Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2021, 22:29   #1
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post [Warsztaty BC] Oderint Dum Metuant

Link do komentarzy.





[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=j9MOrZukSPo[/MEDIA]

Kymeris. Jeden ze Światów Zmierzchu, które stanowiły zewnętrzny pierścień planet okalający Zmrożone Serce Wrzeszczącego Wiru, jednej z dwóch Wielkich Burz Osnowy separujących imperialny sektor Calixis od dzikiej Ekspansji Koronus. Planeta jakże typowa dla tego pierścienia. Ledwo zdatna do życia skała obsypana piachem i gdzieniegdzie porośnięta skarłowaciałymi krzakami. Typowe quasi-pustkowie w stylu badlands w odcieniach brązu, piachu i ceglastej czerwieni, gdzieniegdzie upstrzone niewielkimi mieścinami, wioskami, posterunkami bądź bazami takiej czy innej grupy ludzi (a raczej "ludzi", biorąc pod uwagę ich stopień mutacji i skażenia wpływem Osnowy oraz Chaosu). Klimat ich nie rozpieszczał. Szczyty temperatury w okolicach równika sięgały nawet powyżej 110 stopni, a w nocy spadały kilka stopni poniżej zera. Ta różnorodność nie rozpościerała się na różnorodność pór roku - była tylko jedna, sucha, dywersyfikowana oscylacją temperatur. Niebo spowijane było różnorodnymi kolorami: czerwonopomarańczowym przechodzącym w chorobliwie bladozielony za dnia, aż po ciemnoniebieski i czerń w nocy. Jeden księżyc orbitował wokół planety, zwany Elorum, a za nim ciągnął się warkocz meteorów - które czasem wpadały w atmosferę planety i stawały się meteorytami, bombardując jego powierzchnię.

Najbardziej "prominentnym" regionem tej planety była okolica tak zwanej Świątyni Kłamstw. Był to wrak niszczyciela klasy Iconoclast, dawien dawno zwanego Light of Ascension i należącego do, pożal się bogowie, "imperium" Trupiego Bożka. Porwany przez sztorm podczas podróży w Osnowie, uszkodzony i zdychający kolos wpadł do Wrzeszczącego Wiru i runął właśnie w to miejsce, jego załoga martwa, a ich dusze obracane w szponach demonów niczym zabawki. Przez lata miejsce to leżało odłogiem i rdzewiało, aż wpadło w łapska Tzeentchian - a konkretnie grupy wróżbitów. Pozyskując dla siebie to pancerne schronienie i jego sekrety dorzucając do własnych, wróże ci założyli ową Świątynię Kłamstw - miejsce, skąd wypłynęły dziesiątki przepowiedni zmieniających Los nie tylko pojedynczych ludzi, ale i całych planet czy nawet całego Wiru. Jego sława mogła tylko rosnąć. Z całego Wiru wielcy i mali zdążali na pielgrzymki do Świątyni aby modlić się do Tzeentcha, składać podarki kapłanom (szczególnie przełożonemu świątyni, tzw. Kłamliwej Wyroczni).

Przybywali do Świątyni Kłamstw aby usłyszeć Prawdę.

Wyrocznie Świątyni przepowiedziały wyniesienie i upadek wielu herosów. Przepowiedziały potęgę kapitana Theofusa Kreeli, naczelnego pirata i łupieżcy w Wirze - człeka tak potężnego, że miał on szansę złapać za mordę całe wnętrze tej burzy. Przepowiedziały napoczęcie procesu jednoczenia zwaśnionych plemion dzikusów na planecie Xurunt i ich walki z ciemiężycielami spod ziemi. Przepowiedziały niejedne wydarzenie na Q'sal, bogatym i przepełnionym intrygami świecie ciążącym ku Temu, Który Zmienia Drogi. Przepowiedziały mrożącą krew w żyłach Wstrząsającą Wróżbę - obietnicę tego, że Wir miał zostać kiedyś najechany przez przepotężne siły zewnętrzne, być może wyznawców Fałszywego Imperatora. Ostatnia Wysoka Wyrocznia, Renkard Copax, przepowiedziała również wyniesienie pewnej grupy Heretyków.

Była to ponoć świeżo upieczona warbanda, ale całkiem sprawna. Kiedy przed paroma tygodniami (czy miesiącami? Czas w Burzach Osnowy płynął według machinacji sił plujących na zasady rządzące rzeczywistością...) Kymeris zostało najechane przez potężnego kacyka, Komara Barbarzyńcę, i jego armię zmotoryzowanych rębajłów, to oni powiedli koalicję tubylców przeciw napastnikowi - i to oni przycięli Komara. Już wtedy byli legendarni. Dwie armie brutalnych motocyklistów i buggy'owców starły się na pustkowiach niedaleko Padliny (slamsowej mieściny nieopodal Świątyni Kłamstw). Komar był zaiste potężnym wrogiem i sprawnym kierowcą - jechał na dachu transportera opancerzonego, sterując nim za pomocą swego obuwia. Niemniej jednak zginął, obskoczył Wpierdol, więc nie mógł mieć racji. Martwi nie mogą mieć racji, gdyż nie żyją.

Na swoje nieszczęście, Copax planował zamach na tych bohaterskich Heretyków. Przeliczył się. Przepowiednia tyczyła się nie tylko ich wyniesienia... ale także jego śmierci z ich rąk. I niezłej demolki wewnątrz Świątyni, która potężnie osłabła po zgonie Copaxa, przetrzebieniu sił i środków oraz objęciu jego mało kompetentnej uczennicy, Eliki zwanej Wieszczką, nową Kłamliwą Wyrocznią.

To był idealny czas, aby Kymeris zainteresował się ktoś jeszcze. Kolejny watażka Światów Zmierzchu. Ku'tan Chan... i jego zausznicy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=p3JGU08422I[/MEDIA]

Seline Doron, szczwana i odznaczająca się silną mocą telekinetyczną renegacka psykerka, przepełniona ambicją wykraczającą poza ludzkie granice. Narmer-Ra, były członek legionu Tysiąca Synów, starożytny i zgorzkniały weteran tysięcy lat i tysięcy bojów. Ch'lor, niepozorny, wieloznaczny i rozmywający (w alkoholu) wszelkie kategoryzacje czarnoxiężnik. Oraz Zod, oddany mrocznym bożkom, straszliwie pomutowany i przepełniony żądzą walki legionista od Głosicieli Słowa. Wszyscy oni z różnych powodów stawili się do Ku'tan Chana na służbę - wysoce lukratywną i pomocną w osiągnięciu ich prywatnych celów. Tym razem jednak pierwszy raz mieli stanąć ze sobą ramię w ramię aby wykonać pierwsze Sprzysiężenie na taką skalę.

W pewnym sensie podobny do Komara Barbarzyńcy, Ku'tan Chan również był Kosmicznym Marine Chaosu. Nie należał do żadnego ze starych Legionów czy bardziej prominentnych warband. Jego ekipa składała się z różnych wyrzutków, najmitów, niewolników i ludzi oraz nieludzi osobiście mu lojalnych. Plotki głosiły, że w przeszłości był Lojalistą, członkiem znienawidzonej bandy z Sektora Calixis, zakonu Piorunów Chana. Inne głosiły, że był stopień wyżej - sierżantem albo członkiem Białych Blizn. Jakakolwiek nie byłaby prawda, dzisiaj był całkiem szanowaną personą, od niedawna rozszerzającą swe władztwo w rejonie Światów Zmierzchu. Jego centrum dowodzenia i głównym argumentem był potężny krążownik klasy Murder o nazwie Demise, którego Ku'tan wydarł w krwawej bitwie abordażowej jednemu ze swoich dawnych rywali, a potem przez tydzień trzymał na dziobie spreparowany czerep tegoż rywala, póki kosmiczne wiatry nie obdarły go ze wszystkiego i nie rozsypały w proch.

Ale Kymeris było ciężkim, być może zbyt ciężkim orzechem do zgryzienia nawet dla kogoś takiego jak samozwańczy chan. Inne rekiny niż on rzuciły się do tych krwawiących strzępów. Złowieszczy Vorxec Calvarius, rzekomo były kapelan lojalistycznego zakonu Srebrnych Czaszek, dziś fanatyczny krzewiciel wiary w Nurgle'a, mający za sobą małą, acz elitarną koterię bojowników i czarowników Władcy Much - podobno chciał zaatakować Świątynię Kłamstw z jakiegoś powodu (pomijając fakt, że Nurgliści i Tzeentchianie się wzajemnie nienawidzili). Theronsaen, zwana Nęcącą - jedna z księżnych Postrzępionej Helisy, rejonu Wiru zdominowanego przez wyznawców Slaanesha, dziś napadająca na Kymeris celem zdobycia niewolników do swych bezecnych tortur. Potężny demon Khorne'a, zwany Myśliwym - nieprzejednany morderca psykerów i niszczyciel ich poczynań, wiodący za sobą czeredę purtków i Khornistów celem dewastacji Świątyni Kłamstw. Wreszcie, Sektoth Szeptacz Fałszów, niesławny, samolubny czarnoxiężnik Tzeentcha (niekiedy fałszywie pozujący za Mrocznego Apostoła Głosicieli Słowa, co niezmiernie drażniło tychże) znany z tego, że destabilizował i sabotował różne miejsca oraz całe planety, a następnie je szabrował aby wypełnić nieznane cele - swoje, bądź swego nieznanego mocodawcy. Sektoth był śmiertelnym rywalem Ku'tana i obecnie przebywał ponad Kymeris w swej lekkiej fregacie The Undying i wcale nie był przyjacielem Tzeentchian z wraku Iconoclasta. Byli też oczywiście tubylcy, którzy wcale nie złożyli broni - resztki populacji zdewastowanej Padliny i portu kosmicznego oraz okolicznych nomadów, połączone w jedną, starającą się przetrwać grupę z resztkami inwazyjnej armii Komara (o ironio - dawni wrogowie dzisiaj byli braćmi). A na końcu Elika Wieszczka, Kłamliwa Wyrocznia Świątyni Kłamstw, wciąż mająca do swej dyspozycji pokaźny zasób arkanicznej wiedzy, oddanych czarowników i fanatycznych Nieubłaganych Strażników.

Zadanie, jakie Ku'tan Chan zlecił swym najprzedniejszym najmitom, było zarazem proste, jak i ciężkie do wykonania. Mieli zlecieć na powierzchnię Kymeris w rejon Świątyni Kłamstw i tak ułożyć sytuację dyplomatyczno-militarną, by to sztandar chana załopotał nad tymi ziemiami. Bez znaczenia dla niego było w jaki sposób to rozegrają - siłą, destrukcją, podstępem, negocjacją, sojuszem - byleby nie bratali się z Sektothem. Jego warbanda miała zostać pokonana i przepędzona z tej planety. Los reszty leżał w rękach Heretyków (acz ta "reszta" pewnie jeszcze o tym nie wiedziała i wcale nie musiała się godzić na takie traktowanie... cóż, ich problem).

Demise po początkowym starciu strzeleckim z The Undying na dalekim zasięgu, osiadł na orbicie parkingowej jakieś dwieście kilometrów w poziomie od ruin Padliny. Heretycy mieli okazję załatwić jeszcze kilka spraw na jego pokładzie - przede wszystkim pozyskanie dodatkowych narzędzi i zasobów.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 23-02-2021 o 20:13.
Micas jest offline  
Stary 14-02-2021, 15:28   #2
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zawsze pośród bandy niesamowicie poważnych heretyków musi się znaleźć jakiś odstępca, trefniś czy inny lekkoduch zaburzający niesamowicie poważną atmosferę bestialsko poważnego rozsiewania herezji.

Z pewną konsternacją Ch'Lor odkrył że ta rola przypada jemu.

Młody, przystojny, dobrze zbudowany rycerz z nieodłącznym pucharem w dłoni i mieczem przy pasie. Z wyglądu było mu bliżej do jakiegoś imperialnego szlacheckiego rębajły niż do straszliwego czarnoksiężnika, którym rzeczywiście był. Jedyne co broniło jego wizerunku przed przypięciem mu łatki imperialca było to że nie zdobiły go żadne aquile, tryb-czachy, przerośnięte stylizowane "I" i dewocjonalia którymi ociekali wszystkie sługusy Mistrza Ludzkości. Chaosyci mogli sobie piać o Trupim Bogu, ale cholera... ten Trupi Bóg dalej siedział sobie w kolebce ludzkości, a jego królestwo, przegniłe, brutalne i na wskroś absurdalne istniało. Istniało i było jak obraźliwy gest, potwarz, policzek i splunięcie w twarz wszystkim kosmicznym potęgom. Ch'Lor nie miał złudzeń - Chaos może sobie poczekać na upadek Imperium jeszcze kolejne 10 000 lat. Śmiertelnicy na usługach Chaosu... no już nie bardzo, bo daru nieśmiertelności dostąpią tylko niektórzy z tryliardów heretyków zaprzysiężonych Chaosowi. Reszta posłuży za paliwo Czarnych Krucjat, rytuałów, sekretnych spisków i takich tam.
Z drugiej strony masz Imperium które jest zbyt wielkie by upaść, a nawet jeżeli zostaniesz Lordem Terry to zawsze znajdzie się ktoś kto cię zdoła zastąpić. Bo tam działał system! Układ! Zakłamany, plugawy i zgniły! Zupełnie jak Chaos przed którym się tak wzdrygają. Gdyby tak grzechy i tajemną istotę rzeczy wydobyć na zewnątrz okazałoby się że tak naprawdę to spore połacie Imperium niewiele się różnią od domen Chaosu - tylko symbole na budynkach użytku publicznego są inne. Oczywiście jest też kwestia odbić w Osnowie, wiary w Imperatora i takie tam, ale to bzdety.
Ch'Lor zdawał sobie sprawę by osiągnąć to co pragnął musi wspinać się powoli po stopniach heretyckiej "kariery" i wtedy ma jakieś szanse stać się istotą kształtującą dzieje Galaktyki.
Póki co był po prostu czarownikiem, odartym z przeszłości, mającym tylko tu i teraz. Obietnice chwały od chaośnickich bogów były kuszące, ale on dobrze wiedział że każdy jeden z nich był jak kapryśna nierządnica. Zaprzedasz się konkretnemu, a będziesz miał na pieńku z resztą. A i twoje jestestwo będzie miało bardzo nieprzyjemne kontakty bardzo bliskiego stopnia z ich... mocami.

Takie to rozważania nie raz nachodziły Ch'Lora, kojącego swoje Wieczne Pragnienie napojami pitymi wprost z pięknego pucharu. Pozostali sykofanci Ku'Tan Chana widzieli jak podnosił przyłbicę swojego rycerskiego hełmu i popijał podejrzane dekokty, napary, destylaty i substancje, dzieląc się potem okrutnymi sekretami demonologii i Osnowy ze wszystkimi którzy chcieli go słuchać.
A większość nie chciała... po prostu nie miała wyboru jeżeli akurat byli przydzieleni do jednego grupy uderzeniowej.
Przepis na przywołanie jakiegoś pokracznego demona to nie jest coś co każdy chce usłyszeć.
Szczególnie gdy mówiący dodaje dobre rady do tego jak sprawić ofiarę by ta za bardzo się nie darła albo jak ułożyć jej wnętrzności by po przywołaniu purtk się nie obraził.
Wbrew pozorom większość heretyków wolała czystą, brutalną, krwawą i bezwzględną przemoc. W bojowym szale ludzie się tak nie przejmują masakrycznymi widokami. Dopiero "weteranom" (przy czym to określenie jest bardzo płynne po tej stronie barykady) przychodzi znieczulica związana zwykle z tym że ich umysły są zdziebko zwichrowane, przyzwyczajone do tego całego szaleństwa albo sami wyglądają tak że opisywanie ich powierzchowności jest... hmmm... lepiej to robić naczczo.

***

Tak czy tak gdy Ku'Tan Chan zażyczył sobie by Khymeris zostało przez nich odpowiednio "przygotowane" na nadchodzącą inwazję Ch'Lor tylko przyłożył dłoń do piersi, skłonił się z szacunkiem. Przy dwóch Kosmicznych Marines Chaosu wyglądał dość zwyczajnie i mało... groźnie. Niecałe dwa metry wzrostu, wyglądająca dość prymitywnie zbroja, miecz przystosowany do ludzkiej fizjonomii i kielich trzymany w ręku a non stop poruszany leniwie ruchem nadgarstka. Narzucony na ramiona płaszcz z kapturem nie miał nawet żadnej symboliki. Ten brak ewidentnych oznak przynależności odznaczał go od wszystkiego wokół ale ciężko było myśleć o nim inaczej niż "ot jakiś dziwny typ jakich wielu".

- Ach, moi przebiegle brutalni kamraci. - powiedział ze specyficzną sobie dozą kurtuazji do pozostałych "wybrańców" - Cieszę się niezmiernie mając okazję wejść we współpracę z tak doborowymi heretykami.


Seline Doron mogła wyczuć że od niepozornego wojaka czuć bardzo Osnową, jakby non stop korzystał z czarnoksięstwa.

A sam Ch'Lor wiedział natomiast że tam na dole ważniejsza będzie przebiegłość i bitność nad dobre zaopatrzenie. No może nie do końca. Na pewno bez odpowiednim zapasów misja będzie dużo mniej... ekscytująca.

Zawsze Ch'Lora przyprawiało o głębszy nastrój do przemyśleń kiedy zastanawiał się nad kwestiami psycho-indoktrynacji Astartes. Kto układał tech-litanie odtwarzane przez cogitatory i ładowane hipnozą do czerepów młodych aspirantów? Jaki cel mu przyświecał? Czy były to te same bajdurzenia które ładowano im przed dziesięcioma milleniami?
Czy już wtedy Imperator przewidział że Kosmiczni Marines staną na przeciw Chaosu i będzie trzeba mieć blokady na te wszystkie pokusy dzięki którym tak łatwo staczają się śmiertelnicy? Jakie pokusy odczuwali Narmer-Ra i Zod? Albo Ku'Tan Chan? Tylko żądzę mordu, chwały, potęgi oraz chciwość i chęci dominacji?
To wszystko były bardzo ważne kwestie ale obawiał się że towarzysze mogą być zbyt skupieni na wspomnianych pasjach by dzielić się swoimi przemyśleniami z nadmiernie ciekawskim czarnoksiężnikiem.
No cóż... może jak przełamią pierwsze lody to coś z tego wyjdzie.

Akwizycja:
1. Alkohol, dobrej jakości, 11/32
2. Lho-sticks, dobrej jakości 52/52
3. Recaf, dobrej jakości, 56/72




 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 20-02-2021 o 09:49.
Stalowy jest teraz online  
Stary 16-02-2021, 22:31   #3
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację

- Do kurwy nędzy!!!

Narmer-Ra odetchnął parę razy i czym prędzej zaczął recytować Drugą Enumerację by stłumić wściekłość i zrównoważyć emocje. Ostrożnie zwiększył moc plecaka by wykonać skok. Wizg silników przeszedł w wycie, gdy Syn próbował wylądować w wyznaczonym przez siebie miejscu. Przyziemił z łoskotem, aż wstrząs rozszedł się po całym jego ciele a zęby szczęknęły o siebie. Przestrzelił o przynajmniej dwa kroki, a dodatkowo chwilę zajął mu powrót do równowagi - błędy, które mogły przesądzić o śmierci na polu bitwy. Narmer-Ra wyłączył silniki i rozejrzał się po opuszczonej ładowni Demise, w której trenował użycie plecaka odrzutowego. Zdjął hełm i przetarł spoconą, łysą czaszkę. “Mały Horus”. Tak na Ullanor nazwali go jego bracia, po tym, jak w Triumfie Ullanorskim maszerowali przed Imperatorem i zgromadzonymi półbogami - Primarchami, jak ich wtedy zwano w ignorancji, która już wtedy była znakiem rozpoznawczym Imperium. “Mały Horus”... Poniewczasie roztrząsał, czy to z racji podobieństwa rysów do Mistrza Wojny, czy dzielonego z nim braku talentów psionicznych. Braku wtedy. Bo później…

Zapomniał. Zapomniał jak się używa plecaka odrzutowego. Kiedy ostatnio takiego używał? Potrząsnął głową. Tego również nie pamiętał…

Przynajmniej nadal żył. Żył, i mógł na nowo nauczyć się tego i myriadów innych rzeczy, których zapomniał przez te siedem… nie, dziewięć tysięcy lat, licząc wedle kalendarza Imperium. A może to było jedenaście milleniów? Albo dwanaście?

W Chaosie zawierało się każde nieprawdopodobieństwo. Sam był najlepszym tego przykładem.

Założył hełm. Nie byłoby go tu żadną miarą, gdyby nie jedna z takich właśnie nieprawdopodobności. Kilka posłyszanych przypadkiem słów, z ust istoty którą jako ostatnią można by podejrzewać że ma wiedzę o czymś, co byłoby w stanie wyrwać go z odrętwienia i rozpaczy - odniosło skutek.

Wymamrotał litanię by uspokoić Ducha Maszyny po bezceremonialnym żonglowaniu hełmem i włączył silniki plecaka. Możliwe, że problemy z użyciem plecaka wynikały z mniej-niż-idealnego stanu technicznego krążownika i jego bitewnych uszkodzeń - co mogło skutkować niestabilnością sztucznej grawitacji. A może niezdrowym było oczekiwanie, że na przesyconym Osnową okręcie prawa fizyki będą działały niewzruszenie??

- Sursum corda - sarknął i wystartował znowu.





Echo kroków Space Marine niosło się mrocznymi korytarzami Demise. Narmer-Ra wiedział, że aby jego plany miały jakiekolwiek prawdopodobieństwo sukcesu, musi aktywnie pomóc losowi.

Po raz pierwszy od dawna miał jakiś cel, pojawił się jakiś cień szansy w życiu wypełnionym goryczą i popiołem. Oczywiście, nie śmiał dawać sobie nadziei - nie na darmo przetrwał tak długo unikając przyciągnięcia ku sobie kapryśnego wzroku Rujnujących Potęg, by oddawać się marzeniom, ale...

Zatopiony w myślach Syn stanął przed dwiema pokracznymi sylwetkami flankującymi wejście do rozbrzmiewającego zgrzytem maszynerii warsztatu. Serwitorzy celowali w niego a ich ślepia, oczy czy cokolwiek, co w ich przypadku odpowiadało za widzenie, świeciły jadowicie.

- Szukam hereteka Drachgana- oznajmił. - Chcę ubić interes.

Serwitorzy milczeli przez chwilę, nie opuszczając broni. Narmer-Re obserwował ich beznamiętnie, obracając w ustach Drugą Enumerację i powstrzymując się od sięgnięcia po własne uzbrojenie. Naraz lufy opadły a cybernetyczne konstrukty cofnęły się do wnęk. Narmer-Ra przekroczył łukowate wejście i zanurzył się w mroczne wnętrze rodem z koszmarnego snu Mechanicus. Bo tak właśnie było.


Stąpał miarowo, mijając stosy rupieci i działającą, często ezoteryczną maszynerię. Przystanął na chwilę przy dwóch podświetlonych zbiornikach amniotycznych, w których, niczym w zalewie, unosiły się dwa dziwne stworzenia. Jedno targnęło się gdy spostrzegło go z bliska, ale jego ruchy były niezborne i słabe, spowolnione środkiem znieczulającym. Narmer-Ra przyjrzał się z fascynacją kłom i pazurom istoty, zgadując, że mimo nie nadzwyczajnych rozmiarów musi być niezwykle niebezpieczne w walce wręcz.

Łoskot ciężkich kroków sprawił, że się odwrócił i stanął twarzą w twarz z panem tego miejsca.


Kilkadziesiąt par oczu świeciło, błyszczało, mrugało i zgrzytało, obserwując go na sposoby, jakich Syn mógł się tylko domyślać. Samemu mierzył ich właściciela, szukając słabych punktów, miejsc wrażliwych dla jego broni na tyle, by zniszczyć wcieloną herezję Omnizjasza. Jeśli zaszłaby taka konieczność.

Żałosna istota kuliła się u nóg rdzewiejącej, zmutowanej potworności. Narmer-Ra popatrzył na nią, przez chwilę gorzko wspominając szczytne idee, za które walczyli i ginęli bohaterowie Wielkiej Krucjaty. Niektórych chwalebnych i dumnych chwil nie można zapomnieć - nawet po tysiącach lat. Przeniósł spojrzenie na hereteka.

- Pozdrowienia, mroczny adepcie Drachgan - odezwał się. - Sława jaką cieszysz się na pokładzie Demise jako zbrojmistrz sprawiła, że przybywam z propozycją handlową. Wkrótce znajdę się na powierzchni Kymeris, wykonując zadanie wyznaczone przez Ku’Tan Chana. Będę potrzebował paru przedmiotów - w tym niezawodnej broni.

- Co z tego będziemy mieli? - głos brzmiał jak zgrzyt nieoliwionych trybów, zaiste nadzwyczaj trudny był do zrozumienia, jakby jego właściciel rzadko miał okazję go używać.
- To oczywiste, adepcie - Kosmiczny Marine odpowiedział gładko, choć negocjacje z tą ohydą paliły mu wargi gorzkim ogniem. - Będziesz miał pierwszeństwo… w wyborze spośród ciekawostek, które znajdę na Kymeris. Broń, inne wyposażenie… może jakiś ciekawy implant? Jestem pewien że znajdą uznanie w twoich oczach, biorąc pod uwagę zainteresowania z których jesteś znany na Demise - wskazał naokoło opancerzoną ręką. - Oczywiście, jeśli się mylę, nie będę zabierał twego cennego czasu i złożę tę ofertę heretekowi Ferritusowi Manusowi lub twemu rywalowi, Anugaxowi.

Ponad połowa ślepi mrocznego adepta zwęziła się, zabłysła jaśniej lub zmieniła kolor. Narmer-Ra uznał to za dobrą wróżbę…


Narmer-Ra popatrzył na rozmownego miecznika swymi mieniącymi się oczyma.

“Heretykami.”

Był heretykiem, odwrócił się od Imperium Człowieka, ale to nie oznaczało że rzucona w twarz prawda nie bolała. Opuścił spojrzenie. Tam, gdzie przed tysiącami lat dumnie błyszczał szkarłat Tysiąca Synów, teraz wyblakły, obdrapany kolor był ledwo widoczny na wielokrotnie naprawianych, poznaczonych tysiącami szram płytach pancerza. Kiedyś stał wśród swych braci z Ósmego Bractwa niczym bohater i nadzieja Ludzkości. Teraz? Był żebrakiem, wygnańcem i uciekinierem, mierzącym bogactwo w tym co mógł unieść na sobie… Heretykiem.

Narmer-Ra skinął wojownikowi. Nie wyglądał on groźnie, ale z drugiej strony został wyznaczony do “sił inwazyjnych” - wybrańców Ku’Tan Chana - a to oznaczało, że musi w nim coś więcej niż niepozorny wygląd sugerował. Co?

Chaos zawierał każdą nieprawdopodobność. Jak na przykład to, że będzie musiał zdzierżyć obecność Głosiciela Słowa.

Narmer-Ra zacisnął szczęki i czym prędzej jął recytować Trzecią Enumerację. Cokolwiek, byle tylko opanować wściekłość i osiągnąć balans umysłu. Jego pogarda i nienawiść do XVII Legionu w niczym nie wygasła przez te wszystkie tysiąclecia.

Legion Heavy Flamer: 50 / 41
Legion Heavy Flamer: 21 / 41
Suspensor: 4 / 41

 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 21-02-2021 o 22:46. Powód: Drobne poprawki
Romulus jest offline  
Stary 18-02-2021, 21:57   #4
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Zod spędzał ostatnio czas wśród ołtarzy pięciu bogów które sam zbudował w swojej kwaterze… jeden z kości trawionych we krwi. Jeden z surowego mięsa szytego flakami. Jeden z ciosanego kwarcu. Jeden z obrzydliwości, a piąty był tylko złotą koroną na czaszce.

Modlił się do całej piątki w wiecznie-zmiennej hierarchii panteonu. Ostatnio się wymodlił. Ostatnio złożył ofiarę bogom zabijając Bestię Nurgla która najwyraźniej znudziła się Mrocznym Potęgom i działała na ich niekorzyść na pobliskiej planecie… i w swej łasce i wolności od logiki postanowili obdaży go swą łaską. Pamiętał Furię która we śnie oderwała mu ramię. Bolało. Ale niemal natychmiast z rany zaczęła wylewać się gęsta, mackowata masa mięsa.

Na wpół wybudził się wtedy ze snu. Na tyle by postrzegać jakoś rzeczywistość, ale bez prawa do swego ciała. Bez możliwości poruszania widział jak jego ramię pochłania multimeltę. Rozpuszcza się razem z nią, chwyta małą, nowowyrosłą macką… każda sekunda była agonią gdy mutacja rozrywała końcówki nerwowe. Powoli. Bardzo powoli. Wolniej niż czas. Jego percepcja nie działała jak powinna i pozwolił się porwać pływowi. Nie walczył z nim. Nie starał się za wszelką cenę utrzymać świadomości, więc tracił ją i odzyskiwał w nieokreślonych interwałach nie-czasu.

- Obliterator… -szepnął gdy przebudził się wreszcie po raz ostatni, a dar zdążył się zakorzenić w jego ciele i duszy. Jego ramię zespoliło się z tą potężną bronią i stała się ona częścią jego ciała. Czuł ją. Czuł jej wnętrzności. Gdy potem ją pierwszy raz odpalił poczuł zassanie gdy wprost z jego szpiku wysysała… COŚ aby zasilić kolejny strzał. I jakimś cudem to wystarczyło.
- Będę obliteratorem… - zaakceptował swój los interpretując dar jako pierwszy krok ku temu celowi - Jeśli bogowie będą ze mnie zadowoleni i dożyję - dodał nie chcąc cwaniakować przed tą piątką.


Auspex: 93/30
Auspex: 92/30
Auspex: 52/30



 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 21-02-2021 o 12:21.
Arvelus jest teraz online  
Stary 20-02-2021, 06:16   #5
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
- Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie. - Twarz Seline wykrzywił ironiczny uśmiech, kiedy wyrecytowała słowa swojego dawnego mentora, z czasów kiedy służyła Trupiemu Bożkowi. W czasach, kiedy jej serce było pełne ideałów, kiedy uczono ją skromności i pokory. Cicha, posłuszna, nie zadawająca pytań. Gotowa poświęcić życie. - Bzdury. - Prychnęła pogardliwie.

Minęło ponad dziesięć lat, odkąd jako młoda adeptka Astra Telepathica porzuciła służbę Imperium i uciekła. Porzuciła te wszystkie reguły, nakazy i zakazy, które ograniczały jej rozwój. Rozczarowana i zmęczona surowością życia imperialnego Psykera dała się uwieść mocy oferowanej przez Osnowę. Pokusa okazała się zbyt silna i młoda Seline jej uległa, ale niczego nie żałowała. Przez ostatnie lata niesamowicie się rozwinęła, zdobyła potęgę, której pragnęła i nadal rosła w siłę. Stanie się renegatką i ucieczka z Imperium, to była niewielka cena za to co udało jej się osiągnąć. Oczywiście każdy medal ma dwa końce. Tak jest i w tym przypadku. Wielu ambitnych psykerów przed nią, boleśnie się o tym przekonało, stając się naczyniami dla demonów albo marionetkami w rękach mrocznych bogów. Dlatego Seline była ostrożna. Lata pracy i skupienia pozwoliły jej na powściągnięcie swojego temperamentu i wyrobiły cierpliwość. Pozostając niezależną i trzymającą się na uboczu rozgrywek pomiędzy poszczególnymi kultami mrocznych potęg, powoli budowała swoją pozycję. Tak trafiła na pokład Demise i służbę u Ku’tan Chana.

Była nadal młodą i atrakcyjną kobietą, z czego często korzystała by manipulować innymi. Jej średni wzrost i szczupła sylwetka sprawiały, że przy potężnych Narmer-Ra i Zodzie, a nawet przy mniejszym od nich Ch’lorze, wydawała się bezbronna i delikatna, wręcz filigranowa. Jednak ci spośród heretyków, którzy ją przez to lekceważyli, szybko tego żałowali, kiedy posmakowali jej psionicznej mocy.

Wybór jej osoby do misji na Kymeris przez Ku’tan Chana otwierał przed nią nowe możliwości. Sposobność by ugruntować swoją pozycję wśród jego zauszników, a także zdobyć środki, niezbędne do jej dalszych badań. Pozostali heretycy wybrani do tego zadania również byli ciekawi. Szczególnie intrygujący był powierzchownie niepozorny Ch’lor, od którego wyczuła zawirowania osnowy i moc.

Przejrzała się zadowolona w tafli lustra. Lubiła dobrze wyglądać. Jakby na przekór temu, czego ją uczono. Szczególnie lubowała się w eleganckich strojach i pasującej do nich biżuterii. Ułożyła swoje długie, czarne, gęste włosy w fantazyjne upięcie nad karkiem i starannie nałożyła makijaż. Niedługo czekało ją spotkanie i zależało jej, żeby zrobić dobre wrażenie.

***

Kantyna była wypełniona tytoniowym dymem, smrodem i najróżniejszej maści heretykami. Psykerka nie przepadała za tym miejscem, ale Rubus je uwielbiał, więc najczęściej umawiali się właśnie tutaj. Znosiła kaprysy przemytnika tylko dlatego, że był użytecznym durniem i potrafił skołować naprawdę ciekawe i rzadkie rzeczy, miał do niej słabość i był podatny na jej telepatyczne sugestie, a ona to skutecznie wykorzystywała.

Dziś powitał ją chytrym wyrazem twarzy, który upewnił ją, że nie wypacykowała się na darmo i nie wróci do kwatery z pustymi rękami. Odpowiedziała więc zalotnym uśmiechem i zrobiła mu miejsce przy stoliku. Z czego skwapliwie skorzystał i usadowił się wygodnie, uśmiechając się jeszcze szerzej i prezentując swoje braki w uzębieniu.
- Przyniosłem to o co prosiłaś. - Mówiąc to, położył jej rękę na kolanie.

Doron spojrzała na niego chłodno i stanowczo zrzuciła ze swojej nogi dłoń absztyfikanta.
- Najpierw pokaż towar, a potem zobaczymy.

Mężczyzna nieco speszony odrzuceniem jego afektów, wyciągnął ze swojej torby dwa przedmioty i położył je na stoliku przed kobietą. Jednym z nich był rzadki rodzaj med-kitu, a drugim ładnie wykonany mono-nóż.
- Niestety nie udało mi się skompletować pełnego zamówienia. Środki, które chciałaś nie są łatwe do zdobycia, ale wszystko inne jest tak jak zamawiałaś. Mam nadzieję, że to wystarczy, byśmy zapomnieli o moim długu?

Seline zmarszczyła lekko brwi w geście niezadowolenia. Tak naprawdę nie spodziewała się, że Rubus zdobędzie dla niej te dragi, ale nie mogła pozwolić, by poczuł się zbyt pewny siebie.
- Tak, to wystarczy. Jesteśmy kwita. Ale oczekuję, że następnym razem lepiej się spiszesz. Inaczej będę musiała poszukać kogoś bardziej kompetentnego na twoje miejsce. - Mówiąc to zgarnęła oba przedmioty ze stołu i zaczęła się podnosić ze swojego miejsca.

Przemytnik widząc to, nie mógł ukryć rozczarowania.
- Już wychodzisz? Miałem nadzieję, że spędzimy miło wieczór. - Powiedział z wyrzutem w głosie i lubieżnie oblizał spierzchnięte wargi, taksując wzrokiem idealnie dopasowaną marynarkę z ozdobnym kołnierzem, która doskonale podkreślała smukłą sylwetkę jego towarzyszki.

Psykerka zatrzymała się w połowie ruchu i obróciła w stronę mężczyzny. Niemalże z czułością pogłaskała go po policzku i ponownie obdarzyła uwodzicielskim uśmiechem.
- Nie dziś, ale może następnym razem, o ile mnie nie rozczarujesz niepełnym zamówieniem. A teraz wybacz, ale czas na mnie. - To mówiąc już bez zwracanie uwagi na porzuconego przy stoliku przemytnika, ruszyła do wyjścia.


"Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie." Friedrich Nietzsche



Akwizycja:
1) Advanced med-kit, rare, sztuk 1 ST 24, wynik 22 - udany.
2) Mono nóż, common, sztuk 1, ST 44, wynik 30 - udany.
3) De-tox, rare, sztuk 4, ST 14, wynik 85 - nieudany.
Nie wydawałam punktu Infamy, bo przy tak niskiej szansie i tak pewnie bym nie przerzuciła. Może innym razem

 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 20-02-2021 o 13:25.
Lua Nova jest offline  
Stary 20-02-2021, 18:12   #6
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Mortal Kombajn, nad którym czuwa spizgane oko Tzincza.

Polecenia i upoważnienia płynące z ust Ku'tan Chana zostały wykonane. Heretycy zakręcili się po okręcie, odwiedzając jego trzewia i spotykając się z różnymi indywiduuami celem pozyskania garści dodatkowych zapasów czy innych przedmiotów. Spędzili nad tym większość dnia. I uwinęli się z tym w samą porę, gdyż chan wysłał po nich posłańców, nędznych heretyków obarczonych bolesnymi ciężarami reprezentującymi wiarę w Rujnujące Moce. Mieli się stawić w sali narad krążownika.

Nie kluczyli po nim. Choć nie służyli u chana zbyt długo i wciąż gubili się w pokrętnych korytarzach, klatkach schodowych, windach i pomieszczeniach, jeszcze bardziej zagmatwanych aniżeli onegdaj poprzez wpływ Chaosu, to posłańcy doskonale znali drogę. Straże, nieznani z przynależności (oprócz bycia "tymi od chana") renegaccy Astartes, przepuścili ich. Wewnątrz już czekał na nich chan, siedzący na tronie wykonanym z kości i ostrzy pokonanych wrogów. Po jego bokach kolejni Marines Chaosu oraz nędzni służący, napakowani barbarzyńcy i cwani czarownicy. Pośrodku był wciąż działający stół holograficzny, doglądany przez hereteków, a kawałek dalej krąg do rytuałów. A w tle grała klimatyczna muzyka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=q1hfboPuXYk[/MEDIA]
Kawałek jest krótki, więc prawy przycisk na klip i zaznaczcie opcję "Loop" (czy tam chyba 'powtórz' w wersji PL, pierwsza z góry).

- Witajcie, potężni Heretycy. - gładkim, spokojnym, nawet nieco "szepliwym" głosem przemówił główny czarownik Demise, pośledni psyker (acz nadrabiający arkanami rytuałów i rozległą wiedzą) Szeng Cang. Zaczął mówić, powtarzając rozkazy chana i szczegóły na temat Kymeris oraz nadchodzącego zadania. Co chwila w tle rozlegał się głęboki śmiech Ku'tan Chana. Taką miał ów mocarny wojewoda właściwość, że lubiał sobie basowo chichotać i czasem gadał do siebie. Różne mogły być tego przyczyny. Niektórzy uważali, że lubił swój głos. Inni, że była to jakaś mutacja albo dar mrocznych bogi. Jeszcze inni twierdzili, że to była poza. A kolejni, że to była klątwa, jakieś wudu. Relatywnie mała ilość śmiertelników (a szczególnie nikt na Demise) twierdziła, że Ku'tan Chan był po prostu kutasem, i to powalonym.

Tak czy inaczej, jego śmiech był nawet miły dla ucha. A cwaniacki głos Canga tylko nadawał "klimatu" całemu spotkaniu. Oto rodził się szemrany plan w półmrokach, o złowieszczym podtekście i obietnicy wielkiego pozysku. Ale trzeba go było raz, że ustalić, dwa - powierzyć Mrocznym Potęgom, a trzy - skropić krwią wykonawców w ramach paktu porozumienia. To był ten czas, kiedy drużyna Heretyków musiała się zastanowić, jak zrealizować prikaz chana... i jak na tym skorzystać.

+++

Ars mechanica

We wspólnym Google Document udało nam się całkiem szybko ustalić szczegóły Compact. I tak:

1 - Convene
Uczynił to już Ku’tan Chan z pomocą Szeng Canga.

2 - Scope: Undertaking
Primary Objective - podbić Kymeris dla Ku’tan Chana.
Secondary Objectives (od 4 do 6, normalnie do ustalenia przez BG, ale tutaj priorytety są jasne i w zasadzie nie ma nic innego do roboty):
- Wyeliminować bądź wyprzeć interesy Sektotha Szeptacza Fałszów,
- Deal lub pacyfikacja Slaaneshytów Theronsaen Nęcącej,
- jw. ale dot. Nurglistów Złowieszczego Vorxeca Calvariusa,
- jw. ale Khornistów Myśliwego,
- jw. ale Tzeentchian ze Świątyni Kłamstw,
- Wcielenie Kymerisjan i niedobitków armii Komara Barbarzyńcy do sił Ku’tan Chana
Tertiary Objectives (tajne i dla każdego BG, ustalone wspólnie przez MG i gracza) - każdy już ma.

3 - Anointed: Seline Doron
Ku'tan Chan przybija stempel.

4 - Muster Resources
Ch'Lor - Bolt Pistol, paczka good quality Lho-sticks,
Narmer-Ra - Legion Heavy Flamer, granaty,
Seline Doron - Advanced Medikit, Laspistol,
Zod - Jump Packs.

5 - Dedication to the Dark Gods: punkt pominięty w ramach opcjonalności.

Natomiast jeśli chodzi o Ritual, to zgodnie z rozpiską przedstawioną przez Arvelusa tutaj ([Chram] Warsztaty BC - Oderint Dum Metuant), Szeng Cang, wspomagany przez Ch'Lora zgodnie z mechaniką Assistance, spróbuje przywołać Błękitnego Horrora.

Szeng ma po 45 Inteligencji i Siły Woli, a także Wiedzę o Demonologii na poziomie +20, zna również prawdziwe imię purtka (co da bonus +30). Ch'Lor, również znający się na demonologii, da Cangowi +10 do testu. Gdyby jeszcze jedna osoba się na tym znała, dałaby drugie +10. Tylko dwie osoby pomogą pomagać testującemu, nie więcej - a i też nie w każdym teście (zdrowy rozsądek & decyzja MG). W tej sytuacji i z tym konkretnym przywołującym żadne inne mody z tabeli 6-7 (str. 229 BC) nie mają zastosowania.

Przywołanie: 22/95 Int.
Czas przywołania: 1k5 (wypadło 4) + 5 + łączna ilość Sukcesów (8) = 17 rund (1 runda = 6 sekund, więc ekipa ma 102 sekundy na zadawanie dibałowi pytań).
Nagięcie woli purtka do woli przywołującego: Cang 52/75 SW (baza +30 za true name) vs Blue Horror 92/32 SW, czyli 3 Sukcesy vs 7 Porażek.

Blue Horror został przywołany i całkowicie nagięty do woli Canga i odpowie na każde pytanie Heretyków, jeśli będzie znał nań odpowiedź.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 25-02-2021 o 10:35. Powód: Postanowienia z doca.
Micas jest offline  
Stary 03-03-2021, 14:32   #7
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację

- Lord, lord, podążaj za mną, tak, dobrze! - postępujący przed Narmer-Ra mutant zachowywał się jak szaleniec, ale Jeden z Tysiąca był wystarczająco zaintrygowany, by mimo wszystko pójść za nim i zagłębić się w czeluściach rufy Demise. Byłoby to prawdą, że szajbus miał coś cennego, jakiś relikt z dawnych czasów, broń która mogła mu się przydać? I czego mógł chcieć w zamian? Przysługi, transakcji, a jeśli nie tego, to czego jeszcze? Gdyby nie piętno Pana Krwi i Czaszek wyryte na piersi tej żałosnej, skamlącej parodii przedstawiciela rasy ludzkiej, Narmer-Ra nie zaprzątałby sobie nim głowy. Ale... może jednak... istniał cień szansy na to, że wyznawca Krwawego Boga faktycznie dysponuje czymś interesującym, coś co mogło mu się przydać. Z jakiego innego powodu ryzykowałby gniew Anioła Śmierci??


Narmer-Ra spotkał na swej drodze wielu szaleńców, ale nawet wśród nich mało było zdeklarowanych samobójców. Nie odzywał się, nie chcąc spłoszyć szalonego przewodnika nim ten nie zaprowadzi go do broni, o której plótł od pół godziny, prowadząc Kosmicznego Marine krętymi, ciasnymi korytarzami przeznaczonymi dla obsługi maszynowni, pełnymi dymu, kłębów pary, huku i brudu. Narmer-Ra raz po raz przeciskał się lub pochylał głowę w miejscach, które nie były projektowane na wymiar pancerzy wspomaganych Marines, co w niczym nie polepszało jego humoru.
- Daleko jeszcze? - warknął wreszcie, urywając szczególnie irytujący chichot kultysty. Ten na jedno mgnienie spojrzał ku niemu morderczo i natychmiast się odwrócił, niemal wywracając na śliskiej, usmarowanej brudem kracie podłogowej.
- Już za chwilę koniec, m’lord - zachichotał piskliwie, idiotycznie. - Jeśli zechcesz pochylić się, by nie uderzyć w …

Narmer-Ra wytężył słuch. W stanowiącym tło hałasie było coś jeszcze - zgrzyt metalu i rytmiczny chrapliwy dźwięk… oddech, zbliżający się w miarę kolejnych kroków Marine.


- … dokładnie tak, mój lordzie, a teraz przywitaj się z moimi… - głos naznaczonego zmienił się raptownie, gdy dwie ogromne sylwetki wysunęły się zza węgła. Ogryny - przyodziane w stroje palaczy, brudne od dymu i smarów, zbrojne w młot i zaostrzony pręt, zdolny przebić nawet wspomagany pancerz.

- … kumplami… - bardzo zadowolony z siebie przewodnik nagle urwał, gdy ciężki pistolet Marine bluznął jaskrawym światłem. Plazma przebiła uzbrojonego w pręt pół-ludzkiego palacza i zamieniła jego wnętrzności w parę. Runął niczym ogromny wór z mąką, martwy nim jeszcze dotknął podłogi.

- Na Kły Kho… - szaleniec wytrzeszczył oczy, po czym rzucił się do ucieczki ze zwinnością Demonicy i przyspieszeniem eldarskiego ścigacza, a Narmer-Ra nie bardzo miał czas zająć się nim tak, jakby miał na to ochotę, bo był troszkę zajęty. Drugi ogryn był z twardej, a może nadzwyczaj głupiej gliny ulepiony i ruszył na niego, zataczając młotem potężny łuk! Jeden z Tysiąca doskoczył i przechwycił uderzenie na przedramię, metal trzonka zazgrzytał o ceramit. Ogryn był monstrualnie wielki i ciężki, przenosił rozmiarami nawet Marine zakutego w pancerz Imperial Maximus, ale Narmer-Ra udało się go docisnąć do ściany. Palacz wyszczerzył pieńki zębów i ryknął z wściekłością, usiłując oswobodzić ogromną broń, gdy naraz zawył z bólu. Marine w wolnej ręce miał już ostrze Legionisty i dźgał przeciwnika pod żebrami miarowo niczym maszyna, zadając potworne rany z których wylewały się strumienie krwi. Dźgał i wyrywał nóż, dźgał i wyrywał, nawet gdy ogryn bez życia osuwał się już po ścianie. Jeśli ktokolwiek zapomniał, że Kosmiczni Marines są zabójcami, naprawdę zasługiwał na wszystko co go spotkało. Dysząc, Narmer-Ra odstąpił o krok i spojrzał za “przewodnikiem”, ale tego już nie było widać w mrocznej maszynowni.

Wszystko wydarzyło się tak szybko, że adrenalina dopiero zaczynała na dobre działać i uspokojenie organizmu musiało zająć dłuższy moment. Marine rozejrzał się i przyjrzał dokładniej ogrynom i ich dobytkowi, ale po chwili wyprostował się i zawrócił skąd przyszedł.

Wracając, przyobiecał sobie odnaleźć “przewodnika” i porozmawiać z nim od serca...




Narmer-Ra nie mógł się nadziwić nowemu nabytkowi. Im dłużej czyścił i sprawdzał ciężką, masywną broń, tym więcej szczegółów odkrywał. Była to bez wątpienia broń jednego z Legionów z jego ery, i nawet patyna tysiącleci, uszkodzenia i próby wymazania tożsamości poprzednich właścicieli nie mogły tego ukryć. Po paru godzinach był już pewien - ciężki miotacz został wyprodukowany przez - lub dla - Legionistów Żelaznych Rąk. Pasował do ich furii nieubłaganej niczym sama Meduza!


Gubił się w domysłach. Oznaczenie klanu było uszkodzone bardziej od innych, zbrukane i zatarte bardziej od innych. Byłaby to broń Klanu Avernii, zdarta z trupów Morlocków na poczerniałych od ognia i krwi polach Istvaan V? A może któregoś innego, utracona w setkach bitew i potyczek stoczonych podczas Herezji Horusa? Albo później?

Narmer-Ra podziwiał wojowników X Legionu, ich oddanie ideałom Imperium i zaciekłość w walce, choć duma, zimna brutalność i bezwzględność synów Ferrusa Manusa nie wystarczyły by uchronić ich przed zdziesiątkowaniem i utratą Ojca w otwierającej Herezję Masakrze na Lądowisku.

Tak, to mogło być oznaczenie Klanu Avernii. W jaki sposób miotacz rodem z arsenałów Legionów, wyposażony w zaawansowane systemy kompensujące grawitację, mógł trafić na Demise? Było to fascynujące, stanowiło przykład tego jak krętymi drogami towary, istoty i idee rozprzestrzeniały się niezależnie od nominalnej przynależności takich szlaków. Gdy Narmer-Ra wspomniał swoje podróże… mogło zakręcić się w głowie od ogromu fragmentu galaktyki który zwiedził w swym życiu. Oczywiście, długość tegoż życia miała w tym swój udział.

Jeden z Tysiąca nacisnął spust i broń odpowiedziała rykiem i strumieniem ognia omiatającym ścianę ładowni. Na hereteku najwidoczniej zrobiło wrażenie z kim miał do czynienia, skoro po odrzuceniu co bardziej “egzotycznych” egzemplarzy uzbrojenia - i nawet Kosmiczny Marine nie ze wszystkim wiedział jak posługiwać się takimi dziwactwami ewidentnie dotkniętymi przez Rujnujące Potęgi - przypomniał sobie o tym egzemplarzu, złożonym w jego Warsztacie w oczekiwaniu na przypływ zainteresowania mrocznego adepta tak pospolitym i “nieupiększonym” reliktem z czasów Herezji. Oczywiście, wszystko ma swoją cenę i w przypadku miotacza również została ona wyznaczona, ale Narmer-Ra uważał że dobił korzystnego targu z adeptem Drachganem.

Ponownie nacisnął spust i obrócił się, na próbę kładąc zaporę ogniową. Miotacz ognia nie był jego bronią pierwszego wyboru, ale biorąc pod uwagę w jak nielicznej grupie mieli podbić Kymeris dla Ku’tan Chana… Do tego Chan w swej roztropności wydawał się faworyzować Seline Doron, nie dość że zwykłego człowieka, to jeszcze kobietę, i ją forsować na przywódcę Paktu. Nisko upadł autorytet Kosmicznych Marines, skoro dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji.

Nieważne. Ważne było to, po co przybył na Kymeris...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 04-03-2021, 13:26   #8
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Zod oglądał rytuał przywołania demona z niekłamanym podziwem. Oznaką łaski bogów było pozwolić przywołać jednego z ich sług… co prawda dało się im też wyrywać i w swej wielkości i mocy nieskrępowania logiką potrafili nawet za to nagradzać… nie ważne. Nie było w nich słabości Materium i kto oczekiwał od nich ukazania jej nie był godnym sługom i wart był jedynie zmielenia w trybach by stać się paliwem sukcesu dla większych od siebie… Błękitny Horror Tzeentcha pojawił się gotowy odpowiadać na pytania
- Heretycy co przybyli tu przed nami. Ci z raportów o Fałszywych Prorokach. Co z nimi się stało?

Demon odpowiedział bez wahania, nagięty do tego mocą Szeng Canga. Pełne zdominowanie purtka przełożyło się też na jasność, klarowność wypowiedzi.

- Opuścili Kymeris. Udali się na Messię, za milczącym wezwaniem Pana Krwi i Czaszek, aby ujrzeć Czerwoną Jutrzenkę. Po nich przybyli inni, i przybył też Komarek, syn-ale-nie-syn Komara Barbarzyńcy. Oni spustoszyli Padlinę i zadali drugi cios Świątyni Kłamstw, a potem złączyli siły i ruszyli w pościg za tymi, na których chcieli się mścić.

Wyglądało na to, że ludzie chana nie musieli się już martwić pozaświatowymi rywalami… a przynajmniej innymi, aniżeli te znane kilka grup rekinów pragnących szarpać ranne, broczące krwią cielsko Kymeris pośród zimnych wód Próżni.

Ch’Lor był pod wrażeniem tego jak Szeng Cang przywołał demona i go spętał. Sam pomagał w tym rytuale i był bardzo zadowolony gdy w kręgu przywołania pojawiła się demoniczna maszkara.

- Co Sektoth Szeptacz Fałszów chce osiągnąć na Khymeris?

Poznanie zamiarów głównego rywala ich wodza było chyba najbardziej sensownym pytaniem na jakie mogli się zebrać.

- Szeptający Fałszywości pragnie przejąć zasoby i moce Chramu Gdzie Łżą. Jego mocodawca, imienia którego nie mogę powiedzieć, tego żąda.

Hełm skrywał twarz i myśli Narmer-Ra, który obserwował mamroczącego ponuro demona, magię materializującą się w trzewiach Demise w żelaznym uścisku czarownika… i, co ciekawsze, towarzysza Paktu, choć skoro to pomniejszy człowiek został uznany za jednego z najbardziej godnych zaufania najemników Chana, należało się spodziewać że Ch’Lor dysponować będzie niezgorszymi atutami. Stał z naładowanym miotaczem ognia, gotów zareagować na katastrofalny błąd w przywołaniu czy zdradę - jakiegokolwiek rodzaju.

- Kto z tych, których wymienię, jest nieprzejednanym wrogiem Ku’tan Chana, a kto jest skłonny zawrzeć z nim sojusz: Vorxec Calvarius, Theronsaen zwana Nęcącą, demon Khorne'a zwany Myśliwym, Elika Wieszczka? - zapytał głosem dudniącym i niskim, ciężkim od biologicznych modyfikacji właściwych Kosmicznym Marines. Wierzyć demonowi - kłamstwu obleczonemu w ciało - było głupotą, ale nawet jego łgarstwa mogły coś zdradzić.

Demon się roześmiał. Był to zaiste obrzydliwy dźwięk przywodzący na myśl rechot najpaskudniejszych, pomutowanych zwierząt. Zaraz jednak syknął z bólu, kiedy Cang przymusił go do “zachowania się”.

- Wszyscy oni są skazani na śmierć przez bogów. Bez znaczenia, któż ich zabije, kiedy to się stanie… i kogo pociągną ze sobą do grobu. - odpowiedział zarazem jakże wymijająco oraz jakże informująco.

Zod skrzywił się na wymijającą odpowiedź demona. Nie potrafił docenić kunsztu rytuału ani trudności jakie ze sobą niosły próby spętania demonów, więc w jego umyśle wyglądało to jakby demon był kiepsko spętany.
- Gdzie znajduje się najsłabszy punkt obrony Sektotha? - zapytał Zod.

- Jego żądze na Kymeris są jego najsłabszym punktem. Ten, kto włada ogniem skrycie boi się, by ten nie wymknął się spod kontroli. - zagadkowo wysyczał demon, chichocząc.

Zod obnażył zęby. Więcej wymijających odpowiedzi
- Czym jest “ogień” Sektotha? - drążył temat gdy cenne sekundy uciekały.

- Taki, jaki ma każdy. Albo więcej, niż każdy. Albo mniej. Tyle interpretacji. - zakpił demon. Widać było, że moc rytuału szybko słabła.

Seline przyglądała się przebiegowi rytuału z ukrywanym zainteresowaniem. Sama nigdy nie zdecydowała się iść tą ścieżką, nie mniej było to na swój sposób fascynujące. Przyzwanie demona i pozyskanie w ten sposób informacji mogło dać im przewagę, ale też niosło niebezpieczeństwo, że skrępowany demon wprowadzi ich w błąd. Pozostało zadać odpowiednie pytania i wyciągnąć z nich najwięcej jak się da. Zwłaszcza, że nie mieli zbyt dużo czasu. Pozwoliła jednak swoim towarzyszom przemówić przed nią. W ten sposób mogła choć trochę poznać ich sposób myślenia. Nie miała z nimi wcześniej do czynienia, a teraz, na rozkaz ich mocodawcy, musiała tą grupę trzymać razem. Skrzyżowała ręce na piersi i wyszła do przodu stając obok swoich towarzyszy. Następnie zwróciła się do przyzwanej istoty.
- Czy któryś z niżej wymienionych przeciwników Ku’tan Chana: Sektoth, Vorxec Calvarius, Theronsaen zwana Nęcącą, demon Khorne'a zwany Myśliwym i Elika Wieszczka, zawarli między sobą sojusz lub umowę przeciwko pozostałym?

- Jeszcze nie zawarli… ale niezbadane są koleje przyszłych wydarzeń. - purtk odrzekł psotliwym tonem.

Psotliwym, bo wiedział, że moc rytuału osłabła całkiem. Demon wymykał się spod kontroli czarnoksiężników… aż wreszcie zniknął w chmurze szybko rozwiewającego się, multikolorowego dymu. Z wrednym chichotem. Zaraz potem czarownicy usunęli ewentualne pozostałości po niebezpiecznych waporach i wygasili krąg. A Heretycy pozostali z odpowiedziami na swe pytania - niektórymi jasnymi i klarownymi, innymi pokrętnymi i wymijającymi.
 

Ostatnio edytowane przez Micas : 04-03-2021 o 18:48. Powód: Korekta ostatniego akapitu.
Arvelus jest teraz online  
Stary 04-03-2021, 19:31   #9
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację

Dla Ch'Lora sztuka przywoływania demonów zawsze była w pewnym sensie... ciekawą rzeczą.

Co innego można powiedzieć o pętaniu i przymuszaniu do posłuszeństwa istot które najchętniej zeżarłyby twoją duszę? Albo torturowały ją przez wieczność?

Odpowiedzi jakie uzyskali były chyba zadowalające. Ważne że poznali trochę rzeczy o największym rywalu ich suwerena. Powoli w głowie czarownika formowały się pokrętne plany jak by tu wszystko odpowiednio poustawiać, odpowiednio umówić albo odpowiednio unicestwić.

Oczywiście w swoim jedynym i niepowtarzalnym stylu.

- Ano niezbadane. - rzekł i wypił łyk amasecu ze swojego drogocennego kielicha - Czasem się zastanawiam czy nie powinno stać się z maczugą nad takim demonem i walić go po łbie czy łbach czy co tam ma za każdym razem jak próbuje być przebiegły. No nic. Czas się przyszykować chyba do zejście na planetę.
 
Stalowy jest teraz online  
Stary 05-03-2021, 22:17   #10
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Sprzysiężenie zostało ustanowione, a rytuał dobiegł końca - a wraz z nimi ku końcowi chyliła się audiencja u Ku'tan Chana. Niemniej jednak chan wydał jeszcze rozkaz, po namyśle.

"Dane wywiadowcze" sugerowały, że połączone niedobitki armii Komara Barbarzyńcy i jego "syna", Komarka, oraz niezależnych Kymerisjan, zdołały całkiem niedawno opanować (a raczej odzyskać w przypadku tubylców) lądowisko usytuowane w połowie drogi między Świątynią Kłamstw a ruinami Padliny. Nadarzyła się tym samym świetna okazja aby nakłonić tych pozbawionych wyższego celu, zmaltretowanych ludzi do pochylenia głów przed chanem i uznania jego zwierzchności w zamian za militarną, transportową i handlową pomoc, odbudowę ich sadyb na Kymeris i możliwość służby w armii najzajebistszego warlorda po tej stronie Wiru.

Poza tym lądowisko było krytycznie ważne do zdesantowania większej ilości wojowników, materiałów wojennych, zapasów, i tak dalej. Więc kazali Heretykom zapakować się do silnie uzbrojonego i opancerzonego guncuttera, w obstawie pełnej drużyny doborowych ludzkich wojowników chana, i zlecieć tamże celem negocjacji & przejęcia nieruchomości.

Zlot nie trwał długo, ale był - jak prawie zawsze - męczący. Nie aż tak dla Astartes, ale Seline mało nie zwymiotowała. Zresztą nawet paru chojraków z chanatu też miało problemy gastralne. Ciężko nie mieć, kiedy metalową bryłę praktycznie zrzucono w orbitę, wpadła w atmosferę i dopiero po chwili zaczęła pruć silnikami w głąb, a po kwadransie ustabilizowała lot. Prawie wytrzęsło z ich serc nawet chęci do wypełnienia tej (i innych) misji.

Przelot nad skalistymi górami i suchymi pustkowiami Kymeris nie trwał długo. Piloci skontaktowali się już z tym, co zostało po "wieży kontroli lotów" i otrzymali pozwolenie na lądowanie (nie to, żeby ktoś był w stanie na wpół zrujnowanym lądowisku skutecznie powstrzymać bojowy prom kosmiczny). Wszędzie tylko zaroiło się od różnego rodzaju obszarpańców. Zwyczajnych ludzi, mutantów różnego stopnia, chyba nawet ze trzech Chaos Marines. Jeden z tych ostatnich wystąpił. Miał wielokrotnie masakrowany i łatany pancerz, w tym fragmentami zdobycznych zbroi, sądząc po mnogości wzorców i kolorystyki.

- Witajcie, goście. - rzekł gromko do wysypujących się z guncuttera ludzi i Astartes - Jestem Krah, onegdaj lewa ręka Komara Barbarzyńcy. To są Vidak Marzyciel, reprezentant Kymerisjan - wskazał na starca w przestronnych łachmanach, wspierającego się o kosturze ze skamieniałego drewna, i na wysokiego oraz chorobliwie chudego, acz żylastego człowieka w pancerzu karapaksowym, zbrojnego w sporo pistoletów, granatów i noży - i Tristam, dawny człowiek Komarka. Witamy was na jedynym prawdziwie wolnym i niezależnym kawałku Kymeris. Wielki Chan, Ku'tan, już nam przesłał odpowiedź na nasze wezwanie S.O.S. poprzez vox. Jesteście tu, aby nam pomóc odeprzeć najazd szaleńców i zrzucić jarzmo tyrańskich kajdanów?
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172