Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-06-2013, 22:02   #21
 
xTouch's Avatar
 
Reputacja: 1 xTouch nie jest za bardzo znany
Szybka ocena sytuacji była mocną stroną Hellscyth. Była troszkę za daleko żeby przyjrzeć się obcemu ale była prawie pewna że nigdy jeszcze nie widziała tego wampira. Podeszła lekko w stronę pozostałych dwóch po czym wydała przerażający ryk i krzyknęła - Masz nas za głupców?! Myślisz że damy się nabrać na takie stare sztuczki! -

Zastraszanie:Kostnica
 
__________________
"Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu."
xTouch jest offline  
Stary 15-06-2013, 10:18   #22
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Shao Wei

Mnich przebijał się już przez kolejne pomieszczenia. Były wyjątkowo dobrze zadbane dzięki pracy golemów. Ludzie tutaj tylko stali i ładnie wyglądali.

Tym razem zadanie było trudniejsze. Strażnicy tego okrągłego pomieszczenia byli przygotowani. Trzymali w dłoniach halabardy, a zbroje mieli mocno ściągnięte rzemieniami. Pokonanie ich w pojedynkę było by wyjątkowo heroicznym czynem. Lecz było drugie wyjście spiralne schody. Mnich nie znał tego budynku więc ryzyko było podwójne. Nie miał również igieł. Walczyć czy uciekać?



Fioletowy - Shao Wei (marcuseq)

Szary - Klawisze
Ruch: 6 Obrona: 4 Wytrzymałość: 6

Hellscythe; Roland Rockwood

Smród bagien doskwierał i przeszywał nos. Choć suchej pogodzie ustępował deszcz to nie był on zbyt przyjemny. Ciałą poległych powoli zaczęły wgłębiać się w bagna. Co co poniektóre wampiry walczył na tyle dzielnie, że zostawiały tylko puste puszki z krwawą zawartością. Miąższ wylewał się z puklerzy jak w jakichś biednych horrorach klasy B a nawet C.

Wampiry nigdy nie był przyjaźnie nastawione na to co było im nie znane. Przynajmniej tak było z tą parką i ich ekipą. Zaczęli się domyślać, że coś tutaj nie pasuje. Dlaczego on nosi puklerz do cholery. I ta dziwna broń, kim on jest? Skoro to nie nasz wampir to kim on jest?

Rolandowi zaczęło świtać, ze to jednak nie musi być wampir. Coraz mocniejszy zapach ludzkiego mięsa dochodził do jego umysłu. Może to człowiek? Hellscythe była by zadowolona jakbym dla niej upolował choć parę litrów smacznej krwi – myślał Roland.

Hellscythe za to podeszła do sprawy o wiele bardziej impulsywnie. Wyszczeżyła zęby przy okrzyku, a nieznajomy przeraził się nie na żarty . Wojowniczy nastrój zniknął z jego twarzy, tak szybko jak broń z dłoni. *Bżdęk* miecza o kamienie był mocno metaliczny. Czy on przypadkiem przed momentem nie walczył, a teraz chce uciekać? Zrobił parę kroków do tyłu i potykając się omal nie wpadł do bagna. Upadł na tyłek i wystraszony zaczął się jąkać.

-aaalle – wziął głęboki wdech – wy nas zabiliście – mówił z takim spokojem jakby był walczącym o życie szczurem, którego właśnie banda dzieciaków miała przybić do drzewa

Nieznajomy zabierał im cenny czas. Mogli już dawno biec za wozami. Co było ważniejsze?



Chryzoberyl; Khamirs

Dzień minął, a znajomych i rodziny zostawiliście za sobą. Dwie duże łodzie popłynęły w stronę Cataractanium gotowe do podboju. Trójkątne karmazynowe żagle rozbijały światło na tafli wody. To był was czas aby płynąć w stronę chwały i bogactwa. Choć często pierwsze wykluczało to drugie. Mróz i śnieg zaczął się zmieniać w ciepły wiatr i deszcz.



Wiedzieliście, że już dawno przestano was traktować jak najemników lecz głupota prezydenta zza morza była bezdenna. Liczył na waszą pomoc. Przeliczył się i to bardzo, wiosłowaliście z zamiarem podboju Cataractanium. Było dość ciasno na statku lecz wam to nie przeszkadzało. Troll jak zwykle skręcał statkiem, a Krasnolud go denerwował. Choć rozkazy były proste:

-jesteśmy barbarzyńcami – krzyczał dowódca floty – tak?
-tak – odkrzyknęli mu barbarzyńcy
-walczymy dla złota, tak? - nawoływał dalej
-tak – krzyczeli podekscytowani coraz bardziej
-więc zabierzmy im to co mają dopóki są bezbronni
-tak – krzyczeli bezmyślnie barbarzyńcy

Młody Pit na walał w bębny wojenne gdy odpływaliście, a wy ciągnęliście liny i ruszyliście ku przygodzie. Wasze wojska zbliżały się do brzegu. Zeskoczyliście ze statku. Piasek wzbił się w powietrze pod ogromnymi butami barbarzyńców. Na was czekał już orszak powitalny. Paru z was rzuciło się na nich. Poderżnęło im gardła, a jucha rozlała się po cały pokoju. Dwójka chłopów wyturlało z łodzi beczkę wypełniona ogórkami kiszonymi. Ogórki były specjałem północy specjałem do zagryzania przy wódeczce. Chryzoberyl i Khamirs jednak mieli inne zadanie. Pilnowali dowódcy floty. Który wyglądał jak wściekł zabójca, bo nim właśnie był. Trzymał w jednej dłoni dwuręczny miecz. Na plecach wisiała mu ciężka niedźwiedzia skóra.



Byliście jego przybocznymi. Tak szybki awans był czymś zwykłym. Zastąpili ludzi którzy mieli zbyt długie języki i zbyt małe mózgi, aby zrozumieć, że dowódca jest ponad nimi. Ich ciało posłużyło do wykarmienia wilczurów. Teraz wy byliście na ich miejscu i mieliście zdobyć wielkie miasto Cataractanium. Nawet dla was był zbyt ogromny do zdobycia. Ogromne mury wysokością przekraczały rozmiary jakichkolwiek budynków z waszych domostw. Wy to wiedzieliście, ale dowódca nie. Był skupiony tylko i wyłącznie na rozkazach. Brnął w głąb lądu i zabijał ludzi, którzy byli na tyle głupi lub nie rozsądni aby wbiec mu pod miecz. Krew rozpływała się w kałużach deszczówki, a wielkie buciory barbarzyńców rozchlapywały kawałki ciał. Był to wielki mroczny marsz w stronę prezydenta Cataractanium. Nikt nie mógł was powstrzymać.

Oddział zbrojnych bronił bramy. Mieliście za zadanie bronić swojego dowódcy i to właśnie zrobiliście. Rzuciliście się za nim w wir walki.





Niebieski - Chryzoberyl (Plomiennoluski)
Żółty - Khamirs (Khamirs)
Indygo - Dowódca (Stoi za wami)


Szary - Strażnicy (grupka uzbrojonych w halabardy strażników. Nie wyglądają na silnych, ale ich broń wydaje się bardzo dobrej jakości.)
Statystyki
Ruch:4 Obrona: 4 Wytrzymałość: 5


Jounaji Rass

Zaczął padać deszcz, a draby skupił się nie na tym na czym powinni. Nie zrozumieli, że ten którego mieli pilnować właśnie uciekł w nieznaną im stronę.

Jounaji biegł właśnie przez bagna i uciekał przed żołakami. Po drodze ktoś rzucił go butem wołając za Markusa. Markus był handlarzem, którego Jounaji zostawił na pastwę Mari. Teraz nie miał wyjścia tylko uciekać. Przy wyjściu nikt nie stał. Błąd wyjścia pilnowały dwa trupy, nie byli znajomymi Jounaji lecz byli tak niewyobrażalnie powykrzywiani, że nawet jego to ruszyło. Przypominali wyciśniętą cytrynę, tak jakby jakaś ogromna siłą połamała ich z wyjatkową lekkością.



Bagna były zdradzieckie szczególnie dla kogoś tak bogatego jak on. Zewsząd mogli wyskoczyć bandyci. Ktoś taki był dla nich wręcz jak krew dla wygłodniałego rekina. Kroki handlarza jednak były coraz szybsze, a losowy kierunek nieprzyjemny. Krzaki ocierały się o jego ciało. Jounaji nie wiedział, że to droga do wampirów ale teraz nie miał znajomych ani przyjaciół bo jedyne co mu zostało było przy nim. Gonili go żołdacy* i nikt mu nie mógł pomóc. Ludzie zamykali drzwi gdy tylko go widzieli. Nie mieli zamiaru nawet rozmawiać z uciekinierem.

*żołdacy – może i byli uważani za beznadziejnych i bezużytecznych. Oczywiście tacy byli. Lecz poza tym mieli zawsze przewagę liczebną. Mocy tym oddziałom dawały porcelanowe golemy. Idealnie nadawały się do walki, jednym ciosem potrafił niszczyć całe oddziały przeciwników i były tak wytrzymałe, że prawie nic poza ogniem nie potrafiło ich powstrzymać. Dzięki temu sprawiali przynajmniej wrażenie groźnych.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 17-06-2013 o 09:18.
Mrsanczo jest offline  
Stary 15-06-2013, 12:36   #23
 
noboto's Avatar
 
Reputacja: 1 noboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputację
Roland Rockwood popatrzył po wampirzycy i się zastanawiał czemu znowu wrzeszczy, przynajmniej nie na mnie uśmiechną się pod nosem i zaczął iść w stronę "wojownika", "wojownik" wyją sztylet i wbił rolandowi w pierś
-nawet nie poczułem- powiedział, chwycił go i uderzył nim o najbliższe drzewo, nie puszczając go
-a teraz gadaj coś za jeden? gdzie miałeś iść? i co się dziej? jak będziesz grzeczny to cię zabije bez boleśnie, a jak nie to zobaczymy...- wyszczerzył zęby w złowieszczy uśmiech
 
noboto jest offline  
Stary 15-06-2013, 22:41   #24
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Podróż mimo że niezbyt przyjemna, przynajmniej nie była długa. Inaczej dogryzanie krasnoluda mogłoby się skończyć w końcu marmoladą z brodacza. Na szczęście mógł się wyładować po dopłynięciu do Cataractanium. To prawda, nic, a w zasadzie niewiele mogło ich powstrzymać. Jednak dla Chryza było nieco za ciepło żeby myśleć nad tym co mogłoby ich zatrzymać, więc zwyczajnie ignorował zagadnienie.

Radosny przemarsz w kierunku bram miasta zakończył się w końcu jakimś wyzwaniem, przynajmniej w teorii. Teorii obrońców miasta. Niestety w drodze teorii stał Chryzoberyl, blisko tona kamienia i przedłużenie jego ramienia, krótki miecz. Ciął szeroko wszystkich dostępnych mu żołdaków nie patyczkując się z nikim.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 17-06-2013, 08:22   #25
 
Jounaji Rassori's Avatar
 
Reputacja: 1 Jounaji Rassori nie jest za bardzo znany
Jou' nie ustawał w biegu. Wszelakie trudności sprawnie olewał i nie odwracał się nie zerkając na żołdaków. Biegł przed siebie co sił w nogach co raz starając się przyciągnąć materiał swych szat do siebie co by nie potknął się o nie bądź gdzieś nie zahaczyć.
 
Jounaji Rassori jest offline  
Stary 17-06-2013, 09:43   #26
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Nieznajomy okazał się agresywnie nastawiony. Wyciągnął sztylet i wbił go pod pancerz Rolanda. Docisnął go z ogromną siłą do serca. Zaskoczony wampir rozsypał się w drobny pył. Najwidoczniej sztylet był relikwią.



Szary proszek ubrudził pobliskie krzaki. Dzięki temu i kroplom krwi stały się najmroczniejszymi zaroślami w okolicy.

Hellscythe zdziwiła się lecz nie cofnęła się. Nie ruszył jej widok martwego towarzysza. Jej wzrok trzymał przeciwnika na dystans. Nieznajomy jakby bał się podejść do niej. Widział przed chwilą jej ostre kły i ślinę tryskającą z ust. Prawdopodobnie ten obrazek utrwalił się jej w pamięci i sprawił, że nadal bał się zaatakować.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 18-06-2013 o 10:50.
Mrsanczo jest offline  
Stary 18-06-2013, 21:47   #27
 
marcuseq's Avatar
 
Reputacja: 1 marcuseq nie jest za bardzo znany
Shao wparował do pomieszczenia, dwóch strażników ruszyło w jego stronę. Mnich uniknął obu ciosów i zaatakował jednego z klawiszy nożem, to był szok dla wojownika. Drugi halabardnik nie czekając zamachnął się po raz drugi, lecz nie trafił. Duchowny odwrócił się i zaatakował go wbijając mu nóż pod zbroję, strażnik padł (chyba umarł). Pierwszy halabardzista wyszedł z szoku i ponownie próbował trafić mnicha, bez skutecznie. Shao z lekkim uśmiechem zaatakował go, niestety nie przebił zbroi. Jego przeciwnik zdesperowany zaczął machać halabardą, lecz uczony był wystarczająco szybki by uniknąć broni. Mnich wbijając nóż w klatkę piersiową strażnika uronił łzę mówiąc : przepraszam nie dałeś mi wyboru.
 
marcuseq jest offline  
Stary 19-06-2013, 18:03   #28
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Shao Wei

Walka była prosta i mnich uniknął każdego ataku. Uchylanie przed ciosami w małym pomieszczeniu było najwidoczniej specjalnością tego mnicha historii. Wyszedł z całej sytuacji nie tylko bez rany ale nawet bez zadrapania. Teraz stał przed wyborem drogi. Mógł wejść po schodach lub iść do drzwi bronionych wcześniej przez strażników. Najwidoczniej nie stali już mu na przeszkodzie.



Chryzoberyl; Khamirs

Khamir stał nieruchomo jakby oszołomiony tym, co się właśnie stało. Troll właśnie powalił trójkę strażników jednym potężnym ciosem. Chyba nie zginęli, lecz to wystarczyło aby narobić pietra krasnoludowi. Za wspomnianym Chryzoberylem pobiegł dowódca floty. Jego ogromne futro odlepiło się od spoconych pleców, a dwuręczny miecz zatoczył młynek w powietrzu i wylądował w głowie jednego z obrońców. Rozcięta czaszka uwięziła miecz. Zaklinowane ostrze jednak nie stanowiło problemu. Dowódca przycisnął jedną nogą głowę do ziemi a rękoma wyciągnął dwuręczny miecz. Krew udekorowała zimną twarz barbarzyńcy. Wyglądał na szczęśliwego w powodu bitwy.

Walczyło już tylko dwóch strażników z czego jeden właśnie narobił w gacie i nie wyglądał na kogoś zdolnego do walki. Drugi zaś wyskoczył niepewnie na przywódcę. Cięcie halabardy było bardzo precyzyjne i bardzo mocne. Ostrze zrobiło niewielką ranę na klatce piersiowej wojownika. Jednak on stał z kamienną twarzą i nie okazywał bólu. Przestanął tylko z nogi na nogę i lekko się zachwiał.

W tej całej sytuacji nie potrafił odnaleźć się tylko Khamir. Teraz jednak rzeczywistość miała mu dać zimny prysznic. Grupka obrońców właśnie wykończyła małego Pita i zaczęła biec w stronę krasnoluda. Najwidoczniej z chęcią zaserwowania chłodu ostrzy.



(żołdacy 2,3,4 są oszołomieni)
(żołdak 5 jest zdekapitowany)
(1 rana na dowódcy)

Hellscythe; Roland Rockwood; Jounaji Rass

Prochy Rolanda nadal zalegały na pobliskim krzaku. Hellscythe zaczęła okrążać przeciwnika. Wolnym lecz stanowczym krokiem przestawała z nogi na nogę. Chwyciła jedną ręką krótki miecz. W tym momencie przeciwnik zareagował. Ruszył z kopyta w stronę wampirzycy. Ostrze sztyletu błysnęło i prawie wylądowało w jej brzuchu. Ona jednak wykonała szybki unik przed ostrzem reliktu i kolanem uderzyła w brzuch napastnika po czym mieczem odcięła jego głowę. Czerep z długimi włosami poturlał się w najbliższe krzaki lecz krew nie trysnęła. Za to korpus zaczął powoli poruszać się w stronę głowy. Wił się stojąc tylko na rękach. Dłoń już chwyciła głowę gdy pojawił się ktoś kogo nikt się nie spodziewał. Kolejna już nie znana im postać przybiegła z miejsca gdzie znajdowała się pobliska wioska. Obcy prawdopodobnie był handlarzem dało się to poznać po bogatym stroju, choć jego postura wskazywała raczej na wojownika.

Jounaji czuł, że wpadł w co najmniej nie odpowiednim momencie. W ręce trzymał długi łańcuch z ostrzem na końcu. Była to bardzo zmyślna broń, która zadawała okropne rany. Lecz w takiej sytuacji na nie wiele by się przydała. Wyglądało na to, że wpadł na bratobójczą walkę.

Przed nim rozgrywała się właśnie masakryczna scena. Kobieta uzbrojona w miecz odcięła komuś głowę. Nie wyglądała na taką, której trzeba bronić choć nie jeden by tego chciał. "Można powiedzieć, że grzeszyła urodą". Obok niej, a konkretnie pod jej stopami leżał mężczyzna. Dało się to stwierdzić tylko po budowie ciała. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało jego korpus próbował złączyć się z jakąś włochatą kulką. Owa kula leżała przy krzakach i lekko się poruszała. Po krótszej ocenie dało się stwierdzić, że to jednak nie jest kula ani kamień, była to głowa poległego. Był to dość niecodzienny widok i Jounaji poczuł strach.



(Jounaji rzuca na ducha. Jeśli wynik nie będzie równy lub większy niż 4 to tracisz ruch)

Jounaji - (różowy)
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 22-06-2013 o 17:31.
Mrsanczo jest offline  
Stary 20-06-2013, 00:36   #29
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Chryzoberyl był zadowolony z efektów swojego cięcia. Przecisnął się między oszołomionymi żołdakami i ponowił próbę rozsmarowania obrońców miasta na trawie przed bramą. Niestety nie udało mu się zostać inspiratorem kanapki z dżemem, która za kilkaset lat miała podbić dwory co bogatszych ludzi.

Szerokie cięcie minęło się z niedoszłymi ofiarami trolla. Jeden z żołdaków się schylił, zaś pozostali dwaj potknęli lub odruchowo schylili, próbując nie spotkać się ponownie z mieczem dzierżonym przez Chryza. Z gardła kamiennego barbarzyńcy wydarło się zmęczone westchnienie. Cieszył się że matka nie mogła go w tym momencie widzieć. Spaliłby się ze wstydu wiedząc, że widzi jak pudłuje w tej sytuacji.

--------------------------
Ruch na A1
Zamaszyste cięcie na żołdaka 1,2,3 pudło
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 23-06-2013, 13:07   #30
 
marcuseq's Avatar
 
Reputacja: 1 marcuseq nie jest za bardzo znany
Shao rzucił nóż i usiadł koło drzwi. Pomyślał dlaczego nie został klasztorze. Zapukał w wielkie wrota i przyłożył ucho. Wtem w drzwiach pojawiły się usta. Duchowny zrobił krok do tyłu, gdy usta rzekły :
- Czegoż byś chciał się dowiedzieć ?
- Chciałbym dowiedzieć się co jest za tymi drzwiami. - powiedział mnich
- Tego nie mogę ci powiedzieć. Żaden śmiertelnik tego nie odkrył. - odpowiedziały drzwi.
- Wiec otwórzcie się. - rzekł Shao
- Jak sobie rzyczysz - odpowiedizały mroczne drzwi. Uchylił się nieznacznie, a za nimi dało się zobaczyć zupełną pustkę.
Mnich pozostał w szoku bez ruchu.


Duch 5 : Kostnica
 
marcuseq jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172