|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-06-2020, 21:05 | #21 |
Administrator Reputacja: 1 | Koniec końców wyruszyli. Harran nieraz podróżował, wykorzystując różne nietypowe środki lokomocji, ale na grzbiecie wielkiego orła do tej pory nie udało mu się przemieszczać z miejsca na miejsce. W sumie należało przyznać, iż było to szybsze niż maszerowanie pieszo czy jazda konna, ale nieco ustępowało portalom czy choćby latającym dywanom. Ale Harran nie zamierzał o tym mówić Vaali. Ani narzekać, bowiem nie zamierzał znaleźć się nagle na ziemi, gdyby jego opinia nie spodobała się druidce. A potem nagle okazało się, że i tak wyląduje na ziemi przed dotarciem do celu, bo paru osobom zechciało się potrenować sztuki walki i nakopać paru potworom. To, że wspomniane potwory nikomu nie przeszkadzały nie obeszło większości uczestników wyprawy po energię niezbędną dla przeżycia statku. A w ten sposób przydatną dla tych, co się znaleźli na tymże statku. Dyskusja z bandą żądnych krwi osobników okazała się bezcelowa, a wysuwanie argumentów o tym, że mają przed sobą ważniejsze sprawy, niż walkę z bandą poślednich demonów, okazało się rzucaniem grochem o ścianę, jako że jedynie Vaala (ku starannie ukrywanemu zaskoczeniu Harrana) wykazała się sporą dozą rozsądku. Zaklinacz nie zamierzał wdawać się w walkę... no chyba żeby sytuacja stała się nieprzyjemna dla załogi statku. Jak na razie zamierzał pozostać blisko 'środka transportu' - na tyle blisko, by móc w razie konieczności wspomóc towarzyszy jakimś zaklęciem. Zsunął się z grzbietu orła, rzucił na siebie zaklęcie zwane zbroją maga, a potem podszedł do zamienionej w orła Vaali, by z tego miejsca obserwować poczynania towarzyszy. A przy okazji zamienić kilka słów z Vaalą. Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-06-2020 o 11:25. |
08-06-2020, 08:39 | #22 |
Reputacja: 1 | Lot na orłach był wspaniały. Mmho nigdy nie leciała na orłach. A tym bardziej na kimś zmienionym w orła. Vaala była niepozorna i pełna niespodzianek. Pod tym względem przypominała jej ukochaną Luthre. Oj tak... Widoki, które temu towarzyszyły zapierały dech w piersiach. Starała się je wszystkie zapisać w pamięci i sercu, by móc później opowiedzieć o nich swym siostrą. W dole dojrzeli ciała i grupę niepozornych stworów. Gorąca krew pół-orczycy zapragnęła walki. Ale przede wszystkim Mmho była ciekawa co to za ciała. Nie ufała statkowi. Ani trochę. Nie ufała temu, że brakowało na nim załogi. Nie ufała temu, że wszystko wyglądało jakby ktoś czegoś szukał, a przy zwłokach na statku nie było nic ciekawego. Zwłokach, które statek uznał za najeźdżców. Może nawet brakowało czegoś na tym statku? Na przykład prywatnych rzeczy załogi. Tak. Na przykład tego. A więc, co to były za ciała te tam na dole? Wylądowali. Elfka ruszyła przodem. Sama. Mmho, nie chciała zostawać przy orłach. Chciała walczyć. I chociaż elfka, czy tam pół-elfka była uszasta to Mmho nie zostawiała swoich. Nigdy. Ruszyła za nią do walki. Trzymając się w bezpiecznej odległości od niej, ale tak by osłaniać ją łukiem. Była w gotowości, napięła gotowy do strzały łuk z założonymi nań dwoma strzałami.
__________________ To nie ja, to moja postać. Ostatnio edytowane przez Wila : 08-06-2020 o 08:50. |
08-06-2020, 12:05 | #23 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
08-06-2020, 15:16 | #24 |
Moderator Reputacja: 1 | Niziołek potrafił się cieszyć. Czasem sam nie wiedział czy jest to jego wewnętrzny dar, po tych wszystkich przeżyciach uśmiechnąć się, czy to przymiot jego rasy którego nie przykryły hektolitry żalu i krwi, czy może skutek żaru który tkwił we wnętrzu serca Kvasera. Niezależnie od przyczyny, mały wojownik cieszył się. Mimo, iż nigdy nie był dobrym jeźdźcem, za każdym razem czerpał tą samą radość z latających wierzchowców oraz lotu. Milczał odprężony podróżą, starając się czerpać jak najwięcej z ulotnych chwil spokoju. Zmącenie błogiego nastroju przyszło niespodziewanie szybko. Kvaser nie lubił rwać się do byle jakiej bitki – był pod tym względem wybredny. Niestety, razem z druidką i zaklinaczem został przegłosowany, a co za tym idzie został poirytowany. Nie tylko przerwano mu tą nieczęstą chwilę spokoju jaką ma od własnej gonitwy myśli, to jeszcze oddalono w czasie przybycie do celu gdzie mogło się dziać coś naprawdę ciekawego. Gdy wylądowali, zeskoczył z orła, a odgłos stóp stykających się z ziemią przemieszał się z ciężkim westchnięciem irytacji Kvasera. Naprawdę nie miał ochoty odganiać się od much. Jeszcze bardziej poirytowała go postawa Harrana. Młody, wedle niziołka, mógłby chociaż zachować pozory i podążyć za nimi na pośrednią odległość, dając jasno do zrozumienia, iż przystaje z nimi. Kvaser płonął przez ramię w geście dezaprobaty ruszając za Imrą. Niziołek podczas marszy wyglądał dość niepokojąco. Wielki miecz (biorąc poprawkę na rozmiary właściciela) wydobył zza pleców, nonszalancko opierając go ramię, przytrzymując jedną ręką. Wiecznie głodne dusz ostrze opalizowało głęboką czerwienią, wpadając to raz z szarości, do srebrnej barwy, do krwawej czerwieni. Kvaser minę miał poważna i srogą przyglądając się demonom. Szedł po prawej stronie Irmy, lekko po łuku, trzymając dystans. Oddychał powoli, jakby tropił. Rozum mówił – rutyna. Nos ostrzegał.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
09-06-2020, 19:28 | #25 |
Reputacja: 1 | Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ale był zadowolony. Decyzja o wyruszeniu. Być może uda im się wyjść cało z tej pułapki Statku. Podział “łupów” nieco rozbawił mnicha, który nie zgłosił się po żadne znalezisko. Bo i po co? Czy towarzysze naprawdę wierzyli, że coś, co nie pomogło poprzednim właścicielom, może odmienić ich los? Czy może była to zwykła, przyziemna chciwość?
__________________ Słudzy nieużyteczni jesteśmy |
12-06-2020, 12:13 | #26 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Tymczasem, "na tyłach" całego tego kolorowego towarzystwa... - Zachowują się jak chłopcy po paru piwach. - Harran pokręcił głową z niesmakiem. - Gadasz o potworkach, czy naszych towarzyszach? - Orzeł-Vaala spojrzała na mężczyznę. - O naszych dzielnych towarzyszach - odparł. - Rozumiałbym jeszcze, gdyby tak biegli do dziewczyny. Lub kochanka, w zależności od zamiłowań osobistych. - Uśmiechnął się lekko. - Nie rozumiem… - Stwierdziła Druidka, po czym dziwacznie przekrzywiła głowę "po ptasiemu" pod kątem 90° nadal przyglądając się rozmówcy. - Czego nie rozumiesz? Że spotkanie z dziewczyną może być ciekawsze, niż walka, czy że warto się na takie spotkanie spieszyć? - Mówisz, że pędzą na wrogów, ze sterczącymi fiutami? - Vaala-Orzeł cicho się zaśmiała, co biorąc pod uwagę jej obecną postać, było samo w sobie dosyć zabawnym widokiem. - To by był ciekawy widok... ale nie wiem, czy widok samych fiutów przeraziłby te potworki. - Zaklinacz się uśmiechnął, wyobrażając sobie taką sytuację. - Poza tym są tam Imra i Mmho, a one raczej są wyposażone w coś innego. - Nie lubię Imry, jest...dziwna - Wypaliła nagle ni stąd ni z owąd Vaala, spoglądając tym razem za oddalającym się ku potworom towarzystwu. Harran przez moment milczał, przenosząc wzrok z idących na orła (Orlicę? Nie znał się na tym...). - Trudno mi powiedzieć, ale gdybym miał wybierać, to wolałbym Mmho niż Imrę - przyznał. - Ale nie potrafiłbym tego uzasadnić. - Mmho jest... ummm… - Vaala-orzeł pokręciła łbem, i… zmieniła nagle temat - Ty jesteś magik, tak? - Tak - z cieniem uśmiechu odparł Harran. - Potrafię rzucać zaklęcia. Błyskawice, ruchome obrazy i takie tam. - O! Błyskawicę też potrafię! - Ucieszyła się Druidka. - Świetnie! Dobrze jest mieć wspólne zainteresowania i możliwości. - Uśmiechnął się. - Jako orzeł też to potrafisz? - zainteresował się. - W co jeszcze umiesz się przemienić? - Tak, jako orzeł też. No… w wiele zwierząt i dzikich bestii, co to biegają, skaczą i latają. No i gryzą, tną pazurami, i kłują ogonem… - Powiedziała Vaala. - Ja bym mógł się zamienić tylko w jedno stworzenie - odparł. - Ale to nie potrwałoby długo, niestety... - Co sądzisz o statku? - Zaklinacz zmienił temat. - Mówi prawdę, czy może nie wszystko nam powiedział? - Ja jeszcze nigdy nie byłam na taki sta-tek. Nie wiem… - Vaala-orzeł pokręciła łbem, jakby w zakłopotaniu? - Ja byłem na paru, ale żaden nie mówił - przyznał Harran. - Nie do końca jestem pewien, czy jego słowa są szczere. I jestem przekonany, że bardziej będzie dbać o swój interes, a nie o masz. - Poza tym trzeba będzie uważać na to, co się mówi na pokładzie - dodał. - Statek słyszy wszystko i wszędzie, nawet jeśli nie reaguje. Vaala przytaknęła...
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
12-06-2020, 18:54 | #27 |
Reputacja: 1 | Ku wrogom - post wspólny Imra ruszyła ku wrogom. Z każdym kolejnym krokiem po jej skórze przemykały kolejne wyładowania. Z jej oczu błyskały iskry a z jej gardła wydał się warkot. Niski, nieludzki, pierwotny. Warkot bestii, której krew płynęła w żyłach półelfki. Smocza krew. Nie musiała nic więcej robić, bo sama jej obecność przywoływała na myśl błękitnego jaszczura. Demoniczne bestie skuliły się i nie zaatakowały Imry ani osłaniającego ją niziołka. Jedynie dwa mniejsze chude żabostwory o dziwacznym pysku i trzy chodzące paszcze rzuciły się do ucieczki chowając w norach wyrytych w sześcianie. Reszta skuliła się niepewna czy atakować czy uciec. Kvaser spojrzał kątem oka na zachowanie Irmy. Nawet jego przeszły ciarki. Miał u boku bestię. I cieszył się z tego. Gdy zauważył reakcję potworów, nie czekał na ruchy ze strony reszty ekipy. - Wy tam! Warknął wspólną mową w stronę domów, jednocześnie wskazując je trzymanym w jednej dłoni mieczem jak jakąś różdżką lub ekwiwalentem palca który lubił wskazywać rozmówcę - stąd zresztą pochodzi jego przezwisko - Krwawy Paluch - oraz nazwa miecza - Paluch. - Gadać skąd te ciała albo was pokroimy! Stwory się zjeżyły, bo mały pyskaty niziołek z wielkim mieczem nie robił tak dużego wrażenia jak smocza baba. Niemniej jeden z paszczaków odpowiedział łamanym wspólnym. - Znaleźlim my.. tutaj… je. Kvaser uśmiechnął się wilczo. - Opowiadaj dokładnie. Potem obejrzymy ciała i możecie żreć dalej. Jeśli nie, to… Od niechcenia, szerokim zamachem miecza wskazał na Irmę. A potwory tylko na nią spojrzały. Wojowniczka opuściła młot bijakiem do dołu uderzając nim głucho w ziemię. Powiodła powoli pustym spojrzeniem po niekształtnych istotach. - Jak nie opowiecie, to wasze pulchne ciała rozwlokę po okolicy. Jak się odrodzicie, to ponownie rozwlokę i rozczłonkuje upewniając się, że tym razem zapamiętacie ból jaki wam zadałam. Upewnię się, że zrobię to tak skutecznie aby same wspomnienie mojej osoby przywodziło wam na myśl najgorsze tortury jakie wasze małe móżdżki mogą sobie wyobrazić. Jak jednak porozmawiamy sobie na spokojnie to wasze serdelkowate nóżki pozostaną przy waszych krągłych ciałkach. Grzecznie odpowiedzie na pytania jakie wam żądamy. Na koniec podziękujecie, że zostawiliśmy was w spokoju i pozwolicie nam zabrać cokolwiek ciekawego przy tych ciałach znajdziemy. A za takie grzeczne zachowanie nawet w nagrodę będziecie mogli skonsumować cokolwiek zostanie. Oczywiście w którymkolwiek momencie zdecydujecie się rozmyślić, zadać zdradziecki cios wasze mierne egzystencje zostaną zakończone tak skutecznie, że zamiast tu obudzicie się w dziewięciu piekłach i diabły przysmarzą wasze demoniczne dupska i zjedzą na śniadanie. Kobieta urwała aby ponownie zmierzyć spojrzeniem pozostałą grupę. - Zrozumieliśmy się? - Nie jemy…- warknął jeden z paszczaków.- … nie musimy jeść by… istnieć… nie czerpiemy przyjemności z jedzenia martwego.. co innego żywe i wijące się z bólu w paszczy. - Znaleźlim je takie… martwe już.. jeszcze nie śmierdzące… zabite… z kunsztem… dużo bólu i agonii… prawdziwy artysta to zrobić…- burknął drugi. Demony odsunęły się od zwłok dając miejsce na ich zbadanie. Niziołek kiwnął głową w stronę Irmy dając znać, iż rusza. Celowo nie szedł blisko niej, lecz w dystansie, po skosie, jak wcześniej trzymając oskrzydlającą pozycję. Wyglądał na kogoś, kto z chęcią potraktowałby jakieś mięso mieczem. Wędrowiec wylądował i ruszył tuż za niziołkiem, w milczeniu obserwując demony. - Ja ich popilnuję - mruknęła półelfka zatrzymując się obok zwłok ale wciąż patrząc na demony. Mmho też ruszyła rzucić okiem na ciała. Stwory cofnęły powarkując i dając dostęp ciekawskim do zdobyczy. Były to trzy ciała humanoidów. Orków w zasadzie… Były masywne o silnie zarysowanych kłach, także u jedynej samicy między nimi, co różniło ją od tego co znała Mmho z własnego świata. Zdobiły ich ciała szramy i tatuaże, szyje zdobiły naszyjniki z kłów i pazurów. I symbole w ogóle nieznane Mmho. To było obce jej plemię i odmiana jej ludu nie żyjąca na świecie z którego pochodziła. Dla pozostałych bardziej interesujące były ich rany od których zginęły. Paskudnie szarpane rany cięte zadane ostrzem z zadziorami, prawdopodobnie. Miejscowe i głębokie poparzenia ciała, oraz punktowe rany zadane długim szpikulcem. Żadne z tych obrażeń nie zadano konwencjonalną bronią. Co więcej… te orki nie miały przy sobie metalu. Zabrano im nie tylko metalową broń, ale i sprzączki pasów, zapinki u płaszczy, ba… nawet groty strzał. Wszystko co metalowe zostało zabrane. Łupieżców interesowały jedynie metal, nieważne czy magiczny czy nie. Trzy fiolki z magicznymi eliksirami i ewidentnie magiczne buty na stopach jednego z orków pozostały nietknięte. - Dziwne osobniki - powiedziała Mmho pochylona nad ciałem orczej kobiety - nigdy nie widziałam tak dziwnych orków, ani takich symboli. - Po tych słowach wstała. - Weźmy eliksiry by sprawdzić czym są i ruszajmy dalej. Nic tu po nas. - Dziwnych orków? Wyglądają normalnie - Imra mimowolnie spojrzała na trupy, a potem na Mmho. - To wyznawcy Gruumsha - niziołek skomentował patrząc na orka z wyłupionym okiem - raczej fanatycy. Jeśli nie jesteś orkiem i nie uznajesz wyższości orczej rasy, trzeba tylko wiedzieć, że to dość bojowe typki. Wziął jedną miksturę, drugą zostawiając Mmho to ograbienia. Co też pół-orczyca od razu zrobiła. Butów nie miał zamiaru ruszać. Tam gdzie pracował, ściąganie z trupów butów było zwykle oznaką skrajnej desperacji i biedy gorzej opłacanych wojowników. Budziło w nim złe skojarzenia. Już miał się odwracać aby ruszyć, ponownie na skos, w stronę Irmy, gdy naszła go jeszcze jedna myśl. Zwrócił się do demonów. - A was co za wiatry tutaj przygnały? Bo raczej tutaj nie żyjecie. - Portal pod sześcianem… jedna strona… nie ma powrotu.- wyjaśnił łamanym wspólnym jeden z paszczaków. Niziołek zastanowił się czy to było naturalne zjawisko czy też energie które wyzwolił statek ściągając ich tutaj rozerwały struktury istnienia powodując więcej takich fenomenów. Jeśli tak, będą mogli spotkać więcej atypowych istot. Zostawił te przemyślenia dla siebie, ruszać ku drużynie. - Wyznawcy czego? - Mmho zmarszczyła czoło patrząc na niziołka. Nie wiedziała jakim cudem ten mały człowiek rozpoznał to nieistniejące plemię - To jakieś inne imię Pana Chaosu? Nie widziałam nigdy orczycy z takimi kłami. A uwierz, wiele ich widziałam w całej okazałości. - Bogów jest dużo, pod różnymi mianami. Statek rozerwał bariery między światami których moc jest dla mnie zatrważająca - zaśmiał się jakby był to dowcip - spotkamy jeszcze wiele istot pozornie podobnych do któych które znamy z domu. - Między światami? Czyli to plemię, nie z mojego świata? Powiedz, czy Mmho dobrze zrozumiała? - zapytała. - Najpewniej tak - niziołek powiedział poważnie - najpewniej wszyscy pochodzimy z różnych światów. O szczegóły kosmologii trzeba już pytać magów, moja wiedza jest bardzo pobieżna. - Chodźmy stąd - Mmho ponowiła propozycję odejścia od trupów. Sama powoli ruszając w stronę elfki. Wędrowiec nie dołączył do rozmowy, przyglądając sìę ranom orków i próbując je dopasować broni znalezionych przy zwłokach na statku. Choć było to mało prawdopodobne, nie można było wykluczyć jakiegoś ich powiązania ze statkiem. Ślady na ciałach sugerowały jednak użycie czegoś innego. - Nie przypominają również orków z mojego świata, są zbyt… prymitywne. Kvaser, skoro rozpoznałeś symbol ich bóstwa, może pochodzą z twojego planu? I nie zastanawia was brak metalu przy ciałach? - zadał parę pytań, gdy zbierali się do powrotu. - Mogą, ale nie muszą… - niziołek zamyślił - zanim pojawił się portal, czekałem w pewnej mieścinie na bandę orków i herszta. Ostatecznie nikt się nie pojawił, a burmistrz skąpił gorszem, to się zawinąłem. Byłoby zabawnie gdyby to byli oni - uśmiechnął się złowieszczo. - Zaraz, to w tym całym twoim świecie wszystkie orczyce są takie ładniutkie jak ty? - "elfka" zapytała Mmho mocno zdziwiona. Zielona zmierzyła "elfkę" spojrzeniem, choć znacznie łagodniejszym niż do tej pory (odkąd się poznały). - Nie. Nie aż tak - wyszczerzyła lekko zęby, faktycznie pozbawione kłów - pół-orczyce, jak ja, są znacznie od nich ładniejsze. I jak już mówiłam, ani jedne ani drugie nie mają kłów. Twój świat, pół-elfko musi być daleko od mojego. Nigdy nie widziałam pół-elfki robiącej takie wrażenie na przeciwnikach - brzmiało jak komplement. - W tej chwili, w moim świecie, elfy są już bardziej jak wspomnienie - dodała jeszcze, nie wyjaśniając więcej. - Wspomnienie? Interesujące. Pewnie się należało. Elfy są zadufane w sobie - Imra parsknęła w odpowiedzi. Coś na kształtu uśmiechu na moment mignęło na jej twarzy. - Trochę szkoda, że wam kły wywaliło… Sprawiają, że wygląda się dziko. Jest też za co złapać. Hehe. Wędrowiec planował o coś jeszcze zapytać, ale uwaga Imry wybiła go z rytmu. Chrząknął, czy może chrzęstnął tylko cicho i wrócił do smuklejszej formy, jego broń także gdzieś zniknęła. - Dobra, zwijamy się z imprezy - westchnął głośniej niż planował Kvaser. Mmho uśmiechnęła się zawadiacko na uwagę Imry, ale nic nie odpowiedziała. Zresztą, byli już prawie przy orłach.
__________________ To nie ja, to moja postać. |
14-06-2020, 15:07 | #28 |
Reputacja: 1 | - Imra ich przestraszyła i nie chcieli walczyć - wyjaśniła Mmho, kiedy dotarli do Harrana i Vaali. Wyglądała na trochę zawiedzioną brakiem rozlewu krwi, a trochę pod wrażeniem, że stwory nie walczyły z nimi. - W każdym razie trzy orcze trupy. Dwóch wojowników i wojowniczka z kłami. Nie wyglądają jak znane mi orki. Kvaser mówi, że są z innego niż mój świata. Jego świata. Wyznawcy jakiegoś dziwnego boga. Nie ma przy nich nic metalowego. Nawet sprzączki od pasa czy grotu strzały. Rany jakieś poparzenia, szarpane, kłute, ktoś lub coś miało dziwną broń. Nie wyglądają na załogę statku, ani nie mają znaków takich jak ciała które na nim znaleźliśmy. Możemy lecieć dalej. |
14-06-2020, 15:20 | #29 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
14-06-2020, 15:46 | #30 |
Reputacja: 1 | Podczas lotu - post wspólny - Kvaser, rozumiem, że twoim światem nie władają wyznawcy Gruumsha. Kto więc zasiada na tronach? - zapytała Mmho podczas lotu. - Zależy gdzie - niziołek stwierdził w przerwie między obgryzaniem jedzenia z prowiantu - jest sporo państw, mieścin, królestw. Są plemiona, wolne miasta… Całe bagno śmierdzącej polityki. Pół-orczyca zamyśliła się na chwilę. - Rozumiem. W moim świecie, na siedmiu tronach zasiada siedmiu pół-orczych władców, reprezentują Radę Starszych i to przez nas zostali wybrani po wojnie - wyjaśniła. - Nie wiem czemu, ale wolałbym tam nie mieszkać - niziołek wyszczerzył się wilczo - dlaczego akurat półorkowie? Co z czystą krwią? - Orkowie nie chcieli opuścić plemion by zamknąć się w murowanych zamkach. Zresztą, ci którzy są "pół" są bardziej opanowani. Jeśli wiesz o co mi chodzi - Mmho nie tłumaczyła o co, założyła że to oczywiste. - Na pewno bardziej cywilizowani, w kategoriach reszty świata - stwierdził biorąc przedostatni kawałek mięsa - a ty czym się zajmowałaś u siebie? - Większość mojego życia trwała wojna - odpowiedziała zielona - byłam żoną, matką, a później wybrałam drogę wojowniczki. Po wojnie nastała nuda. Dostałam zaszczytne miejsce w Radzie. - Polityk - dziwna, lekka ironia zabrzmiała w głosie Kvasera. - Nie mnie oceniać. Chociaż w gruncie rzeczy lepiej bez wojny niż z nią. - Żaden ze mnie polityk - mruknęła Mmho - to kwestia wieku i … hm, doświadczenia czyli sumy popełnionych w przeszłości błędów - zaśmiała się przy tym. Brzmiało skromnie. Mmho nie należała do tych, którzy chwalą się czynami. - Rozumiem - Kvaser dojadł mięso, oblizując palce - rada starszych - mruknął w żartobliwym tonie. - A ty? Czym zajmowałeś się u siebie? - zielona odbiła pytanie. - Zależy na którym etapie życia. Ostatnio, głównie to zabijaniem za pieniądze. W gruncie rzeczy to typowa praca najemna, ochroń coś, dowieź, zbadaj, eskortuj, czasem wojna… Ale koniec końców jeśli opłata jest sowita to prędzej czy później ktoś zaatakuje chronioną osobę, napadnie karawanę, ruiny są zamieszkane, eskorta wpada w pułapkę i kończy się rzezią. Osobiście wolę gdy to się nie dzieje, wtedy zgarniam kasę bez wysiłku - wzruszył ramionami. - Najemnik - podsumowała Mmho jednym słowem. Bez oceniania. - Aktualnie tak - przytaknął - najszybsza, dostępna dla mnie droga pozyskiwania funduszy. - Harranie, a twój świat? Jak wygląda? - zaciekawiła się pół-orczyca. - Mniej więcej taki sam, jak Kvasera - odparł Harran. - Kto wie, może to nawet ten sam. Mój się zwie Golarionem. Też jest tam dużo państw różnej wielkości, nie zawsze żyjących ze sobą w zgodzie. Są też i orki, ale żaden z nich nie włada nawet kawałkiem miasta, ani nie szczyci się zbyt wielkim rozumem. No i mają kły. Nawet półorczyce są, można by rzec, wątpliwej urody. - Golarion? Ha! To jesteśmy z tego samego świata! - parsknęła Imra słysząc znajomą nazwę. - Nie słuchaj go Mmho, ma parszywy gust jeśli tak mówi. Vaala-orzeł, jako podniebny rumak półorczycy, zaśmiała się. - To też mój świat! - Powiedziała. - No ale nie masz racji Harranie. Orkowie mają całe państwo we władaniu. zdarzyło mi się raz tam jako posłaniec jechać - powiedziała Imra. - Ile miast tam widziałaś? I ilu przystojnych orków lub ładnych orczyc? - zagadnął Harran. - Bo ja ani jednego. Ale przyznaję się, zwykle nie miałem czasu, by się przyglądać. Zazwyczaj starali się mnie skrócić o głowę, co mi niezbyt odpowiadało. - Uśmiechnął się lekko. - Urgir jest metropolią. Tak… parędziesiąt tysięcy mieszkańców można spokojnie naliczyć. Od orków po półorków, przez ludzi, półelfy i nawet elfy. Bałagan tam jest totalny, ale to miasto, a nawet stolica. Coś byś znalazł. - Czyli Vaala, Harra i Imra są z tego samego świata. Gdzie orkowie mają tylko metropolię - podsumowała gładząc przy tym pióra Vaali-Orła. - Dziwnie rozmawia się z orłem, nawet jeśli wiem, że to ty - dodała. - A ty Kvaser kojarzysz te nazwy o których mówią? Lub ty pół-elfie? Albo ty Bezimienny? - Nie znam ich - stwierdził Wędrowiec, odrywając się od rozmowy z niziołkiem - Lecz z chęcią dowiem się jak najwięcej o miejscach, z których pochodzicie. Mój ojczysty plan nazywany jest Eberronem, a przynajmniej tak mówi się na świat, na którym żyjemy. - Ja wiem, o czym mówicie, ale nie jestem z waszego świata - powiedział mnich. - A ty, Vaalo, z jakiego kawałka Golarionu przybyłaś? - spytał Harran. - Taldor. Puszcza Velduran - Odpowiedziała po chwili milczenia dziewczyna, po czym dodała coś, co uniosło brew paru z nich - Widziałam Tarrasque… A siedząca na Vaali-orle Mmho, wyraźnie wyczuła drżenie ciała Druidki. Półelfka ściągnęła brwi. - Tarrasque'a? Czym jest Tarrasque? - Bestia - odparł po chwili Harran. - Chodząca śmierć. Zniszczyłby nasz statek nawet go nie zauważając. Największe smoki są przy nim jak małe dzieci. Teraz brwi Imry się uniosły. - Zaraz, to znaczy, że on teraz grasuje po Golarionie? Vaalo czy Taldor jest zagrożony? - Śpi. Zniszczył trzy krainy, a potem go uwięzili w jaskini. Teraz śpi… ale kiedyś się obudzi… - Mruknęła Vaala, spoglądając przed siebie. - Jeśli okaże się, że trafimy z powrotem do naszego świata i bestia miałaby się obudzić się w proteście wezwij mnie. Pomogę. - zniszczenie części Golarionu nie było w interesie półelfki. - To dlatego przeszłaś przez portal statku? Przez kontakt z tym ...tarrasque? - zapytał Wędrowiec, a Vaala przecząco pokręciła łbem. - Nie dasz rady Imra. Nikt z nas, ani wszyscy razem. Tej bestii to tylko chyba półbogowie równi… ale to nie nasze problemy… Mmho w milczeniu przysłuchiwała się temu co mówili. Zerknęła kątem oka na niziołka, który jeszcze nie odpowiedział na jej pytanie. - Mój świat zwie się Oerth - niziołek doprecyzował - nie mogłem widzieć waszych miast. Ale kojarzę nazwę tarrasque. KIedyś znajomy archiwista o tym wspominał, gdy /szukałem informacji o potęgach świata. Chociaż raczej traktował to jako bajki, na równi z wypaczonymi dziećmi bogów pozamykanymi w różnych miejscach - stwierdził.
__________________ To nie ja, to moja postać. |