Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2009, 00:00   #531
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem
Kapłan obudził się wcześnie rano, choć bliższym prawdy byłoby stwierdzenie przestał prób zaśnięcia. W ciągu nocy dręczyły go wspomnienia. Noc mijała spokojnie, lecz w sercu kapłana ktoś siał niepokój i wątpliwości. Wiercił się i rozbudzał mamrocząc coś niewyraźnie. Pośrednio może ułatwiał tak straż drowom. Póki się poruszał widać było, że żyje.

Myśli jego wracały ku bolesnym wspomnieniom z przeszłości. Wiele spraw wymagało przemyślenia, wiele ponurych myśli, którym nie można było się poddać.
Istotnie, mijająca noc zmęczyła bardziej niż dzień jazdy w siodle. Wstając kapłan chwiał się lekko, jakby sen jeszcze nie dawał za wygraną, atakując podstępnie. Powoli rozruszał wszystkie obolałe kości od ciągłego przewracania się kości. Podszedł do najbliższego drzewa i potrząsnął nim solidnie. Mocny strumień kapiących kropel otrzeźwił go.

Rozejrzał się po obozie. Wypogodziło się, więc i ognisko, nieprzygaszane deszczem, rozbłysło żywszym płomieniem. Chwilę grzał przy nim zziębnięte ciało, jedząc przy tym w pośpiechu skromne śniadanie. Pobyt na polanie przyniósł im spore zapasy żywności, lecz marna to była pociecha, gdy człowiek przypomniał sobie tragiczne zakończenie. Suszone mięso, dziwny miało smak, może z braku soli, może braku czasu by dobrze je wysuszyć, a może czuć było w nim pamięć, smak przelanej krwi.

Po posiłku, Anzelm jak najszybciej pragnął wyruszyć w dalszą podróż. Martwiła go wczorajsza ulewa. Tropy, które nie należały do najwyraźniejszych mogły być teraz zupełnie spłukane. Któż, mógł zgadnąć, czy nie okaże się to końcem ich wędrówki. Z posiadanej mapy, jeśli dobrze ją odczytywał, znaleźć mogli niedaleko osiedla Tei'ner, lecz czy stamtąd wracała nieznajoma? Postanowił rozejrzeć się po najbliższej okolicy. Na ścieżce zamierzał poszukać znów tropu, choć w głębi duszy licząc się z jego zniknięciem.
 
Glyph jest offline  
Stary 22-02-2009, 20:33   #532
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Las tei'ner. Szesnasty dzień podróży. Świt

Phaere, Nathiel, zbliżacie się do tei'ner niemal równocześnie, dość obojętnie spoglądając na ostatnie chwile jej życia. Anzelm właśnie wstał, więc pewnie i on wkrótce zauważy ubytek kolejnego "towarzysza". Na twarzy drowki maluje się satysfakcja, jakby chciała powiedzieć: "Trzeba było wyciagnąć z niej informacje i zabić, oszczędzając jej cierpień a nam kłopotu". Fosth'ka nadal śpi ciężkim, niespokojnym snem, więc nie ma komu ratować rannej - chociaż jej pomógłby chyba jedynie cud.


***

Tymczasem w innej części lasu...

Postać niespokojnie przemierzała ciemny, wilgotny korytarz. Zetlałe ubrania wydawały nieprzyjemny dźwięk, ocierając się o wyschniętą skórę. Z jej ust, do wtóru wściekłym sapnięciom, wydobywały się obłoczki kurzu. W starym, niemal przedwiecznym mózgu kłębiły się gniewne myśli. Jakim cudem udało jej się uciec?! I jeszcze śmie się przede mną ukrywać... Ta ostatnia...

Potwór zwolnił i zatrzymał się obok jednej z cel. Za kratami, na kamiennym posłaniu dogorywał postawny człowiek w bogato zdobionych szatach - teraz podartych i zakrwawionych. Stwór sapnął z irytacją i cisnął w niego zaklęciem uzdrawiającym, które po raz kolejny powstrzymało infekcję. Nigdy nie rozumiał kedroskiego kultu życia; czegoś tak kruchego i krótkiego. Z pogardą popatrzył na rannego mężczyznę i leżące wokół niego, rozkładające się już, ciała. Kilka sekund skupienia - i u wylotu lochu pojawił się tuzin szkieletów, które, chwyciwszy trupy za nogi, pociągnęły je w stronę schodów. Trzeba się będzie nimi wkrótce zająć, inaczej nie będą się do niczego nadawały.

Stwór westchnął. Tei'ner i te nowe stworzenia nadwyrężyły szeregi jego sług. Z dawnych czasów nie zostało wielu pomocników, nowe rytuały wymagały czasu i sił, które on spożytkował głównie na zabezpieczenie leśnego przyczółka. Na szczęście nieśmiertelni strażnicy nadal stali na posterunku - choć po tylu wiekach uwięzienia nawet on obawiał się do nich zbliżać. Przynamniej na razie...

Potwór - bo teraz nie można tego było określić mianem "ludzkiej" istoty - wyszedł z lochów i rozpoczął mozolny marsz po krętych schodach jednej z wież. Mimo, że jego ciało nie znało słowa "zmęczenie", po tylu dekadach przebywania w jednej pozycji nie funkcjonowało jak należy. Mężczyzna z trudem pokonywał kolejne kondygnacje, mijał laboratoria, biblioteki, liczne sale i schowki, a w jego umyśle narastała irytacja. Tyle pracy, tyle pracy, a tak mało czasu! Plany, te piękne plany... tyle pracy a do pomocy mam tylko bezmózgie szkielety albo wściekłe potwory. Pirs!! - wrzasnął - Pirs, gdzie, do demonów, jesteś?!... Dopiero po chwili przypomniał sobie, że jego prawa ręka dawno obrociła się w nicość, przypieczętowując tym samym porażkę swego pana. Bezużyteczny głupiec! - parsknął, a kurz i kawałki skóry uniosły się w powietrze - Ale przynajmniej zyskałem czas, by wykonać to, co niezbędne.

Stwór dotarł na szyt wieży i spojrzał na rozciągające się w dole ruiny. Rozbite posągi i rozryty skalnymi odłamkami pentagram - symbole jego odroczonego zwycięstwa nad Pięcioma. Uśmiechnął się z satysfakcją i skierował swój wzrok na wiszącą w powietrzu mlecznobiałą kulę o ponad metrowej średnicy. Pokaż! - warknął, a magiczny przedmiot zamigotał i wyświetlił obraz leśnej polany, rozśwetlonej jedynie mdłym światłem ogniska. A jednak są... raz... dwa... trzy... gdzie jeszcze dwójka? Do lasu weszło pięcioro... pffhhh, nieważne, widać zginęli gdzieś na szlaku... Pokaż powiedziałem!!! - rynkął potwór, ale kula uparcie odmawiała ukazania sporego fragmentu polany, w jego miejscu tworząc mgliste wiry.
Stary rupieć - sapnął mężczyzna, niedbałym machnięciem gasząc obraz i ruszając do laboratorium. Może on miał cały czas świata, ale rozkładajace się zwłoki z pewnością nie. Jeszcze nie...
 
Sayane jest offline  
Stary 27-02-2009, 22:25   #533
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzelm

Nim zbliżył się do rannej dziewczyny, przeczuł, co się zdarzyło. Dobrze zdradzały to twarze pochylających nad nią drowów. Przez chwilę stał wpatrzony w konającą. Spoglądał z tą samą, dawną obojętnością. Przypominał sobie dawne zbrodnie i ofiarne akty. Widoki podobne, często bardziej makabryczne sprawiły kiedyś, że życie i śmierć przestały mieć znaczenie. Teraz dawne wspomnienia znów budziły się w kapłanie i ta jedna śmierć nie miała znaczenia. Ta jedna i każda kolejna od śmierci tej, która była dla niego najważniejsza.
Więc zginęła, rozmyślał chłodno, od początku nadzieje były nikłe, a trudy podróży ich nie zwiększyły.
Gdzieś w najdalszym zakamarku umysłu, jakaś myśl jeszcze uparcie próbowała wyjść na światło dzienne, obwinić za tą śmierć kapłana.
"Czyż nie Ty nalegałeś na zabranie jej ze sobą?"
Przypominała gorzko.
"Co powie Fosth'ka, gdy się dowie, jak spojrzysz jej w oczy?"

Starał się stłumić w sobie to przykre wrażenie, myśli takie czynią człowieka słabym, powtarzał uparcie. Przyklęknął nad ciałem nieznajomej. Rękę położył na jej piersi, zupełnie, jakby chciał sprawdzić bicie jej serca. Kapłan kalkulował. Wśród modlitw i klątw jakimi obdarzyło go bóstwo, trudno szukać zbyt wielu leczących. Pan śmierci nieprzychylnie patrzy na takie sztuczne opóźnianie z nim spotkania. Te które teraz rozważał to czary ochronne, przez zły umysł zamienione w klątwy; tworzące magiczne więzi między ofiarą a katem, transferujące część obrażeń. Przydatne, by więzień był całkiem przytomny podczas tortur. Możliwe, że mógłby spróbować teraz przyjąć część ran, utrzymać tym samym przy życiu umierającą, może nawet wybudzić. Wszystko było możliwe, lecz koszt zdawał się być zbyt wielki. Ryzykować poważnymi ranami, osłabiać się, dla niepewnego, potencjalnego pozyskania istotnych informacji? Informacji, bo życie dziewczyny mniej się liczyło. Wahał się przez chwilę, walcząc z samym sobą, ostatecznie jednak zabrał dłoń zostawiając ranną w niezmienionym stanie.
-Nie przeżyje.-potwierdził, choć nikt tego od niego nie wymagał. Jego słowa wydawały się oczywiste, potwierdzające znany wszystkim fakt.

Pozostało obudzić Fosth'kę, która nawet jeśli bezsilna wobec rannej, z pewnością życzyłaby sobie by ją w takiej sytuacji zbudzić. Nie zdobył się jednak na zbudzenie czarownicy. Poczucie winy, kazało mu podejść do chowańca.
-Calcifer-szturchnął kruka-Twoja pani powinna obejrzeć chorą.
Po tych słowach odszedł natychmiast nie czekając. Chyba rzeczywiście nie wiedział jak spojrzeć w oczy czarodziejce, jeszcze nie w tej chwili. Przeszedł za to w kierunku traktu, jak wcześniej zamierzał w poszukiwaniu tropów. Inaczej stracą kolejne wskazówki dotyczący zaistniałej sytuacji i dalszej podróży.
 

Ostatnio edytowane przez Glyph : 08-03-2009 o 10:38.
Glyph jest offline  
Stary 05-03-2009, 20:46   #534
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Las tei'ner. Szesnasty dzień podróży. Świt

Stoicie bezczynnie nad konającą tei'ner. Trzeba przyznać, że nawet Wam ulżyło - spadł Wam z barków kłopotliwy bagaż i potencjalny wróg. Nawet jeśli podzieliłaby się z Wami jakimiś informacjami na temat zaistniałej w lesie sytuacji - czy zmieniłoby to cel Waszej podróży? Czy wrócilibyście do miasta, pokornie czekając na kolejny teleportacyjny cud? Po tym, jak pożegnaliście Basta odwrót byłby podwójnie trudny. Przychodzi Wam do głowy, że specjalnie wybraliście tę właśnie trasę podróży. Przecież mogliście iść na zachód, gdzie również rozciągały się tereny i miasta tei'ner; czy na północ do górskich siedzib tutejszych krasnoludów. Wybraliście jednak drogę niepewności i śmierci, której przedsmak dał Wam ranny rangaardzki ochroniarz. Kolejny trup przed Waszymi oczami jest jedynie konsekwencją tegoż wyboru. Może też dlatego nie robi on na Was wrażenia.

Anzelm, gdy pochylasz się nad kobietą, ta jeszcze żyje. Jej delikatnym ciałem wstrząsają drgawki, dłonie zaciskają się spazmatycznie. Wielkie oczy poruszają się gwałtownie pod zamkniętymi powiekami. Masz wrażenie, że z rozchylonych, pokrytych krwawą pianą ust, wydobywa się cichy szept; lecz równie dobrze może to być szum wiatru. Po chwili obca czarodziejka nieruchomieje, a Ty z czystym sumieniem możesz stwierdzić zgon.

Tymczasem Calcifer, który zgodnie z poleceniem kapłana próbował zbudzić swoją panią, szarpiąc ją za włosy i dziobiąc w ucho, zerwał się w powietrze wykrzykując przekleństwa we wszystkich znanych sobie niby-językach. Widzicie, że z ciała tei'ner wydobywa się delikatna, tęczowa mgła, wijąc się wokół Waszych stóp i okrywając obydwie leżące kobiety.



Copyrights: Wood Spirit by *kyrsun on deviantART ||| Salvage by ~p-dudko on deviantART

Pomimo, że w słabym blasku ogniska i słońca mieni się ona pięknymi kolorami, tam, gdzie padają cienie drzew przybiera ona złowrogie, niemal ludzkie, kształty. Mgła zdaje się wydobywać (czy tworzyć) z ciała martwej kobiety. Po kilku minutach fenomen rozwiewa się i widzicie, że leżąca przed Wami tei'ner zniknęła. Gdy odsłaniacie przykrycie, znajdują się pod nim jedynie zakrwawione opatrunki i zioła, którymi Fosth'ka okładała ranną.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 09-03-2009 o 08:17. Powód: edycja obrazka :)
Sayane jest offline  
Stary 07-03-2009, 23:45   #535
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzelm
Nie zdążył się odwrócić, odejść z zamiarem rozejrzenia się po okolicy, gdy zwłoki ponownie przykuły jego uwagę. Zwykłą śmierć, jakich setek był w życiu świadkiem. Nic nie znacząca, a jednak za sprawa nieznanych mocy starała się przykuć uwagę ich wszystkich, sprawić by ją zapamiętali. Czy to duch zmarłej tak bał się odejścia i zapomnienia, czy też ktoś inny stał z boku i kierował całym tym spektaklem?

Instynktownie dłoń kapłana spoczęła na schowanej w rękawie rękojeści noża. Od czasu zagadkowych śmierci nawet we śnie nie rozstawał się z tym kawałkiem błyszczącej stali. Niepokój wzrastał wraz z narastającym dymem. W mgnieniu oka mgła pochłonęła ciała obu czarodziejek. Za szybko, by móc uwolnić od niej śpiącą Fosth'kę. W tej jednej chwili kapłan walczył z lojalnością do towarzyszki podróży, a zdrowym rozsądkiem.
Nie, pułapka, czy nie, już za późno.-podpowiadały zrodzone w umyśle podszepty. Głos jego, a może innej groźniejszej istoty. Poddał mu się bez walki, oczekując na atak, lub jakiekolwiek inne rozwiązanie tej sytuacji.

Gdy mgła się rozwiała, ucieszył go widok, czarodziejki żywej i zdrowej, choć brak drugiej istoty był niepokojący. Mężczyzna nerwowo obrócił się w miejscu przeszukując wzrokiem widoczne zarośla. Upatrywał w zniknięciu magicznej sztuczki, a przecie martwi nie mają takich możliwości. Naszło go fałszywe, lub prawdziwe przeczucie, ze ktoś ich obserwuje. Nawet niemożność wyśledzenia wzrokiem tej osoby, nie zacierała wątpliwości. Ostatni o mieli już do czynienia z zabójcą, który dokonał swego dzieła pod ich czujnym okiem.

-Zauważyłeś coś?-zagadnął Nathiela, ledwie na chwilę przystając wzrokiem na jego twarzy i zaraz wracając do obserwacji okolicy.-Nie powinniśmy dziś zwlekać z wymarszem.
 
Glyph jest offline  
Stary 08-03-2009, 23:25   #536
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Gdy mgiełka rozwiała się, otworzyła oczy i zerwała się do pozycji siedzącej, podkurczając nogi. Natychmiast zasłoniła dłońmi twarz. Jęknęła. Woda, woda.. las.. szara, spalona pustynia. Sprawka czyjej siły.. obcej, czy..
- Moja decyzja jest oczywista - powiedziała wyraźnie, choć głosem zduszonym przez dłonie. Calcifer patrzał na nią przestraszony.
Sen był jednym z tych, które miewała już w tym lesie, w drodze do tei'ner, co najmniej raz; koszmarne, a jednocześnie dziwnie spokojne i miłe mary może nie były bardzo zagadkowe, lecz przez ich charakter starała się ich nie roztrząsać. Zwłaszcza dziwna harmonia, jakiś niepojęty ład i przyjemność były w tych snach najgorsze, teraz jednak powoli zaczynała rozumieć.
Nad tym się jeszcze nigdy nie zastanawiała. Można by rzec, że zastanawiała się teraz, jak połączyć ogień z wodą.
- Być może nawet nie postąpię wbrew sobie.. - mruknęła jeszcze zaspanym głosem, odwracając się w stronę Tei'ner.. i zamarła, nie widząc jej.
- Co się stało? - zawołała, schodząc na czworakach ze swojego posłania, by dotknąć miejsca po chorej, podnieść jeden z opatrunków, przekonać się, że nikt tu już nie leży, została pustka. Wyzdrowiała?.. Przemknęło jej to przez myśl, lecz nie uwierzyła w to. Obejrzała się na resztę drużyny, wstając.
- Co się stało?..
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.
Aurora Borealis jest offline  
Stary 09-03-2009, 20:48   #537
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Nathiel spoglądał na rozgrywającą się scenę bez większego zaangażowania. Nieznajoma dokonywała swego żywota, co do tego nie było wątpliwości. Cóż z tego, że to towarzyszyły temu... dość niecodzienne efekty? Koniec końców śmierć to śmierć. Jedynym co mu się nie podobało w tej sytuacji było to, że nic nie skorzystali na tym, że uratowali tę dziwną istotę i wlekli ją ze sobą aż do tego miejsca. Może w ogóle nie powinni się mieszać w jej los? Czyż nie byłoby lepiej gdyby pozwolili jej wtedy utonąć? Dla nich na pewno...

Dziwił się sam sobie z jakim spokojem obserwuje mgłę spowijającą śpiącą Fosht'kę. Co prawda nigdy nic nie wskazywało na to, że dzieje jej się coś złego, jednak sama nienaturalność zdarzeń powinna wzbudzić jego niepokój, zmusić go do reakcji. Tymczasem było wręcz odwrotnie - jakieś wewnętrzne przeczucie podpowiadało mu, że nie ma się czym przejmować i, jak się okazało w chwilę później - miało rację.

- Zauważyłeś coś? - zapytał go kapłan.
"Nic poza znikającymi zwłokami" przyszło mu na myśl, jednak w porę ugryzł się w język. W odpowiedzi tylko pokręcił przecząco głową.
- Nie powinniśmy dziś zwlekać z wymarszem.
- Nie ma już najmniejszego powodu, dla którego mielibyśmy zwlekać. - odrzekł drow prezentując swoje zdanie. W jego głosie nie było złośliwości, nie zamierzał bowiem obwiniać nieżyjącej już tei'ner o to, że ich opóźniała. Po prostu uważał, że jej zniknięcie przyniesie ze sobą więcej dobrego niż złego.

- Co się stało?.. - odezwała się czarodziejka widząc brak rannej.
- Nic - odpowiedział jej elf i chętnie by na tym poprzestał, jednak spodziewał się, że zaraz po pełnym wyrzutu wzroku Fosht'ki dosięgnie go fala jej pytań i pretensji.
- Odeszła - dodał tylko i odszedł by zająć się przygotowaniami do drogi.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 13-03-2009, 16:17   #538
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Z zainteresowaniem przyglądała się ostatnim chwilom życia tei'ner. Bardziej jak gdyby było to przedstawienie grupy teatralnej, niż rzeczywistość. Różnorodność stylów, w jakich można przechodzić na drugą stronę była fascynująca. Phaere wiele razy była świadkiem zjawiska jakim jest śmierć, lecz jeszcze nigdy nie spotkała się ze znikającymi zwłokami. Chyba, że znikały w paszczach potworów.
-No,no,no. Bardzo widowiskowe.- wstała otrzepując się z trawy.

-Niestety Fosht'ko, twoje nowe zwierzątko zdechło. Na przyszłość zapamiętaj sobie, że posiadanie pupila to nie tylko przyjemność, ale wielki obowiązek. - prychnęła i zabrała się za pakowanie rzeczy, które wyciągnęła wcześniej z torby.

Tiloup podszedł do opatrunków zdziwiony zniknięciem kobiety, która wzbudzała tyle emocji w drużynie. Po chwili jednak usłyszał głos swojej pani, dlatego bez wahania ruszył w jej stronę.

Phaere właśnie dopinała ostatnie sprzączki swojego bagażu :
-Wszyscy gotowi ? Już dość czasu zmarnowaliśmy. Najwyższa pora się stąd ruszyć!
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline  
Stary 15-03-2009, 11:52   #539
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Odeszła?..
Umarła? Opatrunki nie pozostawiały wątpliwości. Gdyby Tei'ner się obudziła, reszta zbudziła by i ją, a nawet jeśli nie, nie oddaliłaby się od posłania, nie miałaby sił.
Czemu posłanie tak wygląda? Gdzie jest ciało? Czyżby Phaere pozdejmowała z niego opatrunki, by raz jeszcze ją obejżeć? Przecież nie ułożyłaby ich w ten sposób?..
Ale do licha z bandażami, a sama Tei'ner, pochowali ją już, czy jak? Bez Fosht'ki? Niby nie była potrzebna do kopania.. Anzelm mógłby to robić nawet z mściwością.
Odezwała się Phaere.
- No, no, no. Bardzo widowiskowe.
Widowiskowe? Co było widowiskowe?
- Niestety Fosht'ko, twoje nowe zwierzątko zdechło. Na przyszłość zapamiętaj sobie, że posiadanie pupila to nie tylko przyjemność, ale wielki obowiązek.
Nie odezwała się. Pomyślała, że Phaere ma rację. W całej swojej ironii i złośliwości, powiedziała prawdę.

Wiedźma niemal odruchowo zwinęła się, podciągając kolana pod podbródek i obejmując je rękoma. Umarła. Była, nie ma. Jak Maureen, a właściwie całkiem inaczej, ratowana, opatrzona, z szansą na walkę. Walczyła, organizm próbował się regenerować, umierała długo i opornie, pewnie cierpiała. Nie mieli szans na ratowanie Maureen, Tei'ner zaś dała im czas na opiekę i pomoc. Mimo to, efekt jest ten sam, śmierć..
- Calcifer?..
- Wyparowała - chrapnął Kruk, patrząc na nią czarnym oczkiem.
- Wiesz, że nie mam ochoty na żarty.
- Wiem, szefowo.

Poranna rosa drażniła i odbierała siły. Wszyscy szykowali się do dalszego marszu. "Czy cokolwiek w tym przeklętym miejscu ma sens?" Wstała i także zaczęła się rozglądać za rzeczami, sprawdzając, czy wszystko ma, nie patrząc na innych. Zostawiła tylko na wierzchu księgę z zaklęciami, by trochę poczytać i przygotować się na następne przeszkody.
Szukanie ich wydało się jej przez moment celem ich podróży.
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.
Aurora Borealis jest offline  
Stary 16-03-2009, 22:05   #540
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Piętnasty dzień podróży

Powoli, jedno po drugim, wsiadacie na konie i ruszacie stępa wgłąb puszczy. Deszcz zatarł ślady przemarszu oddziału szkieletów, jednak ścieżka jest wystarczająco wyraźna, by nią podążać. Słońce jeszcze nie wstało; w mroczny przedświcie wasze sylwetki są ledwie widoczne. Wschód słońca niewiele jednak zmienia - przez gęsty parasol liści przebijają się jedynie pojedyncze promienie. Wokół Was panuje martwa cisza; końskim krokom towarzyszy jedynie mięsisty chlupot poszycia i szelest spadających z gałęzi kropli. Wszelkie ślady bytności żywych stworzeń, które rejestrowaliście do tej pory, teraz zniknęły - jakby wraz ze śmiercią tei'ner zniknęła ich ostatnia ostoja.

Chlup... chlup... krok za krokiem, monotonnie kiwając się w siodłach, podążacie leśną ścieżką. Nikt z Was się nie odzywa - nie odczuwacie potrzeby rozmowy, a ponura atmosfera panująca w lesie także nie nastraja do mówienia. Przez niemal trzy dni spędzone nad jeziorem przyzwyczailiście się do otwartej przestrzeni i teraz przytłacza Was ogrom wznoszących się w niebo konarów. Spotykacie coraz mniej i mniej krzewów i młodych drzewek; zamiast tego otacza Was morze grubych, strzelistych pni. Nawet leje w ziemi - tak częste w pobliżu traktu - praktycznie tu nie występują. Rozglądacie się czujnie na boki, lecz wokół Was widać tylko morze... ocean drzew. Niemal całkowity brak słońca sprawa, że tracicie poczucie czasu i dopiero burczące brzuchy informują Was, że nastał czas posiłku. W czasie krótkiego popasu oszczędnie spożywacie zapasy - resztki z ostatniego polowania Maureen - po czym ruszacie w drogę. Fosht'ka jest osowiała i milcząca; apatycznie kieruje koniem wlokącym się na końcu Waszej małej kawalkady. Najwyraźniej przebywa w swoim własnym świecie.

Kilka godzin jazdy później las zaczyna się przerzedzać. Pojawiają się pomniejsze rośliny, aż wreszcie ścieżka doprowadza Was do gęstej, zapory z malin, leszczyny i innych, nieznanych Wam roślin; która zmusza Was do zejścia z koni. Gdy w końcu - podrapanym i potarganym - udaje Wam się przedrzeć przez krzaki, oczom Waszym ukazuje się niesamowity widok.



Przed Wami, jak okiem sięgnąć, wyrastają z ziemi potężne, obrośnięte mchem drzewa vallen, o wiele, wiele większe niż to, które widzieliście w świątyni Zivilyn. Największe z nich mają średnicę porównywalną wielkością do średniego dworu. Ich rozłożyste korony sięgają poza linię wzroku, dalece przewyższając wszystkie rosnące wokół drzewa. Mimo swych rozmiarów drzewa rosną na tyle rzadko, że na polanę pada jasny blask popołudniowego słońca, oświetlając soczyście zielone płaty trawy i kolorowe główki kwiatów. Kilkanaście metrów od Was, z prawej strony widzicie szeroką czerń łączącego się z polaną traktu, z lewej zaś dobiega Was cichy, lecz wyraźny szmer strumienia lub rzeki.

Wszystkie drzewa wyglądają na bardzo stare. Gładka jak u klonu kora u wielu jest gruba i zdrewniała. Mimo tego wszystkie wyglądają na żywe i zdrowe. Przyglądając im się lepiej zauważacie jednak, że pnie nie mają kształtu typowego dla większości drzew. Pofałdowana miejscami kora tworzy długie, ciągnące się wysoko, kręte schody; splątane gałęzie, konary i dziuple - pokoje i altany. Wystające nad ziemię korzenie zgrabnie układają się wokół leżących gdzieniegdzie płaskich głazów, tworząc wygodne ławy. Rosnący miejscami brunatny mech wytacza miękkie, równe ścieżki. Na ziemi brak starych gałęzi czy wiatrołomów. Z typowego dla starych puszczy chaosu tu wyłania się dyskretnie wprowadzony porządek. Na każdym z drzew srebrną farbą wyrysowany jest rząd czterech znaków, unikalny dla każdego vallen.





Znaleźliście Miee'sitil.

Puste.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 16-03-2009 o 22:21.
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172