Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2020, 09:40   #131
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Agnis niewiele sobie robił z kąśliwych uwag Antona, słyszał już w swoim życiu dużo gorsze inwektywy, w stosunku do własnej osoby, od dużo potężniejszych osób. Zdawał się być zupełnie niezrażony tym, że ktoś wchodzi mu w słowo, na ironiczne uśmiechy odpowiadał podobnymi wykrzywieniami ust uśmiech nie dochodził jednak do jedynego oka, które pozostawało zimne i odległe. Nawet nie drgnął, gdy uderzono o stół.

An'nar grzecznie wysłuchał tego, co miał do powiedzenia najmita nie przerywając mu nie chciało mu się już pić bukłak wody miał do połowy pusty zgodnie z tym, co sobie wcześniej zaplanował zamiast tego podrzucał hełm strachu, który tak podobał się okolicznym dzieciom jak jakąś piłeczkę.
[color="DimGray"] - Masz racje, ten głupkowaty hełm z jednej strony pewnie uratował mi życie przy upadku, ale z drugiej pewnie wyłupił mi oko, więc nie jest takim talizmanem, jak myślałem, że będzie, gdy go wygrałem do tego strasznie pretensjonalny i odpustowy... Spróbuje go wymienić na coś bardziej przydatnego może Kwitnący Kostur? Miałbym łatwy dostęp do kwiatów i ziółek do zaparzania albo może jakieś tymczasowe rozwiązanie problemu z okiem ? - Ironizował.

Nagle przestał bawić się w podrzucanie hełmu położył go na ławie Kaleva zimnym spojrzeniem pojedynczej gałki ocznej a usta ułożyły mu się w zaciśniętą kreskę, kiedy przemówił zrobił, to przez zaciśnięte zęby:

- Nie chodzi tu o szparę elfki. Jakbym miał chcicę, to nawet bez oka, mógłbym bez problemu sobie znaleźć jakąś chętną wiejską dziewoję. Chodzi o wiedzę magiczną, którą mogę z niej wydobyć, żeby potem tym wszystkim magikom udowodnić, że te ich dekady wdychania kurzu w książnicach i oparów w podziemnych laboratoriach są psu na budę! Że ja ze swoją odwagą i bezczelnością jestem w stanie wykrzesać więcej mocy, niż te wymoczki uwięzione w konwenansach antycznych zaklęć są w stanie sobie wyobrazić! - Wyszeptał wściekle, na twarz wypełzł mu uśmiech, a wzrok zapłoną ogniem pasji.

Zdawało się, że po raz pierwszy w tej rozmowie zdjął maskę, za którą się skrywał. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech, powoli wypuścił powietrze, gdy znów się odezwał ton miał neutralny - Z Banshee mam podobnie, to stuknięty i groźny duch, ale włada potężną magią. Zrozumiem, jeżeli nie chcecie podjąć ryzyka spotkania z nią, ale w starej elfiej posiadłości mogą kryć się magiczne precjoza ... Wieki temu te durne długouchy poświęciły w rytuale dusze setek arcymagów, żeby stworzyć hałdy magicznych przedmiotów, które przez zaklętą w nich magie nie tyka ich ząb czasu stąd tyle elfich płaszczy, butów czy karawaszy wiec na zwiedzaniu ruin posiadłości nie będziecie stratni - Przekonywał, bo nie uśmiechało mu się iść jeno ze słabowitym Ashem.

- Myślałem, żeby po prostu, rzucić w Agę jakimś diamentem ze skarbu smoka, ale masz racje, to głupi pomysł nie będę jej o tym wspominać. I tak chce z nią jeszcze porozmawiać, bo potrafi tworzyć takie spaczone leśne licha z korzeni mam nadzieje dostać od niej patrzałki takiego stwora i na jej podstawie zrobić jakąś lepszą od tej, co straciłem. - Śniady młodzieniec miotający ogniem wyraźnie miał coś nie po kolej w głowie.

- Ogólnie ta cała gadka o smoczym skarbie i sprzedawaniu jego truchła wydaje mi się taka nierealna... Poznawanie magicznych sekretów, ćwiczenie moich zaklęć na potworach, walka o przetrwanie z dnia na dzień, to wydaje mi się prawdziwe. Wciąż ciężko mi uwierzyć, że przyłożyłem rękę do zabicia SMOKA i będę miał gdzie zamieszkać... - Pokręcił głową jakby zamroczony.

- Nie musimy się przed sobą nawzajem puszyć i popisywać wszyscy przy tym stole udowodnili własną wartość tam na polu walki. Nie nadaje się na rolnika czy pasterza. Dobrze działamy razem, z chęcią ruszyłbym, ponownie do walki mając was w odwodzie. - Zakończył z uśmiechem, który tym razem wypełnił jego oko przyjaznym ciepłem.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 11-11-2020 o 13:22.
Brilchan jest offline  
Stary 11-11-2020, 12:04   #132
 
Vantablack's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputację
Anton wstrzymał się w pół kroku, wytrzymując spojrzenie utkwionego w nim jedynego całego oka czarownika. Spojrzenie, jakiemu towarzyszyły słowa, które wykipiały z ogniomiota tyradą o czarodziejach, niby polewka zbyt długo pozostawiona na ogniu.

- Nareszcie rozmawiamy. - Wiarus przytaknął, spoglądając na Agnisa nieco życzliwiej, a grający mu w kąciku warg uśmiech zdradzał kontentację dla zaistniałego po momencie szczerości przebiegu dyskusji. Ten sam uśmiech towarzyszył mu, gdy nieco zniecierpliwionym przytakiwaniem reagował na kolejne snute przez chłopaka plany i opowieści.

- Zobaczymy - skwitował dyplomatycznie, szykując się do odejścia od stołu, aby zaznać nieco samotności oraz sposobności do przygotowań przed nocą wycieczką - Kiedy zmrok nastanie nam na dobre, widzimy się na miejskim zieleńcu. Tam ustalimy resztę. Oczywiście z tymi, którym własny zysk i racja milsze niż podpiwek i wygodny sienniczek.

Otrzepawszy wysłużony płaszcz w barwie wyblakłego szkarłatu, skinieniem pożegnał się z towarzystwem, by uczynić to, co był sobie powziął. Dzielący ich od pełnego zmroku czas zamierzał spożytkować na aktywnym wypoczynku połączonym z przygotowaniami.
 
Vantablack jest offline  
Stary 11-11-2020, 12:10   #133
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Wojowniczka w pewnym momencie zaczęła słuchać wymiany “argumentów” między mężczyznami jednym uchem. Zanurzyła się we własne myśli, rozpatrując za i przeciw, by w końcu podjąć decyzję.

- No dobra. Nie wiem jak mości Rhyshard ale ja bym ruszyła najpierw do tej “posiadłości”. W najlepszej wersji opowieści uda nam się przytulać jakieś funduszę, sprawdzimy jak współpracujemy na dłuższą metę a nie w jednej walce i uratujemy życie jednej osobie. W najgorszym po prostu uratujemy życie jednej osobie. Wiem, wiem, brzmię jak romantyczka z zasadami ale można zacząć od tego a potem zacząć kompletować sprzęt na wyprawę w góry i dostosowywać “robotę” na potrzeby. Co wy na to?
 
Obca jest offline  
Stary 12-11-2020, 10:44   #134
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Agnis pomachał na pożegnanie Antonowi, choć pewno się jeszcze dzisiejszej nocy zobaczą to warto było zachować pozory przed pijącym pospólstwem.

- Jak na razie wiem tylko o samym Ashu, Może Jedynak i jego kolega barbarzyńca się dołączą i ktokolwiek z tego stołu jest zainteresowany

Zaczął zbierać puste kufle i zaczął je czyścić magią widać bardzo lubił kuglarskie sztuczki - Co do godziny i miejsca to jeszcze nie wiem Ashetar czyli Ash zapowiedział, że dowie się więcej o dworku i gdzie go szukać z rana - Wyjaśnił powracając myślami do swych rozmów przed przyjściem do karczmy:


Rozmowa z Ashem


Agnisa ogarnęło rozbawienie na myśl, że ten blady magik mógł uważać, że mu na nim zależy. Był przydatnym narzędziem do osiągnięcia celów czarnoksiężnika i zgodnie z przewidywaniami okazał się przydatny w walce ze smokiem i wciąż może być użytecznym narzędziem:

- Znasz może smoczy ? Dawno nie miałem okazji poćwiczyć tego języka - Spyta się w języku smoków większość magików go znała, ale zapewni im to minimum prywatności względem pospólstwa. Może przemawiała przez niego paranoja, ale nie chciał, żeby przypadkowy przechodzień podsłuchał jego plany.

Ashetar odpowiedział, niezwykle skomplikowanymi słowy w dwóch dziwnie brzmiących językach.

- Drugiego języka nie znam to elfi ? Nienawidzę gdy ktoś jest niewolony. Musiałem więc wam pomóc i dzięki niech będą bogom na górze i na dole, bo bez ciebie byśmy nie pokonali tego gada! - Odpowiedział w smoczym skoro już potwierdzili że mogą się w nim porozumieć postanowił przejść do sedna żeby nikt nie oskarżył siwego półelfa o bycie złym stróżem.

- Wydaje mi się, że źle podchodzisz do tej sprawy przyjacielu. Ja na twoim miejscu spróbowałbym wykorzystać famę zdobytą za zabicie smoka, żeby elfka albo któraś z kapłanek zdjęła z ciebie klątwę. Rozumiem, że pewnie nie chcesz widzieć nigdy więcej Banshee, ale ja zamierzam wykonać jej misje i sprawdzić te notatki. Wiem, że jest groźną potworzycą, ale ciekawi mnie co się w tym domostwie zalęgło i co może być w tych notatkach. Nie ukrywam, że przydałoby mi się wsparcie ogniowe kogoś, kto zna elfi. Możesz spróbować przycisnąć tę kapłankę bóstwa plonów która chciała was zlinczować w święto jej własnej boginki jak chcesz mogę pomóc ją przycisnąć, możesz też spróbować szczęścia u kapłanki od szczęścia! Jeżeli te dwie będą za słabe to mogę dać ci list do Marrygold Brightshine kapłanki Lathandera w Leilon. Pomogłem jej uspokoić ducha który mało nie zabił ważnego maga z Neverwinter który jest tam ważną osobą skoro służy Panowi Poranka to powinna ci pomóc choćby po to, żebyś nie był zmuszony pomagać potężnej nieumarłej - Wzruszył ramionami.

- Gdy tylko wróciliśmy do Phandalin, próbowałem odszukać kapłankę Garaele. Powiedziano mi, że opuściła miasteczko w pośpiechu pięć dni temu przed południem. Krasnoludka kapłanka zaś nie zechce pomóc komuś, kogo oskarżyła o kradzież. Nawet jeśli niesłusznie, nawet gdybym nie był półelfem. Czasu jest niewiele… - Ash spojrzał w spowite mrokiem niebo nad nimi - ...o ile klątwa rzeczywiście jest prawdziwa. Pełnia nastąpi w połowie Marpenoth. Piętnaście dni.

- Decyzja należy do ciebie cokolwiek nie wybierzesz będę z tego zadowolony. Sam jestem zadłużony u elfki bo uratowała mi życie podczas walki a wolałbym nie być więc pomyślałem, że zaoferuje pomoc - Odczekał chwilę następnie dodał niby zaczynając nowy temat, ale dawał wyraźnie do zrozumienia, że proponuje wymianę przysług:

- Przedstawiłbyś mnie kiedyś Daranowi Edermathowi ? Wziął cię w obronę więc chyba macie dobre relacje a właśnie takie układy chce mieć z przyszłym sąsiadem. Co do posiadłości Auglatha Melarue wypytałem się Ronta mówi, że jest tam pełno potworów i groźno, ale nie wiem niczego ponad to więc wypytaj kogo możesz a ja spróbuje namówić resztę Smokobójców, żeby się z nami zabrali- Po ustaleniu ewentualnych szczegółów Agnis pożegnał ognistego czarokletę.

Rozmowa z Jedynakiem i Tommem


Zanim poszedł do karczmy postanowił, że szybko zaczepi krasnoludzkiego barda i jego przygłupiego brata - Hej Jedynak! Chciałem ci podziękować twoje słowa pod koniec walki naprawdę mnie zainspirowały, żeby pokonać ból wyłupanego oka i trafić dziada mimo pogorszonego wzroku! Wy też się dzielnie spisaliście w walce Tomenie. Jak chcecie mogę wam postawić wino w ramach podziękowania jak będę was zmieniać przy trupie choć nie spodziewajcie się niczego niesamowitego, bo moja sakiewka nie należy do najcięższych a z tego co słyszałem o tamtej karczmie to bardzo rozwadnia - Zaoferował.

- Nie widzę powodu, bym miał odmówić, zwłaszcza, że mamy co świętować. Mieliśmy odnaleźć Windrin dla naszego kapitana i... - Guglierno klasnął w dłonie - … oto jest, a przy okazji smoka ubiliśmy. Haha!

- Nooo… - zawtórował mu Tomen - szefunio będzie z nas zadowolony, co nie Jedynka? Teraz tylko go zaprowadzić do elfki, a potem… może ruszymy po smoczy skarb całą kampanią!

- Dobra, dobra... - Gugliermo nerwowo się rozejrzał - Nie wszystko na raz Tomen. Tu krasnolud znów zwrócił się do Agnisa - Zarobimy tej nocy trochę grosza, rozmówimy się z jak jej tam… Windrin, kupimy prowiant i ruszymy po naszych do Thornhold przez Leilon. Jeśli chłopaki na nas już czekają, to będziemy z powrotem za sześć, siedem dni… Tedy będzie okazja, by się zrewanżować, no… my już musimy iść! Do zmiany wachty Agnis!

Faktycznie, kilka osób, których zebrała czarodziejka, ruszyło wraz z nią do miejsca, gdzie powinien leżeć smok.
 
Brilchan jest offline  
Stary 15-11-2020, 09:22   #135
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Razem z Brilchan

Rok 1481 Rachuby Dolin, 1 Marpenoth
Agnis An'nar


Kiedy przesiadywali w karczmie, wiatr wzmagał się na zewnątrz, powoli przeobrażając się w narowisty wicher. Powietrze przemykało pod drzwiami i innymi nieszczelnościami wywołując jękliwy odgłos, który niknął jednak w karczemnym gwarze.

Na miejskim zieleńcu dwie postacie wymieniły ze sobą kilka słów, skrywając twarze przed podmuchami i ruszyły w zachodnią stronę. Ominęli sad Darana Edermatha i weszli pomiędzy młode drzewa za nim. Tuż za nimi powędrował dziwnie wyglądający kot.

Tu wiatr był mniej dokuczliwy, lecz chłodne podmuchy przedzierały się czasem przez prowizoryczną opaskę Agnisa, drażniąc odkryte i uszkodzone nerwy.

Ognik doskonale widział w ciemności i to on był ich przewodnikiem. Niedaleko skraju polany, uformowanej pośród młodych brzózek rozdzielili się. Anton odbił w sobie znaną stronę, pozostając w odwodzie.

~ Tam zrobiłem Ognisko w którym spałem, doniosłem tam parę patyczków ze strąconych sosen! Tak ładnie dymiły i pachniały !~ Dziecięcy głosik chowańca rozległ się w myślach śniadego czarnoksiężnika.

~ Miałeś ich pilnować, a nie spać!~ Skarcił go An’nar.

~ Ależ to była kocia drzemka! Wszystko widziałem tylko nic ciekawego się nie działo ~ - bronił się ognisty kot.

~ Następnym razem masz być bardziej uważny chce plotek! Zapamiętaj o czym ludzie rozmawiają masz zwracać na takie rzeczy uwagę ~ Wyjaśnił swemu słudze jednocześnie zadrżał pod wpływem zimnego podmuchu.

Wyczuwając to Ognik, podleciał na ramię Mistrza i opatulił jego szyje niczym szal z rozgrzanego kamienia i gorącym językiem polizał policzek pod zrujnowanym okiem, za co został nagrodzony drapaniem pod podbródkiem. Mruczenie “szalu” rozluźniło spięte mięśnie karku na tą chwilę wszystko zostało wybaczone.

Agnis postąpił jeszcze kilka kroków w stronę światła, które najpewniej było ogniskiem rozpalonym przez najemnych strażników. Najemni mężczyźni tłoczyli się wokół ogniska. Czasem jeden, czy dwóch z nich odchodziło by popatrzeć na smoka. Nie zbliżali się jednak bliżej jak na pięć kroków od czarodziejki Windrin.

Elfia kobieta dokładnie oglądała ciało smoka. Agnis dostrzegł także przygotowane ingredienty.

Agnis: wiedza tajemna - oblany!
wykorzystano inspiracje!

Zioła, proszek do kadzidła, dwie, duże, nieregularne bryły miedzi oraz misa solanki. Nie potrafił określić, jakież to zaklęcie czy rytuał potrzebowało akurat tych składników. Ich wzrok spotkał się.


- Jak twoje oko, pogromco? - zapytała elfka, podchodząc bliżej.

Włosy miała rozpuszczone i lekko wilgotne, podobnie jej strój był nieskazitelnie czysty i bogaty. Pachniała lekko, roślinnym aromatem przywodzącym na myśl szałwię. W ręku trzymała księgę. Z całą pewnością była to księga z zapisanymi nań zaklęciami. Niecierpliwym ruchem odgarnęła kosmyk włosów, który przylgnął na wietrze do jej ust.
- Będziesz w stanie mi pomóc z rytuałem? - uśmiechnęła się dostrzegając Ognika - Uroczy…

Agnisa frustrowało, że nie potrafił rozpoznać rytuału w końcu tyle czasu spędził w tym głupim, laboratorium! Po to go wysłali, żeby dowiedział się co elfka planuje! Jego braki w intelekcie oraz edukacji były dlań powodem do wstydu spróbował jednak przykryć te emocje fałszywym uśmiechem i miłym słowem - Sprawia problemy co jest niefortunne, gdyż większość mojej magii oraz taktyki bojowej opiera się na ucieczce z zasięgu wroga i rażenie go magią na odległość. Mam kilka pomysłów jak naprawić ten problem, może wymienię ten hełm który ufundowałaś w konkursie na jakąś protezę ? Tylko musiałbym w tym celu ruszyć do jakiegoś większego miasta… Mam kilka pomysłów jak na razie a na razie Ognik pomoże mi w celowaniu - Wyjaśnił nieco przydługo a kociak, słysząc swoje imię zaczął ocierać się łbem, o jego policzek i mruczeć przymilnie co spowodowało u Agnisa uśmiech.
- Pomogę. Uczestniczyłem i wykonywałem już wiele rytuałów choćby przyzwanie tego kolegi, ale bardziej pomocny byłbym gdybym wiedział co dokładnie planujesz - Rzekł próbując ukryć ogrom swej niewiedzy.

Agnis: oszustwo - zdany!

Kiedy Agnis mówił, elfka przyglądała się dalej Ognikowi, który najwyraźniej ją fascynował. Jakby niechętnie odwróciła spojrzenie. Jej lico, choć nawykłe do przemawiania z pozycji górującej, gdy rozmawiała z tym młodzieńcem, było jakby mniej nacechowane arogancją.
- Gdyby smok zakończył żywot w swym leżu, pośród lodowcowych szczytów, niskie temperatury zachowałyby smocze ciało, tutaj rozłoży się jak jakieś orcze truchło. W pierwszej kolejności muszę powstrzymać rozkład. Trzeba wprowadzić solną wodę do krwiobiegu Cryovaina. - mówiąc wskazywała, za siebie, gdzie czekały przygotowane narzędzia i komponenty, - Już zaczęły pojawiać się plamy cmentarne, choć są jeszcze blade. Przygotuj też zioła, by go okadzić, ja dobiorę odpowiednie słowa zaklęcia. Nie przeszkadzaj mi w tym, to dorosły smok… więc jeśli masz pytania, przemów od razu.

Agnis: wyczucie pobudek - tajny!

Agnis próbował wyczuć, czy słowa elfki zdradzą jakiś ukryty przekaz, który ona chciałaby zataić, lecz niezwykle trudno czytało się ze słów i gry ciała tej kobiety. Wszystko to, co powiedziała, było, jednak logiczne i konieczne, jeśli ktoś myślał o sprzedaży smoczych relikwii, czy prowadzeniu badań na smoczym truchle. Po raz pierwszy jednak, oprócz Asha, czy Gugliermo słyszał, jak ktoś nazywa smoka po imieniu “Cryovain”.

Młodzian skinął głową czuł dumę z powodu zainteresowania jakie budził Ognik - Powiedz jak mogę pomóc - Po chwili dodał - Czy żałujesz, że uratowałaś mi życie a ja dobiłem smoka? Nie chciałem ryzykować, że sprawi więcej kłopotów Duchy z sąsiedniego miasta Lelion doprowadziły mnie tutaj najwyraźniej zaleźało im bardzo żeby smok nie dotarł do miejsca które chronią. Powiedziały, że “znasz drogę”, jak na razie się nie pomyliły... - Zarzucił przynętę i podszedł bliżej do miejsca, gdzie magiczka szykowała składniki gotów pomóc chciwy na okruszyny wiedzy magicznej.

Windrin zmarszczyła swe gładkie czoło, mimo że Agnis nie pierwszy raz mówił o owej przepowiedni, chyba dopiero teraz dotarło do niej co mówi. Miast zapytać o to zaczęła jednak tłumaczyć czego dokładnie od niego oczekuje przy rytuale. Zaklęcie miało sprawić, że martwe ciało smoka zachowa świeżość przez następne dziesięć dni. Kiedy Agnis powtórzył zapytany co i kiedy ma uczynić, poruszyła ponownie zaniechany przed chwilą temat.
- Prawda jest taka, że gdyby ten krasnolud nie zmienił kierunku lotu Cryovaina, zginęłoby mniej ludzi. Chciałam zebrać chętnych dnia następnego i zaplanować wyprawę złożoną z ludzi świadomych ryzyka. Nie byłoby też problemu z utrzymaniem ciała i sępami, które już się zleciały… Wolałabym by wtedy uciekł, ale skoro nie żyje… - Windrin uniosła podbródek dokładniej przyglądając się śniademu młodzieńcowi - Opowiedz mi o tych duchach.

Agnis skinął głową i zaczął mówić - Miecze Lelionu to duchy strażnicze tamtej wioski. Bohaterowie, którzy poświęcili życie, ratując wioskę przed furią istot planarnych, które więził mag... - Zaczął i opowiedział jej wszystko.
- Na mój prosty rozum Mieczom zależało, żeby smok padł, zanim dotarł do ich wioski. Stąd podszywały się pod osobę mi bliską, żeby tylko przekonać do współpracy z tobą. Chciałbym wiedzieć, czy jesteś Harfiarką ? A może zastanawiasz się pomiędzy przystąpieniem do Harfiarzy a czczeniem Myrkula ? Komu zamierzasz sprzedać truchło smoka ? Wolałbym nie sprowadzać tutaj Czerwonych Czarnoksiężników- Zadał swoje pytania.

Twarz elfki nie wyrażała żadnych emocji, lecz słuchała z uwagą i cierpliwością charakterystyczną dla tej rasy. Na zadane pytania także odpowiadała oszczędnie. Na tyle oszczędnie, że Agnis aż przypomniał sobie słowa barda o tym jak cenna może być każda informacja. Z całą pewnością Windrin znała jej cenę i odpłacała skąpo.
- Nie wiem, dlaczego duchy Leilonu powiązały nasze ścieżki, sądząc po twoich słowach, najwyraźniej miały rację. Jestem czarodziejką Pogromco i znam wartość smoczych relikwii, a co najważniejsze wiem jak zachować je w najlepszej kondycji. Wioskowi w najlepszym przypadku ucięliby mu głowę i powiesili nad drzwiami jakiejś nowej “Tawerny Pod Smokiem”, a resztę zaserwowali by tam jak rozwodnioną zupę - prychnęła - Przygotuj się. Zaraz zaczniemy.

Agnis był prostakiem może i umiał oszukiwać i przekonywać, bo od tego zależało jego przetrwanie, ale zupełnie nie znał się na podchodach i jakiś pałacowo - szpiegowskich rozgrywkach z informacjami. Walił prosto z mostu, i mówił czego, oczekuje.

Skinął ponownie głową i spróbował pomóc zgodnie z wytycznymi. Starał się też jak najwięcej z tego rytuału zapamiętać, bo zachowanie zwłok w świeżym stanie może się kiedyś przydać.

 
Rewik jest offline  
Stary 17-11-2020, 20:45   #136
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Razem z Vantablack

Rok 1481 Rachuby Dolin, 1 Marpenoth
Anton Kalev


Wyglądało na to, że przyjdzie Antonowi spędzić z dupą w krzakach dłużej, niż zwykle. Z rozmowy jego towarzysza z maginią wynikało, że będą zajęci czas dłuższy.

Anton Kalev: ukrywanie się - zdany!

Liczył, że któryś ze “strażników” zechce oddalić się na mniej rozsądną odległość, lecz nic takiego nie nastąpiło zbyt rychło. Okazja nadarzyła się kiedy nastąpiła zmiana wacht. Prócz Agnisa, który miał pełnić straż przez resztę nocy, zjawili i inni. Niestety nie wiedział o nich za wiele, zwłaszcza że panował głęboki mrok, a twarze chowali przed wiatrem. Pierwsza piątka, jednak wspólnie ruszyła w stronę Phandalin, a już po chwili grupa ta podzieliła się na dwie - złożoną z jego dawnych “znajomych” oraz tą złożoną z jego nowych “znajomych”.

Na miejskim zieleńcu dwie postacie wymieniły ze sobą kilka słów. Dwie postacie, kryjąc twarze od nocnego wiatru, ominęły sad Darana Edermatha, wkraczając w rosnący za nim młodnik. Dwie mniej niż spodziewał się zgromadzić dzisiejszej nocy, nie licząc podążającego za nimi jak cień chowańca. Dwie postacie. Ani o jedną za mało, by mógł zrealizować swój zamiar.

Anton: ukrywanie się - zdany!

Anton szedł w milczeniu, pozwalając tańczącemu wkoło wichrowi kryć jego kroki przed niepowołanymi. Absencji pozostałych nie skomentował, samemu również nieobecny – myślami. Małomówny i zdawałoby się, że lekko wesół, towarzyszył Agnisowi, dopóty nie rozdzielili się przy brzozowej polanie. Umościwszy sobie czatowisko w pobliskich chaszczach, opatuliwszy się szczelniej płaszczem – wyczekiwał, łuskając mrok wokół siebie i ściągające wzrok blaski odległego ogniska. Nierychliwość okazji nie przeszkadzała mu zupełnie. Był czujny i zrelaksowany, zupełnie jak na rybach. Kiedy ta w końcu przyszła i rozdzieliła się na dwie mniejsze grupki, bez zbędnego szmeru opuścił swoje stanowisko, podążając śladem tych znajomych, od których dzieliła go dłuższa rozłąka. Lecz bynajmniej to nie tęsknota pchała go ku ich towarzystwu. Nie był do końca szczery ze swą nową drużyną, zapoznaną pod “Śpiącym Gigantem”. To nie na śledzeniu Windrin zależało mu przede wszystkim tej nocy.


- Sie masz, Raverar. Kopę lat, Viktor - pozdrowił ich wesoło, mierząc do nich z napiętego samostrzału, po tym jak wyszedł im naprzeciw, wyłaniając się z ciemności. Fakt, że broń nie sprzyjała mu ostatnio. Był jednak pewien, że z podobnej odległości, nawet pomimo panującej wkoło ćmy, trafienie przynajmniej jednego celu nie będzie wyzwaniem. Owa pewność jak i gotowość ponownego sprawdzenia swoich umiejętności strzeleckich błyszczały w oczach i promiennym uśmiechu weterana, którym obdarzał pospołu dawnych komilitonów, zwracając się do nich familiarnie i bez wyniesionych z wojsk manier.

- Bez zbędnych ruchów ani okrzyków - przestrzegł, w każdej chwili gotów przemienić te ostatnie w bardzo cienkie falsety lub skowyt. - Szklany znowu obciął żołd, że zapachniało wam te dziesięć lwów? Eee, chłopaki, co z wami? Nie mówcie, że nie da rady wyżyć na bandyckim wikcie, bo nie dam wiary.

Były żołdak poprawił kuszę, dla odmiany obierając na cel Viktora. Nie odwracając wzroku od młodszego bryganta, splunął na zmarzłą ziemię. Kiedy przemówił ponownie, zrobił to, zarzucając dotychczasową wesołość, w słowach krótkich i oszczędnych, bardziej sytuowanych do pojmowania przez rozumy stojących przed nim głąbów.
- Co knujecie, psiewiary?

Anton: zastraszanie - zdany!

Mężczyźni byli zaskoczeni. Samo to wiele mówiło o ich dociekliwości, wszak widzieli Antona wcześniej w Phandalin. Raverar, choć cofnął się niekontrolowanie, kiedy dostrzegł wymierzoną weń kuszę próbował udawać twardego przeciwnika, lecz nawet jemu usta odmówiły współpracy.
- Jebanych morderców trzyma się w lochach Antonie Kalev. - powieka mu zadrżała. - Wrócisz tam, jeśli nas zabijesz, skurwielu...

Choć Raverar byłby gotów rzucić się na swojego niegdysiejszego przełożonego z gołymi rękoma, za to, że zabił jego przyjaciela Sehmiela strach podpowiadał mu, by być posłusznym. Uniósł ręce, a za nim to samo uczynił młodszy Viktor.
- Czego chcesz? Jeden ci mało?

Nietęgie miny wpełzły na nierozgarnięte facjaty dawnych towarzyszy broni, wzbudzając w Antonie uczucie nostalgii za nie tak odległymi czasami we wspólnej bandzie. Właśnie takimi ich pamiętał. Niezbyt lotnych i niewiele rozumiejących.
- A zafajdanych dezerterów na szubienicy, Rav. Aż nie rozdziobią ich wrony – zreplikował swobodnie, lekceważąc pozorną hardość Raverara, mającą odtajać równie szybko co masło na słońcu. Wobec następującej po odkryciu groźby dawnego podwładnego nie pozostał podobnie obojętnym – ta poprawiła mu humor.
- A to dopiero. Zbój będzie mi groził lochem. - Zęby Antona błysnęły wilczo, głowa pokiwała w takt politowania nad hipokryzją. - Mało, nie mało. Myślałem, czy nie ckni ci się może do druha. Pospołu wojowaliście, pospołu chlaliście a dupczyliście, może ci teraz nieswojo puszczać go samopas traktem do Piekieł, a?

Krótki złowieszczy rechot wstrząsnął żołdakiem. Anton opamiętał się i stłumił go w porę, by nie dać podłapać go echu gotowemu ponieść dalej. Otrząsnąwszy się z nadmiaru wesołości jak z resztek drzemki, zawrócił rozmowę ku sprawom naglącym i teraźniejszym.
- No, tośmy sobie powspominali, a zażyli nieco firlejów – skwitował, obserwując jak ręce obydwu eks-podkomendnych wędrują nad ich nieobciążone nadto pomyślunkiem głowy. - To teraz mordy krótko i do rzeczy: co knujecie? I gdzie Szklany?

Raverar i Viktor wymienili spojrzenia, wreszcie ten pierwszy odpowiedział:
- Niech mnie wszy pożrą, jeśli to, co w tobie zjadliwe nie spłynęło twej matce po udzie… tfu! - mężczyzna splunął, ale nim Anton zamarkował się do strzału “pojednawczo” poruszył dłońmi, wciąż uniesionymi nad głowę. - Ja nic nie knuję, a co knuje Szklany zapytaj go. Ostatnio przesiadywał w dworku - Raverar Teones skinął głową za siebie, w kierunku majaczącego w oddali Phandalin - ...ale się już wyniósł, nie mówił nam dokąd. Mieliśmy złapać dla niego… - oprych chwilę zastanowił się nad doborem słów - ...trochę ludzi do pracy.

Anton uśmiechnął się na uwagę przemawiającego bryganta. Wbrew jego insynuacjom - całkiem zjadliwie. Nim jednak zdążył wymownie przycelować, dla przypomnienia rozmówcy o konieczności trzymania się tematu, tamten zmitygował się samodzielnie.
- Kręcisz, Rav - napomniał go z niewiarą i pogłębiającą się niecierpliwością. - Szkalny zabiera rzyć w troki, każe wam brać w jasyr i nie zostawia instrukcji? Do jakiej pracy? Gdzie mieliście im dostarczać tego żywca?

- Do Tresendarskiego dworku twoja mać. Razem ze złomem do chędożenia skał. - Rav wzruszył ramionami i na próbę lekko opuścił ręce. - Ale teraz to kurwa nie wiem, bo jakbyś nie zauważył były pewne, spore komplikacje.

- Moja mać - zaczął znudzony, zdziwiony, że w ogóle chce mu się odpowiadać. - Nie jest zrujnowaną rezydencją sprzed kilku wieków górującą nad wioską.

Na uwagę o komplikacjach, przytaknął skromnie, nie odbierając racji interrogowanemu zbójcy. Faktycznie, był spory i pewny.
- Znowu mnie luskanisz, Rav. - Anton pokręcił głową, coraz mniej ukontentowany przebiegiem rozmowy. - Siedział na żyle i się z niej wyniósł? Wytęż pamięć, nim ja przestanę wytężać cierpliwość. A ty, Vik, co tak cicho siedzisz? Zerżnąłeś się w portki? Co wam gadał Szklany na odprawach? Przypomnij, pomóżże druhowi, wytęż pomyślunek, bo co dwie głowy to nie jedna.
Zakończył na optymistycznej, niemal pochlebnej nucie, bo łepetyny obydwu półgłówków z trudem składały się choćby na kompletny czerep.

Anton: wyczucie pobudek - tajny!

Anton znał swoich dawnych ludzi, zwłaszcza Raverara i choć zdawał sobie sprawę, że ten coś ukrywał, wyglądało na to, że w wielu sprawach mówi prawdę. Rozmyślania przerwał mu drżący głos młodzika, który chyba nie do końca wiedział czy powinien o czymś takim wspominać.
- Mówili coś o sowach… - zaczął, lecz szybko się speszył, a Rav spojrzał na niego karcąco.

- To było nawet dobre młody, ale sposobność na żarty kurwa nie najlepsza. - tu bandzior zwrócił się na powrót ku Antonowi. - Iarno nie informował nas o tym gdzie zostaje wysłany “towar” i choćbyś z nas darł pasy usłyszałbyś ino kłamstwa, bo prawdy nie znamy. Radzę najpierw celować w Viktora, bo jak widzisz jest nieobliczalny.

- Kusząca propozycja - przytaknął na propozycję o pasach, jednak z przekonaniem, że miast ino kłamstw, usłyszałby przy okazji jeszcze sporo wysokich rejestrów, w obecnej sytuacji niestety zbędnie dekonspirujących. - A ty, Vik, nie przerywaj. I nie oglądaj się na niego. Gadaj dalej, co prawił wam Arno przed odejściem, choćby to było o puszczykach, wiechlinach i maskonurach.

- No… jeden z przybocznych pana Albreka mówił o niewolnych “sówki”... Nie wiem czemu, ale używali tego słowa dość często. Nic więcej nie wiem.

- Łap młody... - Anton rzucił Viktorowi linę - wiąż, jak prosię, a potem uciekaj w podskokach.

Młodzieniec posłuchał polecenia i na skinienie swojego oprawcy uciekł w podskokach. Anton sprawdził, czy nie pokpił roboty z więzami i zostawił oprycha przywiązanego do urokliwej brzózki z kneblem na ustach z obietnicą rychłego powrotu, kiedy tylko ureguluje inne, pilące sprawy...
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 17-11-2020 o 21:20.
Rewik jest offline  
Stary 18-11-2020, 19:32   #137
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 1 Marpenoth
Rhyshard


Tłukące nieregularnie drobne gałązki rosnącego za oknem krzewu sprawiały, że sen Rhysharda był urywany. Niewątpliwie na częste wybudzenia wpływ miał także ogrom wrażeń z minionego dnia. Było wielce prawdopodobne, że wielu mieszkańców tej nocy nie spało wcale, albo niewiele. Nie było więc dziwne, że choć słońce wstało i świeciło już całkiem wysoko, miasteczko pozostawało prawie ciche. Tylko pojedyncze głosy oraz odgłosy pracy, osób łudzących się, że ktoś mógł przetrwać straszliwe zmrożenie żywcem i przywalenie strzaskaną mrozem karczmą wypełniały przestrzeń za oknami.

Kolejną sprawą, która zwróciła jego uwagę była jakby delikatna poświata wydobywająca się z kamienia mówiącego, który znalazł wraz z Laugą w rzeczach nothika. Obrócił go w dłoniach i uruchomił. Przesłana wiadomość od tajemniczego nadawcy wypełniła jego głowę.

- Willie? Odezwij się. Dowiedziałeś się czegoś o tym Amulicie? To prawda, że widziano go w Phandalin? Potrzebujesz wsparcia, Willie? Zaczynamy się martwić. Tabriz.

Rhyshard: wiedza - oblany!

Cóż... przynajmniej wiedział już jak nazywała się jedna z ofiar potwora. O Amulicie za dużo nie wiedział. Sama nazwa i krasnoludzkie obycie sugerowało mu jedynie, że to jakiś rzadki minerał.

Należało się zbierać, byli umówieni by wyruszyć dziś w drogę, a trzeba było jeszcze zebrać się w drużynę...

Drużyna


Pierwszego dnia Marpenoth, rano rozpytali mieszkańców Phandalin o miejsce znajdowania się elfickeigo siedliszcza rodu Melarue. Po wielu próbach w końcu udało im się odnaleźć odpowiednią osobę, która nakreśliła orientacyjny kierunek i odległość, dodając do swoich wskazówek kilka pewnych punktów orientacyjnych.

Do ich uszu docierały także inne informacje, jakoby nie wszyscy zostali odnalezieni po ataku smoka. Mieszkańcy gorączkowo przeszukiwali przede wszystkim resztki karczmy, której dach zapadł się kruszejąc od mroźnego oddechu bestii, choć szanse że odnajdą tam kogoś żywego były zerowe. Jedną z zaginionych osób był świeżo poznany przez nich krasnolud Sider.

Wyruszyli w składzie czteroosobowym, liczącym sobie Laugę z Czerwonej Doliny, Rhysharda Dreadyeast, Agnisa An'nar, coraz częściej zwanego w Phandalin "pogromcą smoka" oraz bladym jak śmierć półelfem, który przedstawił się jako Ashetar Cain.

Wędrówka najpierw ścieżką prowadzącą do Szlaku Triboar, a następnie przez rozległe doliny minęła dość przyjemnie z racji na lekko opadający teren i popychający naprzód wiatr. Co mocniejsze podmuchy zachęcały do infantylnych skoków, mających ponieść skaczącego dalej, samą siłą dmuchającego powietrza.

Drużyna przebyła blisko dwadzieścia mil, kiedy stanęła przed ścianą puszczy. Miejsca, gdzie mieli odszukać dawny elficki fort rodu Melarue. Dokładnego miejsca nie znali, ale obszar jaki nakreślił im półelf Daran Edermath, znajomy czarownika Ash'a był na tyle niewielki, że postanowili spróbować swoich sił. Gdyby jednak okazało się, że Daran się myli, polecił on im odwiedzić swojego przyjaciela Sokoła, do którego wiódł oczywisty szlak pośród starych drzew Kniei Neverwinter.

Kiedy im o nim opowiadał, Daran był zaniepokojony nieobecnością swojego druha. Ponoć zawsze pojawiał się w Phandalin na Obfite Plony, lecz tym razem się nie zjawił...

W każdym razie, kiedy słońce zbliżało się już do linii horyzontu, przekroczyli las spowity w niemal poziomych promieniach słońca i ruszyli w sugerowanym kierunku.

Drużyna: sztuka przetrwania - oblany!

Choć krasnoludzkie i półelfie oczy nawykłe były do półmroku, powoli zapadająca noc, przynosząca szarugę sprawiła, że przeoczyli charakterystyczny głaz, który miał powieść ich nieco bardziej na wschód. Kroczyli pośród gęstniejącej szarugi, aż postanowili poszukać miejsca dogodnego na obozowisko. Poszukiwania te doprowadziły ich do osobliwego odkrycia.

Drzewa karłowaciały, kiedy podążali w tym kierunku, by wkrótce ujawnić przed nimi okrągłą w kształcie dolinę, pośród której rosło jedno, szerokie na sześćdziesiąt stóp drzewo o agonalnie powyginanych gałęziach i zwęglonych szczątkach pnia. Umilkli, kiedy je zobaczyli rosnące tak samotnie pośród pustej polany.

... i wtedy pośród ciszy, z miejsca gdzie stało owo niezwykłe drzewo usłyszeli dudniące bicie serca.




 
Rewik jest offline  
Stary 18-11-2020, 20:49   #138
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Lauga oddała przewodzenie Ryshardowi. Sama postanowiłą zamykać ten mały pochód w las. Póki dzień był jasny a las przyjazny nie martwiła się. Kiedy mijał czas i las też się zmieniał starała się nie martwić bo zrujnowany dwór w każdej opowieści mieścił się w środku jakiegoś upiornego lasu. Zgodnie z opowieściami starych poszukiwaczy i bardów.

Kiedy doszli do drzewa Lauga wiedziała że się zgubili.
- Myślę że można powiedzieć że musieliśmy źle skręcić...albo źle pójść prosto. - Dobyła miecza na pierwsze odgłosy bicia serca z drzewa, - Proponuje wracać.
 
Obca jest offline  
Stary 19-11-2020, 15:54   #139
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Przed wyruszeniem w drogę należy zrobić zakupy!

Agnis cieszył się ze sławy, jaką zyskało mu dobicie smoka, starał się machać do innych mieszkańców, witać się ze wszystkimi i zachęcać do używania jego nowego tytułu.

Spróbował złapać jakichś kupców, którzy szykowaliby się, do wyruszenia w drogę powrotną po Obfitych Plonach potrzebował:
- Jakichś biżuterii sztuk pięć, żeby wyglądała ładnie, ale nie była za droga.
- Opaskę na oko, dopóki nie wymyśli jak naprawić swój wzrok.
- Zapasy jedzenia na kilka dni.

Spróbuje też poprosić Burmistrza o list polecający z jego szlachecką pieczęcią - Nie, dlatego, żebym się gdziekolwiek wybierał na dłużej, ale żeby naprawić oko pewnie będę musiał przejść się do któregoś z większych miast. To przy okazji, mogę spróbować znaleźć jakąś szybką pracę, żeby przynieść więcej złota do naszego pięknego miasteczka a cóż, otworzy więcej drzwi niż pieczęć szlachetnie urodzonego poparta jego dobrym słowem ? - Przekonywał, starając się połechtać ego grubego tchórza.

W lesie

Podróż zdawała mu się przyjemną odmianą, nawet jeżeli się pogubili słysząc słowa wojowniczki ściszonym głosem rzekł do wszystkich
- Nonsens, Ash nie ma czasu, żeby się tak kręcić w kółko, przecie widać jak go klątwa dopada coraz bardziej. Ognik sprawdź co to za bicie serca, tylko delikatnie potrzebuje, żebyś był moimi oczami i nie mam funduszy, żeby rekonstruować twoje ciało z płomienia - Zlecił chowańcowi, który spróbował podkraść się do drzewa. Tak naprawdę zupełnie nie obchodził go los płomiennego półelfa, ale nie chciał tracić okazji na zbadanie ciekawego zjawiska, a los białolicego był dobrą wymówką.

An'nar był gotów w razie zagrożenia odwołać chowańca.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 19-11-2020 o 16:07.
Brilchan jest offline  
Stary 19-11-2020, 18:06   #140
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
"Bądź przyzwoitym poszukiwaczem przygód, abyś rano myjąc mordę i czesząc brodę mógł spokojnie patrzeć w lustro"
- C. G.

Kamień mówiący


Chwilę Rhyshard trawił przysłaną do niego wiadomość. W końcu uaktywnił go by przesłać wiadomość w drugą stronę.

"Niestety, waszego towarzysza zabił nothik w podziemiach zniszczonego dworku w Phandalin. Jutro wyruszam, ale będę wracał do Phandalin. Zwrócę wam kamień. Rhyshard."

Trochę jeszcze druid pomyślał o tej sprawie. Ciekawe czy będą go szukać albo przyjdą i się zapytają o to wszystko. Tak czy tak to już był problem na później. Jutro czekała go pierwsza wyprawa w tej okolicy.

***

Las.


- Zabij to ogniem.

Takie słowa wyrwały się Rhyshardowi jak usłyszał bicie serca.

Sama wyprawa do kniei Neverwinter nie zdawała się jakimś wielkim wyzwaniem, jednak wyglądało na to że trudniej się w niej połapać niż wcześniej zakładał. A może to dlatego że po drodze schylał się co jakiś czas zbierając ziółka i inne zielsko przydatne przy wywarach? A może dlatego że jak oddalili się od Phandalin to mógł na pełnej kurwie zacząć narzekać na jakoś piwa w Śpiącym Gigancie.

- No ja pierdolę. No ja pierdolę. Niby krasnoludzka karczma a piwo chrzczone. Jakbym nie dolał sobie wzmacniacza to bym wolał już zamówić wodę. - marudził - Jak mogliście bez skrzywienia to popijać?

Tak czy tak gdzieś musieli źle skręcić bo w końcu dotarli do polany na której rosło... czy tam raczej sobie było... popierdolone drzewo.
Nie trzeba było być druidem by się skapnąć że to jakieś piekielne wynaturzenie, zapewne nakurwiające po okolicy nekrotyczną aurą. Rhyshard warknął groźnie i zaklął swój kostur mocą natury by pierdolnięcie było solidniejsze, choć zapewne na tego bydlaka skuteczniejszy byłby egzorcysta z półlitrem wysokoprocentowej wody święconej.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172