|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-03-2021, 13:10 | #1991 |
Reputacja: 1 | W lokalu takiej klasy jak Odpoczynek Grafa Leonard nigdy jeszcze nie był. Miał wszelakoż nadzieję, że podstawy etykiety wpojone mu w czasach, gdy usługiwał bogatszym, porady von Essinga i umiejętności aktorskie pozwolą mu na wywarcie pozytywnego wrażenia. - Drogie panie, jakże miło was ponownie widzieć! – Ukłonił się dworsko i złożył pocałunek na wyciągniętych dłoniach chichoczących panienek. – Pani Kirsten, dziękujemy za możliwość spotkania. Panie Schmiedehammer, zaszczyt to poznać tak znamienitego szermierza. Z chęcią wysłucham rad dotyczących walki, jeśli będzie kiedyś na to okazja. Pierwsze pół godziny spędzili na nieistotnych pogaduszkach o pogodzie czy atrakcjach Middenheimu. Leonard w pewnym momencie kopnął dyskretnie Berniego w kostkę, gdy ten – tak mu się zdało – nazbyt bezpośrednio zaczął się zwracać do panien Jung. Postanowił szybko zmienić temat. - A właśnie, przy wjeździe do miasta rzuciła nam się w oczy skrupulatność urzędników. Chwali się taka dobra organizacja, z pewnością są niezwykle skuteczni w pobieraniu podatków dla miłościwego grafa. Czy te nowe daniny mają na celu dalsze uświetnienie festiwalu i zapewnienie większej ilości atrakcji? Miał nadzieję usłyszeć coś ciekawego i znaleźć sposobność w dalszej części rozmowy na zadanie pytań o ich jakoby dawnego znajomego, Gottharda Wittgensteina. Służył też jego opisem, gdyby rozmówcy nie kojarzyli w ogóle tego nazwiska.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
23-03-2021, 19:20 | #1992 |
Reputacja: 1 | Berni delektował się pobytem w "Odpoczynku Grafa". Nieczęsto bowiem zdarzało się, aby poczciwy kleryk mógł zażywać takiego luksusu. Początkowo onieśmielony obecnością imć Schmiedehammera (książęcy czempion to nie byle hu, hu!) milczał pozwalając paplać siostrom Jung. Niemniej jednak ilość zażywanego przedniego trunku powolutku rozwiązywała język Panu Zinggerowi i nieśmiało zaczął wracać na utartego zinggerowe tory. - Rad bym obejrzeć te łabędzie nad stawem. Mam nadzieję, że Państwo znajdą czas na wspólne wyjście? - uśmiechnął się przymilnie. Miał coraz większą chrapkę na którąś z panien Jung. Nie mógł się jedynie zdecydować, którą zacząć adorować. Jego zapędy ostudził celny kopniak ze strony Geldmana. - Tak że... auua... znaczy te podatki. Ciężki temat. A pan Pavarottii to praktykuje gdzieś na mieście? Rad bym zobaczyć takie umiejętności z bliska. Kogoś jeszcze wyleczył? Dodatkowo chciałem odwiedzić i pomodlić się w świątyni i zobaczyć wieczny ogień. Wiecie Państwo kiedy Ar-Ulryk odprawia nabożeństwa? Słyszałem, że jest znakomitym mówcą... - przy ostatnim zdaniem kleryk uczynił pod kapotą sekretny znak Ranalda, żeby odpędzić pecha. |
23-03-2021, 20:29 | #1993 |
Administrator Reputacja: 1 | Gdyby nie piwo, Axel uznałby, że cała wyprawa do miasta byłaby niemal w całości stratą czasu. Na wysokość podatków wpływu nie miał, na sposób ich wydawania również, a dotrzeć do skarbca kanclerza Spersama nie potrafił... chociaż z pewnością wiedziałby, jak wydać pięć tysięcy koron i nie zawahałby się ich zabrać, gdyby leżały na ulicy. - Katrina Todtbringer? - Pokiwał głową z uznaniem. - Ho ho... Niezła gratka, ale trochę za wysokie progi. - Uśmiechnął się. - No ale u kobiet nie szuka się rozumu, tylko... - Nakreślił dłońmi kształty. Ogólnie biorąc trzeba było stwierdzić, że jeśli w plotkach było ziarno prawdy, to sytuacja wyglądała mało optymistycznie. Wojna religijna i wojna domowa - strach pomyśleć. - Za piękne kobiety. - Uniósł kufel z piwem. - Oby były miłe i chętne. |
24-03-2021, 12:00 | #1994 |
Reputacja: 1 |
|
24-03-2021, 18:06 | #1995 |
Reputacja: 1 |
|
01-04-2021, 12:10 | #1996 |
Reputacja: 1 | Lothar po kolejnych kilku kieliszkach i partii tryktraka sprzedał trzy spośród strojów jakie przywiózł do Middenheim. Nabywcą był Herbert von Mögell, szlachcic z Middenlandu, jednak osiadły w Middenheim i zajmujący się, podobnie jak Lothar handlem detalicznym. Była to dla Essinga cenna znajomość, bo wyglądało na to, że Mögell ma sporo kontaktów. Od niego też Lothar dowiedział się, gdzie mieszka Magister Praw Reiner Ehrlich i mimo późnej pory, postanowił go odwiedzić. - Niesamowity człowiek ten Pavarotti – opowiadał Mögell. – Wielki jak góra, spasły i brodaty niczym pirat z Sartosy. Tylko mu przepaski na oku brakuje i ptaka na ramieniu. Z tego co wiem, w Pałacu mieszka, więc go, drogi Lotharze raczej w lokum nie nawiedzisz. Jednak często w mieście bywa i to niekoniecznie w zacnych lokalach. Szlaja się, pije i z dziwkami przebywa. Swój chłop. Pewnie okazję mieć będziesz, bo Signore Dottore okazji do dobrej zabawy nie przepuszcza. Po wymianie pożegnalnych uprzejmości z Herr Herbertem wziął dorożkę i pojechał do Grafsmund, najbogatszej części miasta, pod wskazany adres. Okolica była naprawdę bogata, domy - niemalże pałace na wydzielonych działkach otaczały miniaturowe parki, latarnie oświetlały szerokie, równo brukowane ulice, mimo późnej pory wszędzie przemieszczali się służący. Lothar wysiadł przed kutą bramą do rezydencji Ehrlicha i pociągnął za sznur od dzwonu, który obwieszczał przybycie gości w stróżówce. Długo nie czekał. Pojawił się schludnie ubrany odźwierny z latarnią, który zapytał o cel wizyty. - Przykro mi Panie, ale Magister Praw Ehrich jest niedysponowany – wyjaśnił z przesadnie zasmuconą miną, kiedy Lothar podał mu powód. – Nie życzy sobie widzieć kogokolwiek w najbliższym czasie. Jeśli to sprawa pilna, to proszę napisać pismo, a jeśli nie to, może się Pan umówić tuż po zakończeniu Karnawału. * Wolfgang poszedł do ratusza. Jednak drzwi zastał zamknięte. Okazało się, że siedziba miejskich władz nie jest czynna całą dobę, a w określonych godzinach, co Wolfgang odczytał z tablicy informacyjnej znajdującej się w pobliżu drzwi. Przeczytał również, że w związku z Karnawałem godziny przyjęć są krótsze niż normalnie i sprawy można załatwiać tylko pomiędzy godzinami dziesiątą a trzynastą (zwrócił uwagę, że nie podano rachuby w dzwonach tylko w godzinach). I w tym momencie zegar na wieży ratuszowej zagrał melodyjkę. Spojrzał na białą tarczę ogromnego zegara – właśnie minęła dziesiąta. * Jedzenie było przednie, towarzystwo również. Berni i Leonard bawili się znakomicie. Dieter okazał się godnym do wypitki kompanem, co oczywiście nie podobało się jego narzeczonej. Kirsten parokrotnie próbowała powstrzymywać czempiona od picia, ale jakoś tak wyszło, że jej kuzynki brały stronę szarmanckiego Berniego i eleganckiego, ułożonego Leonarda w związku z czym miała przeciw sobie wszystkich. - Wittgenstein… Brzmi ponuro, niczym nazwisko jakiegoś złoczyńcy z teatralnej sztuki. W Middenheim chyba jednak takej rodziny nie ma. Coś bym słyszała na dworze… Że jakiś czas temu przyjechał i jest kimś ważnym w mieście… Oj, nie kojarzę – Kirsten wiele nie pomogła. Na temat podatków już chyba więcej dowiedzieć się nie dało. Siostry Jung nie były w temacie, a do tego ta sprawa zupełnie ich nie interesowała. Kirsten oznajmiła, że zostały wprowadzone miesiąc temu, a Graf tylko podpisał edykt, przedstawiony mu przez Magistrów Praw. Sugerowało to, że propozycja podatków wyszła od prawniczego trio. - Wspaniały pomysł te podatki. Miasto potrzebuje pieniędzy, a krasnoludy, czarodzieje i kapłani mają na tyle pieniędzy, żeby je zapłacić – wypalił Dieter. - Ach, ty znowu to samo… - dodała Kirsten z rezygnacją w głosie. Rozmowa zeszła na atrakcje Karnawału. Dietera można było spotkać na arenie, gdzie odbywały się walki z Czempionem o tytuł. Zwyciezca całych zawodów, na zakończenie Karnawału otrzymywał od Grafa na rok tytularną godność Czempiona. Poza tym Dieter zapraszał obu awanturników na wycieczki po mieście wraz ze swoimi elfimi przyjaciółmi, Rallanem i Allavandrelem. Sugerował też wizytę na stadionie, na meczach snotballa, którego był wielkim fanem. Kirsten często miała zamiar towarzyszyć narzeczonemu, a poza tym planowała spędzanie czasu z kuzynkami na nieco bardziej kobiecych atrakcjach, takich jak pokazy jazdy na łyżwach, turnieju bardów, wizytach w operze i podobnych. |
04-04-2021, 16:03 | #1997 |
Reputacja: 1 | Zawód szpiega wymagał, by Leonard czuł się w każdej możliwej sytuacji komfortowo. Tak jednak teraz nie było, nie był przyzwyczajony do sztucznych uśmiechów, rozmów o niczym czy obsługi w jednakowych uniformach przynoszącej kolejne dania ze służalczymi ukłonami (szczególnie, że wiedział, jak jest w trakcie takiego ukłonu przez nich oceniany). Musiał się wszakże nauczyć i tego wszystkiego, próbował więc potraktować wizytę w Odpoczynku Grafa jako cenne doświadczenie. Wittgensteina nikt nie znał, ani nawet nie kojarzył. Geldmann zdusił w sobie uczucie zawodu. Po to, po niego w końcu tutaj przybył. Cóż, może ostatni żywy członek przeklętego rodu nigdy do Middenheim nie dotarł, może opuścił miasto, może zaszył się w jakiejś dziurze ze zmienionym nazwiskiem i wyglądem. Możliwości było sporo, a żadna nie przybliżała Leonarda do jego zemsty. Zaprzątnął więc swój umysł inną sprawą. Nowe daniny wyglądały, jakby ktoś chciał celowo pozbyć się z Middenheim cennych sprzymierzeńców i osłabić tym samym miasto. - No tak, miasto z pewnością dobrze wyda te pieniądze. – Pokiwał palcem na młodzieńca przechodzącego obok ich stolika z pustą już tacą. – Butelkę czegoś dobrego, a mocnego. Dla pań likier, owocowy i słodki. Taka okazja wymaga dobrej oprawy. Wiedział, że nadwerężył właśnie mocno budżet przydzielony im na ten wieczór, ale zasady etykiety wymagały rewanżu za zaproszenie. Miał też nadzieję, że trunek nadweręży nieco hamulce nadwornego szampierza. Połechtał też lekko jego próżność, zgadzając się na głos z jego opiniami. - Z pewnością ci, których dotknęły podatki mają dość funduszy i obowiązek, by wspomóc miasto, w którym żyją. Magistrowie Prawa dobrze to przemyśleli, a może mieli dobrych doradców? Zapamiętał sobie, żeby dowiedzieć się, jak wygląda w Middenheim proces ustanawiania praw. Umówił się też z Dieterem na spotkanie ze znajomymi elfami. Przy okazji zaś wizyty w toalecie poprosił Bernarhdta o delikatne wypytanie Kirsten o dwór grafa i stosunki tam panujące.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
08-04-2021, 06:32 | #1998 |
Reputacja: 1 |
|
08-04-2021, 11:46 | #1999 |
Administrator Reputacja: 1 | Nie dowiedzieli się niczego ciekawego, więc Axel odprowadził Wolfganfa pod drzwi ratusza, a potem wrócił do gospody. Miał nadzieję, że kompanom powiedzie się lepiej i przyniosą jakieś dobre wieści i jeszcze lepsze pomysły, dzięki czemu uda się wybrnąć z sytuacji, w jaką się wpakowali. A dokładniej - w jaką ich wmanewrowano. |
08-04-2021, 23:12 | #2000 |
Reputacja: 1 |
|
| |