Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-05-2014, 21:45   #1
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
[Mass Effect] - Część Pierwsza: Najemnicy

W roku 2148 badacze odkryli na Marsie pozostałości starożytnej pozaziemskiej cywilizacji. Owe artefakty ujawniły zdumiewające nowe technologie, które pozwoliły podróżować do najdalszych gwiazd. Podstawą tej niesamowitej technologii była siła kontrolująca strukturę przestrzeni i czasu. Nazwali ją największym odkryciem w historii ludzkości. Galaktyczne cywilizacje nazywają ją jednak efektem masy.




Wieża Cytadeli. Prywatne Kwatery Rady.

Turianin, salarianin oraz asari stali na balkonie jednego z apartamentów w wieży rady. Z tarasu rozpościerał się widok na znajdujące się poniżej nich prezydium, a w oddali rozwarte ramiona cytadeli ciągnęły się kilometrami ukazując zatłoczone okręgi. No, ukazywałyby gdyby nie ciągły sztuczny dzień w prezydium. Ów trójka jednak nie podziwiała majestatycznego widoku jaki się przed nimi rozpościerał, miast tego byli zajęci gorączkową wymianą zdań na bardzo ważny w tej chwili temat. Trójka obecna na balkonie nigdy nie rozmawiała na nieważkie tematy, powodem był ich status najważniejszych osób w przestrzeni cytadeli.
- Nie możemy sobie pozwolić na otwarty konflikt z Terminusem! - powiedziała w proteście radna asari, Tevos - Nasza flota nie ma wystarczających zasobów na takie działania, rozciąganie naszych już szczupłych zasobów na granice Terminusa doprowadzi do chaosu wewnątrz naszej przestrzeni. -
Radny Valern, który do tej pory w ciszy i spokoju słuchał argumentów Tevos i Sparatusa, przemówił wreszcie ze spokojnym tonem.
- Raporty są jasne i czytelne. Terminu już SZYKUJE SIĘ DO WOJNY - Valern podkreślił ostatnie słowa wymawiając je wolniej i głośniej - nam pozostaje do ustalenia ,czy zamierzmy powstrzymać ich przed, czy po tym jak nas zaatakują. -
- To absurd - oburzyła się asari- nie możemy wszczynać konfliktów o kilka nowych statków w ich flocie. -
- Wszczynaliśmy wojny ze znacznie mniejszych pobudek Tevos, nie zapominajmy o Shanxi - zauważył Sparatus - ludzie nigdy nam tego nie zapomną. -
- Tamten konflikt mógł skończyć się dla nas znacznie gorzej, gdyby nie sprawne i szybkie akcje dyplomatyczne, o których właśnie mówię. - zripostowała radna Tevos.
Asari i turianin przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy. Taki stan rzeczy był dla nich normalny, przez lata pracy razem nauczyli się, że ich dyskusje w końcu dochodzą do punktu krytycznego, wtedy najlepiej zatrzymać się na chwilę i posłuchać trzeciej opinii. Dzisiaj tym głosem rozsądku miał być salarianin, z resztą nie pierwszy raz.
- Możliwe, że batarianie zbroją się z powodu ekspansji ludzi. Ich ambasador wspominał coś o kolonizacji planet na granicy Terminusa, a nawet wewnątrz systemu. - Salarianin wtrącił szybko widząc, że jest to jedna z tych krytycznych chwil narady.
Sparatus pierwszy raz usłyszał tę informacje więc jego reakcja była gwałtowna, nie przykładał on jednak zbytniej uwagi do tego co mówili mu ludzcy ambasadorowie, więc była to wyłącznie jego wina.
- Oczywiście! Czemu mnie to nie dziwi. Zawsze gdy w galaktyce dzieje się coś złego, ludzie są w to zaangażowani.
- Nie przesadzaj Sparatusie, - Tevos próbowała uspokoić turianina - to młoda rasa, która jeszcze szuka swojego miejsca.
Trójka radnych przeniosła rozmowę z balkonu do apartamentu, który zajmował Valern.
Apartament składał się z dość małej sypialni, oraz salonu połączonego z kuchnią przy czym ta ostatnia została przerobiona według życzenia radnego na sporej rozmiarów biblioteczkę. Salon do którego teraz zmierzali radni służył salarianinowi jako gabinet do przyjmowania ambasadorów, oraz innych dygnitarzy, ale przede wszystkim jako centrum komunikacji z salariańskimi siłami. W tym z jego legendarnymi informatorami.
Stwierdzić, że salarianie mają dobrych szpiegów to tak jakby powiedzieć, że kroganie lubią się bić. Duże niedopowiedzenie. Salariańskie oddziały do zadań specjalnych, w skrócie OZS (STG), to zdaniem niektórych najlepsi szpiedzy w całej galaktyce. Mówi się, że OZS wie o tym, że Krogański watażka puści wiatry, zanim ten jeszcze poczuje mrowienie w dupie. Oczywiście są też tacy, którzy uważają, że są to zwykłe przechwałki salarian, ale jest to opinia nielicznych osób, które pracują dla Handlarza Cienia.
Radni rozsiedli się na dwóch czarnych skórzanych sofach, które znajdowały się w centralnej części gabinetu. Przed nimi znajdował się okrągły stół do komunikacji holograficznej, w tej chwili urządzenie świeciło lekkim błękitnym blaskiem. Dwa filary światła musiały być zapalone na ścianie w dalszej części pomieszczenia przy biblioteczce dla radnych Tevos i Sparatusa by w ogóle byli oni w stanie jakoś nawigować w apartamencie radnego Valerna i odnaleźć drogę do salonu. Radny Valern źle reagował na ciągłe, sztuczne światło dnia w prezydium i w swoim apartamencie ograniczał jego ilość żaluzjami, oraz delikatnym oświetleniem wnętrza. Nie była to jego prywatna przypadłość, ale coś z czym borykał się każdy salarianin, który spędzał większość życia w prezydium. Ograniczone oświetlenie nie przeszkadzało ani asari ani turianinowi, zdążyli się już oni przyzwyczaić do warunków panujących u salariańskiego radnego dzięki częstym wizytom. Sparatus chciał się nawet raz założyć, że przeszedłby całą drogę od drzwi wejściowych aż do balkonu w całkowicie zaciemnionym pomieszczeniu nie potrącając ani jednej rzeczy. Do tej pory nie miał okazji tego sprawdzić.
- Ludzie rozpoczęli ten konflikt, niech oni go skończą, - Sparatus kontynuował, gdy cała trójka zasiadła na swoich miejscach - dlaczego w ogóle mamy się mieszać do ich wojny?
- Ich wojny to nasze wojny. Nie zapominaj Sparatusie, że zaraz po naszej flocie, ludzkie przymierze dysponuje największą liczbą statków. Mówimy tu o pojedynczym gatunku, który od całkiem niedawna zaczął korzystać z przekaźników masy. - Odpowiedziała mu Tevos.
- Tak. Ludzie mają do odegrania w galaktyce znacznie większą rolę, niż nam się do tej pory wydawało. Ich historia, technologia, rozwój oraz liczebność mogą okazać się dla nas błogosławieństwem. - Wtrącił szybko Valern.
- Lub klątwą. - Odpowiedział turianin.
- Sparatusie! - skarciła go asari - Jak możesz coś takiego insynuować. Ludzie to nasi sojusznicy. Sam fakt, że w ciągu kilku dekad udało im się ustanowić ambasadę jest imponujący.
- Udało? Czy może wymusili ją na nas swoją liczbą? Poza tym nie twierdzę, że ludzie są źli, ale już kiedyś mieliśmy sojusznika na którym za bardzo polegaliśmy w kryzysowej sytuacji. Sojusznika, który tak jak ludzie był silny, szybko się rozmnażał i rozwijał i spójrzcie jak się to dla nas skończyło.
Sparatus tym razem nie uniósł się tak jak zazwyczaj gdy wspominał krogan, czy ludzi.
Salariański radny szybko sprawdził coś na swoim omni-kluczu.
- Ludzie to inna kwestia. Mniej agresywni to po pierwsze - wtrącił Valern - zbyt duża różnorodność genetyczna to druga kwestia. Według naszych badań powtórzenie genofagium na ich gatunku to rzecz praktycznie niemożliwa.
- I niemoralna! - poprawiła go lekko oburzona Tevos.- Skupmy się jednak na głównym celu tego spotkania. Batariańska ekspansja.
- Zbrojna interwencja floty jest wykluczona, - Sparatus podsumował punkt do, którego udało im się już wspólnie dojść.- nie rozważaliśmy jeszcze posłania Widma.
- Wysoce nierozsądne posunięcie - ponownie wtrącił Valarn - pojedyncze Widmo nie osiągnie wymaganych wyników. Poza tym Widma, mimo braku procedur, czy ograniczeń, Widma moją swój specyficzny...- tu salariański radny zatrzymał się na chwilę próbując znaleźć odpowiednie słowo. Wreszcie przypomniał sobie to czego szukał, słowa którego znaczenie niedawno wytłumaczył mu ziemski ambasador - ...styl. Widma są też utożsamiane z tą Radą i ewentualna porażka mogła by mieć skutek znacznie daleki od zamierzonego. -
- Co w takim razie sugerujesz Valarn? - Zapytała go Tevos.
- Terminus pełen jest wolnych strzelców. Nawet duża i dobrze zorganizowana grupa nie przykuwałaby w tym rejonie zbytniej uwagi. -
- No pięknie! To co teraz będziemy powierzać losy galaktyki bandzie najemników? - Sparatus oburzył się samą tą sugestią - Biorąc pod uwagę cały potencjał militarny jaki ma do swoje dyspozycji Rada, chcemy wynając zwykłych zbirów? Może jeszcze wyślemy tam ludzi? - dorzucił typowy dla siebie sarkastyczny żart.
- To jest całkiem dobry pomysł - odpowiedziała Tevos traktując jego sugestie całkowicie poważnie.
Valarn spojrzał na nią pytająco, a chwilę później dorzucił pytanie - Wysłanie najemników, czy ludzi? -
- Oba. - Odpowiedziała z uśmiechem asari.
- Stanowczo protestuje. Taka grupa będzie całkowicie poza kontrolą tej Rady. Wyślijmy z nimi chociaż jedno widmo. Może Saren? - Sparatus próbował opanować sytuacje, która powoli zmieniała się przed jego oczami z obrad rady w farsę na galaktyczną skalę. - Ma dobre wyniki. -
- Arterius jest zbyt rozpoznawalny - rozpoczął Valern.- Poza tym jego wyniki, choć niekwestionowane pozostawiają wiele do życzenia w kwestii metod. -
- I nie ukrywa on swojej niechęci do ludzi, których współpraca będzie kluczowa w tym zadaniu - Dorzuciła Tevos.
Salarianin spojrzał ponownie na omni-klucz. - Z resztą Saren jest teraz nieosiągalny. Jego ostatnie raporty wspominały coś o odkryciu olbrzymiego statku o niespotykanej dotąd sygnaturze energetycznej. -
- Tak więc rada jest zgodna, że najlepszym rozwiązaniem sytuacji w Terminusie będzie wysłanie tam bandy najemników? - Sparatus zapytał z niechęcią.
- Sparatusie. Rada jest zgodna tylko jeśli ty też to popierasz. - Odpowiedziała asari.
- Nadal jednak uważam, że przydałby się wśród nich ktoś od nas. -
- Chyba mam odpowiedniego kandydata - odpowiedział salarianin.
Valern przesłał plik z dossie na klucze Sparatusa i Tevos ich prywatnym kanałem, te zamigotały jasno po odebraniu transferu. Przez, krótką chwilę cała trójka wczytywała się w salariański plik.
- Ma wyniki. - zauważył Sparatus. - Jestem za. -
- I doświadczenie. - dodała Tevos. - Ja też jestem za. -
Tevos wstała z sofy i machając ręką z omni-kluczem włączyła olbrzymi ekran w gabinecie salariańskiego radnego.
- Przejdźmy do kolejnego punktu narady. Ludzki ambasador ciągle naciska na to byśmy przyjęli jednego z nich na Widmo - rozpoczęła Tevos.
- To absurd. Ludzie nie są jeszcze na to gotowi! - krzyknął Sparatus.
- Zobaczmy może najpierw ich kandydata, a dopiero potem go oceniajmy. - Zakończyła spokojnie asari wpisując coś na swoim kluczu.
Na jednym z ekranów pojawił się profil wspomnianego człowieka z olbrzymim zdjęciem całej jego sylwetki na osobnym ekranie obok.
- Ale oni paskudni - Rzucił nagle turianin.
Dla niego wszyscy ludzie wyglądali tak samo, byli brzydcy na tych swoich niezgrabnych nogach z miękkimi brzuchami i ich łatwo łamiącymi się kośćmi, a do tego futro. Wszędzie mieli futro.
- Ich wygląd jest tu bez znaczenia Sparatusie. -
Rada kontynuowała spotkanie.
Tymczasem...

Eldreon Drougan, Sur'Kesh, Siedziba Główna OZS

Gdzieś nad pokrytej gęstą dżunglą i rzekami planetą, niewielki pojazd szybko zbliżał się do miejsca przeznaczenia tnąc gęstą i wilgotną atmosferą salariańskiego świata. W kabinie pilota prócz dwóch salarian trzymających stery stał jeszcze jeden. Ten salarianin, w przeciwieństwie do ubranych w mundury pilotów, miał na sobie pełen lekki pancerz, a na plecach i przy pasie przyczepiona była do niego broń najnowszej generacji. Zabawki OZS z górnej półki.
- Kwatera Główna tu transporter QW-512. Jak mnie słyszycie? - Zapytał pilot.
- Słyszymy cię głośno i wyraźnie. - Odpowiedział głos z konsoli sterowniczej.
- Proszę o zgodę na lądowanie. Mamy na pokładzie oficera wywiadu. - Kontynuował pilot.
- Wiemy QW-512. Przekażcie mu, że dowódca chce go widzieć zaraz po wylądowaniu. Siadajcie na zachodnim lądowisku QW-512, ktoś jeszcze tam na was czeka. -
- Przyjąłem, bez odbioru. - Zakończył pilot.
Eldreon Drougan właśnie wrócił z Układów Terminusa, a już miał się zgłosić do głównego dowództwa by złożyć raport z nieudanej misji. Szczegóły tej porażki nie były istotne, ważne było to, że do tak haniebnego zaniedbania doprowadził wysoki rangą oficer OZS. Na szczęście dla Eldreona dowództwo wie już, że nie był to ten oficer. Nie mniej porażka ta na pewno odbije się na jego aktach jak i na przyszłych misjach.
Eldreon czekał już w do połowy otwartych drzwiach transportera gdy ten jeszcze znajdował się w powietrzu, a gdy statek dotknął ziemi, salarianin wyskoczył z niego niczym żaba z wody, by pospieszyć na spotkanie ze swoim przełożonym. Zaraz pojawił się przy nim inni salarianin, miał na sobie jedynie lekki pancerz podobny do tego noszonego przez Drougana, drugi salarianin był od niego trochę młodszy i zapewne młodszy stopniem.
- Komandorze. - Zasalutował młody żołnierz. - Jestem porucznik Kirrahe i będę pana nowym łącznikowym. -
- Chyba zostaliście źle poinformowani Kirrahe, jestem zwykłym porucznikiem jak wy. - Odpowiedział skromnie Eldreon.
- Nie według moich danych. - Kirrahe usmiechnał się lekko, chwilę później dwójka żołnierzy była już w drodzę do biura dowódcy STG, pułkownik Esheel.
Esheel była stara, nie znaczyło to jednak, że była słaba. Ta kobieta spędziła przeszłe 30 lat swojego życia na wspinaniu się po stopniach kariery, z czego przez ostatnie cztery piastowała ona urząd dowódcy OZS. Niektórzy z jej bliższych współpracowników plotkowali czasem, że marzy jej się o wiele wyższe stanowisko, ambasador w cytadeli, a może nawet i radnej. Motywy jakie stały za pułkownik Esheel nie były istotne, wart uwagi był jednak fakt, że była ona gotowa do czynów dość Makiawelistycznych. Esheel miała status Dalatrass, głowy rodziny, jednak po przejęciu stanowiska jako dowódca OZS został jej dany stopień pułkownika. Dalatrass jednak nie była jednak typem żołnierza, jak na to była zbyt zimna, wyrachowana i polityczna.
Podczas gdy Eldreon Drougan i porucznik Kirrahe wdrapywali się po wielkich schodach prowadzących do biura Esheel, Kirrahe rzucił podczas ich wspinaczki, że jednym z powodów dla, których pułkownik chciała zostać dowódcą OZS mogła być możliwość znalezienia się na ich szczycie.
Gdy wreszcie dotarli oni na szczyt asystent Esheel już na nich czekał przy wejściu. Jeśli ktoś myśli, że salarianie mówią, pracują i żyją jak wiewiórki na kofeinie to asystent Esheel musiał chyba brać do tego jeszcze jakieś stymulanty lub inne substancje pobudzające. Nawet koliber powiedziałby 'cholera!, ale on zapierdziela'.
- PorucznikuKomandorze. NazywamsięSoldin. DalatrassjużnawasCzeka. - Słowa wylały się jednym ledwo zrozumiałym ciągiem z ust asystenta, który wskazał im w geście uprzejmości drzwi.
Przed drzwiami do gabinetu Esheel, porucznik Kirrahe zatrzymał na chwilę Eldreona by zamienić z nim kilka ostatnich słów.
- Spokojnie Komandorze. Gdyby chcieliby pana udupić to nie wspominaliby o awansie. -
- Obyście mieli rację Kirrahe. - Odpowiedział Drougan.
- Grunt to się trzymać. -
Eldreon wszedł do gabinetu Dalatrass Esheel. Ta siedząc przed swoim biurkiem właśnie kończyła rozmowę przez holokomunikator.
- Zrozumiałam. Właśnie wszedł. Zaraz go wprowadzę. -
Dalatrass Esheel wyłączyła konsolę i zwróciła się do stojącego przed nią żołnierza.
- Poruczniku Drougan, na wstępie gratuluję awansu. Proszę siadać. - Esheel wskazała na fikuśne krzesło znajdujące się po drugiej stronie biurka. - Mamy wiele do omówienia. -
Natomiast w zupełnie innym końcu Drogi Mlecznej...
-->kont. w gdocu

Mirax Low, Omega, Górne Zaświaty

Kolejka do zaświatów jak zwykle była długa i jak zwykle pełna rożnej maści gości. Przed wejściem do lokalu jakiś młody szczeniak, który myślał, że jest kimś bo właśnie kupił swój pierwszy M-3 i jeszcze nikt nie obił mu mordy, próbował przebić się przez stojących na drzwiach dwóch krogan.
- Musisz mnie wpuścić. Aria na pewno będzie chciała... - Tłumaczył się młody człowiek.
- Powiedziałem spierdalaj! - Krogan miał w dupie jego tłumaczenia i już zaczynał go wkurwiać też szczeniak.
- ...widzieć. - Nagle potężną piąchą jebnął gówniarza prosto w brzuch.
- Aghhh. - Dzieciak jęknął z bólu. - Pożałujesz tego. -
Młodziak już sięgał po swoje nowe używane M-3 gdy zatrzymała go jakaś ręka z boku.
- Co ty? - Zapytał zaskoczony niedoszły strzelec.
- Ratuje Ci życie. - Odpowiedział trochę starszy od człowiek. - Spójrz na niego - tu nieznajomy wskazał na Krogana. - myślisz, że zwykły Predator go zatrzyma? Zamiast wejść do zaświatów naprawdę do nich trafisz. -
- Może masz racje. - odpowiedział młodziak. - nie warto umierać dla tej suki Arii. Dzięki wielkie panie... -
- Mów mi Low. - Uśmiechnął się nieznajomy.
Kilka chwil później gdy chłopak odszedł Mirax podszedł do kroganina przy drzwiach.
- Wiesz, że mogłem go rozjebać. - Ochroniarz zapytał szeroko się uśmiechając.
- I właśnie dlatego go zatrzymałem. - Odpowiedział nonszalancko Mirax.
- Nigdy cię nie zrozumiem. Z jednej strony rozpierdalasz wszystkich jak leci, z drugiej strony zatrzymujesz się by uratować takie nic nie warte coś. -
- On był coś wart. -
- Ta? Skąd to wiesz? - Zapytał zaintrygowany kroganin.
- Był gotów ci dokopać. - Mirax odpowiedział wyciągając papierosa i zapalając go swoim bardzo starą, pozłacaną zapalniczką.
- Tu się zgodzę. Jaj młodzikowi nie brakowało. - odparł kroganin uśmiechając się jeszcze szerzej niż wcześniej, teraz prezentując rząd idealnie żółtych kłów. - Wiesz, że Aria chce cię widzieć? - powiedział po chwili poważniejąc.
- Wiem. - Odparł Mirax, pociągając kolejnego już bucha. - Dlatego tu jestem. - Dodał.
- Uważaj. Z tego co widziałem, nie jest dzisiaj w humorze. - Kroganin rzucił jeszcze poważniejszym tonem.
- Czy ona kiedykolwiek jest w humorze? - Mirax uśmiechnął się, wyrzucił niedopałek na ziemię i wszedł do środka.
Idąc długim korytarzem do Górnych Zaświatów Mirax Low zobaczył jak grupa batarian stoi na środku korytarza uzbrojona w średnie pancerze typu Najemnik i karabiny szturmowe Groza.
- Nikt nie przejdzie. Rozkaz Balika. -
Mirax stanął gdy batarianie podnieśli broń, nie dlatego, że ci zaczęli do niego celować, to akurat było bez znaczenia, nie, Mirax Low zatrzymał się bo za chuj nie mógł sobie przypomnieć kim kurwa jest ów Balik. Imię brzmiało znajomo, ale nie dość by się liczył. W końcu założył, że musi być to kolejny z licznych i często ginących przywódców jednego z tak wielu gangów na omedze i pewnie ów Balik własnie ma audiencje u Arii.
Omega jest prostym miejscem pełnym prostych ludzi i przez to zasady życia na niej również są proste. Pierwszą z nich, którą każdy mieszkaniec miasta musi brać całkiem na serio jest ''Nie pierdol z Arią'', trochę mniej znaną zasadą jest ''Nie pozwól Arii na siebie czekać.'' Mimo iż banda uzbrojonych batarian jest groźna, za nimi czekała na Miraxa o wiele groźniejsza osoba.
- Powiedziałem nikt nie przejdzie! - Dowódca batarian próbował uderzyć Miraxa kolbą karabinu w twarz gdy ten zrobił kilka kroków w przód, ale Zastój, którego ten użył się z batarianinem nie zgodził.
- Spierdalać. - Powiedział spokojnie Low do batarianina uwięzionego w polu siłowym. - Rozkaz Arii. -
Do tej pory twardy dowódca batarian zapewne w tej chwili srał w gacie ze strachu, z resztą tak jak i jego pozostali towarzysze. Nie trzeba było im dwa razy powtarzać i niedługo po tym korytarz był już czysty od batarian.
Mirax przeszedł koło baru wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z barmanką sygnalizując, że wróci do niej za moment i podszedł do jednych z dwóch schodów prowadzących do loży Arii. Przed wejściem na nie zatrzymał go kolejny ochroniarz, tym razem turianin.
- Musisz poczekać chwilę Low. Aria ma gościa.- Powiedział ochroniarz.
- Widziałem. Jego batariańscy chłopcy właśnie wyszli. Ważny to on nie jest. -
- Mniej ważny niż by chciał. Ty oczywiście nie wspólnego z ich wyjściem nie miałeś? - Zapytał turianin.
- Oczywiście, że nie. No może tylko wskazałem im drzwi. - Mirax wyszczerzył zęby.
- Skąd u ciebie ta niechęć do batarian? - Zmienił temat osiłek Arii.
- Nie niechęć. Po prostu mała arachnofobia. -
- Ta...- Turianin odwrócił głowę gdy kątem oka zauważył na nich ruch. - O chyba skończyli. Możesz wejść. -
Turianin przepuścił Lowa, a ten w kilku szybkich krokach znalazł się na górze schodów przed obliczem Arii.
Aria T'Loak, jak sama twierdzi "Ona jestem Omegą!" I jest to w dużym stopniu prawda. Na Omedze nic nie ma prawa się wydarzyć bez wiedzy i pozwolenia Arii, a biada temu kto spróbuje ja wykiwać lub jeszcze gorzej. Sięgnąć po tron Omegi.
- Mirax Low. - Powidziała zimno Aria widząc stojącego przed nią człowieka. - Powiedz mi, jak Ci się uśmiecha wizja zarobienia 40.000 kredytów i rozpierdolenia kilku batarian?
W tym samym czasie w innym końcu Omegi...
-->kont. w gdocu.

Diana Landros, Omega, Dystrykt Gozu

Grupa trzech ludzi w niebieskich zbrojach szła ciemną alejką w dystrykcie takim jak inne na Omedze, brudnym, ciasnym i pełnym przemocy. Tym co wyróżniało Gozu od innych części Omegi było niewielkie biuro prywatnego detektywa, który niedawno wprowadził się tu z ''lepszej'' części stacji. Akurat przed tym biurem przechodziła właśnie wspomniana grupa.
- Dlaczego się tu tłuczemy? - Jeden z ludzi zapytał lidera ich grupy idącego przodem.
- Szukamy niebieskiej dziewczyny. Szef chce ją mieć, ponoć jest ważna. - Odpowiedział lider.
- Szef chce ją żywą? - Zapytał drugi.
- Szef nie chce jej martwej. - Odpowiedział lider.
Rzeczą której ludzie nie wiedzieli był fakt, że niebieskie dziewczyny to nie tylko asari, ludzie nie wiedzieli także, że obiekt ich poszukiwań znajdował się bliżej niż myśleli, dokładniej to tuż nad ich głowami.
Trzymając się przewodów zawieszonych pod sufitem młoda drellka walczyła z całych sił by nie wydać z siebie żadnego pisku. Oczywiście mogłaby walczyć, ale rana jaką dostała gdy wcześniej miała nieprzyjemność z pozostałymi Słońcami nadal jej dokuczała, najgorsze jednak było to, że nie miała pod ręką ani kropli medi-gelu.
Gdy ludzie wreszcie ruszyli dalej korytarzem Diana Landros puściła się przewodów i dzięki swoim wrodzonym umiejętnością wylądowała delikatnie i bezszelestnie jak kot. Diana spojrzała na rozcięcie jakie pozostawiło jej Omni-ostrze wspomnianego szefa.
Kilka lat temu pewna bliska Dianie osoba zginęła z ręki człowieka pracującego dla Cerberusa. Od tamtej pory Diana ciągle szukała tego, który odebrał jej szczęście i miłość, jakiś czas temu udało jej się znaleźć informatora, który miał ją wreszcie doprowadzić do mordercy ów informator nazywał się Randall Enzo. Człowiek Cerberusa. Oczywiście Diana nie miała o tym pojęcia gdy Randall zaproponował spotkanie. To co wydarzyło się później było potworne, a Dianie ledwo udało się ujść z życiem. Enzo zasadził się na nią w dystrykcie Kima, dziewczyna miała przyjść sama do jednego z apartamentów w dystrykcie gdyż jak utrzymywał Randall
- Przeciwnik może być blisko i lepiej będzie unikać spotkania na widoku. - Każdy starszy zawodnik już po tych słowach wiedziałby, że coś tu śmierdzi jednak Diana nie miała tak bogatego doświadczenia. Do tej pory. Ludzie Randalla wyskoczyli na nią ze wszystkich stron. Dziewczynie w porę udało się stworzyć biotyczną Barierę i odbić większość pocisków. Jedynym pozytywnym aspektem był fakt, że musiała być już bardzo blisko jeśli Cerberus postanowił ją zabić. Niestety Diana nadal nie znała imienia mordercy swojego ukochanego, jedynie jego pseudonim. Raiden.
Diana rozejrzała się wokoło. Jej rana była poważna i wymagała natychmiastowej pomocy medycznej. Wtedy jej oczom ukazał się niewielki neonowy szyld.
Gratus Haveran
Prywatny Detektyw
- Warto spróbować. - Powiedziała Diana i wcisnęła guzik od interkomu.
Tymczasem za drzwiami prywatnego detektywa...
-->kont poniżej

Gratus Haveran i Diana Landros, Omega, Dystrykt Gozu

Lekkie błękitne światło oświetlało mały barek na końcu apartamentu, całą ścianę za nim zajmowały półki z różnokolorowymi butelkami. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie nie wyglądało jak typowe biuro prywatnego detektywa, ale Gratus Haveran nie był typowym detektywem. Był czas gdy Gratus stał po drugiej stronie barykady, jako jeden z mięśniaków Arii bardzo często bił, a nawet zabijał. W większości jego ofiarami byli gangsterzy. Od całkiem niedawna Gratus pracował jako prywatny detektyw. Może do tej pory spawy, którymi się zajmował nie były zbyt, no cóż, ambitne. Natrętny fan tancerki z Zaświatów, porwane dzieci w dokach, czy wytropienie złodzieja na targowisku to tylko krótka lista spraw z jakimi do tej pory przyszło mu się zmierzyć.
Gratus Haveran spał na skórzanej sofie z pustą już butelką w jednej dłoni i z M-77 w drugiej.
Nagle ze snu wyrwał go dzwonek do drzwi. Gratus zerwał się na nogi mierząc w drzwi z Paladyna jednak bardzo szybko opuścił broń i podszedł do nich by je otworzyć.
Stojąc w drzwiach z resztkami promili we krwi mógł przysiąść, że do jego domu, właściwie to biura, właśnie zawitał anioł. Piękny niebieski anioł.
- Przepraszam, że tak nachodzę w środku nocy, ale zobaczyłam szyld i liczyłam na to ,że znajdę tutaj jakiś medi-gel. - Drellka odsłoniła niezbyt dobrze wyglądającą ranę. Gratus spojrzał na zakrwawione rozcięcie. Detektyw znał ten ból i wiedział czym mogą się takie rany skończyć, jak to bywa w większości przypadków z ranami postrzałowymi, śmiercią.
Haveran zrobił miejsce w przejściu.
- Chyba coś się znajdzie. - Odpowiedział Gratus.
Drellka rozejrzała się po korytarzu wypatrując ewentualnych oczu zanim przekroczyła próg dość specyficznego biura, ostatnią rzeczą jakiej chciałaby, były Niebieskie Słońca widzące gdzie się ukrywa.
- Ty jesteś tym prywatnym detektywem? Dziewczyna zapytała gdy zamknęła za sobą drzwi.
- Zgadza się. - Gratus postawił pusta butelkę, którą cały czas trzymał w ręce na stoliku przed sofą. - A ty kim jesteś? - Haveran zadał słuszne pytanie, w końcu nie bez kozery był detektywem.
- Nazywam się Diana Landros i potrzebuje twojej pomocy. Odpwiedziała drellka.
- Zamieniam się w słuch. - Rzucił Gratus podchodząc do barku po nową butelkę. -[/i]
Drellka zaczęła opowiadać, a turianin zaczął słuchać.
Natomiast gdzieś daleko w przestrzeni...
-->kont. w gdocu
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 29-05-2014 o 10:19.
Baird jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172