|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-12-2006, 15:12 | #31 |
Krzyczę-Uwarzajcie, ich może być więcej. Wyciągam łuk i strzałę czekając na następnego potwora. Powoli podchodzę tam skąd przychodzą te stwory. Zwracam uwagę na każdy dżwięk licząc na to, że usłuszę w porę następnego.Po chwili naciągam cięciwę i przygotowujęn się do strzału. | |
21-12-2006, 16:56 | #32 |
Reputacja: 1 | x Bartolini, bezgłośnie zakradasz się w kłęb mgły z którego wyszły stwory. Naciągasz łuk i nagle tuż za sobą słyszysz podejrzanie fuknięcie, skóra ci cierpnie i z nerwów puszczasz strzałę, gdzieś w mrok koślawo poleciala, a cięciwa boleśnie strzeliła ci w palce. x |
21-12-2006, 17:21 | #34 |
Reputacja: 1 | Murtagh podniósł się z ziemii, wyjął z kieszeni flaszkę wypełnioną zieloną cieczą i pokropił nią swój sztylet. Żucił się na pierwszą maszkarę w biegu chowając flaszkę, zadał jej cios między oczy po czym pobiegł w kierunku drugiego stwora(zamierza zajśc go od tyłu i zaatakowac zatrutym sztyletem) |
21-12-2006, 17:37 | #35 |
Reputacja: 1 | Adia cały czas śledząc przebieg akcji, z zamiarem ''w razie czego'' odwróciła na moment głowe aby zobaczyć co kombinuje Mruk. Widząc jak zasypia, dziewczyna uśmiechneła się pod nosem. Będziemy musieli go nosić jak będzie ciągle spał - pomyślała - No nic ciekawe jak stąd się wydostaniemy i te dziwne stwory może coś zwabia, na coś czekają. Podejrzewam że maja związek z czymś co zrobiliśmy zanim znalezlismy się tu. To by musiało być coś naprawde ważnego. Szkoda ze nie pamiętam co robiłam zanim to wszystko się...- Adia urwała zaskoczona tym co chyba przed chwilą widziała. Bynajmiej cos czerwonego leżało po prawej stronie. Może znów mam jakieś omamy, ale wole to sprawdzić. - dziewczyna powoli ruszyła ku celowi. |
21-12-2006, 18:50 | #36 |
Reputacja: 1 | Pierwsza bestia raniona przez Murtagha podskoczyła konwulsyjnie i łapą zaczęła ocierać zwój łeb z wyraźnym cieciem po ostrzu. Wówczas Waldorff, znajdując okazję do zadania ciosu, zawirował w piruecie; jego młot dosłownie wyrzucił oślepioną bestię w powietrze, ciskając ją w kłęby mgły jakieś siedem metrów dalej. Drugi stwór skrzecząc biegł ku krasnoludzkiemu kapłanowi. Po drodze minął zdumionego zupełnie Murtagha, ignorując biegnącego bezszelestnie elfa. Waldorff czekał już na pokraczną czarną maszkarę, silnie ściskając w dłoniach topór gotowy do zadania ciosu. Zielone ślepia nie patrzyły jednak na kapłana, stwór w biegu gwałtownie odbił w bok i z wściekłym rykiem rzucił się na drugą, poranioną bestię. Zawrzało, stwory zażarcie walczyły, aż ten bardziej poraniony z rozpaczliwym piskiem rzucił się do ucieczki i znikł we mgle. Drugi potwór ruszył jego śladem i jego sylwetka także rozmyła się we mgle. Z mroku dobiegają echa dzikich szmerów i syków, oddalające się. Adia, rozglądasz się, ale nie widzi żadnego odcienia czerwieni. - Siva andije, siva reihe haneare! – słyszcie naraz niepohamowany cichot. – Kneshoa reani sena sthagmaare, vies thna arione kna erevinae... Z kłębów czarnej mgly wychodzi nagle wysoki, szczupły... człowiek... byc może kiedyś był cżłowiekiem... Teraz ma idealnie białą, lśniącą skórę, kontrastującą mocno z wszechobecnym, czarnym tłem, oraz odzieniem postaci; krótką, czarną skórzaną kamizelką bez rękawów i długimi czarnymi spodniami.Uwagę od razu przykuwa jego twarz, na której, niczym tatuaże, widnieją dwa czarne wzorki w kształcie kropel, siegające od lini brwi, poprzez powieki do połowy policzków. Jego dosc długie, kroczuczarne wlosy sterczą w górę na kształt płonącej korony. Stąpa po niewidzialnym gruncie pewnym krokiem pełnym gracji, nagimi, trójpalczastymi stopami z pokaźnymi pazurami. Na obu jego przedramionach, od łokci w górę, biegnie po jednym rzędzie czarnych haczyków, podobne „ostrogi” ma na łydkach. Bystre oczy z okrągłymi czarnymi źrenicami bez tęczówek migają badawczo wzrokiem po każdym z was. Zbliża się do was powoli i czujnie, zadziorny uśmieszek nie znika z jego twarzy. - Aaaaaa, więc tak wyglądacie... Wreszcie mogę się wam przyjrzec z bliska! – weseli się przybysz. – Niech spojrzę... Noooo, ładnie, ładnie... – przygląda się znacząco Adii. – A ty co, krzesiwem się bawiłeś...? – wyszczerza się złośliwie do Murtagha widząc blizny od poprzeń na jego twarzy. – Szczęśc boże – skinął głową na krasnoluda. – O, zawsze chciałem mieć kotka!!! – rozkosznie uśmiecha się do Mruka. – A tu coś ciekawego... – podchodzi do Bartolinego i badawczo dotyka go jednym z trzech palców u ręki. – Miałeś kontakt z demonem, z.... – odkrywczo woła – A tak, widziałem go ledwie dwa dni temu! Pokłóciliśmy się o jakąś drobnostkę... Przyjmij moje kondolencje... – uśmiecha się strasznie. Następnie cofa się o kilka kroków, by znów wszystkich was objąc wzrokiem. - Mam na imię... – po chwili wahania wybucha kpiącym śmiechem. – Nieważne, i tak pewnie byście nie zapamiętali, a nawet jeśli, z pewnoscią żaden z was nie wymawialby mego imienia poprawnie, a to oczywiście bardzo by mi się... niepodobało... – warknął przez zęby. Po chwili namysłu dodał odkrywczo: - Niech będzie Rith. Właśnie, mam na imię Rith. Jakieś pytania? – wyszczerzył białe zęby w złowieszczo-drwiącym uśmiechu. |
21-12-2006, 19:18 | #37 |
Reputacja: 1 | Niebieskooka choć nieco zdeziorientowana to zadała pierwsza pytania: -Gdzie jesteśmy i co to wszystko ma znaczyć? W głebi zastanawiając sie nad tym dlaczego nic nie znalazła. Mogła by przysiąc że coś widziala. |
21-12-2006, 19:34 | #38 |
Reputacja: 1 | Rozpędzona głownia młota po raz kolejny znalazła drogę do celu. Stwór przyjmując cios wypuścił powietrze po czym udał się w kilku metrową podróż. Karzeł wytrącony z harmonijnego ruchu zatrzymał się na lewą nogę i podniósł młot do pozycji wyjsciowej. Obserwowałe efekt swojej szarży oraz przygotował się do kolejnego ataku. Drugi stwór, który pojawił się w kręgu widzenia widocznie już wcześniej znalazł swój cel. Ledwie poturbowany potwór wstał na nogi już dostał atak swojego odpowiednika. Dwarf nadal stojąc w postawie szermierczej, zbaraniał czego wyrazem było bezgraniczne zdumienie na jego starej i pokrytej zmarsczkami twarzy. Potyczka mięczy stworami skończyła się z chwilą kiedy obydwa oddaliły sie we wszędobylskiej mgle. Gdy tylko stało się jasne że pierwsze nie bezpieczeństwo mineło, krasnolud odwrócił się w stonę reszty nowopoznanych znajomych jednocześnie zarzucając młot na prawę ramię. Zdążył dać pierwszy krok gdy usłyszał- - Siva andije, siva reihe haneare! Kneshoa reani sena sthagmaare, vies thna arione kna erevinae... Zmęczonym wzrokiem dwarf zwrócił się w stronę mgły i wyartykuowanej mowy. -Gdzie jesteśmy i co to wszystko ma znaczyć?- Czarnowłosa zdążyla pierwsza zadań pytanie. Natomiast wyraźnie znudzony dwarf tylko przewrócił oczyma po czym powiedział - Siva far nrej, boin fhem erione khatai... Przeniósł wzrok na reszte podróżnych i dodał -Czy wszyscy cali? Ty człowieczyno z tym łukiem nie poobcianałeś sobie palców? |
21-12-2006, 20:10 | #39 |
Reputacja: 1 | x - Hm, tak, pytanie o stratę palców jest bardzo na miejscu – zauważył słusznie tajemniczy białoskóry przybysz. – Palce są ważne – zerknął znacząco na własną trójpalczastą dłoń, jakby widział ją po raz pierwszy. - Otóż... – uśmiechnął się zawadiacko do Adii. - Jestem demonem. Gwarantuję, że najprzystojniejszym i najcierpliwszym demonem jakiego spotkacie w swojej nędznej egzystencji. Niektóre demony żywią się złymi emocjami. Jedne bólem, inne złością, inne zazdrością, kłamstwem, a ja zasmakowałem w poczuciu winy, choć histerie też są pyszne. Wasze własne wspomnienia otworzyły mi drogę do waszych dusz. Odwiedziłem je wczoraj gdy spaliście, czy raczej.... umieraliście – powiedział z naciskiem. - Nic ciekawego tam nie macie – machnął lekceważąco ręką widząc wasze miny. – Cieszę się, że przyjęliście zaproszenie na kolację – pokiwał z zadowoleniem głową. – Znajdujemy się w raju dla niegrzecznych duszyczek, w stołówce demonów. Nie obrazicie się jeśli będę jadł rękoma, prawda...? – jego ślepka błysnęły dziko. – Nie istniejecie już dla waszego świata, nie pamiętają was tam, nie chcą, żaden ratunek tu nie dotrze – mruczał z ubawem. – A wy jesteście tylko odbiciami waszych dusz, które niebawem zwiędną, wywietrzeją, znikną... Zatem jedzmy póki ciepłe!!! - zakrzyknął radośnie, doskakując do osłupiałej adii – Chyba że.... – mruknął i urwał, wpatrując się głęboko w oczy kobiety. – Chyba, że dacie radę.... – zamyślił się głęboko. – A może jednak chociaż małego gryza...?! – zawadiacko szczerzy do Adii ząbki. x |
21-12-2006, 20:30 | #40 |
Reputacja: 1 | Dziewczyna zmrużyła oczy-Daruj sobie. W czym mamy dać rade? I o co chodzi z umieraniem? Ktoś nas zabił czy może...- Adia zamyśliła się i po chwili z nieukrywanym uśmiechem dodała - popełniliśmy samobójstwa? |