Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-09-2008, 02:36   #31
 
Skryty's Avatar
 
Reputacja: 1 Skryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemu
[media]http://sites.google.com/site/muzanasesje/Home/05CorvusCorax-SaltarelloVenusti.mp3[/media]- Widzisz Mort, do rzyci z takim życiem .... - Nathaniel trącił Mordimera. Potem trochę szarpaniny i dużo gadania. A później do środka wchodzi dobrze ubrany szlachcic i daje zlecenie. W zasadzie nikt na Mordimera nie zwracał uwagi.
I dobrze. Cały dzień chodziłem po karczmach i tawernach. A na liście kolejne dwa nazwiska. Mort lekko uśmiechnął się na tę myśl. Moja wataha znowu rośnie w siłę.
-...Prowadzona przez Valgeira, złożona z Mordimera, Abri oraz Bugga... - Rotmistrz przydzielił mnie pod dowództwo Valgieira... hmm... a on już zdążył się pogryźć ze swoim towarzyszem broni. Warto to zapamiętać.

-Trochę szacunku, za coś takiego można zawisnąć. Rób sobie żarty, ale nie takie i nie ze mnie (...)
-
Szlachcic pełną para widzę, posłuchaj nie jestem tym za kogo mnie bierzesz, wiec, trzymaj język na wodzy(...)
-(...)Kimżeś ty jest Natanielu, aby grozić szlachcicom zważaj na swoje słowa, aby ci za zbytnią śmiałość kat języka nie wyrwał(...)

Wyłapywał już tylko urywki rozmów w tym całym zamieszaniu. Powoli wstał zza stołu przy głośnym szczęku masywnej wilczej głowy zawieszonej na ciężkim łańcuchu. Każdy z Middenchemu poznałby na milę tą imponującą ozdobę.

Jest to naprawdę sporej wielkości żelazny łeb szczerzącego kły wilka zawieszony na bardzo masywnym łańcuchu. Jego pierwszym właścicielem był Helger Żelazny Wilk rycerz Ulryka zakonu Białego Wilka. Podczas Oblężenia Middencheim heretycy przyzwali wewnątrz murów miasta grupę Pomiotów chaosu. Uczeni nazwali je demonetekami. Świadkowie powiadają że istoty z wściekłością rzuciły się w kierunku świątyni Ulryka. Na drodze stanął im tylko Żelazny Wilk. Zdołał związać je wszystkie w walce. Modlący się wewnątrz ludzie widzieli jak jego ogromny naszyjnik zaczął lśnić oślepiającym blaskiem pomagając rycerzowi. Posiłki przybyły i zabiły istoty chaosu jednak dla Helgera było już za późno. Umarł w wejściu do świątyni do końca jej broniąc. Jego krew zalała wisior i nigdy nie udało się w żaden sposób ją zetrzeć.
Nikt nie wie jak ten relikt wpadł w ręce Mordimera choć krążą na ten temat różne plotki.

- Polując na potwory możesz stać się potworem(...)
- officjum to zbieranina wszelakich fanatyków i odmieńców. Może jestem już jednym z nich(...)
- nie bądź tak pewny swego, bo możesz się ostro zawieść (...)
Tyle mądrych słów i tyle nienawiści. Dlaczego oni ciągle się sprawdzają jak wyćwiczeni pokerzyści skoro niedawno walczyli tarcza przy tarczy?
Podszedł zwolna do zwaśnionych. Zwrócili na niego uwagę i zlustrowali go z góry do dołu. aha, to przez bluzę.

Tyle samo głosów w mieście było na temat naszyjnika co na niego samego. Jeszcze przed wojną poprowadził dwie duże wyprawy. Za pierwszym razem zgromadził wokół siebie ponad trzy tuziny ludzi-mocnych-w-wierze przeciw zwierzoludzią. większość wróciła i została bogato wynagrodzona w złocie przez straż. Na drugą wyprawę jego wataha była dwa razy potężniejsza. Mordimer wrócił z pojmanym rycerzem chaosu za co chwała mu i gloria.
Tyle że wrócił razem z trzema osobami.
Świątynia wynagrodziła tych co przeżyli ogromną sumą pieniędzy. Wiele osób twierdzi że Mordimer gromadzi te bogactwa gdzieś w sobie tylko znanym miejscu.
Plotki plotkami a po jego wyglądzie ciężko było w to uwierzyć. Jego ubrania były wielokrotnie zszywane i cerowane. Czarny niegdyś płaszcz teraz z jednej strony nadpalony a z drugiej obszarpany przypominał szarą płachtę. No i powinien mieć jeszcze poznaczoną krwią bluzę która może rzeczywiście kiedyś była biała. Teraz z pewnością zaopatrzył się w nową.

- Za dużo słów za mało sensu. Przecież doskonale wiecie że każdy z naszego szwadronu jest wartościowy. Po co te kłótnie? " powiedział Ulrylk w czasie zimy, Ważny jest ten wilk co silny, nie ten co głośno wyje"
Mordimer powiedział to z lekkim uśmiechem nie patrząc na nikogo konkretnego.

W mieście ludzie zawsze podchodzą do Mordimera na dwa skrajne sposoby. Jedni wiedzą że z jego wyprawy można wrócić obsypanym złotem w wielkiej chwale bohatera. Z drugiej strony z takiej przygody trzeba wrócić. Inni natomiast widzą w nim szaleńca szukającego śmierci.
Nie inaczej było z Szwadronem. Na początku większość osób unikała jego towarzystwa. Ale podczas walki zauważali jego czyny i krótko mówiąc sporą dozę szczęścia (lub opatrzności). Mordimer tylko kilka razy na wyraźny rozkaz dowódców założył opancerzenie a mimo wszystko przeżył i zawsze wracał w szeregi. Nie da się też zaprzeczyć że całkowicie nie dbał o swoje życie gdy obronił innych.

- Arturze, póki mam jeszcze czas prześpię się na ławie. Obudź mnie jak będę potrzebny.
 
__________________
WarHamster rules

Ostatnio edytowane przez Skryty : 26-09-2008 o 04:20.
Skryty jest offline  
Stary 26-09-2008, 07:10   #32
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
[MEDIA]http://sites.google.com/site/corran1988/muzyka/Metallica-FightFireWithFire.mp3[/MEDIA]
- Zgadadzam się z tobą Morciak, niestety nie każdy tutaj chce byśmy byli dobrą drużyną bo wprowadzają podział na Dobrze urodzonych i tych gorszych. Tak jak ten Artur dwie godziny do wymarszu a on poleciał się pewnie wykąpać i przebrać. Toż to śmieszne. Ja z natury idę pod prąd i wręcz uwielbiam kwestionować rozkazy i łamać zasady. Dlatego tak trudno żyć ze mną nawet we wspólnej bitwie.

Przyglądał się cały czas wszystkim swoim towarzyszom, szlachcicą i kobiecie. Znał ich już niby tak długo a nadal nie wiedział jak powinien z nimi rozmawiać, a dopóki się tego nie dowie nie będzie nic zmieniać w swoim postępowaniu. Wyciągnąwszy miecz, zaczął go rozgrzewać w ogniu, i co jakiś czas przejeżdżać go osełką, by go naostrzyć. w Końcu nie mógł pozwolić by jego najwierniejszy przyjaciel został przez niego zaniedbany. Sprawdził tarczę, woreczki przy pasie oraz czy zbroja leży odpowiednio. Wyciągnął złotą monetę i rzucił by srawdzić swoje szczęscie gdy upadął skrzywił się nieco i cisnął monetęprosto w ogień
- Głupia baba... - mruknął do siebie patrząć jak złoto powoli się rozgrzewa w ogniu. - Ja jestem już gotowy, a wy ?

Rzucił przelotne spojrzenie każdemu z nich który szedł na tą misję, także tym z drugiej drużyny. Jeszcze nie zaczęli a już miał dosyć tych ludzi, za jakie grzechy. No do cięzkiej choroby za jakie? Pytanie nie dawało mu spokoju.
 

Ostatnio edytowane przez Corran : 26-09-2008 o 07:14.
Corran jest offline  
Stary 26-09-2008, 10:25   #33
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
„Czego chce ten szalony fanatyk Ulryka. Parweniusz. Myśli, że kogoś wystraszy tą odrobiną krwi, którą ma powalany kaftan. Więcej ta zbroja krwi pijała niż on na oczy widział. Szaleniec.”

Całkowicie zignorował go tak jak miał w zwyczaju ignorować biczowników Urlyka.

„Cóż to pcha ludzi do takiego postępowania. Cóż im daje katowanie własnego ciała. Szaleńcy. Bogowie wcale nie chcą, aby umartwiali swoje ciało. Chcą, aby im służyć całym sobą, a jaką wartość ma masa pochlastanego mięsa.”

Usłyszał jeszcze marudzenie Nathaniela o równości.

- Zgadzam się z tobą Morciak, niestety nie każdy tutaj chce byśmy byli dobrą drużyną, bo wprowadzają podział na Dobrze urodzonych i tych gorszych. Tak jak ten Artur dwie godziny do wymarszu a on poleciał się pewnie wykąpać i przebrać. Toż to śmieszne. Ja z natury idę pod prąd i wręcz uwielbiam kwestionować rozkazy i łamać zasady. Dlatego tak trudno żyć ze mną nawet we wspólnej bitwie.

„No zobaczymy cóż ty za ptaszek.”
Pomyślał poczym powtórzył to na głos.

- No zobaczymy cóż ty za ptaszek. Wymarsz godzinę wcześniej przy okazji przejdziemy się do świątyni Sigmara gdzie kapłani biegli w piśmie i prawach sprawdzą papiery Nathaniela.
- po tych słowach uśmiechnął się złośliwie do Nathaniela.

- Kimżeś ty jest, aby podważać hierarchię jaką ustanowił sam Sigmar. Za takie słowa możesz być wydany na męki jako buntownik i heretyk. Czyż rotmistrz nie bierze większych łupów, tak i szlachta bierze je. Szlachta rządzi i dowodzi. Tak było, jest i będzie, póki w Imperium panuje bogobojność Sigmara i prawo Imperatora.

,„Jakie szczęście, iż nie dowodzę takim szaleńcem jak Mordimer. Sigmar czuwa jednak na wiernymi.”
Pomyślał jeszcze spoglądając na powalanego krwią biczownika.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 26-09-2008, 10:52   #34
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Minuty wlekły się niemiłosiernie, a czas nie przynosił żadnego rozwiązania. Van Holssender, człowiek dorównujący możliwościami nawet Rotmistrzowi, wydał rozkaz wyruszenia godzinę wcześniej. Pewnie dlatego dziesięć minut później Volf Krugel zjawił się przy jego stole.

- Nie ruszycie godziny wcześniej. - warknął po swojemu. - Rotmistrz zarządził zbiórkę o określonej porze. Ponadto... ekhm, życzy sobie z tobą rozmawiać podczas tej zbiórki. Dziadek wyglądał dziwacznie. Poważnie. Radzę tego nie lekceważyć.

Krugel odszedł, zanim było można zdążyć cokolwiek odpowiedzieć. Ten człowiek był dziwny.
 
Van der Vill jest offline  
Stary 26-09-2008, 13:01   #35
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Widząc, iż Nataniel rozgrzał ostrze miecza nad płomieniem Sygryd roześmiał się w duchu.
„Cóż ten dureń czyni, jeśli to nie magiczne miecz to tylko rozhartuje stal tak, że przy pierwszej walce miecz mu się złamie, będzie miał nauczkę.”

- Nie ruszycie godziny wcześniej. - warknął po swojemu Krugel, który podszedł do ich stołu. - Rotmistrz zarządził zbiórkę o określonej porze. Ponadto... ekhm, życzy sobie z tobą rozmawiać podczas tej zbiórki. Dziadek wyglądał dziwacznie. Poważnie. Radzę tego nie lekceważyć.

Usłyszawszy tą wiadomość młodzieniec zmienił swoje rozkazy.

- Zmieniam, więc palny. Macie czas do ogólnego wymarszu, a ty Natnielu idziesz ze mną musimy wyjaśnić pewne kwestie do końca.

Niecierpliwości dała o sobie znać. Sygryd i Nataniel ruszyli do najbliższej Świątyni Sigmara, by wyjaśnić drażniące ich wątpliwości. Budynek nie mieścił się szczególnie daleko, a i łatwo było do niego trafić. Do świątyni weszli po wielkich, marmurowych schodach, obserwując płaskorzeźby Młota Sigmara na każdej ze ścian. Na szczycie schodów spotkali starszego, otyłego już nieco człowieka w szatach kapłańskich. Spoglądał na nich spod byka, dziwiąc się ubiorowi i bliznom.

- Witajcie, żołnierze. Miecze w chwale Sigmara. Ach, czyżby wstrętna wojna oszczędziła was dzięki łasce naszego pana? Przyszliście złożyć podzięki u jego stóp?
„Wszystko się teraz okaże, jeśli próbował wprowadzić mnie w błąd czeka go sroga kara” pomyślał Rycerz Panter poczym przemówił.

- Witaj bracie w wierze. Sygryd von Holssender Rycerz Zakonu Pantery. Sprowadza mnie nader ważna sprawa. Ten to Nataniel podaje się za członka Świętego Oficjum, lecz poglądy głoszone przez niego ocierają się o bunt i herezje. Jego słowa wypowiadane w obecności gawiedzi podważają główne dogmaty wiary Sigmaryckiej, oraz nawołują do zmiany sytemu społecznego, co jest buntem przeciwko Imperatorowi. Przedstawił mi jakieś papiery, ale bracie nie potrafię poznać czy nie są aby podrobione. Stąd moja prośba o ich sprawdzeni przez biegłego w tych sprawach kapłana. - poczym machnął na Natniela, aby okazał papiery.

Nathaniel skłonił się przed kapłanem. Odpowiedział.

- Oto te papiery
- wyciągnął spod kubraka kilka, wręczył je Kapłanowi powoli. - a co do moich poglądów są jakie są i Sygrydzie powinieneś wiedzieć że niektórzy po prostu są i będą przeciwko nierówności. Nie jestem szlachcicem nigdy nim nie będę, ale zasługuje na godne szanowanie szczególnie, że od teraz także ode mnie będzie zależeć będzie twoje życie jako ze tworzymy odział. Porzuć swoja postawę twardego dowódcy z zasadami gdzieś, bądź przyjacielem oddziału.

Kapłan spojrzał na papiery zaniepokojonym wzrokiem, po czym przeniósł wzrok na was. Potem znów przyjrzał się papierom, a następnie wam.

- Oczywiście, przyjacielu, potwierdzenie dokumentów nie będzie wielkim problemem. Waż jednak, że oskarżenie o herezję będzie wiążące zarówno dla nas, jak i dla rzeczonego... Nathaniela, tak? I może nie skończyć się na zwykłym biczowaniu. Czy jesteście pewni, że z tymi słowami mam udać się do ojca przełożonego?

Nathaniel spojrzał na Sygryda czekając jaka podejmie decyzję czy będzie ich pobratymcem czy tylko dowódcą a od tego zależało jaki szacunek okaże mu w przyszłości Inkwizytor

- Owszem bracie, ale pamiętaj też o tym, iż jako szlachcic nie podlegam waszej jurysdykcji. Tylko sąd elektorski może kogoś ze szlachty skazać na takie poniżenie. Oczywiście, iż potwierdzam, co do buntu oraz herezji, ale nie chcę też wnosić takich oskarżeń, jeśli tylko potwierdzone zostanie jego tożsamość, oraz jeśli przyrzeknie w obecności pospólstwa więcej nie wypowiadać takich wywrotowych haseł. Potwierdzić należy jego papiery, bo podszywanie się pod członków Świętego Oficjum, kapłanów czy szlachciców jest karane stryczkiem.
- O swoją szyję się nie martwię – odpowiedział Nataniel
- Powinieneś, jeśli dalej będziesz głosił takie wywrotowe idee.
- To jest niewątpliwe, bracie. Jeżeli więc okaże się, że ten osobnik tylko podszywa się pod członka Officjum, niechybnie czeka go bolesna śmierć. Póki, co - spojrzał z pogardą na Nathaniela - Pilnuj, proszę, by nie umknął.

Kapłan wycofał się w głąb świątyni.

-Według mnie wywrotowym hasłem jest powiedzenie w kompani, w której jesteśmy jak braci "jestem lepszy od was, bo mam nazwisko", nie przeczę, że na mieście i w państwie chłop nie równy szlachcie w inteligencji czy mowie, ale w takiej kompanii nie ma miejsca na rzeczy tego typu. - mruknął głośno Nataniel.

Natniel spod brwi spojrzał na kapłana.

- Uciekają tylko tchórze, którzy niegodni są stąpania po tym padole. Czyż nie tak mówi biblia Sygmarycka.

Gdy kapłan oddalił się Sygryd zwrócił się do członka swojego oddziału.

- Posłuchaj Natanielu, bo nie będę powtarzał. Może i w pewnych kwestiach zgadzam się z tobą, ale nie należy ich wypowiadać na głos w żadnym wypadku tylko okazywać. Jako członek oficjum musisz o tym wiedzieć, bo to zachowania buntownicze. W kraju zniszczonym wojną o bunty bardzo łatwo. Więc warz swoje słowa zanim opuszczą twoja prędką głowę.
- Czy wśród Braci w mieczu boisz się własnego zdania? I gdzie ty widzisz pospólstwo w naszym szwadronie, na bogów nie jestem, aż tak głupi by wyjść z tym na ulicę, ale proszę cię o taktowanie godne wojownika a nie kmiota z pola. Tak samo jak branie od uwagę moich sugestii i rad, bo chociaż mam proste pochodzenie to na wojaczce się znam.
- Nie mówiłeś tego w gronie braci po mieczu, lecz w gospodzie, więc myśl więcej, co czynisz zanim prędkie słowa opuszcza twe usta.
- W gospodzie gdzie był tylko nasz odział. A ty Sygrydzie warz osądy, co do ludzi. Nie zawsze jest się tym kimś, za kogo się podaje i kreuje.
- A służba, gospodarz, dziewki i tych paru gości, których nie wypłoszyliśmy z gospody.
– uśmiechnął się poczym wzruszył ramionami.

„Zakuta pała jak tak dalej będzie postępował to szybko któryś z bardziej krewkich szlachciców yale go na tamten świat.” Pomyślał Rycerz Pantery.


Po paru minutach ujrzeli nadchodzącego w ich stronę kapłana. Bez wątpienia był nim - miał na sobie szaty, świadczące o tym jasno. Poza tym, był bardzo wysoki, a jego twarz okalała siwa broda. W dłoni trzymał dokumenty Nathaniela. Gdy stanął przy was, uśmiechał się pobłażliwie, ale jego oczy były rozbiegane i wystraszone.

- Panowie, chyba zaszła pewna pomyłka... Którykolwiek z was jest rzeczonym Nathanielem, dokumenty są jak najbardziej prawdziwe. - przełknął ślinę. - Mam nadzieję, że nie był to jakiś test, panie. Pozostaje też kwestia głoszenia dziwnych teorii... doceniam najróżniejszych myślicieli naszego kościoła, ale takie rzeczy się kara... W normalnym wypadku żądalibyśmy, by nie wyruszał pan z miasta, ale teraz... cóż, sądzę, że drobna ofiara na rzecz Świątyni będzie wystarczającą rekompensatą.

Kapłan złożył dłonie w piramidkę i wpatrywał się w was z nadzieją.

- Owszem kapłanie i tak miałem zamiar ją złożyć.
To mówiąc wysypał wszystko, co miał w sakiewce na wyciągnięte ręce kapłana.
Nataniel bacznie obserwował poczynania rycerza.
- To nie ja jestem tutaj Bogaty. Czy mogę odebrać swoje glejty? A i proszę oto złota moneta.
- złożył swoja ofiarę, aby nie być gorszym od szlachcica.
- Teraz mi wierzysz? - zwrócił się do rycerz.
- Wierzę, iż jesteś członkiem, oficjum, ale wiem też, że czy członek czy nie za bunt ginie tak samo, więc zważaj na swoje słowa, gdy naprawdę nie jesteśmy sami.

Kapłan śpieszono zebrał pieniądze do tacy, którą przypadkowo miał przy sobie. Obdarzył petentów szerokim uśmiechem, oddał dokumenty Nathanielowi i wycofał się parę kroków do tyłu.
- Mhm, mniemam, że to już wszystko?
- Tak kapłanie dziękuję ci za pomoc w rozwikłaniu tej kwestii.
- Tak to wszystko... dziękujemy za pomoc.

Odpowiedzieli wpadając sobie w słowo.

Kapłan wycofał się prędko w głąb Świątyni, pozostawiając bohaterów samych.

Jako że zbliżał się czas, kiedy to Sygryd miał spotkać się z Rotmistrzem powrócili szybko do gospody nie wymieniając ze sobą w czasie drogi ani słowa.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 04-10-2008 o 20:05. Powód: Rozmowa na gg + przemyślenia Sygryda na tematy wszelakie
Cedryk jest offline  
Stary 26-09-2008, 13:04   #36
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Czas mijał powoli, a rozmowy i ruch - w końcu ruch - w tym, jeszcze niedawno ponurym i cichym, towarzystwie rozbudzały wasze zmysły. Innymi słowy, wielu z was już miało dość innych towarzyszy podróży. Irytacja, pogarda i pycha mieszały się w waszych wypowiedziach. Przez parę momentów wydawało wam się, ze to wszystko jest zaplanowane nie przez los, a przez kogoś zupełnie innego. Jakim cudem jedynymi pozostałymi w Szwadronie były osoby tak ważne, dziwaczne i okryte chmurną sławą jednocześnie? Z drugiej strony, może była to zasługa ich umiejętności, którymi przerastali wielu zwykłych chłopów z grabiami.

W końcu, gdy wasza niecierpliwość sięgała już niemal zenitu, zwołano was wszystkich z powrotem do sali. Rotmistrz zszedł na dół. Co dziwne, miał okropnie rozbiegane oczy i zmarniałą twarz. Nie pasowało to do niego, dumnego dowódcy, Niedźwiedzia Kisleva, człowieka, który budził śmiertelny strach wśród swoich wrogów, a jeszcze większy wśród przyjaciół. Zaciskając pięści, stanął na środku sali i wydał rozporządzenia. Osobiście wytłumaczył kapitanowi Valgeirowi, gdzie znajduje się ich cel - magazyn, którego mają ochraniać. Oddział Artura został wysłany tam od razu, a stary dowódca kiwał głową każdemu, jakby miał was już nigdy nie zobaczyć. Podarował nawet braterski pocałunek w polik Bugga oraz po ojcowsku objął Abri. Życząc wam powodzenia i szybkiego powrotu, pozwolił na rozdzielenie waszej małej grupy.

Mimo, iż drużyna Sygryda również miała ruszać, starzec poprosił van Holssendera, by porozmawiał z nim jeszcze o czymś ważnym. Matthieu, Nathaniel i Alexandra musieli więc czekać, co nie spotkało się z aprobatą. Rotmistrz obiecał, że sprawa zajmie tylko chwilkę. Grupie Valgeira, a szczególnie jemu samemu, nie bardzo to przeszkadzało.

Artur Valgeir, Mordimer, Bugg oraz Abri

Szybkim krokiem ruszyliście w stronę magazynu. Prowadził kapitan Valgeir, jako jedyny znający właściwą drogę. Ulice po zmierzchu otoczone były cieniami, aczkolwiek nie było jeszcze ta ciemno, by nie widać było nic. Miejskie światła wywoływały nostalgiczną atmosferę. Abri i Bugg zwalniali trochę pochód – po pierwsze temu, że oboje nie nawykli do stadnej marszruty, po wtóre – każdemu z nich wydawało się, że coś jest nie tak. Nie mieli pojęcia, co to za przeczucia i czy mogą wróżyć prawdę, czy nie, ale nie odstępowały ich one na krok. Mimo to, żadnemu z nich nie wyrwało się, by powiedzieć o nich towarzyszom. Zresztą, towarzysze też niezbyt przejęliby się zmartwieniami młodej dziewczyny i starego dziada.

W końcu doszliście, gdzie byliście umówieni. Nonszalancki tileańczyk już na was czekał, otulając się płaszczem. Wprawdzie był środek lata, ale jemu chodziło chyba bardziej o wrażenie, jakie wywiera subtelny i drogi ubiór. Po chwili niebo przeszyła błyskawica i usłyszeliście grzmot pioruna, tak głośny, że niemal złapaliście się za głowy. Z nieba lunął deszcz, ta rzęsisty, jakby zbierało się na niego od dawna. Popędziliście do środka budynku.

- Już jesteście? Doprawdy, wspaniale. Przyznam szczerze, że nie robicie szczególnego wrażenia, ale – ot, cóż mogę wiedzieć ja, skromny chłoptaś z zagranicy. – mimo, iż cały mokry, tileańczyk zachichotał bardziej dziewczęco od Abri kiedykolwiek. – Skoroście przybyli, wyjaśnię wam, na czym rzecz polega.

Przez kolejne parę minut obcokrajowiec oprowadzał was po magazynie, pokazał jego wszystkie zakątki i zaznajomił z dwoma tępawymi strażnikami, również pełniącymi służbę tej nocy. Tłumoki wyglądali na takich, którzy ledwo rozumieją staroświatowy. Nic dziwnego, że potrzebna była dodatkowa ochrona. Mieli stróżować wokół magazynu, razem z dwoma wiernymi brytanami.



- Właściwie, nie mamy pojęcia, w jaki sposób dziś zaatakują złodzieje. Ostatnie trzy noce włamywali się na najróżniejsze sposoby do domów, w których przetrzymywaliśmy te rzeczy. Dziś, na szczęście, to już ostatnia noc. Nazajutrz pamiątki mojego pana opuszczą Middenheim. Za to dziś macie ich rzetelnie pilnować. – wskazał wam wielką, ciężką skrzynię na piętrze budynku. – Spłonąć może cały magazyn, rozumiecie, byle by ta skrzynia przetrwała. A jeżeli któryś wpadnie na pomysł pobawienia się w złodzieja, słono za to zapłaci. Jeszcze jakieś pytania?

Tileańczyk wydawał się być zniecierpliwiony. Raczej chciał wracać do domu, więc na wiele pytań nie odpowie. W takim razie – dobrze je dobierajcie. Chyba, że… wszystko zależy od was.




Sygryd von Holssender, Matthieu d’Angers, Nathaniel oraz Alexandra

Drużyna Valgeira już ruszyła, a wy powoli również zbieraliście się do wymarszu, gdy w końcu coś musiało wam przerwać. Każdy z was prosił tylko bogów, żeby nie trwało to długo – jesteście już o przynajmniej dzisiec minut drogi za pierwszą grupą.

Chociaż Rotmistrz poprosił na stronę tylko Sygryda, każdy z was mógł obserowować, jak twarz starego dowódcy ciemnieje, gdy tylko rycerz do niego podchodzi. Nie jesteście pewni, czy wynika to z osobistych animozji czy słów, jakie mają ze sobą zamienić. Starzec zamawia głośno wino i dwa kubki – ocho, oznacza to, że narada z Holssenderem odbędzie się zupełnie sam na sam. Ruszają w stronę schodów.

Wtem drzwi do gospody otwarły się na oścież. Załomotały o ścianę z głośnym trzaskiem. Karczmarz, mały grubasek, zaczął piszczeć, że wszystkie miejsca zajęte i nie ma już co jeść, ale został tylko brutalnie odepchnięty na bok przez wielkiego, łysego człowieka. Typ był raczej paskudny i miał podejrzaną gębę, ale uśmiechał się wesoło.

- Mały Szwadron? Wy jednak żyjecie? Kto by pomyślał. – zarechotał. – Kto by pomyślał…

Tuż za nim do środka właziły kolejne typy. Łącznie było ich siedmiu, może ośmiu. Każdy z nich trzymał dłoń na głowicy miecza, a paru trzymało przy pasie kusze, które też delikatnie głaskali. Rotmistrz zakazał wam się odzywać. Poczekaliście jeszcze chwilę.

- No? – warknął dowódca do drabów. – Czego chcecie?

Grzmot pioruna był paskudny, zupełne jakby ktoś przejechał po bebechach któremuś z bogów. Błyskawica oświetliła całe pomieszczenie. Uderzyła chyba gdzieś niedaleko, skoro widzieliście ją tak wyraźnie. Moment później zauważyliście również kolejnego gościa, stojącego przed progiem. Jego ubiór wydał się znajomy niektórym z was. W dłoni dzierżył miecz i pistolet, uniesiony w górę.



- Mały Szwadron? – spytał nowo przybyły ochrypłym głosem. – Zgodnie z wolą Świętego Oficjum, zostaliście oskarżeni, osądzeni i skazani. Złóżcie broń, a będziemy postępować z wami delikatnie.
 
Van der Vill jest offline  
Stary 26-09-2008, 13:27   #37
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Tego było już za dużo dla Rycerza Panter. Porwał leżąca opodal tarczę i wyszarpnął topór.
Oczy młodzieńca gorzały oburzeniem, zaś ostrze jego topora ogniem.
Od kiedy mówiło się, iż to Oficjum maczało palce w dziwnej śmierci Valtena, nowego wcielenia Sigmara, poparcie dla tej instytucji bardzo zmalało. Tym bardziej, iż większość inkwizytorów tylko dekowało się na tyłach, zamiast walczyć w pierwszej linii z nawałą chaosu. Nadepnęli na odciski tylu szlachcicom paląc ich wioski i mordując mieszkańców, iż tylko kwestą czasu było rozwiązanie tej organizacji, bynajmniej w odczuciu Sygryda. Sygryd miał tego wszystkiego dość. Jak jeszcze mógł wybaczyć towarzyszowi z oddziału, że jest Inkwizytorem, to z pewnością nie będzie ustępował jakiejś bandzie dekowników. Nataniel w przeciwieństwie do tych obwiesiów walczył w pierwszej linii z nawałą chaosu.

„Inkwiztorium nie ma tu władzy, dobrze muszą o tym wiedzieć inkwizytorzy, Rycerze Panter są powołani do zwalczania chaosu i czarnoksiężników na terenie Middenlandu”. Zdołał jeszcze pomyśleć zanim gniew wziął górę nad rozsądkiem.

- Precz dekownicy. Precz, nie macie tu jurysdykcji, poszli won i nie wracać mi tu bez nakazu Elektorskiego. Z pewnością go nie macie, więc precz stąd szaleńcy.

Sytuacja była jasna dla Rycerz Panter, jeśli w tej chwil banda ta się nie wycofa dojdzie do walki.

- Przyjdźcie w dzień i ze wszystkimi odpowiednimi nakazami. - rzucił jeszcze aby rozładować sutację.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 27-09-2008 o 10:46.
Cedryk jest offline  
Stary 26-09-2008, 14:05   #38
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
-Hola, Co tutaj do demonów się wyprawia ? Święte oficjum, psu braty, gdzie honor Inkwizytora? O co chodzi... Jam jest Nathaniel z Middenheim, człowiek który należy do waszych szeregów. Wytłumaczcie się.
Spojrzał twardo na każdego z nich. Jeżeli nei byli na tyle głupi by atakować była szansa na pokojowe rozwiązanie. A jeżeli zaatakują zostaną osądzenia natychmiast za atak na przedstawiciela Officjum. Uśmiechnał się szyderczo i wyciągnał miecz z pochwy.
- Wytłumaczcie się ... - Ryknął.

Zwrócił się do Alexandry
-Droga pani, czy możesz odstrzelić jednemu z nich głowę dla przykładu ? Mówie całkiem poważnie.
Roześmiał się...
 

Ostatnio edytowane przez Corran : 26-09-2008 o 14:09.
Corran jest offline  
Stary 26-09-2008, 14:23   #39
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Czas do wymarszu zdawał się dłużyć niemiłosiernie. Sprawa glejtów i ich prawdziwości nie zajeła dużo czasu Sygfrydowi, choć rozmowa jego ze starcem tylko we dwóch mogła być lekko denerwująca.
Gwałtowne wtargnięcie bandytów do karczmy przerwało panujący spokój. Ich słowa i zachowanie nie pozostawiały wiele do myślenia a oznaczały tylko jedno. Sięgnął po opartą obok tarczę i wyciągnął powolnym ruchem swój miecz.

- Oskarżanie bez dowodów i skazywanie bez procesu jest wielce nierozsądną rzeczą. Obrazą jest również uważanie mnie, Matthieu d'Angersa, rycerza królestwa Bretonii i wiernego wyznawcy Pani Jeziora za heretyka. Bo na takich oskarżeniach zdaje się chcecie mnie i moich towarzyszy skazać. - rzekł wściekły na tych, którzy zdawali się być inkwizytorami.
- Radzę wam odejść po dobroci, albo zrobimy to po złości.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 26-09-2008, 16:15   #40
 
Skryty's Avatar
 
Reputacja: 1 Skryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemu
[media]http://sites.google.com/site/muzanasesje/Home/TearsOfTheSunSoundtrack-HansZimmer-Night.mp3[/media]"Potęgą jest Bóg sprawiedliwy, Bóg silnych. Najważniejsze co powinieneś wiedzieć to..." Czas wymarszu...
- Mordimer. Mordimer wstawaj czas wymarszu.

Wstał zza stołu. Artur stał koło niego. Arbi nie było w pomieszczeniu a Bugg właśnie znikał w wyjściu. Wstał bez słowa wciąż myśląc o swoim śnie. Valgeir zaprowadził ich pod magazyn. Zanim Tileańczyk oprowadził ich po budynku zrobił się całkowicie ciemno. Pod koniec zapytał
- Jeszcze jakieś pytania?
Mordimerowi nie przychodziło nic konkretnego do głowy. Pozostali zadawali mniej lub bardziej znaczące pytania. Spokojnie czekał aż ich dowódca zadecyduje co dalej.
A reszta? co z pozostałymi? Pomyślał Chyba mieliśmy wyruszyć razem.
- Co z resztą szwadronu? Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy a już zgoła pół godziny ich nie ma. Gdzie poszli i co oni będą bronić?

(...)

Przez całą rozmowę ich zleceniodawca wydawał się być bardzo zniecierpliwiony. Gdy odszedł Mort zwrócił się do Arbi i Bugg'a.
- Dlaczego cały czas wydajecie się być czymś zaniepokojeni? Powiedział to bardziej żeby zacząć rozmowę i dać czas Arturowi na obmyślenie sytuacji niż by ich pocieszyć. Ale lepsze to niż nic. Bugg zdawał się tolerować jego obecność co było rzadkością wśród otaczających go ludzi. A Arbi? Ciężko było mu wyczuć co o nim myśli o nim.
Mam tylko nadzieję że nie będzie mną tak gardzić jak Sygryd. A już na pewno nie polubi jak na przykład Artura.
Popatrzył na Valgeir'a i porównał go z sobą. Zaraz pożałował tego.
Wiara. To jedyne co mi zostało. Tylko silni przetrwają...
 
__________________
WarHamster rules

Ostatnio edytowane przez Skryty : 26-09-2008 o 16:19.
Skryty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172