ręce roboty, a raczej głowę. Z jego umysłu znów poczęła się sączyć ta sama niewidzialna moc co wcześniej i kształtować okoliczny mrok zgodnie z jego wolą. Ciemność zafalowała, zdawała się przez moment wręcz zapadać w sobie, by po chwili u jego boku znalazły się dwie cieniste sylwetki, widzialne jedynie dzięki magicznemu światłu w kaplicy. Aura tego miejsca najwyraźniej im nie sprzyjała, bowiem wyglądało to tak, jakby powoli rozpadały się w miejscu. Ich ciała z każdą chwilą traciły na spójności, trzęsły się niespokojnie. Wydał im więc czym prędzej rozkazy. Zerwały się jak stały, obie sylwetki pomknęły w sobie tylko znanych kierunkach. Jedna schodami w dół, minęła niedomknięte, ciężkie wrota i rozpłynęła się w mroku. Druga natomiast przeleciała przez środek kaplicy, wbiła się w barykadę i tyle ją widzieli.

Jako pierwszy powrócił cień wysłany na dół, ku krypcie. Jego ponowne pojawienie się było wręcz nadspodziewanie szybkie. Cóż więc znalazł, że tak prędko zawrócił? To samo pytanie zadał sobie elf i czym prędzej sięgnął ku mrocznej sylwetce swym umysłem, znalazł co chciał, a wiążąca materię ciemności moc wyczerpała się. W pobliżu barykady zakotłowało się, przez drewno przesączył się żywy mrok i przybrał humanoidalną postać. Umysł elfa pomknął ku niemu, w ostatniej chwili znalazł co miał do znalezienia. Neffem wstrząsnęło, kiedy jego wolna została siłą wyrzucona z rozpadającego się cienia. Z częścią odpowiedzi na swe pytania. Popatrzył przez chwilę na Astine, a następnie ruszył ku Mukalemu. Obiecał mu pomóc i wskazać drogę do domu. Kiedy przygotowywał się do swych rytuałów nadeszła Astine.

Dziewczyna wyglądała na spiętą i niepewną. W magicznym blasku mogli dostrzec, jak lekko przygryza wargi. Powiodła po wszystkich wzrokiem, aż nie stała się centrum uwagi. Wymieniła z Hanah spojrzenia, skinęła jej głową. Westchnęła i poczęła mówić:
Ja… Mam wam coś do powiedzenia… J-ja… Ah… – Głęboki oddech. – Chyba wiedziałam, że tak będzie… W sensie w Łanie, że… że coś jest nie tak z tymi dyniami… – Znów przygryziona warga, dłonią łapie się za ramię, wzrok jej ucieka gdzieś i sunie po podłodze. Wilgotny nos wpycha jej się pomiędzy wolne palce. Wymienia spojrzenia z wilczycą. Wzdycha po raz kolejny i kontynuuje spokojniej. – Kilka tygodni temu pomagałam grupce awanturników w rozwiązaniu problemu koboldów napadających na niziołczą wioskę. Podczas wędrówki przez las natknęliśmy się na coś, co chyba miało związek z druidami. Magowie oraz druidka, która była z nami spróbowali sprawdzić co to jest i wtedy c-coś się stało. Z ziemi wyrósł czerwony kryształ w formie kwiatu. Poraził nas swym blaskiem i każdy z nas doznał jakiejś wizji. Magowie i druidka obudzili się potem z czerwonymi kryształami wyrosłymi na rękach. Nie wiem co się im przytrafiło później, ale od tamtej chwili ciągle widzę te obrazy. Siebie jadącą do Łanu, wszędzie jest taki sam mrok jak teraz na zewnątrz. Widzę wioskę taka jaka jest teraz. Zsiadam z konia i wpadam nogą w dynię… i… i… widzę w niej w niej głowę mojej matki!
Dziewczyna osunęła się na kolana, kiedy to wspomnienie niemal ścięło ją z nóg. Hanah odruchowo spojrzała na Sile, lecz ta nie zbudziła się. Podeszła do Astine i pomogła jej się uspokoić.
Wiem, że… powinnam wam o tym powiedzieć szybciej, ale… a-ale nie chciałam by to była prawda… Ja… j…
Rozpacz wzięła jednak górę i nie powiedziała ani słowa. Neff już robił krok ku niej, lecz coś go powstrzymało. Wzrok uciekł mu gdzieś na bok, przez chwilę stał nieruchomo, a następnie wrócił w miejsce, gdzie stał do tej pory. Niepewny i jakby odrobinę zmieszany.

Jakiś czas potem Neff zabrał się za odprawianie swych rytuałów. Najpierw skupił się na wizerunku osoby, którą opisał mu Mukale, na członku plemienia zapewne jeszcze żywego. Umysł jego uczepił się esencji jego jestestwa i przy pomocy swych mentalnych sił wysłał go na poszukiwania poprzez Faerun, a potem na wędrówkę pośród Sfer. Trwało to długo, gdyby nie to, że myśl podróżowała najszybciej w Wieloświecie zajęłoby mu to całą wieczność, lecz połączenie magii oraz drogowskazu w postaci znajomości poszukiwanego bytu doprowadziły go do celu. Mężczyzna, potężny dziki wojownik pokryty tatuażami związany był właśnie z drugim bytem, tym razem kobiecym. Wili się w swym miłosnym tańcu, a w łonie kobiety budził się nowy byt. Wraz z tymi obrazami zrodziła się w jego umyśle świadomość miejsca. Od tej chwili *znał* lokalizację plemienia Mutampa.

W drugiej kolejności był materiał ze skrzyni. Położył go sobie na kolanach, opuszkami palców przesunął po powierzchni czując pojedyncze włókna oraz nasączoną nimi moc. Oczy wypełniły mu się czarnym i białym blaskiem, w takiej samej konfiguracji w jakiej były jego włosy. Dzięki nim odczytywał sposób w jaki Splot związano z nićmi, jakie były losy tego dzieła magicznego rzemiosła. Jego tajemnice stały się dla niego *znane*.

Warunki być może nie były najlepsze, lecz zawsze był to jakiś dach na głową oraz mury odgradzające od krwiożerczych dyń. Ani z zewnątrz, ani od strony krypy nie słyszeli żadnych dźwięków. Sen, choć niespokojny, spłynął na nich szybko.




najomy ciężar świętej włóczni czuł w dłoniach, kiedy przedzierał się przez kolejne zarośla. Był tuż przed nim. Tym razem mu się nie wymknie, nie. Mukale biegł pewnie przed siebie, Wielki leopard był blisko. Polowanie zbliżało się do ostatecznego momentu. Las nagle się skończył, ściana drzew ustąpiła miejsca ubitej ziemi. Zobaczył przed sobą chatę wodza, największą ze wszystkich.

Zerwał się wiatr. Zimno przeszyło jego ciało, odruchowo zasłonił oczy ramieniem. Przymknął je tylko na chwile, lecz wystarczyła ona, by krajobraz się zmienił. Nie stał już pomiędzy dżunglą, a chatą wodza. Za sobą miał teraz las dziwnych domostw o ostrych kątach i pogrążonych w białych oparach. Nad sobą miał księżyc w pełni, większy i wyraźniejszy niż kiedykolwiek. Przed sobą z kolei budynek większy aniżeli wszystkie inne. Masywniejszy i wyższy aniżeli inne i stojący na kamiennych stopach. Nadleciał dziwny czarny ptak. Odruchowo popatrzył na niego. On był teraz tym ptakiem. Z nieba spadał ku wielkiemu domostwu, przebijał się przez martwe drewno i pył. W ustach miał ziemię…




obudka nie należała do najlepszych. Twarda i zimna kamienna posadzka nie należała do najwygodniejszych, nawet jeżeli miało się jakieś posłanie. Do tego wszystkiego zatęchłe i ciężkie powietrze. Niemniej to niewygody dały im się najbardziej we znaki, a przynajmniej nie wszystkim. Niektórzy bowiem ocknęli się z wyraźnie podkrążonymi oczami i chwilowymi zawrotami głowy. W ustach wyczuli delikatny, metaliczny posmak krwi. To nie z nimi było jednak najgorzej, a z Luną. Wilczyca siedziała i wyglądała na wyraźnie osłabioną. Futro wokół opatrzonej rany nie wyglądało za dobrze, a z pyska ściekała strużka posoki.

Po przebudzeniu elf wykorzystał zgromadzone wcześniej narzędzia i z pomocą zaczął majstrować przy fiolce oraz flakoniku. Na pierwszy ogień poszła bezbarwna zawartość mniejszego naczynia. Odkorkował, ostrożnie zrzucił jedną kroplę na ostrze sierpa i dokładnie się jej przyglądał. Sprawdzał płynność, próbował odnaleźć zapach czy cokolwiek innego, co mogłoby mu powiedzieć z czym ma do czynienia, lecz bezskutecznie. Ostatnim testem byłoby spróbowanie, lecz mając gdzieś z tyłu głowy myśl, że może to być jakaś trucizna zrezygnował z tego pomysłu. O wiele owocniejsze okazały się badania mikstury. Ta miała lekko zielonkawy kolor. W zapachu i konsystencji przypominała dość skoncentrowany wywar ziołowy. Tym razem elf się przemógł i postanowił skosztować kropli. W końcu raczej nikt w taki sposób nie trzymałby trucizny. Miał rację, bowiem momentalnie po języku rozeszło się przyjemne uczucie chociaż sam smak przypominał najgorsze lekarstwo jakie zdarzyło mu się pić. Odwrócił się w kierunku reszty.
Mam wieść dobrą i złą... – przerwał dostrzegając uciszający go gest Hanah. Kobieta siedziała nad akolitką, która zdawała się budzić. Sila wykazywała te same dziwne objawy co niektórzy z nich.

 
Zormar jest offline  
Stary 08-04-2019, 23:49   #44
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
anah korzystając z pomocy jaką zaoferowała Astine podeszła do Pelaiosa przyświecając mu zaczarowanym kawałkiem mebla.
Za dużo się dzieje na raz – westchnęła niespodziewanie pozwalając sobie na szczerość w stosunku do diablęcia.

Pelaios położył dłonie na wieku skrzyni i zerknął na Hanah. Zmrużył oczy trochę oślepiony jej światłem.
Tu, czy na świecie? – zapytał.

W obrębie mojej świadomości. Czyli tak, tu – kobieta odpowiedziała po namyśle. – Nie mogę być w kilku miejscach na raz, ani też przewidzieć tego co się stanie. To trochę frustrujące.

Jeśli chodzi o przewidywanie to pewne rzeczy można dostrzec… gdzie jeszcze byś chciała być? Zwykle w takich sytuacjach to pytanie retoryczne, ale coś mi mówi że tobie obecność tutaj nie przeszkadza.
Diabelstwo skierowało spojrzenie ponownie na skrzynię i jeszcze raz przesunęło dłońmi po krawędzi wieka jakby czegoś szukając.

Kapłanka mlasnęła z niezadowoleniem.
Chodzi o Sile. Powinnam od razu do niej pójść, ale bezpieczeństwo wszystkich jest równie ważne co jej stan umysłu. Potem rozmawiałam z Astine i ponownie może mogłam poradzić kolejnym kłótniom… no ale szczęściem zdaje mi się, że sobie poradziłeś.

Mhm… to mogłoby by być nadużycie tego słowa. Powiedzmy, że kupiłem trochę czasu zanim ferment znów zabulgocze – Pelaios uśmiechnął się ponuro jakby nawet cieszył się na tą wizję – Silę żyje i ma się dobrze. Lepiej niż Arn. Musi się dostosować do sytuacji i otoczenia, albo podzieli jego los.
Ostatnią kwestie diabelstwo rzekło sucho i obojetnie.

Nawet jak do tego dojdzie, jakoś nie widzę w tym twojej winy.

Kapłanka uniosła brwi lekko zaskoczona.
Och, nie obwiniam się. Po prostu… hm… no cóż jakkolwiek płytko by to nie brzmiało lubię jak nie ma kłótni pomiędzy osobami w drużynie. Tak drużynie Pelaiosie, nie krzyw się - drobny uśmiech zawitał na moment na twarzy kobiety. – Myślę, że nawet masz w niej dużo do powiedzenia.

Ponoć zawsze mam dużo do powiedzenia. Nie zawsze na temat i nie zawsze coś wartego uwagi, słońce.
Sięgnął pod połę płaszcza i wyciągnął ładnie złożoną chustkę. Była już brudna, ale dało radę dostrzec zdobny haft.
Poza tym… nie krzywię się na drużynę. Choć jak widzę masz tendencję do nadużywania terminów, to tak… wiem, że jesteśmy w tym bagnie razem. Ale lepiej porzuć wizję jednomyślności.
Przez chustkę złapał krawędź wieka, ale skrzyni jeszcze nie otwierał.

Nadzieję można mieć zawsze… a jak nie działa to kilka modlitw o cierpliwość potrafi skutecznie odegnać złe myśli – Hanah złożyła ręce jak do modlitwy lecz ton jej głosu był lekko żartobliwy. W oczach zagrały ogniki rozbawienia własnymi słowami.
No ale otwieraj, jak coś to cię ubezpieczam.

Pelaios uniósł brew zaskoczony zachowaniem Hanah. Nie wpasowywała się w pieczołowicie utrzymywany schemat nudnej kapłanki.
Chwila… Skrzynie takie jak te czasem są zabezpieczone pułapką. Nie spodziewam się co prawda takiej przezorności po tej dziurze, ale z pułapkami błąd się popełnia raz… albo chciałoby się popełnić go tylko raz…
Ostatnie słowa wypowiadał już nieobecnym tonem. Upewnij się, że szmatką chroni palce i uniósł delikatnie wieko wsłuchując się w zgrzyt zawiasów. Po chwili mruknął z aprobatą i równie ostrożnie otworzył skrzynię na oścież.

Po chwili pełnej napięcia Hanah odetchnęła.
Ha! Żyjemy.

Chwilowo.

A więc potrafisz w te klocki - kobieta kucnęła obok przyglądając się wnętrzu skrzyni.
Hmm co ty na to abyś mi powiedział kogo tak szukasz? Wiesz w ramach tego, że pozwoliłam ci się ciągać cały dzień po obozie.

Pelaios zerknął na Hanah sceptycznie. Wiedział po jej języku, że jest raczej prostą kobietą. Niezbyt oględna ciekawość niestety zwykle szła z tym w parze. Złożył chustkę na cztery i wsunął do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Idiotę i szlachciankę – odpowiedział – Gdybyś zobaczyła to daj znać. Chociaż ta druga to pewnie biega z dynią zamiast głowy.

Mhm… No dobrze… – odpowiedziała kapłanka nie do końca pewna czy brać na poważnie odpowiedź. Powstrzymała tieflinga zanim dotknął materiału znajdującego się wewnątrz skrzyni. Oczy zabłysły i kapłanka odpuściła z kiwnięciem głowy potwierdzając, że jest bezpiecznie. Kiedy zaś zobaczyła księgę sama zapomniała o jakimkolwiek bezpieczeństwie i porwała ją w ręce i zaczęła wertować.
Tak! Tak, tak, tak! To jest to!

Diabelstwo wzdrygnęło się patrząc na zapał kobiety.
Jeśli jedna księga to sprawiła… ciekawe co by zrobiła cała biblioteczka?

Hnahan spojrzała na Pelaiosa znad księgi.
A co? Ciebie nic w życiu nie cieszy?

Pelaios zaskoczony wydął dolną wargę w zastanowieniu, po czym pokiwał głową.
Dla jednych dobre wino, przytulne łóżko i gorąca noc. Dla innych dobra książka, przytulny fotel i gorące kakao. Chyba wolę ten pierwszy scenariusz.

– Och, więc faktycznie z rodem z piekła jesteś? Nawet w łóżku potrzebujesz aby ognie cię grzały? – Księga zamknęła się z głośnym “klap” i oparła się o drugą wiszącą na łańcuchu przy pasie. Spojrzenie Hanah zaś sugerowało rozbawienie.

Przyznaję… czasem ciężko dogonić stereotypy, ale staram się jak mogę. W łóżku też – odpowiedział również z uśmiechem. – Pech, że w żadnym z okolicznych wolałbym nie zasypiać. Mogłoby się to źle skończyć.
Przeciągnął dłonią po wnętrzu skrzyni, a potem je opukał szukając dodatkowego dna.

Hanah odchrząknęła otrząsając się. Słowa diabelstwa zinterpretowała na tyle jednoznacznie aby poczuć się głupio.
To... tak, mogłoby. Idę zobaczyć co z Sile i przestudiuję tę księgę. Tak.

Pelaios położył dłoń na przedramieniu kobiety.
Spokojnie… nie zamierzam cię omamić diabelskimi mocami.

Nie wiem czy mu… khm. A rzesz w morrdę - Twarz kapłanki przybrała czerwony odcień. – Nie, nie wystarczy mi już, że mi się dzisiaj jeden na tyłek gapił. To ani miejsce, ani czas. Dynie, Sile, ołtarz, rytuał. Tak.
Kobieta pospiesznie czmychnęła bełkocząc pod nosem.


onfrontując zawartość księgi z płaskorzeźbami Hanah odkryła, że byłaby w stanie, nawet jako ktoś spoza kościoła Wielkiej Matki, odprawić nabożeństwo oczyszczenia oraz rytuał błogosławieństwa. Ten pierwszy powinien wygnać ze świątyni wpływy negatywnych sił, a drugi wzmocnić jego świętą aurę. Dodatkowo z racji na bliskie powiązanie pomiędzy Chauntiją oraz Lethanderem pomoc kapłana tego drugiego może się okazać niezwykle cenny. Miała nadzieję, że Sile będzie chciała współpracować.

Dodatkowo kapłanka odkryła, że do oczyszczenia potrzebna będzie przede wszystkim czysta woda, poświęcona ziemia, kadzidła, święty symbol Wielkiej Matki oraz jakaś żywa roślina. Składniki wydawały się być problematyczne do odnalezienia, ale może się uda.

Do błogosławieństwa z kolei potrzebne będą kadzidła, srebrny sierp, święty symbol oraz ofiary w postaci nasion, całej rośliny oraz owocu reprezentujących cykl życia. Hanah od razu zaczęła przeglądać swoje zapasy. Jakieś jabłka mogła mieć. Przy okazji zapewniła Cely, że może skorzystać z jej zapasów póki jeszcze je ma.


apłanka podeszła do akolitki i przyklękła obok posłania.
Jak się czujesz Sile? – zapytała ze zmartwioną miną.

Dziewczyna złapała się za zabandażowaną głowę, syknęła lekko z bólu. Otworzyła oczy i mrużąc je popatrzyła na Hanah.
Co…? – Wyglądała na zagubioną, ale im dłużej przyglądała się kobiecie, tym niepewność silniej odciskała się na jej twarzy.

Już jesteś bezpieczna. Co ostatnie pamiętasz? – kapłanka zapytała uważnie obserwując zachowanie Sili. Ta zamyśliła się przecierając palcami czoło, zbierała myśli.

Ja… Ty… – Strzępki myśli uciekały jej przez usta, zastygła w bezruchu. Podniosła na nią swój wzrok, w którym Hanah znów dostrzegła ten sam lęk, kiedy w jej stronę padały oskarżenia.

Nie chciałam abyś pod wpływem emocji skrzywdziła kogoś jeszcze. Opatrzyłam twoje wcześniejsze rany i nie pozwoliłam, aby Celaena się do ciebie zbliżyła. Nikt z nas nie chce i nie zamierza cię skrzywdzić. Proszę uwierz mi.

Dziewczyna zawahała się, chciała już co powiedzieć, ale zatrzymała się w pół słowa. Rozejrzała się ewidentnie szukając Celaeny.
Ale ona jest drowem! – zwróciła się do Hanah, kiedy tylko upewniła się, że półelfka nie spogląda w ich stronę.

Jest nim tylko w połowie. Pelajosa diabłem nie nazywasz i nie strzelasz do niego choć ma w sobie krew diabłów – kapłanka w końcu zwróciła na ten fakt uwagę.

Dziewczyna otworzyła usta jakby miała już coś powiedzieć, ale powstrzymała się. Zacisnęła usta i lekko zmieszana wbiła wzrok w ziemię. Na pierwszy rzut oka szuka słów chcąc coś powiedzieć.
Ja… mieszkałam w wiosce, która… Gdzie ludzie żyli wspólnie z elfami… K-kkiedy byłam mała najechały nas drowy… Ja cudem przeżyłam… – wyznała, po czym ze łzą kręcącą w kąciku oka popatrzyła w kierunku Pelaiosa. – Pelaios to… z nim jest inaczej niż z drowami…
Hanah pogładziła dłonią po policzku akolitki.

Przeżyłaś tragedię i się z niej podniosłaś. Sile pomyśl w takim razie o tym co musiała przeżyć matka Celaney. Co ona sama czuje będąc obciążoną takim dziedzictwem – dłoń zsunęła się z policzka i zacisnęła na dłoni akolitki.
Wiem, że to nie jest łatwe o co cię proszę. Spróbowałabyś chociaż zacząć od wytrzymania jej obecności?

Ja… najpierw te dynie, a… potem on… to był odruch! Ja… miałam nadzieję, że to minęło… Oddałam się Lathanderowi, by Jego światło trzymało je z daleka… – część z pętających ją wewnętrznych łańcuchów musiała puścić, bowiem zaczynała tracić kontrolę nad swoimi emocjami. Sama też to najwidoczniej zauważyła, gdyż zaczęła głębiej oddychać, uspokajać się. – J-ja spróbuję…

Dziękuję – radość zabłysła w oczach kapłanki uradowanej z zasłyszanych słów. – Gdybyś cokolwiek potrzebowała śmiało możesz ze mną porozmawiać. Jestem tutaj tez dla ciebie.

Akolitka tylko skinęła nieznacznie głową, wciąż przeżywająca przywołane wspomnienia i ukradkiem zerkająca na Celaenę.

Kiedy pozostali oporządzili się i doprowadzili do porządku, Hanah jeszcze opowiadała Sile co znalazła i jaką rolę akolitka może odegrać. Widać było, że kapłance zależało na pomocy dziewczyny. Chciała bowiem pokazać jej jaką moc ma w sobie jej wiara. Liczyła też, że tak gdzie sama miała braki Sile będzie w stanie je uzupełnić.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 09-04-2019 o 10:19.
Asderuki jest offline  
Stary 09-04-2019, 10:19   #45
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
elran wstał ze swojego posłania i przeciągnął się mocno. Nagle poczuł ukłucie w boku i skrzywił się na twarzy. To już bliżej, niż dalej… Na szczęście ból szybko minął i mężczyzna mógł dalej, w miarę normalnie, funkcjonować.

Łotrzyk podszedł do Neffa i Pelaiosa, upewnił się, że nikt na nich nie patrzy, na szczęście Hanah była zajęta rozmową, więc mogli spokojnie wszystko uzgodnić.
Co z naszą sprawą? Zajmujemy się tym teraz, czy później? – powiedział półgłosem do swoich towarzyszy niedoli.

Pelaios skinął głową Delranowi na powitanie. Twarz diabelstwa na co dzień wyglądała na zmęczoną więc nie sposób było poznać czy ostatnie wydarzenia odbiły na nim swoje piętno. Prawda była taka, że miał krótki i niespokojny półsen. Bolała go trochę noga w którą został ugryziony, ale starał się o tym nie myśleć. Miał ważniejsze sprawy na głowie.
Tak jak ci wcześniej wspomniałem, spodziewam się co tam znajdziemy. Trzeba nam będzie te drzwi otworzyć. Ktokolwiek tam jest… – westchnął – zmierzam do tego że nie ma co kryć tego w tajemnicy.
Delran obejrzał się za siebie, spojrzał na Hanah i westchnął głośno.
Może chociaż spróbujemy sami otworzyć te drzwi, w spokoju… A później zawołamy resztę? Co Ty na to? – zapytał Neffa.
Pelaios uśmiechnął się kwaśno.
Po to by później odpowiadać na pytania “dlaczego” i “jak mogliście”? Nie zrozum mnie źle… sam bym z chęcią załatwił to od ręki. Swoją drogą, jak twoja głowa?
Ta, wiem o co ci chodzi… A z głową… – złapał się za bolącą część głowy. – Trochę lepiej… Niewiele lepiej, ale lepiej… Bywało gorzej…
Jak tu w ogóle trafiłeś? Nie chce być obcesowy, ale nie wyglądasz na kogoś kto by się z własnej woli pchał w to bagno. Nie wyglądasz na szaleńca.

Neff w ciszy przetrawiał słowa obu mężczyzn. Sam również nie czuł się najlepiej, od momentu wybudzenia z transu. Wreszcie odezwał się.
Wydaje mi się, że jego historia może poczekać na później. Przykro mi, ale boję się że powinniśmy tę sprawę rozwiązać jak najszybciej. I to wspólnie. Wypoczęci jesteśmy przynajmniej w stanie stawić czoła temu, co mogłoby nas tam spotkać... fizycznie i psychicznie. Gdy tylko Dzierlatka upewni się, że z Zakonnicą wszystko w porządku, proponuję byśmy zebrali wszystkich i się tam udali. Jedna, bądź dwie osoby mogą zostać z tyłu by chronić nasze plecy.
Z kieszeni pasa wyjął flakoniki, które przedtem od nich otrzymał.
Ta zielona ma moc uleczenia chorób. Działania tej bezbarwnej nie udało mi się niestety zidentyfikować – obie butelki zostały zwrócone poprzednim właścicielom – Jeśli chodzi o magiczny materiał to nasączony jest mocą ochronną, która miała najprawdopodobniej za zadanie chronić tutejsze święte teksty. Magia jest jednak na tyle… elastyczna, że jeśli ktoś założy to na siebie jak płaszcz, powinien być w ten sam sposób chroniony. Materiał znalazła Dzierlatka, więc wydaje mi się, że to ona powinna zdecydować, co z nim zrobić.

Pelaios schował buteleczkę z nieznaną zawartością tam gdzie pierwotnie była, do zestawu charakteryzacji. Natomiast miksturę leczenia chorób owinął materiałem i słomą ze szkatuły i schował ją do kieszeni płaszcza. Samą szkatułę zaś wstawił do barykady. Spojrzał za elfem i pokiwał głową.
No dobrze… mówiący z duchami ma trochę racji - pomimo żartu, głos miał ponury. – Ktokolwiek tam jest, może potrzebować naszej pomocy… jakakolwiek by ona nie była.
Diabelstwo wyprostowało się, aż chrupnęły kości, a on syknął z bólu. Powiódł spojrzeniem po wnętrzu kaplicy oceniając czy pozostali są gotowi. Uznając że wszyscy zakończyli odpoczynek, skierował się w kierunku zejścia w dół wyciągając z wewnętrznej kieszeni trochę brudną, ale ozdobioną eleganckim haftem chustkę.
Chodźcie – rzucił lakonicznie ale na tyle głośno, by wszyscy usłyszeli. Po tych słowach przytknął materiał do nosa oszukując się, że to coś pomoże.
 
Morfik jest offline  
Stary 10-04-2019, 21:10   #46
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
eff cieszył się faktem, że jego towarzysze zdecydowali się na dłuższy odpoczynek, przed dalszym kontynuowaniem podróży. Każde z nich miało prawo czuć wyczerpanie, zarówno po ciężkiej walce, druzgocącej porażce, jak i wewnętrznych sporach.
Mając przed sobą perspektywę odświeżenia zapasów mentalnych mocy, postanowił w pełni wykorzystać pozostałą rezerwę jaką jeszcze posiadał.
Gdy przepływała przez niego energia psioniczna, przekierowywał ją przez ciało w taki sposób, by zamykała rany i wyleczyła stłuczenia, które otrzymał w momencie ataku gigantycznej dyni.
”Cienias. Mroczek. Potrzebuję was chłopaki...”

misji zwiadowczej od strony cuchnącego korytarza, Cienias wrócił zdecydowanie szybciej niż elf zakładał.
”Pokaż mi co widziałeś” – polecił telepatycznie.
W umyśle zaczęło mu się kształtować wspomnienie wydarzenia, którego doświadczył cień.

Mijał uchylone drzwi, za którymi ciągnęło się jeszcze trochę schodów, które przeszły w korytarz. Nie był on długi, miał może z kilkanaście metrów. Zakończył się masywniejszymi drzwiami z ciężkiego drewna. Pod nimi leżało trochę kamieni. Dostrzegł, że sklepienie nad nimi zostało naruszone. Same w sobie drzwi były dobrze spasowane z przejściem, to też próba przeciśnięcia się przez szczeliny w sklepieniu okazała się bezskuteczna. Nasłuchiwał więc przez chwilę i doszły do niego bardzo ciche dźwięki, jakby kaszlu. Czas pobytu na tym świecie powoli się jednak kończył, wrócił więc czym prędzej ze strony, z której przyszedł.

elacja cienia zaniepokoiła mistyka. Wskazywała bowiem na to, że ktoś lub coś tam jest.
W tym momencie też wrócił ze swym raportem Mroczek. Z tego co drugi cień zobaczył, wynikało przynajmniej, że chociaż z zewnątrz nic im na razie nie zagraża.
Po rozważeniu wspomnień jakie zdali Cienias i Mroczek, Neff postanowił podzielić się zyskanymi informacjami z Lisem i Szeptem.
"Moje cienie właśnie wróciły z krótkiego zwiadu – przekazał im telepatycznie – O ile sytuacja na zewnątrz świątyni wydaje się być spokojna, o tyle to co jeden znalazł w głębi tego podziemnego korytarza to inna sprawa. Po około kilkunastu metrach kończy się masywnymi, drewnianymi drzwiami. Nie był w stanie sprawdzić co znajduje się za nimi, ale usłyszał jakieś ciche dźwięki. Coś jakby kaszel. Niestety nie jestem w stanie sprecyzować, gdyż pojmowanie świata przez cienie jest odmienne od istot żywych."
Elf przerwał na chwilę.
"Coś... lub może ktoś jest tam zamknięty. Mówię to jedynie wam dwóm. Dzierlatka pewnie od razu by tam pognała by ratować potencjalne ofiary, prawdopodobnie Astine również. Zakonnica leży nieprzytomna, a Iskierka potrzebuje teraz raczej chwili spokoju. Jeśli chodzi zaś o Golasa..." – tu znów urwał na moment – "to bogowie tylko wiedzą co mógłby zrobić, gdyby się o tym dowiedział. W każdym razie uważam, że powinniśmy najpierw odpocząć nim ruszymy w tamtą stronę."

wiadomość Neff’a w pełni wróciła z poszukiwań ojczyzny Golasa. Odwrócił się w stronę wojownika współczującym wzrokiem i rozpoczął telepatyczny dialog.
Udało mi się ujrzeć twoje plemię. Niestety tak jak wstępnie przypuszczałeś, nie znajduje się w tym samym świecie co nasz. Jestem pewien, że istnieje szansa abyś mógł powrócić do swego domu, ale czyn taki jest poza moimi możliwościami. Będziemy musieli poszukać jakiegoś sposobu, jak tylko rozwiążemy problemy tutaj.
Mukale nie powiedział nic. Spuścił wzrok i przez chwilę zamyślił się.
Kto zatem jest mocen mi pomóc, Rozmawiający z Duchami, jeśli nie ty?
Elf położył dłoń na muskularnym ramieniu mężczyzny i kilka razy poklepał go po nim pocieszająco.
Możliwości jest wiele przyjacielu. W tych krainach wiele jest osób, przedmiotów i stworzeń, których moc wykracza wielce poza nasze pojmowanie. Kto wie, może nawet twoi przodkowie sprowadzą cię z powrotem do domu, jak tylko osiągniesz przypisany ci cel. Póki co spróbuj trochę odpocząć. Ja muszę się jeszcze zająć jedną sprawą.
Wyciągnął z plecaka pozostałą część racji podróżnych, znalezionych przy Arnie.
To jedzenie powinno ci pewnie wystarczyć na jakiś czas.
Mistyk chciał jeszcze omówić incydent z brutalnym potraktowaniem Iskierki przez wojownika, ale uznał że lepiej będzie wyjaśnić to gdy wszyscy trochę wypoczną. W ostateczności znów zainterweniuje, jeśli mężczyzna chociaż pomyśli o podniesieniu ręki na którąś z kobiet.
Wojownik przyjął dar szamana i ukłonił się lekko. Nie pojął, co oznaczało to klepnięcie, lecz nie miało to teraz znaczenia.
Dzięki ci, Rozmawiający z Duchami. Nie zapomnę okazanej mi pomocy. Jeśli będę mógł uczynić zadość twej hojności, daj bym dowiedział się o tym, a uczynię to. – zawahał się na moment. - Zaczekaj, Rozmawiający z Duchami… nim odejdziesz, racz udzielić mi odpowiedź, jako posiadający mądrość. Dlaczego tu trafiłem? Za czyją przyczyną? Czy jesteś w mocy to ustalić?
Na to pytanie nie jestem w stanie udzielić Ci jeszcze odpowiedzi, ale postaram się zrobić co w mojej mocy by się dowiedzieć.
Wojownik przytaknął.
- Nie zatrzymuję cię więc, czarowniku. Idź czynić swe powinności względem innych. I… dziękuję za pomoc. Dajesz strudzonemu wojownikowi cień nadziei na powrót do utraconej krainy ojców.
lf niepewnie zmierzał wraz z resztą w głąb mrocznej czeluści korytarza. Wiedział, że powinien coś teraz odczuwać. Wstyd? Troskę? Strach? Nie był do końca pewien. Kolejny atak przyszedł jako fala cynizmu i obojętności. Nie przeszkadzał mu otaczający ich zewsząd smród, ani zamartwianie się o to co może ich spotkać za tajemniczymi drzwiami. Przestał się martwić o cokolwiek.

 
Koime jest offline  
Stary 12-04-2019, 18:39   #47
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
o zdecydowanie nie był dobry dzień. Pelaios uświadomił sobie już o poranku gdy skończył się alkohol. Ostatnia kropla w manierce przelewająca się do jego gardła była niczym pierwszy kamyczek w górskiej lawinie. Wszystko co nastąpiło później jedynie utwierdzało go w pierwotnym przekonaniu. Nawet teraz gdy już złapali chwilę oddechu i zamknęli się w kaplicy. Zabarykadowani i odcięci od upiornej wioski solidnymi, kamiennymi ścianami i barykadą w drzwiach. Nie czuł się bezpiecznie, a przez to nie był w stanie dobrze odpocząć.

Brak spokoju postanowił przekuć w coś pożytecznego i ruszył na przeszukiwanie części kaplicy wraz z pół-elfią towarzyszką. Liczył na to że okaże się bardziej stabilna od Neffa, a i fakt że była atrakcyjną przedstawicielką płci pięknej zachęcał go do wspólnego odkrywania niezbadanego. Niestety czar szybko prysł. Dosłownie. Nie pomogły też ślady znalezione w wieży. Wszystko wskazywało na to, że ktoś się tu zabarykadował, a potem ukrył w krypcie, z której potwornie śmierdziało, co sugerowało że to nie był koniecznie dobry pomysł. Pelaios nie mógł nie zauważyć, że teraz może popełniać ten sam błąd co poprzednicy. Ponownie kamienne ściany okazały się mało obiecującą perspektywą przeżycia.

Spokoju oczywiście nie dawały wewnętrzne relacje w drużynie. Były napięte i oparte na bardzo chybotliwej podstawie. Część nieporozumień udało się sprostować. Zostały już tylko te nieznaczne. Coś mu jednak mówiło że gdy znów górę wezmą różnice kulturowe, wewnętrzny ogień zapłonie w niektórych sercach.

Odrobinę raźniej zrobiło mu się na sercu po rozmowie z Hannah. Przypałętała się gdy otwierał znalezioną przez resztę skrzynię i już chciał ją przegonić typowym dla siebie cynizmem, ale przytłoczyła go swoim własnym optymizmem. Była... zastanawiająca. Pelaios jeszcze nie wiedział co dokładnie było zastanawiające, ale nie przeszkodziło mu to w wywołaniu żenującej sytuacji. To zdecydowanie poprawiło mu humor. Chowając wyściółkę skrzyni do plecaka (gdy okazało się, że to jedyna wartościowa rzecz znaleziona w środku) nawet szczerze się uśmiechnął pod nosem.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 12-04-2019 o 20:54.
Jaracz jest offline  
Stary 12-04-2019, 19:32   #48
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
głowie pół-drowki panował chaos. Podczas kilku ostatnich godzin wydarzyło się wiele. Zbyt wiele. Być może jej ciało zregenerowało swoją energię podczas odpoczynku w świątyni, jednak w jej głowie myśli tłoczyły się niczym chmury podczas burzy. Wyznanie swego sekretu kosztowało ją wiele nerwów i energii, a sytuacja z Sile, która była następstwem jej wyznania, dodatkowo wpędzało ją w poczucie winy, choć sama do końca nie wiedziała dlaczego.

zarę goryczy przelał Mukale, ten dziwny, dziki wojownik, który pojawił się nie wiadomo skąd. Jego zachowanie, tworzenie jakiejś złudnej hierarchii w drużynie i jego podejście do kobiet spowodowały, że straciła kontrolę nad swymi emocjami i wybuchnęła niczym ogień z jej dłoni gdy ciskała pociskami w te koszmarne dynie kilka godzin wcześniej. Całe życie była traktowana przez ojczyma i przybranych braci niczym najgorszy śmieć. Kiedy los w końcu uwolnił ją od nich postanowiła, że nigdy więcej nie pozwoli się traktować jak kogoś gorszego.
Słowa Pelaiosa sprawiły, że na chwilę poczuła się lekką skruchę i wstyd z powodu tego, że użyła na magii na mutapiańskim wojowniku, jednak tylko z tego powodu. Żadnego ze swych słów, które rzuciła w stronę Mukalego nie żałowała i wiedziała, że jeśli jego zachowanie wobec niej i reszty kobiet będzie się powtarzać bez wahania je powtórzy.

hcąc odciąć się od tamtej dyskusji, Cely podążyła za Delranem poszukującym przedmiotów do "zestawu zielarza" dla Neffa. Miała ochotę porozmawiać z towarzyszem, jednak powstrzymała się widząc po jego twarzy, że wyraźnie chce odpocząć od wszelkich rozmów. Z drugiej strony może i lepiej, pewnie pierwszym zdaniem jakie by usłyszała byłoby "a nie mówiłem?"

 
BloodyMarry jest offline  
Stary 18-04-2019, 23:09   #49
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
zierżąc prowizoryczną pochodnię ruszyli w głąb ziemi. Niesiony przez siebie blask przeganiał mrok i pozwalał dostrzegać szczegóły. Najpierw przeszli przez uchylone drzwi, które ziały swą szczeliną od kiedy tylko je zobaczyli. Te były wykonane z ciężkiego drewna, zapewne dębowego i dokładnie okute. W stworzonych przez metal ramkach widniały dość starannie wykonane lilie. Malunki nie były może misterne ani skomplikowane, lecz spełniały swoje zadanie, przynosiły ukojenie. Tak by było rzecz jasna w normalnych warunkach, lecz dla trójki wtajemniczonych odnośnie zawartości krypty podkreślały raczej makabrę sytuacji, aniżeli symbolizowały spokój.

Za nimi chwile jeszcze ciągnęły się kamienne schody. Uderzenia butów o litą skałę niosły się i odbijały echem od gołych ścian gdzieniegdzie poprzecinanych niespokojnymi liniami pęknięć. Wreszcie zeszli do właściwego korytarza, gdzie wiszący w powietrzu smród zgnilizny i odchodów był wyraźnie silniejszy, aniżeli na górze. Krypta była jego źródłem, co do tego nie było najmniejszych wątpliwości. Chustka przyłożona do nosa przez Pelaiosa na nic mu się zdała. Tunel sam w sobie nie był długi, miał może z kilkanaście metrów. Kończył się on natomiast następnymi drzwiami, równie albo i jeszcze masywniejszymi co poprzednie. Te jednak pozbawione były jakichkolwiek zdobień czy symboli. Miast tego ich okolica prezentowała się już ciekawiej. Oto bowiem przed samymi drzwiami leżało trochę kamieni oraz gruzu, które jednoznacznie pochodziły z nadwyrężonego sklepienia. Delran, który wchodził w skład przedniej części grupy chwilę przyglądał się pęknięciom i mógł z dość dużą dozą pewności stwierdzić, że zniszczenia nie powstały na skutek starości czy osuwania się gruntu, a raczej pod wpływem uderzenia lub czegoś podobnego.

To co… otwieramy je? – ciche pytanie pół-drowki dobiegło do prowadzącej trójki zza ich pleców.
Ten zapach nie bierze się sam z siebie, więc… – Astine jednoznacznie spojrzała na Pelaiosa, po czym zaczęła uspokajać Lunę ozdrażnioną uciążliwą i ostrą wonią.
Otwieramy – powiedziała twardo kapłanka. Dłonią przytrzymała Sile z prośbą aby została w tyle. Mogło być za wcześnie dla niej na kolejne okropności. Sama Hanah przepchnęła się do przodu, do drzwi. Jej usta poruszały się bezgłośnie formując wewnętrzną modlitwę. Niech Ilmater ulituje się i da się. Niech wybaczy za grzechy.
Przygotujcie się – powiedziała zapierając się.
Mukale, który trzymał się dotąd z tyłu, chwycił mocniej Włócznię, będąc w pełnej gotowości, by w razie zagrożenia chronić wodza.

Kobieta naparła z całych sił na drzwi, wszystkie mięśnie jej ciała napięły się. Te jednak nie chciały się ruszyć, chociaż nie były zabezpieczone żadnym zamkiem. Kapłanka ustąpiła na chwilę, wzięła kilka głębokich wdechów, po czym znów strała się je przepchnąć. Pod naporem zdwojonej determinacji ruszyły wreszcie z miejsca, najpierw o cal, potem drugi. W tym samym czasie rozchodzi się dźwięk kamienia sunącego po metalu, kamieniu i drewnie. Kiedy przerwa pomiędzy ramą, a skrzydłem rozwarła się na wnętrze krypty w Hanah uderzyła fala smrodu zgnilizny, uryny i fekaliów. Zaraz za nią wpadły jej pod nogi kamienie i pył. Kobieta zakaszlała i starała się odruchowo odgonić śmierdzący opar od siebie. Kiedy już doszła do siebie przystąpili bliżej z pochodnią i oświetlili nią skrawek przejścia, który otworzyli. Od góry do dołu wypełnił go gruz. Niemniej zza niego dało się usłyszeć coś jakby ciche, wymęczone pojedyncze głosy. Jeżeli cokolwiek mówiły nie dało się ich zrozumieć.

Pelaios ledwo co powstrzymał się od mocniejszej reakcji na odor. Mocniej przycisnął chustkę do nosa i ust i zamknął na moment oczy powoli oddychając, przyzwyczajając się do panującej tu atmosfery. Powtarzał sobie, że bywał w gorszych miejscach. Kłamał.
Gdy Hanah poszerzyła przejście, uniósł powieki i jego wzrok natychmiast spoczął na gruzowisku. Podniósł załzawione oczy ku górze oglądając sufit.
Zawalisko – Było to coś pomiędzy pytaniem, a stwierdzeniem. – Mukale…Ekh…
Ciężko się mówiło, więc Pelaios po prostu gestem zasugerował poszerzenie przejścia. Gdy odwracał się przy tym w kierunku czarnoskórego towarzysza, jego wzrok spoczął na Neffie. Zastygł w pół ruchu przypominając sobie o nowych możliwościach.
Elf uchwycił spojrzenie diablęcia i momentalnie aktywował połączenie telepatyczne pomiędzy drużyną, samemu służąc za przekaźnik. Pelaios skinął głową w podzięce.
”Mukale, pomóż Hanah… trzeba poszerzyć to przejście.”
Gdy Cely poczuła odór dobiegający się zza drzwi, przykryła usta jedną dłonią, a drugą złapała się za brzuch.
Co za smród… ja chyba zaraz zwymiotuję… – powiedziała, powstrzymując odruch wymiotny.
Mukale z zażenowaniem obserwował reakcję Kobiety Kameleon. Westchnął, utwierdzając się jedynie we własnych myślach, ale nie pisnął słówka. Skłonił się przed Wielkim Bawołem i pomógł wdowie odblokować przejście, wciąż zachowując najwyższą czujność.
Po chwili, gdy pół-elfka poczuła, że da radę nie ukazywać zawartości swego żołądka reszcie towarzyszy, wymówiła krótką inkantację, wykonując przy tym różne ruchy rękoma. Gdy skończyła, na jej dłoni pojawiła się czerwona chusta pachnąca lawendą. Dziewczyna przewiązała sobie ją na twarzy z nadzieją, że zniweluje ona duszący odór unoszący się w powietrzu.
Delran czuł w życiu wiele rzeczy, ale taki smród jak tutaj, dane mu było czuć pierwszy raz w życiu. Otwieranie tych drzwi, to jednak nie był dobry pomysł. Na początku miał nadzieję, że może będzie mu dane odpocząć od reszty grupy, chociaż na chwilę, gdy pójdą siłować się z drzwiami. Niestety, jak zwykle, reszta grupy musiała przyleźć za nimi. Pomimo smrodu, był jednak ciekaw, na co trafią w środku.

Maska Celaeny zmaterializowała się w jej dłoni i po chwili wypełniła jej nozdrza przyjemniejszym zapachem. Przynajmniej na moment, bowiem obie wonie mieszały się za sobą sprawiając, że odczuwane niedogodności zostały jedynie nieznacznie zniwelowane. W tym samym czasie barczysty Mukale znalazł się obok Hanah. Spojrzał na nią z góry, po czym wspólnymi siłami spróbowali zmierzyć się z drzwiami oraz blokującym je zawaliskiem. Zaparli się ile mogli i ze wszystkich sił pchali. Metal znów zaskrobał o kamień, obok sypał się pył i kamyki, lecz koniec końców drzwi przesunęły się jedynie o niespełna cal. Kapłanka i dziki wojownik dysząc z wysiłku zrobili sobie małą przerwę. Spoglądali na efekty swych działań z nieskrywanym zawodem.
Odsuńcie się. Mam pomysł. – powiedziała Cely zdecydowanym głosem.
Wzrok Mukalego idealnie pokazywał, co myśli o pomysłach Cely, ale odsunął się, jednocześnie spoglądając na twarz wodza.
Hanah milczała. Nawdychała się zapachów i miała dość. Pozwoliła Cely zrobić na co miała ochotę. Sama póki co nie miała żadnych pomysłów.
Zaklinaczka zignorowała pogardliwe spojrzenie wojownika, była prawie pewna, że jej plan wypali. Kiedy towarzysze zrobili jej wystarczająco miejsca, stanęła naprzeciw drzwi i wyciągnęła w ich stronę ręce. Zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia, a z jej dłoni wystrzelił bąbelek kwasu, który poleciał w stronę drzwi. Pół-elfka powtórzyła ową sztuczkę jeszcze kilka razy.

Na wezwanie Celaeny rozstąpili się oraz odstąpili na bezpieczną odległość, miano bowiem ciskać magią. Zaciekawione oraz zaniepokojone pary oczy spoglądały to na nią, to na zablokowane drzwi. Półdrowka skupiła się, wezwała magię płynącą w żyłach i wymawiając odpowiednie słowo machnęła ręką. W drewno i metal uderzyła mała kula kwasu. Jej spotkanie z drzwiami wywołało syk, kiedy zielonkawa substancja niemal wypalała ślady dębinie oraz nadtapiała okucia. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym ciskała zaklęciem raz za razem. Środek drzwi zdawał się wręcz niknąć w kąpieli kwasu, który przeżerał się głębiej i głębiej. W jednej chwili, kiedy w drewnie zdawała się ziać już wielka dziura, rozległ się trzask i przez wypalony otwór potoczyły się kamienie, wznieciona została chmura pyłu. Zakasłali i przetarli oczy, by móc dostrzec, jak resztki kwasu w magiczny sposób ulatniają się, a z pomiędzy plątaniny drewna i metalu kończy przelewać się fragment zwałowiska.

Zadowolona z siebie Celaena popatrzyła w kierunku Hanah oraz Mukalego, którzy zabrali się znów do pracy. Wspólnymi siłami sprawnie i szybko pozbyli się najpierw skał po swojej stronie, a następnie wyjęli ile byli w stanie przez dziurę. Dziura ziała czernią oraz smrodem, lecz stanowiła jako takie przejście. Ze środka krypty doszły ich słabe głosy brzmiące mniej więcej jak prośba o pomoc. Popatrzyli po sobie, po czym Hanah jako pierwsza ruszyła do środka dzierżąc lśniącą nogę od krzesła, a za nią ruszyli kolejni.

Najpierw wsadziła źródła światła, dzięki któremu była w stanie zobaczyć dwa kamienne sarkofagi ustawione w niewielkiej odległości od wejścia oraz straszliwy bród je pokrywający. Przełożyła nogi, a następnie resztę ciała. Kiedy szukała po drugiej stronie podnosiła się i stawała na równe nogi usłyszała cichy plusk. Spojrzała pod siebie, gdzie zobaczyła, że stoi w czymś, co chyba było połączeniem uryny, wody i odchodów. Jeżeli swąd wydobywający się z dziury był trudny do zniesienia to trudno było powiedzieć o tym co zastali w środku.

J-ja zostanę tutaj – powiedziała słabo Sile, kiedy tylko sama zbliżyła się do przejścia. Pozostali natomiast ruszyli za Hanah i tylko Pelaiosa zawiódł żołądek, o czym zaświadczył dźwięk charakterystyczny dla wymiocin. Pozostali znieśli zastaną sytuację całkiem nieźle, być może noc w świątyni już ich trochę zahartowała. Po drugiej stronie zastali niezbyt rozbudowaną kryptę z czterema kamiennymi sarkofagami ustawionymi parami po obu stronach pomieszczenia. Z kolei bezpośrednio naprzeciwko wejścia były kolejne wrota, tym razem bardziej zdobione, dwuskrzydłowe. Wszystko jak okiem sięgnąć pokrywał brud odchodów oraz wszelkich innych wydzielin ciała i zaschniętej krwi. Posadzkę pokrywała niewielka kałuża uryny.

Niemniej najbardziej przerażającym widokiem byli ludzie. Wychudzeni, pokryci brudem, strupami oraz śladami chorób oraz zgnilizny. Odziani w rozpadające się resztkach ubrań leżeli i siedzieli pod ścianami. Wszystkich ich nie było nawet tuzina, głównie mężczyźni, dokładniej siódemka, a oprócz nich dwie kobiety oraz jedno dziecko, na oko kilkunastoletni chłopak. Kiedy tylko weszli jeden z przytomnych podniósł się opierając rękami o sarkofag, na którego górnej płycie postawiono misę oraz bukłak, z którego rytmicznie skapywały pojedyncze krople wody.


Twarz miał wychudzoną oraz pokrytą brudem i krwią. Zakaszlał straszliwie, niemal wypluwając sobie płuca. Na wpół przytomnie powiódł po nich jednym okiem, aż dostrzegł Astine.
Aa *kheh* Aa-stine? To ty? Bogowie cię nam ze… – przerwał dostrzegając skórę Celaeny. Jego oko zrobiło się większe, chociaż uczyniło to z trudem. – Ddd-drow? Prędzej bym się diabł… – znów przerwał, kiedy zza reszty wyłonił się Pelaios kończący pożegnanie ze śniadaniem. – Nnnn-na pp-prawdę jestesmy w piekle…
Zsiniała twarz pobielała jeszcze bardziej, spuścił wzrok i zaczął mamrotać do siebie:
Cośmy uczynili… uczynili..
Astine złapała się za głowę, najprawdziwsza trwoga, rozpacz oraz swoista radość mieszały jej się na twarzy, kiedy przyglądała się tej straszliwej scenie. W końcu znów skupiła się na mężczyźnie, najwyraźniej próbując sobie przypomnieć kto to jest.
To jest Despar – zwróciła się do reszty. – wójt Łanu...
 
MrKroffin jest offline  
Stary 19-04-2019, 21:15   #50
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
łoń Hanah zacisnęła się mocniej na “pochodni”. Jej spojrzenie przesuwało się po strapionych sylwetkach. Tak, jej patron nigdy się nie mylił. Choć widok ściskał serce to jednocześnie rozpierała je potrzeba działa i chęć pomocy.
“Można było wcześniej przyjść” – przeszło jej przez myśl. Odrzuciła ją. Są tu teraz i teraz pomogą. Jej twarz przybrała surowy wyraz taki sam jak jej patrona.
Nie lękajcie się dobrzy ludzie. Przybyliśmy wam pomóc i ulżyć w waszym cierpieniu. Ci mroczni i ci rogaci też – spojrzenie złagodniało upodabniając się do wizerunków jej ukochanego boga. Kobieta podeszła do zmaltretowanego mężczyzny podając mu rękę, na której mógłby się wesprzeć.
Desparze powiedz mi do kogo przybyliśmy i jak długo już tutaj jesteście? Zajmiemy się wami
Delran szturchnął Hanah łokciem.
Nie widzisz, że ten mężczyzna ledwo mówi… Najpierw go ulecz, a później zadawaj pytania… – powiedział wyraźnie podirytowanym głosem łotrzyk.
Pelaios wahał się przez moment zanim przeszedł na drugą stronę. Czuł uwierającą pustkę w żołądku i kwas w gardle jakby sam zażył trochę pół-drowiej magii. Zaryzykował jednak i z niemiłą mu świadomością “wpadł w gówno”. Szybko jednak skupił się na obecnych w krypcie mieszkańcach wioski. Pozwoliło mu to skoncentrować się na czymś innym niż wszechobecny smród, a diabły wszystkich kręgów jeno wiedziały jak trudno było to uczynić. Szczególnie słowa rzekomego wójta zwróciły jego uwagę. Na razie jednak ich nie komentował.
Ktoś solidnie zapuścił ten przybytek – rzucił ponuro, po czym kolejne słowa skierował do Hannah – Wpierw ich stąd wyciągnijmy. Później pytania i… ughm… odpowie… ghm… dzi.
Sam jednak nie kwapił się do wyjścia lub pomocy, chociaż zdrowy rozsądek się tego domagał. Mrużąc oczy przed źródłem światła przyglądał się wnętrzu krypty i zabiedzonym bywalcom. Odsunął się przy tym na bok, by zrobić przejście innym.
Neff powędrował obojętnym wzrokiem między diablęciem a dziewczyną. Jego głos wydawał się być całkowicie wyprany ze współczucia wobec tragedii jaką tu zastali.
Wydaje mi się, że lepiej rozpocząć od tego co proponuje Szept. Jeśli ktoś wymaga natychmiastowego leczenia magią, to powiedzcie nam o tym teraz. Nie przyszliśmy tu targać za sobą trupów.
Mukale spoglądał na mieszkańców podziemi. Patrząc na reakcję współplemieńców, napotkani ludzie nie byli wrogami, może nawet to część ich plemienia. Nie zawsze przecież chyba byli tak nieliczni. Wojownik, wiedząc, że jest fizycznie najtęższy spośród szczepu, zadeklarował Pelaiosowi:
Słowo twe, a sługa twe weźmie słabych – Lecz diabelstwo pokręciło przecząco głową zajęty obserwacją, uznając że doraźne leczenie potrzebujących nie jest wcale takim złym pomysłem.
Cely postanowiła trzymać się z boku, zdawała sobie sprawę, że jej osoba budzi w obecnych tu mieszkańcach wioski niepokój. Nie chcąc więc stresować biedaków, stanęła obok diabelstwa robiąc przejście innym.
Chyba drow wyciągający ich stąd to ostatnia rzecz jakiej chcą – powiedziała wzdychając ciężko. Powiodła wzrokiem pełnym współczucia po wychudzonych sylwetkach, zatrzymując się na dłużej przy najmłodszym z nich. Jej przeżycia z najmłodszych lat, kiedy po śmierci matki ojczym traktował ją jak najgorszego śmiecia, wyczuliły ją na cierpienie dzieci. Serce krajało jej się na widok wymizerniałej postaci chłopca.
Musimy im jakoś pomóc… – wyszeptała, zaciskając przy tym dłonie w pięści.
Delran starał się przyjrzeć niektórym osobom znajdującym się w krypcie, ale nie aż tak, żeby ktoś zauważył, że wyraźnie kogoś szukał. Ile to już lat minęło? Na pewno zmieniła się tak, że nawet jakby w Łanie nic złego się nie działo, to i tak by jej nie poznał. O ile jeszcze żyła, oczywiście… Będzie musiał później kogoś wypytać w tej sprawie.
Ja niestety nie posiadam żadnych umiejętności leczniczych, więc raczej za dużo tutaj nie pomogę… – powiedział do swoich towarzyszy, po czym zwrócił się do reszty ludzi. – Kto jest w stanie w miarę się poruszać, teraz jest najlepszy moment, żeby skorzystać z tej umiejętności. Tam jest wyjście! Chyba, że chcecie siedzieć w tym smrodzie… – skrzywił się na twarzy. Chętnie będzie wskazywał drogę tym biednym ludziom, ale jakoś nie kwapił się do bezpośredniej pomocy…

Może to zasługa doświadczenia w obyciu z chorymi i cierpiącymi albo zasługa boskich wpływów, lecz tak czy inaczej Hanah chyba najlepiej ze wszystkich zdawała sobie sprawę, jak źle jest z tymi ludźmi. Ciała ich nosiły ślady skrajnego wyczerpania, głodu oraz chorób. Najgorzej zdecydowanie było z nogami, które miejscami wręcz zaczynały gnić na żywca. Nie pomagały tutaj i ropiejące palce. Ku ich szczęściu warunki na zewnątrz sprawiły, że nie mogły się tutaj rozwijać robaki, inaczej mogłoby być jeszcze gorzej. Kąciki ust pokrywała ropa i pęknięcia, a dłonie nosiły liczne ślady skaleczeń, otarć oraz zadrapań. W tym takich wyglądających na robotę innych ludzi. Niemniej ci, którzy przetrwali potrzebowali w pierwszej kolejności lepszych warunków oraz jedzenia. Niezwykle cenne byłoby również pozbycie się z ich ciał chorób, bowiem magiczne leczenie ran na wiele się tutaj raczej nie zda.

Krypta z wyjątkiem oczywistych śladów zamknięcia i radzenia sobie z potrzebami fizjologicznymi zdradzała swym stanem, iż coś się tutaj mimo wszystko działo. Plamy z krwi, wygląd ludzi. Pelaios wodził wzrokiem po ścianach i podłodze, a jego oczy wyłapywały kolejne szczegóły. Postąpił parę kroków do przodu, tak by móc przyjrzeć się następnym wrotom oraz temu co zalegało na wiekach sarkofagów. Z wyjątkiem brudu widoczne na nich były słoiki oraz inne naczynia, takie same jakie znaleźli w wieży. Znalazło się również kilka worków, najpewniej po zbożu, lecz tym co najbardziej go zainteresowało była kapiąca manierka. Uznając, że wolno mu się tutaj rozgościć jako ratownikowi sięgnął po nią i zerknął do środka. Pusta, a kapała. Podniósł ją pod światło i w blasku dostrzegł poukrywane na krawędziach malutkie symbole, jednoznacznie magiczne znaki. Sama zaś manierka wyglądała na nie byle co, mocna skóra, odrobinę artystycznych przeciągnięć łączącego elementy sznura oraz... symbol Mystry. Zainteresowany tym odkryciem raz jeszcze rzucił okiem na ich rozmówcę i przy jego pasie dostrzegł sakiewkę zszytą srebrną nicią.

Tymczasem niektórzy członkowie przymusowej drużyny zaczęli pomagać ocalałym z wyjściem z krypty. W pierwszej kolejności Hanah zabrała chłopca, który leżał nieprzytomny w kącie i podała go Sili, która ledwo opanowując wymioty była po drugiej stronie. Za nim ruszyły z wolna dwie kobiety opierająca się na sobie nawzajem. Despar z kolei złapał równowagę i przesuwając się z wolna wzdłuż sarkofagu zbliżył się do zamkniętych wrót oraz Astine, która stała z tamtej strony. Jednocześnie na ile był w stanie starał się odpowiadać na ich pytania.
Ja… My… Nie wiem jak długo… ale długo… baaardzo długo… ukr.. schowa… ehh… tutaj kilka dni po mgle i… iii… dyniach… – na moment zaczął niemal mamrotać pod nosem. – dlaczego je jedli… dlaczego…
Kiedy już był po drugiej stronie sarkofagu popatrzył na Astine.
Eh… A-astine… eh… twoi rodzice… oni… oni… jako jedni z pierwszych… wybacz... To...to ta wiedźma z lasu… mówiłem, że… ż… zgubę nam przyniesie…
Z trudem przełknął ślinę, a dziewczyna złapała się za głowę, oczy zeszkliły się. Oparła się o stojący obok sarkofag i szeptała coś do siebie niezrozumiale, rękami zakryła twarz. Despar z kolei odnalazł swym okiem Delrana i przemówił do niego dysząc.
T-ty… szukasz kogoś… p-prawda? W-widzę jak patrzysz po tt-twarzach…
Delran rozejrzał się wokół.
Kto? Ja? Wcale nie… – podrapał się po głowie i westchnął cicho. Chyba trzeba było przestać udawać. W końcu, przybył tu tylko w jednym celu. Podszedł do wójta, najbliżej jak się dało.
Szukam starej przyjaciółki… Ma na imię Melissa, podobno jest żoną jednego z rolników w Łanie, tylko tyle wiem…
Mężczyzna wysłuchał go, a kiedy padło imię jego oko zastygło na chwilę. Zmierzył nim Delrana, a następnie zaczął z wolna mówić. Głowa kiwała mu się lekko.
M-melis-sa… tak… ona… ona… odeszła kilka dni temu… my… ehh… – zaciśnięte wargi, lekko odwrócony wzrok. – nie mogliśmy już nic dla niej zrobić…
Delran przyjrzał się uważnie wójtowi, miał dziwne przeczucie, że mężczyzna nie mówi mu prawdy.
Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, co jest z Melissą… I nie kombinuj, znam się na tym i będę wiedział, kiedy kłamiesz. To, że jesteś umierający niewiele ci pomoże…
Wójt cofnął się o krok.
O-ona nie żyje… – rzekł, a w jego słowach wyłapał nutkę zdenerwowania. Oko zadrżała nieznacznie, kiedy próbowało uciec w prawo, w kierunku wrót.
Łotrzyk zaśmiał się nerwowo.
Nawet o tym nie myśl, nie wyjdziesz teraz stąd tak łatwo… Skoro ona nie żyje, to skąd te nerwy? Chyba nic przede mną nie ukrywasz?
Mężczyzna zawiesił na Delranie wzrok na moment.
P-prosszę… Wyjdźmy stąd… – wydusił z siebie błagalnie.
Cely nie chciała wtrącać się do rozmowy, jednak widząc, że atmosfera jest coraz bardziej nerwowa, postanowiła jakoś zareagować.
Delran… wyciągnijmy ich stąd najpierw, to nie są najlepsze warunki na rozmowę. – zwróciła się do łotrzyka, wtórując prośbie Despara.
A dlaczego nie?Neff wtrącił się do rozmawiającej grupki. Jego głos był chłodny i srogi – Lepsza okazja może już się nie nadarzyć. Ja również kogoś poszukuję i o ile on może na ciebie naciskać słownie, ja mogę wyciągnąć odpowiedzi prosto z twojej czaszki wójcie.
Neff! Opanuj się! – poszły ostre słowa od kapłanki pomagającej wyjść kolejnym osobom.
Gdy słowa dziewczyny doszły do jego uszu, elf jakby wybudził się ze snu. Zaskoczony rozejrzał się po twarzach towarzyszy i milcząc odszedł by pomóc w wyprowadzaniu pozostałych poszkodowanych.


 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172