Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2019, 21:52   #71
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Popatrzyła na córkę i uśmiechnęła się do niej ciepło. Arnika dobrze wspominała ten czas gdy naście lat temu zapragnęła być z Horstem i to pomimo tego jak trudna była dla nich droga by być razem.

- Nadal jestem w nim zakochana, skarbie - odparła na pytanie Ruty i podeszła, żeby pogłaskać ją po policzku. - Lata mijają, ale to uczucie nie słabnie. Chodź - powiedziała na koniec i wzięła koszyk do którego w międzyczasie zapakowała trochę jedzenia. Skierowała się do wyjścia, oczekując że córka za nią podąży.

Była pora by odwiedzić babkę i sprawdzić jak się miewa. Na zmianę z Jeremim Arnika odwiedzała swoją przybraną matkę Czeremchę. Wioskowa szeptucha choć sprawnością fizyczną wciąż potrafiła zaskoczyć to jednak myśli miała coraz bardziej mętne.
- Podobają ci się jacyś chłopcy? A może ktoś przy tobie kręci? - zapytała znachorka, gdy same szły z Rutą ścieżką prowadzącą do stojącej na uboczu chaty. - Z ojcem cieszylibyśmy się gdybyśmy mogli wyprawić w tym roku wesele dla Luthera i ciebie - zapewniła. - Pomożemy przy swatach.

Pierwszą oznaką, że zbliżyły się do domostwa staruchy był kot.


Dokładnie to kotka, czarna z niesamowicie zielonymi oczami. Była to Psotka. Młoda ale odkąd tu była to zawsze wychodziła na powitanie i towarzyszyła im aż do drzwi. Przed chatą było więcej kotów. Czeremcha uwielbiała te sierściuchy, a one uwielbiały ją tak bardzo, że wciąż przynosiły jej swoje łupy: ptaszki, żaby, traszki, gryzonie, węże i cokolwiek co tylko były w stanie unieść. Raz jeden łaciaty duży kocur Franek przytargał nawet zagryzionego bażanta.


 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 31-08-2019, 22:54   #72
 
avvsugar's Avatar
 
Reputacja: 1 avvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputację
Smród bijący z chaty spowodował, że ostatni posiłek Franciszki wylądował w krzakach obog zagrodyy ze świniami. Zwierzęta zareagowały entuzjastycznie na, co prawda w połowie strawione już, jedzenie.
- Jesteś chora? - zapytała zaniepokojona dziewczynka - Czy mogę Ci jakoś pomóc?
- Nie, wszystko w porządku - odparła kobieta, powstrzymując się przed kolejnym opróżnieniem żołądka - Musiałach źle dopiec mięso, które miałach na łobiod. Poczekej tutej na mnie, pójdę zobaczyć, czy Twoi rodzice dalej śpią.

Franciszka weszła do chaty zasłaniając nos, jednak ciągle czuła przykry zapach śmierci. Kobieta spodziewała się znaleźć w chacie ciała, jednak zastany widok i tak ją zaszokował. Na podłodze leżało dwoje ludzi pokrytych larwami. W samej chacie nie było widać większych śladów walki, jednak smród uniemożliwiał dokładniejsze oględziny pomieszczenia i kobieta szybko opuściła chatę. - Ciekawe, że nikt wcześniej nie zainteresował się tymi ludźmi. - pomyślała - Nikt nie zwrócił uwagi na to, że nie opuszczali domu? Nikt nie zareagował na odór bijący z tej chaty?
Kobieta zastała dziewczynkę bawiącą się kamieniami przed wejściem do domu.
- Rozmawiałam z Twoimi rodzicami - zaczęła dość spokojnym głosem - powiedzieli mi, że są bardzo zmęczeni pracą i nie bydą mieć czasu co by się z tobą zająć. Na razie pójdziemy do mnie, co byś im nie przeszkadzała.
- Ale fajnie - rozchmurzyła się Mała - Będę mogła bawić się z Kudłaczem?
Będziecie się bawić tyla czasu, co się oboje nie zmęczycie - kobieta starała się utrzymać dość pogodny ton głosu, co przychodziło jej z trudem.

Wróciła z dzieckiem do swojej chaty, dziewczynka od razu rzuciła się na czekającego w chacie psa. W tym czasie Franciszka przygotowała miejsce do spania oraz wiadro z wodą, żeby dziecko mogło umyć się z dość grubej warstwy przylegającego kurzu. Znalazła również swoje stare ubranie, które co prawda było o wiele za duże na drobną dziewczynkę, jednak było lepsze niż łachy, które miała na sobie. Mała zasnęła bardzo szybko, czego nie można było powiedzieć o Franciszce. Ciągle miała przed oczami widok dwóch rozkładających się ciał. Zastanawiała się dlaczego ci ludzie leżeli zapomniani przez innych w swoim domu oraz czy powinna komuś powiedzieć o swoim odkryciu.
 
avvsugar jest offline  
Stary 01-09-2019, 08:00   #73
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Gdy Marysia dostrzegła zbliżającego się najeźdźcę, nie było czasu do stracenia. Musiała działać póki mężczyzna był daleko, aby odpowiednio przygotować się do jakże niechcianej konwersacji.
Przebierać się nie musiała. Pierwsze co zrobiła przed rozpoczęciem pracy, było zdjęcie odświętnego stroju i włożenie normalnego, roboczego ubrania. Szara koszula i proste spodnie, doskonale sprawdzały się zarówno w ogrodzie jak i oborze... Nie strój był jednak najważniejszy - należało się przygotować do obrony.
Wejście do domu i uzbrojenie się w miecz i tarczę odpadały. Nie chciała pokazywać, że się go boi, a jedynie że jest gotowa walczyć o swoje. Potrzebne jej było coś skromniejszego, co mogło wyglądać dość niewinnie, a jednocześnie nadal być zabójcze. Na szczęście szybko znalazła rozwiązanie, które zresztą było w zasięgu jej wzroku.


Rzuciła kurom ostatnie przygotowane na dziś ziarna - oczywiście na odpowiedniej przestrzeni, a nie w jedno miejsce, co by się nie podziobały o nie. Zaraz potem zostawiła je i podeszła bliżej pieńka do rąbania drewna.
Dobycie siekierki było wspaniałym pomysłem. Nie była to może najlepsza broń, ale Marysia umiała się nią posługiwać. Od paru lat rąbała nią drewno na opał, a czy głowa tego mężczyzny, poza tym że się rusza, nie różni się dużo od palika drewna? Jedno i drugie rozleci się, jeśli zamach będzie dobry a cios odpowiednio silny...

Owszem, nie wiedziała jakie ten człowiek ma intencje, ale mając dość oleju w głowie i pamiętając przestrogę Arniki, wolała być przygotowana.
Ustawiła się tak, aby pieniek mieć przed sobą i widzieć najeźdźcę. Drewna w około nie brakowało, więc nie marnując czasu zabrała się do rąbania go na mniejsze kawałki. Była gotowa na wszystko.
 
Mekow jest offline  
Stary 01-09-2019, 09:32   #74
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Vaida pośpiesznie wyjrzała za okno zobaczyć czy aby kury się po tej stronie obejścia nie pałętają. Nie wiadomo było przecież czy taki sierżant by kury nie ukradł. Pańska zgraja była we wsi jak by nie patrzeć rzeczą nową i jeszcze nie obeznaną.
Kobieta zarzuciła sobie siekierę na ramię i stanęła w progu chaty oparta o futrynę otwartych drzwi. Spod oka obserwowała zbliżających się konnych.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 01-09-2019, 10:41   #75
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
-Jak każesz Panie- zostało tylko rzec Józefowi w pokłonie jakim pozwalał mu wiek.

za pomocą sługi Pana wspiął się ponownie na kozioł wozu i ruszyli.

jak tak jechali widać było gospodarstwo józwowe.

-Panie tu moja siedziba jedna z najlepszych chałup w całych drzewcach.- mówił starając ostatni raz namówić Pana. Sam się gdzieś prześpi. Coś się znajdzie

Jak to nie podziała to zrobi to co musi. Pokaże Panu wioskową horstową gospodę. Pan każe chłop musi czy ja to się mówi.
 
Lynx Lynx jest teraz online  
Stary 01-09-2019, 14:05   #76
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Msza skończyła się jakiś czas temu. Stary Jóźwa odjechał z Ottonem w stronę pańskiego dworu… a przynajmniej tego, co z niego zostało. Jednocześnie trwało poszukiwanie dziatków młynarza, w czym kapłan nie bardzo miał jak pomóc. Gdzie on by z kulawą nogą po lesie się włóczył.

- Nie usłuchałeś mojego polecenia - zaczął siedzący przy palenisku Eugeniusz. Tego dnia znalazł na plebanii starą fajkę. Musiała należeć do któregoś z poprzednich kapłanów. Mając chwilę dla siebie po odprawieniu modłów, z zamiłowaniem wziął się za jej czyszczenie.

Krzątający się po domu kapłana Mieszko nie odpowiedział od razu. Przygryzł tylko wargę i z jeszcze większym skupieniem porządkował ich skromne wyposażenie. Zdawało się, że pozostawi uwagę wielebnego bez słowa, ale nagle zatrzymał się i zwrócił w stronę Eugeniusza.

- Ojciec nie zrobiłby tego samego na moim miejscu? - odpowiedział wyzywająco. - To naprawdę mogli być zbóje! Gdybym nie ostrzegł w porę, nie zdążylibyśmy się zabarykadować - dodał, zakładając ręce na piersi.

Starzec rzucił mu spojrzenie, mrużąc przy tym oczy. Pewnie dlatego, gdyż nie widział go wyraźnie.

- Co jeśli czekali już u bocznych drzwi? Byłbyś pierwszą ich ofiarą, wychylając się nieuzbrojony - sparował z westchnieniem Eugeniusz, wracając do czyszczenia fajki.

- Ojciec mówi tak tylko dlatego, bo nie chce się przyznać do tego, że nie jest w stanie obronić swoich wiernych! - warknął sługa, rzucając o podłogę trzymaną w ręku szmatę.

- Waż na słowa, chłopcze - skarcił go twardo wielebny. Nie musiał krzyczeć, żeby Mieszko wiedział, iż jego opiekun jest zdenerwowany.

- Przepraszam - odparł ze skruchą. - Ciężko mi, że dbamy o ich dusze, ale nie potrafimy zadbać o ich dobrobyt - dodał już spokojnie, dosiadając się do Eugeniusza.

Kapłan nie reagował. Zajęty fajką, pozwalał młodzieńcowi zrzucić ten ciężar.

- Zawsze czułem, że moim powołaniem jest stawanie w obronie niewinnych. Jednak jako trzeci syn, moje pragnienia liczyły się najmniej. Jasiek miał odziedziczyć gospodarstwo, Jontka zabrali na żołd a mi trafiła się służba w kościele. Dlaczego Stwórca dał nam wolną wolę i zarazem uniemożliwił decydowanie o swoim losie? - rzucił rozżalony chłopak, wlepiając oskarżycielskie spojrzenie w kapłana.

Ten przedmuchał oczyszczoną fajkę i zaczął nabijać ją starym tytoniem.

- Z czyjej woli przybyłeś ze mną do Drzewiec? - odpowiedział beztrosko pytaniem na pytanie.

- Z opata - Mieszko odparł naprędce.

- Ah, a więc to opat popchnął cię w objęcia tamtej dziewuszki, córki barona? - dodał rozbawiony kapłan, zerkając na chłopaka. Ten spuścił spojrzenie, zawstydzony.

Nastała chwila ciszy, w której wielebny Niemysł odłożył nabitą fajkę i pochylił się w stronę Mieszka, kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Posłuchaj mnie, synu. Stwórca obdarzył nas wolną wolą, ale nie wszystko od niej zależy. Czy ty wyrastasz swoje włosy z głowy? Czy bijesz swoim sercem? Robisz to, chociaż nie wiesz jak - zagaił starzec mentorskim tonem. Chłopak podniósł na niego nieśmiałe spojrzenie.

- Niektóre rzeczy nam się przytrafiają i po prostu nie możemy ich kontrolować. Dlatego nie osądzaj sytuacji, nad którymi nie masz władzy. Skup się na tym, co jest w twoim zasięgu. Patrz na teraźniejszość i zostaw przeszłość za sobą. Stwórca ma plan dla nas wszystkich, jednak wykonanie tego planu leży w naszych rękach - dodał z krztą otuchy w głosie.

- Ja… nie jestem pewien, czy rozumiem - odezwał się po chwili chłopak.

- Zrozumiesz w swoim czasie - rzucił z uśmiechem wielebny, wracając do fajki i próby jej odpalenia.


Mieszko przez dłuższy czas siedział w zamyśle. W końcu jednak zerwał się energicznie z siedzenia i stanął na środku izby.

- Jeśli twoje słowa się prawdą, ojcze, to muszę zacząć działać!

Eugeniusz odkaszlnął, zaciągając się pierwszym dymkiem i rozparł wygodniej nie siedzeniu. Jego spojrzenie było utkwione na wygaszone palenisko.

- Ależ zaczniesz działać, mój synu. Słyszałeś słowa pana, od jutra zaczynamy karczować Las Mgieł. Mam dla ciebie ważne zadanie. Wraz z innymi synami Drzewiec udasz się tam i ich wspomożesz. Jednak nie chcę, byś po prostu rąbał drzewo. Chcę, byś zaopiekował się drwalami i nad nimi czuwał. Dopilnuj, by nikomu nie działa się krzywda. Powstrzymuj ich od głupich pomysłów a tym bardziej od podnoszenia ręki na ludzi Ottona. Wiem, że pałasz do niego niechęcią, ale jeśli naprawdę zależy ci na naszych wiernych, to zrobisz wszystko, by zachować ten chwiejny stan rzeczy - przemówił powoli starzec, raz za razem zaciągając się dymem.

Mieszko zrobił skwaszoną minę, ale nie oponował. Jedynie wyprostował się i uniósł dumne oblicze.

- Znam twoją przeszłość, chłopcze. Jesteś bękartem. W twoich żyłach płynie krew arystokracji. Chłop czy pan, wszyscy urodziliśmy się honorowi. Ufam, że przez nienawiść do wysoko urodzonych, nie splamisz swojego honoru i zrobisz, co do ciebie należy.

- Dopilnuję, by żadnej siostrze ani bratu nie stała się krzywda - odparł wymijająco.

- Dobrze - westchnął ciężko kapłan. Eugeniusz musiał zdawać sobie sprawę, że przez wzgląd na wiek chłopca, ciężko było spodziewać się po nim odpowiedzialności i rozwagi. Mimo to postanowił dać mu szansę. W końcu w jaki sposób osiągnie odkupienie, jeśli nie będzie próbować?

- A teraz przejdź się po wiosce i zaciągnij wieści. O młodych młynarczykach, o panu i jego reakcji na dworze, o tym, co robi świta pana i czy komuś się naprzykrza. Dziś wieczorem udam się na pewne posiedzenie. Wiem, że nie umknie to twojej uwadze, więc mówię ci o tym otwarcie, byś mnie nie śledził. Zaopiekuj się świątynią, a jeśli ktoś będzie w potrzebie, pomóż w miarę możliwości.

- Tak, ojcze - skinął chłopak, powstrzymując swoją ciekawość od dopytywania się o szczegóły spotkania. Zgarnął kijek, z którym zazwyczaj się przechadzał i ruszył do wyjścia.

- Jeszcze jedno - wtrącił Eugeniusz, odwracając spojrzenie. - Młoda Grolschówna… Ruta. Nie życzę sobie, żebyś ją bałamucił, zrozumiano? Kapłan wkłada swoje serce we wszystkich wiernych. Ograniczając się tylko do jednej, stajesz się ślepy na potrzeby reszty.

Mieszko mruknął coś pod nosem i bez odpowiedzi opuścił plebanię.


- Stwórco - westchnął kapłan, zaciągając się dymem. - ześlij mu choć krztynę roztropności.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 02-09-2019, 22:12   #77
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Bogna

Leśny stwór z całą pewnością był ohydny, lecz nie stanowił bezpośredniego zagrożenia. Pokraczność kochanka Bogny nie pozwalała na to, by skoczyć w pościg ani w jakikolwiek inny sposób zagrozić wieśniaczce. Jedyne co mógł zrobić, to nawoływać.
- Najdroższa, wróć! - zawodzenie stopniowo cichło, w miarę jak dziewczyna oddalała się. Zrozpaczonemu monstrum nie pozostało już nic innego, jak sięgnąć wychudzonym ramieniem po porzuconą bieliznę.

"Leśne bóstwo" przyłożyło skrawek materiału do otworów nosowych, zaciągając się potężnie. To było jedyne, co mu pozostało. Majtki oraz but. Kto wie? Być może pod postacią księcia przemierzy królestwo wzdłuż i wszerz, by znaleźć stopę pasującą do obuwia...

Bogna tymczasem ponownie biegła na oślep. Jednakże tym razem udało jej się szczęśliwie wybiec z lasu. Znalazła się niedaleko młyna. Była cała obszarpana. Szczególnie poraniona była pozbawiona obuwia stopa. Z trudem łapała oddech, ale... Żyła. Przetrwała.




Jeremi

Kiedy wiedźmiarz rozmawiał ze szwagrem, ktoś niespodziewanie ściągnął uwagę Jeremiego. Bystre oczy mężczyzny dostrzegły stojącą na skraju lasu kobietę. Ubrana była w szarą suknię oraz płaszcz z kapturem, który utrudniał rozpoznanie twarzy - zwłaszcza z tak daleka. Osobliwa postać po prostu stała i obserwowała wzgórze, na którym się znajdowali.




Franciszka

Widok larw pożywiających się na ludzkich zwłokach nie nastrajał do relaksu.
- Nie mogę spać - usłyszała nagle walcząca z bezsennością Franciszka. - Mogę się przytulić?
Nie czekając na zgodę, dziewczynka wtuliła się w dziewczynę, wyraźnie potrzebując bliskości.
- Boję się troszkę, że świnki są głodne...




Gawain Walters

Siepacze Ottona znaleźli w chacie Gawaina trochę cenniejszych przedmiotów z dworu - między innymi zdobiony róg myśliwski. Jako, że mężczyzna stawiał opór, kiedy przyszło do wymierzenia chłosty jego synowi, przy szamotaninie zdarzył się "nieszczęśliwy wypadek". Gawain czterokrotnie nadział się na sztylet zbrojnego serwienta. Tak przynajmnniej zakomunikowano oficjalnie.

Ziemia Gawaina ma wkrótce zostać przekazana komuś godniejszemu - wedle uznania jaśnie pana dziedzica.




Arnika

- W Drzewcach nie ma przystojnych mężczyzn... Nikt mi się tu nie podoba - zaprotestowała Ruta, wyraźnie rumieniąc się na twarzy. - Tak pytam tylko. Ciekawi mnie bo... Podobno miałaś na początku ciężko z ojcem. Żeby się pobrać i w ogóle... Nie wszystkim się to podobało.
Ruta sprawiała wrażenie, jakby chciała o coś spytać, lecz nie wiedziała jak. Krzywiła się, uciekała wzrokiem i cały czas płonęła przy tym rumieńcem.




Vaida

Jak na złość akurat kilka kur pałętało się przed chatą, gdy nadciągali jeźdźcy. Zbrojni dziedzica zatrzymali się kilka metrów od obejścia. Dwóch z nich zeskoczyło zręcznie z siodeł, natomiast trzeci pozostał z wierzchowcami.
- Suń się dziewko, bo chaty przeszukujem - oznajmił idący na czele żołnierz. Kroczył pewnie wprost na Vaidę, zapewne zamierzając ją odepchnąć własnoręcznie, jeśli ta się nie przesunie. Gębę miał wyjątkowo paskudną i nieskalaną myślą.






Marysia

Choć Marysia była gotowa na wszystko, to póki co nic nie wskazywało na konieczność użycia siekiery. Choć trzeba było przyznać, że trzonek dobrze leżał w ręku... Intendent zatrzymał wierzchowca nieopodal i z nieznacznym trudem zszedł z siodła. Na pierwszy rzut oka widać było, iż nie jest urodzonym jeźdźcem. Lekko zaokrąglony brzuszek nie dodawał sprawności.
- Kłaniam się waćpannie! - zaczął mężczyzna i rzeczywiście pokłonił się aż do ziemi. - Gryzło mnie, że żem w ferworze zapomniał wcześniej miano me zdradzić. Jestem Gaudenty de la Torte!




Józef

Kiedy Otton zobaczył jaką nieruchomość zaproponował mu dziadunio, przez moment miał minę niczym srający kocur. Najpierw rozpadający się dwór, teraz dwuizbowa chata. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem ktoś wystawiał jego cierpliwość na tak wielką próbę.
- Dziadku... Czego nie zrozumiałeś w słowie "najbogatszy"? - zapytał retorycznie Otton, podjeżdżając bliżej Józefa i uważnie mu się przyglądając. - We wsi z własnym młynem i karczmą? Jakbyś nie wyłowił mnie wtedy z rzeki, uznałbym że celowo zwlekasz by robić ze mnie durnia.
Rycerz okręcił się niespokojnie z wierzchowcem, po czym zwrócił do pachołków.
- Wysadźcie dziadka i nic tu po nas. Do karczmy sami trafimy.
- Dziadek i tak ma chyba jajecznicę we łbie, hehe - zaśmiał się jeden z synów Ottona, po czym ruszyli naprzód.




Horst Grolsch

Przewidywania szwagra okazały się trafne. Było już coraz bliżej zmierzchu, kiedy do karczmy zbliżał się znany Horstowi, rycerski orszak...




Maryna

Racimir oblizał spierzchnięte usta i zastanowił na moment.
- Młody Grolsch, powiadasz... - powtórzył za wdową, na moment tonąc we własnych myślach. - No ten to by mi się zdał na zięcia. Rodzina dobra, bogata. Te moje smyki żartują czasem, że on trochę pierdoła jest, ale czy ja wiem? Nie wygląda na takiego co by mi źle córę traktował przynajmniej. Może i czas wziąć Grolschów na rozmowy? Jakby ja się pozbył dzieci ze młyna, to może by się więcej miejsca zrobiło...
Mężczyzna uśmiechnął się pod wąsem, spoglądając na wdowę.
- Ognia jeszcze trochę we mnie zostało, a toć chłopowi zawsze potrzebna baba. A babie chłop.




Luther

- Ja... Nie wiem. - zawahał się Światożar, nieznacznie opuszczając ramię trzymające nóż. - Boże... Co tu się dzieje... Co ja narobiłem...
Młynarczyk złapał się za głowę spoglądając na leżącą siostrę, po czym puścił się biegiem w sobie tylko znanym kierunku.

Nawojka tymczasem nie oddychała, ani nie dawała żadnych innych oznaków życia.




Eugeniusz Niemysł

Mieszko wrócił z rekonesansu niedługo po zmierzchu i wydawał się wstrząśnięty. Przekazał kapłanowi wieści o śmierci Gawaina, a także o tym iż panowie udali się do karczmy Horsta na nocleg. Nie omieszkał wspomnieć również o radosnym hasaniu po lesie, którego dopuszczała się dzieciarnia Racimira...
- W tym lesie pono straszy... - oznajmił z wypiekami na twarzy kleryk. - Pono pogańskie bożki się tam kryją przed potęgą Stwórcy.
 
Bardiel jest offline  
Stary 04-09-2019, 11:48   #78
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Światko! Stój!
Piwowarczyk bez zastanowienia rzucił się w pogoń za kamratem. Czasu na przemyślenia z tym związane nie miał w ogóle. A i sam z siebie w przemyśleniach nie był orłem. Wiedział jednak, że jak Światko przepadnie, to jego z Nawojką raczej nikt go tu sam z siebie rychło nie odnajdzie.
- Czekaj!
Młynarczyk ani jednak myślał zwalniać, czy czekać. Pędził co sił przed siebie i z każdą sekundą coraz bardziej rozmywał się we mgle w oczach goniącego za nim słabującego na biodro Luthera. Chwila nawet nie minęła, a ślad po nim nie został. I Luther zorientował się, że został sam pośród spowitych mlecznym oparem wiekowych dębów czując jak strach zaczynał brać nad nim górę. Wyobraźnia przywoływała kolejne stwory, którymi straszył ich za młodu wujo i nijak przestać nie zamierzała, dokarmiana wszechobecnym chłodem i odgłosami dziczy.
Raz jeszcze spojrzał z bezsilnym żalem we miejsce gdzie mu z oczy Światko zniknął, po czym odwrócił się i szybko wrócił do okraszonego świętymi symbolami dębu.

Nawojka leżała jako i ją zostawił. Usiadł obok niej przyglądając się spanikowanym wzrokiem ciału. W oczach poczuł szczypanie. Przełknął ślinę i pociągnął nosem. Dziewczyna nie żyła. Tyle lat ją znał. Od maleńkości przeca kiedy bawili się razem we błocie i na łące. Kiedy płakała bo ją z drzewa zrzucił. I kiedy się obraził na nią bo mu małych żab za kołnierz znienacka nawrzucała. A teraz nie żyła. Zadławiona przez Światka na wznak padła. Trup. Zamknął jej oczy i mimowolnie pogłaskał po twarzy odgarniając z niej pukle jantarowych włosów. Znów pociągnął głosem i otarł o rękaw naciekłą z oczu wilgoć. Nos też otarł.
- Nie bój nic Wojuś… - powiedział uklękając - Nie ostawię cię tu samej…
Co rzekłszy wsunął pod nią ramiona i wziął ją na ręce. Mniej więcej wiedział kędy do wsi. Ale mógł tu nie trafić później z powrotem. A przeca nie zostawi jej tu tak samej na pastwę wilców i straszydeł. Nawet nieżywej.
Stęknął unosząc bezwładne ciało i ruszył przez miękki nieułatwiający wędrówki mech, w który zapadały się stopy. Nogi może miał nie za szybkie, a krok niezgrabny, ale bary od dźwigania beczek miał niemniej tęgie od młynarczyków. Da radę. Musi.

Naprzód mimo to posuwał się mozolnie i powoli. Co chwila nawoływał. To Światka, to Żyrka, to znów kogokolwiek. Nie odpowiadało mu jednak nic poza rechotem żab, czy stukaniem dzięcioła. A raz nawet gdzieś z przodu wycie w oddali usłyszał więc kierunek rychło zmienił i szedł dalej. Czas mijał, a wsi nie było. Oddech miał już ciężki, zawijaki na stopach całe przemoczone, a kolana i łydki obdrapane niemożebnie. Nie liczył już ile razy się potknął i ile komarów zdążyło go przy tym uciąć. Co gorsza nic, a nic okolicy nie poznawał. I pewnie rad by jej dalej nie poznawać, bo za którymś razem gotów byłby przysiąc, że ten omszały, powalony grab to już mijał. I to nie raz. W końcu nie wiedział już ani skąd przyszedł, ani nawet orientacyjnie gdzie powinien iść. Mleczny opar pozwalał widzieć na paręnaście kroków i nie ustępował. Wciskał się uparcie w nozdrza i przenikał człeka zapachem butwienia i gnijących roślin. Jakby mokradło jakie w pobliżu było i wyziewami swemi siły odbierało zachęcając by lec na miękkim mchu i nie męczyć się już. Do tego we drzewach odzywały się pierwsze płomykówki dając znać, że dzień powoli ku końcowi się ma. Szelesty, trzaski, piski, powarkiwania… Był wyczerpany.
- Jeszcze kawałecek Wojuś - obiecywał niesionemu trupowi, a może sobie samemu - To już tuż, tuż… Ooo tamuj chata Jaremy napewno jest. Zara Czeremchę obaczym... Tylko… tylko… kapkę odsapnę…
Kolana się pod Lutherem ugięły, a dziewczyna wysunęła mu się z ramion na mszany kobierzec. Spłoszone wije i skakuny rozbiegły się na wszystkie strony ustępując miejsca wielkim intruzom.
- Kapkę odsapnę… - Co rzekłszy Luther osunął się bez przytomności na bok i pogrążył w otulony chłodem mgły sen.

Biały opar jakby na to tylko czekając rozwiał się i gdyby ktoś stał teraz przy piwowarczyku i młynareczce dostrzegłby pierwsze zabudowania Drzewiec, od strony których lazł zaintrygowany znajomym zapachem kot. Dzień miał się ku końcowi.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 10-09-2019 o 12:46.
Marrrt jest offline  
Stary 04-09-2019, 18:16   #79
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
- babie potrzebny jest chłop a chłopu potrzebna jest baba - powtórzyła Maryna - poza tym gdyby zrobić wspólne zaślubiny to by i łoszczędność prze ten beła.

Racimir w milczeniu pokiwał głową, wszak wspólne weselicho ma tą zaletę że gości tylko raz trzeba nakarmić. Martyna zaś kontynuowała
- trza jechać do młyna możeć już dziewuchy są w doma.

Szparko wiedli na wóz. Żarko zajął miejsce na koźle. Wdowa siadła przy wdowcu. Z tyłu ścisnęły siędzieciaki. Koń ruszył żwawym krokiem. Normalnie udaliby się do wdowy i spędzili by tam dobre parę godzin ale nie dziś. Dziś zatrzymali się tylko na chwilę przed jej chałupą. Gdy tylko dziewczyny wysiadły zabierając pyszne wypieki Nawoji wóz ruszył w stronę młyna.

Dziewuchy zaś gdy tylko macocha się oddaliła pobiegły poplotkować z koleżankami o nadchodzących zmianach.

W młynie powitała ich głucha cisza, Maryna wcisnęła Jagusię Symkowi w ręce i wziena się za domowe porządki. Podpaliła w piecu i wstawiła czajnik na herbatę dla złagodzenia nerwów. Racimir nerwowo dreptał po izbie w te i na zad, a Młynarczyk szukał każdej wymówki co by musieć z izby wyleźdź a Symek lotoł za nim kiej piesek przy nodze.

Czekali.

Gdy minęła godzina wdowiec wysłał syna z gotowizną do wiedźmiarza co by gusła odprawił i co by Nawija do domu bezpiecznie wróciła, po prawdzie o sierocie co też w lesie zginęła zapomniał, a syn to przecież chłopak naschwał więc o niego mniej się obawiał.

Dzień mijał zbyt wolno.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 07-09-2019 o 10:03.
Wisienki jest offline  
Stary 07-09-2019, 12:32   #80
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
-Będzie jak Pan chce- powiedział tylko Józwa schodząc z wozu. Gdy orszak pański ruszył to poszedł staruszek do swej chaty do ziemianki co sobie wykopał do składowania miodku. Przez zimę ostała się jeno ostatni dzban pitnego i gar zwykłego. Wiele ni ma, ale dzbanek wystarczy państwu do kolacji, a zwykły podzielił na dwie części. Jeden przeznaczony dla Arniki by leczyć, a drugi będzie na ciasteczka.

Miód zostawił w chacie aby przekazać je Horstwoi jak przyjdzie na spotkanie, bo Józwie ciężko by iść z tym wszystkim, a pitny zabrał do Pana i tak ruszył do karczmy. Dać powitalny podarek.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 07-09-2019 o 12:39.
Lynx Lynx jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172