|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-01-2021, 17:21 | #931 |
Reputacja: 1 | Galeb stojąc przed namiotem obok Wernicky'ego przeciągnął się. - Myślałem sporo nad tym co mi powiedzieliście, Herr Wernicky. Chcę wyrazić swój podziw dla waszej przebiegłości. - powiedział cicho - Piękne zagranie z tym by samemu dowodzić tylną strażą, się tutaj poddać i wstąpić do kompanii. Również mogę wyrazić podziw dla waszej odwagi. Prowadzicie bardzo ryzykowną grę w której zyskacie własne małe królestwo albo postradacie życie przez jakiś chichot losu. Mówi się jednak że bogowie sprzyjają odważnym. Zamilkł na chwilę. - W sumie gdyby nie głosowanie o przywództwo to Brock mógłby was po prostu zwolnić z kontraktu i byście pojechali dalej.- stwierdził. - Mógłby. Pewnie by tak zrobił, gdyby się nie bał, że zostanie oskarżony o działanie na szkodę Wissenlandu. Ktoś musi beknąć za wypuszczenie mnie, von Grunnenberg upewnił się, że to nie będzie on - von Wernicky odkrywał przed khazadem jak działają intrygi umgich. Galeb spojrzał na Wernicky’ego i kiwnął głową. Zdał sobie sprawę że Wernicky wie do czego zapewne miał zamiar dążyć von Grunnenberg i Brock. Fakt że Piękny Gustav rzucał dość abstrakcyjne propozycje świadczyło o tym że sam nie bardzo miał pomysł co z tym fantem zrobić. Było tylko jedno rozwiązanie którego nie przypłacili by głowami lub wieczną niełaską. - Gdyby nie oni dwaj to wissenlandzka armia by was nie doścignęła. Gdyby nie oni dwaj to byście to wszystko wywieźli na drugą stronę gór. A wciąż dowództwo lub dwór Wissenlandu może ich posłać na stryczek. Chore. - Galeb machnął ręką - Kiedyś myślałem że takie trzymają się tylko ludzi. Przekonałem się że krasnoludów też. Byłem w karnym oddziale podczas oblężenia Karak Azul przez Gorfanga Zgniłotrzewia. - odwinął z ramienia czarną szmatę która kiedyś była chorągwią Czarnego Sztandaru i pokazał ją Wernicky’emu - Odzyskałem wraz z kilkoma innymi dawi pewne przedmioty z jednego miasteczka pod szczytem dla pewnego szlachetnie urodzonego krasnoluda. W zamian ugościł nas w swojej posiadłości i mogliśmy bezpiecznie u niego przeczekać oblężenie. Lecz zaproponował nam pewne zlecenie od samej Rady Królewskiej na które się zgodziliśmy - mieliśmy zejść do podziemi i zbadać pewną sprawę. Rano wychodzimy gotowi do wymarszu na plac przed jego domostwem, a tam nie ma naszego gospodarza tylko jakiś dostojnik w liberii króla Kazadora ze skrzynią i rozkazami, który odczytuje za nas przysięgę. Wpisano nas do oddziału Czarnego Sztandaru - oddziału do którego wysyła się skazańców. Pierwotnie mieli w nim służyć synowie możnych klanów którzy zawinili wobec Karaku. Zamiast nich wpisano nas i złożono za nas przysięgę. Nasz gospodarz znikł, wszyscy których synów zastąpiliśmy też. Do nikogo nie mogliśmy się zwrócić w trakcie oblężenia. Ale nic to - wykonaliśmy zadanie, które nam wyznaczono i przeżyliśmy w niesmak wszystkim. Ba. Dokonaliśmy dużo więcej pod tą chorągwią, lecz nawet nam za to nie podziękowano, tylko bardziej nas zgnojono. Galeb zawinął materiał z powrotem wokół ramienia. - Widzę po was że jesteście gotowi na to co się wydarzy niedługo. Dawi tak czy tak będą patrzeć i zapamiętają co działo się na Przełęczy, a wieści trafią do króla Alrika. - Ci, którzy mają dość tego co mówisz… Wielu z nich prędzej czy później trafia do nas, do Księstw Granicznych. U nas nóż w plecy też ci wbiją bez mrugnięcia okiem, ale przynajmniej nikt nie będzie sobie przy tym wycierał gęby honorem ani służbą. Dzięki Ci, Kowalu, za pouczającą historię. Gotowy jestem na wszystko. I ciekaw planu von Grunnenberga. Wzruszeniem ramion Galeb skwitował tą kwestię. - Może omawia z Brockiem jak przedstawią sprawę przed Wissenlandczykami? - gładząc się po bandażach na linii szczęki zadumał się na chwilę - W sumie muszę się zastanowić jak opowiedzieć o wszystkim Królowi. Chyba poskładałem już elementy układanki. Jest parę dziur ale już widać co jest na obrazie. Jakkolwiek Karak postanowił zachować neutralność to musi wiedzieć co się dzieje by nie stać się narzędziem w kolejnych intrygach. Z resztą… sam nie mam pojęcia jak Elektorka chce się wytłumaczyć z listu do Karak Hirn. Przecież to śmierdzi na kilometry. - Listu? - zainteresował się Wernicky. - Powiedziałem wam że nie macie żadnej umowy z krasnoludami, bo to prawda. Elektorka napisała list do Króla w którym kazała nie wtrącać się Karak Hirn do wojny między Granicznymi a Wissenlandem. Widziałem go, ma autentyczny podpis księżnej, acz kruk wysłany z prośbą o potwierdzenie powrócił bez odpowiedzi. Wedle słów Rady list przybył jeszcze zanim postawiliście stopę na ziemi Imperium. - Galeb wzruszył ramionami - Tak czy tak Karak postanowił się nie mieszać. - A więc tak to rozwiązała… - zastanawiał się Wernicky - Może nie chciała by w wewnętrznym sporze Wissenlandu ucierpieli inni? Nie będę pytał kim jesteś i dlaczego wiesz takie rzeczy… Taki list prowadzi do niej i sprowokuje pytania. To zaskakujące, że podpisała się pod nim osobiście. Galeb przypomniał sobie list który Rada wręczyła Detlefowi do przejrzenia. Rzeczywiście nie było na nim żadnych pieczęci. W tym momencie Runiarza olśniło, bo pozostałe klocki powpadały na swoje miejsca. Co więcej, widział dalszą eskalację sytuacji… wiedział też co to oznacza. Był jednym z rhunki. Ta odpowiedzialność zaczęła mu nagle ciążyć na barkach, ale się wyprostował i spojrzał na Wernicky’ego dużo poważniej. - Jestem rhunki. - powiedział a w ustach Galeba brzmiało to jakby te słowa były jakąś przysięgą, milczał moment po czym podjął znów - Podpisała się, bo nikt poza nią nie został powiadomiony o tym liście, nikt z dworu i wojska. Proszę cię Otto wyobraź to sobie. - Galvinsson uniósł obie dłonie gestem podkreślając swoje słowa. - Wyobraź. Ty, twoi sąsiedzi, twoi podwładni. Wszyscy wysłaliście swoich synów na wojnę z Arcywrogiem. Prawie całe swoje wojsko. Gdy oni walczą gdzieś daleko na Twoją krainę zrobiono najazd. Złupiono ciebie, twoich podwładnych, twoich sąsiadów. Krasnoludy zostawiono w spokoju, nie wiedzieć czemu. Twierdza krasnoludów koło przełęczy broniącej dostępu do twojej krainy nie przyszła z pomocą choć wcześniej deklarowała się że pomoże. Twierdza mogła ten najazd powstrzymać z palcem w bucie. Twój suweren rozkłada ręce i mówi że nie miał jak was obronić. Nikt nie wie że za waszymi plecami zerwał stosunki z dawi, a tych najeźdźców nasłał by osłabić niewygodnych mu wasali. Kogo więc obarczysz winą? Kogo obarczą winą powracające wojska i wasi synowie? Suwerena? Wojsko? Arcywroga? Najeźdźców? Kto zostanie pod ręką? Galeb pozwolił by te pytania zawisły w powietrzu. - W Wissenlandzie uważa się że krasnoludy zdradziły ludzi albo że podpisały z tobą porozumienie. Karak Hirn jest daleko od Nuln. Księstwa Graniczne są daleko od Nuln. Nieobecni nie mają prawa głosu. Nikt nie będzie się nas pytał o zdanie gdy cała wina zostanie zrzucona na Króla Alrika i Otto von Wernicky’ego. Emmanuela von Liebewitz może mówić co chce w Nuln, a zanim ktokolwiek zada jej kłam ona już zamiecie swoje podwórko. Ponoć oskarżyła swoich głównych rywali Toppenheimerów o zdradę. Nikt nie powie że ona gra brudno… przecież Graniczni zaatakowali Meissen który należy do niej samej. - Nie mam do was pretensji za to co się stało. Jak rzekłem wcześniej, wszystkich nas przeciw sobie poustawiano. - powiedział Galeb stanowczo po krótkiej pauzie - A konsekwencje tego mogą być różne, ale jedno jest pewne - tam - wskazał głową namiot gdzie rozmawiali Gustav z Brockiem - Masz płotki. Zwalanie całej winy na płotki jest żenujące. Ktoś większy musi dostać tym szambem by zadowolić arystokrajcę i imperialny dwór. Nie pozwolę na to by to szambo wylało się na dawi. Jestem rhunki, to mój obowiązek wobec ziomków. Choć jestem zgorzkniały, zniechęcony, mam tego wszystkiego dość, a moją gębą można straszyć dzieci to sprawię że ci którzy próbują gnojem oblewać dawi, sami się nim udławią. Choćbym nawet miał się stać dyplomatą by móc dosięgnąć najwyższych stopniem skurwysynów. Ostatnie zdania wypowiedział już z narastającym gniewem, ale taka była prawda, a deklaracja szczera. Jako runotwórca, choćby i czeladnik, miał obowiązek dbać o swoją rasę, choćby nawet narażając się na gniew innych krasnoludów. To było prawdziwe znaczenie bycia rhunki, a zajmowanie się tajemną wiedzą ich rasy w pewien sposób to eksponowało. Największe tajemnice w ręce najbardziej odpowiedzialnych. Galeb poczuł ten ciężar na swoich barkach po raz pierwszy w życiu, ale nie czuł się załamany. Gdyby miał się załamać, nie zostałby wybrany. - Zaszczyt poznać Kowala Run. Szkoda, że przy takich okolicznościach. W Twojej analizie może kryć się ziarno prawdy. Choć myślę - uśmiechnął się - że jestem dość duży, by to mnie oskarżyć, przynajmniej oficjalnie. Zresztą, nawet przy łowach na grubą rybę drobne płotki często trafiają do sieci. Im więcej głów na palu tym tłum bardziej zadowolony. Cóż, dzięki za wymianę informacji. Wychodzenie z ukrycia przychodziło jej jednak zawsze z pewnym trudem i gdy pojawiła się przy wejściu do namiotu Wernicki rozmawiał już krasnoludem, który dawał się rozpoznać tym, że nie było widać jego twarzy. Nie było takich za wielu. Ten twarzy nie miał, za to miał rację. Tak przynajmniej wydawało się Roz. - Roztropny kupiec posiada więcej niż jedno zabezpieczenie życia, majątku i pozycji. To samo tyczy się panien, choć mówi się zupełnie inaczej - dodała zupełnie bez związku, uśmiechając się złośliwie na koniec, choć opatulona w płaszcz nie dawała się za łatwo rozpoznać. Stała przed nimi drżąc z zimna i starając się wyglądać na osobą bez większego znaczenia. Bo w zasadzie tak właśnie było. - Czy gdyby Pan Dowódca Brock zlecił jakieś ważne zadanie oddziałowi dwustu swoich żołnierzy pod dowództwem doświadczonego w boju Pana Wernickyiego po tamtej stronie gór, to czy Pan Wernicky gotów byłby rozkaz ten wykonać niezwłocznie? Zadanie mogłoby potrwać rok, albo też kończyć umowę z Brockiem po jego wykonaniu. Takie rzeczy się zdarzają… - wygłosiła propozycję zbliżoną do tego co powiedział krasnolud, aby Wernicky mógł sobie wybrać. - Co chwilę ktoś z “dobrą radą”, co jedna to lepsza… Kimże jesteś? Widziałem Cię przy umowie. Choć w innym ubraniu. Leonor de la Vega? Nie wyglądasz też na Estalijkę - dodał Wernicky.* Stojąc obok Wernicky’ego Galeb patrzył na Roz przenikliwie. Nie wiedział kim dokładnie jest Roz ale rozumiał że pomaga ona Gustavowi. Jednak fakt że przedstawiono ją jako Estalijkę znaczył, że Tiavoli nie zrezygnował z kolorowania rzeczywistości. Ale o ile w przypadku chłopów to mogło przejść to przy kimś z większym pomyślunkiem cała maskarada wychodziła słabo. Tak czy tak Galeb milczał. Kobieta wzruszyła ramionami, ale potem skłoniła krótko głową. - Nie mam w zwyczaju dawać rad wojskowym. Trzeba znać swoje miejsce. To stwierdzenie faktu. Pan Dowódca Wernicky ma 200 bitnych wojaków na przełęczy, ale też kogoś kto go wspiera po stronie Imperialnych - odruchowo potarła policzek pod kapturem. - Chyba, że jest tego nieświadomy. Za przepuszczenie wojska Pana Dowódcy nikt nie musi odpowiedzieć. Może uda się zaprząść do sprawy wyższe racje. Poza tym większość wozów przecież została. To wszystko kwestia polityki. Pytanie czy jeśli rozkaz będzie, Pan Dowódca będzie skłonny go wykonać. - Kobieta nie odpowiadająca na pytania, dająca rozwiązania bez gwarancji i przekonująca, bym pozostawił połowę swoich ludzi. Czy może naiwnie sugerująca, że tylko tylu mam. Dziękuję, nie skorzystam - uśmiechnął się Wernicky - ale za to chętnie skorzystam z wspólnej modlitwy do Myrmydii… Słuchając co mówi Roz Galeb zaczął się dziwić co właściwie ma kobieta na myśli. Krasnoludowi wydawało się że musiała usłyszeć część rozmowy, ale nie bardzo rozumiała kto czego oczekuje w tym całym ambarasie. Albo próbowała zgrywać tajemniczą? Albo bardziej obeznaną w sytuacji niż naprawdę była? “Intryga” nowego wcielenia magistra Tiavoliego była szyta nićmi grubymi jak kowalskie łańcuchy - Wernicky wydawał się zdawać sobie z tego sprawę. Galeba bardzo ciekawiło jak Roz wybrnie z tej sytuacji. Roz poprawiła się. - Chodziło mi o całą straż tylną straż pana Dowódcy. Wszyscy sprowadzeni przez pana Dowódcę żołnierze bez wyjątku. To prawda, że nie ma tutaj gwarancji, ale nie ma też ryzyka. Wyrażenie woli jeszcze nie oznacza zgody. Istnieje obawa, że Dowódca von Grunnenberg nie będzie chciał przepuścić Pana wojsk poza przełęcz. Może uda się go do tego przekonać - zakończyła znów pocierając twarz - Przedstawiciele ludowych oddziałów też mogą składać propozycje i negocjować decyzje. Zbyt wielkim szacunkiem darzył Galeb bogów żeby dorzucać węgla do pieca odnośnie pobożności rzekomej służki Myrmidii. Spojrzał na Wernicky’ego chcąc wymienić z nim porozumiewawcze spojrzenie, potem bezgłośnie westchnął. Na miejscu człowieka uznałby że Roz jest jakimś zausznikiem Grunnenberga, który miał robić chłopom wodę z mózgów. - Warto byś przedstawiła tą propozycję Herr Grunnenbergowi. - rzekł w końcu Galeb. - Tak jak myślałem - skrzywił się Otto gdy zignorowanie jego “prośby” dało mu ostatni dowód jakiego potrzebował - A tak z ciekawości, co się stało z prawdziwą akolitką? Żyje chociaż? - zapytał. - Moje wojska zostały już przepuszczone, a ja podpisałem roczny angaż. Umowy dotrzymam - powiedział tak głośno, by w okolicy go słyszano dobrze, a ciszej już dodał - spodziewałem się, że jakiś agent będzie się kręcił niedaleko, ale musisz być już naprawdę zdesperowana, żeby zdekonspirować się w taki sposób i spróbować zasugerować świadkom, że mógłbym w ogóle rozważać wymigiwanie się od zawartej umowy. Do tego naiwna próba ustalenia, czy ktoś mi pomagał i propozycja, w której są tak wielkie dziury… Brock może choćby za tydzień zmienić rozkazy i kazać mi jechać samotnie do krainy Psiogłowców - myślał głośno na użytek Galeba - Z drugiej strony tak niekompetentna agentka nie zostałaby przydzielona tutaj… - urwał, węsząc podstęp. - Agent? Szpieg? - zdziwienie Galeba było szczere, ale powiedział to cicho. Nie spodziewał się że Roz jest czyimś wysłannikiem, raczej posłańcem wrobionym w udawanie akolitki. Z drugiej strony dla kogo konkretnie pracowała w takim razie Roz? Galeb zaczął patrzyć się krzywo na kobietę. - Wszyscy już się skłaniali do tego że umowa ma się ku końcowi, a tu robi się coraz ciekawiej. - mruknął. Kobieta milczała krótką chwilę. - Pan Dowódca ma bardzo bujną wyobraźnię. Wojna potrafi pisać dziwne historie przypadkowym ludziom. Obrażacie mnie, bo złożyłam Wam propozycję korzystną dla Imperium? A kogo mam wspierać jak Wasi wojacy wypatroszyli mi ojca i pobili na śmierć matkę? Was? W przeciwieństwie do krasnoluda jesteśmy wrogami, których łączy umowa rozejmu, jakby Pan Dowódca o tym zapomniał. - Nie pasuje Wam propozycja, rozumiem, ale nie liczcie, że będę odpowiadać na Wasze pytania, albo się z Wami modlić. Powinniście to rozumieć jeśli macie trochę wrażliwości - skinęła krótko głową, spojrzała o chwilę za długo na krasnoluda i gotowała się do odejścia. W głowie krasnoluda kłębiły się myśli o tej dziwnej kobiecie. Tiavoli (Galeb zaczął tak już myśleć o Loftusie, wszak chyba nawet taka była tradycja czarodziejów cienia że uczeń przejmował imię mistrza) chciał ukuć legendę i podczepił pod nią Roz, ale najwyraźniej nie wziął pod uwagę że kobieta nijak pasuje do opisów. Leo była młoda, gładka, plotła głupoty oraz obnosiła się ze swoją pobożnością i estalijskością. Roz wyglądała na styraną przez życie, starała się być jak najbardziej nijaka i nie rzucająca się w oczy. Każdy dowódca chciał się dowiedzieć jak najwięcej o przeciwniku, a Wernicky tego nie zaniedbywał - jego słowa o Gustavie po poddaniu się najlepiej to pokazywały. Roz ze swoją postawą “cichego doradcy” nie wyglądała w ogóle nawet na liderkę koła gospodyń wiejskich, a ostatnia uwaga o krzywdach poczynionych jej rodzinie mogła również zostać przyjęta jako dowód że nie jest tym kim jest. Galeb nie pytany przemilczał swoją wiedzę o tym że Roz nie jest Leo, ale nie mógł nic poradzić na to że Roz “fatalnie rozgrywa swoje karty” (zupełnie jak nie raz Gustav). Wernicky mógł w tej sytuacji zerwać umowę, a krasnoludy tylko by kiwnęły głową i przyznały że wina stoi po stronie Obrońców Przełęczy - wszak podpisała są pod nią osoba, która nie była tym kim była. Jedynie na korzyść mogło przemawiać to że wszystkim zależało na czasie, którego było niewiele - udowadnianie tego mogłoby zająć za dużo czasu, choć Galeb też by się nie zdziwił gdy Wernicky jakoś użył tego do polepszenia swojej pozycji przy rozwiązaniu tego ostatniego sporu. Gdyby przejechał z resztą wojska cała akcja już by się skończyła. Na spojrzenie Roz krasnolud nie odwrócił wzroku - ciężko mu było powiedzieć czy uwaga o zamordowanych rodzicach nie była przypadkiem kłamstwem mającym na celu wycofanie się rakiem z kłopotliwej sytuacji. Fakt był taki że armii nie będzie interesowało kto kłamał, a kto mówił prawdę. Ważny był efekt. Gdyby Ostatni mogli wydać Wernicky'ego Wissenlandowi jako czyiś podwładni wygraliby wszystko - nikt by się nie pytał o metody. Gdyby zaś go przepuścili to choć wykonano rozkaz co do joty z pewnością przynajmniej Gustava i Brocka ktoś obarczy winą za to że nie powstrzymali go (choć przecież i tak zrobili więcej niż od nich wymagano) - wtedy tylko zasługa za uwolnienie Mag by coś wskórała, a honor i dotrzymanie umowy... no tak, skoro taki Wernicky wiedział o tym że Gustav ma zszarganą reputację to co dopiero sama armia. Żaden oficer się za kimś takim nie ujmie bez dobrego powodu. |
02-01-2021, 12:57 | #932 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 02-01-2021 o 18:49. |
03-01-2021, 20:53 | #933 |
Reputacja: 1 | Po rozmowie z Wernickim Galeb udał się do obozowiska krasnoludów by porozmawiać z Detlefem i Tiavolim (wracając do obozowiska krasnoludów zgarnął go kiedy ten kręcił się po obozie). Opowiedział im o rozmowie z von Wernicky’m i o tym co się dowiedział. Właściwie to potwierdziły się dotychczasowe przypuszczenia, które Galeb wysnuł już jakiś czas temu. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 05-01-2021 o 14:29. |
06-01-2021, 20:01 | #934 |
Reputacja: 1 | Ochotnicza Wyzwoleńcza Armia praktycznie przestawała istnieć, w opinii maga to bardzo źle. Zawsze była to jakaś siła, która nie była podległa najemnikom, a podatna na wpływ Dziewicy, a więc pośrednio i Ostatnich. Loftus widząc jednak coraz większe grupki chłopów którzy porzucali przełęcz postanowił zmienić taktykę. Odnalazł więc Hainza, mniej więcej w czasie gdy po obozowisku rozeszły się informacje o walkach z szpicą armii Wissenlandu. Kolejny błąd, możliwe że kosztowny, ale trzeba się dostosować. Ponownie sięgnął do sakiewki.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 07-01-2021 o 19:24. |
07-01-2021, 00:29 | #935 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
07-01-2021, 08:57 | #936 |
Reputacja: 1 | Detlefa niezmiernie cieszyło, że nikt się nie interesował małym obozowiskiem krasnoludów położonym nieopodal posterunku na przełęczy, przy trakcie wiodącym ku twierdzy. Nie znaczyło to jednak, że wiecznie węszącego kłopoty kaprala sytuacja panująca na przełęczy uspokoiła - pozostawiając ochronę Kadetki dochodzącym do siebie wojownikom dawi pojawił się w głównym obozowisku i widząc co się dzieje zaklął szpetnie. Pospólstwo uchodziło niespecjalnie przejmując się obecnością najemników, a może nawet przez ich obecność zmotywowane do ucieczki - w końcu to ludzie Wernicky'ego jeszcze niedawno ich łupili i zmuszali do pracy przy odgruzowywaniu traktu przez przełęcz pod ostrzałem jej obrońców. Nie dziwił im się, że nie ufali nowym "sprzymierzeńcom", a pojawiające się pogłoski o zbliżających się siłach Wissenlandu dodawały im tylko sił i nadziei na powrót do domów. Detlef spotkał się z Galebem i wiedział, co ten zamierza, ale przyszła mu do głowy jeszcze jedna myśl - przy tym całym zamieszaniu jakoś nie widziało mu się, że siły Brocka i Wernicky'ego (niezależnie od tego który będzie dowodził najemną kompanią) zwyczajnie odejdą z przełęczy, a na niej zostaną Ostatni ze wszystkimi wozami z zagrabionymi dobrami i po prostu przekażą dowodzenie oficerowi imperialnej armii. Zdawał sobie sprawę, że sporo się jeszcze mogło zmienić, jednak dobrze byłoby uprzedzić Wissenlandczyków kto trzyma przełęcz i jakie ma zamiary choćby po to, żeby nie postanowiono zdobyć jej szturmem. W tym celu postanowił odnaleźć Gustawa i Loftusa - ta dwójka powinna o wysyłaniu raportów wiedzieć najwięcej.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
07-01-2021, 21:59 | #937 |
Reputacja: 1 |
|
09-01-2021, 23:23 | #938 |
Reputacja: 1 |
|
10-01-2021, 12:53 | #939 |
Reputacja: 1 |
|
10-01-2021, 23:11 | #940 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 13-01-2021 o 23:07. |