Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-03-2008, 14:54   #231
 
Naikelea's Avatar
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Margot rzuciła się szczupakiem po nożyczki, chwyciła je w locie i gładkim sztychem wbiła potworowi nożyczki w oko.
Niestety, nim zdołała dopaść swe niedoszłe narzędzie zbrodni, stonoga rzuciła się ku dziewczynie z zaskakującą prędkością, zaciskając swe przygębne szczypce poniżej jej kolana. Poczuła tylko dotkliwy, naprawdę dotkliwy ból, syknęła i upadła na skarpę w połowie skoku.
No to zmiataj szmato, pomyślała i strulała się w dół rzeczki, tam wstała, i brodząc po kolana w wodzie i brudząc ranę [sic!] wczołgała sie pod mostek i zniknęła z oczu stonodze.
Stonoga jednak wcale nie rozluźniła uścisku.
Hm. Uno problemo?
- Ty szmato! - krzyknęła do niej i zaczęła sie wściekle szamotać. - Zginiesz, szmato, i zgnijesz! Znam trudne słowa po łacinie! Sedeo-sedere! sedete! Ahaha! Giiiń! Rodzinka z pieskiem! reguła 146!
lege artis...
Zaczęła szamotać się ze stonogą w korycie rzeki, morusając się przy tym po pachy w błocie. Stwór w końcu dał za wygraną i puścił jej kończynę. Centipied dokładał sporych starań, aby coś jeszcze jej zrobić, brodząc w wodzie i przebierając setką swoich maleńkich nóżek, jednak nie wiele mógł zdziałać przeciwko tak rozeźlonej niewiaście, rzucającą na dodatek wokół tak mięsem jak i łaciną...
W międzyczasie dziewczyna zdołała złapać ramę dziecięcego rowerku i przyłożyła stonodze po czułkach, rozkwaszając je zupełnie. Stonoga, zmuszona walczyć jednocześnie z nią i nurtem rzeki, musiała przegrać - aż taka zmutowana nie była. Dostała rowerkiem pomiędzy czułki, zaskrzeczała i poleciała na kilka stóp do tyłu.
Margot szybko skorzystała w okazji i nieco kulejąc z powodu wyszarpanego mięska w okolicach kolana zdołała wyczołgać się z koryta rzeki i wwalić jakiemuś rowerzyście niemalże pod rower. Stonoga w międzyczasie otrząsnęła się z szoku i zaczęła brnąć przez wodę w jej kierunku. Niewiele się zastanawiając, złapała swoje rzeczy pozostawione gdzieś na chodniku i szybko oddaliła się z miejsca zajścia.
Uciekła. Dumna z siebie, po jakimś czasie przestała biec - nikt ani nic za nią już nie podążało. Wpadła do domu, prześlizgnęła się do swojego pokoju, z westchnieniem zamknęła za sobą drzwi... I na samym środku podłogi swojej przystani znów ją ujrzała! I z całą pewnością była to ONA - TA stonoga. Nawet różki miała już nieco poharatane od uderzenia rowerkiem.
Szybko rozejrzała się po pokoju i odetchnęła z ulgą. Nareszcie była już bezpieczna. Szybkim ruchem sięgnęła za szafę i wyciągnęła stamtąd katanę. Gdy tylko złapała miecz za rękojeść poczuła znajomy dreszcz, który zawsze dodawał jej siły i pewności siebie.
I pocięła ją na kawałki.
W ostatniej konwunlsji centipied wygiął się i zasyczał ludzkim głosem:
- Tak! Taktak! Tak!
Po czym wybuchł się, rozsyłając wokół sterty żółtego marshmallow. Tak jak ostatnio po chwili wyparowały, nie pozostawiając po sobie śladu.
Margot stanęła na środku pokoju, zdmuchnęła włosy z twarzy, wyprostowała się dumna z siebie i powiedziała głośno: I nie będziesz dzwoniła do swoich byłych fagasów z mojej komóry, bejbe! To było ostatnie ostrzeżenie! No!
I ruszyła do łazienki, zgarniając apteczkę z biurka, żeby opatrzeć kolano.
***
Późnym popołudniem dostała smsa od Lukasa.
Kilkanaście minut po nim - smsa od Simby.
***
Szybko wystukała odpowiedź do Simby.
Cytat:
Nie ma sprawy. Do zobaczenia jutro w samo południe na placu zabaw na Skwerze Szarych Szeregów. Pozdrawiam, Margot.
Będę miała bliżej na plac zabaw, niż pod muszlę, pomyślała i potwierdziła wysłanie wiadomości.
***
Następnego dnia chwile przed południem zaczęła szykować się do wyjścia. Nauczona doświadczeniami ostatnich kilku dni, które nadal przypominały o sobie w postaci dotkliwego bólu w kolanie przy poruszaniu stawem (mama zadowoliła się wyjaśnieniem, że nadwyrężyła ścięgno, dobrze, że nie znała się ani trochę na anatomii), postanowiła spakować do plecaka dużo dziwnych rzeczy.
Laptop. Krem do rąk. Portfel. Telefon, klucze do domu. Bańki mydlane. Apteczka. Butelka wody mineralnej. Bluza z długim rękawem. Okulary przeciwsłoneczne na głowę, pies do nogi, smycz do ręki.
-A, no i oczywiście. Więcej bezbronna nie będę wobec tej idiotycznej pianki - dodała sama do siebie, i przytroczyła do boku plecaka katanę.
- Bajeczny widok - mruknęła sama do siebie i zbiegła po schodach na dół do drzwi wyjściowych. Z gabinetu usłyszała głos ojca.
- Gdzie ty wychodzisz z mieczem? Zwariowałaś? Chcesz żeby cię zamknęli, czy co?
- Spoko tato, to tylko do lasu potrenować, żebym nie zapomniała tego wszystkiego, czego się kiedyś nauczyłam...
Tiru riru, la la la, paparara...
Furtka z cichym szczękiem zamknęła się za nią i za Regisem.
-Strzeżcie się potworki, zarżnę każdego...
I ruszyła raźnym krokiem w stronę pobliskiego placu zabaw. Było za 3 dwunasta.
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!

Ostatnio edytowane przez Naikelea : 20-03-2008 o 23:13.
Naikelea jest offline  
Stary 22-03-2008, 17:44   #232
 
Reverie's Avatar
 
Reputacja: 1 Reverie nie jest za bardzo znany
Mały potworek dopadł Cię jednak i w połowie kroku rzucił się do przodu, boleśnie wgryzając się swymi ząbkami w czubek Twojej pięty...

Co ja mam do cholery robić? no palca to mi chyba nie odgryzie.... zrezygnowana siadła na ziemi, po raz kolejny wzięła do ręki ukochanego glana i uderzyła, tym razem mocniej stworzonko. - Co ja robię? przecież on też chce żyć... – w dziewczynie odezwała się natura broniąca każde żyjące stworzonko.

Też-chcący-żyć-potworek nieco stracił na werwie po kolejnym ciosie ciężkim obuwiem. Wstał jednak, pomasował się łapką po głowie i lekko chwiejnym krokiem podszedł do twego uda, szykując się do kolejnego ugryzienia...

W jednej chwili Sheen złapała stworka za szyje, gryzoń nie dał rady się wyrwać. Drugą ręką złapała jego nogi żeby nie wierzgał. - I co teraz mój mały? – dziewczyna pomimo teoretycznej przewagi, nie była pewna siebie, jej głos drżał. Stworzenie okazało się sprytne i gryzło naprawdę mocno. Krew ciekła po je skórze małymi strużkami…

Mały kłapnął zębiskami w powietrzu, łypnął na ciebie złowrogo i zaczął drapać cię swymi łapkami po nadgarstku.

- Tyle mój drogi to sobie możesz. Nie widzisz tych blizn? Twoje pazurki gorszych nie zrobią. – Z tymi słowami poszła do pokoju i znalazła szkatułkę z kolczykami i innymi niepotrzebnymi rzeczami. Otworzyła ją zębami, przewróciła nogą wysypując z niej jej zawartość i spróbowała włożyć do środka stworka. Żal ściskał jej serce, jednak była coraz bardziej zirytowana i zdenerwowana. Ranki ją piekły i chciała już iść potańczyć.
Mały wyrywał się i z niemałym trudem wepchnęła go do środka. Wiedziała, że będzie miał jak oddychać, nie chciała go zabijać. Stworzenie piszczało w pudełeczku ale nie czuła już takiej litości. Obmyła zadrapania i ugryzienia, te większe zakleiła plastrami i wreszcie spokojnie usiadła.
Lukas spóźnił się 20 minut…
 
__________________
Gdybym to ja ukradł słońce, nie dałbym go ludziom, aby mieli ciepło. Utopiłbym je w oceanie i zaczął lupować ich dusze, sprzedając im ogień...
Reverie jest offline  
Stary 26-03-2008, 00:36   #233
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Margot i Simba
Spotykacie się. W samo południe, na placu zabaw na Skwerze Szarych Szeregów. Świeci słońce, a powietrze jest wypełnione pokrzykiwaniami używającej lata dzieciarni.

Lukas i Sh'eenaz
Spotykacie się u Sheen, dwadzieścia minut po dwudziestej. Natomiast następnego dnia, o 14, udajecie się wspólnie odwiedzić dzika na Sienkiewce.

Stalker
Zanihilowałeś tego zmutowanego pingwina. Rozpękł się, posyłając na cały plac Artystów szarą pianę i wydając z siebie skrzekliwy okrzyk:
- Taaaaaaaaaaak!
Pianka zniknęła po kilku sekundach. Uczucie oszołomienia już nie.


Dziękuję za uwagę.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 27-08-2008 o 12:05.
Hael jest offline  
Stary 26-03-2008, 09:52   #234
 
DoomThrower's Avatar
 
Reputacja: 1 DoomThrower nie jest za bardzo znany
Lukas [36]

Shade cierpliwie czekał na przybycie pozostałych. Liczył, że ktoś z nich wpadł na jakiś trop, lub ma chociaż pomysł, co dalej. Cała ta walka, najpierw ze szponiastą poczwarą, potem z gargulcem, dała mu wiele nowych, acz niczym nie uzasadnionych teorii. "Hmmm. Oba te stwory w chwilę przed śmiercią wyjęczały jakieś sakramentalne 'tak'... Mam dziwne przeczucie, że wraz z ich zniszczeniem coś oswobodziłem. Teraz pozostaje zapytać, jaki to coś będzie miało stosunek do mnie. Heh. Za dużo Wrót Baldur'a... Kangaxx, te sprawy. Pogadam o tym z pozostałymi." Sheenaz przyglądała mu się z jedną z Jej bezcennych min na twarzy [o-czym-myślisz-Kotku-bo-jak-o-mnie-to lepiej-coś-miłego!]. Niemrawo się do Niej uśmiechnął.
-Dobrze się bawiłem wczoraj. Dzięki.
Odwzajemniła uśmiech. Ludzie na Sienkiewicza wyraźnie delektowali się latem i feerią barw jaką dawało im słońce. Shade, patrząc na jakichś gnojków, palących przy Placu Artystów tak intensywnie, że aż łzawiły im ślepia, obmacywał kryształ w swojej kieszeni, zastanawiając się, do czego on tak naprawdę służy. Kiedyś planował pokazać go Ignacemu, ale obawiał się, że on w jakiś sposób go wykorzysta. Brak zaufania...
 
__________________
LoBo

"Rzucę pawiem dalej niż widzę!"

Ostatnio edytowane przez DoomThrower : 30-03-2008 o 11:44.
DoomThrower jest offline  
Stary 04-04-2008, 23:22   #235
 
Stalker's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodze
Franek, Twój niezwykle ujmujący opis mojej walki z potworem, który męczyliśmy przez całą drogę autobusem do domu, wręcz wycisnął mi łzy z oczu.
Bądź pewien, że kiedyś postaram się o podobne dzieło sztuki.

-------------------------------------------------------------------------

Otrząsnąwszy się z szoku, zaskoczenia i zażenowanie po całej męczącej walce, Stalker wyrzucił tulipana z butelki, którego trzymał jeszcze w ręku, splunął na resztki pingiwna i udał się w stronę zalewu w parku, jak mówiła mu intuicja. Nie wiedział po co, nie wiedział dlaczego.
Ale wiedział, że już prawie południe, a on nie lubi sie spóźniać. Gdziekolwiek. Na cokolwiek. A czuł, że w południe park ładnie będzie wyglądać, więc nie chciał sie spóźnić. Miewał czasami takie fanaberie, ale nie aż tak często by pomylić go ze starą panną.
Ruszył więc spokojnie ale miarowo, rozpoczynając od dawna wymarzony spacerek wśród drzew i tym podobnych.
 
__________________
Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli.
Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli...

Ostatnio edytowane przez Stalker : 04-04-2008 o 23:29.
Stalker jest offline  
Stary 04-04-2008, 23:52   #236
 
Naikelea's Avatar
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Chciałabym tylko powiedzieć, że post nie jest z racji 'deadline'u' tylko z tej racji, że w końcu mieliśmy z Julkiem czas napisac posta.

Simba -fioletooowy!
Margot- zielooony!



__________________


Simba usłyszał, jak telefon wygrywa krótką melodyjkę ogłaszającą przyjście sms-a, po czym przeczytał wiadomość.

"No i fajnie" - podsumował w myślach i usnął.

* * *

Następnego dnia Simba obudził się wcześnie. Gdy z niezadowoleniem stwierdził, że rany po spotkaniu dnia poprzedniego nie zniknęły, zdecydował nie wychodzić z pokoju więcej niż będzie to konieczne. Są wakacje, mama nie będzie wchodziła do pokoju bez powodu. Tak więc leżał i... nic nie robił. Kiedy zrobiło się wystarczająco późno, zarzucił na siebie koszulkę z długim rękawem i wziął torbę. Włożył do niej kilka rzeczy, żeby zapchały miejsce, a po chwili wahania także kryształ od Magiera. Może Margot wie coś o nim? Do kieszeni wrzucił telefon i scyzoryk ojca, po czym wyszedł na autobus.

Na skwerze już z daleka zobaczył dziewczynę. Pomachał jej przyjaźnie i podbiegł do niej.
- Hej, hej! Fajnie, że jesteś. To co... Przejdziemy się, czy pójdziemy na huśtawkę? - w tym momencie uświadomił sobie, że Margot dziwnie patrzyła na jego rany. Dotknął odruchowo jednej z nich i powiedział - Ach, to. Słuchaj: wczoraj w moim pokoju, ni stąd ni zowąd (tak się to pisze? Tego mi mozia nie podkreśla...) pojawiła się... Hm... Jak by to obrazowo opisać - lewitująca głowa Achmeda wielkości człowieka, wyposażona dodatkowo w łapy z ostrymi pazurami... No właśnie.
Simba stał dalej uśmiechnięty, czekając na reakcję tak w sprawie planów na najbliższe 2 godziny, jak i co do potworka.


-Achmed? Wiesz... - dziewczyna zamilkła na chwilę. Po chwili jednak
postanowiła mówić dalej. - Ja walczyłam ze stonogą. Wyżarła mi pół łydki
- podciągnęła nogawkę spodni i pokazała chłopakowi zabandażowany staw i
mięsień pod nim. Spojrzała na niego badawczo, a widząc, że ten jakos nie
ma zamiaru się z niej śmiać, mówiła dalej. - Nie wiem, co to za plaga.
Ale ja zaczynam chodzić z mieczem po mieście - rzuciła, wskazując na
broń przytroczoną do plecaka. - Sprawdzałam, czy mogę. Mogę! -
wyszczerzyła zęby w triumfującym uśmiechu.
- Co o tym wszystkim sądzisz? I co sądzisz o reszcie naszego teamu?


Simba patrzył na dziewczynę badawczo. Niezłych wymiarów musiała być ta stonoga... Nie to, żeby wczorajsze Coś było zwykłe.
- Aha! Ja nieco skromniej ograniczyłem się do scyzoryka - chłopak uśmiechnął się i podjął ostatnie pytania dziewczyny.
- Nie mam zielonego pojęcia... Ale nikt wokół tych wszystkich rzeczy nie widzi! Jesteśmy jacyś inni... To wszystko musi mieć związek i z Magierem, i ze Sklepami, i mnóstwem innych rzeczy - tak wiele ich jest, że aż nie wiadomo co robić - skrzywił się niezadowolony. - A co do drużyny... To sam nie wiem, czy tak można nas nazwać. To wszystko jest okropnie wymuszone. Czemu ten KTOŚ, kto za tym wszystkim stoi chce, żebyśmy byli w grupie? Zobaczymy dzisiaj, jak to wyjdzie, ale coś w nas specjalnie nie wierzę. Choć w sumie niczego o nich nie wiem.
Jako, że Margot pozostawiła mu kwestię wyboru drogi, spacerowym krokiem skierował się w stronę Kadzielni. Jeśli tylko nie będzie pełna wyrzutków społeczeństwa, w taki dzień może tam być bardzo sympatycznie. W drodze o czymś sobie przypomniał. Wyjął z torby kryształ i pokazał go dziewczynie.
- Jest jeszcze to. Nie doszłaś jeszcze, do czego to może służyć? I w ogóle... Czegokolwiek? Stoimy chyba w martwym punkcie po spotkaniu z potworkiem przed Sklepem.


-Tak naprawdę to nie wiem, co jeszcze możemy zrobić. Potwory nas prześladują. I coś czuję, że i mój i twój miały ze sobą coś wspólnego. I wcale a wcale mi się to nie podoba… - nachmurzyła czoło, próbując zebrać rozbiegane myśli.
- Aczkolwiek nie sądzę, żeby to spotkanie całością miało cokolwiek zmienić. Jeśli żadne z nas samych nie wykaże się inicjatywą, nikt za nas tego nie zrobi. Czas schować uprzedzenia, dumę i honor do kieszeni a zacząć działać. Tylko… No cóż, niektórym bardziej zalezy na dumie, niż na osiągnięciu celu… - spojrzała na zegarek. – Trzynasta trzydzieści, idziemy na Plac Artystów? Wpadniemy jeszcze tylko n chwilę do mnie, bo nie wzięłam ze sobą kryształu. Nie wiem w sumie po co on mi potrzebny, ale skoro ty masz…

- No cóż - zamyślił się Simba. - Zobaczymy niedługo. Może ktoś czegoś się dowiedział, albo co... To prowadź do siebie. Coś w tych kryształach jest, trzeba się dowiedzieć co. No, chyba, że Magier zrobił sobie dowcip i to właśnie one sprowadzają te wszystkie potworki... Coś mi mówi, ze to też nie jest wykluczone.
Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie i ruszył za Margot w stronę skweru Szarych Szeregów - a pośrednio na Plac Artystów.
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!
Naikelea jest offline  
Stary 05-04-2008, 01:20   #237
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
[>Click<]


Margot i Simba
Staliście pośród rozkosznie zielonej trawy, na „płaskowyżu” przy Skałce Geologów. Zdecydowaliście, co by udać się już w kierunku Placu Artystów. Było za dwadzieścia 14.
Raptem, coś poruszyło się powyżej. Margot złapała Simbę za rękaw, zatrzymując go.
Skalna ściana nad nimi najwyraźniej… Ożyła. Albo przynajmniej spory jej fragment. Drżał, parł do przodu, jakby starając się oderwać od więznących go węzłów.
Po chwili nieznanemu bytowi udało się oswobodzić. Stanął i wyprostował się, strzykając i stukając swym kamiennym cielskiem.


Był to… Golem? Skojarzenie wydawało się być całkiem trafne. Miał koło trzech metrów wysokości i był zbudowany ze sporych, granitowych członów – połączonych ze sobą jakimś niezwykłym, niewidocznym sposobem. Pomimo iż można było wywnioskować, gdzie ma głowę, trudno było stwierdzić z całą pewnością, gdzie ma twarz – czyżby było nią to niepokojące wybrzuszenie, które skierował w waszą stronę?
Jedno było pewne – widział i gapił się prosto na was. A za to, oczywiście, najwyraźniej nikt prócz waszej dwójki go nie widział.
Stwór postawił ciężki krok w waszą stronę. Był jeszcze daleko… W zasadzie, czysto teoretycznie, ucieczka nie musiała się wydawać takim złym pomysłem…


Sh’eenaz i Lukas
Siedzieliście na Placu Artystów, grzejąc się w czerwcowym słońcu. Było już dwie po 14, a pozostali nadal się nie pojawiali.
Rozleniwieni perspektywą dwumiesięcznego lenistwa, już niemal leżeliście oboje na ławce i nawzajem na sobie. Od niechcenia zerkaliście czasem na plac, czy coś się nie zmienia w waszej sytuacji.
I nagle, dosłownie pomiędzy jednym mrugnięciem oka a drugim… Coś się zmieniło.


Indywiduum pojawiło się nagle, nie wiadomo skąd. Było około dwumetrowe, krągłe, lecz groteskowo nieforemne, o długim nochalu – jakby mama tarmosiła go za niego w dzieciństwie. Z bliżej nieokreślonych powodów trzymało także w łapie niewielką parasoleczkę. Siedziało dokładnie naprzeciw was, pośrodku placu. Co warte odnotowania – mimo iż plac był pełen ludzi, żaden z nich nie zderzył się z potworem, którego zdawali się nie widzieć. Miast tego w jakiś instynktowny sposób omijali miejsce, w którym akurat się znajdował.
Długonosy stwór zmrużył swoje malutkie oczka w złym wyrazie. Świdrował was wzrokiem.

Stalker
Nie spiesząc się, powoli podążałeś Śliską z przystanku. Było dwie po 14… Czyli w zasadzie nawet się nie spóźniłeś…

 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 06-04-2008, 00:44   #238
 
DoomThrower's Avatar
 
Reputacja: 1 DoomThrower nie jest za bardzo znany
Lukas [37]

"Zaczynam mieć tego serdecznie dosyć... Niech tylko to coś spróbuje nas zaatakować. Przysięgam, że jeśli sprawy przybiorą taki obrót, to zaszlachtuję to coś w najbardziej chory sposób, jaki przyjdzie mi do głowy..." Shade spojrzał porozumiewawczo na Sh'eenaz.
-Kotku, olej to obrzydlistwo na tak długo, jak tylko będzie się dało. I tak niewiele możemy zrobić, żeby nie rzucać się w oczy... Może tym razem to... 'Coś' okaże się lepiej wychowane od pozostałych stworów. Póki nie okaże nam jawnej wrogości, to chyba lepiej, żebyśmy skupili się na tej niemagicznej stronie życia. Co o tym sądzisz?
Lukas był wyczerpany cmentarnym spotkaniem z gargulcem i nadal czuł ból przy łapaniu głębszych oddechów. Nie miał ani siły, ani ochoty na kolejne starcie. Co prawda ta kreatura nie sprawiała wrażenia stanowiącej większe wyzwanie niż kamienny gargulec, ale i tak wolał jej nie lekceważyć. Miał cichą nadzieję, że za moment pojawią się pozostali z grupy i może to oni rozwiążą ten problem. A może Sh'eenaz ma jakieś genialne wyjście z tej sytuacji? Ktokolwiek, byle nie on. "Ah to lenistwo..." Pomyślał Lukas, śmiejąc się z siebie w duchu.
 
__________________
LoBo

"Rzucę pawiem dalej niż widzę!"
DoomThrower jest offline  
Stary 06-04-2008, 22:41   #239
 
Reverie's Avatar
 
Reputacja: 1 Reverie nie jest za bardzo znany
-Lukas... Coś trzeba zrobić. Tylko co? - Sheenaz patrzyła na stworka świdrując go wzrokiem tak samo upierdliwie, jak on patrzył na nich. Nie miała pomysłu jak zlikwidować dziwaczne coś. To wszystko ją przerażało i bawiło. Pomimo łagodnego wyglądu potwora bała się tego, co może im zrobić. Ten mały nadal siedzący w szkatułce, narobił jej kilka brzydkich ran. Bolały, szczypały i denerwowały. Przypominały stare czasy...łagodnie, ale jednak.
- Masz ze sobą ten kryształ od Magiera? - dziewczyna zwróciła się do Lukasa, a po chwili trzymała już w dłoni zimne szkło. Uniosła je i spojrzała przez nie na dziwactwo stojące kilka metrów dalej. Ciekawa była czy nadal będzie tak wyglądał i czy jakoś zareaguje...Słońce grzało jej ramiona a chłodniejszy wiatr z nad stawu chłodził jej skórę...
 
__________________
Gdybym to ja ukradł słońce, nie dałbym go ludziom, aby mieli ciepło. Utopiłbym je w oceanie i zaczął lupować ich dusze, sprzedając im ogień...

Ostatnio edytowane przez Reverie : 06-04-2008 o 22:46.
Reverie jest offline  
Stary 08-04-2008, 00:38   #240
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Oż, cholera... - wyszeptał Simba widząc wielkie, kamienne COŚ.
Oboje z Margot zatrzymali się i spojrzeli po sobie nie bardzo wiedząc, co robić. Owszem, kilka potworków już pokonali, ale nie wapiennych gigantów!
Nagle Simba złapał dziewczynę za rękę i zdecydowanym krokiem ruszył dalej od golema - a bliżej skweru.
- Chodźmy do mnie po kryształ - powiedziała Margot.
- ...A potem na spotkanie - dokończył blondyn. - Gigant... Poczeka. Pewnie czekał przez ostatnie tysiące lat, to jeszcze trochę... Choćby jakieś dwieście lat nie sprawi mu różnicy.
Za sobą słyszeli trzeszczenie głazów, jednak nie mieli zamiaru odwracać się póki nie będzie to konieczne.

- Ty widziałeś...? To miało biust!
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172