Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-02-2020, 21:13   #261
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Noc 22 Brauzeit 2518 KI, mur Herrendorfu

Katerina Lautermann spojrzała na Niersa, przygryzła rozcięte i upstrzone plamkami zaschłej krwi usta, potem wyjrzała za parapet wodząc wzrokiem po kopiących niemrawo, ale konsekwentnie nieumarłych. Kilku chłopów wyrosło na blankach, zaczęło ciskać w dół wielkie pryzmy sitowia zdartego wcześniej z dachów najbliższych chałup.

- Ludzie słaniają się na nogach! - odkrzyknęła wspierając się na kosturze i Karl Peter zrozumiał, że być może nie mówiła w tym momencie o wieśniakach, a o sobie samej. Poszarzała zakrwawiona twarz, urywany oddech, szeroko otwarte oczy. Stojąca przed miecznikiem kobieta nie przypominała prawie w niczym dystyngowanej szlachcianki, jaką jawiła się Niersowi w Remer - Ile do wschodu słońca?

Dyszący równie ciężko Leto poderwał w górę głowę, obejrzał się na wiszący nad koronami rachitycznych drzew Mannslieb.

- Dwie, może trzy godziny - odpowiedział opierając się bokiem o parapet i przepuszczając obok siebie taszczącego jakieś szmaty Felixa Mayera.

- Czy to widziałeś we śnie? - spytała Ametystowa Czarodziejka spoglądając na noszącego się na czarno mężczyznę i Niers przypomniał sobie, że wcześniej nazwała go kilkakrotnie Śniącym - Pojedynek pod łukiem bramy?

- Nie - Leto potrząsnął głową, a na jego do tej pory opanowanym obliczu pojawił się znienacka jakiś dziwny grymas - To... nie tu.

- Więc gdzie? - sarknęła Katerina obnażając równe białe zęby - Co wyśniłeś?

- Nie jestem pewien! - Leto wyrzucił słowa z siebie z wyczuwalną złością - To nie był jeden sen! Nie rozumiem tego! Nie jeden sen!

Czarodziejka ponownie zagryzła usta, próbując zebrać myśli pomimo ludzkiej wrzawy wokół siebie. Ktoś wdrapał się na parapet muru opodal Niersa, przytrzymywany przez kompana posłał w dół trzaskające płomieniami łuczywo. W powietrzu poniosły się pierwsze radosne okrzyki wskazujące na to, że pomysł Franza przyniósł jakieś rezultaty, a ogień zaczął trawić kopiących w dole ożywieńców.

- On się nie męczy tak jak my - powiedziała w końcu Katerina - Zaczekamy do brzasku. Jeśli postępuje według tego samego schematu, jeśli z jakiegoś niezrozumiałego powodu lęka się słonecznego światła, o świcie odstąpi. To już niedługo, damy im radę. Jeśli dziś postąpi inaczej i się nie cofnie, uczynimy wedle twej propozycji. W przeciwnym razie odpoczniemy i sięgniemy po ten fortel następnej nocy, dopóki będziemy dość silni.

- Popieram - skinął głową Leto i chociaż jego słowa brzmiały bardzo spolegliwie, Niers odniósł wrażenie, że wzbudziły one irracjonalną złość Lautermann.

- Kiedy ta noc dobiegnie końca, a my wciąż będziemy żyli, wyjawisz mi swe sny! - wycedziła lodowatym tonem czarodziejka - Koniec tych tajemnic! Chcę wiedzieć, co ci zesłał Morr!


Odpowiednio zrealizowany pomysł Franza Mauera na tyle uprzykrzy nie-życie podpalanym zombi, że tej nocy raczej nie zdołają się one przekopać pod murem na przeciwną stronę. Tak więc cała nadzieja w tym, że podobnie jak wcześniej, nieumarli odejdą na mokradła przegnani pierwszymi promieniami słońca...


 
Ketharian jest offline  
Stary 27-02-2020, 22:27   #262
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 22 Brauzeit 2518 KI, boczna uliczka Herrendorfu

Pośród rozpaczy i zniszczenia, leku i złości, szczerzył się sztubacki uśmiech Hansa Hansa, choć w pół skryty w mroku lśnił witalnością i siłą. Kiedy osiłek postanowił powrócić na mur, a po chwili zawrócił, głupia dziewczyna o wdzięcznym imieniu Olivia pomyślała, że do niej, chciała postąpić krok ku mężczyźnie, by oddać całusa, ale rana odezwała się, a ona zamarła z bólu, Hans pochwalił Felixa, zabłyszczały oczy Saxy i panna Hochberg podziwiała ginące w cieniu plecy osiłka. Czar prysł. Dotarło do niej, że nikt nie wyniesie jej z Herrendorfu na mocarnych ramionach.

Z pomocą Valdis weszła do chaty, gdzie miejscowe kobiety ułożyły rodzącą. Wprawdzie nie potrzebowała pomocy, ale przyciągało ją gorące serce dziewczyny. Izba nie była duża, na przeciw wejścia znajdowało się gliniane palenisko, w którym ktoś wzbudził żywioł. Nad ogniem w sporym saganie grzała się woda. Na lewo od paleniska na wielkim łożu krzyczała rodząca chłopka, to co za łożem tonęło w mroku. Olivia usadowiła się na długiej ławce przylegającej do ściany po przeciwnej stronie, ale blisko ognia, przyciągnęła niewielki stolik, zrzucając z niego drewnianą miskę i kubek.

- Saxo potrzebuję miskę gorącej wody.

Zdjęła kubrak i koszulę, delikatnie rozsznurowała zniszczony gorsecik. Pół naga pół leżała na ławie, już nie jak bogini, raczej jak aktorka dramatu z kiepskim końcem. Wyjąwszy z torby wszystko czego potrzebowała. Noszące jeszcze niedoprane ślady krwi Hansa majtki, dratwę, szpikulec, to co mogła sobie zostawić po szyciu osiłka. Maleńkie buteleczki, wskazała Valdis nożyk i odkaziła ostrze. Wreszcie przemyła ranę i delikatnie ją badała szukając odłamków i zanieczyszczeń. Po brzuchu znów popłynęła krew. Adeptka oszalałaby pewnie z bólu, gdyby nie skupiała się na brudnym porodzie. Już zapomniała ile to krwi. Ją wszak interesowało co innego. Łożysko. Powiadano, że miało właściwości lecznicze, a damy na książęcych dworach używały uczynionych z łożysk eliksirów jako balsamów na urodę i płodność. Mała czarownica wierzyła, że odrobina łożyska na ranę może zdziałać cuda.

Wreszcie wyczyściła cięcie wodą z szałwią, wyjąwszy coś co uznała za metalową drzazgę, oceniła że oręż nie uszkodził ważnych narządów, ześlizgując się po żebrach. Pozostawił jednak brzydko rozciętą skórę, tuż pod piersiami. Polała z małej buteleczki, zapiekło aż dziewczyna wywróciła oczami tak, że znikły jej tęczówki, zaś w powietrzu rozszedł się zapach mocnego alkoholu. Jeszcze raz, była już lepiej przygotowana. Spojrzała znów na paskudną ranę i oczy naszły jej łzami. Z przerażeniem rozważała, czy mięśnie zrosną się równo i pozostanie tylko blizna, przypominając o lekkomyślności, czy też nie będzie miała szczęścia i zwiśnie jej na brzuchu worek. Takie coś, co się już nie napnie, nie będzie jędrne i seksowne, jak podwójne cycki trollicy. Ta straszliwa perspektywa przesłoniła całą grozę nieumarłych, a samego Pana Wron uczyniła ledwo śmiesznym cieniem z dziecięcej szafy.

Kiedy reperowała brzuch, nie inaczej, gdyż czyniła to z pietyzmem, prosząc Saxę o światło, lepsze światło, raz nawet łyknęła maleńki łyk z buteleczki, najgorętsze modlitwy kierowała do Shallya'y.

Nie płacz nade mną Miłościwa,
Ratuj me ciało płoche,
Me bidne zranione,
Kwitnąć mu pozwól,
Żyć, bo mam dla kogo,
Że on daleko, tym więcej daj mi swej siły,
I żeby się równo rany zrastały,
Proszę Cię Uzdrowicielko.
Żeby brzuszek był gładki,
Zasadzę jarzębinę dla srok, albo trzy nawet jarzębiny zasadzę i gniazdo bocianom zbuduję.
Proszę Cię Pogodna, zaklinam swój los.


Kiedy skończyła była już blada z wysiłku i bólu jak upiór, spojrzała na panienkę Valdis.

- A ty Saxo, ładny masz brzuch? Ładny, prawda? Szczupły i wiotki. Pokarzesz?

W oczekiwaniu na łożysko.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 27-02-2020 o 22:34.
Nanatar jest offline  
Stary 28-02-2020, 16:35   #263
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Noc 22 Brauzeit 2518 KI, mur Herrendorfu

Reszta nocy w pamięci rannego Mauera wyryła się bolesnym, mozolnym utrzymywaniem płomieni pod murami Herrendorfu. Sitowie nie paliło się długo, ale na tyle długo, by utrzymywać hordy zombie z dala od pokopów jakie poczęły czynić. Z każdym morrowym pacierzem czuł coraz większe zmęczenie i palący ból w ranie. Nie zliczyłby nawet ile tych pacierzy zmówił, stracił rachubę po pierwszym tuzinie, jak mantrę powtarzając słowa modlitwy i ruchy jakimi posyłał coraz to nowe wiechecie sitowia w dół na przedmurze.

Jeszcze chyba nigdy w swoim życiu Franz nie cieszył się tak z powoli przezierających na horyzoncie pierwszych promieni słońca. Nawet piękąca wciąż rana zadana żelazem umarłego przestała kłuć tak bardzo bok starego trapera. I choć nie okazywał tej radości zewnętrznie, to w sercu podskakiwał jak małe dziecko, oczekujące słodkości w wieczerze Geheimnisnacht.

- Niechaj Morrowi będą dzięki! - niemal wykrzyczał w przypływie nowych sił jakie wstąpiły w jego ciało i ducha wraz z wciąż jeszcze bladym wschodnim widnokręgiem. Wiedział że trza będzie nim padnie na siennik założyć dratwą kilka szwów na ranę i obłożyć chlebem zagryzionym z pajęczyną, co by się lepiej goiło. Wiedział też, że długo nie będzie mu dane odsapnąć. W głowie Franza kręciła się myśl o wycieczce za mury, czy to po to aby czmychnąć z tego przeklętego miejsca, lub by pozbyć się wszawego pomiotu, który kierował podczas nocy umarłymi. Sterczeć na miejskich murach chyba nie było sensu przez kolejne noce, bo padną w końcu pod naporem nieumarłych.

Maurer, gdy nieumarli odstąpią, będzie chciał opatrzeć rany i odsapnąć chwilę - to w przypadku, jesli MG okaże się litościwy. Jeśli Pan Wron nie da BG odpocząć, to Franz obłożywszy się prochem, wysadzi się pośród umarłych z okrzykiem "Morr jest wielki!"

 
8art jest offline  
Stary 28-02-2020, 17:29   #264
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Noc 22 Brauzeit 2518 KI, Jakiś dom w Herrendorfie

Saxa wzięła dłoń wiedźmy w swoją i pociągnęła ją za sobą wraz z resztą kobiet. Waleczne czy nie koniec końców były tylko kobietami. Na miejscu kiedy część obecnych wieśniaczek zajęły się rodzącą Saxa poświęciła całą uwagę Oliwi.

Przyniosła część wody i poleciła jakieś bezrobotnej wieśniaczce by przyniosła i wstawiła więcej. Na wszelki wypadek. W końcu wiedźma nie była tutaj jedyna potrzebującą, a i może później będzie potrzebna.
Następnie pomogła zdjąć Oliwi ubranie, jej zwinne palce, które zazwyczaj potrafiły sprawić by cudze monety znikały bez wieści, tańczyły po troczkach i wstążkach drogiego ubrania Hochberg odkrywając coraz więcej ciała.

Nie znała się na ziołach ...poza wykorzystaniem ich do potraw więc cieszyła się że pacjentka jest przytomna i Saxa nie musi sama improwizować tego opatrywania ran. Dziękowała w duchu że wiedźma sama zaczęła się zszywać a ona została zredukowana do zorganizowania po prostu dobrego oświetlenia. do czego wykorzystała lusterko i parę świec. Gorący wosk ściekał po jej dłoni ale lusterko odbijało promieni światła na ranę Oliwi. ‘Zajączki’ tak to kiedyś nazywali. Świetlne zajączki.

Kiedy wiedźma skończyła Saxa jeszcze chwilę trzymała świecę i lusterko dopiero głos towarzyszki wyrwał ją z tego dziwnego transu. Złodziejka spojrzała w oczy Oliwi, w swoich czuła wilgoć.

- Głupia, w takiej chwili? - Saxa nawet nie zwróciła uwagi że właśnie nazwała kuzynkę sędziego ‘głupią’ i pewnie skończy z jakąś klątwą na karku. Przetarła oczy zanim łzy zaczęły płynąć same. I chaotycznie zaczęła sprzątać bałagan jaki zrobił się po tym całym leczeniu.

- Lepiej się połóż na chwilę. - Powiedziała służka po czym zaczęła ściągać z siebie kamizelkę. Góra sukienki, jaką nosiła służka, została zasupłana by dać dostęp do szarawej koszuli. Przy odrobinie szamotania dziewczyna zdjęła ją z siebie. Odkrywając tym owinięte “bandażem” piersi, no i trochę tego brzucha o którym majaczyła Oliwia. Złodziejka podała koszulę Oliwi.

- I załóż to, jeszcze jakiś chłop się napatoczy i zobaczy za dużo niż powinien. - Powiedziała słabo służka i zaczęła na nowo zakładać górę sukienki i kamizelkę. Zanim usiadła na ławce koło wiedźmy. - No na co czekasz? Pomóc ci? - Upomniała ją widząc że ta nie zrobiła ani jednego ruchu.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 29-02-2020 o 07:40.
Obca jest offline  
Stary 28-02-2020, 19:42   #265
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Felix pracował nie zwalniając nawet na chwilę do czasu, aż nie zrzucił resztki pierwszego dachu na ziemie. Chłopi cały czas nosili wiązki trzciny na mur, a noc rozświetlała pomarańczowa łuna płomieni buchających z drugiej strony kamiennej barykady. Łowca stanął na kalenicy łapiąc oddech i z nadzieją wbił wzrok w barykadę. Dopiero teraz poczuł ranę zadaną mu wcześniej przez jednego z nieumarłych. Zaczęła przypominać o sobie tępym bólem w okolicy żeber, a koszula podejrzanie przykleiła mu się na boku do ciała. Mayer wmawiał sobie, że to po prostu pot. Nawet nie chciał sprawdzać teraz rany. Opatrzy się później. Jak już przeżyją atak.

Ale wytrzymali! Udało się. Zdawały się to potwierdzać co jakiś czas słyszany triumfalny okrzyk słyszany tu czy tam. Jeśli nie zwolnią i utrzymają płomienie to uda im się przetrwać te noc. Nie zwlekając więcej zszedł po łatach z dachu. Dla oszczędności czasu i wysiłku po prostu zeskoczył z jego krawędzi w ocalałą kupę trzciny, która całkowicie zamortyzowała lądowanie. Następnie złapał kawałek sznura, zarzucił na plecy dużą wiązkę suchego sitowia i ruszył na barykady.

Kiedy rzucił swój ładunek poza parapet muru i odsunął się od buchających płomieni, odezwał się do stojących nieopodal towarzyszy, który wciąż byli na murze.

- Tośmy kurwiom pokazali, nie? - Jednak nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - Jeno trzeba zacząć jutro działać. Kolejnej takiej nocy nie wytrzymamy. Dodatkowo ogień może uszkodzić mury. Kamienie pękają w ognisku jak się rozgrzeją, zaprawa się wykruszy, trupom będzie łatwiej z każdą kolejną godziną. Musimy znaleźć tego wroniego kurwia i wykończyć go zanim on wykończy nas. A długo mu to już nie zajmie. Zmęczony usiadł na podeście i plecami oparł się o kamienie. - Ja pierdole... - Westchnął, kiedy siły zaczęły opadać. Wbił wzrok w drżące z wycieńczenia dłonie. Wątpił, czy mógłby w takim stanie w ogóle strzelać z łuku. - ...żyjemy.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 29-02-2020, 20:21   #266
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Posłusznie się położyła, z lubością syciła się widokiem Valdis zdejmującej kolejne części garderoby, lewym zielonym okiem, bo prawe, czarne jak bezdenna studnia łypało chciwie na akuszerki asystujące przy porodzie, by nie przeoczyć łożyska. Chętnie przyjęła koszulę, bo czuła dreszcze, wzrok jednak miała wciąż utkwiony w wiotki brzuszek służki.

- Dziękuję, jesteś taka dobra. I piękna. Nie płosz się, mówię prawdę. Nigdy nie miałam takiego brzucha i pięknej talii. Co się dziwić, że taki chłopak jak Felix stracił dla ciebie głowę. Będziecie mieli dzieci, chciałabym trzymać je podczas nadania imienia - chciała chwycić dziewczynę za rękę, ale ta dziwnie się obruszyła, mimowolnie - Jeśli przeżyjemy, powinnyśmy to sobie obiecać. Masz taką gładką i szlachetną skórę - powąchała koszulę na sobie - pachniesz świeżością. Jesteś dziewicą. - popatrzyła jej w oczy - Zreperujmy moje ubranie. Proszę pomóż mi. Gorset podtrzyma opatrunek, pomoże mi się poruszać.

Dziewczyny zabrały się do reperacji odzieży przy wtórze krzyków i płaczu rodzącej kobiety. Przez jedyną okiennicę zaglądnął do chaty księżyc. Olivia popatrzyła z razu na Veldis jakoś uważniej.

- Muszę ci się do czegoś przyznać Saxo. - wstrzymała - Kiedy liczyłam Oufnirowi świnie czasem się myliłam. Celowo. Jak on coś kupował wystarczało, że licząc 42, 43, pochylałam się, nie miałam nic pod spodem, sprzedawca gapił się na moje piersi, a ja kontynuowałam, 34, 35..i tak dalej. Wcale nie musiałam, robiłam to dla historii, dla głupiej zabawy. Oufnir zyskiwał i w podzięce obdarowywał mnie kiełbasami, tłustymi kiełbasami, a ja przyjmowałam, bo chciałam być niezależna od stryja. - chwyciła się za tłuszczyk na boczku powyżej biodra - pokarało mnie, mam tu tłuszcze. Widzisz jakie okropne, to przez te tłuste kiełbasy i niegodziwe rachowanie. A TY taka cnotliwa i dobra, smukła na brokułach. Saxo, proszę cię powiedz co robisz, że masz tak piękną linię. - rozczuliła się - Proszę, przytul mnie. Wiesz, jak będę wyglądała jak to się źle zrośnie? Chciałam ci jeszcze coś powiedzieć - spoważniała, zatrzymała się, to co pragnęła wyjawić było jej największą tajemnicą - Mam.. - nie miała odwagi - mam rękawicę z przelaną przez ciebie krwią złoczyńcy. Nie lękaj się, dobrze zrobiłaś. To będzie ważny dla ciebie przedmiot, weź proszę parę. - wręczyła służce parę skórzanych rękawiczek, jedną z zaschniętą krwią, choć Valdis mogłaby przysiąc, że panna Hochberg pragnęła wyjawić jej coś innego. Oliwia pieściła dłonie,ramiona, włosy Saxy, dotknęła policzka, kącika ust, czar przerwał krzyk.

Na świat przyszedł chłopiec, a zaraz za nim to czego oczekiwała adeptka. Widząc, że akuszerka zabiera długo wyczekiwaną ingrediencję, Olivia zareagowała niemal gniewnie, a jej oblicze przybrało zupełnie odmienny wygląd.

- Nie rusz! Jest moje! - piorunowała kobiecinę wzrokiem.
- Ale panienko... - próbowała zignorować akuszerka.
- Wolisz salamandry, czy żaby? Bo nic ponad płazy nie przychodzi mi na myśl w tym przemiłym siole! Wybałuszasz oczy, więc żaba. - nie ustępowała mała czarownica - Spakuj w lniane prześcieradło.

Później w domu zgromadzeń, czyniła sobie okłady na ranę, jak księżniczki na młodość. Zaproponowała, też opatrunki innym ranionym kompanom, bo nikt z ubiegłej nocy nie wyszedł bez szwanku, prócz pięknej Saxy.

Kiedy czarodziejka przywołała Karla i Hansa miała mieszane uczucia. Bardziej bała się, czy Ametystowa Mistrzyni nie che przypadkiem złożyć osiłka w ofierze. Albo pożreć dla wigoru. Dotknęła czoła, miała gorączkę. Zaparzyła zioła.

Proponuję zjeść łożysko.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 03-03-2020 o 11:15.
Nanatar jest offline  
Stary 01-03-2020, 22:05   #267
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Poranek 23 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń Herrendorfu

Chociaż jego mięśnie płonęły żywym ogniem, Karl Peter Niers zszedł z muru prosto ku jedynej stajni wioski. Zapasy żywności były w osadzie na wyczerpaniu i po głowie Altdorfczyka chodziło podejrzenie, że jakiś zdesperowany wieśniak mógłby zabić jego wierzchowca dla kawałka świeżego mięsa.

Koń, niespokojny i szarpiący się ustawicznie na postronku, okazał się na szczęście nietknięty, co nieco poprawiło mężczyźnie humor, ale w niczym nie złagodziło przemożnego wyczerpania. Zamknąwszy na wszystkie skobel drzwi nędznej stodoły, Altdorfczyk zawrócił chwiejnym krokiem ku domowi zgromadzeń.

Blada tarcza słońca wspinała się ponad mglisty horyzont gdzieś na wschodzie prowincji, rozświetlając posępną wilgotną krainę słabym blaskiem ledwie przebijającym się przez pochmurne przestworza i opary mgieł.

Herrendorf przeszywały dźwięki żałobnych lamentów, płacz i zawodzenie kobiet, krzyki osieroconych dzieci. Miniona noc zebrała wśród mieszkańców krwawe żniwo, bo uzbrojone w zardzewiały oręż kościotrupy wdarły się na mur w jeszcze kilku miejscach zabierając z sobą tych nieszczęśników, których zdołały zabić. Ci chłopi, którzy mieli wciąż dość sił, próbowali reperować nadwyrężoną bramę albo zasypywać największe dziury u podstawy muru, ale obserwujący ich niemrawe wysiłki Niers nie miał złudzeń - następna noc miała najpewniej przypieczętować los wioski.

W domu zgromadzeń powitały go nieme spojrzenia udręczonych towarzyszy. Blada jak pobielona ściana Olivia. Wyczerpana Saxa o ogromnych podkrążonych oczach. Ściskający jej dłoń zakrwawiony Felix. Oparty plecami o ścianę Franz, mamroczący coś bezgłośnie pod nosem. I śpiący z otwartymi oczami Hans Hans, leżący z głową ułożoną bokiem na drewnianym stole.

Nikt się nie odezwał, kiedy miecznik wszedł do środka domu zgromadzeń. Nikt nie miał na to siły. Niers skinął reszcie najmitów głową, zajrzał do kilku pustych garnków i mis, westchnął z niezadowoleniem. A potem położył odruchowo dłoń na rękojeści miecza, kiedy drzwi budowli zgrzytnęły ostrzegawczo.

Katerina Lautermann przekroczyła próg izby, ale nie zapuściła się w jej głąb. Zamiast tego obrzuciła wnętrze domu zgromadzeń uważnym chłodnym wzrokiem. Siedzący przy ławach najmici odwzajemnili spojrzenie swej pracodawczyni, lecz chociaż niektórym przeszła przez myśl chęć podniesienia się z miejsc, zmęczenie zwyczajnie im na to nie pozwoliło.

Ametystowa Czarodziejka nie sprawiała wrażenia urażonej brakiem ich usłużności. Przyglądający się adeptce Remerczycy mieli wrażenie, że postarzała się o co najmniej dziesięć lat od chwili, kiedy ujrzeli ją po raz pierwszy - choć być może jedynie myliły ich w półmroku chaty skrajnie przemęczone oczy.

- Panie Niers, Hansie - powiedziała zatrzymując wzrok na dwóch miecznikach - Pragnę z wami zamienić słowo. Na osobności, jeśli łaska.

Tyle powiedziawszy, cofnęła się za próg w blade słabe światło chłodnego mglistego poranka.

Olivia otworzyła mimowolnie usta, kompletnie zbita z tropu żądaniem czarodziejki. Mimowolnie przyjęła na widok Kateriny, że to z nią Lautermann zechce porozmawiać, dlatego nie zdołała powstrzymać się przed wbiciem w Hansa zazdrosnego spojrzenia, kiedy łysy osiłek podnosił się z wahaniem z ławy.


To, że się podniósł wcale nie znaczy, że wyjdzie w ślad za czarodziejką, więc poproszę wymienionych w scence bohaterów, by ustosunkowali się jakoś do „pragnienia” pani Lautermann


 
Ketharian jest offline  
Stary 03-03-2020, 16:58   #268
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Hans Hans po powrocie na linię frontu zaczął poważnie się zastanawiać, czy w ogóle był jeszcze potrzebny. Nieumarli przestali szturmować mur i niczym krety albo inne szkodniki, zaczęli kopać pod murem. Oprych nie do końca rozumiał, co chcieli tym osiągnąć, póki ktoś mądrzejszy mu tego nie wytłumaczył. Nie potrzeba też było geniusza, by domyśleć się, że ktoś kierujący armią truposzy musiał mieć świetny podgląd na sytuację obrońców by na bieżąco dostosowywać taktykę.

Gdy zaczęło świtać a nieumarli zaczęli odstępować, Hans po raz ostatni jeszcze tej nocy wszedł na mur, na którym jeszcze niedawno roztrzaskał kilka szkieletów. Odwrócił się w stronę bagna i rozpiął pas od spodni. Te opadły aż do jego kostek, zaraz za nimi gacie, a sam oprych stał w tym momencie od pasa w dół nagi i zaczął sikać na drugą stronę umocnień.
- HEJ!!! NEKROMANCKI CHUJU, WIDZISZ TO?! - zaczął wydzierać się w stronę bagna, trzymając swojego członka w ręku i wymachując nim w góre i w dół.
- TY I TWOJE ZDECHLAKI MOŻECIE MI NASKOCZYĆ, O TUTAJ! HAHA! PEWNIE JAK BYŁEŚ MAŁY TO STARY PCHAŁ CI TAKIEGO DO MORDY, DLATEGO TERAZ TAKA CIPA Z CIEBIE, ŻE NAWET BYLE WIOSKI NIE UMIESZ SZTURMOWAĆ!
Wyraźnie usatysfakcjonowany Hans w końcu przestał lać i wrócił do domu zgromadzeń. Wszyscy wyglądali beznadziejnie, nawet jak na obniżone już standardy. Paradoksalnie, w najlepszym stanie zdawała się być rodząca baba. "Ale bym się piwska napił teraz..." - pomyślał Hans, a chwilę później już spał na blacie.

- Panie Niers, Hansie. Pragnę z wami zamienić słowo. Na osobności, jeśli łaska. - podniósł łeb szybko, gwałtownie zbudzony dźwiękiem swojego imienia. W drzwiach dojrzał czarodziejkę, odartą ze swojego wcześniejszego majestatu, lecz wciąż ewidentnie odstającą od reszty. Domyślił się, że ta chyba coś od niego chce. "Nawet gdy wygląda jak gówno, wciąż bym ją zerżnął." zamyślił się oprych, kierując się zgodnie z poleceniem na zewnątrz.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 03-03-2020, 17:44   #269
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Noc z 22 na 23 Brauzeit 2518 KI, Jakiś dom w Herrendorfie

Valdis siedziała i reperowała ubranie Olivii. Przy okazji próbowała znaleźć sens w jej chaotycznych wypowiedziach. Większość były to komplementy dla Saxy i jej urody. Które co tu mało mówiąc peszyły dziewczynę. Trochę dlatego że było ich na raz bardzo dużo ale bardziej że mówiła je wiedźma. Wzmianki o dzieciach z Felixem i byciu dziewicą nie pomagały.

Ale gadka kuzynki sędziego były przynajmniej na tyle rozpraszające, że rodząca kobieta w tej samej sali była niczym ledwo zauważalne tło do ich małej wymiany.
- Każdy orze jak może…- Skomentowała służka na rewelacje o oszukiwanie przy pracy dla Oufnira. Nie zamierzała oceniać Olivi sama miała sporo za uszami. Saxa pokazała jej nagle srebrną monetę. Stara sztuczka nauczyli ją jak jeszcze mieszkały z matką z dolganami. Parę ruchów dłońmi a moneta zniknęła a zamiast niej w ręku dziewczyny była jedna ze wstążek z gorsetu Olivi.

- Nie tylko ty masz swoje za uszami. - przyznała Saxa montując wstążkę na swoje miejsce w ubiorze a potem sięgając za ucho wiedźmy gdzie moneta się odnalazła, tylko po to by rozpłynąć się w nicość po kolejnych ruchach ręki.
“Oczarowywanie” Hochberg jakoś szło przynajmniej na krótkie chwile dziewczyna milkła i skupiała swoją uwagę na sztuczkach złodziejki.

Skończyło się kiedy nowy krzyk rozbrzmiał w pomieszczeniu. Dziecko…przegapiły cały poród. Wiedźma wyrwała się wtem po to co mądre starsze kobiety wyjęły potem. No i nastraszyła je. Typowa Olivia. Saxa rzuciła przepraszające spojrzenie w stronę tamtych kobiet zmieszana zachowaniem towarzyszki. Po wszystkim wzięła manatki oraz Oliwie pod pachę i wróciła z nią do domu zgromadzeń.

Poranek 23 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń Herrendorfu

Szły razem a poranna szarówka zaczynała się panoszyć po niebie. Było ciszej niż w czasie walki. Co było dobrym znakiem, znaczy, że dotrwali do kolejnego dnia.
W domu służka znalazła swoją torbę i z niej wyjęła zapasową koszulę. Rozlała resztkę piwa które przywiozła do siebie i podawała ją tym co się pojawili w domu.
Nawet wstawiła wodę i wyciągnęła rację by przygotować coś do jedzenia dla reszty. Niestety po całej nieprzespanej nocy teraz wszystko wykonywała powolnie.

Jedyny zryw energii miała kiedy w drzwiach stanął Felix i dziewczyna dosłownie rzuciła się na niego. Nie mógł nic zrobić. Tylko przyjąć gorące objęcie Valdis z sykiem bólu kiedy ta przycisnęła się do jego rannego boku.
- Ranny jesteś! - Powiedziała z przestrachem kiedy dotarło do niej że zadała mu ból. Odsunęła się i poprowadziła do ławy gdzie po chwili zjawiła się Oliwia która mimo zmęczenia postanowiła pomóc w opatrywaniu rannych. Przynajmniej w tej Ich małej gromadce.
 
Obca jest offline  
Stary 03-03-2020, 18:10   #270
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację

Bitwa ciągnęła się do rana, dokładnie tak, jak przewidziała czarownica i śniący.
"Dziwny człowiek" pomyślał Niers patrząc w przerwie między wydawaniem kolejnych dyspozycji kmiotkom, którzy widząc ich szaleńcze zmagania na murze wydawali się wracać, całkiem chętni do pomocy.
Przez moment mignął Karlowi butny chłopek.
"Oswald" uśmiechnął się pod nosem widząc białą jak pergamin twarz chłopka, jego rozedrgane ręce i zaszczane nogawki.
-No i jak to jest z tą Gwardią Reiku? - pozwolił sobie na kąśliwą uwagę, ale widząc wzrok chłopka wbity w kamienie muru i nerwowe ruchy, wiedział, że nie należy tego człowieka niszczyć za to, czym w istocie był. Odważnym kmiotkiem, ale tylko kmiotkiem. Niers, widząc, że obrona muru jest w dobrych rękach, poszedł poszukać kilku wozów, przygotowując się do następnej nocy. Skrzyknął nieco kulącego się w okolicach świątyni chłopstwa, i w kilka kwadransów wozy tarasowały już ładnym półkolem wjazd do wioski.
- Spiąć je! Równo! - komenderował, dla lepszego autorytetu już z siodła swojego konia, co jak zauważył skutkowało.
Koń też korzystał mogąc rozprostować nieco kulasy po staniu całą noc przy koniowiązie. Tańczył więc ochoczo, plaskając po błocie kopytami.

Niers był pewien, że kolejna walka w nocy nie wchodzi już w grę. Rannych było zbyt wielu. Widział rany pozostałych najmitów, widział półżywą Oliwię, widział rany Franza i Felixa. Czarodziejka zaś, wyglądała jeszcze gorzej za dnia, niż w nocy. Być może to światło, a raczej jego brak zamaskował jej stan, ale było jasne, że bez jakiegoś drastycznego planu, Pan Wron wygra. Kimkolwiek on był.


- Panie Niers, Hansie. Pragnę z wami zamienić słowo. Na osobności, jeśli łaska. -

"Coś niebywałego. Może w końcu będzie słuchać." myślał Niers i podążył za Katariną.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172