Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2019, 13:35   #1
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Szaleństwo Majki Skowron (kryminalna / storytelling /+18)

Rezydencja Majki Skowron, Henryków


Doktor Kot – policyjna patolog – przyklękła nad ciałem. Była puchną kobietą przed sześćdziesiątką, z krótkimi, bardzo jasnymi włosami. Sweet Fi leżała wyprostowana na białym dywanie w salonie. Wyglądała, jakby ktoś ją ułożył – ręce równo wyciągnięte wzdłuż ciała, wygładzona sukienka.

Dr Kot zlustrowała ciało klientki, nachyliła się nad świeżym rozcięciem nad lewym okiem i ledwie dostrzegalnym, zaschniętym śladem w kąciku ust klientki. Palec w niebieskim lateksie rozchylił naszprycowane wypełniaczem wargi. Brązowawa, kwaśno pachnąca treść pociekła po policzku SweetFi.
- Nie umarła tutaj, ktoś ją tu ułożył – powiedziała.

- Szacowany czas zgonu? – wyrwała się kobieta, która kręciła się obok. Dr Kot podniosła głowę i popatrzyła na nią: po 30, mnóstwo tatuaży na odsłoniętych kawałkach skóry na nogach i nadgarstkach, przykrótka skórzana ramoneska, za ciepła na tą porę, ciemne, błyszczące włosy. Nie znała jej.
- A ty kochanie, to…? – zagaiła uprzejmie.
- Karolina Staszic, pracuję z komisarzem Grybuchą, jestem cywilną specjalistą. Szacowany czas zgonu? – dopytała znowu.
Dr Kot uśmiechnęła się ciepło a jej niebieskie oczy, przypominające dwie zamarznięte bryłki lodu, przesunęły się po dziewczynie: - Pijesz? Palisz? Używki?
- Umiarkowanie. Nie. Rzadko.
- Więc daję Ci jeszcze jakieś 50 lat, może trochę więcej
– powiedziała, podnosząc się zadziwiająco sprawnie jak na jej wiek i tuszę. – A co do klientki... powiem wszystko po sekcji. Na pewno nie umarła z powodów naturalnych.

--------

Grób był płytki, niedbale wykopany.

Przysypany liśćmi. Miał kształt regularnego prostokąta o bokach o długości 170 cm na 60 cm. Grubsza osoba by się z nim nie zmieściła, ale Majka S., znana bardziej jako SweetFizia była drobną osobą. Pracowała jako youtberka, influencerka i trendsetterka i – sądząc po wystroju jej domu w Henrykowie – zarabiała na tych działaniach całkiem nieźle.

Grób jednak budził zdziwienie. Po pierwsze był płytki – miał może 10 centymetrów głębokości, w żaden sposób nie mógł więc pomieścić (drobnego, co prawda, ale zdecydowanie nie zupełnie płaskiego) ciała SweetF. Po drugie był zasypany liśćmi. Po trzecie – znajdował się na środku rozciągniętego za domem, równo przystrzyżonego trawnika. No i był pusty.

Starszy aspirant Kamil Szmidt stał na środku trawnika wpatrując się w równy prostokąt. Łeb mu napierdalał. Gówniarz z posterunku, Zbyszek Piekarski, wyraźnie podekscytowany swoim pierwszym trupem w życiu, kręcił się wokół, zadeptując ślady. Przypominał Szmidtowi nadruchliwego szczeniaka beagle.

Kiedy zadzwonił do niego dziś rano z informacją o trupie i poinformował, że z polecenia komisarza Gaspara Grybuchy, szefa posterunku w Henrykowie, Kamil ma stawić się za pół godziny na miejscy przestępstwa, i że on może go tam podwieźć służbową skodą, mruknął tylko krótkie „Dobra”. Zwlókł się z łóżka i poczłapał pod prysznic. Łeb go napierdalał. Kurwa, zapił? Nie pamiętał. Jakieś urodziny? Impreza? Laska? Koledzy z wojska? Nie pamiętał. Ani imprez, ani lasek, ani chlania. Ani nawet kolegów. Nic. Lejąc zimną wodę na głowę starał się przypomnieć sobie jaki dziś jest dzień. Sprawdził komórkę. Niedziela, 5 VIII. Więc był weekend. Co robił wczoraj? Też, kurwa, nie wiedział. Może jakiś nowy towar? Tyle czasu był czysty… Nie miał nawet ochoty na klina, więc chyba nie zapił. Ale dlaczego nic nie pamięta?

Dobra, najpierw robota, potem rozkminy. Wciągnął jeansy i koszulę, Red Bullem popił dwa biupromy zatoki. Nic innego na ból nie znalazł. Obok zaczętego opakowania leku stała wysmukła szklana butelka. Pusta. Od razu widać, że to jakaś oranżada dla panienek… Podniósł i przeczytał etykietę: LAKEVIEW CELLARS. VIDAL ICEWINE. 2016. Butelka była nieprzyjemnie lepka. Dziwnie pachniała. Ostawił szkło i wyszedł przed dom. Młody w skodzie już czekał.


Plebania przy kościele NMBPM w Henrykowie


Ks. Marcin Frygiel obudził się jak zwykle, 15 po 5. Nie potrzebował zegarka, jego wewnętrzny zegar funkcjonował doskonale. Krótka gimnastyka, prysznic, modlitwa... codzienny, powtarzalny rytuał, który porządkował jego dzień. Sięgnął po ubranie do prostej, drewnianej szafy – Stefania dbająca o rzeczy jego i księdza proboszcza była nieprzejednana. Tyle raz przekonywał ją, że sam potrafi obsługiwać żelazko..

- A kto to widział, żeby ksiądz sam prasował swoje rzeczy – mówiła oburzona. - Ksiądz do wyższych spraw jest powołany. Ksiądz idzie swoją droga, a ja pilnuję, żeby nic na tej drodze mu nie zawadzało. Najważniejsze, to znać swoje miejsce i działać ku chwale Boga. Niech ksiądz da ta bieliznę, zaceruję. Nich się nie wstyda, przecież nawet księdza proboszcza - ściszyła głos, na znak szacunku – bieliznę piorę. Już o świętej pamięci moim mężu nie wspominając, świeć panie nad jego duszą.

Marcin wciągnął wyprasowane w kant spodnie i wtedy wpadły mu w oko zmiętolone na dnie szafy ubrania. Podniósł je – rozpoznał swoje jeansy i jasną koszulę. Ubrania były wygniecione, na przodzie koszuli zobaczył jakieś brązowawe ślady, spodnie też miały zaschnięte, jasne plamy w okolicy rozporka.

Gdzieś wczoraj wychodził? Skąd te plamy? Zastanowił się, wbity ze swojego codziennego rytmu. Pamiętał mszę o 6, było parę osób, to nie mogła być niedziela. Sobota? Chyba tak… Czy piątek? Ale co robił potem? Nie pamiętał. Spojrzał w komórkę, niedziela, 5 VIII, 5.48.

- Proszę księdza, proszę księdza! – głos Igora Helskiego, przywołał go do rzeczywistości. Dziwne, ministranci zwykle nie przychodzili na poranne msze. Może chłopak ma jakieś plany na resztę niedzieli a rodzice nie chcieli, żeby zrezygnował z mszy, wiec kazali mu przyjść rano?
- Idę, Igorku – powiedział.
Musi iść na mszę, potem zdecyduje, co dalej.


Blok Lucjii Podworskiej w Henrykowie


Lucja obudziła się, świeża, wyspana i zrelaksowana. Przeciągnęła się w pościeli, jej ciało wyprężyło się kusząco, na co leżący obok mężczyzna natychmiast zareagował. Gwizdnął cicho.
- No, jeszcze raz, kotku, jeszcze raz. Pokaż, co masz w środku…
Jedna ręka złapała pierś Lucji, a druga wepchnęła się między jej uda.
Poczuła oddech mężczyzny na uchu. Ugryzł ją lekko.
- Jesteś nienasycona, wiesz? Kręcisz mnie niemożliwe… Dawaj, kotku, dawaj - układał się niej, sapiąc.

Lucja wrzasnęła, a potem wbiła kolano w podbrzusze mężczyzny. Kciukiem sięgnęła do jego oka.
- Wpierdalaj!
Facet zawył, zamachnął się odruchowo, ale Lucja odskoczyła.
- Wypierdalaj! Mam wezwać policję?
- Uspokój się laska!
– facet podniósł ręce w stopującym geście. – W nocy ci się podobało, a teraz robisz jakieś cyrki… Wariatka. – zbierał szybko swoje ubrania, obserwując ciągle kątem oka kobietę. – Już spadam. Wiedziałem, że lubisz na ostro, ale nie piszę się na jakieś pieprzone sadomacho. Jestem normalny. Nie pozwolę, żeby mnie laska napieprzała. Wariatka.

Ciągle obserwując Lucję wycofał się i zniknął za drzwiami jej mieszkania.
Dziewczyna skoczyła za nim, żeby zaryglować drzwi.

Kuuurwa. Kto to był? Co TO było do cholery?? Nic nie pamiętała, jakby ktoś wyjął jej mózg z czaszki, wrzucił do pralki , dodał proszek, płyn do płukania i jeszcze takie pachnące kulki co reklamowała jakaś mamuśka w tefale. Jej mózg był idealnie czysty, pachnący i biały jak majtki dziewicy. Nie pamiętała nic.

Spojrzała na komórkę – niedziela, 5 VIII, 7.48. Obok komórki na szafce nocnej leżało jeszcze coś - niewielka buteleczka z grubego szkła, zamknięta gumowym korkiem. Jakby próbka perfum z egipskiej „wytwórni”. Na dnie było trochę ciemnego płynu z jakimiś farfoclami. Powąchała. Zapachniało lasem.

W tej chwili rozległo się delikatne, wręcz bojaźliwe pukanie do drzwi. Wyjrzał przez wizjer. Jej nowy znajomy stał tam.
Zapukał znowu.
- Eee.. – wyraźnie szukał czegoś w pamięci. – Eee… laska? Zostawiłem komórkę. Otwórz laska.


Klub Lucas' FIT&FUN w Henrykowie


Łukasza obudził przyjemny ból zmęczonych mięśni. Taki, jaki odczuwa się po dobrym, ostrym treningu. Przyjemne napięcie. Musiał wczoraj ostro ćwiczyć. Podniósł się z materaca i zadziwił mocno, na widok bieżni i innych sprzętów. Czemu nie spał w domu? Rzucił okiem na komórkę – 8.32, niedziela, 5 VIII. Niedziela? Nie sobota? W piątek ćwiczył z Majką , chciała super wyglądać na swojej imprezie... to pamiętał. A może było to w czwartek? Nie wiedział. A impreza? Od dawna miał opracowany plan, jak się tam wkręci. Przyjdzie i się przywita. Będzie jej głupio i go wpuści. Po prostu – wiedział doskonale, że kiedy stawia się ludzi przed faktem dokonanym, zwykle godzą się na to, co się im zaproponuje. Musiał się znać na takich rzeczach, tych psychicznych rzeczach, personalnych, trener personalny to trochę jak psycholog, trochę jak ksiądz. A nawet lepiej. Panny gadają do niego, prężą się, a celibat go nie obowiązuje. Bardzo chwalił sobie swoją pracę. Oczywiście, Majka była zupełnie inna – delikatna, subtelna.. Kompletnie inna liga. No, ale ciągle nie pamiętał imprezy.
Oraz tego, czemu kimał w salce, zamiast normalnie, jak człowiek w łóżku.

Skorzystał z prysznica przy szatni, przebrał się w strój do ćwiczeń i na śniadanie wypił koktajl białkowo - bananowo- proteinowy.
O 9 – jak pokazywała jego komórka – miała przyjść klientka. Monika Helska, aptekarka. Babka już starszawa, ale ciągle niczego sobie. „Trener jak ksiądz” – śmiał się zawsze – „Pracuje niezależnie od pory dnia i nocy”.

Kobieta weszła, przywitała się i przebrała.
- Łukasz – usłyszał po chwili jej głos (zawsze dbał, aby być na ty ze swoimi klientami). – A po co ci ta łopata?
Spojrzał. Łopata, a właściwie nieco podniszczony szpadel, ciągle z resztkami ziemi i liści na metalowej części, stał oparty o treningowy rowerek.


Kamienica Bartosza Pawłowskiego, Henryków


- Bartosz! Bartosz! Obudź się. – Zmysłowy głos Majki rozbrzmiewał w głowie chłopaka. – Bartoszek – nie znosił, jak go tak nazywano, ale Majce wybaczał wiele. - Ile można spać… Bartuś…

Otworzył oczy.

Dziewczyna stała nad nim, tyłem do okna, ubrana tylko w cienką koszulkę, która miękko opływała jej kształty i ledwie co zakrywała pośladki. Wschodzące słońce oświetlało jej sylwetkę. Bartoszowi zaparło dech w piersiach. Poczuł, że mu staje.
- Obudziłeś się w końcu. Wiem, że zawsze rano biegasz, więc przygotowałam ci śniadanie.
Wskazała na stolik. Stały tam wytrawne muffinki – czuł wyraźnie ich korzenno-warzywny zapach- i świeżo wyciskany sok pomarańczowy.

Zamrugał oczami, niedowierzając. Sny się spełniają, właśnie tego doświadczał.

Dziewczyna podeszła bliżej, nachyliła się, pocałowała go. Poczuł, jakby ktoś zasunął mu pięścią w brzuch a potem poprawił ciosem w potylicę. To nie była Majka!
- O co chodzi, kochanie? – zapytała Basia Wysocka siadając obok. – Wolisz jajecznicę? No wiem, wiem… - zaśmiała się. – To ty powinieneś przynieść mi śniadanie do łóżka. Ala mamy równouprawnienie, prawda? Poza tym nie lubię, jak faceci kręcą mi się po kuchni.
- Zaraz wracam
– wykrztusił.

Mieszkanie miało podobny rozkład jak jego własne, dwa pietra wyżej, więc łazienkę znalazł bez trudu. Podniósł z ziemi swoje eleganckie, lniane spodnie i wyciągnął z kieszeni komórkę. 5.45, niedziela, 5 VIII. Razem z komórka wypadła niewielka torebka strunowa wypełniona brązowawym proszkiem.
- Kochanie, śniadanie! – zawołała Basia.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 17-02-2019 o 17:35.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172