Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2008, 09:27   #21
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Center, 244 dzielnica, taras Pałacu Plaza, 7:45 - 8:00 czasu planetarnego

Oczy Pepper błysnęły rozbawieniem, a głos sugerował, że się uśmiechała pod maską. Ale nim zdołała dokończyć zdanie pojawił się ktoś jeszcze. Izzak Morbius. Odziany w łachmany, których jedynym rzetelnym elementem był kaptur, chłopak strojem i własną nonszalancją wywołał uśmiech na twarzy Wolfganga.

- Witaj ślicznotko. Witajcie chłopaki, Izzak Morbius, ale możecie znać mnie jako "kot". Więc.. gdzie jest impreza?

- Się pojawia - odrzekła trzymająca dystans Pepper. Alarm i ostrzeżenie dziewczyny oraz jej zimne spojrzenie na przybysza, pozwoliły zorientować się von Meirellesowi, że nonszalancja mogła zahaczać o brawurę.

"Ktoś zaszalał i ściągnął ogon? Co zrobiłeś, Izzaku?"

Podczas gdy Pepper aktywowała start awaryjny, Wolfgang rozpłynął się w powietrzu. Lekko zafalowało powietrze które niedawno otaczało jego postać, lecz nim ktokolwiek zdołał to zauważyć, całym piętrem wstrząsnął huk eksplozji granatu ogłuszającego.

Wolfgang znalazł ochronę pod ławką, która zabrzęczała lawiną dźwięków, kiedy zasypały ją odłamki szkła. Mężczyzna pojawił się podobnie jak zniknął, choć naprawdę spostrzegawcze istoty, które miałyby czas go obserwować, zorientowałyby się, że stał w troszkę innym miejscu. Na takie obserwacje jednak nie miał czasu nikt z jego towarzyszy, a przy deszczu szkła i elektroniki jaki nastąpił po wybuchu - także żadna z kamer.

Podczas gdy Koen wciągał Pepper do gondoli, Wolfgang machnął na Izzaka i sam wsiadł. Wagonik był ośmioosobowy, okrągły, z jednymi drzwiami. W środku gondolki był słup, na którym można było powiesić siatki, paczki czy płaszcze - gondolka była ogrzewana. Kiedy wszyscy byli w środku Wolfgang rzucił do wartującego Koena:

- Koen! Do środka!

Strażnik nie czekał, zwinął się z korytarza. Ledwo wpadł, Wolfgang zamknął drzwi gondoli. Ruszyli, razem z kilkunastoma innymi wagonikami w przedwczesnym pierwszym kursie.

Von Meirelles spoglądnął na zgromadzonych. Czwórka. Nieźle. Nie było Trolla, nie było pana Płomień. Czyli jest do kogo nadawać 33 po parzystej. Nie pytał czy wszyscy cali, ponieważ nawet jeśli by nie byli, nic z tym na razie nie mógł zrobić. Poza tym miał nadzieję, że to o wiele za mało by zranić jego towarzyszy. Miał taką nadzieję, bo inaczej Konsorcjum zje ich na śniadanie.

- Mamy niewiele czasu zatem będę się streszczał. Za cztery minuty gondolka stanie przy włazie technicznym, niecałe dwa metry od jednego z budynków mieszkalnych 245 dzielnicy. Z tym budynkiem połączona jest rusztowaniem.

Powstając, Wolfgang sięgnął do słupa i wspiąwszy się na jednym ze słupów zaczął odkręcać wyjście na dach gondolki. Kiedy pierwsza śrubka spadła na podłogę, mężczyzna podjął przerwany wątek:

- Postój potrwa dwie minuty, rusztowanie techniczne łączące punkt kontrolny gondolki z budynkiem wytrzyma dwie osoby. Proponuję losowanie kto pójdzie z kim, albo pójście gęsiego: Pepper, ja, Koen, Izzak. Nie radzę iść wyprostowanym, wiatr może tam człowieka zdmuchnąć. Mogę iść pierwszy, by wam pokazać jak się to przechodzi, jeśli trzeba. Technicy zwykle przypinają się pasami, można przejść na okrak lub się czołgając. Na dachu tego budynku jest przystanek bobsleja, nas interesuje linia 3. Nią dojedziemy na właściwe miejsce spotkania. Zostały nam trzy minuty czasu do postoju. Pepper, pytałaś wcześniej, gdzie haczyk. Oto gdzie. Po pierwsze, tylko ja potrafię zatrzymać gondolkę przy punkcie kontroli technicznej. Jeśli jej nie zatrzymam, zgarnie nas Konsorcjum zanim dojedziemy gdziekolwiek. Po drugie, ktokolwiek teraz kogoś zaatakuje, detonuję podczepienie gondolki i wszyscy giniemy, chyba, że ktoś tu potrafi wyrwać się ze spadającej gondolki, że o lataniu nie wspomnę.

Gondolki poruszały się na wysokościach od dwudziestego poziomu w górę. Były to dość bezpieczne urządzenia o tytanowych ścianach i plastalowych szybach, których przebicie wymagałoby czasu. Detonacja zaczepu gondolki automatycznie zamieniała ją w trumnę dla wszystkich w środku. Lot w dół z takiej wysokości nie mógł się skończyć inaczej.

- 2 minuty 38 sekund. Słucham, Pepper. Czemu miałbym zaufać Ci i komuś, kto z Tobą przyszedł. Czemu miałbym nie założyć, że jesteście z Konsorcjum i zbieracie ocalałych strażników by im ich wystawić? Od razu dodam, jeśli nie zostanę przekonany, detonuję zaczep. Lepiej zlikwidować potencjalne niebezpieczeństwo dla pozostałych strażników, niż przeżyć jako więzień Konsorcjum.

Wolfgang mówił spokojnie i chłodno. Patrzył na pozostałą trójkę absolutnie skoncentrowany, napięty i gotów do wykonania ruchu.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 13-05-2008, 10:37   #22
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Koen wysłuchał wszystkiego z nienaturalnym wręcz spokojem. Kiedy Wolfgang umilkł, spokojnym ruchem zdjął kominiarkę. Białe włosy rozsypały się wokół bladej twarzy, mężczyzna odrzucił nieposłuszne kosmyki z czoła szarpnięciem głowy.

-Znasz tą gębę? Podpowiem, że można ją zobaczyć na listach gończych poniżej napisu "Poszukiwany żywy lub martwy". Mój łeb jest w tej chwili wart dla konsorcjum sto pięćdziesiąt patoli. Dla mnie nie mam możliwości współpracy z Konsorcjum, za wiele im naniszczyłem, za wielu z nich utłukłem. Nie da się jednak tego powiedzieć o żadnym z was, dlatego podobnie jak Ty przyszedłem tu z małą niespodzianką...

W dłoni Koena jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się mały kształt, wielkości mniej więcej zapalniczki z jednym czerwonym przyciskiem. Sam strażnik wyglądał na lekko rozbawionego całą sytuacją.

-To maleństwo detonuje materiały wybuchowe które mam w plecaku. Ilość zupełnie wystarczająca by poważnie naruszyć konstrukcję tego budynku a z nas nie zostawić nawet garstki popiołu. Przyszedłem tu z podejściem, że jeśli okażecie się godni zaufania to bardzo fajnie ale jeśli nie to pójdę do nieba w większym towarzystwie. To co widzisz wystarczy Ci jako dowody mojej szczerości?

Na ustach Koena błąkał sie drwiący uśmieszek, jednak jego czerwone oczy były nieruchome i zimne. Z napięciem przyglądał się Wolfgangowi czekając na rozwój sytuacji.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 13-05-2008, 23:13   #23
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Center, 244 dzielnica, kabina gondolki nr 55, 7:45 - 8:00 czasu planetarnego

- No i popatrz. Ja detonuję zaczep i gondolka spada, wszyscy giniemy. Ty detonujesz gondolkę, efekt ten sam. Widzę, że będzie nam się świetnie współpracowało. - wisielczo odparł von Meirelles do drugiego białowłosego.

- Ale spójrz na to z tej strony. Jedyny sensowny ruch oporu przeciw Konsorcjum może powstać za sprawą Strażników. I oto ktoś ich zbiera do kupy. Razem. Albo robi to szczerze i dla ruchu oporu... albo nie. Druga możliwość mnie martwi. Pepper? Zostały niecałe dwie minuty.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 14-05-2008, 08:16   #24
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Konsorcium tutaj? Jak? Czyżby ktoś z nich był zdrajcą? Samo centrum akcji, a właśnie tego miałem nadzieję uniknąć. Zwykła spokojna niezobowiązująca rozmowa przy piwie, a nagle okazuje się że ktoś chce ich wysadzić w powietrze a potem jakby tego było mało połowa z nich chce zrobić to czego nie udało się tamtym. O rany.. mam przejeb...

-Hmm no cóż bardzo żałuję, że nie należę do ludzi mających skłonności kamikaze, nie mam co prawda jeszcze dzieci - urwał puszczając oko do Pepper - ale jednak byłoby miło gdybyśmy usiedli spokojnie i pogadali przy tym przy piwie.

Kończąc zdanie zbliżył się powoli do człowieka, który wcześniej przedstawił się jako Wolfgang robiąc przy tym przyjazne gesty rękoma. Zatrzymał się stojąc pomiędzy oboma strażnikami, wyglądało na to, że chce po prostu rozluźnić atmosferę. Jego uśmiech nie był szczery, ale żaden z nich nie wiedział jakie myśli mogą się pod nim skrywać. Nagle odwrócił się jednym rozmazanym ruchem i zanim jeszcze z ręki wysunął mu się nóż on trzymał już dłoń przy szyi Wolfganga.

-A teraz zatrzymaj to, i daj mi wysiąść. Nie na to się pisałem.

Być może to on przyniósł za sobą psy Konsorcium, liczył się z tym. Jednak na szali było zbyt dużo na roztrząsanie sprawy i wątpliwości. Dodatkowo Koem i Wolfgang - nieważne czy obaj mówią prawdę - gotów byli się prędzej pozabijać niż ustąpić. Był Strażnikiem, ale niektóre wartości cenił sobie bardziej od innych a na samym szczycie tego łańcucha bezsprzecznie stało własne życie. W dodatku ich czas kończył się nieubłaganie, 2 minuty...
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 14-05-2008 o 23:13.
traveller jest offline  
Stary 19-05-2008, 10:42   #25
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
DOSC!!!

Krzyk rozbrzmial echem wewnatrz jej glowy zderzajac sie niebezpiecznie z bolem wciaz naplywajacych ze zranionego organu sluchowego. Dlaczego nie dadza jej spokoju?! Czy swiat nie moze sie obejsc bez ton materialow wybuchowych w plecakach czy "bombowych" wagonikow transportowych?! Dlaczego istoty zyjace na tej przekletej planecie nie moga zyc sobie spokojnie bez tego wszystkiego?!....

Wybuch granatu nieprzyjemnie ja zaskoczyl. Miala nadzieje, ze Konsorcjum daruje sobie jednak te popisowe akcje w wielkim stylu. Pieprzyc. Miala za swoje i jakby tego bylo malo zdjela maske. Po jaka cholere to zrobila?!... Teraz jej zdjecie grzecznie powedruje do centrali i zakonczy piekna kariere Pepper Love, mistrzyni toru przy starym zlomowisku. Cale zycie.. Caly rok zycia na swieczniku szlag trafil. Byla tam bezpieczna.. Nikt sie jej nie czepial.. Mogla robic co chciala, mogla chodzic na zakupy to kazdego centrum handlowego nie bojac sie kamer, szpiegow.. nikogo. Pracowala w firmie wspolpracujacej z Konsorcjum. Miala dostep do wszystkiego, wszystkich danych, mogla pomagac... Teraz....
Z wsciekloscia podsycana strachem dotknela palacego policzka. Koen.... Wiedziala, ze w tamtym momencie byla to jedyna rozsadna reakcja z jego strony, jednak teraz.... W dodatku Wolfgang.. Czy mezczyzni naprawde potrzebuja ton C6 zeby czuc sie pewnie i bezpiecznie?!... Cholerni kamikadze.
Gniew zawsze pomagal. Pozwalal nie myslec. Przycmiewal instynkt. Ale i nie na dlugo.
Dlaczego jej to robia.. Koen... Przeciez wiedzial, zdawal sobie sprawe... Dlaczego nie ufaja.. Czy az tak trudno uwierzyc, ze ktos chce im pomoc? Czy az tak przytloczylo ich zycie w ukryciu? Jezeli tak.... Jezeli tak to byc moze popelnila najwieksza z mozliwych pomylke wybierajac wlasnie ich, a przynajmniej tych dwuch....

Siedzac skulona sluchala ich rozmowy. Sama czynnosc wciaz sprawiala nowy bol jednak nie mogla uronic ani slowa. Musi cos zrobic nim oni zrobia z niej sliczny fajerwerek.

- .... Pepper? Zostały niecałe dwie minuty.

Pieprz sie Wolf....
Szum w uszach powoli zanikal. Zbyt wolno... Panika na nowo zaczela przedzierac sie przez zaslone. C6.. Pod jej stopami, przy niej.. Wszedzie wokolo... Przed oczami znow stanal obraz.

Ogromna grota wzmacniana duarastala. Pole "cwiczebne". Tak wlasnie je nazwali.. Cwiczebne... Ladunki wybuchajace raz po raz.. Wszedzie... Brak mozliwosci ucieczki... Dym, huk i potworny bol rozrywajacy czaszke na miliardy kawalkow. Znow tam byla.. Znow brak mozliwosci ucieczki.. Znow ...
Oddech przyspieczyl. Panika.....

- A teraz zatrzymaj to, i daj mi wysiąść. Nie na to się pisałem.

Wysiasc... Tak, ona rowniez sie na to nie pisala.. Nie na to... Nawet dla Cor nie zrobi tego.. Nie...
Panika
- DOSC!!!

Jej krzyk zaskoczyl ja na rowni z innymi. Przez chwile zdziwiona i jednoczesnie przerazona spogladala w ich twarze.

- Mam tego dosc!! Dosc nieufnosci, dosc straszenia, dosc ... dosc waszych wybuchowych zabawek.. Poprostu dosc! Zachowujecie sie jakby kazdy kazdemu byl wrogiem, jakby kazdy kazdego chcial zabic. Nie rozumiem jakim cudem wciaz zyjecia, a nie pozabijaliscie sie sami nawzajem! Po co Konsorcjum ma sie klopotac.. Jestescie w tym lepsi.. Pieprzeni gowniarze ze swoimi C6 w plecakach! Los daje wam cholerna szanse.. Jedna na miliard.. Jedna w zyciu a wy jedyne o czym myslicie to sposob na ladniejszy fajerwerk z wspoltowarzyszami w srodku! Porabancy! I po co to wszystko? Po co ta proba.. Po co ja sie w to do cholery pchalam?!... Trzeba bylo wyruszyc samotnie albo miec gdzies cale przeslanie i zyc dalej w najlepsze obojetnie patrzac jak jeden po drugim sie wykanczacie... Mam dosc... Zaryzykowalam i stracilam ... wszystko. Zupelnie.. Zupelnie jak wtedy...

Oddech powoli wracal do normy. Glos cichnal, a plonace zlotem oczy wreszcie zwrocily sie gdzies w bok.

- Teraz po prostu wyjdzmy stad i rozejdzmy sie kazdy w swoja strone jakby nigdy nic. Wroccie do swojego marnego zycia w kanalach gdzie najwyrazniej jest wam najlepiej. Ja ruszam dalej... Teraz i tak nie mam innego wyjscia niz to.. Moze mi sie uda.. Jak nie to i tak niczego to nie zmieni.... Popelnilam blad.

Po czym nagle uderzajac piescia w sciane gondoli dodala z wsciekloscia, w ktorej pobrzmiewala rowniez nieco inna nuta...

- Byle dalej od was i tych waszych wybuchowych zabawek!
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 19-05-2008 o 11:09.
Midnight jest offline  
Stary 20-05-2008, 22:44   #26
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Center, granica dzielnic 244 i 245, kabina gondolki nr 55, 7:45 - 8:00 czasu planetarnego

Emocjonalny wybuch Pepper oraz podszyty strachem blef Izzaka von Meirelles przyjął równie spokojnie. Pozwolił przystawić sobie nóż do gardła, oddychał bardzo powoli i totalnie zignorował Morbiusa. Choć ledwo opanował odruch wciśnięcia guzika. Jeśli tamten spanikuje, zginą wszyscy, a godząc się na całą imprezę Wolfgang podjął postanowienie, że albo ta misja pójdzie dobrze, albo umrą. Wóz albo przewóz. On nie miał po co żyć, jeśli ta misja okaże się fałszem, to zupełnie nie miał powodów do istnienia, miał tylko powody do wegetacji. A oni... oni mogli zginąć razem z nim. Jeśli nie wiedzieli w co się pakują, ich strata. Odczekał chwilę, czy ktokolwiek miał pomysł na zabranie głosu i rozwiązanie sytuacji. Najwyraźniej nie. Odetchnął...

- Pepper! - ton mężczyzny chlasnął pogardą - Może przypomnę Ci pewne realia. Zebrałaś najlepszych wśród Strażników. Lepszych nie znajdziesz, bo nie żyją albo nie mają już mocy. Lustro ożyło? To znaczy, że możemy zmienić świat! Więc podaruj sobie emo, histeryczne jazdy jaka to jesteś biedna i jakie to straszne mamy fajerwerki i weź się kurwa w garść. Zebrałaś nas tu, odgrywasz dowódcę, a przy pierwszym problemie kulisz się i pogrążasz w smutnych wspominkach - to żałosne! Zrozummy się - TOWARZYSZE - Jose wycedził to słowo tocząc wzrokiem po wszystkich w gondoli - od momentu, kiedy wsiedliśmy do tej gondoli, mamy dwie drogi. Albo wszyscy w to wchodzimy i po wyjściu z gondoli jesteśmy jak pieprzona rodzina, gotowi się wzajemnie za siebie pozarzynać, a nasz dowódca - kimkolwiek jest - to przeskurwysyn na którego słowo skaczemy w ogień, bo misja tego wymaga; albo możemy wszyscy zginąć. Od momentu, kiedy Lustro ożyło, nie było nic więcej dla kogoś, kto się mieni STRAŻNIKIEM. Bo to, co jest przed nami, to przeprawa. Nie będzie drugich szans, nie będzie momentów na namysł. Ja muszę ufać Wam, wy musicie ufać mi, musimy wiedzieć, że każdy zrobi wszystko co będzie mógł i więcej. Więc musimy do tego zaufania mieć podstawy - prawdziwy dowódca miałby pomysł jak te podstawy stworzyć Pepper. Morbius, weź do cholery tę wykałaczkę z mego gardła, albo Ci zaufam i będziesz mi jak brat, matka i dam się za Ciebie zarżnąć, albo nas obu wysadzę, z podciętym gardłem lub nie, wierz mi, i tak zdążę.

Odetchnąwszy, Wolfgang z lodowatym spokojem kontynuował:

- Mamy minutę dziesięć sekund i ja mam dwie propozycje na rozwiązanie sprawy. Jeden - zażywamy trucizny, każdy różną i dajemy sobie wzajem antidota, cyklicznie. Moje antidotum ma Pepper, tylko ona wie co zażyłem, antidotum Pepper ma Izzak itd. Jedno z nas pada, wszyscy giniemy - w ten sposób na pewno będziemy dbać o siebie wzajem. Drugie, to wersja light. Stawiamy na honor strażnika, składamy przysięgę. Pierwszemu, który ją złamie, pozostali wypruwają flaki. 56 sekund, kto jest za trucizną, wstaje, kto jest za przysięgą, siada.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 20-05-2008, 23:37   #27
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Koen słuchając wybuchu Pepper tylko uśmiechał się z politowaniem kręcąc głową. Histeria jak u dziecka które pierwszy raz dostało od rodzica w tyłek. Prawie żałował, że zgodził się z nią pójść. Jak miał ryzykować z kimś kto tylko pod wpływem groźby załamuje się i przestaje panować nad emocjami? W walce takie załamanie mogło kogoś kosztować życie. On sam choć wiedział, że ma przy sobie plecak pełen materiałów wybuchowych był spokojny jak głaz. Materiały wybuchowe to tylko narzędzia. A narzędzia krzywdzą tylko tych którzy nie umieją się nimi posługiwać. Kiedy odezwał się Wolfgang nadstawił uważnie uszu. Facet miał łeb na karku i mówił dokładnie to co tłukło się Koenowi po głowie. I miał bardzo dobre pomysły na rozwiązanie sytuacji, to znaczy przynajmniej jeden bardzo dobry. Kiedy mężczyzna w końcu zamilkł Koen nawet nie drgnął w kierunku podłogi. Uśmiechnął się szeroko i powiedział krótko.

-Podobasz mi się, pierdolisz całkiem do rzeczy. Ja myślałem o próbie zaufania na kładce o której mówiłeś ale twoja propozycja jest wygodniejsza. Dawaj to gówno które mam wypić.

Trzy krótkie zdania wyraziły całą opinię czerwonookiego. Był gotowy łyknąć truciznę jeśli to ma udowodnić jego szczerość. Krótko i bezapelacyjnie, żadnych wątpliwości, podejrzeń i innych takich pierdół. Chwila moment i albo giniesz albo wiesz, że jesteś wśród swoich i możesz nie bać się o swoje plecy.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 21-05-2008, 12:01   #28
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Ciebie tam nie bylo, Wolf.

Wyszeptala cicho wpatrujac sie w chlodne oczy straznika. Uspokoil ja i byla mu za to wdzieczna. Wiedzala, ze zachowuje sie histerycznie, ale wiedziala tez ze nic na to nie poradzi. Lata badan, testow, rozmow z psychologami, wreszcie tony lekarstw. W koncu stwierdzono, ze tych lekow nie da sie wykorzenic i musi z nimi zyc. Lekka pomoca okazal sie jej talent do broni. Godziny, miesiace, lata spedzone w labolatorium i hali produkcyjnej pozwolily nieco zadomowic sie w swiecie wybuchow. Jednak wtedy wiedziala co sie moze stac. Znala sowje zabawki od podstaw. Wiedziala ile gram prochu przypada na kazda kule, ile energi wytwarza kazdy pocisk laserowy. Wiedza dawala oslone, ktora to, siedzac wsrod dwuch maniakow i zapewne kilku kilogramach C6, zdecydowanie nie potrafila w sobie odbudowac.

- Prawdziwy dowódca miałby pomysł jak te podstawy stworzyć Pepper....

Powtorzyla za nim.

- Sek w tym Wolf, ze to nie ja jestem dowodca. Nikt nigdy nie szkolil mnie do takiej roli i nigdy sie jej nie podejme. Moim jedynym zadaniem bylo sciagniecie was do lustra. Zebranie grupy na tyle dobrej aby mogla ta wyprawe przezyc. Tylko tyle. Wiec nie oczekuj odemnie, ze nagle zaczne wydawac rozkazy i podnosic morale zalogi. Ja tego zwyczajnie nie potrafie.

W jej wzroku i glosie pojawila sie nagle nutka gniewu.

- Nie znasz mnie Schlangeaugen wiec i nie oceniaj. Nie kazdemu mamusia zapewnila wejscie w swiat elity. Niektorzy przezyli wiele nim znalezli sie wsrod was. Niektore przezycia zostawily blizny, ktorych nie da sie uleczyc. Nie kazdy z przyjemnoscia wraca do przyszlosci i marzy by wrocila. Zatem nim ocenisz, poznaj... Tego cie chyba zdazyli nauczyc nim odeszli?


Spogladala na niego ignorujac reszte. Byla zla, urazona niesprawiedliwa ocena, zmeczona ciaglym brakiem zaufania.

- 42 sekundy... Zatem poprosze swoja fiolke.



Izzak Morbius

[wynik umiejetnosci Wolfa
]

Slowa Wolfa brzmialy niezwykle przekonywujaco. Nie wiedzac dokladnie dlaczego wczesniej je tam przylozyles odsunoles ostrze od szyji straznika.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 21-05-2008, 15:08   #29
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Center, dzielnica 245, 40 sekund do punktu kontrolnego, kabina gondolki nr 55, 7:45 - 8:00 czasu planetarnego

"Nie oceniaj?" - pomyślał spokojnie - "jak najbardziej oceniaj. Bez ocen nie zadziałam, nie ruszę sytuacji. Będę Cię oceniał na każdym kroku Pepper. Jak każdego innego w tej gondoli i tych paru, co się nie stawili na spotkaniu. Im więcej się dowiem, tym bardziej będę ufał tej ocenie. Potrzebujemy dowódcy, planu. Potrzebujemy wiedzieć co chcemy zrobić i jak daleko możemy się posunąc. Potrzebujemy ocenić siebie samych, naszą wartość a potem postawić to przeciw temu, co nam stanie na drodze. I musimy dobrze ocenić to wszystko, bo na przegraną nas nie stać."

Ale to nie był czas, by cokolwiek takiego powiedzieć. Zresztą, Wolfgang nie ufał, że zdoła to powiedzieć odpowiednio w tej chwili. Kiedy Morbius cofnął ostrze, von Meirelles płynnym ruchem wstał. Odciągnąwszy połę kurtki, pokazał szereg fiolek w uchwytach. Każda z nich miała kształt klepsydry oraz dwa korki. Obie połowy klepsydry nie były połączone, ciężko było powiedzieć, co było trucizną, co antidotum. Jose przesunął powoli po nich ręką. Wykorzystał tę chwilę, by ukryć szok po słowach Pepper. Ile wiedziała? Ile ona wiedziała? Skąd? Cięła głęboko, uczucie było nowe. Z jednej strony, cieszyło go, że ktoś to wie. Ktoś zadał sobie trud by tak wiele dowiedzieć się na jego temat. Z drugiej strony... czuł się niezwykle bezbronny. Nigdy nie opowiadał o tym nikomu. Najlepszą reakcją było - jak zawsze - milczenie. Spokojna sekwencja ruchów, ważnych na tyle, by skupić na nich swą uwagę. W presji czasu to, że nie odniesie się do jej słów będzie zrozumiałe.

Z cichym trzaskiem Wolfgang przełamywał klepsydry w połowie i podawał kolejnym osobom.

- Trucizny są różne. Każda jest śmiertelna, od zażycia mamy standardowy dzień na wzięcie antidotum, nim szkody jakie zdziałają będą nieodwołalne. Trucizny mają jedną wspólną cechę. Są piekielnie rzadkie - antidota są ściągane z daleka i mają długi proces warzenia. Wniosek - to jedyne antidota, jakie mamy. Fiolki są dość odporne, ale nie przeginajcie, da się to stłuc. Na razie jest nas tylko czwórka, zatem. Koen, Twoja trucizna i antidotum Morbiusa. Morbius, Twoja trucizna i antidotum Pepper. Pepper - moje antidotum i Twoja trucizna. Mam nadzieję, że poradzisz sobie z trzymaniem mojego życia w swoich dłoniach, mimo, że nie byłaś szkolona do takiej roli. Finałowo, Koen, Twoje antidotum mam ja.

Mężczyzna odkorkował fiolkę, uniósł do ust i wypił, zostawiając na dole parę kropel cieczy.

- Aby nie było wątpliwości że wypiłem truciznę, a nie wodę. - Wolfgang sięgnął do pasa, dobył jeszcze nie rozpakowany detektor, z wciąż naklejoną metką sklepową. Rozpakował, przesunął czujnikiem, który cicho zamruczał, a potem zapalił czerwoną diodę, która ściemniała do czerni. Jednocześnie na wyświetlaczu pokazał się rezultat.

Nieznana neurotoksyna o śmiertelnym stężeniu. Kod czarny. PILNIE zalecana NATYCHMIASTOWA wizyta w Centrum Neurotoksyn Gottera w Szesnastej Dzielnicy. Antidotum: brak danych w bazie.

Wykrywacz trucizn Gottera był zabawką stosowaną w domach, na wyprawach na inne planety a nawet w szpitalach, ze względu na celność diagnoz, szeroką bazę danych oraz poręczność obsługi.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 21-05-2008, 17:04   #30
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Koen przyjął obie fiolki bez słowa i wypił swoją porcję bez wahania z uśmiechem. Teraz wiedział już jedno, jeśli ma się podporządkować komuś z tej grupy to będzie to Wolfgang. Facet był bezbłędny, odważny i miał nerwy ze stali. Idealny kandydat na dowódcę, budził szacunek fachowością i zdecydowaniem. Podał swoją fiolkę z kropelką na dnie do zbadania i wciąż z uśmiechem odczytał wynik identyczny jak przy próbce poprzednika.
-Raz dwa, nie mamy czasu na długie deliberacje i przemowy.
Popędził resztę i ku zaskoczeniu reszty pasażerów gondolki usiadł i zdjął buty. Sprawa stała sie jasna dopiero w chwili kiedy zaskoczonym oczom ukazały się trójpalczaste chwytne stopy, choć Koen wyglądał na człowieka to najwyraźniej człowiekiem nie był. Wrzucił do plecaka buty i założył go starannie zapinając wszystkie paski. Ściągnął również maksymalnie pas nośny przewieszonego przez pierś karabinka a na dłonie naciągnął wydobyte z kieszeni rękawice. Wszystkie ruchy były spokojne ale szybkie i fachowe. Po chwili stanął gotowy do wyjścia i czekał na rozwój sytuacji z fiolka z antidotum w dłoni.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172