Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2013, 16:32   #111
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gość w dom, pustki w spiżarni.
Przy gościach, jacy dobijali się do wrót spokojnej do tej pory wioski, zapewne nie ostałaby się ani spiżarnia, ani nawet gospodarze.

Wioska szykowała się do obrony i Detlef nie miał zamiaru pozostawić wieśniaków na łąsce losu. I zwierzoludzi. Poza tym nie bardzo widział możliwość uniknięcia walki. Wsiąść na koń i pojechać w siną dal?
Pewnie jaśnie wielmożny pan inkwizytor uznałby to za oddalenie się bez jogo zgody i od razu wysłałby pościg. O tym, że nie wypadało uciec, zostawiając samym sobie kompanów i chłopów nawet nie warto było wspominać.

Nie sądził, by w tak spanikowanym tłumie znalazło się wiele osób, które zechciałyby posłuchać jego rad. Nie mówiąc o tym, że zapewne zaraz zjawi się inkwizytor i zechce swą łaskawą ręką pokierować wszystkim. Do czasu, aż herr Hillenkamp się pojawi na placu przyszłego boju, parę rzeczy można było zrobić.

- Zastawcie bramę jakimś wozem - polecił. - I każcie przynieść te muszkiety.
Sam co prawda niewiele miał do czynienia z taką bronią, ale z pewnością byli tacy, co potrafili. I nie musieliby tracić czasu.

Ładując kuszę ruszył w stronę krasnoludów. Ci chociaż wyglądali na bywałych w świecie. Na takich, co wiedzą, z której strony trzymać miecz. I jak nim machać, by w bitewnym zapale nie trafić sojusznika.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-03-2013, 09:31   #112
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Imrak miał nadzieję, że ci za bramą jeszcze chwilę poczekają. Trzeba było się wreszcie rozruszać, a teraz zdawał się być idealny do tego moment. Trochę zwierzoludzi? Dlaczego nie! Wciąż uważał, że obronne umocnienia tej wioski były tragiczne, ale niby skąd długonodzy mogliby coś wiedzieć o krasnoludzkiej sztuce inżynieryjno-budowlanej? Najpierw był jednak karczmarz. Khazad postanowił zacząć od uprzejmości, więc początkowo potraktował mężczyznę bykiem, a że był niski, to wycelował w brzuch.
- Wybaczcie karczmarzu, uwagę chciałem waszą zwrócić. Jedno pytanie i już nas nie ma. Gdzieście ukryli tego długonogiego, coście od niego monety brali jakiś czas temu? Odpowiedz szczerze, jeśli nie chcesz, byśmy o tym słówko temu łowcy z robakami w dupie szepnęli.
Imrak zdawał sobie sprawę, że jego wzrost nie pomaga takim zwierzeniom. Ale w ręku miał już topór, a zaraz obok wielkiego Franca. Na miejscu karczmarza nawet nie myślałby o kłamaniu.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 08-03-2013 o 17:33.
Sekal jest offline  
Stary 08-03-2013, 10:10   #113
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Sen. Pragnął go tak bardzo ale ciągle coś go przebudzało. W głowie mu szumiało tysiącem oceanów, a ból przeszywał jego ciało. Wstał od stołu zataczając się. Ruszył powoli, wręcz nieśmiało w kierunku drzwi wyjściowych. Pierwsze kroki były ociężałe, jakby stawiał je po raz pierwszy w życiu. Kolejne również nie były pełne gracji lecz żak w końcu dotarł do drzwi. Zimne powietrze uderzyło go w twarz a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Przyjemny. Uśmiechnął się. Zwierzoludzie. Wzruszył ramionami i skierował swoje kroki ku jakieś wieży. Miecz miał przy sobie. Na szczęście. Zatrzymał się nagle.
Zwierzoludzie!!!!!! Dotarło do niego nagle. Zaczął myśleć. Zaczął się jakby...bać. Nie to nie był strach. To było...coś dziwnego. Ruszył dalej. Chciał zobaczyć z czym dokładnie przyjdzie mu się zmierzyć.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 08-03-2013, 16:00   #114
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Mijając drzwi wiodące do swojej komnaty postanowił jednak zabrać swój skromny dobytek. Nie będąc pewnym przyczyny zamieszania otworzył okiennice i zamarł. Uzbrojone pospólstwo nie było tym, co chciałby oglądać każdego ranka. Jeśli miałby wybierać, to zdecydowanie preferował objecia gorących kobiet. Takich, jak Nele... Szybko opuścił izbę, zabierając ze sobą końskie juki z drobiazgami. Wybiegając na podwórze, rzucił juki w pobliże wrót do stajni. Gdyby przyszło się ewakuować wolał nie tracić czasu na zbieranie swojego dobytku z płonącego zajazdu, czy też mając na karku bandę potworów.

Wyglądało na to, że przynajmniej część towarzystwa już dołączyła do zbiegowiska na placu. Ktoś, prawdopodobnie sołtys zdawał się dowodzić lub też próbował dowodzić grupą niezdyscyplinowanych chłopów. De Ayolas wiedział, że to próżny trud. Walka nie była domeną rolników i zapewne pierzchną, gdy tylko brama zostanie wyłamana. Czas działać!

Usłyszawszy o muszkietach i innym orężu, rzucił się biegiem pomiędzy zabudowania. Nieco większa od innych chałupa znajdowała się rzut kamieniem od zajazdu, a drzwi stały otworem. Widać mieszkańcy wybiegli w pośpiechu. Poszukał wzrokiem wejścia do piwnicy i znalazł ukośnie osadzone drzwi na lewo od chaty. Kopnięciem odsunął rygiel i wbiegł do środka. Chwilę musiał przyzwyczaić oczy do panującego wewnętrz mroku i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu oręża, o którym wspominał sołtys.
- Są! - zawinięte w płócienne worki podłużne przedmioty spoczywały na specjalnym stojaku przy ścianie. Obok, na zbitym z desek chybotliwym stole leżał pozbawiony zdobień miecz w wysłużonej pochwie, nieduża sakwa z nieznaną zawartością, dwa nadżarte rdzą sztylety oraz łuk, którego bliższe oględziny pozwoliły odkryć zerwaną cięciwę.

Nieduży worek, jak się okazało, zawierał kilka gotowych ładunków do muszkietów, a także róg z prochem, ołowiane kule, pakuły i kawałki pergaminu. Po co to było tylko się domyślał, bowiem z bronią palną jak dotąd miał niewiele do czynienia. Kiedyś miał okazję podróżować z oddziałem rajtarów i pamiętał, że takimi właśnie materiałami można było nabić lufę, czy też sporządzić gotowy ładunek.
Przypiął pochwę z mieczem do pasa, podobnie zrobił z sakwą z ładunkami, po czym chwycił dwa pakunki z muszkietami i wybiegł na zewnątrz. Na dziedzińcu przed karczmą było jeszcze więcej ludzi, ale wciąż nie było widać zwierzoczłeków.
"Jeszcze się nie przebili..." - pomyślał z ulgą.

Ramirez zajął pozycję w pobliżu stajni, skąd mógł obserwować zarówno bramę, jak i spory fragment palisady. Był zdenerwowany, jak przed każdą walką, jednak czas spędzony na ćwiczeniu szermierki, a także dotychczasowe wydarzenia pozwoliły mu opanować drżenie rąk i żołądek podchodzący do gardła. Szybko, ale bez zbędnego pośpiechu rozsupłał jeden z pakunków, wydobywając z jego wnętrza niezgorzej utrzymany muszkiet. Drugi, wciąż zawinięty oparł o drzwi stajni, tuż obok leżącego bagażu.

Po chwili namysłu zmienił pozycję, stając przy drabiniastym wozie z resztką siana, postawionym nieopodal. Stanowił świetną podporę dla lufy - niestety pakunek nie zawierał forkietu. Wyciorem sprawdził, czy lufa jest pusta, po czym wsunął jeden z gotowych ładunków. Poprawił tym samym wyciorem, nie za mocno, by nie zniszczyć pakunku. Odwiódł kurek - zamek na szczęście był skałkowy - i podsypał nieco prochu na panewkę. Tutaj ręce mu już drżały, bowiem nie chciał nieczego spartolić. Nie będąc pewnym swoich umiejętności obsługi tego ustrojstwa czekał na dalszy rozwój wypadków.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 08-03-2013, 17:41   #115
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Obijanie karczmarza (Imrak, Franc,...) ***

- Panie krasnolud! Ja nikogo nie ukrywam! -niemal wykrzyczał. Widząc jednak srogi wzrok Imraka i jego gest, którym został przekonany, iż za chwilę ponownie zaboli dodał... - Ino w pokojach ludzie są. Ino tam! Nigdzie indziej nie kryjem nic nikogo. Nie kłamiem!
 
AJT jest offline  
Stary 09-03-2013, 22:48   #116
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Słysząc wymianę zdań między karczmarzem, a bandą rzezimieszków Wąsacz postanowił działać! Być szybkim niczym orzeł i sprytnym niczym lis. Powoli skierował kufel do ust i napił się rozmyślając gdzie takie bydle w ludzkiej skórze jak karczmarz mógł ukryć drzwi. Co do zwierzoludzi to już biegnie pomóc... nie, wcale nie. Gówno go to obchodzi, bo przecież wioska jest wspaniale wyposażona w wiele sztuk ludzi i krasnoludów, a oprócz tego uzbrojone jest to wszystko ponad miarę. Muszkiety. Skąd w takiej gównianej wiosce tyle muszkietów? Wąsacz pokiwał głowę z dezaprobatą. Nie lubił broni palnej - dużo hałasu o nic. Pewnie później zgłosi się po przydział muszkietu. Ale teraz pilniejszą sprawą było odnalezienie przejścia do piwnicy czy przesuwanego mebla skrywającego za sobą dodatkowe pomieszczenie. Szybko w głowie przypomniał sobie jaką mniej więcej powierzchnię patrząc z zewnątrz miał ten przybytek rozkoszy, a jaką ma z wewnątrz. Jeżeli różnic nie ma to na bank w podziemiach będzie to czego się szuka. Pewnie ukryte w piwniczce. Przy czym Wąsacz nie miał pojęcia czemu w podziemiach karczmarz trzymałby czyjeś zwłoki i czemu dżentelmeni rozmawiający z karczmarzem sugerują, że ten ukrywa kogoś żywego. Nic z tego. Jeśli Wąsacz pierwszy odnajdzie tego poszukiwanego to z pewnością zorientuje się, że jest martwy. A jego zwłoki przeszukane.

Wąsacz również przepełniony doświadczeniami z niedawnych przygód w zupełnie innej karczmie dość szybko zlokalizował trunki mogące służyć najlepiej za paliwo ewentualnego przyszłego ognia i miejsc w karczmie, które najlepiej podpalić, żeby wszystko rozpadło się jak najszybciej. To tylko takie rozważania teoretyczne, bo przecież Wąsacz nie zamierzał nic podpalać. Jednak... jednak ostatnim razem krasnolud, z którym współpracował był zmuszony dokonać takiego aktu... w tym aktu poświęcenia. Upiekł za to kilka pieczeni na jednym ogniu! Nie było tak źle. Wąsacz był jednak mądrzejszy, bo nie zamierzał w żadnym razie siebie podpalać... i z pewnością nie będzie miał wtedy na plecach beczki z prochem jak tamten popierdolony krasnolud. Jak on tam się nazywał? Brak danych... ale zwali go Żywcem Zdrojem. Potem to już nawet szufelką nie dało się go zebrać, więc dostał nowy przydomek, trochę za długi, żeby używać go... ale taki napis dostał na nagrobku: "Pojebany Krasnolud, który Wyjebał się w Powietrze razem z Karczmą, karczmarzem Gutrykiem, dziwką Heleną i 19 Niezindetyfikowanymi Przyjezdnymi. W stajni spłonął stajenny Ross, 22 konie i 1 owca."
 
Anonim jest offline  
Stary 10-03-2013, 17:37   #117
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Co żeś taki kurwa delikatny? -

Zapytał Imraka po czym złapał karczmarz za kudły i pociągnął za sobą d o kuchni. Tam walnął go na stół i ciągle trzymaj za czuprynę, sięgnął po rzeźnicki hak wiszący nad paleniskiem. Człowieczek zbladł na ten widok, ale Maurer zdawał się tego nie zauważać. Wziął szeroki zamach i uderzył, że aż solidny mebel zadrżał. Ciężko było stwierdzić, czy głośniejszy był huk uderzania, czy krzyki karczmarza.

- Hehehehehehe! Niewiele brakowało! -
Hak wystał z pomiędzy nóg rozłożonego na stole mężczyzny. Ostrze przebiło portki, przytwierdzając nieszczęśnika do stołu, ale nie czyniąc mu krzywdy
- Musisz mieć jaja wielkość grochu, bo w nic nie trafiłem hehehehehe! - kontynuował Maurer sięgając po kuchenne noże. - Nie martw się jednak, postaram się poprawić. -
Franc brał każde zaostrzenie narzędzie jakie wpadło mu ręce i atakował im karczmarza. Za każdym razem, ostrzem mijało co o milimetry, przytwierdzać za to do stołu za fałdy ubrania. W końcu przyjrzał się krytycznie swemu dziełu i zaczął zadawać pytania.

- Od czego by tu zacząć... Lubisz ryby? -
- Co? - wycharczał przerażony mężczyzna.
- Czy lubisz chodzić na ryby debilu? Ponoć jest tu w okolicy tak rzeczka... w sama raz, coby zamoczyć kijaszka... -
- Tak, Panie, jest. -
- No właśnie. Więc chodzisz na te ryby, czy nie? -
Zadając kolejne pytania, rozgrzewał w palenisku pogrzebacz, od czasu do czasu wyjmując go z ognia i przyglądając się krytycznie rozżarzonemu metalowi.
- Tak, Panie, chodzę! -
- No to świetnie! Wiec masz zapewne haczyki odpowiednie. No wiesz, takie na karpia czy szczukę? Masz? -
- Mam, Panie, mam. Bieżcie je, jak chcecie! Oddam wszystkie! -
- Co? Za kogo Ty mnie uważasz? Z rabusia jakiegoś?! -
- Nie Panie, gdzież bym śmiał! -
- To dobrze, bo bym się obraził. Wracając jednak do tematu. Poznałem się ostatnio z jednym z ludzi Inkwizytora i zdradził mi pewną sztuczkę. Potrzebny jest do niej rozgrzany pogrzebacz i kilka haczyków na ryby. Robi się z tego takie coś... No nie ważne, zaraz zobaczysz. W każdym razie, przy odrobinie wprawy, można człowiekowi poprzecinać mięśnie zwieraczy... Wyobrażasz sobie! Już nigdy nie będziesz musiał latać do wychodka! W pewnym sensie, bo nie będzie ku temu potrzeby...
- To jak pogadamy, czy iść po haczyki? -


Po tym przydługim wstępnie i przygotowaniu słuchacza do rozmowy, Franc począł zadać konkretne pytania. Kim był człowiek z pokoju? Kiedy przyjechał? Z kim był? Jak się przedstawił? Kim był ten drugi? Kiedy ostatnio go widział? Czego chcieli i o co pytali? Jak wyglądali? Czy widział, jak stawiali się u inkwizytora?
Kiedy dowiedział się już czego chciał o lokatorach, zapytał jeszcze o piwniczkę, loszek, lub inne ukryte miejsce w karczmie. Miał zamiar je sprawdzić, zanim uda się do walki, w międzyczasie ładując garłacz. Trzeba było się wszak odpowiednio z gościmy przywitać.
 
malahaj jest offline  
Stary 11-03-2013, 22:24   #118
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Obrona wioski ***

Detlef musiał się nieco zdziwić, gdyż miast inkwizytora Hillenkampa, minął go jedynie jego fanatyk i kilku akolitów. Olbrzymi kafar, ubrany w płytową zbroję i dzierżący potężny dwuręczny miecz, wraz z resztą, mizerniej wyglądających przy nim akolitów, pognał od razu w stronę bramy, szykując się do jej obrony. Sam inkwizytor pobiegł w tym momencie, wraz z pozostałymi akolitami, w stronę namiotu.

Sam szlachcic stanął obok nawołującego do obrony burmistrza oraz tuż za gotową do bitki trójką khazadów.
- Hej ho bracia! Będzie o czym opowiadać zasik, będzie - rzekł Gringir.
- Oj będzie – potwierdził Gringor.
- Ubić ścierwa!!!- krzyknął złowieszczo Gringar. - Do boju bracia!!!

Ramirez, który wpierw biegł za swoją kochanką, w końcu się od niej oddzielił. Z tego co jednak zauważył kobieta, po odnalezieniu się z resztą swojej grupy, szybko wsiadła do swej karocy. A gdy tylko znalazła się w środku, konie pędem ruszyły w kierunku wschodniej bramy. Czyżby kobieta starała się znaleźć sposób, by w zamieszaniu opuścić to miejsce? Jeśli jednak byli ochoczy do bitki, to jakoś poruszali się w zupełnie drugą sronę...

Imrak czując zbliżającą się wielkimi krokami walkę, chciał jak najszybciej załatwić sprawę z karczmarzem. Motywował go jak tylko mógł do szybkich odpowiedzi, jednak widząc, że chłopina wiele teraz mu nie powie, zostawił go na dłuższą rozmowę wędkarzy Francowi, a sam w te pędy poleciał w kierunku nieuchronnej bitki. W końcu był pewien, że nikt mu nie przerwie i tym razem dojdzie do rozlewu krwi. Oj jak długo na to czekał. Sapiąc i dysząc dotarł do długonogich stojących przy bramie. Tam chwycił broń, widząc że brama już długo nie wytrzyma. Parę chwil i będzie mógł urwać łby. W końcu… Nawet nie było już czasu by coś zaplanować, zaraz będzie po prostu, jakże ciesząca khazada sieczka.

W tym samym czasie, chwiejnym krokiem, na wieżę wdrapał się Zebedeusz. Ledwo co spojrzał w kierunku bramy, jak jej zabezpieczenia trzasnęły z wielkim hukiem. To co po chwili zobaczył przeraziło go niemało. Dobrze, że był tak daleko…

Brama trzasnęła, a do Wildbaum, wdzierać się zaczęło około dwudziestu okropnych mutantów. Na ich czele znajdował się największy maszkaron, znacznie przewyższający wzrostem każdego z ludzi. Bestia posiadająca cztery potężne ręce, koźlą głowa i jaszczurzy ogon. Paskuda jakich mało! Niesiona ryknięciem swego wodza horda z furią zaszarżowała na grupkę obrońców znajdującą się w wiosce. Niezaprawieni w bojach chłopi, w większości stanęli przerażeni, cześć od razu rzuciła się do ucieczki. Na nic zdawały się krzyki burmistrza, oni już wiedzieli, że wioski nie ocalą… teraz mogli ocalić jedynie swe życia. Nie tylko oni byli zszokowani. Nawet więcej już widzący na szlaku Drax i Cal, pognali za nimi. Ramirez i Zebedeusz, choć stali daleko, bądź też za osłoną również patrzyli z ogromnym przerażeniem, a nogi zrobiły się im miękkie. Chyba tylko Imrak szczerzył w zadowoleniu swe zębiska.


*** W karczmie ***

Wąsacz skończył piwo, a gdy tylko usłyszał temat Imrakowej rozmowy z karczmarzem, wstał i poszedł do kuchni, skąd domyślał się, że będzie wejście do piwnicy. Tam też bez problemu owe zejście znalazł. Nie było ono, ani jakoś specjalnie ukryte, ani nawet też zamknięte. Ostrożnie zszedł na dół, choć teraz był pewien, że raczej nikogo żywego tam nie będzie. Żywy by przecież uciekł, no chyba że siedział tam po ciemnicy z własnej woli. A jeśli tak było, to mógł chcieć tak pozostać… Wąsacz szedł więc bardzo uważnie, czujnie nasłuchując każdego ruchu. W świetle lampy obserwował też zakamarki gdzie mógłby się ktoś schować. W końcu znalazł… jednak tylko beczki z piwem, winem, konfiturami. Nic więcej. Nic poza szczurami żywego, Ani też niestety martwego… Nagle doszły go z góry głosy i lament karczmarza. Widać rozmowa przeniosła się do środka.

***

- Nieee, nie, nie nie trzeba haczyków! Panie ja gadam! Panie ja cały czasik wam gadam ino prawdę! Nikogo tu se nie chowam! Ja tego człowieka żem pierwszy raz wczoraj se widział. Kruca nie znam chłopa! Dał mi zarobić ino za to, bym nikomu nie mówił, że zamieszkuje ktosik taki u mnie. Miałemże też mówić, że tamten pokój to graciarnia jak co! Panie, łon tam wiedział nawet, że ten Herr mości wielki inkwizytor tu będzie jakoś, ino nie wiedział kiedy, ale powiedział mi, że mi da dodatkowe złoto, jak tylko przybiegnę, gdy on przybędzie. Tylko tyle panie! Rozumiesz! Nic żem więcej go nie widział! A miał dać jeszcze złoto za krycie do końca! A nie dał! A ja panie musiałżem do końca, bo jakbym się zdradził, to przecie by mnie spalono, jak by się dowiedział herr inkwizytor, że żem ściemniał wcześniej. Panie nie wydajcie mnie! Panie tak było i tyle wiem! Nie wydajcie nikomu! Ja mówię prawdę, a płonąć nie chcę ja - tłumaczył się dosyć nieskładnie karczmarz. Tylko nieznacznie się uspokoił, gdy Franc oznajmił mu, że oczekuje spokojniejszej, bardziej składnej odpowiedzi.
- Przyjechał z takim starszym, takim co nawet jak upior jakiś wyglądał! Taki blady i brzydki i kości na wierzchu niemal miał! Łysy taki z bliznami wszędzie. Może go nawet widział pan wczoraj, bo se chwilę tu był wieczorem i siedział. Ale drugi nie, drugiego w ogóle. Tylko tyle co mi pieniądza dawał i więcej żem go nie widział, a ostatnio widział jak mnie pana mały towarzysz widział. Nic więcej nie chcieli, nic więcej nie pytali. Takie cisi i bez problemu robiący to oni byli. Ale u inkwizytora na pewno nie byli, bo przecia się przed nim kryli. Przedstawiać nie przedstawiali się. Ja żem też nie pytał, bo po co, jak mówili że są, ale ich nie ma. Co ja żem panie miał pytać? Nie pytałżem! Panie ja żem nie chciał ich kryć! Ino mi złoto do łba uwaliło się! Panie żem nie chciał! - niemal się rozryczał.

Co do piwniczki i loszków to karczmarz zarzekał się, że żadnych loszków nie ma, bo i po co mu. Piwniczkę wskazał palcem, po czym Franc podziękował mu swoim sposobem za miłą rozmowę i w jej kierunku ruszył. Nabity garłacz był gotowy do wystrzału, a żołdak z wielką uwagą zaczął schodzić na dół. Piwniczka nie była, ani jakoś specjalnie ukryta, ani nawet też zamknięta. To mogło potwierdzać tylko słowa karczmarza, bo kto by się chował w takim miejscu. Przecież pierwszą rzeczą, gdy kogoś się szuka, może być przeszukanie piwnicy. A może nie… nagle Franc schodząc usłyszał jakiś cichutki dźwięk. Ujrzał też jarzące się na dole światło. Teraz usłyszał coś głośniej, jakby opadające wieko z beczki. Uważnie zszedł na sam dół i wychylił się próbując zaobserwować jaka jest sytuacja…

A tam jakiś mężczyzna sprawdzał zawartość beczek. Był jeden i do tego nie przypominał tego złodziejaszka z poranka. To był ktoś inny… jakiś taki mocno wąsaty. Zamykając jedną z beczek mężczyzna dostrzegł zdziwionego Franca.
- Karczmarz z pewnością ma tu jakiś lepszy towar ukryty… - rzekł jak gdyby nigdy nic Wąsacz. Poza nimi na dole nie było żadnego osobnika.
 
AJT jest offline  
Stary 15-03-2013, 16:02   #119
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Valor... - wyszeptał pobladły. Zaiste widok bestii wdzierającej się do wsi był przerażający. Estalijczyk opuścił głowę, jakby ten gest miał sprawić, że potworność zniknie. "Nie widzę cię, więc ciebie nie ma..." - potrząsnął głową, śmiejąc się sam z siebie. Potwór i zgraja jego pobratymców oczywiście w magiczny sposób nie rozpłynęli się, niczym senna mara. Jeśli chciał przeżyć, to za wszelką cenę musiał im w tym pomóc.

- Guiame Myrmidia... - przywołał pierwsze słowa pieśni ku chwale bogini wojny, jednocześnie ściskając zawieszony na szyi wykonany z żelaza wisior w kształcie włóczni osłoniętej tarczą.
- Adelante! - krzyknął, chcąc dodać sobie otuchy. - Para luchar! Para la batalla!

Ponownie przyłożył policzek do wygładzonej kolby muszkietu. Złapał potężną sylwetkę czterorękiego paskudy w linii z lufą arkebuza. Czekał, aż uspokoi kołaczące serce i drżenie dłoni i wtedy naciśnie spust. Wielkość zwierzoludzia była niewątpliwą pomocą dla jego niedużych umiejętności obługi broni tego typu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 15-03-2013, 16:28   #120
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Niektórzy wiedzą aż za dobrze, co zrobić w razie niebezpieczeństwa. Nogi za pas i galopem, oby dalej. Tak uczyniła Nel i towarzyszący im ochroniarze, tak uczyniła część chłopów. W przypadku tych ostatnich była to skończona głupota, jako że ani chałupy, ani rodzina uciec nie mogli.

Chociaż zgodnie z rozsądkiem należało ruszyć w stronę stajni i, nie czekając na wydanie pozwolenia przez przedstawicieli inkwizycji, galopem oddalić się z miejsca potyczki, Detlef pozostał na placu boju.

Na widok dowódcy napastników pożałował swej decyzji, ale cóż miał robić. Pozostawało tylko ubić stwora, a potem rozprawić się z pozostałymi mutantami.
Detlef uniósł kuszę, dokładnie wycelował i strzelił do czterorękiego potwora.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172