|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-03-2019, 12:13 | #451 |
Reputacja: 1 |
|
20-03-2019, 17:55 | #452 |
Reputacja: 1 | - Wypatrującego z konia łatwo dostrzec, trzeba uważać. - skomentował Galeb - Pijcie wodę i jedzcie małe porcje. Jeżeli się najecie do syta będziecie senni, do reszty ociężali i już nic nie będzie się chciało wam robić. - dodał. Jako goniec musiał zapoznać się z wiedzą odnośnie objawów zmęczenia, głodu i pragnienia, a przede wszystkim z tym kiedy z własnym ciałem jest źle, a kiedy można sobie odpuścić. Wszak nie było chwały w śmierci po drodze z wycieńczenia, bo chciało się szybko dostarczyć wiadomość. Ilu było pretendentów do przebycia Biegu Kislevskiego... cały kontynent do przebycia. Na taki dystans trzeba było ostrożnie rozkładać siły. W tej chwili po ponad dobie ruchu Galeb był bardzo zmęczony... ale mógłby jeszcze iść nadal. Jednak zarządzony postój postanowił wykorzystać na wypicie wody i przekąszenie odrobiny jedzenia dla regeneracji sił. Jeżeli nie daj Przodkowie dopadną ich, ktoś musi mieć siły do obrony przed wrogiem... albo chociaż do wartowanie gdy już będą obozować! Na szczęście chyba na tym polegała siła Ostatnich, że w największej biedzie i trwodze podejmowali dobre decyzje... albo przynajmniej te właściwe. Dlatego tym razem Galeb nie wtrącał się bardziej do sytuacji niż z poradą i podporządkował się przedstawionym zarządzeniom. Propozycja Berta była niebezpieczna ze swoimi implikacjami, ale odpowiedź Gustava - rozsądna i spokojna trochę poprawiła jego wizerunek w oczach krasnoluda. Szkoda mu było jednak Detlefa. Tylko nieludzka wytrzymałość pozwalała mu nadążać za pędzącą karawaną. Galeb był pod tym względem dumny z przyjaciela. Co do reszty, która ledwie słaniała się na nogach. Cóż... wsadzenie ich na konia rozwiązałoby w pewnym stopniu sprawę... ważne by dostali się pod osłonę wzgórz zanim Graniczni ich wypatrzą. |
20-03-2019, 19:36 | #453 |
Reputacja: 1 | Kolejna porcja wyczerpującego marszu. I to całkiem pokaźna, skoro nie rozstawili się obozem na noc i szli dalej. Niestety w tej sytuacji wschód słońca złapał ich na otwartej przestrzeni, co zwiększało szanse zauważenia grupy przez wroga. Długotrwały marsz dał się we znaki wszystkim, ale o ile wolniejsze tempo pozwoliło Detlefowi nadążyć za resztą, o tyle niektórzy umgi mieli wyraźnie dość, a zdolność bojowa oddziału spadła o jedną trzecią. Teoretycznie wypoczęte człeczyny mogły iść szybciej od niego - mieli dłuższe kulasy, a nizioł szybciej nimi przebierał od krasnoluda, ale za to dawi mógł iść dłużej bez zatrzymywania się. Wychodziło na to samo, a Thorvaldsson był przy tym przekonany, że na dłuższym odcinku zaszedłby dalej i szybciej od tamtych. Teraz jednak był mocno obładowany ekwipunkiem - skrzynia z ładunkami i zapasy dość mocno spowalniały krasnoluda, a w każdym razie nie pozwalały iść szybciej. Przeszło mu przez głowę, żeby zaproponować aby wzięli jego ładunki, załadowali na kuca i ruszyli swoim tempem dalej, a on niosąc jedynie broń, pancerz i zapasy na kilka dni dla siebie szedłby za oddziałem. Widział w tym jednak kilka problemów - nie wspomógłby ich w walce, gdyby ktoś zaatakował, nie był pewien, czy zdołałby pilnować ich śladu, a na koniec mógłby się zdziwić, gdyby w czasie snu (krasnoludy też czasem muszą spać) Graniczni dopadliby go bezbronnego. Na razie te problemy były na tyle istotne, żeby nie proponować rozdzielenia oddziału. W dyskusje się nie wtrącał - zgodnie z własnym postanowieniem nie chciał dyskutować z gaar, ale przy tym zamierzał robić to, co musiał jako kapral. Zresztą od ustalania marszruty byli ci, którzy mieli o tym jakiekolwiek pojęcie. Lub tak uważali. - Ciekawe jak karak zareaguje na plany zablokowania przełęczy. Przecież to droga handlowa także dla miejscowych klanów. - Rzucił tylko do Galeba w mowie krasnoludów.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
20-03-2019, 20:25 | #454 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 24-03-2019 o 22:53. |
22-03-2019, 07:15 | #455 |
Reputacja: 1 | - Jakiś czas temu nad Rzeką Łososi - - A dokumenty jakieś miał? Oleg wzdrygnął ramionami wydymając usta i nic nie odpowiadając. Gustaw opatrzył przenikliwie na zwiadowcę i dodał. - Prowadź i to szybko do jego zwłok. Ten po prostu ruszył w stronę znalezionych zwłok prowadząc za sobą Grunnenberga. Na miejscu Gustaw przeszukał ciało i ubrania, które zwinął zwiadowca. Zatykał nos i co chwila zerkał na Olega. - Musiałeś? Jedzie cholernie.- Skarżył się szlachcic. Oleg opierając się o rohatynę stał za plecami Gustawa, który pochylał się nad szczątkami Parszywca. Podejrzanie zwlekał z jakąkolwiek odpowiedzią. Choć w jego przypadku nazywanie zachowania dziwnym stałoby się w końcu nużące to widocznie coś męczyło zwiadowcę Frietza. Przeszukanie rzeczy Parszywca dało zdumiewające rezultaty - dla Olega rozeta przy kołnierzu była zwykłą ozdobą, ale Gustaw od razu domyślił się, że w taki sposób najemnicy oznaczali swoich oficerów. Oleg znalazł sporo, ale najwyraźniej pośpiech sprawił, że niektóre rzeczy przegapił, Gustaw miał za to więcej szczęścia. W podwójnym szwie skórzanej kurtki znalazł także zaszyty glejt, niemalże identyczny z tym posiadanym już od pewnego czasu - tyle że ten wystawiony był na Otta, a nie na Kuntza - Jakiś czas później podczas nocnej warty - Podczas wspólnej warty Oleg z Galebem rozmawiali cicho, w sumie o niczym. Krasnolud był skupiony na oporządzaniu swojego ekwipunku po przeprawie przez rzekę. Zwiadowca z chęcią dzielił się opowieściami, ze szlaku, dał popykać dziwnie mocną fajkę i wyjaśnił, że ostatnio jest spokojniejszy, bo udało mu się nawarzyć lekarstwa na swoje liczne problemy, które niestety wkrótce się skończy. W pewnym momencie spoważniał i zakomunikował, że ma coś ważnego do powiedzenia. Wtedy z zadziwiającą ufnością i szczerością opowiedział o tym co znalazł przy zwłokach dowódcy Granicznych, a także o rozmowie z Gustavem. Nie wspomniał jednak o wnioskach jakie wyciągnął dowódca Ostatnich, aby sprawdzić reakcję krasnoluda. Galeb rozważał dłuższą chwilę usłyszane słowa, zapytał o parę rzeczy Olega po czym pokręcił głową. - Powiedz lepiej Pięknemu, aby przy jakiejś okazji zdybał czarodzieja i kazał mu przyładować z rozpędu czerepem w drzewo zanim znów wpadnie na pomysł komunikowania się ze swoimi przełożonymi. - mruknął ponuro krasnolud - Po słownictwie jak nic da się poznać, że to była jego wiadomość do Kolegium Magii. Tylko on nazywał tamtą babkę “wiedźmą” i tylko umiejący w magię wiedzą co to “Prawdziwa Dharr”. Baran jeszcze dał wskazówki gdzie się co znajduje. Straszna nierozwaga z jego strony - runiarz pokręcił głową - Mam nadzieję, że zgarniając te wszystkie listy, a w szczególności ostatni Parszywiec nie przekazał wieści reszcie Granicznych. Potem Galeb powrócił do swojego zajęcia. Fakt, że doszedł do podobnych wniosków co Gustav w pewnym sensie pokrzepiała, szczególnie w kwestii ostatniego listu. - Chwila obecna, na odosobnieniu- - Komu ufasz? - Frietz zapytał w końcu ni stąd ni zowąd Sierżant zatrzymał się i powoli zwrócił do Olega. - Nie rozumiem. A między kim mam wybór i w jakiej sprawie? - Pytanie jest proste, a wybór masz między całą drużyną, bo chuj mnie obchodzi, czy ufasz swojemu staremu, czy matce. - Oleg wydawał się być cokolwiek poirytowany niejasną odpowiedzią Gustawa, ale wziął głęboki oddech i uspokoił się. - Wiesz, że jestem po twojej stronie prawda? Nie jestem i nie będę lojalny wobec Imperium, jakiejś tam księżnej czy innych patronów, bo niby czemu. Nie znam ich więc nic nie jestem im winien. U ciebie za to mam dług, więc możesz na mnie liczyć. Frietz mówił już dość spokojnie, ale dało się zauważyć pewne napięcie. Zwłaszcza skupienie w oczach i dłoń silnie zaciśniętą na drzewcu. Ciało ustawione nieco bokiem do rozmówcy w odległości - o przypadku - drzewca, nie wyglądało przyjaźnie. Odpowiedź Barona musiała być przemyślana i rychła. Sierżant wstał patrząc na Olega po czy westchnął. - Wiem, że masz wszystkich gdzieś i Imperium. Przykro mi to słyszeć bo ja je kocham. Księżnej nie znasz i możesz mieć swoje poglądy.- Zaczął od tyłu. - Tobie ufam i nie w tym rzecz, że Ciebie tu ściągnąłem iż jest inaczej. Nie odpowiedziałeś na pytanie i zrobiłeś dziwną minę. Mogłeś zapomnieć a nawet mieć w dupie szukanie papierów. Nie obwianiałem i nie będę obwiniać.- Na moment Gustaw się zamyślił i opuścił lekko głowę. - Szkoda, że dług Ciebie trzyma przy mnie a nie inne pobudki. No ale cóż. Teraz muszę wykonać misję i mam nadzieję, że nadal będziesz mi przewodnikiem i druhem. - Aha. - Frietz momentalnie zmienił postawę. Wbił szpic broni w miękką ziemię, przykucnął i zaczął grzebać w plecaku - No to Gładki mamy kreta w ogródku. Chciałem się upewnić, że to nie ty. Wybacz, ale trochę się bałem, że jak cię zdemaskuje to mnie zaatakujesz. Ale widać to nie ty. A i tak by stanął po twojej stronie. Nieważne. - Oleg wyciągnął w końcu szczelną tubę, a z niej kilka dokumentów i mapę. - Miał to przy sobie, czytaj i wracamy szybko bo już podejrzanie długo nas nie ma. szczelna tuba z dokumentami.: Cytat: „Grupa ma niskie morale, poszczególne osoby zdradzają chęć dezercji, a może i zmiany strony. Umieszczenie ich w kamienicy oraz dostarczenie wina rozwiązało im języki. Odział ma odwrócić uwagę, zapewnić zasłonę dla szwadronu lekkiej konnicy. Imperialni, ruszą w przeciągu dwóch dni z okolic Haverz w stronę Hurlach. Stirlitz” Cytat: Przepuść nas bez słowa i zadawania pytań. To przebierańcy z czwartej, raporty z Meissen niedługo to potwierdzą. Przedwczesne aresztowanie tej grupy uniemożliwi poznanie całości planów operacyjnych imperialnych i wyłapanie pozostałych grup. Doprowadzi też do zdekonspirowania mojej osoby. Wiadomość tą spalcie, w raporcie wpiszcie ich wersję, albo pomińcie zdarzenie. Stirlitz Cytat: Sprawdź dokąd idzie Brock. Pozwolił uciec Imperialnym nad rzeką, nie można mu ufać. W. Ostatni dokument zawierał bardzo niedokładną mapkę, w której Oleg rozpoznał przekraczane przez nich niedawno wzgórza i rzekę, zaznaczone były miejsca gdzie był wampir oraz chatka "wiedźmy". Zawierał też ostrzeżenie, że wampir mógł przetrwać, a uczennica wiedźmy prawdopodobnie potrafiła czytać w myślach i posługiwała się mocą prawdziwego Dhar, którego nie kontrolowała. Zwiadowca wyglądał na zamyślonego - To raczej nie Khazady, bo są przesadnie honorowe. Chyba nie wolno im konspirować. Można by im powiedzieć. W pasuje do Waltera. - Te dwie pierwsze to Loftus pisał by zmylić wartowników. Tego trzeciego nie znam. Wydaje mi się, że też maga. Chociaż trzeba by porównać pismo. To raczej nie informacja dla granicznych a dla magów.- Poinformował by uspokoić zwiadowcę. - Teraz już nie będzie pisania bo nie ma po co, ale fakt iż miał je Parszywiec kiepsko wyglądają. Ostatnio edytowane przez Morel : 28-03-2019 o 14:09. |
25-03-2019, 22:35 | #456 |
Reputacja: 1 |
|
30-03-2019, 19:06 | #457 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
30-03-2019, 19:34 | #458 |
Reputacja: 1 | - Shreder marny twój los. – Loftus zwrócił się do muła karmiąc go paszą. – Zachciało Ci się dziewczynki, to nie dość żeś teraz kopytny i bezpłodny to dawni przyjaciele mają ochotę na twój zad. – Mag poklepał zwierzę po karku i rozbawiony odszedł zająć się czym innym. A że rozkazów nie było to skupił się na kruku Leo, wygrzebał mu pędraka, spojrzał na niego wiedźmim wzrokiem. Splatał wiatry magii wokół niego. Nic to zresztą niezwykłego, robił to systematycznie już dłuższy czas. Zwracał też uwagę na Granicznych, ale nie szukał zaczepki. Ich kwestię trzeba będzie względnie szybko rozwiązać, ale propozycji Szarego Czarodzieja mało kto słuchał, więc chwilowo lepiej było milczeć. Mag odpoczywał i zbierał siły na dalszą drogę.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
30-03-2019, 20:50 | #459 |
Reputacja: 1 | Połączenie z najmitami do niedawna na żołdzie Granicznych, a teraz jakby pracujących na własny rachunek było dość zaskakujące. Krasnolud spodziewał się potyczki, może i nawet ciężkiego starcia gdyby tamtym bardzo zależało na eliminacji oddziału Imperialnych. Nic takiego jednak nie nastąpiło i mimo wzajemnej wrogości i zupełnie nieukrywanej nieufności ruszyli dalej razem. Dlaczego właściwie Gustaw zdecydował się na taki krok Zhufbarczyk za diabła nie wiedział. Było kwestią czasu, jak węszący za prawdziwym lub wydumanym złotem najemnicy rzucą się im do gardeł, zapewne wtedy, kiedy Ostatni będą zupełnie na to nieprzygotowani. Mimo prawdopodobnych strat powinni się z nimi rozprawić jak najszybciej - wspólna podróż tylko odwlekała ostateczną konfrontację, zwiększała ryzyko napaści podczas noclegów, czy wręcz zdrady i ciosu w plecy w przypadku natknięcia się na inny oddział Granicznych. Najemników powstrzymywała jedynie liczebność Ostatnich i zrozumiała obawa przed stratami w razie zbrojnego rozwiązania, ale Detlef nie postawiłby ani miedziaka na ich rzetelność, gdyby stosunek sił miał się zmienić. Złoto mogli dostać po dobroci lub zabrać z trupów Ostatnich - najemnicy nie odejdą z pustymi rękami. W czasie nocych wart zauważył, że nie tylko dwójka Granicznych czuwa - zwykle jeszcze jeden kręcił się na posłaniu usiłując nie zasnąć, a przy tym udawać śpiącego. Brodacz był przekonany, że na innych wartach jest podobnie. Gdyby udało się uprzedzić pozostałych Ostatnich, a przynajmniej uzgodnić działania dwóch wart, to czterech dobrze przygotowanych ludzi mogłoby niemal wyciąć Granicznych w pień. Swój plan zamierzał przedstawić Galebowi, z którym mógł porozmawiać bez obaw, że treść ich rozmowy będzie zrozumiała dla tamtych. - Kuzynie. - Zaczął w czasie kolejnej lekcji czytania udzielanej przez Runiarza. - Trzeba pozbyć się ogona - problem w tym, że pilnują się bez przerwy. Pomyślałem, że jeśli uprzedzimy swoich na naszych wartach, to będzie nas czterech którzy mogą zdziałać coś przeciwko tamtym. W czasie obchodu obozowiska mógłbym podejść do dwóch śpiących i rozłupać im łby toporem, a drugi z naszych zatrzymać jednego z tych czuwających. Wy udający śpiących dołączylibyście po chwili, co dałoby nam przewagę. Reszta pewnie zaczęłaby się budzić, ale zanim złapaliby za broń moglibyśmy ich unieszkodliwić. No i nasi też by się obudzili, to by pomogli. - Wyłuszczył pomysł. - Wiem, że to nie daje gwarancji braku strat, ale w nieskończoność tego przecież nie możemy ciągnąć. Lepiej wykorzystać przewagę zaskoczenia, niż walczyć z całą grupą w ciągu dnia. - Dodał. Galvinsson pomruczał rozważając pomysł, po czym kiwnął głową przyjmując go do wiadomości. Nie było im dane dłużej o tym podyskutować, bowiem przed wieczornym popasem postanowiono, że Galeb z Bertem i dwoma Granicznymi pojedzie do nieodległej wsi zasięgnąć języka i uzupełnić zapasy. Nieco przetasowało to przydział wart, więc jego nie uzgodniony z sierżantem plan pozbycia się najemników musiał poczekać. Cóż, krasnoludy potrafią długo czekać. Zwykle też trudno je namówić do zmiany raz powziętego zamiaru.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
30-03-2019, 21:09 | #460 |
Reputacja: 1 | Oleg nie był zadowolony z obrotu spraw. Mimo wszystko nie angażował się w zmianę sytuacji. Kilka pierwszych pomysłów było przepisem na samobójstwo i całe szczęście, że postanowił się nimi podzielić z towarzyszami. Szybko zostały zarzucone, bo tylko Oleg był w stanie pomyśleć, że da radę uciec konnym i zaszyć się na pustkowiach nim ci dopadną do niego i pobawią go głowy. Pozostali słysząc ten pomysł szybko wybili go z głowy Frietzowi. Choć niechętnie musiał przyznać sam przed sobą, że nie sprawdza się w działaniu pod presją. W intrygach i kłamstwach radzi sobie jeszcze gorzej, więc lepiej po prostu milczeć. Dla własnego dobra. Zwiadowca nie wdawał się w pogawędki. Spochmurniał i zajął się sobą i swym wierzchowcem. Dał mu się napaść i sprawdził stan kopyt. Nie tylko po to by zadbać o zwierzę, ale też by nie przyciągać do siebie uwagi. Podczas tych zwyczajnych czynności zaprawił ukradkiem część fajkowego ziela czarnym lulkiem i kilkoma innymi aromatami z zapasów babci czarownicy. Fajka była nabita i gotowa do palenia, a reszta czystego ziela schowana w spodniach. Kto wie, co się wydarzy, a nabita pachnąca fajeczka aż się prosi o rozpalenie. Jeśli więc dostanie się w niepowołane ręce może nieco narozrabiać. Trzeba było też pomyśleć o kolejnej porcji "wywaru na życie", jak ochrzcił go Oleg. Herbatka z fenkuła i pierwiosnka znacznie je ułatwiała. Może na pastwisku i w jego okolicy znajdzie się choć mała porcja. Wspomniał ze złością pozostawione w rzece narzędzia również po babci czarownicy. Ułatwiały robotę, ale solidne palenisko, nożyk, jakieś płótno i metalowe menażki też wystarczą. Potrzeba jedna jeszcze jednego składnika, którego nigdy nie ma pod dostatkiem. Czasu i spokoju. |