15-01-2013, 13:59 | #111 |
Reputacja: 1 | Castor spojrzał ostrym wzrokiem. Brodę trzymał lekko uniesioną, i nie spuszczał ze wzroku rozmówcy. To nie było miejsce dla mięczaków i lepiej by ten gość wiedział o tym też patrząc na "Zimnego". - Szukam dobrej imprezy - zagadał do młodego - Słyszałem, że można tu dostać draxy. Wiesz może, gdzie jest najlepszy towar? Wiesz, tak między nami.
__________________ Something is coming... |
15-01-2013, 14:24 | #112 |
Reputacja: 1 | Spojrzał na niskiego Castora i wyszczerzył japę. Przewyższał go o półtorej głowy. -Draxów się zachciało. O to dobrze. Straż się tu nie zapuszcza , bo po chuj więc jesteś powiedzmy jasny dla mnie. Czterdzieści kredytów za sztukę. Zajrzał pod synto-skórzaną kurtkę , wyjmując małą torebeczkę . Były w niej czerwone oraz zielone żelowe pigułki. -Niektórzy przegryzają lub zalewają gorącą wodą. Ja po prostu łykam po pięć. Tolerka co nie. |
15-01-2013, 15:01 | #113 |
Reputacja: 1 | Castor bez słowa sięgnął do pudełka z folią czekową, i skrótem na handpadzie wypełnił jeden egzemplarz kwotą stu dwudziestu kredytów. Machnął nią przed oczami dilera, ale nie wręczył mu jej jeszcze. - Wiesz, naszła mnie obawa. Przypomniałem sobie. Słyszałem o takiej jednej lasce przyłapanej za draxy, a potem jej ciało zostało spalone. Nie chciałbym skończyć jak ona. Chyba nawet sławna była, na "W"... jakoś tak?
__________________ Something is coming... |
15-01-2013, 18:15 | #114 |
Reputacja: 1 | Spojrzał badawczo choć , gdy osoba była w takim stanie intoksykacji ciężko było określić czyjeś spojrzenie. Pomyślał , chowając przy okazji woreczek z towarem i powiedział w końcu. -Lain tak? Dziewczyna Dana Kruka... Spalona. Cholerne świry latają po ulicach co panie wszendalski? Pojebane miasto. Nie to co stolica. Tam same korpy. Ostatnio edytowane przez Pinn : 16-01-2013 o 11:50. |
16-01-2013, 11:12 | #115 |
Reputacja: 1 | - Myślisz, że w stolicy jest lepiej? - spróbował zagadać - Korpy zawsze próbują robić takie wrażenie, ale gdy już się jednym z nich staniesz, zauważysz że na dobrą sprawę ich świat jest równie pojebany - Castor westchnął teatralnie - Tu jest wolność... I przejrzyste reguły. A co do tej laski... Żal mi jej. Ten Dan Kruk to musi być niezły skurwiel, co nie?
__________________ Something is coming... |
16-01-2013, 11:50 | #116 |
Reputacja: 1 | Facet spochmurniał pomimo zażytych substancji. -Tak to... niemiły gość. Przejął niedawno władzę . Ostro wszystkich wyrolował. Wszystko w imię wojny z tymi czarnuchami Ruoolers`ami. Ostatnio tamci podjechali pod stare kino, rozpierdolili całe wejście. No , ale Dead Road Ministry mają swoje umocnienia. Jak jebneli z ciężkiego karabinu to tamtym nogi pourywało. Teraz ich okolica to prawdziwa forteca. Ogólnie mało kto się tam kręci. Wypędzili większość mieszkańców. Popatrzył na łowcę celniejszym wzrokiem. -Kupujesz te skurwiałe draxy czy nie? |
16-01-2013, 12:09 | #117 |
Reputacja: 1 | Castor wręczył folię czekową dilerowi. W zasadzie płacił mu za informacje. - Jasne. Powiedz mi tylko jakich klubów i dzielnic unikać, by nie spotkać czasami ludków tego Dana. Wolałbym z nimi nie zadzierać. Alan miał nadzieję dowiedzieć się, w których klubach spotykają się członkowie gangu Dead Road Ministry. Jednak zanim jeszcze pójdzie do tych miejsc, zamierzał wstąpić do jednego z pobliskich klubów. "Violet Dash" wydawało się dobrym wyborem dla jego kolejnej akcji...
__________________ Something is coming... |
16-01-2013, 12:34 | #118 |
Reputacja: 1 | -Wypytujesz , wypytujesz, ale masz rację ja też wolę unikać tych typów. Nie znam tam nikogo rozumiesz. A zresztą można dostać wpierdol nawet od znajomego. Przyjrzałeś się facetowi, miał podbite oko , choć przez noc ciężko było to zobaczyć. - Wiesz głównie przesiadują w swoich miejscówkach. Raczej tylko dla członków. Jednak blisko ich terenu znajduje się taki klubik. Ludzie przychodzą kupić tam prochy. Dobry towar. Czysty , jak mój rzecz jasna. ''Piwnica pod gwałcicielem''. Kiedyś grasował tam seryjny gwałciciel. Chłopaki z ministry złapały go, teraz możesz zobaczyć jego zakonserwowaną w próżni głowę. Łap piguły. Powtórnie wyjął woreczek , kładąc trzy żelowe kapsułki na rękę łowcy. Dwie zielone, jedna czerwona. -Czerwone pikawy robią niezły rozpierdol , chodzisz strasznie wygrzany . Zielone dają niezłą euforię. |
16-01-2013, 15:03 | #119 |
Reputacja: 1 | Po kupieniu trochę przepłaconych wystrzelaczy , łowca udał się do najbliższego kuszącego co nie co klubu. Nikt nie pilnował wejścia , dopiero w środku zatrzymał go bramkarz z dwoma bionicznymi łapami wspartymi hydrauliką. Pewny wzrok Castora przebił się przez maskę typa. Wpuścił go mówiąc ''żadnych kłopotów''. W środku grał tech-house, dudniąc miło choć monotonnie. Wnętrze wyglądało na zużyte, nawet jaskrawe fioletowe światła nie mogły ukryć upływu czasu i zaniedbania właścicieli . Nie było raczej parkietu tanecznego. Ogólnie rzecz biorąc miejscówka była ciasna , zadymiona słodką wonią haszyszu. Barmanem był znakowany replikantem , o ogolonej głowie , pełnych automatyzmu oczodołach. Coś nietypowego w takiej zaniedbanej pracowniczej dzielnicy. Najwyraźniej niedawny zabytek. Z czasem tacy warunkowani chłopcy nabierali rys człowieczeństwa. Ostatnio edytowane przez Pinn : 19-01-2013 o 12:29. |
21-01-2013, 10:56 | #120 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JFhlJ6MRAfI[/MEDIA] Nie znał tu nikogo. Nie było sensu jeszcze kogoś zaczepiać, a nuż sam się przyczepi. Ten replikant - w życiu bliżej spotkał może z dwóch, z czego jeden był jego ofiarą. Zabił go nim na serio zabrał się za fach łowcy głów. Było to skromne zlecenie od jednego z kontrahentów na broń, który obiecał że kupi dwa razy drożej o ile ktoś pomoże pozbyć mu się jednego zbuntowanego sługi. Replikanci potrafili czasami zbuntować się. Nawet istniały specjalne organizacje, które łapały je w razie czego. Castor wtedy jeszcze nie myślał poważnie o byciu zabójcą na zlecenie. Owszem, zdarzało się kogoś czasami ustrzelić w przestrzeni, ale to raczej była kwestia obrony siebie lub swoich interesów. W przypadku sytuacji z tamtym replikantem dopaść musiał go osobiście. Ten bowiem chował się w kanałach fabrycznych na Tetydzie, jednym z księżyców Saturna. Wtedy zleceniodawca przekonał go, że replikant to pod-istota, stworzony by służyć i unicestwiany w innym przypadku. Od tamtej pory Castor nie wyzbył się tego z siebie. Toteż tego przy barze trudno było mu traktować jako istotę inteligentną, żywą, czy mogącą okazywać empatię. Ale dość już wspomnień. Castor wolnym krokiem kierował się do baru. Przy okazji rozglądał się, szukając typów ubranych w skóry czy ekstro-lateks. Oni mogli należeć do gangu motocyklistów. Zamówił klasycznego mohito, który był chyba jedynym drinkiem obok wściekłego psa, który można było spotkać w każdym zakątku galaktyki. Czemu? Może dlatego, że istniał stereotyp który mówił że wszyscy obcy bez wyjątku ulegają smakowi tego drinka. W tym prawdy było mniej niż marketingowej papki konsorcjum La-Brasci, który wydał fortunę na reklamę. Choć firmy już nie było, tak efekty ich kampanii promieniowały do dziś. Tak czy owak, drink pozwolił mu skonsolidować myśli. Jako pseudo-detektyw zdążył powiązać narkotyki, motocyklistów, Dana Kruka i zaginięcie tej laski. Brakowało mu spoiwa tych czterech elementów. Po drugiej stronie był dumny tato i jego ładna firma, który mógł pozbyć się córki po tym jak wyszedł skandal z jej udziałem. Siostra też pewnie miała za uszami, ale ją podejrzewał najmniej. Musiał poskładać te puzzle, ale najpierw musiał odwrócić. Najlepiej po kolei. Narkotyki były jako pierwsze na liście. Z tego co wiedział, Lain wpadła za draxy. Te jak widać były tu popularne, i to nie mógł być zbieg okoliczności. Zapewne znajdą się tu desperaci, którzy za tabletkę czy dwie puszczą parę z ust. Tylko musiał ich namierzyć. Zawołał barmana. - Orientujesz się może, gdzie są tu jakieś... "squaty", albo może klinika odwykowa? - zapytał, licząc że replikant okaże się czymś więcej, niż żywym androidem odpowiadającym jedynie na zaprogramowane komendy.
__________________ Something is coming... Ostatnio edytowane przez Rebirth : 21-01-2013 o 11:01. |