Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2010, 17:11   #1
 
Kali's Avatar
 
Reputacja: 1 Kali nie jest za bardzo znany
[Autorski] Medium


Niebo było ciemne jak smoła, gdyż pokryte zostało przez ciemne chmury, które przyćmiły blask gwiazd widocznych z ziemi. Nawet księżyc poddał się ich mocy i nie miał już zaświecić tej deszczowej nocy. W lesie, który rósł nieopodal wsi było bardzo cicho, zwierzęta przeczuwały złą pogodę i zaszyły się w zaciszu swych nor i dziupli. Sowy darowały sobie swoje nocne łowy i nie było słychać ich conocnego pohukiwania. Niestety życie mieszkańców pobliskiej wsi nie było tak spokojne, jak zwierząt w lesie. W pałacu wybudowanym na pobliskim wzgórzu, kilka tygodni temu zamieszkał pewien młody Pan Feudalny. Wszyscy myśleli, że będzie tak spokojny jak jego poprzednik, którego śmierć wszyscy opłakiwali, był bowiem bardzo miły i często pomagał swym poddanym. Ich nadzieje zostały jednak szybko rozwiane... Władca nasyłał na nich swoje wojska, plądrował wszystkie zbiory i wieśniacy nie mieli z czego utrzymać swych rodzin. Szybko doszli do wniosku, że nie może tak dalej być i zaczęli przygotowywać się na odparcie kolejnego najazdu, który miał miejsce w pierwszy dzień każdego tygodnia, tak więc w dzień który właśnie się zakończył.
Nad drzewami unosił się wysoko gęsty dym, pochodzący z pożaru jaki miał miejsce we wiosce. Wieśniakom nie udało się odeprzeć ataku utalentowanych samurajów, którzy stacjonowali na dworze Feudala i szybko poradzili sobie z mało doświadczonym oporem, a wioskę po prostu spalili, aby nie został po niej nawet najmniejszy ślad. Nagle ciszę przerwały hałasy przedzierających się przez zarośla żołnierzy i szelest trawy. Co jakiś czas, któryś z nich krzyczał, że kogoś widzi i w pewnym momencie z zarośli wyskoczył samuraj ubrany w czarno-białe postrzępione kimono. Na piszczelach i ramionach umocowaną miał niewielkie skrawki zbroi płytowej, tak aby nie krępowały jego ruchów, dzięki czemu z gracją ruszył w dalszy bieg uciekając przez wrogo nastawionym oddziałem. W końcu wbiegł na ogromną polanę otoczoną ze wszystkich stron drzewami i zmęczony postanowił w końcu stanąć oko w oko z tym co zgotował mu los. Uznał, że dalsza ucieczka nie ma szans, gdyż ze wszystkich stron słyszał okrzyki tryumfu, bowiem żołnierze byli pewni, że już go mają. Koji, bowiem tak się zwał, nie miał jednak zamiaru tanio sprzedać swej skóry i dobył swe dwa długie smurajskie miecze i był gotów na śmierć w chwale. Wszystko działo się bardzo szybko, na początku przeciwnicy dostrzegali go pojedynczo i uderzali na niego bez zastanowienia, dlatego Koji bez problemu sobie z nimi radził. Trwało to przez długi czas i w końcu zaczęło padać... W pewnym momencie coś świsnęło w powietrzu i ugodziło w pierś samuraja. Wiedział, że to już koniec, jednakże zdążył zadać jeszcze jeden cios nim kolejna strzała przeszyła jego serce. W momencie kiedy upadł na ziemię niebo rozbłysło od uderzenia pioruna...
Nagle obudził się, jednakże nie mógł otworzyć oczu, gdyż oślepiało go ogromne światło. Kiedy jednak w końcu przyzwyczaił się do niego dostrzegł zupełnie inne otoczenie, o wiele szczęśliwsze. Nie czuł bólu i kiedy złapał się za pierś, strzał już w niej nie było. Zamknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył, ujrzał stojących nad nim ludzi, których nigdy wcześniej nie widział.
Witaj nieznajomy bohaterze. Skoro tu jesteś to musisz nim być...
Podał mu rękę dodając.
-Witaj wśród zmarłych, witaj w Edenie... W krainie dla prawdziwych wojowników, którzy nie boją się strachu i śmierci, która niestety już nas dosięgła.

***


Verde Selva
W mieście zakończył się właśnie kolejny piękny dzień. Ludzie wracali z pracy i ze szkół, w których przedłużyły się lekcje lub odbywały zajęcia dodatkowe. Na ulicach życie nie umierało. Mimo iż to małe miasteczko, to jednak jedne sklepy w nocy zamykano, a inne otwierano, gdyż życie tutaj nigdy nie ustawało, tym bardziej, że ulice były doskonale oświetlone, dlatego Ci którzy nie spoglądali w górę, mogli spokojnie czuć się jak w dzień. Również i wy znajdowaliście się właśnie na ulicach Verde Selva i mimo że przechadzaliście się po zupełnie innych ulicach, to jednak łączyła was wspólna cecha, wszyscy czterej widzieliście naokoło siebie duchy, które w nocy jeszcze bardziej dawały o sobie znać. Byliście jednak przyzwyczajeni do takich widoków i jak gdyby nigdy nic szliście przed siebie...

Anakim Lorn
Wędrowałeś właśnie na cotygodniowe spotkanie swojego bractwa, które tym razem miało się odbyć w okolicy północnego lasu, gdyż chcieliście odegrać scenkę, a dokładniej mówiąc odtworzyć bitwę, która miała miejsce wiele lat temu i dzięki której powstało Twoje miasteczko. Miałeś przy sobie swój rycerski miecz i strój spakowany w plecaku. Bałeś się jedynie, że policja niesłusznie Cię o coś oskarży, gdyż chłopach idący nocą przez miasto w mieczem w ręku nie budził zbytnio zaufania wśród stróżów prawa, którzy w Verde Selva nie byli zbyt łagodni. W pewnym momencie stanąłeś w miejscu, aby zorientować się miej więcej, gdzie teraz musisz iść. Mimo iż każdy normalny człowiek wiedziałby, że jest teraz sam to jednak Ty czułeś się inaczej, gdyż co kawałek przechadzały się duchy, które w jakiś sposób nie mogły dostać się do nieba, najwyraźniej miały tu jakieś niedokończone sprawy. Nagle lampy na ulicach zaczęły migotać, a Ty nie wiedząc co się dzieje przyśpieszyłeś kroku, jednakże spostrzegłeś, że naokoło Ciebie zaczyna dziać się coś dziwnego. Duchy po zobaczeniu Ciebie zaczęły odchodzić w popłochu lub po prostu znikać, a wiatr stawał się coraz mocniejszy. Po chwili usłyszałeś za plecami donośne parsknięcie konia i dźwięk uderzających o podłoże kopyt. Odwróciłeś się i ujrzałeś szarżującego na Ciebie konia, na którym znajdował się czarny rycerz o srogim wyrazie twarzy. Nie wiedząc co robić zacząłeś biec przed siebie, jednakże w jakiś niewytłumaczalny sposób duch złapał Cie za bluzkę i oboje zniknęliście z ulicy...

Thomas Gilley

Wracałeś do domu jak każdego wieczora po nudnym dniu w szkole, którą odwiedziłeś pierwszy raz od dwóch dni. Choć wiedziałeś, że siostra czeka na Ciebie z utęsknieniem w domu, to jednak nie chciałeś zbyt szybko do niego wracać. Nie chciałeś znów wracać do szarej rzeczywistości, bowiem przebywanie w domu właśnie do takich należało, ze względu na ojca. Wiedziałeś jednak, że Kate Cię potrzebuje. Stanąłeś więc na niewielkim mostku, który łączył ulicę między którą znajdował się niewielki kanał, odprowadzający wodę deszczową i który wyglądał jak wąski strumyk. Zapaliłeś, jak zawsze w takich chwilach, papierosa i zacząłeś rozmyślać o swoim życiu i o tym dlaczego tak jak mama widzisz duchy. Cieszyłeś się jedynie z tego, że dzięki temu darowi, jesteś pewien że Twoja mama nie jest wariatką... Nagle zauważyłeś, że woda w kanale zaczęła się podnosić i dziwnie szybko płynąć. Było to dla Ciebie bardzo dziwne, gdyż noc była piękna i nie padało od kilku dni, szybko jednak przekonałeś się, że chodziło o coś zupełnie innego. W pewnym momencie dostrzegłeś na dnie niewielką i jasną poświatę i kiedy zacząłeś się jej przyglądać, z wody wyskoczyła ręka. Chwyciła Cię za bluzkę i wciągnęła pod wodę...

Dalemir Stel
Jak wszyscy inni uczniowie wracałeś właśnie do domu po wyczerpujących zajęciach szkolnych. Nie spieszyło Ci się jednak do domu, który stał zupełnie pusty. Mimo iż pogodziłeś się ze śmiercią rodziców, to jednak często odczuwałeś pustkę po ich stracie. Dziś coś Cię tchnęło i aby zająć sobie czas kupiłeś w sklepie kwiaty i poszedłeś na miejski cmentarz, aby odwiedzić grób rodziców. Stałeś nad nim i po chwili po policzku spłynęła Ci łza, próbowałeś nie powstrzymać, jednakże to było silniejsze od Ciebie. W takich miejscach i sytuacjach, tęsknota stawała się większa i silniejsza. Trudno było sobie z nią poradzić, dlatego postanowiłeś z nią nie walczyć, gdyż i tak byłeś na straconej pozycji. W pewnym momencie usłyszałeś hałas dochodzący niedaleko Ciebie. Jednak za pierwszym razem go zignorowałeś. Huk stał się jednak jeszcze mocniejszy i w końcu zacząłeś szukać jego źródła. Przeszedłeś kilka kroków i stanąłeś jak wryty przed jednym z pomników i kiedy znów coś uderzyło, wiedziałeś że hałas dochodzi spod spodu. Serce waliło Ci jak młot i straciłeś oddech, w pewnym momencie z grobu wyłoniła się jakaś tajemnicza postać. Złapała Cię za nogi i wciągnęła pod ziemię.

Brendan Teagan
Jakiś czas temu skończyłeś swoje lekcje, jednakże wyszedłeś na miasto ze swoją przyjaciółką Aliną. Jak zwykle rozmawialiście na wiele tematów, jednakże tym razem byliście sami. Twój zmarły kolega bowiem nie pojawiał się od kilku dni i nie wiedziałeś zbytnio co się dzieje. W Twojej głowie kołatało się wiele myśli i rozwiązań tego problemu. Teraz byłeś już jednak przed drzwiami swego domu i już za chwile miały się na Cie rzucić Twoje siostry obsypując Cię jak zawsze pytaniami i zbędnymi informacjami. Kiedy tylko otworzyłeś drzwi, młodsza z nich rzuciła Ci się na szyję i przywitała buziakiem w policzek, po czym złapała Cię za rękę i zaprowadziła do kuchni, przez co musiałeś rozbierać się w biegu. Podała Ci kolację, gdyż rodzice nie wracają dziś na noc. Tata robi jakieś duże zlecenie poza miastem, a mama miała dziś nocną zmianę, tak więc cieszyłeś się, że masz takie troskliwe siostry. Po obfitym posiłku poszedłeś do swojego pokoju i kiedy tylko zamknąłeś za sobą drzwi przez okno wpadł Evan, chwycił Cię za ręce i zaczął Cię ciągnąć w stronę okna.
Zaufaj mi Ben, jesteś mi bardzo potrzebny. Potem Ci wszystko wytłumaczę.
Powiedział duch i wyskoczył razem z Tobą przez okno i zniknęliście tuż przed uderzeniem w ziemię.

Wszyscy
Cała wasza czwórka stanęła nagle na miękkiej i zielonej trawie skąpanej w słońcu. Nie wiedzieliście co się dzieje, gdyż jeszcze przed chwilą była noc i wszyscy znajdowaliście się w zupełnie innych miejscach. Teraz jednak, rozglądając się po okolicy dostrzegliście siebie, jednakże nim wydusiliście z siebie dźwięk, zza drzew zaczęły wyłaniać się dziwnie ubrane postacie i nie wiedzieliście co robić. Po kilku minutach cała polana była ich pełna, a wy znajdowaliście się w centrum zainteresowania. Nie minęła kolejna minuta, a tłum się rozstąpił i przed wasze oblicze wystąpił samuraj w biało-czarnej szacie.
- Witajcie Wybrańcy. Witajcie w Edenie, w krainie wiecznego szczęścia, w krainie do której trafiają zmarli. Ale nie wszyscy, tylko wyjątkowi... Ale nie bójcie się, wy nadal żyjecie... Jestem Koji i za chwilę wszystko wam wyjaśnię, tylko wypadałoby abyście i wy się przedstawili, gdyż to nie ja was wybrałem. Tylko moi podopieczni, którzy was tu sprowadzili.
 

Ostatnio edytowane przez Kali : 28-11-2010 o 17:46.
Kali jest offline  
Stary 28-11-2010, 18:33   #2
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Musiałem się szybko uspokoić. Zacząłem w miarę możliwości oceniać sytuację.
*Porwał mnie duch na koniu i przyniósł tutaj….do Edenu. Ponoć jestem jakimś wybrańcem. Zresztą nie ja jeden* Pomyślałem patrząc na stojących obok chłopaków. Na oko byli w moim wieku. Po wstępnej ocenie sytuacji dotarło do mnie, że ten cały Koji chce żebyśmy się przedstawili.* W sumie nie mam nic do stracenia* Pomyślałem, po czym zrobiłem krok do przodu i zacząłem, starając się mieć jak najbardziej pewny głos:
- No to może…. Ja zacznę…- Wybąkałem. Koji uśmiechnął się lekko, więc już bardziej pewny siebie kontynuowałem.
- No więc nazywam się Anankim Lorn. Mam osiemnaście lat i chodzę do liceum w Verde Selva. Generalnie interesuję się historią, szczególnie starożytnością i średniowieczem. Jestem członkiem bractwa rycerskiego działającego na terenie mojego miasta. Potrafię posługiwać się mieczem i ogólnie lubię rycerski klimat. Poza tym, to wydaje mi się, że jestem normalnym nastolatkiem. Lubię imprezować i łatwo nawiązuje nowe znajomości. Zdaje mi się też, że w różnych dziwnych sytuacjach potrafię zachować zimną krew. No…. To jeszcze może jakieś wady…uparty jestem…i... no…się pająków boje… a poza tym no to chyba tylko słaby w szkole jestem ze ścisłych przedmiotów. To chyba tyle o mnie.-
Złapałem oddech i dodałem, skinając lekko głową na wszystkich obecnych
-No i generalnie bardzo mi miło poznać.- Pytań nie zadawałem, bo wiedziałem, że na to jeszcze przyjdzie czas.
 
Aronix jest offline  
Stary 28-11-2010, 23:08   #3
 
tigerRusty's Avatar
 
Reputacja: 1 tigerRusty nie jest za bardzo znany
Co do licha.. Evan z pewnością wie, co robi, to rozsądny facet. Wreszcie się dowiemy, gdzie zwykle przebywa, gdy go nie ma - kraina zmarłych, tak? Wiecznego szczęścia? Ben już to gdzieś widział, w paru książkach czy filmach.. Zwykle okazuje się że pod przykrywką cudownej krainy kryją się jakieś nieprzyjemne rzeczy. Oby i tym razem tak nie było. Zerknął na swojego celtyckiego, widmowego przyjaciela. Chciał go zapytać co się dzieje, ale powstrzymał się na razie. Wyjaśnić się powinno lada moment.
Wysłuchał potoku słów od jednego z pozostałych żywych, którzy wydawali się znaleźć w podobnej sytuacji.
- Jestem Ben - powiedział Ben, zwracając się do samurajskiego ducha, uznawszy, że ten nie potrzebuje zbyt wielu informacji, póki nie wyjaśni, co jest grane. Nie wypełniają przecież kwestionariusza w serwisie dla samotnych.. - Jestem rok starszy od Anakima, i wygląda na to, że jestem z tej samej szkoły. O co tu chodzi? - zapytał od razu, zaraz omiatając wzrokiem tłum wokół i zatrzymując go na Evanie. Im więcej o tym myślał, tym mniej mu się to podobało. Dobrze byłoby wiedzieć, że da się wrócić. Jak daleko był od domu?
 
tigerRusty jest offline  
Stary 29-11-2010, 14:57   #4
 
Anatariusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Anatariusz nie jest za bardzo znany
Dalemir stał na skąpanej w słońcu polanie i rozglądał sie nieufnym wzrokiem. Stał wśród kilku innych młodzieńców. Wyglądali oni na młodszych od niego. Wokół nich stało kilka postaci. Dalemir przyjrzał się im dokładniej. Nie wyglądali ma takich, co chcieliby wyrządzić im krzywdę, jednak postanowił nie ufać niczemu i nikomu. *to pewnie oni mnie porwali*. Popatrzył na nich jeszcze chwilę, poczym zaczął rozglądać się wokoło. Jego uwagę przykuły niewiarygodnie duże drzewa. Nie widział jeszcze nigdzie tak dużych drzew. *gdzie nas uprowadzili? Jak daleko od domu? Przecież jutro mam ważny sprawdzian i rozmowę o pracę. Musze na niej być. *
Dalemir po chwili zwrócił uwagę, że na polanie jest coraz więcej różnych postaci. Wychodzili oni z otaczającego ich lasu. *Kim oni są? co tu robią? czemu my tu jesteśmy?* Gdy zebrał się wokół nich dość spory tłum nagle wszyscy rozstąpili sie robiąc miejsce nowej postaci. Dalemir przyjrzał sie jej. Był to mężczyzna obrany w biało - czarne kimono. Miał lekko skośne oczy co wskazywało na którąś z orientalnych ras. Nie potrafił dokładnie jej określić. Jego włosy były zawiązane z tyłu w kucyk. Dalemir widział podobne na ilustracjach ostatniej książki która czytał. Postać ta przypominała mu samuraja. Przybysz przemówił
- Witajcie Wybrańcy. Witajcie w Edenie, w krainie wiecznego szczęścia, w krainie do której trafiają zmarli. Ale nie wszyscy, tylko wyjątkowi... Ale nie bójcie się, wy nadal żyjecie... Jestem Koji i za chwilę wszystko wam wyjaśnię, tylko wypadałoby abyście i wy się przedstawili, gdyż to nie ja was wybrałem. Tylko moi podopieczni, którzy was tu sprowadzili.
*Co on gada? Co to za farmazony? Chce nam wodę z mózgu robić?*
Po chwili wystąpił pierwszy z chłopaków, z którymi się znalazł na tej polanie i przemówił. Dalemir kojarzył go, jednak nie wiedział skąd. Po chwili sobie dopiero przypomniał skąd go zna. *przecież on chodzi ze mną do taj samej szkoły. Widywałem go nie raz na szkolnym korytarzu. Gada jak na spowiedzi. Do tego nieznanym. Co za brak rozsądku.. Gdy Anakin skończył mówić. Przemówił kolejny chłopak. Jego nie kojarzył. Przyjrzał mu się przez chwilę. Słuchał co on ma do powiedzenia ale nieznany młodzieniec tylko się przedstawił. *Bynajmniej ten ma dośc rozsądku, by nie mówić wszystkiego od razu o sobie.*
Cały czas w głowie chłopaka krążyły pytania : *Gdzie my jesteśmy? Co to za jedni? Czego od nas chcą? Porwali a nawet nie wiedza kogo?*
*czy to kolejna z jakiś zwariowanych sekt?* Ale na odpowiedzi przyjdzie jeszcze czas. Na razie postanowił czekać. Cos sie później wymyśli.
 
__________________
Prawdziwy Pan Śmierci nie ucieka przed nią tylko idzie z nią ręka w rękę.

Zawsze kończ to co rozpocząłeś...
Anatariusz jest offline  
Stary 05-12-2010, 14:23   #5
 
Kali's Avatar
 
Reputacja: 1 Kali nie jest za bardzo znany
Koji i wszyscy zebrani dookoła was zaczęli uważnie wsłuchiwać się w wypowiedziane przez was słowa. Każdy był ciekawy kim jesteście i jak się nazywacie, w końcu według ich władcy jesteście wybrańcami i na pewno są ciekawi, kim tak naprawdę jesteście. Czy warto powierzyć ich los w wasze ręce? Wielu ze zgromadzonych było wystraszonych oraz nie dowierzali w fakt, że mają ich reprezentować, według ich mniemania, dzieci. Woleli jednak zachować milczenie... Czuli respekt wobec swego wodza i zgodnie z panującymi w Edenie zasadami, to Koji podejmował najważniejsze decyzję i przez setki lat się nie pomylił, dlatego tak długo piastuje swój urząd.
Po chwili samurai podrapał się po brodzie - najwidoczniej o czymś myślał - po czym nie chcąc dłużej trzymać was w niepewności, uśmiechnął się i przemówił.
- Cieszę się, że odważyliście się wypowiedzieć chociaż jakieś słowa. Szczerze mówiąc, myślałem że będziecie się buntować, ale jeżeli mamy już za sobą te wszystkie grzeczności, to chyba czas przejść do sedna. Jestem świadom faktu, że uważacie nas pewnie za wariatów lub porywaczy i nie wierzycie w żadne moje słowo. Pomyślcie jednak... Gdyby to było zwykłe porwanie, zwykły świat... To jak wytłumaczycie ten dziwny sposób przeniesienia, to że u was jest wieczór, a tu panuje dzień i to, że jest nas aż tylu i wyglądamy bardzo oryginalnie. Wiemy o waszym świecie bardzo dużo, bowiem przyglądamy mu się od dawna, a nawet po nim spacerujemy. Być może spotkaliście niektórych z nas, ale nie potraficie nas odnaleźć. Zastanówcie się nad sensem tych słów, a w międzyczasie chodźcie za mną... Czas by was odpowiednio ugościć.
Samuraj kiwnął na was ręką i udał się w tą samą stronę z której przybył. Kiedy tłum ponownie się przed nim rozstąpił, zauważyliście małą różnice. Tym razem na końcu drogi stał olbrzymi biały namiot, który najwyraźniej został przed chwilą rozstawiony. Za Koji'm powędrowała piękna kobieta o włosach niczym płomień, sięgających do pasa. Świetnie współgrały z jej ciemną karnacją i brązowymi oczyma. Ubrana w srebrną zbroję, która przykrywała jedynie jej kobiece walory i kilka innych elementów ciała, szła z olbrzymią gracją, tak więc niejednego mężczyznę przyprawiłaby o palpitację serca lub motylki w brzuchu. Kiedy się odwróciła czar jednak minął, bowiem całą jej posturę zakryła biała peleryna, sięgająca do ziemi.
Nagle przed waszym obliczem pojawiły się duchy, które ściągnęły was do Edenu. Nie wiedzieliście jakie mają zamiary, ale po chwili okazało się że przyjazne, ponieważ cała trójka uśmiechnęła się i podała wam swoje dłonie. Wszyscy powiedzieli prawie równocześnie to samo zdanie:
- Chodźcie z nami...
Po czym legionista stojący po środku pociągnął wszystko dalej, bowiem najbardziej zdawał się znać ludzkie odruchy i myśli.
- Nie musicie już teraz decydować co zrobicie, ale proszę nie rezygnujcie z dalszej drogi już na samym starcie. Jesteśmy dobrzy i na pewno nie zrobimy niczego wbrew waszej woli, do niczego was nie zmusimy i jeżeli będziecie chcieli to odejdziecie i damy wam spokój. Po prostu dajcie szanse nam i naszemu władcy, a na pewno nie pożałujecie.
Duchy dały wam chwilę, abyście mogli w spokoju zebrać swoje myśli, po czym znów wyciągnęły swe dłonie i powtórzyły.
- Więc jak? Idziecie z nami?

_________________________________________
Przypominam to co zawarłem w dziale Komentarze:
1. Proszę, aby to co mówi postać pisać Kursywą i od myślnika.
2. To co myśli postać, normalną czcionką, ale w znaki *myśl*
 

Ostatnio edytowane przez Kali : 05-12-2010 o 14:27.
Kali jest offline  
Stary 05-12-2010, 15:26   #6
 
Anatariusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Anatariusz nie jest za bardzo znany
Dalemir z uwagą przyglądał się mówiącemu Koji’owi. Nagle przed jego obliczem pojawiła się zjawa, która wciągnęła go pod ziemię. Duch uśmiechnął się i wyciągnął swoją dłoń i rzekł
- Chodź z nami….
Po czym głos zabrał duch wyglądający jak rzymski legionista. Chłopak uważnie wysłuchał to, co miał do powiedzenia. Zastanowił się chwilę nad słowami Koij’ego i legionisty. Poczym pomyślał *wydają się mówić z sensem, cóż, na razie i tak nic nie zrobię, więc nie zaszkodzi pójść z nimi. Bynajmniej się może dowiem, czego chcą od nas.*
Spojrzał po reszcie młodzieńców, którzy zostali sprowadzeni w to miejsce jak on i rzekł:
- Myślę, że nie mamy innego wyjścia. Poza tym nie wiem jak wy, ale ja nie jadłem nic od rana i jestem głodny.
*Ciekawe, która to już jest godzina? Jak długo już tu jesteśmy* - pomyślał po czym spojrzał na swój zegarek na ręce, ale jego wskazówki zatrzymały się dokładnie na tej godzinie, kiedy ujrzał wyłaniającą się z grobu zjawę. Od tamtego czasu wskazówki ani drgnęły. Zdjął zegarek i pomanipulował w nim, ale on już nie ruszył. *No pięknie. Nie dość, że jestem w miejscu zupełnie mi nieznanym otoczony zgrają duchów, to jeszcze zegarek się popsuł. Ehh…*
Zastanawiał się jeszcze* Czy oni nas nie nabija w butelkę? Czy przypadkiem nie zostaliśmy gdzieś zabici a nasze ciała spoczywają, gdzieś zakopane w ziemi? * Roztrząsając nurtujące go pytania przyjrzał się swoim dłoniom, jednak te były cały czas takie same. W niczym nie przypominały półprzezroczystych ciał duchów. Uszczypnął się, żeby nieć pewność, że jeszcze jest w stanie odczuwać ból i czy przypadkiem to wszystko mu się nie śni, podczas gdy leży gdzieś a cmentarzy bez przytomności. Ale uszczypnięcie zabolało. Zwykle podczas śnienia nie odczuwa się bólu *Cóż najwidoczniej jest tak jak mówią*. Ale w jego głowie krążyły następne pytania. *Dlaczego jesteśmy w miejscu gdzie trafiają tylko zmarli, podczas, gdy my żyjemy? Jak zostaliśmy przeniesieni? Ile jeszcze jest takich osób, które widywały na ziemi duchy?* Przybyły mężczyzna duch, który najwidoczniej był przywódcą tutaj zwracał się do nas: Wybrańcy. Czy to znaczy, że tylko nasz mała grupka widywała duchy?*. Na żadne z pytań nie mógł znaleźć odpowiedzi poza jednym jak zostali przeniesieni. Kiedyś czytał, o istnieniu światów równorzędnych różnych rzeczywistości. Pomyślał, że może nastąpiło jakieś rozerwanie na granicy dwóch rzeczywistości, co spowodowało, że duchy z tego świata mogły go przenieść do innego. O swoich podejrzeniach pytaniach ani wątpliwościach nie powiedział nikomu. Bał się, że reszta go wyśmieje, tak jak jego przyjaciel, gdy powiedział o tym, że widuje Duchy. Być może, przyjdzie mu spędzić tutaj dłuższy czas, nie chciał, aby reszta młodzieńców odwróciła się od niego. Przyglądając się pozostałym zauważył, że raczej ufają temu, co powiedziały e duchy. Po chwili odstawił na bok nurtujące go pytania i wątpliwości i postanowił, więc uwierzyć w to, co mówiły na słowo, ale nie zdobył się na bezgraniczne zaufanie. Wiedział, że teraz nic nie może uczynić, a odpowiedzi przyjdzie jeszcze czas. Zauważył, że odziany w buało czarny płaszcz duch, przed którym tłum rozstępował się pragnie pozyskać ich zaufanie, więc jak na razie nie grozi im żadne niebezpieczeństwo z ich strony. Postanowił więc ruszyć za prowadzącą go zjawą do znajdującego się na końcu drogi białego namiotu.
 
__________________
Prawdziwy Pan Śmierci nie ucieka przed nią tylko idzie z nią ręka w rękę.

Zawsze kończ to co rozpocząłeś...
Anatariusz jest offline  
Stary 05-12-2010, 16:41   #7
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Po Ananimie reszta chłopaków zaczęła się przedstawiać. Jednak mówili oni bardzo niewiele, praktycznie nic. *Najwidoczniej im nie ufają* pomyślał Ananim. On całą tą sytuację, słowa, które Koji wypowiedział do nich po przedstawieniu się, wpasował w swoją wizję, która narodziła się wiele lat wcześniej.

Ananim zawsze marzył o epickiej przygodzie, w której on będzie brał udział. Czytał wiele dzieł historycznych i baśni. Interesował się wielkimi bitwami i kampaniami wojennymi, które odbywały się na przestrzeni setek lat. Zazdrościł tym dzielnym rycerzom, że mieli okazję uczestniczyć w czymś wiekopomnym, w czymś o czym w przyszłości pisano księgi oraz wiersze. Dzięki temu, mimo że zginęli, pozostali wiecznie żywi w wyobraźniach ludzi, którzy po te dzieła, poświęcone im, sięgali. Ananim też chciał być w ten sposób nieśmiertelnym, chciał żeby nie koniecznie o nim samym pisano pieśni ale o wydarzeniach, w których on sam brał udział. Z wiekiem marzenia dziecka powoli zanikały, jednak właśnie w tym momencie, gdy znajdował się Edenie, tym przedziwnym miejscu, marzenia te ożyły. To dlatego nie odczuwał obaw przed tymi duchami. Gdyby miały złe zamiary, to i tak nic nie mógłby zrobić aby temu przeciwdziałać, a idąc za nimi może czeka go jakaś misją, o której marzył. Postanowił więc tworzyć własną historię i zaufał koji`emu i reszcie duchów.

Po przemówieniu Samuraja nieznane im duchy wciągnęły Anakima i resztę chłopaków w inne miejsce. Usłyszeli jak mówią im, żeby poszli z nimi, a po chwili duch wyglądający na rzymskiego legionistę wyjaśnił im resztę. Dalemir wyraził chęć wyruszenia za duchami. Ananim uśmiechnął się i wyprostował. Poprawił włosy oraz kołnierz i powiedział
-Dalemir ma rację. Może będzie fajnie.- po czym odwrócił się i powiedział do legionisty
-Ja się piszę na tą wyprawę!- * No, czas zacząć tworzyć własną historię!* pomyślał i chwycił ducha za rękę.
 
Aronix jest offline  
Stary 05-12-2010, 21:05   #8
 
tigerRusty's Avatar
 
Reputacja: 1 tigerRusty nie jest za bardzo znany
Ben nie mógłby pozbyć się podejrzliwości, nawet, gdyby tego chciał. Koji powiedział żywej grupce parę oczywistości, jakby trzeba było przekonywać ich co do tego, że właśnie odbyli dość niesamowitą podróż - albo w inną strefę czasową, albo inny świat. *W gruncie rzeczy bardziej prawdopodobna jest chyba druga możliwość*, pomyślał Ben, spoglądając krzywo na Evana, ducha Celta sprzed niemal dwóch tysiącleci. Chłopak nigdy nie słyszał o tak szybkich podróżach w materialnym świecie, ducha w kilcie znał już za to od dłuższego czasu.
- Evan, wiesz, że ci ufam.. Chyba nie wpakowałbyś mnie w nic paskudnego bez potrzeby, co? - powiedział doń, zamiast odpowiadać cokolwiek legioniście. Nie skomentował tekstu o byciu głodnym, zastanawiał się, czy w świecie duchów znajdzie się coś, co da się pogryźć i przełknąć. Co prawda stał na ziemi, która wydawała się dość realna, ale i tak nie mógł mieć pewności co do praw rządzących tym całym Edenem. Westchnął i bez słowa podążył wraz z Anakimem i tym drugim, co się nie przedstawił - chyba rozsądnie - w stronę namiotu, pozwalając zżerać się swojej ciekawości.
 
tigerRusty jest offline  
Stary 07-12-2010, 18:16   #9
 
Kali's Avatar
 
Reputacja: 1 Kali nie jest za bardzo znany
INFORMACJA:
- To tylko przypomnienie, gdyż mój post jest dość obszerny w porównaniu z poprzednimi, ale Pamiętajcie, aby zaczynać swój post o momentu od którego zacząłem swój. Nie zapominajcie o opisie swoich decyzji, odczuć, myśli itp które działy się w momentach które ja opisałem. Jak widzicie nie opisuję w swoich postach tego co czują lub myślą wasze postaci, a to bardzo ważny element fabuły i rozgrywek tego rodzaju. Dlatego proszę nie zaczynać od momentu kiedy ja kończę swój post.
- Prosiłbym, aby nie cytować fragmentów z mojego postu Jeżeli chcecie nawiązać do słów NPC to piszcie np. Kiedy Koji powiedział że... (tu używacie własnej interpretacji) to... - bowiem jest to nabijanie tekstu w postach.

***

Kiedy wszyscy zdecydowaliście się, aby dać duchom szanse, wasi przewodnicy złapali was za dłonie i zaczęliście maszerować przed siebie, idąc wprost do namiotu. Czuliście na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, ale jeżeli byście się rozejrzeli, to nie byłyby to wrogie spojrzenia. Każdy był po prostu ciekaw, jak sobie poradzicie i co kawałek słychać było poszeptywanie na wasz temat.
Krótka droga wydawała się wiecznością, gdyż nie wiedzieliście co was czeka, jednakże kiedy weszliście do środka, poczuliście ogromnie miłe ciepło, które przeniknęło wasze ciała. Na środku stała ogromna misa w której paliło się ognisko, a na około niej stały cztery krzesła. Na samym środku stały oczywiście dwa trony, a przed nim, w półkole wspomniane już wcześniej miejsca waszego spoczynku. Koji ucieszył się z faktu, że podjęliście właśnie taką decyzję i wstał ze swego miejsca, aby zachęcić was gestem dłoni, do zajęcia miejsc przeznaczonych dla was. W waszych głowach kołatało się wiele myśli, a niektórym burczało w brzuchu, ale skorzystaliście z zaproszenia, a gdy to zrobiliście do namioty weszły jeszcze trzy inne kobiety i wniosły ogromne kosze owoców.
- Dziękuję wam, że skorzystaliście z mojego zaproszenia. Jestem świadom, że pewnie jeszcze do końca mi nie ufacie, ale to pierwszy krok, aby tak się stało. Oczywiście chciałbym was lepiej ugościć, ale niestety nie mamy tu nic innego do jedzenia niż owoce, bowiem nie zabijamy żyjących tu zwierząt. Wolimy żyć z nimi w zgodzie.

Koji zasiadł na swoim tronie i złapał za rękę piękną wojowniczkę, którą widzieliście jeszcze przed chwilą i szepnął jej na ucho kilka słów, które wywołały na jej twarzy uśmiech. Siedząc na swoim tronie, który był nieco mniejszy, wyglądała jak królowa i zapewne nią była. Ważniejsze jednak jest, że nie odrywała od was wzroku, w czasie gdy jej małżonek wpatrywał się w płonący ogień i najwyraźniej o czymś myślał. Minęło kilka minut, podczas których w namiocie panowała totalna cisza i nagle Koji wyrwał się ze swego transu i przemówił ponownie.
- Jeżeli mogę już zabrać głos, to chciałbym na samym początku przedstawić wam moją żonę i jednocześnie królową Edenu. Mowa tu oczywiście o mojej pięknej Shanie.

W tym momencie Koji ucałował kobietę w policzek i znów wstał ze swego miejsca, aby podejść nieco bliżej do ognia.
- Prosiłbym abyście mnie teraz wysłuchali. Wiem, że macie wiele pytań, ale może to co powiem, odpowie wam na kilka z nich, a później zapytacie o to, o co będziecie chcieli. Smuci mnie jednak bardzo, że już jeden z was postanowił powrócić na ziemię. Obiecano wam, że nie będziemy was do niczego zmuszać i dotrzymujemy obietnicy. Przejdźmy jednak do sedna sprawy i zacznijmy od początku. Eden to ogromne królestwo, które zamieszkiwane jest przez dobrych i złych wojowników, których imię znane jest na całym świecie. Tak, tak... znajdują się tu także Ci źli, jednakże nie mamy z nimi kontaktu, bowiem Eden podzielony jest na dwie strefy... Pozytywną i negatywną. Jak dobrze się orientujecie, to znajdujemy się teraz w tej lepszej części. Obydwie te części przedzielone są ogromną barierą energetyczną, dzięki której nie musimy się ich obawiać i oglądać. Niestety tak było do niedawna... Od jakiegoś czasu zauważyliście wiele anomalii w naszych światach. Normalnie, duchy z negatywnej części nie mogą przemieszczać się po światach i żyć w waszym, udawało się to jedynie potężnym duszą i było to rzadkością. Ostatnio udaje się to jednak nawet słabym duszyczką, co bardzo nas niepokoi. Normalnie nie można przejść ze sfery negatywnej do pozytywnej i na odwrót. Jest to jednak możliwe za sprawą ludzi takich jak wy lub po prostu robią dziurę w czasoprzestrzeni, za pomocą ogromnej ilości energii. Jak narazie mieliśmy dwa takie przypadki, ale dawaliśmy sobie z tym radę. Jest jednak jeszcze wiele rzeczy, których musicie się o nas i o sobie dowiedzieć.

Koji na chwilę przerwał, aby dać wam czas do poskładania tego wszystkiego i zastanowienia od czego najlepiej zacząć, po czym ciągnął dalej.
- Wiecie już od dawna, że widzicie duchy. Nie traktujcie jednak tego jak przekleństwa, bo to dar otrzymany od bogów. Na świecie jest tylko garstka takich ludzi i jeżeli dobrze wykorzysta się ten dar, można zrobić naprawdę wiele dobrego lub złego. Wiele dusz oddałoby wszystko, aby się z wami skontaktować, ale najbardziej te negatywne. Zapytacie zapewne co macie z nimi wspólnego? Już odpowiadam. My dusze z tego świata, nie możemy ze sobą integrować w waszym świecie. Nie możemy się dotykać lub walczyć ze sobą, jest to jedynie możliwe w Edenie, bowiem jak widzicie możemy dotykać zarówno siebie jak i was. Inaczej mają się sprawy na ziemie... Kiedy tylko chcielibyśmy się dotknąć to przeszlibyśmy przez siebie nie zauważając jakiejkolwiek różnicy w naszych cząsteczkach. Do tego potrzebni jesteście nam jak i im, właśnie wy drodzy wybrańcy. Ciała niektórych ludzi, które posiadają olbrzymią moc duchową, mogą łączyć się z naszymi duszami i żyć razem w zgodzie. Dzięki temu porozumiewamy się razem w jednej świadomości, a jednocześnie wy nabywacie nasze umiejętności i sprawność fizyczną. My natomiast zyskujemy normalne ciało i możemy ze sobą rywalizować. Jeżeli jeszcze nie zrozumieliście o co nam chodzi, to już to streszczam. Chcielibyśmy was prosić, abyście użyczyli nam swych ciał i walczyli u naszego boku z siłami negatywnej sfery. Wiemy, że to dla was ryzykowne, ale oświadczam wam, że posiadamy ogromne umiejętności i na pewno nie pozwolimy wam przegrać, a mogę wam śmiało powiedzieć, że samotnie jesteście łatwym celem, do stania się zbiornikiem dla złych dusz, które po prostu zawładną waszymi ciałami. Na pewno słyszeliście kiedykolwiek o opętaniach. To wszystko jest prawdą i nie lekceważcie ich siły. Wiem, że trudno wam w to uwierzyć, ale poleciłem moim najlepszym wojownikom, aby wybrali ludzi ze świata żywych jako swych potencjalnych towarzyszy. Tak, tak... to właśnie oni was wybrali i dlatego pytałem o wasze imiona. Aż do dziś nie wiedziałem kogo wybiorą, ale jestem zadowolony z ich wyboru. Wiedziałem, że mogę im zaufać. Teraz jednak nasz los jest w waszych rękach. Możecie odejść bądź nam pomóc, ale wiedzcie, że bez pomocy ludzi, nie będziemy wstanie się bronić i chronić także was, moi drodzy.

Koji na chwilę przerwał swoją przemowę, gdyż najwyraźniej trochę pogubił się w tym co mówi i postanowił zebrać myśli i szybko zaczął ponownie.
- Tak więc chciałbym usłyszeć teraz wasze zdanie. Czy zaufacie mi? Wojownikom, którzy stoją za wami, oraz całemu naszemu światu? Jesteście gotowi na to poświęcenie...? Pamiętajcie, że wróg nie śpi, ale nie musicie się obawiać, bo my także i wasze duchy nie odstąpią was na krok. Na początku bylibyście naszą pierwszą linią obrony i wraz z wami postaralibyśmy się rozwiązać tą zagadkę i sprawić, aby złe dusze nie mogły przenikać do waszego świata. Pamiętajcie, że to może być zgubne również dla waszego świata. Nawet II Wojna Światowa wywołana została za sprawą jednego z nas - pochodzącego z negatywnej strefy. Zbratał się z człowiekiem bardzo dobrze wam znanym. Więc to chyba najlepszy przykład na to, do czego mogą doprowadzić. Jeżeli macie jakieś pytania, to chyba teraz jest na nie najlepsza pora... Proszę pytajcie lub podejmijcie decyzję...

Powiedział i zaczął wodzić wzrokiem po waszych twarzach, nie wiedząc co ma myśleć.
 

Ostatnio edytowane przez Kali : 07-12-2010 o 18:22.
Kali jest offline  
Stary 08-12-2010, 17:23   #10
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Anakim, całe przemówienie samuraja widział jak w zwolnionym filmie. Było to dokładnie to o czym myślał i marzył za młodu. Zaproszenie do misji… epickiej misji walki ze złem. Wprost kipiał od emocji, jednak na zewnątrz tego nie ukazywał. Po chwili się uspokoił i zaczął myśleć już bardziej racjonalnie. Pierwszą myślą było to, że to nie będzie książkowa wojna, tutaj to on będzie brał czynny udział… i będzie mógł zginąć. Gdy o tym pomyślał przypomnieli mu się rodzice i znajomi z liceum. Nie chciał od nich odchodzić, jednak gdyby musiał to nie chciał zginąć nie żegnając się
-Czy będziemy mogli się kontaktować z ludźmi z naszego świata i czy będziemy mogli prowadzić normalnie, codzienne życie jak do tej pory?- zapytał Koji`a
-Acha, i czy mógłbyś nam powiedzieć jak wyglądały by takie walki. I jak duże jest ryzyko, że coś nam się stanie?- dodał po chwili namysłu, wiedział jaka odpowiedź padnie na ostatnie pytanie, jednak sądził, że mimo to warto je zadać. Chciał też zapytać o ducha, który go wybrał. Jednak sądził, że będą mieli dużo czasu na wspólne rozmowy gdy już się… połączą. Mimo zadanych pytań i wątpliwości wiedział już, że podejmie się zadania. *Już raczej nic gorszego mnie spotkać nie może. Gdyby mieli złe zamiary już dawno by nas, albo opętali, albo zabili. A na pewno, w moim świecie nie czeka mnie taka przygoda jak tutaj.* Tak usprawiedliwiał swoją decyzję. Miał tylko nadzieje, że duchy nie odseparują go zupełnie od dawnego świata. Anakim spojrzał na samuraja, Koji wydawał się zamyślony, może analizował jego pytania, a może czekał na odpowiedzi reszty. *Wiele bym dał oby dowiedzieć się co teraz myślisz* mówił w myślach do samuraja. Przeniósł wzrok na jego żonę. Twarz miała pogodną, Anakim odniósł wrażenie, że lekko się do niego uśmiechnęła. Szybko odwrócił wzrok na pozostałych chłopaków, w oczekiwaniu na ich pytania.
 
Aronix jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172