22-09-2020, 13:13 | #141 |
Administrator Reputacja: 1 | Ktoś bardzo się postarał, by rytuał został przeprowadzony, bez względu na to, czy główna ofiara ma zamiar się poświęcić dla dobra ojczyzny, czy nie. |
23-09-2020, 16:47 | #142 |
Reputacja: 1 | Chwilę nic się nie działo o ile drżenie ziemi można uznać za nic. Stojący naprzeciw drzwi diabeł oblizał nerwowo usta. Ale to nie w drzwiach pojawił się wróg. Połowa ściany rozprysła się siejąc gruzem. Z chmury pyłu wynurzyła się sylwetka szarżującego półgolema. Parę kroków za nim widać było rogaty łeb demona. Huknęły pistolety Dragana wyrzucajac chmurę dymu i diabli wiedzą czego. Trafił rozrywając organiczny bark półgolema, ale to go nie zatrzymało, w biegu porwał belkę i rzucił jedną ręką. Szczęśliwie kolumna zatrzymała belkę, ale jej odłupane kawałki rozorały czoło i policzek diabła. Mogło być gorzej, bo duchy gnolli trochę mu przeszkodziły obłażąc golema ze wszystkich stron. Klęczący opodal krasnolud wstrzelił z rusznicy do demona. Ale ten znikł zanim kula opuściła lufę, pojawił się za krasnoludem łapiąc go za szyje i podnosząc wysoko. Dłoń demona zaciskała się powoli… zbyt wolno, Gortax upuścił rusznicę, wyciągnął zza pasa obrzyna i dotykając brzucha demona ściągnął oba spusty. Trafienie odrzuciło demona w tył, krasnolud padł na ziemię charcząc i usiłując kląć, ale nie szło mu za bardzo. Wokooło leżącego demona zakotłowały się duchy. Atak przebiegał piętrowo, na szczycie budynku pojawił się czarny konstrukt, z rozpędu skoczył wystrzeliwując kilkanaście strzałek w Galdarana. Ten nie dał się zaskoczyć, rzucił się w bok posyłając strzałę w napastnika. Tylko jedna strzałka rozorał mu łydkę. Osobnik w goblińskiej zbroki ściął strzałę Galdarana w locie, ale to zmieniło mu trajektorię i zamiast wylądować na szczycie muru, uderzył w niego i spadł u podnóża. Niestety, nie osłabiło to jego chęci walki. Z cienia kolumny, za którą skrywał się diabeł wyprysnął zabójca rzucając się na paladynkę. Wylądował jej na plecach łapiąc za hełm by odchylić jej głowę i poderżnąć gardło. Najwyraźniej nie docenił siły Victorii, ta nie tylko nie dała sobie odgiąć głowy ale i szarpnęła nią w dół. Ostrze przejechało po hełmie tylko zadraskując policzek przez szczelinę osłony twarzy. Zabójca przekręcił ostrze stare chcąc je wbić pod osłonę twarzy, ale obłażące go duchy zdekoncentrowały go na tyle, że paladynka zrzuciła go z siebie. Czarny kij uderzył z nienacka. Wynurzył się z nicości i posłał wiązkę bursztynowej energii w pierś drowa. Ten miał mało czasu do namysłu odgiął się w tył przekształcając kręgosłup na wężowe podobieństwo. Dostatecznie giętko, ale nie dośc szybko, promień Trevora rozorał mu pierś i mostek. Ale mogło być gorzej, mógł przejść na wylot. Gdy tylko promień znikł, Malaka’feain wyprostował się i splunął chmura jadu z gruczołów jadowych, które wyhodował za zębami. Żółte krople spadły na skórę zaskoczonego czarownika paląc niemiłosiernie. Skóra zwijała się i odpadała płatami, ale mag wciąż stał mimo wielkich obrażeń. Hort wzniósł się ponad murem, nie atakował wypatrywał. Sadrax wiedział kogo. Ci orawa spotkali się tylko przelotnie i żaden drugiemu niczym nie podpadł, ale to była sprawa służbowa. A czego by nie mówić o Horcie ten był służbistą. Taka skaza charakteru. Widząc, że zaraz zrobi się gorąco, Sareax użył tego co pamiętał ze szkoły. Magicznego pocisku. Podstawowej wersji wprost z podręcznika. Trafił tak szczęśliwie, że jego zaklęcie trafiło w kształtującą się między dłońmi Hotra energię i rezonowało z czymś śmiercionośnym z siódmego kręgu magii bojowej. Zygmar zdążył rozproszyć swój czar zanim ten osiągnął masę krytyczną, ale to dało Sadraxowi kolejne kilka sekund życia. To czego nikt nie zauważył w zamieszaniu to była Dee. A raczej fakt, że jej nie było... Ostatnio edytowane przez Mike : 23-09-2020 o 21:29. |
29-09-2020, 09:07 | #143 |
Reputacja: 1 | Dragan westchnął głęboko, ścierając krew z rozciętego czoła. Diabeł od zadań specjalnych nie pisał się na tę misję, żeby walczyć ze smokiem, stadem gnolli, a teraz całym oddziałem specjalistów Kapituły. Cóż było jednak począć, może za jakiś czas fortuna obróci się kołem i szczęście zacznie mu sprzyjać. Teraz jednak trzeba było zająć się golemem. Wcześniejsza salwa udowodniła, że jego części organiczne można oddzielić od kamiennych. To był jakiś plan na unieszkodliwienie wroga. Oczywiście, łatwiej byłoby z półtuszką, ale Hellborn liczył, że z pomocą przeźroczystych, mało żywych minionów Sadraxa uda mu się dotrwać do czasu dekompozycji golema. Kacze stopy były już zbyt nieporęczne, czas było zacząć taniec. Dragan ruszył wokół stwora, kręcąc piruety, zmieniając kierunek ruchu, myląc go co do zamiarów. W międzyczasie wyciągnął Ostrza Mobela z dalekiej północy, specjalisty od wybuchów małych i dużych. Diaboł co do zasady magów nie lubił, ale runy Mobela potrafiły czasem zdziałać cuda. Mogły kruszyć mury fortyfikacji, wykonać w kamieniołomie pracę stu ludzi w czasie krótszym od powiedzenia „Bum!”, a po odpowiedniej miniaturyzacji, mogły ozdobić głownię niedużego noża. Hellborn wbijał je po kolei w miękkie części golema, wykorzystując jego zaaferowanie duchami. Potem musiał tylko odczekać chwilę lub dwie na aktywację run.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
29-09-2020, 20:35 | #144 |
Reputacja: 1 |
|
30-09-2020, 12:39 | #145 |
Administrator Reputacja: 1 | Nie było dobrze, a wyglądało na to, że może być znacznie gorzej, jako że przeciwników było sporo, a każdy z nich radził sobie całkiem nieźle. Galdaran był jednak dość daleki od tego, by najpierw zacząć wyśpiewywać hymny pochwalne pod adresem wrogów, a potem dać się zarżnąć bez walki. Posłał jedną ociekającą trucizną strzałę w swego oponenta, a potem drugą, unicestwiającą magię, w przeciwnika Sadraxa, następnie stał się niewidzialny i przesunął się o parę kroków. |
30-09-2020, 21:10 | #146 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
|
08-10-2020, 11:16 | #147 |
Reputacja: 1 | Strzała Gadarana weszła między pasy metalu okalające bark. Akurat jedna odchyliła się gdy wstawał. Dopiero po trafieniu przypomniał sobie słowa Sadraxa, że poprzednio wyczuwał od właściciela zbroi nekromantyczne emanacje. Trucizna raczej niewiele mu zrobi… ale osobnik się zachwiał. Nie padł, ale wyraźnie zgubił rytm. Chciał to zamaskować przyklęknięciem i strzałem z przedramiennej wyrzutni, ale spudłowanie o metra mówiło samo za siebie. Duchy Sadraxa kłębiły się wokół niego wysysając życiodajną energię. Co też stawiało pod znakiem zapytania jego nieumarłą naturę. Upadł na ziemię, wciąż się poruszał, ale to były już tylko podrygi mechanizmów zbroi. Jednak nie czas na świętowanie chwilowych triumfów, widząc, że Hort szykuje się by przerobić czarodzieja na psie żarcie elf wyrwał strzałę z kołczanu i posłał ją w egzekutora rady. Zobaczymy jak poradzi sobie bez magii… Zaklął nieładnie. Zaklęcie rewersujące. Ledwo zdołał odskoczyć, gdy zwrócona magia strzała wbiła się u jego stóp. Malaka’feain ruszył zwiedzać, ale Trevor miał mu chyba za złe oplucie. Nie zwracając uwagi na oblepiające go duchy posłał promień za unikającym walki drowem. Zrogowaciała skóra poczerniała i odpadała płatami, ale ciało pod nią uniknęło gorącej wiązki. Drow omiótł wiązką ultradźwięków dziedziniec, ale nic niewidzialnego nie objawiło mu się… z wyjątkiem elfa. Diaboł ledwo odskoczył, gdy nastąpiła eksplozja. Ale gdy rozwiał się dym, postanowił napisać do twórcy noża list zawierający kilka cierpkich słów. Półgolem może i oberwał, ale jakoś się tym nie przejmował. A powinien zważywszy, że żywego ciała zostało mu bardzo niewiele… na tyle mało, iż duchy straciły nim zaintersowanie, jakby uzmały go za niejadalnego. Sadrax ponownie spróbował tej samej sztuczki, w końcu kto by się tego spodziewał? Hort. Teraz użył czegoś szybszego, wytworzył różnice potencjałów między Sadaxem i miejscem gdzieś w chmurach. Potężna błyskawica gruchnęła tuż u stóp nekromanty. Eksplozja odrzuciła go w tył, poleciał kilka dobrych metrów furkocząc szatą. Demon zerwał się na nogi i ruszył na krasnoluda, ten wyszarpnął rewolwer z kabury i strzelał z biodra. Raz po raz. Demon parł naprzód mimo, że pociski wyrywały mu na plecach dziury wielkości pięści. W końcu po szóstym strzale kliknęła iglica. Demon dopadł krasnoluda i zacisnął szponiaste łapy na jego szyi. Poszarpane sigle na skórze demona zaiskrzyły.Wiążące go zaklęcia puściły. Demon z chichotem rozwiał się w dym. Victoria z bojowym okrzykiem rąbnęła mieczem w leżącego zabójcę. Ten przeturlał się i wstając dźgnął ją w udo zatrutym nożem. Zdekoncentrowany przez duchy nie zdążył odskoczyć. Potężne cięcie rozpłatało go prawie na połowy. |
14-10-2020, 13:11 | #148 |
Administrator Reputacja: 1 | "Zbroja", z którą walczył Galdaran, zdawała się wydawać ostatnie tchnienia, ale to bynajmniej nie znaczyło, że można było siąść na laurach i cieszyć się zwycięstwem. Innym nie wiodło się aż tak dobrze, więc elf doszedł do słusznego wniosku, że lepiej wspomóc sojuszników i spróbować pomóc w wyeliminowaniu najgroźniejszych przeciwników. Oczywiście nie wszystkich naraz. Trzy strzały poszybowały w stronę maga, z którym walczył Sadrax. Żadna nie niosła śmierci, przynajmniej nie bezpośrednio... Pierwsza rozpadła się na setkę małych strzałek, które natychmiast zamieniły się w stado komarów, które z zapałem zaatakowały Horta, wpadając w oczy, uszy, usta i chcąc posmakować jego krwi. Druga z wielkim hukiem eksplodowała tuż za plecami maga. Miała na celu ogłuszyć i zdekoncentrować Horta. Trzecia natomiast zamieniła się w linę, która spróbowała oplątać i unieruchomić Horta. Tuż po wystrzeleniu strzał Galdaran błyskawicznie zmienił miejsce pobytu... Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-10-2020 o 15:43. |
19-10-2020, 12:41 | #149 |
Reputacja: 1 | Golem nie chciał się rozpaść na części, ale też płaszcz Dragana i jego kieszenie zawierały więcej niespodzianek. Diaboł prześlizgnął się pod ręką stwora, w jeden z jego nowych otworów wstawił święty granat z Auchentoshanu, płynnym ruchem wyciągając też zawleczkę, a potem dwoma piruetami i jednym saltem ustawił się z daleka od swojego przeciwnika. Odliczył do trzech, nie do dwóch i nie do czterech i pozdrowił golema jak nakazywał pradawny obyczaj z ulic Le Bronu. - Obyś zdechł, skurwysynu!
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
04-11-2020, 16:26 | #150 |
Reputacja: 1 | Strzały Galdarana zadziałały tak jak się spodziewał… tyle, że osłony Horta zadziałały lepiej. Ale sprawiły, że Hort zainteresował się dokuczliwym robakiem. Całkiem zwyczajna kula ognia, eksplodowała tam gdzie jeszcze przed chwilą stał. Podmuch rzucił elfa na ziemię. Przetoczył się i wstał, lekko zamroczony, z tlącym się płaszczem ale bez widocznych ran. Diabeł zmrużył oczy, gdy golem eksplodował. A chwilę później poczuł miażdżący ból w piersi. Siła uderzenia była olbrzymia, łeb golema połamał mu chyba wszystkie żebra, bo bolało jak cholera, przy każdym oddechu. Ale za to gdy rozwiał się dym zobaczył dwie stopy golema, wciąż tkwiące tam gdzie zastał go koniec. Zaśmiałby się złośliwie, ale nie uśmiechał mu się krwotok wewnętrzny, więc ograniczył wyrażenie triumfu do skrzywienia warg. Victoria ruszyła na polującego na drowa Trewora. Normalnie nawet by mu pomogła, ale drow był jej chwilowo potrzebny. A przynajmniej nie był zagrożeniem “tu i teraz”. Doskoczyła do maga i cięła go przez plecy. Zapłonęły rozerwane paladyńskim ostrzem osłony, trafiła go tylko końcem miecza. Trewor zatoczył się i przyklęknął. - Jesteś górą, ale nie będziesz się zbyt długo cieszyć zwycięstwem - warknął uderzając pięścią w ziemię. Fala błękitnego ognia rozbiegła się we wszystkich kierunkach. Victoria zasłoniła się tarczą, ale to nie wystarczyło. Poleciała w tył, glify ochronne na jej pancerzu rozgrzały się do czerwoności i zaczęły topić zbroję. W miejscu gdzie klęczał Trewor czernił się tylko krąg wypalonej ziemi. Hort widząc, że stracił zdecydowana przewagę nad herosami znikł nagle. Tylko trochę zagubiony Malaka’fein mógłby powiedzieć że znikł naprawdę, a nie tylko stał się niewidzialny. Ale czy zniży się do oznajmienia tego oślizgłym powierzchniowcom? Sadrax, gdyby nie był zajęty rytuałem, mógłby użyć magicznych zmysłów i orzec, że to krótkodystansowa teleportacja. Jakąś chwilę by mu zajęło sprawdzenie ścieżek, którymi mógł podążyć Hort. Ale musiałby porzucić niedokończony rytuał. Który w zasadzie i tak był teraz bezużyteczny bez Horta w zasięgu wzroku. |