Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2018, 16:00   #391
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
- Mój nosek jest samoistnym dziełem sztuki jak ja sama, nie muszę go niczym upiększać. - Nys patrzyła spode łba na Krasnoluda.
- A nie boi się pani, że panią… Podrabią? Bo ponoć takie cenne rzeczy się podrabia. - zapytała zaniepokojona Sisi.
- Ale o co chodzi z tymi rogami? Żeby łatwiej było bość jak kozice ? - zapytała Ramiel.
- Podejrzewam Rekompensację. - Mruknęła Jasmine.
- Tych wszystkich utraconych twierdz? - zapytała Elfka.
- Wezmę różdżkę rozproszenia magii. - Elphira odebrała zdobiony kawałek drewna zawierający w sobie magię w sumie potężniejszą od tej jaką sama obecnie dysponowała, niewiele potężniejszą ale jednak. Zatknęła ją przy pasie i wróciła do pieczenia kiełbaski w myślach zastanawiając się skąd krwiożerczy pokurcz miał tyle sprzętu, z rabunku czy też może natknęły się na resztki awanturników od których los się odwrócił ? Rozmyślając tak słuchała jednym uchem toczącej się dyskusji o wszystkim i niczym, samouwielbienie Nys chyba nie miało granic. W końcu parsknęła śmiechem na ten kabaret i odparła.
- Chętnie bym to zobaczyła może to taka alternatywa dla krasnoludów, które nie chcą pojedynkować się z bronią, zakładają rogate hełmy, zdejmują koszule na gołe klaty leją się póki któryś nie wyrżnie drugiemu z główki tak że nie wstanie ? Macie taką tradycję panie Grzmot ? - spytała z zaciekawieniem krasnoluda.
Krasnolud wydawał się słabo słuchać otoczenia, pochłonięty oszacowywaniem zysków. Chrząkał co jakiś czas lub pochrumkiwał w zadowoleniu, w końcu się klepnął w udo i tak rzekł:
- Rogi mamy po kozicach górskich. To nasze ulubione zwierzęta. Wspaniale się wspinają, są honorowe, niezmordowane w boju, sprytne i wytrwałe. Poza tym z rogami łatwiej taranuje się tłumy, przebija ściany i drąży w skale, no i zawsze to lepiej mieć dwa rogi niż jeden lub wcale prawda? Trzy to już widelec, ale takie dwa… w sam raz!
- Czemu mam teraz przed oczami walkę na kopię tylko w wersji, że się dosiada kozice górskie zamiast koni? - skomentował Airyd. - W każdym razie wróćmy myślami do samej podróży. Ile jeszcze do gniazda koboldów?
- Krasnoludy mają Kozicogórsknice… Słynna jest szczególnie Hush Ayra, gdzie walczą krasnoludy, które przypinają sobie do pleców smocze skrzydła. - rzekła z przekonaniem Jasmine.
- Do gniazda? Do osady! Myśmy nie ptaszydła, aby żyć w gniazdach. A tak to pojutrze powinniśmy dojść do Jaskiń, ale będziecie musieli wozy zostawić. - rzekła z przekonaniem Sabirina.
- A może by tak zorganizować takie zapasy? Karen mówiła, że krasnoludy są bardzo… wytrzymałe i mogę pracować bardzo długo. - rzekła Nys.
- W ruchaniu też są ponoć wytrzymałe. - rzekła Sisi.
- Elphirko, chyba powinnaś zacząć pisać powieści, bo widać zaciekawiasz… A jak myślisz, co robią samotne krasnoludki, gdy ich mężowie są na wyprawie? - zapytała Ramiel.
- Konfitury. - odparła Sisi.
Grzmot poczuł, że jego klejnot zrobił się ciepły, a Gregan pobladł i zastanawiał się nad czymś patrząc w noc.
- Grzmot, panie Gregan i idźmy spać to się znudzą… -zasugerował Airyd.- Bo jak się uczepią tematu to się nie odczepią. Przynajmniej do rana… Jasmine opowie bajkę. - spojrzał po Grzmocie i Eryku.
- Skrzydła? Gniazdo? Ruchan… - Jubiler naraz to pobladł i zaczerwienił się jak burak, otwierając usta jak rybka wyrzucona na brzeg. Może i by pociągnął dalej temat, ale był zbyt trzeźwy, a wśród słuchaczy przeważała liczba kobiet, więc tylko naburmuszył się i począł macać po ubraniu szukając jajowatego kamienia, który grzał go teraz jak ziemniak z ogniska.
- Idźcie spać jak chcecie… ktoś musi czuwać, obejmę pierwszy wartę… i nie, nie chcę słuchać bajek. Bajki są nudne i głupie, wole prawdziwe historie.
Opowieść Grzmota o kozicach górskich i ich związku z rogatymi hełmami krasnoludzkimi była całkiem ciekawa, choć Elphira nie mogła powstrzymać śmiechu gdy usłyszała odpowiedź o konfiturach.
- Z tego co wiem krasnoludy to bardzo ułożony lud więc Sisi może mieć akurat rację, choć kto wie jak jest zapewne mają lepsze zajęcia niż siedzenie i wyczekiwanie na powrót małżonka. Nie wiem czy byłabym dobra w pisaniu powieści co prawda dużo czytam ale to raczej nie ma znaczenia, zresztą gadanie a pisanie to nie do końca to samo. Talent w gawędziarstwie lub nawet zwykłej gadaninie nie musi się niestety przekładać na to drugie… choć rzeczywiście byłoby miło tylko o czym bym mogła pisać ? - czarodziejka rozgadała się a na koniec uśmiechnęła się do elfki dając do zrozumienia że jest otwarta na sugestie.
- No nie wiem, na przykład o wielkiej i potężnej królowej czarodziejce jeżdżącej na smoku i mającej własny dwór pełen oddanych i przyjaźniących się służących... - rzekła i roześmiała się - To może się spodobać… - dodała po chwili.
- A ja ci opowiem bajkę o pięknej i mądrej złodziejce, co ukradła wielki klejnot smocze oko. Oparte na faktach autentycznych! - zawołała Jasmine.
 
Rodryg jest offline  
Stary 17-01-2019, 13:06   #392
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Noc upłynęła względnie spokojnie. Każdy poszedł spać do własnego namiotu, w którym spali w towarzystwie tych, których zaprosili… W nocy obudził ich huk, gdy Codd spadł z drzewa… Rankiem wszyscy byli bardzo wypoczęci i gotowi do drogi… Teren wznosił się coraz wyżej, a las stawał się mroczny i ponury. Droga zmieniła się w wąską i poplątaną ścieżkę… Nagle doszli do rozstajów dróg, gdzie leżały liczne zwłoki koboldów, mitów i dwóch ogrów.
- Och nie! - zawołała Sabirina.
- Obstawiam, że doszło do jakiejś walki, ale spróbuję coś jeszcze znaleźć… - stwierdził Airyd. Przybrał lisią formę, by zacząć obwąchiwać trupy. Może wyczuje cokolwiek co nie wskazywało na “zwykłą walkę”? Zapach trucizny, prochu, spalenizny...
Elphira zakładała różne scenariusze, gdy już dotrą do terytorium koboldów, choć żaden z nich nie zakładał, że natkną się na pobojowisko. Rozejrzała się po okolicy, ale nie potrafiła stwierdzić jak dawno stoczono tu walkę.
- Przykro mi. Wspominałas chyba ze mieliście problemy z mitami, ale z ogrami też? Jak daleko jest wasza osada od tego miejsca?
- Zły znak… bardzo zły… - mamrotał krasnolud, trzymając topór blisko siebie, po czym ruszył przyjrzeć się z bliska poległym, a przy okazji może znajdzie coś cennego?
Tymczasem kobiety rozmawiały dalej.

- No, z ogrami to zawsze wszyscy mają problemy. Po to chyba są. Wprawdzie, od kiedy Vald Palownik zszedł z gór, to on już nie szuka tak kandydatów na matków dla swych córków, ale w górach jest wielu ogrów, takich jak Gurgu Paluch i Żółty. - Sabrina zaczęła się przyglądać zwłokom koboldów - Wujek Hisko…. Pamiętam jak dawałeś mi dodatkowe kartofle…. Potem chyba wyszło, że chciałeś mnie po prostu utuczyć. O i kuzynka Hrgrmuku… Ledwo uciekłam, po tym, jak chciałaś mnie mnie sprzedać tej harpii. O babciu Mrukulu, byłaś pierwszą osobą, jaką zobaczyłam po wykluciu z jajka… Braciszka już zjadłaś - koboldka podrapała się po głowie - Chyba nie mam czym się przejmować. Jeśli pójdziemy prosto, to do wieczora dojdziemy do wąwozu Żyjemy i stamtąd już prosta droga do domu. Wejście do wąwozu jest strzeżone, czeka tam kilkunastu kuszników i dwie pułapki zawaliskowe. Możemy też usiłować dostać się bokiem, przez skalny labirynt, ale nie znam tamtej drogi za dobrze.
Grzmot przeszukał pobierznie zwłoki… Znalazł tu dwie kiepsko wykonane kusze, kilka innych sztuk broni i około stu sztuk miedzi. Lichy drop, ale i tak zabrał ze sobą na wóz, by później sprzedać lub rozdać potrzebującym.

Airyd wolał te opowieści puścić koło uszu i dalej penetrował pobojowisko. Może jednak nie ma tutaj nic dziwnego? Ale niech się chociaż znajdzie coś przydatnego do podróży!

Elphira rozdziawiła usta gdy Sabrina zaczęła wspominać poszczególnych członków swojej rodziny i ich “dokonania”, słyszała różne historie o koboldach, ale raczej żadne nie wspominały o pokręconych relacjach rodzinnych. Choć nie wykluczone, że to był odosobniony przypadek tego klanu? Może zbyt bliskie sąsiedztwo ogrów znanych ze swego okrucieństwa i patologii, przyczyniło się do takich sytuacji jakie wymieniła koboldka? Stwierdzając, że lepiej nie komentować wspominek, oraz, że czas przestać suszyć zęby, zamknęła usta odkasłując i spoglądając na resztę. Zresztą Sabrina nie wydawała się zmartwiona utratą tej części rodziny, po tym co powiedziała, to chyba nie było się czemu dziwić.
- Jak rozumiem raczej będą strzelać od razu na nasz widok nawet jeśli będziesz nam towarzyszyć? Liczyłam, że da się ich jakoś przekonać, że jesteśmy z tobą i przynosimy dary dla waszego pana, w końcu po coś zapakowałam wszystkie te placki z krainy szczęścia. No i chyba poszukiwanie słodkości było waszym zadaniem gdy was przysłali w okolice Dreadwood?
- Przyjmij moje kondolencje Sabrino nawet jeżeli nie byli dobrymi istotami to i tak ich żal. Chciałem żem wszystkie nawrócić, dać dobrom pracę i bezpieczeństwo.- Rzekł Eryk, szczerze żałując smutnego losu potworków, które nie zdążyły naprawić błędów przeszłości.
- Dziękuję panie Eryku. Jest pan zaiste zacnym rycerzem. - Koboldka dygnęła. - No, mogą nas jeszcze zwabić w pułapkę pełną kolców, albo zrzucać kamienie z góry… Może pójdę przodem i powiem, że jesteście jeńcami, albo coś?
- Doskonały pomysł cna koboldko, twojemu sprytowi równać się może jedynie twa uroda. Możesz powiedzieć, że twa magiczna moc wzrosła tak bardzo, że sama zmieniłaś sobie płeć, a my tak bardzo się ciebie boimy, że nie musisz nas nawet wiązać. - Pochwalił paladyn będący pod wielkim wrażeniem pomysłu Sabriny.
Elphira popatrzyła się po zebranych po czym odkaszlnęła zwracając się do koboldki.
- Nie chcę wychodzić na zołzę, co krytykuje i wszystko psuje, ale nie jestem pewna czy dadzą się przekonać, że jesteśmy jeńcami. To znaczy ja, Ramiel, Sisi i… Nys? Mogłybyśmy udawać bezbronne niewiasty, które się oddaliły od osady i wpadły w pułapkę czy coś. No, ale chyba nie dadzą się przekonać, że Eryk, Grzmot i cała grupa zbrojnych, to pochwyceni jeńcy. W obecnym stanie raczej nie wyglądamy przekonywująco. No i mogą się dopytywać gdzie inni, może i uwierzą, że polegli podczas walki w której nas “schwytano”. Tylko jak nie dadzą się przekonać, to nie wiemy jak zareagują. Jeśli z miejsca uznają cię za zdrajczynie, to nie wiem czy będziemy mogli ci pomóc, chyba, że strażnicy są naprawdę łatwowierni lub też my postaramy się wyglądać na prawdziwych nieszkodliwych jeńców.
Krasnolud chciał czy nie, podzielał opinię zrzędliwej magiczki. - To prawda… będzie ciężko udawać jeńca w pełnej zbroi… a na pewno nie wejdę do paszczy lwa, bez odpowiedniego przyodziewku… Nie ma może jakiegoś innego przejścia? Może wywiercimy własne?
- To zaiste piękne słowa sir Eryku. - rzekła Sabrina niemal czerwieniąc się.
- Panie Grzmocie, możemy przejść jaskiniami, ale wyjdziemy w jaskini Malutkiej… i jej skarbca. A tak to może zostaniecie moimi najemnikami? Z taką. To by ich może przekonać.
- Ale wtedy Sisi, Elphi i Ramiel nie musiałyby zmienić stroju na bardziej… Albo raczej na mniej? - zapytała Nys niewinnie.
- I ty chyba też! - zawołała elfka rozbawiona.
- Ze mnie emanuje taka aura królewskości, że nikt by się nie nabrał - powiedziała Rachenys.
- Zwłaszcza, jak się upijesz. - dodała Ramiel.
- Czy ktoś mówił o skarbach? - zapytał Pyke.
- No to idę z wami. - Airyd wrócił do ludzkiej postaci. Skoro na pobojowisku nic nie znalazł, to trzeba się rozejrzeć gdzie indziej... Jak na łotrzyka przystało.
- Bycie najemnikiem… - Krasnolud mruczał coś w brodę, zastanawiając się, ile musiałby wypić, by faktycznie zgodzić się na bycie sługusem kobolda. - … no… ujdzie jakoś… ujdzie.
Elphi westchnęła słuchając dyskusji jaka się wywiązała, może powinna być bardziej optymistyczna jak Desna przykazała, ale mimo wszystko miała złe przeczucia co do planu zakładającego wchodzenie głównym wejściem.
- Fajnie, że masz bogate fantazje łóżkowe... No i choć nie jestem historykiem, to chyba nie jeden król i szlachcic został wzięty w niewolę. I wtedy “aura majestatu” raczej ich przed tym nie uchroniła. Wracając do naszego planu - to wciąż nie wiem, czy dadzą się przekonać. No chyba, że mają nie zadawać pytań. Skoro to ty dostałaś misję od waszego “pana”, a nie oni. To i tak cała historia o uprowadzeniu byłaby grubymi nićmi szyta… Chyba, że byś im wmówiła, że jesteśmy jakimiś kucharkami lub cukierniczkamki, które sprowadziłaś by robić słodycze na miejscu... Hmm to chyba nawet brzmi sensowniej... Ale wciąż nie ustaliliśmy co zrobimy jak już wejdziemy do środka! A dla niewtajemniczonych, to - “Malutka” to hydra z domieszką smoczej krwi. A tak właściwie to o jakiej ilości smoczej krwi mowa? Jest bardziej hydrą ze smoczymi cechami, czy smokiem z cechami hydry?
Airyd przyspieszył kroku, słysząc na jakie rozmowy filozoficzno-biologiczno-teologiczne zeszło.
- Spróbuję zrobić zwiad przed terenem koboldów… - zaproponował.
- Oh, panienko Elphiro, to wielce ważne zagadnienie, ocierające się o teologię i metafizykę. Jakieś sto lat temu Kurmuluk zadał pytanie czy Malutka jest bardziej Hydrosmokiem czy Smokohydrą. Jego wieloletni oponent Zubdrak odparł, że smokohydrą, popierając swoją argumentację czekanem wbitym w skroń Kurmulaka, co zdaniem wielu dowodziło jego niezaprzeczalnej słuszności teologicznej, lecz Guburak zwany elokwentnym, zaprotestował twierdząc, że jest odwrotnie co poparł retorycznie słusznym argumentem bełtu wystrzelonego w serce. Potem zwolennicy Guburaka powołali najświętsze oficjum malutkości i zaczęli prześladować i gotować z cebulką, papryką oraz cukinią heretyków i na co zwolennicy Zubdraka powołali najświętszy zakon Malutkiej, który poprowadził trzy święte krucjaty przeciw niewiernym. Cały konflikt zakończył się dwa lata później, gdy Malutka zirytowana niedokarmianiem, wydostała się z leża i zjadła ocalałą połowę klanu. Po tym wydarzeniu zorganizowano 17 synodę przystołówkowy podczas którego oznajmiono, że Malutka ma Apetyt - rzekła Sabrina przejętym głosem.
- A myślałam, że w Cheliax mają skomplikowaną sytuację religijną - skomentowała Ramiel.
- Droga Elphirko. Powinnaś wiedzieć, że istota obdarzona królewską aurą jak ja, w istocie emanuje. Po prostu prawdziwy szlachcic jak ja nie może trafić do niewoli albowiem emanuje taką aurą prawowości, że każdy kto na nią podniesie rękę, a nie ma ochrony takich mrocznych bóstw jak Cayden czy Rovagug umrze w cierpieniach za swój występek. - rzekła Nys emanując słusznością.

Tymczasem Pyke pochylił się nad Grzmotem.
- W imię utopionego… Udajmy się się do tej smokohydry. Ona ma ZŁOTO. - szepnął.
Na wieść o złocie kranolud nagle zbystrzał.
- Zzzłotooo. - Uśmiechnął się szeroko. - Zzzzłoto... taaak… czuje złoto… - Wojak pogładził się po brodzie, jakby głaskał swojego ulubionego pupila.
Oczywistym było, że pójdą na hydrę i smoka i smokohydrę i wszelkie gadzie ścierwo, co może mieć chętkę na grzmoci kruszec i kamienie szlachetne.
- Tylko problemem będzie ten kobold… i rycerz… taaak… trzeba pójść na hydrę tak by oni o tym nie wiedzieli. - Potulny i poczciwy jubiler, na myśl o kosztownościach zamieniał się w prawdziwego sępa o gorejących jakąś dziwną gorączką oczach. Takiego wojownika lepiej było mieć po swojej stronie.
- Tak złoto i magiczne rzeczy, dużo rzeczy - oczy Pyka też zabłysły - Poza tym zabijanie smokowatych to obowiązek wojownika! Kiedyś mieliśmy króla, który ciężko pracował by zbudować piękny zamek dla swojej rodziny. A potem przyleciały smoki i mu wszystko spaliły. Tam gdzie mieszkam, to ponoć zabito wszystkie gadziny, ale tu pozwolono im się rozpanoszyć.
Elphira mogła tylko westchnąć bezradnie i przewrócić oczami na wywód Nys o “aurze prawości”.
- Ta... i zapewne ta aura uchroniła cię przed użądleniem wielkiej osy, zaprawieniem się ta,k że nie orientowałaś się co z tobą się dzieje i prawie daniem dupy połowie niedomytych drabów w Dreadwood… a nie to było inaczej chyba, że był to spisek jakiegoś mrocznego bóstwa, jak Callistri na przykład… chociaż jak się nad tym zastanowić. Mniejsza, mamy ważniejsze sprawy.
Kończąc swój wywód zorientowała się, że Pyke i Grzmotozad szepczą coś konspiracyjnie na uboczu i chyba usłyszała coś o złocie? Już przeczuwała, że wynikną z tego kłopoty, jakby tego było mało Airyda gdzieś poniosło.
“A to niby koty chadzają własnymi ścieżkami” skomentowała jego nieobecność w duchu, mając nadzieję, że wkrótce odnajdzie się i to w jednym kawałku. Rozprawa Sabriny na temat rozważań całego klanu na temat smakowitości malutkiej był dość “ciekawy”, choć wyglądało na to, że koboldy mają, aż nadto wolnego czasu.
- Jak wielka jest Malutka i właściwie to ją czcicie, czy tylko trzymacie w zagrodzie? Choć domyślam się, że jej grota, czy gdzie ją trzymacie, jest oddzielona od reszty waszego siedliska?

Pochłonięty konspiracją krasnolud pokiwał głową, bardzo dobrze rozumiejąc swojego rozmówcę.
- Sssmoki… nienawidze smoków, jak brodę kocham nie znam żadnego krasnoludka, który by je lubił… - burczał złotnik z godną podziwu, lub strachu, nienawiścią dla gadziego pomiotu.. - Wielkie, leniwe i pazerne złodzieje… zaraza tego świata! Ale nie damy się… nieee… Zaatakujemy i odbijemy wszystkie kosztowności co do grama złota.
- Malutka jest… Duża. - rzekła Sabrina zamyślona. - Tak jak ze dwa wozy. Mieszka w świętej jaskini i tam też trzymamy skarby. Do jaskini można wejść bokiem, przez jaskinie. Tak wynosimy skarby. Malutka może wyjść jak się uprze, dlatego karmimy ją dobrze owieczkami, kozami i czasem najmniej lubianymi członkami plemienia.
- Pff, to po prostu był wpływ nowego obcego otoczenia, moja nietuzinkowa strategia i ktoś mi coś dodał do jedzenia. - rzekła Nys.
-Mhm, skoro tak mówisz. Poza tym, podług tej logiki, największą aurą prawości tutaj powinien emanować Eryk jako paladyn błogosławiony przez boginie - odparła Elphi. Dyskusja z Nys nie miała sensu, w końcu była święcie przekonana o swej niezwykłości i “aurze prawości”.
-Zakładam, że gdyby coś stało się Malutkiej, to plemię nie byłoby szczęśliwe, czy teraz jak wasz Pan powrócił, to nie specjalnie by się przejęli? I możesz jeszcze powiedzieć coś o smoku po tym jak powrócił? Jak zareagowała reszta plemienia, gdzie rezyduje, no i jak się zachowuje?
- Tooo skomplikowane.... Widzisz, od czasu jak nasz Pan powrócił jego kapłani są skonfundowani. To chyba zaczęło się, że nie chciał zjeść mnie w ostrym sosie. On zamiast poprowadzić nas ku zwycięstwu nad Wrogami, woli teatrzyki, zabawę w chowanego, gre w piłkę… Większość plemienia jest zadowolona. - Rzekła Sabrina.
- Rozumiem, macie jakiegoś wodza czy też arcykapłana, który przewodzi plemieniu lub inne osobniki na które powinniśmy szczególnie uważać gdy już będziemy w środku? No i czy mogła być nam orientacyjnie przedstawić układ waszych jaskiń, byśmy się nie pogubili? - Elphira postanowiła przejść do konkretów, na razie wyglądało, że ich głównym zmartwieniem nie będzie smok, a hydra i koboldzi fanatycy, bo domyślała się, że co niektórym obecny stan rzeczy nie jest na rękę.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 29-03-2019, 23:42   #393
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Eryk tak się zamyślił nad heretycką teologią koboldów że przebudził się dopiero gdy Nys go zaczepiła:
- Tak Elphiro masz racje! Wielce Szanowna Jaśniepanienko Nys przy całym szacunku dla waszej charyzmy oraz ogłady z waszego szlacheckiego wychowania aura prawości to dar od prawych bóstw i jej nie posiadacie - Prostaczek postanowił przemilczeć fakt że podczas swojego życia w Kompanii nie raz widział jak szlachcice byli wyciągni ze swych dworków oraz zamków żeby zostać zaszlachtowani jak prosięta wtedy to żadne maniery ani aury prawości im życia nie uratowały.

- Patrząc na waszą teologie Sabrino to wystarczy że ubijemy Malutką i będziemy mogli zabrać jej skarb oraz ogłosić że to dowód na potęgę Sarenrae! Wtedy nawrócimy twoje stado i damy im dostanie życie wpierw jako remontowi, a potem obsługa burdelu! Pan czarnulek się na pewno zgodzi, a kapłan i bogini będą ze mnie dumne! - Dodał rozmarzony.

- Elphiro, a nie jest tak że smoko-hydrę można przerobić na jakieś magiczne kompoty? Ze skóry mógłbym zrobić nową tarczę albo kapotę dla Tatuli bo pewno twarda będzie a ja mu prezentu na ostatnie kilka urodzin nie dałem, bo mnie wypędził. Tą część mięsa malutkiej co się nie przyda można by sprzedać tym kiełbasorobom z Dreadwood ale transport mógłby sprawić problem.- Eryk już zaczął dzielić skórę na żywej smoko-hydrze.

- Tylko Sabrino czy to przejście którym wnosicie skarby nie jest wielkości kobolda ? Tam to może się przecisnąć co najwyżej Aryid jeżeli się przemieni i Pan Grzmot. Ja to bym prawo i sprawiedliwie zaatakował jednak z przodu aby odwrócić uwagę potworaka a wtedy wy skrycie moglibyście mu w żyć toporem i noże werzgnąć! Niby to nie prawę, ale i potwór heretycki to Dziedziczka raczej się nie pogniewa. Jeżeli samemu skupiając się na zachowaniu rycerskości was nie dopilnuje w tej postawie... ?- Zaczął zastanawiać się Eryk lekko naginając zasady.

- I pamiętajta Panie Grzmot swe smokobójcze tendencje wyżyjcie na pół smoczej hydrze, bo chyba ino ona ma skarby nie ważcie się mi ruszać Pana Czarnulka bo potrzebuje namówić go na nawrócenie stada koboldów, zatrudnienie ich w Wieży oraz pomoc przy wypaleniu kwasem świątyni tej przeklętej kurwy w Dredwood - Przypomniał rozochoconemu krasnoludowi.

- Sabrino jak chcesz to rozegrać ze swoim stadem podczas pierwszego spotkania ? Udajesz że jesteś taka jak dawniej czy może powiesz, że jesteś potężną koboldką która spotkała dawnego ciebie i twoją drużynę gdy umierający poprosili ciebie potężną i śliczną koboldzią czaromiotkę o wypełnienie ich misji? Po drodze spotkałaś resztę nas i postanowiłaś zanieść dary dla Pana Czarnulka przy okazji udowadniając, że Maulutka jest herezją? - Zaproponował swoją wersje planu.
- TAAAK. Straszliwą i potężną czarodziejką, władczyni ognia i błyskawic! Zemsta i pożoga! Ta, która przynosi zgubę i pożera koboldy na śniadanie. - Zaśmiała głośno.
- Mroczna Sabrina jest nieco dziwna. - rzekła Ramiel.
- Przepraszam. No plany mogę zrobić, ale nie będą zbyt dokładne. Naszym wodzem jest Sukurk pierwszy tego imienia, ale arcykapłanami Są Duru i Kuru, choć może być ich mniej. Jeszcze trzy lata temu byli pięcioraczkami. - rzekła Koboldka.
- A nie możemy przeprowadzić szturmu? Bo od planowania głowa mnie boli. - rzekł Gregan.
Czarodziejka wysłuchała wywodu paladyna który już był duchem w doskonałym świecie przyszłości gdzie nawracał koboldy i dzielił zdobycze, by “przetrawić” ten tok myślowy masowała swoje skronie. Co jednak średnio pomagało. Jakby jeszcze było mało to Sabrinie też chyba udzielił się nastrój chociaż bardziej “apokaliptyczno niszczycielski” z domieszką upajania się mocą w tym przypadku wyimaginowaną, no chyba że koboldka miała więcej mocy magicznej niż się wydawało. Cały wywód o zemście i pożodze a zwłaszcza pożeraniu pobratymców był niepokojący choć biorąc pod uwagę że klan nie darzył jej sympatią ze wzajemnością to nie zaskakiwał. Na szczęście szybko jej przeszło po komentarzu Ramiel, sama Elphira zebrała w końcu myśli.
- Wolimy uniknąć frontalnego ataku i związanej z tym rzezi… - w myślach dodała że nie była pewna czyją rzezią by się to skończyło przy otwartym starciu -... po za tym skarby chyba należą bardziej do koboldów niż hydry więc nie wiem czy się z nimi po dobroci rozstaną. Wydaje mi się że hydry nie są jadalne a już na pewno nie będziemy ciągnąć truchła taki kawał do Dreadwood no chyba, że chcesz tym sposobem wytruć wszystkich w okolicy przy pomocy zepsutego niejadalnego mięsa… Plany tuneli się przydadzą zwłaszcza że musimy jeszcze znaleźć świątynię Apsu. Domyślam się że jak ją znaleźliście to zapewne ją ograbiliście ? Czy były tam przedmioty szczególnie godne uwagi związane z jego kultem ?
- Świątynia Apsu… Wiesz, nam zawsze mówiono, że to świątynia naszego pana, nie sądziliśmy, że może być inaczej. Myślicie, że święty pazur wszechsmoka może być przedmiotem o jaki chodziło? Wygląda jak oficerska buława. Eh, tyle rozterek religijnych! - zawołała koboldka.

Tymczasem Airyd udał się na zwiad. Po godzinie las zaczął rzednąć, widział też wiele tropów zwierząt, ale nie licząc kilku łusek, nie znalazł ważniejszych śladów niczego gadowatego.
- “No jak dalej pójdę, to już za bardzo się oddalę od reszty… “ -pomyślał. Potem przybrał bardziej lisową postać, by obwąchać teren. Ostatnia szansa na znalezienie czegoś dziwnego zanim wróci.
Airyd wrócił po godzinie natrafiwszy jeno na typowo ogrowy odcisk stóp.
- No to mogę wracać… Oby się opłacało tak daleko leźć - stwierdził ruszając do powrotu.

Grzmot zagadał rudowłosego łotrzyka gdy ten wrócił ze zwiadu.
- I jak tam? Znalazłeś coś ciekawego? Droga wolna?
- Jakąś godzinę stąd trafiłem na parę gadzich łusek, a dwie godziny stąd na ślad ogra. W po za tym nic wartego mojego czasu i uwagi - wymamrotał kitsune.
- SMOK! - Zawołał głośno wojownik, przybierając zaciętą minę. - Sssmok jest już blisko… - Krasnolud ruszył przed siebie z decyzją wycięcia w pień wszystkich gadów na tej ziemi.
- Jak już to sobie dawno poszedł, albo to tylko spora jaszczurka.
- Smok?! Gdzie - zawołała Nys.
- Ja bym stawiał na jaszczurkę… Co u reszty?
-Mmmm…. To na pewno łuska smoka, Jest piękny, i na pewno pozwoli mi się ujeździć - rzekła rozmarzona szlachcianka.
Airyd wzniósł oczy ku niebu, by po cichu zostawić Sabrinę na rzecz Elphiry i spółki.

Udali się w daleką wędrówkę, która trwała wiele godzin. Ominęli główne wejście i zostawiwszy wozy i konie poszukali wejścia do podziemi. Teren stawał coraz bardziej kamienisty i wyżynna, Drzewa prawie całkiem zanikły, trzeba było z coraz większym trudem było podnosić nogi. Wiatr hulał a za nimi roztaczał się wspaniały widok na okoliczne lasy i… malowniczy widok na Dread. W końcu dotarli do stromej skalnej ściany. Tam Sabrina pokazała wąską szczelinę, przez którą z mniejszym lub większym trudem się przeciskali. Prowadziła ich, a za nią szedł Grzmot niczym ogar, który poczuł zdobyć wędrówka jaskiniami trwała wiele godzić… Ku zaniepokojeniu kobietytu i ówdzie zobaczyli symbole namalowane na ścianach.

Elphira rozpoznała język aklo. Derro stawiały tu prawdopodobnie kierunkowskazy, choć zazwyczaj nie wytrzymały, więc Elphira mogła przeczytać o wielkie teorii bezwzględności, wierszyk o tym “A jak szedł Gorbach na wojnę” i kłótnię derro z samym sobą. W końcu trafili do ciemnej i bardzo ciasnej jaskini….
- Odpoczniemy tu chwilkę - rzekła Sabrina…
- To z reguły ostatnie słowa przed wejściem w takie miejsce. Potem…. bywa różnie - Airyda naszły myśli nostalgiczne. - Mam robić za zwiadowce, czy wejdziemy tam grupowo?

Koniec końcu z dwojga złego padło na “gorszą” opcję -jeśli Elphira mogła to tak nazwać. Sama wolałaby podstęp, choć ryzykowny - przynajmniej koboldy byłyby świadome kim są. W obecnej sytuacji przeczuwała, że nie najlepiej zareagują na grupę bezłuskich w samym środku ich siedliska. Łażenia po ciemnych, ciasnych grotach na pewno nie zaliczyłaby do swoich ulubionych zajęć. Znała przyjemniejsze zajęcia. Choć i tak nie miała powodów do narzekania. Znaczna część grupy nie widziała w ciemnościach, więc musieli zdać się na pochodnie, a później tych widzących dobrze. Koboldka była na swoim terenie. Grzmot też wyglądał jak na własnym podwórku. Prawdopodobnie legendarny krasnoludzki instynkt objawiał się w ciemnościach i grotach. Zresztą nie byli jedynymi, którym przyszło tędy wędrować.
Na szczęście nie natknęli się na obłąkanych autorów zapisków - jeszcze tego by im brakowało. Kilka zapisków wywołało lekki uśmiech na jej twarzy. Zapewne uznałaby je za zabawniejsze, gdyby nie to że tak jawne świadectwa obecności derro źle wróżyły okolicy. Wreszcie dotarli do celu, a przynajmniej ostatniego “przystanku” przed nim. Trochę dalej i nie będzie możliwości odwrotu i wcale jej to nie cieszyło.

- Dobrze byłoby znać teren by uniknąć nieprzyjemności. Pytanie tylko czy biegasz wystarczająco szybko na wypadek spotkania z wygłodniałą i wkurzoną hydrą ? Mogę obłożyć cię niewidzialnością, ale to średnio ci pomoże jeśli zdoła cię zwęszyć choć będzie musiała kąsać na oślep.
- To jeden z paradoksów świata - inteligentniejsze rasy częściej nie zdają sie na nos. Lepszy węch to większe zdawanie się na instynkt. Sam mam nieraz wrażenie, że głupieję w lisiej formie. Idę wtedy na instynktach. - Airyda naszło na równie filozoficzne wywody- Dlatego nie wiem czy gorzej jest trafić na coś co jest głupie, ale cię wywącha. Czy na coś co nie wywącha, ale jest mądrzejsze. No ale skoro mam do dyspozycji tak zacną czarodziejkę, to dajesz Elphiro.
- Tylko mówimy o hydrze. Choć kto wie smocza krew może sprawić że jest “sprytniejsza” od swej przeciętnej kuzynki? Choć nie wiem o ile... - skomentowała wywód o sprycie i węchu po czym zaczęła rzucać czar nim dotknęła łotrzyka dodała.
- Będziesz mieć około pięciu minut nim czar się wyczerpie mam nadzieję że to wystarczy. Ktoś jeszcze idzie na zwiad? - miała jeszcze dość energii, by parokrotnie użyć tego zaklęcia, choć wątpiła by zaszła taka potrzeba. Z drugiej strony bezpieczniej byłoby gdyby Airyd nie ruszał sam na rozpoznanie.
- Z góry dziękuje za pomoc! - zapewnił kitsune.

Airyd na zwiadzie
Airyd ruszył przed siebie a za nim w pewnym oddaleniu reszta drużyny. Przeciskał się przez coraz węższe korytarze, czując okropny smród, który narastał razem z odgłosem przypominający kruszenie kamieni. W końcu trafił do długiej jaskini, która z jednej strony kończyła się długim osuwiskiem, na które jednak przy pewnej dozie szczęścia można było wejść. Po drugiej stronie… Pięciogłowe jaszczurowate monstrum o czarnogranatowej barwie. Na każdym z łbów rosły zakręcone rogi. Chrapały tworząc przeraźliwy odgłos, który jednostajnie wprawiał kamienie w wibracje i wydawał się być idealnym narzędziem tortur inkwizytora. Na plecach rosła para przykurczonych skrzydeł, a bestia wyglądała na nieco przetłuszczoną. Obok w kilku posegregowanych kupkach leżały skarby.
- Smok… Jak w mordę strzelił smok. Nys się zachwyci mamrotał Airyd. - Elphie, z góry pytam, czy dasz radę zakląć coś tak dużego?
O ile wcześniej Elphira nie była przekonana co do tej wyprawy to smród i widok monstrum przekonały ją że chyba naprawde poszaleli udając się na tą wyprawę. Dobra może i mieli przewagę liczebną a hydra była grubsza niż powinna ale i tak potrafiła sobie wyobrazić furię smoko-hydry gdy tylko się zbudzi.
- Zależy co przez to rozumiesz. Mogę ją oślepić pyłem, to może nam dać jakąś przewagę. Sprawić by zapadła w głębszy sen ? Wątpię zwłaszcza zważając na smoczą krew. Ramiel Sisi może lepiej jeśli nie będziecie się wychylać ?
- No właśnie, czy dasz radę uśpić mocnym snem coś tak wielkiego? - z wrażenia wskazał palcem na gada.
- Mój urok nie jest na tyle silny a nawet jak bym dysponowała potężniejszym to nie jestem pewna czy by podziałało. Smocza krew może ją uodparniać na magiczny sen.
- Cóż… Nie bez powodów ich krew ma taką cenę na rynku…
- Hydrza krew też jest coś warta… ciekawe jak z mieszaną.
- Ponoć kaszanka ze smoków ma mistyczne właściwości - skomentował Codd zamyślony.
- A ciekawe jak działa smalec z Hydry - zamyślił się Pyke.
- Powariowaliście? Chcecie zjeść TAK CUDOWNĄ ISTOTĘ WY POTWORY - wrzask Nys poniósł się Echem po całej jaski. Pierwsza para oczu się otwarła i dołączyły doń kolejne
- Kto
- Wszedł
- Do
- Mego
- Leża
Rzekł głowy po koleji
- Widzę zastosowania muzyczne dla hydry - rzekła pobladła Ramiel.
-Taa, szkoda że nikt nie wspomniał że gada… lub nikt nie spytał… - rzuciła Elphi w sumie powinna się domyślać że smocza krew poza specyficznym odcieniem i łuskami może skutkować też większym sprytem.
- Jeszcze większa szkoda że ktoś nie potrafi wyrazić swojego sprzeciwu bez wydzierania się jak opętana harpia. Ale proszę bardzo przekonaj cudowną istotę by cię nie rozszarpała jak stado wściekłych psów. szarży
- Sissi, jesteś tu jednak? Ominie cię piękna gadzina - skomentował Airyd.
- Żałować i kłócić się możemy później. DO ATAKU! - Krzyknął Eryk ruszając z uniesionym mieczem.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 09-06-2019, 22:20   #394
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Ramiel popatrzyła na Elphirę, zacisnęła usta i dobyła kastanietów zrzuciwszy część szat. zaczęła tańczyć zmysłowo i pobudzająco… Czarodziejka nie mogła jednak pozwolić sobie na podziwianie swojej kochanki. Musiała działać. Cisnęła czarem, który otoczył hydrę skrzącą poświatą. Zaraz potem nastąpiła szarża Eryka, który zakrzyknął i siekł. Niestety nieskutecznie. Bardziej udane były ataki sług Lorda, Pyke i Codd w brawurowej szarży nieznacznie zranili potwora. Dwaj kolejni uniknęli kolejnych ataków monstrum, ale sami byli nieskutecznie. Kontratak był tak sobie udany. Kilka dziabnięć zraniło Eryka i Pyka… Ale też nieznacznie.
Airyd zdecydował się po raz pierwszy od dawna skorzystać z jednego z nielicznych zaklęć jakie kiedykolwiek potrafił wykrzesać- Tańczące Światełka (żadne inne określenie nie pasowało). Wycelował w ślepia hydry.
Światełka zaczęły latać wokół głów hydry prowokując ją do kilku niemrawych kłapnięć, ale nic więcej nie zrobiły. Tymczasem Sisy zamknęła oczy i gdy wypowiedziała kilka słów w cichej modlitwie do wszystkiego co dobre i ślitaśne i błogosławiła wszystkich deszczem różowych motylków. Grzmot ryknął starożytną klątwę antysmoczą klątwę, i uderzył straszliwie w potwora raniąc monstrum. Nys schowała twarz w dłoniach
- Czy nie moglibyśmy uprawiać miłości miast wojny! - załkała
- Z.
- Człowiekami.
- Jest .
- To,
- Wstrętne! - zakrzyknęła hydra.
- Jesteś pełna nieracjonalnych uprzedzeń panno hydro. - rzekła przywoływaczka.
- To typowa dla poszukiwaczy przygód rozmowa? - zapytała Sabrins i cisnęła magiczny pocisk.
- ~To chyba by było niesportowe, gdybym się przyłączył~ - myślał Gregan.

- ZABIĆ SMOKAAAA!!! - wydarł się kranoslud, zamachując się na hydrę niczym głupi zakuty łeb (jakim był). Nienawiść do gadających gadzin, a raczej do ich złodziejskich zakusów na krasnoludzkie kosztowności, była zbyt silna, by jubiler mógł trzeźwo myśleć.
Musiał bronić swoich skarbów i skarbów swoich rodaków i skarbów rodaków rodaków czy jakoś tak!

- Mnie nie pytaj nie uważam się za awanturniczke…. no i chyba wszystkim tutaj brakuje jakiejś klepki mi też bo dałam się przekonać na ten plan. - odparła po czym zaczęła splatać czar i posłała kilka fioletowych pocisków energii w stronę rozjuszonej i gadatliwej bestii.
- Cholera, Nys wiem że ty ze swoim ojcem macie hopla na punkcie smoków ale ta “cudowna istota” raczej widzi nas jako pożywienie a w pobliżu masz przecież prawdziwego smoka… gdzieś.
- To może potem wypchajcie ją? - zasugerował Airyd.
- Patronki dajcie mi moc ugodzenia zła! Niechaj mój cios będzie szybki i bezbolesny!- Zraniony paladyn pomodlił się sącząc pozytywną energię w klingę.
Magiczny pocisk czarodziejki zadał rany bestii, które krwawiły, podobnie jak cios błogosławionego miecza Eryka. A potem furia dzikich wojowników należących do roześmianego czarnoksiężnika powaliła bestię.
- Światło.
- Gaśnie.
- W.
- Mych
- Oczach.! - monstrum upadło dalej rąbane przez Grzmota.
- Uczcijmy śmierć tej istoty minutą ciszy. - rzekła Nys łamiącym się głosem. Trzy sekundy potem
- Bierzemy pięć ósmych. - wrzasnęła gdy rzuciła się na stos wraz ze swych ludzimi i jubilerem.

Ephira była zaskoczona gdy bestia padła, spodziewała się czegoś więcej. Trochę jej było szkoda hydry ale z drugiej strony jeśli wierzyć Sabrinie to Malutka nie miałaby oporów przed ubiciem i zjedzeniem wszystkich obecnych gadatliwość tego nie zmieniała.
- Spodziewałam się cięższej przeprawy… - rzekła rozglądając się po pobojowisku, chociaż zapewne gdyby nie wsparcie spotkanych po drodze “zagubionych” gwardzistów Geriona to ta potyczka mogła skończyć się gorzej.
- Krótka ta żałoba… - rzuciła pod nosem gdy reszta postanowiła uczcić zwycięstwo rzucając się na kosztowności spojrzała na Ramiel -Słyszałam że drugą najczęstszą przyczyną zgonu smokobójców poza smokami jest podział łupów… Mam nadzieję że nas to nie dotyczy. Poza tym bardzo inspirujący występ nie chwaliłaś się takimi umiejętnościami.
- Ma ktoś kij, żeby sprawdzić, czy jeszcze się poruszy? - Airyd wysilił się na dowcip. - Elphie, to było niezłe. No nic, może bogowie dzisiaj nam sprzyjają? Hej! Grzmot! Czekaj na mnie! - ruszył w stronę skarbca. - Sam przecież wszystkiego nie udźwigniesz!

Tymczasem buszujący w skarbach krasnolud był zawiedziony, że bestia tak szybko padła. Cóż… po rodzinnych opowieściach, spodziewał się czegoś, bardziej… efektywnego. A tu nawet nie odrosły hydrze łby, bo wszyscy skupili się na jej tułowiu.
- Wszystko co krasnoludzkie należy się krasnoludom, czyli mnie! - zawołał gromko, by wszyscy dobrze go usłyszeli i zapamiętali jego słowa. - Zrozumiano? Bo jak nie to przetrzepię skórę!
O dziwo, tym razem Grzmot nie zbierał wszystkiego jak leci, a uważnie przeglądał różne kryształy i biżuterię w celu znalezienia jakiś ciekawych unikatów. Przy okazji rozglądał się za skradzionymi jego pobratyńcom skarbów.
Airyd wolał się nie kłócić z krasnoludem, ale też mu nie przytakiwać. Po prostu przeszukiwał skarbiec w poszukiwaniu czegoś przydatnego lub cennego.
- Hmmm, ta zaczyna się… To chyba nie jest odpowiedni moment by im powiedzieć że to nie był smok którego szukaliśmy i że nie zamierzamy z nim walczyć co ? - czarodziejka szepnęła do elfiej tancerki obserwując przeszukujących skarby. Nie żeby samej jej nie kusiło by dobrać się do kosztowności, ale martwił ja jeden fakt którym podzieliła się ze swą ukochaną. - Nie jestem specjalistą od smoków ale trochę poczytałam i nawet jeśli założyć, że smok był dość młody gdy służył Ravenwoodom i został uwięziony przez wiek lub dwa to możemy wciąż mówić o raczej sporym gadzie który może być ponad nasze siły… Co najgorsze teraz już wiem że nie mamy dość ciasta ! - ostatnie zdanie wypowiedziała ze śmiertelną powaga.
- A co chcesz z niego zrobić pasztet z mięsem, że potrzebujesz ciasta? - Airyd wysilił się na dowcip.
- Nie. - Elphi spojrzała z dezaprobatą niezadowolona z podsłuchiwania zastanawiając się czy za głośno szeptała czy też Airyd miał aż tak dobry słuch, chyba będzie musiała poczytać o magicznej telepatii.
- Po prostu jak smok posłał koboldy by zdobyły słodkości to plan zakładał udobruchanie go nimi ale jak jest tak duży jak myślę to nie wiem czy się nie wścieknie że tak mało. No chyba że poświęcisz się dla większego dobra to cię obłożymy plackami i podamy jako zagryzkę ? - odpłaciła się własnym żartem.
Airyd w odpowiedzi pokazał czarodziejce język i wrócił do przeszukiwania okolicy.
- Tak smok... - Ramiel podeszła do złota i nieprzytomnie zaczęła wrzucać sobie monety za stanik.
- Elphirko, ty się nie martw. Moja rodzina ma wrodzoną zdolność kontrolowania smoków. Tylko go ujeżdżę i będziemy razem siać śmierć i zniszczenie. W razie czego mamy czym go nakarmić czy może raczej “nakarmić”. - Rachenerys wybuchła złowieszczym śmiechem, aż złoto ukryte za jej stanikie zabrzęczało.
- Czemu Nys tak dziwnie wypowiada słowo Nakarmić? - zapytała Sabirina.
- Bo pewnie chodzi jej o gzić się. - rzekła Sisi.
- Przestaje ogarniać. - Gregan Pobladł.
- Na pierwszy ogień idzie Airyd, smoki lubią dziewice, a potem… cóż... - kontynuowała Nys.
- Łapy precz od Airysia! On nie całuje jak prawiczek! - warknęła Jasmine.
- Ale to dotyczy tylko czerwonych. Zielone gustują w uczonych, niebieskie w arystokratkach, Czarne lubią kobiety nieco rozwiązłe. - tłumaczyła Sabrina przerażona.
Nys zaczęła się zastanawiać.
- Kiedy ja cnotę straciłem parę lat temu. W burdelu, ale po cnocie. - Airyd machnął ręką.- Mój mistrz mi zasponsorował jak doszedłem do odpowiedniego wieku. Prezent taki urodzinowy można by rzec. Stwierdził, że zachowanie dziewictwa na niewiele mi się przyda. I miał rację - skwitował, by wpakować parę monet do kieszeni.
-A-HAAA! - Ryknął triumfalnie Grzmotozad wynurzając się z góry starego srebra. - Patrzcie no na to! Ten zły smok o pięciu głowach okradł moich pobratymców!
Krasnolud uniósł nad głową wspaniale wykuty hełm z adamantu, był tak skupiony na swoim znalezisku, że nie zauważył drugiego…
Potknąwszy się o kamienne buty, wyrżnął nochalem w kupkę złota. Gdy się obejrzał wygrażając pięścią, jego twarz aż spurpurowiała od dumy. - KRRRASNOLUDZKIE BUTY! Widzicie to?! Jestem pewien, że gdzieś tu pogrzebany jest krasnoludzki wojownik!
Jubiler zabrał się do przekopywania monet, ale ku jego rozczarowaniu nie znalazł żadnych szczątków.
Elphira tylko westchnęła powinna się domyślić, że elfka skupi się bardziej na skarbie niż na jej słowach. Sama podeszła do sterty bogactw i zaczęła pomagać przy zbieraniu.
- A słyszałyście o tych wspaniałych wynalazkach zwanych torbą i mieszkiem ? - rzucając w kierunku Nys i Ramiel, wrzucając monety do bocznych kieszeni torby. Na słowa Sabriny o preferencjach “kulinarnych” smoków zerknęła na szlachciankę myśląc: ”Nieco rozwiązłe ? No droga Nys byłaby zapewne zbyt pikantna.”
Szybo jednak zwróciła uwagę że na niektórych monetach był wybity niepokojąco znajomy symbol Szepczącego Tyrana, szybkie badanie magią pozwoliło wykryć ślady nekrotycznej aury. Choć nie tyle że same monety nią emanowały, a bardziej jak by nią przesiąkły lepiej było zachować ostrożność. Wyczuwała też inne magiczne aury wśród skarbów i skupiła się na ich odgrzebaniu, przy okazji przekonała się że sterty złota były sztucznie powiększone przez dodanie sterty kamieni pomalowanych na złotawy kolor.
“Jaki smok taki stos skarbów.”- skomentowała w duchu po czym podskoczyła gdy Grzmot zaczął wydzierać się jak obłąkany z radości.
- Wiesz zawsze myślałam, że to o krasnoludzkich butach z kamienia to był tylko rasistowski żart a nie tak naprawdę. To nie może być wygodne… choć buty są zaklęte. - przyjrzała się magicznym znaleziskom wydobytym ze sterty przez nią i innych. Była tak spora czarna perła zawierająca w sobie surową esencję magiczną przydatną czarownikom podczas rzucania zaklęć lub pozwalająca zregenerować im zużyte siły. Ładna figurka kruka wykonana z czarnego jadeitu która na żądanie zmieniała się w prawdziwe ptaszysko do tego całkiem spore jeśli właściciel sobie tego życzył. Dość zużyta różdżka pozwalała na miotanie kulami ognia choć były w niej tylko resztki mocy i zapewne wkrótce będzie to tylko kawałek zużytego rzeźbionego drewna. Krasnoludzkie kamienne chodaki zawierały prosty i skuteczny urok poprawiający reakcję noszącego w sytuacji nagłego i niespodziewanego zagrożenia. Zapewne nie jeden zabójca bądź rabuś musiał być samemu zaskoczonym, gdy niedoszła ofiara okazywała się nie tak bezbronna jak by się spodziewał. Jak tylko skończyła oględziny skarbów podzieliła się swymi spostrzeżeniami z towarzyszami.
Było jeszcze coś co można było nazwać berłem (przynajmniej po kształcie). Miało odcień zgniłej zieleni, a w dotyku materiał był nieprzyjemny i gąbczasty. Dodatkowo emanowało silną aurą magiczną dość silną by na krótko oślepić czarodziejkę ale nie tak mocną jak ta w obserwatorium.
-Sabrina czy to jest to berło o którym nam wspominałaś ? - spytała koboldkę, zastanawiając się czy to właśnie tego szukali berło raczej nie wyglądało na coś co mogło należeć do kultu smoczego patrona. Niestety brak doświadczenia i przytłaczająca aura magiczna nie pozwalały jej na dojście jaki był pełen potencjał tego przedmiotu, choć patrząc nań czuła obrzydzenie i już miała nieodpartą chęć umycia dłoni którą dotykała berła.

Eryk nie był szczęśliwy z powodu zwycięstwa wiedział, że czasami nie da się uniknąć śmierci wroga choć miał wrażenie że ta Hydra nie była jakoś bardzo splugawiona. Pocieszał się nieco tym że smokopotworzyca, który od pisklaka był rozpuszczany jako bóstwo raczej nie byłby dobrą kandydatką na konwersje. Podczas gdy reszta kłóciła się o łupy paladyn podszedł do każdego z łbów zamknął ich ślepia i zmówił modlitwę za zmarłą.
- Jaśniepanienko Nys złoto to lepiej do mieszka albo torby wsadzić niż za cyckonosz! Jak parę kurtyzan w obozie tak robiło to potem narzekały że piersiątka mają odrapane a waszych uroczych to szkoda - Zawołał Prostaczek z uśmiechem. W swoim życiu widział już dużo śmierci wiedział więc że nie wolno się zanadto na niej skupiać.

- Berło jest własnością Lady Ravenwood bo należało do jej przodków i zabieram je w jej imieniu aby uleczyć chorych znajdujących się na terytorium jej cmentarza. Po za tym, nie obchodzi mnie reszta tutejszych skarbów. Zrezygnuje z mojej części łupów z Hydry jeżeli dostanę złotą figurkę mojej bogini i tamten złoty nos z poprzednich łupów jako prezent dla mojego kochanka na nową drogę życia z okazji uzdrowienia… No i może kilka złotych monet na ofiarę do świątyni ? - Wypowiedział się w kwestii podziału łupów.

- Panie Grzmot mam nadzieje że smokobicie po tej potyczce z was uleciało jak gówno z dupy bo nie ważcie mi się atakować Pana Czarnulka zrozumiano?! Krasnoludzki wojownik stając do walki wiedział co ryzykuje poległ więc to co miał przy sobie należycie trafiło do skarbca a on pewnie już dawno został przetrawiony przez zmarłą Hydrę jak to w życiu bywa, prawo pola bitwy. - To co miało być upomnieniem krasnoludzkiego jubilera szybko przekształciło się w filozoficzną tyradę jak to zwykle u Eryka bywało.
- Udław się - burknął w brodę wojownik. Nie zamierzał być pouczany przez jakiegoś człowieka. - Jak już masz zamiar prawić monologi na temat moralności to przynajmniej przyłóż się do słownictwa, a nie jak żul!

- W każdym razie łupy już są więc nie ma powodów, żeby walczyć ze smokiem, a sam Pan Czarnulek jest z pewnością dużo silniejszy od swojej córki. Potrzeby jego pomocy do zniszczenia plugawej świątyni. Dobrze, że nie było nikogo przy Malutkiej może będziemy mieć szczęście i była niekochana przez nikogo ? Jestem pewien że dam radę go przekonać do wspópracy.
Airyd napchał do kieszeni trochę srebra i kopał dalej. Przy tym rozmyślał nad zastosowaniem łusek hydry. Ile by było z tego butów, kurtek? Czy jej mięso jest trujące? Nawet jeśli to można by sprzedać jakiemuś alchemikowi. Kości też by można sprzedać rzemieślnikom. Czy nadawały się na różdżki magiczne? Z pazurów można by zrobić ozdoby. Sporo warte ozdoby.
Tyle opcji, ale też tyle tej hydry. W końcu całej się nie sprzedane. Nawet jakby była wypchana to coś trzeba zrobić z wnętrznościami. Ile kosztowało serce hydry, a ile wątroba?” -uśmiechał się do swoich myśli. - “Jakby zmielić coś z mięsa to by można sprzedać najemnikom od Eryka jako środek na potencję.”
- Hej Eryk, nie wiesz z czego robi się środki na potencję? Z hydry może? Albo po czy mięso wiwerny jest jadalne? - zawołał do paladyna.
- Jeszcze się nie śpiesz z planowaniem specyfików na bazie hydry, musimy się dogadać ze smokiem i koboldami. Wcale nie wiadomo czy pozwolą ci zabrać ich świętą hydrę… nie mówiąc o zabraniu tego wszystkiego do cywilizacji. - popatrzyła się na zabitą hydrę po czym zwróciła się do koboldki zastanawiając się nad słowami Eryka -Tak właściwie to dziwne że nie wpadliśmy na żadnego kobolda, dyskretni tutaj nie byliśmy. Czy też normalnie nie ma tutaj twoich pobratymców ?
- Widocznie hydra je zjadła. Jeśli znajdę jakieś małe szkielety i zbroje to będziemy mieć pewność.
- Gdzie ty chcesz szukać szkieletów? Jeśli ich zjadła to są w jej brzuchu! - wtrącił się Grzmotozad. - Rozpruj ją! Albo szperaj w łajnie… - Złotnik machnął na łotrzyka ręką i spytał się czarodziejki. - Czy ten hełm jest magiczny panieno? - Pokazał na swoje nowe znalezisko z niejakim przestrachem.
- Ja o środkach na potencje niewiele wiem bo żem nigdy nie potrzebował dzięki niech będą dobrym bogom to trzeba by się spytać Pana Dumbloodorsa w Scaringe. Ale te wojaki w służbie Jaśniepanieki Nys coś mówiły coś o tym że sadło z Hydry magiczne a z tej da się sporo wytuczyć sadła. - Zaczął rozważać Eryk zupełnie nie przejmując się że przed chwilą opłakiwał zabitą inteligentną istotę. Jak przed chwilą powiedział pole bitwy rządzi się własnymi prawami - Z tego co nam Sabrina opowiadała to nie zdziwiłbym się gdyby Malutka była skrycie nienawidzona przede wszystkich i jak wrócił Pan Czarnulek to ją porzucili. Możliwe że sami ją będą chcieli zabrać jako racje żywnościowe w podróż! - Odrzekł Eryk na wątpliwości Elphi.
- Wpierw trzeba będzie się rozpytać alchemików i magików czy czego nie będą chcieć na komponenty, łby dałoby się uciąć i sprzedać jako trofea, łuski i skórę można by zedrzeć wykorzystać do produkcji zbroi oraz tarcz…. Cóż, to wszystko musi poczekać bo pierwej trzeba przekonać stado i Pana Czarnulka do powrotu z nami a także zabrać złoto. Najwyżej wrócim się tu w parę wozów i ją potniemy w chłodnej jaskini raczej nie zgnije zanadto, a nawet jeżeli tak to zawsze można sprzedać na paszę dla świń! - Radośnie zakończył wyliczać rozliczne plany biznesowe.
- Zależy od tego, czy te gady są z tych, które są w stanie strawić żelazo, albo czy wypluwają kości - skwitował Airyd. - Nieźle kombinujesz Eryk. Nareperujemy na tej hydrze budżet.
-Ta, Jasmine na pewno będzie zachwycona karierą noża do skórowania…
Rzuciła pod nosem Elphira. Nie zamierzała się dalej wtrącać w wywody Eryka i Airyda, choć chętnie by zobaczyła jak ta dwójka bierze się za dzielenie hydry na sztuki i próbuje ją dostarczyć do cywilizacji nim się zepsuje. Dysponowali dość ograniczonymi środkami jak na takie przedsięwzięcie. Jasne magia powstrzymująca rozkład istniała, ale raczej nie mieli jej pod ręką w danej chwili. Raczej nie zamierzała się godzić na pakowanie surowego mięsa do swojej niedawno zaklętej torby.
- Niestety nie wyczuwam magii,co w sumie jest dziwne. Z tego co słyszałam o krasnoludach, to te cenią adamantyt i traktują wyroby z niego jak inwestycję. Dlatego zazwyczaj zaklinają takie przedmioty, a tutaj… chwila ! - przyjrzała się dokładniej. Hełm miał jednak w sobie ślady magii i to nie tak, że rzemieślnik nie dokończył swego dzieła. Magia wydawała się po części uśpiona jakby czegoś jej brakowało, a miała być częścią większej całości.
- Pańska teoria o krasnoludzkim woju może być jednak prawdopodobna. Chełm ma w sobie magię, ale samemu nic ona nie robi. Zgaduję, że był częścią kompletu zbroi i dopiero w komplecie pokaże swój potencjał. Ciekawy sposób zabezpieczenia, dla złodzieja będzie bezużyteczny bez reszty chociaż to wciąż hełm z adamantytu.
- Komplety zawsze lepiej idą też na rynku. Wartość rynkowa wzrasta w komplecie - skomentował Airyd. Potem zwrócił się do sztyletu głaszcząc ją:- Jasmine, jeśli nie będziesz chciała oskórować tej hydry, to nie musisz
Krasnolud przytulił swój skarb, kiwając w zamyśleniu głową. Wyprawa na poszukiwanie reszty części zbroi, choć, pewnikiem, skazana na niepowodzenie wydawała się odpowiednim dodatkiem do tej pikantnej potrawy jaką była podróż na smoka.
- Dziękuję panienko… - “Czasem się przydajesz, jak tak nie zrzędzisz” - A ty łasy na skarby mojego ludu łotrzyku, łapy precz od szczątków mego rodaka! - Grzmot pogroził chmurnie rudowłosemu kompanowi, po czym pogładził się po brodzie.
- To co teraz robimy? - spytał tych, którzy go jeszcze słuchali.
“I właściwie to po co my tu przyszliśmy?”
Zafiksowany na ubiciu gada złotnik, nie bardzo przykładał wagę do ‘głównego’ celu ich podróży
Na pytanie co tutaj robią Eryk Uniósł berło - Przyszliśmy tu po to. Magiczne berberełko co odczaruje bidaków dotkniętych kamienistą chorobą którzy założyli kolonie pod zbezczeszczonym cmentarzem na terytorium mej Pani. Są wśród nich kochający rodzice rozdzieleni z małym dzieckiem, zacny kapłan Jutrzenki, wielce szlachetny Lord Whiteraven który pomoże mej Pani odzyskać dawne ziemie oraz wiele innych potrzebujących ludzi w tym krasnolud i mój męski kochanek który stracił nos w wyniku choroby. - Powiedział ze wzruszeniem w głosie.
- Teraz pozostaje nam tylko przekonać Pana Czarnulka do powrotu do Krainy Szczęścia oraz pomocy przy wypaleniu kwasem plugawej świątyni kurwy potworów.
- No, ja będę na górze to jakoś dam radę. - rzekła Nys w zamyśleniu.
- Co? - zapytała Ramiel wychodząc z gorączki złota.
- No normalnie ja na górze, a smok na dole. - tłumaczyła Nys.
Ramiel popatrzył przed siebie i następnie gwałtownie zasłoniła oczy.
- Wyobraziłam to sobie, niech te obrazy uciekną z mojej głowy! - zakrzyknęła.
- A jak smok woli panów? - zapytała Sisi.
- To wtedy w ruch idzie Airyd lub Eryk… Chyba, że woli być aktywnym, wtedy może być trudno - rzekła Nys tonem znawcy.
- Ale żaden z nas nie jest dziewicą. - uprzedził Airyd.
- Jeżeli smok woli Panów to ja się poświęcę. Nieiwelka to cena za pomoc w zniszczeniu plugawej świątyni Kurwy od Potworów oraz nawrócenie całego stada koboldów. Trzeba będzie się wrócić i kupić taki magiczny zwój co to powiększa osobę i ja żem się poświęcę albo dupę wystawie albo ja smoku dogodzę ale tak czy siak trzeba by mnie powiększyć bo bez tego zaklęcia to albo mnie smok by na śmierć wychędożył wielkością swojej pyty albo mojej nie odczuł. - Zadeklarował mężnie Prostaczek.
Gregan pobladł, Ramiel zawołała.
- Moja wyobraźnia mnie boli! Niech one przestaną!
- Nie no, smoki nie jedzą takich skarbów, ani z nimi no wiecie. Ona je zamykają na kłódkę… Czasem wypychają - odparła Sabirina - Tutaj nie ma koboldów, bo malutka jak tylko by się obudziła, to by je zjadła - dodała - Nawet Duru i Kuru boją się tu wchodzić. Ich brat Suru się nie bał, póki nie wysłali go w kanapce. - tłumaczyła dalej.
Elphira skrzywiła się słuchając wywodu Nys, położyła dłoń na ramieniu elfki kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
-Nie wiem co gorsze… to że sobie umiemy to wyobrazić czy świadomość że Rachenys skorzystałaby z okazji gdyby taka się nadarzyła…

Tymczasem żelaźni ludzie, których spodnie powiększyły się poważnie po tym, jak wcisnęli tam złoto zaczęli się interesować truchłem.
- Smoczy smalec z chili jest świetny. Z kolei hydrze szyjki nadziewane sowoniedźwiedziami mają być modne na dworze w Cheliac, a hydrze nóżki w galaretowatych sześcianach na każde zwycięstwem ciemności. tłumaczył Codd powoli odcinając łeb.
- To co czuje, to chyba ten dysonans poznawczy. - rzekła Sabrina przyglądając się jak krojono hydrę. Podeszła do Grzmota.
- To chyba jest zbroja protektora. W dawnych czasach jeden krasnolud ogłosił się protektorem, Potem przyszła wampirzyca Gloriana i zwampiła go. Zbroję zdobył Nasz Pan i od tamtej pory była częścią zbroi wojownika smoczości. Nie zawsze udawało się znaleźć kobolda o odpowiednim rozmiarze, więc wtedy go wypychaliśmy sianiem. Nie mógł się poruszać więc wsadzaliśmy mu w łapy sztandar i tak szarżowano nim na wrogów. Kiedyś wypowiedzieliśmy wojnę ogrom i ogroszef urwał mu głowę. Głowę odzyskaliśmy, resztę nie.

Krasnolud zmierzył koboldkę chmurnym spojrzeniem. Ta mała gadzinka na kilometr śmierdziała mu smokiem, ale była miła i dobrze ułożona, więc Grzmot, choć trzymający dystans, nie mógł nie szanować Sabriny i jej wiedzy. Historia o artefakcie jego ludu w łapach ogrów zmroziła mu krew w żyłach… z dwojga złego wolałby, żeby to smok posiadał skarby, a nie te brudne, śmierdzące półgłówki.
- Dawno to się wydarzyło? - spytał szykując się na szybkie obliczenia matematyczne. - I czy daleko te szkar… ogry są od waszego obozu?
- Za dużo informacji na raz, ale rozumiem, że mamy się szykować do boju - powiedział Airyd wyciągając Jasmine z pochwy.
- A widzisz tu jakieś krwiożercze ogry ? Bo ja nie bardzo. - skomentowała czarodziejka widząc Airyda nagle łapiącego za broń. Historia krasnoludzkiej zbroi a obecnie “wojownika smoczości” była osobliwa, spodziewała się że Grzmot gorzej zniesie te rewelacje. Chociaż słuchając jego pytań mogła się domyślać, że ta wyprawa niedługo zmieni się w wyprawę przeciw ogrom po krasnoludzki skarb.
- Lepsze pytanie to jak liczne jest to plemię ogrów, po tym co widzieliśmy w drodze tutaj to twoi pobratymcy chyba znów wkroczyli na wojenną ścieżkę. To albo ogry coś szykują.
- Łapy precz od narodowego dobytku mej rasy! - huknął jubiler, spoglądając gniewnie na Airyda i po chwili Elphirę.
- To jest nasz sprawa i nasza wendetta. NASZA!.. czyli krasnoludów.
- A trupowi wiele się zda pieprzony artefakt! Dobra, dobra artefakt zostawię. Co mi z niego? Ale reszta do podziału i budżetu podróży. -burknął Airyd.
Jubiler doskoczył do małej koboldki i popatrzył jej prosto w oczy. Jego spojrzenie było uparte i troszkę szalone.
- Panienko Sabrino… musi mi panienka wyjawić, gdzie jest obóz tych ogrów, jak daleko stąd, z ilu członków składa się ich banda, kto jest ich wodzem… to sprawa bardzo pilna. - Wąsy mu drżały gdy to mówił.
- No skoro chcesz samotnie wyprawiać się przeciwko plemieniu ogrów bez niczyjej pomocy to nie będę cię zatrzymywać. Miło było pana znać… - czarodziejka parsknęła widząc że krasnoludowi zaczynało trochę odbijać, z jednej strony nie bardzo jej się widziało brać udział w wyprawie przeciw zgrai ogrzych sadystów i gwałcicieli. No a z drugiej miałaby wyrzuty gdyby puściła gburowatego krasnoluda samotnie na taką wyprawę, choć przeczuwała że lada moment Eryk zacznie pałac sprawiedliwym gniewem…
- No nie wiem ile tych ogrów jest, na pewno z dziesięć panie Krasnoludzie, albo i więcej! Nie wiem czy mogłabym pana doprowadzić, na pewno ktoś z mojego plemienia mógłby cię doprowadzić na miejsce, ale zaklinam cię! Nie czyń tego! - chwyciła Grzmota za ramiona i rzeki potrząsnęła nim - Jak zginiecie, to wszystko co macie wszelaki krasnoludzki skarb także stanie się ogrzym łupem - zawołała
Eryk nie dał się długo prosić zapłonął prawą wściekłością na rasizm krasnoludzkiego towarzysza - Panie Grzmocie nie poznaje Pana! Nie wolno tak! Nie można folgować najgorszym instynktom poszukiwaczy przygód i ruszać mordować stada szaroskórych tylko dlatego że chcemy ich skarbów... - Rzekł następnie zamilknął zawstydzony bo spojrzał się na zieloną Hydrę i nawet takiemu tępakowi nie mogła umknąć ironia jego własnych słów -... EKHM, z Malutką nam TROCHĘ nie wyszło mogłem się bardziej postarać ale zadośćuczynimy temu pomagając Panu Czarnulkowi i stadu Sabriny.- Zamyślił się nad problemem i chyba któraś z jego trzech patronek zlitowała się zsyłając mu oświecenie.
- Panie Grzmot a co powiecie na takie rozwiązanie: Jak będziem wracać w te strony po załatwieniu tejże misji to pójdziemy do Ogrów i wyzwiesz je Waćpan na honorowy pojedynek wojowników o tą zbroje waszego pobratymca co wy na to ? Bo armii zielonych to nie damy rady a przecie wielki wojownik jak wy nie będzie mordować samic i młodych jak jaki żądny krwi potwór no nie ? Na razie musimy dokończyć obecną misje ale i takżem pomiaruje wrócić w te strony to możem wtedy zająć się tą sprawą! - Zaoferował niezwykle dumny ze swojego pomyślunku.
- Mogę ci sekundować jak chcesz. Niezależnie od wyniku biorę 10 %- zaoferował Airyd.
- Cicho bądź łotrzyku od siedmiu boleści. - burknął chmurny krasnal, który ciągle pamiętał jak lisołak nie potrafił nawet porządnie przeszukać ciał. - Zastanowię się! - dodał głośno, gładząc się po wąsie.
 
Rodryg jest offline  
Stary 30-08-2019, 23:13   #395
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Nagle usłyszeli kroki wielu drobnych łapek i nagle nad przeciwnym krańcem jaskini pojawił się wielki ciemny kształt, który zsunął się na dół. Był to wielki gliniany półmisek. Na półmisku leżała elfka odziana jedynie elfią bieliznę z liści… A także świeże warzywa, pełne witamin i mikroelementów.
- To też moje! - zawołała Nys podskakując z brzękiem.
Elfka rozejrzała się groźnie i z pewnym zdziwieniem odnotowała brak czegoś.
- Co się stało z Hydrą? - potem popatrzyła na zwłoki potwora i zrobiła wielkie oczy
- Ktoś ją zabił! - I uwolniła ręce, skądś wyciągnęła łuk i zaczęła się rozglądać.
- Witajcie przedstawiciele ras niższych i podle niskich i ty siostro od gwiazd! Podążajcie za mną, jeśli chcecie dopaść smoka, a potem jego ohydną władczynię! - i usiłowała wskoczyć na skarpę, ale skończyło się na “Auuua” i jęczeniu na ziemi.
- Jedno jest pewne, jak zrobią powieść obrazkową o naszych czynach, to ta scena da rysownikowi wiele radości! - rzekła Ramiel.
- Nie jestem wcale taki niski jestem przysadzisty - gderał oburzony krasnolud.
Eryk beznamiętnie spojrzał na dzielną elfkę i jej obitę pośladki. Sięgnął do półmiska po nieco sałaty i marchewkę, bo dawno już nie jadł świeżej zieleniny.: - Podziwiam Panienki odwagę i kreatywność, ale proszę rozmasować obolałą rzyć i się trochę uspokoić. Nie zamierzamy “dopadać smoka”. Pan Czarnulek jest nawrócony na ścieżkę dobra po prostu nieszczęsne zaklęcie wyrwało go z jego nowego domu do którego chcemy go odprowadzić. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo teraz możemy nawrócić jego stado zgodnie z doktryną Świetlistej i poprosić Pana Smoka o pomoc przy wypaleniu kwasem świątyni tej kurwy matkującej maszkarom - Eryk podgryzając liść sałaty wyjaśnił swój zawiły plan tonem zarezerwowanym dla wygłaszania rzeczy oczywistych.
- PROSIĆ?! SMOKA?! Chyba żeś się z dupa na rozum zamienił rycerzu… - Nabzdyczony Grzmot, skrzyżował ręce na piersi i nadymał się jak ropucha.
- Czy poprzez “jego ohydną władczynię!” rozumiesz Jaśniepanią Hope Ravenwood ? Jeżeli tak to wybaczę ci TEN JEDEN RAZ! Ponieważ zmierzając do tej krainy sam dałem wiarę wstrętnym paszkwilą na szlachetną Milady! Wiedz jednak od tej pory, że Hope Ravenwood zerwała z mroczną przeszłością swego klanu. I mimo wszelkich przeciwności losu oraz biedy w którą chwilowo popadła, Lady Hope mimo błękitnej krwi i mrocznego pochodzenia jest istotą dobrą, która nie boi się ciężkiej pracy właścicielki zajazdu. Która z serca krwawiącego miłością do świata i jego istot potrzebujących pomaga wszystkim! Tako rzecze ja Eryk Świątobliwy Prostaczek Paladyn pod wezwaniem trzech Patronek w służbie prawej i szlachetnej Lady Hope Ravenwood! Honor Świętego Rycerza w służbie szlachetnie urodzonej nie pozwoli mi znieść kolejnej zniewagi przeciw mojej Suwerennie lepiej więc waż swe kolejne słowa niedoszła smokobójczyni. - Egzaltowane i groźne słowa Eryka nieco straciły na swoim efekcie, gdy po ich wygłoszeniu zaczął głośno chrupać marchewkę.
- Możecie mi mówić Airyd. Też pracuję dla Lady Hope - łotrzyk nie wiedział jak zareagować na wejście elfki. Takie łączące w sobie pompatyczność z komizmem. Silił się, żeby się nie śmiać, ale po prostu musiał zadać właściwe pytanie: - A pani kim właściwie jest? Dziewicą do ofiarowania hydrze?
Elphi musiała przyznać, że koboldy miały prosty i bezpieczny sposób na karmienie Malutkiej choć teraz był już niepotrzebny. Popatrzyła się z niedowierzaniem na niedoszłą przekąskę oraz jej wyczyny przechylając lekko głowę i unosząc brwii.
- Ta, wiele radości i wyobrażeń… - rzuciła do Ramiel by w końcu zakasłać i oderwać wzrok od elfiego tyłka - I znowu się przekonuję, że niektóre żarty i stereotypy mogą być prawdą. Zawsze słyszałam żarty o elfim odzieniu z liści, a tutaj proszę… to znaczy ty też byś wyglądała w tym dobrze nie ?
- Ale bym zmarzła. - rzekła elfka wyraźnie rozkojarzona.

Gry Eryk zaczął swój wywód i besztanie Elphi dziabnęła go w bok łokciem. Choć za późno i z marnym skutkiem biorąc pod uwagę opancerzenie, masując łokieć dodała.
- Plan osobliwy... Mamy się spodziewać kolejnych przystawek i przekąsek jako posiłków ? Czy też chciałaś ubić Malutką w pojedynkę w samej bieliźnie… Chwila nie masz kołczanu ani strzał!? - rozejrzała się zastanawiając, czy elfka wykazywała samobójczą pewność siebie, czy głupotę choć było to raczej jedno i to samo w tym przypadku. Czarodziejka może i podziwiała wtedy niecodzienny widok, ale słyszała też jej powitanie dla “niższych” ras i już przeczuwała że będzie to osobliwa znajomość.
Widać poza liściastą bielizną elfia wyższość też jest bardziej powszechna niż myślałam.” - skomentowała w duchu ciesząc się, że Ramiel nie miała tej fatalnej cechy.
Jubiler jak się nastroszył, tak stał uparcie milcząc, niczym rozzłoszczone dziecko, którego żądań rodzice nie chcą spełnić .
Eryk spojrzał się zdziwiony na Elpi: -Wszystko w porządku ? - Gdy minęła mu pierwsza złość też zaczął gapić na ponętną elfkę zauważając jej przeróżne walory.
-Jeśniepanienko Nys, ja żem wiem, że Pani zawołała pierwszeństwo, ale może jednak ją razem powitamy? - Spytał nieco lubieżnie, aby po chwili, zorientować się, że nie jest to zachowanie godne prawego rycerza. Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie mają do czynienia ze sprytną sukubicą chcącą odzyskać skrzydła, które Elphira nosiła obecnie jako płaszcz. Zmówił więc krótką modlitwę do swych patronek. Następnie skupił się na aurze niedoszłej przekąski.

Elfka wyraźnie miała problemu ze zrozumieniem wywodu Eryka i zaczęła zbierać żółte kamyki i układać je w stos.
- Ramiel, czy dla elfów liny są nieczyste? - zapytała Sisi zaskoczona.
- Najwyraźniej. - Ramiel patrzyła coraz mniej rozumiejąc
Elfka zmarszczyła brwi i się odwróciła.
- Co? Jakaś Hope? Nie wiem o kim mówisz. Oberże to wylęgarnie cywilizacji. Pierwszy krok w jej postępie ku zagładzie wszystkiego co dzikie i wolne. W nich swe siły odnawiają wszelacy drwale i inni słudzy postępu, aby móc dalej zabijać naszych korzastych braci i wypaczać ziemię kartofliskami. By potem mogły zostać wykarmione miasta. Te wylęgarnie brudu i degeneracji, skąd wyruszają kolejne zastępy wycinaczy! - wzięła głęboki oddech. - Smoki, choć mają pewien zbawienny wpływ w usuwaniu brudu cywilizacji. To jednak ze względu na swą wrodzoną chciwość, która to jest kolejnym z nieprzeliczonych dowodów na pokrewieństwo tych istot ze krasnoludamii, to zapewniają ciągły przepływ kapitału.
- Halo! To sfera materialna. Obok stoi krasnolud z ostrym toporem. - rzekła Ramiel.
- Jednak smok, to tylko niewielka przeszkoda, na drodze do prawdziwego wroga, jakim jest parszywa wiedźma, która swym parszywym wzrokiem chciała wypaczyć nasze sanktuarium i uczynić z nas niewolników konsumpcji.
Ramiel zasłoniła Elphirze usta i starała się dosięgnąć do Eryka.
- A nam też zalazła za skórę i bardzo wiele wie o konsumpcyjny -rzekła elfka Varisiańskiej krwi.
- Ja już jej nie chcę. Sami ją bierzcie! - Nys odskoczyła od Elfki. Gregan wpatrywał się w nią nieprzytomnie.
- A ty panie Airydzie proszę się nie gapić na tę wariatkę, a wieczorem poważnie porozmawiamy o krojeniu mną zwłok! - warknęła Jasmine.
- Było powiedzieć, żebym cię nie używał na zwłokach - westchnął Airyd. Jedyna korzyść z zamieszania polegała na obserwowaniu kragłości elfki. I utwierdzanie się w przekonaniu, że elfy są walnięte. A na pewno te dzikie.

Elphira słuchając wywodu elfki wpierw miała wrażenie, że mają do czynienia z bratnią duszą Eryka jednak, poglądy miłośniczki “natury i wszystkiego co niecywilizowane” były dość ekstremalne. Mogła się zastanawiać czy wpuszczona do miasta nie wywołałaby paru pożarów, by zwrócić naturze ziemię, spojrzała też na Grzmota spodziewając się, że krasnolud zaraz wyjdzie z siebie na stwierdzenie o “niezaprzeczalnym pokrewieństwie krasnoludów ze smokami”.
Na wspomnienie o “parszywej wiedźmie” szybko zorientowała się, że ma do czynienia z jedną z elfek z druidycznego kręgu, a już zastanawiała się co mogło się z nimi stać? Otworzyła usta by coś powiedzieć, lecz dłoń Ramiel skutecznie jej to uniemożliwiła. Wpierw spojrzała się na nią z wyraźną dezaprobatą po czym westchnęła. Prawdopodobne było, że sama by zaraz coś palnęła. Choć zastanawiała się ile tak właściwie wiedzą o jej osobie, skoro w ich mniemaniu jest parszywą wiedźmą chcącą je zniewolić parszywą konsumpcją.
-Ciekawe czy to izolacja, zupełne oderwanie od rzeczywistości czy też dieta zbyt obfita w grzybki… zapewne wszystko powyżej.” - skomentowała w myślach, ze zrezygnowaniem krzyżując ramiona na piersi zrobiła parę kroków by ułatwić Ramiel dosięgnięcie Eryka nim będzie za późno.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 02-10-2019, 16:09   #396
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Grzmotozad wpierw pobladłby następnie przybrać na twarzy kolor purpury. Jego bujne wąsy nastroszyły się jak dwa ogonki u sikorek, a dotychczas zadbana, gładka brodę, zamieniła się w kłębowisko kołtunów, niczym siedlisko węży.
Rodzice mieli rację, że elfy były jakieś niedorobione i rasistowskie i trzeba je tępić w równym stopniu, co cholerne smoki, bo to podstępne, dwulicowe i zdeprawowane zło w czystej postaci!
Jubiler wprawdzie, dzięki swojemu talentowi do tworzenia złotniczych arcydzieł sztuki, nigdy nie spotkał się z tymi legendarnymi, szpiczastouchymi fircykami… aż do dziś.
- Niech cię pierun w kulce świetlisty uszczypnie w tę chudą i nagą rzyć ty przeklęta, lampucero o dwóch nogach jak witki brzozowe! - zawołał pieniąc się na ustach jak wściekły piesek kanapowy. - Ja ci dam mój zacny i wiekowy naród w tak podły i oszczerczy sposób obrażać! Że niby my skąpi jak smoki?! MY?! Krasnoludy, które od zarania dziejów żyją w zgodzie z naturą gór i kamienia, do wojen się nie pchają, sztukę piękną mają, kulturę rodzinną krzewią i jeszcze wydobywają wam po niskiej cenie metali szlachetnych, co wam na te durne piórne strzały potrzebne i żadnych przy tym pytań nie zadają?!
Eryk zignorował szaleństwo Elfki, zaniepokojenie Ramiel, zdenerwowanie Grzmotozada i inne reakcje. Jak to on od razu zwęszył interes do ubicia: - O druidka! A umiałabyś re inkarnować kogoś? Bo znaleźliśmy zwłoki twojego pobratymca utalentowanego maga i cukiernika zjedzonego przez Derro. W sumie szkoda biedaka i jego talentu. Jak pomożesz to możemy cię wesprzeć w wydostaniu się stąd mogę też cię zabrać na randkę! Może pójdziemy pozbierać grzyby i jagody? Pokazałabyś mi jak to robić nie krzywdząc natury - Wątpił żeby się zgodziła, ale nie byłby sobą gdyby nie spróbował, jako paladyn i tak byłby zmuszony pomóc potrzebującej, ale nie widział nic złego w próbie pomocy więcej niż jednej osobie. Po chwili zastanowienia dodał
- Jedyna wiedźma w okolicy, o jakiej wiem, to zielona wiedźma, która podobno podszywa się pod pracownice karczmy w miasteczku Scaring. Jak już przekonamy smoka, to mógłbym was podwieźć mniej więcej w te okolice oraz pomóc w walce z zieloną wiedźmą, ale z pewnością brzydźcie się jazdy na wozie, który jest nienaturalny i niewolenia koni i pewno nie przyjmiecie pomocy skromnego paladyna walczącego za pomocą stalowej broni. Nie chcę obrażać Panienki zasad moralnych i wyzwania. Zielone wiedźmy to stwory bardzo groźne i plugawe zawsze chętne do korumpowania innych, więc bardzo możliwe, że to ona was podglądała. Jednakże jest to potężna istota zła bardzo groźna nawet jeżeliby cały wasz krąg druidzki zaatakował wespół z moją pomocą pewnie i tak by wiele osób zabiła. Po za tym, nie mam pewności czy faktycznie potworzyca jest tam gdzie mówi, bo możliwe, że chcę nas wrobić w zabójstwo zwykłej kobiety albo sprowadzić ciebie i nakłaść ci do głowy kłamstw - Stwierdził.

- A cywilizacja ma swoje zalety. Jak fakt, że szyszki się w człowieka nie wbijają przy chodzeniu - zauważył, Airyd.
- Co? Ukrywa się w mieście? Dużo tam straży? Można ją spalić? - Podbiegła do Ramiel i zaczęła szprechać po elfiemu
- Siostro! Czemuż się zadajesz z tymi niższymi istotami! Udaj się do Lasu! Żyj tam pośród zieleni drzew i piękna albowiem tam jest twoje miejsce i twoje przeznaczenie przynależne rasie, której trwająca tysiąclecia historia stukrotnie przyćmiewa dzieło istot... - Ramiel przerwała ja w tym samym języku.
- Dzień dobry. Nazywam się Ramiel. Mam czterdzieści lat. Lubię kolor zielony. Elphira jest bardzo piękna - Ramiel nachyliła się nad Elphirą
- Nie wiem, co ona gada. Nie Cierpię jak mi to robią - była roztrzęsiona
- A co do twojego pytania. Nasza mistrzyni ma taką moc i zapewne niedługo będziesz mógł ją o to zapytać, choć ja bym się nie zgodziła pomóc pobratymcowi, co wypowiedział wojnę zębom, które to umożliwiają nam…
Gregan wziął liść sałaty i zaczął się wachlować.
- Widzisz krasnoludzie - tymczasem Nys zaczęła tłumaczyć krasnoludowi - Widzicie, niechęć między smokami i krasnoludami wynika z tego, że zajmują one tę samą niszę ekologiczną, i ów konflikt na razie pozostaje nierozstrzygnięty, jednak muszę nadmienić, że tam skąd pochodzę nikt nie słyszał o krasnoludach, a smoki wyginęły całkiem niedawno…, Choć niby mój stryjek sra złotem, ale z Arionem uznaliśmy, że schował gdzieś plemię krasnoludów, stąd tyle złota w naszym rodzie.
Tymczasem Pyke i Cod zaczęli się wspinać po linie.
- Hej, a wy, dokąd? -zawołał za nimi kitsune.

Tymczasem gdzieś daleko.
- Trzask! Pras! Prask! - Rzekła postać będąca zbroją.
- No kurwa dokładnie! - piekliła się wysoka piratka z hakiem, przepaską i drewnianą nogą - To była chujowa walka arhh! Wolę oglądać Brinnewal!
- Gregan! Co z tobą? Natychmiast przestań! Ona jest… - Asmodeusz nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.
- No jest popierdolona - rzekła Desna.

Elphira skrzywiła się słysząc wywód elfki o niższych istotach zastanawiała się czy uświadomić ją, że nie tylko elfy posługują się tym językiem, na szczęście dla elfki jej uwaga miała żywotność muchówki i skupiła się na pytaniu Eryka.
- Więc tak wygląda legendarna elfia wyższość… dobrze nie wszystkie mają tą wadę. - skomentowała bardziej do siebie, gdy elfka nie słuchała - Później powiem ci, co dokładnie powiedziała w skrócie chciałabyś wraz z nią spadała do lasu żyć po elfiemu oraz by nie zadawać się z niższymi istotami jak my… chyba od takich elfek bierze się rasizm oraz takie sekty jak Kult “Córki Prawdziwej Matki”... Mam nadzieję, że reszta jej kręgu nie podziela tych poglądów, inaczej to będzie nieprzyjemne spotkanie. - pokręciła głowa, po czym milszym głosem pocieszyła Ramiel - Z wymową nieźle popracujemy jeszcze nad rozumieniem i całokształtem i wkrótce będziesz recytować elficką poezję.

Grzmotozad podumał chwilę nad spostrzeżeniem Nys.
- No… sumie trochę racja, ale i tak nie lubię smoków! Nie i już! - Wyminął kobietę i podszedł do sznura, zadzierając głowę do góry.
- Idziesz czy nie idziesz? - burknął do lisołaka.
- Nic więcej tutaj i tak nie znajdziemy… - łotrzyk wzruszył ramionami. - Przynajmniej powiemy tamtym na górze, że następnej dziewicy do pożarcia nie potrzeba…
- Ty pierwszy… będę cię asekurować - odparł krasnolud, gładząc się uspokajająco po brodzie. [/i] Tylko nie spadnij, bo cię nie złapie.[/i]
- Raczej z dwojga złego mniej będzie boleć jak ja na ciebie zlecę niż ty na mnie - skwitował łapiąc za linę.
- Łapy precz od mojego Airyda - warknęła sztyleta.
- My idziemy po resztę skarbów. - rzekł Pyke.
- Czyich skarbów? - rzekł głos z góry. Wkrótce nad krawędzią ukazały się dwa koboldy. Ten po lewej miał na sobie różową piżamę w gwiazdki, a ten po prawej szlafrok w kwiatki.
- HURU I DURU - zakrzyknęła Sabrina.
- No hej, a wy tutaj, co robicie? I czy coś wiecie o jednej nagiej, elfce? - zagadnął ich Airyd po wejściu się na krawędź.
- Hej tam huncwoty, macie być grzeczni żadnego mordowania, ani grabienia przyszłych pracowników Jaśniepanie ki Nys - Zawołał Eryk za kłopotliwymi wojami, którzy kojarzyli mu się z postawą podobną do większości najmitów z kompanii Ojca.
- Witam mości koboldy przybyliśmy w odwiedziny do Pana Czarnulka, przynieśliśmy ciastka oraz informacje gdzie można znaleźć NIEOGRANICZONE ciastka! - Zawołał paladyn do koboldów po cichu licząc, że nie zauważą śmierci Malutkiej.
- Spodziewałam się czegoś innego po koboldzich szamanach… jakichś pióropuszy, naszyjników z kości czy coś? No chyba, że nie chciało im się przebierać przed “rytualnym karmieniem”. - Elphira skomentowała pod nosem pojawienie się dwójki koboldów, choć nie była pewna jak zareagują na to, że zasieczenie przez Eryka ich “świętej, smoko-hydry”. Spojrzała się na Sarbinę i spytała:
- Chyba nie każą nas zaatakować? Jakieś porady jak ich przekonać, że nie chcemy rozlewu ich krwi ? - kątem oka spojrzała się na truchło hydry, raczej klasyczne “przebywanie w pokoju” nie przejdzie, choć jak nie da się po dobroci to zawsze można wykorzystać to, jako pokaz siły…
- A niech to! Kolejne gadziny, jak myszy parszywe, co zabijesz dechą dziurę to nową wygryzają! Ile ich tam jeszcze jest do licha!? - Jubiler zaczął ciągać się za warkocze u brody, czerwieniejąc jak dorodny burak. - Jak te łby od hydry, co jeden utniesz to się nowy pojawia, tak te cholerne jaszczurki kryją się w szczelinach i za cholerę się wyzbyć tej szarańczy, psia mać, nie można! Dlaczego jam tu z wami w te przeklęte góry polazł? Za stary jestem by się tak denerwować! A tu nawet nie ma jakowejś kopalni dijamentów! - Tupał gniewnie krasnal, krocząc wokół liny, jak jakiś pomylony szaman wokół totemu.
Eryk spojrzał się ze zdziwieniem na przyjaciela i zaczął go łajać szeptem.
- Panie Grzmot weźcie się uspokójcie no przecież znaleźliśta tyle krasnludzkich precjozów zdobyliście złoto a teraz z łaski swojej powstrzymajcie się od wariowania, bo to sprawa dyplomatyczna jest te koboldy dostaną lepsze życie i pomogą nam odnowić burdel zyskując tym samym bezpieczne życie a Pan Czarnulek to stary potężny smok i prędzej się posracie z wysiłku niż go pokonacie, więc poszum was uspokój ta się, bo świat nie może stracić takiego talentu jak wy w łapach macie. - Spróbował zakończyć na przymilnej nucie.
Wojak spojrzał spode łba na paladyna. Wzmianka o jego talencie, miło połechtała jego pazerne na złoto ego.
- Mości rycerzu, to nie sprawa natury logicznej, a medycznej! Jam jest po prostu uczulony na wszystko, co ma łuski i może połasić się na mó… krasnoludzki skarb. Tak, właśnie tak. Swędzi mnie ta myśl, o tu, w środku, w głowie, nic na to nie poradzę, tak samo jak Airyd nie poradzi na swoje brzuchomówstwo. To choroba… Tak, tak.
Jeśli złotnik świadomy był swojego faux - pass to dobrze się z tym krył, a raczej wykręcał kota ogonem. Choć w duszy nie był przecież złą istotą, a swoją tolerancją do różnych anomalii przewyższał wielu swoich rodaków. Może faktycznie miał uczulenie na łuski, tak samo jak na końską sierść?
- No toć całe złoto żeśmy odzyskali już smok nie ma więcej złota chcę ciastek tylko jest dobry! A cóż koboldy winne, że się koboldami porodziły? Toć nie mówię żebyście przytulali i piwo z nimi pili jeno dajcie mi ich przekonać coby im uczciwą pracę i bezpieczeństwo dać a potem z Aryidem Panu pomożemy odzyskać resztę tej zbroi waszych przodków - Zapewniał święty wojownik.
Mistrz sztuki rzemieślniczej chwilę trafił słowa kamrata. Skoro nie ma już skarbu, który można było zagrab… odzyskać, to w takim razie nie musi się tyle pieklić. Co do jaszczuroludzi, cóż… faktycznie, to niech ich wina, że się po smoku porodziły, a nie takim dumnym krasnoludem czy innym ylfem.
- Skoro tak się sprawy mają… to w porządku? ALE jak tylko wyciągnął łapki po moje rzeczy to wpadnę w boski, krasnoludki gniew! - zagroził dumnie, po czym szybko dodał - poszukam schodów.
Eryk z uśmiechem skinął głową - Tak wtedy to uzasadniona obrona własności tylko jakbyście mogli swój słuszny gniew skierować na złodziejską łapę a nie czerep to wtedy będę mógł uzdrowić ranę a potem elphi ugotuje im miksturę z krwi miesięcznej trolicy i będą wiedzieć, że własności dumnego krasnoluda się nie rusza - Poprosił szeptem.
Elphira popatrzyła się na krasnoluda, gdy zaczął nagle narzekać na szczęście Eryk się tym zajął, choć nie do końca pasował jej kierunek tej rozmowy.
- Że ja ugotuję co z czego ?! - zawołała, gdy usłyszała ostatni komentarz paladyna.
- Kurglegat! Ty zdrajco! Wiedzieliśmy, że nie można ufać twojej zdradzieckości! Wiadomo było, że prze - rzekł Huru.
- Mówiłem, aby go dać Malutkiej zanim wróci z wyprawy - rzekł Duru.
Nagle spomiędzy nich wyskoczył kobold w białej czapce Kucharskiej.
- Malutka nie może jeść więcej koboldów, bo one zawierają dużo Choleraterroru! - zakrzyknął - O cześć Kurglegat! - pomachał do Sabriny.
- Po pierwsze, nazywam się teraz Sabrina, i nie dziwcie się, bo tego mojego imienia nikt nie jest w stanie wymówić. Po drugie, jestem teraz samiczką! Po trzecie, jak mam zdradzać kogoś, kto nieustanie chce mnie zjeść, sprzedać lub zrobić ze mnie BUTY!
- Samiczką? - kobold w czapce pomachał ogonem.
Ramiel popatrzyła na Elphire
- Mnie nie pytaj. Ja nawet ich nie odróżniam. - odparła Elfka. Obok niej pojawił się Pyke, który zrezygnował ze wspinaczki.
- Zaaabić. Zabrać złoto. Zabić bardziej - rzekł uśmiechając się pożółkłymi zębami.
- Idziesz na górę - wziął Grzmota i samemu zaczął stawać na ramionach Codda.
- Hej, nie możemy porozmawiać w przyjaźni i smoczości! - zawołała Nys. Huru wyjął z kieszeni dziecięcą procę i strzelił w nią.
- Dobra zabijcie ich wszystkich. - usiadła i patrzyła groźnie.
- Panie zbrojny. Wie pan, że smoków nie wolno żywić słodyczami? Proszę spojrzeć na… - popatrzył na zwłoki Malutkiej i zemdlał.
- Ano to przykry widok. - przyznał mu Airyd. - I Grzmot ile razy mam ci powtarzać, że to Jasmine mówi, a nie ja?
- Nigdy nie spotkał gadającej broni! - obruszył się rudobrody krasnal. - I nie podsłuchuj czyiś rozmów.
- Kiedyś musiał nadejść ten pierwszy raz. No Malutkiej nie ma, więc co teraz? -skwitował kitsune.
Sytuacja rozwijała się inaczej niż zakładała koboldy. Na szczęście nie rzuciły się od razu do ataku miast tego wymieniały się “uprzejmościami” pod swoim adresem zupełnie ignorując awanturników. No przynajmniej do czasu, gdy Nys spróbowała się wykazać “dyplomacją”, która szybko została odstrzelona przez koboldy.
- Ani mi się waż, chyba miałeś dość zabijania na dziś ! - rzuciła w stronę Pyka zaślepionego wizją złota i rzezi, szczerze nie przepadała za przybocznymi rodziny De Lione zbyt blisko im było do bandytów i szumowin spotykanych na szlakach.
- Ja czarodziejów lubię i szanuje Elphiro zgubicielko. Ja tylko był rzucił sugjestijw - rzekł kłaniając się nisko.

Czarodziejka następnie zwróciła się do koboldów licząc, że może tym razem uda się przemówić im do rozsądku, zasiekaną Malutką już zauważyli, więc można było to wykorzystać, jako argument.
- Tak jak było mówione przybyliśmy rozmawiać z waszym Panem i przynieśliśmy też w prezencie słodkości, po które wyprawialiście trójkę swych pobratymców. Więc chyba możemy dojść do jakiegoś korzystnego porozumienia, w obecnej sytuacji. Choć zapewne macie tam na górze przewagę liczebną to byłby to bezsensowny rozlew krwi i utrata życia. - tutaj wymownie spojrzała się na truchło hydry - Oczywiście niewykluczone, że to my byśmy w tym starciu polegli tylko wtedy musieli byście wytłumaczyć swemu Panu, czemu zasiekliście tych, którzy w darze przynieśli mu to, co pożądał i zniweczyliście szanse na “słodki” układ. - z tego, co słyszałam z opowieści oraz od Sabriny koboldy potrafiły być tchórzliwe i samobójczo arogancie równocześnie, a jednym ze skutecznych argumentów była siła a w szczególności smocza potęga. Niestety własnego smoka lub czarownika ze smoczą krwią pod ręką nie mieli, więc musiała liczyć, że strach przed gniewem ich własnego pana otrzeźwi koboldy i pozwoli przemówić do ich rozsądku.
- Straszna baba… - stwierdził cicho jubiler w kierunku łotrzyka. - Przypomina mi trochę moją mamę…
- A w ogóle, to w sumie nie lubiliście tej hydry i chyba smoka też nie lubicie, więc może pomyślicie o nas, jako o kimś, kto rozwiąże wasze problemy, bo ta nadąsana lubi smoki i go z chęcią przygarnie - rzekła Ramiel wykonując mimowolnie taniec brzucha. Dwaj bracia nie mogli od niej oderwać wzroku
- Jaka ona piękna
- Te ruchy są niczym jaszczureka!
- I nie ma tych wstrętnych narośli na klatce piersiowej
-- Tak… Smok…. Jest problemem - kobold patrzył na Elfią tancerkę...
Elphira popatrzyła się wpierw na koboldy potem na Ramiel z wyraźnym niedowierzaniem.
- Dlaczego tańczysz?...I to działa? Chyba masz wrodzoną smykałkę do awanturnictwa, skoro tak szybko załapałaś dziwactwa, które się po drodze wyczynia. - poklepała Elkę po plecach w geście aprobaty, po czym dodała - Chyba tylko ciebie będą się słuchać, więc będziesz musiała mówić za nas wszystkich. Poza smokiem dobrze byłoby się też wypytać o ogry zważając na jatkę, jaką zastaliśmy po drodze.
Krasnolud wypiął pierś.
- Pozbędziemy się waszego problemu! - zawołał chytrze na myśl o pozbyciu się smoka. - Widzisz rycerzu? Wyszło na moje, ten gad wcale nie jest taki dobry jak mówiłeś! - zwrócił się zwycięsko do Eryka.
- Możemy się zabrać za ten problem jak pomówimy o wynagrodzeniu lub chociaż wsparciu technicznym - wtrącił Airyd.
- Jużci przestańcie chrzanić Mości Krasiu w ich oczach nie jest dobry, dlatego że JEST DOBRY! Oni to by chcieli żeby mordował ich wrogów i płodził potężne dzieci a on chcę być miły mieć słodycze i teatrzyki kukiełkowe! PRZESTAŃCIE z tym mordowaniem! - Zirytowany na zbirów Nys prawy paladyn zaczął BARDZO WYRAŹNIE zaakcentować pewne słowa.
- Jak według was mam niby pozbyć się świątyni kurewskiej zdziry matkującej potworom z Dreadwood? POTRZEBUJESZ POMOCY SMOKA COBY WYPALIĆ JĄ DO ZIEMI KWASEM! Co chcecie coby dzieci rodziły się kalekie a po okolicy kręciły się monstra? Żeby pierdololo podstępny paladyn sprowadził nam na łeb pół zakonu i odebrał mojej Pani Lennej włości stosując demoniczną świątynie, jako wymówkę? MUSIMY MIEĆ SMOKA ŻYWEGO I PRZYJAZNEGO! - Wyjaśniał.
- Więc weźta się w końcu uspokój ta weź sobie ten trzon od topora i wsadź, że sobie w rzyć głęboko i pokręć może to was trochę rozluźni z tej manii smok obicia? W kompanii ojca jest taki krasnolud Wiadro go zwą, bo na łbie stalowe wiadro nosi i jak długo nie ma, kogo bić to tak właśnie się smyra w dupę trzonkiem topora i go wycisza spróbuj ta, bo już zaczynacie być irytujący z tym mordowaniem bezmyślnym - Podsumował Grzmota.
- A wy dwaj spokój mi tu NIE MA WIĘCEJ ZŁOTA! - Zaczął uspokajać zbirów najemnych Lady Nys - Złoto to się zarobi jak będzie przyjazny Smok! Wymordujemy dorosłe potwory z mrocznej świątyni, gdzie na pewno mają mnóstwo skarbów. Jeżeli są jakieś młode w wylęgarni zabierzemy je i odchowany, a z przyjaznego smoka można sprzedawać ślinę i inne takie czarusiom, bo oni lubią a toto nawet gówno smocze pewno je magiczne! - Próbował trafić w czułe struny chciwych oraz spragnionych krwi najmitów, bo chował się pośród tego typu ludzi.
Teraz należało zagadać zmiękczonych koboldów - A nie chcecie porządnej przystani i pracy z dala od stad ogrów i innych tutejszych zagrożeń? Sami widzicie, że my potężni, bo Malutka przed nami padła oraz wasi najlepsi wojownicy, choć mieli szansę się poddać! A temu, który się poddał pomogliśmy spełnić jego marzenie i teraz jest samiczką Sarbiną! Jak pomożecie nam to będziecie bezpieczni a wasze stado zazna rozkwitu jak grzyb na wilgotnej ścianie jaskini? A teraz zaprowadźcie nas do smoka! - Zachęcał.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać, ty gołowąsie - zdenerwował się jubiler, mając dość pieprzenia towarzysza. - Ja nie wypominam twoich decyzji i pokręconych zachowań, choć nie raz się zastanawiam czyś ty się przypadkiem mózgu na trollą spermę nie wymienił! Nie masz prawa wymądrzać się na temat mojej rasy i kultury ty prosty człeku bez historii. Wy ludzie żyjecie tyle, co nic! Zdychacie zanim elf czy krasnolud osiągnie swoją pełnoletniość, a wymądrzasz się i mnie pouczasz jakbyś, co najmniej był arcymagiem, a nie zwykłym zabijaką! - Rudowłosy zaczerwienił się z wściekłości. - I jeszcze na odchodne powiem ci tyle, że skoroś ten smok taki dobry i naiwny jak powiadasz to ja się pytam, z jakiej racji on będzie palić i mordować w twoim imieniu? Bo co? Bo go zmusisz? Ze wszystkich nas to ty najbardziej jesteś tu interesantem, co tylko własnego zysku i realizacji szuka! W dupie masz los smoka, dopóki odwali za ciebie brudną robotę, ot, co! Ja mam dość szargania brody za ciebie i wysłuchiwania jak mi urągasz. Wracam do miasta, nie potom narażał życie za coś, w co nawet nie wierze, by mi tu jakiś psi syn urągał, bo mam swoje zdanie! - Z tymi słowy, wojownik zarzucił swój bagaż na ramię i trzymając topór w dłoniach, po prostu skierował się do wyjścia z góry.
- Mniejsza o kwestie rasowe i upodobania… seskualne. Z tym się nigdy nie dojdzie do uniwersalnej wartości. Gorzej tylko z polityką…. ALE! Kontrola smoków to raczej tylko w legendach, panie Eryk - skwitował Airyd. Potem klasnąłby zwrócić się do koboldów: - Szanowne koboldy. Co myślicie o zmianie terenu na bardziej przyjazny?

Elphira westchnęła ciężko rozmasowała czoło zastanawiając się, co jeszcze mogłoby się spaprać, choć Grzmot miał trochę racji w tym, że w swym świętym zapale Eryk po prostu chciał wykorzystać smoka do własnych celów.
- Jak para gówniarzy a przecież to ja jestemem tu niby najmłodsza. - rzuciła pod nosem kręcąc głową w końcu stanowczym głosem, lecz bez krzyku spróbowała zaprowadzić, chociaż jakiś porządek.
- Weźcie się oboje ogarnijcie i zacznijcie zachowywać jak dorośli a nie jakieś podrostki. Grzmot ma rację, że jesteś zbyt do przodu ze swoim planem zakładając, że wszystko pójdzie po twojej myśli. Nie zważasz na to, co ci mówią inni ani na ich zdanie, właściwie tak jak powiedział chcesz porostu go wykorzystać do swej krucjaty. Czy takie zachowanie i tok rozumowania przystoi paladynowi czy bardziej fanatykowi bądź manipulantowi traktującemu innych jak pionki w jego misternym i “zupełnie nieomylnym planie”? Docinek o toporze ani nie był na miejscu ani nie był smaczny zgaduję, że najemnicy tak sobie żartują przy ognisku po paru flaszkach, ale to było po prostu nie na miejscu.
Domyślam się ze krasnoludzki honor i godność to rzecz święta, ale niewiniątkiem w obecnej sytuacji to tak zupełnie też nie jesteś, bo także nie zważasz na to, co inni już parokrotnie powtarzali w sprawie smoka. Rozumiem, że jako krasnolud nie przepadasz za smokami i że starałeś się trzymać na wodzy zapędy do smokobójstwa, ale dość szybko przestałeś się powstrzymywać. Oczywiście możesz się obrażać za brak taktu Eryka, ale co da ci unoszenie się honorem w tej chwili? Zresztą chyba są ważniejsze sprawy w tej chwili niż “jakiś smok” choćby utracone krasnoludzkie artefakty? Czy chociażby nasza obecna sytuacja? No i stąd do miasta piechotą to raczej kawał drogi...


Eryk podrapał się po głowie, bo zupełnie nie rozumiał, o co się Grzmot obraża - Czemu mnie oskarżacie o manipulowanie innymi? Ja po prostu chcę dać Smokowi to, co według wszystkich innych jest jego pragnieniem: Mirak Ten duch czy co tam siedzi w Krainie Szczęścia i nią zarządza powiedział nam, że smok po pobycie tak lubi słodycze, bawić się z dziećmi, i kukiełkowe przedstawienia. Koboldy, które wysłał do Dredwood powiedziały, że ich Smok powrócił do swej dawnej siedziby, ale jest nieszczęśliwy brakuje mu słodyczy, dzieci i przedstawień kukiełkowych. No to ja tu przychodzę i chcę mu zaproponować powrót do Krainy Szczęścia, której mu brakuje, gdzie będzie miał nieograniczone słodycze, i jak będzie chciał to mogę chodzić i robić mu przedstawienia kukiełkowe samemu! A że lubi dzieci to pewnie się zgodzi pomóc w zniszczeniu świątyni zła i może przy okazji uda nam się uratować jakieś biedne potworowate dzieciaki, które będą mogły zamieszkać z Panem Czarnulkiem w Krainie Szczęścia żeby nie był smutny i samotny! - Skończył wyjaśniać swoją logikę - Gdzie w tym manipulacja gdy chcę dać komuś coś czego tej istocie brakuje starając się żeby świat był lepszy ? - Spytał zaskoczony zarzutami następnie przeszedł do drugiej kwestii.
- Ja nie wiem, czego się obrażacie Panie Grzmot! Serio jak bogów kocham po prostu zdajecie się spięci. U w obozie nas to zawsze tak było, że napięcie to uwalniało się albo przez mordowanie albo przez jebanie toć skoro nie ma już więcej do mordowania a nie ma za bardzo czasu jebać toć trzeba by było żebyśta wyjebał się sam, ale, z czego tu się obrażać? Ludzie i nieludzie po za obozem najemniczym są dziwne jakieś czasami…. - Dodał z westchnieniem.
Elphira wpierw otworzyła usta, ale zamiast coś powiedzieć po prostu westchnęła dziś nie miała chęci czy sił na tłumaczenie Erykowi takich rzeczy ani też nie zamierzała rwać sobie włosów z głowy z jego powodów. Mogła zrozumieć, że wychowanie Eryka było specyficzne, ale wychowywanie go nie było jej obowiązkiem a skoro w zakonie banda paladynów nie umiała mu wytłumaczyć takich zawiłości to nie była pewna czy jej tłumaczenia cokolwiek by dały.
- Nie czas i miejsca na debatowanie i oświecanie cię w zawiłościach moralnych czy też podstawowej grzeczności międzyludzkiej, mamy pilniejsze sprawy na głowie.

Tymczasem zacietrzewiony krasnolud, nie zważając na słowa towarzyszy, wymaszerował w drogę powrotną, a może nawet… wróci się do domu? Nie… tam nie ma zamiaru zaglądać - nigdy.

 
Brilchan jest offline  
Stary 15-10-2019, 21:03   #397
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Airyd zrezygnowany wywodami światopogladowo-moralnymi ruszył za krasnoludem. Może przynajmniej przy nim znajdzie coś cennego?
Żelaźni ludzie posadzili rudobrodego i ten niezauważony przez Huru i Duru ruszył korytarzem. Szedł przez kilka minut jednym z tych sławnych Unmazów. Tych labiryntów, które są tutaj proste, że żaden z prawdziwych poszukiwaczy przygód nie jest w stanie ich przebyć, lecz pragnienie skupionego czystobra, czyli złota (po krasnoludzku przymiotniki takie jak “dobry, piękny mądry… mogły być zastąpione jednym z 39 określeń złota) sprawiało, że był odporny na te zakusy. Nagle wbiegł do wielkiej jaskini, gdzie na środku stał smok otoczony wianuszkiem 50 koboldów.
- I wtedy kanclerz kozia bródka wysłał Czerwonego Kaptura do Baby Jagi z darami, aby ta zrobiła truciznę dla królowej, ale na szczęście w lesie mieszkał Wielki Dobry Wilkor - opowiadał smok.
Grzmotozad stanął jak wryty. Nie przypominał sobie, by tędy wcześniej przechodził i do jego głowy wdarła się nieprzyjemna i nieco świerzbiąca myśl, że… zabłądził.
Nie… nie, no przecież… no… JEST KRASNOLUDEM, a krasnoludy nie gubią się w jaskiniach!
Prawda?
Widok smoka, którego tak naprawdę słabo widział z powodu wstrząsu domniemanym zgubieniem się, nieco zbił go z tropu i wydawać się mogło, że jubiler zaraz walnie głową w ścianę, ale słowa jakie usłyszał zaraz w nim zawrzały i nieco otrzeźwiły.
- Czerwona Kapturka była krasnoludzką dziewczynką i to bardzo sprytną! - Krzynął, obcesowo wpychając się w opowieść. - Nie poszła do Baby Jagi tylko do chorej babci Chrupskałki (która miała nie pokolei w głowie i lubiła mieszkać w lesie) by dać jej lekarstwa, ale po drodze wywęszył ją troll imieniem Garbowilk, który podstępem chciał ją zjeść! Kapturka jednak dzielnie walczyła i pokonała przeciwnika swoim rodowym toporem, krojąc go na cieniutkie plasterki, a następnie wyniosła Chrupskałkę na własnych, uśmięśnionych ramionach i zaniosła ją do podziemnej wioski swego ludu, by obie żyły tam bezpiecznie i długo i po krasnoludzkiemu!
Wojownik uniósł palec w górę jakby wieścił jedną, pradawną i niepodważalną prawdę tego świata, po czym dodał.
-Którędy do wyjścia?
Airyd zdał sobie sprawę z tego, że krasnolud nie zauważył, że za nim poszedł. Cofnął się ze dwa kroki, żeby pooglądać przedstawienie i żeby Grzmotozad nie skapł się, że kitsune dusi się ze śmiechu. Nadal pozostawał na tyle blisko, żeby jakoś zareagować w razie czego.
Airyd zobaczył koboldy. Sztuk 50. I smoka długiego na jakieś dziesięć metrów. I Grzmota (dodane tak informacyjnie).
Smok także zobaczył Grzmota, a także zobaczyły go koboldy. Smok obnażył w radosnym uśmiechu zęby wielkości mieczy i podszedł do krasnoluda, a następnie położył się na podłodze niczym szczeniaczek oczekujący zabawy.
- Cześć panie krasnoludzie, zna pan jeszcze jakieś jeszcze bajki?
Rudowłosy jubiler począł się macać po swoim dobytku, by upewnić się, że jest on ciągle na swoim miejscu. Ufff… gad nie zdążył go jeszcze okraść, więc panikowanie pomieszane ze wściekłością mogło chwilę poczekać.
Niemniej, wojownik odsunął się od drakona, by nie kusić losu, czort wie jakimi sztuczkami się posługiwał?
- Czy znam eee… no jakieś tam znam - odparł nieco zbity z tropu, ale podejrzliwie się przyglądając jaszczurzej zbieraninie. Z pewnością nie można było ufać tym… tym… pokrytym łuską, zimnokrwistym i z wyłupiastymi oczkami istotom! Tahaaak! One na pewno czyhały na jego krasnoludzki skarb!
- Ale chciałem się tylko dowiedzieć którędy do wyjścia, takiego wiecie… na zewnątrz… z góry… na trawę i tak dalej...
Airyd zeskoczył, żeby wkroczyć do akcji. Spodziewał się, że akcje krasnoluda tylko rozłoszczą smoka. Smoka może małego jak na ten gatunek, ale wciąż smoka.
- To może ja opowiem bajkę. O pewnej pięknej łotrzycy przemienionej w sztyle - wyciągnął przed siebie Jasmine.
Dalej pozostawało tylko liczyć, że Grzmot sprowadzi resztę towarzyszy na pomoc. W międzyczasie trzeba będzie ubarwiać historyjki.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 22-12-2019, 19:18   #398
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Tymczasem Huru i Duru popatrzyli na Eryka i resztę.
- Wystarczy garść ślimaków kołek sobie wsadzić. - rzekł jeden kobold.
- Co do smoka… Wedle legend miał być naszym przywódcą, który sprawi, że zapanuje moralność, niższe rasy będą z radością ciepieć w naszej niewoli, będzie topił w kwasie całe wsie z kobietami i dziećmi jak każe sumienie, a on wprowadza zdegenerowane dekadenckie obyczaje. Teraz na przykład odprawia plugawy rytuał “Wieczorynki” podczas którego wypacza umysły członków naszego plemienia opowiadając im plugawe historie wypaczające sedno nasze cywilizacji!
Eryk wzruszył ramionami i postanowił; się nie odzywać nie każdego da się nawrócić a może jak pomilczy to wszyscy przestaną się na niego złościć ?
-I dziwić się że Sabrina nie przepada za swoim plemieniem…” - skomentowała czarodziejka w myślach słuchając wywodu o topieniu w kwasie, widać ich ego i sadyzm były odwrotnie proporcjonalne do rozmiaru. Pozostawało mieć nadzieję że były to poglądy tylko niektórych osobników a reszta będzie mniej krwiożercza i bardziej otwarta na koegzystencję, choć przeczuwała że i tak skończy się nieprzyjemnie gdy bardziej fanatyczne koboldy zdecydują się “zaprotestować” przeciw nowemu sposobowi życia…
- Może nas zaprowadzić na miejsce to zobaczymy co da się zrobić ? - powiedziała, następnie bardziej dyskretnie szepnęła do Raimiel.
-No to raz kozie śmierć. Obym się myliła co do jego rozmiaru no i by był potulny jak koboldy mówią.
- Ale jest jeszcze problem, co im powiemy o Malutkiej? - zapytał Huru.
- Zostaw to mnie. - rzekł Duru.
Poszli, a droga nie była długa, choć sabrina usiłowała ciągnąć nieprzytomnego kobolda da nogi, aż Eryk jej nie pomógł przerzucając sobie nieprzytomnego przez ramię. Elfka szła kompletnie nie ogarniając sytuacji i z wyraźnie bojowym nastroju.
W końcu Elphira zobaczyła smoka. A też Airda. Jakieś pięćdziesiąt koboldów i Grzmota. Smok przywarł do kamiennej podłogi niczym szczeniaczek chcący się bawić. Miał jakieś dziesięć metrów długości, łuski czarne jak obsydian, szpony jak miecze. Byłby w stanie zjeść ją na dwa gryzy. Raimiel chwyciła jej dłoń w swoją starając się dodać jej otuchy. Smok popatrzył na towarzyszy.
- Czy to twoi koledzy? Ale fajnie! Dzień dobry, jestem Pan Czarnulek. - smok pomachał łapą.
- Giń sługo wiedźmy! - Elfka wyskoczyła z wyprostowaną nogą i leciała…
Aż uderzyła w smoka.i upadła ze strzaskaną kończyną.
Smok nawet nie spojrzał.
Duru wystąpił i zawołał.
-[i] Bracia w łusce! Nastąpiła strasznie podniosła chwila! O to bowiem nasza Pani nie będzie już więcej z nami.
- O nieeee! - koboldy zawyły jednogłośnie.
- To fajnie, ona chciała mnie ugryźć!
- Lecz nie lękajcie się! Nasze ofiary odniosły skutek i teraz jej dusza osiągnęła taki poziom smoczości, że zstąpił do krainy bogów i jest smokiem wszystkich barw.
- Ohhh! zawołały koboldy
- No to tyle, jeden-zero dla smoka. - skwitował Airyd. Elfki średnio mu było żal. W końcu nie znali się za długo. A smok póki co- zachowywał się spokojnie.- Panie Czarnulek, to są nasi przyjaciele pan Eryk i panna Elphira
Prezentowanie profesji towarzyszy uznał za kiepski pomysł.

Gdzieś daleko.

- To nonsens! Bogowie nie biorą się od tak. - zawołał poirytowany Erastil.
- No wiesz… - chciał wytłumaczyć Abbadar, ale nagle pośród bogów pojawiła się mała wielobarwna hydra.
- Ale ona śliczna! - zapiszczała Shelen. Serenae przewróciła oczyma.
- Jesteś dorosłą kobietą, nie piszcz jak nastolatka! - rzekła Kwiat poranka.
- Ojtam! Będziesz teraz mieszkać w torebeczce mamusi.
- Ekhem. - chrząknął Asmodeusz odciągając hydrę na bok - To dorosła samoświadoma istota, którą należy traktować jak na to zasługuje.
- No tak. - rzekła nieco przygaszona Shelyn, ale zaraz zaczęła obcować z rzeczami cudnymi i słitaśnymi.
Tymczasem władca ciemności, gdy tylko nikt nie patrzył, ukląkł przy hydrze i zaczął ją głaskać.
- Śliczna jesteś. Dam ci miejsce w piekle… Ale musisz mieć nowie imię… Już wiem, Tiamat!

Tymczasem w leżu smoka...
Elphira rozdziawiła usta na widok wielkiego smoka, uścisk Raimiel pomógł jej wyrwać się z szoku. Odwzajemniając uścisk dłoni zaśmiała się słabo po czym odparła.
- No to dobra wiadomość jest taka że myliłam się co do jego rozmiaru… jest większy. Zła że nie mamy dość ciasta. Przynajmniej jest potulny jak mówili. - tu spojrzała się na elfkę która chyba nie przemyślała tego ataku ale myślenie chyba nie było jej mocną stroną przynajmniej smok nie przejął się tym atakiem.
- Tyle dobrze że Nys chyba odpuści sobie swój niedorzeczny plan… a przynajmniej smok nie będzie zainteresowany takimi rzeczami.

Jako że Airyd już wkroczył do akcji postanowiła iść za “ciosem” i kontynuować powitanie.
- Przybywamy w przyjaźni a jako że słyszeliśmy od jednego z twych przyjaznych koboldów o poszukiwaniu słodkości przynieśliśmy ze sobą trochę ciast. - tutaj wydobyła ze swej magicznej torby jeden z placków, choć zastanawiała się czy nie prościej było by ją wywrócić na drugą stronę i wytrząsnąć zawartość. Wolała nie ryzykować ręcznego karmienia smoka słodyczami, choć teraz zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła skoro dawno nie miał nic słodkiego to gad mógł być na głodzie i rzucić się na tak pożądany przysmak…
- Ciasteczka! - smok zaklaskał głośno i wypowiedział kilka słów. Nagle przybrał postać przystojnego krasnoluda o obliczu niczym wykute z masy perłowej. Jego broda była gęsta i tak aksamitna, że aż się się chciało ją mierzwić. Odziany był w czarną łuskową zbroję.
- Gdzie ciasteczka?
- Ty Grzmot, widziałeś to? - kitsune spróbował zagadać krasnoluda. Słyszał nie raz, że smoki mają więcej niż gadzią formę. Nawet takie całkiem ludzkie. “Humanoidalne” poprawił się w myślach. Bo w sumie- czemu by i nie w krasnoluda miałyby się zmieniać. - Ciasteczek mamy ci pod dostatkiem w takiej fajnej dolinie… Jak mamy się do ciebie zwracać o zacny smoku?
-No to chyba rozwiązuje problem ilości ciast… no chyba że smoczy apetyt mu pozostał.- skomentowała transformację smoka choć trudno było zapomnieć że jeszcze chwilę temu “krasnolud” był dziesięciometrową bestią. Jedną sprawą było słyszeć o smokach i ich zdolności do zmiany kształtu, a inną zobaczyć na własne oczy. Zaczęła wypakowywać inne ciastka, placki i słodycze, by dać mu wybór, niestety brak stołu trochę utrudniał sprawę pozostawało rozłożenie koca by nie kłaść jedzenia na gołej ziemi.
- Pyszne! - krasnolud zawołał jedząc cokolwiek łapczywie. Kilka młodszych koboldów podeszło i zaczęło patrzeć łakomie.
- Macie, ale nie zapomnijcie umyć zęby. - poinstruowała podopiecznych. Nys temu wszystkiemu się przyglądała, a powieka jej drgała.
- Grzmotowi to się spodoba… - skwitował Airyd. - Trochę słodkości i mamy szansę na armię koboldów i smoko-krasnoluda. Trzeba by spróbować się dogadać.
Zeszedł do smoka.
- Witam o smoku, jak cię zwać? Bo chyba nie Czarnulek…




Eryk ukłonił się smokowi - Witaj mości Panie! Zwę się Eryk Świętobliwy Prostaczek i przynoszę pozdrowienia od Pana Mirkana z Krainy Szczęścia. Słysząc o tym w jak wielkiej potrzebie bezpieczeństwa jest twoje stado oraz jak tobie jest brak łakoci chciałem zaproponować Panu i Pana rodzinie powrót do Krainy Szczęścia lecz nie jako więzień tylko wspaniały gość! Planujemy odnowić wieżę więc będzie tam dużo dzieci. Chciałem też prosić mocium Pana o pomoc w obaleniu złej świątyni która krzywdzi dzieci! Moglibyśmy uratować dzieci-
potwory ze złej świątyni i dobrze je wychować!
- Zaproponował paladyn z głupia frant.




Elphira mogła tylko liczyć że młode koboldy nie pożrą aż tyle placków by ich zabrakło choć wciąż nie była pewna co do apetytu smoka w krasnoludzkiej formie… lub też stanu jego umysłu. Lata w izolacji raczej nie były zdrowe nawet dla wiekowego smoka sama nie była pewna czy usposobienie smoka wynikało ze szczerej zmiany w światopoglądzie czy też po prostu obłędu.
Pozwoliła mówić Airydowi, sama zaś skupiła uwagę na Rachenys po której twarzy widać było że dziecinne zachowanie gada raczej nie sprzyjało i lada moment coś może “pęknąć” w szlachciance. Gdy tylko podała resztę słodyczy oddaliła się spoglądając porozumiewawczo na Raimiel po czym zbliżyła się do przywoływaczki.
- Zgaduję że miałaś inne oczekiwania co do tego spotkania. Zapewne coś w stylu złowieszczej przemowy o jego potędze zakończonej naszą niechybną zgubą ? Spójrz na pozytywy wciąż żyjemy i możemy się z nim dogadać.
- O Mirkan. To mój dobry przyjaciel! Ale nie wiem, czy chcę obalać świątynie. Tu mam wielu podopiecznych, którymi muszę się zająć. - rzekł krasnosmok. Kuśtykająca elfka znienacka uderzyła go pięścią w głowę. Złamała rękę, smok nawet nie zauważył.
- O panie, to wspaniały pomysł. Ten rycerz ma rację! - rzekł Huru.
- Pomyśl o dzieciach. - dodał Duru.
- No nie wiem. - rzekł smok.
Nys tymczasem uklękła i zaczęła płakać.
- To nie tak miało być. Zawsze widziałam siebie, jak latam na smoku, ludzie panikują, dzwony biją, a mój smok pali je dzielnica po dzielnicy. Życie niszczy nasze marzenia!
- A dla mnie to będzie lepsze spotkanie ze smokiem niż mogłem sobie kiedykolwiek wyobrazić! - Airyd uśmiechnął się szeroko. - Smok, który nie chce obalać świątyni, a opiekować się swoimi ludkami. To takie poetyckie wręcz! A będzie jeszcze lepiej jak pójdziemy razem na piwo. Chcesz panie smoku?

Elphira spodziewała się że Nys lada moment może zrobić przedstawienie choć był to zupełnie inny spektakl niż przypuszczała, ze zrezygnowaniem spojrzała na Raimiel kręcąc głową.
-To chyba jest beznadziejny nie reformowalny przypadek i w tej chwili nic tu po nas… spróbujmy pomóc tam gdzie jest jeszcze to możliwe. - popatrzyła w stronę elfki której pomimo poważnych kontuzji nie opuszczał duch wojownika - Choć w tym tempie sama może się unieszkodliwić ale lepiej interweniować zanim zdecyduje że samobójczy atak to świetny pomysł.
- Co ty możesz wiedzieć. Najwyraźniej nie umiesz marzyć o pięknych i wspaniałych rzeczach czynach.
- Ja mam jakieś prostsze marzenia wiesz Elphi… Ale ja też w sumie jestem posługaczką. O, chcę keksu trochę! - zawołała Raimiel.
- Elfko, zważ co czynisz! - Gregan chwycił elfkę za ręce - Tylko się ranisz!
- Ale to smok, propagator postępu!
- Ale tylko gdy jest martwy! Żywy pali miasta.
Tymczasem smok pokręcił głową.
- Ale niszczenie jest brzydkie! - odparł.
Huru doskoczył do smoka.
- Ale oni tam jedzą dziatki! ŻYFCEM! Z MUSZTARDOOO I SZOSNKIEM! - szarpał smoka za brodę.
- Dość, dość! Nikt nikogo tutaj nie będzie zjadał! - Airyd podjął się odepchnięcia Huru od smoka. Sam sobie się dziwił, że zdążył go na tyle polubić.
Elphira mogła odetchnąć z ulgą gdy Gregan “unieszkodliwił” elfkę nim ta mogła bardziej się uszkodzić, miała nadzieję że błogosławiony dotyk Eryka wystarczy do zaleczenia jej ran bo była raczej pewna że nadgarstek nie powinien zginać się w tę stronę.
- Proszę bardzo. - podała kawałek keksu elfce - No nie wiem co jest pięknęgo lub wspaniałego w sianiu terroru i bezsensownym czynieniu krzywdy innym. Rozumiem marzenia o chwale i wielkości ale raczej nie muszą zawierać przemocy i terroru. Nie ma też nic złego w marzeniu na mniejszą skalę i znajdowaniu w nich radości.
Uśmiechnęła się porozumiewawczo do elfki, może Raimiel rzeczywiście miała rację że powinna mieć większe ambicje ?
Zamieszanie ze smokiem zaczynało się rozkręcać i jeszcze Airyd włączył się do akcji. Sama nie była pewna co myśleć o koboldach Sabrina niby malowała średnio przyjemny obraz choć jak na razie plemię nie miało jeszcze okazji pokazać się ze złej strony… No poza Huru i Duru którzy zapewne pozbyli by się smoka i jego nowych bardziej pokojowych porządków a zaczęli wcielać w życie wizję podboju i dominacji nad bezłuskowymi rasami nawet jeśli była raczej mało prawdopodobna w realizacji nie mówiąc że reszta plemienia też nie wyrywała się by ją zrealizować. Jednak ta parka się jej średnio podobała, z tego co słyszała koboldy otaczały swoich smoczych panów prawie że boską czcią i ślepym posłuszeństwem a ci tutaj dość szybko zaczęli snuć plany jego eliminacji i odzyskania kontroli. Wcale by się nie zdziwiła gdyby już teraz każdy z osobna knuł plan jak się pozbyć “niespodziewanych gości”.
- Cóż pożeranie dzieci zapewne byłoby w stylu kultystów potworzycy chociaż z drugiej strony oni chyba mają też spaczony koncept macierzyństwa z tego co słyszałam. Poza tym pierwszej kolejności chyba powinniśmy pomyśleć nad wydostaniem dzieciaków z wnętrza siedliska zła nim zdecydujemy się na starcie go z powierzchni ziemi ? - włączyła się do dyskusji. Pomysł z wykorzystaniem zdziecinniałego smoka do zniszczenia świątyni średnio się jej podobał zwłaszcza że mógl by mieć przebłysk dawnej osobowości. Jednak musiała przyznać że wyeliminowanie kultu Lamasthu zapewne byłoby przysługą dla wszystkich w okolicy, wciąż zastanawiała się co sobie myślał Salinger dogadując się z nimi i czy naprawdę wierzył że szaleni kultyści uszanują jakąkolwiek umowę ?
Eryk wydawał się posmutniały podszedł do Gałgana szarpiącego się z elfką. - Mości druidko jeżeli to nie narusza waszych przekonań mogę zespolić wasze kości mocą od moich patronek… Jednakże zrobię to jedynie jeśli obiecacie przestać się rzucać na smoka bo znów się połamiecie a mnie nie wolno bo jeno się znowu połamiecie a mi nie wolno tako marnować boskich darów. - Zaoferował.
Następnie zwrócił się do smoka w postaci krasnoluda- Panie Czarnulku generalnie to się z Panem zgadzam lecz czasami złoczyńcy nie chcą się nawrócić i zobaczyć krzywdy jaką robią innym. Jeżeli nie zniszczymy tej świątyni mroku jej wyznawcy będą krzywdzić coraz więcej dzieci! Ja pragnę je uratować i nawrócić te które już skrzywdzili lecz nie mogę tego zrobić póki plugawy przybytek wciąż stoi! Może pokaz siły sprawiłby że wyznawcy nawróciliby się na ścieżkę dobra ? - Eryk ponownie zaczął marzyć.
- Gregan bywa nawet przydatny. Kto by pomyślał. - rzekła Raimiel nieco nie wierząc swym słowom.
- Zgoda paladynie, lecz wiedz, że jeśli zarazisz mnie plugawą zarazą nikczemnej cywilizacji, to cała furia lasu skupi się na twojej mentalnej osobie.
- Nie wyznaje Abadara a moje patronki nic nie mają do lasów czy cywilizacji i na pewno nie życzyłby sobie żebym cię do czegokolwiek przymuszał czy czymkolwiek zarażał- Odrzekł paladyn po czym, zabrał się za składanie kończyn elfki.
- Elphi, ale powiedz, wszystkie elfy takie są, czy tylko jak się je bije po głowie? - rzekła Raimiel.
- No mogę porozmawiać z tymi ludźmi… ale… - smok się wahał.
- Musimy uwolnić dzieci i je zjeść… znaczy nakarmić. - rzekł Duru.
- A ja wśród nich żyłam.., - Sabrina schowała pyszczek w łapkach.
- No może z nimi porozmawiam, przy herbatce…
-Nie jestem pewna czy kultyści Potworzycy mają w zwyczaju picia herbatki, a nawet jeśli to chyba nie chcę wiedzieć z czego ją robią. - czarodziejka wzdrygnęła się z obrzydzeniem gdy tylko jej wyobraźnia podsunęła kilka propozycji co mogło uchodzić za “herbatkę” wśród potwornych wyznawców Lamasthu.
-No a jednak udało ci się wyjść na ludzi… yy przyzwoitego kobolda ? - powiedziała Elphira poklepując Sabrine po plecach i przy okazji odprowadzając ją na stronę, licząc że to wystarczy by kolejne pytanie nie dotarło do uszu koboldzich szamano wodzów.
- Odnoszę wrażenie, że reszta plemienia jest całkiem zadowolona z nowych pokojowych porządków. Chyba nie wszyscy podzielają wizję Huru i Duru co do krwawych tyranicznych rządów nad bezłuskowymi rasami. Możesz mi wyjaśnić jak wygląda polityka wewnętrzna plemienia ? Czy mają jakiś zwolenników lub zastępców ?
- Co rozumiesz przez zwolenników? Tu wszystko działa na zasadzie “Pełny brzuch, bezpieczny grzbiet.: Jak masz co jeść i nikt cię nie je to świat jest piękny i tak dalej. Pamiętaj, że Huru i Duru swego pierwszego brata zrzucili ze skały zanim się wykluł, jeszcze jako pisklaki… Czy nikt się nie obrazi, jak zostanę próbowaczką smoka… I chyba was wszystkich? - tłumaczyła Sabrina.
Grzmotozad podrapał się w skołowaniu pod hełmem. Nie bardzo wiedział co ma począć dalej. W końcu jednak zebrał swoje rzeczy i ruszył do wyjścia - wszak odszedł od drużyny.
- Żegnaj przyjacielu. Wiedz, że Jasmine zawsze miała duszę i umysł, a nie brzuchomówstwem była! - pożegnał go Airyd.
- To raczej nieskomplikowana i dobra filozofia. Rozumiem że Eryk przedstawił ci swoją wizję relokacji do baszty i pracy tam ? Oczywiście trzeba brać jeszcze pod uwagę wielką dziurę w piwnicy i grotę tam się znajdującego oraz to że nie sprawdziliśmy co kryć się może w innych portalach no a z drugiej strony okolica chyba byłaby bezpieczniejsza z dala od klanu ogrów. Jak się zapatrujesz na ten pomysł ? Myślisz że reszta byłaby za czy raczej są przywiązani do obecnego siedliska ? - czarodziejka chciała się zorientować czy plan Eryka rzeczywiście miał szanse na powodzenie, choć zgadywała że bracia przewodzący stadu raczej nie będą zachwyceni gdy ten pomysł wypłynie lub zaczną coś knuć - I co rozumiesz przez zostanie “próbowaczką” smoka ?
- Próbowacze na dworach szlacheckich to oznacza zwykle, że kogoś się zatrudnia, żeby sprawdzić, czy spożywane jedzenie nie jest zatrute. Choć może to też znaczyć, że smok ma być próbowany. Jak dla mnie to chyba nie są przywiązani do tego siedliska, ale najlepiej spytać. Hej! Jak rozpatrujecie zmianę lokum?! - Airyd postawił na postawienie spraw jasno i by jak najszybciej je powyjaśniać.
- No jak będzie tam jedzenie… Tylko przetransportowanie setki koboldów z dobytkiem nie jest łatwe. Ja jednak bym się cieszyła jakby zaczęli oponować, bo jak się zgodzą to dopiero oznacza, że coś knują. A próbowacze są w waszych książkach. Jedzą potrawy i jak jest trucizna to godnie i szlachetnie umierają zamiast władcy. - Sabrina prawie się zarumieniła.
A wtedy Airyd zadał pytanie.
- JEST TAM JEDZENIE? - zapytały koboldy jednocześnie.
- Ahh… - jęknęła czarodziejka zdając sobie sprawę, że sama też zapędziła się z pomysłem Eryka. W końcu baszta była spora, ale raczej na odludziu a koboldy jednak jeść musiały, no i jeszcze fakt że paladyn planował “zagospodarować” wszystkie piętra to też nie zostawało zbyt wiele przestrzeni mieszkalnej no chyba że…
- W sumie to czym się żywicie ? Hodujecie coś polujecie ? - zwróciła się do Sabriny - No i jeszcze kwestia by was tam pomieścić, jak Eryk już zaplanował cześć pięter. Pozostawałby jeden z demi-planów lub ta grota w zapadlisku przy fundamencie choć niestety ani jedno ani drugie nie jest jeszcze zbadane. No chyba, że błędnie zakładam, że preferujecie podziemia i jaskinie, to wtedy przepraszam.
Wywodu o próbowaczu nie komentowała zastanawiając się tylko czy istniała jakaś trucizna na tyle silna by mogła zaszkodzić dorosłemu smokowi. Choć nie wykluczała że tytuł “próbowacza” był dogodną pozycją dla kobolda który chciał się ustawić na resztę życia gdzie mógł nie tylko napełnić swój żołądek ale też cieszyć się szacunkiem reszty klanu.
- JEMY ZIMNIOKI ORAZ PIECZARKI. ALBO PIECZARKI Z ZIMNIOKAMI, ZIMNIOIKI Z PIECZARKAMI, PIECZARKI NADZIEWANE ZIMNIOKAMI… - opisywały koboldzie kulinaria.
- Oraz koboldy. Proponuję połowie ukręcić po cichu łby i będzie prowiant! - Huru zaczął szeptać.
- Ziemniaków i pieczarek mamy sporo. A jak stoicie względem baraniny? Krów? - Airyd nie miał lepszego pomysłu.- W po za tym pamiętajcie o potrzebach zbilansowanej diety. Raz w tygodniu można by mięsa czegoś konkretniejszego. Czegoś czego brak uszczęśliwiłoby większą liczbę osób.
- No na razie się nie rozpędzajmy ta przeprowadzką zwłaszcza że to pomysł Eryka, no i trzeba będzie jeszcze wszystko przygotować nim się ruszy ten temat. - Elphi zaczęła studzić zapędy, zastanawiając się skąd Airyd chciał wziąć tyle prowiantu. Komentarz Huru tylko przekonywał ją że trzeba będzie mieć na oku parę szamano-wodzów bo zostawienie ich samopas zapewne źle się skończy, dla nich jak i dla plemienia koboldów.
 
Rodryg jest offline  
Stary 18-01-2020, 16:34   #399
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Ostatnia próba przekonania Pana Czarnulka


Gdy już skończył pomagać elfce wstał i podszedł do smoka przeobrażonego w krasnoluda. Nie bardzo wiedział, co ma robić, gdy rzeczywistość odmawia dostosowania się do jego pięknych planów zdecydował się, więc na okazanie swej pasji i szczerości w nadziei przekonania seksownego krasnoluda:
- Szanuje Pańskie pragnienie pokoju sam też zawsze daje przeciwnikom szansę na nawrócenie i wybranie ścieżki dobroci i szczęśliwości. - Zaczął.
- Jednak Jutrzenka powiada, że tych, którzy nie odrzucą mroku z serca oraz uczynków swych a przysparzają cierpienia innym mają zostać zabici. Patrząc na dotychczasowe moje kontakty z kultystą, który gwałcił i mordował nie sądzę, aby wszyscy dali przekonać się przy herbatce, lecz będę próbował - Rzekł z nadzieją.
- Druga z moich patronek Dziedziczka domaga się, aby za wyrządzone zło zawsze spotkała złoczyńców sprawiedliwa kara. Zniszczenie świątyni złej, demonicy która skrzywdziła wielu ludzi i nieludzi jest sprawiedliwą karą. Jej kult jest szkodliwy i zakazany we wszystkich krainach, które kochają dzieci, ponieważ ona odbiera wszystkim dzieciom prawo do szczęśliwości i radości! Trzeba zniszczyć świątynie, aby w ogóle zechcieli z nami rozmawiać - Teraz dało się posłyszeć w jego głosie święte oburzenie nie życzył śmierci żywym, ale nie zamierzał pozwolić, aby plugawy budynek nadal stał dało się wyczuć, że nic go od tego nie odwiedzie.
- Trzecia z moich Patronek Niezaspokajany Płomień domaga się zemsty! Zemsty za wszystkich zabitych i złożonych na ołtarzach! Zemsty za gwałty, za smutek matek i ojców oraz za cierpienia dzieci. Zemstą będzie zniszczenie świątyni zła oraz ukaranie tych, którzy nie zechcą z nami pić herbatki! - W głosie pojawiła się nuta świętego uniesienia.
- Rozumiem i szanuje wasz pacyfizm, lecz gdybyście użyczyli mi swej siły i oczyścili ziemię pod plugawą budowlą swym kwasem zapewne zginie mniej istot żywych, niż jeżeli ruszę sam. Złem jest pozwalanie na to, aby zło się działo ta świątynia nie może tam dalej stać - Skończył przemowę i spojrzał błagalnie w oczy Czarnulka
- Najpierw musimy porozmawiać. “Dobrym słowem i uśmiechem zawsze serca poruszysz.” - smok wrócił do naturalnej postaci i uśmiechnął się… po smoczemu.
- Mnie uczono, że smoki i piekielne czarty to ostateczny argument logiczny - szepnął Gregan
- Nieee! - Nys rzuciła się nagle smokowi na szyję.
- O najpiękniejsze ze stworzeń! Choć serce masz szlachetne, to nie zawsze pacyfizm i szlachetność prowadzi do większego zła a odrobinka zła to droga do czystego i permanentnego dobra! To jak z tym rycerzem, co przed pojedynkiem zgodził się uścisnąć rękę olbrzyma! A ten rycerz, co otruł smoka… W każdym razie większe dobro wymaga mniejszego zła
Elphira aż skrzywiła się słuchając wywodu Nys o moralności.
„Ciekawe czy to jej własne przekonania czy też wyniosła je z Cheliańskiej szkoły i kazań Asmodeitów.” - zgadywała, że takiej samej argumentacji używały czarty i inni słudzy piekieł, gdy próbowały nakłonić kogoś do “drobnych” ustępstw moralnych.
- Jak już mówiłam, że zanim zaczniecie palić i zrównywać siedlisko zła z ziemią to wpierw Eryku wymyśl jak wyzwolić niewinnych stamtąd a nie po fakcie wygrzebywać ich spod gruzów. Choć niewykluczone, że szaleni kultyści uznają wizytę smoka za znak i wolę ich potwornej pani, ale to by było zbyt łatwe… - ponownie przypomniała paladynowi, że chyba powinien zmienić priorytety i postawić niszczenie na drugim miejscu.
Eryk westchnął był już zmęczony tą całą sytuacją - Macie racje trzeba im dać szansę na poddanie się i nawrócenie z drogi zła. To ruszycie z nami? Bo nie można zostawić stada bez obrońców w tak groźnym rejonie gdzie macie tylu wrogów. Moglibyśmy wziąć na drogę mięsa Malutkiej żeby patronka plemienia również po wstąpieniu na wyższy poziom egzystencji była członkinią stada - Zaproponował.
- Nie wiem czy karmienie ich Malutką to brzmi trochę jak byś dawał, jako prowiant komuś jego własnego pupila…, chociaż z drugiej strony wcześniej zżarła sporo koboldów, więc może to taki zwrot długu? Czy to będzie forma sprawiedliwości i równowagi w naturze jak Malutka zjadała koboldy to teraz one zjedzą ja ? - Elphi zaczęła błądzić myślami po meandrach filozoficzno moralnych.
- Wiesz, to chyba byłby taki zaklęty krąg życia, o którym mówią druidzi. - rzekła Ramiel
- Sabrina sama mówiła, że koboldy jedzą koboldy, a co wolałabyś je zostawić tutaj bez smoczej ochrony, żebyśmy przy następnej wizycie znaleźli stos trupów. Bo je orki pozabijają? Albo może zostawić świątynie Lamshu w spokoju, żeby rodziły się kalekie dzieci w okolicy, a mój cudowny przyjaciel WhiteRaven przyjechał z obstawą i spalił od razu całe miasto i Lady Hope na dokładkę za wspieranie demonicznego kultu ?
- Tylko jak chcesz przenieść tam setkę koboldów i jeszcze przystosować basztę do nich? No i jeszcze kwestia ich nowych sąsiadów, ci ze Spa mogą nie przysparzać problemów, ale “twardogłowi” mogą już być mniej otwarci na ten pomysł…
- No to oczyścimy, im jaskinie jeżeli coś tam jest i tak będą tam bardziej bezpieczne niż tutaj z orkami, harpiami i bogowie jedni wiedzą czym jeszcze… Lepiej działać niż zastanawiać się nad problemami które mogą się nie pojawić a jeżeli się pojawią to z pomocą moich władczyń je rozwiążemy ! - Zwołał Eryk.
- Koboldy raczej łatwo się zadomawiają. Jak je przewieziemy, to damy im trochę lin i desek, to dadzą radę. Wrzucisz parę koboldów i zaraz będzie cała wioska. Weźmiemy je na wóz dowieziemy do jaskini… Albo… -skwitował Airyd.- Czy ktoś na sali zna się na teleportacji? I jak daleko od Lamashu do dworku Hope? -pomyślał o swoim mistrzu i jego ciężarnej żonie.
- Dlatego właśnie tak się przeraziłem widząc, że żona waszego Mistrza jest w ciąży obok tego przybytku. Dziecko powinno być jeszcze bezpieczne…, Choć między bogami a prawdą to trudno przewidzieć, jaką siłą oddziaływania ma plugawa moc demonicy. Ale wiem z pewnością, że lepiej i bezpieczniej dla wszystkich, jeżeli osłabimy jej moc niszcząc ten przybytek ciemności! Choćby dla dobra waszego nienarodzonego przyszywanego rodzeństwa panie Arydzie - Święty rycerz odpowiedział na pytanie łotrzyka.
- Tak czy siak, lepiej abyśmy nieco okrążyli Dredwood… Albo może i nie? - rzekła Sabrina
- Azaliż toż to o to przecież chodziło żeby przemaszerować Dredwood ze smokiem pod bokiem i armią koboldów żeby nastraszyć tych demonicznych kultystów! Zmusić żeby zachowywali się grzecznie. Niech zostawią świątynie ciemności, którą spalimy kawasem dla przykładu! - Zawołał Eryk, ale po chwili wygasił ogień świętej furii i dodał - Z drugiej strony taki przemarsz do Dworku raczej nie poprawi opinii Lady Hope w mieście. Z trzeciej zaś, jeżeli natychmiast nie rozprawimy się ze świątynią w jej imieniu WhiteRaven z pewnością wykorzysta to przeciwko nam - Dopowiedział Eryk udowadniając, że czasami zdarza mu się myśleć taktycznie.
- A to nie działa tak, że jak rozwalisz świątynie to spada na ciebie klątwa bóstwa, któremu przybytek był poświęcony? - wtrącił Airyd.
Na słowa łotrzyka Elphira wyobraziła sobie potwornie zdeformowanego Eryka na skutek klątwy a może jak nazywali to wyznawcy potworzycy “błogosławieństwa Lamasthu” wciąż z jego standardowym usposobieniem. Obraz tragikomiczny, choć nie było jej do śmiechu, gdy wyobraziła sobie resztę towarzystwa po podobnym “pobłogosławieniu”, odrzucając ten nieprzyjemny obraz i licząc, że wyższe siły uchronią ich od złego, gdy przyjdzie, co, do czego odpowiedziała.
- Biorąc pod uwagę kult, że Whitecrow współpracuje z kultem “Córki Prawdziwej Matki” i ich poglądy zapewne sami obiorą świątynie potworzycy za cel a potem dworek jak zdobędą na tym dość prestiżu i poparcia lokalnych mieszkańców… No i kultyści Lamashu zapewne sami też mają jakieś plany, co do Ravenerie biorąc pod uwagę, że połowa mieszkańców byłaby nazwana potworami przez tak zwanych “cywilizowanych” ludzi. No i oczywiście jest ryzyko klątwy lub odwetu, dlatego proszę o ostrożność w całym tym przedsięwzięciu, bo inaczej nie tylko my będziemy żałować, ale też Hope i ci pod ją opieką. Oczywiście, jeśli się by udało to wyświadczymy przysługę całej okolicy nawet, jeśli za to nie podziękują i jeśli dobrze przewiduje posunięcia drugiego kultu to możemy im pokrzyżować plany skutecznego zagnieżdżenia się w Dredwood i Scarringe. Oczywiście mogę się mylić i od razu skierują swoją uwagę na dworek w końcu Whitecrow chyba planuje podważyć prawa i przywileje Hope.
 
Brilchan jest offline  
Stary 08-04-2020, 14:58   #400
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Przygody wybrańca Grzmota

Tymczasem Grzmot wszedł do jakiegoś bocznego korytarza. Trafił do suchej i ciepłej komory, pełnej jakby grządek. Były zrobione z desek po krasnoludzkich beczkach po Porterze.
- Ktoś przyszedł zjeść jajeczko, co… - Zobaczył grubą i wyrośniętą koboldkę, która groźnie trzymała pałkę z gwoździami.
- Co? - spytał zaskoczony rudobrody, przecierając zmęczone oczy.
Na wszystkie nogi krociowija! Do jakiego on labiryntu wlazł, skoro już drugi raz nie trafił do wyjścia?!
“Może już jestem za stary na takie przygody? Może cierpię na uwiąd starczy?” Pomyślał zrozpaczony wojownik, przyglądając się grzędom z jajami. Od tego widoku zaburczało mu w brzuchu… Nic to… do trzech razy sztuka. Jeśli teraz mu się nie uda, to w tej górze zamieszka! Ale najpierw… wygoni wszystkie koboldy... I smoka.
- Kim jesteś i czemu wyglądasz jak krasnolud! - koboldka zagrodziła mu drogę.
- Z drogi kobito! - obruszył się mistrz sztuki złotniczej, po czym zaraz się przyjrzał z uwagą rozmówczyni.
Chyyyba należała do samicowatych, ale przez te łuski ciężko było określić.
- Jestem krasnoludem to i wyglądam jak krasnolud - burknął przez sumiaste wąsy, nadymając się jak bagienna ropucha. - I nic ci do tego, kim jestem! Właśnie wychodziłem, więc zejdź mi z drogi.
- O nie nie nie, tak łatwo mi… - nagle błysnęło i do nozdrzy krasnoluda dotarł odór nieprzetrawionego alkoholu. Przed Grzmotem stanęła elfka, elfka w stroju czarodziejki. Jej wzrok był mętny niczym wody rzeki umarłych. Odwróciła się zamaszyście w lewo, potem w prawo i znowu w lewo, aż udało jej się stanąć naprzeciw krasnoluda.
- To ty! Wreszcie na ciebie trafiłam. Jesteś wybrańcem, pokonasz Demogorgona!

“O nie…” Pomyślał wojownik, przeczuwając najgorsze. “Znowu jakaś świrnięta baba…”
- Najmocniej panią przepraszam…, ale nie wiem, o co pani chodzi, a poza tym jestem zajęty… tak… zajęty wychodzeniem z sali - po tych jakże grzecznych, acz pośpiesznie wypowiedzianych słowach, rudobrody zabrał się za taktyczny odwrót, czyli wziął nogi za pas.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172