Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-02-2011, 10:56   #21
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Owinięta wbrew pozorom i logice ciepłym kocem Louise spała niespokojnie. Zawsze miała lekki sen, to było jej zmorą i przekleństwem. Nawet najdrobniejszy szelest mógł zakłócić jej odpoczynek a każdy mimowolny i zgodny z prawami fizyki trzask podłogi bądź starych mebli przyprawić o palpitacje. Rzadko kiedy czuła się wypoczęta co odbijało się niekiedy na jej nastroju i trzeźwości umysłu. Teraz leżała na łóżku chłonąc zapachy jakimi wypełnione było pomieszczenie i nasłuchując. Kątem oka obserwowała Niderlandczyka, zmagającego się z wymemłanym notatnikiem czy może raczej pamiętnikiem prof. Doodleya. Ciekawa była zawartości i prawdę mówiąc chętnie sama powetowałaby zapiski, ale była pewna, że Niderlandczyk, znający profesora przynajmniej tak dobrze jak ona, o ile nie lepiej, również potrafi rozszyfrować pismo Mangusa. I że raczej nie będzie miał powodów by cokolwiek przed resztą zataić.

Monotonia i jednostajność odgłosów wokół w końcu ją uśpiły. Nie zdążyła jednak śnić – być może spała zbyt krótko, a może zbyt czujnie, gdy nagle iście piekielne dźwięki poderwały ją do pozycji siedzącej. Jak się zdążyła zorientować gdy tylko pierwsza fala szoku minęła, nie tylko ją. Andrea, Jan i Willem krzątali się gorączkowo próbując zebrać swoje rzeczy i przygotować broń. Coś się działo na północy. Po pełnej tak pasji jak i melancholii grze organowej (ileż razy słyszała ów utwór w kościele, podczas ważniejszych uroczystości na które zabierał ją Henry…) nastąpiło kilka strzałów. Pasja urwała się w połowie taktu i nastała kompletna cisza, nieprzerwana niczyim krzykiem, płaczem czy inną oznaką poruszenia. Czy więc tak zamachowiec jak i ofiara byli sami?

Z uwagą i skupieniem słuchała relacji Willema o tym, co udało mu się odczytać z zalanych notatek. W skupieniu zmarszczyła brwi. Wyglądało na to, że Doodley w czasie pobytu w Interiorze walczył nie tylko z podejrzanymi ludźmi ale też tym, co nieludzkie bądź nadludzkie…„Istoty te (…) niewrażliwość na broń palną (…) mi się porąbać jedną siekierą (…)”. Istoty… Louise przywołała w pamięci obraz humanoidalnej maszyny o długich metalowych ramionach, które widziała na jednej z ilustracji Profesora. Czy profesor zetknął się z nimi już wcześniej?...

Flaga narysowana przez Andreę niewiele jej powiedziała. Kompania Szabrownicza? To coś takiego, jak piraci? Do diabła, czy naprawdę aż taką ignorantką się stała? Gdzie podziała się jej pasja, brawura i żądza tak poszerzania horyzontów jak i przygody? Sama jednak znała odpowiedź na to pytanie. Na myśl o czekającym w Londynie narzeczonym westchnęła ledwo dosłyszalnie.

- Ktoś jeszcze chce się czymś podzielić, żeby potem nie było niespodzianek? – przerwał ciszę Jan. Pokręciła głową. Nie sądziła, by coś z tego co wie na temat Profesora, a raczej tego, co robił w przeszłości, było relewantne w obecnej sytuacji.

Najpierw do kościoła – zadecydowała Cyganka– I tak sobie myślę, w razie czego, żadnych gadek o Doodleyu, przy przemytnikach, jesteśmy bogaczami co się tu bawią, im trzeba wmawiać, że nie opłaca się nas zabić.

Louise uśmiechnęła się z błyskiem w oku. Bogaczka na wakacjach, czemu nie. W razie czego bez problemu wcieli się w te rolę. Nie była jej zresztą tak do końca obca. Poszła za przykładem pozostałych – upewniła się, że broń jest nabita i gotowa do strzału, zgarnęła pozostałe rzeczy do torby i gotowa do wyjścia stanęła w drzwiach, jak to mówią, w pełnym rynsztunku.
 
Ribesium jest offline  
Stary 27-02-2011, 15:28   #22
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Szykując się do wyruszenia Willem jeszcze raz sprawdził czy pamiętnik profesora mocno trzyma się w obszernej wewnętrznej kieszeni kurtki.
Przecierając okulary zmarszczył lekko brwi. Jakżeby chciał móc spokojnie usiąść nad zapiskami aby w spokoju je badać i wyciągać z nich bezcenne informacje, to było równie poruszające co eksploracja nieznanego im miasta.
Niderlandczyk przetarł lekko zaczerwienione oczy, czuł się zmęczony nocnym czytaniem. Przeciągnął się lekko i wyjrzał na zewnątrz ponad ramieniem Louise przyświecając sobie lampą znalezioną na strychu, psów z piekła rodem nie było widać, ale na wszelki wypadek sprawdził czy szabla lekko porusza się w pochwie.

- Dziwi mnie jedna rzecz w zapiskach profesora - mruknął nabijając fajkę. - pisze on o "burmistrzu", czyżby żyło tu na tyle wielu ludzi by zorganizowali się w tym mieście na tyle aby kreować sobie władze miejskie? To niepojęte. Myślę, że powinniśmy poszukać aktualnych "władz" miasta. Doodley pisał w tonie znamionującym znajomość z tymże "Burmistrzem", z drugiej strony wątpię by szabrownicy współpracowali z lokalnymi władzami.

Zamyślił się przez chwilę, informacje jakie wydobył do tej pory ze zniszczonego pamiętnika zazębiały się z jego dotychczasową wiedzą ale i przynosiły nowe szokujące informacje. Szaleni Polacy na cmentarzu? Istoty niepodatne na broń palną? Wydarzenia Lipskie związane z Doodleyem spowijała gęsta mgła niedomówień i tajemnic, Willem wciąż wahał się czy powiedzieć reszcie o tym co wnioskował na podstawie własnych informacji w jakich posiadanie wszedł jeszcze w Rotterdamie, czy poczekać, aby nie ryzykować naprowadzenia ich na fałszywy trop gdyby jego przewidywania były błędne.

Odwrócił się kryjąc zmieszanie i zarzucił sobie plecak na ramiona.
- Rynek tylko rzut kamieniem od kościoła, można by później sprawdzić co tam się dzieje.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 27-02-2011 o 15:31.
Leoncoeur jest offline  
Stary 27-02-2011, 17:42   #23
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Nieprzebrany mrok wciąż panowała na ulicach, ciemnym całunem okrywając umarłe miasto. W upiorny sposób czarna dziura wyjściowych drzwi rezydencji wydawała się portalem w inny świat, tunelem w otchłań, bądź rozdarciem w materii rzeczywistości. Jednak, jako ludzie rozumni, członkowie expedycyji nie pozwalali czczej imaginacji spowalniać swych przedsięwzięć. Przekroczyli próg, wychodząc w ciemność podwórza. Powietrze miasta było zimne, ciężkie i duszące. Nisko wiszący smog zgęstniał w nocy, drażnił nozdrza niemiłą wonią. Tak pachnąć może tysiącletni grobowiec otwierany przez archeologa, ukazujący oplecione pajęczynami truchło. To był zapach śmierci.

Pocieszali się, że wkrótce jutrzenka rozświetli wschodnie niebo, lecz póki co rozpalili jedną naftową lampę. Z pewnością takie działanie narażało na detekcję ze strony ewentualnego wroga, ale było konieczne dla podróży o tej porze. Kolejny strzał wyznaczył kierunek. Ulicą na północ podążyli w stronę rynku, nasłuchując rzednącej już strzelaniny. Jeśli kojarzyć dźwięki organów z kościołem, należało zmierzać ku parafii Świętego Mikołaja.

~*~
Spisane na marginesie

(W poniższych akapitach opisane zostaną miejsca mijane się na trasie expedycyji. Autor nie podejmuje się osądzać, czy zwróciły one uwagę bohaterów tego poranka, czy przy innej okazji, bądź może nigdy. Ich opis winien przybliżyć Czytelnikowi postać Interioru i przekonać, że nie tylko mury i mgła wypełniają lokacje tej opowieści.)
Cytat:
W ciasnej ulicy podróżnicy natrafili na widoczny dowód obecności życia. Dowód bezsporny, choć objawiający się pod nieprzyjemną postacią: końskich ekskrementów. Łajno było pojedyncze i jeśli zbadać je bliżej – pozostawione mniej więcej wczoraj. Czy fekalia zostawił wierzchowiec, czy dziki rumak, żyjący tu na podobieństwo mustangów amerykańskich? Czy jednak stado mustangów nie zostawiłoby więcej śladów? Wokół nie widać zaś było odcisków kopyt, ani podków. Wyprawa ruszyła więc dalej.
Cytat:
Z ciemnej mgły wyłoniły się masywne kształty, stalowe korpusy zardzewiałych tytanów stojących na straży umarłego miasta. Golemy. Na placu rdzewiały trzy parowe giganty, choć tylko jeden dotrwał do obecnych czasów w pozycji wyprostowanej. Pozostałe dwa czas i czyjeś chciwe ręce ogołociły z części i położyły na bruku. Najlepiej zachowany golem, choć rozszabrowany, zrudziały od rdzy i mający tryby wypełnione brudem, wciąż budziły niemałe wrażenie. Zbrojne ramiona, potężny korpus, rury silnika parowego sterczące z pleców musiały niegdyś wzbudzać grozę w przeciwnikach armii francuskiej. W pozbawionej optyki głowie maszyny tkwiło zasuszone ptasie gniazdo.
~*~

Cel był już bliski. Byli prawie pewni, że walka odbywa się w pobliżu kościoła Świętego Mikołaja. Podróżnicy przebywali rozległy Rossplatz, nawigując pomiędzy hałdami gruzu a kępkami skarłowaciałej roślinności, gdy wtem… Coś poruszyło się na krawędzi kręgu światła z lampy pana Ouwerkeerka. Wytężając wzrok wpatrywali się w ciemność i wtedy je zobaczyli. Kształty ciemniejsze od nocy, jakby wszelkie światło wchłaniały. Uformowane w antropomorficzne formy o wzroście i proporcjach ludzi, lecz pozbawione twarzy i indywidualnych charakterystyczności. Cienie szły bezgłośnie, pochylone i z jakowąś wrogą determinacją w ruchach, która podpowiadała ich nieprzyjazne zamiary. Było ich trzy i ruszały do ataku!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 01-03-2011, 00:14   #24
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Ruszyli przez wszechogarniającą ciemność wymarłego miasta. Zapach stęchłości i starości unosił się ciężkim całunem nad opuszczonymi i popękanymi upływem czasu budowlami. Szli ostrożnie, starając zachować się możliwie cicho. Z powodu mroku, zmuszeni byli zapalić jedną lampę naftową, zrobili to ostrożnie i możliwie z małym płomieniem.
Strzały powoli cichły, muzyki też już nie dało się słyszeć. Kierowali się ku kościołowi parafii Świętego Mikołaja, wedle ich wyliczeń to z tamtą dochodziły dźwięki organów. Szli mijając kolejne budowle o czarnych jamach połamanych okiennych futryn. Nigdzie nie widzieli śladów ruchu, tylko jedne dowód, dość przykrego zapachu i konsystencji, świadczył, że nie są w mieście sami i ze życie w nim tętni. Końskie łajno, jakie znaleźli na drodze, pochodziło z wczoraj, czyli komunikacja w mieście na jakiś swój sposób istniała.

*****

Potężne stalowe machiny, nieruchomi świadkowie potęgi armii stojących niegdyś pod Lipskiem, teraz przedstawiały opłakany stan. Opuszczone, niereperowane i jak dało się zauważyć regularnie i systematycznie rozszabrowywane, nie nadawały się do niczego. Dwa z nich, niczym legendarni Tytanowie, rzucone zostały na bruk miasta, podcięte kosą upływu czasu. Wielkość tych maszyn imponowała, choć w kiepskim świetle, nie mogli dojrzeć wszystkich szczegółów.
Humadoidalne kształty zaatakowały ich wprost z najgłębszej ciemności. Wychynęły z zaułków niczym duchy, nie wydając nawet najlżejszego dźwięku. Ten który był najbliżej rzucił się szponiastymi łapskami w kierunku Willema.
Rzewuski zadziałał instynktownie, wyszarpnął Colta z kabury i posłał cały bębenek w obrys atakującej postaci. Nie czekając na efekt ostrzału wyszarpnął szablę, gotów do walki wręcz.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 02-03-2011, 19:01   #25
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Zostawiła motocykl. Była to trudna decyzja. Andrea przywiązywała się do swoich rzeczy, niektóre wręcz kochała. Rozumiała jednak konieczność cichego przemieszczania się i choć dopiero wszyscy się poznali i Cyganka nie czuła na razie wobec swoich towarzyszy prawdziwie silnych zobowiązań, nie mogła nikogo narażać. Mimo, że w razie czego raźniej uciekałoby się na motocyklu. Rzecz jasna mieli pójść na krótki, szybki zwiad, i za godzinkę może dwie, wróci po swoją piękną maszynę. Teraz jednak nie mogła przestać kalkulować, jak długo wraca się do Francji na piechotę. To znaczy, starczyłoby dojść do granic Interioru, do cywilizacji, ale nienasycona wyobraźnia wydłużała w nieskończoność tę odyseję bez żaglowca.

Kiedy mijali golemy, poprosiła żeby na nią chwilę zaczekano. Oszałamiały wielkością i nawet ją, dziewczynę bez wykształcenia, poruszała myśl o tym jak skomplikowane rozwiązania techniczne zastosowano przy ich konstrukcji. Albo jakich zaklęć użyto. Bo przy ogniskach snuto najróżniejsze opowieści. Teraz jednak oglądała golemy tak uważnie z przyczyn czysto praktycznych. Jeśli jej bratu przyszło do głowy, że siostra wyruszy go szukać, a do licha, przecież powinno, te kolosy były idealnym miejscem na zostawienie wiadomości. Nie można ich było przegapić, a były przecież częścią ich osobistej historii.

Gdy zobaczyli niezwykłe istoty Andrea podobnie jak Rzewuski natychmiast wyjęła colty. Natomiast strzeliła dobrych kilka sekund później, dopiero po dokładnym wycelowaniu. Z tego powodu nie mogła już strzelać do „cienia„ atakującego Van Ouwerkeerka. Miała zresztą nadzieję, że szybki atak Pułkownika powali tamtego. Wybrała następną z istot, tę bliżej niej samej.

Cyganka nie miała broni białej poza nożem i nie chciała nią walczyć. Lubiła pistolety, bójki na ostrza pociągały ją, co najwyżej, jako widza, ceniła sobie własną gładką skórę, blizny ozdabiały jedynie mężczyzn. Niestety było tak ciemno, a właściwie istoty były taką ciemnością, że nie mogła ocenić od razu czy trafiła. Uskoczyła za najbliższą osłonę. Mógł to być kiedyś kram, albo kilka wozów, albo cokolwiek innego, co czas przekształcił w niewielki wał. Nie miała czasu się teraz nad tym zastanawiać.
- Z czego one są? – to było najistotniejsze pytanie.

I obserwowała światło, które niósł van Ouverkeerk. Wychowała się na opowieściach o tajemnicach interioru, zwłaszcza na tej o wracających do domów żołnierzach pozmienianych w coś, czym wcześniej nie byli, o mężczyznach, którzy bali się światła i żyli nocą w cieniach albo przeciwnie światłem się żywili. Chyba oczekiwała, że istoty te jakoś zareagują na blask lampy. Może nie było przypadkiem, że to Niderlandczyka zaatakowały pierwszego.
Jednocześnie, choć serce zaczęło jej bić szybko, a zmysłami, w sytuacji zagrożenia napiętymi i wyczulonymi niczym u dzikiego zwierzęcia, wszystko odczuwała intensywniej, jednocześnie nie była wcale zaskoczona, jakby znowu natknęła się na to, co w Interiorze spodziewała się spotkać.

Jeśli kule raniły człekokształtne istoty, miała zamiar strzelać dalej. Jeśli nie… Coś przyszło jej do głowy. Może są podobne do dymu, tylko bardzo gęstego. Może mogłaby pokonać je w inny sposób. I to nie wielkim wiatrem.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 02-03-2011 o 22:20.
Hellian jest offline  
Stary 05-03-2011, 15:25   #26
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Szła w milczeniu rozglądając się bacznie wokół. Ciemność spowijająca miasto o tej porze uniemożliwiała wnikliwą obserwację a granice wzroku wyznaczało wątłe światło sączące się z lampy naftowej niesionej przez Willema. W tle brzmiały strzały. Angielka poprawiła odruchowo torbę na ramieniu. Prawą dłonią upewniła się, że pistolet nadal znajduje się za paskiem jej spódnicy, chociaż wiedziała, że nie mógł jej wypaść nigdzie po drodze. Zwłaszcza, że sprawdzała ów stan rzeczy co kilka minut. Spojrzała na ziemię dopiero wtedy, gdy czubek jej buta zahaczył o coś dziwnego – nie był to kamień, nie była też jakaś wybitnie miękka substancja. Lekkie i kuliste, leżało bezczelnie na środku drogi. Kiedy się zatrzymała i schyliła, Niderlandczyk nakierował światło lampy tak, by przyjrzeć się temu, w co omal dosłownie nie wdepnęła panna Montgomery. Nie trzeba było mieć fakultetu z biologii, żeby stwierdzić jednoznacznie cóż takiego zakłóciło chód Louise – na środku opustoszałej jak dotąd ulicy najzwyczajniej w świecie leżały końskie odchody. Sądząc po ich stanie i zgodnie z wiedzą dziewczyny, zwierzę, które je zostawiło, przechodziło nie dalej niż 2 dni temu. Był to niemniej jakiś ślad życia sugerujący a raczej dobitnie wskazujący na to, że nie są tu sami.

Kolejny postój wyniknął z inicjatywy Andrei. Kiedy doszli do placu, z mroku i mgły wyłoniły się trzy masywne maszyny, o humanoidalnym kształcie, jednak znacznie większe i zdecydowanie złożone z innych proporcji niż ludzkie ciało. Angielka rozważała przez chwile wyciągnięcie broni, jednak wobec braku ruchu i jakiegokolwiek znaku życia ze strony istot zaniechała tej czynności. Kiedy podeszli bliżej im oczom ukazał się kolejny cud techniki i postępu wieku pary i elektryczności. Golemy – stalowe, potężne giganty, budzące w okresie swej świetności postrach, w obecnym stanie mogły wzbudzać jedynie nostalgię i zadumę. Pokryte rdzą, nieruchome, niegroźne. Martwe. Louise uśmiechnęła się widząc fascynację na twarzy Cyganki. Kiedyś, kiedy Doodley pokazywał jej swoje zbiory, książki i projekty, reagowała bardzo podobną fascynacją i szacunkiem. Kiedyś…

Z zamyślenia wyrwało dziewczynę nagłe poruszenie. Ni stąd ni zowąd przed Willemem pojawiły się nagle całkowicie bezszelestnie trzy istoty. Wyglądały podejrzanie ludzko, choć sposób, w jaki się przemieszczały a także zakończenia ich dłoni wskazywały na nieludzkie cechy. Zanim Louise zdążyła zareagować, Jan bez wahania władował cały magazynek Colta w istotę stojącą najbliżej Willema. Również Andrea nie traciła czasu. Seria strzałów przeszyła chwilowa ciszę i odbiła się echem od opustoszałych budynków. Angielka również wyciągnęła swój pistolet i odbezpieczyła broń. Czekając na rezultaty zmagań Andrei i Jana zamierzała strzelić w pozostałe dwa Cienie.

- Z czego one są? – usłyszała pytanie gdzieś ze swojej lewicy. Cyganka przyczaiła się za osłoną unikając bezpośredniego zagrożenia. Louise podbiegła w jej stronę i przykucnęła tuż obok, po drodze skracając spódnicę do wysokości kolan chowając nadmiar materiału za gumkę przy pasie. Jeśli dojdzie do walki nie będzie się przecież szamotać z materiałem i plątać we własnych falbanach. Do diabła, trzeba było założyć spodnie. Dziewczyna przeklęła w duchu wspominając resztę ukrytego bagażu, zostawionego w pobliżu rozbitego statku powietrznego.

- Czymkolwiek są, nie są niezniszczalne – odpowiedziała nie patrząc na Andreę, oceniając natomiast działanie serii kul i wypatrując śladu krwi na podłożu. – Damy radę, tylko musimy się trzymać razem. Pilnuj Willema, a ja postaram się podejść bliżej pozostałej dwójki – powiedziała i chyłkiem przemknęła koło Cyganki trzymając na muszce drugi Cień – najwyraźniej rozjuszony atakiem na jego towarzysza. Louise przymknęła jedno oko. Wycelowała wprost w klatkę piersiową istoty. Strzeliła.
 
Ribesium jest offline  
Stary 07-03-2011, 12:04   #27
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Światło lampy pozwalało przyjrzeć się napastnikom, lecz istoty utkane z cienia były niczym absurdalna pozostałość po wycięciu postaci z obrazu rzeczywistości. Nie dało rozróżnić się nic poza zarysami sylwetek, widok był przerażający i fascynujący zarazem. Dla badacza i osoby o wysublimowanym guście estetycznym taki gwałt na odbiorze zmysłowym byłby nawet ocierający się o piękno niczym turpizm w najwspanialszym wydaniu, Ouwerkeerk nie mógł się na tym jednak skupić z dość ważnego choć tendencyjnie prostego powodu.
Jeden z cieniu najwidoczniej chciał go zabić, co zdecydowanie wykluczało możliwości poznawcze.

Fascynacja nierealnym widokiem sama w sobie paradoksalnie pomogła Willemowi, nie pozwoliła na to by w umyśle rozwinęły się skrzydła przerażenia jakie ogarnęłoby większość normalnych ludzi w takiej sytuacji. Zniwelowała też zaskoczenie. Niderlandczyk kurczowo trzymał lampę oświetlając teren, co dawało im szanse w walce z dziwnymi stworami. Logika kazała przypuszczać że istoty utkane z mroku świetnie widziały w ciemnościach - oni zaś byli tylko ludźmi potrzebującymi jasności dla najważniejszego ze swych zmysłów. Fakt ten oznaczał ni mniej ni więcej, że Willem ma wolną tylko jedną rękę, nie wahał się jednak ani chwili nad wyborem dłoni instynktownie sięgając ku rękojeści szabli. Czy było to przyzwyczajenie czy odruch na podstawie podświadomej myśli iż kto wie czy kule są w stanie zaszkodzić atakującym cieniom, solidnym kawałkiem żelaza można było przynajmniej się zasłonić.


Machnął kilka razy aż zafurczało powietrze cięte ostrym ostrzem. W postawie i ruchach Ouwerkeerka wyczytać było można, iż szermierzem jest doświadczonym i biegłym. Kanonada z broni Polaka i kobiet zagłuszyła myśli, Niderlandczyk wciąż trzymając lampę w wyciągniętej dłoni zamiast bronić się przed stworem zaatakował go w chwilę po tym gdy rewolwer Rzewuskiego wypluł pierwsze pociski. Refleksy światła zatańczyły na głowni opadającej ku stworowi. Willem ciął go w przelocie mając nadzieję, że jedno precyzyjne cięcie na wysokości szyi tej dziwnej istoty wystarczy po kilku pociskach z broni Polaka.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 07-03-2011, 19:23   #28
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Wpierw palba z rewolweru Polaka przerwała nocną ciszę, a błysk sześciokrotnych wystrzałów oświetlił scenę. I stała się rzecz niezwykła i przecząca prawom fizyki, gdyż trafiony Cień nie zwolnił kroku. Kule wniknęły w jego pierś jak w gomółkę masła, a ślady po postrzałach zasklepiły się w oka mgnieniu. Biegł dalej! Dopadł pana Willema, który dobrze odczytując wskazówki profesora, wybrał stal nad ołów. Unik! Przekrok! Cięcie! Zręcznym in-quartata Niderlandczyk sięgnął szyi potwora. Poczuł opór, jak przy przekrajaniu grubej waty, bądź plastra miodu. Naparł na szablę i ostrze przecięło na wskroś przeciwnika. Cień zafalował, niczym dym pchnięty wiatrem, gdy nagle spadła nań lawina ciosów pana Jana. Wspólnymi siłami dwóch szablistów udało się porąbać czarną istotę, która rozwiała się wtapiając na powrót w mgłę.

Pierwsze promienie jutrzenki wschodziły ponad miastem, barwiąc wschodnie niebo kolorami paryskiego różu. Ta chwila przedświtu była pierwszym momentem, gdy ujrzeli barwy nadziei na terytorium Interioru. Już wkrótce słońce miało wychynąć nad horyzont, a delikatny róż miał ustąpić grobowej purpurze przebijającego się przez mgły światła.

Tymczasem walka w ciemnościach trwała. Zgodnie z płochą kobiecą naturą, obie członkinie expedycyji szukały schronienia wśród hałd gruzów. Tam wypatrzył je kolejny Cień. Potwór wyskoczył wysoko w powietrze, bezszelestnie szybując na ofiary. Obie panie wystrzeliły, lecz materia istoty była odporna na kule. Spadł! Jak jastrząb, bądź polujący nocą puchacz! Panna Montgomery nie zdołała uniknąć łap potwora. Poczuła jak zimne, miękkie, jakby oleiste ręce zaciskają się na jej gardle. Panika i atak duszności odebrały jej na chwilę rezon, gdy upadała pod ciężarem duszącego ją monstrum. W tym momencie trzeci przeciwnik ruszył do szarży, za cel obierając sobie kawalerów wyprawy.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 10-03-2011, 10:29   #29
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Z uznaniem spojrzał na Polaka wraz z którym unicestwił napastnika i lekkim, płynnym ruchem zasalutował mu szablą.
Jego umysł zwracał się nie tylko ku pozostałym potworom i tragedii na gruzach gdzie rozgrywał się dramat zaatakowanych kobiet, pracował również intensywnie, błyskawicznie oceniając sytuację.

W Rotterdamie nie raz i nie dwa Willem uczestniczył w przemycie czarnodymu i wiedział co nieco o jego właściwościach (choć ze względów bezpieczeństwa nie widział go per se, ale zaplombowanych pojemnikach). Czy to możliwe aby te cienie utkane były nie z mroku a z czarnodymu? Racjonalny umysł Niderlandczyka wystawiony został już i tak na wielką próbę, ale łatwiej było mu zaakceptować irracjonalnego przeciwnika stworzonego z irracjonalnej ale znanej substancji, niż tłumaczyć sobie to w kategoriach fizycznej manifestacji mroku będącej nowym gwałtem na prawach natury.

... Czarnodym jest palny pod ciśnieniem ...
... substancja ciekło-gazowa ściśnięta w ciało stałe ...
... Doodley pisał o "broni ognistej"
... słońce już wschodzi...


Willem mówił do siebie, bezwiednie wyrażając na głos ciąg myśli przepływających mu przez głowę niczym pociąg. Zanim jeszcze wargi zdołały wypowiedzieć ostatnie echa jego zagmatwanych myśli, lewa ręka zatoczyła łuk i lampa solidnie wypełniona naftą poszybowała tuż pod nogi szarżującego na nich stwora.
Ouwerkeerk nawet nie patrzył na efekty swego działania, gdyby okazało się iż ogień nie szkodzi stworowi miał nadzieję że Polak da sobie radę z napastnikiem w najgorszym wypadku wiążąc go walką, zaś ogień trawiący paliwo z rozbitej lampy w ostatnich chwilach mroku przed wstającą jutrzenką nie byłby chyba gorszy niż oświetlanie nią terenu do tej pory.

Z obnażoną szablą rzucił się ku cieniowi duszącemu Luise.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 12-03-2011, 12:04   #30
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Angielka nawet przez chwilę się nie wahała. Do tej pory, mimo wspólnie spędzonych dwóch dni, nie poczuła więzi z pozostałymi członkami ekspedycji. Siedziała głównie na uboczu, nie brała większego udziału w dyskusjach i planach, nie wyrażała swojego zdania, szła za tłumem. Czuła się też niejako wykluczona z pokątnych i potajemnych dyskusji, jakie prowadzili ze sobą Jan i Andrea. Cóż – zawsze mogła zwalić ową postać rzeczy na brytyjski dystans i flegmatyczność, a dar dogadywania się z ludźmi, jaki reprezentowała panna De Dienes za gorąca cygańską krew. Przypisywanie jednak jakichś stałych cech uwarunkowanych chociażby pochodzeniem było wbrew otwartemu umysłowi Louise. Wiedziała, że sama musi pokonać swój opór i zmniejszyć dystans. Była świetną negocjatorską, dziewczyną odważną i dowcipną – tylko niestety nie miała jeszcze sposobności by to okazać. Z Cieniami raczej nie dogada się drogą polubowną, a i członkowie ekspedycji, z racji nagłych i niespodziewanych wydarzeń, nie mieli kiedy urządzić zapoznawczego wieczorku połączonego z bruderschaftem. Tylko włączając się czynnie w akcję jest w stanie pokazać na co ją stać. Upewniwszy się więc, że Andrea jest bezpieczna, ściągnęła drugiego potwora na siebie.

Niestety, z racji nikłego oświetlenia i zdolności bestii do wtapiania się w szare obecnie otoczenie, a także prędkości ruchu większej niż Angielka by przypuszczała, została powalona na ziemię. W myślach Louise przeklęła dość niecenzuralnie (kolejna cecha, o którą nikt by ją nie podejrzewał) wiedząc, jak niefortunnie się wkopała i że tym sposobem raczej znów wyjdzie na słabą, wymagającą opieki kobietę. Swoją drogą – czy ona zawsze musi komuś coś udowadniać?

Gąbczaste łapy Cienia zacisnęły się na jej gardle. Dziewczynie momentalnie zakręciło się w głowie. Wiedziała jednak, że było to nie tyle z powodu astmy i małej pojemności płuc, ale przede wszystkim z emocji. W myślach nakazała sobie oddychać równo i skupić się. Rękami zaczęła macać podłoże wokół siebie, licząc na znalezienie kamienia, gałęzi, pręta czy czegokolwiek innego nadającego się do walki. W międzyczasie, w przypływie adrenaliny, uniosła prawą nogę, odsłaniając zapewne światu nieprzyzwoicie spodnią część garderoby, i z całej siły przyciągnęła kolano do siebie starając się kopnąć siedzący na niej Cień w plecy, nerki, czy cokolwiek potwór miał w swych wnętrznościach. Następnym jej zamiarem, w razie, gdyby nie znalazła żadnego przydatnego narzędzia, było wsadzenie palców do oczu oprawcy bądź złamanie mu ręcznie nosa.

Dziewczyna walczyła zawzięcie, kątem oka widząc, jak z odsieczą bieży ku niej pan Ouwerkeerk.
 
Ribesium jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172