Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-12-2020, 08:33   #31
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Te lasy kryją wiele tajemnic. Doskonale o tym wiedział Sven ostrzegając zresztą swoich kompanów przed kłusownikami. Bieganie, a tym bardziej szarżowanie było fatalnym błędem mogącym kosztować życie nieostrożnych leśnych "turystów". Nie tylko Sven o tym wiedział, ale i Brigit, czy ta bardzo podejrzana leśna wiedźma z dwoma nożami. Zasadniczo pułapki były dość oczywiste dla ludzi choć trochę obytych z leśnymi ostępami. Do takich nie należał Bombalistus (czy jak mu tam było, kto mu dał imię?!), ale dotąd podążał za drużyną SS - znaczy Semenem i Svenem, choć nazwanie ich drużyną było na wyrost.

Dlatego Sven nawet nie zdziwił się, gdy pięciu biegnących nagle zapadło się pod ziemię. Z krzykiem zostali ponadziewani na kryjące się pod ziemią ostrza. Może i wykonane z lichego metalu, ale wystarczające, żeby zadać śmierć dużemu bykowi jelenia. Takich pięciu wojowników i do tego rozpędzonych nie miało żadnych szans. No, może jeszcze jakby byli w pełnej zbroi płytowej - ale wówczas nie biegaliby jak debile po lasach. Właściwie to w ogóle nie biegliby, bo taki pancerz jest kurewsko ciężki. Choć w sumie Sven raz widział jednego rycerza, który poruszał się dość szybko w takim całym żelastwie... na szczęście tego jegomościa tu nie było.

Przez tarcze trzech kolejnych nawet nie widziało, gdzie biegło. Próbowali się zatrzymać w ostatnim momencie, ale nic ich nie uratowało przed poślizgnięciem się i władowaniem do dziury. Prawdopodobnie przeżyliby, gdyby nie uzbrojenie ich kompanów - długie włócznie prześlizgnęły się po powierzchni tarcz i wbiły im się w czaszki od strony żuchw. Jeden z tych tarczowników zdaję się przeżył bez ran, ale minie trochę czasu zanim wyjdzie z dziury. Za dużo tam ślizgania się.

Dwóch wielkoludów również szarżowało w lesie, który wprost nie znosił szarżowania. Tutaj nawet dziki nie szarżowały. Dziki, jelenie, niedźwiedzie, wieśniacy czy wilki - dosłownie cały zwierzyniec zachowywał się ostrożnie żyjąc w ciągłym zagrożeniu. Dlatego trzeba było profesjonalistów do złapania czegokolwiek, a profesjonaliści kosztowali, więc rzadko kiedy były tu urządzane oficjalne polowania. Tych nielegalnych, nieoficjalnych było natomiast bardzo dużo. Chociażby przypomina się Skóra Banheim ze słynnej rodziny kłusowników Banheimów - najlepszy kłusownik pokolenia Svena. I najsławniejszy. Sława go dogoniła i skończył na stryczku. Do tej pory zdarzały się pułapki wykonane przez niego, z których korzystali inni kłusownicy.

Wracając jednak do wielkoludów to ci również nadziali się na pułapki. Niestety to były twarde skurwysyny, więc pomimo krwawiących łydek od zębisk zaciśniętych na ich nogach pułapek nie zatrzymali się, a jedynie spowolnili.

Sven czasem fantazjował sobie co by było jakby był twardym sukinsynem gotowym przy każdej okazji do walki. Myślał sobie wtedy scenki takie jak:

~Sven dobył swego noża. Stare wysłużone ostrze zaciążyło mu w garści, ale nie zważał na to. Liczyli się tylko ci trzej, którzy z naganami grodzili mu drogę w zaułku spychając go w ciemną jego część. Skoczył pierwszy mając świadomość tego, że ruch i inicjatywa mogą ocalić mu życie. Zaskoczył ich. Widział to w momencie, gdy przemknął pod płaskim ciosem zbijając godzące weń ostrze w bok i samemu tnąc nisko, po udzie, tam gdzie winna być tętnica. Poczuł ciepło na dłoni, ale nie tracił czasu na ocenę. Musiał być w ruchu. Ruch to życie…~

Jednak w prawdziwym świecie postąpił inaczej. Dobył swojego ostrza i uciekł w kierunku Semena starając się nie zasłaniać mu możliwości strzelania do wielkoludów. Jak dobiegł do Semena to ten zapytał:
- Powiadasz, że kłusownicy się w lasach panoszą?
- Taa - odparł Sven - kopią zapadnie z kolcami gdzie popadnie, przy co drugim drzewie wnyki, a pułapek na niedźwiedzie to już nie wspomnę nawet.

11, 14, 39, 44, 76
 
Anonim jest offline  
Stary 23-12-2020, 10:29   #32
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wnyki, pułapki na niedźwiedzie, wszystko w zasięgu kilku kroków! Wokół obozowiska. Sven, Semen i Hohenstein przez chwilę nawet zastanawiali się nad tym, ile szczęścia mieli podchodząc do obozowiska Brigit i jej kompanów. Podchodząc i unikając tych wszystkich wnyków, pułapek i sideł rozstawionych przez bogowie jedynie wiedzą kogo i kiedy. Że ich wierzchowce uniknęły losu wyjących w jamie wojowników klanowych, których los w tej chwili zdawał się przesądzony. Hohenstein nie byłby w stanie wszystkich posklejać, nawet gdyby mu na to pozwolili. A pozwolić nie mieli najmniejszego zamiaru. Żywym przykładem braku miłosiernego nastawienia był Dorian, który dopadł drapiącego się w górę na krawędzi jamy napastnika i obcasem zmiażdżył mu wczepioną w korzeń dłoń. Ryk szarżujących bliźniaków zagłuszył jednak krzyk rannego, który po raz wtóry osunął się w dół. I skupił na sobie uwagę wszystkich napadniętych. Bo też niecodziennym widokiem jest mąż ogromnego wzrostu kroczący z wzniesionym do góry młotem pobrzękując łańcuchem dopiętym do wpijających się w jego łydkę „niedźwiedzich kleszczy”.

A dwóch?

Sven dobył swojego ostrza i uciekł w kierunku Semena starając się nie zasłaniać mu możliwości strzelania do wielkoludów. Jak dobiegł do Semena to ten zapytał:

- Powiadasz, że kłusownicy się w lasach panoszą?

Taa
- odparł Sven - kopią zapadnie z kolcami gdzie popadnie, przy co drugim drzewie wnyki, a pułapek na niedźwiedzie to już nie wspomnę nawet.

Brzmiało to dziwnie, ale to nie był czas dziwowania się czemukolwiek. Ten z prawej strony, mający bardziej mętny wzrok, nie zważając na nic skoczył wyjąc do przodu. Łańcuch napiął się, zadzwonił, ale nie puścił utrzymując w miejscu ogromnego wojownika. Drugi, widząc co się stało z jego bratem, sam nawinął łańcuch wokół ramienia i szarpnął straszliwie. Ogniwa, pordzewiałe od wieloletniego leżenia w mchu i paprociach, zadzwoniły żałośnie po czym z trzaskiem pękły uwalniając brutala z matni i siejąc w koło kawałkami zerwanego żelastwa. Sven nawet nie dostrzegł mknącego w jego stronę. Poczuł jedynie gorąc na głowie a krew spłynęła mu na oczy. Zachwiał się próbując złapać równowagę, zamachał rękoma, po czym runął na zad, wprost pod końskie kopyta. Spłoszone zwierzę wierzgnęło tylko raz…


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 23-12-2020, 13:58   #33
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Semen nawet nie patrzył jak Swen nie złapawszy równowagi siadł na zad. Gdyby patrzył to by się nadziwić nie mógł szczęściu gnojarza, który padł pod przednie końskie kopyta. Bydle zaś wierzgnęło tylnymi.
Nie, Semen nie patrzył na to. Szył z łuku, jakby jego życie od tego miało zależeć. Skorzystał ze zbiegu okoliczności, że obaj bliźniacy szarpali się z łańcuchami do dało mu kilka dodatkowych sekund. Potem rzucił łuk i zapał za topór. Wierzył w siłę swojego morderczego ciosu. Jak dobrze trafi poprawiać trzeba nie będzie. Byle trafić.
- Huzia na skurwysynów!


Kostnica
 
Mike jest offline  
Stary 23-12-2020, 15:51   #34
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Zmęczony Hohenstein mógł ponownie wyjąć symbol chirurgów i okrzyknąć się, że on neutralny jest, bo medyk i tak dalej. W końcu lekarz potrzebny wszystkim. Prawie wszystkim. Fanatykom i ludziom owładniętym szaleństwem - cóż, też jest potrzebny, może nawet bardziej, ale mają tendencję do ignorowania tego bądź zastanawiania się po fakcie. Niektórym może być nawet przykro, ale sytuacji martwego medyka to niestety już nie poprawia.
Przynajmniej nikt mu do tej pory nie zapłacił za opiekę nad rannym, więc technicznie rzecz biorąc, nie był on już jego pacjentem. Znaczy - można go było zostawić i "czym prędzej się wybierać", jak ostatnio mówili studenci w Altdorfie. Mógłby uciec, ale prawdę powiedziawszy Bombastus był tak wyczerpany operacją, że najchętniej padłby na kolana i błagałby o życie. Oczami wyobraźni niemal już widział jak miękną serca zatwardziałych morderców. Widział łzę płynącą z kącika oka wielkoluda ze szramą na twarzy powstałą kiedy jakiś partacz źle opatrzył zacięcie się przy goleniu. Widział jak ich do tej pory zaciśnięte zęby i pięści rozluźniają się, a twarze rozjaśnia szczery i miły uśmiech.~ Ale ciosu topora spadającego z tyłu na jego głowę nie zobaczę ~ pomyślał ~ A kolejnych to już nawet nie poczuję... ~ zadrżał i otrząsnął się. W samą porę. Wokół... zabrakło mu słów, by opisać to co się działo. Pułapki, ostrza, krew i flaki... ich przytulna polanka okazała się "rejonem umocnionym" kłusowników i każdy pechowy krok mógł skończyć się śmiercią. Pandemonium.
Sytuacji nie poprawiał fakt, że jeden z napastników szedł w jego kierunku, a inni zdążyli spierdolić znacznie sprawniej. Bał się za bardzo, by dobyć broni (nie żeby sprawiło to jakąś różnicę). Rzucając się w końcu do ucieczki bezradnie rozejrzał się wokół. Dostrzegł kępę venenosum herba, zioła, której soku używano czasem jako ingrediencji do leków. Nie znał się zbytnio na roślinach, ale dobrze pamiętał jak bardzo drażniące właściwości ma sok tej akurat. Oj, bardzo dobrze pamiętał. Niemal na czworaka popędził w jej kierunku i ciesząc się, że ma na sobie cienkie skórzane rękawiczki wyrwał kilka z korzeniami. Nie wiedział, czy sok pochodzi z pędów, korzeni czy liści, ale solidnie potarmoszona i zgnieciona roślina rzucona w twarz idącemu za nim przeciwnikowi powinna skutecznie spierdolić dzień.

[5d100=93, 10, 36, 64, 43]
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 23-12-2020 o 15:55.
hen_cerbin jest offline  
Stary 25-12-2020, 19:49   #35
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Huzia na skurwysynów! - ryknął Semen, kiedy odrzucił już łuk. Spośród pięciu strzał, które zdążył wystrzelić, niemal wszystkie utkwiły w wielkoludach, którzy niczym woły parli do przodu. Nieugięci jak lawina śnieżna. Albo ziemne osuwisko. Jedno można było powiedzieć o nich z całą pewnością, byli kurewsko wytrzymali. A poniesione straty zwielokrotniły ich determinację. I teraz już nie widzieli możliwości by się wycofać. Nie pozwalała na to przelana krew. Tak to już było z klanowymi. Można było stoczyć bój z imperialną piechotą i znaleźć jakiś sposób by przerwać potyczkę. Można wdać się w krwawą potyczkę z dzikusami z Norski czy Kisleva, ale na końcu każdy w końcu liczył straty. Można było walczyć z hordami zielonoskórych z pobliskich gór, ale i w ich żyłach stygła krew na widok poniesionych strat. Ale klanowi których krew przelano nie mieli zwyczaju cofać się przed niczym. I póki nie zasmakowali krwi swoich przeciwników nie potrafili się powiedzieć „pas”. Zwłaszcza, jeśli z wilczych dołów dopingowały ich krzyki rannych, umierających kompanionów. Bombastus chciał uciec i dołączyć do reszty kompani, najlepiej zaś odciąć się od bliskich mu napastników ogniskiem, końmi a lepiej jeszcze kimś kto stawi zbrojny opór. Jednak w życiu dostaje się to, co przyniesie los. Sytuacji nie poprawiał fakt, że jeden z napastników szedł w jego kierunku, a inni zdążyli spierdolić znacznie sprawniej. Dostrzegł kępę venenosum herba i niemal na czworaka popędził w jej kierunku i ciesząc się, że ma na sobie cienkie skórzane rękawiczki wyrwał kilka z korzeniami. To mogła być jego jedyna szansa na przetrwanie. O ile pożyje na tyle długo, by móc go odpowiednio użyć. Jego nowy towarzysz Semen, zważywszy w garści ciężar swego topora, skoczył na przeciwko wytatuowanym wielkoludom. Gdy przyszło do starcia, okazywało się że towarzystwo wieśniaka, medykusa, paniczyka i dwóch bab w leśnej głuszy ma swoje minusy.

- Hudej, kurwa, za chłopaków! - wycharczał ten z prawej i niezdarnie, z powodu wleczonych za sobą łańcuchów i stalowych szczęk zaciśniętych na jego potężnej łydce, skoczył na spotkanie Semena. Potężny cios młota pewnie zmiótłby kozaka z tego świata, gdyby na to poczekał. Nie czekał jednak, lecz wyuczonym ruchem sparował trzon młota żeleźcem, tak że na wzmacniających trzonek guzach młota skrzesały się skry. Paczenko niemal wypuścił drzewce topora czując aż w ramionach drżenie. Odpowiedział płaskim ciosem z pełnego skrętu tułowia. Byli siebie tak blisko, że gdyby trafił, ostrze topora weszło by po kręgosłup napastnika. Tyle, że mimo pętających jego ruchy kajdanów, wielkolud zdołał uskoczyć. I zaatakować po raz wtóry. Tym razem podstępnie, z całej długości ramienia wypuszczając młot płaskim ciosem, przy ziemi. Kozak przeskoczył nad nim po czym zachwiał się łapiąc równowagę. Zdołał jeszcze wyprowadzić swój cios, tym razem mierząc w umięśnione ramię wielkoluda. I modląc się by w końcu coś poszło w tej walce tak jak iść powinno. Bo dwaj bliźniacy, straszący pod klanowymi tatuażami potężną muskulaturą, mimo sterczących im z piersi brzechw strzał, mimo szczęk kajdanów wbitych w ich nogi, parli do przodu z nieugiętością godną krasnoludzkich tarczowników.

Hohenstein odwrócił się w samą porę, by dostrzec grożące mu niebezpieczeństwo. Młot wzniesiony do ciosu mógł mu roztrzaskać czaszkę, kręgosłup czy jakąkolwiek inną część ciała. Jakkolwiek by go nie uszkodził, to w tej leśnej głuszy nikt by go nie dał rady poskładać. Skuteczny więc cios oznaczał by dlań śmierć. Tego był pewien cofając się na zadku przerażony przed swoim przeciwnikiem. Szukał okazji do rzucenia przeciwnikowi pęku ziół w twarz. Może choć to mogło w jakikolwiek sposób go ocalić?

Naraz na polanie zrobiło się wyraźnie chłodniej. Temperatura spadła w jednej chwili a z ust walczących buchnęły kłęby pary. Hohenstein chyba jako jedyny zrozumiał, co to może znaczyć, ale nie tracił czasu na to by odwróciwszy się sprawdzać kto. Bo z całą pewnością ktoś tu używał potężnej magii. Sven, który zdołał zerwać się na nogi, ujrzał wszystko w pełnej krasie. Dorian, nowy znajomek od ogniskowej operacji, wyciągniętą w szponiastym geście ku niebu dłonią ściągał drgające fale. Drugą dłoń wyciągnął ku wielkoludowi, który kroczył za cofającym się na zadku Bombastusem. Słowa wypowiedzianej inkantacji utonęły w krzyku bitewnym szarżujących bliźniaków.

Sven mimo, że był teraz wieśniakiem, poznał nieco świata i w jednej chwili zrozumiał, że Dorian para się magią. I że jest świadkiem czegoś, czego nie widzi się na co dzień. Pewnie dla tego nie zrobiły na nim wrażenia dwa rzucone błyskawicznie przez Brunatną noże, które przemknęły nad ogniskiem i wbiły się w pierś klanowego barbarzyńcy. Sven wytarł ubłoconą upadkiem dłoń, przedkładając ślizgające się ostrze do drugiej garści i rozejrzał się zastanawiając się nad sytuacją. Nie miał zamiaru pchać się do walki, gdy byli odeń lepsi. Skupił swoją uwagę na czarowniku. Z którego palców pomknęły w kierunku jednego z przeciwników drgające promienie energii.

Skutków uderzenia mocy Sven już nie widział, bowiem zza swoich pleców usłyszał ryk. Ryk dużo straszliwszy niż ten, którym straszyła para bliźniaczych wielkoludów, spłoszył konie. Sven odwrócił się w samą porę, by ujrzeć wyłażącą zza krzaków poczwarę. Krzaki musiały kryć w skale jaskinię, której wyjście łowcy jakowiś otoczyli owymi pułapkami i wilczymi dołami. Wszystko to Sven pojął w jednej chwili. Wystarczającej by zrozumieć również, że od bestii wielkiej jak dwa woły, pokrytej jakąś skotłowaną, czerwoną sierścią, szczerzącą doń trzy ogromne pełne kłów paszcze i zamiatającą przestrzeń za sobą parą zakończonych jadowym kolcem ogonów, musiała kryć się w jaskini od dawna. Od czasu wystarczającego, by wyrosły wokół maskujące wejście do jaskini krzaki, by zapomniano o wkopanych wokół wyjścia z jaskini wnykach, by nikt już nie pamiętał o bestii grasującej w kniei. Spłoszone wierzchowce nie rozważały tych wszystkich spraw, zwyczajnie rzuciły się do ucieczki zrywając cugle i łamiąc krzaki do których były przywiązane. A Sven stanął oko w oko ze śmiercią. Dzierżąc w spoconej dłoni rozedrgany miecz.

I nawet wielkoludy zamarły dokonując błyskawicznej gradacji wrogów. Bowiem teraz nie było już do końca pewne, kto dla kogo stanowi większe zagrożenie…



.

***
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 27-12-2020, 20:52   #36
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Kurwa. - powiedział do siebie Sven, gdy tylko jego oczy ujrzały straszliwego potwora, który wyrósł jakby spod ziemi. Nie dało się do końca opisać tej bestii, której fizjonomia zmieniała się w zastraszającym tempie. Niestety wszystkie wariacje były zabójcze i nie mieściły się w żadnych kanonach fauny i flory panującej w tych okolicach. Niczym w na wpół zapomnianych legendach tego typu istoty były obce dla tego świata, a ich pochodzenie niektórzy wskazywali na zaświaty, a inni na kosmiczną pustkę między gwiazdami. Nawet w najlepszych uniwersytetach nie dało się rozeznać o co tak naprawdę chodziło z tymi przybyszami, choć jedno było pewne: nie był ich porządek świata, a pochodzili z obrzydliwie spaczonej krainy chaosu - gdziekolwiek by ona nie leżała. O tym wszystkim Sven słyszał niewiele, a w szczególnie w tej sytuacji nie bardzo było czas na racjonalne odniesienie się do tak nieracjonalnego potwora jak to przed nim.

Stwór stanął w miejscu, a jego trzy przepełnione kłamy paszcze zmieniły się w ludzkie usta i wydały z siebie kakofonie ludzkich głosów, z których najbardziej przebijały śmiechy i dziecięce krzyki. Jego ogony zdublowały się, a potem jeszcze raz, aż było ich w sumie szesnaście i pomiędzy nimi wyrosły błony tworząc coś na kształt skrzydeł, bądź wachlarzy. Wszystko to działo się niemal błyskawicznie i Sven zdołał jedynie upaść na swój zadek i czołgać się do tyłu próbując nadążyć za bluźnierczym spektaklem rozgrywającym się przed nim. Na błonach pojawiły się twarze o rysach przypominających żadnej świadomej istoty znanej Svenowi. Nie było to ani ludzie, ani elfy, ani krasnoludy, ani nawet gobliny (choć "świadomość" tych ostatnich to na dysputy w innym czasie) - zamiast tego było to coś łączące to wszystko i o wiele więcej. Demoniczne i makabryczne wizaże na obrzydliwych błonach pokrytych zielonkawymi, pomarańczowymi i białymi glutami. Przez las przebiegł wówczas okrzyk wydobywający się jakby z dziesiątek tysięcy gardeł. Okrzyk tak plugawy, że żadne ludzkie pismo nie byłoby wstanie go zapisać.

Wówczas dopiero doszło dostrzec oczu tego potwora, gdy jego ślepia zapłonęły biały światłem. Wydawało się jakby oczy były w niby to losowych miejscach pod skotłowaną, czerwonawą sierścią, która teraz przybrała raczej kolor różu.

Tego wzroku Sven nie wytrzymał. Przepełniony pierwotną paniką zaczął odpychać się do tyłu nie ważąc na nic innego - chciał jedynie jak najszybciej oddalić się, choć to coś mogło przecież go ścigać.

Wówczas przeleciały nad nim przerażone konie. Dziwny był to widok, gdyż wierzgały nogami jakby w galopie, a leciały zadem na przód. Biedne zwierzęta nie miały żadnych szans, gdy usta stwora - jeszcze przed chwilą ludzkie - przemieniły się w coś co mogło przypomnieć przerośnięte węże, ale absurdalnie groteskowe. Sven spodziewał się, że konie zaraz zdechną, a stało się coś zgoła innego. To coś przyssało się do grzbietów tuż nad zadami po czym upuściło konie na ziemie. Te złapały podłoże i wciąż starając się uciec pociągnęły za sobą stwora. Wydawało się, że jego większa część wciąż skrywała się w tej dotąd zapomnianej jaskini. Ale czemu nie mogło wydostać się bez pomocy koni?

Na to pytanie Sven nie miał ochoty odpowiadać. Uznał, że to jego szansa. Wstał i zaczął uciekać w kierunku wcześniej stratowanym przez konie spodziewając się, że jeśli tam były jakieś pułapki to spłoszone zwierzęta już je aktywowały albo zniszczyły. Na końcu tej ścieżki zamierzał spowolnić i już ostrożnie przemieszczać się w gęstwinach.

Jakimkolwiek przyjaciołom i wrogom napotkanym po drodze krzyknie jedynie, aby uciekali jeśli im życie miłe. Nie zamierzał z nikim walczyć, choć oczywiście będzie unikał ciosów jeśli jakieś ktoś spróbuje w niego wymierzyć.

Jedno było ważne: wydostać się poza zasięg potwora, który mógł przyciągnąć do siebie kilka koni nie używając do tego żadnych widzialnych połączeń.
 
Anonim jest offline  
Stary 27-12-2020, 21:23   #37
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Dokończym następnym razem - warknął Semen do wielkoluda - A teraz spierdalamy!
Wycofał się poza zasięg młota i poszedł za swoją własną radę. Wielkolud chyba podzielał zdanie Semena, bo zakrzyknął coś do brata i obaj pognali w wielkich susach w krzaki.
 
Mike jest offline  
Stary 27-12-2020, 21:56   #38
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Hohenstein starał się wyglądać niepozornie i niegroźnie. Przeciwników nikomu nie brakowało, a jeśli w czyjejś głowie powstawała właśnie lista celów, on zamierzał być na niej możliwie jak najniżej. O silnie drażniących błony śluzowe właściwościach zioła w jego dłoniach nikt poza nim (i pewnie Babką Brunatną) nie wiedział, użyje ich w razie konieczności, ale przecież wariat z zieleniną w rękach nie wyglądał jak ktoś, kogo trzeba natychmiast wyeliminować.
W krzaki nie uciekał. Owszem, powoli i ostrożnie się wycofywał, korzystając z tego, że jego przeciwnik ma ważniejsze rzeczy do roboty i nie zwraca na niego większej uwagi, ale biegać ślepo po paprociach nie zamierzał. Pamiętał aż za dobrze co wydarzyło się z tymi, co biegali po lesie jeszcze chwilę temu i miał nieprzyjemne wrażenie, że jakieś bóstwo ironii obserwuje ich czujnie i tylko czeka na okazje.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 28-12-2020, 11:23   #39
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
To co wydarzyło się przy omszałym menhirze trudne było do uwierzenia. Do opowiedzenia wręcz niemożliwe. Do pojęcia …?

Uciekali wszyscy społem, nie zważając na stronę niedawnego konfliktu, na wyprzódki starając się oddalić od miejsca, gdzie pojawiło się … „Coś” czego rozum nazwać nawet nie był w stanie. Wiedzieli jedynie jedno, że to, co tam przy ognisku było, co wtargnęło brutalnie w ich błachy ludzki spór, było złe. Z gruntu złe. I żadne ludzkie słowa nie były w stanie oddać przerażenia, które widok tego „Czegoś” w nich wywołał. Sadzili przez leśne wykroty społem, potykając się o chaszcze, pnącza, wyrastające spośród paproci korzenie i własne nogi. Byle dalej od tego „Czegoś”. Owo „Coś” zatrzymało się wszakże przy wilczych dołach, gdzie wciąż ranni wili się skłuci niczym ryby na haku. Ich przejmujące, sięgające jestestwa wycie niosło się po leśnej głuszy, dodając uciekającym sił i energii.

Sven zatrzymał się dopiero, gdy zamajaczyły mu przed oczyma wysokie paprocie porastające skraj leśnego duktu wiodącego ze Starych Brodów do opactwa. Dopiero tu dał odpocząć obolałym nogom a kłującym płucom pozwolił na łyk powietrza. Wnet doń dołączyli Dorian i Brunatna. Po nich nadciągnęli Semen i Bombastus a na końcu Brigit i jeden z wielkoludów klanowych. Zdążył on już pozbyć się żelastwa, które rozrywało mu łydkę przy każdym kroku, ale brzechwy strzał wciąż sterczały ułamane z jego piersi. Mimo tego klanowy wojownik zdawał się nic z tego sobie nie robić. Choć może to i nie do końca było tak, bowiem jego rozbiegany wzrok wskazywał na stan bliski szaleństwu. W takim stanie i ból bywa rzeczą względną.

- Co to, kurwa, było?! - pierwsza wycharczała pytanie Brunatna. Pytanie wyraźnie skierowane było do Doriana, ale ten z wysiłkiem łapiąc powietrze ledwie uniósł ramiona w bezradnym geście, że nie wie. Lub jest mu to obojętne. Zadrżał w chwilę po tem, bowiem las wypełnił pełen rozpaczy krzyk. Ludzki, aż nadto…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 28-12-2020, 21:06   #40
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Co wydarzyło się przy omszałym menhirze, zostaje przy omszałym menhirze - wysapał Semen poprawiając czapę. - Jak chcecie sprawdzić kto to, to idźcie, ja popilnuję krawędzi lasu. Sami wiecie, trzeba być przezornym. A może jebać to co za nami i iść tam - skinął w kierunku opactwa. - Da się jakoś chyłkiem podejść, czy trza pardować na widoku?
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172