|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
27-07-2017, 10:46 | #31 |
Reputacja: 1 | Kal przez chwilę nuciła swoją ulubioną melodię, obserwując co się dzieje w okolicy. Dym, walcząca bestia! Ach jak dawno nie byłą na polu bitwy! I pomyśleć że mieli mieć "niższy potencjał destrukcyjny". Na szczęście nie jest nudno! Wszyscy wokół rozpierzchli się. Chyba będą potrzebowali jakiegoś dowódcy bo jak tak dalej pójdzie się pozabijają. Gwizdnęła i po chwili obok niej wylądowało potężne stworzenie. - Witaj Niallana! - Skal jednym skokiem usadziła się na siodle. - Zobaczmy co się dzieje z góry. Bestia wzbiła się w powietrze, a Skal skierowała ja w kierunku szopy, do której podobno udali się jej towarzysze. Czas rozbroić rakietę! |
27-07-2017, 18:12 | #32 |
Reputacja: 1 | -Gdzie, kurwa!? – krzyknął widząc, że dziewczyna ucieka z jego pola widzenia i chowa się w dym. Tego wszystkiego było za dużo. Całe szczęście, że Skal potrafiła przyzwać wsparcie, ale jeżeli coś ma im zacząć wychodzić to muszą sobie pogadać. Tak od serca przy żołnierskiej przepalance bo wszyscy poruszają się jak we mgle. Przeczesał jeszcze raz okolicę klnąc pod nosem. Chciał się upewnić, że żadna zbłąkana kula, ani tym bardziej rusek nie napatoczą się na niego w dymie. Odetchnął głęboko. Ruszył sprintem w kierunku jakim podążyła Margaret. Kiedy owiał go już gęsty dym zwolnił. Karabin trzymał ciągle na ramieniu, oko przyłożone do wizjera. Dziwnie się czuł bez dłoni na swoim ramieniu, tak jak zwykli chodzić na manewrach, chroniąc boki. Teraz co prawdę „widział” więcej ale nadal nie przejrzyście. Był w stanie stwierdzić gdzie znajdują się terroryści ale nie marnował dalej kul strzelając w ich kierunku. Mogli zawsze znajdować się za jakąś osłoną. - Tutaj David. Przemieszczam się za Margaret do molo. Raportujcie jak coś znajdziecie.
__________________ you will never walk alone |
28-07-2017, 10:00 | #33 |
Reputacja: 1 | Eksplozja granatu rzuciła w tył Brockiem. Strzępy czarnej substancji obryzgały ścianę szopy. Przez chwilę siedział potrząsając głową i starając się pozbyć dzwonienia w uszach. Szczęśliwie rana na piersi nie okazała się groźna. Większość na siebie wziął kombinezon. Na dokładkę rana już zaczynała się zabliźniać. Dr Grant szybko spenetrował wnętrze komórki. Niestety poza zwłokami, nic nie znalazł. jedynie wyczuł zamach dwójki ludzi, poza denatem i nimi dwoma rzecz jasna. Wyczuł też przekąski, ale ludzki umysł wziął górę nad instynktami i struchlałe ze strachu myszy zachowały życie. Przynajmniej narazie. Margaret pobiegła przez dym, pod butami czuła błoto. Łączka była podmokła. Normalną nastolatkę wprawiło by we wściekłość ubrudzenie butów. Ale nie Margaret. Strumyki wody niczym z wyciskanej gąbki pociekły w górę wijąc się wokół nóg. Sięgnęły bioder i rozlały się po ubraniu pokrywając je ażurową warstwą lodu. Kolejne strumyki nadbudowywały płytki pancerza. Wypadła z dymu i zobaczyła jakieś sylwetki na pomoście kilkadziesiąt metrów przed nią. Zaterkotały karabiny z boku. Seria rozbryzgów błota przemknęła metr od niej. Nagle poczuła uderzenie w pierś. Cofnęła się o krok próbując złapać oddech. Odłamki ukruszonego lodu zawirowały w powietrzu siejąc słonecznymi zajączkami. Yuri dopadł kolejnego. Tamten ledwo zorientował się, że nadchodzi koniec. Urywany wrzask i chrzęst łamanych kości zakończył ten aspołeczny epizod w jego życiu. - Zabić ich, Zabić ich wszystkich! - ktoś wrzeszczał z boku. I to też niedźwiedź z tajgi starał się uczynić, choć nie do niego były skierowane słowa. Skoczył na wydającego rozkazy i szczęki zamknęły się z chrzęstem na czaszce. Nagle ziemia się osunęła i Yuri wylądował w stawie. Wody było ledwie do kolan, ale dno było grząskie. Kąpiel lekko otrzeźwiła Yuriego, zbyt wiele krwi. Jeśli się w tym zatraci może przestać się kontrolować… Nitro wpadł do szopy akurat gdy mały dinozaur wyskakiwał zza sterty gratów. Hydraulikowi wydawało się, że z między zębów wystawał mu dziko wijący się ogon myszy. Ale szybki ruch głową gada nie pozwolił mu się przyjrzeć. Zresztą nie zdążył tego nawet komentować, bo usłyszał za sobą dziwny ryk. A po chwili z kłębów dymu wystrzelił w powietrze wielki dzik z dziewczyną na grzbiecie. Stworzenie zdawało się biec po powietrzu. W obliczu tego sprawa z myszą i dinozaurem przestała mieć posmak sensacji. Skal zatoczyła koło w powietrzu rozglądając się. koło szopy zaczęło robić się tłoczno. Za to Zobaczyła Margaret samą, może czas było na dziewczyńskie plotki? Kawałek dalej na drewnianym pomoście zauważyła rakiety i coś przy nich robiącego osobnika. Drugi z bronią gotową do strzału osłaniał go. Nieco bliżej widziała Margaret i wyłaniającego się z dymu Davida. I kolejnych dwóch terrorystów celujących w nich. David biegł za Margaret. Jeszcze parę kroków i… usłyszał serię wystrzałów. Prawie wpadł na cofającą się dziewczynę. Szybko ogarnął wzrokiem teren błyskawicznie lokalizując zagrożenie. Terroryści zdawali się być zaskoczeni, że strzeli właśnie do dziewczyny. Najwyraźniej spodziewali się komandosa. A w to wyobrażanie idealnie się wpisywał David. Obaj już przesuwali lufy w jego kierunku. Owens ostrożniej niż pozostali przedzierał się przez dym. Wyszedł trochę z boku, ale nie zauważony. Kilkanaście metrów od dwóch terrorystów. Musiał ich minąć by dostać się do niewielkiego mola w oddali, ale nie potrzebował tam iść, już stąd mógł dobrać się do rakiety. Tylko, że ludzie z zespołu nie potrzebowali jego wsparcia? |
29-07-2017, 16:25 | #34 |
Reputacja: 1 | Skal skierowała Niallana w stronę Dawida i Margaret. Leciała wysoko i w pewnym momencie kazała munzanurkować wprost na ostrzeliwujących jej kompanów ludzi. |
29-07-2017, 20:55 | #35 |
Reputacja: 1 | Procompsognathus triassicus wyskoczył z szopy i podbiegł do nieco oszołomionego Brocka. Podskoczył pociesznie na wysokość pasa i okrążył z dwa razy żołnierza. Umysł Alana, który obecnie rezydował w małym gadzim móżdżku dobrze wiedział że był tylko akademikiem, nie nawykłym do stref wojny - i to nawet wliczając szalone wydarzenia z Isla Nublar. Dlatego starał się zwrócić na siebie uwagę żołnierza, by ten wskazał mu co dalej. Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 29-07-2017 o 20:58. |
30-07-2017, 13:11 | #36 |
Reputacja: 1 | "Oczywiście! Kiedy staram się coś udowodnić to jest pewne, że zaliczę wpadkę roku" - taka myśl towarzyszyła Margaret leżącej na ziemi po strzale. Będąc na łopatkach nastolatka spostrzegła coś na niebie. "To" leciało wprost na terrorystów. Margaret domyśliła się, że to jakaś pomoc ze strony Skalmold. Błoto, w którym stali przeciwnicy to idealna szansa. Margaret włożyła całą siłę, by zamrozić terrorystów do pasa. |
01-08-2017, 07:02 | #37 |
Reputacja: 1 | - Oł fak - Brock, wokół którego tańczył zaniepokojony kogut, z trudem zebrał się z ziemi. W zebraniu uwagi kłopoty sprawiał nie tylko szybko poruszający się kogucik, ale również wycie obiektu V, który dość boleśnie odczuł eksplozję. - No dobra - Eddie w końcu znalazł się na nogach i otrząsnął z oszołomienia - Co znalazłeś w szopie? Hm... - zrozumienie języka gestów koguta nie było proste, na szczęście jak każdy ranger USArmy Brock przeszedł szkolenie Park Jurajski, które obejmowało między innymi werbalną komunikację z dinozaurami - Czy. Coś. Znaleźć. W. Szopa - wychrząkał Eddie, po czym wsłuchał się w odpowiedź koguta. Zapach dwóch ludzi? To był ślad: - Idź. Za. Zapach. - polecił w uniwersalnym języku dinozaurów(TM) Brock, po czym już po angielsku zwrócił się do hydraulika: - Mamy tam denata, kogut wie już kto go stuknął i pójdzie tropem zabójców. Ja idę za kogutem, będziemy w kontakcie. Ty przeszukaj zwłoki i szopę, może są tam jeszcze jakieś ślady. |
01-08-2017, 22:04 | #38 |
Reputacja: 1 | Skal runęła z nieba na atakujących Margaret i Davida terrorystów. Dzik “pobiegł” łukiem w dół. Już miała wziąć zamach do ciosu, gdy nagle jakaś siła ciągnęła ich w dół. Wierzchowiec zarył brzuchem w błoto i sunął tak kilkanaście metrów. Jakaś niewidzialna siła spadła na jej barki wgniatając w siodło. Tylko jej siła sprawiła, że zamiast rozpłaszczyć się na grzbiecie dzika tylko się zgarbiła. Niallana zatrzymała się dwa metry od nie wiadomo dlaczego klęczących terrorystów, właśnie pokrywających się lodem. Zeskoczyła ciężko z grzbietu i zapadając się po kostki w miękkim błocie dotarła do wrogów. Dwa szybkie uderzenia i padli na ziemię. Owens tymczasem sięgnął mocą ku rakiecie. Znalazł tylko niewielkie źródło energii, akumulator i prosty układ mający zainicjować odpalenie rakiety i pozwolić systemowi namierzania na pracę przez niecałą minutę po odpaleniu. Jednym impulsem “wyciągnął” energię z akumulatora i posłał w stojącego obok operatora. Ten odskoczył porażony, ale raczej nic poza bólem mu nie było. Nitro zajrzał do szopy, sprawdził ciało, ale było tak samo martwe jak wcześniej. Spokojniej przeszukał, lecz nic ciekawego, a przynajmniej nic mogącego pomóc, nie znalazł. Ot, kilka rzeczy z których mógł coś sklecić na szybko. Łatwo się mógł domyślić, że w szopie ukrywali się terroryści, a facet przyszedł po grabie czy inny szpadel i dostał kulkę. Pech. Yuri klapnął gołym tyłkiem w błoto. Czas na przerwę, latanie w futrze cały czas było złym nawykiem. Wymacał w wodzie trupa i wywlókł go na brzeg. Karabin dyndał na pasku więc broń miał. Ale było coś co go interesowało go bardziej. Zaczął rozpinać pasek trupowi, potem rozporek. Stęknął szarpiąc raz i drugi. Mokre spodnie trudno schodziły. Przepłukał je w wodzie, bo trup jak to trup zapaskudził je. Gnojek był chudszy. Nie dało się dopiąć. Jako tako zapiął się pasem i podniósł karabin. Wylał wodę z lufy i ruszył na pomoc reszcie. Niestety jedyne czego nie wziął pod uwagę to to, że radziecka myśl techniczna pozwoliła wyprodukować broń w zasadzie niezniszczalna, a amerykańska działała idealnie w idealnych warunkach. Ale o tym Yuri miał się dopiero przekonać. Zaurus przypadł nosem do ziemi i pobiegł w około szopę szukając zapachu. Szybko złapał zapach i ruszył w kierunku mostku gdzie prowadził trop. Krok w krok za nim ruszył Brock gotowy do działania. Po chwili weszli w rzednącą już mgłę. Podmuchy wiatru rozwiały opary pokazując leżące gdzieniegdzie zwłoki terrorystów. Pokazało się też dwóch krążących po polu walki wikingów, jeden wyraźnie kulał postrzelony w udo. Trop prowadził w kierunku niewielkiego mola, na którym widać było dwie ludzki sylwetki i rakietę na statywie. Nagle w drogę wyszedł im Yuri w niezapiętych gaciach i z karabinem. - Hej, tu Sandy - Kilku bandziorów się wycofuje na północ - usłyszeli w komunikatorach wszyscy z wyjątkiem Zaurusa i Yuriego - Ale bez obaw, teren jest obstawiony. |
02-08-2017, 07:44 | #39 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | James "Nitro" Carter - znerwicowany technik ~ O rany! ~ Carter wytrzeszczył oczy z wrażenia gdy zobaczył jak poprzez dym leci coś... No coś... Chyba jakiś niedźwiedź... Albo jak się zbliżyło i znieruchomiało to chyba jakaś krzyżówka niedźwiedzia z dzikiem albo coś takiego. A na tym czymś siedziała Skal. O rany... Miał nadzieję, że to coś nie jest głodne czy nie wpadnie w jakiś szał czy co... Skąd ona brała takie stwory? Przecież jak lecieli w latadełku to nic z tego nie miała. A tu się jakoś zjawiały nie wiadomo skąd i kiedy. Pewnie przez ten dym. Pokręcił głową gdy głos Eddiego pozwolił mu otrzeźwieć z wrażenia. Wbiegł do szopy ale znalazł głównie to co ogrodnicze szopy mieć powinny. No i ciało ogrodnika. Dziurka w głowie i czerwona obfita plama na podłodze dość wymownie świadczyły, że już mu pomóc nie można. Szkoda faceta. Ale Nitro choć niechętnie to jednak przeszukał go ale znowu wyglądął tak ogrodniczo jak ogrodnik wyglądać powinien. - Tu Nitro. W szopie nic nie ma. Znaczy żadnych detonatorów ani nic. Pewnie schowali się tu jak czekali na atak i zabili ogrodnika co miał pecha zajrzeć tutaj. Spadam stąd. - wygolony mężczyzna nadał przez komunikator do reszty bo niektórzy nawet w pobliżu szopy nie byli a jak widział przez okno szopy język migowy ludzko - donosowy był dopiero na etapie prób i błędów. Choć mimo wszystko scenka blondyńsko - dinosowa jakoś na moment go nawet rozbawiła. Dobrze. Bo chyba pękłby od tego nadmiaru stresu. Nitro pobiegł w stronę molo. Liczył, że w tym dymie pobiegnie gdzieś za resztą i trafi na tą resztę nim wybiegnie pod lufy terrorystów. Dym już zaczynał rzednąć ale molo widać było całkiem dobrze. To dobrze. Kto chciał mógł do nich strzelać czy coś. Ale to źle, bo jak sami widzieli to i pewnie byli widoczni. - Mogę ich strzelić racą! Strzelać? - zawołał do kolegów. Nie był pewny. Mógł tam posłać kolejnego zadymiarza. Jego improwizowany wytwornik szarego szumu powinien nabrać elektornikę rakiety i zakłócić łączność radiową. Dym odciąłby bandytów od reszty świata ale znowu ich też skryłby za zasłoną i przed nimi i obserwacją nieba. Sam nie czuł się tak odważby by wylatywać im pod lufy więc musiałoby to spaść na kolegów i koleżanki. Wolał więc ich zapytać czy dym im bardziej zaszkodzi czy wspomoże.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
03-08-2017, 13:23 | #40 |
Reputacja: 1 | Yuri splunął na ziemie, mamrocząc rosyjskie przekleństwa pod nosem. W ustach wciąż czuł smak krwi i mózgu swojej ostatniej ofiary. Jeszcze przed chwilą napełniał go eufonią, teraz jednak stracił trochę na walorach smakowych. Woda z płytkiego bajowa zmyła z niego większość posoki i innych pozostałości przeciwników, więc wyglądał mniej więcej jak człowiek. Tyle, że goły. - Pieprzony pokurcz. - warknął pod nosem, kiedy spodnie zdjęte z trupa okazały się mocno za małe. Cóż, trudno. Butów z nieboszczyka już nawet nie ściągał, trzeba będzie poszukać sobie innych. Wziął do ręki karabin szturmowy i przyjrzał się krytycznie. Umiał się nim posługiwać, ale nie przepadł za tym. Poza tym zazwyczaj miał do dyspozycji porządną rosyjską broń a nie Matel nr 16, ale cóż. - Aмериканское дерьмо! - Potrząsnął karabinem raz czy dwa, aby pozbyć się wody, przeładował, skierował w stronę trupa i nacisnął za spust. Chciał sprawdzić, czy to coś w ogóle działa. Jeśli broń okałaby się sprawna, miał zamiar zabrać ją ze sobą. Jeśli nie, poszukać sobie innej. W koću każdy z tych co ich zahaczył po drodze jakąś miał. Zabrał się też za przeszukanie tego, co zostało z trupa. Dodatkowe magazynki, broń ręczna, biała czy inne takie - to go interesowało. Od biedy dokumenty czy jakaś elektronika. Jego nowi szefowie mogą się nimi zainteresować. Po chwili ruszył w kierunku reszty. - Dawaj co tam masz łysy. Potem zabijmy ich wszystkich i wracajmy. Głodny się robię. - Yuri był prostym człowiekiem i lubił proste rozwiązania. Poczekał chwile, czy ktoś nie wpadnie na coś lepszego po czym ruszył poszukać sobie pozycji do strzału. |