|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
27-01-2006, 15:47 | #31 |
Reputacja: 1 | Gerda Podróż wozem poprawiła jej nieco humor, ale chociaż "miastem" była rozczarowana to i tak czuła sie tu lepiej niż w drodze. Nie zastanawiając sie wcale czy ja stać, skierowała swoje kroki prosto do zajazdu "Ognisty". Przez moment prawie zapomniała, że nie przyszła tu sama. Odeszła już kawałek, gdy nagle przypomniała sobie, że nie jest sama. Zerknęła na Torina a on najwyraźniej tez miał ochotę do zajazdu. Może wejdziemy najpierw do zajazdu i zobaczymy jakie mają ceny? Może są całkiem przystępne? zapytała z nadzieją i obawą, bo nie widziała chwilowo żadnych możliwości zdobycia tu pieniędzy.
__________________ "Było tak zimno, że gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć". Mark Twain |
27-01-2006, 18:23 | #32 |
Reputacja: 1 | Torin -Czemu nie. Wszak od zobaczenia nic nam się nie stanie...-odpowiedział chłopak i nagle uśmiechnął się przypomniawszy Averheim i niedawną biesiadę-...miejmy nadzieję-dodał szybko, po czym skierował swój wzrok na resztę przyjaciół -A wy szlachetni przyjaciele?-popatrzył na Dietera wyraźnie zdecydowanego iść do "Obory"-Gdzie teraz zmierzają wasze drogi? Wysłuchawszy z uwagą, dodał na koniec -Gdy w końcu jesteśmy u celu swej podróży, wypadałoby to uczcić. Ufam, ze jeszcze się dzisiaj spotkamy w tym gronie, by wypić choć symboliczny dzban wina w imię Radnala, za szczęśliwą podróż i tak zacnych towarzyszy. Uśmiechnął się i lekko obrócił w stronę Gerdy z zamiarem udania się do zajazdu. |
27-01-2006, 20:58 | #33 | |
Reputacja: 1 | Gustav Gustav nie wiedział czym można być rozczarowanym. Miasto przeciesz miało wszystko co potrzeba, jadło i spanie. Podziękował woźnicy za podróż i ozwał się do reszty. -Nie sądze żeby stać nas było na zajazd-skomentował zapał młodziaków-Ale sprawdzić nie zawadzi. -Chcecie odsapnąć, czy teraz idziemy odrazu do zajazdu na zwiady? Nie róbcie sobie nadziej, ale nuż może pustki są w zajaździe to i taniej policzą. "I o robocie powiedzą"pomyślał. Cytat:
Uśmiechnął się nieco i dodał -Gadają że kiedyś było tu niebezpiecznie, jakaś zaraza i nawet zielone bestie tutaj się zapędziły.Było to moze i 3 pokolenia temu. Mogło coś zostać i chwycić nas po drodzę. I nagle do Gustava dotarło, że zażartował. Fakt może nikły ale dla niego... Cóż, moze wieczór z odrobina wina jest znakomitym pomysłem, zwłaszcza z tą gromadką. Popatrzył już nie tak obojętnie na resztę i ruszyl w kierunku zajazdu.
__________________ Mroczna wydawnicza małpa przedstawia Gindie, czyli wydawnictwo fabularnych gier karcianych. Uuuk. | |
28-01-2006, 12:10 | #34 |
Reputacja: 1 | Gerda Po wysłuchania Gustawa, Gerda ruszyła dość szybkim krokiem do zajazdu. Zatrzymała się dopiero u samego wejścia, aby spojrzeć czy wszyscy za nią idą. Następnie otworzyła drzwi i z ciekawością rozejrzała się po wnętrzu zajazdu. [user=532,1153] Co widać? Mam nadzieję, że żadnych znajomych twarzy, których mogłabym się obawiać. Ręce lorda chyba tutaj już nie sięgają?[/user]
__________________ "Było tak zimno, że gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć". Mark Twain |
28-01-2006, 21:12 | #35 |
Reputacja: 1 | Oba przybytki mogą się pochwalić tym, że są z kamienia oraz posiadają strzechę. "Ognisty", z tego co widać z zewnątrz bez wchodzenia do środka, to zajazd jak się patrzy. Konie są w stajniach, a przy wejściu na salę, w czymś na kształt sieni, siedzi ochroniarz. Wnętrze zajazdu jest przytulne, schludne i ustrojone. Na ścianach wiszą poroża, choć w przeważającej części są to krowie rogi. Za szynkwasem można dostrzeć barmana w białej koszuli oraz bardzo niewielu gości. Tutaj nie powinno być problemu ze zdobyciem miejsc. "Pastuch" zaś z zewnątrz przypomina budynek obory. Często otwierają się drzwi i widać co jest w środku. Duża sala usiana stołami i ławami, z potężnym kominkiem oraz sporą liczbą gości. Karczma jest dużo większa niż zajazd i więcej ludzi przebywa właśnie w niej. O zapachu mięsiwa i piwa nie wspomnę, bo atakuje on Was z każdej strony. Oba bydynki stoją po przeciwnych stronach drogi, która tutaj, w mieście, jest szeroka na dwa wozy, choć nie ma wątpliwości, że i trzy by się zmieściły. Dlatego też swobodnie poruszają się po niej wozy, jeźdźcy i piesi. [user=1153]Nie widzisz nikogo znajomego. Jak ci się wydaje, żaden z lordów nie zapuszcza się w te okolice, bo ttutaj wiocha zabita dechami i nie ma tu wielkiego interesu poza krowami. A to jest dobre dla obszarników. Dlatego nabierasz pewności, że powinno być tu bezpiecznie[/user] [user=101,1407]Najwyraźniej pozostali spotkani towarzysze zamierzają odwiedzić zajazd a nie "Oborę". Choć sami nie wydają się być o tym przekonani, gdyż jednak zawartość trzosa jest bardzo ważna. Czy zatem będziecie iść do "Pastucha" czy razem z innymi do "Ognistej"?[/user]
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
29-01-2006, 00:50 | #36 |
Reputacja: 1 | Dieter Rotkirsch Z pewnym żalem Dieter ruszył do zajazdu. On sam wolałby "Pastucha", ale żal było mu opuszczać kompanię. Poza tym... a nuż spotka jakiegoś oficera w zajeździe i poszczęści mu się... od razu usmiechnął się w duchu i uczepiwszy się tej myśli nie spostrzegł że drzwi są odrobinę od niego niższe, niewiele, ale wystarczająco żeby stuknąć się w głowę gdy wchodził do środka. - Ałłłł.... - Złapał się za głowę Dieter - po czym omiotłwszy wzrokiem nielicznych gości którzy zwrócili na niego uwagę dodał - Ja tak niechcący prze państwa... - u usunął się na bok wpuszczając resztę kompanii. Nie kwapił się jakoś iść sam dalej. To było trochę zbyt wyszukane miejsce. Nagle zatęsknił za swojskim zapachem i widokiem "Pastucha". |
29-01-2006, 12:44 | #37 |
Reputacja: 1 | Zieleńsza Przyjęła z radością informację o wspólnym posiłku. Przy stole z pewnością zdecydują co robić dalej. Może nie wszyscy, tak jak Dieter, będą chcieli opuścić nowych towarzyszy. Wspólny posiłek to dobry czas na rozmowy i planowanie. Zieleńsza z szeroko otwartymi oczyma przyglądała się wnętrzu zajazdu. Podobało jej się tu dużo bardziej, niż na zewnątrz. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, najwidoczniej "Ognisty" zrekompensował jej rozczarowanie miastem. Czekała aż wszyscy towarzysze wejdą do środka i zajmą miejsce. Niewiele myślała o zawartości swojej sakiewki. Do tej pory za wszystkie potrzebne do życia rzeczy płaciła ziołami i leczeniem ludzi. Wydawało jej się, że i tutaj to wystarczy, więc nie przejmowała się tym, że w zasadzie nie ma czym zapłacić za jedzenie. Kiedy Dieter uderzył się w głowę, znowu stłumiła śmiech. To już drugi raz dzisiejszego dnia coś mu się przytrafia. Spojrzała na chłopaka, czy przypadkiem nie rozciął głowy i gdy przekonała się, że to tylko niegroźne stuknięcie, powiedziała wesoło: - Nie martw się, do wesela się zagoi! Co najwyżej pozostanie Ci po tym siniak. Jak będzie bardzo boleć, to powiedz, zaraz moje zioła temu zaradzą - i pociągnęła Dietera za rękę prowadząc go do stołu, przy którym sadowią się towarzysze. |
29-01-2006, 13:27 | #38 |
Reputacja: 1 | Tuż za Gerdą do środka zaglądają też i pozostali. Ostrożnym krokiem wchodzicie do środka. Ochroniarz stojący tuż przy wejściu obrzucił Was wzrokiem, spojrzał na rzeczy niesione przez Was i skinął głową na przywitanie. Najwyraźniej nie mieliście nic, co mogło by go zaniepokoić. Dzięki temu mogliście przejść dalej - do sali jadalnej. Nie była ona za duża, ale takie wrażenie sprawiał niski sufit oraz liczne ozdoby na ścianach. Oczywiście dominowały widziane przez Was rogi. Na sali stoi sześć stołów z przystawionymi do nich ławami oraz stołkami. Każdy stół jest czysty i nie zastawiony brudnymi naczyniami, kuflami czy poprzednimi klientami. Poza dwoma ludźmi w rogu izby nie ma tu innych gości zatem można z powodzeniem zająć jeden z pozostałych stołów. Z resztą, jak się tak rozglądacie po całym pomieszczeniu odzywa się barman: - Witajcie w "Ognistym". Zasiądźcie, gdzie chcecie. Dobrze trafiliście, bo za niedługo pora obiadu. Jeśli szukacie miejsca do spania oraz strawy, to u nas wszystko to jest. Jeśli macie konie, to czeka na nich stajnia. Barman to rosły mężczyzna w białej. lnianej koszuli. Kiedy przyszliście najwyraźniej się ożywił i zostawił dotychczasowe zajęcie czyli czyszczenie glinianych kufli. Nie pachniało tu tak intensywnie jak z "Pastucha", ale dało się wyczuć zapach przypraw oraz pieczonych ziemniaków.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
30-01-2006, 01:17 | #39 |
Reputacja: 1 | Dieter Rotkirsch Ciągle trzymając się za głowę Dieter oparł swoją włócznię o ścianę blisko wejścia i z tobołkiem w ręku pozwolił poprowadzić się Zieleńszej do stołu. Skrzywiona twarz mocno kłóciła się z uśmiechem który posłał towarzyszce. Pozwolił obejrzeć sobie głowę, ale na szczęście blond włosów chłopaka nie splamiła krew. Będzie co najwyżej mały guz. - Pojadłbym - słowom Dietera zawtórowało donośne burknięcie w brzuchu - i do tego wieeeelki dzban mleka. Tyla bydląt tu mają że i mleko jako woda tanie być musi. Ale najmocniej to pojadłbym ciasta z jabłkami, takiego co je na święta w Jetrung gospodynie piekły. Ten zajazd to i wystawny jest, na pewno i ciasta mają. Jeno monet u mnie niewiele, a i szkoda - myślał na głos chłopak. Najwyraźniej zapach jadła zabił w nim chęć rozglądania się za oficerem, którego mógłby zagadnąć. Rozejrzał się po towarzyszach siedzących przy stole. Nie za bardzo wiedział jak się zachować, więc czekał aż któreś z nich będzie mówić pierwsze. |
30-01-2006, 11:20 | #40 |
Reputacja: 1 | Gustav, Jako ostatni siadał do ławy obok stołu, gdzie usiadła reszta. Nie mógł uwierzyć że to co go spotyka dzieje się naprawdę. Ludzie nigdy sobie nie ufali i, zwłaszcza po Burzy, stronili od towarzystwa, starali się mniej podróżować. Nawet jeśli celem miała być sąsiednia wioska. Traktowali go tak inni ludzie, samotnika, wedrującego od wioski do wioski. Ktoś taki bez insygniów kościelnych wzbudzał strach, czasem nienawiść. To działo się na 'spokojnych równinach, a na północy... Chciałby nie pamiętać co się tam stało i pewnie trwa nadal. Spotkał ich, a Oni go przyjeli. Nie mówił wiele, w przeciwnieństwie do reszty, ale cały czas pytali się go o drobnostki. Nie lubił ubarwiać, ale Oni słuchali. Dlaczego? Sprawa bogów. Kiedy już chcieli zapytać się dlaczego nadal stoi, usiadł. To że wyda kilka cesarzy, to i tak mała cena za cud który go spotkał.Tak myślał, rozgladając się po wnętrzu. Nie wiedział kiedy wzrok jego padł na Torina. Ręce, które miał lekko oparte na stole, zaczeły zauważalnie drgać. Schował je szybko pod stół, mając najdzieje. -Muszę wyjść-Co zadziwiające lekko drgał mu głos i brzmiał jakby ciszej-Na chwilę. Gramolił się nieco zanim wstał i wyszedł pospiesznym krokiem.
__________________ Mroczna wydawnicza małpa przedstawia Gindie, czyli wydawnictwo fabularnych gier karcianych. Uuuk. |