Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2015, 21:04   #41
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Grimo dopadł melancholijny nastrój i nie bardzo miał ochotę uczestniczyć w wietrzniackich zabawach, zresztą był ranny i musiał się oszczędzać. Siedział więc wygodnie rozłożony na poduszkach i popijając piwo obserwował zwariowane wyczyny jaszczurów. Elf też dał popis gadaniny i wojennego rzemiosła, ale nie dorównywał w tym t'skrangom. Grimo może w innych okolicznościach, mimo ran dołączyłby do zabawy, ale jakoś nie mógł usunąć złych myśli związanych ze zleceniem. Mroczna energia, która krążyła wokół tego zadania była aż nadto wyczuwalna przez ksenomantę.
 
Komtur jest offline  
Stary 22-11-2015, 23:08   #42
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Wieczór i noc minęła bardzo miło. Kiedy w końcu uczestnicy zabawy udali się na spoczynek nie mieli najmniejszych problemów z zaśnięciem. Także Grimo, którego prześladowały czarne myśli i przeczucia zasnął bez problemu. Zmęczenie spowodowane niedawną walką, wędrówką i w końcu zabawą z wietrzniakami zrobiło swoje. Pomogło też wietrzniackie wino, którego niektórzy, jak choćby Nui wypili chyba ciut za dużo. Wszyscy posnęli jak zabici.

"Nieposkromionych" obudziło szarpanie za ramię i natarczywy głos Keiry.

- Panowie, prawie południe! Mamy misję do wypełnienia!

Jedynym, którego nie trzeba było budzić był Bluszcz. Wesoły jak skowronek, podśpiewując i pogwizdując oporządzał swojego psa jucznego i wierzchowego sokoła. Czym był zajęty w nocy można się było tylko domyślać. Niektórzy, którym wypity alkohol nie odebrał pamięci, mogli mieć ułatwione zadanie wiedząc w czyim towarzystwie biesiadował.

Wszyscy pozostali poza wietrzniakiem w nastrojach byli nie najlepszych. Powitała ich Iandris piękna jak zawsze.

-Witajcie goście! Wyglądacie co prawda niezbyt świeżo, mam nadzieję jednak, że się to zmieni po śniadaniu, które wam przygotowaliśmy. Zapraszam!

Gospodyni wskazała płachty na których wczoraj biesiadowali, a na których teraz czekał na nich posiłek złożony głównie ze świeżych owoców. Sama Iandris wymówiła się od uczestnictwa w śniadaniu twierdząc, że już jadła.

-Jedzcie, jedzcie. Nie chcę wyjść na złą gospodynię i was poganiać. Goszczenie was było przyjemnością. Jednak nawet wietrzniaki mają swoje obowiązki i nie możemy wiecznie świętować. Osada musi wrócić do normalnego życia.

Po śniadaniu zebrali się ponownie wszyscy mieszkańcy wioski, by w barwnym i rozśpiewanym korowodzie odprowadzić drużynę z powrotem na trakt. Gdy wyszliście z lasu na drogę wietrzniaki zamilkły i nastał czas pożegnania. Szczególnie ckliwe było pomiędzy Bluszczem a towarzyszką jego wczorajszej zabawy. Para wyściskała się. Dziewczyna rzewnie płakała. Bluszcz jednak wydawszy kilka głębszych westchnień dosiadł swego sokoła i wzbił się w powietrze, by kołować nad zgromadzeniem.

-Nie zapuszczajcie się do dżungli. Nie znacie jej. Jest dużo niebezpieczniejsza niż może wam się wydawać. Nie tylko dzikie bestie jak skeorxy, ale przede wszystkim dzikie plemiona jak choćby ludzcy "Poskramiacze" są bardzo niebezpieczni. Oswajają groźne zwierzęta i stosują zatrutą broń. Lepiej nie ryzykować. Oby dobre Pasje wam sprzyjały i udało wam się zrealizować wszystkie wasze zamierzenia.

Po tym pouczeniu Iandris, żegnani przez tłumek machających im na pożegnanie wietrzniaków ruszyli w drogę na południe.


Puszcza raczyła ich zapachami egzotycznych kwiatów i odgłosami niezliczonych ptaków i małp a także porykiwaniami drapieżników. Pod wieczór teren po lewej stronie drogi zaczął się zmieniać, z lasu wypiętrzyły się góry. Ich strome zbocza były niemalże pozbawione roślinności, natomiast wierzchołki nie pozostawiały wątpliwości. Lśniły refleksami tysięcy kryształów. To były z pewnością słynne Lśniące Szczyty. Zasiedlane, pilnie strzeżone i eksploatowane prze dziesiątki Trollich Przymierzy. Najbogatsze źródło minerałów i kamieni szlachetnych w całej Barsawii.

Podróżników zastała noc. Obozowisko rozbili na drodze pomni ostrzeżeń wietrzniaków a także zmuszeni koniecznością. Gęste zarośla porastające obie strony drogi nie sprzyjały temu by się w nie zapuszczać. Skazani byli na suchy prowiant z racji o polowaniu nie było mowy.

Keira, która całą drogę była milcząca i jakby smutna, gdy rozbili obozowisko podeszła do Kitaana po oporządzeniu konia.

- Kitaanie dużo myślałam o tym co powiedziały t'skrangi. Istotnie nie byłam wobec was całkiem szczera. To nieuczciwe wobec was, szczególnie wobec ciebie Kitaanie. Nie chcę cię okłamywać. Mam zamiar wszystko ci powiedzieć. Może nie od razu, ale zacznę dzisiaj. Veneron nie był tylko moim współpracownikiem. Byliśmy parą- mówiąc to Keira spłoniła się po czubki uszu.

-Poznałam go kilka lat temu. Nie był jeszcze wtedy głosicielem Raggoka. Był taki przystojny i szarmancki. Taki delikatny i czuły. Mimo, że był młodszy ode mnie, był dużo bardziej doświadczony. Zajęta byłam przez całe życie swoją misją. Przez ten przeklęty kryształ nie miałam czasu na miłość. Veneron otwarł mnie na nią. Przez pewien czas byliśmy tacy szczęśliwi- kobieta nie przestając się czerwienić zawstydzona spuściła wzrok- wspólnie badaliśmy kryształ. Niestety jakiś rok temu wszystko się zmieniło. Zaczął mówić o zemście, o swej pomordowanej rodzinie. Chodził na spotkania z tymi ubranymi na czarno zbójami od Raggoka. Uznałam, że jest zbyt niebezpiecznie, uciekłam. Zaczął mnie ścigać po całej Barsawii. Resztę już znasz. Wybacz to dla mnie bardzo bolesne.
Ocierając łzę pośpiesznie odeszła od Kitaana w mrok. Pojawiła się w świetle ogniska po kilkunastu minutach. Nie odzywając się słowem z zaczerwienionymi od płaczu policzkami natychmiast położyła się spać.

Drużyna wystawiła oczywiście warty, ale w ciągu nocy nie wydarzyło się nic niepokojącego. Jedynie głośne wycie małp i innych stworzeń nocy nie dawało spać. Rano nie podnosząc wzroku na Kitaana ani na innych "Nieposkromionych" zjadła pośpiesznie śniadanie i poszła szykować konia do drogi. Bluszcz, któremu nie umknęło wczorajsze dziwne zachowanie zleceniodawczyni, ani dzisiejsze poranne, popatrywał z dziwnym uśmieszkiem to na nią to na Kitaana przeżuwając suszone owoce. Wykazał się jednak niezwykłym, jak na wietrzniaka taktem i nie odezwał się ani słowem.

W końcu ruszyli. Bluszcz zapewnił, że świetnie widzi ślad jednak Keira zbyła to słowami.

- Wiem Bluszczu dokąd zmierzają. Nie uda im się ominąć Przełęczy Szponu i Wurchaz. Tam o nich zapytamy. Możesz już ich nie tropić.

Wietrzniak popatrzył przez chwilę zaskoczony na Keirę, ale skinął głową i wzbił się wyżej. Nie dane im było jednak ujechać daleko. W pewnym momencie, wędrując przez z pozoru normalny las uświadomili sobie dziwną rzecz. Przestali słyszeć ptaki i wydzierające się do tej pory wniebogłosy małpy. Puszcza ucichła jakby czekając na to co się ma wydarzyć. Trochę zaniepokojeni, szczególnie Bluszcz zaczęli obserwować gąszcz wypatrując niebezpieczeństwa.

I po kilkunastu sekundach stało się. W dzikim hałłakowaniu na drogę wypadła zgraja prawie nagich ludzi zbrojnych w łuki i dzidy. Przed jadącymi na koniach wbiły się w ziemię wystrzelone strzały. Wierzchowce zaczęły stawać dęba. Do lecącego na swym fotelu Ss'arisa i wietrzniaka na sokole wycelowało kilkunastu dzikusów. Bluszcz zresztą nie miał zamiaru zostawiać towarzyszy tylko odważnie sfrunął na własnych skrzydłach niżej i wycelował ze swego łuku w otaczający ich tłum.


Dzikich było około pięćdziesięciu. W pewnym momencie przed zaskoczonych "Nieposkromionych" i wystraszoną Keirę, która z trudem opanowała swego wierzchowca wyszedł Chudy i mały człowieczek, w nakryciu głowy sporządzonym z czaszki jakiegoś zwierzęcia i przemówił machając grzechotką z ogona grzechotnika.

-Gurekin batera etorri behar duzu. Beraz arbasoen espirituen nahi dute. Entzunik, ilea ez dugu zure burua erortzen!

Keirze udało się opanować strach.
- Chyba znam to narzecze. Mówi, że mamy iść z nimi. Co zrobimy jeśli nas gdzieś zaprowadzą i będą chcieli zabić? Słyszałam, że te plemiona jedzą innych dawców imion.

- Ja słyszałem, że zatruwają strzały- powiedział Bluszcz nie zwalniając napiętej cięciwy- jeśli jednak zdecydujecie się walczyć nie zostawię was- powiedział dzielny wietrzniak.
 
Ulli jest offline  
Stary 26-11-2015, 20:20   #43
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Grimo jak najszybciej uspokoił wierzchowca i zaczął coś mruczeć pod nosem. Mruczenie nie było czymś zwykłym tylko próbą szybkiego przestrojenia matrycy. Czar "oblicze śmierci" był bardzo skuteczny przeciwko dużej grupie dawców imion, ale tak się dziwnie złożyło że ksenomanta nie miał go teraz umieszczonego w matrycy. Gdyby wszystko poszło według planu Grimo zamierzał ostrzec towarzyszy broni, by zamknęli oczy, a potem rzucić przerażający czar i pokazać się w całej krwistej krasie tubylcom.
 
Komtur jest offline  
Stary 26-11-2015, 20:48   #44
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Gdy tylko dzicy wyskoczyli z nienacka, Kitaan Mieczowładny ruszył wierzchowcem i ustawił Burzę tak, by osłonić Grimo i Keirę. Jak przypuszczał - zwinni fechtmistrze i zwiadowca będą umieli sami sobie poradzić.
- Mówi ktoś w throalskim? - zawołał do napastników, po czym powtórzył podobne pytanie w każdym ze znanych sobie języków. Towarzysze wiedzieli że zbromistrz włada płynnie językiem każdej z ras z wyjątkiem obsydian, a nawet opanował mowę powszechnego wroga - Theran.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 26-11-2015 o 20:54.
TomaszJ jest offline  
Stary 26-11-2015, 21:26   #45
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Nui obserwował zgromadzenie łuczników ze spokojem. Rapier był na miejscu, jednak w jego ocenie nierozważnym byłoby czynienie teraz nagłych ruchów. Wyglądało na to, że ludzie ci, przynajmniej na razie, woleli zachować ich przy życiu. Znacznie dogodniejszy moment mógł się nadarzyć. Wiedział jednak, że nieomal niemożliwym jest by Nieposkromieni Pogromcy dali złapać się tak zwanym w tych stronach „Poskramiaczom”.

Na taką zgraję jest jedna metoda. Zorientować się kto dowodzi i przytknąć odpowiedni argument do gardła. Nui ocenił małego człowieka z ogonem grzechotnika, a następnie spróbował dojrzeć w tłumie kogoś, kto w jego ocenie bardziej przypomina wodza.
 
Rewik jest offline  
Stary 26-11-2015, 21:55   #46
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Bić, czy też nie bić? Oto jest pytanie...


Zachowanie Keiry naprawdę coraz mocniej go denerwowało. Wyraźnie uwodziła Kitaana i na pewno nie tylko dlatego że był przystojny jak na elfa. Co miał jednak zrobić? Zostawało mieć nadzieję, że zbrojmistrz utrzyma przyrodzenie na miejscu i nie da się omotać tej łonohipnozie, którą stosowała iluzjonistka.

***

Gdy zostali otoczeni, Ss'arisa aż rwało by skoczyć prosto przed siebie i nawiązać walkę. Opanował się jednak, nie chcąc narażać reszty swoich towarzyszy na uszczerbek.
-Miejmy nadzieję Kitaanie, że znajdziesz kogoś z kim da się porozmawiać. Inaczej będziemy musieli upuścić im krwi. - powiedział do zbrojmistrza, który raczył jako pierwszy zabrać głos. Jeśli nie zdołają się porozumieć, nie będzie szans na rozwiązanie tego na spokojnie. A zabijanie kogoś tylko dlatego że nie rozumiał co się do niego mówi nie wydawało się szermierzowi zbyt chwalebne.
 
Eleishar jest offline  
Stary 27-11-2015, 16:12   #47
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Drużyna wcale nie miała zamiaru poddać się bez walki tubylcom. Przynajmniej nie cała. Keira ze strachem popatrywała na poczynania "Nieposkromionych". Szczególnie niepokoiły ja próby czynione przez Grimo. Jako doświadczona iluzjonistka natychmiast zorientowała się co chce zrobić. Niestety szaman, który przewodził dzikim także się zorientował.

-Talde zaldiak du! Gelditu Nano magia. Zaldien! - zaczął pokrzykiwać na drużynę.

-Chce żebyśmy zeszli z koni. Może posłuchamy? Jeśli by nas chcieli zabić już by to zrobili - przekonywała Keira.

Do tubylców próbował przemówić Kitaan, ale nie odpowiedzieli w żadnym ze znanych języków.

W końcu Grimo był gotowy do rzucenia zaklęcia, które w zamyśle miało zmusić przeciwników do ucieczki. Niestety gdy tylko splótł zaklęcie i jego głowa zaczęła przemieniać się w krwawy czerep szaman zakrzyknął.

-Ez!

I potrząsnął swym fetyszem w postaci zszytego rzemieniami zawiniątka ze skóry, które grzechotało przy potrząsaniu. Dał się słyszeć syk jakby jakieś duże stworzenie zaczerpnęło powietrza i kompletnie nic się nie wydarzyło. Czar został rozproszony. Niemal jednocześnie kilku dzikich uniosło dmuchawki i wystrzeliło. Strzałki trafiły Ss'arisa, Grima i Bluszcza, który jednak zdołał wcześniej wystrzelić ze swego wietrzniackiego łuku. Strzała wietrzniaka trafiła mężczyznę który zatoczył się i padł tracąc przytomność. Widać zadziałała wietrzniacka trucizna. Niestety kto mieczem wojuje od miecza ginie. Bluszcz ugodzony strzałka także padł na ziemię. Kitaan próbował osłaniać Grima, ale ze względu, że dzicy byli ze wszystkich stron nie mógł tego skutecznie zrobić. Krasnolud trafiony dwoma strzałkami, jedną z nich wyciągnął i odrzucił, ale drugiej już nie zdążył. Znieruchomiał i pochylił się do przodu, opierając się na karku wierzchowca co uchroniło go przed upadkiem z konia. Ss'aris zaś po utracie przytomności opadł powoli na swoim latającym fotelu na ziemię.

Tubylcy wyraźnie rozeźleni, pokrzykując i potrząsając dzidami, ruszyli by bezceremonialnie ściągnąć "Nieposkromionych" z koni i rozbroić. Keira uspokajała i próbowała negocjować, ale na razie niewiele wskórała. Nieprzytomnych wzięto na ręce, konie za uzdę i ruszyli w las.

Wędrowali około godziny aż otwarła się przed nimi ogromna polana na której ogrodzona ostrokołem znajdowała się ludzka osada. Zza palisady dobiegały dźwięki bębnów i prymitywnych instrumentów dętych. Strażnicy na ostrokole zobaczywszy pochód natychmiast otworzyli bramę. Gdy weszli do środka ukazał im się widok setek tańczących mężczyzn. Sądząc po różnorodności strojów należeli do różnych plemion. Jedni czarni jak smoła z szablami guźców w nosach.



Inni pobieleni popiołem i w dziwnych maskach.


Zaś przy licznych ogniskach plemienni czarownicy przeprowadzali tylko sobie wiadome obrzędy.


Trucizna, która sparaliżowała Ss'arisa, Grimo i Bluszcza przestawała działać i trzej poszukiwacze przygód odzyskiwali świadomość i czucie w członkach.

Wszyscy zostali zaprowadzeni do wielkiej, długiej chaty krytej liśćmi. W środku panował półmrok rozświetlany blaskiem kilku ognisk. Było tam mnóstwo ludzi tak, że panował dość duży tłok. Szaman, który brał udział w ich schwytaniu, zapraszającym gestem wskazał im zydle ustawione wokół ogniska. Nie wydawał się już rozgniewany, wręcz przeciwnie. Uśmiechał się. Jedynym nieprzyjemnym akcentem było umieszczenie Bluszcza w klatce. Poszkodowany zresztą głośno dawał do zrozumienia, że mu się to nie podoba. Gdy usiedli szaman przemówił.

-Barkaidazu duten harrapatu duzu, beste erremediorik ez dugu izan. Dira kinka larrian gaude, eta bakarrik lagundu ahal digute duzu.

Keira skinęła głową i zaczęła tłumaczyć.

-Wybaczcie, że was schwytaliśmy, ale nie mielismy wyjścia. Jesteśmy w wielkim kłopocie i tylko wy możecie nam pomóc.

-Arbasoen espiritu hitz egin zuen. Gelditu Ituna dabiltzan lehen bidaiariak. Zure arazoa konpondu egingo dute.

-Duchy przodków przemówiły. Zatrzymajcie pierwszych podróżnych wędrujących traktem. Oni rozwiążą wasz problem.

-Besterik uzta-jaia izaten ditu.

-Trwa właśnie święto urodzaju.

-Arrakasta bete behar Garatzenek deiaren handia izan nahi du.

-Aby było udane musi zakończyć się obrzędem wielkiego połączenia.

-Tribu konbinatuak buruzagi erritu...

-W obrzędzie tym wódz połączonych plemion...

Tu wskazał chudego człowieczka w dziwnym nakryciu głowy, który wyglądał na trochę przestraszonego i zakłopotanego.


-Lotzen bere Amaren Amaren It.

-Łączy się z Amaren Amaren- Matką Rodzicielką.

Szaman wskazał ręką ogromną postać siedzącą pod ścianą chaty i obserwującą przybyszów jak kot obserwuje mysz. Kobieta miała lekko licząc 180 centymetrów wzrostu i ważyła nie mniej jak 150 kilogramów. Była przynajmniej o głowę wyższa od wodza i ponad dwa razy cięższa.


Przyodziana jedynie w kolorowe koraliki i przepaskę biodrową miała ogromne piersi sięgające pępka. Uśmiechała się tajemniczo i co jakiś czas oblizywała lubieżnie wargi. Wódz od czasu do czasu zerkał w jej kierunku lękliwie. Keira wybałuszyła na nią oczy, ale szybko się otrząsnęła z wrażenia jakie na niej wywarła monstrualna kobieta.

-Zoritxarrez gertatu ezbeharra.

-Niestety stało się nieszczęście.

-Buruzagi joan zen ehiza, harpies artalde bat erortzen utzi zion.

-Gdy wódz udał się na polowanie, opadło go stado harpii.

-Seguruenik ezagutzen duzun bezala, izaki hauen jabetza magiko batzuk. Biktima madarikatuko ahal izango dute, eta hori da gure buruari zer gertatu zen.

-Jak zapewne wiecie te stworzenia mają pewną magiczną właściwość. Potrafią przekląć ofiarę i to właśnie przytrafiło się naszemu wodzowi.

-Harpia liderra zion idle izeneko.

-Przywódczyni harpii nazwała go impotentem.

Gdy padły te słowa wśród zgromadzonych przeszedł pomruk i liczne osoby zaczęły pokazywać języki i pluć przez ramię.

-Arazoa konpontzeko, bi modu daude.

-Są dwa sposoby rozwiązania problemu.

-Lehenengoa da bihotza ekartzea Sorgin indartsu bat, basoan bizi da egun hori. Hartuko dugu.

-Pierwszy polega na tym, że musicie przynieść serce potężnego czarownika, który mieszka w lesie. Zaprowadzimy was.

-Irudi madarikazio erritu balioko du.

-Posłuży nam ono do obrzędu zdjęcia klątwy.

Ezin dugu hori egin. Eta bertan bizi den lur tabua da. Joan gara digu wither bada izaeraren arabera.

-My nie możemy tego zrobić. Teren na którym mieszka jest tabu. Jeśli tam wejdziemy uschną nam przyrodzenia.

-Bigarren metodoak errazagoa da. Ipotx edo Elf Garatzenek lider ordezkatuko du.

-Drugi sposób jest łatwiejszy. Krasnolud, albo elf zastąpi w obrzędzie wodza.

Keira przetłumaczyła ostatnie zdanie i natychmiast popatrzyła ze strachem w oczach na Kitaana.

-Ach Kitaanie, jestem pewna, że uda nam się jakoś temu zaradzić. Nie dopuścimy do tego - powiedziała czule, kładąc dłoń na dłoni zbrojmistrza.

-Dragonfly izango kaiola bat bahitu gisa izango da. Ez da duzu bi egunetan.

-Ważka zostanie w klatce jako zakładnik. Macie na to dwa dni.

- Ja ci dam ważka ty cholerny jaskiniowcu!- wykrzyknął zza prętów oburzony Bluszcz.
 
Ulli jest offline  
Stary 27-11-2015, 17:21   #48
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Nie mają tu wystarczająco dużo alkoholu - orzekł trzeźwo Kitaan - po prawdzie nie wiem czy jest go wystarczająco w tej części Barsawii!
Mieczowładny jakoś nie wyobrażał sobie siebie legnącego z tą półtrollicą. Zdarzało mu się kosztować rozkoszy w ramionach kobiet wielu rozmiarów i kształtów, ale to... nie mieściło mu się w głowie.
- Grimo, obejrzyj no naszego dzielnego wodza, może mu po prostu dzida zwiotczała na widok smoka, co całkiem zrozumiałe, i klątwy tam nie ma. W razie czego mamy ze sobą potężną iluzjonistkę, z pewnością na jedną noc odmieni Matkę Ziemię w jej mniejszą i mniej groteskową wersję, co?
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 29-11-2015, 14:58   #49
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Robić za zabójcę na zlecenie, albo za alfonsa, czyli kolejne dylematy...


-Oj Kitaan, nie graj takiego niedostępnego. Zapomniałeś już jak z Grimo walczyliście o możliwość przespania się z taką kobietą? - przypomniał z premedytacją pijacki pojedynek elfa i krasnoluda. - Ta jest naprawdę całkiem podobna, więc może ten który przegrał teraz sobie nadrobi? Tylko nie pamiętam który z was został wtedy pokonany. - w duszy trząsł się ze śmiechu na wspomnienie tamtego wieczora, oraz na to jak może poczuć się Keira słysząc takie wieści na temat swojego ulubieńca.
-Nui, może Ty pamiętasz? Jeśli nie, to zawsze mogą zorganizować sobie rewanż, prawda? - zwrócił się do swojego rodaka.
Ani ta opcja, ani zabijanie jakiegoś pasjom ducha winnego pustelnika mu się nie podobała, ale nie mógł się powstrzymać od takiej złośliwości.
 
Eleishar jest offline  
Stary 29-11-2015, 17:35   #50
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Nui, najwyraźniej dość dobrze czuł się w towarzystwie dzikusów. Śmiał się i żartował, mimo że nic nie rozumiał, aczkolwiek w porozumiewaniu pomagał mu jego talent mimiczny.

Akurat zasiadł niedaleko przestraszonego wodza, by nieco odsapnąć, kiedy Ss’aris opowiadał rewelacje o przygodach Grimo i Kitaana. Słuchał go półuchem, bowiem postanowił spróbować zaprzyjaźnić się z wodzem. Miał nadzieję wynegocjować wypuszczenie Bluszcza.

- Ma ładne oczy – rozpoczął, zupełnie szczerze, po czym postarał się przetłumaczyć wszystko gestami. Wódz widocznie wziął to za dobry żart, bowiem zaśmiał się dość nieoczekiwanie. Nui wskazał jego nakrycie głowy, chcąc coś dodać, ale Ss’aris właśnie skierował doń swoje pytanie.

-Nui, może Ty pamiętasz? Jeśli nie, to zawsze mogą zorganizować sobie rewanż, prawda?

Nui S’in Yllandarik odwrócił się do Ss’arisa, wyszukał wzrokiem Keirę, a widząc, że przysłuchuje się rozmowie, nie mógł odpowiedzieć inaczej:
- Kitaan jest istnym weteranem w tych sprawach. Nie jeden zamek zdobył, forsując bramy sił znacznie przeważających! –wstał, a mówił coraz głośniej- Mężny i waleczny! Niezrównany w boju i honorowy. Oto mąż którego szukacie! – położył dłoń na ramieniu elfa, podczas gdy drugą wskazywał jego jaśniejące w blasku ogniska oblicze. Przekaz, mimo braku zrozumienia słów był dość jasny, choć z pewnością dałoby się to jeszcze odwrócić.

- Pamiętaj by ubrać zbroję- powiedział już ciszej do spiczastego ucha.- ...a tak już poważnie, chodźmy po tego czarodzieja...
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 29-11-2015 o 17:52.
Rewik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172