Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2008, 21:59   #501
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anzelm, objąłeś pierwszą wartę. Doglądając ognia i wpatrując się w cienie tańczące na obrzeżach kręgu światła dumasz jeszcze nad wydarzeniami ostatnich dni i godzin, utwierdzając się w słuszności podjętych decyzji. Czas mija szybko, wkrótce więc budzisz Nathiela i pogodzony ze sobą zasypiasz na swoim posłaniu.



Maureen, zasypiasz w nieco lepszym nastroju niż ostatnio. Co prawda poraz kolejny Twoich pleców nie ogrzewa ciepło ciała kapłana, ale czujesz się pewniej wiedząc, że czuwa on nad Waszym bezpieczeństwem. Popołudnie spędziliście całkiem miło, dlatego też Twoje obawy zelżały nieco. Odpływasz w objęcia snu z widokiem Anzelma wynurzającego się z jeziora pod powiekami.

Phaere, naburmuszona nieco zakopałaś się pod koc. Zirytowały Cię żądania łowczyni, choć w głębi duszy nie mogłaś odmówić jej odrobiny racji. Jednak wszystkie pomysły nie pochodzące od Ciebie napełniały Cię złością. Bezczelna wydra - mruczysz, tuląc Tiloupa i sennie obserwując świecące w mroku ciała towarzyszy.

Idziesz leśnym traktem. Wokół Ciebie, nad Tobą, wszędzie rozpościerają się pajęcze sieci. Niedaleko przez Tobą idzie pies. Dlaczego nie Tiloup? - przemyka Ci przez głowę. Skręcasz za zwierzęciem w jedną z odnóg traktu.


Lost. Copyrights by =DianaCretu

[/center]
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 02-11-2008 o 10:19.
Sayane jest offline  
Stary 02-11-2008, 15:43   #502
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Nathiel spał czujnie nawet jeśli wydawało się, że jego sen jest głęboki i pełny widzeń. Anzelm obudził go bez trudu po czym skinął mu głową i oddalił się w kierunku swego posłania. Drow wstał bezszelestnie i wygładził swe długie białe włosy. Sięgnął dłonią po swój sejmitar upewniając się, że jest na swoim miejscu, po czym rozejrzał się po obozie. Gdy odwrócił twarz w kierunku ogniska musiał przymknąć powieki by przestawić swój wzrok na widmo światła widzialnego. Szybki rzut oka na otoczenie pozwolił mu stwierdzić, że wszyscy, łącznie z ich tajemniczą towarzyszką, śpią na swoich miejscach. Czujne uszy mrocznego elfa wyłapywały jedynie spokojne oddechy i odgłos trzaskającego z rzadka opału.

Ognisko nie pozwalało mu widzieć w podczerwieni, aby więc zrobić użytek ze swoich wrodzonych zdolności postanowił oddalić się nieco od niego i zataczać niewielkie kręgi wokół obozowiska, obserwując otaczający ich las. Jednocześnie próbował sobie przypomnieć co było przedmiotem jego przerwanego nagle snu. Pamiętał jedynie, iż maszerował wśród innych mrocznych elfów a później brał udział w jakiejś bitwie, albo raczej... w polowaniu. Obrazy pozbawione były jednak jakichkolwiek szczegółów. Czasami spoglądał w kierunku śpiących Phaere i Maureen, jakby jedna z nich miała z tym coś wspólnego. Najbardziej niepokojące były zaś uczucia, jakie wyniósł z tej sennej wizji - gniew zmieszany z poczuciem satysfakcji. Może nawet namiastka radości. Coś, czego doświadcza drow wojownik gdy podrzyna swemu wrogowi gardło a później beznamiętnie patrzy jak uchodzi z niego życie.

Wpatrywał się w rozciągający się naokoło las wypatrując jakiegoś ruchu i śladów ciepła innych niż te kilka małych leśnych stworzeń jakie dostrzegł już wcześniej. Pogrążony w ponurej zadumie nie od razu zauważył, że dźwięk trzaskającego drewna znacznie osłabł. Zmuszony znów do patrzenia w sposób w jaki czynią to mieszkańcy powierzchni odwrócił się w kierunku dogasającego ognia. Jeszcze kilka chwil i musiałby rozpalać go na nowo. Ganiąc się w myślach podszedł bliżej i położył na pozostałościach żaru kilka suchych szczap, po czym wrócił do swego zadania wciąż nie mogąc się otrząsnąć z sennych wrażeń.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 03-11-2008, 11:24   #503
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzelm
Samotna straż ma wiele wad, a jedną z większych może być znużenie. Siedząc w ciszy, wpatrując się w płomienie oczy same sklejają się, a ciało pragnie drzemki. Na szczęście jest jeszcze adrenalina. Po ostatnich wydarzeniach i braku bariery każdy szelest wzmagał czujność, budził kapłana do życia. Krąg światła wokół ogniska nie wybiegał daleko, on zaś nie posiadał drowiego wzroku, polegając na słuchu. Każdy szelest mógł oznaczać zbliżającego się wroga. Wreszcie doczekał końca warty. Zbudził Nathiela. Drow oprzytomniał natychmiast, jak na żołnierza przystało. Przez chwile zastanowiło Anzlema, czy w ogóle spał, czy czuwał wraz z nim. Zaraz jednak usta rozszerzyły mu się w ziewnięciu, a ciało dopadło tak mocne zmęczenie, że nie miał ochoty tego rozważać. Tak czy inaczej on zamierzał spędzić resztkę nocy na mocnym śnie.

Słońce powoli wznosiło się coraz wyżej nad horyzont, gdy Anzelm dalej spał. Ostatni udał się na spoczynek, dlatego ostatni miał prawo się obudzić. Kręcił się niespokojnie w posłaniu, choć nie ze względu na sny, bardziej na przenikające wszystko promienie słoneczne. Po raz pierwszy od dawna nie miał koszmarów, więcej nawet sen był tak piękny, że robił wszystko, by nie znikł.
Obudził go w końcu ruch w obozie. Otworzył oczy i przez chwilę jeszcze leżał obserwując otoczenie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, w myślach przewijał wspomnienia ze snu. Domyślał się co ów sen oznaczał i myśl ta napawała go otuchą. Jak co dzień wstał i udał się nad jezioro, by obmyć twarz i przeczyścić ranę.
 
Glyph jest offline  
Stary 03-11-2008, 12:34   #504
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nathiel, podtrzymujesz płomień i pilnujesz obozowiska dopóki słońce nie zaczyna wychylać się zza horyzontu, próbując przebić się przez poranną szarówkę. Chętnie zostawiłbyś już przykry obowiązek grzebania w ogniu, jednak wszyscy jeszcze śpią, niepomni tego, że kto rano wstaje temu... no, w każdym razie wczesne wstawanie to cecha dobrego wędrowca i wojownika.


..I....... Copyrights by ~MOSREDNA

Dopiero gdy dzień rozpoczął się na dobre, w obozie zaczął się ruch. Zdążyłeś nawet przegryźć co nieco - czyniąc przy tym odpowiednio dużo hałasu - podczas gdy reszta drużyny dopiero poczęła wstawać z posłań. Pierwszy - ku własnemu i Twojemu zdumieniu - podniósł się Anzelm, wyraźnie w dobrym humorze. Pozdrowił Cię skinieniem głowy i udał się nad jezioro by dokonać porannych ablucji.

Anzelm, ruszyłeś w stronę wody, dziwiąc się trochę, że kobiety jeszcze śpią. Ostatecznie miały za sobą całą noc nieprzerwanego odpoczynku. Dzięki temu jednak możesz w spokoju zająć się sobą. Rozwiązałeś bandaże. Rana ma się całkiem nieźle. Powiedziałbyś nawet, że całkiem dobrze. Świetnie wręcz. Co prawda blizna jest jeszcze lekko nabrzmiała, jednak tylko w jednym miejscu ciągnie się w miarę świeża, czerwona linia. Nie ma śladu po opuchliźnie czy zapaleniu, rękę masz w pełni sprawną.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 03-11-2008 o 12:39.
Sayane jest offline  
Stary 04-11-2008, 09:49   #505
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Obudziła się gwałtownie, zrywając się ostro do pozycji siedzącej z szeroko otwartymi oczyma. Po kilku sekundach przez półotwarte usta uszło z niej powietrze, i opadła na posłanie, przykładając dłonie do twarzy. - Jejejeeeej - jęknęła cicho, nie bacząc, czy ktoś ją słyszy czy nie. Co za sen. Woda! Rany! I ten.. I oni.. I mąż?!..
- Wiesz że czasem słyszę, co śnisz - szepnął poważnie Calcifer, także rozbudzony i siedzący obok. - Choćby inni nie słyszeli. Co się z tobą dzieje, szefowo?
- Nie wiem, do cholery, może trzeba mi seksu - warknęła słabo. - Chociaż czekaj. Moment.. - usiadła, zaraz też przesunęła się bliżej paleniska, które - ilekolwiek było w nim ognia - wciąż dawało ciepło.
- Nie pozwól temu uciec - rzucił Kruk, wtaczając się niezgrabnie na wygrzane przez nią posłanie. Miał na myśli sen, on jednak nie przeciekał przez palce umysłu jak zwykłe mrzonki, przeciwnie - kłębił się w jej głowie i nie dawał spokoju. Jako wiedźma częściej niż inni ludzie pamiętała sny, musiała sobie tylko wszystko uporządkować.
Nie zwracała więc uwagi na innych, zarejestrowała tylko, że mężczyźni już wstali. Oparła tylko głowę na dłoniach i zwiesiwszy lekko głowę, z przymkniętymi oczami, starała się zrozumieć, co ją naszło w nocy.
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.

Ostatnio edytowane przez Aurora Borealis : 04-11-2008 o 09:51. Powód: błąd składniowy.
Aurora Borealis jest offline  
Stary 06-11-2008, 21:45   #506
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Brak kociego towarzysza przy swoim boku spowodował u Phaere tylko jedną reakcję :
[i]- Tiiiiiiiiiillooooooooooooouuuup!!- Wydarła się, płosząc chyba wszystkie ptaki siedzące na leśnych gałęziach.
-Gdzie jesteś?- powiedziała nieco ciszej odwracając się i jednocześnie napotykając na swojej drodze siedzącego spokojnie i obserwującego ją zdziwionym spojrzeniem kota, któremu właśnie przerwała śniadanie w postaci upolowanego wróbla.
- No co? Nie patrz tak na mnie. - mruknęła pod nosem. -Spokojnie, sytuacja opanowana.- uspokoiła drużynę.

Cóż noc miniona noc wcale nie zabrała ze sobą niepokoju jaki przyczepił się do elfki niemalże na stałe odkąd została zrzucona na tą wyspę. Powinna żyć spokojnie w Sigil, albo nie powinna tak prędko opuszczać dobrych kapłanek Eilistraee.
Zupełnie nie spodziewała się ujrzenia siebie pod postacią liczdrowa. I jeszcze rezydującego w Podmroku. Nonsens, czysta abstrakcja. Przecież dla niej nie ma już powrotu. Nawet jeśli byłby to nie skorzystałaby. Właściwie to żyło jej się całkiem dobrze w Sigil, czy gdziekolwiek indziej na powierzchni. Zawsze znalazł się jakiś mag-naiwniak myślący, że najpierw nauczy ją magii, a ona w ramach dozgonnej wdzięczności zgodzi się darować mu życie, albo nawet zostać jego opoką do końca życia. Oczywiście nie każdy mag dał się zabić, ale Phaere doskonale potrafiła wyczuć, któremu da radę,a któremu niepostrzeżenie zniknąć z oczy pewnego dnia, zabierając ze sobą parę ksiąg czy eliksirów, amuletów czy innych pamiątek.

Wracając jednak do snu. Z pewnością nie spodziewała się, że zobaczy dridera. Jeszcze na dodatek walczącego z białymi ostrouchymi.
I tan pies. Pies? Co tam robił pies ? Przecież drowka raczej unikała tych zwierząt przez wzgląd na Tiloupa, więc tym bardziej nie mogla pojąć co jej podświadomość podsunęła.

Ech...Teraz nie ma zbyt wiele czasu na szczegółową analizę snów. Większość drużyny jak nie całość już nie spała. Poza tym przydałoby się coś zjeść.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline  
Stary 07-11-2008, 16:01   #507
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Przed lekturą proszę koniecznie zapuścić sobie ścieżkę dźwiękową
(wideo nie jest ważne, ale można posłuchać słów - potem).

Gdyby nie działało oto link: YouTube - Ulver - Eos,
słowa: http://www.lyricstime.com/ulver-eos-lyrics.html


[media]http://www.youtube.com/watch?v=q8c9maWYRNo[/media]***



..I....... Copyrights by ~MOSREDNA

Wstał szary, ponury świt - a Wy razem z nim - oplatający polanę zimną, mokrą mgłą. Pojedyncze promienie słońca z trudem przenikają przez chmury, a ich anemiczny blask nadaje wirującej w powiewach wiatru mgle niesamowite kształty. Kulicie się jeszcze przez chwilę na swoich posłaniach, z niechęcią myśląc o chwili, gdy trzeba będzie wstać, wciągnąć na siebie wilgotne ubrania i zacząć myśleć co dalej.

Fosth'ka, dorzuciłaś drew do ognia i zawiesiłaś nad nim kociołek z wodą, rozcierając zziębnięte dłonie i rozmyślając jeszcze o nocnych widzeniach. W przelocie sprawdziłaś stan tei'ner - żyła - jednak nie miałaś jakoś ochoty przyglądać się kobiecie z bliska. Phaere również wstała i podeszła do ognia szukając czegoś do jedzenia. Tylko Łowczyni śpi jeszcze zawinięta w koc, mimo czynionego przez Was hałasu. Nie zbudził jej nawet trzask łamanego na opał drewna i krzyki drowki.

Anzelm,wróciłeś znad jeziora i wszyscy zasiedliście do śniadania - choć najedzony Nathiel głównie przez grzeczność. Fosth'ka zaparzyła w kociołku jakieś zioła, więc umilacie sobie posiłek rozgrzewającym napitkiem. Zimne mięsiwo chętnie zastąpilibyście pajdą ciepłego jeszcze chleba, lecz w tej głuszy nie macie wielkiego wyboru. Ponieważ Maureen nadal nie reaguje na wesołe przygadywania czarownicy, decydujecie się ją w końcu obudzić.



''F R A I L'', copyrights by ~Cyg-x-1



Anzelm, podchodzisz do miejsca, gdzie odpoczywa Łowczyni z zamiarem delikatnego przywrócenia jej do świadomości. Szkoda jest Ci ją budzić, jednak nie możecie sobie pozwolić na dalsze marnowanie czasu. Zbliżając się zauważasz jednak, że coś jest nie tak. Miejsce, w którym leży kobieta otacza poczerniały krąg, jak gdyby wszelka roślinność wokół niej zwiędła i uschła. Ze ściśniętym sercem zbliżasz się do posłania bojąc się, co możesz tam zastać - choć przecież pełniliście wartę i nie działo się w jej trakcie nic niezwykłego! Dochodzisz wreszcie do posłania łowczyni i spoglądasz w dół.

Maureen leży na wznak, z zamkniętymi oczami i rękami ułożonymi wzdłuż tułowia. Jej długie włosy ciemnymi lokami zwijają się wokół białej szyi i ramion, kontrastując z trupiobladą cerą. Dziewczyna nie reaguje ani na Twój głos, ani gdy delikatnie potrząsasz jej zimne ramię w złudnej nadziei, że czynności te odwleką nieuniknione - świadomość, że żadne słowa czy gesty nie obudzą już Maureen.

Otwierasz usta, by krzyczeć, płakać, czy choćby zawołać towarzyszy, jednak nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Zamiast tego chwytasz brzeg koca i powoli, centymetr za centymetrem odsłaniasz nagie ciało Łowczyni. Dopiero teraz zauważasz, że wszystkie ubrania leżą złożone w kostkę u wezgłowia. W miarę jak odkrywasz koc, oczom Twym ukazują się podłużne, głębokie rozcięcia na szyi, nadgarstkach i w pachwinach. Są tak białe, że wydają się świecić. Może świecą na prawdę... Od splotu słonecznego aż do łona ciągnie się długa linia cięcia; podobna biegnie w poprzek ciała. Nie musisz się nawet przyglądać by wiedzieć, po co została zrobiona. Robi Ci się niedobrze na myśl o tym jak musiało wyglądać morderstwo i co morderca mógł zrobić z... z... z... wnętrznościami Maureen. Zwłaszcza że wiesz, co robi się z nimi w większości przypadków. Rozglądasz się wokoło, lecz nigdzie nie widać żadnych śladów, a zwłaszcza - śladów krwi. Spoglądasz jeszcze raz na Maureen - Twoją Maureen - i wreszcie z gardła wyrywa Ci się głęboki, zwierzęcy krzyk, który płoszy konie i powoduje - nareszcie - że reszta drużyny podbiega do Ciebie, by wraz z Tobą nieść brzemię straty towarzysza. Jęcząc, kołyszesz się z ciałem Łowczyni w ramionach, a Twoje łzy, łzy których nie roniłeś od tak dawna, mieszają się z opadającą na polanę mgłą.


''Not as it seems to be'', copyrights by *eukally

~ The sun is far away ~
~ It goes in circles ~
~ Someone dies ~
~ Someone lives ~
~ In pain ~
~ It is burning ~
~ Into the thin air ~
~ Of the nature ~
~ Of a culture ~
~ On the dark side ~
~ Under the moon ~
~ The wolves gather ~
Ulver "Eos"
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 07-11-2008 o 19:24. Powód: kosmetyka
Sayane jest offline  
Stary 10-11-2008, 12:36   #508
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem

Nie spoglądał na rany, nie mógł patrzeć. Uczepił się tej jednej nieracjonalnej koncepcji snu.
To nie możliwe-myślał-Sen. Obudzić się.
Rzeczywistość z każdą chwilą podkopywała złudne fundamenty nadziei, aż na końcu nie pozostało nic. Musiał zmierzyć się z prawdą i nie zwariować. Drżącą ręką powoli odciągał koc. Z każdym ruchem ociągał się, nie chcąc widzieć nic więcej, lecz prawda była nieunikniona. Maureen nie było wśród żywych.

Ujął w ramiona ciało ukochanej, ściskał zimne dłonie. Ich chłód parzył, ranił duszę, przypominał.
Łzy popłynęły bezwiednie. Strumieniem, za wszystkie żale skrywane pod zaporą zobojętnienia, za ten największy z nich, którego teraz doświadczył. Śmierć poruszyła w nim ocean uczuć. Zamiast wojownika, przy ciele klęczał mały chłopiec, niewinny, delikatny, nie potrafiący ogarnąć doznanej krzywdy.
-Nieeee!-krzyk rozdarł gardło chłopca i stał się całym światem. Wyrazem bólu, rozpaczy.
Długo trzymał w objęciach najukochańszą istotę, długo jęczał modlitwy, prośby, złorzeczenia do wszystkich znanych bogów. Za jej życie oddałby własne, a gdy teraz nie miał możliwości, poczucie winy i bezsilności zżerało go od środka.
 
Glyph jest offline  
Stary 13-11-2008, 08:13   #509
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Poderwała się na nogi, słysząc krzyk. Przestraszyła się go, był niespodziewany. Nie usłyszałaby go, gdyby ktoś się potknął i złamał nogę, ani gdyby nagle otoczyły ich szkielety. To nie był głos kogoś, kto odczuwa fizyczny ból czy strach, lecz głęboką rozpacz - mimo wszystko coś, czego się nie spodziewała, bo co mogło go wywołać? To było po prostu nie na miejscu, nienaturalne.

Maureen spała niedaleko, i niemal natychmiast znalazła się przy jej posłaniu, za plecami Anzelma. Równie szybko zobaczyła, że coś jest nie w porządku z nagą kobietą, trzymaną przez niego w ramionach, i znieruchomiała. Przyłożyła tylko odruchowo dłoń do ust, by stłumić własny krzyk zaskoczenia, który i tak nie wydobył się z jej płuc. Oddychała tylko z trudem, albo to organizm oddychał za nią. Chciała zamknąć oczy, jednocześnie z rosnącym przerażeniem obserwując zmasakrowane ciało.

Nie mogła się poruszyć, nie mogła myśleć, nie potrafiła się pozbierać. To nie było coś, czego można się spodziewać. Dotąd wszystko szło dobrze, nikt nie zginął, nikt nie stracił ręki ani wzroku, szli naprzód. Nic takiego nie powinno się zdarzyć. Stało się coś niemożliwego, absurdalnego. Całkiem nie w porządku, wbrew zasadom dotychczasowej zabawy.
Nie mogła zacząć myśleć, nie mogła zacząć się poruszać.
 
Aurora Borealis jest offline  
Stary 13-11-2008, 21:32   #510
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Jej oczy przybrały kształt spodków gdy nagle usłyszała przeraźliwy wrzask, któregoś z mężczyzn. Nie zastanawiając się ruszyła w jego stronę. Z odległości już widziała, że Fosht'ka również nie wydaje się być zachwycona.
-Co się...- urwała w połowie widząc kogo, a teraz raczej co, trzyma w ramionach jej towarzysz.
Chwila ciszy, przerywana rozpaczą Anzelma. Głęboki wdech i wydech.

Maureen była cenną towarzyszką. Jednak jak się okazało nie tak silną jak Phaere myślała. Drowka zmarszczyła brwi patrząc z wyrzutem na mężczyzn. Jak mogło to tego dojść podczas ich warty?
[i]- Dosyć. Możecie być z siebie dumni. [i]- zwróciła się do nich. - Trzeba coś zrobić ze zwłokami. Najlepiej spalić. Zapach śmierci może ściągnąć na nas jeszcze większe kłopoty. - zwróciła się tym razem do wszystkich. Spalenie ciała wydało jej się najlepszym pomysłem. Łopaty zapewne nikt ze sobą nie zabrał, a gołymi rękoma też nie zamierza kopać grobu. - Zaraz po tym wyruszamy, bez znaczenia na stan zdrowia tei'ner. Chyba nie chcecie dołączyć do Maureen. - w głosie drowki nie było słychać krzty strachu, czy rozpaczy, raczej mówiła spokojnym głosem, dość surowym i tak też się zachowywała.
Cóż, polana, która jeszcze niedawno była ich schronieniem straciła cierpliwość, dając im do zrozumienia, że nie są pożądanymi gośćmi. Jak widać Śmierć jest bliską przyjaciółką tej wyspy. Najwyższy czas zabrać się do roboty, zamiast wymyślać kretyńskie wymówki, aby jeszcze chociaż chwilę tu zostać.

Phaere nie potrafiła sobie nawet wyobrazić momentu swojej śmierci, wydawało jej się to tak odległe. Właściwie to nawet niemożliwe. Zastanowiła się nad swoim dziwnym snem... Czy to Śmierć przeszła koło niej zostawiając w psychice drowki znak, a może zachętę ? Ale dlaczego znowu miała przed swoimi Podmrok ? Przecież nie ma już powrotu. Dla swojej Ojczyzny jest martwa, tak jak teraz martwa leżała jej towarzyszka. I chciała aby tak pozostało. Podmrok to przeszłość i nikt nie skłoni Phaere do powrotu. Nawet Pajęcza Bogini, która najwyraźniej zaczynała się upominać o niegdyś swoją służkę. Drowka przetarła palcem zniszczony symbol Eilistraee. "Nie pozwól mi jej ulec" - prosiła w duchu swoje wybawienie od Lolth.
Phaere wiedziała, że nastąpił właśnie czas próby. Próby jej siły. Albo wyjdzie z niej z uniesioną głową, albo martwa. I z pewnością nie jako liczdrow.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172