Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2016, 10:43   #11
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Prawa stopa Mao zagłębiła się w leśnej ściółce, szukając solidnego oparcia. Godziny, lata na glinianym, ćwiczebnym ringu odezwały się niemym hymnem. Mao nie walczył zbyt często. Nie było zwykle powodu, zwykli złoczyńcy wycofywali się, gdy przychodziła pora zmierzyć się z karzącą potęgą Oczyszczającej Fali. Ćwiczył jednak niemal codziennie, dlatego gdy nadchodziła godzina próby, był gotów.

Sprawiedliwość jest prawdą wprowadzoną w czyn

Lewa stopa mnicha uderzyła w ściółkę, przejmując moc i stabilność od ziemi. Tak oto stojąc pewnie na obu nogach, Mao poczuł swój ciężar, stabilność, pewność. Podniósł wzrok, i w myślach usłyszał mosiężny klasztony gong, który zagłuszył fałszywe słowa zakutego z stal złoczyńcy. Dla niego zaś był to sygnał do akcji.
Wróg był szybki, ale nie dość, by skierować ostrze, przeciwko doskonale wykonanemu Kaszlotowi Uderzającemu Krakena, po chwili Mao już trzymał jego dłoń w Paszczy Mureny. Nie spodziewał się tego, był zdezorientowany, gotowy do szermierki. Wykręcone ręce tego którego nazywali Gerym Mordercą chrupnęły nieprzyjemnie pod mocarnym uściskiem mnicha. Ból sprawiedliwości otrzeźwił go jednak na tyle by zaczął stawiać opór, wpierw szamocząc się niewprawnie, potem zaś uderzając kopniakiem mnicha nie na tyle by zranić, ale wystarczająco by poluźnić chwyt. Wyrwał się i był zbyt doświadczonym wojownikiem by ponownie pozwolić łatwo dać się złapać. Cięcie mieczem, które wyprowadził nie dosięgło celu, ale chyba też nie miało, bo Gery cel osiągnął - utrzymał dystans do Mao.
- Oto niszczącą potęgę Pana Mego wzywam - zamruczał modlitewną mantrę mnich i poczuł jak ciało mu wypełnia boska moc tsunami, potężnej fali, która niszczy wszystko na swej drodze. Zmobilizował każdy mięsień, by wspomóc ową moc. Tym razem uderzy ostatecznie, ciśnie zakutym w blachę oponentem tak, że ten straci przytomność. Nie życie, gdyż czekała na niego sprawiedliwość.
Okrzyk Mao przeszył powietrze gdy znów rzucił się do ataku. Był gotowy odnieść rany, wiedział że niczym zimowego wieloryba można go ranić nawet dość głęboko w sadło nim uszkodzi się cokolwiek, jeden cios mieczem mu niestraszny. Ale nie przewidział tego, że... Gery schowa się za drzewo, przed którym stał.
Mao uderzył w dąb z taką mocą, że aż żołędzie się posypały, a zaraz za nimi spadła wiewiórka, która zapiszczała z dziką pretensją. W tym starciu Wody z Ziemią, Istishia sromotnie przegrał z Silvanusem, czego wyraźnym dowodem był leżący wśród korzeni mnich z krwawiącą twarzą.
Uśmiechając się złośliwie Gery ominął nieprzytomnego kolosa, by włączyć się do walki z pozostałymi, próbując po drodze rozruszać obolałe ręce.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 14-10-2016, 15:06   #12
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Gdy drużyna Gerego wynurzyła się z krzaków Liska zamarła, sparaliżowana strachem. A potem Mao i Gabriel ruszyli do ataku jak zgrany tandem i przez jedną szaloną chwilę bardka myślała, że mają szansę. Tyle że Gery bez trudu wyrwał się z uścisku Mao; paladynowy przeciwnik też stawał jak równy z równym. Przynajmniej tak jej się wydawało; w tłoku nie bardzo było widać. Zrsztą bardka nie znała się na walce na miecze; wszystko działo się tak szybko! Mao padł nieprzytomny lub martwy... To było jak powtórka poprzedniej walki!
Liska spróbowała strzelać, ale w tłumie nie był to dobry pomysł; wlała więc w bohaterską pieśń całą magię, jaką posiadała. Miała zamiar zbliżyć się nawet do Gabriela by jeszcze bardziej wspomóc jego ciosy magią gdy było po wszystkim. Paladyn i Gnorst ze skrwawionymi ostrzami zostawili martwego wroga i ruszyli na kolejnego. Magiczne pociski Orianny śmigały zostawiając po sobie smugę światła, Colin doskoczył z nienacka - i Gery, ten groźny, niepokonany Gery nagle już nie żył. Niedługo po rozpoczęciu walki było już po wszystkim.

Liska nie mogła w to uwierzyć. Żyli i zwyciężyli, choć ona nie miała w tym wielkiego udziału. Na miękkich nogach podbiegła do Mao sprawdzić, czy żyje i czy wszystko z nim w porządku.
 
Sayane jest offline  
Stary 14-10-2016, 20:12   #13
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Szarża przez krzaki przypomniała jeno ciężko zbrojnemu paladynowi o ile bardziej woli ubity trakt i walkę z konia. Szczęściem przeciwnicy zaskoczeni nagłym przebłyskiem zwinności zwalistego mnicha nie byli w stanie otrząsnął się dostatecznie szybko by podjąć inicjatywę w walce. Ledwo elfi wojownik zdołał dobyć miecza już Gabriel ciął go długim mieczem w odsłonięty lewy bok. Stal zgrzytnęła o koszulkę kolczą rozbijając kilka pierścieni zbroi rzezimieszka. Nyvech stęknął próbując ujść przed ostrzem smoczego rycerza.
Świsnęła gdzieś strzała, ktoś krzyczał o przyczajonych ludziach w krzakach. Jednak Sanguinor skupił się na przeciwniku - jeśli szybko go nie położy stracą przewagę jaką zyskali.
Naparł na lżejszego przeciwnika mieczem. Ostrze wgryzło się w ranny bok. Elf syknął i nieudolnie zamachnął się na rycerza. Ostrze jego miecza skrzesało iskry na błękitnej tarczy.

Gabriel uśmiechnął się. Zbój krwawił obficie - Rycerz już miał krzyknąć by ten się poddał gdy poczuł jak coś ciężkiego wyrżnęło go w plecy. Delikatnie przeniósł ciężar ciała na lewą nogę stając tarczą do rannego elfa i ujrzał łucznika który zmieniwszy broń wykręcał właśnie młynka Morgensternem. Nie brak my było wprawy i wzięty w dwa ognie Sanguinor miał jedno tylko wyjście. Natchniony pieśnią Bardki zrobił błyskawiczny piruet obracając się tarczą do Vestasa i nadając rozpędu mieczowi w prawicy.
Zdezorientowany Elf zobaczył tylko na ułamek sekundy plecy przeciwnika nim długi miecz chlasnął go przez łeb. Zbój wrzasnął krótko gdy stal ze zgrzytem wgryzła się w jego czaszkę. Zabulgotał, wypuścił miecz ze zmartwiałej dłoni i legł u stóp Paladyna brocząc krwią.
Vestas nie był jednak głupcem odbił w prawo i wykręcając się w biodrach włożył maksymalną siłę w jedno potężne uderzenie. Buława wyrżnęła rycerza w lewy naramiennik.
Gabriela zarzuciło. Obaj jednak stracili ułamek sekundy by odzyskać równowag i gdy stali już twarzą w twarz Sangiunor dostrzegł atakującego z boku tropiciela. Gnorst uderzył nisko tnąc łucznika po kolanach. Ten niezdarnie zasłonił się Morgensternem co wykorzystał Paladyn - prostym sztychem przebił gardło łucznika.

Rycerz rozglądnął się po polu bitwy jednakowoż wszyscy przeciwnicy legli już martwi. Z jego zaś towarzyszy jeden tylko Mao leżał pod drzewem z rozkwaszoną facjatą. Leomunda pędziła już do niego.
Gabriel dopiero teraz dostrzegł leżące na wyciągnięcie ręki zwłoki Gerego - zakuty w stal wojownik najwyraźniej próbował zajść go od tyłu jednak celny cios sztyletu Colina i magiczne pociski dosłownie usmażyły mu twarz.
Sanguinor kiwnął głową chłopakowi i Oriannie. Musiał przyznać że nie docenił obu Panien.
Schował miecz i podszedł do trupa w zbroi.
- W plecy chciałeś mię ugodzić - niczym żmija wszeteczna się zachowałeś i takoż zdechłeś jak gad podły. Obyś smażył się w czeluściach Dziewięciu Piekieł Baatoru-
Paladyn spojrzał na misternie wykonany miecz który łotr dzierżył w dłoni. Jak ktoś taki jak on mógł zasługiwać na dobycie takiego piękna.
- Trzeba będzie poświęcić to ostrze - mruknął sam do siebie potem zaś zganił się w myślach za swój egoizm. Popędził do konia i wyciągnął tobołek w którym trzymał medykamenty. Zaraz też pognał ku Leomundzie i Mao by służyć mu swoją wiedzą uzdrowiciela. Wszak do Beregostu jeszcze kawał drogi - przydało by się by mnich o własnych siłach tam dotarł.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 15-10-2016 o 08:28.
Nightcrawler jest offline  
Stary 15-10-2016, 15:43   #14
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko wydało się, że Gabriel i Mao nie byli osamotnieni, a reszta skrywała się za drzewami i krzakami, nie było już odwrotu. Nadszedł najwyższy czas, by zakończyć to, co zaczęło się kilka dni wcześniej na trakcie wiodącym do Candlekeep.
Orianna wychyliła się zza drzewa i rozejrzała po okolicy, oceniając ich szanse przeciwko grupie Gerego. Wiedziała, że nie mogła biernie stać i patrzeć, co się dzieje na polu walki, bo nie postąpiłaby wtedy lepiej, niż Liska uciekając z księgą.

Kiedy tylko ujrzała znajome twarze morderców, od razu poczuła jakiś bodziec pchający ją w wir walki. Chęć zemsty na zabójcach przyjaciół była tak silna, że Orianna nie zamierzała tym razem się hamować. Czuła, jak adrenalina pulsuje jej w żyłach, wzmacniając jej moce magiczne. Przynajmniej takie miała wrażenie.
Gestem i krótką inkantacją splotła magiczną zbroję, która miała chronić ją przed ewentualnymi atakami ze strony przeciwników. Nauczona doświadczeniami z poprzedniej walki wiedziała, że grupa Gerego była w stanie bardzo szybko wykluczyć ją z pola bitwy - tym razem jednak nie planowała porażki.

Spojrzała w stronę kapłana. Nie pamiętała, jak miał na imię. Może nawet nie zdążyła go poznać. Nie interesowało ją to. Jedyne, czego chciała, to by podzielił okrutny los, jaki spotkał Liliusa i Korda.
Uniosła prawą dłoń, szepcząc pod nosem formułkę zaklęcia. Wokół jej palców zaczęła formować się fioletowa smuga, a kiedy wycelowała w przeciwnika, ta przeistoczyła się w magiczne pociski, które pomknęły i ugodziły kapłana swoją magiczną energią.
Wtedy gdzieś nieopodal siebie usłyszała głos Leomundy. Choć dalej miała co do niej mieszane uczucia, to poczuła, że jej melodyjny śpiew rozlewa się przyjemnie w jej umyśle, dodając otuchy i odwagi.
To wystarczyło, by zaklinaczka o różowych włosach splotła kolejne zaklęcie w swojej dłoni. Po chwili magiczne pociski mknęły ku kapłanowi, zostawiając za sobą różową smugę, kreślącą tor ich lotu.

Wtedy zza drzew wyłonił się on. Gery morderca. Twarz, która śniła się Oriannie po nocach na równi z przywódcą Płonących Wron.
Zaklinaczka zmarszczyła brwi. Czuła, jak buzuje w niej wściekłość. Widziała, jak ta szuja powoli zbliża się do Gabriela, by zadać niehonorowy cios zza pleców. W jej dłoni ponownie zaczęły formować się magiczne pociski, w które przelała nie tylko magiczną moc, ale i swoje uczucia względem tego parszywego człowieka.
- Giń - warknęła, kiedy skończyła pleść zaklęcie, a magiczne pociski złowieszczo mknęły ku nieświadomemu zagrożenia Geremu.
Uderzony magiczną mocą, a wcześniej raniony przez Colina, Gery padł na kolana z grymasem bólu wymalowanym na twarzy. Potem przewrócił się już martwy na mokrą ściółkę i walka dobiegła końca.

Orianna nie do końca pamiętała, co się wydarzyło w ciągu kilku następnych chwil, być może za sprawą silnych emocji, które nią targały.
Pamiętała dopiero moment, w którym stała nad martwym Gerym, pozbawionym swojego oręża i zbroi. Wyglądał zupełnie zwyczajnie. Nie był już groźnym rozbójnikiem, czyhającym na tajemniczą księgę. Nie przypominał też kogoś, kto zdolny był do tego, czego faktycznie dokonał.
Łza spłynęła po piegowatym policzku Orianny. Nie było jej smutno. Wręcz przeciwnie - czuła, jak wściekłość i frustracja rozrywają ją od środka. Gery był już martwy, a zasługiwał na gorszą karę. Powinien cierpieć tak, jak cierpieli wszyscy, których skrzywdził. Powinien był umierać długo i w męczarniach, na jakie sobie zasłużył. Powinien najpierw odpokutować za śmierć Liliusa i Korda i bogowie tylko wiedzieli ilu jeszcze niewinnych, których zabił dla durnej książki.
Orianna osunęła się na kolana tuż obok Gerego, wpatrując się w jego twarz. Powstrzymywała się już wystarczająco długo - łzy popłynęły jej po policzkach.

- Ty sukinsynu! - krzyknęła przez zęby, uderzając pięściami w jego klatkę piersiową. - Zabiłeś ich! Nie zasłużyłeś na śmierć! Powinieneś był cierpieć!
Krzyczała na całe gardło, wyzwalając z siebie wszystkie emocje, które trzymała w sobie odkąd dotarli do Candlekeep. Całą swoją złość przelała na ciało Gerego. Wciąż przed oczami miała widok mordowanych Liliusa i Korda. Już nigdy nie miała zapleść żadnego kwiatu we włosach półelfa. Nigdy też nie miała usłyszeć donośnego beknięcia Gburka.
- Obyś nigdy nie zaznał spokoju! - krzyczała dalej, uderzając w martwego Gerego, nawet nie zauważając, kiedy wokół jej dłoni zaczęły formować się małe iskierki.
W końcu przy ostatnim uderzeniu, w które włożyła wszystkie swoje negatywne emocje, jej dłonie zapłonęły ogniem, który szybko rozlał się po całym ciele Gerego.
Zaskoczona tym, co zrobiła, odsunęła się szybko do tyłu, patrząc jak ciało najbardziej znienawidzonej przez nią osoby zamienia się w kupkę popiołu. Potem spojrzała na swoje dłonie, które wyglądały jak każdego innego dnia - smukłe, zadbane, na pewno nie jarzące się od ognia. Nie do końca wiedziała, jak tego dokonała, ale ucieszyło ją to, że po Gerym nie było już nic poza garstką popiołu.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 15-10-2016, 21:55   #15
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Gdy opatrzył wraz z Leomundą mnicha i upewnił się, że zwalisty wojownik przeżyje - wrócił do zwłok. Nikt nie kwapił się póki co ich ruszać choć Gnorst ewidentnie wyciągnął już parę przydatnych rzeczy z ich tobołków czy mieszków.
Gabriel podszedł do tropiciela i mruknął:
-Nie godzi się, choćby i łotrów, na pastwę zwierza zostawić. Pomóż mi proszę ich spalić.
Wspólnie zwalili ich zwłoki na kupę, ale nikt nie chciał tknąć Gere’go.
Paladynowi żal było dobrej zbroi i skalanego miecza. Dlatego złożył krótką modlitwę do Bahamuta i sam zajął się zwłokami:
-O Panie Sprawiedliwości spraw by dusza tego łotra spłonęła w piekle a narzędzia które używał do mordu niechaj po oczyszczeniu przysłużą się szerzeniu prawa- Z namaszczeniem odpasał miecz od trupa i zawinął go w koc. Tak samo uczynił ze zbroją. Później wszystko to złożył na własne juki.
Trzeba będzie to oczyścić i poświęcić - pomyślał i spojrzał na trupa mężczyzny.
Klęczała przy nim Orianna. Zaklinaczka roniła łzy, a po chwili cały gniew i żal który musiał taić w duszy eksplodował furią.
Sanguinor patrzył z żalem jak biedna dziewczyna wyładowuje frustracje na zwłokach banity. Ruszył ku niej w odruchu współczucia, jednak wstrzymał się gdy buchnął ogień. Zobaczył zdziwienie na twarzy dziewczyny i tym żwawiej ruszył do niej, chcąc ją jakoś wspomóc.
Ukucnął obok i szepnął łagodnie:
-Nie dane mu będzie zaznanie spokoju. Wierz mi - tacy jak on trafiają w płomienie Baatoru i stają się pożywką dla demonów. Jego wrzeszcząca dusza będzie pokarmem dla bestii. - sięgnął opancerzoną dłonią w popiół. Nabrał go na rękawice, wstał - uniósł dłoń i dmuchnął z wiatrem uważając by prochy nie padły nikomu na twarz. Następnie podał dłoń dziewczynie.
- Chodź - upewnijmy się, że ta ziemia nie będzie nosić śladu ich grzesznych bytów. Niech płoną, niech wiatr rozpędzi ich prochy tak jak ich dusze błąkać się będą po otchłani.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 15-10-2016, 23:19   #16
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Mao ocknął się praktycznie chwilę po tym, gdy Gery zakończył żywot, zupełnie jakby uchodząca w odchłań dusza zbójcerza dała mu nowe siły. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, mnich szarżując z całą mocą daną mu przez wiarę i lata treningu zwyczajnie się solidnie oszołomił, nie było łatwo go zabić, o nie.
Oczy otworzyły się nagle i po chwili mnich znów był na nogach, uderzył pięścią w ziemię, miażdżąc kilka żołędzi i przepędzając wiewiórkę... tyle że walka już się skończyła, zobaczył tylko, że idzie ku niemu dziewczyna o stroskanej twarzy.
- Zaiste, Ścieżka moja wymaga odwagi, by podjąć wyzwanie, ale także by przeżyć gorzki ból rozczarowania, który niesie porażka. Zawiodłem, ale będzie to dla mnie nauką, z której wyciągnę wnioski - orzekł spokojnie Mao, na powrót stając się spokojnym, sennym i ociężałym olbrzymem. Zamruczał modlitwę bez słów, która zabrzmiała niczym morskie fale. Krew gwałtownie znikła z twarzy i torsu, gdy moc Wodnego Pana obmyła mnicha lecząc jego rany. Gdy podeszli do pozostałych, ogień spopielał właśnie ciało Gerego. Mnich zmarszczył brwi, ogień nie był jego żywiołem, wręcz przeciwnie, ale nie jemu było osądzać. Na tym świecie i on miał swoje miejsce, a jako że wody było na nim więcej, tędy płomienie nie zwyciężą i tak. Takie drobiazgi nie są warte uwagi Istishji.
- Oparłeś się oczyszczającej fali niczym skała - powiedział z uznaniem Mao do odchodzącej duszy - Ale nie mogłeś oprzeć się przeznaczeniu, które skazało Cię na potępienie. Oto bowiem z ręki tych, którzy uciekli przed tobą zginąłeś. Stała się sprawiedliwość. Rozsypuję oto świętą sól z piaskiem, by zło twego ciała nie zepsuło tego miejsca.
Mnich sięgnął do sakwy którą miał przy pasie i rozsypał garść na trupy.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 20-10-2016, 13:44   #17
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Dalsza droga do Beregostu minęła bez większych zakłóceń i drużyna ponownie znalazła się w mieście, które opuściła kilka dni temu.

Mijając gospodę Feldeposta zauważyli, że jej teren został odgrodzony a sam przybytek zamknięty. Dookoła kręciło się kilku strażników miejskich, których zadaniem było nie wpuszczanie nikogo do wnętrza. Najwyraźniej prace polegające na sprawdzeniu co kryje podziemna kryjówka Złodzei Cienia ruszyły pełną parą.

Drużyna rozpytała w mieście o lokalizację Wysokiego Żywopłotu, siedziby Thalantyra, która jak się okazało znajdowała się w lesie na wschód od Beregostu.

Po jakiejś połowie godziny drogi poszukiwacze przygód ujrzeli w oddali osiem kamiennych wież górujących nad koronami drzew - to musiał być cel ich podróży. Po kolejnych minutach przedzierania się przez leśne ostępy oczom grupy ukazała się okazała budowla przypominająca bardziej małą twierdzę niż dom. Zbudowana na planie ośmioboku, jednokondygnacyjna bryła budynku zakończona wieżą w każdym z narożników.


Grube mury musiały skrywać niesamowite magiczne skarby. Do środka prowadziły ciężkie, drewniane drzwi znajdujące się na jednej ze ścian. Na drzwiach widniał napis:

"Wysoki Żywopłot, dom maga Thalantyra, Mistrza Przywołań
Sprzedaż magicznych przedmiotów i zaklęć.

Drzwi, ku zdziwieniu drużyny, były otwarte. Po wejściu do środka trafiało się do zewnętrznego korytarza, który prowadził dookoła całego budynku. Po obu stronach stały dwa nieruchome golemy, tępo wpatrujące się w przestrzeń i zagradzające drogę w głąb domostwa maga. Jedyna otwarta droga prowadziła do centrum obiektu, gdzie znajdowało się ciemne laboratorium maga, oświetlone jedynie nielicznymi magicznymi światłami. W półmroku można było dostrzec idealny porządek, rzadko spotykany u magów. Wszelkie ciemne kształty, które prawdopodobnie były księgami leżały równo, jedna na drugiej w odpowiednim układzie, nigdzie nie walały się zabazgrane zapiski. Wszystko sprawiało wrażenie ułożonego od linijki i z wielkim pietyzmem.

Dopiero po chwili, w mrokach sali, drużynie udało się dostrzec dwie postaci pochylające się nad jakimś stołem. Jedna z nich odwróciła się i powiedziała
-Mistrzu, mamy gości.- na co druga zareagowała odwróceniem się w ich kierunku i zapaleniem nad głową drużyny magicznego światła, które oświetliło przybyszów.

-Czym usprawiedliwicie to wtargnięcie? Nie wyglądacie na takich, których interesuje zakup magicznych artefaktów... a przynajmniej na takich, których na to stać.- odezwał się się drugi, zdecydowanie starszy głos, należący prawdopodobnie do Thalantyra.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 23-10-2016, 13:51   #18
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
To dopiero jest dom! – pomyślał z podziwem Colin, gdy stanęli przed wejściem do ogromnej twierdzy. Łotrzyk sam chętnie zamieszkałby w takim miejscu, gdyby tylko było go stać. Wiedział jednak, że na pewno nie będzie zostawiał otwartych drzwi, tak żeby każdy mógł mu wejść do środka, tak jak to było w tym przypadku. Zdziwiło go trochę to, że nikt nie pilnuje wejścia i bez problemów można wejść do środka, ale z drugiej strony może ten mag był na tyle potężny, że nie bał się intruzów.

Jakby się nad tym dłużej zastanowić, to pierwszy raz znajdował się w domu maga. Poczuł lekki dreszczyk emocji, gdy zaczęli zagłębiać się coraz bardziej w domostwo czarodzieja. Panował tutaj tajemniczy półmrok, który jeszcze bardziej spodobał się Colinowi. Tak właśnie wyobrażał sobie dom osoby posługującej się magią. Wszędzie pełno ksiąg z pewnością wypełnionych magicznymi inkantacjami lub przepisami na przeróżne eliksiry.

W końcu udało im się odnaleźć tego, kogo szukali. Thalantyr stał razem ze swoim asystentem nad stołem, zajęty swoimi sprawami. Gdy kula światła oświetliła Colina i jego drużynę, łotrzyk wiedział już, że od tego momentu nie będzie odwrotu.

Na słowa maga, że nie wyglądają jakby chcieli kupić od niego magiczne artefakty, Colin skrzywił się, nie sądził, żeby wyglądali, aż tak biednie, żeby nie móc nic tutaj kupić. Thalantyr jeszcze by się zdziwił.

- Szukamy maga Thalantyra – Colin postanowił wyrwać się do przodu i nie czekać, aż któryś z jego towarzyszy coś powie. – Przybywamy z Candlekeep i mamy do niego drobny interes.
 
Morfik jest offline  
Stary 23-10-2016, 14:31   #19
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Podróż do Beregostu minęła Oriannie całkiem spokojnie. Głównie dlatego, że nie odezwała się ani słowem, pogrążona w rozmyślaniach. Często przyglądała się swoim dłoniom, jakby chcąc zauważyć na nich cokolwiek, czego wcześniej tam nie było. Te jednak wciąż wyglądały tak samo, nie znalazła żadnych zmian, ani też już więcej nie poczuła tego dziwnego, palącego mrowienia w palcach. Choć podejrzewała, że zabawa z magicznym ogniem jeszcze dla niej się nie skończyła.

Gdy dotarli do Beregostu, młoda zaklinaczka nieco odżyła, powracając myślami na ziemię. Była to w pewnym stopniu zasługa Urwipołcia, który nagle wylądował na jej ramieniu, pieszczotliwie skubiąc ją za płatek odsłoniętego ucha.
- Och, gdzie żeś się podziewał tyle czasu?! Już myślałam, że mnie opuściłeś - przywitała go z lekkim oburzeniem, ale szybko się rozweseliła, kiedy kruczysko zaczęło się przymilać swoim czarnym łebkiem.

- Jak myślicie - zwróciła się do Gnorsta, Colina i Liski - odkryli coś w piwnicy feldepostowej gospody? Ciekawe czy udało im się rozgryźć zagadkę tajemniczych wrót naszpikowanych pułapkami...
Zamyśliła się na chwilę, wyobrażając sobie przedziwne tajemnice, jakie mogły skrywać drzwi bez klamki, za to z wieloma dziurkami od klucza. Pozazdrościła tym, którzy mieli okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu i trochę pożyczyła sobie, by jednak jeszcze tego nie dokonali. Chciała jeszcze tu wrócić i być może będą mieli ku temu okazję, wracając z siedziby maga, do której dążyli.

- Wysoki Żywopłot, dom maga Thalantyra, Mistrza Przywołań. Sprzedaż magicznych przedmiotów i zaklęć.
Orianna przeczytała na głos treść wypisaną na drzwiach okazałego budynku, kiedy dotarli we wskazane przez mieszkańców Beregostu miejsce.
Dom maga Thalantyra robił niesamowite wrażenie. Choć Orianna wyobrażała sobie swoją przyszłość w nieco innym miejscu. Jako przyszła mistrzyni zaklinania zamierzała zamieszkać w wielkim zamku z mnóstwem wież i wieżyczek - a co najważniejsze, byłby to magicznie zaklęty zamek, który unosiłby się w powietrzu.
Z taką wizją swojej przyszłości przekroczyła próg domu Thalantyra wraz z resztą towarzyszy.

- O rany! Pewnie są magicznie zaklęte i ożywają, kiedy tylko ktoś próbuje przedrzeć się dalej - zachwyciła się golemami, strzegącymi przejścia. Powiedziała to jednak takim tonem, jakby była ekspertką w tej dziedzinie. W końcu za taką się uważała.
Resztę drogi do laboratorium przeszła w milczeniu, przyglądając się wszystkiemu z wielką ciekawością.
Musiała przyznać sama przed sobą, że była podekscytowana przebywaniem w takim miejscu. Nie miała wcześniej sposobności odwiedzać domu żadnego maga. Właściwie to poza swoim ojcem i siostrami, to nie miała za bardzo do czynienia z magami w ogóle.
Chciała bardzo podejść do jakiegoś regału z księgami i przeczytać chociażby jedną z nich. Czuła, że mogłaby się tak wiele nauczyć w tym miejscu. Może po wykonaniu zadania od Czytacza mogłaby wrócić na nauki do maga?

Wielce odechciało jej się tego pomysłu, kiedy w końcu Thalantyr ich zauważył. Uznał, że nie wyglądali na osoby zainteresowane magicznymi przedmiotami, a to ugodziło w honor Orianny. Ona, zaklinaczka o wielkim talencie, nie przypominała osoby zainteresowanej magią?!
Wyprostowała się dumnie i zaraz po słowach Colina sama zdecydowała się włączyć w rozmowę.
- Orianna, niesamowita zaklinaczka, badaczka sztuk tajemnych i magicznych, podróżniczka - przedstawiła się dumnie, wychodząc na przód i z zainteresowaniem rozglądając się po laboratorium. - I owszem, poszukujemy niejakiego Thalantyra - potwierdziła słowa Colina, celowo udając, że wcale nie zdaje sobie sprawy, że osoba, z którą rozmawiali, była właśnie tą, której szukali.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 23-10-2016 o 14:33.
Pan Elf jest offline  
Stary 23-10-2016, 17:51   #20
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Oj, niewiele mieli towarzysze uciechy z mnicha Mao. Entuzjazm w grupie rósł, był niemal fizycznie namacalny. Gery, nemezis drużyny które pochłonęło dwójkę z nich został pokonany, a poza niedużymi ranami nikomu nic się nie stało. Grubego uzdrowiciela niewiele to ruszało. Mówił niewiele, raczej odpowiadał krótko na zadane pytania niż wdawał się w dyskusję. Dużo medytował, Często ćwiczył, a od ćwiczeń drżała ziemia. W wolnych chwilach doprowadzał relikwię do czystości. Zadbał o zdrowie pozostałych, co prawda poza nim jedynie paladyn Gabriel został poszkodowany, ale większość ciosów przyjął na zbroję, zostały tylko potężne sińce, które zostawiły maczugi przeciwników. Z takimi obrażeniami łatwo było sobie poradzić, mnisi cały czas ulegali kontuzjom podczas doskonalenia się w walki więc miał praktykę. Krwiaki zostały porządnie rozmasowane, dzięki czemu krew zaczęła płynąć w obitych miejscach, przyspieszając gojenie mięśni i drobnych pęknięć kości. Kilka igieł przyspieszyło proces. Wewnątrz paladyna płynęła potężna boska moc, trzeba było tylko nieco ją wspomóc tak jak uczył go mistrz Piu Bei.
- Teraz leż spokojnie przyjacielu. Za chwilę krew popłynie żwawiej, wtedy wyjmę igły i czucie powróci - Mao zostawił na chwilę Gabriela i usiadł nieco dalej by odpocząć i zjeść. Eksplozja energii, którą wyzwolił w walce wymagała teraz odpracowania tego, głównie za pomocą dużej ilości jedzenia, którą "pożyczył" sobie od poległych.

* * *

Dom maga był... domem maga. Mao przyjmował rzeczywistość taką jaka była, dlatego rozglądał się spod przymrużonych, zdawało by się półśpiących powiek. Powolne ociężałe kroki, ruchy które były wykonywane jak najmniejszym wysiłkiem były tylko oszczędzaniem energii na później, percepcja nie cierpiała. A że wyglądał przez to na powolnego i leniwego... cóż, zaskoczenie jest najgroźniejszą bronią w ręku człowieka.
Teraz mógł w końcu odpocząć od swojej misji. Jeszcze niedawno skorzystałby z okazji i wypytał czarodzieja o okoliczności zagłady swojego klasztoru, by porównać jego opinię z tymi, które już zgromadził. Jednak skupił się na nowej misji - ochronie księgi i tych, którzy ją nieśli.
Czy czarodziej był zagrożeniem? Możliwe, jego ton był nader napastliwy. Cokolwiek się stanie, Mao był na to gotowy. Odłożył Serce Morskiego Dzwonu na bok, pozwalając mówić pozostałym.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172