|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-11-2019, 11:49 | #71 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Rozyczka : 17-11-2019 o 18:42. |
17-11-2019, 18:35 | #72 |
Reputacja: 1 | Gert patrzał w kierunku w którym odeszła tłuszcz ludzka, ale szybko skupił się na szlachcicu... nie przepadał za ich rodzajem, ale dobrze i stabilnie płacili. Wiadomo, nie da rady wyżyć bez grosza... tym bardziej, że gadał on niezrozumiałe rzeczy o miejscu w którym byli... i bardzo mu to było nie w smak.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
18-11-2019, 22:48 | #73 |
Reputacja: 1 | Drzwi karocy zatrzasnęły z głośnym trzaskiem, przypominającym odgłos opadającego wieka trumny. Wewnątrz powozu, bynajmniej nie trumny, oświetlone było miłym i ciepłym światłem małej lampki, zawieszonej na bocznej ścianie. Mimo to pasażerowie odczuwali przejmujący do szpiku kości chłód. Być może nadal trzymała ich w swoim żelaznym uścisku cmentarna zimnica. Być może jednak źródło mroźnej atmosfery było zupełnie inne. Dość jednak powiedzieć, że fakt ten tylko wzmocnił czujność i nieufność członków Bród Mocy i Sathary, której los wyznaczył miejsce tuż obok lorda Giftshtova. Garbaty Igor strzelił z bata i cztery kare, jako noc rumaki ruszyły z kopyta. Trzask bata zlał się w jedno z odgłosem odległego grzmotu. Lord zaiste musiał być niezgorszym meteopatą, gdyż już kilka chwil temu przewidział załamanie pogody. Krople rzęsistego deszczu dudnił gromko w dach karocy. Ich szalony rytm przywodził na myśl odgłosy wojennych bębnów, zachęcających rycerzy do boju. Wraz z terkotaniem kół powozu i tętentem końskich kopyt, stanowił on iście diabelską katatonię dźwięków. Nic zatem dziwnego, że wewnątrz karocy panowało absolutne milczenie. Wszyscy pogrążyli się w zadumie nad tym, co ich spotkało i gdzie też okrutny los lub złośliwi bogowie ich rzucili. Obserwacja spływających wartkimi strumieniami strug deszczu po szyboie była w tym momencie jedyną rozrywką. Droga, którą pędziła czarna, niczym noc karoca ze lśniącym na drzwiach herbem Hrynitz, wiła się pośród wzgórz, jako wąż oślizgły. Konie parskały i rżały doniośle, gdy garbaty woźnica, co i rusz poganiał je długim batem. Na szczęście resory pojazdu utrzymane były w należytej formie, więc wyboistość drogi nie dawała się aż tak bardzo pasażerom we znaki. Na ostrych zakrętach jednak wszyscy kolebali się to w lewo, to w prawo, zderzając się ze sobą i uderzając boleśnie o ściany. Podróż nie potrwała na szczęście długo. Po niecałym kwadransie powóz zaczął się wspinać po krętej serpentynie na wysoką biała skałę. Gdyby nie szalejąca za oknem nawałnica, to bohaterowie ujrzeliby uwijających się w strugach deszczu strażników, którzy podnosili żelazną kratę w bramie. Końskie podkowy zagrały dźwięcznie na kamiennym dziedzińcu i już po chwili służba lorda otworzyła drzwi powozu. Posługacze nie zważając na ulewę i nie czekając na żadne polecenia, zaczęli odpinać bagaże bohaterów z luków i wnosić je do budynku tuż obok. Dwóch rosłych mężczyzn o dość karykaturalnych i odrażających obliczach chwyciło blond niewiastę za nogi i ręce i czym prędzej także wnieśli do środka. Na koniec stary major przyniósł siedem dziwacznych kiji obleczonych w skórę. Książę Giftshtov chwycił jeden z nich i sprawnym ruchem rozłożył. Sekundę później nad jego głową w iście magiczny sposób pojawiła się obszerna czasza chroniąca go przed deszcze. Każdy z bohaterów otrzymał po jednym takim kiju, ale nienauczeni ich obsługi woleli szybkim truchtem podbiec do drzwi niż szamotać się z dziwacznym urządzeniem w strugach wody lejącej się z nieba. *** Zamek lorda Giftshtov prezentował się doprawdy wspaniale. Nie była to byle twierdza zbudowana z byle jak ociosanych głazów, ale prawdziwy pałac, godny potężnego króla. Już sam hol sprawiał, że można było dostać oczopląsu od ilości zdobień, złoceń, obrazów i wzorzystych kobierców. W każdym rogu i w wielu miejscach na ścianach umieszczono pochodnie i fikuśne lampy dające ogrom światła i ciepła jednocześnie. Bohaterowie poczuli, jak w jednej chwili dręczący ich chłód ustępuje z członków. Ustawiona w rządzie służba w czarnych liberiach czekała na polecenia księcia. - Pożivam - rzekł donośnym głosem książę wskazując prawą dłonią schody prowadzące na górę. - Służba wskaże wam wasze pokoje. Odświeżcie się. Zdejmijcie wasz przybrudzony w drodze przyodziewek. W szafach znajdziecie czyste szaty. Gdy usłyszycie kruka, zapraszam do sali jadalnej. Przy wieczerzy i zacnym winie rozmówimy się należycie. Czujcie się jak u siebie. Pożivam. Widząc zatroskane miny bohaterów, lord Giftshtov uniósł dłoń w uspokajającym geście i rzekł: - O dziewkę się nie martwcie. Jest w dobrych rękach. Mirko i Dragan zrobią wszystko, żeby przywrócić ją do zdrowia. To najlepsi konsyliarze na wyspie. Lepszych nie znajdziecie. Gwarantuję wam. *** Sala jadalna znajdowała się na trzecim piętrze okazałego i rozległego zamku. Lord Giftshtov siedział już przy stole zastawionym jadłem i napitkiem w ilości, którą nasyciłaby się mała armia. Na środku leżał tłusty, pieczony prosiak ze złotym jabłkiem w pysku. Tuż obok niego dwie gęsi z prawdziwymi skrzydłami w charakterze ozdoby. Oprócz tego półmiski z kiełbasami wszelakimi, michy pełne bigosu i trzy wazy pełne wrzącej niemal, aromatycznej zupy. - Siadajcie mili goście. Pożivam. Od razu zacznę od dobrych wieści. Stan waszej przyjaciółki poprawił się. Dzięki podanym ziołom drgawki ustąpiły, a i oddech się uspokoił. Niewiasta żyje i ma się dobrze. Niestety tomności zmysłów jeno nie odzyskała. Jednak szanowne doktory zapewniają, że i to rychło nastąpi. - Jedzmy zatem i opowiadajcie któż wy i skąd przybywacie. Niezmiernie jestem tego ciekaw. Brody Mocy i Sathara sycili swe oczy zarówno bogactwem stołu, jak i wystroju sali. Ściany ozdobione były barwnymi kobiercami, które przedstawiały różne sceny rodzajowe, jak polowanie, żniwa, czy też jakoś obrzęd przy ogromnym ognisku. Największy z nich ukazywał bitwę trzech armii. Krew, odcięte kończyny, jak i ruchy rycerzy, czy koni oddane zostały niezwykle realistycznie. Uwagę zwracały też złote kandelabry i wypolerowane na błysk trzy pełne zbroje ustawione pod oknami. To wszystko niewątpliwie budziło zachwyt i zainteresowanie, ale nie mogło się równać z emocjami jakie wywołało to, co znajdowało się na wielkimi kominkiem. I nie chodziło wcale o sięgający sufitu portret przodka księcia. Rzecz, która wzbudziła największe emocje bohaterów była o wiele bardziej prozaiczna i pospolita. Na ścianie po lewej stronie kominka wisiały dwie oprawione w brązowe ramy mapy. Niestety ani nazwy, ani kształty jakie się na nich znajdowały nie mówiły nic nikomu z nich.
__________________ >>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<< Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul! Ostatnio edytowane przez PeeWee : 18-11-2019 o 23:48. |
21-11-2019, 14:01 | #74 |
Administrator Reputacja: 1 | Wszyscy zawsze powtarzali, że lepiej jechać, niż iść - szczególnie podczas deszczu. A gdy na dodatek owo "jechać" oznaczało równocześnie dach nad głową, to o ewentualnych minusach zbyt szybkiej jazdy można było zapomnieć. A gdyby nawet ktoś się nabawił siniaków, to był to prawdziwy drobiazg. Siedziba księcia Niclasa była... okazała. Nawet bardzo okazała, a jej wygląd sugerował, że książę Niclas ma górę złota, co (zapewne) oznaczało, że albo on, albo jego przodkowie byli prawdziwymi sukinsynami. Nikt o dobrym serduszku nie mógł się dorobić (a potem obronić) takiej fortuny. Na dodatek Gharth miał nieodparte wrażenie, że nieprzytomna dziewczyna, bez względu na to, kim była, nie była mu obca. Znał ją albo osobiście, albo z opowiadań... i nie raczył się tą wiedzą podzielić. Nie musiał, oczywiście, ale było to co najmniej zastanawiające. Gościnności księcia trudno było coś zarzucić. Pokój, do którego zaprowadzono Ghartha, był lepiej urządzony niż wszystkie pokoje, w jakich zaklinacz miał do tej pory przyjemność przebywać - nawet w najbardziej renomowanych karczmach. Czarny kaftan ze złotymi zdobieniami, którym Gharth zastąpił nadwyrężoną zębem czasu i trudami podróży kurtkę, też był dobrej jakości, a to, co znalazło się na stole zaspokoiłoby głód największego nawet żarłoka i najbardziej wybredne podniebienie. Ale myśl o nieprzytomnej dziewczynie nie opuszczała Ghartha, dlatego też gdy zaspokoił pierwszy głód zwrócił się do gospodarza. - Wasza wysokość, czy możliwe jest, bym mógł zobaczyć się z naszą towarzyszką? - spytał. - Jest w dobrych rękach, ale dobrze by było, gdyby po otwarciu oczu zobaczyła znajomą twarz. |
21-11-2019, 14:05 | #75 |
Reputacja: 1 | Młody paladyn obmył się. Odłożył broń z namaszczeniem. Wielkie miecze nie były czymś, co pasowało do wystroju, lub co można by niepostrzeżenie zabrać na obiad.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
22-11-2019, 23:16 | #76 |
Reputacja: 1 | Droga do zamku mogła być lżejsza, szczególnie kiedy "Igor" zaczął ponaglać konie. Malcolm jednak przez całą drogę przyglądał się księciu i nieprzytomnej dziewczynie, starając się rozgryźć ich naturę. Coś mu w nich nie pasowało.
__________________ Mother always said: Don't lose! |
23-11-2019, 12:00 | #77 |
Reputacja: 1 | Sathara czuła się nieswojo koło Niclasa. Dziewczyna z niższego stanu, która przespała pewnie więcej nocy pod gołym niebem niźli w posłaniu obok księcia. Gdyby ktoś jej to powiedział tydzień temu, zapewne by go wyśmiała. Pogrążona w zadumie na ten temat nie zauważyła nawet kiedy się rozpadało. Zresztą, nie przeszkadzało jej to aż tak bardzo. Nawet kiedy musieli wyjść z karocy na tę ulewę, zagryzła zęby i doszła do wyjścia na tyle elegancko na ile stać było jej osobę. |
24-11-2019, 10:34 | #78 |
Reputacja: 1 | Gert z radością przyjął pomoc posługacza. Kiedy się odświeżał ciągnął go za język w sprawach wszelakich. Nie miał nawet problemu z wyborem odzienia. Nie był ani dobry, ani zły, więc dwa kolor odpadły i został karmazyn. Kolor który uważał za odcień swego patrona i krew przelanych wrogów. Nawet czarne zdobienia pasowały! W końcu nie ważna była droga i środki. Liczyło się tylko osiągnięcie celu... nawet jeśli miało się wyrządzić zło. Sokar pozna swego. Co więcej, już mu wybaczył...
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 24-11-2019 o 13:48. Powód: ort |
26-11-2019, 20:03 | #79 |
Reputacja: 1 |
__________________ >>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<< Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul! Ostatnio edytowane przez PeeWee : 26-11-2019 o 21:04. |
26-11-2019, 21:43 | #80 |
Reputacja: 1 | Malcolm przyjął z nie lada zdziwieniem. Szczególnie zaskoczyła go... "codzienność" tego co im się przytrafiło.
__________________ Mother always said: Don't lose! |