Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2010, 15:03   #221
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Sabrie nie wyglądała zbyt dobrze, przebywanie poza obszarem światła na pewno jej szkodziło. Roger miał rację, Lilawander powinien skoncentrować się na obronie zamiast używać tak niebezpiecznych zaklęć. Wyładowanie elektryczne mogło nieprzyjemnie poranić Sabrie jeśli będzie zbyt blisko maga, a próbując go uderzyć mieczem był naprawdę blisko. Z tego też powodu Teu wstrzymał się ze skorzystaniem z ostatniej strzały - mógł nią trafić Sabrie.

Przekazanie Lilawanderowi latarni pozwoliło Teu na parę rzeczy, ale wyglądało na to, że mógł to być błąd. Elf podszedł do Lilawandera.

-Ja ją teraz wezmę.- sięgając po latarnię. Miał zamiar ruszyć nieco do przodu, aby Sabrie i Dru znalazły się w zasięgu światła, a Vraidem mógł w końcu zaatakować.
 
Qumi jest offline  
Stary 14-03-2010, 16:51   #222
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie z zimną satysfakcją poczuła, jak jej miecz zagłębia się w ciało maga. Jego wściekły wrzask oznajmił jej, że osiągnęła dodatkowy, niezaplanowany cel: czaromiot stracił swoją różdżkę - a sądząc z rozmiaru jego złości była ona zapewne niezwykle potężna. Jednak radość z ocalenia drużyny i siebie przed mocą magicznego przedmiotu została przyćmiona przez paraliżujące zimno przetaczające się po jej ciele jak zimowa nawałnica - tyle że owa nawałnica utworzona została z mrocznej, spaczonej magii. Wojowniczka zesztywniała, całą siłą woli przeciwstawiając się mocy brata Tarkwinusa. Miała co prawda odpowiednie leki, sęk w tym, że zapewne nie dożyłaby chwili ich podania.

Był jeszcze jeden problem, który odwracał jej uwagę od walki. Od kilkunastu sekund słyszała w głowie... coś: szepty, słowa, emocje... kuszące, zwodnicze, podstępne, podłe... Wszystko to buczało w jej głowie jak stado szerszeni, chcąc zagłuszyć to, co w niej już było: wiarę, pewność siebie, obowiązek... Jak fale przypływu przez umysł Sabrie przetaczały się fragmenty jej życia, te sytuacje w których zawiodła, nie podołała, mogła zrobić więcej, lepiej, inaczej... A na dnie tego wszystkiego leżała złość; złość do samej siebie, że się tak czuje, złość do innych za to, że od niej tyle wymagają, a ona nie może podołać... Wojowniczka poczuła, jak w gardle staje jej kula złożona z żalu i rozczarowania, jak wyciska z oczu łzy - łzy i ochotę, by zniszczyć tych, którzy byli owych łez powodem.

I wtedy usłyszała bolesny okrzyk gnomki. Tej samej gnomki, którą przyrzekała chronić... i którą chciała chronić nie dlatego, że płacono jej za to, czy dlatego że Drucilla stanowiła o przyszłości Marchii. Nie musiała być przyjacielem, towarzyszem, kamratem; podobnie jak i inni. Mogła być obcą osobą tak jak zakrwawione dziecko leżące na ziemi. Po prostu była - i była w niebezpieczeństwie. To wystarczyło.

- Rrraz - warknęła Sabrie wyprowadzając cios w stronę maga - Gdy obowiązek wzywa... Dwa! - sapnęła, wymierzając kolejny sztych - bez słowa ruszaj w bój Trrrrzy! - spięła mięśnie, przygotowując się do szarży - W imię Helma, Strażnika; Na straży dzielnie stój! - wybiła się z prawej nogi, z całych sił uderzając maga tarczą, stając się odepchnąć go jak najdalej od dziewczynki, najlepiej w stronę reszty ochroniarzy. Przez zęby w kółko cedziła dziecinną rymowankę - kretyński (z perspektywy czasu) wierszyk, którego uczono młodych wojowników, pacholęta ledwie, które na zakonnym podwórzu wymachiwały drewnianymi mieczami od chwili gdy tylko potrafiły je unieść. Raz - wymach, strofka - krok, dwa - wymach, strofka - krok - wojenny rytm, który od dziecka wbijano jej do głowy pozwalał skupić się na walce i odegnać natrętne podszepty mroku. Sabre wystarczyłoby co prawda przypomnieć sobie wizje wieśniaków i ich samych podczas przemarszu przez miasto, by odeszła jej ochota do poddania się chaosowi - ale na takie rozproszenie uwagi w trakcie ataku dziewczyna nie mogła sobie pozwolić.
 
Sayane jest offline  
Stary 14-03-2010, 21:41   #223
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Kłamliwe oskarżenia...ale czegóż innego można się było spodziewać po gorliwej wyznawczyni Ciryca, tytułowanego też Księciem Kłamstw. Co gorsza jednak, fakty wcale nie układały się po stronie Magini i Kastusa. Wszak to czarodziejka była stroną atakująca. Wszak to ona zainicjowała napaść na trójkę wędrowców.
Spojrzenie druida było spokojne ale i przenikliwe. Stary Keldar nie należał do strachliwych. Co innego Malcer. Gruby i masywny osiłek kryjący się za staruszkiem nikłego wzrostu, był zabawnym widokiem. Ale jego złośliwe spojrzenie przesuwało się zarówno po Kastusie jak i Sylphii.

Magini zmierzyła dwójkę przybyłych do gospody dziwnym wzrokiem, zaciskając usta w poziomą kreskę. O dziwo spokojnie wysłuchała co mają do powiedzenia, a następnie odezwała się cedząc przez zęby:
- Chyba całkiem ogłupieliście od tutejszego klimatu. Ona jest wyznawczynią Cyrica - Wskazała związaną kobietę - A nawet w takim miejscu jak te, powinniście wiedzieć, że osoby podążające ścieżką tego bóstwa są wyjątkowo podłymi, nikczemnymi szujami i mordercami, gotowymi zafundować straszne okropieństwa każdemu kto stanie na ich drodze. Zamiast więc głupio gadać powinniście się nad wszystkim zastanowić, a następnie nam dziękować za zajęcie się tymi obcymi, którzy mogli wyrżnąć pół wioski tylko dla zabawy!.
- Podrzuciła mi ten miecz. To ona jest wyznawczynią Cyrica.
- rogata wyraźnie dążyła do skłócenia wszystkich...co nie było niczym dziwnym.
- Jestem kapłanem Gonda i mogę potwierdzić, że ta kobieta z Cyricem nie ma nic wspólnego.- rzekł z całym przekonaniem w głosie Kastus. Jednak nie przekonał zbytnio druida, ani sołtysa.
-Moment, dlaczego zaatakowaliście tych ...-Keldar spojrzał po trupach i westchnął.-..tych "ludzi"? Nie mówcie mi, że zabiliście ich tylko bo wydali się wam źli. To naganne zachowanie. Nie można karać, za niepopełnione zbrodnie.
- Powoli zaczynacie działać mi na nerwy
- Sylphia warknęła, pokazując im swój medalion - Mystrę wyznaję, wszystko jasne?. A co do sedna rozmowy... a jak, a po co, a dlaczego i tak dalej. To oni tu byli źli - Wskazała dłonią na martwych - Oszczędziliśmy wam sporo kłopotów, a nawet i poważnych kłopotów, czy też i cierpienia mieszkańców. Nie ważne, gdzie my podróżujemy i jaki jest cel tej podróży, również nieważne kim dokładniej jest, czy też była ta tu trójka. To wszystko co mam do powiedzenia i tyle, jak wam się nie podoba to wasz problem, koniec durnej dyskusji!.
-Oczywiście, że nam się to nie podoba! Nie można tak prostu przymknąć oczu na bitwę we wsi i udawać, że te trupy wzięły się znikąd!
- krzyknął rozeźlony druid, a Malcer dodał.- Oczywiście mała zapłata mogłaby, no wiecie... a trupy na bagnach nie zwracają uwagi.
-Sołtysie Malcerze, gdyby twój ojciec cię teraz słyszał.
- rzekł oburzony Keldar.A Kastus wtrącił.- jesteśmy w tajnej misji.... zleconej przez najwyższych hierarchów Gonda.
- A co mnie Gond...
- Keldar potarł łysinę dodając po czy wskazał na związaną Serctinę.- A co z nią? Zamierzasz ją zabić kobieto?!
- Nie
- Odpowiedziała twardo Magini - Nie zamierzamy jej zabić, no chyba że zrobi coś wyjątkowo głupiego... zostawicie więc nas już w spokoju?? - Sylphia wyciągnęła małą sakiewkę i rzuciła pod nogi sołtysa, a woreczek upadł na podłogę dźwięcząc znajdującymi się wewnątrz monetami.
-Nie ma problemu.- rzekł Malcer chwytając za woreczek i sprawdzając jego zawartość. Mruknął.- Jakby cię interesowało pozbycie zwłok to... za odpowiednią cenę się załatwi.
- Chciwa świnia.
- rzekł pogardliwie Keldar do odchodzącego ze złotem sołtysa. Po czym zwrócił się do magini.- Ja zostanę... nie przeszkadzajcie sobie.
Druid usiadł przy jednym ze stołów dając tym samym znać, że nie zamierza się stąd ruszyć.
- Chyba sobie robisz jaja - Odezwała się do Druida Sylphia i zmrużyła oczy - Nie będziemy jej przy tobie przesłuchiwać.
- A macie coś do ukrycia? Czyż wasze intencje nie są szczere?
- rzekł otwarcie druid, patrząc wprost w oczy magini. Korzystając z tego, że uwaga Keldara była skupiona na Sylphi, Kastus rzucił jakimś strąkiem pod jego nogi. Ów strąk wybuchł, a druida otoczyła chmurka żółtawego pyłu. Chciał coś powiedzieć, ale miał z tym wyraźne trudności. I wkrótce osunął się na ziemię chrapiąc i zaciskając dłonie nerwowo. Miał widać niespokojny sen.

-Będę miał przechlapane u hierarchii w Waterdeep za mój uczynek.- westchnął smutno Kastus wdziewając kolczugę i mówiąc.- On sobie trochę pośpi. Uspokajam tak czasem panienkę Drucillę, jak ją... poniesie za bardzo temperament.

Sylphia minimalnie na to wszystko się uśmiechnęła... .

- Jak się nazywasz?- magini zwróciła się do kobiety z różkami. Ta zaś rzekła spokojnym tonem głosu.- Serctina Hazer ze Skullport.
- Kto was przysłał
?- usłyszawszy to pytanie Serctina skinęła głową w kierunku martwego półelfa.- On. Jestem najemniczką, a on wynajął mnie i mojego tropiciela, by odnaleźć grupkę osób dowodzoną przez kapłanów Gonda.
- No dobra, a kto wynajął jego?
- Magini miała oczywiście na myśli martwego Zaklinacza.
- Nikt, chyba... chociaż miał swego przełożonego. Kobiecy głos. Kontaktował się z nią poprzez magię. Ale nie wiem kto był. On, ten półelf nam nie ufał. W końcu byliśmy dla niego tylko najemnikami.- wzruszyła ramionami więźniarka.

-Jak nas tu znaleźliście?-spytała Sylphia, a Serctina wzruszając ramionami odparła.- Przypadkiem? Ponoć ci którzy was szukali na głównej drodze, zgubili trop...czy coś w tym rodzaju. Nie wiem dokładnie. Velsaroc nie wtajemniczał mnie w swoje sprawy.
- Co chcecie zrobić z ładunkiem?
- na to pytanie Serctina spojrzała wprost w oczy Sylphii pytając.- A czym jest ów ładunek? Nie wiem co przewozicie, a Velsaroc nie był wylewny.
- A dokąd mieliście się udać po wykonaniu zadania? - Sylphia zaczęła nagle... ładować swoje samopały.
- Nie wiem gdzie on miał się udać. Ja miałam się udać w swoją stronę. Po zakończeniu zadania miał nas odprawić z odpowiednią zapłatą za me usługi.- odparła nieco nerwowym głosem Serctina, spoglądając na samopały Sylphii.
- Aha... Kastusie, a może ty masz jeszcze jakieś pytania? - Magini zwróciła się do Kapłana, kończąc równocześnie ładowanie pistoletów, które leżały teraz na stole blisko jej dłoni.
- Nie jestem w tym dobry Sylphio. Zwykle w takich przypadkach Alison przesłuchiwała a ja ła...robiłem odpowiednie wrażenie.- odparł Kastus drapiąc się za uchem.- Poza tym, wygląda na to, że to półelf robił za mózg w tej grupie, więc ona wiele wiedzieć będzie.

Magini pokiwała lekko głową na słowa Kapłana, po czym z wyjątkowo kamienną twarzą chwyciła jeden z pistoletów, wpatrując się w rogatą kobietę. Póki jednak co w nią nie wycelowała, lufa samopału spoczywającego w jej dłoni wciąż dotykała blatu stołu.
- Niebezpiecznie ją tu teraz przetrzymywać, jeszcze się uwolni i narobi nam nowego bałaganu...
- Eeee tam, przypilnuję ją
.- mruknął kapłan, wzruszył ramionami.- Albo.. wrzuci się ją do piwniczki i zarygluje drzwi, a dla pewności położę na nich ciężki kufer.
- Albo dacie mi kieskę Velsaroca, moje rzeczy i puśćcie wolno. W sumie nic do was nie mam. Zabiliście Tincusa, ale...złoto półelfa mogę uznać za odpowiednią rekompensatę tego faktu.- wtrąciła Serctina.
- Jeszcze czego - Parsknęła Magini - Tak kusić los?. Oddamy cię miejscowym i im uciekniesz, zabijając kogoś po drodze, zatrzymamy cię przy nas, i też istnieje możliwość, że czmychniesz. A potem będziesz nadal gdzieś szerzyć terror i mordować w imię Cyrica - Sylphia wstała od stołu z samopałem w dłoni.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- rzekł Kastus stając pomiędzy Serctiną i maginią. Westchnął i rzekł.-Nie...Ja wiem, że to nie jest dobry pomysł. Ja już kiedyś brałem sprawiedliwość w swoje ręce i wierz mi... źle skończyłem. Sylphio, ty nie chcesz podążać moimi błędami.

Sylphia spojrzała przenikliwie Kastusowi prosto w oczy, niezauważenie gładząc kciukiem kurek samopału. Chwila napięcia wydłużała się... .

- Rób co chcesz - W końcu odezwała się spokojnym tonem, wzruszając ramionami - Tylko żebyśmy tego później nie żałowali.
-Zobaczymy co inni zdecydują. Może będą mieli jakieś pytania.
- rzekł pojednawczo kapłan.

Magini zajęła się przeglądaniem zdobytych rzeczy, pakując do swojej wyjątkowo pojemnej torby wszelkie eliksiry i zwoje, nauczona już podejściem do podziału łupów w jej obecnej grupie. Nie oznaczało to jednak oczywiście, że nie miała zamiaru podzielić się zagarniętymi przedmiotami z pozostałymi Magami, jednak lepiej samemu mieć nad wszystkim pieczę... . Resztę uznała za żelastwo, i zostawiła dla pozostałej części grupy, może ktoś będzie zainteresowany mieczami czy i sztyletami... po chwili wahania wzięła jednak i dla siebie jeden sztylet.

Następnie udała się do kuchni, gdzie po chwili rozległy się odgłosy brzdękających garnków, połączone ze złorzeczeniem Sylphii. Magini starała się przygotować jakąś ciepłą strawę, gotowanie nie było jednak jej mocną stroną. Nie miała bowiem zamiaru iść spać, mając na uwadze obecność więźniarki, na którą trzeba było mieć oko, oraz fakt oczekiwania na resztę, taplającą się gdzieś w bagnach... .
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 14-03-2010, 22:08   #224
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sytuacja całkowicie wymykała się z czyjejkolwiek kontroli. Dwie ścierające się grupy walczyły bez wytchnienia.
Wrogi mag słaniał się na nogach...cięte rany zadane mu przez Sabrie krwawiły obficie, a kolejne strzały Rogera wbijające się w jego korpus, tylko pogłębiały ten stan. Ale mimo to stał, mimo to miał zamiar walczyć. Jakiś nieludzki upór, siła woli przekraczająca ból i zmęczenie nadal trzymały go w pionie. Nadal zamierzał walczyć.

Dru podniosła się na nogi i chwiejąc się zaczęła mamrotać pod nosem kolejną modlitwę do Gonda. I po chwili od rozwścieczonej gnomki ruszyła falą kakofonia dźwięków uderzając w żywiołaka. Dru chyba lubiła hałaśliwe zaklęcia. Fala dźwiękowa uderzyła w stwora, który chyba nie polubił tego ataku. Teu przejął lampę od Lilawandera i ruszył biegiem do przodu, a obok niego jego chowaniec.
I jasne światło latarni odpędziło głosy z głów obu dziewczyn, oraz uwolniło od wyczerpującego wpływu tego miejsca. Vraidem pognał w kierunku wojowniczki, by wesprzeć ją w boju z szalonym magiem.

Sabrie odpędzała myśli w jeden jedyny sposób jaki znała. Zastępowała je innymi, zastępowała je oddaniem dla sprawy, zastępowała je obowiązkiem, zastępowała je powodem dla którego zakładała codziennie ten pancerz "wiary w Helma". Pierwszy, drugi, trzeci...nawałnica ciosów zabarwiła purpurą krwi, szaty maga...Bez odpoczynku, bez wytchnienia cios za ciosem. Aż czarownik padł martwy z pękniętą czaszką, wieloma ranami ciętymi. Był już martwy.
Żywiołak zaślepiony furią wystrzelił strumieniem ognia z brzucha prosto w Sabrie, ta jednak nie zdołała się zepchnąć jak Teu, a i osłona przed żywiołami rzucona przez Dru zniwelowała większość obrażeń.
- Helmie dopomóż nam – te słowa wypowiadał Lilawander tuż przed śmiercią maga. I Helm rzeczywiście pomógł. Mieczem swej wyznawczyni rozwiązał problem maga. I jak tu nie wierzyć w boską (acz pośrednią) interwencję? Zmiana celu nastąpiła w ułamku sekundy. Główne uderzenie błyskawicy trafiło dziwacznego żywiołaka, pośrednie przetoczyło się pogrodowym potworze. A resztę dokończył Vraidem atakując pazurami wspartymi magią cienia. Ognisty stwór rozpadł się na drobne ogniki, które po chwili znikły.

Poraniona drużyna mogła ogłosić zwycięstwo... Ale co dalej?
Dziewczynka żyła i miała się dobrze. Może dzięki temu, że szalony mag zawiesił na jej szyi na sznurku pierścień, w którego zdobiący go wzór wkomponowany był napis Keliana.
Głównym skarbem, poza paroma magicznymi drobiazgami, oraz dziwnymi proszkami w saszetkach, było oczywiście księga czarów owego maga. Oprócz zaklęć, w tym niektórych bardzo dziwnych, zawierała historię tego miejsca...zapewne najbliższą prawdy.

Azathor był w niej opisany jako istota równa potęgom piekielnym. Jako demon – bóg Odległej Dziedziny. Ale jego potędze dorównywało jego szaleństwo i głupota.
Wedle informacji z księgi Azathor miał zawsze niewielki subtelny wpływ na Toril, jednak tępota jego nie pozwalała mu wykorzystać tego faktu. Przed wiekami jednak część jego ciała przedostała się do Torilu i skrystalizowała się w postaci szafiru zwanego Okiem Bluźnierstwa. Przez nie Azathor mógł rozsiewać obłęd i przez nie mógł być przywołany. Co prawda nie potrafił istnieć w Faerunie dłużej niż przez kilka godzin. Ale sama manifestacja zmieniała obszar wielu kilometrów, rozsiewając chaos i splugawienie.

Ów klejnot stał się plagą małej osady, której przywódczynią była elfka o imieniu Keliana. Ona to poprosiła o pomoc maga o Elsimener. Razem stworzyli lampę pozwalającą zbliżyć bezpiecznie do Oka Bluźnierstwa, razem opracowali rytuał który miał uwięzić wpływ Oka w kamieniu. To ich zbliżyło...zakochali się.
Oko zostało zamknięte w posągu wykutym na kształt ukochanej Elsimenera, Keliany i zapieczętowane pierścieniem na niego założonym. Rozpoczęły się przygotowania do ślubu, na które jeden elf patrzył nieprzychylnym okiem. Sarvados, bo tak miał na imię, był zakochany w Kelianie i zanim zjawił się Elsimener miał nadzieję, iż to on zostanie jej wiecznym partnerem. Tak się jednak nie stało...więc w nocy zakradł się do ogrodu zdjął pierścień i przebudził Azathora, by udowodnić Kelianie, że jej wybranek nie jest tak biegły w magii, jak twierdzi. Przez zazdrość popełnił niewybaczalny błąd. Przeżył, ale zabił i ukochaną i rywala zmieniając twierdzę Elsimenera i całą okolicę w ruiny pełne szaleństwa i tworząc Ciemne Bagna. Niemniej sam posąg nadal był więzieniem, które choć ograniczał wpływ Oka, nie był w stanie go całkiem zdusić. Bez pierścienia, pieczęć była niepełna.

Jak skończył Sarvados, nie wiadomo. Co się stało z pierścieniem, nie wiadomo... Z notatek maga wynika, że szukał go po całym Faerunie starając się ubiec brata. Podobnie jak próbował zlokalizować sam Jaor’alain.
Oko tymczasem zdawało się nerwowo pulsować. Zapewne wyczuwając pierścień jak i lampę. Dwa wrogie mu przedmioty. Wszyscy wiedzieli, co trzeba zrobić. Czas to zakończyć.

Nie tylko na Bagnach sytuacja się uspokajała. Także w karczmie wszystko zmierzało do szczęśliwego finału. Rozeźlony druid mierzył nieprzychylnym spojrzeniem Kastusa, który próbował załagodzić sytuację. Niemniej żywa więźniarka nieco uspokoiła gniew Keldara. A kapłan wspomniał coś o polityce, Waterdeep i Silverymoon. Druid niewiele z tych mętnych wypowiedzi zrozumiał, ale na końcu rzekł.- Polityka...im dalej się od tego człek trzyma, tym lepiej.
Na razie więc sytuacja była unormowana, zwłaszcza, że mogąca ją zaostrzyć magini zajęta była „demolowaniem kuchni” w mizernych próbach przygotowania sobie posiłku.

Kastus zresztą, zaraz po wrzuceniu Serctiny do piwniczki i zabezpieczeniu piwniczki także udał się do kuchni.
- Co byś ty beze mnie zrobiła.- rzekł zaraz po wejściu, po czym szybko dodał nerwowym głosem.- Znaczy nie to, że niezaradna jesteś. To był żart.
Po czym podszedł do kuchni i rzekł.- Usiądź i czekaj. Nie jestem co prawda mistrzem kuchni, ale coś upichcić potrafię Sylphio.
Rzeczywiście Kastus nieźle radził sobie w kuchni, krojąc warzywa i smażąc mięsiwo. –Tak się składa, że kapłanki też się do gotowania nie garną. Ani Alison ani Dru nie umieją gotować. Więc ja się musiałem nauczyć.

Po chwili znad kuchni zaczął dobiegać aromat przyrządzanej potrawy.- Wiesz, czemu to całe profesjonalne podejście nie wychodzi tobie? Widzisz, ciężko nie wejść w relacje...bliskie relacje z ludźmi, z którymi dzielisz trudy wędrówki, z którymi ramię w ramię walczysz, z którymi spędzasz dnie i noce... i do których się odzywasz i poznajesz w rozmowach przy ognisku. Którzy stają się dla ciebie kimś więcej z czasem.
Postawił przed maginią usmażone mięsiwo, jajka i inne potrawy...


...a sam usiadł po drugiej stronie stolika z drugim talerzem jedzenia mówiąc.- Tym bardziej, gdy cię chęć przeżycia przygód wygnała na szlak. Poznawanie innych ludzi, to też przygoda.
Nalał jabłecznika do dwóch kubków i wzniósł swój ze słowami.- Więc za przygody!
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-03-2010 o 10:47.
abishai jest offline  
Stary 15-03-2010, 13:12   #225
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Co by nie było elf po bitwie o świat, poczuł się nieco bardziej religijny. „No bo przecież kto zesłał kapłanowi wizję jeśli nie Helm, kto mógł przewidzieć jak to wszystko się skończy? Najważniejsze, że mag jest pokonany… nawet dziewczyna ocalała” – pomyślał oceniając krajobraz po bitwie. Nie było tak strasznie... szczególnie biorąc pod uwagę stan Lilawandra...

Sabrie swoją walką, determinacją przeważyła szalę zwycięstwa na stronę drużyny, Lilawander wolał nawet nie myśleć, jak wyglądałaby ta walka gdyby nie jej obecność. Od początku zaufała kapłanowi i z determinacją zmierzała na bagna, ale co ważniejsze jej determinacja nie osłabła nawet w najgorszym momencie.

Lilawander miał trochę żalu do siebie, że dał się tak łatwo kierować , najpierw lampa , potem zaklęcia… „ Gdybym wytrwał w swoich postanowieniach wyglądało by to ciut lepiej…" Spóźnił się z piorunami… rundę wcześniej bowiem uległ presji rozpraszania magii, a tuż przed rozproszeniem przerwano jego bieg do maga… Cieszył się jednak , że na koniec nie latał bezproduktywnie z lampą , lecz wykończył żywiołaka, który z pewnością chciał się zemścić… „ Zresztą, mówiłem, że praktykę bojową dopiero zdobywam…”

Nie mógł być niezadowolonych, niezadowolonych końcu nikt nie mógł powiedzieć, że gdyby nie było tu Lilawandra byłoby reszcie lepiej. Na pewno by nie było, zważywszy że czary elfa działały i nawet nie skrzywdziły nikogo nikogo członków drużyny. Nie mówiąc już o schodach które stworzył, wolał nie myśleć jak wyglądałoby przebijanie się na górę...
Praktycznie przyjrzał się książce oczekując niemal dokładnych instrukcji…ale podstawowe znał.

- Musimy czym prędzej zatknąć pierścień na palec posągu Keliany. – przemówił, pozostawiając ten zaszczyt Sabrie.

Elf czuł po raz pierwszy… ulgę, tak właśnie. Wiedział, że są o krok od pozbycia się zła i co by nie było, jakkolwiek nie zakończyła by się ich wyprawa już osiągnęli sukces. Wiele kilometrów spaczenia wyniszczyło okolice zamku aż strach pomyśleć co by było gdyby ów klejnot znalazł się w Waterdeep czy w Neverwinter… W samym centrum miasta…
Straty chaos i śmierć tym spowodowane byłoby nie do opisania.

- Jak już uwiążemy klątwę… to warto by było jakość zabezpieczyć to miejsce, ukryć posąg pod silną iluzją… oczywiście Harfiarze zostaną o tym poinformowani, i z pewnością zrobią co mogą, aby zabezpieczyć jakoś to miejsce. Takie naruszenie równowagi, nie będzie dla nich obojętne.. – stwierdził na koniec i nerwowo zerkając w stronę Sabrie, wiedział, że nie ma chwili do stracenia, przynajmniej póki lampa świeci…
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-03-2010 o 13:14.
Eliasz jest offline  
Stary 15-03-2010, 14:06   #226
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Organizacja i współdziałanie nieco zawiodły, ale - i tu warto by się zastanowić, komu dziękować... Helmowi, Tymorze? - wszystko zakończyło się szczęśliwie.

Roger nie miał zamiaru w tej chwili omawiać strategii zastosowanej podczas potyczki i czy snuć rozważań na temat popełnionych błędów. W dwóch krokach znalazł przy leżącym magu.
Sprawdził, czy tamten na pewno nie żyje, a potem szybkimi ruchami zaczął ogołacać kieszenie leżącego. Być może znalazłby się ktoś, kto nazwałby takie poczynania profanacją zwłok i brakiem szacunku dla przeciwnika, ale Roger nie miał takich skrupułów.
Czekała ich jeszcze długa droga, wiele mil mil było przed nimi i, z pewnością, wielu przeciwników. Każdy magiczny drobiazg mógł się przydać.
Wrzucił wszystkie znalezione rzeczy do plecaka, a nadające się jeszcze do użytku strzały - do kołczana. Wrogi mag był na tyle uprzejmy, ze padając na ziemię nie połamał promieni...

- Na co czekacie? - spojrzał na stojących najbliżej.

Lilawander zachowywał się tak, jakby nie był pewien, czy jest godzien dostąpienia zaszczytu założenia pierścienia na palec posągu Keliany. Na szczęście Sabrie nie miała takich zahamowań. Zdjęła pierścień z szyi dziewczynki i podeszła do posągu.
Roger ruszył w jej stronę.
Nie po to, by jej pomóc. Co prawda Sabrie mogła nie mieć wprawy w zakładaniu pierścionków na palce pięknych dam, ale w tej mierze Roger wcale nie miał większego doświadczenia. Jego celem była leżąca dziewczynka.
Podniósł ją. Na szczęście nie była ciężka. Najwyraźniej, chociaż była córką karczmarza, nie wymykała się do spiżarki i nie rujnowała tatusia pustosząc zapasy.
Twarz dziewczynki, chociaż pokryta dziwnymi rysunkami, zapowiadała przyszłą urodę.
"Kiedyś będzie z niej całkiem ładna karczmareczka" - pomyślał.

- Dalej, znikamy stąd - powiedział - zanim lampa zgaśnie, albo to urocze miejsce pogrąży się w nie mniej uroczym bagienku.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-03-2010 o 15:57.
Kerm jest offline  
Stary 15-03-2010, 16:10   #227
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dzielni bohaterowie sprzed lat...nieumarły paladyn, nieumarły mag i równie nieumarły kapłan. Mogli uczynić wiele...mogli walczyć. Nie uczynili nic.
Gdy żywi staczali niebezpieczny bój z szalonym magiem, oni sobie łazili.
Gdy umysł Sabrie, atakowany był przez wpływ Oka, oni się nudzili.
Nie widzieli maga, nie widzieli żywiołaka, nie widzieli spaczenia tego świata. Ich oczy były ślepe na prawdę.
Nie było to ich winą wszak. Byli okaleczeni, przemienieni we własne parodie. Nie dano im odkupić błędów, które popełnili za życia. Uwięzieni w rozpadających się szczątkach, pokutowali przez lata, nie zdając sobie z tego sprawy.

Pierścień leżący w dłoni Sabrie był mały dziełem sztuki...


To nie była zwykła błyskotka, tylko klejnot który ofiaruje się wybranej osobie. Pierścień miłości, pierścień małżeństwa. Wyryty na nim napis świadczył, do kogo należał. I komu powinien zostać zwrócony.

Gdy tylko wojowniczka nałożyła pierścień na palec pomnika, szafir utkwiony w kamieniu przygasł i ściemniał. Światło w nim zgasło, a twarz znikła. Szafir wydawał się być martwym kamieniem. Nagle rozbłysnął silnym blaskiem by po chwili zgasnąć. Ostatni przejaw mocy demonicznego bóstwa z odległego wymiaru, skrępowanego przez magię śmiertelników.
Bluźnierczy ogrodowy potwór pisnął ze strachu... i zaczął nerwowo się wić. Cofnął się nieco do tyłu. Ale nie zginął.

A twierdza starzała się w oczach. Na kamiennych murach pojawiały się rysy, kawałki cegieł odpadały z blanków. Gdzieś w oddali słychać było huk, jakby lawinę. To pewnie wieża magów runęła pod naporem wieków. Czas, dotąd wstrzymywany mocą Azathora odbierał Ciemnym Bagnom, to co do niego należało. Natura ponownie obejmowała ten obszar we władanie.

To był jednak także dar losu dla trójki nieumarłych bohaterów. Bowiem gdy Sabrie włożyła pierścień na palec posągu, wszystkie trzy ożywione szkielety rozsypały się w proch. Tak jak powinny dawno temu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 15-03-2010, 18:02   #228
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Cios za ciosem ostrze wycinało krwawe ścieżki w ciele czarodzieja, tworząc wraz z cętkami po strzałach Rogera coś na kształt upiornej gry w kółko i krzyżyk. Sabrie metodycznie atakowała wroga, mamrocząc pod nosem dziecięcą rymowankę, póki ten nie padł martwy a jej nie oświetliło dobroczynne światło Diableskiej Lampy. "Co za ironiczna nazwa dla tak potężnego przedmiotu!", pomyślała, gdy naraz potężne uderzenie ognia odebrało jej dech w piersiach a płuca zapłonęły żywym ogniem,. Osłona Drucilli wytrzymała jednak. "Muszę pamiętać, by podziękować jej później", przemknęło jej przez myśl, a tymczasem kolejny z oponentów rozpadł się i zniknął. Za to Morgan... rzucił się do przeszukiwania ciała czarodzieja! Nie do wiary! Lilawander zaczął mamrotać coś o Harfiarzach, ale Sabrie nie słuchała go - szybkim krokiem podeszła do ciała dziecka, zerwała z niego pierścień i włożyła na palec posągu. Teraz to było najważniejsze a nie łupy i równowaga. Gdy podeszła do rzeźby niemal zemdliło ją od widoku zniekształconej twarzy i mocy bijącej z kryształu. Teraz jednak wszystko zniknęło, podobnie jak do swoich bogów odeszła trójka nieumarłych bohaterów. Nigdy nie dowie się jak zginęli, podobnie jak oni nie zrozumieli co ich spotkało. Miała jednak nadzieję, że ich bogowie przyjmą swych udręczonych wyznawców z otwartymi ramionami.
- Śpij spokojnie Keliano, ku chwale Helma - wojowniczka zasalutowała posągowi, po czym odwróciła się do towarzyszy. - Zbierajmy się stąd, zanim całe piętro zawali nam się pod nogami. Bagnem będziemy się martwić gdy zbiegniemy na dół, a lampa... myślę, że gdy zasklepiliśmy przejście to bagno przestanie nam szkodzić. O informacjach dla świata pomyślimy później. Ale harfiarz w jednym ma rację: należy ukryć posąg, a najlepiej też złączyć go na stałe z pierścieniem, by nikt nigdy nie zdjął już pieczęci.

Przez chwilę zamyśliła się nad mocą miłości, która wykuła ten pierścień. Bo że był darem dla ukochanej było widać i bez znajomości historii elfów. Przepowiednia spełniła się do końca. Sabrie poczuła jakiś nieokreślony żal. Czy duch Keliany zniknął w końcu z ruin, zaznawszy wiecznego pokoju? Czy też elfka będzie krążyć przez wieczność po bagnach, strzegąc dzieła życia swego ukochanego? Dziewczyna nie wiedziała i nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Wyczekująco spojrzała na magów, chcąc uzyskać odpowiedź dotyczącą trwałego zabezpieczenia posągu. Miała nadzieję, że wymyślą coś szybko - nie chciała, by podłoga rozpadła im się pod nogami. W końcu mieli jeszcze jedno zadanie do wykonania, a pozostawiony w wiosce Kastus zapewne szalał z niepokoju.
 
Sayane jest offline  
Stary 15-03-2010, 18:31   #229
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Myśleć to wy sobie możecie, ale później - Roger skomentował słowa Sabrie będąc w połowie drogi do schodów. I zatrzymując się, bowiem mimo wszystko jego wiara w nagły zanik złych mocy bagien nie była zbyt wielka. - To wszystko się wali. - Jego słowom towarzyszył kolejny huk rozsypującej się budowli.
"Dupy w troki i wynosimy się" - pomyślał. - "Kretyni" - dodał, również w myślach.
- Na co czekacie? Jakie zabezpieczenia chcecie tu instalować? Trochę tu postoicie i sami zobaczycie, co się stanie z posągiem. Staruszek czas odbiera to, co przez tyle wieków było dla niego niedostępne.
Może inni byli głusi i ślepi, ale on aż za dobrze widział, jak wszystko dokoła zaczyna się rozsypywać. I jak zaczynają drżeć kamienne płyty pod jego stopami.
- Bagna pochłoną każdą cegłę, każdy kamień z tych budowli, a posąg znajdzie się na samym dnie moczarów. Każda magia, jaką będziecie chcieli zabezpieczyć posąg będzie jak drogowskaz dla każdego, co magią się posługuje.
Była to może przesada, ale z pewnością niewielka.
Nie czekał dłużej na to, aż trzymający lampę Teu raczy ruszyć się z miejsca. Wolał ryzykować wpływ bagien, niż skakać z wysokości pierwszego piętra. Lub lecieć w dół wraz z cegłami i płytami tworzącymi ten poziom. Kontynuował przemowę schodząc po schodach. I ciesząc się, że jeszcze istnieją.
- Możecie tu przyjechać za jakiś czas. Jeśli znajdziecie posąg, to możecie go utopić w bagnie. To będzie najpewniejsza ochrona.
Iluzja. Dobre sobie.
Wszak mieszkańcy wioski każdemu, kto będzie tędy przejeżdżać, będą opowiadać o tym, co się stało na bagnach. I każdy poszukiwacz przygód tam polezie mając nadzieje na znalezienie w ruinach jakiegoś skarbu pozostałego po elfach. I w końcu znajdzie się taki, któremu iluzja w niczym nie przeszkodzi.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-03-2010, 21:33   #230
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Z nieukrywaną ulgą elf obserwował efekty nałożenia pierścienia z powrotem na palec posągu. Przeklęte "oko" skupiające moc złego bóstwa, stanowiące wrota, przez które "ten którego imienia nie powinno się wspominać" mógł przejść do tego świata i splugawić je, przygasło by na moment ponownie rozbłysnąć blaskiem, jakby w ostatniej desperackiej próbie obrony przed pradawnym rytuałem...dobrym rytuałem. Nawet falujące macki tworzące swoista jedność pisnęły z przerażenia i oddaliły się... A może elfowi tylko się tak wydawało, bo czyż takie stworzenie może się lękać? Najwyraźniej mogło, bo siła działania spowodowana nałożeniem pierścienia na właściwe miejsce była ogromna. W chwile obróciła szkielety w proch - co niepomiernie ucieszyło Lilawandra, zważywszy na nastawienie obłąkanego trupa palladyna..."Czy trupy mogą być obłąkane?? Najwyraźniej mogły, szczególnie pod domeną złego... i głupiego.

Siła pierścienia była jednak o wiele większa, ponieważ po jego powrocie na miejsce ustąpiło chaotyczne-splugawienie które wypaczało nawet czas. Pod naciskiem starożytnego zaklęcia które powstrzymywały złego, zły musiał odstąpić a wraz z nim moc która spowalniała czas...a raczej jego wpływ. Czas obecnie zaczynał się rewanżować z nawiązką. Twierdza zaczynała starzeć się w oczach trzeba było brać nogi za pas, szczególnie że mieli kawałek do przejścia...czy raczej przebiegnięcia.

- No co wam się na dyskusję zebrało jak się wszystko wali? To już oczywiste, że kamienne mury pogrzebią tu wszystko , łącznie z nami jeśli się nie pośpieszymy
.

Elf starannie odebrał Teu latarnię - Będzie ci wygodniej rzucać cienie... i ruszył szybko ku wyjściu... póki schody były całe.

Ponagleń nikomu nie musiał ponawiać gdyż wszyscy śpieszyli się ku wyjściu. Odgłosy walenia się murów jeszcze bardziej przyśpieszały kroki, tak iż elf zastanawiał się czy aby już nie użyć gryfa... "Mrok nie powinien już oddziałowywać, skoro klątwa zgasła... lecz jeśli całość jest już odwiecznie spaczona, to nie ma rady, trzeba osłaniać się lampą. Siebie i wszystkich innych " - biegnąc miał bowiem na uwadze Dru i w najgorszym razie utrzymywał się z jej krokiem - rozglądając się jednocześnie za jakim innym tymczasowym transportem dla gnomki (towarzyszami) , gdyż sam nie dał by pewnie rady jej unieść... zresztą wyobrażałby sobie jej reakcje.

Roger mówił rozsądnie w opinie elfa, całkiem rozsądnie, zarówno zamczysko jak i statuetka powinny zniknąć w mroku bagna i niepamięci... Był pewny, że harfiarze mieliby sposoby na pamięć wieśniaków... To zaś mogło trwale przypieczętować zapomnienie tego miejsca... Oczywiście inni uczestnicy tej wyprawy również mieli jego świadomość, ale na szczęście nie byli po przeciwnej stronie... gdyby ktoś chciał dokonać tak przerażającego czynu, nie miał lepszej okazji. To elfowi dało przynajmniej pewność, że otaczające go osoby przynajmniej mają jakiś kręgosłup moralny - walczyli ze złem i nawet przy tym nie zginęła dziewczyna... Choć to ostatnie, raczej wskazywało o kręgosłupie samego elfa...

Tymczasem pęd i ostrożność w biegu nie pozwalała się skupiać na przemyśleniach. Uwagę elfa abserwowało otoczenie i ucieczka... no i gnomka która miała pozostać w zasięgu światła...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-03-2010 o 21:36.
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172