Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2013, 22:26   #161
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Słysząc dobiegający z głośników komunikat Shade zaklęła ze złości i szybko ruszyła w kierunku pomieszczenia, w którym zostawili kombinezony ochronne. Nie było wiele czasu by bawić się w rozważania czy ma sens zakładanie pełnej ochrony. Rozrzedzone powietrze nie dawało mózgowi wystarczającej ilości tlenu i skutki tego pojawiały się już w postaci ciemnych mroczków migających przed jej oczami. Najemniczka chwyciła po prostu butlę i zarzuciła ją sobie na plecy. Potem wprawnym ruchem podpięła kabel do swojej maski tlenowej. Jakimś cudem, a może po prostu dzięki faktowi, że były to produkty tej samej korporacji, gwint pasował i dał się wkręcić. Odkręciła zawór i rozkoszą wciągnęła ożywczy haust. Teraz mogła spokojnie założyć resztę stroju. Może nie było to potrzebne, nie wiadomo jednak co za świństwo wpompują urządzenia w to miejsce, po usunięciu atmosfery. Pomyślała, że zawsze lepiej nie ryzykować.
Kane chciał załatwić sprawę po cichu, do czego jednak nie miało dojść. Pierwszy raz podziękował losom za spotkanie wroga, dzięki niemu, jego sprzętowi, mógł cokolwiek widzieć w nagłych całkowitych ciemnościach. Shade rzuciła się po tlen, mężczyzna najpierw zrobił coś innego. Przeszukując pomieszczenie wzrokiem znalazł jakąś taśmę. Za jej pomocą przylepił granat odłamkowy do drzwi, na wysokości urządzenia odblokowującego i wyciągnął zawleczkę, odbiegając za Valerie. Nie sprawdzał zniszczeń wywołanych wybuchem. Dopiero po podmontowaniu tlenu do maski, powiedział do kompanów.
- Uważacie, że lepiej założyć pełny osprzęt? Gdyby wróg przebił się przez zawalisko, będziemy jak kaczki. Może ktoś z nas zostanie przy peronie?
- Nie wiadomo co oni przygotowali, by tu wpuścić
- Shade, która już zdążyła założyć część odzienia ochronnego, podzieliła się z mężczyznami swoimi przemyśleniami. - To świństwo może równie dobrze działać także przez skórę. Ubierzmy się i przekonajmy co wpuszczą. Dopiero potem planujmy dalsze działania.
Felix też założył już maskę i butlę, i bez słowa zabrał się za ubieranie kombinezonu ochronnego.
- Możemy się rozdzielić, ale i tak jesteśmy tutaj tylko w trójkę. Jedna osoba przecież nie poradzi sobie z grupą. Z peronu nie ma gdzie się wycofać, tylko do środka - najemnik mówił, zakładając już rękaw kombinezonu. - A tu trzeba będzie paradować w tym czymś, albo co najmniej z butlami.
- Wyciągamy kobiety i zmywamy się stąd
- Kane nie ruszył do kombinezonu. - Zostanę przy peronie, w razie czego cofnę się w tunel i ostrzegę was. Dalsza część procedury może się nie zacząć, mają tu przeciek powietrza - odniósł się do dziury wybitej przez Wiga.
Fox miał już na sobie cały kombinezon. Skinął głową i rzucił tylko do zwiadowczyni:
- To idziemy.
Shade, także w pełni ubrana, bez dalszej dyskusji poszła za Raverem.

Wrócili do największego pomieszczenia laboratoryjnego już w kombinezonach. Wentylatory ciągle pracowały z pełną mocą i powietrza nie zostało tu nic lub prawie nic. Drzwi, które granatem próbował wysadzić Kane, teraz były wbite lekko do środka, lecz przez szparę w nich przejść się jeszcze nie dało. Były zaprojektowane tak, by całkowicie chronić przed wirusami i bakteriami, nie przed ładunkami wybuchowymi czy wyważaniem. Lecz za nimi były jeszcze jedne, blokujące przejście do szklarni.
- Blue, odsuńcie się od drzwi, spróbujemy je wysadzić - Powiedziała najemniczka wyciągając kolejny granat. Zastanawiała się czy nie wrzucić go przez zrobiony przez Kane’a otwór i rozsadzić obie pary drzwi od środka. Zastanawiała się jaki efekt daje wybuch w próżni. Nie była naukowcem. Nie miała pojęcia, czy brak tlenu coś zmienia, czy powiększa czy też zmniejsza reakcję. Mieli się o tym przekonać już niedługo w najszybszy i najprostszy, empiryczny sposób.
Felix przyjrzał się drzwiom i odezwał się, gdy Valerie wyjęła granat.
- Dwa przejścia, jeden nie starczył nawet na to pierwsze. Może wrzućmy od razu dwa, dla lepszego efektu? - wskazał na swój granat odłamkowy, umieszczony w małej torbie przy pasie, którą przymocował do kombinezonu.
- Nie - Kobieta pokręciła głową - To niczego nie zmieni i raczej nic nie da.
 
Eleanor jest offline  
Stary 04-12-2013, 22:29   #162
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Czego was w tym wojsku uczyli?? - Pokręciła krytycznie głową. - To trzeba najpierw oczyścić. Daj to, pomogę ci. - Wyciągnęła rękę czekając aż odda jej opatrunek. - Apteczka będzie bardzo tu pomocna. - Ona też nie wydawała żadnych poleceń. Były to słowa osoby, która wie co robi i stwierdza tylko oczywiste fakty.
- W wojsku uczyli nas, że jak się już dostanie ten syf za kilka tysiaków do żył, to trzeba zaufać, że poradzi sobie ze wszystkim - Wig się wyszczerzył, ale oddał apteczkę. - Rany są oczyszczone, na zszywanie resztek nie ma czasu.
- Przytrzymaj mi latarkę. O tak. - Pokazała gdzie ma padać snop światła i zabrała się za owijanie mężczyzny bandażem. Tym razem nie przejmując się za bardzo czy jest delikatna czy nie. Pomagało to, że nie widziała twarzy Anglika, więc nie widziała czy go to boli czy też nie.
- Gotowe. - Powiedziała po wszystkim przyglądając się krytycznie swojemu dziełu. - Teraz usiądź. Musze obejrzeć głowę. - Poleciła.
Nie oponował, chociaż widać było, że jego cierpliwość do takich prozaicznych rzeczy nie jest duża.
- Wystarczy by nie ciekła ze mnie krew, resztą zajmę się później. Muszę spróbować rozbroić te ładunki, bo taka rana będzie najmniejszym moim problemem.
- Jeżeli się wykrwawisz, to nic nie rozbroisz. - Powiedziała zajmując się ranami głowy.
- I dlatego mówię, że trzeba to zatamować. Te dzisiejsze bandaże robią to nieźle i bez szycia - syknął, gdy go dotknęła tam. Miał mocno poranioną głowę, zahaczyło go sporo odłamków, ale na szczęście dla Wiga, żaden nie wbił się głęboko. Kilka malutkich jeszcze w nim tkwiło, reszta pozostawiła szramy. Zostawiły ślady na czole, skroni, uchu - najbardziej poranionym, policzku i nawet szyi. Mimo tego krwawienie było powstrzymane, cokolwiek dostał Peter - zadziałało cholernie skutecznie jeśli brało się pod uwagę utrzymanie go przy życiu. Spokojnie mogła go tylko zabandażować, a resztą będzie można zająć się później.
Zastygła na chwilę gdy wydał z siebie odgłos bólu i przeklęła się za to w myślach. Miała przecież powstrzymać się od takich odruchów. Zbytnie zaangażowanie szkodzi. Tak powtarzała sobie w myślach.
Niestety nie wyszło. Na krótką chwilę pozwoliła by to jej wrodzona empatia nią sterowała. Ale tylko na krótką i wróciła do opatrywania ran. Tak samo jak poprzednio starając się by wszystkie jej ruchy były jak najbardziej neutralne i pozbawione jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego.
- Już. - Powiedziała gdy uporała się z opatrunkiem na głowie. - Czy droga tam - Wskazała pomieszczenie, które wcześniej chciała sobie obejrzeć, ale została w brutalny sposób zawrócona. - jest już bezpieczna. - Spytała z wyraźnym przekąsem w głosie.
Skinął głową, wstając i odruchowo sprawdzając bandaże.
- Jest bezpiecznie, o ile zignoruje się te ładunki, które ktoś może odpalić. I zdecydowanie lepiej ich nie dotykać, mogą urwać delikatne paluszki - mrugnął, nawet pomimo ran nie tracąc swojego… ciężkiego poczucia humoru. - Ja muszę przeszukać magazyn, podejrzewam, że główny zapalnik będzie przy tych wrotach. Jakbyś znalazła coś niebezpiecznego, krzycz.
- Gdybym znalazła coś niebezpiecznego?? - Prychnęła. - Ty chyba… - Nie dokończyła kręcąc głową z rezygnacją. Chwilę postała patrząc się w ciemną pustkę przed nimi będącą magazynem.
- Sprzęt jest tam. - Wskazała mu miejsce, z którego tak bezceremonialnie zabrał ją Irlandczyk i ruszyła ostrożnie do przodu by obejrzeć te generatory.

Musiała tylko wspiąć się na schody, a potem podążyć do światła, wkraczając do wielkiego pomieszczenia, które wcześniej obejrzał Fox, raportując o stojących tu generatorach. Jeanne także nigdy nie zajmowała się czymś takim, a stojące tu generatory były znacznie większe od największych, jakie w życiu dane jej było oglądać. Mimo tego, nie potrzebowała tu grzebać. A jedynie włączyć i ewentualnie przekierować ich moc w jakieś konkretne miejsce.
Jedynie albo aż.
Konsola na ścianie przypominała trochę taką z elektrowni. Wskaźniki, wajchy, przełączniki. Wszystko przy minimalnej ilości jakichkolwiek oznaczeń. Był też schemat, w którym każda strefa miała swoje oznaczenie kodowe - niestety nic nie mówiące w odniesieniu do schematu z nazwami, jaki przedstawiała wcześniej Blue.
Każdy generator włączany był osobno. Jeden działał, a pozostałe miały znacznie prostsze panele sterowania, opisane lepiej, choć także częściowo bardzo dla Jeanne enigmatycznie.
- A ty się znasz na elektronice?? - Rzuciła pytanie do komunikatora przyglądając się urządzeniom i czytając oznaczenia na nich.
- Tylko na tej dotyczącej wysadzania - Wig odpowiedział stłumionym głosem, jakby coś trzymał w ustach. Oznaczenia na generatorach, przynajmniej te podstawowe, były w miarę oczywiste. Czerwony przełącznik główny, kilka innych oznaczających jakieś tryby i mnóstwo pobocznych.
- No to ryzyk-fizyk. - Powiedziała chyba bardziej do siebie załączając pierwszy generator stojący przy pracującym.
Po włączeniu oznaczonego na czerwono przełącznika, silnik wydał z siebie cichy szmer, który narastał z każdą chwilą. Znajdująca się w środku turbina, niczym silnik odrzutowy, nabierała pędu i szmer szybko przeradzał się w coraz głośniejszy dźwięk przypominający startujący samolot.

Jasnym było, że to ów włączony już generator daje światło w tym pomieszczeniu. Niestety oznaczenia na konsoli głównej niewiele mówiły pani doktor. Dlatego zaczęła po kolei przekierowywać moc z generatorów na kolejne sekcje sprawdzając czy będzie w stanie dojrzeć efekty swojego działania.
Miała zamiar też powoli zwiększać, lub też zmniejszać, moce produkowane przez generatory. Tutaj przydał by się główny inżynier odpowiedzialny za utrzymanie tego kompleksu w należytym stanie. Niestety nie było go tutaj, a ich grupa jak na złość nie dysponowała żadnym inżynierem, który znałby się na takich urządzeniach.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 04-12-2013, 22:43   #163
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Ostatecznie, po zastanowieniu. Shade porzuciła swój pierwotny pomysł. Siła jednego granatu mogła być niewystarczająca, by naruszyć całkiem solidną konstrukcję drzwi. Tak samo jak dwóch. Po raz kolejny przydawał się ten mały chip, który dostała od Anna na urodziny. Po prostu wiedziała teraz takie rzeczy. Zamiast więc wrzucać granat dalej, wcisnęła go w dziurę utworzoną wcześniej przez Kane’a.
- Ukryj się - powiedziała do Foxa, wyciągając zawleczkę i chowając się za osłonę ze ściany. Granat eksplodował. Drzwi wygięło i odchyliło, robiąc przejście. Odłamki zaś poleciały na wszystkie strony, dziurawiąc sprzęty laboratoryjne i wszystko inne, aż wbijały się w jakąś twardą powierzchnię.

- Masz pomysł jak rozwalić kolejne drzwi bez ładowania się do śluzy? - Shade popatrzyła na Foxa - W tym mundurku - poruszyła rękami ubranymi w niewygodny kombinezon - nie zdążymy odbezpieczyć granatu i wydostać się ze środka bez obrażeń.
- Bez wchodzenia tam może być ciężko. Ładunków nie mamy. Hmm, widziałaś te metalowe szafki w pomieszczeniach? Weźmiemy jakąś i pogłębimy sobie wejście. Po prostu pieprzniemy z rozmachem parę razy. Potem widzę dwa sposoby wykorzystania ich. Opcja pierwsza... taran - najemnik wyszczerzył zęby. - Te drugie drzwi nie są przecież antywłamaniowe, a przynajmniej nie wyglądają na takie. Opcja druga... Możemy przesunąć szafki prawie samo wejście. Rzucisz granat, nisko ziemi, tak by wpadł między szafki a drzwi, i masz szansę. Wiesz, zrobiłbym to ja, ale... - wskazał na nogę i rozłożył ręce.
- Kane powiedział, by nie hałasować - najemniczka nie wyglądała na przekonaną do tego pomysłu. - Wiesz, ile to narobi rabanu? Może lepiej wejdę tam, przytwierdzę kolejny granat taśmą zostawioną prze Kane’a, przy zawiasach, tak by zapłon był widoczny od drzwi. Wyjdę, a ty strzelisz do niego?
- Dobra, to będzie plan A. Jak nie wyjdzie, to bierzemy szafki - Fox zrobił krótką pauzę. - W sumie to nigdy nie detonowałem granatu poprzez strzał. Może się po prostu rozlecieć, nie znam się na ich konstrukcji. Myślisz, że lepiej użyć większego kalibru, czy mniejszego? - pytanie wypowiadał już do Shade, gdy ta przeciskała się przez pierwsze drzwi.
- Myślę, że nie należy przesadzać z kalibrem - powiedziała kobieta, mocując granat przy zawiasach drzwi, dokładnie tak jak zalecił jej saper. Kiedy skończyła, wycofała się ze śluzy.
- No to spróbujmy planu A. - rzuciła jeszcze, patrząc się na szykującego się do strzału najemnika...
- Ok - Raver nie kontynuował dalszej dyskusji, przygotował po prostu karabin szturmowy, wycelował w zawleczkę, wystrzelił i na wszelki wypadek od razu odsunął się na bok. Zawleczkę oderwało, granat spadł i po chwili wybuchł, gdy Felix był już za ścianą. Udało się.
- Noo. Drugi doskonały strzał dzisiaj. Dobra nasza. Idziemy po Blue i Angelę-Boven.

Przebili się do kobiet, ale to nie oznaczało końca kłopotów:
- Blue - Valerie popatrzyła na hakerkę - dasz radę ściągnąć jeszcze jakiś pociąg do tunelu z kierunku głównego wyjścia? Na piechotę nie uciekniemy tym cyberludziom. Nie mamy wiele czasu.
- Musze się podpiąć do tutejszej sieci z serwerowni. - Odpowiedziała od razu hakerka.
- No to raczej nie zdążymy. Cholera. Idźcie w kierunku wyjścia do Kane’a. Jest na peronie. Mamy zachować ciszę.

- Fox - zwróciła się do mężczyzny - do jakiego stopnia możemy ufać Jane, że naprawdę nie ma przejścia w kierunku z którego weszli na nas? W sumie tego nie sprawdziliśmy. Może warto to rozpatrzyć jako plan dodatkowy? Sprawdzisz? Pamiętaj, że musimy się śpieszyć.
Sama postanowiła wrócić do Kane’a i rozważyć dodatkowe opcje zawalenia większej części tunelu, by maksymalnie opóźnić prawdopodobny pościg. Może dałoby się jakoś zawalić więcej stropu. Trzeba było rozpatrzyć taką opcję.

Raver spojrzał na Shade beznamiętnym wzrokiem. Przez chwilę milczał, po czym powiedział tylko “sprawdzę to" i skierował w stronę dolnych poziomów, o których wspomniała Jane. Sytuacja wyglądała nieciekawie... a na pytanie zwiadowczyni tak naprawdę odpowiedzi teraz nie znał. Robili wszystko strasznie chaotycznie, ale w sumie nikt nie był pewien, jakie tak naprawdę są ich realne opcje. Za dużo niewiadomych w tym wszystkim. Trzeba wyeliminować kilka z nich...
 
Cybvep jest offline  
Stary 05-12-2013, 23:51   #164
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 17:21 czasu lokalnego
Czwartek, 17 grudzień 2048
Podziemna placówka korporacji Umbrella
Mogadiszu, Somalia



Øksendal

Jeanne nie znała się na tej maszynerii, lecz daleko jej także było do osoby zupełnie zielonej w kwestiach technicznych. Do tego wystarczyło dodać inteligencję, którą niewątpliwie posiadała na wysokim poziomie i wychodziło, że spokojnie może zmierzyć się z tymi wszystkimi przełącznikami i wajchami. Początki okazały się trudne. Generator owszem działał, jednakże nie wiadomo co zasilał. Pewnie, paliło się światło, z drugiej strony biochemiczka pamiętała także alarmowe światła i komunikaty z laboratoriów - coś te systemy awaryjne podtrzymywać musiało. A wielkich urządzeń nie opisano chociażby symbolami, dopiero po upływie kilku minut upewniła się, że to co produkują spływa do jednej puli i kolejne uruchamiane można raczej bezpiecznie ustawić podobnie co ten działający. Po wykonaniu pierwszych, mniej udanych prób, wreszcie również następne generatory pracowały na pełnych obrotach, tworząc wokół Jeanne coraz większy hałas - mimo, że nowoczesny sprzęt miał zapewnione także wytłumienie odgłosów.

Dalej poszło znacznie sprawniej. Wrodzona, lub wyuczona ostrożność sprawiała, że raczej niczego nie popsuła, a w każdym razie niczego, czego byłaby świadoma. Metodą prób i błędów odkryła wreszcie w jaki sposób idą przekierowania. Odpaliła holograficzny, pokazujący bieżący stan stref schemat. Cztery z nich zgłaszały awarie, jedna świeciła się na żółto, pozostałe jednakże wydawały się sprawne i to do nich kierowała zasilanie. Już przy próbie zrobienia tego w dwóch na raz, system zgłaszał przeciążenie i brak odpowiednich zasobów, prócz jeszcze dodatkowych informacji na temat zwiększonego zużycia paliwa stałego, którym "żywiły" się generatory.

Nagle daleko w korytarzu, a także w całym magazynie, zapaliły się światła. W większości tylko awaryjne, lub pozostawione nieopatrznie przez tych, co opuszczali to miejsce w pośpiechu, ale Wig odezwał się od razu poprzez komunikator.
- Wydaje się, że włączyłaś. Dobra robota. Chociaż teraz widzę ile tu ton materiału mogącego wysadzić nas w powietrze - mruknął, jego głos był słaby i dowcip niewiele lepszy. - Chyba widzę stąd wrota. Na szczęście, lub niestety, nie otworzyły się wraz z włączeniem prądu.
Jeanne widziała to na własne oczy. Ściana za nią rozbłysła ekranami holograficznych monitorów, wyświetlających obrazy z kamer. Głównie przedstawiały całą maszynerię, także kilka jej elementów, które znajdowały się w jakichś innych miejscach. Widziała stąd jednak także magazyn i Wiga, jakieś pomieszczenie kontrolne z kolejną porcją monitorów i komputerów, biura znajdujące się korytarz dalej - te akurat ciągle w większości pogrążone w ciemnościach. I wrota. Tu było najciekawiej, bo kamery znajdowały się z obu stron. I te na zewnątrz ukazywały halę magazynową, oświetlaną w kilku miejscach przez naturalne światło, już powoli słabnące wraz z zachodem słońca. I całą chmarę tubylców, głównie ubranych po Arabsku, kręcących się przed wrotami.

Montowano właśnie jakieś dziwne urządzenia, niewiadomego dla Jeanne pochodzenia. Chociaż zamiarów domyślić się nie było trudno - mieszkańcy Mogadiszu właśnie podejmowali kolejną próbę dostania się do środka kompleksu.


Raver, Rusht, O'Hara

Obie oswobodzone z niespodziewanej pułapki kobiety miały na sobie pełne kombinezony, zaopatrzone również w butle z tlenem. Poruszały się przez to z trudem. Podobnie zresztą jak i Fox czy Shade, tylko trochę lepiej radzący sobie w tej sytuacji. Ciemność zalewała ich zupełnie i nie było szans, by Blue czy Angela poradziły sobie same. Poruszały się po omacku, macając dłońmi ściany i próbując nie potykać się o meble i inne elementy wyposażenia laboratorium. To wszystko ich spowolniało, nawet gdy Valerie przypomniała sobie o tym, że padło także oświetlenie awaryjne i zaczęła je prowadzić dosłownie za rączkę.
Raver w tym czasie zdążył wejść na klatkę schodową, tylko po to, by przekonać się, że Jane nie kłamała odnośnie pierwszej z przegród. Albo uszkodzona, albo zablokowana, w każdym razie opuszczona była tylko do połowy. Zbiegł niżej, odnajdując szczelnie zablokowane wejście do niższych pomieszczeń. A może… nie do końca. W ostatniej chwili dostrzegł, że na samym dole ktoś zdążył wcisnąć pręt lub rurę i przy samej podłodze znajdował się niewielki prześwit. Nic im nie dawał. Zejście jeszcze niżej także blokowała przegroda.

Kobiety były już przy recepcji, a Fox wracał szybko przez szklarnie, gdy wydarzyły się dwie rzeczy na raz.
Kane, cierpliwy i czujny, zauważył ruch. Już sięgał po granat, ale okazało się, że nie widać celu. Zamiast tego rumowisko osunęło się bardziej, uszkodzony tunel, niczym nie podtrzymywany, po prostu zapadał się. Oczywiście pewnie przekopujący się przez niego "sprzątacze" pomagali mu w tym. Drugie wydarzenie wydawało się dziwniejsze, a na pewno bardziej zaskakujące. Zapaliło się światło. Lampy, lampki, podświetlenia, neony. Zarówno w laboratoriach, jak i na peronie. Wszystko to zabłysło, oślepiając nie tylko noszących noktowizory najemników, lecz i kobiety, z których to Angela nie wytrzymała i krzyknęła z zaskoczenia, osłaniając przyzwyczajone do ciemności oczy.
Dosłownie kilka chwil później ponownie wszystko zgasło. Tylko znajomy już głos ponownie zaczął gadać.
- Wykryto brak szczelności. Służby powiadomione. Proszę pozostać na miejscu, procedura niedługo zostanie wznowiona.
Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że nie słychać już wentylatorów.

Zbiegli po schodach prawie równocześnie. Fox nie był w końcu spowalniany przez pozbawione "wzroku" kobiety, więc szybko nadrobił. I byli już na peronie, gdy rumowisko znów się poruszyło. Tym razem nie osunęło się go zbyt wiele, O'Hara zobaczył, jak ziemia z górnej części jednego z boków tunelu jest wybierana jakimś narzędziem. Tworzyła się tam szpara, na razie niewielka - chociaż na tyle duża, by można było cisnąć tam granatem czy spróbować trafić z broni palnej. Ludzie Umbrelli, jeśli to faktycznie byli oni, nie mieli już wiele do przekopania, by znaleźć się po drugiej stronie.
A oni mieli przed sobą długi, czarny tunel. Lub drugą ewentualność - powrót do laboratorium. Ani to, ani to nie jawiło się w różowych barwach.
 
Sekal jest offline  
Stary 10-12-2013, 23:17   #165
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Kane nie zastanawiał się nad możliwościami. Dwie to lepiej niż jedna. Dla niego w ogólnym rozrachunku i tak była jedna. A ta i tak lepsza niż żadna. Gdy kobiety się zbliżyły, gestem nakazał im ciszę i obejście pociągu, aby znalazły się jak najdalej od rumowiska. Wtedy sobie uświadomił, że one nic nie widzą. Pomógł więc przeprowadzić Angelę, Blue pozostawiając Shade.
- Zdejmijcie kombinezony. Nie wracamy tam, wolę w razie czego walczyć tutaj - szepnął. - Spróbujmy się wycofać po cichu. Shade, zamykasz. Blue, daj jej detonator od Wiga. Gdy zbliżą się do ładunków, wysadzaj i uciekaj. Fox, idziesz z tyłu. Jakby nas zauważyli, walisz w głowy. Ja prowadzę kobiety. Pytania? - poczekał jeszcze na ewentualne uwagi lub informacje o czymś z laboratorium, co mogłoby zagrozić temu planowi.

Felix bez słowa zaczął zdejmować kombinezon, wyraźnie się spiesząc. Na chwilę obecną nie miał pytań, ostatni krótki pobyt w labie skutecznie zniechęcił go do pomysłu zakładającego powrót do niego.
Shade bez dyskusji zdjęła kombinezon i butlę z tlenem. Potem szybko przesunęła je wraz ze strojami ochronnymi pozostałych do tunelu gdzie nie rzucały się w oczy. Ponownie tylko we własnym stroju czuła się jak wyswobodzony z pęt więzień. Ograniczenie ruchu bardzo jej przeszkadzało. Wzięła detonator przygotowany przez Wiga i zajęła strategiczne miejsce z którego najlepiej widziała zawał, sama nie będąc widoczną. Mogła stąd szybko się wycofać i ruszyć za pozostałymi. oddalającymi się pospiesznie od laboratorium.

Blue i Angela także nie oponowały, zdejmując z siebie niewygodne kombinezony i wkrótce wszyscy byli już tylko w swoim zwykłym ubraniu, w którym ich ruchy nie były tak ograniczane. Przez ten czas najemnicy Umbrelli, czy ktokolwiek to był, poszerzali dziurę. Zasłonięci przez pociąg nie mogli jednak widzieć sylwetek nawet w najlepszej noktowizji. Gorzej, jeśli przeczesywali obszar także termowizją. Nie zwlekając długo ukryli więc kombinezony na tyle ile mogli i ruszyli szybko tunelem.
Została tylko Shade, schowana w miarę bezpiecznej odległości, ale nawet w swoim kombinezonie nie mogła czuć się pewnie. Nie musiała czekać długo. Przez otwór zaczęła się przeczołgiwać pierwsza osoba. Kilka sekund później była już po drugiej stronie. Przyklękła, uniosła automatyczną broń i zaczęła wzrokiem badać otoczenie. Sądząc po smukłej, w kilku miejscach zaokrąglonej sylwetce, była kobietą. Nagle zatrzymała spojrzenie, wpatrując się w kierunku Shade, mimo, że niewątpliwie nie mogła jej normalnie widzieć.

Mógł to być przypadek, najemniczka nie wierzyła jednak w przypadki. Jeśli tamci mieli termowizję była dla nich widoczna jak stek na patelni. Mimo napiętej sytuacji Valerie zachowała spokój. Każdy gwałtowny ruch zdradziłby ją gdyby jej nie mieli w innym wypadku i tak nie miało to znaczenia. Jeśli natomiast kobieta wymierzy do niej z broni wystarczyło zaledwie zrobić jeden krok, by schować się za załomem tunelu.
- Przekopali się - zakomunikowała szeptem. - Chyba mnie widzą. Fox przygotuj się.- Powiedziała do najemnika, który miał je ubezpieczać.
Biegnący na końcu korowodu Raver zareagował natychmiast po komunikacie Valerie, zatrzymując się, obracając i przykucając, na jednej nodze. Bez niewygodnego kombinezonu ochronnego nie stanowiło to żadnego problemu. Nie zmieniał nic od czasu ostatniego swojego strzału ze snajperki, nie musiał więc już nakładać trybu nocnego. Starczyło tylko znaleźć cel.
- Gotów - najemnik zakomunikował krótko.
Zamierzał zareagować na pierwszy, nawet najmniejszy wrogi ruch, wskazujący na to, że tamci wiedzą o obecności Shade lub reszty.
Kane nie zwolnił, głośnym szeptem pouczając kobiety.
- Głowy nisko. Gdy powiem, padacie na ziemię i przestajecie się ruszać. Tylko to ma być padnięcie, ubrania i zadrapania się tu nie liczą!
 
Widz jest offline  
Stary 10-12-2013, 23:30   #166
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Najemniczka korporacji trwała w bezruchu z dziesięć sekund. Ciężko powiedzieć, czy robiła coś poza patrzeniem, ale w końcu poruszyła się powoli, mówiąc coś cicho. Dziura powiększała się bardziej i po kilku chwilach dołączyło do niej dwóch mężczyzn, przeciągając dodatkowo wielkie plecaki. Jeden miał także broń ciężką. Obaj przynajmniej dwumetrowi, solidnie zbudowani. Ciężki pancerz jednego z nich sprawiał, że wyglądał jak jakiś mech. Na głowach hełmy i pełne maski uniemożliwiały poznanie jakiś szczegółów. Kobieta ruszyła dalej, wchodząc na schody, dwaj pozostali zostali jednak na peronie, wyjmując z jednego z plecaków jakiś sprzęt i rozkładając go. Było bardzo wątpliwe, by zwiadowczyni nie dostrzegła ładunków, gdyby te nie eksplodowały. Dlatego Shade nie marnowała czasu. Przewidując najbardziej korzystny moment odpalenia ładunków nacisnęła przycisk detonatora. Jej celem było zabicie przynajmniej jednego z celów. Akutat trafiło na kobietę? Trudno. C'est la vie. Jeżeli przy okazji poturbuje też innych. Zawsze to dodatkowy zysk. Potem miała zamiar się wycofać pozostawiając kolejną rundę dla Foxa.

Huknęło, ziemia zadrżała, a od schodów buchnął pył i gruz, zalewając peron i powalając jednego z wrogów. Drugi wydawało się, że nawet nie drgnął i biegł w tamtym kierunku już może sekundę później. Shade nie przyglądała się temu, biegnąc już tunelem. Wystarczyło trzymać się blisko ściany, by peron przestał być widoczny po krótkiej chwili. Jakiś czas później minęła Foxa, który nie widział jej w swojej lunecie, a tylko słyszał delikatny chrzęst podłoża, gdy przemieszczała się obok toru kolejki. Natychmiastowy pościg nie nastąpił, co oczywiście nie oznaczało, że są bezpieczni.
Poruszali się tak przez następne dwie czy trzy minuty, gdy obie ciągnięte prawie przez Irlandczyka kobiety zaczęły wykazywać oznaki zmęczenia, potykając się częściej i dysząc głośno. Nie wiedzieli jak wiele mają do przejścia, pociągi poruszały się tu z wielką prędkością i to co trwało trzy minuty, gdy siedziało się w nich, na piechotę mogło oznaczać i godzinę.
Tunel był jednostajny, aż do momentu, w którym poruszający się na przedzie Kane wypatrzył boczne przejście, krótki korytarzyk do czegoś mogącego być tunelem lub pomieszczeniem serwisowym. Zamknięte było co prawda, lecz Blue szybko podeszła do panelu, oświetlając go sobie.
- Mogę to otworzyć, tylko zajmie to chwilę.
Niewidoczna, daleko zamykająca obecnie stawkę Shade usłyszała ciężkie kroki odbijające się echem w tunelu, powoli zbliżające się do nich.
- Słyszę kroki. Przynajmniej jeden z nich zbliża się do nas. Fox możesz go namierzyć? - Powiedziała jak najciszej do komunikatora.
- Na razie nic nie widzę - odpowiedział szeptem najemnik, szukając celów w lunecie. - Ale jeśli ich słyszysz, to niedługo powinni wejść w pole widzenia. Ilu wyeliminował wybuch?
- Raczej tylko jeden cel, ale nie będę spekulować.

Mieli przesrane. Kane nie tracił czasu na przeżywanie tego, zamiast tego wydając rozkazy. Odpowiedzialność przesranie stawiała do potęgi drugiej.
- Blue, działaj. Angela, do korytarza. Fox, Shade, cofnijcie się za nas, może nie zauważą od razu i uderzę na krótki dystans. Raver, strzelasz jak tylko zobaczysz cel i będziesz miał pewne trafienie. Jak Blue otworzy, wszyscy za drzwi, ja ubezpieczam.
- Kane, weź moje EMP. Będziesz bliżej, a przeciwko blaszakom powinno być przydatne.

Felix przynajmniej taką miał nadzieję - w końcu te 2000 ED piechotą nie chodzi. Po chwili oddalał się już od reszty, zgodnie z wytycznymi dowódcy.
- Pamiętaj Kane by nas ostrzec zanim go użyjesz. Wyłączę przynajmniej to co da się deaktywować - Shade także ruszyła na wyznaczoną pozycję.

Blue od razu wzięła się do pracy, w pełnym skupieniu mimo bardzo nerwowej sytuacji. Angela skuliła się przy drzwiach, gdy pozostali zajmowali pozycje. Po upływie kilkunastu, może kilkudziesięciu sekund wszyscy już słyszeli ciężkie kroki i postukiwanie wyposażenia. Shade w tym czasie wychwyciła także dźwięk drugiego najemnika, znacznie cichszy. Korytarz był tu dość prosty, więc Fox zobaczył cele już jakieś sto kroków, może sto kilkadziesiąt kroków przed sobą, wyłaniający się z lekkiego zakrętu. Dwie sylwetki. Jedna wielka, dźwigająca także większy sprzęt, druga smuklejsza. Jeśli jeszcze tego nie zrobili, kwestią sekund było dostrzeżenie go. Poruszali się szybko, więc trafienie nie było stuprocentowo pewne, lecz kiedy takie bywało?
- Już prawie! - dobiegł ich szept Blue.
 
Eleanor jest offline  
Stary 10-12-2013, 23:35   #167
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Lepiej zostaw to czym się bawisz i chodź do mnie. - Jeanne przygląda się temu co dzieje się za wrotami. - Nie ma senesu, żebyś oddawał przysługę tym tam, za wrotami. Wygląda na to, że niedługo się tu dostaną.
Wig nie dyskutował, ale i tak musiała na niego poczekać ze dwie minuty, zanim dotarł do pomieszczenia z generatorami. Poruszał się wolno, z wyraźnym bólem i problemami, lecz nie narzekał. Nie głośno w każdym razie. Szybko zorientował się w sytuacji.
- Cholera. Wydaje mi się, że rozbroiłem główny zapalnik, ale łatwo mogę wmontować tu chociażby swój. Tu chodzi o to, żeby nie wysadzili nas. Będzie trzeba postawić zasłonę dymną i wytłuc ich sporo, by się przebić - nie wiadomo czy mówił do siebie, czy do niej. - O ile mamy skorzystać z tego wyjścia. Myślisz, że tym razem uda im się z tymi wrotami? - spytał Jeanne, także najwyraźniej nie wiedząc, co tam montują. - To nie są materiały wybuchowe, a już na pewno nie zwyczajne.
- Z nas dwojga, to ty podobno znasz się na wojnie. - Odparła przyglądając się mu krytycznie. - Nie lepiej wysadzić to w powietrze gdy nas już tu nie będzie?? No nie wiem. - Wzruszyła ramionami. - Uciec tą drogą co tamci najemnicy?? - Spróbowała pobawić się kamerami, żeby dokładniej przyjrzeć się temu co robili ludzie po drugiej stronie wrót.
Nie bardzo były możliwości modyfikowania obrazów z kamer. Kilku tubylców ciągle montowało coś do wrót. Pojawił się jakiś spory wózek, na którym zamontowano coś wyglądającego na wielkie wiertło. Samo urządzenie składało się z dwóch części, po dokładnym przyjrzeniu się przynajmniej jedną część z dużym prawdopodobieństwem zidentyfikowała jako olbrzymi siłownik.
- Wysadzić to jak najbardziej, ale chodzi właśnie o to, by zrobić to dopiero po opuszczeniu kompleksu. A z zapalnikiem w głównym ładunku pozostawało to loterią. Nie znamy innego wyjścia, oprócz tego, którym tu weszliśmy. Tamto pod laboratorium według znajomej Foxa zostało zablokowane systemami alarmowymi. Teraz i tak musimy czekać na resztę.
- A ile chcesz na nich czekać?? - Spytała całkiem poważnie. - Patrz co oni robią. Pikniku tam nie szykują, ani powitania gości weselnych. Co jeżeli przebiją się?? - Rzuciła mu przenikliwe spojrzenie. - Nie mamy czym uciekać. Jesteś sam. Ranny. Za wiele nie zwojujesz. To wynika z elementarnego rachunku prawdopodobieństwa. Nawet w czwórkę nie dalibyście im rady.
- Sprawy taktyki zostaw osobom, które wiedzą o czym mówią - Wig westchnął, nie mówiąc tego ze złością, a z namysłem. - Mam zamiar czekać aż pozostali wrócą. Lub, gdy już nie będzie innego wyjścia. Niektóre z tych ciężarówek są kuloodporne. Zrobimy im piekło, a potem przez nich przejedziemy. Cofanie się to nie opcja. Nie ma nawet pociągu, pozostaje czarny jak noc tunel. Tego byś chciała? - mruknął z krzywym uśmiechem. - Poza tym, w czwórkę? Jak w masło. To amatorzy z prymitywną bronią - dodał całkiem bez respektu dla tubylców.
- Nie mam nyktofobii, ani klaustrofobii, jeżeli o to ci chodzi. - Odparła nieco wyzywającym tonem.
- Jasne, ale to nie o to chodzi. Z przodu długi tunel, ty na piechotę, a za tobą nic lub chmara tubylców. A z przodu ewentualna grupa korporacyjnych robotów. Nie nie nie… - pokręcił głową. - Tu jest zdecydowanie lepsza pozycja. Ale lepiej zacznijmy coś robić. Czy możesz włączyć prąd w innych miejscach? Idealnie byłoby zobaczyć jak radzi sobie reszta. Tymczasem, jestem ci potrzebny? Jak nie to wróciłbym do ładunków.
Można było spierać się dalej. Pokazywać luki w rozumowaniu najemnika.Wszak ich obecna sytuacja, od tej przedstawionej przez Petera, różniła się tylko tym, że tubylcy byli z przodu, a grupa korporacyjnych robotów za nimi. Tylko po co?? Dla samej satysfakcji kłócenia się?? Oni i tak byli niereformowalni i tylko siebie traktowali jak specjalistów, najgorsze że od wszystkiego.
Nie ciągnęła więc dalej tematu.
- Nie wiem czy mogę. - Rozłożyła ręce w geście bezradności. - Zwłaszcza bez schematu. - Skrzywiła się lekko. - Widzisz to pomieszczenie tutaj?? - Wskazała na jeden z ekranów, który ukazywał pomieszczenie podobne go tego, przez które dostali się do tego kompleksu. - To musi być gdzieś tu niedaleko. Stamtąd możnaby najprawdopodobniej uzyskać podgląd na inne części kompleksu. Ale nie wiem gdzie to jest.

- Poszukam - skinął głową i wyszedł, co jakiś czas mimowolnie dotykając zranionego boku. Jeanne widziała go co chwilę na obrazie którejś z kamer, lecz ciekawsze rzeczy działy się na tej zewnętrznej. Wiertło podjechało do wrót i zaczęło pracę.
- Słyszę ich, wiercą? - biochemiczce w usłyszeniu tego dźwięku przeszkadzały pracujące generatory. Po potwierdzeniu usłyszała odpowiedź Wiga. - Idę w tamtym kierunku. Widzę tam jakąś oświetloną kanciapę.
- Wiercą, niestety. - Ostatnie słowo wypowiedziała już ciszej.
Sekundy dłużyły się jak minuty, gdy zniknął jej z oczu, by w końcu pojawić się blisko obiektywu jednej z kamer, dokładnie w pokoju monitoringu.
- Jestem. Wygląda na to, że ten którego zabiliśmy, coś tu kombinował. Sporo tu komputerów, chyba także kontrola wrót. Na monitorach nie mam teraz nic ciekawego. Chyba można to pokonfigurować… ale przydałaby się Blue. Każdy obraz ma podobne oznaczenie. Teraz pokazują literkę K, za którą kryje się… absolutna ciemność.
- Co to znaczy nic ciekawego?? Te monitory są włączone??
- Chyba tak, spróbuj włączyć ten sektor.
Kilka chwil grzebania w przełącznikach i znowu usłyszała głos Wiga.
- Dobra, widzę coś. To jakieś pomieszczenia, puste. Wyglądają trochę jak biura, sypialnie, stołówka… kurna, nie wiem jak zmieniać obraz. Nie widzę tu ludzi, ale wygląda to jakby wcześniej tu żyli, ale raczej nie pracowali.
- Ty też nie pracujesz tam gdzie mieszkasz. - Rzuciła nieco złośliwie. - Stąd nie pomogę ci. Jeżeli się na tym nie znasz, to nie ma co kombinować.
- Mieszkam tam, gdzie rzuci mnie los i tam też pracuję, pani biolog - odciął się Peter. - Muszę nad tym chwilę posiedzieć, może wymyślę jak przełączać. To nie wygląda bardzo skomplikowanie.
Mimo tego. Czas uciekał. Czy mogli go na to poświęcić? Cóż, Wig i tak zamierzał czekać na powrót pozostałych.
- Pewnie specyfika waszego zawodu. Normalni ludzie oddzielają te dwie rzeczy. Zresztą nie ważne. Zostaw to. Spróbuję czegoś innego. Powiedz czy coś się zmieniło. - Jeanne postanowiła przekierować zasilanie do stref z litekom L.
Co chwila nerwowo spoglądała też na to co dzieje się po drugiej stronie wrót. To co tam widziała nie napawało jej optymizmem.
Cała sytuacja, w której się znalazła nie napawała optymizmem. A wcale nie zapowiadało się na poprawę.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 11-12-2013, 00:03   #168
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Raver nie czekał - strzelił, jak tylko wrogowie wyłonili się zza zakrętu. Nie wiedział, ile strzałów będzie w stanie oddać, a liczyły się tylko celne trafienia, więc w pierwszej kolejności wybrał ten, który będzie łatwiej trafić. Czyli łeb tego giganta. Tarcza energetyczna rozbłysła wyraźnie, a chwilę potem drugi raz. Głośny strzał poniósł się echem, a płomień wylotowy wskazał cel. Wielkolud przyspieszył znacznie, podobnie jak drugi z nich. Teraz robili dwa kroki jednym skokiem. Ten smuklejszy wystrzelił z karabinu, w pełnym biegu. Fox poczuł niemal jak kula przelatuje tuż obok. Huk wystrzałów przetaczał się przez tunel.

Byli już na tyle blisko, że weszli w zasięg karabinu, który zdobyła na jednym z ich towarzyszy, więc Shade nie marnowała czasu. Posłała krótką serię w ich kierunku. Jedną, drugą, trzecią. Kiedyś ta cholerna tarcza musiała się wyczerpać.

Korytarzyk był za daleko, nie było za czym się skryć. Uciec też nie bardzo było gdzie. Fox położył się więc na ziemi i nie zwlekając, oddał kolejny strzał w dużego. A potem strzelił jeszcze raz. Zamierzał robić to do skutku.

Kane słuchał strzelaniny przyciśnięty do ściany w korytarzu. Między ramię i bok wcisnął sobie strzelbę, przytrzymując ją w pozycji gotowej do strzału, w dłonie wziął granaty. EMP i zwykły. Pieprzyć awarię cyberzabawek. Liczyło się przeżycie. Pragnął zaskoczyć wroga, poczekał więc jeszcze moment, zanim odbezpieczył granat Ravera. Chciał go rzucić z opóźnieniem, by nie mieli szans na unik. I dołożyć odłamkowym w następnej sekundzie.

Wymiana ognia całkowicie zdominowała większość ich zmysłów. Tarcze najemników błyszczały niemal nieustannie, aż w końcu jedna z nich, a chwilę później druga, zgasły. Mimo tego, przeciwnicy zdążyli pokonać duży dystans, zbliżając się do korytarzyka, w którym krył się Kane. Bez większego namysłu cisnął najpierw jednym, potem drugim granatem. I zrobił to niemal w ostatniej chwili, bo dwie kule, jedna po drugiej, trafiły kolejno ramię i bark Foxa. Raver musiał zdawać sobie sprawę, jak cholerne szczęście miał, że żadna nie wbiła się w jego twarz, gdy błysnęło, a potem huknęło. Oba granaty eksplodowały, Irlandczyk się sprawił, celując prawie idealnie. Obaj przeciwnicy padli na ziemię, jeszcze ciągle oddaleni o dwadzieścia kroków od przejścia, w którym nagle usłyszeli syk otwieranych drzwi.
- Udało mi się!
Stan powalonych był nieznany, otwarte drzwi zaś znajdowały się bliżej. Fox czuł paskudny ból, lecz jedna kula na pewno nie przeszła przez pancerz, a druga nie mogła wbić się daleko. Mimo tego przy tym zapomniał nawet o pulsującej bólem stopie. Jego mobilność ograniczona została jeszcze bardziej.

Nawet jeśli otworzyli drzwi, równie dobrze może to być wejście do zamkniętego pomieszczenia bez wyjścia, a przeciwnicy na tyłach, wyposażeni w granaty stanowili zbyt duże ryzyko. Nie wahając się ani chwili wystrzeliła w kierunku gdzie upadli mężczyźni. Posyłając szybko jedną po drugiej kilka serii. Jednocześnie zbliżała się do wejścia otwartego przez hakerkę.

Felix nie myślał długo. Zresztą, przez ten ból przychodziło mu to z trudem. Wstał i tak szybko, jak tylko mógł, udał się w kierunku korytarzyka. Przez swoje rany nawet ta stosunkowo niewielka odległość wydawała się znaczna, gdy przeciwnicy znajdowali się niedaleko. Chwilo jednak nie strzelali i z tego właśnie dobrodziejstwa należało skorzystać, póki jeszcze była okazja... Po blaszakach można się spodziewać wszystkiego.

- Do środka! - Irlandczyk krzyknął bardziej na użytek cywilów. Odbezpieczył jeszcze jeden granat i rzucił go w chwilowo nieruchome cele. Wychylił się mocniej i wystrzelał w nich tyle śrutu, ile zdążył, osłaniając odwrót Foxowi i Shade. - Szybko! Blue, zamknij to zaraz za nami i zablokuj!
 
Cybvep jest offline  
Stary 12-12-2013, 14:25   #169
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 18:08 czasu lokalnego
Czwartek, 17 grudzień 2048
Podziemna placówka korporacji Umbrella
Mogadiszu, Somalia



O'Hara, Raver, Rusht

Drzwi zasunęły się za nimi. Solidne, metalowe, ale nie przeciwpancerne. Nikt nie tworzył tego pomieszczenia serwisowego z myślą o odpieraniu ataków jednostek zmechanizowanych. Czy zabili najemników Umbrelli? Żadne z nich nie zostało na tyle długo, by to sprawdzić. Niemal androidy, z potężnymi pancerzami, mogli przeżyć nawet coś takiego.
Zapaliły się słabe lampki alarmowe, wypełniając dalszy korytarz, przechodzący po kilku metrach w klaustrofobiczne pomieszczenie, czerwoną poświatą. Zasilanie awaryjne działało tu na podobnej zasadzie co na początku ich wizyty w laboratoriach. Tylko komunikatów brakowało.

Krótkie zwiedzanie upewniło ich w przekonaniu, że miejsce to wybudowano w celu obsługi problemów z trakcją i tunelami. Stało tu mnóstwo sprzętu i materiałów, głównie do budowy i naprawy torów kolejki podziemnej, lecz nie tylko. Ubiór robotników oraz ratowników, wraz z odpowiednimi urządzeniami - od lin do pneumatycznych, automatycznych przecinaków i wyciągarek. Największą uwagę zwracały umieszczone na specjalnych stojakach, obsługiwanych najwyraźniej komputerowo, dwa pojazdy techniczne. Jeden wyposażony był w koła, drugi musiał pasować do toru położonego w tunelach.
Co więcej, miejsce to umiejscowione było zdawało się na jakimś węźle. Od pomieszczenia odchodziły jeszcze dwa korytarze, Blue dobrała się najpierw do przejścia naprzeciwko tego, którym weszli. Po minucie czy dwóch otworzyła drzwi - prosto do innego tunelu.

Większość systemów i tutaj nie była aktywna, lecz skoro stąd mieli zamiar ruszać na naprawę awarii, to na szczęście zasilanie tych najprostszych i potrzebnych elementów ciągle działało. Wymagało tylko zalogowania. Zahe już zaczęła nad tym pracować... gdy ponownie zaskoczyło ich niespodziewane przywrócenie pełnego zasilania. To oznaczało też, że mogli użyć tych zwykłych, pozbawionych zabezpieczeń systemów kontroli i nie czekali na oklaski. Udało się im uruchomić wysięgnik i jeden z pojazdów technicznych, ten dostosowany do toru, został wysunięty do pustego tunelu. Na dostępnym schemacie sprawdzili drogę, bowiem tu nie mogli jej zaprogramowań i czym prędzej opuścili pomieszczenie. Od drugiej strony coś bowiem uderzyło w metal drzwi i nie chcieli sprawdzać w jakim stanie znajdował się ten, który to zrobił.

Pojazd wyposażony był w małą tylko platformę i by zmieściło się tam pięć osób, dwie musiały trzymać się, praktycznie całkiem wystając na zewnątrz. Poza tym miał koparkę, wyciągarkę, wiertło i całą masę innego sprzętu umieszczonego w różnych miejscach na platformie, obsługiwanej pojedynczą holograficzną konsolą. Im wystarczyła ta część od jazdy do przodu. Ruszyli wkrótce, czując na własnych ciałach pęd nadawanego przez magnetyczny napęd.


Øksendal

Jeanne zabawa konsolą szło coraz sprawniej i pewniej. Wyłączyła zasilanie w sekcji "K" i przekierowała je na "L". Zapaliły się odpowiednie oznaczenia, a po chwili dobiegł ją głos Wiga.
- Zrobiłaś coś? Znów mam czarne monitory. Pokazują ciągle strefę K. To trzeba gdzieś przełączyć, poczekaj chwilę...
Mógł się nie znać na komputerach jakoś szczególnie, lecz umiał szukać i w końcu dobrał się do czegoś, co najwyraźniej umożliwiało prostą konfigurację.
- Dobra, mam. Mogę tu przełączać monitoring między strefami. Do niczego więcej się nie dogrzebię, na innych kompach mam tylko panel do logowania. Jest. To chyba faktycznie laboratorium. Mam dostęp tylko do kilku kamer... wszędzie wydaje się pusto. Nie widzę żadnego ruchu, naszych tam nie ma. Spróbujemy gdzieś indziej?

Przez następne minuty to włączała, to wyłączała prąd w kolejnych sekcjach, w większości nie wiedząc co mogą oznaczać litery je odzwierciedlające. Dla laboratorium faktycznie było "L", ale już "K" nie pasowało. Inne też nie do końca dawały się sklasyfikować, Peter mając obraz tylko z kilku kamer nie do końca zawsze potrafił określić przeznaczenie danej strefy. Z każdym przełączeniem zdawał na głos raport z tego co widzi. Trzy okazały się interesujące szczególnie. Pod literką W kryło się coś, co Wig nazwał szpitalem.
- Sale niczym operacyjne, widzę gabinet. To wygląda inaczej niż laboratorium, nie ma takiej aparatury jak tam. Za to na jednym obrazie jest pokój, który wygląda jak składowisko słojów z zamkniętymi w nich organami. Obrzydliwe. I chyba kostnica. Bo mnóstwo ponumerowanych szuflad, niestety zamknięte, nie wiem co w środku. Cholera! Są tu jacyś najemnicy, chyba podkładają ładunki. Tam raczej już się nie dostaniemy.

Również sekcja "T" zainteresowała Petera, ale tylko z jednego powodu.
- Widzę naszych. Są jakimś w małym, zamkniętym pomieszczeniu. Te kamery pokazują same takie. Część nie działa, widzę trzy. Chyba się spieszą, ale są wszyscy. Nie wyłączaj im jeszcze przez chwilę prądu - odczekali może minutę, gdy znów się odezwał. - Dobra, wyszli. Możesz zmieniać.

W końcu Jeanne przełączyła na "D", przez długą chwilę słysząc od strony najemnika wyłącznie ciszę.
- Kurwa! - to był jeden z bardzo niewielu razy, kiedy słyszała przekleństwo z jego ust. - Nie wiem na jakie pomieszczenie patrzę... ale tu leży z setka trupów! Jak nie więcej. Kobiety i mężczyźni. Dzieci nie widzę. Wszyscy ubrani tak samo. Nie jak pracownicy, raczej... więźniowie, chociaż nie do końca. To dopasowane, nowe ubrania, ale w pomarańczowo-zielonych kolorach. Leżą jakby padli gwałtownie, głównie przy wejściach. Te zablokowane podobnymi barierami, jak te co widzieliśmy w laboratorium. Te sukinsyny chyba wezwali ich tam, zamknęli i zagazowali, albo coś... Jedna kamera przedstawia trybuny, druga... scenę? Albo arenę. Dawaj dalej, patrzenie na nich jest okropne.

Od strony peronu doszedł do nich dźwięk hamującego pociągu. A przynajmniej do Wiga, który powiadomił o tym kobietę.



Jazda platformą techniczną była niewygodna i wymagała zarządzania, z którym radziła sobie najlepiej Blue. Na szczęście wszystkie rozgałęzienia można było skonfigurować, więc tylko trochę nadłożyli drogi. Nie pędziło to też tak szybko jak pociąg, toteż na peron strefy magazynowej podjechali znacznie później i to od drugiej strony niż wcześniej. Byli na miejscu, lecz trudno było sobie wyobrazić podróżowanie tym z dwoma osobami więcej i jeszcze dodatkowym ekwipunkiem.

Wig wyszedł do nich od strony pochylni. Teraz działał tu prąd, więc poruszanie się i dokładne obejrzenie miejsca nie stanowiło problemu. Od przeciwległej strony dobiegał dziwny dźwięk, który umilkł nagle. Peter wytłumaczył im co się dzieje.
- Wrzuciłem sprzęt do tej ciężarówki. - wskazał na dużą maszynę, wytrzymały wojskowego typu sprzęt. - Ale może być ciężko się przebić, mają tam sporo ludzi. Szyby i pancerz wygląda na kuloodporny, ale jak mają broń ciężką to pozamiatane. Dywersja potrzebna.
Jego wywód przerwał zgrzyt. Wydawało się, że wrota delikatnie drgnęły. Jeśli ktoś spojrzałby na monitor, zobaczyłby, że maszyneria, którą podłączyli do wrót, zaczęła wyraźnie pracować. Dwa potężne ramiona próbowały rozewrzeć przejście. Na razie mechanizmy wrót trzymały, trzeszcząc głośno. Czy miały się poddać i jak szybko - to już było zgadywanie.
 
Sekal jest offline  
Stary 14-12-2013, 21:51   #170
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Mieli naprawdę piekielne szczęście, że w odkrytym przejściu znajdowały się platformy transportowe. Kolejnym szczęśliwym zrządzeniem losu było przywrócenie dopływu energii elektrycznej. Ktokolwiek to zrobił udatnie przyczynił się do ich szybkiego powrotu do głównego wejścia. Jak się okazało nieoczekiwane wsparcie nadeszło za sprawą pani Øksendal. Słysząc to Shade uśmiechnęła się do niej dziękując skinieniem głowy za pomoc.

Kolejne wieści był zdecydowanie gorsze. Najemniczka w milczeniu przyglądała się widokowi na zewnątrz. To było dokładnie to miejsce w które zawędrowali razem z Kane’em podczas wspólnej wyprawy. Dzięki temu łatwo mogła odtworzyć sobie trasę szybkiej ucieczki. Może i nie zdobyli wszystkich informacji jakie były tu do wydobycia, ale faktycznie dalsze przebywanie w środku wiązało się z coraz większym ryzykiem. Jej towarzysze byli ranni. Na dłuższą metę nie mogli już funkcjonować na najwyższych obrotach, których wymagałaby dalsza penetracja laboratoriów Umbrelli.
Oczywiście wyjście nie było proste musieli wymyślić naprawdę dobry plan by się przebić.
Wszyscy dostali konkretne zadania i zaczęli przygotowania do wyjścia.

Kane zatrzymał ją na chwilę przekazując jeszcze jedno polecenie, więc prosto po rozmowie z Irlandczykiem zaczęła szukać pani Øksendal, która znowu przepadła. Znalazła ją w pomieszczeniu z monitoringiem.
- Jeanne – zaczęła Valerie podchodząc do biolożki - Chciałabym zrobić zdjęcia tej sekcji, w której Wig widział trupy. Możesz mi przełączyć wizję na ten obraz?
- Akurat ją tu masz.
- Powiedziała pani doktor bez odrywania oczu od monitorów.

Shade popatrzyła na monitor i gdyby Jeanne spoglądała na najemniczkę, mogłaby zauważyć lekki skurcz, który przebiegł przez jej twarz, Chyba jednak bardziej interesowało ją to co było widoczne na ekranach. Po chwili opuściła pomieszczenie. Tymczasem Valerie wyjęła holofon i zaczęła robić zdjęcia. Wolno, dokładnie, ujęcie po ujęciu, by można było rozpoznać jak najwięcej szczegółów i twarzy. Zagryzła usta starając się nie myśleć o tym co fotografuje, nie analizować. Widziała już w życiu wiele śmierci. Jednak sceny zbiorowych mordów były szczególne i mimowolnie pozostawiały piętno na psychice. Koszt takiej pracy, który czasami trzeba było zapłacić. Człowiek musiał umieć się wyłączyć. Przynajmniej częściowo. Nie zawsze było to proste.

Gdy skończyła poszła do magazynu próbując sfotografować co dziwniejsze rzeczy. Nie było jednak wiele czasu. Najważniejsza były teraz sprawa wydostania się na zewnątrz. Musieli przewidzieć jak najwięcej niespodzianek wroga i przygotować się na nie. W związku z tym wróciła do Foxa, by pomagać mu przy zabezpieczaniu ciężarówki.
 
Eleanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172