Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2010, 17:11   #1
 
Kali's Avatar
 
Reputacja: 1 Kali nie jest za bardzo znany
[Autorski] Medium


Niebo było ciemne jak smoła, gdyż pokryte zostało przez ciemne chmury, które przyćmiły blask gwiazd widocznych z ziemi. Nawet księżyc poddał się ich mocy i nie miał już zaświecić tej deszczowej nocy. W lesie, który rósł nieopodal wsi było bardzo cicho, zwierzęta przeczuwały złą pogodę i zaszyły się w zaciszu swych nor i dziupli. Sowy darowały sobie swoje nocne łowy i nie było słychać ich conocnego pohukiwania. Niestety życie mieszkańców pobliskiej wsi nie było tak spokojne, jak zwierząt w lesie. W pałacu wybudowanym na pobliskim wzgórzu, kilka tygodni temu zamieszkał pewien młody Pan Feudalny. Wszyscy myśleli, że będzie tak spokojny jak jego poprzednik, którego śmierć wszyscy opłakiwali, był bowiem bardzo miły i często pomagał swym poddanym. Ich nadzieje zostały jednak szybko rozwiane... Władca nasyłał na nich swoje wojska, plądrował wszystkie zbiory i wieśniacy nie mieli z czego utrzymać swych rodzin. Szybko doszli do wniosku, że nie może tak dalej być i zaczęli przygotowywać się na odparcie kolejnego najazdu, który miał miejsce w pierwszy dzień każdego tygodnia, tak więc w dzień który właśnie się zakończył.
Nad drzewami unosił się wysoko gęsty dym, pochodzący z pożaru jaki miał miejsce we wiosce. Wieśniakom nie udało się odeprzeć ataku utalentowanych samurajów, którzy stacjonowali na dworze Feudala i szybko poradzili sobie z mało doświadczonym oporem, a wioskę po prostu spalili, aby nie został po niej nawet najmniejszy ślad. Nagle ciszę przerwały hałasy przedzierających się przez zarośla żołnierzy i szelest trawy. Co jakiś czas, któryś z nich krzyczał, że kogoś widzi i w pewnym momencie z zarośli wyskoczył samuraj ubrany w czarno-białe postrzępione kimono. Na piszczelach i ramionach umocowaną miał niewielkie skrawki zbroi płytowej, tak aby nie krępowały jego ruchów, dzięki czemu z gracją ruszył w dalszy bieg uciekając przez wrogo nastawionym oddziałem. W końcu wbiegł na ogromną polanę otoczoną ze wszystkich stron drzewami i zmęczony postanowił w końcu stanąć oko w oko z tym co zgotował mu los. Uznał, że dalsza ucieczka nie ma szans, gdyż ze wszystkich stron słyszał okrzyki tryumfu, bowiem żołnierze byli pewni, że już go mają. Koji, bowiem tak się zwał, nie miał jednak zamiaru tanio sprzedać swej skóry i dobył swe dwa długie smurajskie miecze i był gotów na śmierć w chwale. Wszystko działo się bardzo szybko, na początku przeciwnicy dostrzegali go pojedynczo i uderzali na niego bez zastanowienia, dlatego Koji bez problemu sobie z nimi radził. Trwało to przez długi czas i w końcu zaczęło padać... W pewnym momencie coś świsnęło w powietrzu i ugodziło w pierś samuraja. Wiedział, że to już koniec, jednakże zdążył zadać jeszcze jeden cios nim kolejna strzała przeszyła jego serce. W momencie kiedy upadł na ziemię niebo rozbłysło od uderzenia pioruna...
Nagle obudził się, jednakże nie mógł otworzyć oczu, gdyż oślepiało go ogromne światło. Kiedy jednak w końcu przyzwyczaił się do niego dostrzegł zupełnie inne otoczenie, o wiele szczęśliwsze. Nie czuł bólu i kiedy złapał się za pierś, strzał już w niej nie było. Zamknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył, ujrzał stojących nad nim ludzi, których nigdy wcześniej nie widział.
Witaj nieznajomy bohaterze. Skoro tu jesteś to musisz nim być...
Podał mu rękę dodając.
-Witaj wśród zmarłych, witaj w Edenie... W krainie dla prawdziwych wojowników, którzy nie boją się strachu i śmierci, która niestety już nas dosięgła.

***


Verde Selva
W mieście zakończył się właśnie kolejny piękny dzień. Ludzie wracali z pracy i ze szkół, w których przedłużyły się lekcje lub odbywały zajęcia dodatkowe. Na ulicach życie nie umierało. Mimo iż to małe miasteczko, to jednak jedne sklepy w nocy zamykano, a inne otwierano, gdyż życie tutaj nigdy nie ustawało, tym bardziej, że ulice były doskonale oświetlone, dlatego Ci którzy nie spoglądali w górę, mogli spokojnie czuć się jak w dzień. Również i wy znajdowaliście się właśnie na ulicach Verde Selva i mimo że przechadzaliście się po zupełnie innych ulicach, to jednak łączyła was wspólna cecha, wszyscy czterej widzieliście naokoło siebie duchy, które w nocy jeszcze bardziej dawały o sobie znać. Byliście jednak przyzwyczajeni do takich widoków i jak gdyby nigdy nic szliście przed siebie...

Anakim Lorn
Wędrowałeś właśnie na cotygodniowe spotkanie swojego bractwa, które tym razem miało się odbyć w okolicy północnego lasu, gdyż chcieliście odegrać scenkę, a dokładniej mówiąc odtworzyć bitwę, która miała miejsce wiele lat temu i dzięki której powstało Twoje miasteczko. Miałeś przy sobie swój rycerski miecz i strój spakowany w plecaku. Bałeś się jedynie, że policja niesłusznie Cię o coś oskarży, gdyż chłopach idący nocą przez miasto w mieczem w ręku nie budził zbytnio zaufania wśród stróżów prawa, którzy w Verde Selva nie byli zbyt łagodni. W pewnym momencie stanąłeś w miejscu, aby zorientować się miej więcej, gdzie teraz musisz iść. Mimo iż każdy normalny człowiek wiedziałby, że jest teraz sam to jednak Ty czułeś się inaczej, gdyż co kawałek przechadzały się duchy, które w jakiś sposób nie mogły dostać się do nieba, najwyraźniej miały tu jakieś niedokończone sprawy. Nagle lampy na ulicach zaczęły migotać, a Ty nie wiedząc co się dzieje przyśpieszyłeś kroku, jednakże spostrzegłeś, że naokoło Ciebie zaczyna dziać się coś dziwnego. Duchy po zobaczeniu Ciebie zaczęły odchodzić w popłochu lub po prostu znikać, a wiatr stawał się coraz mocniejszy. Po chwili usłyszałeś za plecami donośne parsknięcie konia i dźwięk uderzających o podłoże kopyt. Odwróciłeś się i ujrzałeś szarżującego na Ciebie konia, na którym znajdował się czarny rycerz o srogim wyrazie twarzy. Nie wiedząc co robić zacząłeś biec przed siebie, jednakże w jakiś niewytłumaczalny sposób duch złapał Cie za bluzkę i oboje zniknęliście z ulicy...

Thomas Gilley

Wracałeś do domu jak każdego wieczora po nudnym dniu w szkole, którą odwiedziłeś pierwszy raz od dwóch dni. Choć wiedziałeś, że siostra czeka na Ciebie z utęsknieniem w domu, to jednak nie chciałeś zbyt szybko do niego wracać. Nie chciałeś znów wracać do szarej rzeczywistości, bowiem przebywanie w domu właśnie do takich należało, ze względu na ojca. Wiedziałeś jednak, że Kate Cię potrzebuje. Stanąłeś więc na niewielkim mostku, który łączył ulicę między którą znajdował się niewielki kanał, odprowadzający wodę deszczową i który wyglądał jak wąski strumyk. Zapaliłeś, jak zawsze w takich chwilach, papierosa i zacząłeś rozmyślać o swoim życiu i o tym dlaczego tak jak mama widzisz duchy. Cieszyłeś się jedynie z tego, że dzięki temu darowi, jesteś pewien że Twoja mama nie jest wariatką... Nagle zauważyłeś, że woda w kanale zaczęła się podnosić i dziwnie szybko płynąć. Było to dla Ciebie bardzo dziwne, gdyż noc była piękna i nie padało od kilku dni, szybko jednak przekonałeś się, że chodziło o coś zupełnie innego. W pewnym momencie dostrzegłeś na dnie niewielką i jasną poświatę i kiedy zacząłeś się jej przyglądać, z wody wyskoczyła ręka. Chwyciła Cię za bluzkę i wciągnęła pod wodę...

Dalemir Stel
Jak wszyscy inni uczniowie wracałeś właśnie do domu po wyczerpujących zajęciach szkolnych. Nie spieszyło Ci się jednak do domu, który stał zupełnie pusty. Mimo iż pogodziłeś się ze śmiercią rodziców, to jednak często odczuwałeś pustkę po ich stracie. Dziś coś Cię tchnęło i aby zająć sobie czas kupiłeś w sklepie kwiaty i poszedłeś na miejski cmentarz, aby odwiedzić grób rodziców. Stałeś nad nim i po chwili po policzku spłynęła Ci łza, próbowałeś nie powstrzymać, jednakże to było silniejsze od Ciebie. W takich miejscach i sytuacjach, tęsknota stawała się większa i silniejsza. Trudno było sobie z nią poradzić, dlatego postanowiłeś z nią nie walczyć, gdyż i tak byłeś na straconej pozycji. W pewnym momencie usłyszałeś hałas dochodzący niedaleko Ciebie. Jednak za pierwszym razem go zignorowałeś. Huk stał się jednak jeszcze mocniejszy i w końcu zacząłeś szukać jego źródła. Przeszedłeś kilka kroków i stanąłeś jak wryty przed jednym z pomników i kiedy znów coś uderzyło, wiedziałeś że hałas dochodzi spod spodu. Serce waliło Ci jak młot i straciłeś oddech, w pewnym momencie z grobu wyłoniła się jakaś tajemnicza postać. Złapała Cię za nogi i wciągnęła pod ziemię.

Brendan Teagan
Jakiś czas temu skończyłeś swoje lekcje, jednakże wyszedłeś na miasto ze swoją przyjaciółką Aliną. Jak zwykle rozmawialiście na wiele tematów, jednakże tym razem byliście sami. Twój zmarły kolega bowiem nie pojawiał się od kilku dni i nie wiedziałeś zbytnio co się dzieje. W Twojej głowie kołatało się wiele myśli i rozwiązań tego problemu. Teraz byłeś już jednak przed drzwiami swego domu i już za chwile miały się na Cie rzucić Twoje siostry obsypując Cię jak zawsze pytaniami i zbędnymi informacjami. Kiedy tylko otworzyłeś drzwi, młodsza z nich rzuciła Ci się na szyję i przywitała buziakiem w policzek, po czym złapała Cię za rękę i zaprowadziła do kuchni, przez co musiałeś rozbierać się w biegu. Podała Ci kolację, gdyż rodzice nie wracają dziś na noc. Tata robi jakieś duże zlecenie poza miastem, a mama miała dziś nocną zmianę, tak więc cieszyłeś się, że masz takie troskliwe siostry. Po obfitym posiłku poszedłeś do swojego pokoju i kiedy tylko zamknąłeś za sobą drzwi przez okno wpadł Evan, chwycił Cię za ręce i zaczął Cię ciągnąć w stronę okna.
Zaufaj mi Ben, jesteś mi bardzo potrzebny. Potem Ci wszystko wytłumaczę.
Powiedział duch i wyskoczył razem z Tobą przez okno i zniknęliście tuż przed uderzeniem w ziemię.

Wszyscy
Cała wasza czwórka stanęła nagle na miękkiej i zielonej trawie skąpanej w słońcu. Nie wiedzieliście co się dzieje, gdyż jeszcze przed chwilą była noc i wszyscy znajdowaliście się w zupełnie innych miejscach. Teraz jednak, rozglądając się po okolicy dostrzegliście siebie, jednakże nim wydusiliście z siebie dźwięk, zza drzew zaczęły wyłaniać się dziwnie ubrane postacie i nie wiedzieliście co robić. Po kilku minutach cała polana była ich pełna, a wy znajdowaliście się w centrum zainteresowania. Nie minęła kolejna minuta, a tłum się rozstąpił i przed wasze oblicze wystąpił samuraj w biało-czarnej szacie.
- Witajcie Wybrańcy. Witajcie w Edenie, w krainie wiecznego szczęścia, w krainie do której trafiają zmarli. Ale nie wszyscy, tylko wyjątkowi... Ale nie bójcie się, wy nadal żyjecie... Jestem Koji i za chwilę wszystko wam wyjaśnię, tylko wypadałoby abyście i wy się przedstawili, gdyż to nie ja was wybrałem. Tylko moi podopieczni, którzy was tu sprowadzili.
 

Ostatnio edytowane przez Kali : 28-11-2010 o 17:46.
Kali jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172