|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-11-2018, 19:39 | #191 |
Reputacja: 1 | - Taaaak, jasne, już rzucam, rzucam księgą! - Luna chwyciła z ziemi księgę nie prostując spostrzeżenia Girlaen. Do trzech razy sztuka... - I mam pochodnię w plecaku, to sobie weźcie... - wymamrotała, wpatrując się w kolejną kartę. |
12-11-2018, 16:00 | #192 |
Reputacja: 1 | - No to działamy - powiedziała Eivor i schowała miecz do pochwy. Sięgnęła do swojego plecaka i wyciągnęła pochodnie. Miała zamiar podpalić jedną i trzymać w ręce w której zwykle trzymała oręż, by w razie ataku wciąż móc ochronić się tarczą przed harpią. |
12-11-2018, 21:09 | #193 |
Reputacja: 1 | Yetar skinął głową i rozpalił jedną z pochodni. Miał tylko nadzieję, że to dobry pomysł. Ostatnio różnie u niego bywało z tymi sensownymi. Zakręcił młynka pochodnią, odsuwając się najpierw nieco od pozostałych, żeby przypadkiem nie podpalić ich.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
13-11-2018, 21:52 | #194 |
Reputacja: 1 | Pochodnie. Pochodnie wydawały się niezbyt silne w starciu ze stworzeniami, których skóra potrafiła wytrzymać cios mieczem, a błoniaste skrzydła wcale nie zdawały się łatwo zajmować ogniem. Miały sens być może przeciwko nietoperzom, ale harpiom? Mimo to musieli przecież spróbować czegoś. Margery schowała się między drzewami, ochraniana przez Elvina. Eivor i Yetar opuścili schronienie jakie dawał bór, pomimo słabego stanu tego drugiego. Nie odeszli daleko, to byłoby zbyt duże ryzyko. Zresztą pierwszy potwór zaatakował ich bardzo szybko, pikując na Vos. Oślepiona ogniem pochodni nie zdążyła unieść tarczy i ciężka broń wgięła płytę na ramieniu, prawie wybijając bark. Uderzenie pochodnią było zbyt wolne, podobnie jak strzała Girlaen. Po raz kolejny oczy zwracały się ku trzymanej przez Lunie księdze. Czy to było remedium na wszystkie ich problemy? Stawali się powoli uzależnieni od tego potężnego bez wątpienia artefaktu. Szczególnie mała wyrocznia, próbująca polegać na tym przedmiocie pomimo tragedii, do której to mało już raz nie doszło. Ale… przecież teraz sami chcieli! Inkantowała kolejne zaklęcie, czując zbierające się potężne zimno. W ostatniej chwili zorientowała się, że jest w stanie nim kierować i wskazała rozcapierzonymi palcami na właśnie lecącą ponownie w górę harpię. Przeraźliwy mróz wystrzelił wachlarzem z jej palców. Drzewa i krzaki stojące na drodze momentalnie zamarły, całkowicie zamieniając się w czysty lód. Część z nich od razu pękła. Na ich oczach wielka sosna złamała się i zaczęła przewracać. Pochodnie zgasły od nagłego podmuchu przenikającego do kości nawet tych stojących za Luną. Lód wystrzelił na dobre kilkanaście metrów i pochwycił stwora, który natychmiast zamienił się bryłę i spadł na ziemię, rozbijając na milion kawałków. Niziołce zakręciło się w głowie i poczuła nagłe mdłości. A na górze zaskrzeczało kilka gardeł krążących nad zagajnikiem stworzeń. Wrzasnęły raz jeszcze. Coś od strony łuny im odpowiedziało niższym, bardziej basowym głosem. Następny krzyk harpii nastąpił już z dalszej odległości. Oddalały się szybko od wioski niziołków. W najbliższej okolicy grupy poszukiwaczy przygód zapanował nagły spokój. Tylko czy to nowe coś się zbliżało? |
14-11-2018, 09:27 | #195 |
Reputacja: 1 | Efekt zaklęcia był... no cóż, oczekiwany. Przez wszystkich poza samą Luną, która już trochę straciła nadzieję, że księga podaruje im dzisiaj jakiś przydatny czar. - Uciekamy? - pisnęła słabo patrząc na zamarzniętą harpię, mimo że wcale nie miała siły na bieganie. Co prawda nie mieli za bardzo gdzie, chyba że do lasu, ale w tej chwili wydawało się to najbardziej rozsądne. Teraz z podziękowaniem przyjęłaby nawet śmierdzącą jaskinię ogra, byleby tylko dała im schronienie przed harpiami... i tym co unicestwiało właśnie niziołczą wioskę. |
14-11-2018, 23:54 | #196 |
Reputacja: 1 | Girlaen z fascynacja patrzyła na efekt działania księgi: - Łał! - Skomentowała w końcu. Muszę przyznać Luno, że to było naprawdę imponujące. Niestety odgłosy dobiegające z oddali rozproszyły szybko jej entuzjazm. - Proponuję spróbować dostać się do lasu, ale kierujmy się bardziej w bok niż bezpośrednio na łunę. Nie wiadomo co jeszcze może nas dzisiaj spotkać w tym miejscu. |
15-11-2018, 11:42 | #197 |
Reputacja: 1 | Czary, bestie i ogólne zamieszanie sprawiało, że wojowniczka była zbyt podekscytowana tym co działo się wokół niej by przejąć się tym, że harpia po raz kolejny boleśnie obiła jej żebra. Zdaniem Eivor latające szkaradztwa uciekły przepłoszone rykiem czegoś co było w wiosce do której zmierzali, niż działaniami członków jej grupy. Przyznać jednak musiała, że magia rzucana przez niziołkę była niesamowita. - Tak, koniecznie idźmy sprawdzić co je wystraszyło - odparła Vos niezniechęcona. |
15-11-2018, 15:36 | #198 |
Reputacja: 1 | - Piekielne szkaradztwa! Oby naszym byłym gospodarzom nic się nie stało, bo oni nieorężni i zranić ich łatwo - Elvin spojrzał podejrzliwie na księgę Luny, i dreszcz przeszedł mu po karku. Dobrze że nie zamieniła wszystkich w świnie, bo harpie miałby używanie!
__________________ Bez podpisu. |
15-11-2018, 17:06 | #199 |
Reputacja: 1 | - Nie wiem co tam obecnie jest i jakoś mi się to nie podoba. Coś dużo ich się tu pojawiło. Wcześniej nie mieliśmy takich problemów. - Nie musiał dodawać, że mieli inne, ciężko powiedzieć, czy gorsze, czy nie. Po zastanowieniu się, musiał jednak przyznać, że to nie prawda. Wcześniej mieli na głowie gargulce, które też potrafiły latać. - W najbliższym miejscu gdzie to tylko będzie możliwe, sprawię sobie sieć. - Powiedział złodziej czasu przekładając do lewej ręki pochodnię a do prawej powracający sztylet. - Sprawdźmy tą wioskę. - Powiedział ciężko, jednak zamiast ruszyć natychmiast, przyjrzał się odłamkom lodu, na jakie roztrzaskała się harpia. Przełknął mocno, to zaklęcie jakoś dziwnie przypominało mu nagłą zawieruchę, która zabiła ogra i prawie pozabijała ich.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
18-11-2018, 10:40 | #200 |
Reputacja: 1 | Dźwięk, który przepłoszył harpie nie pojawił się ponownie. Harpie też nie wróciły. Gdyby chcieli odpocząć i przeczekać noc, mogliby to zrobić zapewne nawet w tym niedużym zagajniku, pod osłoną gęsto rosnących drzew. Wybrali inną opcję. Jak zawsze zwyciężyła ciekawość. Girlaen poprowadziła znowu, najlepszą okrężną drogą, którą znalazła po krótkich poszukiwaniach. Nie chcąc iść bezpośrednio w stronę łuny oraz nie chcąc znaleźć się na widoku, należało okrążyć całe jedno wzgórze, jak również obejść to przed samą wioską. Sporo chodzenia, jak się okazało, podczas którego Luna, Yetar czy Margery częściowo się słaniali ze zmęczenia, a w przypadku fetchlinga również ran. O zachowaniu ciszy nie było mowy, przynajmniej nie wystawili się na widok. Nie pojawiło się nic co chciałoby ich od razu skonsumować na późną kolację. Tropicielka celowo wybrała trudne podejście u stóp przylegającego do wioski wzgórza, wymagającego kluczenia między skałami i zaroślami. Dzięki temu mogli przyjrzeć się siedlisku niziołków sami nie wystawiając się na widok. Tylko Elvin musiał uważać, jego zbroja wystając tu i ówdzie ciągle błyszczała się jak psu jajca. Od razu zauważyli, że wioska ciągle stoi i to wcale nie był pożar. I jednocześnie, że wszystko jest inaczej. Pierwsze co ujrzeli to solidny, gęsty ostrokół ustawiony już mniej więcej trzydzieści metrów od stóp wzgórza, na wykarczowanej z krzaków przestrzeni. Niedaleko za nim zaczynała się wioska właściwa. Ciągle tak jak poprzednio sprytnie wkomponowana w pagórkowaty krajobraz, teraz jednak wydawała się większa. Efekt mogła powodować główna przyczyna łuny: bardzo liczne i bardzo duże paleniska. Na zewnątrz przed domami, jak również w głęboko wykopanym dole na środku wsi, płonęły i żarzyły się ognie obudowane kamieniami. Obok nich stały kowadła, stoły, miechy i stojaki z rzędami przedmiotów. Do uszu ukrytych bohaterów dochodziły stukania metalu o metal, mozolnego kucia żelaza. Tu i ówdzie kręciły się niewielkie sylwetki niziołków, wszystkie wydawały się pracować. Nie widzieli innych, w domach panowała ciemność. Yetar i Girlaen wypatrzyli bramę, od strony traktu, którym kiedyś podążyli w poszukiwaniu krasnoludzkiego kupca. Wszystko to widzieli jedynie dzięki węglom w paleniskach, bowiem ich wzrok nie był w stanie przeniknąć ciemności na taką odległość. Jeśli byli tu jacyś strażnicy to byli ciągle ukryci przed wzrokiem bohaterów. Podobnie właściciel ryku, który przepłoszył harpie. Sama okolica wydawała się wypalona, pozbawiona roślinności. Teraz w nocy odczuwalny był bardziej także brak radości, śmiechu i muzyki, która wypełniała poprzednio to miejsce. |
| |