Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2008, 12:17   #11
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
Scott lekko się przestraszył gdy okazało się że w pokoju jest jeszcze ktoś oprócz nich.
- Mi mówcie Scott. Pochodzę z okolic El Passo. - Przedstawił się w końcu Stapp. - Mogłeś nas wcześniej uprzedzić że będziemy podróżować w więcej osób. - odezwał się do burmistrza. - myślałem że nas czterech wystarczy.
kiedy Scott usłyszał o dynamicie lekko się uspokoił.
- No w sumie nie jest to taki zły pomysł. - Odezwał się do wszystkich. - No ale co z moją zapłatą. Przecież nie będę narażał głowy za samą ideę.

***

- No to pięknie. Znowu jest nas czterech. - rzekł Scott tuż po tym jak kula z Winchestera Kojota zanurzyła się w czaszce czerwonoskórego. - Nie mogłeś wycelować i postrzelić go w nogę? Od razu musiałeś robić z jego głowy pizze? - z wielkim oburzeniem skarcił Kojota - Ty też! Nie wiesz jak postępować z takim świństwem? Trzeba było trzymać się od tego gówna z daleka. Jak każdego gówna. - skarcił Toma. Cała ta sytuacja doprowadzała go już prawie do białej. - Jak teraz dostaniemy się do tych Indian? Czy któryś z was zna drogę?

***

Scott ruszył powolnym krokiem w stronę swego samochodu. Jak zwykle coś się musiało spieprzyć. Otworzył drzwi i usiadł na fotelu kierowcy. Uwielbiał siedzieć w tym aucie. Ono emanowało spokojem. Ta czerwona skóra na fotelach i czarne wykończenia deski rozdzielczej. Spokojnie siedział i czekał na rozwój wydarzeń. Co tu teraz robić? Jak znaleźć klozet w którym chowa się czerwonoskóre gówno?
Wstał z fotela, podszedł do bagażnika i otworzył go. Wyjął z niego czarną, skórzaną kurtkę którą założył na siebie ukazując flagę konfederatów przyszytą do skóry na plecach.

 
__________________
What do you see in the dark, when the Demons come for you?
Blady jest offline  
Stary 08-05-2008, 11:48   #12
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
- No to po czerwonym, koniec i kropka. Miał pecha, jednakże panie Kojot teraz nie mamy jak pójść na ugodę z indianami.
- Nie mój problem tylko ich

Kojot uśmiechnął się do burmistrza pewny swoich umiejętności strzeleckich. No dobra jest niezły w tym co robi, lecz niech następnym razem uważa!

Wyszli na zewnątrz, Kojot poszedł odwiązać swojego konia a burmistrz za ratusz po swoją klacz. Scott siedział już w wozie i czekał na resztę.
Tom już siedział na swojej kobyle pełen dumy i był gotowy do jazdy.

Wyjechał burmistrz a Kojot po chwili dojechał przed ratusz. Scott gotował już silnik. Otworzył okno i powiedział:

- Ja pojadę na przedzie jako zwiad, a wy na koniach za mną
- Poczekajcie chwilę panie Scott
- powiedział burmistrz i wskazał na drzwi od ratusza z którego wyszły 3 osoby niosące 4 plecaki.
- Panie Scott, proszę otworzyć tylnie drzwi.
- Co?
- Sprzęt niosą i wodę, obóz indian jest bardzo daleko
 
Maciass0 jest offline  
Stary 17-05-2008, 10:23   #13
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
[MEDIA]http://youtube.com/watch?v=XhnOXAjSHEM[/MEDIA]

Scott cały czas siedział w swoim wozie obserwując jak powoli zbiera reszta drużyny. Wszyscy dosiadali konie.
Mnie by się nie chciało tak podróżować. Nie rozumiem tych ludzi. - pomyślał Scott - Nawet nie można sobie muzyki puścić. I niema gdzie spakować gitarę.
Scott już nie wytrzymując bezczynnego czekania przyciszył na chwilę muzykę, wystawił głowę przez całkowicie otwartą szybę i głośno krzyknął do wszystkich zebranych wokół:
- Ja pojadę na przedzie jako zwiad, a wy na koniach za mną.
- Poczekajcie chwilę panie Scott - odezwał się szybko burmistrz tak jakby chciał zatrzymać uciekiniera.
Scott szybkim ruchem otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Stanął przed burmistrzem i swoim donośnym głosem rzekł do wszystkich:
- Chłopaki. Powaliło was. Przecież my mamy razem podróżować. To co w czasie walki będzie: "Panie burmistrzu czy byłby Pan taki uprzejmy i zastrzelił tego czerwonoskórego koleżkę?". Dajcie siana. Ja jestem Scott a nie żaden Pan Scott. Taj się zwracajmy do wszystkich. Po imieniu. Będzie łatwiej.
Po tych słowach Scott wrócił do samochodu znów siadając na kojącej oko czerwonej skórze.
Po chwili z ratusza wyszły trzy osoby niosące cztery plecaki.
- Scott, otwórz tylne drzwi. - odezwał Alan
- Co? - krzyknął zbulwersowany Scott.
- Sprzęt niosą i wodę, obóz indian jest bardzo daleko
- Powaliło was. Nie na moją skórę z czymś takim.
Scott wyszedł z wozu, otworzył bagażnik i wyjął z niego akustyczną gitarę w twardym, obszytym czarną skórą, futerale.
- wrzućcie to tu - rzucił w stronę osób z plecakami.
Sam otworzył drzwi, na tylne siedzenie wrzucił gitarę i usiadł na wygodnym siedzenie. Kiedy ludzie wszystko już wpakowali do bagażnika Scott zamknął drzwi i odpalił potężny silnik V8 o pojemności siedmiu litrów i mocy trzystu siedemdziesięciu pięciu koni mechanicznych. Jego warkot przypominał odgłosy wydawane przez jakiegoś dużego, wściekłego zwierza. Stapp wystawił głowę przez okno i krzyknął:
- No to wio.
Następnie szybko puścił sprzęgło i ostro dodał gazu ruszając z dużym przyspieszeniem i zostawiając chmurę unoszącego się pyłu.

[MEDIA]http://youtube.com/watch?v=FV2xVvJddxY[/MEDIA]

Po chwili wszyscy, nawet Ci którzy zostali najdalej z tyłu, usłyszeli ostrą muzykę wydobywającą się auta Scotta. Ze słów piosenki dało się tylko wyróżnić "Cowboys from Hell".
 
__________________
What do you see in the dark, when the Demons come for you?

Ostatnio edytowane przez Blady : 11-10-2008 o 16:09.
Blady jest offline  
Stary 25-07-2008, 20:04   #14
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość


Hej dzika pustynio, zbombycórko - powiedział burmistrz Prescott.

To był już drugi dzień podróży w stronę dzikich na odbicie swoich ludzi. Była to rodzina Howkinsów, lekarz i jego syn byli bardzo znani w okolicy. Nie raz ich pomoc była bezcenna przy ranach, chorobach, które często nachodziły tą okolicę. Syn poszedł w ślady ojca, jednak nie był on już taki zdolny jak jego dawca życia. Burmistrz znał Howkinsa od jakiegoś czasu, dłuższego czasu. Grywali w karty w barze. Howkins lubił hazard, a jego syn lubił dziewczynki. Oj i to bardzo.

Rozbili obóz na uboczu wytyczonej ścieżki - widocznie to jakaś trasa dla turystów, tylko tak jakby drzew nie było. Tylko gołe ściany skalne. Wyjeli wodę z bagażnika Scotta, a ten puścił muzykę która za nic nie mogła się wpasować w otoczenie i okolicę. Ciężki rock...

Nie dało się rozpalić ogniska, ktoś mógłby ich zauważyć po dymie. A te indiańce to nie wiadomo czy nie podejdą ich w nocy i dziabną w tyłek.

- Myślę że za jakieś trzy dni dotrzemy do ich ostatniej wioski o której wiemy od naszego zwiadowcy, ale te informację są stare bo stary Joshua zmarł.
- zaczął burmistrz.

- Mamy czas na planowanie, ale i tak pewnie dojdzie do otwartej bitwy, a nie dałoby się jakoś tego inaczej? - powiedział Scott

- Musi być krew! - wybuch Kojot

- No, ale... - odparł Scott

- Panowie, możemy zaryzykować i pójść jakoś z nimi na ugodę, a może...
- Co takiego?
- Z tego co wiem to są tutaj dwa plemienia indiańców, a gdyby tak ich na siebie?
 
Maciass0 jest offline  
Stary 08-10-2008, 15:44   #15
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Pędząca Strzała

Słońce mocno przygrzewało od samego świtu. Krajobraz pustyni był niezmienny każdego dnia. Cały czas piach, skały i wysuszone pustynne trawy. Coś jednak mąciło ten monotonny krajobraz. Gdzieś daleko jakaś czarna plamka przemierzała pustynię. Gdyby lepiej się przyjrzeć można by dostrzec jeźdźca dosiadającego czarnego, dość rosłego konia. Gdy jeździec zbliżył się do wyrastających z ziemi skał można było stwierdzić kim jest. Niewątpliwie lekko czerwona skóra świadczyła, że ów jeździec to Indianin. Lewą ręką trzymał wodze swego konia natomiast w prawej dzierżył długi kij kończący się ostrym, groźnie wyglądającym grotem. Włócznia ta zdobiona była czymś w rodzaju czerwonego pierzu tuż przy samy grocie. Przez nagi tors przechodził pasek od Winchestera znajdującego na plecach Indianina. Gdy wojownik znalazł się już w cieniu skał zręcznie zeskoczył ze swojego wierzchowca cały czas trzymając w ręku jego wodze. Teraz można było mu się dokładnie przyjrzeć i ocenić. Był dość wysoki i dobrze zbudowany. Długie czarne włosy puszczone luźno z tyłu opadały mu aż za łopatki. Przez czoło przechodziła mu czerwona opaska trzymająca włosy. Przy lewym uchu za opaskę włożone było orle pióro. O wieku jeźdźca świadczyła twarz wyglądająca naprawdę młodo oraz zwinność, którą ukazał zsiadając z konia. Na jego piersi znajdowało się coś a'la zbroja wykonana z cienkich drewienek pofarbowanych na biało. Na szyi zawieszone miał koraliki. Jedynym odzieniem młodziana były brązowe skórzane spodnie zdobione po bokach różnokolorowymi frędzelkami. Na stopy naciągnięte miał również wykonane ze skóry buty, których wysokości nie dało się określić, gdyż w większości przysłaniały je spodnie. Mężczyzna rozejrzał się uważnie wokół i nie widząc zagrożenia wokół skierował się pod jedną ze skał. Poklepał swego konia po szyi. Koń wyglądał wspaniale choć mógłby wyglądać jeszcze lepiej, gdyby tylko lepiej go karmiono i ograniczono dzienny wysiłek.



Indianin pogrzebał trochę wśród kamieni i w końcu wyjął jednego. Kamień ów wyprofilowany był na kształt płaskiej miski. Wojownik położył kamień przed koniem, po czym wyciągnął z juków skórzany bukłak i nalał do wyżłobienia w kamieniu. Powtórzył tę czynność trzykrotnie by rumak mógł do woli się napić. Następnie sam skosztował wody i podprowadził konia do małej kępki trawy by ten mógł sobie ja poskubać. Sam natomiast wbił włócznię w ziemię, obok ułożył strzelbę i położył się wyciągając wcześniej kawałek suszonego mięsa. Leżał tak jakiś czas powoli spożywając swój posiłek i ciesząc się chwilą wytchnienia. Nagle usłyszał jakiś warkot. Momentalnie wstał przerzucił przez plecy Winchestera dobył włóczni. Szybko wspiął się na skałę. Włócznia trochę mu w tym przeszkadzała, lecz dobrze sobie poradził. Z dala dostrzegł samochód wzniecający chmary kurzu, w których podążało kilku jeźdźców. Młodziana nie zdziwił widok pojazdu. Mimo, że urodził się na pustyni widział już nie raz samochody i wiedział, że same z siebie nie są groźne. Zmartwiły go tylko dwie rzeczy. Skoro jest samochód to jest i biały człowiek, który prawie zawsze jest negatywnie nastawiony do rasy Indian oraz że biali zmierzali dokładnie w stronę Pędzącej Strzały. Ten nie zastanawiał się długo. Zszedł ze skały i wyjrzał zza niej chcąc znaleźć dobra pozycję do obrony. W jego naturze nie leżała ucieczka i tchórzostwo. Tymczasem blade twarze zatrzymały się niebezpiecznie blisko czerwonoskórego. Jeśli mnie zauważą zaczną strzelać - pomyślał. Wbił przed siebie włócznię tak by mógł ją w razie potrzeby szybko dobyć po czym po cichu odryglował broń. Po chwili usłyszał rozmowę białych. Szybko wychylił się zza skały i wymierzył w jednego z mężczyzn dosiadających konie. Mężczyzna ten coś krzyczał. Każdy mięsień miał spięty, był gotowy by w razie czego szybko odskoczyć za znajdującą się tuż tuż skałę.

- Ki-luh wehpetheh! Ni-la tsi or Tschi! Ki-luh wehpetheh! - krzyczał mężczyzna w swoim języku w stronę intruzów robiąc przy tym groźną minę. Pustynia należała do Indian... Nikt nie mógł tego podważyć...
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline  
Stary 08-10-2008, 21:32   #16
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Pędzili, aż się za nimi kurzyło. Jedni samochodem, drudzy w ślad za burmistrzem na koniach. Dobrze, że w bagażniku znajdował się baniak z wodą słodką dla zwierząt. Za jakąś chwilę w samochodzie padnie silnik od temperatury albo braknie wody albo inne licho. Wtedy ten miastowy przekona się, że nie zawsze samochód to podstawa.

Tam się zatrzymamy - wskazał na drogę gdzie zatrzymał się samochód z kierowcą, który został wynajęty do misji. Tak jak burmistrz myślał autko nawaliło. Zobaczymy co się będzie działo.

Podjechał wraz z resztą, powiedział do zgromadzonych:
- I co teraz moi mili. Widzę, że mamy mały problem z samochodem pana Scotta - powiedział nazwisko twardo i głośno - niech pan zobaczy co dokładnie się zepsuło. Może naprawimy to jeszcze zanim dotrzemy na tereny indian.

Rozejrzał się wokół, na tereny indian miał jeszcze trochę czasu. Miał nadzieję, że nie wpadną od razu na główne siły indian, nie mają karty przetargowej, przeklęty białas zabił te zwierzę.
"Ehh, no cóż, głupota doprowadza wielu ludzi do zguby, kończą śmiercią" - pomyślał - " Gdybyśmy mieli takiego drugiego ińdiańca, wtedy dało..."

Myśli Prescotta zostały zaburzone przez na pierwszy rzut oka człowieka, jednak po wydaniu pierwszych jęków i zgrzytów burmistrz uświadomił sobie, że to zwierzę w postaci czerwonoskórego coś do nich krzyczy.

"Tak, tak, jakieś Unga Wanga, mam to w dupie, ale..." - w głowie Prescotta zabłysnął pewien pomysł. Powiedział do reszty wyciągając swoją broń.

- Związać go i obezwładnić, a jak będzie chciał się bronić to strzelać. Panie Scott... - zeskoczył z konia
 
Maciass0 jest offline  
Stary 10-10-2008, 19:38   #17
 
szakall's Avatar
 
Reputacja: 1 szakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodzeszakall jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy na choryzącie pojawiła się postać było widać od razu że to cowboy. Wysoki Blądyn którego szary, połatany płaszcz zachowywał się jak peleryna łopocząc pod wpływem wiatru. Kapelusz dusił go, kiedy spadł z głowy i podtrzymywał go tylko sznurek przewieszony przez szyję. Popędzając konia dogonił drużynę. Zatoczył kilka kółek na swoim kasztanowym koniu. kabura przyczepiona do sodła co chwila podskakiwała lecz jakimś cudem znajdujący się w niej colt nie wypadł. Kiedy był w okolicy drużyny zobaczył Indianina. Wyciągnąłem colta i podszedłem do pierwszego lepszego Cowboya.
-Jestem Clint Westwood, nieładnie że na mnie nie poczekaliście. Przepraszam za spóźnienie ale musiałem znaleźć to...-pokazał colta.-Swoją drogą co to za czerwonoskóre ścierwo?
Podjechał do Indianina był w odległości mniej więcej 8-10 metrów kiedy z odrazą zaczął mówić do czerwonoskórego.
-Słuchaj czerwony, pustynny gównozjadzie, jak odłożysz ten patyk to przy odrobinie szczęścia przeżyjesz. Połóż swe brudne łapy na tym pustym łbie to możemy podyskutować.
Na wszelki wypadek odbezpieczył broń i odjechał trochę od Indiańca.
 

Ostatnio edytowane przez szakall : 10-10-2008 o 20:31.
szakall jest offline  
Stary 11-10-2008, 16:02   #18
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
[MEDIA]http://pl.youtube.com/watch?v=9lIdymq0DZc[/MEDIA]

Scott rozluźniony na swoim ulubionym fotelu z już przetartej czerwonej skóry w swoim mustangu jechał przez nudną pustynie wznosząc za sobą tumany kurzu. Co chwilę patrzył w lusterku na ledwo widocznych towarzyszy jadących konno. Rozmyślał cały czas co oni widzą w tych swoich zwierzętach. "Może i wydaję troszkę więcej na benzynę niż oni na paszę ale za to jest mi wygodnie. No i wodę mam gdzie trzymać." I nagle stało się. Trafiła kosa na kamień. Z pod maski buchnął biały dym zasłaniając Scottowi całkowicie widok. Cowboy momentalnie wcisnął pedał hamulca. "No to kur... ładnie." Powoli sięgnął po swój kapelusz leżący teraz już na podłodze przed siedzeniem pasażera. Z nerwami wysiadając trzasnął drzwiami samochodu. Otworzył maskę lecz biały dym tak mocna buchnął mu w twarz że przez chwilę łapał oddech. Spostrzegł że obok auta zatrzymał się burmistrz na swej klaczy. Zaczął szukać wzrokiem drugiego konia jadącego dotychczas za autem lecz po sam horyzont go nie było.

- A gdzie Tom panie Prescott? Pilny telefon od żony? - zagadał Scott
- Wysłałem go po większe zapasy do miasta.
- Miejmy nadzieję że nie przepije pańskich pieniędzy. - rzucił Scott podchodząc do otwartej maski swojego Forda.
Scott spokojnie stanął przed samochodem, oparł się o ramę i wpatrując się w silnik próbował wywnioskować co się właściwie w nim zepsuło. Nie trwało to zbyt długo. Prawie od razu zobaczył że wentylator mający za zadanie chłodzić silnik powietrzem, znajdujący się za grillem jest tak zapchany piachem że nie może się w ogóle ruszać. Na szczęście skończyło się tylko na zagotowaniu wody w chłodnicy. Scott poczuł ogromną ulgę. Mogło być znacznie gorzej. Taka sytuacja zdarzyła mu się już kiedyś dlatego wiedział jak należy postępować. Wyjął z bagażnika swoją stara koszulę i zaczął ścierać nią piach z wentylatora. Nagle za sobą usłyszał jakiś hałas. Odwrócił się i zobaczył że burmistrz i jakiś inny nieznajomy mu dotąd cowboy mierzą do indiańca. Scott dobrze wiedział że podczas przeprawy przez pustynię nie ma takiej opcji żeby nie spotkać tego ścierwa. No ale czemu właśnie wtedy gdy zepsuł mu się samochód?

- Związać go i obezwładnić, a jak będzie chciał się bronić to strzelać. Panie Scott...
Usłyszał głośno wymówione swoje imię i dopiero wtedy zrozumiał że Burmistrz czeka na niego. Wyjął szybko z kabury swojego Colta i zaczął podobnie jak Burmistrz mierzyć w czerwonoskórego czekając na jego chociażby niewielki ruch.[MEDIA][/MEDIA]
 
__________________
What do you see in the dark, when the Demons come for you?

Ostatnio edytowane przez Blady : 11-10-2008 o 16:10.
Blady jest offline  
Stary 02-11-2008, 15:14   #19
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Pędząca Strzała

Czerwonoskóry stał przy skale cały czas mierząc Winchesterem do jednego z białych. Szybko połapał się, że blade twarze musiały nie zrozumieć tego co powiedział, gdyż w ogóle nie zastosowali się do jego poleceń, co więcej zaczęli mierzyć do niego ze swoich broni. Mężczyzna zmarszczył czoło. Wyglądało to jakby nad czymś myślał. Po chwili przemówił po raz drugi twardym angielskim:

- Odejść! Ja nie chcieć zabić! Jak wy nie odejść ja zabić! Ja musieć zrobić zemsta na mój wróg!

Indianin zrozumiał kilka słów z wcześniejszej rozmowy białych takich jak: "strzelać", "czerwonoskóry" czy "bronić", ale były to tylko pojedyncze słowa tak więc w kontekście całego zdania niewiele zrozumiał. Czekał teraz na reakcję napastników na słowa, które na pewno zrozumieją. Na jego czole zaczął perlić się pot.

Po chwili kolejny jeździec wyłonił się z opadającego kurzu. Rzucił kilka słów do mężczyzny, który zsiadł z konia a następnie zbliżył się do Indianina. Tu też - jak to zwykł mówić Szalony Koń na mowę bladych - pokłapał mordą w stronę Pędzącej Strzały. Ten zdając sobie sprawę, że jest już na straconej pozycji wystrzelił w mężczyznę, w którego od samego początku mierzył. W tym samym momencie kapelusz delikwenta z niedużą dziurą spadł na ziemię. To była ostatnia deska ratunku - nastraszyć najeźdźców.

Pędząca Strzała zaraz po strzale rzucił się za skałę. Płynnym ruchem odryglował broń i krzyknął:

- Odejść!


***

[Pędząca Strzała strzelił do Kojota. Nie zrobił mu żadnej krzywdy]
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline  
Stary 09-11-2008, 13:54   #20
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
A to przeklęty indianiec! - zakrzyknął Prescott widząc reakcję czerwonoskórego, strzał co prawda nie zrobił dziury w kapeluszu najemnika. Indianin strzelił do stojącego obok Prescotta Kojota, chociaż cała akcja była skupiona na mężczyźnie który nazywał się Clint Westwood. Ten to przyjechał na koniu jako spóźniony najemnik. Czerwonoskóry widocznie chciał zabić kogoś kogo miał podanego na tacy. Świetny ruch, ale teraz przez to zginie. Nie trafiając chociaż miał świetną okazję wydał na siebie wyrok śmierci.

- Brać go! Jest za skałą! - krzyknął burmistrz, Kojot cały zły i żądny zemsty rzucił się na Indiańca. Clint Westwood wyjął linę, którą miał zawieszoną przy koniu, krzyknął:

- Pobawimy się trochę z nim. - zaczął tworzyć pętle i po chwili rozruszał w powietrzu lassem. W tym czasie najemnicy wraz z burmistrzem zaczęli okrążać czerwonoskórego. Jedynie Scott trzymał się swego auta, nie miał ochoty na walkę, zajął się swoim samochodem, który kilka chwil wcześniej zepsuł mu się.

- Zemsty ci się zachciało?! - powiedział Kojot. - zobaczymy.

Rzucił się za skałę, jednak wtedy to lasso zrobione przez Clinta złapało go i uwięziło, spadł ze skały z ciężkim bólem. Czerwonoskóry, gdy to zobaczył ucieszył się, że jego przeciwnicy dostają baty. Tą chwilę wykorzystał Prescott uderzając go swoim srebrnym Magnumem 44 w potylicę. Dzikus upadł na ziemię nieprzytomny.

- Panie Clint, te lasso to proszę wykorzystać na związanie czerwonoskórego. Podejrzewam, że należy do tego samego plemienia co tamci. Bierzemy go.
Panie Scott, jak idzie naprawa auta?
 
Maciass0 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172