Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2007, 20:59   #231
 
Drzewiec's Avatar
 
Reputacja: 1 Drzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodze
Stan, gdy usłyszał o napadzie, natychmiast zwietrzył szansę. Pomoc w ujęciu złodziejów mogła zaowocować wdzięcznością szeryfa, a w efekcie może jakimś zasiłkiem... Nie wspominając o pomocy sklepikarza, prawda?
Oj, biedny Stan, nie wiedział, że nigdy nie może być tak, jak by chciał...
W biegu odbezpieczył broń. Był gotów nawet do strzelania do sukinsynów, w końcu w tym świecie i to wolno robić? Mijał tłum, zbliżał się do miejsca, z którego dochodziły okrzyki i inne dziwne odgłosy.
W końcu zatrzymał się i wychylił głowę, by przez szybę ujrzeć, jak wygląda sytuacja...
Gdy zobaczył to, co zobaczył, szczęka mu opadła, a pistolet wypadł z ręki...
Czym prędzej go podniósł i zaczął gorączkowo myśleć. A myśli nie nadają się do cenzuralnego opisania. Kurwa, zostawił ich na kilka minut, a ci już zdążyli się wpakować w bagno...
Musiał obmyślić szybki plan, jak wyciągnąć ich z gówna, a jednocześnie samemu się w nie nie wpakować.
 
Drzewiec jest offline  
Stary 23-12-2007, 12:14   #232
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Robin i Killian
Pielęgniarka westchnęła i zdjęła z szafki nożyce.
- To Anthony, nasz miejscowy menel i lekoman. To w gruncie rzeczy dobry człowiek, ale straszny hipochondryk. Wierzy, że każdy zarazek jest gotów go zabić, więc przyjmuje absurdalne dawki wszystkich możliwych leków. W końcu się uzależnił, wydał wszystko na lekarstwa, a teraz podkrada je ze szpitala. Za każdym razem, kiedy chcemy go odzwyczaić, ucieka nam, a przy tym zabiera chemikalia. Bóg jeden wie, co go tym razem trafiło. Ty, w płaszczu - wskazała Killiana. - Przytrzymaj mu rękę.
Pani doktor zaczęła rozcinać rękaw na przegubie ramienia, jednak nic pod nim nie było. Niezrażona tym, rozcięła drugi. Tam była już sporych rozmiarów strzykawka, która zresztą natychmiast została wyjęta. Z jednej strony była na niej malutka etykietka.
- Turbokuraryna - mruknęła lekarka. Wyglądało na to, że się tego spodziewała. - No cóż, przywiążemy go do łózka i potrzymamy trochę. Może tym razem się uda... - westchnęła, po czym usiadła przy biurku, wyciągnęła jakieś papiery i zaczęła po nich pisać.
- A panowie czegoś jeszcze chcą?

Zakupy
Ragnaak udał się na tyły sklepu. Na podłodze leżał podarty dywan, w słabym świetle zza okna wyraźnie widać było każdą dziurę tegoż kobierca. Wyglądały na wypalone. Z boku stała również szafa, a po prawej stronie drzwi były schody na górę. Światło, które z nich spadało, wyraźnie świadczyło, że z "góry" zostało niewiele, w ścianach wszędzie były dziury różnej wielkości. Po lewej stronie... Dzięki Bogu, drzwi na zewnątrz. Były lekko uchylone, a przed nimi leżała wycieraczka z napisem "Welcome". Słodkie. Pod przeciwległą ścianą znajdował się zaś stolik i krzesło. Na stole widać było jeszcze talerz z niedojedzonym posiłkiem, zapach wskazywał, że była to fasola z puszki.

Kristoff i Gedan rzucili się do półek. Zaczęli upychać konserwy po kieszeniach, torbach, wszędzie. Zmieścili jakieś 30 sztuk. Więcej nie było gdzie upchnąć. Uff, pieprzona robota. Kristoff wyciągnął flaszeczkę i odkorkował, po czym powoli odwrócił się do witryny. Ale nie pociągnął nawet łyka, bo wmurowało go w glebę. Zobaczył Stana, który jednak stał bokiem do okna i patrzył w dal... Wkrótce i do sklepu doszły znamienne słowa.
- Mieszkańcy Fresno! - przemawiał nieznany, zniekształcony głos. - Na jednego z członków naszej społeczności ktoś napadł z bronią w ręku. Wzywam was, abyście natychmiast udali się do domów, za wyjątkiem członków straży miejskiej, którzy mają natychmiast uzbroić się i zebrać na placu targowym! Mamy tylko kilka minut!

Stan
Podniosłeś szybko broń, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Nie mogli cię z nimi powiązać... W tym momencie usłyszałeś potężny krzyk, wyraźnie zniekształcony. Odwróciłeś się w tę stronę i zobaczyłeś szeryfa, który stał na werandzie przed swoim biurem i trzymał w ręku autentyczny megafon. Był on brudny i zakurzony, ale donośność nadal miał.
- Mieszkańcy Fresno! - przemawiał szeryf. - Na jednego z członków naszej społeczności ktoś napadł z bronią w ręku. Wzywam was, abyście natychmiast udali się do domów, za wyjątkiem członków straży miejskiej, którzy mają natychmiast uzbroić się i zebrać na placu targowym! Mamy tylko kilka minut!
Mieszkańcy posłusznie zabrali się do wykonywania poleceń. Ty za to poczułeś, że chyba masz problem... Problem, który siedział w sklepie obok ciebie.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 23-12-2007, 13:54   #233
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Dobrze zdawał sobie, że nie było czasu … wiedział, że sekundy dzielą ich od porażki albo sukcesu. Tak jak na froncie. Nigdy nie było czasu na dokładne przemyślenia w terenie. Albo ty rozwaliłeś maszynkę swoją pomysłowością i szybkim myśleniem, albo kalkulacja molocha była lepsza, a wówczas … wówczas była już tylko śmierć.
Ragnaak jeszcze raz rzucił okiem na pomieszczenie szukając jakiegoś starego płaszcza, który chodź w minimalnym stopniu mógłby go zamaskować, ale gdyby z powodu pośpiechu mógłby pominąć to na pewno będzie to robił na zewnątrz. Od stary płaszcz ale pozwoli się wtopić w tłum. Bynajmniej na kilka cennych sekund.

Ostrożnie ruszył w stronę drzwi mając karabin przewieszony przez ramię, a miecz trzymał nadal w swojej „opancerzonej” ręce.
- Panowie nie ma czasu. Jest tylne wyjście. Wynosimy się stąd. Nic już nie bierzcie, tyle co zapakowaliście powinno starczyć, a jeśli nie to trudno …

Ostrożnie uchylił drzwi stojąc jednocześnie przy ścianie. Od stary nawyk gdyby jednak komuś przyszło na myśl oddanie strzału. Jeśli ów strzał nie nastąpił to wychylenie pierw głowy, a potem reszty ciała … a potem to już tylko wybadanie sytuacji gdzie można by przejść lub przebiec nie zauważonym.

- A potem najszybszą drogą do karetki. To będzie najtrudniejsze (znów głośno pomyślał. Odkąd jest z nową ekipą sam zaczął się łapać … że często myśli na głos).
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 23-12-2007, 17:05   #234
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Ech... no tak. Samo życie. Kolejne marne życie zostało dzisiaj uratowane. Nie żeby Carver coś miał do ćpunów, ale żeby doprowadzać się do takiego stanu?! Menel i lekoman... ciekawe czym w takim razie miał zamiar zapłacić za leki. Dobrym słowem? Uściskiem dłoni? Dobre sobie... Trzeba przyznać, że cała sytuacja nie wprawiła Robina w zbyt dobry nastrój.

"Turbocośtam?" To słowo nic nie mówiło Dziadkowi. Może to i lepiej. Co będzie sobie zawalał głowę pierdołami. Zawsze zadziwiali go ci wszyscy jajogłowi. Może taki jeden z drugim walnąć wykład na temat, dajmy na to, sposobu działania silnika w Fordzie... tylko po co? A może po prostu czasy się zmieniają? Może jajogłowi to przyszłość świata? Carver potrząsnął głową. "Świat już nie ma przyszłości, jakbyś nie zauważył." Odpowiedział na słowa pielęgniarki:
-Życzymy powodzenia. Radzę trzymać go jak najdłużej. Nie będzie przynajmniej zaczepiał ludzi na ulicach... - zastanowił się przez chwilę - A co do "chcenia czegoś..." Killian, ty chyba szukałeś jakichś leków, prawda? Skoro starczyło ich dla Anthonego to chyba coś się znajdzie...
 
Wilczy jest offline  
Stary 25-12-2007, 23:01   #235
 
Killian's Avatar
 
Reputacja: 1 Killian nie jest za bardzo znany
Turbokuraryna.. hmmm - to środek zwiotczający mięśnie prawda? Po co ten facet miałby sobie to wstrzykiwać? Przyjrzał się Anthonemu - Jak się czujesz stary? Możemy Cię już bezpiecznie zostawić? Jako że do faceta raczej mało docierało, postanowił sobie darować. No właśnie leki! A nie macie może w szpitalu Raphidalu? Choruję na zawroty głowy i potrzebuje go bo mi sie tabletki skończyły - uśmiechnął sie do pielęgniarki - Wogóle to jestem Killian i miło mi panią poznać. Nie dosłyszałem Pani imienia? Czy mógłbym je poznać?
 
Killian jest offline  
Stary 26-12-2007, 19:50   #236
 
Drzewiec's Avatar
 
Reputacja: 1 Drzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodze
Stan Hamilton

Jak zwykle. Między młotem a kowadłem. Stan schował pistolet i starał się wyglądać na sparaliżowanego strachem uczciwego obywatela. Ale długo tak nie mógł. Musiał wybrać, albo wymyślić coś lepszego...
Gdy ujrzał Ragnaka wychylającego się przez drzwi rzucił mu krótkie spojrzenie, które dla widzów miało wyglądać na wyraz przerażenia. Mimowolnie zrobił krok do przodu i szepnął...
- Kurde, jesteście beznadziejni... no na co czekasz? Zrób coś! Może udaj, że bierzesz mnie za zakładnika... nie wiem, jakie mają tu obyczaje, ale może nie strzelają do zakładników...- szeptał szybko, ale miał nadzieję, że Ragnaak usłyszy u uruchomi to coś, co ma za czołem. O ile ma.
 
Drzewiec jest offline  
Stary 27-12-2007, 19:39   #237
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

- Dostaliby tylko dodatkowy powód, żeby do nas strzelać. Mieszkańcy wioch takich jak ta dość chłodno podchodzą do przyjezdnych. Patrząc na nas- trudno się dziwić- dodał.
Ruszył za Ragnaakiem- w tym momencie przyjął go za naturalnego przywódcę, który powinien ich stąd jakoś wyciągnąć. Na wszelki wypadek przyciskał do piersi Berettę, kurczowo trzymając jednocześnie torbę lekarską. Po tym, jak parę miesięcy temu jakiś dupek z Detroit zgarnął cały jego sprzęt medyczny Baxter starał się ją mieć przy sobie nawet idąc się odlać. Zresztą, patrząc na zaistniałą sytuację za chwilę parę rzeczy może być niezwykle potrzebnych.
Starał trzymać się nieco z tyłu za Haze'em, szczególnie, jeśli w pobliżu nie znalazł drugiego płaszcza albo innego przebrania.
- Będą szukali trzech. Może powinniśmy się rozdzielić?- rzucił cicho do Ragnaaka- Pojedynczo łatwiej przemkniemy się do auta... bo... wyjeżdżamy, nie? Tak, powinniśmy wyjechać, zdecydowanie. Zresztą, i tak mi się tu nie podobało. W ogóle. Zdecydowanie nieprzyjemny klimat. I mieszkańcy jakoś mało gościnni. Złe miejsce, jeśli ktoś by mnie pytał o zdanie.
 
Malutkus jest offline  
Stary 28-12-2007, 21:23   #238
 
Gedan Ness's Avatar
 
Reputacja: 1 Gedan Ness nie jest za bardzo znany
Gedan nie odzywał się. Myśli kotłowały mu się w głowie jak stado Gnorsów. Tak chyba nazywali się te małe stworzonka z powieści fantastycznej którą czytał kiedy jeszcze na ten świat nie spadła zagłada.
Bo to była zagłada, jakby nie patrzeć. Pięć lat to absolutne maksimum, dopóki ludzi nie zepchnie do morza fala żelastwa z północy. Klecha zawsze zastanawiał się jak wygląda Moloch.
Ale może to i lepiej, gdyż jego wyobraźnia podpowiadała mu, że ten widok nie jest przeznaczony dla jego oczu.
Nawet nie zauważył gdy w drodze do wyjścia jego ręka powędrowała do leków stojących na jednej z półeczek. Nawet nie czytał etykiet, lecz sam wmówił sobie że będą potrzebne kompanom. Wpychał je do kieszeni, lecz nie zauważył także tego że w wypchanej kieszeni nie ma już ani cala miejsca na te specyfiki. Trzymał je w lewej ręce i szedł dalej, za Kristoffem i Raagnakiem.
Czyżby klecha przeżył szok?! Ktoś powinien go mocno trzepnąć w łeb, aby jego zaćmiony umysł odzyskał swoją świeżość.
 
__________________
Strach to tylko 6 liter!
Gedan Ness jest offline  
Stary 28-12-2007, 21:56   #239
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Targ
Ragnaak powoli wyjrzał za drzwi. Wychodziły one na mały zaułek między budynkami, z lewej strony widać było główny plac targowy - a przynajmniej jego część, w tym momencie całkiem pustą - zaś z prawej ruiny, które niegdyś zapewne były blokiem z płyty. Żołnierz po cichu zaczął wychodzić. Nagle usłyszał kroki i odruchowo obrócił głowę w tamtą stronę - to Stan, który wszedł w zaułek i zaczął coś mówić. Niestety, jego głos został zagłuszony przez wrzask szeryfa.
- Streszczać się! Nie mamy całego dnia! Musimy otoczyć sklep! Zastawcie też wyjścia z targu! Grupa SN wie, co ma robić! Ruszać wory!
W tym właśnie momencie reszta opuściła budynek...

Szpital
Pielęgniarka uśmiechnęła się serdecznie, lecz z pewną chłodną rezerwą. - Chyba Rephidal - powiedziała, po czym podeszła do szafek. Dopiero teraz macie okazję dokładnie się jej przyjrzeć. To młoda dziewczyna, szczupła, o czarnych włosach upiętych w szeroki, dość długi kucyk, z pięknymi, długimi nogami - to znaczy, o ile patrzeć po kształcie, bo nosi spodnie. I, uprzedzając wasze ewentualne pytania - nie, jej biust nie wystarczy do zatrzymania sześciotonowej ciężarówki, choć rychłe uduszenie jej nie grozi. Wracając do tematu, pani doktor przejrzała półki i odwróciła się z powrotem do was. - To chyba twój szczęśliwy dzień, mam kilka pudełek i mogę ci sprzedać dwa albo trzy. Byłbyś zainteresowany? A poza tym, nazywam się Emily Simons. A panowie?
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 30-12-2007, 10:55   #240
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Przyglądał się, jak pielęgniarka szuka tego... jak on się tam nazywał? Coś na R... no nieważne. Trzeba przyznać, że była atrakcyjna. A po wojnie ładne dziewczyny trafiały się jeszcze rzadziej niż w dawnym świecie. Ale po pierwsze: on jest tutaj w pracy. A po drugie: jest już za stary na uganianie się za spódniczkami. Dziadek zanurzył się na chwilę we wspomnieniach. Tych najdawniejszych, jeszcze ze "starych dobrych czasów." Był wtedy młodym chłopakiem - chyba nawet młodszym, niż te pielęgniarka teraz. "Ech... było minęło. Coś chyba dziadziejesz Carver."

Otrząsnął się akurat, kiedy dziewczyna wróciła z lekami. Chyba zadała jakieś pytanie...
-To już, jak pani wie jest pan Killian. a ja jestem pan Carver. Miło poznać. - powiedział to z trochę wymuszonym prawie-uśmiechem. Potem pozwolił Killianowi w spokoju przeprowadzić "transakcję." W tym czasie, kiedy oni rozmawiali, Robin dowiedział się wielu pożytecznych rzeczy! Dokładnie przestudiował przedwojenną instrukcję przeciwpożarową wiszącą na ścianie... No dobra, g**no się dowiedział. I jeszcze denerwowało go to, że tak dużo czasu już stracił przez tego całego Anthonego. Ostatni raz pomógł jakiemuś obcemu dziadowi! Jakby tego było mało, Carverowi średnio odpowiadała atmosfera szpitala. Nie wiedzieć czemu, po prostu nie lubił tu przebywać. Już przed wojną tak miał. Ale jak na złość musiał przebywać w tych "przybytkach" dosyć często... siostra - lekarz zobowiązuje.

Tak więc, Carver czekał. Usłyszał jakiś dziwny głos. Chyba z zewnątrz. Wyjrzał przez zabrudzone okno szpitala. Jakieś poruszenie na targu? "Co tam się dzieje?"
 
Wilczy jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172