Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-03-2007, 15:56   #531
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Astral

Spojrzawszy na Grotę, Astral oszacował odległości. Około kilometra. Za daleko. Jak się przemykać, to całą grupą, a tymczasem każdy był gdzie indziej i robił co innego. Nie było innego wyjścia jak walka.

- Vriess, schowaj się za tymi kamieniami przed łucznikami, trzeba się zająć całą tą gromadą. - rzucił szybko kot.

Zestalanie się mgły było procesem wyraźnie zauważalnym, ale też i mylącym. Powstający bowiem kształt kota... był mgłą, co udowodniły dwie strzały trafiające go.

Czy oni naprawdę myśleli, że tak łatwo dam się zabić?

Kot wyprysnął z mgły, rzucając się w bok i ... rozwiał sie w powietrzu, rzucając, bierz go, druhu!. Cień kota rzucił się zajadle na wojownika, kupując czas właścicielowi.

Ten zaś przyjrzał się łucznikom, wybrał jednego, drugiego po prawej, i naszkicował pazurem na ziemi symbol, szepcząc:

- Światło w mroku pogrzebane, duszo zagubiona w chaosie, życie pogrzebane w chaosie, umyśle zagubiony w potędze moich myśli, spójrz w chaos, przyjmij go, służ mu, służ mnie.

Źrenice kota drżały delikatnie, jego umysł wydawał komendę zaatakowania pozostałych łuczników i wywołania zamieszania.

Skończywszy zaklinanie, irbis rzucił się długim, zręcznym susem lądując za plecami wojownika w białej poświacie. Przypadł do ziemi, obnażył kły w bezgłośnym warknięciu i wyskoczył wysoko, wbijając pazury w ciało mężczyzny, 'pojawiając się' za nim, chwilę przed zatopieniem kłów w jego karku, głowie a pazurów w jego udach i ramionach. Zazgrzytały kolce obroży w zetknięciu z pancerzem wojownika.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 15-03-2007, 22:25   #532
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Avalanche przebijając się niczym lawina przez górską wioskę, mknął dalej ku 3 oślepionym łucznikom. Vriess spisał się perfekcyjnie, rzucając swe zaklęcia poważnie osłabił ich, lecz jednak Ci byli bardziej zdeterminowani niż Avalanche mógł przypuszczać, bo niby skąd zwykły, szary, prosty łucznik z lasu miałby umieć przywołać astralne zwierzęta? Avalanche na szczęście był szybszy i dysponował elementem zaskoczenia, górując nad dzikiem uśmiercając je, przy czym brudząc mu i tak zniszczoną zbroję i jasne włosy brudną krwią.

Avalanche chwile zatrzymał się nad zwłokami dzika. Podziwiał jak bestia rozpływa się niczym jakaś zjawa, po czym znów w dolinie rozdarł się majestatyczny ryk czarnego smoka, Avalanche zwrócił swój wzrok ku temu stworzeniu, które po raz kolejny pochwyciło kolejnego jeźdźca wiwerny.

Paladynem opanowała wizja, walki z tak potężną istotą, na pewno nie jest tu przypadkowo, tak samo jak również bez przyczyny są atakowani przez tych magicznych łuczników.
-"No ale to już ich ostatni wybryk"" rzekł do siebie Rycerz po czym ponownie rozpoczął szarżę z nagim mieczem ku trzem zdawało by się bezbronnym głupcom, którzy sądzili że mogą stawić czoła Avalanche'owi- Upadłemu Paladynowi. Gdy już zaledwie kilka kroków dzieliło łuczników a herosa
i będąc prawie na wyciągnięciu ręki zadał trzy ciosy kończące. Chciał jednemu przeciąć korpus śmiertelnie raniąc hultaja, drugiemu pchnąć miecz w brzuch, a trzeciemu który bawił się w magiczne sztuczki usiłował odrąbać łeb

Po zdaniu ciosów usłyszał iż przed jego towarzyszami ponownie ktoś się pojawił, więc trzeba ruszać z odsieczą...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline  
Stary 15-03-2007, 22:39   #533
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Tari; odbiegasz kawałek od przyzwanej kobry, aby nabrać rozpędu i rozpocząć szarżę na gada. Wąż obserwuje cię, kiwając wzniesionym tułowiem na boki. Gdy nadbiegasz, znów pluje jadem. Zasłaniasz twarz, dwie strugi jadu chlapnęły ci na miecze i ramiona. Nie zatrzymujesz się, skaczesz... Kobra to diabelnie zwinny wąż. Zdumiona twoim wyskokiem, przywiera do ziemi, jest teraz za nisko aby ją trafić. Gdy lądujesz na ziemi, wąż rzuca się ku tobie z wściekłym sykiem i wbija zęby w twoją prawą łydkę. Poczułaś tylko delikatne ukłucie; wąż cofnął się już, i znów wzniósłszy tułów, z rozłożonym kapturem planuje atak na wyższe partie twojego ciała. Teraz już możesz go dosięgnąć mieczem i z całych sił tniesz, na oślep niemal, bo ręce masz mokre od jadu, a ukąszona nogi ci ścierpła i tracisz równowagę. Mimo wszystko, trafisz. Z chlaśnięciem ucinasz kobrze łeb, a wijące się spazmatycznie cielsko węża zamienia się w magiczny pył. Padasz na kolana, dysząc. Oczy powoli zachodzą ci mgłą. Chyba... twoja przygoda dobiega powoli końca...

Avalanche; atak na oślepionych łuczników kończy się spektakularnym przepołowieniem mieczem jednego z nich. Drugi strzelił na oślep – chybiając. Trzeci, słysząc po jękach konającego towarzysza, którego przebiłeś ostrzem, rzucił zaklęcie przypominające efektem „krąg zimna”. Nieopisane zimno wstrząsnęło twoim ciałem, i na moment znieruchomiałeś, dygocząc i szczękając zębami. W tym czasie oślepiony magik usiłował uciec, ale na stromych skałach upadł, i podniósł się kulejąc. Jesteś trochę zdrętwiały od czaru, wolniej i mniej zwinnie się poruszasz, ale doganiasz w końcu niewidomego kulejącego maga i kończysz jego marną egzystencję nim ten zdążył rzucić kolejny czar.
Nagle niemiła niespodzianka. Trzask i ból lewej nogi, potworny ból. Z jękiem padasz na ziemię. Agreal... Agreal każe ci schwycić włócznię, która przebiła twoją nogę, i wyrwać ją z ciała, zapominając o bólu... przynajmniej na moment... Sycząc przez zęby i krzywiąc twarz z bólu, nienawistnie zerkasz na czarnego jaszczuroluda, który zmierza ku tobie z sejmitarem w łapskach...

Astral; wpierw mgła, potem kamuflaż dzięki któremu znikasz wrogom z oczu, a na końcu cień wezwany do pomocy. Jakby tego było mało, po drobnej wpadce z czarnym smokiem odpornym na magię, zamierzasz wypróbować swój nowy dar na którymś z łuczników. Drugiego po prawej konkretnie. Kiedy kończysz zaklęcie, twe pazury zaczynają świecić na fioletowo, i stają się źródłem dwóch smug fioletowej mgły, które niczym żywe, falujące w powietrzu węże, w oka mgnieniu oplatają ofiarę. Zaskoczeni łucznicy na moment tracą czujność i niechybnie skupiają uwagę na zaatakowanym towarzyszu. Ten w panice pojękuje, gdy jego ciało ginie w kokonie z fioletowej mgły, a następnie staje się widoczny dla reszty jako...

http://www.deviantart.com/deviation/50846552/

W sumie się nic nie zmienił. Tylko wzrok ma jakiś dziwny. Towarzysz obok przygląda mu się podejrzliwie.
- Nic ci...?
CHLAS!.. – dawny „łucznik” zdzielił go po twarzy gołą dłonią; wyrosłe nagle, fioletowe pazury, rozcięły głęboko szyję i policzek, siła ciosu zwaliła mężczyznę z nóg. Pozostali łucznicy natychmiast cofnęli się od byłego towarzysza. Temu skóra zapłonęła jaskrawym filetem, kosmyki długich czarnych włosów zaczęły wic się niczym żywe, a z czaszki wyrosły błyskawicznie trzy kręte rogi, co zdaje się, nawet nie zabolało ‘chimery’ o dzikich fioletowych oczach.
- Na Bogów...!
- Zabić go!!! – któryś łucznik wrzasnął desperacko, i cała pozostała trójka wzniosła łuki o napiętych cięciwach.
Wstrzymali się na krótką chwili, bili się z myślami. Może on.. może to minie, może on tylko... na Bogów, to ich brat, on nie wie, co robi, on....!
Ranny w szyję łucznik dławiąc się i kaszląc krwią pełznął po ziemi, szukając ratunku. Chimera złapawszy w obie dłonie swój łuk, dopadła do ofiary i przełożywszy łuk pod brodę lezącego na brzuchu, przydepniętego nogą, ciągnęła łuk ku sobie, z rozkoszą szaleńca dusząc, aż chrupnęły zmiażdżona krtań i kręgosłup. Wtedy pierwsza strzała wbiła się w jej pierś. Chimera z przenikliwym, zwierzęcym skrzekiem wściekłości zrobiła kilka niekontrolowanych kroków w tył. Utkwiła zabójcze spojrzenie w agresorach i skoczyła do ataku. Kolejna strzała w pierś nie powstrzymała jej wcale. Trzecia, prosto miedzy oczy, wystrzelona z tak bliskiej odległości przebiła czaszkę na wylot, chimera padła na plecy, wierzgnęła kończynami, i po ostatnim tchnieniu zamieniła się na powrót w mężczyznę.

Sam Astral tymczasem, przy wsparciu ze strony... własnego cienia... atakuje agresora z dwoma mieczami. Sprytny atak z zaskoczenia udaje się – mężczyzna rzuca jakieś zaklęcie ofensywne na cień Astrala – trzask, rozbłysk, cień rozmył się, zniszczony. Ale sam Astral dopada celu. Pazury prawej przedniej łapy ześlizgują się po naramienniku wroga. Lewej trafiają niżej, na odsłonięte ramię, zadając dotkliwą ranę. Kły przebijają kości ciemieniowe i skroniowe, paszcza białej pantery robi z czaszką to, co dziadek do orzechów z orzechem. Oczywiście, trudno wymagać od wroga, aby był dalej z takimi obrażeniem – pada na ziemię, zimny trup.

Zostało trzech łuczników.
I dwie wywerny. Astral, spoglądasz w górę – znienacka nadlatują ku wam dwaj czarni jaszczuroludzie, jeźdźcy wywern. Ledwo ich zauważacie, gwałtownie pikują, nadstawiając swe włócznie. Jeden z łuczników nabija się na pierwszą i wywerna wzlatuje wyżej, z wierzgającym nieszczęśnikiem. Drugi jaszczurolud celuje w Astrala, ale zwinny kot zdążył uskoczyć – zamiast go przebić, włócznia drasnęła jedynie koci grzbiet, zostawiając niewielką, za to szczypiącą drażniąco ranę. Wywerny odlatują kawałek, by zawrócić i znów zaatakować.
Dwaj ocaleli łucznicy, skołowani, dzielą się zadaniami. Jeden celuje do pantery, drugi strzela do jaszczuroluda który zabił mu towarzysza. Trafia w wywernę, ale ta wciąż utrzymuje się w powietrzu.

Vriess; chowasz się za skałą przed strzałami, gdy naraz nad tobą pojawia się wywerna z jeźdźcem. Zrywasz się na równe nogi i chowasz się za kamieniem, z drugiej strony. Wywerna okrąża kamień by cię dopaść. Wiec ty też okrążasz dużą skałę, by znów się schować. I tak trwa zabawa. Twój szkielet dostrzegłszy twoje zmagania, obrzuca wywernę kamieniami, czasem trafiając, ale ta kwituje to tylko wściekłymi pomrukami.

Czarny smok wciąż jeszcze zajęty jest uganianiem się za wywernami, ale raczej nie oddali się za bardzo od chronionej budowli.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-03-2007, 18:12   #534
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
No i dlaczego nie postąpili tak jak im powiedziałem?
Moje czary są dosyć potężne, ale nie aż tak abym był w stanie rozwiązać sprawę samodzielnie. Potrzebowałem ich pomocy - tymczasem każde z nich miało własny pomysł jak rozwiązać nasz problem. Na efekty takiego postępowania nie trzeba było czekać zbyt długo.

Nie czekając na nic, kiedy tylko moje czary zaczęły przestawać działać schowałem się za kupą kamieni, osłaniając się w ten sposób przed łucznikami (i dobrotliwa rada kocura, nie była mi naprawdę potrzebna do tego żebym wpadł na ten pomysł). Stamtąd w skupieniu zobaczyłem, jak Tari ginie z ręki (ekhem... raczej "z kła") paskudnie wielkiego węża. Wąż w sumie też zginął i przynajmniej taki był pożytek z tej akcji.
Na swój sposób zrobiło mi się tak jakoś dziwnie - nie znałem tego uczucia i nie potrafiłem go określić. Ważne było to, że pomóc już jej nie mogłem - a ona sama zawiodła nas swoją bezmyślną walką.Tym niemniej, nie było to uczucie przyjemne, i racjonalne tłumaczenie sobie bezsensownego postępowania naszej Ex-Elfki przynosiło mi niewielką ulgę.

Nagle nade mną pojawiła się wyjątkowo obleśna wywerna z równie obleśnym jeźdźcem na swoim grzbiecie. Zerwałem się i schowałem za kamieniem, mając nadzieję, że mnie nie zauważy - ale nie, widocznie dysponowała całkiem niezłym wzrokiem, jak na tak ułomne stworzenie, bo, nie dość, że mnie zauważyła, to okrążyła mnie z drugiej strony, szykując sobie na mnie zęby. Szybko zdałem sobie sprawę, że bardziej konwencjonalne czary nie przyniosą tu wielkiego efektu i, że muszę zastosować magię, która jest tak odstręczająca, że ukrywałem ją dotąd przed moimi towarzyszami w obawie przed ich niezrozumieniem.
Jednak nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych środków - jak ktoś kiedyś rzekł był.

Przestałem chować się za kamieniem; skierowałem zaś dłoń ku jeźdźcowi i krzyknąłem:
- Flamme haema exsecrare - na końcu inkantacji zacisnąłem dłonie w pięści. Czar, tak jak powinien objął swoim zasięgiem kilku naszych wrogów, a nie tylko tego na którym go skoncentrowałem. Krew żyłach naszych milusińskich, poczęła gotować się, słychać wręcz było jej ponury bulgot, powodujący mdłości u każdej, mniej przystosowanej do takich widoków jednostki. Swoją drogą, pamiętając przygodę z utopcem, miałem nadzieję, że Avalanche nie weźmie sobie tego widoku do serca.
Jeździec który trzymał się do tej pory kurczowo swej wywerny spadł z wrzaskiem (czy raczej - charkotem), a jego ciało zrobiło się krwiście czerwone, po chwili wybuchając i znacząc okolicę barwną krwawą, gorącą posoką i flakami. Wokół zapanował mdły smród palonego ludzkiego mięsa.
Nie zważając na to, że wywerna, (która nie miała już pasażera, a dzięki umiejętnie rzuconemu przeze mnie czarowi przeżyła) upaćkana była cała krwią swojego poprzedniego właściciela, wziąłem potężny rozpęd po czym wskoczyłem jej na grzbiet. Moja umiejętność czytania w myślach takich słabych umysłów jak ona pozwalała mi w prosty sposób przejąć nad nią kontrolę.

Teraz jednak zająłem się swoim szkieletem. Rzuciłem mu na dół swój drogocenny sztylet; złapał go zwinnie w swoje kościste łapki. I tak jak mu kazałem pobiegł do zezwłoka Tari, po czym w malowniczy sposób odciął (a może w tym przypadku trzeba by było powiedzieć: upitolił) dwa miecze które przyrośnięte były do jej ciała.
Oczywiście, że to było obrzydliwe. Ale zwiększało to nasze szanse na przeżycie. Miałem nadzieję, że Tari - gdziekolwiek teraz była, nie będzie mi miała za bardzo tego za złe. Zresztą, nawet gdyby miała...
Tak uzbrojony Szkielet wyruszył ku naszym, jeszcze żywym, wrogom.

Ja zaś złapałem mocno łeb wywerny na której leciałem, po czym skierowałem ją ku Grocie. Nie był to najwygodniejszy środek transportu - telepało, a jej szorstkie łuski wbijały mi się w tyłek, ale teraz lot ponad polem bitwy był na pewno o wiele bezpieczniejszy niż przedzieranie się przezeń pieszo. Lecąc zobaczyłem kłopoty Astrala - ciągle trzymając się jedną ręką wywerny, w akrobatyczny sposób wyczarowałem kulę ognia która uderzyła w jednego z łuczników przymierzającego się się do zrobienia z irbisa kociej wyprawki.
Z lepszym humorem, po uczynieniu tego dobrego uczynku, kopnąłem mój latający środek transportu w boki, a ten, skrzecząc przeraźliwie, wystrzelił do przodu, niczym wystrzelony z procy.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 16-03-2007, 19:48   #535
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
x Vriess; po rozgotowaniu krwi czarnego jaszczuroluda, jeźdźca wywerny, postanawiasz przywłaszczyć sobie jego środek transportu. Wskakujesz na skałę, z niej na wywernę... uuuups...! Popis zwinności to to nie jest – zdumiona twój napaścią, wywena załopotała skrzydłami i planowała czmychnąć. Wylądowałeś nieco poniżej grzbietu i zsunąłeś się na zad z paniczny jękiem: „łaaaaaaah!!!” Na szczęście, wywerna miała dobrze przymocowane siodło. Schwyciłeś się go i z wysiłkiem podciągnąłeś się w górę, siadając wreszcie w owym siodle. Wywerna zdaje się niezbyt przejęta stratą dawnego właściciela. Wyczuwając, że ktoś siedzi w siodle, uspokaja się jako tako. Nekromanta rzuca szkieletowi sztylet, po czym chwyta lejce... Serce bije mu mocno, na czole wystąpił pot. „Jak... się tym kieruje...?!” – zaczyna panikować, gdy wywerna łopocząc mocno skrzydłami wznosi się coraz wyżej; upadek na ziemię nie byłby miłym doznaniem, ale na pewno ostatnim. Vriess stara się przejąć kontrolę nad umysłem wywerny. Właściwie nie wie, czy mu się powiodło. Wywerna rusza na przód, Vriess stara się kierować. Ciągnie lejce ku sobie, co sprawia, że wywerna gwałtownie nurkuje w dół, a przerażony Vriess wrzeszczy na całe gardło. Stara się naprawić sytuację, popuszcza wodze i stuka w boki wywerny piętami. Astral i Avalanche w dole słysząc wrzask nekromanty na moment zadzierają głowy. Mają okazję podziwiać serię karkołomnych śrub i piruetów powietrznych w wykonaniu Vriesowej wywerny. Lec, Vriess, lec jak najdalej!!!!
Jakimś cudem nekromanta nie spadł, nie zwrócił obiadu, i nawet zdołał powstrzymać podniebnego rumaka przed kolejnymi piruetami. Chwyta wreszcie wywernę za łeb i kieruje ją ku grocie. Po drodze wspiera Astrala, posyłając ku jego wrogom kulę ognia.
Na skrzydłach swej wywerny mkniesz ku grocie. Gromki ryk omal nie wytracił cię z siodła. Odwracasz się... Nie... jest...dobrze...!!!

http://www.granthood.co.uk/graphics/...der/dragon.jpg

Szarpiesz lejce, wywerna z piskiem nurkuje w dół. Rzeka wrzącego ognia rozlewa się w powietrzu ponad tobą... Wrzeszcząc szarpiesz znów lejce. Wywerna przestaje pikować i szybuje kilka metrów nad ziemią. Grota jest przed wami, ale wywerna się do niej nie zmieści!... Teraz albo nigdy!... Modląc się w myślach (chyba pierwszy raz w życiuXD), szykujesz się do skoku... Skaczesz!...
Lądowanie nie jest przyjemne, skoczyłeś na ugięte nogi, ale z rozpędu potoczyłeś się po ziemi. Wywerna z piskiem paniki odlatuje, smok rusza za nią w pogoń. Ty zaś co tchu wbiegasz do groty!...
- Masz, to otwiera drzwi! – słyszysz naraz glos Ritha tuż za swymi placami!
Odwracasz się, ale widzisz jedynie lewitujący w powietrzu medalion. Zabierasz go i wkraczasz w półmrok groty.
W grocie... Stoi jakaś postać!...
Przystajesz, zdumiony. To...!!!
- Legion....?!?! – wymknęło ci się z niedowierzaniem.

Legion posyła ci mrożące krew w żyłach spojrzenie.
- Wybacz, ale to jest koniec drogi dla kogoś z nas – szepcze złowrogim tonem. - Ty masz swój cel, ja mam swój, a niestety, oba są do siebie sprzeczne. Podróżowałem z wami jako towarzysz, ale teraz zobaczmy, jak pasujemy do siebie jako wrogowie. Zresztą, co tu dużo gadać, przygotuj się do walki. Nie ma po co tego przeciągać.

Stoisz jak zahipnotyzowany. Legion zaś wyjmuje obydwa swe miecze, rozpala je ogniem.

Vriess, w twoich myślach pojawi się nagle krwistoczerwona woda. Wąż wodny, sine usta łucznika, poruszające się bezwiednie. Pusta grota życia, cel zwykłym żartem. W grocie leżą zwinięte bólem i zbrukane krwią ciała towarzyszy. Ktoś jeszcze lekko oddycha, ale to już końcówka. Rith śmiejący się w głos, patrzący na naiwnych śmiertelników...
x
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-03-2007, 20:32   #536
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Jasna cholera - mruknąłem trzęsąc się w siodle - a można było zostać grabarzem. Z trupami też bym miał wtedy kontakt, a nikt by nie pyskował, ani by się nie sprzeciwiał. Wszyscy, gładko i grzecznie szli by do piachu... - rozmarzyłem się, a z tego słodkiego snu wyrwał mnie potępieńczy ryk za moimi plecami. To co zobaczyłem obracając do tyłu głowę sprawiło, że nieomal wypadłbym z siodła kończąc swą karierę jako jeden z malowniczo plumkających bąbli w rzece lawy pode mną.
W panice poszukiwałem w swoim umyśle jakiejś sztuczki jaką mógłbym wykorzystać - ale nic nie przychodziło mi do głowy. wstyd się przyznać,ale zacząłem się modlić do bóstw opiekuńczych nekromantów (jeżeli tacy w ogóle byli - bo nie byłem tego pewien)- jeśli nie o przeżycie, to chociaż o w miarę godną postaci mojego formatu śmierć, niekoniecznie w paszczy tej śmierdzącej, żałosnej istoty za moimi plecami.

Szalony pościg nabrał tempa gdy zobaczyłem przed sobą grotę. Stworzonko na którym podróżowałem krążyło jedynie kilka metrów ponad nią, i wiedziałem, że trzeba pofatygować się na dól. toteż, mając na uwadze że wszelkie zwlekanie może się skończyć w paszczy smoka... skoczyłem, i lot mój był bardzo efektowny, acz lądowanie było nader twarde. Zostawiając swoją wywernę na pastwę losu (miałem nadzieję że smok ją zeżre i odechce mu się pogoni za mną) zebrałem się szybko z podłogi i wskoczyłem do groty.

- Masz, to otwiera drzwi! – ledwo wbiegłem do środka usłyszałem za sobą głos Ritha.
- Dzięki, że teraz mi pomagasz - odpowiedziałem sarkastycznie, bo faktycznie, otwieranie drzwi, to było coś co budziło moją najwyższą troskę dzisiejszego dnia.

Wkroczyłem do groty opanowując szybko bijące od nadmiaru emocji serce. Nagle w półmroku zobaczyłem... Legiona.
- Legion?! - zapytałem niedowierzając własnym oczom.
Wtedy dowiedziałem się czegoś co przeczuwałem od dawna.
Widzicie, moi drodzy - ja mam sceptyczny umysł. Od początku wiedziałem, że ten nadęty, wszawy bubek, odstający od reszty drużyny swoją mentalnością i inteligencją tylko czyha żeby wsadzić nam kosę w plecy. No i miałem swój dowód - mogłem tryumfować.
Tylko w sumie nie było mi jakoś do śmiechu.

W tym też momencie zobaczyłem pustą grotę - ze zmaltretowanymi ciałami naszych towarzyszy. Przez myśl przeszło mi, że cała ta podróż nie miała większego sensu - chodziło jedynie o zapewnienie demonowi rozrywki. Odpędziłem jednak tę wizję od siebie. Teraz musiałem zabrać się za zdrajcę - potem mogłem rozważyć co należy zrobić dalej. Nekromanci na ogół żyli z demonami w pokoju - ze zdrajcami raczej nie.

Legion zaś wyjął obydwa swe miecze, i rozpalił je ogniem.
- Żałosny zdrajco! - warknąłem - myślisz, ze coś Ci to da?! Zaraz zapłacisz za swój nędzny spisek swoim życiem!
Nie pozostałem dłużny na jego zniewagę. Moją bronią była magia - przygotowałem dla Legiona czar którego używałem z powodzeniem przeciw demonom - więc i dla kogoś jego pokroju powinien wystarczyć.
- Ira odium generat! - wystawiłem ręce ku Legionowi - Ira initium insaniae est! - zobaczyłem jak powietrze wokół mnie zaczyna falować - Advente irrare malleus!

Ciekaw byłem czy Legion nie jest jakoś przygotowany na "Młota Gniewu". Miałem nadzieję że nie. Śmierć z ręki takiego obszarpańca jak on byłaby nader... niepożądana. Oby więc bogowie byli ze mną...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 17-03-2007, 10:47   #537
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
"- Kur...kurewska magia"- Syknął zaciekle przez zęby Avalanche, dygocząc się z zimna, lecz już stojąc nad poległym łucznikiem który rzucił nań tak upierdliwy urok. Gdy już Rycerz się uspokajał coś przebiło mu włócznią lewą nogę, Avalanche krzyknął ile miał sił w krtani, włócznia przebiła mu na wylot udo...klął jak szewc, będąc bardzo zrozumiałe, grymas bólu i złości był nie do opisania jaki widniał na twarzy Upadłego Paladyna.

"- Głupcze uważaj, później będziesz stękał. Nie dość że mamy towarzystwo to w dodatku.. coś złego dzieje się w grocie życia" Ostrzegł dość mocno kontuzjowanego Agreal.

"-Ciekawe czy ty byłbyś taki mądry jakby Ci przebili włócznią nogę...a raczej kopyto. W ogóle cóż to się stało że zacząłeś się troszczyć o moje wytyczne?" Spytał zaintrygowany ostatnim zachowaniem Agreala.

"- Nie troszczę się o Twoje "wytyczne" rycerzyku....Jak już wspominałem martwy na nic mi się nie przydasz, a w grocie emanuje potężna siłą, nawet z odrąbaną nogą masz się tam dostać...Raz jedyny możesz mnie posłuchać, no a teraz wyjmij z siebie te paskudztwo "
Po czym monolog dwóch jaźni Avalanche'a zakończył się widowiskowym urwaniem odstającej drewnianej części włóczni, pozostawiając resztę włóczni z zakrwawionym grotem po drugiej stronie uda...Avalanche wstając w konwulsjach podziwia jak wzdłuż nogi cieknie paladyńska krew, którą niektórzy z wieśniaków brali krew paladynów za świętą relikwię, która była w stanie wskrzeszać umarłych... Biedni ludzie. Na pewno niejeden chciałby żeby tak było, lecz rzeczywistość jest szara i smutna, paladyn jak każdy człowiek krwawi, czuje i umiera.

"- Sssss....."
Paladyn usłyszał z odległości kilku kroków, dziwny syk odruchowo odwracając głowę w kierunku, i ukazał się jaszczurolud, trzymając obiema łapskami sejmitar i powoli kierując się w pozycji skradającej się do Avalanche'a, merdając ogonem na lewo i prawo szczerząc kły, to pewnie on zadał mu obrażenia nogi. Avalanche postanowił że długo nie będzie musiał gad czekać na ripostę z jego strony, ponownie przybrał gardę już na wyprostowanych nogach i czekał na kolejny ruch gada.

Lecz gad z kolei również czekał na krok osłabionego Avalanche'a , i tak wpatrując się sobie nawzajem w ślepia, krążąc na około siebie

"- Gadzie powiedz czemu Ty i Twoi pobratymcy walczycie z nami? Czyż jesteście tak głupi jak o was powiadają? Daję Ci pierwszą i ostatnią szansę, gdyż nie zwykłem pertraktować z wrogiem, zabierz swych jaszczurzych przyjaciół mi z drogi a ja daruję wam życie... Jeśli natomiast odmówisz. Uprzedzam ze będzie to Twa ostatnia walka" Groził Jaszczurowi Avalanche zaciskając pięść na mieczu, w celu odparcia lub zadaniu ciosu.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline  
Stary 17-03-2007, 11:07   #538
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
x Vriess, zdecydowałeś się podjąć walkę ze zdrajcą, choć poza czarami byłeś właściwie bezbronny jako ze oddałeś szkieletowi swój sztylet. Gdy szykujesz zaklęcie, słyszysz dobiegający od strony wejścia do groty wściekły syk Ritha;
- Czyś ty oszalał?! Legion, w tej chwili rzuć te szable!!! Jak śmiesz przeciwstawiać się swemu stwórcy, wyrodny pomiocie?! Ah...! Teraz wiem, w czym problem!... Naprawdę jesteś na tyle głupi, by wierzyć w słowa Asgaravahilla?! Myślisz, że czeka cię nagroda?! – zaśmiał się drwiąco. – Dlaczego on miałby cokolwiek ci dawać?! Nosisz w sobie cząstki mojej energii, nie Asgaravahilla! Nie bądź naiwny, Legion...! Ja cię stworzyłem, służyłeś mi, byłem z ciebie zadowolony, nadal możesz mi służyć... Odłóż... te... szable... Legion...! – cedzi przez zaciśnięte zęby.

Vriess, Avalanche, Astral; w myślach słyszycie dalsze słowa demona:
- Mój wróg, Asgaravahill, najwyraźniej skaził Legiona swą energią i zyskał nad nim kontrole, nie wiem jak dużą. Jeśli ten głupiec nie zejdzie wam z drogi... musicie usunąć go siłą. Od paru dni nie robię nic poza odpędzaniem od siebie sługusów tego drania! Oszukuje....!
Słyszycie dziwny głos niosący się wokół echem:
- Ty też oszukałeś, wyławiając za nich amulet!
- I jeszcze mnie szpiegujesz...!!!

Avalanche; Wróg zbliżył się do ciebie i czeka na twój ruch.
-Gadzie powiedz czemu Ty i Twoi pobratymcy walczycie z nami?
- Przyssssszedł człowiek o dziwnych oczach, inny człowiek, nie zaatakował, pachniał bagnami po drugiej stronie gór, a nie krwią moikkkkkkh braci, jak ty. Ostrzegł nas, że przyszliście niszczyć nasze gniasssssda, kraść jaja, jak poprzedni.
- Daję Ci pierwszą i ostatnią szansę, gdyż nie zwykłem pertraktować z wrogiem, zabierz swych jaszczurzych przyjaciół mi z drogi a ja daruję wam życie...
- Więchhhhh to prawda, przyszliście zabijać, z krwią naszyhhhhh braci na rękach... przysięgałem służyć, bronić, będę bronił! – oznajmia i atakuje.
Unik przed pierwszym cięciem wyszedł ci jako tako. Zdołałeś sparować kolejne cięcie, ale ból nogi sprawił, ze straciłeś równowagę i przewróciłeś się na plecy.
Jaszczurolud zamierza się na ciebie i... z sykiem cofa się o parę kroków, po tym jak zakrzywiony lekko miecz wbił się w jego lewy bok.

Szkielet Vriessa przybywa z odsieczą! Najwyraźniej ma zamiłowanie do ciskania różnymi przedmiotami...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-03-2007, 16:24   #539
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Astral

Jedno można na pewno rzec o naszym nekromancie. Nie lada z niego szpaner. - pomyślał rozbawiony irbis obserwując melodramatyczne wyczyny Vriessa na grzbiecie wiwerny.

Istne rodeo! - rzucił, gdy nekromanta spopielił dwu pozostałych łuczników malowniczo podciągając się na siodle, podczas gdy kot na niewidzialności mknął już ku grocie, z - nomen omen - kocią gracją skacząc z kamienia na kamień, schodząc coraz niżej w dolinę.

Kot z sympatią prychnął śmiechem, obserwując finałowe metry wyścigu mężczyzny, samemu rozsądnie pozostając niewidzialnym. Biegnąc wielkimi susami, nie potrzebował wiele czasu by dotrzeć, gdzie miał dotrzeć, zważał jedynie na smoka, przed którym czuł pewien respekt. Rozważał nawet, czy nie ryknąć na bestię, ale rozwaga nie bardzo miała na to ochotę, a kocie ego wysunęło sugestię, że co jeśli ryk bestii w odpowiedzi będzie głośniejszy? Wobec takich argumentów biały irbis zadarł wyżej nos, otrzepał łapy, strywializował problem jako niewart kociej uwagi i skupił się na bardziej istotnym zadaniu, grocie.

Spoważniał natomiast, kiedy usłyszał głos Ritha.

- Nikt nie bawi się moimi towarzyszami!

W rzeczy samej, kot mógł zrezygnować z towarzysza jedynie wtedy, kiedy on sam wybrał swoją śmierć. Jak to uczyniła np. Tari. Taki wybór kot szanował, choć niekoniecznie uważał go za najmądrzejszy. Z tego samego powodu nie rzucał się na ratunek Tari czy Avalanchowi. Szanował ich wybory, nie uważał też, by liczba czy umiejętności przeciwników ich miały przerosnąć, mogli więc zginąć jedynie na własne życzenie.

Tuż przed grotą rzucił:

- Obudź się druhu, polujemy.

Już w grocie rzucił cicho, stąpając wciąż bezszelestnie na swoich kocich łapach wciąż pozostając niewidzialnym i zachodząc mężczyznę z szablami od jego lewej strony:

- Uważaj Legion! Atakując Vriessa padasz pod moim atakiem!

Uważał. Na atak gotów był odpowiedzieć atakiem, liczył też na swój cień...
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 17-03-2007, 17:41   #540
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Legion nie słuchał tego, co kto mówił do niego. Na słowa Ritha tylko się roześmiał

Wyrodny pomiot, dzieło jeszcze wyrodniejszego pomiotu. Sam nawet nie zdajesz sobie sprawy, co stworzyłeś w swojej głupocie i zadufaniu. Największą nagrodą będzie świadomość twojej porażki. Poza tym, co to za różnica, służyć tobie czy jemu? On chociaż się starał mnie do tego nakłonić, w przeciwieństwie do ciebie

Następnie wpadł w rytm ruchów przeciwnika, uśmiechnął się, dziwnie radośnie i z lekkim obłędem w pomarańczowych oczach rzucił się na nekromantę
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172