Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-12-2007, 21:58   #31
 
Dalakar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znany
- Śpij dobrze, bracie.
-Ty też, ojcze. – odpowiedział Michał, po czym drzwi celi się zamknęły i został sam.
Ciemność była jedynie rozjaśniona nikłym płomieniem świecy, oświetlającym dużą Księgę w czarnej, prawie nie odróżniającej się od mroku nocy oprawie. Miecznik zasiadł na przysuniętym do stolika krześle i otworzył Biblię.

Mądrość Syracha
Czasem powodzenie przynosi człowiekowi nieszczęście,
a niespodziewany zysk wychodzi na szkodę...


Tak” - pomyślał - „Miałem szczęście. Zostałem wybrany do tej podróży, ale jak za to zapłaciłem. Wolałbym teraz wieść skromny żywot kowala w ojczystym kraju, niż poznając świat trafić tutaj!”

(...) zdarza się poniżenie z powodu chwały,
a znajdzie się taki który po uniżeniu podniesie głowę...


„ Tym podnoszącym głowę powinienem być ja. W końcu muszę coś począć. Siedzenie tutaj nic mi nie da, a tylko może doprowadzić mnie do zdziwaczenia. Po jednym dniu mam już wszystkiego dosyć. Szczególnie tych lękliwych spojrzeń.” - z tymi myślami Michał położył się na łóżku - „Postanawiam jutro gdzieś pójść. Gdziekolwiek, byle się czegoś dowiedzieć. Może do zamku? Na pewno jest kluczem do zagadki. Czuję to.” - nim dłużej rozmyślał, stawał się coraz bardziej senny, aż w końcu usnął.
Ze snu wyrwał go koszmar. Wspomnienie napadu nie dawało mu spokoju. Tamten wieczór ciągle powracał. I co najniezwyklejsze z taką intensywnością. Młodzieniec pamiętał wszystko dokładnie, a najbardziej spojrzenie jednego z bandytów. Było tak zimne i bestialskie iż nawet jego odbicia nie mógł znieść.
Michał wiedząc że już nie zaśnie spojrzał na miejsce w którym leżało Pismo. Świeca obok niego zgasła, nie miał jak jej zapalić. Widząc taki stan rzeczy uchylił masywne drzwi celi, starając się nie hałasować, co nie było możliwe. Licząc że nikogo nie zbudził dość głośnym skrzypnięciem najwyraźniej nienaoliwionych zawiasów rozejrzał się po ciemnym korytarzu próbując przyzwyczaić się do panujących w klasztorze ciemności.
 
Dalakar jest offline  
Stary 11-12-2007, 03:41   #32
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Santa Maddalana

Michal

Ciemnosc korytarza powoli ustepowala szarosci gdy twoje oczy powoli przyzwyczajaly sie do mroku. Uspokojony panujaca cisza, ostrozenie aby nikogo niez zbudzic ruszyles przed siebie. Nocne korytarze wygladaly obco i nieprzyjaznie. Cienie zdawaly sie zywe i niezwykle ruchliwe. Jednak najgorsza byla ta cisza. Ni jedno skrzypniecie, ni jedno chichutkie piskniecie myszy. Jakowes zle przeczucie znalazlo droge do twego serca sprawiajac iz juz miales zawrocic do celi gdy tuz przed toba, znienacka pojawila sie kobieca postac.


Dlugie czarne wlosy lekko falowaly gdy patrzac na ciebie swymi niepokojaco blekitnymi oczyma usmiechac sie poczela odslaniajac rzad lsniacych biela zebow.

- Czyzbys chcial uciec niewdzieczny wojaku?





Gospoda.

Carlos Aguirre


Elfka nie pozostala dluzna i jej gibkia postac wnet dostosowala sie do twego rytmu. Suknia jej delikatna wirowac poczela w takt ruchow oginstych i pelnych namietnosci. Zdawac by sie moglo iz plomyk z kominka wyskoczyl nagle i przybrawszy te kobiece ksztalty zbliza sie do ciebie i kusi i prosi. Wnet tez i wasze ciala zlaczone na wieki wirowac poczely w takt cudnej muzyki. Flamenco. Taniec pozadania, milosci, spelnienia.
Oczy jej tak blisko, usta tak soczyste i rumiane lico i ten zapach slonca. Przyspieszony oddach i radosc ta sama, ktora twoja dusze zalala strumieniem. Na Boga czyz istniec moze cos lepszego?




Marco Visconti



Odwrociles sie wlasnie by po raz kolejny zejsc na dol i o strawe zapytac, gdy wzrok twoj padl na tanczacych. Ich ruchy tak gorace pelne namietnosci, ich radosne twarze i to oczekiwanie wiszace w powietrzu. Przecudny to byl widok, lecz jakze bolesny. Ona tam z nim razem, a ty sam jak kolek.
Mysli przedziwne twa glowe objely tak iz dlon odruchowo spoczela na szabli. Jak on smie ja dotykac, jak smie tak spogladac na jej cudne cialo dla lepszych stworzone. Toz to profanacja, toz zbrodnia, toz...
Nim sie obejzales juz szedles ku niemu.


**************

Wtem krzyk niewiesci przerwal czar muzyki, sprawiajac iz zamilkla niczym cieta nozem. Wzrok wszystkich powedrowal ku wejsciu, w ktorym stal jegomosc bogato odziany o twarzy przystojnej i zdziwionej zarazem. Widac bylo iz nie on sprawcom tego krzyku lecz niewiasta tuz za nim o blednym spojzeniu, ktora nagle wpadla na srodek komnaty i zawodzac bolesnie blagala o pomoc.

- Zabrali ja!! Zabrali!! Moje biedne dziecie. Zabrali ja.. Pomozcie...

I padla zemdlona.

******************

Constancius Vinhentheim

Cierpliwosc twa granice dosc niewielkie miala totez gdy za drzwiami dzwiek muzyki rosnal, a Marco ze strawa wciaz sie nie pojawil, ruszyles do drzwi by samemu zadbac o przywilej jadla. Wyszedlwszy na korytarz ujzales go wlasnie jak z dlonia na rekojesci zmierza ku nieludzce tanczacej wraz z nieznajomym taniec bezbozny, krazac po sali niczym dwa demony. Juz miales sie odezwac srogimi slowami zemste Pana wieszczac i kare okrutna, gdy krzyk kobiecy rozbrzmial i jakas niewiasta bredzac cos o dziecku padla zemdlona na sam srodek sali.

 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 11-12-2007 o 15:53.
Midnight jest offline  
Stary 11-12-2007, 11:07   #33
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Niemożliwe, niemożliwe. Ale jak najbardziej stojące przed oczyma. Ona i on. Och, ludzie. – Marco zaczął się śmiać, śmiać sam z siebie, śmiać niemal histerycznym śmiechem człowieka, który nagle uświadomił sobie, jakimże durniem był jeszcze przed chwilą. Kurtyna rozdarta, zaklęcie zdjęte.
- Hahahaha! – Jak to dobrze, że tego śmiechu nie było słychać w rytmie muzyki ognistej, stuku obcasów oraz okrzykach. Och, ten żar poprzedniej muzyki wciągnął go niczym magnes. Zwiewne ciało elfki było niczym fragment świata czarów, który na moment wpadł do naszego świata. Jakże pasował do sytuacji sonet Petrarki, który Marco wypowiedział podczas jej niezwykłego tańca. Przepiękny wiersz napisany przez poetę mieszkającego wszak tu niedaleko opiewający jego miłość, tęsknotę, podziw. Przecież widział tą osobę tylko raz, ale właśnie to jedno spojrzenie wzbudziło w nim uczucie, które zaowocować miało jednym z największych dzieł poetyki italskiej. Podobnie jak teraz uczynił to Pizańczyk, chyba.

Ale teraz było już po wszystkim. Chwila magii przeszła. Taniec elfiny i Cygana był piękny, ale nie wzniosły, ognisty, ale nie magiczny, zmysłowy, ale nie sięgający serca. Był to po prostu piękny, szalony taniec, ale z gatunku tych, które człowiek może obserwować u zręcznych Cyganów czy baletników. Jakże odmienny był ten nastrój od tego sprzed kilku sekund. Wtedy Marco był w świecie bajek. Cygan, zmieniając cały nastrój, zniszczył wszystko. Pewnie nawet o tym nie wiedział. On po prostu chciał sobie potańczyć. Skoczna muzyka, ładna dziewczyna oraz kilku widzów. Czegóż mu trzeba było jeszcze? Władował się więc z kopytami w tą jedna z nielicznych chwil, w których Marco dotykał tajemnicy. Pizańczyk najpierw najchętniej by go za to zabił, ale kiedy zatrzymał się, jeszcze raz spojrzał na elfinę, która stworzyła część owej zaklętej otoczki. Była piękna, ale nagle stała się inna, niczym ten taniec. Straciła gdzieś swoją wcześniejszą egzotykę w oczach Marco, była piękna, ale tylko, po prostu, piękna. Czuł, że wiele stracił, ale może nie utracił swej duszy? Kompletnie nie wiedział, a śmiech uładzał jego myśli.

Tak uśmiechnięty, chociaż z ciężkim sercem, miał już się obrócić w stronę karczmarza, by dał mu trochę wina i nieco lekkiego posiłku, gdy okrzyk kobiety przeciął cała sytuację. Marco niemal natychmiast przyskoczył do niej:
- Wody! – Krzyknął. Uniósł jej lekko głowę, a kiedy karczmarz dostarczył jakiś kubek z zimną źródlanką, delikatnie nalał jej do ust kilka łyków. Odkaszlnęła. Zakrztusiła się. Rozpostarła nagle szeroko źrenice, słone krople popłynęły po jej policzkach, rozpaczliwy zaś krzyk po raz kolejny przeciął przestrzeń:
- Porwali! Pomóżcie! Moje dziecko! Moją kochaną córeczkę! Ratujcie!
- Kto, gdzie i kiedy
? – Huknął jej nad uchem Marco wiedząc, że taki ostrząc może pomóc, gdyż kobieta wydawała się niezdolna do logicznego odpowiadania. Płakała, rozpaczała, szalała:
- Jeszcze raz: powiedz wszystko powoli – powtórzył Marco widząc przytomniejące oczy.
 
Kelly jest offline  
Stary 11-12-2007, 16:25   #34
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Alessandro spojrzał na woźnicę z lekkim zniecierpliwieniem lecz w jego postawie dopatrzyć się mógł jedynie pokory i niepewności. Głośno westchnął, wyglądało na to, że sługa miał dobre intencje i okolica naprawdę była zbyt niebezpieczna by ryzykować jazdę w nocy.

-Dobrze więc zatrzymamy się tutaj, jeśli dalszą podroż mielibyśmy przypłacić życiem. Nie ma sensu nazbyt się spieszyć. W końcu martwi nie mogą nic załatwić na tym świecie. Nieprawdaż?- uśmiechnął się z lekka chcąc pokazać, że wszelkie rady są przez niego mile widziane i nie ma ich za złe.


Pozostawiwszy powóz i konie pod nadzorem woźnicy Alessandro wszedł do wnętrza karczmy akurat w momencie, kiedy kobieta, w której rozpoznał od razu gospodynię mówiła o Santa Maddalanie. A mówiła rzeczy, które były niepokojące.


„Czy naprawdę aż tak źle się dzieje w tamtym regionie? Ciekawe czy to jest powód, dla którego mnie wezwano? Cóż ja mogę wobec takich spraw zrobić? Trzeba będzie więcej się dowiedzieć a czas na ocenę przyjdzie potem.”

Ambrosini nie zdradził swojego przybycia żadnym słowem. Zdawało się, że jego wejście pozostało niezauważone lecz chwilowo nie miał nic naprzeciw. Zajął najbliższe wolne miejsce przysłuchując się muzyce. Po chwili jakaś kobieta rozpoczęła tańczyć a mężczyzna, w którym dość łatwo rozpoznał Cygana zaraz do niej dołączył. Wydawało się, że dla nich istnieje tylko taniec, melodia zdawała się być jedynie mało potrzebnym dodatkiem. Alessandro mógł jedynie przypatrywać się z podziwem i zazdrością o zdolności, co prawda umiał tańczyć, jednak daleko mu było do umiejętności tamtej dwójki. Ich sylwetki miały w sobie jakiś magnetyzm, nie sposób było oderwać od nich wzroku i chciało się tak patrzeć przez wieki. Jednak jak wszystko co piękne i to minęło kiedy rozległ się krzyk i jakaś kobieta zemdlona upadła na środku sali.

Niemal od razu podbiegł do niej mężczyzna, który jeszcze przed momentem przypatrywał się tańczącej parze z zawiścią, a przynajmniej tak zdawało się Ambrosiniemu. Zażądał wody i z jej pomocą udało mu się ocucić niewiastę.
Ta natychmiast krzyknęła o pomoc i by ratować jej porwaną córkę. Mężczyzna jednak nie wykazał się taktem i swoimi pytaniami jedynie doprowadził ją do płaczu. Alessandro lekko pokręcił głową z dezaprobatą.

„Nie tak należy postępować, swym zachowaniem jeszcze bardziej ją zdenerwuje.”

Powoli wstał i podszedł do leżącej wciąż na ziemi kobiety i klęczącego przy niej człowieka.

-Dobrzy ludzie zróbcie nieco miejsca, dajcie jej nieco odetchnąć. A pan, nie znam pańskiego imienia więc proszę mi wybaczyć ten nietakt, że zwracam się tak otwarcie, niech pan pomoże jej wstać i usiąść przy ławie. Leżenie w niczym tu nie pomoże. Karczmarzu przynieś wina dla mnie i tego pana a dla pani napar z ziół, by ją uspokoić.- po czym zwrócił się do kobiety –Spokojnie, nie masz pani o co się martwić. Z pewnością uda się odzyskać twoją córkę lecz wpierw musisz się uspokoić i powiedzieć nam dokładnie co się zdarzyło.-
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 11-12-2007, 16:49   #35
 
Yourek's Avatar
 
Reputacja: 1 Yourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputację
Duchowny przyglądał się wszystkiemu z góry. Tance, muzyka, śpiew. Jakież to proste i niechlujne rozrywki pospólstwa. Wygładził sutannę i przejeżdżając ręką po balustradzie, począł kierować się w stronę schodów. Wzrok nakierował go na Viscontiego. ie słyszał śmiechu, ale widział wyraz twarzy. Zbaczył również elfinę pochłoniętą zmysłowym tańcem w objęciach mężczyzny.

- Tak, jak myślałem. - uśmiechnął się w duchu - Uwodzi każdego mężczyznę, tylko po to, aby go potem zostawić. Całe szczęście, że Visconti się w porę opamiętał.

Był przeciwny walce, gdyż to mogło sprowadzić nieprzewidziane konsekwencje, które mogły okazać się zgubne zarówno dla Marco, jak i dla niego samego. Poczuł więc ulgę, gdy zobaczył, jak ochroniarz kieruje sie w stronę lady.
Tymczasem muzyka wciąż grała, a wirujący, wręcz hipnotyzujący taniec na chwilę wprawił księdza w osłupienie. Ten opamiętał się jednak po niedługiej chwili i nerwowo począł rozglądać się, w nadziei, że nikt tego nie widział.

W tej samej chwili muzyka ucichła, a mdlejąca kobieta osunęła się na ziemię. Chwilę potem znalazł się przy niej Marco, a następnie kolejny mężczyzna, którego Constancius nie znał. Ksiądz zastanawiał sie, skąd w ludziach bierze się taka bezinteresowna czułość. Czemu pomagają innym, nie oczekując niczego w zamian. Zupełnie nie podzielał zdania wielu duchownych, że czynią to dla życia wiecznego. Przecież oni nigdy go nie zaznali i nie mają pewności, że kiedykolwiek zaznają.
Duchowny nie ruszał się z miejsca. Z wysokości obserwował całe zdarzenie. Wolał nie wychylać się. Zaintrygowany jednak, chciał zobaczyć, co wyniknie z tego zajścia.
 
__________________
W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri
Yourek jest offline  
Stary 11-12-2007, 18:49   #36
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Carlos wyrwany z uniesienia krzykiem obrócił w stronę jego źródła tak jakby był to element tańca, nie wypuszczając z ramion partnerki. Przez chwilę nie bardzo rozumiał co sie stało i lekko oszołomiony patrzył jak do omdlałej kobiety podbiega najpierw towarzysz księdza a potem jakiś nieznajomy szlachcic. Przypatrywał się wszystkiemu nie podchodząc. Był praktyczny i wiedziałem że tłok nie pomoże kobiecie dojść do siebie. A poza tym... Przypominał sobie słowa karczmarki. Był Cyganem, wierzył w magię i niesamowite stworzenia, w końcu jedno z nich właśnie obejmował. Nie bał się ale czuł dość nieswojo. Zaciekawiony wypuścił elfkę z objęć i wraz z nią zbliżył się trochę do kobiety ciekaw szczegółów porwania. Hmm jeśli okoliczności okazałyby się interesujące to może mógłby pomóc? Każda okazja by rozruszać kości w dobrej walce jest dobra. Poza tym instynkt mówił mu że ta sprawa może być ciekawą przygodą. Zamarł kilka kroków od siedzącej na ławie kobiety i czekał na wyjaśnienia kobiety.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 11-12-2007, 20:17   #37
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Gospoda





Kobieta lekko oszolomiona, lecz zdecydowanie bardziej przerazona rozgladnela sie wokolo z panika w oczach.

- Porwali... Moja Natali, malenkie, kruche dziecie, ktore powilam.. Zabrali mi ja, zabrali moje szczescie. Uratujcie ja blagam, oddam wszystkie kosztownosci, oddam wszystko co mam byle tylko ona do mnie powrocila. Toz to dziecie chrztu jeszcze nie mialo, a teraz przez demony zabrane niechybnie w piekle sie znajdzie. Moja malenka....

I plakac poczela straszliwie. Nic wiecej nie dalo sie zrozumiec z jej slow nie liczac czestych slow o jakowyms zamku i Santa Maddalenie. Niestety ich niespojnosc byla na tyle wielka, ze ciezko bylo pojac czy owa kobieta z Maddaleny pochodzi, czy tez w owym zamku mieszkala....
Elfka wypuszczona z rak Cygana podeszla krokiem delikatnym do owej niewiasty i przykleknowszy przy niej rzekla glosem slodkim i kojacym.

- Otrzyj swe lzy biedna kobieta gdyz o pomoc proszac ku dobremu zrodlu sie zwrocilas. A teraz powstan i udaj sie za mna do pokoju gdzie spoczniesz by w ciszy swoj bol wyplakac.

Mowiac to uchwycila nieznajoma delikatnie za ramie i podnioslwszy bezwolna ostroznie poprowadzila ku schodom, a nastepnie obie zniknely na gorze. Mijajac duchownego Lilam usmiechnela sie smutno lecz slowem nie wspomniala iz jego miejsce powinno byc na dole nie na dumnych wyzynach.


Po niedlugiej chwili w ktorej gospodarz zadazyl wniesc jadlo i napitek, elfka powrocila samotnie i usiadlwszy przy jednym ze stolow glowe na dloniach wsparla i po dluzszej chwili podnoszac ja rzekla glosem smutnym acz zdecydowanym. Slady lez delikatnie blyszczaly na jej licu.

- Noc ta najwidoczniej o nasza radosc zazdrosna na innych swe zlo wylala. Dziecie tej kobiety zaginelo trzy noce temu, a ona sama nie spotkawszy sie z checia pomocy w jej rodzinnym miescie wyruszyla o pomoc blagac, do Florencji. W chwili obecnej zasnela i prosze cie Tomaszu nie budzcie jej nim sama oczu nie otworzy. Gdy to sie stanie ugoscice ja najlepiej jak potraficie i otoczcie opieka. Ja sama na noc u was pozostane by z pierwszym promieniem slonca ruszyk ku Maddalnie, prosbe jej spelniajac ...

Krzyk godpodyni przerwal jej monolog sprawiajac iz oczy wszystkich na owa kobiete sie skierowaly.

- Alez panienka nie moze.. oz zabija panienke lub w swoje diableski sidla zlapia i odmienia. Toz tak nie wolno.. Toz to....


I zalawszy sie lzami wybiegla do kuchni. Tomasz wzruszyl ramionami i rzeklwszy.

- Kobiety...

Ruszyl za swa polowica.
Lilam spojzala po zebranych w sali, az wzrok jej padl na duchownego wciaz u szczytu schodow stojacego.

- Kaplan byc moze potrzebny tam bedzie.

Jej wzrok przeniosl sie na Marco by nastepnie przeslizgnac po Alessandro i zatrzymac na Carlosie.

- Szable tez zapewne i rozum i spryt niemaly, gdyz istoty te potezne nie tylko na ciele lecz i na zlym duchu co kaze im niszczyc slodkie, ludzkie zycie. Pytam wiec was wszystkich w tym miejscu zebranych. Czy ruszycie wraz ze mna zlo to pokonac co na niewinnych i najslabszych czycha?


W jej oczach dalo sie wyczytac odwage i zdecydowanie pomieszane z przytlumiona radoscia jaka jeszcze chwile temu czula bedac w ramionach Cygana.

 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 11-12-2007, 20:42   #38
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Dopiero kiedy kobieta minęła Alessandra i przyklękła ten zauważył, że jest elfką. O istotach jej podobnych słyszał dotychczas jedynie z opowieści ojca, który kilkakrotnie spotykał je, kiedy jeszcze musiał zajmować się osobiście każdym transportem przypraw. Wiedział też, że nie są one wrogo nastawione a wręcz przeciwnie, często starają sie pomóc co swoim zachowaniem potwierdzała elfka.

"Że też przyszło mi spotkać ta istotę w miejscu takim jak to. I pomyśleć, że gdyby nie woźnica prawdopodobnie minęła by nie ta okazja. Zaiste niezbadane są wyroki losu."

Kiedy elfka zapytała o to, czy wyruszą razem z nią Alessandro skinął głową.

"W końcu i tak udaję się w tamte strony, w grupie zawsze raźniej. Zresztą mam przeczucia, że powód, dla którego wezwano mnie do Santa Maddalany jest jakoś powiązany z tym wszystkim."

Rozejrzał się po innych zgromadzonych w sali po czym odezwał się jako pierwszy, spokojnie ważąc słowa, by nie palnąć jakiegoś głupstwa. Nie często miał doczynienia z podobnymi sytuacjami.

- Jeśli chodzi o mnie to możesz pani liczyć na mą pomoc. Właśnie udaję się w strony Santa Maddalany i jeśli mogę coś zaproponować to niech będzie to podróż powozem. W ten sposób znacznie szybciej tam dotrzemy a i zapewne część niebezpieczeństw nas ominie. Sądzę, że do rana konie powinny wypocząć i być gotowe do drogi.- uśmiechnął się rady z faktu, że będzie miał z kim porozmawiać w czasie nużącej podróży.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 11-12-2007, 21:01   #39
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Ojcze – zwrócił się Marco do Vinhentheima. – Jam twa tarcza na drodze do Santa Maddalena, ale jeżeli to możliwe, pomóżmy tej kobiecie. Wyruszmy więc razem, a chrześcijańską rzeczą jest niesienie pomocy słabym, lub, może chcesz się trzymać od tego z daleka, poczekaj tutaj, pozwalając mi wyruszyć. Jednak, ojcze, ty się udajesz do owej miejscowości, więc i tak musielibyśmy tam wyjechać. Czy nie lepiej więc uczynić to w silnej, zdecydowanej gromadzie mającej misję prawdziwej pomocy do wypełnienia? Nie wiem, ojcze, co jego ekscelencja zlecił ci, ale sądzę, że oto dzięki nieszczęściu tej misera – Marco czasem wrzucał łacińskie słowa. Był to nawyk, który usiłował zwalczyć, który jednak pozostał mu od czasów uniwersyteckich objawiając się szczególnie w chwilach zdenerwowania, - możesz połączyć jedno z drugim. Niewieście zaś pomożemy oddając jej maleństwo. Nikt bowiem, podkreślam nikt, kto zwie się osobą szlachetną, nie odmówi pomocy owej biduli. Jeżeli zaś ktoś w owym mieście spodziewał się ciebie i tylko ciebie, będzie zaskoczony, że zjawiasz się z kilkoma osobami.

Marco tak naprawdę szukał na gwałt argumentów, które mogłyby przekonać Vinhentheima do zgody na wyruszenie. Och, ksiądz był mądrym oraz niezwykle bystrym człowiekiem, pewnie domyślił się więc, że współczucie u Viscontiego szło w parze z chęcią przygody, ale przecież przytoczone słowa były prawdą. Pizańczyk miał więc nadzieję, że kiedy Vinhentheim je przemyśli, dojdzie do wniosku, że to jednak opłacalna sprawa.

Spojrzał bystro na elfinę. Wzrok miał smutny, lecz pełen determinacji, głos zaś umocniony szlachetną dumą.
- Jeżeli więc ojciec wyrazi zgodę, bom porucznik wojsk najemnych, przydzielony na straż do niego podczas drogi przez władze Florencji, co oznacza, ze towarzyszyć mu muszę póki trwa jego itineris, idę. Tyle, że, twe słowa wskazują na to, domina, iż wiesz z czym mamy do czynienia. Czy podzielisz się z nami ową wiedzą? Jeżeli mamy bowiem pomóc musimy być uzbrojeni nie tylko w oręż zacny, ale i znajomość wroga. Nieraz bowiem bitwę wygrywał nie ten, który był silniejszy, ale ten, który lepiej umiał wykorzystać posiadane informacje. I, czy na pewno musisz się narażać osobiście? Wszak sam ów znajomy ci karczmarz przyznał, ze niebezpieczeństwo wielkie ci grozi. Dlatego, cóż mogę powiedzieć, jeżeli zdecydujesz się pójść, jako rycerz niewieście ślubuję, ze bronić cię będę, ile tchu starczy, ale nie wiem – dodał ponuro – czy to tutaj wystarczy. Nie o to zaś tu chodzi, żeby bohatersko polec, chociaż to żołnierska powinność, ale aby uchronić owo niewinne dziecię. Natomiast uwaga szlachetnego pana – skłonił się lekko Amrosiniemu – jest trafna. Zgadzam się z nią w zupełności, a skoro mam cię ojcze – znowu zwrócił się do Vinhentheima – chronić, lepiej będę mógł to czynić w towarzystwie jeszcze innych osób.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 11-12-2007 o 21:04.
Kelly jest offline  
Stary 11-12-2007, 23:28   #40
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Carlos wysłuchał wypowiedzi zebranych stojąc oparty o ścianę w kącie z założonymi na piersi rękami. Od czasu do czasu dość bezceremonialnie ziewał przysłaniając usta ręką. Kiedy wszyscy w końcu na moment zamilkli to ze swojego konta rzucił do elfki tylko jedno krótkie zdanie.

-Idę z Tobą.

Był prostym człowiekiem i panem własnego losu. Od razu postanowił że pójdzie z elfką, niezwykłość sprawy tylko go do niej przyciągała. Jak ćma do ognia tak on zawsze pchał sie do wszelkich awantur. Wygłosiwszy swoje zdanie usiadł przy stole i zabrał się do jedzenia od czasu do czasu pociągając łyk wina z kubka. Dla niego sprawa była jasna i prosta, jutro wyruszy z piękną elfką walczyć demonami i czartami. Jak nieprawdopodobnie by to nie brzmiało Carlos ufał swoim zmysłom, wiedział że nie majaczy choć pewnie gdyby spróbował komuś coś takiego opowiedzieć... Zwyczajnie by mu nie uwierzono.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"

Ostatnio edytowane przez Durendal : 11-12-2007 o 23:34.
Durendal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172