Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2012, 03:46   #311
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Mimo tego, że Dirith miał plan jak pozbyć się macki to nie udało mu się wykonać. Kiedy cel jego skoku został zmieciony zabluźnił niezadowolony z perspektywy lądowania na jakiejś wszy i zwróceniu na siebie uwagi całego roju. Szczęście w nieszczęściu do lądowania nie doszło, gdyż macka zdążyła go złapać zanim wylądował. W ostatniej chwili próbował uformować Tysiąc Ostrzy w kolce aby uwolnić się od demona. Nie zdało się to jednak na zbyt wiele, gdyż meduza jedynie rozluźniła uścisk a potem zawinęła wokół niego jak kokon. Jedyne co błyło dobrego w tej sytuacji to fakt, że znów miał władze nad swoją bronią, którą właśnie kierował do prawej ręki aby uformować w miecz i zacząć siekać mackę gdzie popadnie... Jednak zanim mu się to udało ponownie nawiedziły go omamy słuchowe i dziwne uczucie, które po chwili przerodziło się w utratę świadomości.

Kiedy Dirith się obudził słyszał jeszcze echo rozmów jakie słyszał. Szybko jednak szepty otoczenia zagłuszyły je. W pierwszej chwili Dirith myślał, że meduza go zabiła i znajduje się w zaświatach. Były one co prawda dziwnie fioletowe co było dość podejrzane, ale był to możliwy scenariusz. Rozmyślania na ten temat szybko zostały jednak przerwane kiedy kątem oka coś spostrzegł. Skierował więc szybko głowę w tamtym kierunku. Z początku nie zobaczył nic, jednak po krótkiej chwili rozglądania się udało mu się znaleźć kilkukrotnie u Zaraz mykającą mu postać. Zaraz potem niedaleko niego mgły uformowały się w kolejną istotę. W tym momencie drow zaczynał wątpić czy to faktycznie są zaświaty i czy nie jest to przypadkiem wymiar chaosu. Cały czas mając na uwadze znajdujące sie wokół niego istoty pozostawał czujny i nieco spięty będąc przygotowanym na każdą ewentualność.
Nadal nieco zdezorientowany otoczeniem, nie mówiąc o dziwnym zachowaniu stojącego przed nim stworzenia na którym skupiał większość uwagi analizując jego zachowanie i próbując odgadnąć czemu jeszcze nie został zaatakowany. Wyjaśnienia były trzy. Kreatura była ślepa i reagowała tylko na ruch, była ślepa i reagowała tylko na dźwięk albo była ślepa i reagowała na ruch oraz dżwięk.
Pierwszą możliwość dało się łatwo sprawdzić machając spokojnie ręką tak aby nie wydać żadnego dźwięku będąc jednocześnie przygotowanym do odpowiedniej reakcji jeśli zwierze zdecyduje się zaatakować. Na szczęście jako drow był całkiem niezły w skradaniu się. Nawet jeśli nie wykorzystywał tych umiejętności za często, to przynajmniej wiedział jak poruszać się bezszelestnie co w połączeniu z wrodzoną zręcznością dawało nie najgorsze efekty.
Jeśli demon nie zareaguje, to czas sprawdzić czy reaguje na dźwięk, a do tego przydałby się sojusznik, na którego można w razie czego zwalić wszystkie kłopoty. Odwrócił się więc do drugiego zabójcy nie ruszając jednak przy tym stóp. Następnie zaczął palcami wykonywać znaki z języka migowego drowów. Szanse były co prawda marne na to, że człowiek będzie je znać i będzie w stanie odpowiedzieć, jednak w fachu zabójców często porozumiewanie się na migi jest bardzo przydatne. Na początek jednak postanowił się dowiedzieć z kim ma do czynienia.
- Ej, ty. Kim jesteś?

Pomachałeś ręką. Stwor jakby przez moment zwątpił, jakby próbował węszyć czy nasłuchiwać, jednak był obrócony głową w zupełnie inną stronę. Przyszła pora na pogawędkę na migi z kolegą zabójcą. Spytałeś kim jest. Zabójca wyglądał na zszokowanego twoim zachowaniem. I co dziwniejsze, odniosłeś wrażenie, że nie był zadowolony z tego, że mówisz do niego w migowym. Ale, o dziwo, najwyraźniej zrozumiał! Podniósł powoli ręce i odpowiedział ci w migowym, zrozumiałym dla drowów!
- Jestem Cieniem.
Hm ok. To wiele wyjaśnia... Co drugi skrytobójca ma na imię Cień... Byłeś trochę sfrustrowany, jednak po chwili zdałeś sobie sprawę, co on powiedział. Był cieniem. Pomniejszym demonem, jednym z tych co znajdują się na samym dnie hierarchii w Mgłach. Z reguły cienie nie mają tak wyraźnych kształtów i form, jak ten, to dziwne. Miało to jednak sens... Cień był u siebie, w swoich Mgłach, i wyraźnie zastanawiał się teraz głęboko i nieufnie kim ty jesteś i dziwiła go obecność czegoś żywego w Mgłach. Zdałeś sobie sprawę, że Mgły i całe otoczenie jest dla ciebie sporym zagrożeniem, a kolega zabójca nie jest chyba przyjaźnie nastawiony. Mimo to, obaj byliście w tej samej pułapce. Mgły nie sa miejscem bezpiecznym dla wszystkich demonów, niektóre z nich po prostu są tak słabe, że są zbędne i Mgły chętnie odzyskają cząstkę siebie z powrotem... Cień był po prostu zdumiony twoją profesjonalną reakcją na widok Mgieł. Wiedziałeś że teraz gra będzie toczyć się o to, który z was pierwszy popełni błąd i który skupi na sobie uwagę wroga. A Cie był nieśmiertelny, lepiej znał otoczenie i miał całą wieczność aby czekać na twój błąd...

~ Świetnie... ~ pomyślał kiedy uświadomił sobie, że nie ma do czynienia z człowiekiem tylko demonem oraz w jakiej dokładnie sytuacji się znajduje. W tym momencie pomysł zaczepienia "kolegi po fachu" okazał się kiepski i dosć ryzykowny. W końcu demony często są nieprzewidywalne. Do tego w mgłach panują zasady o których drow nie miał najmniejszego pojęcia. Domyślał się jednak, że słabe demony takie jak Cienie są na dole agresywnego łańcucha pokarmowego... A Dirith po stworzeniu został rzucony na koniec podobnego łańcucha. Wiedział zatem jak zachować się w podobnej sytuacji.
Uśmiechnął się nadał wpatrując w demona i wyprostował nabierając pewności siebie. Co prawda nie miał pewności co się stanie dalej i kto wygra jak w końcu zacznie się walka, jednak tak naprawdę był ciekawy jakby potoczyła się walka, tutaj w mgłach chaosu z jednym ze słabszych demonów.
Jednak część zdrowego rozsądku którego nabrał po tym jak w końcu uwolnił się od Riktela mówiła mu, żeby nie prowokować zbyt mocno lokalnych mieszkańców. Domyślał się także, że ma tylko trzy możliwości. Spróbować szukać pomocy u demona, który obiecał mu pomoc po tym jak go uwolni z niewoli jaką narzucił na niego Silversting. Nie znał jego imienia, więc mogło nie udać mu się z nim skontaktować, o w ogóle był w stanie mu pomóc. Spróbować skontaktować się z Verionem, żeby poprosić o o przysługę po znajomości. W tym przypadku nie miał pewności czy demon mu pomoże ale zawsze to jakiś znany sojusznik z którym miał do czynienia. Mógł też także szukać wyjścia z tego wymiaru na własną rękę... co praktycznie oznaczało włóczenie się wśród mgieł szukając nie wiadomo nawet czego i zostać zabitym przez jakiegoś demona. Rozważając każdą z opcji doszedł do wniosku, że mimo wszystko największe szanse może mieć próbując znaleźć Veriona. Wpierw jednak należało się pozbyć towarzystwa, które mgło okazać się niebezpieczne.
- A teraz powiedz mi gdzie mogę znaleźć Variona, bo mam do niego jedną sprawę. - przekazał nadal w języku migowym robiąc demonowi trochę na złość. Co prada nie wiedział dokładnie co zrobi dalej aby się go pozbyć, jednak mógł się domyślać, że Cień w tym momencie zacznie ponownie zastanawiać się z kim ma do czynienia i jeśli wszystko pójdzie dobrze to dojdzie do wniosku, że nie będzie mu się opłacało atakować kogoś mającego takie znajomości. Tym bardziej, że wygląda na to jakby samemu nie chciał zbyt długo przebywać w towarzystwie tych ślepych stworzeń.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 16-10-2012, 18:14   #312
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Xellos by ~tinyglow on deviantART

Cóż.
Można powiedzieć, że wszystko ładnie się ułożyło. Po pierwsze miał misję ratunkową, powierzoną przez samą Almanakh. Kiedy Światło wstawia się za kimś, Mgły interesują się dlaczego Światło to robi. Całe podejrzenia spadają na kleryka i jego modlitwy. Słodko. Po drugie, meduza taszcząca ofiarę upuściła ją. O tyle dobrze, że ofiara nie dotarła do celu. Po trzecie drow wypowiedział jego imię. Mgły Chaosu nie tylko słyszą, ale i widzą, oczywiście, i gesty drowich dłoni nie pozostały niezauważone przez czujnych obserwatorów. Verion miał kolejną wymówkę i wytłumaczenie faktu, iż to właśnie on zjawił się w okolicy podejrzanego śmiertelnika w Mgłach. Przecież mógł to zrobić każdy inny Kihara czy Lord Demonów, a nawet sama Mistress. Ale nie, drow wypowiedział jego imię.

Verion uśmiechnął się lekko. Był na miejscu już od dawna i obserwował wszystko. Drow wypowiedział jego imię. Albo był bardzo inteligentny sprytny, albo Mgły miały go w opiece.

Co do opieki mgieł, Verion doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nic co działo się w Mgłach nie uszło uwadze Czarnej Zorzy, było to po prostu niewykonalne; ona była Mgłami a one nią. Verion jednakże doskonale wiedział również, jak sprawić, aby przekonać Mistress, że ten drow jest ciekawszy i bardziej wartościowy, kiedy jest żywy. Jednocześnie nie mógł okazywać osobistego zainteresowania tą istotą, co do której snuł tak ambitne plany. Godny przeciwnik Last Soulbreakera musiał przeżyć i wszystko wskazywało na to, iż miał duże szanse. Drow nie mógł zostać złożony w ofierze. To zabiłoby jego duszę, a jego dusza była tym, czego potrzebował Verion. Wolna dusza, Wolna Wola, ten charakter, to był godny przeciwnik Astarotha i musiał pozostać żywy, musiał zachować swoją duszę. Wystarczyło przekonać Mgły, że ta dusza, choć zapewne smaczna, więcej pożytku i rozrywki dostarczy pozostając w ciele tego drowa. Verion miał plan.

* * *
Dirith;
Kiedy spytałeś, gdzie możesz znaleźć Veriona, odczułeś, że coś się zmieniło. Otoczenie zrobiło się zimniejsze i jakby o wiele bardziej statyczne. Mgły kłębiły się wolniej, ciszej, jakby zmieniły kolor, choć nie byłeś w stanie określić tego odcienia fioletu. Zmiany odbiły się niemal natychmiast echem skowytu istoty, która czmychnęła jednym susem w mrok i zniknęła ci z oczu, podobnie jak pozostałe jej sylwetki. Obejrzałeś się w kierunku Cienia – ale po nim nie było już ani śladu. Stałeś zupełnie sam w pustce, wśród podejrzanych i niepokojących Mgieł.
- Hm, kogoż to diabli niosą tym razem? – usłyszałeś rozbawiony męski głos dochodzący z nieokreślonego kierunku. – Oh my, ktoś zgubił całkiem dobrego drowiego skrytobójcę!....;3
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 20-10-2012, 19:59   #313
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Życie elfów było bardzo ułożone. Kiedy elf wierzył w Biel, był otoczony przyjaciółmi którzy jak on wierzyli w Biel, mógł mieć pewność że jest i pozostanie bezpieczny. Póki istoty Bieli trzymały się razem i broniły siebie nawzajem przed złem z zewnątrz, elfy czuły że ich dzieci mają zapewnioną bezpieczną przyszłość, a ideały o które wspólnie walczyli nie były pustymi słowami i nadawały życiu sens, a elfy czuły się szczęśliwe. Wówczas w każdym momencie mogła nadejść śmierć – elf był na to gotowy i umierał szczęśliwym, wiedząc że jego przyjeciele, bliscy i dzieci pozostają na świecie gdzie mogą poczuć się szczęśliwymi. Cała ta wiara i szczęście działały na Chaosjak trutka na szczury. Chaos mógł zabić śmiertelnego elfa, ale nie mógł posiąść jego duszy. Mógl go poranić, ale nie mógł zmusić go do wytwarzania negatywnych uczuć, którymi mógłby się posilić i wzmocnić. Elfy i dzieci Bieli były dla Chaosu zupełnie niejadalne i z tego powodu strasznie drażniące i mdłe. Wielu pytało; skoro dzieci Bieli są śmiertelnym zagrożeniem dla demonów, dlaczego demony po prostu nie przyszły któregos dnia czy nocy po elfy, z zasadzki, i nie wyrżneły ich w pień? Przecież elfy umierają raz, a demony wracają w Mgły, regenerują się i ponownie „żyją”, to takie proste zabić kruche, śmiertelne życie!... Pomijając kwestie wiary i potęgi Bieli, odpowiedź była oczywista – elfy umierając były szczęśliwe. Ich śmierć nie miała dla Chaosu żadnego pożytku, żadnego pożywienia, żadnej nienawiści, rozpaczy, lęku, histerii. Elfy umierając wiedziały, że Chaos nie może nic zrobić im i ich bliskim, gdyż Światło chroni ich dusze. Chaos zaś nie lubował się w niszczeniu dla samego niszczenia i zabijaniu dla samego zabijania, był ponad tym złem.

Zastanawiała się co działo się teraz z Dirithem, tak naprawdę nikt nie wiedział co się działo ze śmiertelnymi porywanymi przez demony. Wedlug norm Dirith jako ofiara powinien być rytualnie zbaity, aby demon mógł zabrać ze sobą jego duszę. Trochę się to nie udało bo przecież Dirith żył, żył, żył! Demon co prawda mógl go zbaić oczywiście ale to nie dąłoby dobrego efektu bo przecież chyba chaos sam sobie ofiar nie mógl składać... Tak przynajmniej uważała jako kleryk. Kiedy demony porywały śmiertelnika żywcem to tylko po to aby go opętać. Ale po co demonom opętany Dirith!? Do tego drowia klątwa i te sprawy, drowy i elfy należały akurat do ras bardzo żadko opętywanych, w przeciwieństwie na przykład do ludzi. Jak wspomniano powyżej opętanie większości elfów było technicznie niemożliwe i nieopłacalne, a opętanie drowów nie miało za bardzo sensu ponieważ dorwy same z siebie szerzyły Chaos, no i drowia klątwa, po co Chaos miałby chronić drowy drowia klątwą a potem je opętywać!? Coś poszło nie tak i zniecierpliwiony dmeon zabrał Diritha żywcem, tylko gdzie, gdzie, gdzie!? Czy mógł zabrać go w Mgly? Pewnie nie, żywi raczej nie czuli się najlepiej w Mgłach. Dirith pewnie też nie czułby się najlepiej... Zastanawiałą się jak drow to znosi. Ktoś opracował skalę agresji i zagrożenia dla otoczenia, idzie to tak:

Stopień -1 – istota reaguje na widok agresywnych istot w otoczeniu ucieczką
Stopień 0 – istota w żaden sposób nie reaguje na agresywne istoty w otoczeniu
Stopień 1 – istota reaguje na widok agresji próbami obrony pokrzywdzonych, próbami uspokojenia agresora
Stopień 2 – istota stanowczo atakuje agresora, zarówno gdy jest atakowana ona sama, jak i gdy atakowana jest istota postronna
Stopień 3 – istota za wszelką cenę broni atakowanych, bardzo często zabija agresora
Stopień 4 – istota pierwsza wykorzystuje agresję by stłumić agresję innego agresora
Stopień 5 – istota staje się agresorem i nie waha się zabić istoty, które uzna za zagrożenie
Stopień 6 – istota pod wpływem banalnego impulsu jest w stanie zaatakować i zabić wszystko w jej otoczeniu, nieważne czy jej to realnie zagraża, czy nie

Nie była pewna ale Dirith był chyba gdzieś między 4 a 6 a teraz już pewnie bliżej 6.

Pewien elf wysnuł kiedyś hipotezę, że ludzie budują szpitale i opiekują się chorymi i rannymi nie dlatego, że odczuwają potrzebę pomagania cierpiącym ludziom, a „na wszelki wypadek”. Na wszelki wypadek, gdyby taka choroba czy kalectwo przypadkiem kiedys przytrafiła się „mnie”. „Jeśli nie będę popierał opieki nad ciężko chorymi ludźmi, to jeśli sam kiedyś zachoruję, nikt mi nie pomoże! A jeśli będę popierał opiekę nad rannymi i chorymi, mogę domagać się opieki kiedy zachoruję i będą musieli mnie leczyć!” Dlatego ludzie nie reagowali w żaden sposób na widok cierpiących i chorych ludzi, ich to po prostu żadko obchodziło, że istnieją choroby, dopóki choroby nie dotykały ich samych. Reagowali natomiast nerwowo na wieść, że szpital ma problem finansowy i kolejki do medyków sa długie. Kiti nie mogła zostawiać Diritha samego, zastanawiała się tylko jak się ma do niego dostać skoro demon zabrał go w Mgły. Przecież nie mogła tam iśc jako żywa a już na pewno nie jako kleryk Bieli!

Kiedy przepychała się w potoku wszy z larwą na plecach, od czasu do czasu skubana przez wszy które jednak sięgały ją czasem pod larwą mimo że się nią zakrywała, szukała w ciemnościach drogi na górę. Wszy biegały wszedzie i niem ogła się przecisnąc pomiedzy nimi, co chwilę na nią wpadały, wlaziły na nią, zadeptywały ją i biegaly do niej, potrącały ją a niektóre próbowały zabrac jej larwę którą się osłaniała. Nie wiedziała jak się wydostać. Niem ogła wspiąc się na górę a już na pewno nie chciala wpaśc w potok wszy. Nagle zauważyła że ciemności się rozjaśniają jeszcze bardziej! Wszy jakby wolniej biegały i zrobiło się luźniej tam gdzie było jaśniej. Wyjrzała spod larwy i znieruchomiała.

http://www.wallpapershunt.com/user-c...-Wallpaper.jpg

Przyjemne w widoku, jasne i dekatne światło, ciepłe i ciche, opadło na ziemię, a wszy omijały je naokoło. Światło wniknęło w skał i powoli rozlewało się świetlistą ścieżką w tunelu wszy. Wszy odsuwały się od niego, po chwili powstała świetlista ścieżka, której unikały. Kiti aż zaszczekała głośno z radości. Ostrożnie odłożyła na ziemię larwę żeby jej nie zepsuć. Nie miała słów żeby opisać to co widziała!

„Almanakh odpowiedziała na moje modlitwy!!!”

Nie czuła się już samotną i opuszczoną. Siły Wyższe słyszały ją i widziały jej niedolę! Ze wsparciem z ich strony, Kiti nie bała się śmierci ani walki! Wiedziała że szansa na znalezienie Diritha i ocalenie Stada od razu wzrosła! Ze wsparciem u boku, powoli ruszyła świetlistą ścieżką, osberwujac reakcje wszy. Kiedy stanęła łapą na świetlistej ścieżce poczuła uspokajające ciepło. To niesamowite móc zobaczyć i dotykać swojego ‘boga’, jak pomyśleliby ludzie. Światło dało się zobaczyć, usłyszeć i dotknąć. Swiatło było zdecydowanie najprzyjemniejszą i najwspanialszą rzeczą jakiej można było doświadczyć poprzez ziemskie zmysły. Pewien elf powiedział, że Światło było „jak doświadczanie dobrych stron śmierci i życia jednoczesnie” – iel w dotyku natychmiast niweolowala i odcinałą od ciała wszystkie negatywne uczucia i doznania, jak ból, wysilek przy poruszaniu się, oddychaniu, jak świadomośc posiadania ciała i możliwość odczuwania bólu i dyskomfortu.

Kiedy otrząsnęła się z radości jaka ją opanowała, musiałą ksupić się na swoim zadaniu. Idąc świetlistą ścieżką natrafiła jednak na wyjatkowo upartą i zmutowaną wszę, która nie zamierzała usunąć się z okolicy ścieżki. Trudno powiedzieć czy to odmiana wszy czy też całkiem inny gatunek, być może stwór zapędził się do tuneli wszy lub też lubi towarzystwo wszy, może żyje z nimi w symbiozie? One go karmią a on pomaga ich bronić? W każdym razie wsza mutant nie była zadowolona ani ze świetlistej ścieżki, ani z wizyty Kiti.

http://i710.photobucket.com/albums/w.../Hydralisk.jpg

- No nie wierzę! – jęknęła Kiti.
„Nie ma takiej opcji! Nie zawrócę, nie ulęknę się, nie nie nie! To jest moja ścieżka, tam mnie Biel prowadzi! Nie dam się takiemu paskudztwu! Stado mnie potrzebuje!”
Kiti obserwując czujnie robala powoli zbliżała się, nie schodząc ze ścieżki i próbując spokojnie przemknąć obok robala, gotowa rzucić się biegiem na przód. Chciała unikać walki i uciekać, spróbuje zgubić robala na ścieżkę wśród tuneli i innych wszy.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 20-10-2012, 21:51   #314
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
No cóż, przynajmniej masz spokój z pomniejszymi demonami. Ciekawe jak pójdzie ci z Kiharą...
- Now that was fast.. - mruknąłeś w drowim pod nosem słysząc głos znajomego demona po czym kontynuował już normalnie.
Skądś wiedziałeś, że Verion uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony przyjaźnie. „Przyjaźnie”? Czy demony w ogóle mogą być „przyjazne”?! Nadal go nie widziałeś i nie miałeś pojęcia skąd dochodził jego głos. Ale najwyraźniej tu był.
- O, Verion! - lekko udałeś zaskoczenie, choć tak na prawdę byłeś nieco zaskoczony tym jak szybko udało mu się nawiązać z demonem kontakt. - No cóż.. a czemu miałbym nie być sprawny? - stwierdził z przekąsem.
- Oh my, jeszcze chwila i mogło być inaczej, sam byś się zdziwił! Upuściła cię! – zauważył „odkrywczo” i z rozbawieniem. – Ale jak to mówią, lepszy drow w garści niż elf na drzewie. Tak jakoś mówią, podobno...;3
- Przy okazji jak już udało mi się ciebie znaleźć, nie miałbyś jakiejś roboty dla zabójcy na planie materialnym?
- Hmmm... – Verion zamyślił się aktorsko na dłuższą chwilę. – Mówią też ponoć „jeśli chcesz kogoś zabić, zabij go sam”. Nie wszyscy jednak się do tego stosują, w końcu zawód skrytobójcy jest jak mi się zdaje całkiem opłacalny. Niech spojrzę, hmm... Nie, na mojej liście niecnych zadań do wykonania na najbliższe 100 lat nie ma niestety niczego, co mógłbym ci zlecić. Nie, żebym nie wierzył w twoje umiejętności, wręcz przeciwnie! Po prostu konwenanse, nie mogę rozporządzać według swojego widzi mi się ofiarą dla Chaosu, ponieważ nie jestem tu sam, hm?;3 – nagle odniosłeś wrażenie, że Verion ostrzegał cię przyjacielsko, abyś uważał na to co i do kogo mówisz. - Do tego kryzys, cienko z kasą, sam rozumiesz, musimy oszczędzać na zleceniach... Nawet Światło nam odcięli ostatnio, stąd też przepraszam za te mroczne ciemności!... A tak, przypomniałem sobie! W sumie dobrze, że cię spotkałem, muszę ci coś powiedzieć! – zawołał odkrywczo. – Wiesz, ta cała afera ze składaniem ofiary, te opóźnienia... – powiedział ze zmartwieniem. - Twój brat bliźniak czekał na ciebie i czekał... A ty odtruty i nic, nie umierasz i nie umierasz... No ile można, hm? Zniecierpliwił się po kilku godzinach. Kiedy go ostatnio widziałem, był na ciebie dość mocno wkurzony! – powiadomił przyjaźnie i poufnie ściszonym głosem. – Oh my, ale to w końcu nie moja sprawa, powinniście takie sprawy rozstrzygać między sobą...
Poczułeś. Coś się obudziło. Coś potężnego, zachwiało Mgłami, naruszyło szepty w Fiolecie.
Oślepiony ciemnością Mgieł, mrużyłeś oczy i rozglądałeś się dokoła. Widziałeś fioletową masę, wśród której wyróżniały się poruszające się, jaśniejsze kłęby. Nieprzebrane kłęby i szepty Mgieł, wśród których śmiertelnik wydawał się jakże mały i nic nie znaczący. Szepty cichły. Podświadomie wręcz, wypatrywałeś niebezpieczeństwa z przeciwnej strony. Ale Mgły wiedziały, Mgły miały swoje sposoby. Mgły doskonale wiedziały, gdzie patrzyłeś.
Ułamek sekundy. Bydle wpadło na ciebie z gigantyczną siłą. Krew i mięso eksplodowałyby gdyby miał wyciągnięte pazury. Nie miał. Kły nie sięgnęły twojej ręki, zdążyłeś w obronnym odruchu unieść ramię ponad rozwarte szczęki, niemal podświadomie. Czułeś na skórze jego wilgotny oddech i ślinę ociekającą po kłach.
Trafiony impetem rozpędzonego cielska, rąbnąłeś na nieistniejący grunt wśród Mgieł. Nie do końca nawet świadomy, błyskawicznym ruchem pełnym gracji i wytrenowanego pośpiechu skoczyłeś na równe nogi. On też. Był już gotowy, przyczajony w bojowej pozycji, Tak Jak Ty, nie do końca świadom cichego warczenia dobywającego się z gardła. Tak Jak Ty. Obróciłeś się w kierunku agresora i ujrzałeś tygrysa. Takiego jak Ty.
Ultra Violet by *MathiaArkoniel on deviantART
Zostaliście sami.
Ogon uderzał głośno o boki tygrysa. Z lewej, z prawe, z lewej... Napotkałeś wzrok bestii, oczy potwora jak lodowaty ogień paraliżowały przerażającą zimną pustką. Znałeś doskonale to spojrzenie. Mówiło „O nie-nie, ty nigdzie sobie nie pójdziesz...” i było pierwotną groźbą śmierci. Tygrys czekał, obserwował. Pomrukując potępieńczo, zachodził cię kołem, przyczajony i bardzo czujny. Wypatrywał lodowatym wzrokiem punktów na twoim ciele, w które warto było uderzyć. Jeden cios, jedno odebrane życie. Tak, jak Ty byś to zrobił. Był bardzo opanowany, bardzo spokojny, bardzo pewny siebie, a zarazem bardzo czujny, bardzo uważny i kalkulujący każdy swój ruch. Odległość dzieląca was zdawała się barierą nie do przebycia, gdyż przez dłuższą chwilę ani ty, ani on, nie kwapiliście się, by ją pokonać. Mgły szeptały coraz ciszej. Tygrys się nie spieszył, szczerząc kły i cicho warcząc przyglądał się tobie, podejrzanie długo. Zbyt długo. Byliście całkiem sami.
Czarno-białe cielsko mordercy właśnie ruszyło. Z początku powoli, z rozwartą paszczą, zupełnie cichy. Przyspieszał. Szarżując z apokaliptycznym impetem. Manifestacja cichej wściekłości, tu i teraz przed tobą. 30 metrów.

Disturbed Warrior Asylum 2010 [HD720p] with Lyrics - YouTube
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 27-10-2012, 21:47   #315
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Na chwilę obecną sprawy wyglądały całkiem nieźle. Nie dość, że udało mu się skontaktować z Verionem, to jeszcze udało mu się z nim spotkać lub przynajmniej przykuć jego uwagę... albo przynajmniej można tak było wywnioskować po tym jak zachowywało się otoczenie.
- Jaką ofiarą? - spytał nieco teatralnie krzywiąc się w niedowierzaniu wchodząc tym samym nieco w słowo demonowi. Może nie było to najmądrzejsze, ale Dirith chciał wyjaśnić jedną rzecz.
- Nie zostałem złożony w żadnej ofierze z tego co pamiętam, tylko dosłownie porwany. Trochę przez pomyłkę nawet. Fakt, że ktoś chciał mnie złożyć w ofierze, jednak jak dobrze liczę nawet nie udało mu się spróbować tego dokonać. Co najwyżej za nieudaną próbę można uznać uwięzienie mnie przez Silverstinga, choć ten chciał mnie wykorzystać jako tłumacza nie ofiarę. A straży i magów z tamtej wysepki liczyć nie można, bo oni nie zrobili nic poza odgrażaniem się nawet kiedy mnie złapali. - uśmiechnął się lekko. - Poza tym jeśli faktycznie byłbym ofiarą to chyba nie zostałbym przez przypadek upuszczony po środku Chaosu tylko byłbym teraz gdzieś indziej oraz byłbym powitany przez kogoś innego. A nie jakiegoś cienia wyprowadzającego na spacer jakieś psy. - stwierdził uśmiechając się jeszcze szerzej i pewniej. Niestety nie mógł mieć już pewności czy jego dość logiczne argumenty zostaną wzięte pod uwagę, bo od kiedy Chaos i demony kierowały się logiką? Ale zawsze spróbować można było. Być może stanie się coś nieoczekiwanego i chaotycznego jak np. Chaos jednak w tym wypadku pokieruje się logiką drowa na przekór owej zasadzie "Chaos nie kieruje się logiką". Ot byłoby to na tyle chaotyczne zagranie, że mimo wszystko stawało się ono możliwe.
Dirith zdziwił się jednak kiedy usłyszał o swoim bliźniaku. Z tego co mu było wiadomo Riktel stworzył tylko jednego tygrysołaka. Zamierzał to także spróbować wyjaśnić, lub przynajmniej dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
To jednak mu się nie udało, bo coś się w otoczeniu zmieniło. Można było to porównać tylko do zmiany jaką powodowało wejście do tawerny dobrze znanego lokalnego bandyty, który otwierał sobie drzwi kopnięciem. Wszyscy mogli dokładnie poczuć w piętach jak drzwi po otwarciu uderzają w ścianę niemalże wypadając z zawiasów. Samo to uderzenie uciszało wszystko wokół po czym nastawała niezręczna i pełna napięcia cisza, podczas której wszyscy zadawali sobie pytanie czy owy zabójca zamierzał wszcząć awanturę rzucając sie na wszystkich czy tylko przyszedł spokojnie napić się piwa.
Skala była jednak nieporównywalnie większa gdyż owe wejście lub przebudzenie się sprawcy tego zjawiska momentalnie uciszyło beztroską i pół teatralną gadkę Veriona. A on przecież stał dość wysoko w hierarchii oraz dodatkowo był prawą ręką a.k.a. chłopcem na posyłki Mistress. Oznaczało to tylko, że Dirith zaraz może mieć do czynienia z kimś silniejszym. Pozostał więc czujny i uważnie obserwował otoczenie trzymając jednocześnie rękę na rękojeści sztyletu. Nie dobywał go jeszcze. Teraz nie nawoływał Veriona do ponownego pojawienia się, gdyż tym razem byłoby to zupełnie bezskuteczne biorąc pod uwagę fakt, że zwinął się z okolicy równie szybko jak przed chwilą zrobił to Cień.
Pozostawało więc tylko czekać na to co się stanie mając uważne baczenie na swoje plecy, gdyż mroczny elf miał nieodparte wrażenie, że nie ważne gdzie spojrzy przeciwnik zawsze pozostanie za nim. A dobrze wiedział, że był przez coś albo kogoś obserwowany. Mówił mu to nie tylko instynkt ale i doświadczenie. Zadziwiający co prawda był fakt jak dużo mógł przeczuć i wyczytać z otoczenia mimo swoich śmiertelnych zmysłów. Widocznie w gruncie rzeczy było ważniejsze jak się odczytuje środowisko wokół siebie niż to jak wiele się postrzega na raz. To choć odrobinę zmniejszało przewagę jaką miał nad Dirithem każdy demon, dodatkowo znajdujący się w swoim domowym środowisku.
W pewnym momencie coś kazało elfowi odwrócić głowę w drugą stronę. Nie było do końca pewne czy to był instynkt, zauważył jakieś dziwne poruszenie mgieł które podświadomie zwróciło jego uwagę, bądź też doświadczenie w ułamku sekundy powiedziało mu, że ten moment jest idealny do ataku i samemu by go wykorzystał. Liczyło się to, że kątem oka zauważył atakującego napastnika. Co prawda nie miał szans wykonać pełnego uniku, jednak jakimś cudem udało mu się wyjąć rękę z paszczy bestii zanim został ugryziony. Nie dało to jednak wiele, gdyż zaraz potem czuł na szyi oddech i mógł wyczuć kły zanim te zanurzyłyby się w jego ciało. Wszystko działo się na tyle szybko, że jedyne co mógł w tej chwili zrobić i przyszło mu do głowy, to spróbować splunąć przeciwnikowi w oczy licząc, że bestia zawaha się przed dokończeniem ataku. Dałoby mu to jakieś szanse na unik lub kontratak. Nic z tego jednak nie wyszło, gdyż nie zdążył tego zrobić zanim impet uderzenia którym oberwał odrzuciło go w drugą stronę. Będąc w locie miał dziwne wrażenie, że gdyby przeciwnik chciał użyć swoich pazurów to właśnie miałby rozpruty bok i wylądowałby jako martwe zwłoki.
Na szczęście póki co jeszcze żył i wylądował w miarę cały ale impet uderzenia sprawił, że po wylądowaniu koziołkował dalej. To dało się łatwo opanować układając odpowiednio ciało dzięki czemu można było dodatkowo wykorzystać siłę z jaką się poruszał do wybicia się w powietrze i wylądowania na równe nogi. Lądując dodatkowo dobył sztyletu, którym zaczął szybko zadawać ciosy na wypadek jakby przeciwnik pogonił za nim i właśnie próbował zaatakować go po raz drugi. Dopiero wtedy udało mu sie odwrócić przodem do agresora i zobaczyć z kim ma do czynienia.
Okazał się nim tygrys, Taki jak On. Widząc, że póki co tylko przygląda mu się badając go wzrokiem samemu uspokoił się i także przez chwilę oceniał go wzrokiem. Widząc jego spojrzenie warknął mimowolnie pod nosem. Sam używał go na tyle często i znał je na tyle dobrze, że tylko uśmiechnął się do demona z politowaniem jednocześnie prostując i na chwilę rozluźniając jakby mówił "No bez jaj, że ta sztuczka miałaby na mnie jakoś zadziałać? Sam tak potrafię, więc weź się nie ośmieszaj...". Widział dobrze jak tygrys szuka na nim odpowiedniego miejsca, które szybko zakończyłoby walkę. Samemu tylko rzucił na niego okiem upewniając się czy faktycznie ten demon wygląda jak tygrys. Znał bowiem takie ciało całkiem nieźle i to z własnego doświadczenia. Jednocześnie Dirith pozostawał mimo wszystko czujny i nie dawał się okrążać jak jakieś bydło. Samemu także zaczął okrążać demona będąc na przeciwko niego. Nie był jednak przyczajony tak bardzo i zdawał się być spokojny. Jednak tak na prawdę był spięty i gotowy do ataku lub uniku w zależności od tego co byłoby potrzebne.
Przez moment wydawało mu się, że to jest właśnie bliźniak, o którym wspominał Verion. Szybko jednak porzucił ten pomysł. Jakby to była prawda i miałby do czynienia z kolejnym tworem Riktela, dokładnie Takim jak On który stał się demonem, to już byłby martwy po pierwszym ataku. Dodatkowo był za spokojny jak na jego brata. Nie warczał tak zaciekle jak robiłby to każda inna chimera z domu No'quar, oraz zbyt mocno kalkulował każdy ruch. Co prawda był podobny fizycznie, jednak na tym podobieństwa się kończyły. Można więc było to wykorzystać.
Najpierw czekał cierpliwie i uważnie na kolejny ruch przeciwnika. Trochę tylko poruszał sztyletem trzymanym przed sobą próbując zwrócić czasem uwagę przeciwnika na ostrze. Samemu cały czas wpatrywał się w oczy demona. Wyczytywał ciągle to samo jednak był pewien, że w końcu zaatakuje. Sprawdzał w ten sposób jego cierpliwość. Może i znowu nie był to najlepszy pomysł aby sprawdzać cierpliwość demona w mgłach, jednak w większości przypadków utrata cierpliwości w walce kończy się błędem wykorzystywanym przez przeciwnika. Dodatkowo miał czas na przemyślenie sytuacji i ułożenie jakiegoś planu działania, o ile walki dało się zaplanować...
Po dłuższej chwili zaczął się zastanawiać czy samemu zakończyć ten dziwny impas i zaatakować tak jak nakazywała mu narastająca irytacja. Na szczęście w końcu demon ruszył. Wpierw powoli i nawet spokojnie bez jakiegoś zbędnego warczenia, dokładnie tak jak się domyślał. Uśmiechnął się tylko szerzej zadowolony, że przedstawienie w końcu rozpocznie się na prawdę i samemu ruszył prosto w stronę przeciwnika. Również spokojnie póki co, gdyż nie zamierzał spróbować zmusić przeciwnika do odsłonięcia się podczas ataku lub popełnienia błędu. To czy byłby na tyle szybki żeby owe odsłonięcie się wykorzystać oraz silny aby chociaż zranić przeciwnika to już jest zupełnie inna kwestia, która wyjaśni się za krótką chwilę.
W między czasie dając kolejne kroki do przodu odczekał aż przeciwnik przyspieszy faktycznie nabierając już tempa do ataku. Oznaczało to, że pewnie już był w tym momencie przekonany zarówno do ataku jak i do sposobu w jaki zamierzał zaatakować. I to jest moment na który Dirith czekał aby zacząć pokazywać do czego jest zdolny jednocześnie zmuszając przeciwnika do zmiany zamiarów, które miał już wykalkulowane. Miał coraz mniej czasu jednak dobrze wiedział co zmusiłoby przeciwnika do na tyle intensywnego wyliczania kolejnych kroków, że mogło spowodować popełnienie błędu w obliczeniach. Schował więc szybko sztylet za pas i pochylił się do przodu jednocześnie samemu szykując do szarży. Jednocześnie rozpoczął przemianę W tygrysa. Rozważał wcześniej czy nie spróbować zawalczyć w swojej najsilniejszej formie, jednak w tym wypadku nie był to najlepszy pomysł, gdyż musiałby walczyć i tak będąc na czterech łapach aby nie odsłaniać się zbyt mocno. Nie mógłby wtedy zrobić pełnego użytku z pazurów oraz swoich rozmiarów, gdyż poruszając się na wszystkich łapach pazury służyły by mu w większości do lepszego zaparcia się o podłoże. Tutaj jednak nie wiadomo czy miałoby to jakikolwiek efekt na jego mobilność, więc postanowił zostawić sobie tą formę "na później". Jako tygrys mógł zaprzeć się równie dobrze a będąc podobnych rozmiarów mógł bez problemu uniknąć sytuacji, w której przeciwnik biegałby mu między nogami i atakował z doskoku.
Kiedy przemiana rozpoczęła się na dobrze zaczął warczeć już głośniej. Jednak jeszcze nie na tyle aby zagłuszyć trzask kości które gwałtownie zmieniały kształt aby dostosować sie do wybranej postaci. W tym samym czasie ciało Diritha porastało czarną sierścią poprzecinaną białymi pręgami, która wchłonęła zbroję. W między czasie dłonie zmieniły się w tygrysie łapy, a głowa także zmieniła kształt i teraz wyglądała tak samo jak tygrysi łeb. W tym momencie można faktycznie było pomyśleć, że walczą ze sobą dwaj bracia. Dirith zamierzał jednak udowodnić jak mylne jest to stwierdzenie.
W przeciwieństwie do brata ruszył gwałtownie próbując mniej więcej dopasować tempo. Dodatkowo warczał coraz głośniej i zacieklej. Nie zamierzał jednak pokazywać na samym początku całej swojej szybkości aby w miarę możliwości nadal mieć czym go zaskoczyć. Kiedy już ruszył zamierzał skierować się lekko w lewo, żeby spróbować zaatakować lekko z boku. Tym samym postanowił odsłonić nieco swoją prawą stronę aby dać demonowi dogodnie miejsce do ataku. Co prawda prawy bok szyi z definicji nie był dobrym punktem aby zostać trafionym, jednak wątpił aby przeciwnik zdecydował się na atak w inne odsłonięte miejsce. Jednocześnie podczas przemiany Dirith przemieścił Tysiąc Ostrzy z prawej ręki do szyi aby wykorzystać je zarówno do obrony jak i ataku.
Wpierw jednak musiał zmusić demona do ataku w odpowiednie miejsce. Dlatego atakując starał się nie nastawiać za bardzo, tylko trochę odsłonić jakby popełniał błąd podczas gdy samemu rzucał się aby wbić kły w szyję przeciwnika. Dzięki podobnym rozmiarom wiedział dokładnie gdzie może znajdować się jego pysk na zasadzie "skoro ja mogę właśnie wbić w niego kły, to on może również". Na tej zadzie bazował również jego jednoczesny drugi atak połączony z obroną. Mianowicie kiedy demon otwierał paszczę aby go ugryźć zamierzał uformować pod skórą Tysiąc Ostrzy w swego rodzaju zbroję z kolcami zakończonymi ostrymi grotami. Miało to na celu jednocześnie ochronić szyję na tyle na ile było to możliwe oraz zranić pysk przeciwnika dodatkowo uczepiając się go. Nikt o zdrowych zmysłach prawdopodobnie nie zamierzałby próbować podobnej taktyki, gdyż umyślne uczepienie się wnętrza pyska bestii jednocześnie nadal w niej pozostając było głupotą. Jednak w tym szaleństwie była metoda, gdyż przeciwnik mógł spróbować puścić w obawie o obrażenia jakie może sobie wyrządzić w pysku. Nie byłoby to takie łatwe gdyż miałby właśnie wbite w szczęki haki, na które sam się nabił próbując ugryźć cel ze znaczną siłą. Dodatkowo nie mógłby się cofnąć i spróbować ugryźć ponownie przez co Dirith cały czas pozostawałby w zasięgu do ataku na wrażliwe miejsce przeciwnika jakim była szyja. I w tym miejscu w grę wchodziła reszta ukrytego pod skórą oręża osłaniającego żyły likantropa. Kolejnym powodem dlaczego było to ryzykowne posunięcie był fakt, że kiedy przeciwnik niemalże dosłownie połknie przynętę walka da odpowiedź na jedno pytanie na które drow postanowił postawić swoje życie: Czy szczęki demona są słabsze niż Tysiąc Ostrzy oraz siła woli mrocznego elfa nakazująca utrzymać mu formę nadaną w ostatnich ułamkach sekundy przed ugryzieniem?
Dodatkowo był to tak na prawdę główny atak Diritha. Dlatego rycząc gromko w ostatniej chwili postarał się gwałtownie skoczyć do paszczy bestii dla lepszego efektu. Ryzykował takim posunięciem wiele, jednak równie dużo miał do zyskania w postaci unieszkodliwionej paszczy przeciwnika, która była zablokowana przez nieudany atak na jego szyję. Pozostawały więc tylko uważać na pazury przeciwnika podczas gdy samemu rozszarpywałby szyję demona jeśli udałoby mu się w nią wgryźć. Te dało się już łatwo skontrolować nie wyskakując zbyt mocno do góry podczas ataku, żeby nie odsłonić podbrzusza. Co prawda demon mógł mieć tak na prawdę tyle siły, że jednym uderzeniem łapy rozprułby mu bok i połamał żebra jak zapałki. W takim wypadku Dirith najprawdopodobniej przegrałby tą walkę niezależnie od tego co by wykombinował i zrobił. Natomiast jeśli jakimś cudem wszystko przebiegło by zgodnie z jego planem, następnie pozostawało już tylko szarpać gwałtownie łbem rozszarpując szyję przeciwnika co jednocześnie raniło by także wnętrze jego pyska.
Jednego Dirith był pewien. Po raz kolejny tego dnia żywcem wziąć się łatwo nie da, a jeśli przyjdzie mu właśnie zginąć to jego przeciwnik będzie musiał samemu narazić się na utratę własnego życia... o ile w ogóle był w stanie zagrozić demonowi który uciszył Veriona samą swoją obecnością...
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 30-10-2012, 18:19   #316
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nie wyglądało to dobrze. Miałeś świadomość, że jeśli nie wyjdziesz z tej walki żywcem, zabierzesz wroga ze sobą [tylko dokąd – skoro już byliście „w piekle”?]. Miałeś też świadomość, iż twój przeciwnik miał prawdopodobnie dokładnie taki sam plan Jak Ty.

Kiedy wpatrywaliście się w siebie nawzajem, obaj nabieraliście z każdą sekundą przekonania, że żaden z was nie wyjdzie z tego starcia w jednym funkcjonalnym kawałku. I co najdziwniejsze, z tą świadomością stawaliście do walki, zmotywowani nią, nie przygnębieni. Dodawała wam sił. Jak powiedział pewien drow, „nie obraziłbym się gdyby ktoś chciał opatrzyć moje rany po walce, ale wiem, że nikt tego nie zrobi, dlatego robię wszystko aby nie odnieść ran”. Sztylet w plecy, zanim przeciwnik w ogóle się zorientuje, że jest na celowniku. To z reguły działało. W tym przypadku nie podziała. Czy bezpośrednia walka i tym razem odniesie skutek, te same pazury przeciwko pazurom, te same kły przeciwko kłom? Nie mieliście odwrotu, a i byłeś pewien, że on, tak samo jak ty, nie zamierzał w żadnym wypadku cofać się ani o krok. Mógł iść tylko przed siebie, bez względu na wszystko. A ty po prostu stałeś mu na drodze.

Kiedy ruszył, zaszarżowałeś. Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko. Zderzenie z celem przypominało huknięcie tarana o bramę fortecy. Kiedy tylko pazury i kły znalazły się wystarczająco blisko celu, spełniły swoją powinność.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=w8Ybg8R5U_Y[/media]

Nie było miejsca na wyrafinowany taniec wojenny, pracę nóg, zwody i boczne, zdradliwe sztychy. Przez dłuższą chwilę kotłowaliście się i chodziło tylko o to, żeby rozedrzeć więcej niż przeciwnik i w międzyczasie nie dać zacisnąć sobie kłów na tętnicy. No i stało się, powiedzmy, zgodnie z planem. Wróg chwycił przynętę i poczułeś na karku jego zęby. Uderzenie tysiącem ostrzy w rozwartą paszczę sprawiło że szczęki bestii zakleszczyły się z twoją bronią. Tygrys wydał z siebie nieziemski ryko-skowyt, zaczął się szamotać. Wpierw, zaskoczony, próbował się wycofać i ocalić ranioną paszczę, szybko jednak odkrył, że jest to niemożliwe i utknął jak ryba na haczyku. Rozsierdzony, natarł na ciebie całą siłą, próbując przytrzymać cię obiema przednimi łapami, i mściwie ugryzł mocniej. Usłyszałeś jak chrupnęły jego zęby i czułeś jak ślina przeciwnika zmieszana z jego krwią cieknie po twoim karku. Łapami próbował rozedrzeć twój bok i brzuch więc blokowałeś jego pazury własnymi. Po chwili dzikiej szamotaniny obaj zwaliliście się na ziemię i szarpaliście się, przeraźliwe ryki i skowyt wroga dodawały ci otuchy, był wściekły, ale cierpiał.

To nie było takie proste. Był szybki i silny. Przez chwilę kotłowaliście się, próbując zranić siebie nawzajem. Oczy i gardło. Trzymać z dala od pazurów i kłów. To zdecydowanie nie było łatwe. Wróg znalazł się na ziemi, na grzbiecie. Zdawać by się mogło że to idealny moment. Pazury. Mogły rozedrzeć tygrysi pysk na strzępy, pozbawiając wzroku niosąc pewną śmierć. Wiedziałeś. W końcu miałeś takie same. Poczułeś, że demon ugryzł, a potem puścił i szarpnął gwałtownie głową. Poczułeś jak ostrze rozdało mu pysk i jak ryba zerwała się z haczyka. Po chwili wróg był znów na łapach, udało ci się doskoczyć z boku. Wbiłeś kły w szyję. Chrupnęło. Smakowało całkiem jak krew. Wróg rzucił się na grzbiet, wijąc się i okręcając, usiłując zerwać chwyt i wybić cię z równowagi. Ukłucie. Ból, krew. Poczułeś jak w twój język i podniebienie wbija się coś ostrego. Musiałeś puścić, leżący przed tobą tygrys, z kolczastą obrożą z tysiąca ostrzy, ryknął przeszywająco, podrywając się w szale. Puściły mu nerwy. Z impetem twojego brata bliźniaka i najdzikszej chimery Riktela, zaatakował. Zdzielił cię w głowę lewą łapą, z góry. Prawą wbił od spodu w twoją żuchwę i przez chwilę wisiał, porykując wściekle, wczepiony pazurami w twoją czaszkę, nie zamierzając puścić. Ludzka czy drowia głowa pękłaby od tego chwytu jak balonik z wodą, tobie zrobiło się tylko na moment ciemno przed oczami. Aż osłona tysiąca ostrzy przebiła mu łapy i zmusiła by puścił. Odskoczyłeś. Haki pazurów puściły, ale zdążyły rozedrzeć tygrysi pysk z prawej strony, zostawiając ci trzy blizny, z góry na dół, przez oko. Zdążyłeś zamknąć oko. Patrzyłeś na wroga, krople krwi zabarwiały białe futro na czerwono. Skoczył. Kłębiliście się w śmiertelnym uścisku pazurów i kłów, broniąc się osłoną tysiąca ostrzy, aż zmęczenie sprawiło że nie mogliście przyzywać tej broni. Wstałeś, poturbowany, patrząc jak wróg podnosi się także z ziemi kilka metrów od ciebie. Jego morda wyglądała strasznie, ale Mgły składały ją w całość. Na pewno jednak zastanowi się ponownie, nim znów spróbuje cie ugryźć. Tygrys opuścił na chwilę łeb, czujny, skupiony. Uspokajał oddech, tak jak ty.

Krople twojej krwi zastygały przy ranach jak żywica na pniu. Tworzyły dziwne grudki i wypukłości, jakby dziwacznie zamarzały. Te które spadły na Mgły zdawały się nabierać właściwości gumy i tworzyły dziwne, gumiaste kałuże. Mgły szemrały, wyraźnie zdumione widokiem krwi w swoim otoczeniu. Nie reagowały jednak w żaden inny, konkretny i niebezpieczny sposób. Rany twojego przeciwnika parowały czarno-fioletową mgłą. Powoli zasklepiały się i było oczywistym, że demon, wśród sowich Mgieł, jest przez Mgły opatrywany. Czy to coś zmieniało? Tak naprawdę niewiele, gdyż zdałeś sobie sprawę że jeśli chcesz go zgładzić, musisz tego dokonać jednym stanowczym i celnym ciosem. On po prostu nie był typem, którego można zranić z nadzieją, że wróg wymięknie, zacznie uciekać i wykrwawi się po drodze. Jeśli zaczniecie się wykrwawiać, to z pewnością wykrwawisz się szybciej od niego. Należało mimo wszystko przyjąć, że demon nie wykorzystywał swoich demonicznych umiejętności w tej walce. Przyjął taką a nie inną formę, znajomą i dobrze widoczną dla twoich zmysłów, tym samym rzucają wyzwanie konkretnej osobie, tobie. Gdyby chciał mógłby wyglądać zupełnie inaczej i zapewne nie odróżniłbyś jego energii od energii Mgieł. Mógłby zaatakować w sposób dla ciebie niedostrzegalny. Ale nie, on stworzył pazury i kły, zadawał rany tylko tymi miejscami na swoim jestestwie, a przecież energia jego jestestwa była taka sama na całej powierzchni i równie dobrze mógłby ciąć ogonem czy włosami równie skutecznie co sztyletem. Po pierwszej rundzie jasne też było, że nie używał swojej demonicznej siły, w starciu z którą nie miał szans przetrwać żaden śmiertelnik. Stał się Taki Jak Ty, żeby walczyć akurat z Tobą. Zastanawiałeś się kim on tak naprawdę jest. I czy ten demon, taki Jak Ty, miał inny cel istnienia, niż ta walka.

Był wściekły jak diabli. Z każdą raną jaką mu zadawałeś, coraz bardziej przypominał twojego brata bliźniaka.
Ryknął wściekle, pokazując ci kły i zmasakrowaną tysiącem ostrzy żuchwę, która zdawała się złamana. Jego ciało zaczęło gwałtownie tracić na masie, pojawiły się drgawki które na moment zwaliły go z nóg. W tym czasie trzeszczały kości, a czarne futro poprzecinane białymi, czy też w tym przypadku czerwonymi od posoki, pręgami, zaczęło zanikać i przemieniać się w zwykłą drowią skórę. Wszelkie wcześniejsze rany zasklepiły się a tygrysi łeb przybrał kształt drowiej głowy. No, powiedzmy...

The Faceless One by ~Kagehiisa on deviantART

No zbyt urodziwy to on nie jest. Następnym razem pewnie nie połknie tak ochoczo tysiąca ostrzy. Mimo wszystko, brak normalnych oczu zdaje się kompletnie mu nie przeszkadzać. Doskonale czujesz na sobie jego wzrok. I nadal jest to spojrzenie zabójcy, który nie ma najmniejszego zamiaru pozwolić by ofiara uszła żywcem.

Na poparcie swoich intencji, w mgnieniu oka wyszarpnął z pochwy lewy sejmitar. Jakby po raz pierwszy ważył w dłoni tę broń, wywinął kilka spokojnych młyńców, jakby z nudów, nie spuszczając cię z oczu. Był w istocie bardzo skupiony i czujny. Następnie powoli podniósł ostrze, celując w ciebie sztychem, po czym znaczącym ruchem obrócił ostrze kilka razy w lewo i w prawo, jakby już wiercił ostrzem zatopionym w twoich wnętrznościach. Powoli opuszczając ostrze, ruszył, ostrożnie, sprężyście i bezgłośnie. Drugi sejmitar z syczącym świstem dobył dokładnie w momencie, gdy z ostrożnego spaceru rzucił się do szarży, prosto na ciebie.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 31-10-2012, 09:51   #317
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Jak już mówiła była gotowa na wszystko i nic nie mogło jej teraz powstrzymać!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 08-11-2012, 04:48   #318
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Nie można było powiedzieć, że Dirith nigdy nie zastanawiał sie co by było jakby kiedyś przyszło mu się zmierzyć z samym sobą. Zakładał jednak, że w tej walce szanse będą równe. Podczas tej walki były one mniej niż więcej równe. Wydało się to dość szybko kiedy demon najzwyczajniej w świecie zmienił postać na zupełnie zdrową. Fakt, że nie wykorzystywał całej swojej siły i szybkości, ale mimo wszystko pełne uleczenie się można było uznać za oszustwo... Choć Dirith sam zapewne by tak postąpił jeśli walczyłby w środowisku które go leczy.
Nie mógł jednak powiedzieć, że walka mu się nie podobała. Wręcz przeciwnie, lubił kiedy przeciwnik bronił się równie zaciekle. A to że teraz to on gorzej wyglądał niż demon? To nic wielkiego, wszak nie ma co się przejmować byle zadrapaniami na pysku. Fakt, że nie rany piekły dość mocno a krew utrudniała nieco widzenie prawym okiem, ale takie rzeczy zdarzają się podczas walki. Przynajmniej wiedział, że Tysiąc Ostrzy jest w stanie wytrzymać atak demona.
- Pfff.... Widzę, że mam do czynienia z tchórzliwym oszustem... - stwierdził kiedy demon ważył w ręku broń. - Dawaj, pokaż co potrafisz albo won z drogi kiepska imitacjo... - dokończył uśmiechając się połową pyska chcąc spróbować zagrać na nerwach przeciwnika. Następnie splunął na bok jakby brzydził się samego mówienia do demona. Były małe szanse, że to zadziała i zdenerwowany demon popełni jakiś błąd, jednak nie szkodziło spróbować. Tym bardziej, że przeciwnik tylko kręcił na boki sejmitarem.
Dirith w tym czasie zaczął go obchodzić po okręgu. Kiedy przeciwnik w końcu ruszył skierował się prosto na przeciwnika. Nie czekał jednak na dalsze zaproszenia, tylko zaczął się przemieniać w tygrysołaka. Ta przemiana na szczęście nie była tak ostra jak wcześniej. W dużej mierze jego ciało miało już poprawną formę, więc klatka piersiowa szybko przyjęła nowy kształt. Tak samo jak przednie łapy teraz przypominały bardziej ludzkie dłonie z ostrymi pazurami niż tygrysie łapy. Zmieniły się także nieco jego biodra dzięki czemu mógł bez większych problemów poruszać się w pionie. Ta zmiana była już mniej widoczna. Kiedy już zmienił formę zaryczał gromko i rzucił się pełnym pędem na przeciwnika poruszając się dalej na czterech łapach

Kiedy już się do niego zbliżał przygotował się do skoku. Zrobił to tak aby być gotowym do jego wykonania tuż przed wejściem w zasięg sejmitarów. Wiedział dobrze, że jeśli demon będzie próbował go trafić mieczem, to musi odpowiedni wcześnie zacząć atakować i wziąć poprawkę na to jak szybko porusza się jego cel. Zamierzał to wykorzystać gwałtownie zatrzymując się na krawędzi zasięgu wroga. Z atakiem wstrzymał się jeszcze ułamek sekundy aby pozwolić demonowi pierwszemu zacząć zadawać cios. Dopiero wtedy z przyczajonej pozycji zadał cios na odlew wycelowany w rękę. Jednocześnie z wierzchu łapy uformował sztylet identyczny do tego jaki posiadał.

http://webzoom.freewebs.com/norstar1/KM58291a1.jpg

Liczył na to, że trafiając w miecz lub rękę drowa rozbroi go przynajmniej z jednej broni. Dlatego włożył w cios na tyle dużo siły, że musiał się wyprostować.



Po tym ciosie był co prwda odsłonięty, jednak drugą łapą zadał dźgnięcie. Dzięki temu demon sam by oberwał jeśli zdecydowałby się wykorzystać tą lukę. Samemu mógł dalej atakować próbując przeciwnika najzwyczajniej na świecie ugryźć, lub zadać cios powrotny łapą którą zaatakował najpierw. Jeśli będzie to konieczne zamierzał nawet drugą łapą złapać za ostrze sejmitara o ile wcześniej uda mu się rozbroić przeciwnika chociaż z jednego ostrza. Dzięki temu miałby dobrą możliwość aby wgryźć się w kark demona i spróbować odgryźć mu głowę, lub przynajmniej celnie zaatakować wolną łapą. Dlatego na wypadek jeśli przyszłoby mu łapć ostrze przeciwnika Dirith po pierwszym ciosie wchłonął z powrotem swoją broń. Zamierzał ją jednak jeszcze wykorzystać kiedy tylko znajdzie się okazja do zadania ciosu sztyletem.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 12-11-2012, 16:47   #319
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Drow zaatakował. Już po chwili oceniłeś, iż władał bronią z zabójcza precyzją. Kiedy tylko próbowałeś sięgnąć odsłoniętego celu, musiałeś cofnąć łapę, aby jej nie stracić; gwałtowne, krzyżowe cięcia i odpędzające, agresywne sieknięcia ostrzami na odlew mówiły „won mi stąd...”. Przez moment wydawało się, że drow się broni, cofa, ale doskonale wiedziałeś, jak cienka jest linia pomiędzy obroną, a bezczelnym i drwiącym uderzeniem w najmniej oczekiwane miejsce w najmniej oczekiwanym momencie. Był szybki. Co jednak martwiło najbardziej – miał gdzieś, czy zostanie ranny. Miał gdzieś, czy umrze. Nie mógł umrzeć. Próbowałeś nie dać się nabrać na jego uniki, zwody i ostrożność. Ten demon nie miał nic do stracenia. Każdy kolejny unik miał tylko utrzymywać cię w przekonaniu, że on zamierza wykonywać uniki, zamierza uciekać przed pazurami, ostrzem i ranami. Że jest w jakikolwiek sposób przewidywalny. To największa bezlitosna broń Chaosu.

Ostrze świsnęło tuż obok twojej szyi. Daleko sięgnąć, cholera, za daleko... Pomyślałeś, że jak tak dalej pójdzie, to drow w końcu trafi. No i trafił.
Kiedy zdawało się, że próbuje wykonać unik przed twoimi pazurami i sztyletem, mijając cię i uciekając za twoje plecy, on zawirował, chlasnąwszy cię w bok – po sekundzie także i drugim sejmitarem, tuż obok. Widziałeś jeszcze, jak rozprysk krwi ciągnie się za sejmitarami jak czerwona zorza w ciemności Chaosu. Wiedziałeś, że musisz teraz błyskawicznie zareagować, aby nie dać przeciwnikowi czasu na kolejny cios. Ale on był szybszy. Z nieprawdopodobną precyzją i wyczuciem czasu wziął zamach do kolejnego ciosu i żaden unik nie mógł powstrzymać wycelowanego ostrza. Zaatakował z impetem ogromnego, wściekłego skorpiona i zrobił to, czym groził przed chwilą. Kiedy odzyskałeś po ułamku sekundy pełną świadomość, leżałaś na plecach, przyszpilony do niewidzialnego podłoża Mgieł sejmitarem przeciwnika. Kiedy drow obrócił ostrze w ranie, w te i z powrotem, przez moment milczałeś, zupełnie nieruchomy, będąc w szoku jak dziwne, bolesne i paraliżujące to doznanie. Twój przeciwnik zdawał się kompletnie wyłączyć po zakończeniu walki. Trwał spięty, skupiony, ale niemal nieruchomy, wpatrzony w ciebie, jakby niezainteresowany tym co widział. Obrót w lewo, w prawo, przerwa. W lewo, w prawo...
Verion milczał, Mgły cicho szemrały. Mimo wszystko, miałeś wrażenie, że Verion nie milczał bez powodu.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-11-2012, 06:20   #320
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny walka zdecydowanie nie poszła wedle myśli Diritha. Chociaż akurat to było łatwe do przewidzenia biorąc pod uwagę, że demon był w swoim rodzimym środowisku. W środowisku w którym może poruszać się zdecydowanie szybciej niż śmiertelnik oraz leczyć wszelkie swoje rany.
Dirith co prawda liczył na to, że kiedy demon w końcu zaatakuje uda mu się jakimś cudem zareagować szybciej. O tym jak mylna była ta świadczyła struga krwi, którą można było zobaczyć tuż po dwóch ciosach sejmitarami.
Tygrysołak dobrze wiedział, że mimo ran musi dalej zareagować jeszcze szybciej niż do tej pory. Jednak czy było to możliwe, kiedy przeciwnik właśnie postanowił przyspieszyć jeszcze bardziej i zaatakować jeszcze raz? Będąc śmiertelnikiem na pewno nie, o czym tygrysołak właśnie boleśnie się przekonał. Atak dodatkowo okazał się na tyle silny, że na krótką chwilę stracił przytomność.
Ocknął się kiedy był już przyszpilony do podłoża. Co prawda Dirith zdziwił się nieco kiedy w ogóle się ocknął. Kiedy ostrze sejmitara zostało obrócone w jego ranie ból dosłownie Diritha sparaliżował na chwilę. To także go zdziwiło gdyż po latach tortur, bolesnych eksperymentów lub odnoszenia zwykłych ran podczas walki nie oczekiwał, że ból może być tak paraliżujący. Zirytowało to tylko likantropa, który w końcu wydał z siebie nieprzyjazny warkot kiedy w końcu doszedł nieco bardziej do siebie.
Dalej pozostawały już tylko dwie możliwości. Pierwszą z nich było poddanie się jednak ta opcja została odrzucona tak szybo, że gdyby tygrysołak poruszał sie tak samo szybko podczas walki to demon byłby właśnie przyszpilony do podłoża. Drugą możliwością było zwrócenie się do bieli i czekanie na odsiecz (pomijając wątpliwość pt. "czy biel wstawiłaby się za nie wierzącym w światło zabójcą?").
Ostatnią możliwością była próba rozwiązania sytuacji o własnych siłach. Co prawda ta opcja miała niewiele większe szanse powodzenia niż poprzednie opcje, jednak było to jedyne co był gotów zrobić tygrysołak.
- A niech cie Mistress trafi... - zabluźnił nadal warcząc bardziej ze złości niż z bólu. W między czasie spróbował przesłać Tysiąc Ostrzy do rany wokół sejmitara aby uformować wokół niego ciasny metalowy pierścień. Następnie spróbował sam się obrócić tak aby zaklinować broń przeciwnika. Dodatkowo próbował złapać za ostrze luj rękę demona. Natomiast drugą łapą próbował ponownie zaatakować uderzając gdziekolwiek się tylko działo.
Dirith wiedział co prawda jak małe szanse powodzenia ma ten atak i najprawdopodobniej zaraz zginie, jednak póki mógł się ruszyć zamierzał dalej próbować zaatakować przeciwnika.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172