Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2013, 18:18   #1
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Autorski] Profesja [18+ Brutalna] - SESJA ZAWIESZONA

----------------------------------------------------------------

Warunki pogodowe.

Rano -10 stopni w południe -8 stopni wieczorem – 12 stopni w nocy – 16 stopni. W dzień pada śnieg – w nocy silny wiatr i śnieg.

Jack Miller „Siergey”

Leżałeś na pryczy gdy dotarł do ciebie „Cywil”. Taką miał ksywę twój przyjaciel. Jedyny przyjaciel! A był to Dymitr Lebiediew. Przyniósł tobie wodę z fontanny. Jak i kolejną tabletkę. Co za szczęście trafić w takich czasach na szpital. I do tego jeszcze oddalony od miasta w jakiejś puszczy. Nie rozgrabiony.

Byliście sami. Ty i twój przyjaciel. Tylko jemu mogłeś ufać. Rok się z nim pałętasz. A może dłużej? Kto by tam liczył. Postanowiłeś wstać. Ale jeszcze strasznie cię bolała noga, w którą wgryzł się ten skurczybyk. Jak na psa był wielkim skurczybykiem. Na szczęście przyjaciel trafił owczarka kaukaskiego z swojej dubeltówki. Poszedł na to jeden z dwóch naboi. Więcej już nie ma. Aby jedna sztuka się ostała. Dymitr dał tobie lek i kazał popić. Potem dał ci zastrzyk przeciw tężcowy, który znalazł w szafce szpitalnej.
- Poleż jeden dzień powinno być lepiej. Zamknąłem drzwi. Nikt tu bezgłośnie nie wejdzie. Śpi Siergey. Śpi. Jak będzie trz-a to cię obudzę. –
Na następny dzień już było lepiej. Przyniósł ci kule. Zaczęliście chodzić po budynku szukając przydatnych rzeczy. Warto było też upiec tego psa którego zabraliście z sobą. Za oknem padał śnieg. Wiatr się zmógł. Nastawał mrok. W budynku zaczęło być ponuro i ciemno. Robiło się też zimniej.

Postacie otaczające gracza:
- Wrogie: 0
- Neutralni: 0
- Przyjaciele:1 ( Dymitr Lebiediew „Cywil” )

Opis Otoczenia:

Budynek murowany. Okna w całości szczelne. Cztery piętra. Korytarze szerokie około 4 metry. Na każdym piętrze po 10 sali. Nie każda sala jest otwarta. Na parterze hol. Izba przyjęć. I trzy sale operacyjne. Recepcja. Piwnica. Z budynku są dwa wyjścia. Pierwsze od podjazdu drugi z tyłu budynku 12 stopniowymi schodami w dół do parku. Opustoszałego bez roślin. Stoi tam fontanna w której jest woda. A raczej jej resztki.

Wokoło budynku
– Zagajniki, drzewa przerzedzone na skraju, potem gęstszy las. Drzewa iglaste.

Teren
– plaski kilka małych górek piaszczystych pokrytych śniegiem.

- Sala - w każdej Sali (1-2) biurko, (3- 5) szafy drewniane, (od 4 do 6) łóżka metalowe. Krzesła metalowo-drewniane.

- korytarze – Lampy dwu świetlówkowe, kable wiszące wszędzie, ławki drewniane.

- Hol – kilka ławek z drewna. Szafka szklana, częściowo rozbita. Wiszące kable elektryczne. Krzesła metalowo-drewniane.

- Izba przyjęć – szklane szafki : widoczne pudełka z lekarstwem, opatrunkami i innymi rzeczami. Biurko z szufladką i szafką. Stary komputer i akcesoria typu myszka, klawiatura. Krzesła metalowo-drewniane.

- Sale operacyjne – Lampa oświetleniowa do operacji. Wiszące kable. Stolik metalowy na kółkach z narzędziami do operacji. Szafka z lekami, dreny i innego typu akcesoria do operacji. Łóżko metalowe na kółkach. Stół operacyjny.

- Recepcja – Krzesła metalowo-drewniane. Krzesło obrotowe. Biurko. Szafka z książkami. Teczki pacjentów.

- Piwnica – Agregat, piec , trochę węgla, szafka, łopata, haczyk do pieca, szufla, strój palacza.
- ogólnie – porozrzucane kitle, damskie i męskie. Kilka butów. Długopisy i zeszyty. Jak i książki.




-------------------------------------------------------------------------







Warunki pogodowe.

Rano -10 stopni w południe -8 stopni wieczorem – 12 stopni w nocy – 16 stopni. W dzień pada śnieg – w nocy silny wiatr i śnieg.

Dorofei Maslow „Wielkolud”

Trafiło ci się życie jak ślepej kurze ziarnko. Miałeś tylko pilnować wejścia do apartamentu kasyn. Z zewnątrz budynku zajmował się tym Fedot Yermakov. Twój przyjaciel który miesiąc temu załatwił tobie te zajęcie. Masz spokój, byt, jedzenie, wodę i kogoś nad sobą. Taki układ jest dobry. W tych dzisiejszych czasach to raj. Masz dostęp do niektórych pomieszczeń. Jeszcze w nich nie miałeś okazji być. Wolałeś nie myszkować tak od razu.

Twoim szefem jest Rostislava Bykova. Nic o nim nie wiadomo. Jedni mówią że to diabeł wcielony który odpowiada za tą apokalipsę. Inni znów mówią że to jeden z mafiozo który potrafił się szybko zorganizować. Tak naprawdę chyba nikt nie zna prawdy. Jedno jest pewne że lepiej mu się nie stawiać. To jego miasto. Mieszkasz w jednym z pokoi apartamentu dla obsługi. Jest wygodna prycza, toaleta, światło nawet. No i masz możliwość komuś przywalić jak trzeba. Życie lepsze niż przed apokalipsą. Czasem inni z goryli Bykova, robią wypad za miasto w ruiny Leningradu (Petersburga). Często na kilka a nawet kilkanaście dni. Czegoś szukają. Próbowałeś się dowiedzieć czego, lecz przyjaciel Yermakov nie wiedział.

Dziś masz dzień wolnego. U podnóża wieżowca jest istne skupisko domków porobionych z czego się tylko dało. Ale są też sklepy czy nielegalne stoiska i inne budynki czy szopy oferujące rozmaitości. Dużo wraków samochodów.

Całe to miasteczko jest oddzielone właśnie murem z takich wraków. Obłożona z zewnętrznej strony blachami dość grubymi. Brama jest zrobiona z autobusu obitego blachą falowaną. Autobus jest na chodzie ale uruchamiany tylko w nagłych wypadkach. A tak brama jest otwierana i zamykana, przepychając autobus. W dzień jest miasto otwarte. Ale nie każdy ma wstęp. Są sprawdzani jak i odbierana jest broń. W nocy jest zamykane i obstawione strażnikami czy gorylami.

Postacie otaczające gracza:
- Wrogie: ?
- Neutralni: 70 ( Ludzie kręcący się po okolicy, w mieście, po kasynie)

- Znajomi -10 (Taras Lavrov „Solo”, Ruslan Sozonov „Rusla”, Genghis Artemiev, Yegor Istomin, Thaddeus Afanasyev, Kondrat Ponomaryov, Yaroslav Korovin, Rostislav Bykov, Timothy Vinogradov, Anton Yuriev)

- Przyjaciele:1 (Fedot Yermakov)


Opis Otoczenia:

Budynek murowany. Wieżowiec 30 pięter z czego 20 tylko aktywnych. Stan stabilny. Podziemny parking cztery kondygnacje w dół. Schody sprawne. Zasilanie aktywne. Trzy piętra z salami do gier. Dziesięć pięter z apartamentami. Jedno piętro dra personelu. Jedno piętro dla Rostislava Bykova. Jedno piętro na cele i pomieszczenia tortur. Jak i jedna kondygnacja w dół z parkingu. Cztery piętra z wstępem wzbronionym. Trzy kondygnację w dół parkingowe. Przeznaczone na handel (targ).

- Trzy piętra z salami do gier (dostępne) – dużo stolików do gier różnych typów. Kilka stolików do gry w bilard.

- Dziesięć pięter z apartamentami (Brak dostępu).

- Piętro dla personelu (dostępne) – łóżka dość wygodne, szafki na ubrania z drewna, ubikacja, wanna, dostęp do wody i jedzenia.

- Piętro dla Rostislava Bykova (Brak dostępu)

- piętro na cele i pomieszczenia tortur (dostępne) – Osobne pokoje. Metalowe drzwi. Krzesła i stoły przymocowane do podłoża.

- Cztery pietra w wstępem wzbronionym (Brak dostępu) - ?

Wokoło budynku (Miasto Lenigrad-Rostislava) – Szeroka trzy pasmowa ulica jak i duży parking przerobiony na nowe miasto. Rozciąga się aż pod budynek. Nie daleko jeszcze dwa niegdyś identyczne budynki. Jeden stoi do 18 piętra (stan niestabilny), Po drugiej stronie bloki osiedlowe (stan stabilny), pochłonięte przez miasto.

Teren
– Płaski, zabudowany, gruzy.

- ogólnie –
Miasto postawione w dzielnicy blisko portu. Nikt tam się nie zapuszcza. Za dużo tam mutantów się kręci. Jest jeszcze niedaleko jedno miasto w ruinach Leningradu. Nazywa się Pulkovo. Jest to miasto postawione na lotnisku. Dość mocno chronione. Jest tam około 100 mieszkańców. A przewija się dziennie około 30 ludzi. Resztę ruin jest niezbadana. Ale są szlaki znane i mniej znane.


-------------------------------------------------------------------------








Warunki pogodowe.

Rano 8 stopni w południe 13 stopni wieczorem 7 stopni w nocy 6 stopni. W dzień słońce – w nocy duszno i sucho.


Klaus Bauer „ Sprężyna”

Ruiny Amsterdam - Miasto osiedlowe nad wodne. Utworzone przez rybaków, cieśli, innych rzemieślników. Twoja kryjówka, a właściwie dom, leży na skraju miasta blisko wybrzeża. Nikomu nie wadzisz, a raczej pomagasz oczywiście nie za darmo. Dostajesz za to nieco jedzenia jak i czystej wody. Często wybierasz się do miasta w głąb. Ale nie wychodzisz w ruiny. Miasto jest oblegane przybyszami szukającymi nowego życia, ale też i guza. Nad całym miastem piecze trzyma rada miasta. Składa się ona z 10 radnych. Nienawidzą tu niewolnictwa jak i złodziei. Ale cenią uczciwych rzemieślników. Nad porządkiem też stoi straż. Nazywani są Mastyfami. Uzbrojeni są w broń M-9. Chodzą czwórkami. W całym mieście jest ich 20. W mieście jest targ, jadalnia, port, kuźnia, rusznikarnia, skład żywności ogólnej, budynek rady, młyn wodny, jest noclegownia. Zamieszkałeś tu dwa miesiące temu. Jeszcze nie poznałeś wszystkich jak i nie obejrzałeś wszystkiego. Praca dorywcza na dłuższą metę może nie wystarczyć. Może warto rozejrzeć się za robotą, a może rozreklamować się. Jakoś trzeba żyć. Można też zacząć chodzić w ruiny by coś zbierać.

Samo miasto postawione na skraju ruin Amsterdamu, gdyż leży na osiedlu przyportowym. Jest oddzielone dwoma mostami z dwóch przeciwległych krańców miasta osiedlowego. By się dostać do tego miasta trzeba przebyć jeden z szlaków który biegnie przez ruiny Amsterdamu. Jest to niebezpieczne w dzień. Nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się w ruiny sam. Od roku te ruiny są zbiegowiskiem mutantów jak i kanibali. Po zmroku przejście przez ruiny jest w ogóle nie możliwe. Przynajmniej żyw.

Postacie otaczające gracza:
- Wrogie: ?

- Neutralni: około 70 ludzi, 30 zwierząt

- Znajomi : brak
- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – oddzielony budynek. Siedmiopiętrowy, murowany. Cały budynek opuszczony. Nad samym wybrzeżem. Prąd brak. Woda bieżąca brak. Zajmujesz ostatnie piętro. Reszta pięter pusta zdewastowana i ograbiona. W twojej kryjówce bezpośrednio znajdują się : Ławka, stół, krzesła 4 szt, stół z imadłem, lampka nocna, łóżko – (wszystko drewno oprócz lampki ). Na piętro dostajesz się drewnianymi schodami.

Wokoło budynku
– z jednej strony woda, z trzech ląd (asfalt ), parking, dwupasmówka za nią miasto.

Teren
– zabudowany, woda, ruiny.

- ogólnie –
płaski, oddzielony wodą 35%. Brak drzew i roślinności. Ruiny ponad 89%.



-----------------------------------------------------------





Warunki pogodowe.


Rano -2 stopni w południe -3 stopni wieczorem -5 stopni w nocy -6 stopni. W dzień słońce, mróz arktyczny – w nocy śnieg.

Arkin Huntstone „Karolczaneq”


Stockenhauser – Niemcy- Długi czas udawało ci się chować w budynku. Na skraju jakiejś wioski. Ale tam jedzenie skończyło się i czas było szukać innego miejsca. Znalazłeś tą miejscowość przypadkiem. Zająłeś dom i skrzętnie ukrywałeś się w nim. Wychodzić było najlepiej w nocy. O jedzenie coraz trudniej. Być samemu w mieście to jedno, ale z szlajającymi się wrogimi grupami to już ciężko. Przeżyłeś tak już parę dni. Idąc dalej na północ powinno być chyba lepiej. Ale jak na razie zdecydowanie warto przeszukać jeszcze kilka budynków w tej mieścinie.

Zająłeś dwu piętrowy dom z przybudówką. Wyjście na dach czy do garażu jak i zejście do piwnicy, dawało możliwość ucieczki, ale i kilka wejść dla wroga. Nie daleko mieściło się kilka sklepów. Na wprost twojej kryjówki. Może i nikle szanse coś tam znaleźć ale spróbować zawsze można. Wraki aut na ulicach dawały osłony co kawałek jak i krzewy czy płoty. Trzeba tylko uważać na bezpańskie zdziczałe psy które z głodu potrafiły zagryźć człowieka. W samym mieście jest około 60 domów. Niektóre spalone, zrujnowane, czy zburzone. Domy z podjazdami i ogródkami. Byłeś w kryjówce. Podglądałeś otoczenie przez okno strychowe. Widziałeś grupkę 6 osobową, która szła ulicą. Jakby mieli wszystko gdzieś. Przy sobie na pierwszy rzut oka byli uzbrojeni w pałki jak i noże przy pasie. Czasy takie że każdy musi mieć coś do obrony przy sobie.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: bezpośrednio 6 osób, poza w otoczeniu liczne grupy i gangi kręcące się po okolicy, bezdomne psy,

- Neutralni: brak
- Znajomi : brak
- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – 2 piętrowy duży dom, z strychem, dach spadzisty z przybudówką, piwnica. Budynek przeszukany. Był już ograbiony jak i wyniesiono wszystko co nadawało się do zabrania.

- pierwsze piętro – salon, dwa pokoje, kuchnia, schody do góry.

- drugie piętro – 3 pokoje, w dwóch z nich łóżko, stolik nocny pusty. Szafa ubraniowa pusta. W trzecim pokoju szafa pusta. Biurko. Dwa fotele. Drzwi porozwalane. Drzwi wejściowe dobre – zamki nie działają. Można zaprzeć deską która leży obok. Okna zabite dechami.

Wokoło budynku
– mały parking, ulica dwukierunkowa, dużo domów i ruin.

Teren
– Zabudowany, ruiny, plaski, zagajniki 30%, krzaki, drzewa.

- ogólnie –
dużo domów (około 90 budynków) – dachy spadziste w przeważającej liczbie, nienaruszonych. Kilka ruin. Większość aut to wraki. Nie daleko kilka super marketów. Dużo podwórek z płotami.


---------------------------------------------------------------------------




Warunki pogodowe.

Rano -20 stopni w południe -30 stopni wieczorem -32 stopni w nocy -43 stopni. W dzień słońce, mróz arktyczny – w nocy opady śniegu.

Afanasij Sokołow

Grupa szła dość zwartym szykiem. Ciasnym, przemyślanym. I na pewno nie jak zwykli cywile. Coś było w waszej grupie co dawało domyślenia. Widać było waszą nieprzeciętność. Śnieg skrzypiał pod butami. To z powodu dużego mrozu, jak i to że był suchy. Nie lepił się do podeszwy butów. Co dawało efekt lżejszego obuwia. No i tempo było szybsze, bardziej energiczne.

Wiatr wiał w plecy co też powodowało szybsze przemierzanie tundry syberyjskiej. Po drzewach widać było efekt wojny jak i apokalipsy. Tu też ona dotarła. Bo i co ją miało powstrzymać. Drzewa, mróz, czy to że jest to odludzie? Podmuch nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Popalone pnie, popielaty śnieg. To nie jedyny efekt apokalipsy. Właśnie grupa mijała wielki krater pozostały jak odcisk palca zbawiciela. Zbawiciela innych. Którzy też zmagali się z odosobnieniem w tym miejscu. Wam było dane przeżyć by umrzeć trochę później. Bo nadzieja że dotrzecie w lepsze miejsce była znikoma. Rozległy teren Syberyjski nie napawał optymizmem. A myśl o tym ze gdzie indziej jest jeszcze gorzej skutecznie zniechęcała do dalszej wędrówki. A nawet egzystencji. Co to za byt jak resztki ludzkich odruchów są skutecznie tępione. Uczciwość, współczucie, pomoc bliźniemu czy zwyczajny odruch poczucia winy. O innych nawet człowiek nie marzy by ujrzeć.

Mijając krater mijały też i wszystkie tego typu głupie przemyślenia. Na nie można pozwolić sobie tylko w takiej izolacji jak jest tu. Wgłębienie zostało za wami. Teraz kolejny pas ziemi niczyjej. Tak się mówiło na okrąg za obwodem krateru. Ziemia niczyja. Żadna roślinność, żadna zwierzyna, żadna żywa istota. Radioaktywność odczuwalna była nieznacznie. A może to już obojętność organizmu. Cholera wie. Zapewne odczujemy to za kilka dni. Wymiotując swoje wnętrzności lub ich bólem. Albo bólem genitalia i gardła i oczu. Pieczeniem skóry, rąk, czy twarzy. Pytanie dlaczego tego dziadostwa nie ominąć jeszcze szerszym łukiem. Zajęło by to zbyt dużo czasu. Cennego czasu. Albo to, albo zdychać z głodu. Zapewne niejeden z grupy myśli o kanibalizmie. Kierunek gdziekolwiek gdzie można cokolwiek znaleźć do zjedzenia. Tu nawet śniegu nie można zjeść. U podnóża góry widać było chatę. Cud bo przecież nie fatamorgana. W sam raz bo szarawo się robi.


Postacie otaczające gracza:
- Wrogie: wilki, ryś

- Neutralni: brak

- Znajomi : Siergiej Borodin, Proclus Biryukov, Methodius Kharlamov, Vladimir Bezrukov, Gore Voronov

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – Stara leśniczówka z bal, jedno wejście, kominek, stół, jedna prycza, stara skóra z wilka, trochę drewna,

Wokoło budynku – drzewa iglaste (sosna syberyjska wysokie na 12 metrów), zero zagajników.

Teren – górzysty, zalesiony,

- ogólnie –
Syberia, najbliższa miejscowość około 20 km na wschód.


---------------------------------------------------------------------------









Warunki pogodowe.

Rano -0 stopni w południe 1 stopni wieczorem -2 stopni w nocy -3 stopni. W dzień i w nocy mróz.

Frederic Lanneugrasse „Angélus”

Hel – praktycznie nietknięta ziemia. No oprócz tajnej bazy w głębi cyplu. Dotarłeś do nie ale widok był dość nieoczekiwany jak na tak długą wędrówkę. Tłukłeś się do niego przez trzy miesiące. Przez różne boczne tereny mniej sprzyjające dla człowieka. A teraz to, już nie masz celu w życiu. Miałeś nadzieję zastać tu chodź swoje dowództwo. Ale widząc kilkaset kraterów po rakietach UGM-109C TLAM-C z głowicą konwencjonalną. Straciłeś nadzieję na lepsze jutro. Kratery może i nie wielkie ale skutecznie skróciły cypel Helski. Kratery były zalane wodą i wypełnione zdechłymi rybami. Które widać nie smakowały nikomu. Ruszyłeś w drogę powrotną. Stroniąc od dróg trafiłeś na starą hale. Była to właściwie wiata metalowa przerobiona na fabrykę. W środku były pomieszczenia do przerobu ryb. Ale ktoś wszystko ładnie oczyścił i ograbił. Zmierzch niedługo. Może i ponuro i nadal śmierdziało rybami ale jest dach nad głową. Tylko czy jest bezpiecznie. Po rozejrzeniu się trafiłeś na długie rurki metalowe. Łańcuch i stalową linkę. Klucz plaski 32”<->28”. Koło zębate 24”.

Postacie otaczające gracza:
- Wrogie: ?
- Neutralni: brak
- Znajomi : brak
- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – Metalowy z cienkiej blachy falowanej, okna z siatką na wysokości 3,5 metra. Kilka pomieszczeń. Jedno biurowe. Kilka łączonych. Szatnia. Większość pusta. Jedno wejście, dwie większe bramy przelotowe.

Wokoło budynku
– Las mieszany, zagajniki,

Teren
– drzewiasty, płaski.

- ogólnie –
jedyna droga w głąb lądu jak to na cyplu. Dwie drogi. Bardzo wysoki poziom widoczności z daleka.


-------------------------------------------------------------------------





Warunki pogodowe.

Rano 2 stopni w południe 6 stopni wieczorem 3 stopni w nocy 2 stopni. W dzień i w nocy przebijające się słońce dające plusową temperaturę, ogólnie mroźne powietrze.

Piotr Piotrowski

Jedni nazwali by to tchórzostwem inni intuicją przetrwania. Zapierdzielałeś wzdłuż drogi jak jakiś zając spłoszony przez wilka. W tyle nie było ich już widać, ale wiedziałeś że oni tam są. Biegną cały czas. A tobie już serce nie wytrzymuje. A nogi się uginają. Na pewno nie z przejedzenia ale z głodu. Kiedyś i może przebiegłeś ładny odcinek bez problemu. Teraz to wyczyn żyć lub nie. Minąłeś dom na skraju drogi jak i przecięcie się dwóch autostrad.
„Dom odpada bo na pewno cię tam znajdą. Kurwa jak jakiś zaszczuty zwierz. Co za świat. Bóg sobie zrobił strajk czy pojechał na Last Minute i miał w dupie ludzi. Albo lepiej, zastępował go szatan. Tak musiał go zastąpić szatan. No chyba że jestem w jebanym piekle. I tak będę biegł w nieskończoność czując ich z tyłu. Tylko czym sobie zasłużyłem. Zabiłem kogoś, zgwałciłem. Nawet muchy nie zabiłem.”

Co za pechowy facet co ? Nie jeden by tak pomyślał. Ale nie w tych czasach. Po prostu wlazłeś w ruj żywych trupów. Pech to tylko że nie dorwali kogoś dość dawno. Więc biegłeś w swoim życiowym maratonie. Twój postój na środku drogi równa się śmierć. Mijając wraki aut nie liczyłeś na podwózkę, ale może trafi się jakiś rower chociaż. Czas by pech ciebie opuścił i może trafiło ci się szczęście.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: około 50 żywych trupów podążających za tobą.

- Neutralni: brak
- Znajomi : brak
- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówka – jeden domek rodzinny, dwupiętrowy, stan dobry, zamknięty.

Wokoło budynku
– Las mieszany, dwumiejscowy parking, plotek, drga.

Teren –
płaski, małe wzniesienia.

- ogólnie –
przerąbane.


---------------------------------------------------------------------------------
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 26-02-2013 o 21:23. Powód: Szerokość
Nasty jest offline  
Stary 26-02-2013, 15:47   #2
 
Karolczaneq's Avatar
 
Reputacja: 1 Karolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodzeKarolczaneq jest na bardzo dobrej drodze
Cholera. Dlaczego akurat w tym momencie puszka musiała upaść na podłogę ?
Miałem już dzisiaj wystarczająco dużo pecha.

Wieczorem kiedy szykowałem się do nocnego wypadu do sklepów, akurat moje mieszkanie (jeśli to można nazwać mieszkaniem) odwiedzili jacyś dziwni ludzie. Ja zdążyłem się schować na strychu i na szczęście tam nie weszli. Najpierw do budynku weszło trzech facetów i przeszukiwali cały dom. Mieli podkrążone oczy i wyglądali na wygłodniałych. Nie wzięli nawet nieotwartej puszki z mięsem której nie zdążyłem schować, co mnie zdziwiło najbardziej. Po kilkunastu minutach poszukiwań wyszli i dołączyli do reszty grupy idąc dalej ulicą. Po jakimś czasie zniknęli mi z oczu. Ich zachowanie było co najmniej podejrzane.

Ładowałem właśnie do plecaka tyle konserw ile wlezie kiedy usłyszałem jak otwierają się drzwi do supermarketu który był niedaleko mojej kryjówki i głośne kroki. Ktoś wyraźnie już tu był skoro wchodził tak pewnie. Od razu się schowałem i wyjąłem moje sprawdzone M-9. Magazynek prawie pełny - 5 naboi. Postanowiłem wyjrzeć i obejrzeć intruza który przeszkodził mi w "zakupach". Chciałem zrobić to powoli ruszając tylko głową, ale akurat zahaczyłem ją o jakąś krzywo stojącą konserwę. Huk rozszedł się po pustym hipermarkecie, a człowiek który wszedł właśnie do sali przystanął na chwilę. Nikt rozsądny w tych czasach nie zapalał światło. Przyciągało zbyt dużo nieproszonych gości jak żywe trupy albo nawet bandytów polujących na lekkomyślne ofiary i kierowani wizją łatwego zysku.

Teraz była noc, więc jeszcze łatwiej o nich jednak ten kto wkroczył do sklepu zachował się rozsądnie zapalając jedynie latarkę i rozświetlając miejsce w którym rozległ się huk i w którym z resztą ja się kryłem. Pozostałem w bezruchu. Nie zauważył mnie. Ruszył dalej swoją drogą ciągle świecąc latarką, ale w innym kierunku. Mógłbym go teraz bez problemu sprzątnąć podkradając się do niego i nie marnując amunicji pozbawić go życia nożem. I miałem nadzieję ,że jest sam. Jednak to nie miało sensu. Może ma tu jakiś magazyn ? Broń, amunicja, jedzenie. O to właśnie mi chodziło. Nie mogłem przepuścić takiej okazji więc podkradłem się do niego od tyłu. Odsuwał ciężką półkę tworząc jednocześnie dużo hałasu. Korzystając z tego podbiegłem dalej za jedną z lad. Byłem już kilka metrów od niego i mogłem go obserwować. Wyjął jakiś klucz i włożył go do drzwi które ukryte były za szafą. Że też na to nie wpadłem ? Zdjął kłódkę, położył ją obok po czym pchnął drzwi. Stanął w miejscu i zapalił niewielką lampę która oświetliła pomieszczenie. Nie zważałem na to co jest w środku. Podkradłem się najbliżej jak mogłem, tak że strzał byłby prawie pewien. Jednocześnie jednak na tyle daleko żeby nie mógł mi wybić broni z ręki. Wycelowałem w plecy które mają większą powierzchnię od głowy i nie można gwałtownie kucnąć żeby uniknąć strzału.
- Ręce do góry i ani kroku bo kurwa zastrzelę !
 

Ostatnio edytowane przez Karolczaneq : 26-02-2013 o 20:49.
Karolczaneq jest offline  
Stary 01-03-2013, 19:02   #3
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Dorofei za wolnymi dniami jakoś nieszczególnie przepadał. Praca, pracą, ale przynajmniej mógł sobie w trakcie jej legalnie mordę oklepywać, jak za starych dobrych czasów i do tego zawsze w tym oklepywaniu miał jakieś wsparcie. A tak… a tak Fedot zajęty, pozostali w większości również i z pierwotnych planów przejścia się po okolicy w poszukiwaniu ‘przydatnych skarbów’ nici. Samemu nie miał zamiaru wychodzić, nie czuł w tym momencie takiej potrzeby.

Dorofei postanowił więc udać się na targ znajdujący się na dolnych kondygnacjach. Jak to zwykle bywało, zabrał ze sobą pistolet, bez którego to ani na krok się nie ruszał. Zabrał też i plecak, który miał nadzieję w jakiś sposób zapełnić. W jaki, to się jeszcze zobaczy…
 
AJT jest offline  
Stary 01-03-2013, 19:40   #4
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Czekałem tam sam ponad godzinę. Dobrze, że miałem kogoś na kim mogłem polegać w tych zasranych ponad wszelką miarę czasach. Chodziłem po Sali patrząc to w okno, to nasłuchując dźwięków z korytarza. Gdy tylko usłyszałem kroki na schodach położyłem się wkładając rękę pod improwizowaną poduszkę, którą tak naprawdę był mój plecak. W ręce zawitał mój najwierniejszy towarzysz tej podróży. M9, piękne ostrze. Leżałem tyłem do drzwi. Cały czas obserwowałem je w odbiciu jakie dawało metalowe łóżko, na którym sypiał Dymitr. Zawsze czujny. Mimo tego, że domyślałem się czyją twarz ujrzę po skrzypnięciu starych zawiasów, byłem gotów. Nigdy nie wiadomo, nigdy nie było wiadomo i nigdy nie będzie wiadomo czy za rogiem nie czai się chcący mojej śmierci przeciwnik.

Po otworzeniu się drzwi dalej leżałem udając, że śpię. Widziałem, że zbliżył się nie chcąc mnie obudzić. Wtedy wstałem. Miałem praktycznie pewność, że to on. Zmierzyłem go wzrokiem jakbym oglądał towar, który podaje mi niesprawdzony sprzedawca. Podał mi tabletkę. Uśmiechnąłem się widząc ją. Gdy tylko trafiła do mojej dłoni połknąłem ją popijając wodą.
- Dzięki Cywil. – powiedziałem .
Substancja, która powoli zaczęła rozchodzić się po moim organizmie uspokoiła mnie. Znacznie. Zawsze tak było. Po małej zielono-białej tabletce wszelkie problemy znikały.

Nie wiedziałem w sumie jak ja tu się u licha znalazłem. Nie pamiętałem jakby. Gdy tak przechadzaliśmy się po ruinach szpitala zapytałem Dymitriego:
- Powiedz mi… skąd ja się tu wziąłem? Jakby to ująć… mam czasem dziury w pamięci. Sam wiesz, jaki lek mi przynosisz. – mówiłem wszystko jakby ze wstydem. Im mniej ludzi wiedziało o mojej chorobie tym lepiej dla mnie… dla nich w sumie też.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 01-03-2013, 20:51   #5
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dwa miesiące, ponad dwa cholerne miesiące leczyłem się z tego cholernie ukrywanego przed światem choróbska. Nie wiedziałem co to było, ale nie dawało mi sił, wręcz przeciwnie. To uczucie jakby wszystkie żebra były obite ze wszystkich stron, a lada moment moje wnętrzności miały by się wywrócić do góry nogami i tańczyć kankana. Całe szczęście najgorsze już prawie minęło. Odpoczynek w tej skromnej 'ruderze' którą przyjąłem za dom dobrze mi zrobił po miesiącach ucieczki. Żywe trupy, nawiedzona Francuzka która zachowywała się zbyt... dziwnie, i losowe zbiry czyhające na mój dobytek. Na szczęście teraz to już była przeszłość. Żywe trupy zgubiłem gdzieś na obrzeżach Luksemburgu, Francuzkę gdzieś na starej granicy holenderskiej, a zbiry... nawet nie wiem czy mnie zauważyły. Chyba nie, ale ich się poznaje, to się czuje.

Tylko tak trochę w sercu było szkoda tej uroczej Francuzki, ale co począć. Nie znałem francuskiego, a jej przyczepność była wręcz... zagrażająca. Miałem wręcz wrażenie, nikłe, a jednak, że u mojego boku nie był drugi człowiek, lecz jakieś bezdomne zagubione zwierze i ten sposób w który zachowywała się w ruinach. Moje szczęście. Może i zgubiłem tą drobną istotkę, ale spotkanie wioski kanibali było już klasyczne. Najpierw Cię częstują, zapraszają w dom, a kiedy przypadkiem zajrzysz do beczki na zapleczu i widzisz w niej zasolone dzieci... Nie ma głupich, ewakuowałem się szybciej niż samotny sprinter uchodzący przed bandą żywych trupów. Przyznać jednak muszę, że mieli zapotrzebowanie na moje usługi i żyło mi się nie najgorzej, ale jak tylko wspomnę tą beczkę i pomyślę, że mogłem być następny...

Tak czy inaczej, trzeba było się ruszyć. Pytanie było tylko, co zrobić. Te kontakty co miałem wcześniej z sąsiadami były raczej suche i sporadyczne. Gdybyście się czuli jak ja wtedy, wiedzielibyście dokładnie co mam na myśli. Oni chyba też coś przeczuwali, ale jakoś wszystko ułożyło się dobrze. Może to wina tego mięsa którym mnie karmili przez te parę dni gościny i pracy w tamtej wiosce... Mijn god... miałem o tym nie myśleć...

Kryjówka, chociaż była położona na skraju miasta to była całkiem bezpieczna. Przez te dwa miesiące nie miałem, żadnego nieproszonego gościa, a mutanci zdawali się mijać to miejsce. Znaczy to tyle, że miałem nadzieję, że mijają. Jak tylko tutaj byłem, zawsze drzwi blokowało krzesło i rygiel. Te parę sekund na to, żeby móc się ewakuować.

Wstałem z łóżka i zebrałem swoją torbę która praktycznie była pusta. Cały mój majątek który zwyczajowo nosiłem ze sobą leżał w kryjówce pod łóżkiem. Miałem zamiar wyruszyć do miasta, albo chociaż przejść się i pobawić zbieractwem. Wszystko w swoim czasie. Mój wierny scyzoryk spoczywał w wewnętrznej kieszeni mojej kurtki. Ruszyłem w kierunku okna, trzeba było zrobić rozeznanie terenu czy nikt niepożądany nie kroczy w okolicy i czy jest w pobliżu jakiś oddział Mastyfów.

Staram się ukryć przed tymi którzy mogliby się rozglądać tak jak ja. Z modlitwą w sercu staje tak żeby ukryć za murkiem i najlepiej w cieniu, mając nadzieję że moje ubranie w odcieniach szarości pomoże mi się ukryć.

Rozglądam się uważnie po ulicach przeczesując wzrokiem za niechcianymi ruchami w ruinach, gości na dole. Przy okazji rozglądałem się po okolicy za rzeczami które ktoś mógł zgubić o zmroku, lub przynieść silniejszy sztorm, czy wiatr. Można dostrzec ciekawe rzeczy z wysokości, ich blask wśród gruzu który normalnie mógłby być niedostrzegalny. Kogo ja oszukuje, zawsze jednak warto się rozejrzeć z bezpiecznej wysokości, mało kto patrzy w górę.



----------------------------------------------------------------------------------
Ukrywanie:
Kamuflaż + Ukrywanie + Ubranie = 2+ ?
Wypatrywanie:
Spostrzegawczość + Wypatrywanie = 6
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 01-03-2013 o 21:00. Powód: Literówka
Dhratlach jest offline  
Stary 01-03-2013, 23:30   #6
 
Vesper's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputacjęVesper ma wspaniałą reputację
Cholera cholera cholera!!!!!!
Nawet nie miałem siły wymyślać bardziej wyrafinowanych przekleństw na to co się naokoło mnie dzieje.Świat poszedł w diabły dobry rok temu.Jak na razie udało mi się przeżyć.Nie wiedziałem tylko ile jeszcze ten stan potrwa.Osobiście miałem nadzieje że jak najdłużej.Ale nigdy nie wiadomo co zaplanują sobie tam na górze.Jeśli to prawda że Bóg gra z szatanem w karty,czy warcaby,lub cholera wie w co o lasy świata to miał wielkiego pacha.A tamten najwyraźniej korzysta z puli ile się tylko da.Jednak jeśli jest to jakiś test niebieskiego czy coś innego to na pewno mu się udał.W myśl zasady ,,W okopach nie ma ateistów''. Tu stało się tak samo, tylko że okopy zamieniamy na ,,po apokalipsie''. Teraz każdy, nawet najbardziej zagorzały zwolennik teorii Darwina i wielkiego wybuchu odmawiał pacierz regularnie.Nawet jeśli nie regularnie to przynajmniej przed śmiercią.A ta zbiera całkiem spore żniwo.Nie wystarczyły jej te wszystkie dusze zabrane w TYM dniu.Nawet teraz populacja tego kawałka skały nazywanego ziemią drastycznie się zmniejsza. Osobiście nazywałem ten dzień ,,kijowym dniem''. Mogłem go nazwać na wiele innych sposobów, ale po co jeśli ta nazwa pasuje i dobrze się sprawuje?. Hehehe nawet zaczynam rymować.Co ten koniec świata robi z ludźmi? Jak na razie zobaczyłem co zrobił z tymi którzy mnie gonią, i za nic nie chciałem do nich dołączyć.

Do domu nie miałem co wchodzić.Zanim otworzę drzwi dopadną mnie.Nawet jeśli udało by mi się je wyważyć to wlazły by za mną do środka.Stamtąd nie ma drogi ucieczki , chyba że oknami.Wtedy mogę już mówić do widzenia całemu światu,a na pewno moim nogom.Czyli na jedno by wyszło.Za to mogę spokojnie schować się we wraku.Jest ich sporo,wszystkich nie dadzą rady przeszukać.Jak już sobie ,,przelezą'' to sprawdzę tą chałupkę.Zawsze można coś tam znaleźć.W tej chwili podniosłem jakiś kamień leżący na drodze.Biorąc zamach rzuciłem go daleko do przodu.Dźwięk uderzenia o asfalt rozległ się echem po lesie.Sprawiało to wrażenie że jestem znacznie niż w tej chwili.Sam wcisnąłem się do bagażnika jednego z mijanych aut, uważając abym nie narobił zbytnio hałasu zatrzasnąłem klapę.Teraz tylko modlić się aby ,,zedy'' przeszły dalej, i oby zrobiły to szybko.jeśli przyjdzie mi tu leżeć dłużej niż kilka godzin nie będzie mi zbyt ciepło.Powiem nawet że bardzo zimno.No nic.Teraz tylko siedzieć cicho.

------------------------------------------------------
Kamuflaż 10 + ukrywanie się 10 = 20
 

Ostatnio edytowane przez Vesper : 01-03-2013 o 23:35.
Vesper jest offline  
Stary 01-03-2013, 23:42   #7
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
-----------------------------------------------------------------------

Rzut Piotr Piotrowski: Kamuflaż 10 + ukrywanie się 10 = 20

-------------------------------------------------------------------
 
Nasty jest offline  
Stary 02-03-2013, 11:23   #8
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Afanasij Sokołow. Człowiek dziczy. Ktoś dla kogo przetrwanie w warunkach syberyjskich nie było tak wielkim wyzwaniem jak dla innych. Przynajmniej przed "wielkim rozbłyskiem" jak zwykł nazywać dzień, w którym zrzucili bomby. Kiedyś wszystko było prostsze. Śnieg i lód z łatwością mogły nawodnić człowieka, a mięso dzikiej zwierzyny idealnie nadawało się na syty posiłek. Pożywienia - wbrew pozorom - było pod dostatkiem. Bynajmniej do czasu aż śnieg pokrył siwy, niepokojący pył, a zwierzęta stały się bardziej skołatane niż kiedykolwiek. Ale czy można im się dziwić? Każdy przecież walczył o przeżycie...

Sokołow już od małego był przeznaczony wielkim śniegom. Wychował się w małej wsi, Wierszynie, z której do najbliższej cywilizacji prowadziła jedynie jedna, wyboista, gruntowa droga, która po wielkich opadach stawała się nieprzejezdna - odcinając tym samym wieś od świata. We wsi większość stanowili nie Rosjanie, a Polacy, z którymi Sokołow dogadywał się raczej słabo. W Wierszynie działała wiejska szkoła, stał mały kościółek, pełniący również rolę miejsca spotkań mieszkańców i domu kultury. Twardzi i małomówni mieszkańcy tamtych regionów nie wyróżniali się specjalnie wykształceniem czy też kulturą osobistą. Rodzina Sokołowa nie była wyjątkiem, a wręcz należała do nizin. Ojciec lubił sobie wypić, a rodzinę trzymał w ryzach za pomocą pasa i ciężkiej ręki. Zresztą miał za sobą parę lat odsiadki. Zastraszona matka również uciekała w używki jednak nie ograniczała się tylko do alkoholu co ją szybko wyniszczyło. Afanasij miał starszego brata Ilie, który jednak nie pasował do tej wioski. Był bystry i chciał się kształcić. Często uciekał z domu, a nawet, gdy wracał nie bronił młodszego brata czy matki przed gniewem ojca. Gdy tylko nadarzyła się okazja Ilia wyniósł się do miasta zostawiając brata i resztę rodziny z ich własnymi problemami...

Nie ma co się dziwić, że młody Afanasij wolał spędzać czas na pomocy miejscowemu myśliwemu - Arkadiuszowi - niż w własnym domu. Po latach matka i ojciec chłopaka zmarli. Matka przedawkowała, a ojciec pijany nie doszedł pewnej zimy na noc do domu i zamarzł na zewnątrz. Afanasij po pochowaniu rodziców zajął się z Arkiem polowaniami. Powoli się uczył czego nie ułatwiały syberyjskie warunki...

***

Syberia. Ponad 70 razy większa połać terenu od Wielkiej Brytanii przy jedynie dwukrotnej ilości mieszkańców. Od listopada do lutego przykryta niemal metrowym śniegiem. W najgorsze zimy panowały tam okropne mrozy, a latem żar dochodził do +40 stopni. Liczby jednak nikogo nie interesowały. Ludzi interesowało piękno tej krainy - Jakucja. Najzimniejsze miejsce na półkuli północnej. Temperatury schodzące do -70 stopni. Piękna zwierzyna jak soból, rosomak, piżmowiec, tygrys syberyjski czy największy cel każdego myśliwego – niedźwiedź brunatny...

W Jakucji każda sekunda to walka o życie. Podobnie jak przetrwanie w górach. Afanasij mógł tego doświadczyć wspinając się na Biełuchę. Najwyższy szczyt gór Ałtaj. Góra była tak wysoka, ponieważ jej górną część tworzył lodowiec. Dla ludności tubylczej, Ałtajów, Biełucha miała magiczne znaczenie. Według wierzeń Ałtajów nie można nawet na nią patrzeć - nie mówiąc już o wspinaczce. Afanasij jednak pomimo wielu odmrożeń i skrajnego wyczerpania dostał się na górę. Był tam. W miejscu, którego nigdy nie zapomni...

***


Podróżował od wielu dni. Biel otaczająca go zewsząd raziłaby w oczy każdego - poza mieszkańcami Syberii. Parę godzin temu natknął się na ślad pięknej zwierzyny. Jednego z nielicznych w tych rejonach tygrysa syberyjskiego. Sokołow pamiętał jak Arek ostrzegał go przed nimi. Mówił, że są bardzo niebezpieczne, a co więcej pod ochroną. Gatunek zagrożony wyginięciem. Afanasij nie chciał go zabić. Chciał go poznać. Odkryć jego zwyczaje, tereny przez niego odwiedzane, wszystko co mogło mu się kiedykolwiek przydać. Głupota. Gdyby wtedy wiedział co może zobaczyć zawróciłby.

Kolejne godziny drogi wystarczyły aby wzbudzić w myśliwym niepokój. Krew, ślady wilczych łap, przecinających się z śladami tygrysa. Nie trzeba było dużo dalej iść aby dostrzec rannego tygrysa, a przy nim... wilki. Afanasij chciał ostrożnie się wycofać, odejść nie robiąc bałaganu. Coś jednak poszło nie tak. Wyczuli go, ścigali. Zbliżali się coraz bardziej, a na wielkiej, białej połaci terenu znikąd szukać ratunku. W końcu były w zasięgu wzroku, a on był tak wyczerpany, że nie miał już sił uciekać. I wtedy dostrzegł coś straszniejszego niż jego własna śmierć. Potężny, pochłaniający świat błysk...

***


Siergiej Borodin był stróżem prawa. Policjantem z przeszkoleniem wojskowym. Był brutalny, raczej mało cierpliwy, ale za to sprawiedliwy. Co więcej gdyby nie on Afanasij by już nie żył. Tamtego pamiętnego dnia stracił przytomność w samym sercu Syberii. To, że akurat ktoś poza nim tam był było cudem. Wielkim cudem. Siergiej wytłumaczył Sokołowowi co się stało. Nie wiadomo skąd tak dużo wiedział na temat wybuchu bomb i całej sytuacji, w której się znaleźli. Wspólnie mieli się spotkać z grupą, którą Borodin zebrał aby przeżyć. Wspólnie mieli większe szanse...

***

Minął już dobry rok od kiedy weszli do tego cholernego piekła. Od początku nie mieli czasu na umartwianie się nad własnym losem. Było ich sześciu pod niepisanym dowództwem Siergieja. Temperatura, śnieg, wiatr i ogólnie matka natura nie rozpieszczały ich. Albo przy rozpalonym ogniu jedli albo byli w ruchu. W stałym ruchu, bo człowiek nieruchomy to na Syberii człowiek martwy. Przez ten czas nauczyli się wielu przydatnych rzeczy, ale nadal zbyt wiele było przed nimi. Gdy szli nie robili tego zbyt porywiście, bo to też groziło śmiercią. Pot na ciele mógł zamarznąć co było piekielnie niebezpieczne...

Aktualnie poruszali się w terenie górzystym. Ciasny szyk dawał nieco ciepła i dawał możliwość dokładniejszej obserwacji terenu. Tempo było szybkie, dynamiczne, ale nie przesadzając z powodów już znanych. Przez ten rok każdy z nich wyrobił sobie pewną kondycję. Znali się już nawzajem i wiedzieli na ile kto może sobie pozwolić. Parę godzin temu dostrzegli ślady zwierzyny - wilków i rysia, na którego tropie były wymienione drapieżniki.

Po jakimś czasie szóstka Rusków minęła krater. Nie za małym łukiem aby nie kusić promieniowania, ale też nie za dużym aby nie tracić czasu. Przy takim chłodzie jaki panował wszystkie bodźce dochodziły do receptorów z opóźnieniem. Jedynie liczne warstwy ubrań sprawiały, że nadal byli w stanie jakoś egzystować. Otóż to. Egzystować, bo nie robili nic poza jedzeniem, spaniem i podróżą. Widok popalonych pni i śniegu, który nie nadawał się do nawadniania nie ułatwiał im wcale zadania. W pewnej odległości, u podnóża gór, było widać chatkę. Starą leśniczówkę z solidnych bal. Wokół niej stały drzewa, a dokładniej sosny syberyjskie. Drzewa miały jakieś 12 metrów. Mało. Były młode. Naturalnie ich kora była gładka i szarozielona. Teraz przypominała kolorem popiół jedynie miejscami brązowiejąc i ukazując popękany pień.

Zbliżając się do chaty grupa dostrzegła tropionego przez wilki rysia. Afanasij nie mógł uwierzyć w ich szczęście. Od razu poprosił Siergieja, który strzelał bardzo dobrze, aby zabił zwierzę. Ryś był chyba bardzo zmęczony, bo mimo ich obecności nie oddalił się szybko. Borodin oddał celny strzał po czym grupa się rozdzieliła. Jedni weszli pomiędzy drzewa kierując się do chatki, a Afanasij z Siergiejem poszli po zdobycz. Ryś był dość spory, bo ważył dobre 30 kilogramów. Nie zwlekając Afanasij zabrał się za oprawianie zwierzyny. Chciał to zrobić na miejscu, gdyż wiedział, że głodne wilki mogą być groźne. Miał plan zostawić im tu flaki i odejść. Spieszył się. Przez to nie był dość skupiony aby zrobić to dobrze. Skóra wyglądała tragicznie, ale mięso tak czy inaczej pozyskał. Wraz ze skórą i mięsem udał się chatki...

Stara leśniczówka z bal, z jednym wyjściem, kominkiem, stołem, pryczą, starą skórą wilka i odrobiną drewna całkowicie wystarczyła na potrzeby tej szóstki. Wszyscy na początku zabrali się za plądrowanie poza myśliwym, który skórę wilka podłożył pod drzwi upewniając się czy są dobrze zamknięte. Pod nie również podstawił stół, który dodatkowo blokował dostęp do wnętrza chaty. Podczas przeszukania pomieszczenia inni znaleźli całkiem sporo rzeczy. Ktoś znalazł jakiś zardzewiały nóż, ktoś inny 3 pary palet śniegowych, a Afanasij rękawice ze skóry. Myśliwy zaczął obawiać się jak rozpalą ogień, ale z pomocą przyszedł Borodin, który znalazł pudełko starych zapałek. Tym razem mieli szczęście.

Po paru próbach udało się rozpalić ogień. Dzięki niemu i nożom uczestników z powodzeniem udało się przygotować dziczyznę. Syberyjska dziczyzna była smaczna. Bogata w białko dzięki czemu najedzonemu człowiekowi starcza na długo. Pamiętając o dalszej drodze nikt nie zapomniał odłożyć sobie porcji mięsa na później. Normalnie Afanasij zrobiłby ze starej skóry wilka tobogan, ale nie mieli i tak niczego co mogli nim przewieść. Uprzedzony tym, że w nocy może padać myśliwy na chwilę opuścił chatę wykładając zaraz za nią starą skórę. Śnieg był tam bielszy i Afanasij myślał, że jak zbierze się na skórze będą mogli chociaż trochę się nawodnić.

Po jego powrocie do chaty, szczelnym zamknięciu drzwi, połamaniu stołu na kolejny opał ekipa zaczęła planować dalszą drogę.

- Ściągnijcie wierzchnie rzeczy, gdy zrobi się cieplej. Nie możemy za bardzo się ogrzać, bo jutro zamarzniemy na zewnątrz. - rzucił Afasij pochłaniając dziczyznę.

- Zrobiłeś tobogan? - zapytał się jeden z pozostałych, Gore Voronov.

- Nie. Nie mamy czego w nim nieść. Lepiej jak zbierze się na skórze śnieg, który rano będziemy mogli spożyć. - odpowiedział Sokołow.

- Jak będzie za duża zawierucha znowu nasypie tego sypkiego gówna i nici ze śniegu. - powiedział Borodin.

- Racja, ale spróbować nie zaszkodzi. - odparł Afanasij.

- Słuchaj. A te skórę to ty żeś maczetą szlachtował czy co? Wygląda strasznie. - odezwał się Gore.

- Nie miałem czasu. Spieszyłem się, jasne? - Afanasij dorzucił do ognia.

- Nie rzucaj za dużo. Musi nam starczyć do rana. - powiedział Siergiej na co myśliwy pokiwał głową.

- Słyszeliście coś o tym mieście na wschód? Ponoć tam straszy... - powiedział kolejny gość, Proclus Biryukov.

- Ja słyszałem. - odezwał się Afanasij. - Ba. Nawet tam kiedyś byłem. Stare miasto duchów, w którym kiedyś znajdowała się kopalnia złota. Stąd prowadzi tam jedna ścieżka.

- Chyba nie chcecie tam iść? - zapytał Proclus.

- Właśnie, że chcemy. - rzucił Siergiej. - Można tam znaleźć jakieś porządne rzeczy, schronienie, a może nawet innych ludzi. Sława opuszczonego miasteczka, w którym straszy daje możliwość spokojnego bytowania, o ile jedynymi "duchami" tam będziemy my...

Po jakimś czasie Afanasij ściągnął kurtkę, bluzę i czapkę. Pod butami sprawdził w jakim stanie są jego onuce. Jak wcześniej te były w dość kiepskim stanie, ale całe. Po najedzeniu się i zrobieniu zapasów z mięsa przyszedł czas na wspominki. W końcu byli już w tym bagnie dobry rok więc nieco wspomnień mieli. Afanasij uśmiał się, gdy Biryukov wspomniał jak myśliwy musiał sobie nasikać na rękę, gdy przymarzł do niej metalowy pręt... W końcu jednak przyszedł czas na sen. Musieli się wyspać więc warty były jedno-osobowe.

Nad ranem wstali i dorzucili ostatki drewna do ognia. Musieli się przygotować do drogi. Palety śniegowe ubrali Siergiej, Vladimir i Gore. Afanasij cieszył się z rękawic, które znalazł. Może swoje najlepsze dni miały już dawno za sobą, ale lepsze to niż nic. Wyjście było zdecydowane i nastąpiło dopiero wtedy, gdy w chacie znowu zaczęło robić się zimniej. Ubrani, najedzeni Ruscy sprawdzili skórę, która całkiem zamarzła. Było na niej sporo śniegu, ale ten na wierzchu był szary. W niższych partiach zebrało się nieco białego puchu, który jednak też nie miał smaku jak normalny śnieg. Nie mieli jednak wyboru i zmuszeni sytuacją nieco się nawodnili. Od takiej ilości nie powinno im kich powykręcać. Pełni nadziei wyruszyli w dalszą drogę. Zimną, białą, górzystą krainą - na wschód.
 
Lechu jest offline  
Stary 04-03-2013, 23:48   #9
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
-------------------------------------------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano -10 stopni w południe - 8 stopni wieczorem – 8 stopni w nocy – 12 stopni. W dzień mróz – w nocy silny wiatr.

Jack Miller „Siergey”

- Powiedz mi… skąd ja się tu wziąłem? Jakby to ująć… mam czasem dziury w pamięci. Sam wiesz, jaki lek mi przynosisz.- Siergey

- Siergey aż tak cię ugryzł ten pies że straciłeś pamięć- podśmiewał się Dymitr.

Kręcąc się po korytarzach widok był jak z horroru. Wczoraj nie zwróciliście uwagi, a może tylko ty nie zwróciłeś. W każdym razie zauważyłeś mnóstwo śladów krwi. Wszędzie na ścianach na sufitach, podłoga właściwie była czerwona. Może leki zaczęły działać. Odwróciłeś się by coś powiedzieć do Cywila, ale tylko zauważyłeś jak skręca w stronę zejścia do piwnicy. Cofnąłeś się do niego chodź z kulami było ciężko. Jak doszedłeś do zejścia w którym znikł towarzysz, jego już nie było. Gdzie on polazł. Wysunąłeś się w stronę schodów które prowadziły w dół do piwnicy, ale było ciemno. Usłyszałeś jakiś hałas jak by ktoś próbował się wydostać z piwnicy. Gdzieś za zamkniętych drzwi. Było słychać łomot dość silny.

Chwilę później odezwał się Cywil . A właściwie wrzasnął swym ochrypłym głosem:
- Siergey spierdalaj szybko! Uciekaj! Uciekaj!- Jego wrzask drgał równo z trzaskaniem zapewne w jakieś drzwi.

Widać trzymał je. Nie bardzo jak miałeś mu pomóc. Więc zacząłeś śpiesznie kuśtykać z tymi kulami w stronę wyjścia do byłego ogrodu z fontanną. Cokolwiek to było musiało zostawić te ślady z krwi. Jak na człowieka kulejącego szybko dotarłeś do framugi drzwi wejściowych. Jak tylko wysunąłeś się za nich. Ku twoim oczom a raczej twarzy ukazał się drąg z jakiejś grubej gałęzi. Błysk, ciemność.

Ciemność i bul twarzy w towarzystwie silniejszego bólu głowy. I ucisk na ręce i nogi. Co jest kur… grane. Otworzyłeś oczy i widok był…..? Do góry nogami. No dwie postaci niosą ciebie na palu związanego jak młodego wieprzka. Cztery inne szły obok. Na paskach miały Ak-47 w bardzo dobrym stanie. Jedna miała łuk i strzały. Wszystkie postacie miały opatulone twarze szalami z futra. Nie za bardzo się znałeś na tym co to za futro. Optymistycznie można pomyśleć dobrze że futro a nie skóra ludzka. Myśli twoje były różne i tak myśląc o tych czasach to wcale nie takie nieprawdopodobne. Ciekawe co z Cywilem. Nie widziałeś jego w podobnej sytuacji. Więc go nie dorwali. Pytanie czy to co było w piwnicy go dorwało. I czy twój los będzie lepszy czy gorszy.

Szliście tak dość długo. Biorąc pod uwagę twoją wagę i sylwetki wypchanymi ubiorem. Stwierdziłeś że muszą być bardzo silne jak i na pewno nie umierające z głodu. Następna myśl optymistyczna. Skoro nie są głodne to nie zjedzą ciebie. Przynajmniej od razu.

Dotarliście na skraj lasu gdzie stał budynek starego dworca. Stał to bardzo dobre określenie. Była tylko lewa i środkowa ściana. Wszędzie było pełno wagonów jak i parowozów. Jak tylko zbliżyliście się do wagonów. Ukazały się następne sylwetki postaci. Podobnie ubranych. No nie wiadomo czy głodnych. Postaci które tak długo ciebie niosły jak i ich obstawa weszła pomiędzy wagony. Szybko szło zauważyć zorganizowanie tych wagonów. Były poustawiane dość precyzyjnie tworząc wewnątrz coś na pozór dziedzińca. Same wagony były poustawiane w dwóch celach. Budynki mieszkalne jak i mur jednocześnie z luftami strzelniczymi. Ktoś miał łeb na karku bo z zewnątrz nie widać tego.

Postacie odsłoniły swoje twarze. Przynajmniej częściowo. Ale z swojej pozycji nie mogłeś ich ujrzeć, do pewnego momentu. Gdy podeszła do ciebie niższa postać. Odkryła twarz. Okazując się zwykłą dziewczynką. Miała twarz dziecka może tak w wieku 13 lat. Potem podeszła już starsza kobieta która jakimś dziwnym dialektem coś mówiła do dziewczynki. Właściwie to się kłóciły. Zacząłeś coś mówić sam nie bardzo wiedziałeś co chcesz powiedzieć. Ale kobieta zakneblowała cię mocniej. Czułeś jak głowa opuchła i krew zaczęła coraz silniej tętnić w czaszce. W końcu napływała tam całą drogę z szpitala do tego miejsca. A był to niezły kawał drogi. Na chwilę zamknąłeś oczy i czułeś coraz większy ból. Wtedy usłyszałeś głos Cywila. Był tak realny że otworzyłeś szybko oczy. Rozejrzałeś się i zobaczyłeś postać w zaciemnionym rogu wagonu. Ty byłeś na zewnątrz więc mógł ciebie ktoś jeszcze usłyszeć. Starałeś się coś mu przekazać ale knebel nie pozwalał skutecznie to uniemożliwiał.

- Tak to ja. Spokojnie oszczędzaj się wszystko będzie dobrze. – Jak miło usłyszeć te słowa. Dymitra.

Tabletki na pewno jeszcze działają i to musi być on. Tylko jak się wydostał. W tym momencie podeszła inna kobieta niż ta wcześniej. Wyciągnęła tobie knebel. I o dziwo zaczęła mówić zrozumiale dla ciebie.

- Co robiłeś w szpitalu? Ilu was jest? Skąd się wziąłeś ?-

Spojrzałeś w tym momencie, w miejsce gdzie widziałeś Cywila. Go już tam nie było. A kobieta czekała na odpowiedź.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: ?

- Neutralni: ?

- Przyjaciele:1 ( Dymitr Lebiediew „Cywil” )


Opis Otoczenia:

Wioska wagonów – ponad 60 wagonów towarowych i cystern. Parowozy 10 szt.
Wokół wagonów– Pas bez drzew, tworzący fosę, z zupełnie płaskiego terenu pokrytego śniegiem.
Teren – nieznany.

Strata do Ekwipunku i Umiejętności:
Plecak, buty wojskowe, bagnet M9


-----------------------------------------------------------------------

Warunki pogodowe. Rano -8 stopni w południe -8 stopni wieczorem – 10 stopni w nocy – 13 stopni. W dzień pada śnieg – w nocy silny wiatr.

Dorofei Maslow „Wielkolud”

Chodziłeś po targu szukając okazji. Ale nie miałeś nic do zaoferowania. Więc rozglądałeś się co w ogóle jest w ofercie. Przykuła twoją uwagę licytacja niewolników i ludzi na sprzedaż. Właśnie licytowany był mężczyzna wraz z synem. Wraz z synem to w sumie on stał. Bo licytowano ich osobno. Świat jest podły ale kogo to obchodzi. Byle przetrwać. Nie można pokazać słabości. Była też na sprzedaż dziewczyna, miała może z 14 lat. Była chyba amerykanką. Przynajmniej tak za reklamował ją handlarz. Nie doszło do licytacji jej. Ponieważ sam Bykov z swoimi gorylami, przyszedł i powiedział coś handlarzowi na ucho. Ten przytaknął i machnął ręką by jego ludzie oddali dziewczynę gorylom Rostislava. Jeden z goryli podszedł do ciebie i powiedział byś ją zabrał do apartamentu Bykova. Chwyciłeś dziewczynę swoją wielką łapą. Jej ramię objęła twoja dłoń. Owinęła się jak kajdan. Szarpnąłeś ją mówiąc do niej by szła do ciebie. Coś odpowiedziała ale nie rozumiałeś. Łzy miała w oczach. Czułeś jak ta nastolatka drżała. Nawet przez twą swoją gruboskórną dłoń odczuwałeś tętno. Łzy spływały tobie na dłoń.


Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: 2

- Neutralni: 90 ( Ludzie kręcący się po okolicy, w mieście, po kasynie)

- Znajomi -10 (Taras Lavrov „Solo”, Ruslan Sozonov „Rusla”, Genghis Artemiev, Yegor Istomin, Thaddeus Afanasyev, Kondrat Ponomaryov, Yaroslav Korovin, Rostislav Bykov, Timothy Vinogradov, Anton Yuriev)

- Przyjaciele:1 (Fedot Yermakov)

Opis Otoczenia:

Budynek murowany.- Wieżowiec 30 pięter z czego 20 tylko aktywnych. Stan stabilny. Podziemny parking cztery kondygnacje w dół. Schody sprawne. Zasilanie aktywne. Trzy piętra z salami do gier. Dziesięć pięter z apartamentami. Jedno piętro dra personelu. Jedno piętro dla Rostislava Bykova. Jedną piętro na cele i pomieszczenia tortur. Jak i jedna kondygnacja w dół z parkingu. Cztery piętra z wstępem wzbronionym. Trzy kondygnację w dół parkingowe. Przeznaczone na handel (targ).

- Trzy piętra z salami do gier (dostępne) – dużo stolików do gier różnych typów. Kilka stolików do gry w bilard.
- Dziesięć pięter z apartamentami (Brak dostępu).
- Piętro dla personelu (dostępne) – łóżka dość wygodne, szafki na ubrania z drewna, ubikacja, wanna, dostęp do wody i jedzenia.
- Piętro dla Rostislava Bykova (Brak dostępu)
- piętro na cele i pomieszczenia tortur (dostępne) – Osobne pokoje. Metalowe drzwi. Krzesła i stoły przymocowane do podłoża.
- Cztery pietra w wstępem wzbronionym (Brak dostępu) - ?

Wokoło budynku
(Miasto Lenigrad-Rostislava) – Szeroka trzy pasmowa ulica jak i duży parking przerobiony na nowe miasto. Rozciąga się aż pod budynek. Nie daleko jeszcze dwa niegdyś identyczne budynki. Jeden stoi do 18 piętra (stan niestabilny), Po drugiej stronie bloki osiedlowe (stan stabilny), pochłonięte przez miasto.

Teren
– Płaski, zabudowany, gruzy.

- ogólnie – Miasto postawione w dzielnicy blisko portu. Nikt tam się nie zapuszcza. Za dużo tam mutantów się kręci. Jest jeszcze niedaleko jedno miasto w ruinach Leningradu. Nazywa się Pulkovo. Jest to miasto postawione na lotnisku. Dość mocno chronione. Jest tam około 100 mieszkańców. A przewija się dziennie około 30 ludzi. Resztę ruin jest niezbadana. Ale są szlaki znane i mniej znane.


------------------------------------------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano 8 stopni w południe 13 stopni wieczorem 7 stopni w nocy 6 stopni. W dzień słońce – w nocy duszno i sucho.




Niebieskie zakreślenie miasto zrobione na obrzeżach ruin. Strzałka czarna kryjówka postaci. To co niezakreślone ruiny starego miasta.


Klaus Bauer „ Sprężyna”

Wlazłeś na dach niższej kondygnacji swojej kryjówki i…., …….i gówno było widać. Dosłownie w tego słowa znaczeniu. Miasto które było przed twoją kryjówką zasłaniało ruiny. Widać było jedynie most po prawej stronie budynku który zająłeś. No nic ale co można zobaczyć jak przed twoim budynkiem stoją większe budowle. Natomiast z drugiej strony widać było wodę. Pływające w nim ciała. Unoszące gnijące i napęczniałe od gazów. Rano sprzątacze je usuną. Łowią je w sieci i ciągną na środek portu tam polewają jakąś mazią i podpalają. W ten sposób likwidują bardzo szybko ciała. Inaczej wróciły by tu z przypływem. A tak stają się cięższe i opadają na dno. Jak się tak przyjrzeć tym ciałom to wyglądają jak Orki. Napęczniałe i śmierdzące. Było ich może z 100. To wina dzisiejszego przypływu. Emigracja śmierdzących ciał. Witamy w porcie. Ehh do jutra z śmierdzącymi gośćmi. Zszedłeś z dachu bo i po co miałeś tam dłużej siedzieć. Pochodziłeś po budynku. Ale warto było iść na miasto. Przecież to tylko po drugiej stronie ulicy dwupasmowej. A i może się pozna kogoś ciekawego. Zaraz po drugiej stronie stał budynek rady, ale kawałek dalej był bar.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: ?

- Neutralni: około 70 ludzi, 30 zwierząt

- Znajomi : brak

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – oddzielony budynek. Siedmiopiętrowy, murowany. Cały budynek opuszczony. Nad samym wybrzeżem. Prąd brak. Woda bieżąca brak. Zajmujesz ostatnie piętro. Reszta pięter pusta zdewastowana i ograbiona. W twojej kryjówce bezpośrednio znajdują się : Ławka, stół, krzesła 4 szt, stół z imadłem, lampka nocna, łóżko – (wszystko drewno oprócz lampki ). Na piętro dostajesz się drewnianymi schodami.
Wokoło budynku – z jednej strony woda, z trzech ląd (asfalt ), parking, dwupasmówka za nią miasto.
Teren – zabudowany, woda, ruiny.
- ogólnie – płaski, oddzielony wodą 35%. Brak drzew i roślinności. Ruiny ponad 89%.


------------------------------------------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano 1 stopni w południe 0 stopni wieczorem -1 stopni w nocy -2 stopni. W dzień słońce– w nocy deszcz.

Arkin Huntstone „Karolczaneq”


Stockenhauser – Niemcy-

- Ręce do góry i ani kroku bo kurwa zastrzelę !- krzyknąłeś dość stanowczo, a jednak mężczyzna się roześmiał.
Co w tym takiego śmiesznego nie wiadomo. Może był idiotą albo dostał na łeb. Tak na pewno nie był normalny. To znaczy tak sądziłeś. Nadal z śmiechem w głosie powiedział:

- Może odłożysz broń? Co? – Henk nie stój tak załatw skurwiela!
- Jak tylko skończył tą wypowiedź poczułeś uderzenie w tył głowy. I straciłeś przytomność.

Obudził cię ból głowy. Oprócz bólu od ciosu w tył, bolała cię głowa z powodu napływającej krwi do mózgu. Świat widziany do góry nogami może i coś pięknego, ale nie w dzisiejszych realiach. Widziałeś super market w którym byłeś. Jak i dom w którym się ukrywałeś. Taaaak, bimbałeś do góry nogami i okręcałeś się oglądając wszystko w okuł. Wisiałeś na drzewie. Może tak na wysokości 5 metrów. Gościa w którego celowałeś też widziałeś jak i resztę grupy. To ta sama grupa która była w twojej kryjówce. Była między nimi kobieta. Trzymała twoją spluwę. Spojrzała na ciebie i zaczęła ci dogadywać machając i celując do ciebie właśnie z twojego M-9.

- Co tam śpiąca królewno.- wymachiwała w twoją stronę bronią.

- Walnę go! Co? – zagadała do tego w którego celowałeś w sklepie.

- Zostaw gnoja! Szkoda amunicji! Damy mu szansę! – I opuścił ciebie na wysokość 4,5metra.

- No to śpiąca królewno czekaj na swojego księcia! W tej bajce mają cztery łapy! – Powiedziała kobieta i śmiejąc się odeszli.

No żyłeś puki co. Twoja lekkomyślność spowodowała taką sytuację. Ale żyłeś. Zanim skończyłeś przemyślenia usłyszałeś warczenie psa jak i szczekanie. Po nie całej minucie było ich już więcej. Zaczęły podskakiwać jeden przez drugiego. Czułeś ich podmuch z mordy gdy wyskakiwał na wysokość 4 m. Blisko. Nie kiedy między sobą się gryzły, ale tylko chwilę. Bo wracały do ciebie. Najgorszy był owczarek który wyczaił że skacząc na pień i odbijając się jest bliżej twojej twarzy. Przybiegł też następny, coś taszczył z sobą. Kurw…nie mogłeś uwierzyć on taszczył rękę ludzką. Obgryzał ją. Śmierdzącą już podgryzaną dłoń, kawał przedramienia i barku. Jak czegoś nie wymyślisz to, albo w końcu któryś cię dorwie, albo zdechniesz z powodu ciśnienia wewnątrz czaszkowego spowodowanego wpływaniem krwi do mózgu. I jak tu powiedzieć żyć nie umierać. Biłeś się z myślami. Ale nie miałeś umiejętności cyrkowca.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: bezdomne psy, żywe trupy, mutanty.

- Neutralni: ?

- Znajomi : brak

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – ?

Wokoło ciebie
– mały parking, ulica dwukierunkowa, dużo domów i ruin, sklep i twoja kryjówka.
Teren – Zabudowany, ruiny, plaski, zagajniki 30%, krzaki, drzewa.
- ogólnie – dużo domów (około 90 budynków) – dachy spadziste w przeważającej liczbie, nienaruszonych. Kilka ruin. Większość aut to wraki. Nie daleko kilka super marketów. Dużo podwórek z płotami.

Strata do Ekwipunku i Umiejętności:
- Kapelusz , Kurtka ocieplana, plecak, Pistolet M-9 i amunicja, Ocieplane spodnie, Nóż duży, Bluza, Buty, skarpetki, scyzoryk zwykły, pasek do spodni, manierka

Pozostały Ekwipunek:
Lina 5 Punktów


---------------------------------------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano -20 stopni w południe -30 stopni wieczorem -32 stopni w nocy -43 stopni. W dzień słońce, mróz arktyczny – w nocy opady śniegu.


Afanasij Sokołow

Przeszliście spokojnie 15 km. Cel już praktycznie, tuż, tuż. Szliście przełęczą gdy chrupanie i skrzypienie białego puchu, zagłuszył huk i jazgot. Sekundę po nim krzyk Methodius Kharlamov. Trafił na pułapkę na niedźwiedzia. Noga która właściwie utkwiła była prawie przecięta. Śnieg szybko zaczął robić się czerwony. Methodius miotał się jeszcze chwilę. Potem zemdlał.
Mróz powinien zamrozić kończynę. Ale śnieg powodował szybsze ubywanie krwi. Pułapka musiała być rozstawiona nie dawno. Ale kto by ją rozstawił? Pytanie w myślach nie zostało bez odpowiedzi długo. Rozniósł się huk wystrzału. W tym momencie wszyscy padli na śnieg. Ale jeden z was zrobił to wolniej. Najpierw spadając na kolana. A potem twarzą w śnieg. To był Gore Voronov. Dostał w klatkę. Co u licha się dzieje. Czy już naprawdę trzeba się kryć wszędzie nawet tu na tej ziemi zamarzniętej i niesprzyjającej. Jeszcze teraz to. Nie wiadomo kto i skąd strzelał. A nawet ilu ich jest. Sam czy z kimś. Niedaleko było wgłębienie gdzie można było by się schronić. Ale co dalej…


Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: ?

- Neutralni: ?

- Znajomi :,Proclus Biryukov, Methodius Kharlamov, Vladimir Bezrukov, Gore Voronov

- Przyjaciele: Siergiej Borodin

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – Brak
Teren – górzysty, zalesiony, przełęcz jedyna droga do miasta duchów.
- ogólnie – Syberia, najbliższa miejscowość około 5 km na wschód.

Dodatek do Ekwipunku i Umiejętności:
Siergiej, Vladimir i Gore – palety śniegowe: + 10% Morale, + 10% Wytrwałość.

Afanasij Sokołow-rękawice grube: +10% Wytrwałość, +2 Morale i Przetrwanie (Tabela).
- oprawienie zwierzyny: +1 zdobywanie jedzenia, +1 Morale(Tabela).

Siergiej Borodin
– zabicie Rysia: +2 Łowiectwo, +1 Karabin (Tabela).



------------------------------------------------


Warunki pogodowe. Rano -0 stopni w południe 1 stopni wieczorem -2 stopni w nocy -3 stopni. W dzień i w nocy mróz.


Frederic Lanneugrasse „Angélus”


Hel – praktycznie nietknięta ziemia. No oprócz tajnej bazy w głębi cyplu. Dotarłeś do nie ale widok był dość nieoczekiwany jak na tak długą wędrówkę. Tłukłeś się do niego przez trzy miesiące. Przez różne boczne tereny mniej sprzyjające dla człowieka. A teraz to, już nie masz celu w życiu. Miałeś nadzieję zastać tu chodź swoje dowództwo. Ale widząc kilkaset kraterów po rakietach UGM-109C TLAM-C z głowicą konwencjonalną. Straciłeś nadzieję na lepsze jutro. Kratery może i nie wielkie ale skutecznie skróciły cypel Helski. Kratery były zalane wodą i wypełnione zdechłymi rybami. Które widać nie smakowały nikomu. Ruszyłeś w drogę powrotną. Stroniąc od dróg trafiłeś na starą chale. Była to właściwie wiata metalowa przerobiona na fabrykę. W środku były pomieszczenia do przerobu ryb. Ale ktoś wszystko ładnie oczyścił i ograbił. Zmierzch niedługo. Może i ponuro i nadal śmierdziało rybami ale jest dach nad głową. Tylko czy jest bezpiecznie. Po rozejrzeniu się trafiłeś na długie rurki metalowe. Łańcuch i stalową linkę. Klucz plaski 32”<->28”. Koło zębate 24”.

Rozłożyłeś się w pomieszczeniu biurowym. Jak tu zasnąć. Nauczyłeś się tak od razu nie zasypiać, ktoś kto ciebie mógł zobaczyć odczeka chwilę i zaatakuje. Jeżeli po czasie nikogo nie będzie słychać znaczy że nikt ciebie nie widział. Przynajmniej cywil. Wojskowi mogą przeczekać do świtu.

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: ?

- Neutralni: brak

- Znajomi : brak

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Budynek kryjówki – Metalowy z cienkiej blachy falowanej, okna z siatką na wysokości 3,5 metra. Kilka pomieszczeń. Jedno biurowe. Kilka łączonych. Szatnia. Większość pusta. Jedno wejście, dwie większe bramy przelotowe.
Wokoło budynku – Las mieszany, zagajniki,
Teren – drzewiasty, płaski.
- ogólnie – jedyna droga w głąb lądu jak to na cyplu. Dwie drogi. Bardzo wysoki poziom widoczności z daleka.


-----------------------------------------------------------------------


Warunki pogodowe. Wieczór -1, deszcz z śniegiem. Noc 0 odczuwalne -1. Rano 1. Słonecznie w dzień.


Piotr Piotrowski


Czy to szczęście, czy umiejętności i spryt. Kogo to właściwie obchodzi. Żywe padliny przeszły obok wraku w którym się ukrywałeś. Zanim jednak przeszły czułeś jak serce coraz szybciej bije i nie mogłeś zapanować nad oddechem. Ale przeszli. Pytanie czy są już na tyle daleko by wyjść. Bagażnik zatrzasnąłeś od środka. Wyjścia były dwa. Albo wydostać się szukając po omacku linki do otwierania bagażnika. Drugi to wejść do środka przez tylne siedzenia wywalając półkę. Zanim to zrobiłeś nasłuchiwałeś czy aby nie słychać nikogo w pobliżu. I coś było słychać ale nie szemrało, nie skomlało i nie charczało. Co to było….

Postacie otaczające gracza:

- Wrogie: ?

- Neutralni: ?

- Znajomi : brak

- Przyjaciele: brak

Opis Otoczenia:

Wrak pojazdu Ford sedan – bagażnik.
Wokoło ciebie
– Nie daleko dom. Pełno wraków.
Teren – płaski, małe wzniesienia.
- ogólnie – droga z wrakami, jeden dom, dwie autostrady przecinające się.

Dodatek do Ekwipunku i Umiejętności:
Ukrycie się: +1 Maskowanie, +10% Zaradność, +5% Szczęście.




-------------------------------------------------------------------------
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 05-03-2013 o 00:08.
Nasty jest offline  
Stary 05-03-2013, 17:08   #10
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Kiedyś Wielkolud pewnie by zareagował inaczej… Kiedyś. Teraz jednak czasy się zmieniły. Panował na świecie inny ład, inny porządek i zupełnie inne realia. Nie było miejsca na rzeczy i gesty, które kiedyś były normalnością. Dziewczynka nie jest pierwszą osobą, której dzisiejszego dnia popłynęły łzy… nie będzie też i ostatnią. I tak samo nie będzie też nieznajomą, przez którą Maslow miałby się przeciwstawić Bykovowi. Nawet nie przeszło mu przez myśl, że z jej powodu mógłby się przeciwstawić Rostislavowi, przy okazji wypisując na siebie wyrok śmierci.
- Nie rycz mała - burknął potrząsając ręką. - Nie wierzgaj. Jeszcze nie wiesz, ale to zaszczyt żeś wybrana - dodał po chwili. Co z tego że go nie rozumiała, po tonie głosu powinna coś wydedukować. Gdy skończył jego usta zadrżały. Jednak tych, którzy wypatrywali się w tym geście jakiegoś zawahania, czekało rozczarowanie… ot taki tik.

Rozglądnąwszy się, czy aby nie znajdzie się jakiś cwaniak, próbujący w nagłym przypływie… czegoś, ratować dziewczynkę, zaczął targać ją w stronę apartamentu.
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172