|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-01-2015, 01:08 | #31 |
Reputacja: 1 | (myśli)- Co to za sztuczki!? Pewnie mam się podłożyć, abyś mnie znowu złapała w tą ohydną gębę? O nie... Nie ma głupich ty stara zdziro! I Ernst gniewnie wpakował włócznię w ciało Elizy, wyładowując całą swoją frustrację, strach i nienawiść do mutantów. ---------------- Rzuty: Ofiara jest w szoku, czyli trafienie jest automatyczne. (9 + 1) + (3 + 1) = 14 - obrażenia, dość potężne, jest duża nadzieja na zabicie ohydnego mutanta
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. Ostatnio edytowane przez archiwumX : 19-01-2015 o 01:25. |
19-01-2015, 07:46 | #32 |
Reputacja: 1 | Okrzyk zaskoczenia i strachu, pełne niedowierzania oczy były ostatnimi reakcjami Elizy na tym padole. Wyniszczone surowym życiem ciało niemal z ulgą usunęło się na ziemię, plamiąc ją krwią. Najprawdopodobniej w domu gajowego pozostawał jeszcze "medykus". Była jeszcze dwójka dzieci, z którymi nie wiadomo, co się stało, i sam gajowy - jeżeli to nie on lub oni leżeli pod świeżo wykopaną ziemią. Pozostało około półtorej godziny do zmierzchu. |
19-01-2015, 11:11 | #33 |
Reputacja: 1 | Ostatni krzyk Elizy był straszniejszy od tego co się stało z jej ciałem. To był krzyk duszy wystawionej przez tego bydlaka na pastwę bogów chaosu. Może coś chciała powiedzieć? A on w przerażeniu jej stanie jej na to pozwolił? Teraz tylko mieć nadzieję, że po oczyszczeniu w ogniu Morr na nią spojrzy łaskawie i jej dusza odnajdzie miejsce w jego królestwie. Dość tego! Ernst ma jeszcze obowiązki wobec żywych. Musi ich bronić ich przed kultystami i tym podobnym obrzydliwym podłościom. Wiedział też, że jak sam napotka cztery takie to nie będzie miał najmniejszych szans. Potrzebował więcej czasu, aby przemyśleć co dalej... i co do Ulryka tu się wyprawia! Tak bijąc się z myślami po wstępnym uspokojeniu emocji przystąpił do systematycznego przeszukania ciał nieszczęsnych.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
19-01-2015, 11:42 | #34 |
Reputacja: 1 | Eliza nie posiadała wiele Prosta wiejska spódnica i koszula przewiązane sznurkiem (kiepska jakość, brudne) Serdak (kaftan ze ścinek skórzanych, bez rękawów, zapinany na drewniane troczki, w tej chwili stan kiepski, do zszycia po walce) Łapcie z łyka (znoszone) Dotykanie mutanta nie napawało Ernsta entuzjazmem, lecz mógł mieć przy sobie jakąś wskazówkę. Musiał się przemóc. Brunatna długa tunika (miała bezpośrednią styczność z mackami) Pocerowana peleryna z kościaną zapinką hobgobliński krótki jatagan (SE-2, szybki), jakość przeciętna Pas żołnierski z klamrą z głową wilka (ulrycjańską) Pochwa na jatagan z dziwnej, szorstkiej skóry, przyczepiana poziomo z tyłu na pasie Parciana torba na ramię, w niej zawinięte w szmatki jakieś zioła, mazie, kawałki kości, w tym kości z jakimiś znakami/runami? Hubka i krzesiwo Mały nożyk na rzemieniu na szyi (użytkowy) |
19-01-2015, 13:29 | #35 |
Reputacja: 1 | Podczas przeszukiwania miał czas na przemyślenie sytuacji. Jak się poluję na groźne zwierzęta należy je najpierw rozdzielać, a dopiero później na nie uderzać. Zatem wrócę na granicę polany i będę obserwować całą grupę. Jeśli się da ich postaram wyłapać pojedynczo, względnie w dwójkę, a jeśli nie uznam, że zrobiłem wszystko co się dało i będę musiał pobiec do najbliższej osady i zorganizować poważną obławę... Tak więc, uwolnić sieć od sługi medykusa i z wielką ostrożnością udał się na granicę polany. Tam zamierzał przywiązać linę do krzaka z brzegu ścieżki, po czym ukryć się po drugiej stronie niż ten krzak, a następnie podjąć obserwację.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
19-01-2015, 14:49 | #36 |
Reputacja: 1 | Aż do zmroku nic się nie działo. Nikt nie przyszedł po krowę, która pasła się na polanie, choć porykiwała z pełnymi wymionami. Nic nie było słychać z chaty. Z komina unosił się dym - ktoś nadal palił ogień, choć był on niewielki. Na pewno nie dość wielki, by przyzwoicie ogrzać tamto wnętrze. Zostało około pół godziny dziennego światła - może trochę mniej, jesienią w górach różnie bywa. Należało podjąć decyzję. Jeżeli Ernst chciał udać się do wioski, by przez posłańca podać wieści do leśniczego, musiał się spieszyć. Samotny wędrowiec w środku nocy to dobry początek dla strasznej historii opowiadanej przy kominku w gospodzie, a nie dla jego losów. Mógł również prowadzić obserwację nocą - co oznaczało bycie nieruchomym i bez źródła ciepła w niskiej temperaturze i wilgoci. Istniała też opcja wejścia do chaty, co oznaczało...no cóż, w najgorszym razie mogło być ostatnią decyzją w życiu Ernsta, w najlepszym - najszybsze znalezienie rozwiązania. Istniała też możliwość skrócenia dystansu, a nawet wygrzebania jakiegoś sęku i podjęcia obserwacji w ten sposób. Było to jednak ryzykowne, ktoś mógł usłyszeć kroki albo poczuć jego woń. Być może były też inne opcje. |
19-01-2015, 14:58 | #37 |
Reputacja: 1 | Mimo długiego czekania nie pojawiła się żadna okazja rozwiązania tej sprawy. W końcu zrezygnowany Ernst zorientował, że sam jeden tu nic nie zdziała, tylko głupio zginie. Nie pozostało nic innego jak z zachowaniem odpowiedniej ostrożności zdjąć pułapkę, wrócić do ciała sługi po dowód winy w postaci goblińskiej broni, chociaż rany na jego ciele były bardzo przekonujące. A następnie z oddalił się od chaty w kierunku najbliższej osady, do której następnie pospiesznie się udał.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. Ostatnio edytowane przez archiwumX : 19-01-2015 o 15:03. |
19-01-2015, 22:00 | #38 |
Reputacja: 1 | Po pół godzinie forsownego marszu dotarł do Gawranicy. Słońce zachodziło, rozpalając ognie na dachówkach drewnianej świątynki Sigmara - jedynym budynku, nawiasem mówiąc, posiadającym inne niż strzecha pokrycie dachu. Aby ugadać posłańca na chyżym koniu, trzeba było gadać z sołtysem, Witem Garbatym. Bez pisma od lorda czy chociaż leśniczego, szykował się bolesny dla sakiewki wydatek, chyba, że Ernst fortelu jakiegoś użyje. Wit, były niedźwiednik, nie tylko z miszkami umiał sobie radzić, wiedział, jak rządzić ludźmi, z jedną ręką z miodem, a drugą z knutem. |
19-01-2015, 22:45 | #39 |
Reputacja: 1 | Po dotarciu do wioski udał się najszybciej jak mógł do Wita i go spotkał: - Panie sołtysie spieszę do ciebie w bardzo ważnej sprawie. Wykryłem wielkie niebezpieczeństwo! W domu Heinricha Lendgranda zagnieździł się jakiś kultysta, rzekomo medykus Leiber, który zamienia ludzi w potwory. Jeden z nich, który powstał z ciała Elizy, zrobił mi to. tu wskazał na ślady ugryzienia Elizy - A wiesz, że jestem doświadczonym łowcą. Drugi zaś, rzekomo sługa Leibera, poranił mnie na całym ciele mackami, mimo obezwładnienia i zadania śmiertelnej rany. Tu lekko odsapnął i zawiesił krótko głos: - W tej sytuacji musimy zrobić obławę albo wysłać posłańca do loeda, aby przysłał tu wojowników. Błagam o to z racji na bezpieczeństwo całej okolicy!
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
20-01-2015, 01:05 | #40 |
Reputacja: 1 | Sołtys milczał dłuższą chwilę, rozważając wieści. - Innego kazałbym przegnać, ale twoją reputację znam. Jak mówisz, tak i pewnie jest. Z pochodniami na mutanta nie pójdziemy, bo jak który zginie, do końca życia będą mi baby wypominać. Syna swojego na Ważce, kobyłce pod siodło trzymanej, pchnę do zamku z wieścią. Matka, zajmijcie się gościem. Kiedy Ernst pałaszował potrawkę z zająca z kaszą i zapijał mlekiem, grzejąc się przy ogniu, Wit syna swego wezwał i słowo w słowo to, co Ernst mówił, przekazał, następnie kazał sobie powtórzyć. Jak to ludzie niepiśmienni, dobrą pamięć obaj mieli. Chłopak nie zwlekając ruszył z kopyta do zamku. Nawet konno czekała go co najmniej godzina dłużej, a że była to noc, to pewnie i dłużej. Sołtys tymczasem starszych gospodarzy wezwał i nakazał, by w każdym obejściu co najmniej jeden zdolny do walki nie spał i przy włóczni czuwał, ogień rozniecał. Sam zaś na obchód ruszył, do czego i Ernsta zaprosił. Ludek górski, do niebezpieczeństw nawykły, ostrzeżenia nie zlekceważył. Mało kto po obejściach spał, bydlątek i dzieci pilnując. Niewielkie ogniska rozpalono między domami, przejścia w ostrokole zastawiono przenośnymi krzyżakami i wozami. Sołtys z Ernstem wleźli do świątynki, bo z jej dzwonnicy najlepszy był widok na okolicę. Wioska kapłana nie miała, wędrowni przychodzili nabożeństwa odprawiać, toteż i nikt im nie przeszkadzał. -A teraz, jak uszu innych nie ma, powiedzcie mi, łowco, jak myślicie, co to. Powiedzieliście mi to, co widzieliście i to się wam chwali, bo paniki nie sialiście, ale teraz mówcie - co to może być najgorszego, nawet jeśli dowodów nie macie, jeno przeczucia. Na mnie prawie dwie setki ludzkich żywotów i jak o ich dobro chodzi, to ja ani strachu, ani miłosierdzia nie okazuję. - i tu sołtys nie kłamał. Koło wioski był Kruczy Zagajnik - kilka ledwo starych drzew, zwanych tak, bo do trucheł bandytów i zielonych bywało całe stada kruków się zlatywały. Ciężką mieli sprawiedliwość górale. |