Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-10-2020, 18:15   #21
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Bard długo stał tak bez słowa. Po czasie odpowiedział Enoli co widzi.
- Mgła mieni się obecnością magii... nie to miejsce, lecz mgła sama w swojej istocie. - Jego lico było zamyślone, a czoło zmarszczone, jakby zmartwione. - Nie spotkałem się nigdy wcześniej z tego typu splotem. Nie znam czyniącego, który mógłby ukształtować takie splątania. Stara... i potężna to magia. Interesujące...

Samwise początkowo nic nie odparł na przypuszczenia Enoli dotyczące możliwości teleportacji. Dopiero gdy wszyscy powiedzieli co mieli do dodania i ruszyli w drogę, idąc obok półelfki wyszeptał jakby do siebie, ale na tyle głośno, że i ona to usłyszała:
- Obawiam się, że to znacznie bardziej zawiłe. Ślady butów wciąż tam były, ognisko, nasze rzeczy, a jednak miejsce było inne... złowieszcze i martwe. Ziemia pozostała, lecz roślinność utraciła swa zieloność, bądź całkowicie uschła. To nie teleportacja nas tu przywiodła...

Krocząc ścieżką obserwował horyzont, znacznie uważniej niż dotąd. Co chwila kierował swoje spojrzenie w inne miejsce. Agonalny krajobraz przyprawiał o dreszcze, lecz był jednocześnie niezwykle fascynujący. Jak daleką podróż odbyli?

Miecz wyciągnął, gdy tylko usłyszeli narastający tętent. Pozostał jednak w tyle. Lewą dłoń schował pod zewnętrzny płaszcz, gdzie uścisnął to co miał zawieszone na szyi. Nie zwolnił tego uścisku, póki nieumarły nie zniknął daleko we mgle. Gdy odjeżdżał, Sam wymienił spojrzenia z pozostałymi świadkami tego odrażającego widoku. Nie ruszył jednak, by zbadać ów przedmiot, który szkielet rzucił im na ścieżkę przed nimi.

- Mam nieodparte wrażenie, że przybył tu celowo. - powiedział do reszty ściszonym głosem.

 
Rewik jest offline  
Stary 04-10-2020, 07:12   #22
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Przy współpracy z Umbree. Dzięki;)



Po znalezieniu się w dość nietypowej sytuacji, drużyna zdecydowała się ruszyć wąską ścieżką, prowadzącą przez ten upiorny las. Nicodemus, zawsze życzliwy i uśmiechnięty, starał się prowadzić przyjacielską rozmowę z towarzyszami i poznać ich nieco lepiej. W końcu przecież utknęli w tym bagnie razem i zapewne razem będą musieli znaleźć z niego wyjście.

-Słyszałaś może kiedyś o czymś podobnym? - Zagadnął Enolę, wskazując na otaczającą ich zewsząd mgłę.
- Jak już wcześniej mówiłam, jedynie czytałam o możliwości teleportacji z miejsca w miejsce, ale nigdy przy użyciu mgły. Ale skoro to ona wypełniona jest tą legendarną aurą, o której mówił Samwise, to w moim odczuciu właśnie ona nas tu przeniosła. Choć oczywiście mogę się mylić, to tylko teoria - powiedziała. - No i Sam uważa, że to coś innego. A co ty sądzisz na ten temat? - Spojrzała na niego.
- Faktycznie już o tym mówiłaś. Wybacz mi roztargnienie. Dziwne sny i aura tego miejsca najwyraźniej wpływają na mnie bardziej niż myślałem. - Nikodemus z uśmiechem próbował wyjaśnić swój brak skupienia. - Siły mroku często posługują się mgłą w taki czy inny sposób. Najczęściej dotyczy to stworów najbardziej sprzecznych z naturalnym porządkiem rzeczy czyli wszelakiej maści chodzących umarłych. Niemniej, o takim wykorzystaniu mgły jeszcze nie słyszałem. Może to ona nas przeniosła, a może ukrywała rzeczywistą siłę za tym stojącą. Niepokoi mnie to. - Uśmiech na moment przygasł, ale prędko wrócił na twarz. - Ty zdaje się lubisz zagadki. Ta bardziej Cię intryguje, czy niepokoi?
- Zdecydowanie intryguje - odparła bez wahania. - To wszystko, ten las, mgła, to może być wstęp do czegoś większego, ciekawszego. Dawno nic mnie tak nie interesowało. I to zdecydowanie nie jest normalne. Może jest tak, jak mówi Sam, że to bardziej zawiłe, więc tym lepiej. Uwielbiam takie rzeczy, prowadzące tam, gdzie z początku się nie spodziewaliśmy. - Enola wymawiała te słowa jak natchniona. Widać było, że Nicodemus wszedł na jej ulubiony temat. Ona jednak nie zamierzała skupiać się tylko na tym. - Jak to się stało, że postanowiłeś zostać paladynem? Twoje oblicze z pewnością niejednej kobiecie łamało serce.
- Niewiele miałem czasu na kobiety. Niemniej droga sługi Lathandera nie zamknęła przede mną tych drzwi. - uśmiechnął się - Mój bóg kocha życie i wszystkie jego przejawy. Nigdy nie dał mi odczuć, że powinienem rezygnować z jakiegokolwiek aspektu egzystencji na jego rzecz. Chociaż wiem, że są i tacy, którzy od swych wiernych wymagają czystości, ślubów milczenia czy innych czasem lekko pokręconych rzeczy. Na samą myśl o tym, że ktoś mógłby nakazać mi milczeć przez rok i jeden dzień w imię jakiegoś starego zwyczaju, aż skręca mnie mnie w środku. - zaśmiał się, a jego melodyjny głos w niczym nie pasował do otaczającej ich ponurej scenerii.
- Całkowicie cię rozumiem, też bym czegoś takiego nie zniosła, bo po prostu lubię gadać - rzuciła wesoło Enola, odcinając się nieco od otaczającej ich ponurej atmosfery. - O twoim bogu, Lathanderze, trochę czytałam w młodości. I o jego wyznawcach. Była taka kobietka, Tabitha, która postanowiła chronić świątynię Lathandera w Myth Drannor w Roku Cieni, w dwunastym wieku Rachuby Dolin. Pewnie wiesz, o którą mi chodzi. - Nicodemus skinął głową w odpowiedzi - No ale to tak tylko na marginesie. Cieszę się, że z nami podróżujesz, a w obecnych okolicznościach twoje zdolności z pewnością nam się przydadzą.
- Niektórzy uważają, że lepszy jestem w mowie, niż w mieczu i rzeczywiście sięgam po niego w ostateczności lub w sytuacjach, kiedy nie mam wątpliwości, że coś jest złem i Lathander życzyłby sobie, żeby to zło wymazać z tego świata. Mam jednak pewne doświadczenia, głównie z nieumarłymi i to na nich najczęściej poluję. - Spokojnym i pewnym ruchem wyciągnął miecz z pochwy u pasa i zaprezentował jego ostrze. - Zapewne wiesz, że wiele stworów mroku obawia się srebra bardziej niż żelaza.
- Wiem, czytałam o tym. No i też spotkałam “dziwne” stworzenia na swojej drodze zanim przenieśliśmy się w to miejsce. Stworzenia nie pasujące do normalnego świata - odparła. - Ja polegam głównie na sile mojego umysłu i specyfikach, które ze sobą noszę. - Z krzywym uśmiechem klepnęła bandoliery na piersi wypełnione flakonami z różnokolorowymi substancjami. - Jak na razie się nie zawiodłam ani na sobie, ani na nich. - Wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. - Całkiem dobry z ciebie rozmówca, jak na paladyna. Plotki głosiły, że jesteście wszyscy strasznie sztywni. - Uśmiech nie schodził jej z ust.
- Jak byłem mały to też tak myślałem. Większość Paladynów, których spotkałem cechowała pewną mrukliwość i ciągła powaga. Czasem się zastanawiam, czy lata spędzone na walce ze złem i na mnie odcisną takie piętno. Głęboko wierzę, że jednak tak nie będzie. Dotychczas życie również mnie nie rozpieszczało i sądzę, że najgorsze mam już za sobą. - Lekko spochmurniał, widocznie przypomniał sobie coś nieprzyjemnego, ale szybko się otrząsnął. - Tak. Wiem, że mówię jak stary dziadek. - znów zażartował.
- Do starego dziadka bardzo ci daleko, Nico. Mam nadzieję, że mogę tak skrócić twoje imię? - Zapytała, uśmiechając się do niego lekko. - Wyglądasz jak spełnienie snów większości szlachcianek. Najważniejsze, żebyś podążał za swoim sercem i wszystko będzie dobrze. - Obdarzyła go szczerym uśmiechem.
- Większość szlachcianek jest okrutnie nudna! - skomentował - Już lepiej byłoby mi pewnie z wiejską dziewczyną, która może nie wystawia się pięknie ale zdecydowanie więcej wie o prawdziwym życiu. - Paladyn znowu szeroko się uśmiechał. W zasadzie to rzadko było inaczej. - Oczywiście możesz mówić mi Nico. Dobrze mi się kojarzy. Co zaś do wyglądu… Grzeczność nakazuje na komplement odpowiedzieć komplementem. Cieszę się, że nie muszę przy tym kłamać bo i tobie bogowie nie poskąpili urody. Pewnie ciągle się ogarniasz od adoratorów? - zapytał wesoło.
- Słaby z ciebie kłamca, Nico. - Zaśmiała się perliście. - Nie jestem pięknością, ale uważam, że to nie powierzchowność oddaje prawdziwe piękno, a wnętrze. Nie przejęłam wielu atutów po moim elfim rodzicu, ale najważniejsze, że mam otwarty i prężnie działający umysł. Który w większości przypadków odstrasza adoratorów. A i ja nie mam zamiaru dawać im forów. Mój przyszły partner na pewno nie może być idiotą. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Mądre słowa i ciężko im zaprzeczyć. - skinął głową z uznaniem - Faktycznie mężczyźni często nie lubią bystrych kobiet, uważając, że życie z wami jest trudniejsze. Niewielu potrafi docenić zalety żony, która jest nie tyle poddaną męża, co równorzędną partnerką. Korci mnie, żeby zapytać. Czy fakt bycia niewiastą kiedykolwiek przeszkadzal ci w pracy? - spojrzał na Enolę, wyraźnie obserwując jej reakcję.
- Oczywiście, że tak - odparła. - Na początku mojej działalności detektywistycznej nikt nie wierzył, że potrafię choćby znaleźć związek między myszą a serem. - Zaśmiała się. - I nie pomagał też fakt, że moi rodzice byli kimś znaczącym w Neverwinter. Po prostu nie. Ich przyjaciele uważali, że to jakiś mój kaprys. Że się ogarnę i pójdę w ślady ojca, który wykładał alchemię na uniwerku w Neverwinter. A ja co? Jestem kobietą, córką znanych rodziców i chcę zajmować się rozwiązywaniem spraw dziwnych i dziwniejszych? Nie. Nie na początku. Ale z czasem wyrobiłam sobie odpowiednią markę, i to bez udziału rodziców. Co uważam za wielki sukces. To moje rozwiązane sprawy mówiły za mnie a nie pochodzenie. I potem już poszło. Aż nawet za daleko… - Uśmiechnęła się do Nicodemusa, na co ten również odpowiedział uśmiechem.
- Za chwilę nasi towarzysze zaczną się poważnie zastanawiać czy z nami wszystko w porządku. Okoliczności nie sprzyjają takiej wesołości. - powiedział, nie poważniejąc nawet na moment.
- Okoliczności nie, ale wspomnienia pewnych chwil jak najbardziej. Jeszcze będziemy mieć czas na bycie poważnymi i na pewno też to wiesz - odparła. - Wystarczy się rozejrzeć.
- Skoro nie masz z tym problemu, to ja również przestanę się tym frapować.

Nie zważając zbytnio na to, jak dziwnie wygląda tych wesołość w tym ponurym miejscu, kontynuowali pogawędkę.

Drogą ciągnęła się, a krajobraz praktycznie się nie zmieniał. Wydawać się mogło, że będą tak podróżować w nieskończoność. Tyle, że wędrówkę przerwało pojawianie się jeżdźca.

Nie był to jeździec zwyczajny. Zarówno on, jak i jego rumak byli dotknięci okrutnym przekleństwem, będącym okrutnym wypaczeniem samej idei życia. Byli niwumarli. Nicodemus odruchowo sięgnął do plecaka po swój buzdygan. Z reguły wolał posługiwać się mieczem, ale kości zdecydowanie lepiej się miażdżyło niż przecinało. Paladyna nie zdążył jednak zareagować bo upiorny jeździec prędko odjechał, rzuciwszy wcześniej jakiś przedmiot na drogę.

Nicodemus zgadzał się z towarzyszami, że należy sprawdzić co to za przedmiot. Wymienił kilka uwag z Ritą i Samwisem, po czym zbliżył się ostrożnie, próbując wyczuć jego aurę.

Detect Evil


 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 04-10-2020 o 15:06.
shewa92 jest offline  
Stary 04-10-2020, 15:03   #23
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy ruszyli Jane szybko popadła w typowy dla siebie wędrówkowy rytm. Nie szła ani na końcu ani na czele pochodu. Bycie tarczą nigdy nie było jej mocną stroną, lubiła też mieć wroga na pewien dystans od swej kuszy. Z naciągniętym głęboko na twarz kapturem szła w ciszy spoglądając na boki szlaku, jakby gdzieś tam pomiędzy tonącymi we mgle konarami dostrzec mogła przeciwnika. Wątpiła w to jednak. Czymże zawinili, że te opar tak silnie się do nich tulił? Irytował ją… nie… bardziej niepokoił. Sprawiając, że na każdy chrzęst gałązki jej ciało przeszywał nieprzyjemny dreszcz i tylko doświadczenie sprawiało, że nie wychodziło to poza obręb jej płaszcza. Palce stukały jednak od czasu do czasu, umocowanego do pasa kołczanu wypełnionego bełtami. Nie naciągała kuszy mimo niepokoju nie chcąc by cięciwa zawilgociała, na szczęście.. Zawsze miała jeszcze przy sobie poręczny rapier.


Gdy tylko pojawiła się tajemnicza postać, sięgnęła po kuszę naciągając ją odruchowo. Jej zręczne palce odpięły zatrzask u kołczanu i już gotowa była sięgnąć po bełt. Widziała jednak, że towarzysze znieruchomieli, a zakapturzony jeździec nie szykował się do ataku… Gdy wydobył czarny przedmiot, poczuła panikę. Czyżby alchemik? Rzucił przedmiot pod nogi ten jednak wbrew jej obawom nie wybuchł. Bo gdyby tak było… co by dał ten wydobyty bełt? Bo tak. Jane była gotowa oddać strzał, wystarczyło tylko unieść kuszę i wycelować. Jeździec jednak zawrócił i ruszył w przeciwnym kierunku.

Stojący najbliżej jej towarzysze mogli usłyszeć jak odetchnęła. Opuściła kuszę nie odbezpieczając jej jednak. Naciągnięta cięciwa opierała się na wycelowanym w ziemię bełcie.
- Ubezpieczam was. - Mruknęła cicho rozglądając się po okolicy. Nie dla niej były podniosłe mowy paladynów, choć jak nigdy cieszyła się z ich towarzystwa. Sama sięgnęła dłonią do uwieszonej na szyi złotej monety, prosząc o łut szczęścia.
 
Aiko jest offline  
Stary 05-10-2020, 17:15   #24
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Z udziałem Shewa92 i Alex Tyler

Samwise po pewnym czasie odłożył miecz do pochwy i przesunął mocujący ją rzemień na bok.
- Spotkałem wiele stworzeń na swej drodze, lecz nigdy nie było dane mi obaczyć szkieletów poddanych animacji. - zagaił do Nicodemusa - Gdziekolwiek jesteśmy, wygląda na to, że częściej będziemy spotykać takich jak on. Dlatego powinniśmy się przygotować. Potrafisz mi, nam... wskazać ich słabe, bądź mocne strony?

Paladyn skinął uprzejmie głową.
- Ze szkieletami sprawa jest dość prosta. Podobnie jak inni nieumarli, odwrotnie do żywych reagują na czary leczące i te zadające rany. Ciężko też uszkodzić je za pomocą miecza, bo ostrze może łatwo utknąć między żebrami. Dużo lepiej sprawdzają się młoty czy buzdygany. - rzeczowo wyjaśnił - Generalnie jednak rzadko kiedy stanowią większe wyzwanie. Są raczej bezmyślne i łatwo je oszukać.

- Trucizna - wtrąciła znajdująca się gdzieś z boku, ale zawsze czujna Rita — Zapomniałeś o truciźnie druhu. Nie ima się ich trucizna. Tudzież zaraza, uroki i cielesne zmęczenie, co już jest rzeczą oczywistą. Wrogiem im jest jednak światło i aura prawej boskości.

Bard skinął głową na znak, że rozumie. Przewiesił swą podróżną sakwę, tak by mógł sięgnąć po coś ze środka.
- Ich zmysły. Słuch, węch, wzrok, może wyczuwają żywych? Mówisz, że da się ich omamić. - Mówiąc to Samwise wyciągnął jedną z zakorkowanych buteleczek. Tkwiła w niej przeźroczysta ciecz. Usadowił ją w jednej z kieszeni płaszcza. - Słyszałem opowieści o kontrolowanych umarłych przez magów i czarowników. Nie wydaje mi się, by łatwo było oszukać osobę zdolną do takiej magii…

- Ich ślepia również przebijają ciemność - dodała bitewna zakonnica - Acz nie słyną one z bystrych oczu. O ile można rzec coś takiego o istocie z reguły ich pozbawionej.

- Owszem. Nie ima się ich też chłód i mróz. - uzupełnił Paladyn - Z czarownikiem, który stworzył szkielety jest z reguły o wiele cięższa przeprawa, ale one same nie mają rozumu. Wykonują tylko polecenia i to często dosyć dosłownie. Podobno istnieją magowie zdolni do stworzenia czegoś więcej, ale nie miałem okazji z takimi się spotkać. - Nicodemus wzruszył ramionami. - Być może w końcu będzie okazja, ale ten konny wydawał się zachowywać, jakby dostał polecenie wyrzucić to, co trzymał na ścieżkę, lub rzucić to przed nami.

- … a to skłania do namysłu, skąd wiedział o naszej obecności. Też zwróciłem na to uwagę. - rozwinął tę myśl Samwise. Z całą pewnością mógłby kontynuować ten wątek, lecz zaniechał. Być może jednak uznał, że jego rozmówca dojdzie do podobnych wniosków.

- Najprostsze rozwiązanie jest takie, że miał coś wspólnego z naszą obecną sytuacją. - Paladyn chętnie podzielił się swoimi przypuszczeniami. - Zapewne dowiemy się czegoś więcej, kiedy już zbadamy to, co nam zostawił. - Wskazał ręką na przedmiot rzucony przez nieumarłego.

- Roztropne to dumanie - skomentowała wojenna kapłanka - Piętno magii, co gorsza nekrotycznej, niewątpliwie kala te zapomniane przez boga ziemie. Mniemam, że przyjdzie nam, i to pewnie rychło, zmierzyć się z bluźnierczymi pomiotami tej mrocznej sztuki, jak i spotkać ich nikczemnego animatora. Jednakoż, nie ma co biadać z tego powodu, jesteśmy gotowi. Me ostrze aż tęskni do ukrócenia jego zwyrodniałego jestestwa. Towarzysze, kto winny niechaj się kryje i zwodzi, kędy wola. Przewaga jest po naszej stronie, bowiem wobec potęgi prawości truchleją wszelkie przewrotne i podłe istoty, a ich matactwa i intrygi marnieją w oczach.

Mięśnie na szczęce Samwise’a zagrały gdy kapłanka wypowiedziała te słowa, jakby wywołała nimi złe wspomnienia. Badał ją przez czas jakiś wzrokiem milcząc przy tym.

Rita odebrała nieco inaczej reakcję minstrela, niż możnaby się spodziewać. Może to i dobrze, bowiem inkwizytorska postawa kapłanki wojennej nie byłaby najlepszym panaceum na złe wspomnienia Avarona. I mogłaby spowodować obrócenie się dyskusji w bardzo niebezpiecznym kierunku... W każdym razie dostrzegła na jego twarzy raczej zwątpienie w wypowiedziane przez nią słowa, lecz nieoczekiwanie, nie wywołało to u niej gniewu. Miała świadomość, że to ona była czempionką wiary, przez co wobec niej wymagania były znacznie wyższe, niż wobec przedstawicieli laikatu. Musiała świecić przykładem i inspirować. Dawać świadectwo wiary.
- Nie ma powodu do frasunku druhu. Ja i Nicodemus jesteśmy tu, byście nie musieli się obawiać żadnego licha. Czyny są najlepszym świadectwem wiary. Ufaj więc słowom, ale po owocach poznawaj. Przyszłość dobitnie okaże ci jak wielka jest łaska naszego Stwórcy.

Paladyn chciał przez moment zapytać barda o jego reakcję, ale uznał, że nie we wszystko musi wtykać swój nos. Przynajmniej nie teraz.

- W takim razie, może warto by sprawdzić to coś? - Wskazał na miejsce, gdzie czekała tajemnicza przesyłka. - Jeśli nie macie nic przeciwko to zajmę się tym.

- Będę asystować - wtrąciła Marvella - Nie ma co zwlekać.

Bard odwrócił się i powiódł spojrzeniem za dłonią paladyna. Nie wyglądał jakby chciał go przed tym powstrzymać.
 
Rewik jest offline  
Stary 10-10-2020, 08:40   #25
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację



Ruszyliście powoli w stronę miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się szkieletowaty jeździec, by sprawdzić, co upuścił. Wilgotne krople mgły osiadały na waszych twarzach i ubraniach, gdy przedzieraliście się przez biały opar. Nicodemus po raz kolejny nie wyczuł żadnego Zła w okolicy a gdy zbliżyliście się na odległość kilku stóp do miejsca, w którym leżał przedmiot, zobaczyliście, że jest to niewielka, czarna książeczka z teksturowaną, wyblakłą okładką na której umieszczono wypukłą rycinę klucza. Książeczka przewiązana była wstążką, rozmiarem przypominała dziennik lub modlitewnik. Niektórzy z was nie byliby sobą, gdyby nie sprawdzili, czy znalezisko nie emanuje magią i nie zawiedli się - dało się wyczuć delikatną, prawie nieuchwytną aurę szkoły zaklinania. Rita postanowiła zerknąć do środka i po rozwiązaniu wstążki waszym oczom ukazały się... puste kartki. Strona po stronie, nic nie zostało tutaj zapisane, a przynajmniej tak się wydawało.

Po sprawdzeniu dziennika i jego zabraniu (?) udaliście się w dalszą drogę. Mniej więcej po pół godzinie drogi las nieco się zmienił - drzewa nie były już aż tak chore, rosły wyraźnie bliżej siebie i swoimi bezlistnymi koronami znikały gdzieś wysoko we mgle. Wszędzie panowała nieopisana cisza zapomnianego grobu, a jednocześnie okolica emanowała uczuciem bezgłośnego krzyku. Kilka minut później wyszliście z ponurego lasu, trafiając na coś jeszcze ciekawszego... Jak okiem sięgnąć, przed wami znajdował się wysoki, pięknie wykonany mur niknący po obu stronach w mgle. Przy łukowatej, żelaznej bramie w nim osadzonej stały dwa bezgłowe posągi strażników trzymających przed sobą miecze. Głowy rycerzy leżały wśród chwastów u ich stóp.


Gdy zbliżyliście się do bramy, oba skrzydła otworzyły się samoistnie z głośnym skrzypnięciem. jakby pchane jakąś niewidzialną dłonią. Nie było większego wyjścia, jak po prostu przejść przez nie i podążyć dalej, co też uczyniliście. Gdy znaleźliście się jakieś piętnaście metrów po drugiej stronie muru, brama zamknęła się za wami w taki sam sposób, jak otworzyła. Mgła wylała się nagle z lasu po obu stronach drogi i pochłonęła drogę za wami, w tym mur i bramę, którą tu przyszliście. Maszerowaliście jeszcze jakieś dwadzieścia minut, nim do waszych nozdrzy dotarł charakterystyczny, paskudny zapach. Zapach śmierci. Nie dało się go pomylić z niczym innym i cokolwiek było martwe, znajdowało się blisko. Bardzo blisko.

Odór sprawił, że mieliście się na baczności. Zebraliście się blisko siebie, z bronią w gotowości, wyglądając niebezpieczeństwa, podczas gdy Nicodemus i Rita znów otworzyli swe zmysły, by wyszukać czających się w okolicy nieumarłych. Niczego nienaturalnego nie wykryli, jednak nie sprawiło to, że się odprężyli. Tak samo jak i pozostali. W takim miejscu mogło czaić się dosłownie wszystko. Couryn pozwolił Sheerze zaprowadzić was w stronę w stronę zapachu i już wkrótce tygrysica odkryła ukryte częściowo w zaroślach zwłoki młodego mężczyzny. Jego zabłocone, proste ubranie było podarte, a ciało nosiło ślady pazurów i ugryzień. Brakowało części prawego boku i kawałka lewego barku, które zostały po prostu oderwane od ciała. Wyglądało to na atak zwierzęcia, ale całkiem sporego. Może wilka, ale musiałby być wielkości konia. Według oceny Enoli, mężczyzna prawdopodobnie nie żył od kilku dni, a oprócz ran, które zadała mu jakaś bestia, dało się odnaleźć mniejsze ugryzienia i ubytki na ciele, co oznaczało, że pożywiły się na nim i inne drapieżniki. W bladej dłoni nieszczęśnik trzymał pogniecioną kopertę. Scalała ją woskowa pieczęć z osadzoną w jej środku literą "B".

Samwise wydobył ją spomiędzy sinych, zimnych palców, złamał pieczęć i znalazł w środku złożony na cztery kawałek pergaminu. Przeskoczył po nim wzrokiem i zaczął czytać.
- "Pozdrowienia mężnym i zuchwałym! Ja, burmistrz Barovii, kłaniam się wam, czując jednocześnie dojmującą rozpacz. Moja adoptowana córka, Irina Kolyana, została niedawno ugryziona przez wampira. Przez ponad cztery wieki ta bestia upuszczała życie z mojego ludu. Teraz moja ukochana Irina marnieje w oczach i umiera z powodu przeklętej rany zadanej przez tego potwora. Stał się zbyt potężny, by go pokonać a my już nie mamy siły. Dlatego proszę was, byście przybyli na moją prośbę i otoczyli pogrążoną w rozpaczy i beznadziei Barovię kordonem dobra. Byście raz na zawsze pozbyli się zarazy trawiącej naszą krainę. Nagrodę odbierzecie, gdy już wszyscy będziemy bezpieczni. Podpisano: burmistrz Barovii, Kolyan Indirovich."
Bard skończył czytać i jakby w idealnym wyczuciu chwili, usłyszeliście nagle przeciągłe wycie wilka dochodzące gdzieś z głębi lasu.


 
Ayoze jest offline  
Stary 10-10-2020, 16:39   #26
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
+ Kerm, dziękuję za dialog :)

Przedmiotem wyrzuconym przez nieumarłego jeźdźca okazała się mała, czarna książeczka. Już samo to zdziwiło Enolę i zastanawiała się, dlaczego akurat teraz pozbył się tego dziennika. Czyżby to miało im w jakikolwiek sposób pomóc? Albo odwrotnie? Sprowadzić na nich coś złego? Couryn wykrył niewielkie działanie magii emanujące od książeczki, a Nicodemus zapewnił, że nie czaiła się w niej żadna zła energia, nie oznaczało to, że przedmiot był w porządku. Przynajmniej w oczach Enoli, która zawsze zostawiała margines pewnego błędu, a wiele lat pracy nad przeróżnymi sprawami uświadomiło ją dawno, że nawet najniewinniej wyglądająca rzecz lub człowiek mogą w sobie kryć złe zamiary. Najciekawsze było jednak to, że środek dziennika był niezapisany a strony podczas dotyku gładkie. Po co jeździec miałby wyrzucać pustą książeczkę? Może jednak coś było w niej zapisane, tylko na razie nie byli w stanie tego odczytać? Te i inne myśli przelatywały przez analityczny umysł panny Dickens.

Ostatecznie dziennik trafił w ręce Nicodemusa, który z pewnością będzie miał na niego oko i przy okazji będzie wiedział, co z nim zrobić, gdyby coś złego zaczęło się dziać. Ruszyli więc dalej i kolejnym przystankiem w tej dziwacznej wędrówce był ozdobny mur z dwoma bezgłowymi rycerzami stojącymi po obu stronach bramy. Enola podziwiała kunszt i precyzję, z jakim wykonano mur a gdy podeszli bliżej, wejście otworzyło się samo, jakby zapraszało ich do środka.
- Coraz ciekawiej… - skomentowała. - Szkieletowaci jeźdźcy, puste książki i samootwierające się wrota. Nie wiem, gdzie my wylądowaliśmy, ale nie podoba mi się to.

Przeszła z kompanami przez wrota, bo jakie miała wyjście? Przecież nie zawróci teraz, poza tym mimo wszystko ciekawość i chęć poznania prawdy wiodła ją naprzód. Przez moment miała nadzieję, że ten mur i brama będą wiodły do jakiegoś miasteczka, ale niestety czekała ich znów podróż ścieżką między rosnącym po jej obu stronach lasem.

Zrównała się z Courynem i zagaiła.
- I co ty o tym wszystkim sądzisz, jak na razie? - Zapytała, rozglądając się po okolicy. - Najpierw ten dziwny dziennik, potem ta brama, która otworzyła się sama… czuję się, jakbym znajdowała się w jakimś dziwnym śnie. I normalnie nie mogę się doczekać, co jeszcze przed nami. - Uśmiechnęła się lekko.
- Jeśli chcesz, to mogę cię uszczypnąć, byś się przekonała, czy to sen - zażartował. - Ja też, prawdę mówiąc, jestem ciekaw, co będzie dalej, chociaż nie powiem, by i się to wszystko zbytnio podobało - dodał.
- Bez podszczypywania proszę - odparła z wesołą nutką w głosie. - Też mi się to zbytnio nie podoba i mam wrażenie, że z czasem może być jeszcze gorzej. Nie to, żebym miała fatalistyczne podejście, ale biorąc pod uwagę, gdzie się znajdujemy, to lepiej nastawić się psychicznie, że możemy na swojej drodze spotkać jakieś stwory rodem z koszmarów. Co myślisz o tym dzienniku? Wykryłeś tam aurę magii, więc może jednak coś tam jest zapisane, a my po prostu tego nie widzimy? W każdym razie mam wrażenie, że skoro porzucił ją kościotrup, to nie jest to raczej nic dobrego. Ale pewnie się w końcu przekonamy, byle nie na własnej skórze.
- Raczej podrzucił, bo wygląda na to, że to nam chciał przekazać ten notes - poprawił ją Couryn. - Czy raczej komuś, kto wyjdzie z lasu na tę drogę. Idealne zgranie w czasie, nie sądzisz? Całkiem jakby nas ktoś obserwował. Może trzeba było tam coś napisać? Ale już widzę spojrzenie Rity, gdybym zaczął z tym dziennikiem eksperymentować.
- A stworów rodem z koszmarów sobie nie życzę. Zdecydowanie preferuję ładne dziewczyny. - Uśmiechnął się lekko do swej rozmówczyni.
- Możliwe, że jest tak, jak mówisz. Opcji jest wiele. - Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. - Taak, wyobraziłam sobie właśnie minę Rity w momencie, gdybyś chciał tam coś zapisać. Pewnie spacyfikowała by cię razem z tym dziennikiem. - Szturchnęła go lekko w bok.
- Ona jest... - Couryn w ostatniej chwili połknął słowo "fanatyczka" - ...trochę za bardzo zasadnicza - użył lżejszej wersji niezbyt pochlebnego określenia.
- Ja bym powiedziała, że zaangażowana w swoją sprawę - rzuciła Enola. - Po części ją rozumiem, bo jeśli ja biorę jakąś sprawę, to też wyciskam z siebie, ile się da, odcinając się często od rzeczywistości. A Rita… cóż, pewnie nauki jej kultu też zrobiły swoje. Ale jej tego nie mów. - Ostatnie zdanie szepnęła wesoło.
- Czym skorupka za młodu... - Couryn nie dokończył znanego powiedzenia i uśmiechnął się. Miał tylko nadzieję, że 'zaangażowanie Rity w swoją sprawę', które przez niektórych nazwane zostałoby brakiem tolerancji, nie stanie im kiedyś kością w gardle.
- Pewnie tak, ale w razie, gdyby z czymś przesadzała, postaramy się ją delikatnie “naprostować”. Zresztą, chyba najlepiej będzie, jeśli kto inny będzie prowadził rozmowy, jeśli spotkamy na swojej drodze jakąś żywą duszę - powiedziała. - No ale nie rozmawiajmy już o niej… myślisz, że w końcu trafimy na jakąś wioskę? Albo chociaż gospodę? - Zadała dość oczywiste pytanie, by podtrzymać rozmowę.
- Każda droga ma to do siebie, że dochodzi do jakiegoś miejsca - stwierdził Couryn. - Na początek wystarczy mi jedna chata - dodał - ale ta droga wygląda na tyle porządnie, że musi prowadzić do jakiegoś większego miejsca. Może nawet miasteczka.
- Na razie rzeczywiście wygląda, jakbyśmy posuwali się naprzód, ale wcale bym się też nie zdziwiła, gdybyśmy kręcili się w kółko - odparła. - Nie lubię być tak zawieszona w niewiedzy. Nie wiemy, gdzie jesteśmy, dokąd zmierzamy. Staram się nie dać tego po sobie poznać, ale irytuje mnie to trochę.
Couryn spojrzał na nią i skinął głową.
- Przydałoby się trochę słońca. Ale jeśli chcesz, to możemy zacząć wycinać karby na drzewach. - Widać było, że nie mówi całkiem serio. - Wtedy od razu byś zauważyła, że po raz kolejny mijamy dane miejsce. - Uśmiechnął się. - Ale w końcu dopadniemy kogoś, kto umie mówić i odpowie nam na kilka pytań - dodał z nieudawaną pewnością.
- Można spróbować, chociaż jak na razie chyba poruszamy się w dobrym kierunku - odpowiedziała. - Zobaczymy, jak będzie dalej. Jeśli zauważymy coś, co się nie zgadza - chociaż ciężko będzie to zrobić, jak wokoło same drzewa - to wtedy zaczniemy wycinać. Poczekajmy.
- Nie umieramy jeszcze z głodu, więc możemy poczekać z wycinaniem czegokolwiek - zgodził się Couryn, któremu idea chodzenia w kółko nie podobała się... ale niezbyt w nią wierzył. - Nie samą przygodą co żyje człowiek... - spojrzał na swą rozmówczynię i znów się uśmiechnął - i nie tylko człowiek. I nie samymi ideami. - Tym razem spojrzał w stronę idącej na czele Rity. - Trochę jeszcze sobie pochodzimy, a potem zrobimy przerwę.
- Dobra myśl, krótki odpoczynek nam się przyda - powiedziała. - Ale najpierw zobaczmy, gdzie jeszcze zaprowadzi nas ta ścieżka.
- Nie obrażaj naszej szlachetnej drogi - powiedział łowca, poważnym na pozór tonem - bo się obrazi i zacznie kręcić i się wić jak wąż.
- Lepsze to, niż jak miałaby zataczać koło. - Puściła mu oczko i uśmiechnęła się lekko.
Odpowiedział uśmiechem.

W pewnym momencie poczuła dobrze znany jej zapach zimnego trupa i przez chwilę zastanawiała się, czy to tylko ona, ale zauważyła, że inni również to poczuli. Couryn nakazał Sheerze odnaleźć jego źródło i tygrysica spisała się bardzo dobrze, bo niedługo potem odnaleźli jakiegoś nieszczęśnika w krzakach, którego ktoś podgryzł tu i tam. Ślady ugryzień wyglądały na wilcze, ale jak na gust Enoli były trochę za duże.
- Jakieś przerośnięte wilki go tak urządziły, a przynajmniej tak mi się wydaje - powiedziała. - Leży tak od kilku dni.

Samwise odkrył kopertę w dłoni nieboszczyka i przeczytał wiadomość w niej ukrytą. Enola chłonęła każde słowo. Czy znajdowali się w Barovii? Na to wychodziło, ale półelfka nigdy wcześniej nie słyszała o takim miejscu. O ile jej pamięć nie zawodziła, nie spotkała się z tą nazwą w żadnej z książek w bibliotece ojca. Za to o wampirach wiedziała znacznie więcej i wcale się z tego powodu nie cieszyła. Krajobraz jak okiem sięgnąć idealnie pasował do tych nieumarłych stworów i podobnych potworów.
- Nigdy nie słyszałam o Barovii, a trochę książek w życiu przeczytałam - powiedziała, odbierając list od Sama. - Któreś z was słyszało o tym miejscu? - Przeczytała wiadomość raz jeszcze w myślach. - Wampir terroryzujący Barovię od czterystu lat… Zbyt potężny, by go pokonać. Chyba wdepnęliśmy w niezłe gówno, panie i panowie. Wygląda na to, że ten chłopak miał dostarczyć ten list. Gdzieś. Niestety, dopadło go coś, co żyje w tych lasach.

Usłyszawszy wilcze wycie gdzieś w oddali, zmarszczyła brwi i spojrzała po wszystkich. Po raz pierwszy jakiś normalny, zwierzęcy odgłos, jaki tu usłyszeli, choć zdecydowanie nie wróżący zbyt dobrze.
- Myślę, że powinniśmy ruszać dalej. Natychmiast! Jeśli w okolicy jest to, co zjadło tego biedaka, to nie chciałabym być w jego jadłospisie.
Po tych słowach ruszyła dalej ścieżką przed siebie, co jakiś czas rozglądając się na boki i za siebie. Na wszelki wypadek chwyciła za kuszę i ją załadowała.
 
Umbree jest offline  
Stary 10-10-2020, 20:31   #27
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Muzyka

Cytat:
„Chwała i cześć Stwórcy! Słowo Stwórcy jest Prawem, a Bitewne Zakonnice głosem, którym to słowo jest wypowiedziane! Spoczywanie na skalnym fundamencie Prawa jest naszym wielkim obowiązkiem. Choćby ośmielenie się, by stanąć ponad nim, najgorszą z herezji!”
– ustęp z Błogosławionej Księgi Wszechwidzącego Oka.
Oględziny przedmiotu pozostawionego przez nieumarły pomiot zła ujawniły przed Ritą ciemny wolumin, wykonany przez dość wprawnego introligatora. Nie emanowała z niego żadna niegodziwość, ni chaos. Ale tchnął on wynaturzoną magią. Co już wystarczało, by kobieta uznała go za przeklęty. Jej niepokój urósł, gdy zobaczyła, że wnętrze steranego przedmiotu zawiera jeno niezapisane stronice.
— Cóż to za piekielna drwina? Niezapisane karty? Szyderczy czarcie, mam wypisać w niej srogie obelgi wobec ciebie? — powiedziała przez zaciśnięte zęby, lecz nie spełniła swej groźby, a jedynie zamknęła gwałtownie księgę. Zaraz uważnie przyjrzała się przedstawieniu klucza na okładce. A co jeśli naprawdę był to naniesiony plugawymi czarami klucz? Na razie jednak uznała, że warto pozostawić go w spokoju. I tak nie znała wrót, które mógłby otwierać.
— Nicodemusie, jeśli pozwolisz, wezmę ten nekromancki przedmiot — zwróciła się uprzejmie, acz stanowczo do paladyna Lathandera. Ten jednak wyraźnie poczuł się w obowiązku wyręczyć w tym zarówno ją, jak i resztę drużyny. Wojennej kapłance zaimponowała jego zdecydowana postawa, więc pokornie oddała mu księgę. Zapewniając jednak, że w każdej chwili może przejąć na siebie brzemię jej niesienia.

Cytat:
„Aby być sprawiedliwym, nasze prawo musi być okrutne.”
– jedna z dewiz Zakonu Płomiennego Serca Stwórcy.
Razem z grupą kontynuowała marsz. Klepsydra nie zdążyła przesypać się do połowy, a bitewna zakonnica dostrzegła, że wreszcie zaczynają wyrywać się z objęć schorowanej puszczy. Choć nie można było powiedzieć, by wkroczyli w bardziej kojące duszę rejony. Wciąż znajdowali się w ponurej krainie mgieł. Marvella powątpiewała w to, że blady opar w ogóle ma swój koniec. Grobowa cisza sprzyjała rozmowie, która działała jak balsam na skołatane nerwy drużyny. Podczas wędrówki co nieco z pogawędek towarzyszy wpadło do czujnych uszu Rity, i choć język czasami rwał się do komentarza, zdyscyplinowana głowa pozwalała zachować jej wewnętrzną harmonię. Nie wszystko pochwalała, ale tym przeklętym miejscu nie mogła pozwolić sobie na utratę równowagi przez błahostki. Dla każdego w końcu nadejdzie sądny dzień...

Cytat:
„Ci, którzy łamią prawo Stwórcy, muszą zostać ukarani. Jakże mogą śmieć, kwestionować Jego wolę, Jego osąd?! Jeśli ich czyny nie pozostaną surowo ukarane, na pewno zapanuje chaos… Nie mam innego wyboru, niż skazać sprawców na śmierć, ze skutkiem natychmiastowym i bez apelacji… macie rozkazy Siostry, niech błogosławieństwo Stwórcy będzie z wami.”
– słowa wypowiedziane przez Matkę Przełożoną Isandrę Elander tuż egzekucją pojmanych jeńców po odparciu szturmu antyrojalistycznych oddziałów na siedzibę Zakonu w trakcie Dziesięciu Czarnych Dni Eleintu.
Również sama święta wojowniczka postanowiła nie stronić od odrobiny dialogu. W pewnym momencie odezwała się do panienki Clapham. Co pewnie musiało tamtą srodze zaskoczyć.
— Jane, zdajesz się być skromną niewiastą. Nie zwracasz na siebie uwagi i nie czuć w Tobie buty. A jednak tchnie od Ciebie opryszkiem, czego nie jestem w stanie kompletnie zignorować. Przed sądnym okiem sługi Stwórcy nic się nie ukryje. Wielkie Oko wszystko widzi, o wszystkim wie i wszystko osądza. Nie zwiedzie go nikt. Zatem jesteś wyjaśnić mi, czym trudniłaś się wcześniej? Zanim dołączyłaś do naszej drużyny? — Ricie ciężko było zwalczyć swój inkwizytorski ton, ale uczyniła co była w stanie, by go zdusić. I tak znała łotrowską naturę swej interlokutorki. Teraz starała się ocenić, na ile będzie ona z nią szczera w obliczu zdemaskowania. Czy rokowała na przyszłość, czy też skazana była na wieczne potępienie w mrokach bezprawia? Po uzyskaniu odpowiedzi Marvella umilkła i nie odezwała się więcej. Lecz sąd zapadł...

Cytat:
„Służyć z całych sił Stwórcy. Chronić sumiennie jego domenę. Sądzić i strzec jego wszystkich poddanych. Nieść prawa Stwórcy do wszelkich światów pod Jego błogosławioną pieczą. Ścigać i karać tych, którzy naruszyli Jego Słowo.”
– ślubowanie Wojennej Kapłanki z Zakonu Płomiennego Serca Stwórcy.
W końcu mleczna zasłona przerzedziła się, ukazując szafirowym oczom odzianej w kary pancerz kobiety pozbawioną granic sylwetkę cyklopowego muru i ogromnej bramy, której pilnowały dwa gigantyczne posągi strażników. Wiek pozbawił majestatyczne rzeźby głów, co białowłosa z przekąsem uznała za symboliczną oznakę tego, że ów przeklętą krainę dawno już opuściło czujne spojrzenie Wielkiego Strażnika, i jego Wszechwidzącego Oka. Co zaraz zrodziło w niej pewne misyjne myśli. Może dlatego tu trafiła? Jako emisariuszka Stwórcy i krzewicielka wiary w surowego Prawodawcę, Sędziego i Egzekutora?


Natychmiast po pokonaniu odległości dzielącej ją od bramy kobieta drgnęła. Zaskakując wszystkich zebranych, masywne wrota rozwarły się same, a nie widać było nikogo, kto by nimi operował. To zrodziło w Ricie słuszne podejrzenia o działaniu plugawej magii. Mimo to bez lęku wkroczyła jako pierwsza do środka. Jednak nie z gołymi rękami, wielki miecz zawczasu błyskawicznie umiejscowił się w jej pancernych rękach. Gdy tylko wszyscy poszli dalej, niedawno ustępująca mgła niczym fala przyboju ponownie rozlała się wokoło, otulając ich swym ciasnym, śnieżnym całunem. Wkrótce potem nozdrzy kobiety dopadł intensywny zapach śmierci, której to woni nie pomyliłaby z niczym innym. Na ten sygnał razem z Morą, bratem w prawie, wyczuliła zmysły, by wyczuć choćby ślad nieumarłej plagi. Okazało się to daremne, co wcale nie uspokoiło bitewnej zakonnicy.
— Męczy mnie już ta gra Nicodemusie, moje ostrze tęskni do czarnych serc sług nieprawości i gnijących cielsk ich animowanych niewolników. Ile jeszcze będziemy zwodzeni i mamieni? Wszechwidzące Oko jeszcze nie raczyło ujawnić mi zamiarów wroga, a jakże bez niego mam uderzyć? Przeklęte ziemie! Powinnam miażdżyć przeciwników wiary, nie błąkać się jak ciele po omacku!
Częściowo w sukurs wątpliwościom świętej wojowniczki przyszedł pupil Couryna, odnajdując trafnie źródło trumiennego odoru. Okazało się nim być ciało jakiegoś młodzika. Pokryte błotem i strasznie okaleczone prezentowało się niezwykle nędznie. Rita na identyfikacji zwłok się specjalnie nie wyznawała, ale ślady na ciele wyglądały dla niej na zwierzęce, i tyle. Odnośnie detali zaufała opinii myśliwego i śledczej. Sama woliła zamieniać w truchła heretyków i zbrodniarzy, aniżeli dokonywać ich oględzin. Dopóki nie wstawały, wszystko było na swoim miejscu.


Przy ciele ofiary znajdował się list. Przybrudzona, zalakowana koperta oznaczona była pieczęcią w postaci majuskuły „B”. Służka Stwórcy uznała, że to zapewne początek nazwy włości albo litera pochodząca od rodu autora. Muzykant postanowił odczytać tekst, co w sumie było sensowną decyzją, ze zgromadzonych to on miał bowiem najlepszą dykcję i głos.


Kobieta zafrasowała się nieco, wysłuchując listu napisanego przez burmistrza Barovii. Nie znała tej krainy. Chyba żaden znany jej tekst ni mapa o niej nie wspominały, ale nie była kartografem ani Volothampem Geddarmem, by stwierdzić z całkowitą pewnością. Zatem mogła się mylić. Lecz przeciwne było to jej wewnętrznemu odczuciu. Dusza i dotychczasowe wydarzenia zdawały się instynktownie upewniać ją, że nie jest w Zapomnianych Krainach. Raczej jakiejś sferze potępionych. Jednak żywi czy nie, istnieli tu jacyś ludzie i potrzebowali, by zaprowadzić w ich krainie porządek. A to był jej święty obowiązek, gdziekolwiek by nie trafiła. Nawet do samych Nieskończonych Warstw Otchłani.


Dumanie Rity przerwało z nagła upiorne i wysokie wycie wilka, w niesubtelny sposób akcentujące wymowę odczytanego właśnie przez Samwise'a listu. Sprawiło ono, że szafirowooka natychmiast rozejrzała się podejrzliwie wokoło, po czym wykręciwszy efektowny młynek swoim amnijskim montante przybrała szermierczą postawę wołu, stając w takim miejscu, by mieć baczenie na wszystkie potencjalne kierunki, z których mógł nadejść spodziewany atak. Była gotowa...
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 20-05-2023 o 09:56.
Alex Tyler jest offline  
Stary 10-10-2020, 20:40   #28
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Podarek czy może raczej przesyłka, jaką pozostawił im konny posłaniec, okazał się być niewielką książeczką z symbolem klucza.
Jeśli sama książeczka stanowiła jakiś klucz, to - chwilowo przynajmniej - Couryn nie potrafił powiedzieć, co takiego otwierał.
Owszem, kryła się w tym jakaś magia, ale kto, dlaczego i w jaki sposób ją zaczarował. Czy raczej zaklął, bo czar należał do szkoły zaklinania. Couryn zaś, chociaż parę zaklęć znał, to na magii jako takiej niezbyt się wyznawał.
Być może to był jakiś test, który wykazał, że się do jakiegoś zadania nie nadają, albo że - ogólnie biorąc - są kiepscy. A może wszyscy mieszkańcy tego przeklętego lasu wiedzieli, jak odczytać niewidzialne zapiski?

Zgadywanki, domysły, domniemania... Coś, na co nie warto było tracić czasu - no chyba że się go miało w nadmiarze. A gdy się wędrowało przez las to część myśli można było poświęcić niekoniecznie walorom swej towarzyszki czy obserwacji wspomnianego lasu.

Wbrew cicho wypowiadanej opinii Enoli Couryn nie obawiał się tego, że kręcą się w kółko. Jakby nie było, charakter lasu się zmienił, a poza tym... brama była jedna, więc trudno byłoby ją przegapić.

Kolejne znalezisko było zdecydowanie bardziej ponure, niż samootwierające się wrota. A chociaż nie był to pierwszy trup, jaki Couryn miał wątpliwą przyjemność widzieć, to widok ten nie napawał go optymizmem. Wprost przeciwnie. No i był to kolejny mieszkaniec tej krainy, z którym nie dało się porozmawiać.
No i ten również zostawił im wiadomość - nie dobrowolnie, ale za to taką, którą można było odczytać.
W sumie na tyle mało optymistyczną, że z tej porcji wiedzy Couryn się nie ucieszył.

- Czterysta lat? Piękny wiek. - Couryn pokiwał głową. - Wolałbym jednak go nie spotkać. A o Barowii nie słyszałem. O wilkach tak dużych jak te, które tak zmasakrowały tego nieszczęśnika, też nie.
- Masz rację - zwrócił się do Enoli - chodźmy stąd. Zapewne jeśli pójdziemy dalej, to znajdziemy nadawcę tego listu, pana burmistrza Barovii.

 
Kerm jest offline  
Stary 12-10-2020, 17:35   #29
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
wspólnie z Shewa92

Ponure drzewa, powyginane i obumarłe, tworzące krajobraz przypominający jakieś niezwykłe cmentarzysko drzew, wpływał także na myśli, jakie kłębiły się w ich głowach. Coraz bardziej ponure i coraz bardziej niepokojące. Śmiech Enoli oraz Couryna gaworzących o czymś, by umilić sobie podróż kontrastował ze ściągniętą w napięciu i powadze twarzy Samwise’a.

Przebyli już kilka mil od zdarzenia z kościanym jeźdźcem i zagarnięciu przez paladyna Nicodemusa tajemniczej księgi. Kiedy bard zrównał się z mężczyzną, który wziął na swe barki niewiadome konsekwencje noszenia podejrzanego woluminu, ten poczuł jego dłoń złożoną w geście mówiącym “poczekaj chwilę”. Samwise spoglądał na niego w sposób sugerujący, że chce zamienić słowo na osobności.

Paladyn spojrzał pytająco na barda i zwolnił krok, pozwalając towarzyszom na lekkie wysforowanie się do przodu.
- Tak? - krótko zapytał.

Samwise odczekał chwilę.
- Dlaczego to zatrzymałeś? - młody mężczyzna miał oczywiście na myśli księgę z ryciną klucza na skórzanej okładce.

- Bo nie wyczuwam w tym zła. - Nicodemus zdawał się nie martwić zbytnio znalezionym tomem.

Bard badał przez chwile jego oblicze, po czym wypowiedział słowa, nad którymi paladyn mógł zastanawiać się później jeszcze przez wiele godzin.
- … a czy jad sączący się do rany, czy miecz, który przebija żywe ciało… czy są przesiąknięte złem? - choć Samwise zrobił pauzę, nie dał Nicodemusowi odpowiedzieć na to pytanie. - Couryn wyczuł w tym magię. Sprawdziłem to. To szkoła zaklinania. Kontroli umysłów, wpływania na emocje. Aura nie była silna, to prawda…

- … ale była i to Cię niepokoi. - Nicodemus pokiwał głową. - Masz rację. To, co niosę, może być groźne. Podejrzewam, że głównie dla niosącego, dlatego też zdecydowałem się podjąć tego zadania. Nie bardzo widzę inne rozwiązanie, dopóki nie zbadamy tej... Książki? Dziennika? - Mimo, że ton zrobił się nieco poważniejszy, Paladyn nadal się uśmiechał. Najwyraźniej niewiele rzeczy wytrącało go z dobrego nastroju.

W spojrzeniu Samwsie’a, którym obdarzył po tej wypowiedzi paladyna było coś ze stłumionej złości.
- Nie jestem zwykłym wesołym grajkiem Nicodmusie. Nie brak mi wiary, jak i tobie - w tym momencie Samwsie wyciągnął wiszący na jego szyi drewniany medalion przedstawiający znak Akadi. - Częstą podążam za własną ciekawością, lecz tym razem nie mam ochoty na objęcie takiej ścieżki. Wyrzuć to. Takie jest inne rozwiązanie. Nie pozwolę ci dla własnej ciekawości i próżnej wiary w swoje możliwości narażać moje życie. Nie wiemy co to jest, ale podejrzewam że już zaczęło na ciebie wpływać. Ktoś chciał żebyś to wziął. Wyrzuć to Nikodemusie! - ostatnie słowa powiedział nieco zbyt głośno, skupiając przy tym uwagę reszty drużyny, dlatego dodał już szeptem. - ...bo jaki jest powód, by to zatrzymać? - Samwise dokładnie badał jego reakcję.

- Wyrzucenie tego, to ostatnie, co można zrobić. - spokojnie odpowiedział - Nie odmawiam Ci wiary, bo i nie mnie takie rzeczy oceniać, ale... Uważasz, że powinniśmy to wyrzucić? Absolutnie nie. Możemy to spalić, zalać kwasem, czy zniszczyć w jakikolwiek sposób, ale nie zostawić, by znalazła go jakakolwiek inna istota, której mógłby zaszkodzić. - Paladyn mówił bez emocji, ale i bez zwyczajowego uśmiechu. - Na takie rozwiązanie wyrażę zgodę, ale najpierw każde z nas spróbuje zbadać ten przedmiot, bo równie dobrze może on być kluczem do rozwiązania naszego problemu. - Mężczyzna mówił tonem, nie znoszącym sprzeciwu. - Nie będziemy jednak robić tego tutaj. - Dodał już nieco łagodniej.

Trudno było odgadnąć myśli Samwise’a, których nie ubrał w słowa w tym momencie. Być może perspektywa zaczekania, by inni wyrazili swoje zdanie przekonała go, a być może nie chciał robić scen w oczach drużyny. Samwise patrzył chwilę, na stojących dalej i obserwujących ich towarzyszy. Westchnął ciężko.
- Posądzasz nieumarłego o chęć pomocy. - teraz, jeszcze na chwile ich spojrzenia spotkały się. - uważam, że popełniasz błąd, za który zapłacimy wszyscy.

- Ależ nic takiego nie powiedziałem. - Nicodemus wydawał się całkiem pewny swego. - Niedawno nawet tłumaczyłem, że tego typu nieumarli zwykle nie posiadają umysłu, a co za tym idzie, także i chęci. Tych złych i tych dobrych. Jego pan zapewne jakieś ma. Tyle, że nawet dając nam coś, co ma nam zaszkodzić, może nam omyłkowo pomóc. Dlatego wstrzymać się należy z podejmowaniem kroków ostatecznych, a zostawienie tego, żeby jakiś niewunny nieszczęśnik borykał się z tym problemem? Tak się zwyczajnie nie godzi.

Rozeszli się nie dochodząc do porozumienia.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 12-10-2020 o 17:51.
Rewik jest offline  
Stary 16-10-2020, 08:46   #30
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Jane z zaciekawieniem spojrzała ponad ramionami towarzyszy na odnalezioną książeczkę. Odczekawczy chwilę i upewniwszy się, że nie zagraża im niebezpieczeństwo zluzowała cięciwę swej kuszy. Przyglądała się z zaciekawieniem tym, którzy na ową książeczkę mogli jakoś zbadać i ocenić czy jest dla nich niebezpieczna. Jej wzrok niespiesznie przesunął się z twarzy Rity na twarz NIcodemusa i nie widząc tam nic uznała, że nic też im nie grozi. Nie dogadywała się z kapłanami czy innymi rycerzami bogów, ale ufała im. Ta ich prosta niczym budowa cepa filozofia była na swój sposób wygodna.

Widząc, że drużyna planuje wyruszyć ustawiła się na swym miejscu w szeregu. Trzymając kuszę na podorędziu narzuciła sobie swoje marszowe tempo.


Jane spojrzała nieco zaskoczona na Ritę. Chwilę analizowała jej słowa spoglądając to na twarz kobiety to na otaczające je drzewa. Wolałabym nie prowadzić tej rozmowy… w ogóle nie miała
- Oceni powiadasz… - Wzrok Clapham powędrował ku górze. Była ciekawa na ile Marvella planowała wykonać wyrok oparty na tym osądzie. - Wędruję z karawanami. Przed wami, wędrowałam z inną grupą… wcześniej jeszcze z inną. Ostatnimi czasu służę głównie swą kuszą, ale zapewne mam talenta, które nie odpowiadałyby twojemu bogowi. - Przyznała zupełnie szczerze, nie widząc w swoim postępowaniu absolutnie nic zdrożnego.
Uśmiechnęła się do idącej obok kobiety nieco niepewnie. Nie była specem od gadania i też nie czuła by zakonnica uznała jej racje jakie by one nie były. Mimo to w jej wzroku pojawiło się zaciekawienie.
- A jak odbywa się u was ta ocena? - Jane spojrzała na drugą kobietę.


Wzrok Clapham przesunął się po potężnych murach, które niepokojąco przypominały jej bramy Baldurs Gate. Nerwowo zastukała palcami o wiszący u boku kołczan. Wsłuchiwała się w odczytywany list z niepokojem. Wampiry… nigdy nie spotkała czegoś takiego. Jej wzrok przesunął się po towarzyszach, którzy mogli na ten temat wiedzieć nieco więcej. Jedno było pewne… nie chciała się spotykać z wilkami, ani takimi normalnymi, ani tymi, które to rzekomo zjadły tego nieszczęśnika
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172