Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2020, 19:23   #51
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Dość jałowych dysput - oburzył się brat Werner - Noc już późna, a nie możemy mielić jęzorami do bladego świtu. Głosujmy, powtarzam. Kto jest za moją kandydaturą na dowódcę strażnicy? - spytał ponownie rycerz z Trewiru

 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 13-09-2020, 19:39   #52
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Bruno patrzył i oczom nie dowierzał.

- Jeśli ta narada ma jakiegokolwiek końca doczekać. Wybierzmy przywódcę od razu. Pokornie proszę Braci o poparcie i uroczyście ślubuje - przykląkł na jedno kolano - służyć dobry wspólnemu i porządek godny rycerzy tu zaprowadzić. Kto głosem mnie wspiera niech również klęknie i Pana prosi wraz zemną o wsparcie w godzinie pierwszej próby naszego Zakonu w tej siedzibie. - Bruno wiedział, że bez dowódcy te przepychanki nigdy nie ustaną.
 
Icarius jest offline  
Stary 13-09-2020, 19:45   #53
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Brat Wilk zgromił spojrzeniem Brata Wernera.

- Głosowanie rozpoczniemy po przedstawieniu mojej strateyji. - powiedział chłodno i z groźną nutą w głosie - Przywołuję ciebie do porządku Bracie, gdyż trzem Braciom nadano przywództwo, lecz wszyscy bracia mają prawo głosu do wyboru spośród tych trzech. Zgodnie z wolą Komtura. Pamiętaj o zasadzie posłuszeństwa.

Podobne spojrzenie skierował na Brata Brunona.

- Zaprawdę Brat zdanie zmienia jak rękawiczki... jak chorągiew na wietrze...
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 13-09-2020 o 19:52.
Dhratlach jest offline  
Stary 13-09-2020, 19:50   #54
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
A oto i grzech pychy o którym mówiłem... pomyślał Zygryd, patrząc zimno w stronę brata Wernera.

-Rację masz, że dowódcę trzeba wybrać szybko, choć zaznaczyć chciałbym, że jeżeli kierować byśmy się mieli doświadczeniem, najdłużej z nas wszystkich w Zakonie służy mój stryj... choć zakładam że komtur mógłby uznać że nie szanujemy jego poleceń, gdybyśmy wybrali dowódcą kogoś spoza wyznaczonej przez niego trójki. - Skinął głową w stronę krewniaka, czując trochę wstyd, że jego nie poparł. Teraz głupio by wyglądało, jakby tak łatwo zdanie zmienił.

-A ty bracie Agilulfie, w takim razie nie męcz nas już i swoją strategię przedstaw teraz!
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 13-09-2020, 19:53   #55
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

- Jeden musi być przywódca - krzyknął Werner - Głosujmy, bo ta narada nigdy się nie skończy i żadne decyzje przez to podjęte nie zostaną.
Raspe, co obok rycerza z Trewiru siedział dłoń mu na ramieniu położył i cicho powiedział:
- Zbastuj, czcigodny bracie. Rację ma czcigodny von Leiningen mówiąc, że to do ich trójki decyzja o zmianie przywódcy należy.
Von Trier zacisnął zęby, wziął głęboki oddech i usiadł.
Zatem niech mówią, co teraz ma być! - warknął tylko na zakończenie.

Wszyscy pozostali milczeli, nie mogąc uwierzyć czegoż to też są świadkami. Istna rebelia na ich oczach się dokonywała. Jasne było, że do trójki przez komtura wyznaczonych braci, należy decyzja co się teraz będzie działo.

 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 13-09-2020 o 19:57.
Pinhead jest offline  
Stary 13-09-2020, 20:05   #56
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Bruno nie chciał brać udziału w dalszych pokrzykiwaniach a już na pewno nie w grach Wilka nim dowódcę obiorą. Zwrócił się zatem wciąż klęcząc do Zygfryda.

- Chciałeś mnie przed chwilą dowódcą obwołać Bracie. Jeśli tak jest w istocie klęknij zemną. Nie zamierzam się bowiem dalej przekrzykiwać i spierać. - powiedział Bruno spokojnym głosem.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 13-09-2020 o 20:09.
Icarius jest offline  
Stary 13-09-2020, 20:14   #57
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Gunter miał już dość onej waśni co misję świętą ku zatraceniu wiodła. Słysząc więc deklaracje szlachetnych braci Zygfryda i Brunona ukląkł i złożywszy pobożnie ręce ku modlitwie wzrok swój porozumiewawczo na Helmuta skierował, co by i stary rycerz zachowaniem swym jego zdanie poparł. Miał tedy nadzieję, że gdy przywódca wyłoniony zostanie w jego łaski się wkupi a tym samym i łacniej będzie mu swe cele osiągnąć.

Helmut, który już ponad czterdzieści zim liczył, ze spowodowaną wiekiem sztywnością stawów, tuże na kolana się osunął. Wychowanek po obliczu swego dawnego perceptora widział, że i jemu nie w smak one przepychanki były. Nic w tym dziwnego, wszak jak Pani Matka mówili "zgodoa buduje niezgoda rujnuje" i ku zatraceniu wiedzie.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 13-09-2020 o 20:41.
Wisienki jest offline  
Stary 14-09-2020, 00:06   #58
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Zygfryd spojrzał na brata Brunona, który w tym momencie nie pozostawił mu już wyboru. Nie miał powodu, by zmieniać swoją wcześniejszą decyzję, a Agilulf zbyt długo zwlekał z przedstawieniem swoich planów. Zresztą nie było powodu by ich nie przedstawił po wyborze dowódcy, zachowywał się nieco dziwnie, ale jego doświadczenie wciąż mogło się im przydać.

Skinął więc głową synu księcia Fryzji i uklęknął obok niego i Guntera.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 15-09-2020, 22:42   #59
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację

Brat Wilk spojrzał z współczuciem, a być może politowaniem, na klęczącego Brata co niedawno go o głos prosił, lecz uległ ponagleniu jak najniższy ze służebnych przed wysoko urodzonym niemalże natychmiast, na rozkaz, szansy mu nie dając słowo zabrać. Zaiste żałosny to był widok, niegodny zakonnika, sługi bożego którzy jeno przed bogiem klękać powinien!

Spojrzał na dwóch z Braci Zakonu od których głos zależał. Jeden co z mądrości słynął, drugi ten co ambicje miał, odwagę i siłę by ją wyrazić. Szlachetne cechy, lecz źle ulokowane i nie przemyślane ich użycie, lecz w przyszłości kiedy serce swe oczyści?

- Bracia. - powiedział łagodnie zdejmując kaptur, a aureola skrytych jasnych blond włosów ukazała się zgromadzonym w świetle ognia - Prosiliście mnie bym wyjawił mój zamysł i tak mam zamiar uczynić. Proszę was byście mnie wysłuchali z czystym sumieniem i ku chwale naszego Zakonu, oraz całego Kościoła Świętego decyzję podjęli komu przywództwo powierzyć. Braci mych co swe poparcie i nominacje wyrazili proszę by powstali i słów mych wysłuchali.

Zamilkł na chwilę, żadnej odpowiedzi nie było, a czas dał tym co już obrali by uczynili jak prosił. Uczynili czy nie, zaczął mówić wszem i wobec do zgromadzonych. Nauki w mowie pobierał i choć okazywanie emocji publicznie było dla niego nowe, to emocje nie były mu obce. Wszak prywatnie Ród von Leiningen skryty przed okiem wszystkich co niespokrewnieni i do głównej gałęzi nie należeli bardzo emocjonalny bywał. Im dalej od pnia drzewa, im dalsza łodyga tym lżej podchodzono do nauk. Nieszczęśliwie. Ci jednak co czystej krwi w linii miecza byli, co od lidera ich pochodzili... najwyższe wartości i mądrość Rodu wykazywali, gdyż im było dane rządzić.

Tędy mówić począł w języku miłemu Ojcu na niebiosach, choć wcześniej prawili w języku potocznym i pospólstwa. Zaiste dziwne to było, lecz cel jakiś musiało mieć.

- Zgromadzeni Bracia, zaiste niezwykłe okoliczności nam towarzyszą i prośbę mam byśmy tylko i jedynie między sobą w języku Starego Rzymu prawili, bez względu na czas i miejsce. Powód mej prośby wyjawię niedługo, a od sprawy zaginięcia naszego przyjaciela i odkryciu leża wroga zacznę.

Głos Wilka przechodził w twardszy z każdą chwilą, a momentami gniewne i bezlitosne, oraz pobożne nuty się wdzierały. Głos był jednak pewny i silny, a nie spokojny jak było znane wśród tego Rodu. Wszak Agilulf odrzucił swe dziedzictwo i służbie Pańskiej się ofiarował. Teraz nie był to głos doradcy, lecz zupełnie innego sortu i gliny.

- Trzeba nam uderzyć o świcie. Obawy moje są, że najpodlejsze plemię Sasinów nam się trafiło. Ci którzy najbliżej diabłu mają. Wiedzcie, że to z tych co krwawe ofiary składają i plugawą magiją się parają, a dowód na to ci wśród ich kapłanów co zwierzęcą postać przyjąć potrafią. Lud ten w jaskiniach żyje, lecz też i święte gaje w nich uczynniają, a są one dla nich jak dla nas katedra co relikwię skrywa. Zatem, albo te podłe sługi szatana leże tam mają i dom swój uczyniły, albo gaj święty. Nie wierzę, by jaskinia grzebalna to była. Szczątki i kości co widzieliśmy ślady śmierci w walce niosły. Dwa wnioski mam. Jeden, że Johana porwali, by się do nas dowiedzieć i poznać nasze plany. Wykluczyć tego nie można, bo zwykłą mową cystersi się do nich zwracali gdy ich nawracać próbowali i założyć trzeba, że i ją znają, tędy nam w Mowie miłej Bogu zwracać się trzeba między nami, bo umysł i myśl ludzką ci co się w zwierza przemieniają zachowują i nawet teraz nas mogą podsłuchiwać. Drugi wniosek, że na ofiarę ku swym bożkom wzięli, a że ich święta i obyczaje wierzą w moc słońca, księżyca i pór roku czasu mamy niewiele jeśli wciąż żyje. Tędy nam uderzyć szybko i bezlitośnie z mieczem żeniąc. Co broń niosą pobić i zgładzić, lecz nie dobijać, bo w niewolę weźmiemy. Dzieci bezsprzecznie życia pozbawić, gdyż lepiej by za młody doznały zbawienia po śmierci, niż żyły w grzechu, a kobiety w niewolę wziąć. Zaiste Komtur wielce rad będzie, gdy dojrzy w jak krótkim czasie cios silny zadaliśmy, a wszelkie dobra razem z pojmanymi mu poślemy, jak również prawe dłonie tych co dłoń na Zakon podnieśli. Wszelkie bałwochwalne figurki należy zebrać, zbadać i z przyszłymi porównać, z naszą wiedzą o demonach zestawić, aby wiedzieć przed jakim złem mają chronić, a przede wszystkim jakie zło wzywają by ich chroniło. Znajomość wroga naszym najwyższym atutem będzie.

- Uderzymy skoro świt. Wcześniej lecz mój leśniczy pod eskortą i inni biegli w terenie kryjówkę znaleźć muszą na północnym wschodzie wzgórz by jak najwyżej widzieli. Tam się oddział skryje, a jeśli to gaj święty to poganie poślą do swego leża po posiłki. Tędy ich przejmiemy i w niewolę weźmiemy siłą, zabijając tylko jeśli trzeba, gdyż wróg o naszej akcji wiedzieć nie może. Słuszna część z nas w tym całość mych ludzi w obozie musi zostać, a wszelkie prace poza obozem naszego powrotu czekać. Uzbrojeni w błogosławiony oręż z pierwszymi promieniami słońca przez naszą Siostrę. Wiedzcie, że nie tylko Sasini tam żyją, lecz i przebrzydłe dusze zmarłych spotkać możemy, a świecki oręż im nie poradzi. Oni podstępni, więc i my podstępniejsi być musimy. Ludzie pod bronią, mój człowiek Fritz i kusznik, lub dwóch strzec wejścia powinni, by nikt nie wszedł i nie wyszedł, choć więcej takich dróg zapewne mają. Szczególnie baczanie należy mieć na zwierza, co choć trochę nienaturalnie się zachowują, a te ustrzelić trzeba natychmiast, gdyż przemienieniec to może być. Śmierć takiego bolesny wielce cios poganom wyrządzi. Przeto ważne jest, by pozory strachu i niepokoju sprawiać, by w pospolitej mowie niepokój okazywać o czorta i życie własne i naszego zaginionego towarzysza. Wiedzcie, iż pozór to być ma, wszelkie rozkazy i prawdę w języku Starego Rzymu nam mówić. Czujność Sasinów uśpić nam trzeba i zachęcić do brawury, a wtedy ich wytniem. Należy nam by rękojeścią miecza co stopę w skałę pukać, gdyż w rynsztunku naszym i tak się nie ukryjemy, a może tajne przejścia znajdziemy. Oni znani z takich taktyk, tajnych przejść, zasadzek, technik partyzanckich, pułapek i labiryntów, a na nieprzewidzianą pułapkę złapać się nie możemy. Gdy wróg nasz podstęp szykuje, nam wyższy opracować trzeba. Tak, w pułapkę nas wciągną, ale zguba to ich będzie, bo nasz pozorowany strach i obawa o czorta którego stukanie w ściany jak będziemy oznajmiać i wątpić odstraszyć, a czujność ich uśpić, brawurę i pewność łatwego celu obudzić. To zguba ich będzie, gdyż w grzech pychy przebrzydłej wpadną i pod potęgą naszej wiary i w boju wprawy padną jak muchy, gdy okażemy im Gniew Pański. Jeśli chram znajdziemy, łby poległych odetniemy i złożymy przed nim by pierwsze co ujrzeli to to, lecz chramu krzywdy nie czyniąc. Jeśli chramu nie będzie, głowy u wejścia złożymy. Bądźcie brutalni, nie miejcie litości! Bądźcie surowi, nie miejcie sumienia! Gdyż dłoń na Zakon nasz podnieśli, a przez to na cały Kościół Święty. Pokażemy im naszą siłę, ale szacunek też. Zrozumieją, że to odwet, a nie zamach na ich religię. To nam da czas by mieć pole manewru i zamieszanie i niezrozumienie w ich szeregi wprowadzi. Tedy znaki na drzewach ruszać nam nie można. Nie mamy zaplecza i sił na otwartą wojnę na ich terenie. Nie teraz. Tym bardziej, że musimy zdobyć sojuszników w plemionach, by nas przeprowadzili przez puszczę i miejsca siedzib i gajów pozostałych plemion wskazały. Samym mieczem nie wygramy tej wojny o dusze przeciwko dziełu Szatana, ale Pan jest z nami i kierowani jego mądrością, gniewem i miłosierdziem zwyciężymy, a dzieło nawrócenia się spełni.

Glos jego choć twardy i pewny złagodniał i gniew ustąpił. Bardziej relację i myślą namyślną to było, niż pasją. Mówiąc dobył tuby co sługa przyniósł i pergamin wydobył by szpicem miecza na ziemi zarys mapy co sporządzał przedstawić. Mistrzem tej sztuki nie był, lecz najważniejsze punkty były zaznaczone. Rzeźby terenu, bieg rzek i lasy widoczne, choć symbolicznie. Znaków nie czynił na mapie, jeno rzeźbę.

- Po szturmie zbierzemy dobra i niewolników. Żydowski sługa Brata Brunona wycenę sporządzi. Nie mamy ludzi by zagnać ich do pracy, ale w Cesarstwie praca się znajdzie, a zdobyte fundusze wzmogą naszą krucjatę i renomę nam przysporzą w oczach wiernych, oraz samego Komtura. Oto bowiem cios zadaliśmy nim byliśmy gotowi go zadać. Nim jednak poślemy wszystko ten dzień przeczekamy, a ci co w szturmie udział brali odpoczną na zmiany, a nasi mularze i robotnicy po kamień przyniosą znieść w obóz. Trzeba nam kamieni na młyn wodny jeden, najbardziej surowa obróbka wystarczy do końca dnia, oraz kamieni na wędzarnie coby pobudować. W ten drugi szturm przeprowadzimy, lecz teraz nie w pełnym rynsztunku, lecz w średniej zbroi co by móc się skradać i dyskrecję zachować. Drugi cios którego się nie będą spodziewać zadamy, lecz tym razem bijemy by zabić i jak najdalej się wedrzeć. To najbardziej ryzykowana część planu, ale nie wątpię szczerze by drugiego ataku się spodziewali. Zaatakujemy przed zmierzchem. Broń i dobra zabrać, jak niewolnik się trafi niech i tak będzie, ale to nie nasz cel! W międzyczasie przesłuchamy jeńców i dowiemy się jak najwięcej o plemieniu i pobliskich plemionach, a jedną osobę zachowamy przy sobie jako jeńca co nam się przysłuży.


Jego wzrok skupił się na mapie wyrysowanej na ziemi przez chwilę, ale niedługo wiódł po zgromadzonych. Pewny i stanowczy, lecz nie władczy. Nigdy. Bardziej relacjonujący i wykładający jak instruktor sztukę szlachetnej walki mieczem. Jak fintę wyprowadzić, jak parować, by przejść do demonstracji. Demonstracją i relacją były słowa, bo wierny swemu przekonaniu iż wróg ich obserwuje nie ważył się znakami zdradzać niczego co głosił.

- Po drugim szturmie udamy się na odpoczynek i z samego rana nim wróg się przeorganizuje ruszamy w rozwidlenie rzeki niosąc kamienia na wędzarnie, młyn, oraz paleniska i kominy dla kaszteli. Trzeba wiedzieć kiedy się wycofać. Strażnicę przydrożną kamienną Maister Andreas zapewnia mnie, że buduje się trzy miesiące, a kasztel drewniany miesiąc jeden. Rachunek jest prosty. Przez najbliższe trzy miesiące jesteśmy bezbronni, a nie znamy liczy wrogich plemion w okolicy, ani lokalizacji, a z wodą same problemy. Po drewno udajemy się pod teren jawnie wrogi. Nasza linia dostaw jest niepewna i zagrożona, bo poganie mogą w zbyt wielu miejscach się na nas zasadzić. Na przeprawach rzecznych ukryci w trzcinie, atakować z między głazów. Co więcej, ten kasztel co teraz budujemy tylko schronienie ludziom w ścisku zapewni, bez żadnej ochrony dla wozów i koni, a przy tym i znacznej części dóbr. Bez koni i wozów nasza misja stracona.

- Wały obronne budowaliśmy tydzień wzmacniane skałą. Wał obronny ziemny zbudujemy nawet i może w pięć dni, a rzeka już nam zapewnia całkowitą ochronę z trzech stron przy zachodnim przejściu i tam kasztel nasz powstać powinien. Kiedy przybędziemy poślemy wóz, lub wozy z niewolnikami i zdobyczami do naszego przełożonego, a oddział zwiadowczy ruszy na północ wzdłuż rzeki szukać przepraw przez nią i zrobić rozeznanie terenu. Nam trzeba myśleć o zapleczu ekonomicznym, żywieniowym i zabezpieczeniem linii dostaw. Niech miesiąc od otrzymania naszego podarunku Komtur przyśle pierwszych chłopich osadników co pobudują się przy naszym nowo powstałym kasztelu i rozpoczną produkcję żywności. W ten natychmiast drugi kasztel nam budować przy wschodnim przejściu bu całkowicie zabezpieczyć teren pod nasze władanie, budować kolejne dwie osady, przy kasztelu i pomiędzy nimi, oraz most drewniany na zachodniej przeprawie coby zimą i w czasie roztopów bezpiecznie można było się przeprawić. To będzie moment by posłać ludzi na poszukiwania uli dzikich pszczół w zachodnim lesie by je przesiedlić w pasieki, a zyskany miód i jego źródło na potrzeby lecznicze przeznaczyć w pierwszej kolejności. Przysłane na naszą prośbę sadzonki drew owocowych, jabłoni i gruszy zapewni nam sady owocowe, co w dalszej drodze czasu żywność zapewnią nam i zdrowie. Tak mając zabezpieczone miejsce odpoczynku wypuścimy naszego jeńca z poselstwem do jego plemienia, a wiedzcie, że nam traktować go, lub ją dobrze należy. W zależności co się dowiemy ofertę złożymy. Musimy kupić czas by działać. Kolejny kasztel postawimy na wzgórzu między rzeką a zachodnim lasem i ustanowimy osadę drwalniczą i węglarzy by na zimę nie zabrakło nam opału, a drewna zawsze było w zapasie i prace trwały nieustannie. W tym momencie sam udam się na bagna z oddziałem zbadać ruiny, by następnie wrócić i jeśli nie będzie zagrożenia szukać rdzawca by zabezpieczyć źródło żelaza nam potrzebnego jak woda. W tym czasie pomosty i łodzie dla rybaków nam pobudować w przyrzecznych osadach, by zwiększyć wydajność żywieniową. Suszone i wędzone ryby wspomogą nas przez zimę. Kolejny kasztel postawimy na wzgórzu na które tu przybyliśmy i z którego widok się rozciągał. Ostatni w tym roku stawimy na południowy zachód od zachodniej przeprawy rzecznej. Jeśli moje rachunki są dobre powinniśmy być w stanie to uczynić. Ważne jest by w stawiając kasztele na wzgórzach najpierw różdżkarzy posłać by dobre miejsce na studnię po wodę znaleźć i uczynić ją sercem kasztelu. Jeśli kamienia zabraknie, wyślemy wozy przed świtem w ciemności by dotarły na miejsce z blaskiem słońca w bezchmurną noc. Uważać musimy, bo wróg może nam doły kloacze tu pokopać, ale schronienie już mamy do dalszych działań. Przez dzień zbierzemy kamień i powrócimy. Nim wróg się zorientuje będziemy mogli tak zrobić kilka razy, może nawet na dwa dni czasem zostając. Żadnej regularności i schematu. Ten kamień będzie nam potrzebny by wywyższenia wieżyczne pobudować w kasztelach, a to w plany wpleść trzeba zawczasu. Na szczęście mój człowiek jest wybitnym specjalistą konstrukcji drewnianych. Na tych podwyższeniach warstwy kamienia i gliny ułożyć trzeba w formie koryt coby drwa pomieściły. W przypadku zagrożenia przewyższające siły obronne kasztelu, taki stos by się podpalało i okoliczne kasztele wsparcie zbrojne by wysłały, bo Sasini najczęściej nocą atakują. W ten sposób zabezpieczymy na początku nasze centrum i tyły, oraz zdobędziemy chroniony teren w którym powstaną osady gospodarcze i leśne w przyszłym roku i nie dość, że nie umrzemy z głodu, to przy dobrym roku będziemy mieli nadwyżkę. Komtur zapewni wsparcie, ale nie możemy być pasożytem. W międzyczasie wróci północny zwiad i z tą samą misją poślemy na południe w dół rzeki szukając przepraw i poznając teren. Naszym zadaniem jest zbudować dość kaszteli by zapewnić sobie solidny przyczółek, oraz zdobyć teren chroniony pod produkcję. Jeńcy i zdobycze wojenne dadzą nam przewagę w rozmowach z przedstawicielami Wysokich Rodów, oraz Kościoła, co by osadników i zbrojne ramię przysłali. Nasz sukces otworzy również serca kwiatu rycerzy chcących służyć Bogu Ojcu... ale to zadanie dla Dyplomaty jest którego będzie trzeba nam wyznaczyć. Najbliższy w drodze do Kauernik Kasztel będzie bazą wypadową na północ na gęste polany celem polowań na mięso, skóry, kości i tak dalej, oraz pochwycenia żywcem zwierząt zdatnych do hodowli, choć pewnie rannych, które wykurujemy i oswoimy. Z młynem możemy się wstrzymać do zabezpieczenia wewnętrznego międzyrzecza, podobnie kościół. Widzę w tym miejscu w przyszłości potężne miasto i katedrę ku chwale Pana. Ważnym planem na najbliższą nieokreśloną przyszłość jest sprowadzenie Zakonu Mniszego w nasze strony ku chwale Boga, lecz tu Kapituła musi wyrazić zgodę. Zapewniło by nam to wsparcie nie tylko duchowe w tych mrocznych stronach, gdyż byłoby to miejsce kształcenia i nasz ośrodek badań nad poganami byłby byśmy lepiej ich poznali i wojnę skuteczniej mogli prowadzić, oraz nawracać ich na jedyną słuszną wiarę poprzez podobieństwa ich bożków z naukami kościoła i żywotami świętych. Jak również bezpieczne miejsce zdrowień to będzie dla najciężej z nas rannych i szukających pokuty. Tędy to pierwsza konstrukcja kamienna przez nas ustanowiona powinna być. Bezwzględnie.


- Na początku drugiego roku dowiemy się w których miejscach rzeka wylewa, a to pozwoli nam punktowo i strategicznie rozciągnąć wały na brzegach by się przed tym chronić, a dla pewności dalej je nieco pociągnąć i każdego roku uzupełniać i wzmacniać. Tędy budować nie możemy się przy samej rzece, a miejsce na nie zostawić. Przy szczęściu obejdzie bez budowania kładek nad nimi by do pomostów co łodzie rybackie trzymają dotrzeć. Też na wysokie wzgórze powrócimy w chwale działać dzielnie w tej części terytorium najwcześniej w przyszłym roku wcześniej budując przeprawę mostową i kasztele drewniane na wzgórzach przy rzece i od strony lasu, oraz na najbliższym na południu przy rzece. Następnie powoli będziemy wdzierać się w głąb terenu wroga, ale już z zapleczem i siłą ramienia, które spokojnie powinniśmy utrzymać z własnej kiesy. Budowa kolejnych osad i wyprawy po kamień, kolejne szturmy na sieć jaskiń, poszukiwanie w niej rud metali i węgla, oraz źródła wody. Jeśli jednak mają w nich siedliszcze dyplomacyję nam będzie uprawiać trzeba pierwej, gdyż sojusznik co zdradzi nam dalsze cele na drodze naszego pochodu pochodni Wiary poprzez mroki tych ziem i tak wypada. Przy tym, badania puszczy, oraz rozbudowa na kolejne tereny. Naszym ccelem są kasztele na każdym ze wzgórz co tu widzimy, oraz zalążki potężnej twierdzy kamiennej na wysokim wzgórzu. Na początek warownia którą później rozbudujemy, gdy mniejsze kasztele będą nas tu chronić i siebie nawzajem.


- Nie przewidzimy wszystkiego i wszystko może pójść zgoła inaczej, ale to luźny plan. Trzeba nam zwiewnie, szybko i stanowczo reagować na każdą okoliczność, ale bez zaplecza żadna twierdza się nie utrzyma, a Zakon nie będzie utrzymywał naszej Krucjaty jeśli sami o siebie nie zadbamy. Tym bardziej, że misją naszą nie tylko nawracanie pogan jest, ale stworzenie Państwa Kościelnego zgodnie z życzeniem Jego Świętobliwości Patriarchy Kościoła Ojca Świętego. To nie ziemia święta, gdzie zdobyczny jedwab, przyprawy i kadzidła wyżywiały armie! Tu musimy myśleć o samowystarczalności, a nasza prężność napędzana z każdą osadą i wzrostem ludności i zbrojnych ku budowie i podboju poważanie wzbudzi w poganach. Niepokój również. Nie mniej, w każdym momencie może nastąpić atak wroga naszego, w każdym momencie coś się może wydarzyć. Może nawet być, że nikogo i nic nie spotkamy w tych jaskiniach, ale z doświadczeń nabytych nie wierzę w to. Znam te ludy całkiem dobrze.


- Będę szczery to najbardziej optymistyczna, ale bardzo realna wizja rozwoju jaką mogę przedstawić w skrócie i w której powodzenie wierzę. Planowanie czegokolwiek w trzecim roku naszej obecności jest niewykonalne i czczym życzeniem, bo nawet drugi rok stoi pod dużym znakiem zapytania. Zbyt wiele czynników zmiennych i niewiadomych, a w sumie tak naprawdę nic nie wiemy o tych terenach. Najwięcej zależeć będzie od poselstwa które poślemy do plemion naszych zbłądzonych dzieci bożych których nawrócenie jest naszą misją. Tędy musimy działać szybko i porzucić to miejsce i obrać nowe. Wiedzcie, że kiedy poganie palą osady, płoną strzechowe dachy które pochłaniają budynki a one dopiero trawią całe domostwa. Jak sieć kaszteli w strategicznych miejscach pobudujemy, nasze interesy będą wysoce zabezpieczone. Plemiona nie znają nam znanej inżynierii, obce są im machiny wojenne, a nie z naszymi braćmi w wierze walczyć, lecz z przeciwnikiem przebiegłym, licznym i z każdym rokiem coraz bardziej zorganizowanym. Przeciwnikiem, przeciwko któremu solidne kasztele i drewniane konstrukcje obronne są wystarczającym zabezpieczeniem na ten moment, lecz o rozbudowie w kamień nam też myśleć w dalszej perspektywie. Jak i rozbudowie w pojemności kaszteli które zbudujemy, bo im dalej i dłużej tu będziemy, tym więcej zbrojnych potrzeba będzie. Zbrojnych i ludu roboczego.


Głos Agilulfa zdradzał nuty dziwne, bo łączące gniew, pogodę i radość kiedy mówił następne słowa. Widać różnice nim targały wielkie, ale szczere były, a zatem miłe Panu.

- Do pogan wracając wiedzcie, że oni w to co my wierzą i Pana naszego usilnie opatrują jak my w świecie co nas otacza, lecz Szatan podstępem demony swoje i diabły im przedstawił by chwałę Ojca zgarnąć i w niewolę dusze ich oddać. Pana naszego upatrują w naturze, w grzmocie i w rzekach, w szczytach, zjawiskach i tym co ich otacza i taki obrót spraw w kontaktach z nimi obrać musimy. Albowiem Pan nasz jest jeden i jego dzieło czczą, a przez to Niego samego tego nie wiedząc. Kiedy poselstwo poślemy więcej wiedzieć będziemy i jak Pan łaskę okaże zrozumienie zagości, choć chwiejne. Musimy być twardzi, okrutni i zdecydowani, ale zarazem litościwi, miłosierni i cierpliwi. Nam do Ojca ich przekonać i sobie zjednać. Pokazać im prawdę i zdjąć całun kłamstw z ich oczu krok po kroku hamować gniew i powoli przedstawiać im nasze obrządki i obyczaje najpierw w ich języku, a potem coraz bliższe naszym. Jeśli ich przywódców przekonamy ich plemieńcy ulegną. Poganie się organizują i jednoczą, a zjednoczonego wroga nie pokonamy samym orężem. Jeśli jednak nawrócimy i zyskamy sojuszników wśród nich, co nam ich przybliżą i sami z naszego polecenia poselstwa poślą do pozostałych... szanse większe mamy. Jednak! Jeśli dłoń na Zakon podniosą litości nie okazać, a przykład posłać jak to uczynimy w jaskiniach pod nami. Siłą ukazać potęgę Pana na Niebiosach, ale z miłosierdziem Syna. Tędy zimową porą najważniejszą sprawę musimy podjąć między nami Bracia moi i jeśli Brat Bruno zrozumienie i chęć okaże, bym naturalną metodą wraz z sługą jego nauczał was przykładem żywym mowy tych plemion przybliżył. Tak, aby każdy z naszych Braci Zakonnych choć podstawy dobrze ich języka pojął, oraz tego jak myślą i czemu serca im bliskie, by lepiej im Prawdę ukazać, a z punktu widzenia dyplomacji faux pas nie było co zaważyć i zaszkodzić naszej świętej misji. Tak więc co najmniej każdej zimy na naukach o poganach czas nam spędzić i wiecznie tą wiedzę zdobywać i spisywać na płótnie z trzciny której dość przy rzece i na bagnach. Prawdą, Zrozumieniem i Siłą zwyciężymy.

W ten powiódł wzrokiem i powiedział ze spokojem i łagodnie nawet.

- Tędy Bracia moi zamysł i strategyję moją znacie i proszę was, abyście decyzję podjęli komu pragniecie przekazać dowództwo na chwałę Pana i naszej Świętej Misji. Serce me zdążyliście poznać, lecz zapewnię jeszcze, że wszystko to co do tej pory się między nami wydarzyło w niepamięć puszczam i wszystko wybaczam, oraz że te wydarzenia co były wypływu żadnego na me myśli, uczucia i działania wobec nikogo mieć nie będą. Zacznijmy raz jeszcze w zgodzie zjednoczeni jedną myślą i pragnieniem dobra nie dla chwały naszej, a całego Kościoła Świętego, gdyż referencyje każdemu wystawię kto swe talenta przełoży i aktywnie ofiarowywać będzie na dobro naszego przedsięwzięcia i starań dokonam, by wynagrodzony został. Jeśli kto nowe talenta w sobie odkryje me serce po stokroć będzie się radować. Bez względu czy o funkcje w Zakonie ubiegać pragnie, czy w Zakonie miejsce swoje znaleźć.

Pochylił głowę na znak pokory orzekając cichszym głosem, lecz spokojnym wielce. Bez pewności, bez twardych nut. Zwykłe słowa zdania się na łaskę.

- Zatem, proszę was w pokorze Bracia o waszą decyzję. Dziękuję za wasz czas, otwarte serca i myśli. Zdaję się na waszą wolę, na wolę zgromadzonych którą podjęliśmy zgodnie z obyczajem.

Ukłonił się lekko i zamilkł pozwalając wszystkim nabrać sił i pozwolić by zrozumieli słowa. Słowa i myśli. Talenty i zalety z których Ród von Leiningen był znany, a które tylko były wspominane, bo doradztwem Wysokim Rodom służyli, oraz dyplomacją wszelaką się zajmowali i nigdy się nie wychylali. Zawsze wierni Cesarzowi i Bogu. Zawsze znający swoje miejsce i nie chcący więcej i nigdy po więcej nie sięgający... Rodu z którego Agilulf pochodząc odszedł i więzy zerwał, gdyż jak uznał zhańbił honor swej Krwi. Wszyscy od najmniej zamożnego rycerza po wyższe sfery prawdę o Rodzie poznali nie z opowieści, lecz na własne oczy, a przyznać trzeba było, że Wilk nad wyraz był szczery często tematy niewygodne przedstawiając i tłumacząc ich konsekwencje oraz większy zamysł w szczególe. Co wielką rzadkością było wszem i wobec na wielu naradach wojennych. Pełna strategia co tylko Wysoce Urodzeni widzieli i znali jeśli mieli sposobność i okazję. Pytanie pozostawało, gdyż myśli zaiste swe przelał i myśli przebijały, lecz forma i surowy talent z Krwi jego pochodził. Co w Agilulfie wyćwiczone było, co naturalne, a co jedno i drugie zarazem... tego wiedzieć nie było jak. Były tylko słowa, uczucia, myśli... pełna strategia którą objawił, a która jak przyznał wcześniej ledwie skrótem była.

Szczęśliwie Ród ten wierny Cesarstwu i Bogu był bezsprzecznie...
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 16-09-2020 o 16:29. Powód: literówka / słówka / brakujące zdanie / "zachód">"wschód"
Dhratlach jest offline  
Stary 18-09-2020, 01:14   #60
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację


Gęsty, szary dym buchnął, gdy dwójka służebnych chlusnęła wody wiadrem w dogasający żar. Narada wielka, emocjami przepełniona, gdzie wrogie spojrzenia krzyżowały się niczym miecze obnażone, co snopy iskier złocistych pod niebo wzbijają, finis swój znalazła.
Każden jeden z członków zgromadzenia, wypalony się czuł, jak polano, co na węgiel przemiany już dokonało. Dysputa bowiem w kole rycerskim nieskończone godziny trwała i energię życiową wyssała, na podobieństwo wąpierza z ludowych podań.

Wiwaty tej nocy, nie niosły się dalekim echem po okolicznych lasach i wzgórzach. Nie ze strachu nawet przed krwiożerczymi Sasinami, jeno każden czuł, że decyzja na naradzie podjęta, ani ostateczną nie jest, ani w pełni ze zwyczajami rycerskimi i regułą zakonną zgodną.

Nawet służebni, co miejsce obrad porządkowali, zaniepokojeni się czuli i strach przed dniem jutrzejszym w ich sercach panował.
- Tatko? - spytał chromy Bolko - Jak to jest z temi panami? Ja to żem dumał, że to u braciszków, jak i z królem. Panem jest on i basta. A tu mowy takie, że ja ni słowa nie pojął. Jenoo tela, że od świtu do jaskini idom.
Ładysław, ojciec Bolka, miotłę oburącz złapał i niczym wprawny rębajło, przez łeb syna grzmotnął.
- A za co to, tatko?
- Boś durny i tela. Nie twoja to rzecz, nos pomiędzy panów braci wtykać. Odrąbia ci go i tela bydziesz miał.
- Alem jam ciekaw, jak to jest. Jak to tyn rycyrski świat urządzon jest.
- Nie twoja to rzecz, matole skończony. Czego ksiundz uczy.?
- No, żeby Jezusa kochać i modlić się.
- No dureń. Trzymajcie mnie, bo jak ci zaraz znowu przyłożę to na nogi nie staniesz.
- A co źli gadom.
- Niby dobrze, ale w czym innem rzecz. Ciekawość, to wrota do piekieł Bolko. Zapamiętaj to i swego nosa pilnuj.

Bolko pogodzić się nie mógł z tym, że go ojciec przez cały czas sztorcuje i świata poznać nie pozwala. Tako samo jak nie wszyscy potrafili zaakceptować nowego przywódcę.
Każden z uczestników narady wiedział, że sporu to nie zlikwidowało i dalej osobowości ścierać się ze sobą będą.
Tej nocy do Boga Ojca i Syna Jego Jedynego Jezusa Chrystusa, liczne modlitwy kierowane były. Wszystkie tylko o pokój i bezpieczeństwo prosiły. Nazajutrz wszak miała wyruszyć wyprawa w głąb sasinowego siedliszcza.


Ledwo słońce nad horyzont się wzniosło, a Bruno Brunonen w ciasno do ciała przylegającej kolczudze pośrodku placu obozowego stał. Przed nim wszyscy bracia rycerze stali, a także wszyscy ich członkowie świty, co do boju zdatni byli. Każden z nich zdawał sobie sprawę, jak karkołomne i niebezpieczne zadanie ich czeka. Przecież wejść mieli do mrocznych otchłani pogańskiej siedziby, a jeśli brat Agilulf rację miał, to także ichniej świątyni, co się chramem zowie.

Wobec takiej próby męstwa i hartu ducha, Herman z Turyngii, co jako jedyny święcenia kapłańskie z rąk biskupa otrzymał, zaproponował, coby wspólnie się pomodlić i o łaskę i przewodnictwo Najwyższego prosić.
Wątły mężczyzna w biały płaszcz z czarnym krzyżem odziany obok nowego dowódcy stanął i głośno zaintonował:
- Salve Regina, Mater misericordiae...
Wnet wszyscy bracia rycerze miecze w ziemię wbili i na jedno kolano przyklękli i wspólny śpiew podjęli, modły swe ku Niebiosom kierując, a głos ich niósł się szeroko i daleko i wszem i wobec oznajmił, że Zakon Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie na ziemię te przybył i słowo boże głosić będzie, lud wszelaki, ku Jedynemu i Prawdziwemu Bogu prowadząc.
- Vita, dulcedo et spes nostra, salve.
Ad te clamamus, exsules filii Hevae.
Ad te suspiramus gementes et flentes in hac lacrimarum valle.
Eia ergo, advocata nostra, illos tuos misericordes oculos ad nos converte.
Et Jesum, benedictum fructum ventris tui, nobis post hoc exsilium ostende.
O clemens, o pia, o dulcis Virgo Maria.

Także służebni na kolana padli i choć świętej mowy nie znali, ustami poruszali zaczęli, do modlitwy pragnąc się dołączyć.

Gdy antyfona wybrzmiała pokój rozlał się w serca zebranych i Duch Boży ich wypełnił.
- Za mną! - wydał swój pierwszy rozkaz Bruno Brunonen.
Pojedynczo wszyscy za nowym przywódcą ruszyli i w głąb sasinowej pieczary się zanurzyli.


Wyprawa do pogańskiego siedliszcza dla niemal każdego jej uczestnika stała się wydarzeniem, które na długie lata w jego pamięci utkwi.
Widok bowiem, jaki w jaskiniach bracia Teutoni znaleźli nie tylko włosy na głowie stawiał, ale i obrzydzenie budził. Pieczara co w niej kości składowano, jeno przedpiekle stanowiło. Im dalej i głębiej rycerze wkraczali, tym coraz bardziej wstrząsające rzeczy znajdowali.

Kompleks pod wzgórzem, które na siedzibę wybrali doprawdy rozległy był i zgubić się w nim łacno było. Liczne korytarze, groty i komnaty się tutaj znajdowały. Większość z nich, ku trwodze wszystkich obecnych, pomieszczenia mieszkalne stanowiły. Umysł.chrześcijański pojąć nie mógł, jak ludzie pod ziemią żyć mogli. Dowód to niewątpliwy stanowiło, że Sasini Ojcu Kłamstwa pokłony biją i krwawe ofiary swoim bałwanom składają. W wielu miejscach i znaki z kości i czaszek odnaleziono. Dzięki wiedzy i doświadczeniu brata Agilulfa dowiedzieli się wszyscy, co też znaki mówią. Potwierdziły się słowa von Leiningena, które w czasie narady był wygłosił. Podziemny kompleks nie tylko siedzibę mieszkalna dla owego szczepu Sasinów stanowił, ale także miejsce nabożnego kultu, co to ponoć wielką moc posiada.
Samego Świętego Gaju, czy raczej Kreve Romuva jak miejsce to w mowie Sasinów nazywano, znaleźć się nie udało.
Żadnego żywego czy martwego Sasina także grupa rycerstwa nie spotkała. Wyglądało na to, że szczep, co pod ziemią egzystował i przed oczami Boga się chował zbiegł ze swej siedziby. Dobytek oni porzucili, najwyraźniej tylko najcenniejsze rzeczy zabierając.

Mimo przejrzenia całego kompleksu jaskiń na trop porwanego Johana nie natrafiono. Żadnych śladów, czy choćby najmniejszych poszlak nie było. Losu nieostrożnego sługi można się było już tylko domyślać.

Brat Gunter, co do Zakonu nie należał, ale także z innymi do podziemi zszedł, znalazł dwa miejsca, co niepokój i trwogę w serca wszystkich wlały. Oba miejsca bliźniaczo do siebie podobne i w ten sam sposób oznaczone. W dwóch odległych kątach kompleksu miejsca się znajdowały, a jednak niemal identycznymi cechami się charakteryzowały.

Wąskie, okrągłe otwory to były, przez które co najwyżej mały pies przejść by zdołał. W dół oba one prowadziły i przeokropny fetor się z nich wydobywał.
Znaki, co to poganie tuż obok umieścili mówiły:

“Oto dom tego, co panem naszym jest, co ziemią tą włada i od którego wszelka śmierć i moc pochodzi”

Dostać się do kolejnego poziomu ni jak nie było, ale przypuszczenie padło, że to właśnie tam w dole Kreve Romuva się znajduje. Najświętsze miejsce, gdzie jeno kapłani przebywać mogą i skąd ponoć moc swoją czerpią.

Gdyby nie kolejne odkrycie, wyprawa więcej niepokoju niż radości by wszystkim przyniosła.
Dzięki bożej opatrzności i opiece, pośrodku kompleksu bracia odnaleźli podziemne jezioro.
Głębokości jego zmierzyć się nie dało, gdyż sługa co odwagę miał i nurkować umiał do dna nie dopłynął.
Wyglądało na to, że jeden z najważniejszych problemów dręczący nowy obóz został właśnie po części rozwiązany. Teraz wystarczyło jeno dziurę w stropie wybić, coby dzięki temu studnia powstała.
Wielkie i trudne zadanie przed meisterem Andreasem stało.


Wyprawa do siedliszcza Sasinów sprawiła, że wszyscy przynajmniej na kilka dni zapomnieli o sporze, jaki w czasie narady powstał. Wszyscy się wiedzą i przemyśleniami dzieli. każden jeden wiedzę brata Agilulfa chwalił. Nie kto inni bowiem, jak on przewidział, że taka sytuacja może się wydarzyć.
Nieobecność i ucieczka hadesowego szczepu Sasinów cieszyła i trwożyła jednocześnie. Dobrze, że zniknęli oni, ale pytanie wnet powstawało, dlaczegóż to z taką łatwością porzucili swoje najświętsze miejsce, Kreve Romuva zwane.


Kolejne dni przyniosły wszystkim ogrom wytężonej pracy. Mimo bowiem, że niemal całkowicie wstrzymano budowę strażnicy, to mozołu nikomu nie ubyło. Niemal wszyscy, łącznie z świątobliwym siostrzyczkami, do pomocy przy drążeniu studni się włączyli.
O ile wyliczenia meistera Andreasa były słuszne, a w to nikt nie wątpił, to już za dni kilka na uboczu obozu, niedaleko wysokich wałów stanąć powinna studnia.
Miejsce nie było idealne, ale na to nikt uwagi nie zwracał.


- Alleluja! - zakrzyknął mularz, gdy po kolejnym uderzeniu młotem zobaczył spoglądającą na niego czarną otchłań. chyba jeszcze nikogo na świecie nie ucieszył, tak fakt spotkania nieprzeniknionej ciemności, co się jeno z piekłem kojarzyć może.

W tym jednak wypadku, było zgoła inaczej. Mrok, który spojrzał na strudzonego mularza oznaczył li tylko tyle, że warownia teutońska od tej pory zasobną studnią się może poszczycić.

Z tej okazji nowy dowódca strażnicy, któremu łaska pańska najwyraźniej sprzyjała, zarządził uroczystość jej poświęcenia.
Gdy wszyscy zebrali się, meister Andreas ceremonialnie ostatni kamień w cembrowinę wmurował, po czym wiadro na długiej linie w dół spuścił. chlupot głośny wszyscy po chwili posłyszeli, a dwóch służebnych kołowrotem kręcić zaczęło.

- Panie - rzekł mistrz mularzy - Racz, jako pierwszy skosztować wody ze studni, cośmy ją właśnie wznieśli.
Po tych słowach cynowy kubek wypełniony po brzegi lodowatą wodą z podziemnego jeziora, Andreas podał dowódcy strażnicy Bruno Brunonenowi.

Książęcy syn nie zdążył jednak nawet ust zamoczyć, gdyż krzyk nagły mu przerwał. Strażnik, co to na wałach stał i okolicę obserwował, alarm wszczął.
- Orszak jakowyś ku nam zmierza.

Wnet wszyscy niemal na wały wstąpili, coby sprawdzić kto zacz.

Grupa nie była liczna, bo jeno sześciu jeźdźców liczyła. Na ich przedzie kłusował młody mężczyzna w skórznie odziany, co na pice miał powiewające żółto-niebieskie wstążki. Za nim dwóch rycerzy w kirysach lśniących i z tarczami w dłoniach. Na tarczach owych jednaki herb się znajdował. Podkowa na opak w polu błękitnym, złota, z takimż krzyżem kawalerskim w środku. Znak to był rycerstwa polskiego i Boleścic, abo Jastrzębiec się zwał.

Orszak rychło pod wałami teutońskiej strażnicy stanął.
- Laudetur Iesus Christus - zakrzyknął chorąży - Rycerze Sędziwój i Klemens z Mazowsza o gościnę i posłuchanie proszą.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 18-09-2020 o 18:49.
Pinhead jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172