Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2017, 23:36   #131
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację



Liam niewielu rzeczy na świecie był pewien, ale tym razem miał całkowitą, absolutną pewność. Porzyga się King Kongowi prosto w twarz. Wspomnienie oślizgłego, wielkiego robala w jego ustach powodowały gwałtowne odruchy wymiotne.

Szarpnął się w gwałtownej próbie oswobodzenia się z łap wielkoluda w instynktownym odruchu zwrócenia treści żołądkowej w innym kierunku niż ta bestia. Jeśli mu się nie uda, to pozostanie tylko minimalizowanie strat w postaci obrzygania nóg goryla. Ten cofnął się przestraszony, choć główna fala nieprzetrawionych jeszcze przysmaków Michy zdążyła dotknąć jego kolan.

- Czika się dobrze czuć? - zapytał z troską, po czym jakby coś skojarzył i popatrzył na Liama, uśmiechając się głupkowato - Nowa zabawa?

Pokręcił głową starając się stłumić wspomnienie śliskiego, wielkiego karalucha sięgającego niemal do gardła. Nieskutecznie. Podrażnione mięśnie spięły się kolejny raz, wydobywając na światło dzienne kolejne chluśnięcie soków trawiennych. Kiedy kolejna fala dobiegła końca, ponownie pokręcił głową ze zbolałą miną, dając włochatej małpie znać, że nie czuje się dobrze. Mało powiedziane. Czuł się fatalnie. Właśnie porzygał się dwa razy przez… nie ważne przez co! Wolał o tym nie myśleć w obliczu nadchodzącej fali mdłości. Lekko drżącą ręką otarł usta. Nie cierpiał tego miasta.

Zmusił się do bladego uśmiechu i podziękował skinieniem. Przez chwilę zastanawiał się czy nie napisać na czymś swojej prośby względem wielkoluda, ale nie miał czym, na czym i zapewne Ivan by tego nie zrozumiał. Spojrzał najbardziej znacząco, jak umiał w kierunku zabawy, a następnie ponownie spojrzał na Ivana. Umęczona twarz Czikity przymknęła sennie oczy, by goryl zrozumiał, że źle się czuje i musi się przespać. Liam zmusił się do dotknięcia wielkiego łapska, po czym spojrzał w kierunku zabawy. Miał nadzieję, że King Kong zrozumie, że psionik chciałby, by przypilnował zgromadzenia za niego… a raczej za nią. Bo w końcu “był” kobietą.

Ivan patrzył na Czikitę, która najwyraźniej była dla niego kimś więcej, z wyrazem totalnej tępoty na twarzy, po czym objął ją ramieniem.
- Grzmocić przy wszystkich! - obwieścił wynik zagadki, jaki znalazł i nie czekając na potwierdzenie, przytulił do siebie Liama - Zgoda! Ty wybrać, Ivan grzmocić tam!

Psionik nie wiedział jak ona mogła porozumiewać się bez użycia słów z takim idiotą. Nienawidził tego miasta. Przyciśnięcie wielkiej łapy Ivana nie poprawiło jego samopoczucia, a nawet wręcz przeciwnie. Podwójnie. Wzdrygał się przed tym, co mogłaby od niego chcieć ta włochata małpa, zaś ucisk w okolicach żołądka przy obecnej nadwrażliwości zaowocował atakiem nudności objawiających się w postaci chorobliwej zieleni na twarzy.

Pokręcił szybko głową i spróbował znacznie bardziej łopatologicznie. Dotknął palcem wskazującym siebie, po czym wskazał w kierunku przeciwnym niż impreza. Następnie złożył dłonie, na których położył głowę dając znać, że chodzi o sen. Następnie przyłożył dłoń do ust udając hamowanie odruchu wymiotnego, co nie było zbyt dalekie od prawdy, by pokazać, że źle się czuje. Następnie wycelowała palec w goryla i pokazał na imprezę.

- Hę? - to była jedyna reakcja, jakiej doczekał się Liam, który miał już serdecznie dość tępego osiłka. Najwyraźniej to ciało należało do jakiejś ważnej osoby, skoro mogło przebywać w towarzystwie samego Marco. Ivana tam nie było.

Korzystając z własnej pozycji warknął z irytacją na trzymającego go goryla i odepchnął się od niego rękami, by wyswobodzić się z uścisku. Ten spojrzał na swoją “wybrankę” z wyraźnym smutkiem i brakiem zrozumienia. Kilka razy pogłaskał się po kroczu, a gdy to też nie przekonało Czikity, zawrócił, wyraźniej zasmucony. Po chwili Liam został sam. Odszedł kawałek dalej i usiadł za ziemi na najbliższym skrzyżowaniu, wchodząc niezbyt głęboko w prostopadłą drogę.

Musiał chwilę odpocząć. Oparł się o ścianę rudery i obiecał sobie, że następnym razem przejmie jakiegoś mężczyznę, nie kobietę. Przez te cycki to same problemy.
Wzdrygnął się na wspomnienie śliskiego robala w jej ustach. Nadal mdliło go na samą myśl, lecz uczucie nie było już tak silne.

Po kilku chwilach dźwignął się na nogi, westchnął i ruszył w poszukiwaniu garażu. Lub innego miejsca, w którym dzikusy trzymały pojazdy.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 02-05-2017, 10:36   #132
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Choć czas w bańce wymiarowej Robina wydłużał się niemal bez ograniczeń, toteż osoba na zewnątrz nie była w stanie nawet zauważyć upływu czasu wewnątrz, Marco nie był głupi. Kiedy zobaczył nagłą zmianę ułożeń ciał Robina i Keiko – szybko zrozumiał, że chłopak użył mocy. Głos Feniksa spojrzał jeszcze raz badawczo na dwójkę psioników, po czym odezwał się jakby nieco zachrypłym głosem:

- Jak mówiłem, jesteście wolni. To wasza sprawa, co tu robicie.

Kiedy dziewczyna podeszła do niego, jak zwykle zmiękł nieco, złagodniał nawet.

- Nic ci nie jest? – zapytał cicho, po czym głośniej dodał – Mam do ciebie prośbę, Keiko. Ta blondynka, którą dziś poznałaś, Kara, ona sama zabiera sobie emocje. Kiedyś to było dobre, ale teraz – potrzebuję żeby umiała samodzielnie działać i myśleć. Czy mogłabyś jej dać różne emocje? Jakie tylko chcesz. – dodał i choć nie widzieli jego twarzy, wydawało się, że uśmiechnął się pod maską.

Następnie Kapłan Feniksa uniósł głowę i spojrzał na Robina. To specyficzne napięcie mięśni przy karku, które przywodziło na myśl polującego drapieżnika, jednak zniknęło.

- Mam dla ciebie zadanie, chodź za mną. – warknął, odwracając się.

Mężczyzna ruszył do zgromadzenia przy oknisku, gdzie najwyraźniej szykowano się do kolejnej prezentacji mocy.


***

Kara ubrała się i usiadła na swoim poprzednim miejscu, nie wiedząc ani co się z nią stało przed chwilą, ani tym bardziej co powinna robić teraz. Szlachetni przyjęli ją do swego grona. Nawet nikt jej się teraz już nie naprzykrzał. Kilka rąk poklepało ją za to po plecach, jakby dodając odwagi. Ktoś postawił przed nią kubek z powyginanej blachy z jakimś śmierdzącym octem trunkiem oraz półmisek z kilkoma świerszczami w dziwnej, czerwonej panierce.

- Psssyt – usłyszała nagle, gdzieś za sobą. Kiedy się odwróciła, zobaczyła szpetnego gościa z wiszącymi u nosa girlandami glutów.

[media]http://vignette1.wikia.nocookie.net/rollplaydnd/images/d/dd/Ugly-and-Crazy-Man.jpg[/media]

- Psssyt, nowa, chcesz się zabawić? Mam coś dla ciebie. – szepnął, konspiracyjnie rozglądając się na boki.


***

- Wreszcie – powiedziała Lena, widząc nadchodzące chwiejnym krokiem Michę i Amnę, podtrzymywane przez szczupłą Szept, której wzrok od razu odnalazł znajomą sylwetkę Pana. Mężczyzna stał tam, gdzie ostatnio im przerwano. Czyżby na nią czekał?

Niedawna Strażniczka Haremu wskazała ręką środek placu.

- Tam ją rzućcie – poleciła, wskazując Amnę, po czym dodała – Szept, rozbierz nową. Micha… ty się kurwa, po prostu ogarnij. Dobra, musimy jeszcze wybrać przeciwnika. Może ty, Micha, co?

Nim padła odpowiedź, na placu, gdzie miał odbyć się test Amny, pojawił się również sam Marco.

- Nie trzeba. Nasz Generał nie poradził sobie z jednym kociakiem, więc damy mu szansę, by przetestował drugiego. Szczególnie, że tak dobrze się znają… - rzekł jakoś dziwnie, złowróżbnie wręcz, po czym wskazał na Robina.


***

Dzieci Feniksa były całkiem nieźle wyposażone w mechanikę i technologie, jak na śmietnisko, w którym żyły. Oczywiście, daleko im do Edeńczyków, jednak można było śmiało domniemywać, że trzy wielkie garaże, które stały we wschodniej części miasta, naprawdę chowały w sobie jakieś skarby techniczne. W końcu Liam na własne oczy widział, jak tuziemcy przyjechali dwoma opancerzonymi wozami, czymś na kształt lawety i kilkoma składakami-jednośladami na miejsce kraksy helikoptera.

[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/MIASTO-FE_arhnpna.png[/MEDIA]

To tutaj te maszyny musiały się znajdować.

Oczywiście, garaże były zamknięte, jednak teraz, gdy całe miasto się bawiło, Liam zauważył tylko jednego strażnika – bardzo nieszczęśliwego w dodatku z powodu pełnionych obowiązków.

Chudy mężczyzna raz po raz kopał jakieś kamienie, kręcąc się pomiędzy trzema budynkami i zawodził:

- Noszzzz kurwa… Noszzzz ja pierdolę… Noszzzz co za matkojebcy? Się uwzięli na biednego Mortiego… ile można karać za mały żart? Pierdolą się tam na bibie, a mi nawet żarcia nikt nie przyniósł. Co do chuja, szarak jakiś jestem, żeby mnie tak traktować? Też bym poruchał. Kurwa… byle co bym poruchał. Nawet jakąś parchatą dupę. No i gdzie mój przydział tabletek, skurwysyny?! Przecież każdy miał dostać. Każdy eliciarz, jebane gówniaki!

[MEDIA]http://s2.ifotos.pl/img/rapidbyr4_aasnpwr.jpg[/MEDIA]
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-05-2017, 12:34   #133
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko skoncentrowała spojrzenie na twarzy JPM.
- Chciałabym umieć zabierać sobie – powiedziała. – Może Kara mnie nauczy? – przez chwilę zastanawiała się, która ze spodkanych osób była blondynka. Dobrze, ze JPM to dodał.
- A Robin nie jest już moim przyjacielem - rzuciła na odchodnym, patrząc na chłopaka z ukosa. – Oszukał mnie, miał mi pokazać na niby, a było na prawdę. Teraz się będę przyjaźnić z Karą. To ważne, aby mieć przyjaciół – pouczyła JPM.


Znalezienie Kary nie zabrało jej dużo czasu. Miała przecież fotograficzną pamięć, prawda? Zobaczyła dziewczynę, jak szła do tego niemiłego pana, co nie potrafił używać chusteczki.

Jakiekolwiek zaczepienie Kary było wezwaniem jej do działania jak i jednoczesnym cofnięciem pozwolenia na posiłek. Przywołana powstała i z opuszczonym wzrokiem podeszła do Gluta. Nie mogła też w żadnym wypadku wyrazić swojej niechęci do jego aparycji. Wystarczająco dużo nauczyła się z czasów przed Wszechmocnym Marco. Cokolwiek się nie działo, musiała wyrażać chęć na wszystko, a jej głównym zadaniem było sprawienie, by amant w to uwierzył.

- [i]Cześć - powiedziała Keiko podchodząc do malowniczej pary. - Jestem Keiko. A ty Kara? Podobno umiesz zabierać sobie?

Na widok Azjatki Glut wycofał się w cień zaułka, rozglądając się lękliwie, czy nie zauważy go któryś ze strażników.

- Psssyt ty teszzz możesz dostać... - szepnął konspiracyjnie do Keiko, po czym znów spojrzał na Karę - Obie możecie...

Kara nie odezwała się ani do Gluta, ani do Keiko. Za to zrobiła krok w bok i ustawiła się, by nie stać do nich plecami. Z uwagi na pojawienie się dziewczyny, zdecydowanie bardziej szlachetnej niż Glut, priorytety obsługi uległy zmianie, choć właściwie oczekiwania Keiko nie były jeszcze jasne. Keiko gładko zignorowała Gluta i przeszła do tego, co ją interesowało.

- Mój Przyjaciel Marco - powiedziała, podkreślając każde słowo po kolei. - Chce, żebyś ze mną rozmawiała. O zabieraniu i dawaniu.

- Umiem dawać... - odpowiedziała cicho, jakby tylko dlatego, że padło imię Wszechmocnego Marco, któremu nie można było odmówić niczego.

- Innym, czy sobie? - spróbowała doprecyzować Keiko. - Choć to w sumie proste... MPM mówił, że umiesz zabierać sobie. Jak to robisz?

Jako, że egzystencja Gluta została całkowicie zepchnięta do poziomu plebsu, rozmowa kontynuowana była między dziewczynami. Właściwie... to niekoniecznie można było nazwać to rozmową, a prezentacją na żywo, zamiast opisu słownego. Kara zbliżyła się do Keiko uniosła dłonie, by delikatnie objąć jej policzki. Następnie pocałowała słodko jej usta. Keiko nie odsunęła się, ale też nie oddała pocałunku. Wolała, jak Cheng to robił.

- Wolę, kiedy Cheng to robi - powiedziała. - Ty to robisz... dziwnie. Lubisz tak?

Kara nie znała Chenga, jednak uznała, że musiał być facetem, a całować jak facet również potrafiła i nie miało to żadnego związku z lubieniem, czy nie lubieniem. Preferencje Kary nie istniały, gdyż byłby to tylko problem w roli, którą przyszło jej pełnić. Istniały tylko preferencje drugiej osoby. Jeśli chodziło o preferencje Keiko, blondynka bez żadnego zacięcia zmieniła strategię, tak gładko, jak wiatr zmieniał kierunek. Jej ręka udała się za talię brunetki, przysuwając ją do siebie. Druga wplotła się lekko we włosy muskając delikatnie ucho. Kolejny pocałunek był nieco pewniejszy, choć zdecydowanie w innym charakterze.

- Nie chcę - zaprotestowała Keiko, odsuwając się. Ewidentnie nie doceniała techniki Kary. - Masz mi tego nie robić. MPM chciał, żebyś ze mną rozmawiała, rozumiesz?

Kara opuściła wzrok w ziemię, gdy tematem przewodnim nie było jej stałe zajęcie. Nie odezwała się, choć zdecydowanie słuchała Szlachetnej. Keiko złapała Karę za dłoń i pociągnęła w dół. Usiadły.

- Zagramy w grę - powiedziała, przyjmując ton Any. - To będzie miła gra, świetnie sobie poradzisz. Gotowa? Ja daję kategorię i odpowiadam, potem ty.

Zaklaskała w ręce, żeby przyciągnąć uwagę Kary, która uniosła wzrok, jednak nie na tyle, by spojrzenia się spotkały.

- Ulubiona potrawa. Moja - galaretka. A twoja? - spojrzała wyczekująco na dziewczynę.

Keiko doczekała się przeczącego pokręcenia głową. Kara nie miała ulubionej potrawy. Właściwie jadła to, co przyniosła jej Wspaniała Lena… Keiko nie poddawała się łatwo. Próbowała z kolorem, formą spędzania czasu, ulubionymi ćwiczeniami... ale za każdym razem odpowiedzią było tylko pokręcenie głowy.

Dziewczyna westchnęła.

- Nie jestem z ciebie zadowolona, Karo - powiedziała w końcu. - Popatrz na mnie. Popatrz! Wygląda na to, że nie chcesz współpracować. To bardzo niedobrze. Tylko wtedy obie wygramy, jeśli będziesz ze mną współpracować, rozumiesz? Dobrze, ostatni raz - zastanowiła się przez moment, co jest ważne dla Kary. Seks. To oczywiste. - Wolisz całować się z chłopakami czy dziewczynami? Wybierz.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 13-05-2017, 22:36   #134
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Kara na takie pytania miała zawsze gotową odpowiedź. Dotyczyła za każdym razem osoby, która je zadawała. Blondynka wskazała pytającą, jako nie tyle dziewczynę, ale konkretną osobę. Inne odpowiedzi... z doświadczenia nie kończyły się dobrze. Keiko była bystra. Szybko zorientowała się w strategii Kary. Nie była zadowolona, ale tym razem nie okazała tego. Ana mówiła, że kary nie zawsze działają. Keiko sądziła, że zawsze, ale coś mówiło jej, że Kara chyba dostała za dużo kar w życiu. W końcu miała dziwne imię, prawda?
Włożyła obie dłonie za plecy i zacisnęła pięści. Po chwili wysunęła je w stronę Kary.

- Wybierz jedną - zachęciła ją. - W tej grze każdy wygrywa. każdy wybór jest dobry.

Blondwłosa przyjrzała się piąstkom, a następnie spojrzała przez chwilę na Keiko. Wróciła wzrokiem na dół i po kolejnej chwili wybrała rękę po swojej lewej stronie.

- Brawo - pochwaliła Keiko dziewczynę. - Bardzo dobrze. Dobrze, że wybrałaś. Nie ma znaczenia co.

Skoncentrowała się, co nie było trudne - w sumie, jak zauważyła, przychodziło jej z coraz większą łatwością - i posłała Karze mieszankę uczuć: duma + radość.

- Co czujesz? - zapytała.

Kara z wrażenia rozwarła lekko usta nabierając powietrza do pełnych płuc. Twarz rozpromieniła się a kanciki ust ugięły w zadowoleniu. Przekazane doznanie trwało tak w szczytowym stadium wdechu. Sama blondwłosa z początku była zbyt zaaferowana nowością, lecz wraz z wydechem, dochodziła do niej obecność Keiko - Szlachetnej. Przy takiej osobie wyuczenie wzięło w górę. Wewnętrzny proces myślowy sprawił, że Kara skajała się przed dziewczyną z opuszczoną głową. Bała się i nie potrafiła tego ukryć inaczej niż wbiciem wzroku w ziemię.

Jej duma i radość trwały zaledwie jeden duży wdech.

- Jesteś moja przyjaciółką - zapewnila Keiko Karę, wyraźmnie zadowolona. - Będziemy się świetnie razem bawić. Ja ci będę dawać, a ty nauczysz mnie, jak zabierać sobie. Dobrze?

Blondwłosa pokiwała głową w ukorzeniu. Właściwie mogłaby zgodzić się na wszystko, co tylko ktoś inny by chciał. Jej opór był odwrotnie proporcjonalny do strachu jaki odczuwała. Keiko odebrała jej potaknięcie za dobrą monetę. Sygnałów niewerbalnych nie czytała, w każdym razie bez świadomego skupienia się na nich. A nawet wtedy tylko te najbardziej oczywiste rozpoznawała.

- Więc tak - zaczęła radosnym tonem Any, którego tamta zawsze używała, kiedy przedstawiała Keiko nowe zadanie. - Ja ci będę mówiła, jakie masz robić ćwiczenia. Będziemy ćwiczyły wybieranie. To bardzo ważna umiejętność. Chcę, żebyś się starała, to ważne. Obiecujesz? Świetnie - dodała, nie czekając na odpowiedź.

Przeszły kilka kroków, Keiko rozglądała się uważnie. Zadanie na początek nie mogło być za trudne… W końcu wypatrzyła małą dziewczynkę, całkiem podobną do tej, która oddała jej AnęDrugą. Podeszły bliżej.

- Teraz coś jej dam - oznajmiła Karze. - Radość - podniosła jedną pięść do góry i dała Karze próbkę emocji - albo senność, taką, jak ktoś zje bardzo dużo naleśników z syropem klonowym. - Podniosła drugą pięść, znów dała posmakować dziewczynie a potem przysunęła obie piąstki do Kary. - Wybierz.

Radość podobnie spotkała się z chwilowym rozpromienieniem na twarzy, niestety jak poprzednio, po tym nastąpiło zestresowanie i doprowadzenie się do porządku. Senność została przyjęta jako coś znacznie bardziej pasującego. Sen dla Kary był oznaką spokoju oraz tego, że żaden Szlachetny nie oczekuje zajęcia się nim. Blondwłosa wybrała piąstkę ze snem.
 
Proxy jest offline  
Stary 15-05-2017, 22:42   #135
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Robin nieco ospale i jakby mechanicznie poszedł za kapłanem. Zupełnie jakby brak konfrontacji podziałał na niego jak uderzenie obucha w tył głowy. Bo przecież nie tak to się miało skończyć. Marco się zdenerwował. A wtedy nic nie było w stanie go zatrzymać… Nic. Robin to widział. I czuł... A może… nie? Może tym razem mu się to wydawało? Może te drgające kamyczki przywidziały mu się… Czy aż tak bał się tego człowieka?

Pytania i żądania wyjaśnień pchały mu się na usta. Ale żadnego nie zdołał wyartykułować. A może raczej nie zdążył, bo oto Elita jak tu stała, rozstąpiła się, a on w powstałym pierścieniu znalazł się sam… z wyłuskiwaną właśnie ze swojego kombinezonu Amną.
Łypnął na Marco jakby powierzone mu zadanie było niedorzeczne. Potem na dziewczynę. Bez drwiny jednak, czy choćby cienia paskudnego uśmieszku jak wcześniej. W końcu na zgromadzonych eliciarzy.
- Chcecie, żebym ja ją przetestował?! - zapytał głośno po czym wskazał trupio siny generalski czerep - Żebym pokazał wam co Eden przeciwko wam szykował???!
Jeśli liczył na jakąś reakcję ze strony Marco, to zdecydowanie się przeliczył. Kapłan nawet na niego nie patrzył, szukając chyba wzrokiem kogoś w tłumie. Za to Robin wzbudził spore zainteresowanie otaczającej ich gawiedzi.

Dopiero po chwili ponownie zwrócił uwagę na Amnę. I jej ciało. Zgrzytnął zębami i dopiero teraz uśmiechnął się brzydko.
- Tobie też zaserwowali szybki kurs walki? Czy przeznaczali cię do wyższych celów? Sprawdźmy.
- Najpierw wyskakuj z ciuchów. -
pouczyła go Lena, która znów organizowała pole do pojedynku - Taki jest zwyczaj. Walczysz tylko tym, co jest w tobie, a nie na tobie.
Podpierająca ociężałą głowę Micha wybałuszyła mętne oczy na Lenkę, gdyż w oniemieniu odnalazła błąd logiczny wypowiedzi “burdel chamy”
- A kutas?
- Więc mnie rozbierz -
warknął chłopak niecierpliwie na rudzielca.
Lena wyglądała przez chwilę, jakby miała rzucić mu się do oczu i je wyłupić. Jedno spojrzenie na Marco jednak wystarczyło, by jej wzrok złagodniał.
- Taa... Generale. - powiedziała takim tonem, jakby chciała kogoś opluć. Podeszła jednak do Robina i zaczęła zdejmować jego odzienie, kładąc je sobie na ramieniu, by nie ubrudziło się dodatkowo od pyłu pokrywającego plac koło studni.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 16-05-2017, 09:01   #136
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Impreza: Amna, Robin, Micha

- A kutas ci w to leniwe dupsko - warknęła Lena do Michy - Zamiast się gapić, przyniosłabyś więcej żarcia, bo to się kończy. Czikita ma klucze do magazynu. Weźcie Ivana do pomocy, jak chcesz. Tylko najpierw robota! - przestrzegła, znając obowiązkowość naczelnej bimbrowniczki Feniksa.

Micha zaczęła zaplatać ręce na cyckach, kiedy ukłucie bólu głowy zmusiło ją do objęcia nimi twarzy.
- A niech ci będzie, od patrzenia na twoją boli mnie głowa! - odgryzła się po czym zerknęła na Ivana.
- Ivo weź mnie bo nie dojdę. - Wyciągnęła dłonie do mężczyzny i potrząsnęła głową, jakby spodziewała się, że ból jest podobny kurzowi i po prostu spadnie na ziemię.

Nie spadł.
Zmrużyła oczy gdy olbrzym się zbliżał.
- Znaczy… do magazynu weź, co nie?
Ivan podtrzymał Michę niemal czule, gdyby nie jego wielkie, niezgrabne łapska.
- Magazyn zamknięty. Czika poszła tam... - wskazał bliżej nieokreślony kierunek - Bez grzmocenia. - dodał olbrzym, wyraźnie zasmucony.
Micha nadęła usta, czy to z przepicia, czy z zazdrości.

Najpewniej z obu powodów, wszyscy dookoła byli ruchani albo sami ruchali. W sumie była jeszcze jedna grupa, w niej był Ivan i sama Micha - ci którzy w tym odcinku jeszcze nie poruchali.
- A na chuj ci czi… - ale zreflektowała się. - no w sumie właśnie po to… Dobra, chuj, to idziemy tej lafiryndy szukać, to se ją potem też będziesz šukat’, panimajesz? - wyciągnęła rękę nie pozwalając Ivanowi odpowiedzieć. - Ci… Ivo, nie streś sie, przecież wiem że nie, pytanie było… no... rejteryczyyyczne.

Amna dała się rozebrać niczym bezwolna lalka. Jej, wciąż lekko zamroczony alkoholem umysł, oszołomiony był hałasem i ogólnym poruszeniem. Wyprowadzono ją na arenę, na której wcześniej dawała pokaz tamta laska. Czuła jak jej policzki zaczynają palić ze wstydu, ale nie spuściła wzroku.

Widziała jak jej białe ciało odcina się od tego zamętu, tego syfu. Patrzyła na zadowolonego Robina, który kazał się rozebrać Lenie. Walczyć… nie nigdy nie planowała robić nic podobnego. Swoje cele też sama sobie wybrała… Robinowi odwalało i czuła to coraz lepiej z każdą sekundą. W odpowiedzi westchnęła tylko ciężko i zastanowiła co właściwie może zrobić poza daniem się zgwałcić na oczach tej szalonej gawiedzi.

Była odporna na jego moce… chyba na wszystkie moce. Teraz chciała zanegować jego całego. Odepchnąć, każdą cząstkę jego ciała, którą wypełniała jego moc. Chciała go odepchnąć, jego i tych wszystkich eliciarzy z ich mocami, jak najdalej. By nikt nie mógł już położyć na niej swoich łap… patrzeć na nią. Dziewczyna, będąc zupełnie nagą, kucnęła i zakryła uszy dłońmi, zamknęła też oczy w ten dziecinny sposób odgradzając się od świata.
- Ej, co ona robi? - zdziwiła się Lena, po czym zwróciła się do Robina - Chyba ci się poddała... chociaż i tak musisz przetestować jej moce. Inaczej... - wykonała znaczący gest dłoni na szyi.
Stanął przed dziewczyną równie jak i Lena zaskoczony jej zachowaniem.
- To ma niby być postawa ostatniej nadziei ludzkości? - zapytał głośno już nie drwiącym, a raczej pobrzmiewającym obrzydzeniem tonem - To za ciebie mieliśmy iść zabijać i ginąć?! Podnieś się Amna. Podnieś się i spójrz mi w oczy!

Amna nie słyszała nic. Tak było lepiej. Nawet Robina nie zauważyła.
Wobec czego ten schylił się by zerwać ją z kucek do pionu. Nim jednak jego dłonie dotarły do dziewczyny, natrafiły na coś, czego nie powinno tam być. Po chwili “badania” okazało się, że Amnę chroni coś na kształt bańki o zimnej, przezroczystej powierzchni.
- Co ty odwalasz? - zirytowała się Lena, patrząc pytająco na Robina.
- A ty co? Robotę masz jakąś do której się śpieszysz? - odpalił Lenie - Czekaj. I patrz.

Schylił się i podniósł konkretną garść piachu, którą następnie rozsypał po bańce. Drobne ziarenka ześlizgnęły się po niewidzialnej kopule, określając tym samym jej kształt. Amna słyszała, a raczej czuła w jakiś dziwny sposób nad sobą napór malutkich drobinek, jednak bez problemu, była w stanie się od nich odgrodzić. Chciała by dali jej święty spokój, a to dziwne świerzbienie, drażniące niemal całą jej skórę tylko ja irytowało. Podniosła wzrok by spojrzeć na osobę, która tak ją drażniła. Robin… przyglądała mu się bez śladu strachu. Widziała drobinki piasku zsuwające się po niewidzialnej powłoce. Tak delikatnej… zbyt delikatnej. Nie odezwała się do chłopaka.
Robin teraz nie przejawiał już takich emocji jak jeszcze chwilę temu. Nowe zjawisko zdawało się poza oczywistym zaskoczeniem, go zaciekawić i na swój sposób uspokoić. Wzrokiem omiatał na zmianę to pokryty piachem psioniczny klosz jakim otoczyła się Amna, to znów samą dziewczynę choć jej nagość wyraźnie przestawała robić na nim wrażenie. Gdy sama uniosła głowę, ich spojrzenia na chwilę spotkały się. Oparł dłoń o barierę jakby chciał jej dotknąć, a potem odwrócił się do tłumu.

- Widzicie co potrafi - powiedział powoli - Koniec prezentacji.
Wyciągnął rękę do Leny po swoją odzież.
Amna opuściła dłonie, odsłaniając uszy. Chwilę przyglądała się Robinowi by w końcu przenieść wzrok na Lenę. Była gotowa w każdej chwili wzmocnić osłonę. Próbować tyle ile tylko będzie trzeba. Jednak wolałaby nie robić tego nago na oczach tej gawiedzi.
Wokół rozległo się buczenie, a Lena zerknęła na Marco. Mężczyzna skinął głową.
- Koniec! Mamy dwie nowe eliciary! - wydarła się ruda, po czym podeszła do Robina.
- Może ubrać pana Generała? - zapytała, uśmiechając się dziwkarsko, lecz Kapłan skinał na nią i nic już nie mówiąc, podała Robinowi ubranie, a następnie podeszła do Marco, by przyjąć kolejne rozkazy.
Amna gdy tylko Lena podała ubrania robinowi, odebrała swoje rzeczy i szybko je narzuciła. Obróciła sie i spojrzał na Robina, by potem zerknąć na Eliciarę gadajacą z Marco. Trochę nie rozumiała czemu chłopak za nią nie przepada, a była aż nadto pewna, że tak właśnie jest. Nikolai leżał nieprzytomny, River była martwa… podobnie Liam. Keiko zaprzyjaźniła się z Marco.

Westchnęła ciężko. Dobra nie zawadzi spytać. Spokojnym krokiem podeszła do Robina.
- Czemu mnie nie lubisz? - Palnęła i obserwowała go czekając na jego reakcję.
Obejrzał się na nią ponuro na chwilę przerywając czynność starannego wkładania edeńskiego kombinezonu. Szybko jednak do tego wrócił.
- Odejdź Amna - powiedział rozkazującym tonem mocując się z jedną z klamr.
- Boisz się, czy nie chcesz powiedzieć? - Amna spojrzała na niego pytająco. - Jak już ktoś ma coś przeciwko mnie, na tyle, że jest gotów zrobić mi krzywdę, chciałabym chociaż wiedzieć za co.
Syknął gwałtownie gdy klamra puściła w końcu uszczypując go w palec. Szybko schował go do ust i zerknął na dziewczynę.
- Kolejna mądra, która wie lepiej co jestem gotów zrobić? Naprawdę myślisz, że ten bąbelek mnie powstrzymał? - przez chwilę patrzył na nią z jakimś napięciem, ale ostatecznie odwrócił wzrok - Powiedziałem, odejdź.
- Nie sądzę, że “bąbelek” cię powstrzymał. Po prostu chciałabym wiedzieć i tyle. Co ci szkodzi? - Amna zerknęła na Marco i znów skupiła wzrok na Robinie.
- A co cię to obchodzi?! - warknął ze zniecierpliwieniem - Wszyscy muszą cię lubić?! Masz jakąś potrzebę bycia lubianą?? Przecież żadnej krzywdy ci nie zrobiłem! Nie możesz dalej pić z Michą, albo wrócić do wieży!? Musisz wiedzieć?! Może po prostu mnie wkurzasz tym jaka jesteś! Może jest w tobie coś co sprawia, że naprawdę mam ochotę zrobić ci krzywdę! A może chodzi o to, że…
Przerwał. Oddychał szybko i wpatrywał się w nią intensywnie. Po chwili podszedł bardzo blisko.
- Co jest w tobie takiego niezwykłego, Amna? - zapytał - Czemu mamy za ciebie umierać?

Amna spojrzała na niego zaskoczona.
- Kto ci kazał za mnie umierać? Toż to idiotyzm. - To ją nawet zaciekawiło. Nie cofnęła się nawet o krok.
- Idiotyzm? Jak myślisz? Po co generałowi byli psionicy? Kogo naprawdę ratował?
- Zawsze wydawało mi się, że miasto. Według mnie ważniejsze jest byś przeżył i ratował więcej ludzi niż byś za wszelką cenę ratowął mnie. Ale nie wiem co siedziało w głowie generała. - Amna uśmiechnęła się niepewnie. Co musieli mieć w głowie ci wszyscy szkoleniowcy, skoro ładowali coś takiego psionikom do głowy. - To jest powód dla którego cały czas się na mnie irytujesz?

Robin przez chwilę nie odpowiadał. Oddychal już jednak wolniej.
- River nie żyje przez Atola. I przez generała. Pierwszy ją zaraził. Drugi poświęcił. Nienawidzę obu. A ty jesteś… ostatnią nadzieją Daio. Tak cię nazwał. I, że tylko ty się liczysz. Dlatego, chciałem żeby stracił tę nadzieję. Odebrać mu i to.
Wzruszył ramionami jakoś tak bezradnie.
- Naprawdę Amna. Odejdź już.
Amna przytaknęła. To było nawet smutne. Jak tak pomysleć, że opuściła miasto tylko dla nich.
- Do zobaczenia. - Obróciła się i ruszyła w kierunku, w którym ostatnio widziała Michę.
 
Aiko jest offline  
Stary 17-05-2017, 16:23   #137
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Przez chwilę stał, obserwując Mortiego. A właściwie sposób, w który się zachowywał oraz mówił. W końcu Liam wyszedł z cienia i podszedł do chudzielca. Jednym ruchem głowy wskazał imprezę, po czym oparł się o zamknięte drzwi. Spojrzał jeszcze na księżyc i wskazał go palcem. Przejechał przez nieboskłon i zatrzymał się w punkcie oddalonym w czasie o blisko trzy godziny. Jeśli chce iść na zabawę, to niech wychodzi ze skóry, żeby zrozumieć niemowę. Psionik uśmiechnął się lekko do “eliciarza”.

- Czikita... słonko... przyszłaś mnie pocieszyć? - Morti momentalnie przyskoczył do Liama i oparł nonszalancko rękę o bramę za plecami “dziewczyny”. - To bardzo miłe z twojej strony... - drugą dłonią mężczyzna zaczął dobierać się do prowizorycznego stanika, z którego dumnie wystawały nowe atuty psionika.

Warknął nieprzyjaźnie z postanowieniem, że cokolwiek znajdzie się w jego ustach lub w obrębie zębów, zostanie odgryzione. Bezpowrotnie. Odepchnął Mortiego i wskazał palcem w kierunku miejsca zabawy.
- Uooo a ty co taka zadziorna? Że co? - Morti na szczęście nie był aż takim idiotą jak Ivan - Zastąpisz mnie? Serio? Szef się zgodził?

Liam najpierw wzruszył ramionami. Ciekawe jak miałby zapytać nawet, gdyby wiedział, że istnieje ktoś taki jak Morti. Nie był pewien nawet tego czy Marco potrafił czytać. A Czikita pisać…
Ostatecznie pokręcił głową i przyłożył palec do ust, a następnie ponownie wskazał na księżyc. Przeciągnął palcem po niebie. W końcu zatrzymał dłoń, by wskazać oczekiwaną pozycję księżyca, dającą około dwie godziny od chwili obecnej. Kolejna oferta będzie wynosiła godzinę.

- Mam wrócić jak księżyc będzie tam, o to ci chodzi? Spoko. Kurwa, nie wiem co to za dzień dobroci, ale kocham cię za to Czika - mężczyzna już przybliżał usta do ust Liama…

Psionik cofnął się o krok i spojrzał na księżyc, a następnie ponownie przeniósł wzrok na Mortiego.

- Jasne, dobra... nie tykam. Dzięki jeszcze raz. - powiedział, wycofując się. Po chwili mężczyzna zniknął pomiędzy budynkami, zmierzając w kierunku odgłosów wielkiej imprezy, jaką urządził Kapłan Feniksa.

Liam wiedział, że przyjdzie mu się tłumaczyć. Zarówno z niechęci do zbliżeń podobnych do obserwowanych na zabawie, jak również zwolnienia Mortiego na własną rękę. O ile na pierwsze miał całkiem niezłe wytłumaczenie, o tyle nad drugim musiał jeszcze pomyśleć. Czysty altruizm odpadał.

Odczekał jeszcze kilka chwil, by upewnić się, że poprzedni wartownik ostatecznie odszedł i zabrał się za sprawdzanie zabezpieczeń wejścia. Miał zamiar również obejść budynek i przyjrzeć mu się dokładnie z zewnątrz. A także najbliższemu otoczeniu, ponieważ podstawa działań strategicznych to rozpoznanie.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 19-05-2017, 14:07   #138
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kara, Keiko, Amna, Robin, Szept


Drogę Amnie zastąpił Pan, jak się okazało na nieme polecenie Marco. Kapłan Feniksa nakazał Szept i pozostałym strażnikom zebrać znów wszystkich przy stole, a przede wszystkim tych, którzy byli gośćmi w mieście.

Nim Głos Feniksa zaczął przemawiać, szepnął coś jeszcze na ucho Leny. Po chwili ta wróciła z długim mieczem, który podała mężczyźnie. Nawet tym jednak nie zasłużyła na miejsce u jego boku. Po prawicy bowiem wciąż zasiadała Keiko, obok której posadzona została przerażona takim wyróżnieniem Kara. Po lewej zaś stronie pojawiła się Bezimiennna, która gdzieś przepadła na większość imprezy, ale teraz znów była z nimi – jak zwykle cicha i jakby zastraszona. Dopiero obok niej mogła usiąść Lena.
Chcąc nie chcąc Amnie i Robinowi przypadły miejsca obok siebie naprzeciwko Kapłana.

Ten zaś wstał teraz, w jednej ręce trzymając kielich, a w drugiej broń – jakby był dawnym władcą, pozującym do obrazu. Trzeba też przyznać, że jako umięśniony, wysoki mężczyzna w złotej masce na twarzy prezentował jakieś dziwne, pierwotne dostojeństwo.

- Cisza! – warknął na zebranych eliciarzy i od razu wszystkie rozmowy się urawały – Przyszedł czas na decyzje naszych gości. Pokazaliśmy wam jak żyjemy, kim jesteśmy… zaufaliśmy wam, mimo… niemiłych wypadków. Zaufaliśmy, dzieląc się z wami naszymi radościami i troskami. Teraz dzielimy się z wami też jedzeniem i piciem… I wciąż niczego za to nie oczekujemy. Jeśli zechcecie, możecie jeszcze tej nocy odejść wolno, bez wyrzutów, bez awersji. O ile nie zaczniecie działać przeciwko nam, pozostaniemy sobie neutralni. – potoczył wzrokiem po psionikach z Novum… i Karze Jednak nie jesteśmy w stanie już was dłużej gościć. Wyruszamy na wojnę i potrzebujemy każdego wsparcia, jakie możemy uzyskać. Toteż czas na moje pytanie, skierowane do każdego z was osobno – czy przystaniecie do nas? Czy zgodzicie się poddać woli Feniksa i dbać o nasze wspólne dobro? Czy zgodzicie się walczyć, gdy nadejdzie czas i może zginąć w imię uprzywilejowanej, nowej rasy, jaką staliśmy się my względem ludzi?

Kapłan umilkł, po czym kielichem wskazał Robina.

- Jaka jest twoja decyzja? Czy wciąż chcesz być Generałem naszych wojsk i poprowadzić je przeciwko ludziom, którzy eksperymentowali na tobie i torturowali cię, a potem chcieli wykorzystać jako broń?

***

Następna w kolejce była Amna. Marco chwilę jej się przyglądał bez słowa, po czym rzekł:
- Wiem, że nie masz powodów darzyć mnie sympatią. Może jednak z czasem zrozumiesz, że to, co robię, podyktowane jest dobrem naszej społeczności i nowej rasy, którą tworzymy. Jeśli do nas dołączysz, zabierzemy ze sobą twojego zamrożonego chłopaka. Jeśli nie… zostaniecie tu sami. Bez Lekarstwa. – dodał złowróżbnie.

***

Kiedy Kapłan zwrócił się do Kary, wydawało się, że już nie przykłada takiej uwagi do słów, jakby z góry zakładał, że zna odpowiedź dziewczyny.
- Karo… od teraz jesteś jedną z nas. Już nie służącą, lecz szlachetną. Jesteś wolna i możesz iść dokąd zechcesz. Przy nas jednak nie tylko będziesz bezpieczna, ale też będziesz miała dostęp do Lekarstwa. Musisz wszak wiedzieć, że bez niego prawdopodobnie po 10 dniach zwariujesz i sama odbierzesz sobie życie. Twój wybór…

***

Keiko została wywołana na końcu, jakby to jej odpowiedzi najbardziej się obawiał ów nieustraszony Głos Feniksa.
- A Ty? – zapytał miękko – Moja przyjaciółko z dawnych lat? Czy dołączysz do mnie? Do swoich braci i sióstr, którzy też zostali obdarzeni mocami? Wiesz chyba dobrze, że nie chcę by po raz kolejny cokolwiek lub ktokolwiek nas rozdzielił…

Mężczyzna zamilkł, oczekując odpowiedzi. Wszystkie Dzieci Feniksa jej oczekiwały teraz.


Micha

W towarzystwie Ivana Micha szła tam, gdzie olbrzym ostatnio widział Czikitę. Oczywiście, gaduły tam nie było. Rozpoczęły się więc żmudne poszukiwania. Gdzie ta małpa mogła pójść? Od strony placu umilkły tymczasem wiwaty i muzyka – najwyraźniej Marco przeszedł do kolejnej części imprezy, ten bardziej ceremonialnej.
Ivan szturchnął nagle Michę, celowo albo i nie dotykając jej piersi wielkim paluchem.

- Idzie… - mruknął.

Faktycznie, ktoś wychodził zza zaułka od strony garaż. To jednak nie była Czikita, lecz Morti. Co ten gagatek tu robił? Przecież Marco sam wyznaczył mu wartę przy magazynach w ramach jakiejś tam kary?

- A ty tu czego? – warknęła na niego Micha, która trzeźwiała w zastraszającym tempie, co wcale jej nie cieszyło.
- Czika mnie zastąpiła. Żebym też pobalował trochę. – wyjaśnił Morti i szybko czmychnął w stronę imprezy, jakby bojąc się, że naczelna bimbrowniczka Feniksa go zawróci. Cóż, przynajmniej dowiedziała się, gdzie jest ta cycata gaduła…


Liam


Szukając sposobu wejścia do garażu, Liam nie wziął jednego pod uwagę – mocy jakimi dysponowało ciało, którego był rezydentem. Gdy dotknął dłonią wiaty do magazynu z nastawieniem, że chciałby przez nią przejść, wiata zaczęła dosłownie zamieniać się w pył pod dotykiem jego ręki.

Wystarczyło tylko przesuwać dłoń, by w ciągu kilkunastu sekund zrobić sobie wejście do garażu, gdzie stały dwa opancerzone auta, jeden na wpół rozebrany motocykl, półciężarówka oraz mnóstwo szrotu.

Do wyboru, do koloru. I co najważniejsze - bez nadzoru.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 22-05-2017, 08:52   #139
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy tylko drogę Amny zastąpił potężny strażnik, poczuła jak uginają się pod nią kolana. Znowu czegoś od niej chcą… czy tak już będzie cały czas. Z ponurą miną ruszyła za mężczyzną z powrotem do epicentrum swego koszmaru. Znów ten stół i znowu Marco. Obecność Robina nawet jakoś jej nie przeszkadzała, nie po ich ostatniej rozmowie. Sięgnęła po jakieś jedzenie i przysłuchiwała się kapłanowi, obserwując pozostałych.

Gdy w końcu zwrócił się do niej, niechętnie przeniosła na niego wzrok. Uśmiechnęła się słysząc groźbę. Tak… Marco z pewnością wiedział jak ocieplić ich “relację”. Nie to, że miała jakikolwiek wybór. Nie potrafiła walczyć, przeżyć tu sama i chciała wrócić. Być tam, gdzie ludzie są mniej zwierzęcy. Najwyżej już pod miastem spróbuje się wyrwać. Uprzywilejowana rasa, była ciekawa czy Marco sam nawkładał sobie takich bzdur do głowy, czy tak jak Robinowi, ktoś w tym pomógł.
- Idę z wami i postaram się pomóc na tyle na ile będę w stanie.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-05-2017, 23:05   #140
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Żółć. Jego usta nabrały pełni jej smaku po rozmowie z Amną. Żałował, że nie może jej po prostu zwrócić. Wyrzygać z powrotem wszystkich wypowiedzianych słów małego słabego Robina. A jednak stało się. Mógł się tym katować i szydzić bez końca i niczego by to nie zmieniło. Zamiast tego kazał kubkom smakowym bardzo dokładnie zapamiętać ten smak. Spowolnił obrzydliwe doznanie, które rozlewało się po jego nerwach i trwało jakby bez końca. By zapamiętać je i móc sobie przypomnieć w każdej następnej chwili, w której będzie miał ochotę na słabość.

- Obiecałeś mi coś. Tak jak ja tobie. Nie zmieniłem zdania. Idę z wami. Ale nie jako Generał.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172